Dziękuję za komentarze. :)
__________________________________
– O Dario, dobrze, że cię widzę – powiedział Daniel wchodząc
do holu i zdejmując robocze rękawice. Miał na sobie stare
poprzecierane jeansy, kalosze z cholewą po kolana i już wysłużoną
flanelową koszulę w kratę. Wiele alf nie brało się za prace
fizyczne, zostawiając wszystko na głowie innym, ale Daniel z
Martinem nigdy się od tego nie odwracali. Jak trzeba było zakładali
robocze ubrania i kopali rowy czy sadzili drzewka. Chociaż nawet to,
rzadko się zdarzało, gdy byli zawaleni robotą papierkową. –
Nawałnica poczyniła trochę szkód. Nie wiem, co z lasem i
okolicami. Najpierw musimy sprzątnąć wszystko tutaj. Robert i Maks
poszli na rekonesans, a tobie zostały poł...
– Południowe strony. Właśnie idę poszukać kaloszy i zajmę się
tym.
– Świetnie. Jak w ogóle się czujesz?
Dario doskonale wiedział, o co mężczyzna go pyta.
– Dobrze. Przyznam, że nie czuję rozsadzającej mnie wściekłości,
jaka mnie nawiedzała.
– Cieszę się. Bardzo chcę byś wrócił na stanowisko bety,
kiedy minie kara.
– Zrobię to z przyjemnością – pożegnał się z Danielem.
Tymczasem alfa wkroczył do kuchni, gdyż pamiętał, że tu zostawił
telefon. W każdym razie miał taką nadzieję. Od razu w oczy rzucił
mu się blady jak ściana Christian. Nawet się nie obejrzał, a już
był przy nim.
– Kochanie, co się stało? – Chwycił go za ramiona i wyczuł
wyraźnie drżenie partnera. Uklęknął i ujrzał leżącą na
podłodze komórkę, ale zostawił ją w spokoju ponownie zawieszając
wzrok na Christianie. Czule pogłaskał jego policzek. – Skarbie,
co się dzieje?
– To on – wydusił z siebie zmienny smok.
– Kto?
– Mężczyzna, który przyjechał po mnie, kiedy mnie porwano.
– Ten, który odebrał cię z rąk omegi? – Zmarszczył brwi i
sięgnął po komórkę.
– Ten sam. To jego głos. – W oczach pojawiły mu się łzy.
Chwycił Daniela za koszulę przyciągając go bliżej siebie. –
Przytul mnie.
Daniel z chęcią to zrobił. Czasami Chris był taki kruchy niczym
mały chłopiec. Objął go mocno jedną ręką, drugą sprawdzając
ostatnie połączenie. To, co ujrzał sprawiło, że wciągnął
nosem powietrze tak mocno, że aż zaświszczało. Nie tego się
spodziewał.
~*~*~
Za kogo miał się ten durnowaty, marny wilczek nie chcąc się z nią
spotkać! Wielkie panisko się znalazło! Śmiał jej odmówić! Po
coś tu wróciła i potrzebuje sojuszników. Natomiast ten zmienny
gra jej na nerwach. Ale nie z nią te numery. Zdobyła go raz, był
gotów lizać jej buty, zdobędzie go drugi raz. Na ustach Star
wykwitł złowieszczy uśmieszek. Czekanie ją nużyło, ale już
czuła słodycz zemsty na języku. Mmmmm.
– Panienko Star, przyszedł pan Edson – oznajmił lokaj.
– Ten stary dureń będzie mi głowę zawracał. Mam coś ważnego
do załatwienia. – Podeszła do lustra, którym była obłożona
jedna ze ścian jej sypialni. Poprawiła fryzurę. – Powiedz mu, że
mnie nie ma. Niech przyjdzie jutro.
– Powiedział, że chodzi o podpisanie ważnych dokumentów.
– Nie są tak ważne, jak to, co zamierzam zrobić. – Westchnęła
ciężko. – Spotkam się z nim o szesnastej.
– Dzisiaj? – dopytał dla pewności lokaj.
– Dzisiaj! A teraz niech tu przyjdzie Angelina. Pomoże mi się
ubrać. Muszę wyjść.
– Dobrze, panienko. – Lokaj pokłonił się.
Upajała się zdobytą władzą. Dlaczego Stone nie korzystał z tego
domu, służby, tylko siedział w tym biurowcu? Ona zamierzała się
bawić. Jak tylko zdobędzie to, na czym jej zależało.
Usiadła przy toaletce i wyjęła z portfela zdjęcie. Przesunęła
paznokciem po brzegu fotografii.
– Gabrielu, widzisz, co dla ciebie robię? Kochałam cię. Ty
traktowałeś mnie jak dziwkę, lecz wybaczałam ci wszystko.
Pomszczę twoją śmierć. Dario Monahan zapłaci za swój czyn.
Zgniotę go jak robaka. – Zacisnęła pięści, tym samym niszcząc
zdjęcie. Nie przejęła się tym. Miała w zanadrzu kilka kopii.
Szkoda, że nie mogło tak być z jej ukochanym w cielesnej postaci.
Pozostaną jej marzenia, a tymczasem zajmie się niedobrym wilczkiem,
który nie chce jej słuchać.
~*~*~
Monahan pozdrowił pracujących towarzyszy. Ci odpowiedzieli
przyjaźnie. Dla nich zawsze będzie kimś, kogo bardzo szanują.
Zauważył, że wraz z nimi pracuje Manuel. Zmienny już wyzdrowiał.
Na całe szczęście, bo to nie Manuel miałby kłopoty, tylko on.
Jego myśli powróciły do reszty ludzi. Dawał im nieźle popalić
przez ostatni czas. Wszelkie niepowodzenia powodowały, że na nich
krzyczał, często bezpodstawnie, a oni nadal mieli dla niego
poważanie.
Minął ich stąpając po mokrej trawie i bardzo miękkim terenie. W
lesie napotkał kilka połamanych brzózek i mnóstwo stojącej wody.
Ta powoli wsiąkała w ziemię, ale szło to z trudem, tak było
mokro. Powietrze było rześkie, nic nie zapowiadało, że dziś
miałby być jeszcze upał. Wszystko odżyje po takiej dawce deszczu
i chłodu. Nawet on poczuł odpoczynek od torturującego gorąca.
Czuł się jakiś taki ożywiony. Z tym, że to chyba nie była
zasługa aury. Sama świadomość, że ma Justina dodawała mu
animuszu. No, nie ma go do końca, lecz to tylko kwestia tygodni, by
się do siebie zbliżyli. Ech, znów robił sobie nadzieje. Idąc tak
wolnym krokiem, rozmyślał nad tym, co robi jego partner. Jak wróci
do domu spróbuje do niego zadzwonić. Teraz nie będzie odrywał się
od swego zadania, chociaż miał na to wielką ochotę. Nie zostawi
Justina bez przynajmniej jednej wiadomości każdego dnia. W ciągu
krótkiego czasu zrobili do przodu milowy krok, podczas gdy przez
pierwsze miesiące nie zdziałał nic. W sumie z własnej głupoty.
Najpierw czekał na cud, potem zrezygnował. Podobała mu się ich
nocna, smsowa rozmowa. Powinni dziś to powtórzyć. Co by było
jakby zaproponował mu spotkanie? Nie, to mogłoby być za wcześnie.
Tutaj cierpliwość się liczy. Nie chciałby cofnąć się w ich
wzajemnych relacjach. Powoli, a do celu.
Przystanął i porozglądał się wokół zachwycony pięknem
okolicy. Owszem nosiła ślady nawałnicy, lecz nic nie mogło
przytłoczyć tego cuda. Pierwszy raz był tutaj. Właśnie
zaświeciło słońce. Góry, których szczyty były ośnieżone i
sięgały nieba, stały się tłem dla rozległej przestrzeni
pokrytej łąkami, na których rosły miliony kwiatów, i dla
potężnych skał porośniętych mchem. Pośrodku rósł największy
i najokazalszy dąb, jakiego oczy Daria nigdy nie widziały. Musiał
mieć chyba z trzysta lat. Czy alfy wiedziały o nim? W jego cieniu z
łatwością mogła się skryć dwudziestka zmiennych. Tutaj chciałby
połączyć się z Justinem. Tutaj mu złożyć przysięgę.
Koniecznie musi tu przyprowadzić Justina i wyznać mu, co czuje.
Naprawdę stał się romantykiem. Zaśmiał się w duchu z tego. On,
któremu zależało wyłącznie na seksie zmienił w jednej chwili
swoje wartości. To naprawdę była miłość.
– Nic tu po mnie. Przyroda sama sobie poradzi ze stojącą wodą i
kilkoma połamanymi gałązkami.
Już miał zawrócić, kiedy coś za skałami zwróciło jego uwagę.
Wiedziony ciekawością ruszył w tamtym kierunku. Będąc blisko
skał nie dał więcej niż pięć kroków, kiedy ziemia pod nim
zaczęła się zapadać. Odskoczył w bok i gwałtowna reakcja
okazała się poważnym błędem. Nie zdążył nic zrobić, a leciał
w dół. Próbował uchwycić się czegoś, lecz nie było na to
szans. Następne, co zarejestrował to uderzenie o dno dziury, w jaką
wpadł i silny ból nogi, który wycisnął wrzask z jego piersi.
~*~*~
Tomas. To imię widział na ekranie komórki Daniela. To z telefonu
bety dzwonił ktoś mający głos porywacza, jaki rozpoznał
Christian. Nie wierzył tej całej sytuacji. Zdradził ich beta?
Ktoś, komu od wielu lat ufał?
– Istnieje możliwość, że ktoś po prostu dzwonił z jego
telefonu. – Martin łapał się ostatniej nadziei.
– To jest taka sama możliwość jak to, że ty i ja się
rozstaniemy – rzekł Daniel. – Sam mówiłeś, że Tomas ostatnio
nie rozstawał się ze swoim telefonem. Strzegł go jak oka w głowie.
– Teraz wiemy, dlaczego. Zdradzał nas – warknął Coleman.
Popatrzył na siedzącego na kanapie Christiana. Chłopak podciągnął
pod siebie nogi i objął się ramionami. Wyglądał jak kupka
nieszczęścia. Gdyby miał wilcze uszy te opadłyby w dół. Zmienny
smok był smutny. Usiadł obok niego i przytulił. Jak tylko Daniel
zadzwonił, że ma natychmiast przyjść do domu, w pierwszej chwili
sądził, że komuś coś się stało. Przestraszył się, że
Chrisowi lub dzieciom coś dolega. Zostawił wszystko i pobiegł do
swych mężczyzn. Takich rewelacji się nie spodziewał. Oddali
Felicję pod opiekę niani, a sami przenieśli się do gabinetu
Daniela.
– Zastanawia mnie jedno. Dlaczego to zrobił? Dla pieniędzy? Ma
ich aż nadto. – Wilk w Danielu chciał przejąć kontrolę i dać
nauczkę zdrajcy. Tylko doświadczenie mężczyzny trzymało go w
ryzach.
– Może to wina zazdrości, że tam został? – dopytał Martin. –
Sam tego chciał. Starszyzna się na to zgodziła, bo nie był
jedynym betą. Inaczej musiałby się tu sprowadzić i ta piątka
zmiennych, co została też.
– Mnie, kochanie, nie musisz tego tłumaczyć. A może to jednak
nie on. – Tym razem to on złapał się nikłej szansy.
– Zadzwoń do niego – zaproponował Christian unosząc głowę z
ramienia Martina.
Danielowi bardzo się ten pomysł spodobał. Bez dowodu nikogo się
nie osądza, a zaczęli to robić. Niby wszystko przemawia za winą
Tomasa, lecz lepiej mieć sto procent pewności. Oddzwonił do bety
siadając po drugiej stronie Chrisa. Przyłożył palec wskazujący
do ust, by byli cicho i włączył głośnik. Tomas odebrał po
trzech sygnałach.
– Danielu, co się dzieje? Chyba nas rozłączono.
Christian słysząc ten głos ukrył twarz w szyi Martina. Znów
drżał i nie było to spowodowane zimnem. Wszak ramiona partnera i
gruby koc, w jaki był zawinięty ogrzewały go. Tym samym
potwierdził ich najgorsze obawy.
– Tak, bateria siadła. W jakiej sprawie dzwoniłeś? – zapytał
Daniel usiłując przybrać swobodny i znany ton rozmowy. Tomas nie
może się zorientować, że oni coś wiedzą.
– Chciałem się dowiedzieć, czy burza nie wyrządziła wielu
szkód. Nie pozalewało piwnic?
– Wszystko z porządku. Wiatr wyrządził trochę szkód, ale
piwnice są zabezpieczone przed wodą. Drenaż jest znakomity –
mówił nie odrywając wzroku od oczu Martina i głaszcząc przez koc
plecy młodszego partnera.
– To cieszę się.
– Ok. Muszę już kończyć wołają mnie. Dzięki za telefon. –
Rozłączył się.
– Oby się nie połapał, że coś jest nie tak – wycedził
Martin. Nerwy go zaczęły zjadać.
– Wątpię. Pytanie, co teraz zrobimy? – Daniel wypuścił
wstrzymywane powietrze.
~*~*~
Wrzask obił mu się o uszy sprawiając, że skóra pokryła się
gęsią skórką. Najgorzej, że ten głos był znajomy, zbyt bliski,
by mógł go zignorować.
– Pomocy!
– Dario – wyszeptał. Instynkt zaczął działać sam, wbrew
strachowi, pokierował jego nogi w stronę skąd dolatywało wołanie
o pomoc. Nie myślał, tylko biegł. W momencie, gdy przekroczył
granicę terytorium zatrzymał się. Wołanie definitywnie zbliżyło
się. Tak, to był Dario. Gdzieś tu był i coś mu się stało.
Świadomość, że jego partnerowi dzieje się krzywda doprowadzała
go do załamania nerwowego. Nie dość, że nie wiedział, gdzie on
jest, to jeszcze strach bardzo go ograniczał. Piął się po jego
ciele, jak kłącze winorośli. Wkradał się w różne zakamarki
duszy, w najmniejsze komórki potęgując przykre doznania. Wyciskał
łzy z jego smutnych oczu. Justin od nowa pozwalał paraliżować się
lękowi. W rozpaczliwym geście wsunął palce we włosy. Bardzo
chciał pomóc Dariowi, a to oznaczało pokonanie siebie i nie
potrafił tego zrobić. Nogi wrosły mu w ziemię, cały się trząsł.
– Jestem głupi i żałosny. Dario potrzebuje pomocy, a ja... –
szeptał do siebie poprzez łzy. – Nie mogę tak stać, bo to, co
może się dziać Dariowi jest gorsze niż to, czego się boję.
Tylko dowiem się, o co chodzi i zadzwonię do brata. – Otarł
słone krople i wziął kilka głębokich oddechów. Był mężczyzną!
Jego partner miał kłopoty, potrzebował pomocy, a wokół nie ma
żywej duszy. Nikt mu nie pomoże, poza nim. Ruszył wolno, właściwie
to sunął stopami po trawie. Nogi miał nie tyko oblepione toną
ołowiu, ale i kamieniami. Ledwie posuwał się do przodu, ale nie
stał w miejscu.
– Pomocy! – Działało na Justina jak fala lodowatej wody. Z
każdym krokiem szedł coraz szybciej.
– D... D... – dukał pod nosem, po czym dał dobie kolejnego
mentalnego kopniaka. Czego się boi? Swoim zachowaniem robi większą
krzywdę Dariowi. – D...dda... – Był porażką! Nie, nie był!
Dawniej był inny. Chce być taki jak dawniej. Pragnie kochać i być
kochany. Śmiać się. Żyć. – Dario! Dario! – Z ulgą przyjął
swój głos wykrzykujący to imię.
~*~*~
Poruszył się, co spowodowało nową falę bólu. Spojrzał w stronę
prawej nogi. Wykręcona pod dziwnym kątem nie dawała wątpliwości,
co się stało. Do tego krew, będąca zapewne wynikiem przebicia
skóry przez kość wzbudzała obawy, że zanim przyjdzie pomoc, to
się wykrwawi. Przeklęta bateria w komórce musiała się wyładować.
Liczył, że jak go długo nie będzie to ktoś pójdzie go szukać.
Chociaż do popołudnia to się wykrwawi. Na to nie mógł się
uleczyć. Zwykłe złamanie po trzech dniach od złożenia zrastało
się i można było skakać na tej nodze. Krwi nie zatrzyma. Jak mu
się uda, to Craig będzie miał dużo roboty przy tym.
– Pomocy! – krzyknął i bardzo się zdziwił, gdy ktoś
odpowiedział. Ta osoba zawołała go po imieniu. Nie znał głosu,
ale może to ktoś z młodych zmiennych. Nie ważne. Najważniejsze,
że ktoś wyciągnie go z tej dziury.
– Halo! Kto tam jest?! Jestem w dziurze przy skałach! – krzyczał
i nasłuchiwał odgłosów, ale nikt się nie odezwał. Może ten
ktoś go nie słyszał lub miał omamy słuchowe. Jego myśli zostały
przerwane przez kładący się na niego cień. Spojrzał w górę i
otworzył szeroko oczy. – Justin.
~*~*~
Tomas denerwował się. Nie takiego gościa się spodziewał. Ta
żmija uwiodła go, nakładła bajek do głowy, miał zostać alfą,
gdy w dalszym ciągu podlega innemu, właściwie dwóm alfom. Naiwnie
uwierzył tej suce!
– Czego chcesz?
– Miło mnie witasz po tak długim czasie. – Zdjęła ciemne
okulary ukazując mu swe wielkie, zimne oczy. Przepchnęła się
przez niego i weszła do niewielkiego pokoju. – Zważywszy na to,
co przeszliśmy i co nas łączyło... – Nie dokończyła widząc,
jak mężczyzna się miota.
– Oszukałaś mnie, suko! – Wycelował w nią palec.
– Nie oszukałam. – Star usiadła na krześle przed dębowym
biurkiem. Rzuciła okiem na kilka obrazów wiszących na ścianach,
były to reprodukcje słynnych artystów w tym Pabla Picassa. Nigdy
nie była jego fanką. – Zwyczajnie, sprawy przybrały inny obrót
niż oczekiwałam. Nie było to moją winą. – Zignorowała
prychnięcie Tomasa. – Obecnie jestem przywódcą taurenów w
naszym mieście.
– Z kim musiałaś się przespać, by tego dokonać?
– Zazdrosny?
– Chciałabyś.
– Pomóż mi jeszcze raz, a ja pomogę tobie. – Wolała zmienić
temat. Wchodzili na grząski grunt. Nie będzie mu mówić, że
jedyną osobą, z jaką chce być to tauren. Niestety ten, którego
wybrała został zamordowany!
– Nie powinnaś tu przychodzić.
– Nikt mnie nie widział. Nawet jakby, to nikt mnie nie pozna.
Umiem korzystać z kamuflażu. Nie chciałeś przyjść do mojego
domu, więc musiałam się pofatygować do ciebie. Chętnie odnowię
znajomość, nie tylko tę dotyczącą interesów. Co ty na to,
wilczku?
~*~*~
„Każdy jest zagrożeniem”, „Każdy jest zagrożeniem” w
kółko powtarzał jego jakiś wewnętrzny głosik, lecz po nim
odzywał się drugi, ten, który stawał się silniejszy. Wołał:
„To twój partner. On cierpi. Co by miał ci zrobić?” Sam widok
krwi i dziwnie wykręconej nogi mówił jak bardzo bezradny jest
Dario.
– Justin, zadzwoń po pomoc.
Pomoc? Tak, pomoc. Dygoczącymi dłońmi wyjął telefon i zadzwonił
do brata. Powiedział mu, co się dzieje i, że tu będzie. Skierował
wzrok na dół. Dario leżał w około trzy metrowej dziurze.
Prawdopodobnie ulewa rozmoczyła teren starej, zawalonej już
jaskini.
– Justin. – Ciepło tonu głosu Daria, bardzo pomagało młodszemu
zmiennemu.
– Dario. – Jego wilk szalał w nim. Chciał pobiec do swego
partnera. Dać mu ciepło. Dario drżał z zimna, a on miał na sobie
grubą bluzę. Nie pozwoli, by mężczyźnie było zimno. Rozsunął
zamek i zdjął bluzę, po czym rzucił Dariowi, lecz ta upadła z
dala od niego. Zanim zdążył się zastanowić, co robi już wolno
zsuwał się w dół. Jakim cudem trzymał swój strach na uwięzi
nie wiedział. Ważne, było, aby zatroszczyć się o partnera.
Teraz, kiedy widział go takiego słabego nie mógł dać się
pokonać temu, co go zżerało. Chciał dać Dariowi ciepło.
– Justin, co ty robisz? Utkniesz tu ze mną. – Podciągnął się
na rękach i zawył z bólu. – Justin. – Patrzył ze wzruszeniem,
jak mężczyzna klęka po drugiej stronie jamy i przysiada na
piętach. Bierze swoją bluzę i rzuca mu. – Będzie ci zimno.
– Mmm... mam sweter. – Speszony spuścił wzrok. – Okryj się.
Zrobił to. Ciepła bluza pachniała Justinem. Dario zakręciło się
w głowie i nie wiedział czy powodem tego była utrata krwi, czy
zapach. Jego głupie ciało zareagowało podnieceniem, ale zapanował
nad tym. Nawet w takich chwilach natura chciała wziąć Justina,
jako swojego.
– Nie płacz – szepnął do młodego mężczyzny.
Dopiero po tych słowach Justin zorientował się, że cały czas
płakał. Zakłopotany ponownie otarł łzy. Wyciskały je z oczu
emocje. Tak wiele się działo, a on nie potrafił bardziej pomóc.
– Zbliż się do mnie. – Dario kuł żelazo póki gorące. –
Nie jestem w stanie się ruszyć, nic ci nie zrobię. Zresztą jakbym
mógł? Prędzej wyrwałbym sobie serce niż cię skrzywdził,
kochany. – W myślach błagał wszystkie świętości, by ukochany
do niego podszedł. Był na wyciągnięcie ręki, tak blisko i tak
daleko. – Justin.
Szczerość przebijała przez słowa Daria. Zapach otumaniał go.
Głos uspokajał. Patrzył w te niezwykłe oczy leżącego mężczyzny.
Jaki miały kolor? Błękitny, zielony? Mieniły się zależnie od
tego, pod jakim kątem Dario patrzył. Te oczy przyciągały go jak
magnes. Na kolanach przemierzył dzielącą ich odległość. Drgnął,
gdy Dario wyciągnął rękę w jego stronę.
– Nie bój się. – Był w szoku. Justin tu jest, tuż obok. Miał
chęć skakać i krzyczeć z radości, ale pozwolił tylko swemu
sercu szaleć ze szczęścia. Za kilka dni będzie mógł więcej
zdziałać. Tylko musi postępować ostrożnie, by go nie spłoszyć.
Delikatnie palcami dotknął policzka Justina, mężczyzna nie
uciekł, wręcz wtulił twarz w jego dłoń.
Nie rozumiał, co się dzieje, ale ten dotyk, który powinien go
wystraszyć podziałał uspokajająco niczym najlepszy lek. „Partner
najlepszym lekarstwem.” Przypomniał sobie słowa Christiana. Lekko
dotknął dłoni, do której przytulił policzek i na nowo rozpłakał
się.
– Szzzzz, chodź tu do mnie. – Nie chciał, aby Justin płakał.
Wsunął palce w jego włosy i delikatnie nacisnął jego głowę ku
sobie. Justin uległ mu z łatwością i kilka sekund później
przytulił się do piersi Daria. Położył głowę w miejscu, gdzie
serce mocno biło.
Dario odetchnął wzruszony. Będzie dobrze. Stało się szczęście
w nieszczęściu. Spojrzał w górę. Nad brzegiem dziury pochylali
się Jacob z Danielem i kilkoma zmiennymi. Po ich minach widział, że
nie wierzą temu, co widzą. Sam, gdyby stał z boku, nie dowierzałby
obrazowi. Brałby to za wizję, marę. Lecz to była prawda. Justin
tu był przy nim i nie zmarnuje już żadnego dnia.
– Teraz już należymy do siebie, kochany – wyszeptał. Wyczuwał
napięte mięśnie partnera i przyrzekł sobie, że zrobi wszystko,
by Justin uwierzył w siebie... w niego... w nich. Słowa, które
wypowiedział od dawna miał na końcu języka: – Kocham cię.
Dwa słowa, czyny, kojące ciepło i zapach partnera były balsamem
dla skołatanego serca Justina. Tym razem były prawdą. Rodziły się
w nim uczucia, które sądził, że odeszły na zawsze. Dario. Jego
partner więzi. Ten, na którego inni czekają setki lat. Dario. Jego
Dario. Partner. On chciał zrezygnować z tego mężczyzny? Teraz to
już było nie do pomyślenia. W końcu znalazł schronienie. W tych
ramionach. Zrozumiał, co czują inni odnajdując swoją część
duszy. Wilk w nim merdał ogonem z radości i podpowiadał jedno
słowo: bezpieczeństwo.
– Mój – szepnął w pierś Daria.
– Twój – odpowiedział mężczyzna.
Jak zwykle był na co czekać. Super. Jedna tylko uwaga: magnez to witaminka i może przyciąga, ale nie tak jak magnes. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie mogę znaleźć tego magnezu. :) Szukam i szukam. Pamiętasz może, które to miejsce było?
UsuńJa znalazłam : ,,Mieniły się zależnie od tego, pod jakim kątem Dario patrzył. Te oczy przyciągały go jak magnez." :)
UsuńSzczerość przebijała przez słowa Daria. Zapach otumaniał go. Głos uspokajał. Patrzył w te niezwykłe oczy leżącego mężczyzny. Jaki miały kolor? Błękitny, zielony? Mieniły się zależnie od tego, pod jakim kątem Dario patrzył. Te oczy przyciągały go jak magnez. Na kolanach przemierzył dzielącą ich odległość. Drgnął, gdy Dario wyciągnął rękę w jego stronę.
UsuńW końcu się spotkali, dotknęli, aż sama poczułam ulgę. Od zawsze cię czytam oraz podziwiam twój talent. Lubię jak kończysz wszystkie pomysły, a każda postać ma swój niepowtarzalny charakter. Zawsze czekam na wtorki, bo wiem, że spotka mnie w tym dniu coś niesamowitego. Ty jesteś zachwycająca w każdym calu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHej!!! Magnez jest w czwartym akapicie od dołu ;) Ale szczerze w ogóle nie zauważyłam. Naprawdę fantastyczne i mam nadzieje że jutro już będzie wtorek ...;) Wciąga mnie jak wszystko co do tej pory czytałam. do tej pory moim faworytem było "Tylko TY". Przeczytałam chyba z 20 razy, ale to jest po prostu... normalnie brak słów. Pisz dalej i nigdy nie przestawaj.
OdpowiedzUsuńlucynaleg :) pozdrawiam i czekam na więcej :)
Ty to umiesz zaskakiwać :) Tylko jedną mam wątpliwość, Daniel rozmawia z Christianem, skąd tam się wziął nagle Martin?
OdpowiedzUsuńBylo tam, ze Daniel zadzwonil.
UsuńJa tez sie ciesze, ze w koncu Justin pokonal strach
Czekalem az ktos go uratuje, biedny Dario. Juz sie balem, ze ta Star go dopadnie. Wredna suka.
Niegrzeczny Tomas. Nieladnie tak zdradzac swoich kolegow!
"Czekanie ją nużyło, ale już czuła słodycz zemsty na języku. Mmmmm." Jeju.. Te "mmmmm" tutaj tak strasznie psuje rozdzial. Dziwnie brzmi. Jakby ona to mowila albo przezywala orgazm :D
"– Szzzzz, chodź tu do mnie. – Nie chciałby Justin płakał." "Nie chciał by...".
Pozdrawiam
Damiann
To już była inna scena i całą trójką siedzieli w pokoju, więc Martin tam już dotarł i wszystko wiedział o Thomasie. Dlatego tam był.
UsuńJak ktoś da inną opcję, niż "super" to zagryzę! xD
OdpowiedzUsuńOj tak, potrafisz zaskakiwać. xD W życiu nie spodziewałabym się, że za zdrada stoi Tomas. Wręcz przeciwnie - wydawało mi się, że on jest taki stateczny, pomocny - uzupełnienie Dario. Mimo wszystko żal mi go, bo został omotany. Ach, ta Star! Wysłałabym ją na przymusowe fizyczne roboty do kopalni, albo jako służącą... chociaż wtedy mogłaby omamić pana domu. ;/
Och! *_* Jak to dobrze, że Justin się przełamał! Pomógł partnerowi i zrobił ogromny rok na przód. Najważniejsze, że wreszcie czuje się tak, jak na to zasługuje i że nieźle zszokował brata xD
Łooooo. To było KAPITALNE. Zupełnie nie spodziewam się takiego obrotu spraw. Jak ja się cieszę, że do Justina w końcu dotarło, że się przemugł. W końcu się spotkali :D No to teren niestey trzeba czekać na następny rozdział...mmmm. Jak ja nie lubie czekać :/
OdpowiedzUsuńJedno słowo: TAK!
OdpowiedzUsuńO matko jak się cieszę~ Cudownie, w końcu wszystko ruszyło do przodu ;u; Kocham ten rozdział.
Weny, weny, WENY~
[A, i jeszcze się spytam... ile planujesz rozdziałów~?]
Pozdrawiam, Copacati (⌒▽⌒)☆
Dolaczam sie do pytania o rozdzialach ;)
UsuńRozdziałów jest 13.
UsuńNa reszcie! *q* strasznie sie ciesze ze sie w kocu dotkneli. Troche boje sie Star ale mam nadzieje ze dopilnujesz zeby nie stala sie krzywda Dariowi ;)
OdpowiedzUsuńJedno pytanie. W tym zdaniu " Słowa, które wypowiedział od dawna miał na końcu języka: – Kocham cię." nie powinno byc raczej slowa ktorych nie wypowiedzial czy cos w tym stylu? No chyba ze ja nie ogarniam (bardzo mozliwe xD)
aaa !
OdpowiedzUsuńjak ja się cieszę !
mam ochotę skakać z radości :DDD
tego się nie spodziewałam XD
bardziej myślałam , że zwije niż , że mu pomoże :3
Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiip nieno zaciesz do końca dnia świetne. Dużo weny.
OdpowiedzUsuńAlex
AAAA Pięknie *.* Ten rozdział był wzruszający. Nic dodać nic ująć:) Jesteś geniuszem. Kłaniam się przed tobą !!
OdpowiedzUsuńDużo weny <3
P.S. nie wiem czemu ale właśnie tak podejrzewałam, że to ten drugi beta zdradził :D
UsuńBłagam o 5 tomów ! jak nie więcej . Ten rozdział był piękny <3
OdpowiedzUsuńTo było piękne i tyle się działo *-*
OdpowiedzUsuńOd dziś mówię do Ciebie MISTRZU :)
Czemu takie krótkie co?
OdpowiedzUsuńRety jaki pełen emocji i wspaniały rozdział.
Naprawdę czyta się z wypiekami na twarzy!
Było dokładnie tak jak podejrzewałam.
Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszyłam, że Justin w końcu sie przełamał.
Czegoś takiego się nie spodziewałam a tymczasem spotkała mnie cudowna niespodzianka.
Po prostu jesteś niesamowita, czy mówiłam ci to już?
Pozostaje mi czekać jak to wszystko się rozwinie.
I ten tajemniczy wątek na początku.
Czuje że to nie koniec kłopotów, zwłaszcza po tym wątku jaki pokazałaś!
Aj kochana moje biedne serce oszaleje z rozpaczy do następngeo tygodnia.
pozdrawiam mocno.
by rosmaneczka!
Tak, mówiłaś. :)
UsuńHura!!!!! W końcu się mu udało! Brawo Dario! Ale że też musiał sobie zrobić krzywdę, by zdobyć ukochanego. Chociaż nie ma co narzekać, ważne że Justin sie odważył zbliżyć do Daria!
OdpowiedzUsuńJestem strasznie szczęśliwa. Pokochałam tę parę natychmiast!
Nie wiem jak Ty to robisz,ale to jest wspaniałe. Zazdroszczę i Cię podziwiam.
Kocham to jak piszesz, uwielbiam Twoją twórczość.
Chcę więcej, chcę kolejny wtorek! Lubię wtorki!
Też lubię wtorki! >D
UsuńOstatnio się zorientowałam, że, jak gdyby, brnę przez tydzień na zasadzie od wtorku do wtorku :'D Pojawianie się twórczości naszej kochanej autorki wprowadza mi w życie bardzo miły akcent~
Oh, Luano, jeden błąd wyraźny wypatrzyłam:
OdpowiedzUsuń"– Szzzzz, chodź tu do mnie. – Nie chciałby Justin płakał. "
Chodzi o dopowiedzenie. Powinno być "Nie chciał, by Justin płakał", rzecz jasna.
Zauważyłam też, że nieraz słowa, które nie powinny, lądują u ciebie na końcu zdania bądź po prostu w innym miejscu, niż należyte. Polecam przeczytać tekst wiele razy (ja swoje maltretuje zaraz po dopisaniu jednego akapitu czy choćby zdania xD) a w razie większych wątpliwości po prostu czytnąć sobie na głos ^^
Też maltretuję rozdział, ale jak widać wszystkiego się samemu nie zobaczy.
UsuńRadzę zmienić betę, bo tego czego autor nie wyłapie, powinna wyłapać dobra beta.
UsuńA ja myślałam, że z tego rozładowanego telefonu wyniknie tragedia. A tu taka miła niespodzianka ^^(Olać, że Dario może się przez to wykrwawić, przynajmniej będą razem♥). To było cudowne, tak cudowne, ze aż nie wiem co napisać ^^"
OdpowiedzUsuńDzięki temu opowiadaniu pokochałam wtorki, dziękuję :3
Weny, weny, weny życzę ^^
Szczęście w nieszczęściu :) Wreszcie Dario i Justin zbliżyli się do siebie.Oby tak dalej. I mam nadzieje, że ta wilczyca nie zniszczy ich szczęścia.Biedny Christian, smutne wspomnienia powróciły a do tego jego partnerzy zostali zdradzeni
OdpowiedzUsuńOkej, tego sie nie spodziwałam! Thomas drugim zdrajcą??? No to będzie nie fajnie kiedy Daniel i Martin o spotkają :) Biedny Chris... Mam nadzieję, że złe wspomnienia go nie przytłoczą...
OdpowiedzUsuńSzczęście w nieszczęściu :) Justin zbliżył się do Daria, gdy ten poważnie złamał sobie nogę... Mam nadzieję, że w tym momencie Dario nie odzyska zbyt szybko sił i Justin się nim zaopiekuje :D :)
czekam na cią dalszy,
Pozdrawiam B.
bojenku kiedy będzie wtorek opowiadanie nieziemskie czytam rozdziały po kilka razy nie mówiąc ze i starsze opowiadania także. Po przeczytaniu czuje niedosyt zawsze zostawiasz mnie z wypiekami na policzkach i krzykiem " To nie może być koniec. Chce jeszcze!!!!!!!!". no własnie kiedy będzie wtorek :(
OdpowiedzUsuńTakiego obrotu spraw się nie spodziewałam, oczywiście cieszę się ze szczęścia Dario i Justina, oby już było tylko lepiej pomiędzy nimi. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jaką minę przybrał brat Justina, gdy zobaczył go w dole przytulonego do Dario. Ja sam nie mogę uwierzyć, że Justin i Dario, zbliżyli się i to tak bardzo :)
Nienawidzę tej wstrętnej kobiety. Jest okropna. Mam nadzieję, że nie namiesza za dużo i nie zrobi krzywdy Dario albo Justinowi. To, że drugi beta stał za porwaniem, nie jest dla mnie wielkim szokiem. Jestem ciekawa co Martin wraz z Danielem zrobią w tej sprawie.
Pozdrawiam i dużo weny
Świetne, nie wiem co innego powiedzieć. Jest dla mnie idealnie tylko ta Star... Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńJakie emocj!! Mój ulubiony rozdział !!! KOCHAM KOCHAM KOCHAM !! DarioXJustin <3
OdpowiedzUsuńZanim doczekam się kolejnego rozdziału to pewnie już dawno zejdę z tego świata !!!
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
Tsukihana ;D
Jejku!!
OdpowiedzUsuńTak się cieszę że w końcu Justin do niego poszedł a Dario był taki ciepły i łagodny <3
Mam tylko złe przeczucia co do Star ... Bardzo złe
Ale i tak cieszę się z tego rozdziału tak samo jak Dario z tego że Justin się do niego zbliżył i przytulił <3
Z niecierpliwością czekam na kolejny wtorek XD
WENY ŻYCZĘ !!
Mito :-*
Witaj Luano :) Nominowałam cię http://ofeliaroseopyaoi.blogspot.co.uk/?zx=de16f4ee4ffeb04f
OdpowiedzUsuńHej, natrafilam na Twojego bloga calkowicie przypadkowo i po przeczytaniu Szkolnego przesladowcy, ktory, jezeli dobrze rozumiem jest Twojego autorstwa, jestem pod ogromnym wrazeniem. Wystarczajaco masz duzo fanow, wiec powatpiewam w to, ze jakos inaczej potraktujesz moj komentarz, jednak podziwiam tez to, ze dlugo juz piszesz jak widze i to w taki sposob ktory najbardziej przypada mi do gustu. Hmm... tego typu rzeczy powinnam pisac chyba gdzie i dziej niz tu, pod jakims opowiadaniem, ktore kiedys zapewne tez przeczytam. Chcialam jeszce napisac tylko tyle... hmm nie wiem jak to napisac.. coz nie wzruszylam sie tak jak inni, ale poruszylas cos wewnatrz mojej duszy. No nic. To na tyle. Zapewne jeszcze sie odezwe po przeczytaniu kolejnego opowiadania.Coz wiec milego pisania dalej.
OdpowiedzUsuńTak, Szkolny prześladowca i wszystkie opowiadania na drugim blogu są mojego autorstwa. Komentarze możesz pisać gdzie chcesz, na pewno każdy zobaczę bez problemów. I dziękuję. :)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńco? to beta Martina jest zdrajcą? Az ciężko w to uwierzyć.... i przez przypadek się o tym dowiedzieli, tak, tak prawdziwe szczęście w nieszczęściu spotkało Daria, Justinowi udało się pokonać strach i być przy swoim partnerze...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
ale dużo ,,lajków''
OdpowiedzUsuń