10 czerwca 2018

Obietnice - Rozdział 2


 Hej, Słońca. Dziękuję za wszystkie komentarze. Przyznam, że przez chwilę byłam załamana kiedy na maila nie przychodziło mi żadne powiadomienie o komentarzu. Sądziłam, że nawet jedna osoba nie dała znać, że rozdział czytała. Potem weszłam na stronę i się okazało, że komentarze są. Nie wiem dlaczego nie przyszło mi na maila żadne powiadomienie, pomimo że nic się nie zmieniło w ustawianiach. Gorzej, bo przed to nie będę mogła dowiedzieć się o nowych komentarzach przy innych tekstach. Trudno. :)
Jeszcze raz ślicznie dziękuję i zapraszam na kolejny rozdział. :*


Noah

Od dwóch godzin nie mogłem się uspokoić. Nie potrafiłem znaleźć dla siebie miejsca. Rzuciłem marynarkę gdzieś w kąt i nie obchodziło mnie, gdzie znalazła swoje miejsce i ile czasu tam spędzi. Dbałem o swoje rzeczy, o porządek, ale tym razem nie miałem ochoty wieszać jej w szafie. Jej los podzielił krawat, który pamiętał jeszcze czasy mojego nastoletniego wieku.
Odpiąłem górne guziki śnieżnobiałej koszuli oraz mankiety. Rękawy podwinąłem do łokci i poszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem piwo. Powinienem być nauczony, że alkohol nie pomaga w takich sytuacjach, niszczy człowieka. Mimo tego od czasu do czasu lubiłem wypić kilka dobrych piw. Dzisiaj tym bardziej. Ledwie mijał trzeci dzień, od kiedy znalazłem ojca martwego i już pojawił się kolejny problem. Ten miał konkretne imię. Pieprzony Asher!
– Niech cię szlag! – krzyknąłem w przestrzeń, rzucając pełną butelkę piwa, która z hukiem uderzyła w jedną z szafek.
Butelka pękła, przez co ciemna, musująca ciecz spłynęła po szafce, a szkła upadły na beżowe, starodawne kafelki, które dopełniły swojego dzieła zniszczenia. Innym razem nie wytrzymałbym i musiałbym to posprzątać. Tym razem to zostawiłem. Nic mnie nie obchodziło, że później lub jutro z rana mogę gołą stopą nadepnąć na szkło. W mojej głowie istniał tylko obraz starszego Ashera, przez którego nie miałem ochoty działać. W dodatku, niech mnie piorun jasny strzeli, jeżeli ta starsza wersja tamtego chłopaka, którego kochałem, nie była gorąca. Chciałem go znów zobaczyć, dotknąć, pokazać, co stracił. Nie! Jedyny dotyk, który bym mu zaserwował, to cios w idealną szczękę, a potem kolejny i kolejny, by później przyciągnąć go do siebie i dać upust temu, co przez dziesięć lat nie dawało mi spokoju.
Chciałbym go rozszarpać i pocałować. Pokazać, jak go kocham i nienawidzę. Przeklęty Asher Jarvis, koszmar ostatnich dziesięciu lat mojego życia.
Powlokłem się do pokoju, który był moim, od kiedy się urodziłem. Oczywiście z biegiem lat zmienił się. Dawno przestał być pokojem dziecka, a potem nastolatka, ale zostało w nim dużo rzeczy z tamtych lat. Nie potrafiłem się ich pozbyć. Łóżko było nowe, większe, ale w rogu wciąż stała stara szafa, pod oknem biurko, a w nim zamknięta szuflada, do której kluczyk noszę na szyi, strzegąc go jak największy skarb, chociaż od dawna nie muszę tego robić. Powinienem pozbyć się tego, co jest w tej szufladzie, ale ilekroć próbowałem, jakaś siła mnie przed tym powstrzymywała. Czasami nachodziła mnie ochota, aby wyrzucić całe biurko. Na nim też były ślady tego, co straciłem.
Przesunąłem palcem po zniszczonym blacie. Były na nim ślady wielu lat nauki. Jakieś rysunki piórem, kiedy zamiast się uczyć, wolałem marzyć. Naklejki, które w tamtych latach były hitem. To wszystko jednak nie miało takiego znaczenia, jak to, na czym zatrzymałem palec, a co zostało wyryte dziesięć lat temu. Za każdym razem, kiedy na to patrzyłem, nachodziły mnie myśli, że tak łatwo można złamać obietnicę. Dwie litery wyryte nożykiem w miejscu, gdzie dawniej leżała podkładka pod myszkę, a przy nich znak równości oraz serce. Inicjały naszych imion zaklęte w świadectwo tego, że to, co się stało, nie było snem.
Przysłoniłem obrazek starą widokówką, która leżała obok. Musiałem zakryć te dowody przeszłości, która niestety miała miejsce. Cieszyłem się, że rzadko tu nocowałem. Swój czas spędzałem w małym mieszkanku nad księgarnią. Tam nie nawiedzały mnie dawne zmory o tym, kogo mogłem mieć.
Usłyszałem dzwonek i zakląłem. Nie chciałem nikogo widzieć. Swoją drogą to zastanowiło mnie, kto mógł przyjść, bo jak ludzie lubili mojego tatę, nawet zapijaczonego, tak mnie traktowali z dystansem. Nie wszyscy, ale część odetchnęłaby z ulgą, gdybym opuścił Lake Forest. Ja, jak na złość, wciąż tu mieszkałem, pracowałem, trwałem i w dalszym ciągu zamierzałem to robić. Nie byłem już tamtym nieśmiałym chudzielcem i chociaż czasami on wracał, to nie pozwalałem, aby inni go we mnie zobaczyli. Przy ludziach byłem śmiały, pewny siebie, silny i taki chciałem pozostać. Problem w tym, że od chwili, kiedy ponownie zobaczyłem Ashera, tamten osiemnastolatek chciał się wydostać. Dałem mu jednak mocnego kopa w tyłek i się uspokoił. Nie miałem zamiaru się załamywać. Raz przez to przeszedłem. To był o jeden raz za dużo.
Zszedłem do holu i ledwie otworzyłem drzwi, tak szybko chciałem je ponownie zamknąć, ale mój niechciany i znienawidzony gość zablokował mi ten ruch nogą.
– Wypierdalaj – syknąłem, patrząc zimno na Ashera, jednocześnie próbując zmiażdżyć mu stopę drzwiami. Ignorowałem moje serce wyprawiające dziwne harce na widok tego mężczyzny.
– Chcę porozmawiać, Noah.
– A ja nie chcę z tobą rozmawiać.
– Robimy przedstawienie, wpuść mnie.
Przestałem siłować się z drzwiami, przez co stopa Jarvisa została uratowana i spojrzałem przez jego ramię. Sąsiadka mieszkająca obok mnie udawała, że zajmuje się swoimi różami, gdy tymczasem ciekawsko zerkała w naszą stronę. Na pewno też nie omieszkała nadstawić uszu. Warknąłem w duchu niczym rozjuszony pies, ale cofnąłem się  nie chcąc być na językach połowy miasta. Gdybym dłużej przepychał się z Asherem w drzwiach, pani Abner posłałaby kolejną plotkę w eter. Wiem, że jest wiele takich osób, które chciałyby się dowiedzieć, czy sprowadzam do domu potajemnych kochanków. Swoją drogą, co by zrobił dupek stojący przede mną, gdyby go za takiego wzięli? Znów podwinąłby ogon i uciekł.
– Czego chcesz? – zapytałem, próbując nie zaciskać zębów.
– Chciałem złożyć ci kondolencje. – Kiedy się cofnąłem, wszedł do środka i zamknął drzwi. – Przykro mi z powodu śmierci twojego taty.
– Dziękuję. Zrobiłeś, co chciałeś, więc możesz wyjść. – Założyłem ręce na piersi, tak jak tamtego dnia, kiedy przyszedł do mnie po tym, jak oberwałem.

*

Dziesięć lat wcześniej.

Patrzyłem na kogoś, kogo kocham i nie mogłem uwierzyć, że po tym, co mi zrobił, przyszedł do mojego domu.
– Wynoś się – powiedziałem, mimo że bolała mnie rozcięta warga.
– Wiem, co mówią – zaczął się tłumaczyć skruszonym głosem – ale to nie ja kazałem cię pobić.
– To nie ma znaczenia.
– Ma znaczenie! – podniósł głos, zbliżając się do mnie o krok. Cofnąłem się.
– Nie ma. To twoi kumple mnie zaatakowali, bo zagadnąłem do ciebie. Nie powinienem był tego robić, bo jestem szaraczkiem, nikim w waszych oczach. Powiedzieli, że to ty im kazałeś dać mi wpierdol, abym zapamiętał, że mam się do króla nie odzywać. Właśnie to zamierzam zrobić, więc wynoś się, bo nie chcę z tobą gadać – wypowiedziałem to ostanie zdanie z ogromnym bólem serca. Usilnie starałem się walczyć ze łzami, nie chcąc mu pokazać, jak bardzo mnie to wszystko dotknęło. Zapytałem go w szkole tylko o to, czy ma moją książkę i za to mnie pobili.
– To Gloria kazała to zrobić. Nie ja – tłumaczył się. – Nie wiem, co ona do ciebie ma. Nie lubi cię.
– Ona nie lubi większości ludzi, ale to nie znaczy, że trzeba ich atakować i bić. – Nie wierzyłem mu, że to nie on kazał to zrobić. Wciąż walczył o reputację. Nie zadawał się ze słabszymi. Musiał coś zrobić, kiedy ja popełniłem błąd, ale musiałem odzyskać książkę na kolejne zajęcia.
Wracając do Glorii, to nie znosiłem jej. Głównie dlatego, że ona miała kogoś, kogo pragnąłem. Od pół roku była związana z Asherem. Pobili rekord. Bałem się, że po liceum wezmą ślub, jak wiele par z naszego miasteczka. Ich pierwszy związek nie wyszedł, za to ten drugi trwał i trwał, a dawałem im góra miesiąc. Czego ja chciałem, że Jarvis z nią zerwie i wpadnie w moje ramiona? Życie to nie bajka, a on nie tylko nie wiedział, że go kocham, ale też nie miał pojęcia, że jestem gejem. Niejednokrotnie chciałem mu to powiedzieć, ale bałem się. Wtedy z łatwością mógłby domyślić się tego, co do niego czuję, a to byłaby katastrofa. Straciłbym te nieliczne chwile z nim. Na każdą cieszyłem się jak dziecko. Dzisiaj było inaczej. Nie chciałem go widzieć. Jednak on był uparty i nie chciał wyjść.
– Naprawdę, Ash, dzisiaj nie mam nastroju, by z tobą gadać. Chciałbym… – Nie potrafiłem dokończyć zdania, bo nie dość, że odebrało mi głos, to w dodatku ktoś odjął mi tlen. Stało się tak dlatego, że Asher mnie objął. Po raz pierwszy, odkąd zbliżyliśmy się do siebie poza murami szkoły, on mnie dotknął.
Zawsze obiecywałem sobie, że kiedykolwiek Asher mnie dotknie, a miałem tu na myśli przypadkowe muśnięcie dłoni czy zwykłe klepnięcie w ramię, to przenigdy nie umyję tego miejsca. Teraz co? Miałem nigdy się nie wykąpać, bo on położył na mnie swoje silne ręce i przyciągnął do siebie? Nie był to uścisk kochanków, o jakim marzyłem, ale i ten powodował u mnie palpitacje serca. W domu było tak cicho, że bałem się o to, czy usłyszy, jak głośno ono bije. Dopiero po dobrej chwili zorientowałem się, że nasze klatki piersiowe się stykają i może to wyczuć. Chciałem się skupić i sprawdzić, jak szybko bije jego serce, ale odsunął się. Nie patrząc mi w oczy powiedział, że przyjdzie jutro i wyszedł.

Asher

Przyglądałem się Noahowi. Temu, jak bardzo był wściekły. Jego wysportowane, szczupłe ciało pełne napięcia wyglądało tak, jakby miało się na mnie rzucić w bliżej nieokreślonych celach. W przeciwieństwie do jego mózgu, który kazał mu mnie nienawidzić, jego ciało aż krzyczało o mój dotyk. Może to sobie wyobrażałem, nie wiem.
Wiele bym dał, żeby wiedzieć, co mówi jego serce. Aczkolwiek czasami lepiej nie wiedzieć, bo obawiałem się, że ono naprawdę mnie nienawidzi. Bez tego mogłem się łudzić. Zresztą, ma prawo do nienawiści i będę to sobie powtarzał jak mantrę. Skrzywdziłem go. Postąpiłem jak tchórz. Byłem tchórzem przez dziesięć lat. Nawet teraz nim jestem, bo nie byłem w stanie nic zrobić, a patrząc na niego chciałem wrócić do tego, co mieliśmy przez te kilka tygodni, zanim wszystko spieprzyłem.
Wyglądał wspaniale. Po tym chudym ciele nie pozostał ślad. Chociaż nadal byłem od niego potężniej zbudowany. Dawniej był ode mnie trochę wyższy, a teraz byliśmy prawie równego wzrostu. Był cudowny. Niczego mu nie brakowało. Zresztą, zawsze tak było. Spojrzałem na jego odsłonięte przedramiona. Miał na nich tatuaże. Zawiłe wzory i napisy sięgały pod rękawy koszuli, którą zapragnąłem z niego zedrzeć i sprawdzić, jak daleko sięgają. Niestety, nie miałem do tego prawa. Sam je sobie odebrałem.
– Powiedziałem, abyś wypieprzał. Głuchy jesteś?
– Noah, porozmawiajmy – poprosiłem spokojnie, aby nie wszczynać kłótni, o którą się prosił. Nie po to tutaj przyszedłem.
– Teraz? – Zaśmiał się zimno. – Po dziesięciu latach? Po tym, jak ze świrowałeś i uciekłeś, bo wypieprzyłeś chłopaka i ci odwaliło? Bo tak było, prawda? – Patrząc na niego, już nie miałem wątpliwości, że czuje do mnie niechęć. Podejrzewałem, że gdybym do niego podszedł, nie skończyłoby się na jednym uderzeniu. Pomimo tego, że jak najbardziej mi się to należało, stałem nieruchomo, podczas gdy w nim buzowało.
– Chciałbym, żebyś wiedział – zagadnąłem do niego – że wróciłem i zostaję. Dostałem pracę w tutejszym komisariacie.
– Ty stoisz na straży prawa? Ty, który się sprzedałeś? Cała szkoła na ciebie liczyła, a ty sprzedałeś mecz finałowy, tylko do dzisiaj nie wiadomo, jaką łapówkę przyjąłeś – prychnął. – Zresztą, co ja mówię o liczeniu na ciebie. Już udowodniłeś, jaki potrafisz być. – Ominął mnie w taki sposób, aby dojść do drzwi.
Na szczęście byłem szybszy i nie pozwoliłem mu ich otworzyć. Oparłem na nich rękę, a potem spojrzałem mu w oczy. Piękne miał te oczy. Tak bardzo błękitne. Bardziej niż najczystszy kawałek nieba w pogodny dzień. Nieważne, jak bardzo chmurne spojrzenie posyłał w moją stronę, ich kolor nie tracił na wyrazistości.
– To przeszłość – powiedziałem. – Zawsze jakaś jest. Nie da się jej wymazać, ale można to naprawić. – W tej samej chwili w mojej kieszeni zaczął dzwonić telefon. Chciałem go zignorować, bo domyślałem się, kto dzwoni. Wtedy Noah zapytał:
– Nie odbierzesz?
Automatycznie, jakbym wypełniał rozkaz, odebrałem połączenie, rzucając do głośnika stanowcze:
– Powiedziałem ci, Brenda, żebyś do mnie nie dzwoniła. To koniec.
– Ale Miśku… – Rozłączyłem się, kodując sobie w głowie, że muszę postarać się o zmianę numeru. Czego pewnie i tak nie zrobię.
– Hetero pełną gębą, co? – zapytał Noah z krzywym uśmieszkiem. – Tacy jak ty zawsze będą tkwić w szafie. Wypierdalaj.
Żałowałem, że odebrałem ten telefon, bo wyczuł mnie doskonale. Problem w tym, że lubiłem kobiety. Mężczyzn nie. Żaden mnie nie zainteresował tak jak Noah. Był jedyną osobą tej samej płci co ja, do której mnie ciągnęło. Wtedy i dzisiaj. Z Noahem to było po prostu inne. To był on i miałem gdzieś, że ma kutasa, którego… Przymknąłem na chwilę powieki, odganiając znajomy dreszcz. Kiedy je otworzyłem, nadal miałem przed sobą tego wspaniałego mężczyznę, który mną gardził i już wiem, że niepotrzebnie obawiałem się powrotu. Mogłem dalej żyć tak jak chciałem, bo dla niego i dla mnie, dla bycia razem było już za późno. Gdy o tym pomyślałem, tak naprawdę nie miałem pojęcia, czy bardziej mnie to cieszyło, czy bolało.
– Chciałem tylko, żebyś wiedział, że zostaję. – Poddałem się.
Wyszedłem. Nie wiedziałem już, po co tak naprawdę do niego poszedłem. Na co liczyłem? Na przyjaźń? Dobre sobie.
Wróciłem do domu, gdzie czekała na mnie orzeźwiająca lemoniada, a także masa pytań, pretensji. Rozumiałem bliskich, ale nie na wszystko chciałem odpowiadać. Szczególnie na to, dlaczego tak nagle wyjechałem. Odpowiedź na zawsze pragnąłem ukryć na dnie serca, głęboko zakopaną i zapomnianą. Szkoda tylko, że z wykonaniem tego ostatniego punktu tak łatwo nie pójdzie. Przez dziesięć lat nie potrafiłem zapomnieć. Zawsze będę wiedział, dlaczego porzuciłem rodzinę.
– Jak się czuje Noah? – zapytała mama, zmieniając temat po tym, jak zadała serię pytań o czas, kiedy mnie z nimi nie było. – Powinnam do niego pójść. – Odkąd pamiętam, zawsze go lubiła. Nawet wtedy, kiedy ja nie chciałem zadawać się z tą cichą wodą. Gdybym wtedy wytrwał w swoim postanowieniu trzymania się od niego z daleka, to ta cicha woda nie zmieniłaby się w narowistą rzekę, która przemieniła moje życie.
– Chyba dobrze. Złożyłem mu kondolencje. – Usiadłem na wiklinowym krześle. Przebywaliśmy na dworze, korzystając z pięknego dnia.
– To taki dobry chłopak. Wiele przeszedł. – Dolała nam lemoniady. – Sądzę, że powinieneś poświęcić mu trochę czasu.
Gdybyś wiedziała to, co ja, to inaczej byś na niego patrzyła, pomyślałem.
– On chce być teraz sam – powiedziałem.
– Nawet stypy nie pozwolił urządzić. Jutro niedziela. Zaproszę go na obiad. Chociaż jak go znam, to odmówi. – Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się. Wyciągnęła do mnie rękę, którą ująłem. Miała drobną, kościstą dłoń. – Dobrze, że wróciłeś.
– Przepraszam, nie chciałem wam sprawić bólu. – Ten ból byłby większy, gdybyście poznali prawdę. Puściłem jej dłoń, prostując się, gotowy na kolejną porcję pytań. Zacząłem obserwować pszczołę, która zbierała nektar z poblisko rosnących kwiatów.
– Domyślam się, że miałeś powody. Nie będę przepraszać za to, że w naszych rozmowach długo będzie wychodzić ten temat. Kiedy będziesz gotów, opowiesz nam o tym. Jeżeli postanowisz inaczej, to uszanujemy twoje zdanie. Najważniejsze, że jesteś z nami.
Spojrzałem jej w oczy. Była taka szczęśliwa.
– Tata mi łatwo nie wybaczy. – Sięgnąłem po szklankę, by się napić. Czerpałem przyjemność przebywania z mamą w to pogodne popołudnie. Powinienem iść się rozpakować, ale wciąż obawiałem się tego, że tata każe mi się wynosić. Iluż ja ludzi skrzywdziłem tym, co zrobiłem? Już teraz to wiem.
– On się cieszy – odparła. – Po prostu dłużej mu zajmuje dojście do wybaczenia.
– Nawet nie ma go tu z nami, mamo. – Westchnęła tylko, nie odpowiadając na moje stwierdzenie faktu. Kiedy wróciłem, taty nie było. Podobno musiał pojechać do sklepu Rogera Withworda po jakąś część do samochodu. Tylko dlaczego o tej porze, kiedy sklep był już zamknięty. Przyjdzie czas, kiedy będę musiał z nim porozmawiać, ale nie spieszyło mi się do tego. Tchórz.
Z domu wybiegł czekoladowy labrador, machając wesoło ogonem. Od razu przybiegł do mnie, prosząc o pieszczoty. Byłem zaskoczony, bo myślałem, że nie ma tutaj psa, co byłoby dziwne, gdyż odkąd pamiętam, zawsze u nas jakieś były.
– To Max – poinformowała moja siostra, która w końcu postanowiła do nas dołączyć. Miała na sobie zwiewną, zieloną sukienkę w białe kwiaty. Usiadła wygodnie, biorąc z miseczki ciastko.
Nadal trudno było mi uwierzyć w to, że ona ma już dwadzieścia pięć lat. Była śliczna i wciąż niezamężna. Gdy ją o to zapytałem, odpowiedziała:
– A po co mi mąż? Po to, żeby mną poniewierał i zdradzał? Wszystkie moje koleżanki trafiły na takich facetów, że pożal się Boże. Jak nie zdrajcy, to totalni lenie. Nie, dziękuję. Samej mi dobrze. Jedyny facet, w którym mogłabym się zakochać, to Noah. Ale, niestety, jest gejem.
Słysząc to, zakrztusiłem się łykiem lemoniady. Ledwie odstawiłem szklankę na stół, bo bym ją wypuścił. Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Moja siostra tak wprost powiedziała, że Noah jest gejem i świat nie uległ zniszczeniu? W dodatku moja mama uśmiechnęła się tak, jakby chciała dodać jej otuchy. Dotarły do mnie dwie prawdy. Phoebe była zakochana w Noahu, a w dodatku oni wiedzą o jego orientacji i nie mają nic przeciw. Byłem w szoku, co moja siostra źle zrozumiała.
– Och, nie wiedziałeś o tym. Ale nie jesteś jakimś skończonym homofobem, co nie? Noah ujawnił się kilka lat temu. Dużo ludzi do dzisiaj dziwnie na niego patrzy, ale on ma to gdzieś. – Machnęła ręką, odganiając sprzed nosa muchę, którą próbował złapać Max, przez co wpadł na stolik. Przytrzymałem mebel dłońmi, aby się nie wywrócił. Dzbanek niebezpiecznie zachwiał się, ale ustał. – We mnie i w naszych rodzicach znalazł wsparcie. Uwierzysz? On myślał, że go odrzucimy. Nigdy w życiu.
Próbowałem przełknąć jej słowa. Noah się ujawnił. Moi rodzice wiedzą, kim jest i akceptują to. Mogłem aż tak się pomylić? Tego dnia po raz kolejny dotarło do mnie to, co zrobiłem. Na wszystko było już za późno. Nie da się cofnąć czasu i wszystkiego odmienić. Cudem będzie to, jeżeli Preston pozwoli mi kiedyś na odnowienie naszej przyjaźni. Na nic więcej nie mogę liczyć. Pytanie, czy bym tego chciał.
Kocham kobiety. Ich miękkie, gibkie ciała. Piersi, które mogę pieścić dłońmi i ustami. Nie wspominając o soczystej cipce, w której mój kutas czuł się jak w niebie. Jedyne, co nie podobało mi się w kobietach, to ich przesadzone makijaże. Szczególnie usta, które pokryte szminką naprawdę dobrze nie smakowały. Dlatego nie lubiłem całować kobiet. Za to uwielbiałem całować Noaha. I to nie tak, że czułbym to samo, całując innego mężczyznę. Na samą myśl chciało mi się rzygać. Z Prestonem sprawy miały się inaczej. Z nim mogłem robić wszystko.

*

Dziesięć lat wcześniej. 

Wpadliśmy ze śmiechem do pokoju Noaha. Komedia, którą właśnie obejrzeliśmy w salonie, wprawiła nas w znakomity humor. Przez kilka następnych minut opowiadaliśmy sobie najbardziej śmieszne sceny i niemalże płakaliśmy ze śmiechu.  Po Prestonie w ogóle nie było widać nieśmiałości. Przyzwyczaił się do mnie, a ja do niego. Lubiłem spędzać z nim czas. Lubiłem jego. Chłopak był inni niż moi koledzy z drużyny, z którymi musiałem zadawać się w szkole. Z nim mogłem rozmawiać o wszystkim i o niczym. Byłem przy nim sobą. Czasami po prostu siadywaliśmy na jego łóżku i milczeliśmy. Odrabialiśmy lekcje. Z chłopakami ze szkoły zawsze musiałem się wysilać podczas rozmowy i wymyślać coraz to nowsze tematy. Uważano mnie za przywódcę, byłem kapitanem, a to do czegoś zobowiązywało. Za to w domu Noaha mogłem dać na luz.
– A jak wypadł z tej karetki, to było mega. – Zaśmiał się Noah, padając na łóżko. Zaczął gapić się w sufit. Jasne włosy ułożyły się wokół jego głowy niczym aureola.
– Coś ty, lepszy był ten moment, kiedy popieścił go prąd. Einstein z niego normalnie. – Usiadłem obok niego, podkulając jedną nogę pod siebie. – Albo jak pierdolnął się w łeb na tym strychu i wszystko poleciało jak domino. – Spojrzałem na niego.
– He, he, no, to też było dobre. – Podniósł się i spojrzał na mnie swoimi błyszczącymi ze szczęścia oczami. Śliczne były. Przemknęło mi przez myśl, że zawsze chciałbym je takimi widzieć. Jakimś dziwnym trafem nie potrafiłem oderwać od nich spojrzenia. Momentalnie obaj spoważnieliśmy. Dostrzegłem poruszenie jego grdyki, a także coś, co już nie raz udało mi się zauważyć, ale starałem się nie szukać dziury w całym. Jego oczy spoczęły na moich ustach. Tylko na chwilę, tak jak to było za każdym razem, lecz teraz zrobiłem to samo, co on. Zerknąłem na jego dwie pełne wargi. Nie powstydziłaby się ich żadna dziewczyna, a mnie naszła ciekawość, czy są w rzeczywistości tak miękkie, na jakie wyglądały. Poczułem, że zasycha mi w gardle.
W następnej sekundzie przeraziło mnie to, że pochylam się w jego stronę, ale zanim zrozumiałem, co robię, ciekawość zwyciężyła i złączyłem nasze usta. Czułem, że chłopak zamiera, a ja wprost przeciwnie. Coś jakby się we mnie przestawiło i z mocno bijącym sercem, niemyślącym mózgiem, wczepiłem się w jego usta, chwytając między swoje raz jego górną wargę, raz dolną. Zassałem się na niej lekko, by po chwili ponowić atak na obie.
Powoli zaczęło docierać do mnie to, co robię, ale już było za późno, bo Noah zamiast mnie odepchnąć, nieśmiało i nieporadnie zaczął oddawać pocałunek. W ogóle nie miał wprawy, więc podejrzewałem, że jest to jego pierwszy raz. Dlatego to ja pokierowałem tym pocałunkiem, napierając na jego usta. Jedną z dłoni położyłem na jego policzku, podczas gdy drugą ręką podpierałem się o łóżko przy jego boku, gdyż byłem bardzo nachylony stronę chłopaka. Patrzyłem na jego otwarte, pełne strachu, ale wciąż szczęśliwe oczy, które po chwili skryły się za powiekami. Również zamknąłem oczy, skupiając się na doznaniach płynących z ocierania naszych ust.
Zsunąłem dłoń na jego kark, by mi nie uciekł, kiedy językiem rozdzieliłem jego wargi i wsunąłem go do środka, pogłębiając pocałunek. Noah wydał z siebie cichy jęk, który sprawił, że chciałem go ponownie usłyszeć. Polizałem jego język, prowokując go do walki z moim. Chłopak ponownie jęknął, zaciskając palce na mojej koszulce ze Spidermanem, jednym z moich ulubionych bohaterów. Poczułem, że Noah zadrżał. Przysunął się do mnie i właśnie wtedy mój mózg postanowił dojść do głosu i przypomnieć mi, że ten, kogo całuję, ma płaską klatkę piersiową, a między nogami nie ma tego, czego oczekuję. Nieważne też, jak smakowite usta ma ta osoba – jest ona chłopakiem. Moim przyjacielem, który w ogóle nie umie się całować i to mnie nakręcało. Chciałem go tego nauczyć i spróbować tych ust jeszcze wiele razy.
Ta myśl sprawiła, że tym razem całkowicie oprzytomniałem. Wciągnąłem powietrze przez nos, odsuwając się od Noaha. Uświadomiwszy sobie, co zrobiłem, wpierw nie chciałem na niego patrzeć, ale w końcu spojrzałem. Był spięty, nadal przestraszony, ale patrzył na mnie z nadzieją. Nie wiedziałem, co zrobić, więc zrobiłem coś bardzo głupiego. Obsunąłem wzrok na jego krocze, po czym zacząłem się śmiać.
– Stanął ci. – Śmiałem się jak głupiec. Noah poczerwieniał na policzkach jeszcze bardziej, a blask jego oczu zniknął. Sięgnął po poduszkę i położył ją sobie na kolanach, zasłaniając się. – Cholera, stanął ci – dodałem, wciąż się śmiejąc.
– Wyjdź. – Usłyszałem jego cichy, zraniony głos. Nie patrzył na mnie. Był skulony, tak jakby chciał się schować niczym ślimak w swojej muszli. Wtedy zrozumiałem, co zrobiłem i z czego się śmiałem, mimo że również byłem podniecony. Nie było tego widać, bo miałem na sobie długą koszulkę, ale byłem twardy. Nie powinienem się śmiać. Powinienem udać, że niczego nie widzę lub… Lub być z tego zadowolony, że to mój pocałunek doprowadził go do tego stanu.
– Noah, ja…
– Wynoś się – powiedział tak cicho, jakby nie był zdolny do krzyku. W tamtej chwili chciałem sięgnąć po jego dłoń i położyć ją na swoim kroczu, by mnie poczuł, by wiedział. Kiedy jednak spojrzał na mnie oczami pełnymi łez i stanowczo dodał: – Wynoś się z mojego domu – posłuchałem go.
Wiem, że wtedy płakał. Byłem przyczyną jego łez. Nie pierwszych i nie ostatnich.

21 komentarzy:

  1. Wydaje mi się że będzie to wzruszająca historia. Przy tym rozdziale byłam pełna zachwytu a co dopiero przy kolejnych

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhu błędy przeszłości,ciekawe ile ich tam ma. Wiem,że początek dopiero,ale już jestem ciekawa jak rozwinie się sytuacja między nimi :3 Pozdrawiam, Tsubi :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku, chciałam Ci podziękować za bardzo długie rozdziały, co jest wspaniałe, bo chce się czytać więcej i więcej :)
    W sumie nie spodziewałam się, że A tak szybko zapuka do drzwi N, ale myślę, że był to błąd, gdyż tylko rozdrapał niezabliźnione rany. Myślę, że A i N będzie bardzo ciężko się dogadać, a co tu mówić o dojściu do porozumienia, choć N nadal kocha A, ale może już mu nigdy nie zaufać, bo zbyt wiele razy został zraniony.
    Wspaniale, że wstawiasz wstawki, co stało się 10 lat temu. Jak czytałam fragment ich pierwszego pocałunku i reakcję A, chciałam mu przywalić, jak mógł się tak zachować?
    Myślę, że była A namiesza jeszcze w tej historii.
    Dziękuję za Twoją pracę :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się pisać długie rozdziały, tym bardziej, że publikuję płatne teksty. Ale nie zawsze to wychodzi. :)
      Ja bardzo lubię wstawki typu ileś tam lat wcześniej, bo zawsze rzucają oko na tę przeszłość. Można czegoś się dowiedzieć.
      Ja dziękuję za komentarz i za wenę oraz zapraszam na kolejny rozdział. :)
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Trochę się zdziwiłam, że Asher miał odwagę iść do Noah, ale z drugiej strony on wydaje się być taki strasznie chwiejny emocjonalnie. Zupełnie jakby dawał ponieść się chwili. Tak wygląda ta cała jego ucieczka, jakby przygniotły go jego własne odczucia, a przez to dał nogę. To samo z jego rodziną - nawet nie dopuścił do myśli tego, że oni w zasadzie mieliby gdzieś jego wybór, a teraz wielce zdziwiony :D.
    Chyba najlepsze dla Noah byłoby gdyby po prostu "wyżył się" na swojej byłej sympatii, czyli powiedział mu, jak bardzo go to gryzie i jak bardzo go zawiódł. Domyślam się, że duma mu na to nie pozwoli, ale z pewnością to by go oczyściło.
    Czekam na dalszy rozwój sytuacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze rozszyfrowałaś Ashera. Jest w jakimś stopniu chwiejny emocjonalnie. Działał pod wpływem chwili. Był przerażony i jedynym jego wyjściem była ucieczka. Może po latach dorośnie i zrozumie, że źle zrobił. A wystarczyło porozmawiać.

      Usuń
  5. Co za miłe zaskoczenie, wracam po kilku miesiącach nieobecności (za co bardzo przepraszam) a tu nowe opowiadanie. Zapowiada się niezwykle interesująco, czyżby było to coś co odmieni mój wewnętrzny świat. Przyznam, że po przeczytaniu Połączonych trudno zrobić na mnie wrażenie, mowa tu nawet o bestsellerach światowej klasy, które nie odbiły się na mojej romantyczno-fantastycznej duszy. Droga Luano, odnajdź komplement w tych zawiłych słowach. Znów mi to zrobiłaś, nakręciłaś mnie na czytanie homoerotycznych opowiadań, chyba z tego nie "wyrosnę". Trzymaj się, twórz i wyrażaj siebie, powodzenia :)
    ~ Gabsthein

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że Cię nakręciłam. Sama jestem nakręcona na nie od lat i szkoda, że w Polsce jest tak mało autorów piszących takie teksty. :)
      Dziękuję i pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. Będzie ciężko. Noah miał przejebane. Biedny...

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    droga autorko, no jestem daleko w tyle z czytaniem jeszcze, ale nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem tego pierwszego rozdziału "obietnic", no niestety czas jedynie stanął na przeszkodzie w napisaniu tych paru słów, ale nadrabiam to teraz... już ten pierwszy mi się spodobał, i właśnie ta koncepcja, że jest historia przedstawiania oczami obydwu bohaterów... to jak patrzą na daną sytuację, co czują...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam wszystkich. Mam prośbę czy mógłby mi ktoś napisać jak mogę zamówić OBIETNICE pocztą. Chodzi mi o adres na jaki mam wysłać zamowienie. Z góry DZIĘKUJĘ ☺ EMI.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obietnice można zamówić tutaj: https://bucketbook.pl/pl/p/Obietnice-e-book/147 Lub tutaj: http://beezar.pl/ksiazki/obietnice innej możliwości nie ma. Ja ze swej strony polecam Bucketbook. :)

      Usuń
  9. Wow po paru miesiącach nieobecności znowu mam ochotę pochłaniać twoje słowa bez umiaru! Świetna historia i motyw z błędami przeszłości, z niecierpliwością czekam na więcej
    Gorąco pozdrawiam i życzę weny :)
    ~Kaeru

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zawsze CUDNIE��Czy jest taka możliwość aby w tygodniu były wstawiane dwa rozdziały. Bardzo PROSZĘ o pozytywne rozpatrzenie mojej prośby ��MATEO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mateo, nie nie ma takiej możliwości. Tekst by się za szybko skończył i nie miałabym co wstawiać. Chociaż na Twoim miejscu też bym jakiejś autorce zadała to samo pytanie. :)

      Usuń
  11. Nie wiem czy już to wiesz czy nie, ale jeśli wejdziesz na blogspota w edycję swojego wybranego bloga, to z lewej strony masz zakładki i jedną z nich są komentarze. Tam masz wszystkie świeżo dodane :)

    Co do rozdziału... Uwielbiam moetywy gdzie dzieje się teraźniejsza akcja i kiedy ktoś ma przemyślenia, cofamy się do przeszłości. A Ty jeszcze wszystkiego nie zdradzasz, tylko kawałek po kawałeczku uchylasz rąbka tajemnicy, co powoduje, że chce się czytać i czytać.

    Asher to byk gnojek, więc musi się nieźle postarać, żeby zdobyć Noaha. Ale wierzę, że to co było między nimi, da im szansę :>
    Choć śmianie się z takich rzeczy przy nieśmiałej osobie, jest najgorsze co mógł zrobić. Można tym skreślić wiele rzeczy, których już się nie odbuduje.

    Kurczę, kocham Twój styl pisania :D lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, hej,
    och wspaniale, wiele błędów w przeszłości, ciekawe jak rozwinie się yo wzzystko, Asher jest dla mnie kimś co robi to czego inni od niego oczekują...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)