Na początek chciałam umieścić małą prośbę. Autorka tego bloga Kroniki watahy południowej pisze opowiadanie, którego jeszcze nie publikuje, gdyż chce zacząć wstawiać je poprawiane i poszukuje bety, więc jak ktoś chciałby jej pomóc to zapraszam na jej stronę. :)
Bardzo dziękuję za komentarze. Zgadywaliście kto będzie bohaterem trzeciej części i nikt nie brał z Was pod uwagę, że to może być ktoś kto jeszcze się w Wilczkach nie pojawił, ale nie zdradzę Wam czy zwiąże się z kimś kogo również jeszcze nie znacie, czy z kimś kogo już poznaliście. :D
Bardzo dziękuję za komentarze. Zgadywaliście kto będzie bohaterem trzeciej części i nikt nie brał z Was pod uwagę, że to może być ktoś kto jeszcze się w Wilczkach nie pojawił, ale nie zdradzę Wam czy zwiąże się z kimś kogo również jeszcze nie znacie, czy z kimś kogo już poznaliście. :D
Życzę miłego czytania. Ja dzisiaj mam mnóstwo pracy przed świętami. Kto lubi myć okna to zapraszam do pomocy. :D
___________________
Lejący z nieba skwar
dawał się we znaki zmiennym pracującym nad wykonaniem dachu
jednego z domków. Dario zdjął koszulkę, otarł nią pot z czoła
i położył na swoim udzie. Spojrzał w niebo zanim powrócił
do wbijania gwoździ w jedną z poprzecznie ułożonych łat.
Zdecydowanie wolał pracę fizyczną, niż papierkową. Dlatego z
wielkim zadowoleniem ukończył to co miał zrobić w gabinecie i
wrócił na budowę. Jego opalone ciało o wiele lepiej znosiło
pieszczoty słońca niż siedzenie za biurkiem. Odkąd tutaj się
sprowadzili zrozumiał jak nie doceniał przyjemności przebywania na
dworze.
– Dario, jeszcze jedna
łata i można układać dachówki – powiedział siedzący niżej
na dachu Robert. – Cieszę się, że remont dobiega końca i młoda
para będzie miała gdzie spokojnie żyć.
Domek, który
remontowali miał zostać zagospodarowany przez młodego samca
pochodzącego ze sfory Langston i jego partnerkę z ich watahy. Dwa
tygodnie wcześniej zatwierdzono ich związek i Daniel postanowił
dać im kąt, w którym założą rodzinę. Na razie mieszkali razem
z jej rodzicami. Mogli tam zostać, ale uważali, że potrzebują
swego miejsca. W ten sposób jeden z niezamieszkanych domków zyskał
nowy wygląd i gospodarzy.
– Ta – mruknął
Dario. Myślami był gdzie indziej i przy innej osobie.
– Ej, chłopaki! – Z
dołu doleciało ich wołanie jednej z samic. – Zejdźcie na dół,
bo usmażycie się na tym słońcu.
– My nie wampiry! –
odkrzyknął Robert.
– Wy nie, ale pić
musicie. Czekają tu na was chłodne napoje i obiad.
– Tego to nie odmówię.
– Roześmiał się Robert. Był to zmienny dorównujący posturze
Daria i należał do tych zaufanych ludzi. Tajemnicą poliszynela
było to, że uganiał się za jedną z samic, ale jak miał coś do
niej powiedzieć to się jąkał nie potrafiąc wymówić słowa.
Uwielbiał jeść dobrze i dużo. Dlatego za każdym razem jak
słyszał „podano jedzenie” rzucał to co robił, by nakarmić
swój żołądek. – To co stary, mała przerwa na żarełko i
napitek?
– Ta.
– Rozmowny dziś
jesteś. Wyglądasz jakbyś się zakochał.
– Słucham? –
zapytał Dario.
– Nie, już nic. –
Wrzucił młotek do skrzynki i podciągnął się w stronę drabiny.
Dario po chwili namysłu
zdecydował się na ten sam krok. Niedługo zajdzie tutaj cień i po
przerwie będzie im się lepiej pracowało. Zszedł na dół niosąc
w dłoni koszulkę, którą zaraz rzucił na pobliską ławkę. Kilka
zestawów stołów i ław stało w ogrodzie wśród drzew. Usiadł
przy jednym z nich oddychając od upału w chłodnym cieniu. Nie był
głodny, sięgnął tylko po dzban z lemoniadą i nalał sobie napoju
do wysokiej, wąskiej szklanki o oszronionym szkle. Zanim się napił
potarł palcami kąciki oczu, czuł się zmęczony.
– Nasze alfy nadal na
pięterku? – zapytał Robert nakładając sobie cały stos
ziemniaków.
– Teraz są z dziećmi
– odpowiedziała Karia, która usiadła przy Robercie. Mężczyzna
jakby zmalał przypominając sobie, że ona tu jest. Dario na ten
widok miał ochotę parsknąć niepohamowanym śmiechem. – A ty co,
taki cichy jesteś? – zwróciła się do swego sąsiada. –
Jesteśmy umówieni na wieczór?
– Taa... tak.
– No. – Lubiła
Roberta, w takich chwilach był taki słodki. Szkoda, że nie był
jej partnerem, ale to nie zakazywało umówić się na kilka spotkań.
Od trzech miesięcy raz w tygodniu wychodzili do kina i na kolację.
– Jak wy możecie pracować w taki upał? – Powachlowała się
dłonią.
Zanim któryś z nich
zdążył na to pytanie odpowiedzieć, krzyk kobiety spowodował, że
zostawili aktualne zajęcia i nawet nie zorientowali się, kiedy cała
trójka biegła w odpowiednim kierunku. Szybko zorientowali się o co
chodzi i Dario nie był zadowolony z tego co się działo. Wilk w nim
zawarczał na słyszaną i widzianą sytuację. Jeden z nowych
zmiennych w ich sforze, kolejny raz uderzył swoją partnerkę, która
całe szczęście nie była wybranką więzi. Jak widać w każdym
środowisku znajdą się wyjątki, które potrafią pastwić się nad
kimś z kim są aktualnie związani. Na szczęście zdarzały się
takie przypadki jeden na miliard. To był właśnie taki niechlubny
okaz.
Kobieta leżała na
ziemi w rozciętą wargą i płakała, a jej kochanek krzyczał na
nią cały czerwony na twarzy z oburzenia.
– Ty suko! Nic nie
potrafisz zrobić! Przypaliłaś kolejny obiad! Może myślałaś o
tym swoim byłym! – Ponownie chciał ją uderzyć, ale Dario
skoczył do niego i od tyłu złapał za ręce. – Puść mnie! Może
sypiasz z nią co?!
– Stul pysk, bo ci go
tak przemaluję, że rodzona mamusia cię nie pozna!
– A chuj z tym i tobą,
beto!
Dario zawarczał groźnie
i rzucił mężczyznę na ścianę domu z takim impetem, że ten gdy
w nią uderzył od razu upadł na ziemię. Dopadł do leżącego,
złapał za koszulę i zaczął uderzać pięścią w jego szczękę.
Nos pękł pod pierwszym uderzeniem. Kolejny cios zostawił wielki
siniak na policzku.
– Nie wolno bić osoby
z tobą związanej!
– Nie jest moją
partnerką więzi!
– To nie ma znaczenia,
żyje z tobą!
– Ciągle mnie
okłamuje! – Skupił się przed kolejnym uderzeniem.
– Nie okłamuję.
Jestem mu wierna. – Kobieta wstała z pomocą Karii.
– Zazdrość to silna
siła – powiedziała dziewczyna. – Beto, daj już spokój! –
krzyknęła, widząc, że bity mężczyzna już z nim nie walczy. –
Jest nieprzytomny! Przestań!
Robert próbował
odciągnąć wściekłego Daria od zmiennego, ale beta odepchnął go
nie panując nad sobą. Wyzwolona agresja tylko potęgowała siłę i
nieobliczalność Daria. Mężczyzna dawał upust swojemu bólowi
oddzielenia od partnera. On by nigdy tak nie potraktował osoby, z
którą żyje. Ten zmienny dopuścił się wielu złych czynów w
stosunku do swej kobiety jak i innych osób. Zakrwawiona twarz
mężczyzny tylko dodawała mu animuszu w zadawaniu kolejnych razów.
Na nic zdali się inni, którzy chcieli powstrzymać betę. Odrzucał
ich wszystkich, bił się z nimi. Był w jakimś innym świecie
głuchy na wszystko i ślepy. Kierowała nim furia. Gdyby był
wilkiem pogryzłby każdego nie patrząc kto przed nim stoi.
– Dario Monahanie,
natychmiast go zostaw! – Donośny, groźny ton alfy rozbrzmiał
ponad istniejącym hałasem. – Masz natychmiast się uspokoić!
Jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki Dario opuścił ramiona i głowę poddając
się Danielowi.
– Co tu się u licha
dzieje?! – Mimo że Daniel stał pośród swej sfory w samych
spodniach, biła z niego władczość i wielka potęga. Gdyby był
królem teraz wszyscy upadali by przed nim na kolana. Rzadko
wykorzystywał władczość alfy, lecz w tym wypadku zwykły
przyjaciel nie powstrzymałby Daria. Jakby mężczyzna się nie
uspokoił lub rzucił na niego mieliby wielki problem. Musiałby
zgłosić Starszyźnie, że jeden ze zmiennych oszalał. Na zawsze
odebrano by Dariowi godność i pozycję. Zostałby skazany na
więzienie lub wygnanie. Możliwe, że tylko na jakiś czas, lecz nie
chciał takiej kary dla przyjaciela.
– Manuel, znów
maltretował Kimberly – odpowiedziała Karia. – Beta rzucił się
jej na pomoc, ale...
– Ale przesadził. –
Przerwał jej Daniel. – Idź pod prysznic i przyjdź do mojego
gabinetu, beto. Reszta niech się zajmie Manuelem. – Nie lubił
tego zmiennego. Kombinował jak wydalić go ze sfory, ale chciał to
zrobić zgodnie z prawem, nie tak jak pragnął tego dokonać Dario.
– Tak, alfo –
odpowiedział usłużenie beta i skierował swe kroki do głównego
domu. Jako beta mieszkał tam razem z alfami i ich partnerem.
Był zły na siebie. Znów przesadził. Jak w szkole, gdy bił tego
dzieciaka i prawie go wykończył. Wtedy wyrzucono go ze szkoły. Nie
wiedział co zrobi Daniel w podobnej sytuacji. Był pewny, że
groziło mu wydalenie. Jedynie może mu pomóc to, że stanął w
czyjejś obronie, lecz nikłą miał nadzieję, że będzie mógł tu
pozostać. Teraz gdy miał szansę na zdobycie Justina. Co z tego, że
zerową? Zawsze trzeba mieć nadzieję, że coś się zmieni na
lepsze. Wyobraził sobie co by było, gdyby Justin ujrzał go takiego
rozjuszonego. Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach na te myśli.
W swojej łazience
rozebrał się i dopiero podczas tej czynności zobaczył, że jest
pokryty krwią. Jak dobrze, że był zmiennym. Zmienni nie przenosili
chorób, niezależnie od tego czy stykała się z krwią innego
zmiennego, człowieka, czy wymieniali płyny podczas seksu. Jedyne co
ich mogło złapać to lekki ból gardła, ale głównie tak było u
dzieci. Odkręcił wodę i nie czekał, aż ta się wyrówna i poleci
tylko ciepła. Wszedł pod strumień zimnej cieczy, a jego ciało
pokryło się gęsią skórką. To go jeszcze bardziej otrzeźwiało.
Co on uczynił? Mógł go tylko przytrzymać. Nie ulegało
wątpliwości, że Manuel zasłużył na rozwalenie mu buźki, ale
powinien dać mu szansę na bronienie się. Z drugiej strony czy on
dawał szansę Kimberly? Tych dwoje było przykładem na to, co
zazdrość potrafi zrobić z człowiekiem i ze zmiennym. Zmienni z
natury byli zazdrośni, ale o partnerów więzi, lecz to mijało,
kiedy dokonywano zatwierdzenia. Zaborczość nadal była, ale nikt
nie rzucał się na nikogo, gdy ktoś spojrzał przymilnym wzrokiem
na ukochaną lub ukochanego.
Gdy już zmarzł, do
zimnej wody dołączyła gorąca, więc wziął żel i wylał trochę
na rękę. Zapach płynu, ciepła woda uspokajały go. Nigdy tak się
nie bał rozmowy z alfami. Nie wiedział co zrobi, jak go wyrzucą.
Umył się szybko, głowę również, starając się nie przedłużać
czasu oczekiwania na niego. Po wyjściu z kabiny ogolił się,
zgalając kilkudniowy zarost i wysuszył włosy. Pozostało mu
ubranie się w czyste rzeczy i pójście wysłuchać wyroku.
~*~*~
Jacob potknął się
wchodząc do swojej sypialni. Sheoni roześmiała się czesząc swe
długie włosy. Kochał tę kobietę bardziej niż swe życie.
– Odpoczęłaś? –
Owinął rękę wokół jej talii patrząc na nią z czułością.
– Tak. Potrzebowałam
trochę snu. Teraz jestem potwornie głodna, ale najpierw zajrzę do
maleństwa.
– Byłem u niego, śpi
jak kamień. Dał nam w nocy popalić.
– Twoja mama mówiła,
że ty byłeś taki sam. – Podeszła do toaletki i usiadła na
taboreciku zaczynając splatać warkocze. – Próbowałam rano
porozmawiać z Justinem. Uciekł. Co w ogóle sądzisz o tym Dariu?
– Jest silny, mógłby
zaopiekować się Justinem. Z tego co się orientowałem chciał
tego. Potem jakby się schował i wczoraj w nocy mam wrażenie, że
na nowo podjął walkę o mojego brata.
– To dobrze, partnerzy
powinni być razem. – Upięła włosy tak jak lubiła. – Może
porozmawiaj z Dariem. Tobie wypada to zrobić. – Obejrzała się na
niego przez ramię.
– Około czterech
miesięcy temu powiedziałem mu, żeby nie zbliżał się do Justina.
– Z tego co wiem,
twoje słowa miały co innego na myśli. Nie wyganiałeś go od
brata. Chciałeś by Dario dał mu czas. Sądzę, że kolejna rozmowa
pomoże im obu, a i tobie też, może się przydać.
– Co ja bym bez ciebie
zrobił? – Pochylił się i pocałował ją w skroń.
– Nie wiem, nie wiem.
Idę coś zjeść.
Gdy zeszli do kuchni
zastali siedzącego przy stole Justina. Mężczyzna czytał książkę,
jedną ze swych ulubionych. Uniósł wzrok znad tekstu i uśmiechnął
się nieśmiało.
– Wybacz. Rano...
– Daj spokój. –
Kobieta machnęła ręką. – Niepotrzebnie naciskałam. Nadal
jesteśmy przyjaciółmi, nie przejmuj się. – Miała chęć
potargać mu włosy, ale się powstrzymała przed dotykiem. –
Zrobić wam coś do picia?
– Ja zrobię,
kochanie, ty miałaś jeść – zaproponował Jacob. – Sam,
zostawił dla ciebie porcję zapiekanki z obiadu.
– Dobry, stary Sam. –
Ich kucharz był mistrzem, a jego zapiekanka była niebem z gębie.
Otworzyła drzwiczki lodówki i uśmiechnęła się jakby znalazła
skarb. Jakob przechodząc obok niej pocałował ją w ramię.
Justin patrzył na ich
relacje i zaczynał tęsknić do tego by być inny, stać się taki
jaki był. Chciał mieć partnera... Zaraz jakiś głos w nim
powiedział, że ma partnera. Co z tego, że go ma, jak boi się do
niego zbliżyć. Chyba zawału by dostał, jakby ten mężczyzna
podszedł do niego. Tak wiele on uosabiał tym kim był dla niego.
Tak wiele, by Dario chciał. Justin na dzisiejszy dzień nie
wyobrażał sobie, by mógł pozwolić się dotknąć obcemu. To
nie jest obcy. To partner. Podpowiadał głos. Każdy obcy był
zagrożeniem, nawet ktoś kto mówi, że cię kocha. Ufał tylko
bratu i szwagierce. Nawet ludziom ze swej sfory nie ufał... Był
popaprańcem. Dlaczego nie mógł przemóc swojego strachu?! Przecież
tamtych już dawno nie było na tym świecie. Nic już mu nie zrobią.
Zostawili tylko na nim piętno, które marnuje wszystkim życie.
– Justin, masz gościa
– powiedziała Sheoni machając do kogoś przez okno.
Justin skierował swe
oczy w stronę okna, przez które ujrzał przyjaciela. Zalała go
ulga i przytłaczające myśli uleciały jakby nigdy nie istniały.
~*~*~
– Wiesz, że prawie go
zabiłeś! Wysłanie go na tamten świat nie przyczyniło by się do
niczego, a tym bardziej tobie! Wielka Rada żywcem by cię zeżarła!
– Daniel uniósł na niego wzrok pełen wściekłości, ale i
troski. Siedział za biurkiem opierając łokcie na blacie i mając
dłonie złożone w piramidkę. Martin także był obecny podczas
rozmowy, ale stał przed biurkiem z założonymi na piersi rękoma.
– Przepraszam,
poniosło mnie. – Dario spuścił wzrok na swoje stopy okazując
gest podporządkowania się.
– Od wielu tygodni cię
ponosi! Sądziłem, że okres największej agresji już ci minął.
Potrafiłeś sobie doskonale dawać z tym radę – mówił Alston
już spokojniej. – Sam miałem ochotę pozbyć się Manuela, lecz
nie w ten sposób. Co się dzieje, Dario?
– Chodzi o Justina
Langstona? – zapytał Martin.
– Nie wiem –
odpowiedział po chwili namysłu. – Być może.
– Nie móc być ze
swoim partnerem jest bardzo ciężkie w odbiorze, lecz nie
usprawiedliwia takiego działania jakim ty się ostatnio kierujesz –
wtrącił Daniel.
– Zachowałem się
karygodnie. Nie zasługuję na bycie betą.
– W tej chwili nie –
rzekł Martin i obszedł biurko stając za partnerem. – Wiemy, że
kierowały tobą dobre pobudki, lecz przyjąłeś złą taktykę.
Chociaż moim zdaniem ci co wyżywają się na partnerach powinni na
swojej skórze poczuć to samo. Niezależnie od tego czy kogoś
maltretowali psychicznie, czy też fizycznie. To tylko moje zdanie i
pozostaje dla twojej wiadomości, jest nieoficjalne. Co nie znaczy,
że pochwalam to co zrobiłeś. – Położył rękę na ramieniu
partnera.
– Dlatego musisz
ponieść karę. Manuel wyliże się z tego. Jego rany się goją –
przemówił Daniel. – Co jest dla ciebie dobrą wiadomością. W
innym przypadku musielibyśmy to zgłosić Starszyźnie, co zapewne
przyczyniło by się do wyrzucenia ciebie ze sfory i postawiło przed
sądem Rady.
Dario spojrzał im na
chwilę w oczy, ale od razu pokornie opuścił wzrok. Nie wyrzucą
go? To w takim razie jak go ukarzą?
– Zdecydowaliśmy,
tutaj podziękuj Christianowi, że zawiesimy cię w pełnieniu
obowiązków bety na jeden miesiąc – poinformował Daniel. – W
tym czasie masz zająć się swoim życiem, nauczyć panowania nad
sobą, bo następnym razem ktoś popatrzy na ciebie krzywo, a ty się
na niego rzucisz z pięściami. Jak nie zmienisz swojego
postępowania, będziemy musieli cię całkiem usunąć ze stanowiska
naszego zastępcy, a może i sfory.
Odetchnął z ulgą.
Kara dla niego była solidna, ale nie groziła, jak na razie,
wyrzuceniem stąd. Samotny zmienny wilk cierpi bez swojego miejsca i
rodziny, którą była sfora. Tym bardziej oddalenie go z tego
miejsca, zmusiłoby go do wyjazdu i wtedy na zawsze straciłby
Justina.
– Mogę coś
powiedzieć? – spytał.
– Oczywiście, że
możesz. Daniel i ja nie tylko jesteśmy twoimi przywódcami, ale i
przyjaciółmi.
– Dziękuję, alfo.
Chciałem przeprosić jeszcze raz za wszystko i przyrzec, że będę
się starał panować nad sobą, tak jak było od kilku lat. Dziękuję
też za pozostawienie mnie tutaj.
– Masz jedną jedyną
szansę i nie spieprz tego. – Daniel uśmiechnął się.
– Mogę wracać do
pracy?
– Dziś odpuść sobie
pracę przy dachu. Pora byś wypoczął i przemyślał sobie
wszystko. – Daniel pamiętał jak Dario martwił się sytuacją,
kiedy on nie chciał zatwierdzić Martina. Mężczyzna się bał o
ich reputację i całą resztę, która wiąże się z partnerstwem.
Kochał tego zmiennego wilka jak swego brata, którego nigdy nie
miał. Dario był dobrym facetem, wiele przeszedł i należała mu
się szansa od życia. Christian powiedział im o sytuacji z
Justinem. Do tej pory wiedzieli co nieco, ale nie interesowali się
tym. Pora, by pokazać, że nie jest tylko ich pracownikiem, ale kimś
więcej. Kimś kim był każdy członek sfory. Zdarzały się czarne
owce, jak Charlie i Manuel, ale to tylko dwie marne osoby wśród
dwudziestki cudownych i poczciwych zmiennych, jacy żyli w Arkadii.
Z pokorą przyjął
odsunięcie od pracy. Właśnie nie móc pracować, było dla niego
karą. Wtedy każda chwila przywodziła mu na myśl Justina.
– Cóż chyba
najwyższy czas pospacerować dla spokoju.
– Uważam, że to
dobry pomysł – przyznał Daniel.
~*~*~
– Sądziłem, że nie
przyjdziesz, bo miał wrócić dziś Martin. – Zaczął rozmowę
Justin, gdy poszli na kolejny ze swych spacerów. Przy Christianie
czuł się jak ryba w wodzie.
– Będziemy mieć
przed sobą całą noc, a moi partnerzy mieli do załatwienia ważną
sprawę. – Nie był pewny czy ma mu mówić o Dario. Niby wiedział,
że Daniel z Martinem nie wyrzucą mężczyzny, lecz ta wiadomość
mogłaby zdenerwować Justina. Nie chciał mu dorzucać kolejnego
ciężaru na barki.
– On tu był. –
Justin nerwowo wsunął ręce do kieszeni i spojrzał w bok.
– Kto? – Poprawił
spadające ramiączko koszulki.
– Dario. W nocy był
na wzgórzu. Czułem go.
– Zrobił coś więcej?
– Nie wierzył, że beta zdecydował się podejść tak blisko
terytorium Langstonów. Trzymał się z dala nawet od dróg, które
prowadziły obok. Czyżby jednak zdecydował się na walkę o
Justina, a może po prostu coś go poniosło w okolice posiadłości
drugiej sfory.
– Nie. Tylko był tam.
– Spojrzał w stronę wzgórza. Czy chciałby, aby mężczyzna tej
nocy też tam się pojawił? Jego wilk krzyczał, że tak, ale
człowiek...
– A ty co zrobiłeś?
– Zatrzymał się i usiadł po turecku na trawie. Uśmiechnął się
do Justina, który przysiadł obok, w stosownej odległości.
– Nie uciekłem. –
Zerwał źdźbło trawy i bawił się nim, by czymś zająć ręce.
– Brawo. On cię nie
skrzywdzi.
– Niby to wiem, ale
przeszłość ma na mnie tak duży wpływ, że...
– Tamten nie był
twoim partnerem. Oszukał cię, by zdobyć to o co mu chodziło. –
Podparł się za plecami na rękach. – Dario to dobry facet.
– Mówiłeś mi o tym,
ale... – Wciągnął nosem powietrze.
– Co się stało? –
Christian zaczął się rozglądać widząc reakcję przyjaciela.
– On jest... On...
– Czujesz Daria?
Gdzieś tam jest, prawda? – Widział jak mężczyźnie zaczynają
trząść się ręce. Chętnie był wziął go za nie i potrzymał
dodając otuchy, ale jakby Dario ich widział mogły by być
problemy. Justin i Dario nie są sparowani i chociaż on jest, to
beta mógłby przyjąć go jako zagrożenie dla jego partnera lub
pomyśleć, że chce mu go odebrać. Ostatnio mężczyzna łatwo
wpadał w szał i być może nie pomyślałby, że związany Chris
nie jest zagrożeniem. Postanowił uspokoić Justina słowami. –
Weź głęboki oddech i pomyśl, że dla Daria jesteś najcenniejszą
istotą na świecie. To twój partner. Ten jeden jedyny, wybrany
przez więź. Wiesz co to jest. Prędzej będzie cię nosił na
rękach niż cię skrzywdzi. Niż cię oszuka.
– Mimo tego boję się
go. Niepokoi mnie. Tak wiele on oznacza.
– Oznacza zmianę
życia. Oznacza miłość i seks. Oznacza ochronę, opiekę i
szczęście. To oznacza. Nie ból, wściekłość, zakazy i to co ci
robiono. Uspokój się i czuj go.
Słuchał Christiana i
niby to wszystko wiedział, ale i tak nie potrafił się przemóc.
Mimo tego jeszcze raz wciągnął powietrze i zaczął wzrokiem
przeszukiwać teren. Nie widział go, ale miał świadomość, że
jego partner jest gdzieś w pobliżu.
– Jestem do niczego –
wyszeptał. – Ile ja mam lat? Zachowuję się jak biedny nastoletni
szczeniak. Mam partnera. Zawsze tęskniłem za kimś takim, a teraz
co? Uciekam i chowam się.
– Słuchaj nawet
dwustuletni wilk, po tym co ty przeszedłeś, byłby tak samo
wystraszony i nieufny jak ty. Jesteś wiele wart. Tylko musisz
znaleźć w sobie siłę, by pokonać koszmary. – W oczach
Christiana pojawiły się łzy. Bardzo chciał mu pomóc. – I nie
uciekasz. Zobacz, nadal tu jesteś. Bardzo się zmieniłeś od czasu
naszego pierwszego spotkania. Nawet okazało się, że potrafisz
mówić. – Zaśmiał się i starł niesforną łzę z policzka.
– Tylko z tobą tak
się czuję, bo...
– Bo wiesz, że cię
nie skrzywdzę. To kwestia zaufania, mój drogi. Dario też cię nie
skrzywdzi.
– Czemu płaczesz? –
zapytał Justin, kiedy spojrzał na twarz przyjaciela.
– Ponieważ jestem
czasami płaczką, bo chcę, by mój brat był szczęśliwy.
– Głupi. –
Uśmiechnął się nieśmiało do przyjaciela, który nazywał go
bratem, a jego wilk otulał się zapachem będącego gdzieś tam
partnera i nie chciał, aby zmienił się kierunek wiatru.
– Mogę cię o coś
zapytać, o coś intymnego? – Po chwili milczenia Christian
postanowił zadać pytanie, które go dręczyło. Justin skinął
głową, więc kontynuował: – Spotykając partnera czuje się nie
tylko miłość do niego, ale i pociąg fizyczny. Czy czujesz coś z
tego?
– Podobno sam zapach z
daleka tak nie działa. Miłość? Za bardzo się boję, by dopuścić
to do siebie, a... wiesz co. – Zarumienił się i spuścił wzrok
na swoje dłonie. – Nie chcę o tym mówić. – Jak miał
powiedzieć, że od lat na nic nie reagował seksualnie. Nie był
mężczyzną, który powinien się podniecać. Nic takiego nie czuł.
Jego ciało zamknęło się na przyjemne bodźce. Był tylko skorupą
co jadła, chodziła i spała, jak nie dręczyły ją w nocy
koszmary. Był nikim.
Christian już nie
pytał. Sama reakcja Justina wiele mu powiedziała. Nie wiedział co
miał robić, by mu pomóc, więc postanowił po prostu zwyczajnie
być tak jak to robił do tej pory.
~*~*~
Pragnął znaleźć się
na miejscu Christiana, być podporą dla Justina, kochać go, pomóc
mu. Tymczasem stoi tutaj ukryty w gąszczu świerków i patrzy na
niego. To dopiero drugi raz, gdy go widzi po tak długim czasie.
Justin go wyczuwa, ale nie widzi. Pewnie, gdyby nie przyjaciel,
mężczyzna uciekłby lub wpadł w panikę. Rozerwałby gardła tym,
co do skrzywdzili. Co ci zrobiono, kochany? Kto doprowadził cię
do takiego stanu psychicznego, że nawet bliskość partnera powoduje
u ciebie lęk? Zacisnął pięści wbijając wysunięte pazury w
swoją skórę. Wilk był tuż pod powierzchnią. Pragnął oznaczyć
swojego partnera i bolał nad tym, że nie może tego zrobić. Wilcze
oczy patrzyły w ciele mężczyzny na ukochaną istotę. Dario miał
ochotę albo coś rozwalić, albo płakać. Wybrał inne wyjście.
Zdjął swoje ubrania i stojąc nago zamknął oczy, aby dokonać
przemiany. Po chwili stał już na potężnych czterech łapach.
Rzucił okiem na swego partnera, odwrócił się od ukochanej osoby i
zaczął biec przed siebie. Jego celem były łąki i las na
horyzoncie. Biegł co sił w nogach, by czuć wiatr w sierści,
wyładować swój ból. Ukoić tęsknotę.
Wkrótce w całej
okolicy dało się słyszeć rozpaczliwe wycie wilka. Wycie, które
raniło serca przemawiając żałosną pieśnią. Pieśnią, która
mówiła, jak bardzo chciałaby być ze swym ukochanym.
~*~*~
– To on – szepnął
Justin słysząc wycie wilka. – Ranię go. Jak mogę być kimś
dobrym, skoro skazuję go na coś takiego? To moja wina, że on
płacze. – W tej chwili czuł w sobie cierpienie większe niż do
tej pory okalający go strach. Gdy cierpiał jeden z partnerów,
nawet jak nie byli ze sobą sparowani, drugi nie potrafił tego
znieść. Justin zdał sobie sprawę, że Dario też cierpi, kiedy i
on czuje ból.
– Sam widzisz, że
jesteście sobie przeznaczeni. – Nawet dla Chrisa słuchanie tak
wielkiej rozpaczy było trudne do zniesienia. Oszalałby, gdyby
Daniel lub Martin tak zawodzili. Widok cierpiącego Justina
podpowiedział mu, że mężczyzna jest silny i jest w stanie zburzyć
barierę jaką wokół siebie stworzył. Tylko nie potrafił znieść
tych przeraźliwe smutnych oczu przyjaciela. Gdy ustało wycie, obaj
odczuli ulgę, lecz Justin nieruchomo siedział i patrzył gdzieś w
dal, jakby chcąc ujrzeć wilka, jakim był jego partner.
~*~*~
Dario,
już, jako człowiek, wskoczył do rzeki i przysiadł na jej brzegu,
nie przejmując się swoją nagością. Dał upust swym uczuciom, ale
nie znalazł ukojenia. Nigdy go nie znajdzie, jak nie będzie mógł
skryć w ramionach partnera, dać mu szczęścia, kochać się z nim
i powiedzieć tego, co chciałby mu wyznać. Jego partner się go
boi. Przez dwa miesiące uciekał właśnie od tego bólu. Lecz on
uderzył w niego jak taran, kiedy znów go czuł i zobaczył. Po raz
drugi w życiu, Dario zapłakał. Pierwszy raz stało się to po
śmieci brata, teraz, bo nie mógł zrobić nic, co by zbliżyło go
do Justina. Każdy dzień bez niego był niczym najgorsza z tortur.
Mimo tego nie chciał rezygnować. Wtedy już by tego nie przeżył.
Wolał znosić takie męki i mieć nadzieję na cud.
O Boże mało się nie popłakałam na końcu!! Szkoda mi się Dario zrobiło bo w gruncie rzeczy to dobry facet. Strasznie mnie intryguje historia Justin'a . Dużo weny życze
OdpowiedzUsuńA i przypominam o sobie
ofeliaroseopyaoi.blogspot.com
No i widzisz jaka skleroza. :)
Usuńhahah ;) zdarza się najepszym
OdpowiedzUsuńopowiadanie super jak zawsze szkoda tylko że pojawia się tak rzadko :(
OdpowiedzUsuńChyba powoli Justin się kruszy, widzi że to co jest jest dobre. To bardzo dobrze, a Dario powinien coś ze sobą serio zrobić bo jak będzie wszystkich bił to Justin mu nigdy nie zaufa. No ale niech się nie martwi i będzie cierpliwy Chris ładnie zachęci Justina aby zaufał i wszyscy będą Happy. Poza tym co do zmartwień Justina to nie od razu muszą się... no wiesz. Po prostu pozwoliłby być obok na początek.
OdpowiedzUsuńJustin wie jak jest u zmiennych. Że pragnienie bycia razem, blisko to też pragnienie pożądania, które kończy się w łóżku i często oznaczeniem partnera. On nie może sobie pozwolić na żadną bliskość w tej chwili. :)
Usuńeeeee......a ja znów czuję niedosyt...czekam na kolejny wtorek z niecierpliwością...opowiadanie jak zwykle na bardzo wysokim poziomie!! Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy...
OdpowiedzUsuń....... znowu za mało .....czuje bardzo duży niedosyt :-D
OdpowiedzUsuńpod koniec rozdziału moje oczy jakoś tak stały się wilgotne i ludzie w tramwaju dziwnie na mnie patrzyli ... nie wiem dlaczego...
Rozdział był cudny i przepięknie napisany ... świetnie oddałaś uczucia Daria i Justina ...podczas czytania tych momentów ( tzn . uczuć i odczuć Daria ) prawie się popłakałam ...
Szkoda że wychodzą tylko raz w tygodniu ... no ale wtedy każdemu się zaostrza apetyt na kolejny rozdział XD
pozdrawiam i życzę dużo weny <3
Można powiedzieć, że dobrze, że raz w tygodniu, a nie raz na dwa tygodnie. :)
UsuńMasz rację ... patrząc od drugiej strony to lepiej że jest raz w tygodniu niż wogóle ...
UsuńI tak kocham twoje opowiadania <3
Hej , chciałabym Cię (oraz czytelników ) zaprosić na mojego bloga którego założyłam niedawno oraz jeżeli można o skomentowanie ....Bardzo mi zależy na twojej opinii :)
Usuńhttp://bl-love-is-like-fire-and-ash-by-mito.blogspot.com/
Wilk Justina powoli w nim zwycięża. Widać, że jeszcze daleka droga do tego, by zbliżyć się do Dario, ale już jest lepiej. Małymi kroczkami posuwa się do przodu. xP
OdpowiedzUsuńA Dario to niech odpali coś Christianowi. xD Agresor jeden, hehe. xD
Całe szczęście, że udało się odwołać jedne zajęcia, bo wyłabym jak Dario z niemocy, że muszę jeszcze czekać na przeczytanie tego rozdziału. xD
Od dawna czytam twoje opowiadania , ale jakoś nie miałam okazji skomentować, i musze powiedzieć że u cb raczej nie da się stwierdzić które opo jest najlepsze bo wszystkie są na takim samym poziomie po prostu niesamowite . Tak więc dopiero teraz się wypowiadam , podziwiam i pisz dalej . Ale chyba wszyscy rozumiemy że trzeba mieć czas na wszystko tak więc daty dodawania rozdziałów są sprawiedliwe . :D
OdpowiedzUsuńHm..nie wiem czy dobrze zrozumialem.. Christian powiedzial swoim partnerom co sie stalo Justinowi?
OdpowiedzUsuńBiedny Dario.. Najpierw mnie wkurza, ale teraz uwazam , ze jest taki biedny nie mogac byc z Justinem :(
Az mi sie morda ucieszyla jak przeczytalem o myciu okien. Wyobrazilem sobie ciebie na drabinie ze szmatka w reku :D
Pozdrawiam
Damiann
Christian nic nie powiedział partnerom. Nawet słowem się nie zdradził. :)
UsuńTo cieszę się, że Ci się morda ucieszyła. :D
Gdy tylko zobaczyłam tę notkę to myślałam że na zawał padnę!!! Taki wielki zaciesz!!!
OdpowiedzUsuńCzekam z utęsknieniem na kolejną ;) DuŻo weny ;D
Bardzo spodobała mi się rozmowa z Justinem.
OdpowiedzUsuńWidać że jest zraniony i ciężko mu zaufać Dario.
Wierzę, że jednak w końcu się przełamie.
Chłopak wiele przeszedł ale jestem dobrej myśli.
W końcu nauczy się ufać swoim instynktom.
Opowaidanie dopiero się rozwija a ja czytam je z wypiekami na twarzy.
Nie wiem w jaki sposób wzbudzasz we mnie takie emocje.
Tymczasem pozostaje czekać na kolejny wtorek.
Aby szybko zleciał!
pozdrawiam serdecznie!
Jeju, wzruszający. Bez chusteczek lepiej nie czytać :( Końcówka-cudo!
OdpowiedzUsuń>.< Piękne.
OdpowiedzUsuńŚwietne. Chciałbym abyś dała jeszcze trochę wątków z samym Martinem Christianem i Danielem i ich dziećmi, zazdroszczę Ci takiego daru do pisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Alex :-)
W który dzień tygodnia pojawiają się rozdziały?
OdpowiedzUsuńWe wtorki. :)
UsuńLuana
Czekam ;-)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńbiedny Dario bardzo cierpi, że nie może się zbliżyć do swego partnera..., na całe szczęście nie został wywalony ze sfory, już Manuela nie lubię....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia