Dni
płynęły swoim torem. Minął ponad tydzień od czasu, kiedy rozpętała się afera o
romans nauczyciela z uczniem i wciąż nie przycichła. Dla Caseya McPhersona ten
czas wlókł się jak żółw. Do tego bał się, za co bywał na siebie wściekły. Całe
życie się tylko bał i bał i wciąż to robi. Nie powinien. Próbował sobie wmówić,
że gdyby o nim się ktoś dowiedział, to nie byłoby żadnej sensacji. On tylko nie
chciał, żeby o nim plotkowano, wyśmiewano się z niego. Wyobrażał sobie jak
idzie szkolnym korytarzem, a ludzie stoją, szepczą o nim, podśmiewając się pod
nosem, rzucając mu długie, nienawistne spojrzenia. Dobra, rozumiał, że wielu
nawet nie zainteresowałoby się nim, ale strach i tak go przyduszał. W końcu
wciąż pozostawał kapitanem drużyny i właśnie wyrzucenia z niej obawiał się
najbardziej. Czy aby na pewno? Chyba jednak najbardziej się bał, nie tego, że
inni go nie zaakceptują, lecz tego, że zaakceptuje sam siebie. Do tego droga była
coraz bliższa. Pamiętał jak wcześniej zdarzały mu się dni, kiedy chciał tylko
położyć się i umrzeć. Chyba zaakceptowanie siebie, to jedna z najtrudniejszych
dróg dla osoby homoseksualnej, bo dla niego to była droga obsypana cierniami,
kamieniami o ostrych krawędziach raniącymi mu nogi, kiedy po niej szedł i
pokryta lodem, przez co ciągle upadał. Droga, z której pragnął uciec, stać się
inny. Niestety wciąż po niej szedł do przodu. Co więcej, wciąż ma do przejścia
jeszcze kawał tej drogi i wytrwanie przy jej końcu będzie dla niego lekcją
życia. Nawet nie mógł o tym z kimś porozmawiać. Oczywiście mógłby z JD, lecz
chłopak nawet przed matką nie ujawnił swojej orientacji. Zresztą tu nikt mu nie
pomoże, jeśli on sam sobie nie pomoże. Nie zadawał sobie pytań typu czego chce,
bo już dawno sobie na nie odpowiedział. Doskonale wiedział, że nie chce już żyć
w obłudzie i kłamstwie. Jedynie nie zamierzał się ujawniać, na pewno nie w
liceum. Natomiast na studiach kto wie, co będzie, ważne, żeby się na nie
dostał.
–
Słuchasz mnie? – zapytał JD.
Casey
ocknął się mrugając szybko powiekami. Znów odleciał. Od paru dni wciąż to się
działo. Męczyło go to wszystko i ciągle rozmyślał, a to nie zawsze dla niego
było dobre.
–
JD, co byś poradził tym homoseksualnym osobom, które już zdają sobie sprawę
jakiej są orientacji?
–
Ale co poradził? – Nie rozumiał o co mu chodzi. Odłożył długopis. Siedzieli u
niego w pokoju, a on pomagał w nauce swojemu chłopakowi.
–
Co do ujawnienia się i takich tam. Wiem, że takie ujawnienie się może być
niesamowicie bolesne.
–
Chyba tak. Wiesz, że ja przyjmuję to tak, że ktoś się dowie to się dowie i ani
mnie to ziębi, ani grzeje. Jednak każdy jest inny. – Założył nogę na nogę. – Ty
jesteś inny ode mnie. Myślę, że nie można się zmusić do wyjścia z szafy. To się
musi odbyć na własnych warunkach. Przy tym trzeba zdawać sobie sprawę, że może
być różnie. Można zostać zaakceptowanym lub odrzuconym. Ci co do tej pory byli
przyjaciółmi mogą nas zostawić.
–
Czy to nie lepiej? Po co mi przyjaciel, który mnie nienawidzi?
–
Nie wiem. Nie mam przyjaciół i dobrze mi z tym. Chociaż nikt z nas nie chce
zostać odrzuconym. Casey, dla nikogo nie jest to łatwe.
–
Dla Richiego Taylora było.
– Mówisz
tak jakbyś mu zazdrościł. On pochodzi z innej bajki. Wierzy, że świat jest
przyjazny i pełen miłości. – Wyciągnął rękę po paprykowego chipsa.
–
Nie, on po prostu się nigdy nie bał. Tak mi się wydaje. Przyjął to jaki się
urodził. – Casey zazdrościł mu tego.
–
Alex Wilson również. Chociaż nigdy z nimi nie rozmawiałem, to wydaje mi się, że
właśnie oni mogliby dużo na ten temat powiedzieć. Kto wie czy czegoś nie
nauczyć.
–
Oni po prostu siebie akceptują. Lubią siebie.
–
Tak. To trudne, lubić siebie. Z tymże to już dotyczy każdego. Ważne jest
polubić siebie i to już droga do sukcesu. – JD wrzucił do ust garść chipsów i
schrupał. – Wciąż cię to wszystko męczy. – Przeniósł się na kolana Caseya
siadając bokiem.
–
Za bardzo. – Objął JD w pasie. – Ciągle myślę, że wyszedł na jaw tak dobrze
ukrywany związek, więc wszystko w końcu może się wydać.
JD
pogłaskał po głowie swojego chłopaka. Jego zdaniem Casey za bardzo się
przejmował. Będzie co ma być i żaden z nich nic na to nie poradzi.
–
Dlaczego tak bardzo martwisz się na zapas? To nie od ciebie zależy czy się ktoś
dowie, czy nie. Jak ja bym żył w strachu, to pierdolę coś takiego. Pierwszy bym
poszedł i wykrzyczał, że jestem gejem.
–
Ja chyba bym się zabił. – Przytulił się do JD.
–
Chrzanisz, blondasie. Naprawdę chrzanisz.
–
Nie wiesz co czuję – wyszeptał.
Nie
wiem, i tego się boję, pomyślał Whitener.
Każdego dnia obawiał się tego co zrobi Casey, gdy przypadkiem ktoś się o
nich dowie. Już nawet zaproponował blondasowi, że nie muszą ze sobą w szkole
gadać, lecz chłopak powiedział, że to byłoby głupie, przecież opowiedział
kumplom, że po prostu mu pomaga w nauce. Zresztą każdy sądzi, że JD lubi
dziewczyny.
–
Nie chcę się tak bać, bo robię się nieobliczalny. Sam wiesz jaki byłem.
Niemniej nie potrafię z tym walczyć. Wszystko jest takie trudne – wyznał
McPherson. – Każdego ranka wstaję i boję się, że wejdę do szkoły i ktoś nas
pokaże na tych pierdolonych telewizorach. Potem, gdy już wejdę do budy,
zauważam, że wszystko jest po staremu, na trochę oddycham, by po jakimś czasie
znów nawiedzały mnie wizje. Już mi się w
głowie miesza. To jest silniejsze ode mnie. Moje życie było piekłem zanim cię
poznałem i nadal jest.
–
Może lepiej byłoby, abyś zrobił coming
out – zaproponował Whitener.
–
Prędzej się zabiję – warknął. – Zsuń się. Wracajmy do lekcji. Na jutro muszę to
opanować.
–
Spoko. Nie denerwuj się. – Posłuchał go i przeniósł się na krzesło. – Napiszę
ci jeszcze kilka zadań i dam do rozwiązania.
–
Nie denerwuję się. Po prostu… Nie ważne.
–
Casey, coś ci powiem. Ludzie mają o wiele ważniejsze i gorsze problemy niż ty –
powiedział z powagą w głosie JD w tym samym czasie pisząc kilka skomplikowanych
równań.
–
Wiem, jednak to ich problemy nie moje. Ja od czterech lat mam problem ze sobą.
–
Ta. Nie myśl o tym. Na pewno nie kiedy jesteś ze mną.
–
Postaram się. – Wyciągnął rękę i położył ją na swobodnie leżącej dłoni JD.
Chłopak odwrócił swoją dłoń i mogli spleść palce ze sobą. – Lubię się bawić
twoimi palcami. Wiesz, że masz je takie jak u muzyka?
–
Szczupłe, długie, co?
–
Mhm.
–
Jak byłem mały mama posyłała mnie na lekcje gry na pianinie. Chodziłem przez
rok, a potem nie było kasy na lekcje i przerwałem. Już nigdy do nich nie
wróciłem.
–
Powinieneś grać jak już śpiewasz.
–
Tak? Co jeszcze? Nie, planuję przyszłość nie związaną ze sztuką. Chodzę do tego
liceum, bo jest świetne. Więcej się nauczę w prywatnej szkole. Niemniej gdyby
nie stypendium dzięki śpiewaniu, nie miałbym na nią szans.
–
Gdyby nie to liceum, nigdy nie spotkalibyśmy się.
–
W sumie, muszę przyznać ci rację.
–
Muszę dać ogłoszenie do gazet, że JD Whitener zgodził się ze mną.
–
Najpierw masz te zadania i je rozwiąż, a potem coś zjemy. – Podsunął mu pod nos
zeszyt. – Mama wróci dopiero za dwie godzinki, reszta cudem siedzi do późna w
szkole, więc mamy wolną chatę.
–
Wolna chata? – Casey uniósł brwi kilka razy.
–
Zapomnij. Rozwiązuj to, ja przyniosę coś do picia. – Wysunął dłoń z jego.
–
Tak jest, kapitanie.
–
Do pracy, szeregowy. Już. – Pokazał palcem zeszyt.
–
Dlaczego szeregowy?
–
Bo ja jestem kapitanem. Rządzę, co nie?
Casey
wstał i podszedłszy do swojego chłopaka złapał go mocno przyciągając do siebie.
–
To może kapitan powie mi czego pragnie, a szeregowy spełni to życzenie.
–
Przyjdź jutro do składziku, to ci pokażę czego chcę. – Polizał dolną wargę
Caseya. – Tymczasem marsz rozwiązać to zadanie. – Uwolnił się z jego objęć, by
pójść w końcu po picie, a na ustach błąkał mu się uśmieszek będący odpowiedzią
na wiele mówiącą minę Caseya. Niemal pewny, że chłopak jutro przyjdzie
zanotował sobie w głowie, że musi nie zapomnieć wziąć żelu.
–
Nie myśl, że przyjdę. – Usłyszał JD i tym razem głośno roześmiał się.
Po
skończonej nauce udali się do kuchni przygotować coś do jedzenia. Casey
antytalent kuchenny właściwie tylko siedział i patrzył na robiącego kanapki JD,
który wcześniej i tak nie zamierzał pozwolić mu bezczynnie się gapić. Podrzucił
mu pod nos żółty ser i kazał go pokrajać w plasterki, ale zobaczywszy, że
plasterki miały grubość jednego centymetra zrezygnował z jego pomocy. Dlatego
młodszy chłopak sam przygotował mały posiłek, który zjedli w kuchni. Dopiero
później wrócili do jego pokoju, gdzie Casey pociągnął JD na łóżko i zaczął
obcałowywać mu szyję.
–
Przestań, zaraz mama wróci.
–
Kiedy stęskniłem się.
–
Nie moja wina, że twoi starzy dali ci szlaban.
–
Nawet mi nie przypominaj – jęknął kładąc się na plecach. – W zupełności
przeszły mi jakiekolwiek ochoty na amory.
JD
nachylił się nad partnerem.
– Jakiś
ty biedny – szepnął łącząc ze sobą ich wargi, na co Casey natychmiast
odpowiedział przytrzymując mu głowę i pogłębiając pocałunek.
–
JD pomóż... – Przez uchylone drzwi do pokoju weszła pani Whitner.
Obaj
chłopcy słysząc jej głos odskoczyli od siebie, przy czym JD uderzył głową w
ścianę, a McPherson spadł z łóżka.
–
To ja pójdę do kuchni – powiedziała powoli kobieta patrząc na nich obu.
–
Dobra mamo, ja zaraz tam przyjdę.
–
Widziała nas? – zapytał Casey kiedy zostali sami.
–
A jak myślisz? Chyba nie sądzisz inaczej.
–
Do cholery, co teraz będzie? – Panikował. Już się zaczyna. Najpierw mama JD,
potem ktoś inny i w końcu wszyscy się dowiedzą.
–
Będzie pstro. Czekaj tutaj. Nie waż się wyjść. Pogadam z nią.
Przeszedł
do kuchni zastając tam matkę bawiącą się zegarkiem, który musiała zdjąć z
nadgarstka. Zawsze to robiła, kiedy była zdenerwowana, chcąc w ten sposób
skupić na czymś uwagę.
–
Nie wiedziałam, że masz gościa. Dobrze, że Molly poszła do sąsiadki i to nie
ona pierwsza zobaczyła...
–
Pocałunek, mamo. To był zwyczajny pocałunek. – Usiadł na krześle trochę się do
tego zmuszając, bo nie bardzo miał ochotę na tę rozmowę, a i ciągnęło go do
pokoju.
–
Domyślałam się, że jesteś… homoseksualistą, ale chciałam wierzyć, że jest
inaczej. Przekonałam się jaka jest prawda.
–
Przepraszam, że musiałaś to widzieć. – Spuścił wzrok na swoje dłonie. – Nie
mówiłem ci o niczym, bo nie wiedziałem jak zareagujesz.
–
Wolałeś narażać mnie na oglądanie ciebie… Nie ważne. Słuchaj, co ci powiem. –
Odłożywszy zegarek nachyliła się w stronę najstarszego syna. – Jeżeli sądziłeś,
że po tym jak się dowiem, wyrzucę cię z domu, to się bardzo pomyliłeś. Nie
podoba mi się to, ale nie od ciebie zależy jaki jesteś. Nie wybrałeś sobie
tego. Po prostu martwię się o ciebie. Najważniejsze jest dla mnie to, żebyś był
szczęśliwy, a wiem, że będąc homoseksualistą bywa z tym trudno. Dużo czytałam
na ten temat, kiedy zaczęłam się domyślać, że mam syna o innej orientacji niż
moja.
–
Geja, mamo.
–
Dla mnie słowo gej jest obraźliwe tak jak te inne. Jakoś heteroseksualistę nie
określa się innym mianem, dlaczego, więc miałabym nazywać syna inaczej niż
homoseksualista?
–
Nie czuję się obrażony, lecz jak chcesz mów po swojemu.
–
Mam do ciebie jedną prośbę, zanim tak do końca pogodzę się z tym jaki jesteś,
nie narażaj mnie na takie widoki, które zobaczyłam chwilę temu.
–
Masz to jak w banku. – W sumie odczuł zadowolenie, że tak to się odbyło.
Martwił go jednak jego chłopak. – Teraz sorki, mamcia, ale Casey tam umiera ze
strachu. Wiesz, on się ukrywa, udaje heteryka i nagle ktoś się o nim
dowiedział.
–
Idź. Potem jeszcze porozmawiamy. Ja ugotuję zupę.
–
Przepraszam, że tego nie zrobiłem, ale uczyliśmy się.
–
Sama mówiłam ci, żebyś się nie przejmował obiadem, bo chcę wypróbować nowy
przepis, który dostałam od koleżanki z pracy. Idź i powiedz mu, że zapraszam go
na obiad.
–
Dobra. – Wróciwszy do pokoju już w progu dostrzegł, że jego chłopak uciekł. Na
wszelki wypadek sprawdził czy może nie ma go w łazience, ale tam też było
pusto. Jego płaszcz i buty zniknęły. – Ty cholerny tchórzu – warknął pod nosem
zamykając się u siebie. Wziął komórkę i zadzwonił do Caseya. Niestety, chłopak
nie odbierał, lecz włączyła się poczta głosowa, więc się na niej nagrał. –
Właśnie pokazałeś mnie i mojej mamie jaki jesteś. Małym, przestraszonym
chłopczykiem. Pogadamy jutro w szkole. Masz przyjść do tego cholernego
składziku, jutro na trzeciej przerwie, inaczej skopię ci dupę i nie usiądziesz
na niej przez miesiąc! – Przerwał połączenie warcząc pod nosem. Casey zrobił mu
wstyd przed matką i to go bolało. Da mu jutro popalić.
*
* *
Odsłuchał
wiadomość siedząc w samochodzie przed blokiem, w którym mieszkał. Nie chciał
wyjść na dupka przed mamą JD, lecz nie
potrafił siedzieć tam i czekać na to, co się stanie. Czuł się jak skazaniec
oczekujący wyroku skazującego i po postu uciekł. JD go za to zabije. To nie
jest ktoś kto chowa głowę w piasek, tak jak on to robi. Chłopak nawet nie wie
jaką ma chęć zawrócić i powiedzieć mu, że przeprasza za wszystko, lecz nie
potrafił tego zrobić. Nie potrafiłby spojrzeć tej kobiecie w oczy ze
świadomością, że ona wie.
–
Jestem popierdolony. – Uderzył pięścią w kierownicę, a potem oparł o nią ręce,
a na nich czoło. – Jak ten chłopak ze mną wytrzymuje, bo ja pięciu minutach bym
ze sobą nie wytrzymał. – Próbował się przygotować na jutrzejszą rozmowę, bo JD
mu nie przepuści. Zamiast seksu w składziku, będą mieli coś, co bardzo chciałby
oddalić. Po prostu bał się, że się pożrą, a on naprawdę nie chciał się kłócić.
Stukanie
o szybę sprawiło, że uniósł głowę, a jego oczom ukazała się Kate opatulona w
płaszcz i szal oraz czapkę, tak bardzo, że było jej widać tylko nos i oczy.
Mógł zaparkować gdzieś indziej. Zapomniał, że siostra zawsze tędy przechodzi
wracając ze szkoły. Odsunął szybę.
–
Hej, brat.
–
Ta. Hej.
–
Co tak siedzisz?
–
Bo mam na to ochotę?
–
Oho, ktoś ma tu fantastyczny humor. Starzy coś znów gadali? – Nachyliła się do
okienka.
–
Nie. To po prostu moje problemy.
–
Zawsze możesz ze mną o tym pogadać.
–
Po moim trupie. – Jeszcze czego ona zechce? Nigdy nie miał zamiaru mówić jej
prawdy o sobie, pomimo że znał jej stosunek do gejów. Dziewczyna miała fioła na
ich punkcie i każdemu chłopakowi
dobierała męską parę.
–
Widziałeś się może z JD? – Nie czekając na jego odpowiedź kontynuowała: – Czemu
do nas nie wpada? Chętnie bym z nim pogadała. Wiesz, że dzisiaj poznałam jego
siostrę? To znaczy widywałyśmy się na szkolnych korytarzach, ale dzisiaj jedna
dziewczyna przedstawiła nas sobie. Fajna dziewucha. Jest w innej klasie.
Umówiłyśmy się w weekend na wypad po mieście.
Casey
nie wierzył w to. Nad nim wisiało chyba jakieś fatum. Mama JD dowiedziała się o
nim, zaraz będzie wiedzieć siostra Emośka, ta powie Kate i kto wie jeszcze
komu. Kate zwariuje ze szczęścia, że ma brata geja, może przypadkiem komuś o
tym wspomnieć i lawina poleci niczym domino. Potem już tylko będzie czekał na
ten wyrok ze strony drużyny, kumpli, rodziców. Nie, nie może na to pozwolić.
Wysiadł
z samochodu i naskoczył na siostrę.
–
Nie możesz się z nią spotykać! To nie jest koleżanka dla ciebie. Jest
niezrównoważona, to piromanka, jeszcze mieszkanie nam podpali. Zadzwoń do niej
i odwołaj spotkanie.
–
Odwal się! Jeszcze czego? Ty mi tu nie będziesz mówił co ja mam robić i z kim
się spotykać! Wystarczy, że rodzice chcą mieć nade mną kontrolę. Ty jej nie
będziesz miał. Opanuj się, kretynie. – Popukała się w czoło. Zmierzyła go jeszcze
ostrym wzrokiem i poszła cała wściekła do domu.
Casey
uderzył rękoma w dach samochodu. Życie jakie znał dobiegało końca. Już niedługo
zaczną go wyzywać tak jak on to robił. Na własnej skórze poczuje swoje ciosy,
które zadawał przez lata innym. Należały mu się, każdy jeden, czy fizyczny, czy
psychiczny, lecz po prostu nie zniesie żadnego.
–
Bez sensu jest to wszystko. Po co ja w ogóle zaczynałem być sobą? – Lepiej było
kim był wcześniej. Przynajmniej nie stał się chory ze strachu. – Co ja teraz
mam zrobić? Czym więcej osób wie, tym gorzej. – Wyobraził sobie, że jutro już
będzie o nim wiedzieć całe miasto, a śmiech tych wszystkich ludzi rozbrzmiał mu
w uszach powodując ból głowy i myśli, które podpowiadały mu tylko jedno
wyjście.
*
* *
Następnego
dnia JD pojawił się w szkole wcześniej, bo musiał przygotować się do lekcji
wokalu. Najchętniej to by na nie, nie chodził, ale straciłby stypendium. Nie
było ich z mamą stać na opłacenie tego prywatnego liceum. Przenosić się nie
chciał, bo mimo że nie miał tutaj znajomych, tak lubił to miejsce, a
szczególnie wysoki poziom nauczania. Poza tym jeszcze przez kilka miesięcy
uczył się tutaj Casey, więc miał go blisko. Chociaż od wczoraj to odechciało mu
się z nim jakiejkolwiek bliskości. Po prostu wściekłość na niego przysłaniała
mu wszystko i najchętniej to by się z nim dzisiaj nie widywał, lecz silniejsze
od tego stało się spojrzenie mu w twarz i powiedzenie co o nim myśli. Dlatego
też lekcje do trzeciej przerwy upłynęły mu na układaniu sobie w głowie co mu
powie i nie było to nic miłego.
Wraz
z końcem trzeciej lekcji sprawdził czy ma w kieszeni klucz do składziku i po dzwonku
udał się w znanym kierunku. Na szczęście pani woźna w tych godzinach miała inne
zajęcia i nie zajrzy do tego miejsca przez kolejną godzinę. Gdy dotarł na
miejsce, Casey’a jeszcze nie było. Obawiał się, że chłopak nie przyjdzie, ale w chwili kiedy otwierał
wąskie drzwi, jego partner pojawił się na korytarzu. McPherson chwilę
przystanął wgapiając się w niego, a potem ruszył do przodu.
–
Właź – rozkazał JD przepuszczając go pierwszego. – Nie wiem co sobie
wyobraziłeś wczoraj, ale pokazałeś swoją ucieczką jaki jesteś – zaczął, kiedy
już obaj zostali ukryci przed światem zewnętrznym. Nie zamierzał go pierwszego
dopuścić do słowa. – Co sobie myślałeś, że moja mama nagle wpadnie do pokoju z
wałkiem w ręku i zacznie cię okładać, każąc ci wypierdalać? Niech cię szlag,
Casey. – Popchnął go. – Mama zaprosiła ciebie na obiad. Potrzebuje czasu, żeby
to sobie poukładać, bo nie ma problemu z gejami, tylko z tym, że ja nim jestem,
ale… – urwał, bo na korytarzu powstało jakieś zamieszanie. Ktoś biegał,
krzyczał. Wzruszył ramionami i kontynuował. – Musi to sobie poukładać i
potrzebuje czasu, lecz nie powiedziała, że ma coś przeciw.
–
To już nie ma znaczenia – powiedział po cichu McPherson. Całą noc nie spał
intensywnie myśląc.
–
Ma znaczenie. Poddajesz się paranoi. To jest chore, to jest jak fobia. Uważam,
że powinieneś skorzystać z czyjejś pomocy.
–
To ty się lecz – wypalił Casey.
–
Co? – Zmarszczył brwi.
–
Ty się lecz. Mnie nic nie jest. Nie pozwolę, aby nazywano mnie pedałem.
–
Przykro mi, ale nim jesteś. Heloł. – Wyrzucił
ręce w bok. – Też nim jestem. – Palcami wskazującymi pokazał na siebie.
–
Może i jestem, ale nie zamierzam nim być, a na pewno nie pozwolę, żeby inni się
o tym dowiedzieli.
–
Jak chcesz tego dokonać? – Zaraz za gadanie głupot rozkwasi McPhersonowi nos.
Nie popierał przemocy fizycznej, a szczególnie bicia partnera, ale tym razem
ręce go swędziały i to mocno. Od czasu ujawnienia romansu nauczyciela z uczniem
Casey stał się bardzo upierdliwy.
–
To proste. Koniec z nami.
JD
aż się cofnął już nie zwracając uwagi na rumor za drzwiami.
–
Słucham?
–
Dobrze słyszałeś, Whitener. To co między nami było… To przeszłość. Wybrałem.
Nie chcę się już z tobą spotykać. Zresztą co ci do tego? I tak znajdziesz
dobrego ruchacza, bo twój tyłek bardzo lubi kutasy. Przecież tylko to cię u
mnie obchodziło, co nie?
Chłopak
zacisnął pięści i wysyczał:
–
Wiesz co, jeśli masz o mnie taką opinię, to masz rację, nas już nie ma. Nikt mi
nie będzie mówił, że chcę tylko jednego. Fakt, pragnę cię, ale nie tylko o to
mi chodziło. Zakochałem się w tobie. Pamiętasz o tym? Fajnie było, ale widać
znów się pomyliłem. Znów zostałem źle osądzony. Chyba taki mój los. – Na końcu
głos mu się załamał, więc odchrząknął. – To cześć. – Odwrócił się, dopiero
wtedy pozwalając swoim oczom zwilgotnieć, pomimo tego nie będzie płakać. On nie
płacze nawet jak ktoś wyrywa mu żywcem serce. Czym prędzej opuścił
pomieszczenie już nie patrząc czy ktoś pod skrytką na narzędzia może stać
czy nie. Potrzebował stąd czym prędzej
uciec.
Casey
stał nieruchomo próbując zrozumieć co się właśnie stało. W nocy wydawało mu się
to takie zwyczajne. Zerwie i już. Tymczasem to cholernie go bolało. Przecież
chciał JD. Powinien biec za nim, przeprosić, wyjaśnić, że nie wiedział co mówi.
Jednak nie zatrzymał go. Stał i patrzył na plecy oddalającego się chłopaka i
pierwszy raz w życiu poczuł, że właśnie stracił coś najważniejszego w życiu.
Odwrócił
się, żeby zamknąć pomieszczenie i wtedy rozległ się huk. Podskoczył, a kluczyk
wypadł mu z dłoni. Potem jego uszy zarejestrowały drugi raz to samo i
zrozumiał, że to były strzały, a to były sygnały, że w szkole dzieje się coś
złego i powinien znaleźć miejsce, w którym się schowa. Jednak jego coś tknęło i
pobiegł zobaczyć co się stało. Ludzie wokół niego panikowali, uciekali,
krzyczeli. Musiał się przebijać przez tłum, który próbował go odciągnąć od
miejsca, do którego tak go ciągnęło, ale parł na przód odpychając cudze dłonie.
Już z daleka zobaczył, że wielu z uczniów szkoły utworzyło krąg wokół czegoś.
Rozlegały się rozmowy, dzwonki, wpadło mu w ucho, że ktoś wzywał karetkę.
Rozglądał się, z nadzieją, że gdzieś zobaczy JD. Niestety chłopaka nie widział,
a przecież dopiero co wyszedł ze składziku. Musiał tu być. Może się ukrył, a
jeśli nie…
Lodowaty
dreszcz przepełznął przez jego ciało, skarcił siebie, że stoi i się gapi.
Pokonał ostatnie kroki, przecisnął się przez gapiów, a potem zamarł. To co
widział odebrało mu oddech jakby ktoś z całej siły w niego uderzył. Krew,
wszędzie była krew, a wśród niej leżał JD i nie poruszał się. Wraz z brakiem
oddechu w jego piersi powstał krzyk pełen bólu.
–
Nie! – Dopadł do leżącego nie zwracając uwagi, że właśnie zostaje umazany
posoką. Położył ręce na jego twarzy, a łzy same skapywały mu z oczu. – Nie.
Nie. Nie. JD, kochanie. JD. – Rozpłakał
się. – JD. Nie zostawiaj mnie. Błagam, Emośku. Otwórz oczy. Proszę. Musisz
wiedzieć, że cię kocham. – Odsunął z jego twarzy włosy. – Jesteś mi jedyny na
zawsze. Umrę bez ciebie. Słyszysz? Pójdę za tobą. Błagam, otwórz te swoje
śliczne, czarne oczy. – Płakał nachylając się do jego twarzy i całując go w te
cudowne, ale teraz wyglądające jak martwe, usta.
Ktoś
z całej siły złapał go pod ramiona i zaczął odciągać od chłopaka. Opierał się,
ale nie miał na tyle sił, żeby na to nie pozwolić. Ta osoba przytuliła go do
swojej piersi owijając wokół niego ręce i wyszeptała:
–
Daj dojść do niego lekarzom.
Pokiwał
głową i płakał jak jeszcze nigdy w życiu, wręcz wył z bólu patrząc jak z jego
ukochanego JD uchodzi życie, a on nie może mu pomóc. Może tylko stać i patrzeć
na ratujących go ratowników i ich miny nie wróżące niczego dobrego.
–
Ratujcie go! Ratujcie! – Ponownie spróbował się wyrwać tym silnym rękom,
pragnąc wpaść pomiędzy mężczyzn w czerwonych strojach i osłonić swój największy
skarb, który odrzucił, nawet przed nimi. Chciał go ratować przed całym światem
i przyrzekając samemu sobie, że jeśli JD umrze, on niedługo do niego dołączy. –
Ratujcie go. JD obudź się – błagał, nie przestając płakać, a niedługo potem
serce mu stanęło, w płucach rozległ się kolejny krzyk „nie”, kiedy do jego uszu
dobiegły dwa słowa:
–
Nie żyje.
Oja ty to umiesz serwować dramaty
OdpowiedzUsuńOooooo, stara, przegięłaś! xD
OdpowiedzUsuńA tak serio, to czekam ze straaasznym zniecierpliwieniem na rozwiązanie sprawy Josha i Alexa!!! No bo to było za patetyczno-słodkie aby tak debilnie się skończyło... Miłości tak z dnia na dzień się nie wypiera xd.
UsuńMam małą tezę co do tego czemu Josh zerwał, ale to chyba pozostawię dla siebie xD.
I jak ja teraz mam wytrzymać do czwartku?
OdpowiedzUsuńOkej.... mam nadzieje ze to sen czy cos... obudzi sie i zrozumie ze chce byc tylko z JD... NO BLAGAM!!!
OdpowiedzUsuń3 tom bedzie o Casey'u, ktory poznaje nowego chlopaka. Nie dziekujcie za pomoc!
OdpowiedzUsuńO Chryste Panie... Brak słów. Najpierw była sielanka potem byłam przerażona tym przyłapaniem i wkurzona za ucieczkę, załamana zerwaniem A na końcu mam ochotę cię udusić bo w wyjerzdzam jutro na 2 tygodnibez prądy, Internetu i innej elektroniki a ty tak to kończysz. Ja umrę na tym obozie. Nie(nie)nawidze cię za takie zakończenia i za gre na emocjach XD Nie wąż się zabijać emośka!!!!! Niech to będzie sen!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aimi Naokimi
PS: sorry za błędy Ale jestem na telefonie.
Usuńpłacze... i tym właśnie roździałem najprawdopodobniej kończe moją przygodę z tym opowiadaniem :( Była to moja ulubiona para, ale nie zmienia to faktu, że jako całość jest świetna :) Masz talent Luano!
OdpowiedzUsuń......................co. CO.
OdpowiedzUsuńCZEMU ZABIŁAŚ JD?! Q___________Q I CZEMU TAK NAGLE, BEZ ŻADNYCH WYJAŚNIEŃ, CO SIĘ W OGÓLE STAŁO, KTO STRZELAŁ I CZEMU STRZELAŁ?!
...mam nadzieję, że to tylko zły sen, Chryste
Łał ten koniec mnie rozwalił. Nikt by się nie spodziewał, ale żeby strzelanina w szkole to już przesada. Ale za tą przesadność kocham twoje opowiadania. Nie no brak słów. Ja się nie zgadzam z taką śmiercią. Aż mi łzy w oczach stanęły jak przeczytałam "nie żyje". Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńDużo weny;)
~kira
Czyzby inspiracja byl Bartek Silver? Xd
OdpowiedzUsuńDlaczego akurat ten autor? Bo czytałam wszystkie jego opowiadania, ale jakoś nie mogę skojarzyć podobieństwa w niczym konkretnym :)
Usuń~Tess
Pierre i Raimundo, Brakujacy Element... Sama autorka chyba gdzies pisala, ze lubi jego opowiadania, wiec moze jakos sie zainspirowala i postanowila, podobnie jak on usmiercic bohatera? ;)
UsuńNie inspirowałam się. Tym bardziej, że Pierra i Raimuda nigdy nie skończyłam czytać. A Brakującego Elementu nawet nie pamiętam. Ale fakt autor warty inspiracji. :)
UsuńA ja nadal nie widzę podobieństwa w żadnym konkretnym motywie. W Pierre i Raimundo, o ile dobrze pamiętam nikt nie umarł. W Brakującym elemencie - owszem, ale i tak nie główna postać...
Usuń~Tess
Nie ma to nic wspólnego z Pierre i Raimundo, tym bardziej z Brakującym Elementem. To, że dzieje się jakaś tragedia czy ktoś umiera nie znaczy odrazu, że coś jest do siebie podobne xD
UsuńW PiR zmarly dwie postacie. Radze sie doczytac, potem prawic.
UsuńNie interesuje mnie wasze zdanie, wiec mozecie nie pisac tego samego 3 razy. Pytanie jest kierowane do autorki, nie do was. Wy nie wiecie czy autorka sie inspirowala czyms czy nie, a ja nie potrzebuje waszego jojczenia, ze cos jest w ogole do siebie niepodobne.
Wiesz, swoje zdanie wyrazić można.
UsuńOkay...oficjalnie oswiadczam ci autorko, ze przestaje czytac twoje opowiadania. Rozumiem zerwanie Alexa i Josha. Rozumiem problemy Dreaka i Sama. Zrozumiem jak popsuje sie o Richiego i Johnatana, ale nie rozumiem dlaczego az tak zle potraktowalas JD? Jak by smierc nie starczyla musialas wczesniej rozwalic i jego zwiazek? Uh...
OdpowiedzUsuńNie no, serio?
OdpowiedzUsuńNa początku 2 tomu miałam wrażenie, że jest trochę za mało akcji, ale przez ostatnie rozdziały chyba już nie lubię jak cokolwiek się dzieje ;/
Alexa i Josha zrozumiem, bo oni mają jeszcze szansę na bycie ze sobą, ale żeby tak JD uśmiercać?
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że już nie ma odwrotu, więc mam nadzieję, że to jakiś sen, choć to jest bardzo mało prawdopodobne.
Szkoda mi tej pary. "Była" według mnie drugą najfajniejszą w tym opowiadaniu i tak szczerze trudno byłoby mi widzieć Casey'a z kimś innym, ciągle bym go porównywała z JD. Z drugiej strony też nie chce by ten wątek się kończył, bo lubiłam ich obu.
Mega szkoda. Już bym chyba wolała, żeby Sean'a lub Drake'a to spotkało, bo oni akurat mnie strasznie nudzą.
Nie chciałam by ten komentarz zawierał samo narzekanie, tym bardziej, że jest moim pierwszym (choć czytam Twoje opowiadania od kilku lat), ale tak wyszło. Jest mi po prostu przykro i czuję "lekkie" oburzenie, ale to najwyraźniej pokazuje, że swoim pisarstwem umiesz wzbudzać emocje, a to bardzo ważne.
Nie mam też zamiaru porzucać czytania tego opowiadania, jak niektóre osoby powyżej (nie rozumiem tego, ale ok), bo jestem ciekawa co się dalej stanie.
Mimo wszystko czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział i życzę weny! :)
~Tess
Seana i Dreak'a? Oni sa ze soba 7 lat czy iles. Ktorys z nich cierpialby gorzej. Jd i Casey tp tylko dzieci, ktore moga o sobie zapomniec.
UsuńCóż, nie chodzi mi o to, ile razem są. Tak szczerze nie obchodzi mnie to czy by cierpieli, czy też nie ;) Sprawa wygląda tak, że bardzo mnie oni nudzą i czasami przewijam ich wątki, dlatego śmierć któregoś z nich byłaby mi obojętna.
UsuńNajzwyczajniej w świecie ich nie lubię.
~Tess
Zabiłaś najfajniejszą postać całego opowiadania ;-( Nie warto już tego czytać T.T Odwiedza twoje blogi odkąd zaczęłaś je publikować :-) Przeczytałam wszystkie twoje opowiadania od początku do końca, ale to będzie pierwsze które straciło dla mnie jakąkolwiek wartość :-(
OdpowiedzUsuńJak to nie żyje? Ej no; (
OdpowiedzUsuńAja kupiłam Wszystkie tomy tego opowiadania i już wiem co się stanie. :-)
OdpowiedzUsuńI nie rozumiem dlaczego ktoś nagle chce przestać czytać opowiadania autorki nie tylko Luany, ale każdego kto uśmierci bohatera? Takie jest życie, zdarza się, że ludzie umierają. A jak ktoś przestaje czytać to nie wie co się dzieje dalej. A w Stanach Zjednoczonych strzelaniny w szkołach zdarzają się bardzo często, więc to nic nie normalnego o czym tutaj Luana napisała.
Pozdrawiam. Twoja cicha, a od lat wierna czytelniczka.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNie zgadzam się. Po prostu no nie. JD to moja ulubiona postać ;-; Wiem, że juz wszystko napisane, ale mam nadzieje, ze to jakos się odkręci :( Dopóki nie zastanie zakopany w ziemi nie uwierzę, że umarł.
OdpowiedzUsuń/A
Luano czy mam cię powiesić?
OdpowiedzUsuńJd serio? JD?
Popełnił samobójstwo czy ktoś mu pomógł?
Wzięłaś pokazałaś akcje tak szybko że nie zarejestrowałam tego.
Biedny Casey najpierw ze sobą zerwali a potem to.
Nie wyobrażam sobie takiego bólu.
Rety miałam łzy w oczach naprawdę.
pozdrawiam mocno i czekam na kolejny rozdział.
Może dowiem się coś więcej na temat Josha!
Kolejna sprawa, która mocno mnie nurtuje.
Ludzie błagam! To, że przestajecie czytać oficjalnie bloga, bo umarła wam jaka tam postać, jest z lekka żałosne xd. Za co lubimy Luane? Za postacie czy za jej twórczość? Czasem dzieją się dramy, ale to nie oznacza, że trzeba aż tak przesadzać xd. Trudno, było fajnie ale trzeba żyć dalej.
OdpowiedzUsuńCOCOCOCOCOCO JAK TO NIE ŻYJE? jejku, nie wierzę.. ech.. Casey jest taki głupiutki, a JD.. szkoda chłopaka i szkoda, że ostatnie słowa które usłyszał były pełne nienawiści.
OdpowiedzUsuńCóż,w każdym razie dziękuję za życzenia z okazji wakacji. Życzę dużo weny :)
Zastanawiam się skąd tyle słabych ocen. Jest ich siedem. Oceniacie rozdział po tym, że Luana kogoś zabiła? Dopiero to jest słabe.
OdpowiedzUsuńTo się nazywa nieoczekiwany zwrot akcji !!
OdpowiedzUsuńNie zabiłas go prawda... ja go uwielbiam najbardziej z całego twojego opowiadania. W tym momencie ) bo ogólnie to nie wolę RJ...
OdpowiedzUsuńNIE ZABIŁAŚ GO! PROSZĘ NIECH TO NIE BĘDZIE PRAWDA....
Hej,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, och mama Jd ich nakryła, a Casey... szkoda gadać, zachował się jak tchórz i jeszcze to zerwanie... co się dzieje, dlaczego te strzały, no pięknie Casey zrobił wielki coming out
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia