Hej, Słońca. Dziękuję za wszystkie komentarze. Przyznam, że przez chwilę byłam załamana kiedy na maila nie przychodziło mi żadne powiadomienie o komentarzu. Sądziłam, że nawet jedna osoba nie dała znać, że rozdział czytała. Potem weszłam na stronę i się okazało, że komentarze są. Nie wiem dlaczego nie przyszło mi na maila żadne powiadomienie, pomimo że nic się nie zmieniło w ustawianiach. Gorzej, bo przed to nie będę mogła dowiedzieć się o nowych komentarzach przy innych tekstach. Trudno. :)
Jeszcze raz ślicznie dziękuję i zapraszam na kolejny rozdział. :*
Noah
Od dwóch godzin nie mogłem się
uspokoić. Nie potrafiłem znaleźć dla siebie miejsca. Rzuciłem marynarkę gdzieś
w kąt i nie obchodziło mnie, gdzie znalazła swoje miejsce i ile czasu tam
spędzi. Dbałem o swoje rzeczy, o porządek, ale tym razem nie miałem ochoty
wieszać jej w szafie. Jej los podzielił krawat, który pamiętał jeszcze czasy
mojego nastoletniego wieku.
Odpiąłem górne guziki śnieżnobiałej
koszuli oraz mankiety. Rękawy podwinąłem do łokci i poszedłem do kuchni.
Otworzyłem lodówkę i wyjąłem piwo. Powinienem być nauczony, że alkohol nie
pomaga w takich sytuacjach, niszczy człowieka. Mimo tego od czasu do czasu
lubiłem wypić kilka dobrych piw. Dzisiaj tym bardziej. Ledwie mijał trzeci
dzień, od kiedy znalazłem ojca martwego i już pojawił się kolejny problem. Ten
miał konkretne imię. Pieprzony Asher!
– Niech cię szlag! – krzyknąłem w
przestrzeń, rzucając pełną butelkę piwa, która z hukiem uderzyła w jedną z
szafek.
Butelka pękła, przez co ciemna,
musująca ciecz spłynęła po szafce, a szkła upadły na beżowe, starodawne
kafelki, które dopełniły swojego dzieła zniszczenia. Innym razem nie
wytrzymałbym i musiałbym to posprzątać. Tym razem to zostawiłem. Nic mnie nie
obchodziło, że później lub jutro z rana mogę gołą stopą nadepnąć na szkło. W
mojej głowie istniał tylko obraz starszego Ashera, przez którego nie miałem
ochoty działać. W dodatku, niech mnie piorun jasny strzeli, jeżeli ta starsza
wersja tamtego chłopaka, którego kochałem, nie była gorąca. Chciałem go znów
zobaczyć, dotknąć, pokazać, co stracił. Nie! Jedyny dotyk, który bym mu
zaserwował, to cios w idealną szczękę, a potem kolejny i kolejny, by później
przyciągnąć go do siebie i dać upust temu, co przez dziesięć lat nie dawało mi
spokoju.
Chciałbym go rozszarpać i pocałować.
Pokazać, jak go kocham i nienawidzę. Przeklęty Asher Jarvis, koszmar ostatnich
dziesięciu lat mojego życia.
Powlokłem się do pokoju, który był
moim, od kiedy się urodziłem. Oczywiście z biegiem lat zmienił się. Dawno
przestał być pokojem dziecka, a potem nastolatka, ale zostało w nim dużo rzeczy
z tamtych lat. Nie potrafiłem się ich pozbyć. Łóżko było nowe, większe, ale w
rogu wciąż stała stara szafa, pod oknem biurko, a w nim zamknięta szuflada, do
której kluczyk noszę na szyi, strzegąc go jak największy skarb, chociaż od
dawna nie muszę tego robić. Powinienem pozbyć się tego, co jest w tej
szufladzie, ale ilekroć próbowałem, jakaś siła mnie przed tym powstrzymywała.
Czasami nachodziła mnie ochota, aby wyrzucić całe biurko. Na nim też były ślady
tego, co straciłem.
Przesunąłem palcem po zniszczonym
blacie. Były na nim ślady wielu lat nauki. Jakieś rysunki piórem, kiedy zamiast
się uczyć, wolałem marzyć. Naklejki, które w tamtych latach były hitem. To
wszystko jednak nie miało takiego znaczenia, jak to, na czym zatrzymałem palec,
a co zostało wyryte dziesięć lat temu. Za każdym razem, kiedy na to patrzyłem,
nachodziły mnie myśli, że tak łatwo można złamać obietnicę. Dwie litery wyryte
nożykiem w miejscu, gdzie dawniej leżała podkładka pod myszkę, a przy nich znak
równości oraz serce. Inicjały naszych imion zaklęte w świadectwo tego, że to,
co się stało, nie było snem.
Przysłoniłem obrazek starą widokówką,
która leżała obok. Musiałem zakryć te dowody przeszłości, która niestety miała
miejsce. Cieszyłem się, że rzadko tu nocowałem. Swój czas spędzałem w małym
mieszkanku nad księgarnią. Tam nie nawiedzały mnie dawne zmory o tym, kogo
mogłem mieć.
Usłyszałem dzwonek i zakląłem. Nie
chciałem nikogo widzieć. Swoją drogą to zastanowiło mnie, kto mógł przyjść, bo
jak ludzie lubili mojego tatę, nawet zapijaczonego, tak mnie traktowali z
dystansem. Nie wszyscy, ale część odetchnęłaby z ulgą, gdybym opuścił Lake
Forest. Ja, jak na złość, wciąż tu mieszkałem, pracowałem, trwałem i w dalszym
ciągu zamierzałem to robić. Nie byłem już tamtym nieśmiałym chudzielcem i
chociaż czasami on wracał, to nie pozwalałem, aby inni go we mnie zobaczyli.
Przy ludziach byłem śmiały, pewny siebie, silny i taki chciałem pozostać.
Problem w tym, że od chwili, kiedy ponownie zobaczyłem Ashera, tamten
osiemnastolatek chciał się wydostać. Dałem mu jednak mocnego kopa w tyłek i się
uspokoił. Nie miałem zamiaru się załamywać. Raz przez to przeszedłem. To był o jeden
raz za dużo.
Zszedłem do holu i ledwie otworzyłem
drzwi, tak szybko chciałem je ponownie zamknąć, ale mój niechciany i
znienawidzony gość zablokował mi ten ruch nogą.
– Wypierdalaj – syknąłem, patrząc zimno
na Ashera, jednocześnie próbując zmiażdżyć mu stopę drzwiami. Ignorowałem moje
serce wyprawiające dziwne harce na widok tego mężczyzny.
– Chcę porozmawiać, Noah.
– A ja nie chcę z tobą rozmawiać.
– Robimy przedstawienie, wpuść mnie.
Przestałem siłować się z drzwiami,
przez co stopa Jarvisa została uratowana i spojrzałem przez jego ramię.
Sąsiadka mieszkająca obok mnie udawała, że zajmuje się swoimi różami, gdy
tymczasem ciekawsko zerkała w naszą stronę. Na pewno też nie omieszkała
nadstawić uszu. Warknąłem w duchu niczym rozjuszony pies, ale cofnąłem się nie chcąc być na językach połowy miasta.
Gdybym dłużej przepychał się z Asherem w drzwiach, pani Abner posłałaby kolejną
plotkę w eter. Wiem, że jest wiele takich osób, które chciałyby się dowiedzieć,
czy sprowadzam do domu potajemnych kochanków. Swoją drogą, co by zrobił dupek
stojący przede mną, gdyby go za takiego wzięli? Znów podwinąłby ogon i uciekł.
– Czego chcesz? – zapytałem, próbując
nie zaciskać zębów.
– Chciałem złożyć ci kondolencje. –
Kiedy się cofnąłem, wszedł do środka i zamknął drzwi. – Przykro mi z powodu
śmierci twojego taty.
– Dziękuję. Zrobiłeś, co chciałeś, więc
możesz wyjść. – Założyłem ręce na piersi, tak jak tamtego dnia, kiedy przyszedł
do mnie po tym, jak oberwałem.
*
Dziesięć
lat wcześniej.
Patrzyłem na kogoś, kogo kocham i nie
mogłem uwierzyć, że po tym, co mi zrobił, przyszedł do mojego domu.
– Wynoś się – powiedziałem, mimo że
bolała mnie rozcięta warga.
– Wiem, co mówią – zaczął się tłumaczyć
skruszonym głosem – ale to nie ja kazałem cię pobić.
– To nie ma znaczenia.
– Ma znaczenie! – podniósł głos,
zbliżając się do mnie o krok. Cofnąłem się.
– Nie ma. To twoi kumple mnie zaatakowali,
bo zagadnąłem do ciebie. Nie powinienem był tego robić, bo jestem szaraczkiem,
nikim w waszych oczach. Powiedzieli, że to ty im kazałeś dać mi wpierdol, abym
zapamiętał, że mam się do króla nie odzywać. Właśnie to zamierzam zrobić, więc
wynoś się, bo nie chcę z tobą gadać – wypowiedziałem to ostanie zdanie z
ogromnym bólem serca. Usilnie starałem się walczyć ze łzami, nie chcąc mu
pokazać, jak bardzo mnie to wszystko dotknęło. Zapytałem go w szkole tylko o
to, czy ma moją książkę i za to mnie pobili.
– To Gloria kazała to zrobić. Nie ja –
tłumaczył się. – Nie wiem, co ona do ciebie ma. Nie lubi cię.
– Ona nie lubi większości ludzi, ale to
nie znaczy, że trzeba ich atakować i bić. – Nie wierzyłem mu, że to nie on
kazał to zrobić. Wciąż walczył o reputację. Nie zadawał się ze słabszymi.
Musiał coś zrobić, kiedy ja popełniłem błąd, ale musiałem odzyskać książkę na
kolejne zajęcia.
Wracając do Glorii, to nie znosiłem
jej. Głównie dlatego, że ona miała kogoś, kogo pragnąłem. Od pół roku była
związana z Asherem. Pobili rekord. Bałem się, że po liceum wezmą ślub, jak
wiele par z naszego miasteczka. Ich pierwszy związek nie wyszedł, za to ten
drugi trwał i trwał, a dawałem im góra miesiąc. Czego ja chciałem, że Jarvis z
nią zerwie i wpadnie w moje ramiona? Życie to nie bajka, a on nie tylko nie
wiedział, że go kocham, ale też nie miał pojęcia, że jestem gejem.
Niejednokrotnie chciałem mu to powiedzieć, ale bałem się. Wtedy z łatwością
mógłby domyślić się tego, co do niego czuję, a to byłaby katastrofa. Straciłbym
te nieliczne chwile z nim. Na każdą cieszyłem się jak dziecko. Dzisiaj było
inaczej. Nie chciałem go widzieć. Jednak on był uparty i nie chciał wyjść.
– Naprawdę, Ash, dzisiaj nie mam
nastroju, by z tobą gadać. Chciałbym… – Nie potrafiłem dokończyć zdania, bo nie
dość, że odebrało mi głos, to w dodatku ktoś odjął mi tlen. Stało się tak
dlatego, że Asher mnie objął. Po raz pierwszy, odkąd zbliżyliśmy się do siebie
poza murami szkoły, on mnie dotknął.
Zawsze obiecywałem sobie, że
kiedykolwiek Asher mnie dotknie, a miałem tu na myśli przypadkowe muśnięcie
dłoni czy zwykłe klepnięcie w ramię, to przenigdy nie umyję tego miejsca. Teraz
co? Miałem nigdy się nie wykąpać, bo on położył na mnie swoje silne ręce i
przyciągnął do siebie? Nie był to uścisk kochanków, o jakim marzyłem, ale i ten
powodował u mnie palpitacje serca. W domu było tak cicho, że bałem się o to,
czy usłyszy, jak głośno ono bije. Dopiero po dobrej chwili zorientowałem się,
że nasze klatki piersiowe się stykają i może to wyczuć. Chciałem się skupić i
sprawdzić, jak szybko bije jego serce, ale odsunął się. Nie patrząc mi w oczy
powiedział, że przyjdzie jutro i wyszedł.
Asher
Przyglądałem się Noahowi. Temu, jak
bardzo był wściekły. Jego wysportowane, szczupłe ciało pełne napięcia wyglądało
tak, jakby miało się na mnie rzucić w bliżej nieokreślonych celach. W
przeciwieństwie do jego mózgu, który kazał mu mnie nienawidzić, jego ciało aż
krzyczało o mój dotyk. Może to sobie wyobrażałem, nie wiem.
Wiele bym dał, żeby wiedzieć, co mówi
jego serce. Aczkolwiek czasami lepiej nie wiedzieć, bo obawiałem się, że ono
naprawdę mnie nienawidzi. Bez tego mogłem się łudzić. Zresztą, ma prawo do
nienawiści i będę to sobie powtarzał jak mantrę. Skrzywdziłem go. Postąpiłem
jak tchórz. Byłem tchórzem przez dziesięć lat. Nawet teraz nim jestem, bo nie
byłem w stanie nic zrobić, a patrząc na niego chciałem wrócić do tego, co
mieliśmy przez te kilka tygodni, zanim wszystko spieprzyłem.
Wyglądał wspaniale. Po tym chudym ciele
nie pozostał ślad. Chociaż nadal byłem od niego potężniej zbudowany. Dawniej
był ode mnie trochę wyższy, a teraz byliśmy prawie równego wzrostu. Był
cudowny. Niczego mu nie brakowało. Zresztą, zawsze tak było. Spojrzałem na jego
odsłonięte przedramiona. Miał na nich tatuaże. Zawiłe wzory i napisy
sięgały pod rękawy koszuli, którą zapragnąłem z niego zedrzeć i sprawdzić, jak
daleko sięgają. Niestety, nie miałem do tego prawa. Sam je sobie odebrałem.
– Powiedziałem, abyś wypieprzał. Głuchy
jesteś?
– Noah, porozmawiajmy – poprosiłem
spokojnie, aby nie wszczynać kłótni, o którą się prosił. Nie po to tutaj
przyszedłem.
– Teraz? – Zaśmiał się zimno. – Po
dziesięciu latach? Po tym, jak ze świrowałeś i uciekłeś, bo wypieprzyłeś
chłopaka i ci odwaliło? Bo tak było, prawda? – Patrząc na niego, już nie miałem
wątpliwości, że czuje do mnie niechęć. Podejrzewałem, że gdybym do niego
podszedł, nie skończyłoby się na jednym uderzeniu. Pomimo tego, że jak
najbardziej mi się to należało, stałem nieruchomo, podczas gdy w nim buzowało.
– Chciałbym, żebyś wiedział –
zagadnąłem do niego – że wróciłem i zostaję. Dostałem pracę w tutejszym
komisariacie.
– Ty stoisz na straży prawa? Ty, który
się sprzedałeś? Cała szkoła na ciebie liczyła, a ty sprzedałeś mecz finałowy,
tylko do dzisiaj nie wiadomo, jaką łapówkę przyjąłeś – prychnął. – Zresztą, co
ja mówię o liczeniu na ciebie. Już udowodniłeś, jaki potrafisz być. – Ominął
mnie w taki sposób, aby dojść do drzwi.
Na szczęście byłem szybszy i nie
pozwoliłem mu ich otworzyć. Oparłem na nich rękę, a potem spojrzałem mu w oczy.
Piękne miał te oczy. Tak bardzo błękitne. Bardziej niż najczystszy kawałek
nieba w pogodny dzień. Nieważne, jak bardzo chmurne spojrzenie posyłał w moją
stronę, ich kolor nie tracił na wyrazistości.
– To przeszłość – powiedziałem. –
Zawsze jakaś jest. Nie da się jej wymazać, ale można to naprawić. – W tej samej
chwili w mojej kieszeni zaczął dzwonić telefon. Chciałem go zignorować, bo
domyślałem się, kto dzwoni. Wtedy Noah zapytał:
– Nie odbierzesz?
Automatycznie, jakbym wypełniał rozkaz,
odebrałem połączenie, rzucając do głośnika stanowcze:
– Powiedziałem ci, Brenda, żebyś do
mnie nie dzwoniła. To koniec.
– Ale Miśku… – Rozłączyłem się, kodując
sobie w głowie, że muszę postarać się o zmianę numeru. Czego pewnie i tak
nie zrobię.
– Hetero pełną gębą, co? – zapytał Noah
z krzywym uśmieszkiem. – Tacy jak ty zawsze będą tkwić w szafie. Wypierdalaj.
Żałowałem, że odebrałem ten telefon, bo
wyczuł mnie doskonale. Problem w tym, że lubiłem kobiety. Mężczyzn nie. Żaden
mnie nie zainteresował tak jak Noah. Był jedyną osobą tej samej płci co ja, do
której mnie ciągnęło. Wtedy i dzisiaj. Z Noahem to było po prostu inne. To był
on i miałem gdzieś, że ma kutasa, którego… Przymknąłem na chwilę powieki,
odganiając znajomy dreszcz. Kiedy je otworzyłem, nadal miałem przed sobą tego
wspaniałego mężczyznę, który mną gardził i już wiem, że niepotrzebnie obawiałem
się powrotu. Mogłem dalej żyć tak jak chciałem, bo dla niego i dla mnie, dla
bycia razem było już za późno. Gdy o tym pomyślałem, tak naprawdę nie miałem
pojęcia, czy bardziej mnie to cieszyło, czy bolało.
– Chciałem tylko, żebyś wiedział, że
zostaję. – Poddałem się.
Wyszedłem. Nie wiedziałem już, po co
tak naprawdę do niego poszedłem. Na co liczyłem? Na przyjaźń? Dobre sobie.
Wróciłem do domu, gdzie czekała na mnie
orzeźwiająca lemoniada, a także masa pytań, pretensji. Rozumiałem bliskich, ale
nie na wszystko chciałem odpowiadać. Szczególnie na to, dlaczego tak nagle
wyjechałem. Odpowiedź na zawsze pragnąłem ukryć na dnie serca, głęboko zakopaną
i zapomnianą. Szkoda tylko, że z wykonaniem tego ostatniego punktu tak łatwo
nie pójdzie. Przez dziesięć lat nie potrafiłem zapomnieć. Zawsze będę wiedział,
dlaczego porzuciłem rodzinę.
– Jak się czuje Noah? – zapytała mama,
zmieniając temat po tym, jak zadała serię pytań o czas, kiedy mnie z nimi nie
było. – Powinnam do niego pójść. – Odkąd pamiętam, zawsze go lubiła. Nawet
wtedy, kiedy ja nie chciałem zadawać się z tą cichą wodą. Gdybym wtedy wytrwał
w swoim postanowieniu trzymania się od niego z daleka, to ta cicha woda nie
zmieniłaby się w narowistą rzekę, która przemieniła moje życie.
– Chyba dobrze. Złożyłem mu
kondolencje. – Usiadłem na wiklinowym krześle. Przebywaliśmy na dworze,
korzystając z pięknego dnia.
– To taki dobry chłopak. Wiele
przeszedł. – Dolała nam lemoniady. – Sądzę, że powinieneś poświęcić mu trochę
czasu.
Gdybyś wiedziała to, co ja, to inaczej
byś na niego patrzyła, pomyślałem.
– On chce być teraz sam – powiedziałem.
– Nawet stypy nie pozwolił urządzić.
Jutro niedziela. Zaproszę go na obiad. Chociaż jak go znam, to odmówi. –
Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się. Wyciągnęła do mnie rękę, którą ująłem.
Miała drobną, kościstą dłoń. – Dobrze, że wróciłeś.
– Przepraszam, nie chciałem wam sprawić
bólu. – Ten ból byłby większy, gdybyście poznali prawdę. Puściłem jej dłoń,
prostując się, gotowy na kolejną porcję pytań. Zacząłem obserwować pszczołę,
która zbierała nektar z poblisko rosnących kwiatów.
– Domyślam się, że miałeś powody.
Nie będę przepraszać za to, że w naszych rozmowach długo będzie wychodzić ten
temat. Kiedy będziesz gotów, opowiesz nam o tym. Jeżeli postanowisz
inaczej, to uszanujemy twoje zdanie. Najważniejsze, że jesteś z nami.
Spojrzałem jej w oczy. Była taka
szczęśliwa.
– Tata mi łatwo nie wybaczy. –
Sięgnąłem po szklankę, by się napić. Czerpałem przyjemność przebywania z mamą w
to pogodne popołudnie. Powinienem iść się rozpakować, ale wciąż obawiałem się
tego, że tata każe mi się wynosić. Iluż ja ludzi skrzywdziłem tym, co zrobiłem?
Już teraz to wiem.
– On się cieszy – odparła. – Po prostu
dłużej mu zajmuje dojście do wybaczenia.
– Nawet nie ma go tu z nami, mamo. –
Westchnęła tylko, nie odpowiadając na moje stwierdzenie faktu. Kiedy wróciłem,
taty nie było. Podobno musiał pojechać do sklepu Rogera Withworda po jakąś
część do samochodu. Tylko dlaczego o tej porze, kiedy sklep był już zamknięty.
Przyjdzie czas, kiedy będę musiał z nim porozmawiać, ale nie spieszyło mi się
do tego. Tchórz.
Z domu wybiegł czekoladowy labrador,
machając wesoło ogonem. Od razu przybiegł do mnie, prosząc o pieszczoty. Byłem
zaskoczony, bo myślałem, że nie ma tutaj psa, co byłoby dziwne, gdyż odkąd
pamiętam, zawsze u nas jakieś były.
– To Max – poinformowała moja siostra,
która w końcu postanowiła do nas dołączyć. Miała na sobie zwiewną, zieloną
sukienkę w białe kwiaty. Usiadła wygodnie, biorąc z miseczki ciastko.
Nadal trudno było mi uwierzyć w to, że
ona ma już dwadzieścia pięć lat. Była śliczna i wciąż niezamężna. Gdy ją o to
zapytałem, odpowiedziała:
– A po co mi mąż? Po to, żeby mną
poniewierał i zdradzał? Wszystkie moje koleżanki trafiły na takich facetów, że
pożal się Boże. Jak nie zdrajcy, to totalni lenie. Nie, dziękuję. Samej mi
dobrze. Jedyny facet, w którym mogłabym się zakochać, to Noah. Ale, niestety,
jest gejem.
Słysząc to, zakrztusiłem się łykiem
lemoniady. Ledwie odstawiłem szklankę na stół, bo bym ją wypuścił. Nie mogłem
uwierzyć w to, co usłyszałem. Moja siostra tak wprost powiedziała, że Noah jest
gejem i świat nie uległ zniszczeniu? W dodatku moja mama uśmiechnęła się tak,
jakby chciała dodać jej otuchy. Dotarły do mnie dwie prawdy. Phoebe była
zakochana w Noahu, a w dodatku oni wiedzą o jego orientacji i nie mają nic
przeciw. Byłem w szoku, co moja siostra źle zrozumiała.
– Och, nie wiedziałeś o tym. Ale nie
jesteś jakimś skończonym homofobem, co nie? Noah ujawnił się kilka lat temu.
Dużo ludzi do dzisiaj dziwnie na niego patrzy, ale on ma to gdzieś. – Machnęła
ręką, odganiając sprzed nosa muchę, którą próbował złapać Max, przez co wpadł
na stolik. Przytrzymałem mebel dłońmi, aby się nie wywrócił. Dzbanek
niebezpiecznie zachwiał się, ale ustał. – We mnie i w naszych rodzicach znalazł
wsparcie. Uwierzysz? On myślał, że go odrzucimy. Nigdy w życiu.
Próbowałem przełknąć jej słowa. Noah
się ujawnił. Moi rodzice wiedzą, kim jest i akceptują to. Mogłem aż tak
się pomylić? Tego dnia po raz kolejny dotarło do mnie to, co zrobiłem. Na
wszystko było już za późno. Nie da się cofnąć czasu i wszystkiego odmienić.
Cudem będzie to, jeżeli Preston pozwoli mi kiedyś na odnowienie naszej
przyjaźni. Na nic więcej nie mogę liczyć. Pytanie, czy bym tego chciał.
Kocham kobiety. Ich miękkie, gibkie
ciała. Piersi, które mogę pieścić dłońmi i ustami. Nie wspominając o
soczystej cipce, w której mój kutas czuł się jak w niebie. Jedyne, co nie
podobało mi się w kobietach, to ich przesadzone makijaże. Szczególnie usta,
które pokryte szminką naprawdę dobrze nie smakowały. Dlatego nie lubiłem
całować kobiet. Za to uwielbiałem całować Noaha. I to nie tak, że czułbym to
samo, całując innego mężczyznę. Na samą myśl chciało mi się rzygać. Z Prestonem
sprawy miały się inaczej. Z nim mogłem robić wszystko.
*
Dziesięć
lat wcześniej.
Wpadliśmy ze śmiechem do pokoju Noaha.
Komedia, którą właśnie obejrzeliśmy w salonie, wprawiła nas w znakomity
humor. Przez kilka następnych minut opowiadaliśmy sobie najbardziej śmieszne
sceny i niemalże płakaliśmy ze śmiechu.
Po Prestonie w ogóle nie było widać nieśmiałości. Przyzwyczaił się do
mnie, a ja do niego. Lubiłem spędzać z nim czas. Lubiłem jego. Chłopak był inni
niż moi koledzy z drużyny, z którymi musiałem zadawać się w szkole. Z nim
mogłem rozmawiać o wszystkim i o niczym. Byłem przy nim sobą. Czasami
po prostu siadywaliśmy na jego łóżku i milczeliśmy. Odrabialiśmy lekcje. Z
chłopakami ze szkoły zawsze musiałem się wysilać podczas rozmowy i wymyślać
coraz to nowsze tematy. Uważano mnie za przywódcę, byłem kapitanem, a to do
czegoś zobowiązywało. Za to w domu Noaha mogłem dać na luz.
– A jak wypadł z tej karetki, to było
mega. – Zaśmiał się Noah, padając na łóżko. Zaczął gapić się w sufit. Jasne
włosy ułożyły się wokół jego głowy niczym aureola.
– Coś ty, lepszy był ten moment, kiedy
popieścił go prąd. Einstein z niego normalnie. – Usiadłem obok niego,
podkulając jedną nogę pod siebie. – Albo jak pierdolnął się w łeb na tym
strychu i wszystko poleciało jak domino. – Spojrzałem na niego.
– He, he, no, to też było dobre. –
Podniósł się i spojrzał na mnie swoimi błyszczącymi ze szczęścia oczami.
Śliczne były. Przemknęło mi przez myśl, że zawsze chciałbym je takimi widzieć.
Jakimś dziwnym trafem nie potrafiłem oderwać od nich spojrzenia. Momentalnie
obaj spoważnieliśmy. Dostrzegłem poruszenie jego grdyki, a także coś, co
już nie raz udało mi się zauważyć, ale starałem się nie szukać dziury w całym.
Jego oczy spoczęły na moich ustach. Tylko na chwilę, tak jak to było za każdym
razem, lecz teraz zrobiłem to samo, co on. Zerknąłem na jego dwie pełne wargi.
Nie powstydziłaby się ich żadna dziewczyna, a mnie naszła ciekawość, czy są w rzeczywistości
tak miękkie, na jakie wyglądały. Poczułem, że zasycha mi w gardle.
W następnej sekundzie przeraziło mnie
to, że pochylam się w jego stronę, ale zanim zrozumiałem, co robię, ciekawość
zwyciężyła i złączyłem nasze usta. Czułem, że chłopak zamiera, a ja wprost
przeciwnie. Coś jakby się we mnie przestawiło i z mocno bijącym sercem,
niemyślącym mózgiem, wczepiłem się w jego usta, chwytając między swoje raz jego
górną wargę, raz dolną. Zassałem się na niej lekko, by po chwili ponowić atak
na obie.
Powoli zaczęło docierać do mnie to, co
robię, ale już było za późno, bo Noah zamiast mnie odepchnąć, nieśmiało i
nieporadnie zaczął oddawać pocałunek. W ogóle nie miał wprawy, więc podejrzewałem,
że jest to jego pierwszy raz. Dlatego to ja pokierowałem tym pocałunkiem,
napierając na jego usta. Jedną z dłoni położyłem na jego policzku, podczas gdy
drugą ręką podpierałem się o łóżko przy jego boku, gdyż byłem bardzo nachylony
stronę chłopaka. Patrzyłem na jego otwarte, pełne strachu, ale wciąż szczęśliwe
oczy, które po chwili skryły się za powiekami. Również zamknąłem oczy,
skupiając się na doznaniach płynących z ocierania naszych ust.
Zsunąłem dłoń na jego kark, by mi nie
uciekł, kiedy językiem rozdzieliłem jego wargi i wsunąłem go do środka,
pogłębiając pocałunek. Noah wydał z siebie cichy jęk, który sprawił, że
chciałem go ponownie usłyszeć. Polizałem jego język, prowokując go do walki z
moim. Chłopak ponownie jęknął, zaciskając palce na mojej koszulce ze
Spidermanem, jednym z moich ulubionych bohaterów. Poczułem, że Noah zadrżał.
Przysunął się do mnie i właśnie wtedy mój mózg postanowił dojść do głosu i przypomnieć
mi, że ten, kogo całuję, ma płaską klatkę piersiową, a między nogami nie ma tego,
czego oczekuję. Nieważne też, jak smakowite usta ma ta osoba – jest ona
chłopakiem. Moim przyjacielem, który w ogóle nie umie się całować i to mnie
nakręcało. Chciałem go tego nauczyć i spróbować tych ust jeszcze wiele razy.
Ta myśl sprawiła, że tym razem
całkowicie oprzytomniałem. Wciągnąłem powietrze przez nos, odsuwając się od
Noaha. Uświadomiwszy sobie, co zrobiłem, wpierw nie chciałem na niego patrzeć,
ale w końcu spojrzałem. Był spięty, nadal przestraszony, ale patrzył na mnie z
nadzieją. Nie wiedziałem, co zrobić, więc zrobiłem coś bardzo głupiego.
Obsunąłem wzrok na jego krocze, po czym zacząłem się śmiać.
– Stanął ci. – Śmiałem się jak głupiec.
Noah poczerwieniał na policzkach jeszcze bardziej, a blask jego oczu zniknął.
Sięgnął po poduszkę i położył ją sobie na kolanach, zasłaniając się. – Cholera,
stanął ci – dodałem, wciąż się śmiejąc.
– Wyjdź. – Usłyszałem jego cichy,
zraniony głos. Nie patrzył na mnie. Był skulony, tak jakby chciał się schować
niczym ślimak w swojej muszli. Wtedy zrozumiałem, co zrobiłem i z czego się
śmiałem, mimo że również byłem podniecony. Nie było tego widać, bo miałem na
sobie długą koszulkę, ale byłem twardy. Nie powinienem się śmiać. Powinienem
udać, że niczego nie widzę lub… Lub być z tego zadowolony, że to mój pocałunek
doprowadził go do tego stanu.
– Noah, ja…
– Wynoś się – powiedział tak
cicho, jakby nie był zdolny do krzyku. W tamtej chwili chciałem sięgnąć po jego
dłoń i położyć ją na swoim kroczu, by mnie poczuł, by wiedział. Kiedy jednak
spojrzał na mnie oczami pełnymi łez i stanowczo dodał: – Wynoś się z mojego
domu – posłuchałem go.
Wiem, że wtedy płakał. Byłem przyczyną
jego łez. Nie pierwszych i nie ostatnich.
Wydaje mi się że będzie to wzruszająca historia. Przy tym rozdziale byłam pełna zachwytu a co dopiero przy kolejnych
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam. :)
UsuńUhu błędy przeszłości,ciekawe ile ich tam ma. Wiem,że początek dopiero,ale już jestem ciekawa jak rozwinie się sytuacja między nimi :3 Pozdrawiam, Tsubi :3
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam. :)
UsuńNa początku, chciałam Ci podziękować za bardzo długie rozdziały, co jest wspaniałe, bo chce się czytać więcej i więcej :)
OdpowiedzUsuńW sumie nie spodziewałam się, że A tak szybko zapuka do drzwi N, ale myślę, że był to błąd, gdyż tylko rozdrapał niezabliźnione rany. Myślę, że A i N będzie bardzo ciężko się dogadać, a co tu mówić o dojściu do porozumienia, choć N nadal kocha A, ale może już mu nigdy nie zaufać, bo zbyt wiele razy został zraniony.
Wspaniale, że wstawiasz wstawki, co stało się 10 lat temu. Jak czytałam fragment ich pierwszego pocałunku i reakcję A, chciałam mu przywalić, jak mógł się tak zachować?
Myślę, że była A namiesza jeszcze w tej historii.
Dziękuję za Twoją pracę :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Staram się pisać długie rozdziały, tym bardziej, że publikuję płatne teksty. Ale nie zawsze to wychodzi. :)
UsuńJa bardzo lubię wstawki typu ileś tam lat wcześniej, bo zawsze rzucają oko na tę przeszłość. Można czegoś się dowiedzieć.
Ja dziękuję za komentarz i za wenę oraz zapraszam na kolejny rozdział. :)
Pozdrawiam. :)
Trochę się zdziwiłam, że Asher miał odwagę iść do Noah, ale z drugiej strony on wydaje się być taki strasznie chwiejny emocjonalnie. Zupełnie jakby dawał ponieść się chwili. Tak wygląda ta cała jego ucieczka, jakby przygniotły go jego własne odczucia, a przez to dał nogę. To samo z jego rodziną - nawet nie dopuścił do myśli tego, że oni w zasadzie mieliby gdzieś jego wybór, a teraz wielce zdziwiony :D.
OdpowiedzUsuńChyba najlepsze dla Noah byłoby gdyby po prostu "wyżył się" na swojej byłej sympatii, czyli powiedział mu, jak bardzo go to gryzie i jak bardzo go zawiódł. Domyślam się, że duma mu na to nie pozwoli, ale z pewnością to by go oczyściło.
Czekam na dalszy rozwój sytuacji :)
Dobrze rozszyfrowałaś Ashera. Jest w jakimś stopniu chwiejny emocjonalnie. Działał pod wpływem chwili. Był przerażony i jedynym jego wyjściem była ucieczka. Może po latach dorośnie i zrozumie, że źle zrobił. A wystarczyło porozmawiać.
UsuńCo za miłe zaskoczenie, wracam po kilku miesiącach nieobecności (za co bardzo przepraszam) a tu nowe opowiadanie. Zapowiada się niezwykle interesująco, czyżby było to coś co odmieni mój wewnętrzny świat. Przyznam, że po przeczytaniu Połączonych trudno zrobić na mnie wrażenie, mowa tu nawet o bestsellerach światowej klasy, które nie odbiły się na mojej romantyczno-fantastycznej duszy. Droga Luano, odnajdź komplement w tych zawiłych słowach. Znów mi to zrobiłaś, nakręciłaś mnie na czytanie homoerotycznych opowiadań, chyba z tego nie "wyrosnę". Trzymaj się, twórz i wyrażaj siebie, powodzenia :)
OdpowiedzUsuń~ Gabsthein
To dobrze, że Cię nakręciłam. Sama jestem nakręcona na nie od lat i szkoda, że w Polsce jest tak mało autorów piszących takie teksty. :)
UsuńDziękuję i pozdrawiam. :)
Będzie ciężko. Noah miał przejebane. Biedny...
OdpowiedzUsuńMiał, biedny. :(
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńdroga autorko, no jestem daleko w tyle z czytaniem jeszcze, ale nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem tego pierwszego rozdziału "obietnic", no niestety czas jedynie stanął na przeszkodzie w napisaniu tych paru słów, ale nadrabiam to teraz... już ten pierwszy mi się spodobał, i właśnie ta koncepcja, że jest historia przedstawiania oczami obydwu bohaterów... to jak patrzą na daną sytuację, co czują...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam wszystkich. Mam prośbę czy mógłby mi ktoś napisać jak mogę zamówić OBIETNICE pocztą. Chodzi mi o adres na jaki mam wysłać zamowienie. Z góry DZIĘKUJĘ ☺ EMI.
OdpowiedzUsuńObietnice można zamówić tutaj: https://bucketbook.pl/pl/p/Obietnice-e-book/147 Lub tutaj: http://beezar.pl/ksiazki/obietnice innej możliwości nie ma. Ja ze swej strony polecam Bucketbook. :)
UsuńWow po paru miesiącach nieobecności znowu mam ochotę pochłaniać twoje słowa bez umiaru! Świetna historia i motyw z błędami przeszłości, z niecierpliwością czekam na więcej
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam i życzę weny :)
~Kaeru
Witaj z powrotem, Kaeru. :)
UsuńJak zawsze CUDNIE��Czy jest taka możliwość aby w tygodniu były wstawiane dwa rozdziały. Bardzo PROSZĘ o pozytywne rozpatrzenie mojej prośby ��MATEO.
OdpowiedzUsuńMateo, nie nie ma takiej możliwości. Tekst by się za szybko skończył i nie miałabym co wstawiać. Chociaż na Twoim miejscu też bym jakiejś autorce zadała to samo pytanie. :)
UsuńNie wiem czy już to wiesz czy nie, ale jeśli wejdziesz na blogspota w edycję swojego wybranego bloga, to z lewej strony masz zakładki i jedną z nich są komentarze. Tam masz wszystkie świeżo dodane :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... Uwielbiam moetywy gdzie dzieje się teraźniejsza akcja i kiedy ktoś ma przemyślenia, cofamy się do przeszłości. A Ty jeszcze wszystkiego nie zdradzasz, tylko kawałek po kawałeczku uchylasz rąbka tajemnicy, co powoduje, że chce się czytać i czytać.
Asher to byk gnojek, więc musi się nieźle postarać, żeby zdobyć Noaha. Ale wierzę, że to co było między nimi, da im szansę :>
Choć śmianie się z takich rzeczy przy nieśmiałej osobie, jest najgorsze co mógł zrobić. Można tym skreślić wiele rzeczy, których już się nie odbuduje.
Kurczę, kocham Twój styl pisania :D lecę dalej.
Hej, hej,
OdpowiedzUsuńoch wspaniale, wiele błędów w przeszłości, ciekawe jak rozwinie się yo wzzystko, Asher jest dla mnie kimś co robi to czego inni od niego oczekują...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia