Hejo. Dziękuję ślicznie za wszystkie komentarze. Aż mi miło się zrobiło. Ciepło na sercu. Mam nadzieję, że tekst dalej będzie się Wam podobał. :)
Ja ostatnio jestem mega zajęta. Ledwie na lapka wchodzę. Mało się odzywam i bywam na blogu, ale komentarze czytam. Jeszcze raz dziękuję. :***
Prawdopodobnie we wtorek lub we środę wyjeżdżam. Postaram się ustawić rozdział, aby ukazał się za tydzień (mam nadzieję, że żadnych problemów nie będzie z jego ukazaniem się). bo wrócę do domu dopiero 16 sierpnia. Jakby były jakieś pytanie zadane po wtorku to dopiero odpowiem po powrocie. :)
Zapraszam na drugi rozdział. :)
Wpatrywał
się w lalkę w jak najgorsze zło. Mimo tego nie upuścił jej,
chociaż miał na to ogromną ochotę, szczególnie, że śmierdziała.
To przecież była zwykła lalka, a ten idiota Jaemin traktował ją
jak dziecko. Tylko imbecyl może tak robić.
Zszedł
ze schodów i mijając rodziców położył lalkę na kanapie w
salonie. Wytarł ręce o spodnie, jakby to coś, co wyglądało jak
niemowlak było brudne.
– O
co tu chodzi? – zapytała mama. Nie zdążył jej jednak
odpowiedzieć, bo wrócił zdyszany Jaemin niosąc w ręku coś
zwiniętego w kostkę.
– Już
jestem. – Ukłonił się rodzicom kolegi i podszedł o
lalki-dziecka, po czym spiorunował wzrokiem Daesoona za to jak ją
położył. – Mogłaby spaść.
– To
lalka. Nie rusza się, więc nie spadnie – prychnął Kim.
– Ale
gdyby była dzieckiem spadłaby. Tego chcą nauczyciele nas nauczyć.
– Uklęknął na podłodze. Położył lalkę inaczej i odpiął
jej śpioszki. Nie wiedział o co chodzi z tą pieluszką i na czym
to polega, bo przecież lalka nie mogła narobić w pieluchę. Ale
zapach wydzielał się naprawdę przykry. Musiał być jakiś
czujnik, który w odpowiednim czasie po podaniu jedzenia wypuszczał
zapach mający świadczyć, że trzeba pieluszkę zmienić.
Spojrzał
na metkę i instrukcję na niej. Część głosiła: „Po czym
namoczyć brudną pieluszkę w wodzie i wysuszyć. Po tych
czynnościach będzie gotowa do ponownego użytku.” To zrobi w
domu. Na razie odpakował czystą pieluchę. Założenie jej nie szło
mu tak dobrze. Denerwował się. Tym bardziej, że troje osób nie
odrywało od niego wzroku. Jedna para oczu była pełna kpiny. Chciał
poprosić o pomoc ich właściciela – przecież to też obowiązek
chłopaka, aby się zajmować ich córką – ale nie potrafił. Ręce
mu się trzęsły kiedy nierówno zapinał rzepy. Musi się tego
nauczyć. Powinien był zapytać mamy jak to się robi. Kiedy o tym
pomyślał przy nim uklęknął pan Kim. Ojciec Daesoona uśmiechnął
się ciepło i pokazał mu jak założyć pieluchę, aby nic się nie
zawijało i żeby rzepy dobrze trzymały.
– To
proste zobacz. Tutaj łapiesz. Przekładasz i zapinasz rzep. Byle nie
za ciasno i nie za luźno, bo pielucha spadnie. A teraz tutaj.
Gotowe. Ubierz ją teraz i powiecie nam dlaczego bawicie się
lalkami. – Wstał wciąż się uśmiechając. Był człowiekiem
dobrym, przyjacielskim i zawsze gotowym pomóc. Jaemin go lubił.
Natomiast pani Kim porażała chłodem i zawsze patrzyła na Lee jak
na robaka, którego można zdeptać. Za to uwielbiała nad życie
swojego syna.
– To
nowy projekt szkolny – tłumaczył Jae ubierając lalkę. – Ma
nasz nauczyć rodzicielstwa, pokazać jak ciężka to jest praca.
Chyba bardziej chodzi o to, żebyśmy się nie śpieszyli z
potomstwem. Mamy na to czas.
– Rozsądne
– przyznał pan Kim.
– Tak.
Nauczyciel podzielił nas na pary. Zostałem parą Daesoona i
dostaliśmy dziecko. Mamy się nim wspólnie opiekować. Za dobrą
opiekę dostaniemy dobre oceny z wychowania i biologii. – To
dziewczynka. – Wziął lalkę-dziecko na ręce. – Musimy z
Daesoonem nadać jej imię. Nie mogę do niej wiecznie mówić lalka
czy dziecko.
– Projekt
jest wstrętny – rzekł Daesoon. – Niech nie myślą, że będę
w szkole paradował z tym czymś. Co ja dziewczynka jestem, że bawię
się lalkami czy jak? Nie zamierzam opiekować się tym kawałkiem
plastiku i gumy.
– Mówisz
tak o swoim dziecku? Spójrz – Jaemin podszedł do kolegi i pokazał
mu małą. Lalka miała uniesione powieki, ukazując ciemne oczy,
czyli nie spała. – Zobacz no, ma twoje oczy – zażartował. –
Nic się ono nie obchodzi?
Daesoon
popatrzył na Lee jak na totalnego głupka. To jest większy idiota
niż do tej pory sądziłem, pomyślał. Właśnie Jaemin mu to
udowodnił.
– To
jest lalka, świrze.
Z
jakiegoś powodu Jaemina zabolało to słowo. Nie dał po sobie tego
poznać i kiedy zobaczył, że kapitan jego drużyny wychodzi
zapytał:
– To
co rozwód tak? Porzucasz nasze dziecko?
– W
życiu bym się z tobą nie związał i nie miał dziecka. Wiesz
dlaczego? Bo nigdy bym cię nie tknął nawet palcem. Nie przychodź
tu więcej.
Kolejne
słowa zabolały Jaemina jeszcze mocniej. Nie chciał jednak myśleć
dlaczego. Przecież tamto co czuł dawno wyparowało. To było tylko
i wyłącznie platoniczne. Było i skończyło się. Zaślepienie
mija.
Nie
chciał jednak poddać się co do projektu. Razem mieli w nim
uczestniczyć. Dzisiaj zamierzał odpuścić. Tym bardziej, że mama
Daesoona już podeszła do drzwi, otworzyła je i czekała kiedy
wyjdzie. W sumie już i tak było późno, a on musiał odrobić
lekcje. Dobrze, że nie miał dzisiaj zajęć dodatkowych. Nie
miałby chwili dla siebie, a jeszcze doszła opieka nad dzieckiem i
na razie musiał sobie sam radzić.
~*~
Siedział
przy stole z dzieckiem w ramionach. Przed chwilą nakarmił Raemin –
sam nadał jej imię. Jego mama przygotowując kolację co chwilę
popatrywała na syna. Będzie dobrym ojcem, pomyślała. Na szczęście
do tego jeszcze było daleko. Jaemin chodził do ostatniej klasy
liceum. Potem pójdzie na studia. Po nich znajdzie dobrą pracę i
będzie mógł myśleć o założeniu rodziny z jakimś miłym
chłopakiem i urodzić mu dzieci. Jej syn, jak i wielu mężczyzn w
ich świecie był hermafrodytą i mógł zajść w ciążę.
Podobna sprawa miała się z Daesoonem. Nie każdy jednak mężczyzna
był do tego zdolny. Szczególnie ci co kochali kobiety nie mieli
takiej możliwości. Tego natura im poskąpiła, z wiadomych powodów.
Jej syn nigdy nie zwiąże się z kobietą, tylko z mężczyzną, a u
nich było to naturalne.
– Daesoon
pomoże ci? – zapytała przygotowując makaron sojowy z wołowiną
i warzywami. Uwielbiała gotować. To była jej pasja i miłość.
– Tak,
ale jeszcze o tym nie wie. Musi to zrobić inaczej obleje. –
Uśmiechnął się do Raemin. – Chociaż zmuszenie go to tego
będzie trudne. Ale będzie dużo okazji do pogadania. Jutro mamy po
lekcjach trening, a w sobotę kolejny mecz międzyszkolny.
– Uda
wam się przejść do finałów? – W woku rozgrzała łyżkę oleju
i wrzuciła pocięte na cienkie plasterki grzyby.
– Trudno
powiedzieć. Na to liczymy, jak każdy.
– Powiedz
mi jeszcze jak inni uczniowie reagują na ten projekt z lalkami.
– Ze
szkoły to nie wiem. W klasie jak najbardziej pozytywnie to przyjęto.
– Zaśmiał się pod nosem. – Nawet kumple Daesoona zostali
tymczasową parą, mają syna i dobrze się bawią. A Kim się
wścieka i nie chce z nimi gadać. Nie wiem dlaczego on tak reaguje.
– Wzruszył ramionami. Dostrzegając, że kolacja jest gotowa
ułożył Raemin w przygotowanej kołysce. Razem z mamą znieśli ją
ze strychu. Należała go niego kiedy miał kilka tygodni. Zrobił ją
jego tata. Rodzice nie mieli wiele, nie mogli sobie pozwolić na taki
zakup, więc dużo rzeczy robili sami. Mama ją pomalowała w kwiaty,
mimo że w tym względzie wielkiego talentu nie miała.
– Będzie
spać. Mam nadzieję, że da w nocy mi pospać. A jak było ze mną?
– zapytał siadając przy stole.
– Ty
nie dawałeś. Noce należały do ciebie. Jak się rozdarłeś to nie
było na ciebie mocnych. Ale i tak cię kochaliśmy nad życie. –
Postawiła przed nim kolację. – Proszę. Smacznego. Nie zapomnij
później odrobić lekcji.
– Część
już mam za sobą. Resztą zajmę się jak zjem. – Od zawsze miał
dobry kontakt z mamą. Ufał jej bezgranicznie. Kochał ją. Czasami
nazywano go maminsynkiem, lecz tym się nie przejmował. Na pewno
kimś takim nie był. Miał swoje zdanie, nie zawsze słuchał się
rodzicielki. Bywało, że się kłócili. Po prostu ją szanował i
liczył z jej opiniami. Kiedyś ją opuści, gdy wyjedzie do dużego
miasta na studia. Był wysokim, dobrze zbudowanym młodzieńcem i
miał swoje marzenia. Chciał się kształcić. Potem wyjść za mąż
za dobrego mężczyznę i mieć z nim dzieci. To już kiedy zdobędzie
dobrą pracę i będzie mógł dzięki temu utrzymać rodzinę. To i
tak były dalekosiężne plany. Najpierw najważniejszy był ostatni
rok liceum, a szczególnie te dwa tygodnie projektu. Liczył na dobrą
ocenę.
Po
kolacji poszedł się uczyć. Raemin tylko raz mu przeszkodziła,
kiedy znów musiał zmienić jej pieluszkę. Od razu ją wypłukał.
Przed tem jednak dla próby próbował ją nałożyć, ale lalka
ciągle płakała, a brzydki zapach nadal się ulatniał. Zastanawiał
się jak to wszystko działa. Nawet pielucha nie wyglądała jak taki
zwyczajny pampers dla prawdziwego dziecka. Przecież dało się ją
prać. A nie była z materiału. Mama mówiła mu, żeby tego
wszystkiego nie rozpracowywał, bo to tak jakby zastanawiał się jak
funkcjonuje dziecko.
Przykrył
Raemin kocykiem. Najchętniej to by na nią bez końca patrzył.
Lalka naprawdę wyglądała jak ludzki niemowlak. Co by było jakby
on naprawdę miał takie maleństwo? Ciekawe tylko z kim. Pokręcił
głową na głupie myśli i wrócił do lekcji. Musiał mieć dobre
oceny, aby być w drużynie. Kochał piłkę nożną, a na domiar
złego był zastępcą kapitana. Tym bardziej nie chciał, żeby
wyrzucili go z drużyny. Daesoon na pewno miałby z tego dużą
satysfakcję. Nie chciał, aby Lee był jego zastępcą.
Po
zakończeniu nauki sprawdził czy lalka śpi i poszedł się umyć.
Później powiedziawszy mamie dobranoc udał się na spoczynek.
Musiał jutro wcześnie wstać, aby nakarmić dziecko, siebie i
przygotować się do szkoły.
~*~
Przewożenie
w autobusie lalki wyglądającej jak niemowlę po raz kolejny
skupiało ludzkie spojrzenia na Jaeminie. Niektórzy podśmiewali się
pod nosem. Chłopak jednak nic sobie z tego nie robił wyglądając
przez okno i przytulając do piersi Raemin. Droga do szkoły była
długa, ale na szczęście mijała szybko, a autobus dowoził go na
przystanek tuż przy szkole.
Ręce
bolały go od trzymania lalki, bo wciąż nie miał nosidełka.
Przecież nie wypożyczy wózka. Dopiero inni mieliby przedstawienie.
Na
pierwszych dwóch godzinach miał matematykę, potem angielski i
pozostałe lekcje. Wraz z treningiem zajęcia będzie miał do późna.
Co w połączeniu, że musi zajmować się lalką-dzieckiem mu nie
pasowało. Nie mógł jednak przestać chodzić do szkoły. Musiał
się uczyć, by w przyszłości zdobyć lepszą pracę.
– Jaemin.
– Idąc korytarzem Lee usłyszał głos przyjaciela.
– JunHo.
– Poczekał aż chłopak podejdzie do niego ze swoją lalką. –
Wyglądamy jakbyśmy bawili się w tym wieku lalkami.
– A
niech się inni gapią. Nic im do tego. Dobrze z nią wyglądasz.
Pasuje ci dziecko. A gdzie Daesoon?
– Nie
wiem.
– Dalej
ci nie pomaga? My z EunRa jesteśmy razem kiedy tylko możemy. To
zadziwiające, ale Siwon, tak nazwaliśmy naszego syna – zaśmiał
się – ciągle płacze jak nie jestem z EunRa.
– Fajnie
trafiłeś. Daesoon powiedział, że nie będzie się opiekował
rzeczą i słowa dotrzymuje. Zostałem samotnym ojcem. Chyba.
Może wydarzy się jakiś cud.
– Nie
zależy mu na dobrej ocenie? Dziwne. – Lalka Jaemina zaczęła
płakać. JunHo patrzył jak chłopak ją kołysze w ramionach. –
Zdradzę ci, że mam dość. Już po pierwszych godzinach
stwierdziłem, że na razie nie chcę mieć dzieci. A nie opiekuję
się Siwonem sam.
Lee
Jaemin roześmiał się, a jego wzrok padł na Daesoona stojącego
niedaleko i wpatrującego się w nich. JunHo też go zauważył i
podszedł do chłopaka.
– Nie
wiem jakim ojcem będziesz w przyszłości, ale współczuję osobie,
która będzie mieć z tobą dzieci.
– Odezwał
się poprawny ojciec i mężczyzna. Gdzie twoja żonka? – zakpił
Kim.
– Właśnie
idzie. Bierze udział w tym projekcie wspólnie ze mną, a Jaemin na
ciebie nie ma co liczyć.
– Nie
zamierzam mieć cholernych dzieci, a tym bardziej opiekować się
lalką i bawić w dom. Jeszcze z nim – prychnął, po czym zwrócił
się do Lee: – A ty, nie wysyłaj swojego kumpla od siedmiu
boleści, żeby mi coś przegadał, bo nic z tego. Nie zależy mi na
ocenie. Mam tak wysoką średnią, że dam sobie radę. I jeżeli
przez to coś, dzisiaj nie dasz z siebie dwieście procent na
treningu zrobię wszystko, żeby to był twój ostatni trening –
syknął mu prosto w twarz. – Przechodząc obok niego uderzył w
ramię chłopaka swoim, przez co śpiąca Raemin zaczęła płakać.
– Dupek!
– zawołał za nim Jaemin usiłując ponownie uspokoić
lalkę-dziecko.
– Dlaczego
on się tak do ciebie odnosi? – zapytała EunRa Byun.
– Nie
wiem. Jako dzieci bawiliśmy się nie raz razem. Potem coś się
zmieniło. Chociaż chyba nigdy mnie nie lubił. Najchętniej to
by mnie wywalił z drużyny, ale jestem zbyt dobry, aby to mógł
zrobić. Na szczęście nie on decyduje. – Spojrzał tam gdzie
zniknął Kim. – Nie będę sobie nim głowy zawracać. Idziemy do
klasy. Pan Sung nie znosi spóźnialskich.
– Jak
i podobno tego projektu z lalkami. Wkurzy się jeżeli połowa klasy
będzie musiała uciszać swoje dzieci – powiedział JunHo Cheong.
Udali
się do klasy której widok zaskoczył całą trójkę. Ławki
zostały poprzestawiane, a pod jedną ze ścian stały kołyski.
– A
ja się zastanawiałem co zrobię z Raemin – szepnął pod nosem
Lee.
Do
przybyłej trójki przybiegła w podskokach NaJi Park przyjaciółka
EunRa. Dziewczyna była siostrą bliźniaczką Hooyuna, który był
przyjacielem Daesoona.
– Fajnie
nie? Pomyśleli o nas – mówiła gestykulując. Była bardzo
żywiołową nastolatką. – Swoją małą już położyłam.
Chodźcie pokaże wam wasze kołyski. No, waszych dzieci, nie wasze.
Za duzi jesteście, aby się zmieścić. Chociaż jakbyście umieli
się tak zgiąć jak…
– NaJi
– upomniała ją przyjaciółka.
– Gaduła
ze mnie. Ale wy macie fajnie, bo siedzicie zaraz przy kołyskach. Co
nie podoba się Daesoonowi. – Wskazała na chłopaka w czwartej
ławce. Wyglądał jakby miał kogoś zabić.
Niestety,
będziesz musiał to znosić do końca projektu, pomyślał Lee,
potem wszystko wróci do normy i będę mógł siedzieć w tej ławce
z JunHo.
Ułożywszy
lalkę w kołysce usiadł obok Kima i zagadał do niego:
– Jeżeli
nie chcesz się wspólnie ze mną opiekować naszą córką –
specjalnie tak powiedział – to dlaczego siedzisz w tej ławce?
– Bo
moja jest zajęta gdybyś nie widział tłumoku. – Spojrzał na
swoich przyjaciół, którzy jak dostrzegł oglądali na telefonie
zdjęcia lalki, którą się opiekowali. – Popaprańcy. – Nawet
czasu dla niego nie mieli.
– Świetnie
sobie radzą. A ja muszę się z tobą męczyć.
Kim
posłał w stronę Lee spojrzenie swoich czarnych oczu.
– Wytrzymasz.
Ale zrobię z twojego życia piekło, jeżeli dasz dupy na sobotnim
meczu.
– O
to już nie tylko na treningu. Brawo ja.
Cała
klasa ucichła kiedy do sali wszedł pan Sung, który z grymasem na
twarzy obrzucił kołyski.
~*~
Wbrew
obawom Lee lekcje minęły szybko i zbliżył się trening.
Przebierając się w szatni Jaemin jak zwykle nie patrzył na innych
chłopaków. Szybko przebrał się w strój sportowy. Raemin położył
na szerokiej ławce, ale pilnował, żeby nie spadła. Zresztą nie
tylko on miał tutaj pod opieką lalkę. Na boisku miał już problem
gdzie położyć małą. Nie chciał jej kłaść na ziemi, pomimo że
to był dopiero wrzesień. Przez co miotał się trochę.
Bardzo
zdenerwowało to Daesoona, który jako kapitan chciał już rozpocząć
trening. Nie potrzebował do tego trenera. Rozgrzewkę mógł zrobić.
Ale nie zabrał się za to, bo Lee ciągle nie wiedział co zrobić z
tą głupią rzeczą. Podszedł do niego i wyrwał mu ją z rąk.
Położył na trawie przedmiot, który chciał mieszać w jego życiu.
– Jak
mogłeś to zrobić?! – Zdenerwował się Jaemin ledwie
powstrzymując się przed popchnięciem Daesoona. Wziął Raemin na
ręce. Na szczęście mała nadal spała.
– Mamy
trening, nie mam zamiaru dopuścić do tego, by coś zostało
spieprzone przez twoje nadmiernie rozwinięte macierzyńskie
instynkty, pacanie!
– Ojcowskie,
ignorancie! Nie możesz kłaść dziecka na trawie! Co z ciebie za
ojciec?
Daesoon
zaśmiał się.
– Tobie
się w głowie popierdoliło. To jest lalka, a ja nie jestem jej
ojcem!
– Na
dwa tygodnie jesteś. Nie kładzie się dziecka na zimnej ziemi!
– Małżeńska
kłótnia, panienki? – zapytał zbliżający się do nich trener.
– Nie
proszę pana. – Daesoon podszedł do ławki na której leżała
jego bluza. Wrócił i rozesłał ją na trawniku. Wziął lalkę od
Lee i położył ją na ubraniu.
Jaemin
patrzył na to wszystko z lekkim zdziwieniem.
– Zadowolony?
Moja bluza jest gruba.
– Poniekąd.
Może być. – Lee zerknął na Raemin. Wyglądało na to, że w
dalszym ciągu spała. Wcześniej ją nakarmił, przewinął, więc
powinien być spokój. Nie powinna sygnalizować, że jej zimno.
– Na
boisko chłopaki! – krzyknął trener.
Pobiegli
na środek boiska, gdzie z marsową miną czekał na nich trener.
Jaemin postanowił dać z siebie wszystko, żeby Daesoon nie miał
powodu mu dowalać. Także jak tylko rozpocząć się trening zaczęty
od pożądnej rozgrzewki, chłopak dawał z siebie wszystko wylewając
siódme poty. Musiał być lepszy od Kima.
Trener
go kilka razy pochwalił za to, że obronił kilka solidnych
strzałów, kiedy podzielili się na drużyny i zaczęli grać. Po
godzinie miał dość i padł na murawę. Otarłszy czoło ramieniem,
napił się wody. Przy okazji sprawdził co u dziecka. Wyglądało na
to, że było wszystko w porządku.
– Dobry
byłeś. – Do Jaemina przysiadł się jeden z chłopaków z
drużyny. Bardzo chudy i wysoki. Jaemin miał metr osiemdziesiąt,
ale ten chłopak był dużo od niego wyższy. – Ostatnio na meczu
wszystko z siebie dałeś. Gdyby nie ty dowaliliby nam. – Poklepał
Lee po nodze. W tym samym momencie obaj usłyszeli warczenie, gdy jak
z podziemi wyrósł przed nimi Daesoon.
– Jeżeli
chcecie flirtować, to nie róbcie tego na moich oczach.
– Ale
my… – zaczął Jaemin.
– Nie
tłumacz się, bo nie musisz. Ruszać dupy. Koniec przerwy –
warczał Kim. – Gruchać będziecie sobie… – Nie dokończył
tylko odszedł z zaciśniętymi pięściami.
– A
temu co odwaliło? – burknął dryblas. – Coś go w nos ugryzło
czy jak? Dobra, zanim wróci to może faktycznie ruszmy cztery
litery. Na meczu przeciwnicy nie dadzą nam fory.
– Mhm.
Oby tylko Dae nie był rozkojarzony jak teraz. – Lee wstał i
otrzepał spodnie.
– Teraz
rozkojarzony? To popatrz na niego. Teraz wygląda jak wściekły
tygrys. Jeszcze kogo pobije. Lepiej niech się wyżyje na treningu.
Jaemin
skinął głową, ale chłopak tego nie widział, bo pobiegł na
boisko. Po chwili i on dołączył do drużyny oraz nie wiedzieć
czemu wściekłego kapitana.
Super jest :) Szybko przeczytałam i już nie mogę się doczekać kolejnego :) Czuje niedosyt mimo,że to dopiero początek haha xD Czemu rozdział tak szybko się skończył? :) :P
OdpowiedzUsuńKtoś tu jest zazdrosny..😏
OdpowiedzUsuńCiekawe o co chodzi z tą zazdrością... Czyżby, ktoś tu się w kimś podkochiwał, ale wstydził się tego i swoje uczucie obracał w nienawiść do chłopaka?
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i do następnego...
Love������ Sadze to samo co sara naprawa!����
OdpowiedzUsuńŚwietne ❤
OdpowiedzUsuńZawsze ale to z a w s z e jak czytam rozdział od ciebie, tak dobrze mi się go czyta, że konczy się szybciej niż mrugnę... No nic, jest super!
OdpowiedzUsuńDopiero teraz to zauważyłam że rozdziały Spontanicznej Decyzji są usunięte, dlaczego? Chętnie teraz bym to przeczytała jeszcze raz
OdpowiedzUsuńNO KOCHANA wciągnęłaś mnie niesamowicie.
OdpowiedzUsuńAż się tego nie spodziewałam.
Naprawdę. Czyta się świetnie. W dodatku relacje chłopaków są dość zaskakujące. Co będzie dalej?
Czy w końcu Daeson się przekona? A może specjalnie unika chłopaka? Rety już czekam na ciąg dalszy a opowiadanie dopiero się zaczęło.
Uwielbiam Cię i czekam na ciąg dalszy.
Nie mogę się doczekać tego co będzie dalej, te dialogi są świetne, niektóre potrafią rozbawić.
OdpowiedzUsuńNo to od początku.
OdpowiedzUsuń1. Znowu chłopcy, którzy się nie lubią. Lubisz ten motyw, huh? :D
2. Mpregi to nie moja bajka.
3. ALE TY JAK COŚ PISZESZ TO JA NIE MOGĘ TEGO NIE LUBIĆ I NIE CZYTAĆ. WYJĆ I NIE FRACAJ. PF.
Znaczy wiesz, ale nawet jak wyjdziesz to nadal pisz. Okej? Okej?
Nie obrażaj się kocham Cię ;-;
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, o tak, o tak jak widać jego ojciec jest miłym człowiekiem, moje podejrzenia się potwierdzają... ta zazdrość...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia