Zawstydzony Erki
odsunął się od obejmującego go mężczyzny i ukradkiem otarł
łzy. Nie kontrolował ich, przeklęte wydostały się z jego oczu
bez pozwolenia, a nie chciał wyjść na płaczkę. W końcu uniósł
wzrok i uśmiechnął się szczęśliwy.
– Kiedy wróciłeś?
– Dzisiaj i
powiedziano mi, że jesteś chory. – Wziął jego dłoń w swoją i
kciukiem głaskał jej wnętrze. – Chciałem od razu tutaj przyjść,
ale mi wyperswadowano ten pomysł. I niedługo później uznałem, że
Galdor miał rację. Lepiej było wypocząć i przyjść do ciebie w
lepszym stanie.
–
Wyobrażam
sobie, jak podróż musiała cię zmęczyć. – Zerknął na
najmłodszego brata. Chłopiec spał twardo. Koszmary już nie
nawiedzały go tak często. Nawet wychodził na zewnątrz bez
problemów. Czas leczył rany.
–
Tak,
ale dzięki niej coś się we mnie otworzyło. Coś, co zamknąłem
dawno temu w sobie.
–
Chciałbym
być tym, który pozna prawdę o twojej przeszłości – powiedział,
spoglądając na niego i nagle zaczął męczyć go kaszel. Zaraz
znalazł się w objęciach Asmanda, wtulając twarz w jego pierś.
– Od jakiego czasu
jest chory? – zapytał As przyglądającego im się Leteno.
– Jakieś trzy
księżyce. Już czuje się lepiej. Gorączka minęła, został tylko
kaszel.
–
On
mówi prawdę, Asmandzie. Niedługo wracam do pracy. Postanowiłem
wynająć pokój w mieście. Znalazłem nawet gospodynię, która
takie wynajmuje. Wynosimy się stąd. Będę pracował, może dla
Leta coś się znajdzie i opuścimy ten dom. Co prawda, zrobimy to z
ciężkim sercem, bo tu się urodziliśmy, ale bezpieczeństwo jest
ważniejsze. Nie dalej, jak wczoraj, kogoś zabito. Nie chcę, by
następną ofiarą stał się któryś z nas.
–
Powiedziałem,
że nie wyniosę się stąd, dopóki nie odnajdę morderców naszych
rodziców – syknął Leto.
–
Tak
i chcesz, żeby As ci pomógł. – Spojrzał ostro na brata. –
Chcę, by zmienił swoje życie. Ma na to jedyną szansę. Nie chcę,
żeby szukał morderców.
– Wiesz, że ci
pomogę, jak przyznasz się do czegoś – wtrącił Delreth.
Leteno
doskonale wiedział, do kogo te słowa kieruje, pomimo że nie
patrzył na niego.
– Ja mam się
przyznać? – zapytał zdezorientowany Erkiran.
– Nie, skarbie, twój
brat. Lepiej, żebyś poznał prawdę od niego.
Erki wyprostował się
na posłaniu i wpatrzył w starszego brata.
– Co takiego
zrobiłeś, że Asmand wie, a ja nie? Mam nadzieję, że nikogo nie
zabiłeś? – Sama myśl o tym paraliżowała go.
–
Nie.
– Przełknął ślinę. Wstał i zanim ponownie zabrał głos,
przemierzył małe pomieszczenie kilka razy. Wiedział, że nie da
się dłużej tego ukrywać. Może i Delreth był bardzo
spostrzegawczy, ale inni ludzie też tacy mogą być, a wtedy Erki
pozna nie od niego prawdę. To będzie gorsze, gdy zobaczy w ludzkich
oczach obrzydzenie. Zatrzymał się, a po chwili odezwał. – Wiesz,
że jesteś mi drogi i kocham cię.
–
Też
cię kocham. – Co to za dziwne wyznawanie braterskich uczuć?
Przecież wiedzieli, co czują.
–
Kochasz,
ale nie tak, jak ja ciebie.
– Leto, nie będziemy
się chyba przedrzeźniać, mów.
–
Skarbie,
on chce mówić, tylko ty mu przerywasz – szepnął Asmand i kąciki
ust podniosły mu się do góry, kiedy chłopak przewrócił oczami,
a potem zacisnął usta.
–
Kocham
cię, Erki. – Leteno potarł nasadę nosa. To było trudniejsze niż
przypuszczał. – Kocham, ale nie jak brat brata. Tylko jak mąż
może kochać męża, żonę, nie wiem. Kocham jak kochanka? Może
tak to określę. Jak kogoś, z kim chciałbym się związać, jakbyś
nie był moim bratem. I kocham cię tak bardzo, że to boli, bo nie
mogę cię mieć i muszę oddać cię innemu. – Położył dłoń
na sercu. – Niemniej patrzenie na ciebie i Asmanda nie sprawia mi
bólu. Chcę, byś był szczęśliwy, miał partnera, którym ja
nigdy nie będę.
–
Stop.
Jak kochanka? To znaczy, że... – głos mu zadrżał, kiedy do jego
świadomości zaczęła docierać się prawda.
–
To
znaczy, że żywię do ciebie zakazane uczucia. Pragnę cię i kocham
miłością, jaką bracia nie powinni się obdarzać – wytłumaczył
Leteno. – Asmand zobaczył, jak na ciebie patrzę i zażądał, bym
wyznał ci prawdę. Prawdę, jaką skrywam od lat.
Erki
nie wiedział, co miał zrobić, powiedzieć. Wyznanie brata uderzyło
w niego z wielką siłą. To nie tego oczekiwał. Prędzej spodziewał
się, że jego brat jest umierający niż że usłyszy takie rzeczy.
Przecież to nie było dobre, to było...
– To jest chore –
rzekł Erkiran.
Leteno
ukrył twarz w dłoniach i milczał. Słowa brata potwierdziły to,
co sam wiedział, ale zabolały o wiele mocniej niż kiedy oskarżał
o to samego siebie.
–
Tak
nie powinno być. Mylisz się – mówił Erkiran, podnosząc się z
posłania. – Jak możesz mi mówić coś takiego?! – Podniósł
głos, nie zwracając już uwagi na Kala. W jego wnętrzu rozpętała
się burza. – Co ty sobie wyobrażasz? Jesteśmy braćmi, nie masz
prawa czuć tego, co czujesz. Nasza miłość ma być czysto
braterska, a nie taka, która łączy się z pożądaniem. Jak ty to
sobie wyobrażasz? Co ty sobie myślisz?! – Popchnął brata.
– To nie ode mnie
zależy. Moje serce tak mówi, jakbym był twoją połową całości.
–
Moja
połowa, mam nadzieję, jest tam. – Wskazał na Delretha, który
nie spodziewał się takiej reakcji swojego kochanka. W zawsze
współczującego Erkirana coś wstąpiło. Nie poznawał go. – A
ty miałeś być moim bratem. Moim kochanym bratem. Natomiast teraz
okazuje się, że nie mam brata, tylko kogoś, kogo nie znam.
–
Nie
mów tak, jestem twoim bratem. – Wyciągnął rękę, by go
dotknąć, ale Erki odsunął się, jakby miał go sparzyć ogień.
–
Nie
wiem, kim jesteś, bo nie moim bratem. – Odwrócił się do Leteno
plecami. Tym gestem jasno powiedział, że nie chce go widzieć i że
jeszcze jedno słowo, a nie ręczy za siebie i swoje czyny. Miał
ochotę zmasakrować twarz Letena.
– Zawsze będę twoim
bratem. Dlatego wolałem ukrywać swoje uczucia, bo wiem, że są
zakazane. Doskonale wiem, że...
– Milcz. Nie odzywaj
się do mnie, nie chcę cię słyszeć i widzieć.
Leteno
nie wiedział, co zrobić. Chciał tyle mu wyjaśnić. Chciał
powiedzieć, że nigdy nie stanie mu na drodze do szczęścia z
Delrethem. Chciał powiedzieć, jak bardzo siebie nienawidzi za to,
co czuje i że zawsze pragnął, by go zabito. By sam nie cierpiał i
nie przysporzył bólu Erkiranowi. Teraz przez Asmanda musiał wyznać
swoją tajemnicę i czuł się, jakby go rozdeptało stado pędzących
koni.
–
Nigdy
nie chciałem, byś cierpiał – powiedział. Popatrzył jeszcze na
Kala, który gapił się na nich szeroko otwartymi oczami, po czym
wyszedł, nie wiedząc, co dalej robić.
Asmand przeczesał
swoje włosy i podszedł do kochanka.
–
Nie
powinieneś tak go potraktować, on cię kocha.
–
Nie
jak brata. As, mamy w żyłach tę samą krew. Co on sobie wyobraża?
Jakby ludzie się dowiedzieli, wtrąciliby go, nas do lochu za
zakazane uczucia. Poza tym, cały czas mnie okłamywał, mówiąc,
jakim cudownym jestem bratem, a w głowie miał obrazy, jak mnie
pieprzy!
– Przesadzasz.
– Ja? To on
przesadził!
– Nie może sterować
swoim sercem.
– Bracia nie
zakochują się w braciach! Nawet natura to wie, a on nie! Nie mam
już brata! Może umrzeć!
–
Nie
mów tak! – Usłyszane słowa wyprowadziły go z równowagi. –
Wypluj to, co powiedziałeś, bo nawet nie wiesz, co to znaczy
stracić ukochanego brata. Nie wiesz, jak to jest patrzeć, jak go
gwałcą, torturują i nie możesz nic zrobić, bo czujesz się
bezsilny, bo nie możesz mu pomóc, gdyż sam jesteś dzieckiem!
Wtedy oczy chłopaka
przeniosły się na niego.
– O
czym ty mówisz?
Letena nikt nie gwałci, nikt... – urwał, gdy w pełni dotarły do
niego słowa. – Mówiłeś o sobie. – Wpatrzył się ze zgrozą w
Asmanda.
*~~*~~*
Odrzucenie
bolało, lecz spodziewał się tego. Przecież to, co czuł, nie
mogło się spełnić. Mógł tylko siebie oskarżać za dopuszczenie
do głosu zakazanych uczuć. Sam nie wiedział, kiedy pokochał
Erkirana tą inną miłością. Niemal od zawsze to w nim siedziało.
Już kiedy byli dziećmi, on zwracał szczególną uwagę na
szczegóły, o których brat nie powinien myśleć. W sumie wtedy nie
wiedział, co to oznaczało, a gdy zaczął dorastać, zdał sobie
sprawę z prawdy. Jakże siebie za to nienawidził. Powinien był się
nigdy nie urodzić niż sprawić, by jego usta pragnęły połączyć
się z ustami brata bynajmniej nie w niewinnym pocałunku. I ta
potrzeba narastała. Musiał ją zwalczyć. Przed sobą nie mają
przyszłości. Nie takiej, jakby chciał, a teraz pewnie żadnej.
Erkiran będzie związany z Delrethem. Ten mężczyzna ochroni jego
brata. Widział dziś gamę uczuć w jego oczach, a te nigdy nie
kłamią. Nie było tak, że nie czuł nutki zazdrości. Czuł, ale
odepchnął ją, na jej miejsce przywołując nadzieję, że związek
Asmanda i Erkirana się uda. On nie jest im potrzebny. Jak tylko
zrobi to, co ma zrobić, wyjedzie na zawsze. Był już na tropie
morderców rodziców. Jak komuś się zapłaci, to usta się
rozwiązują i nagle wraca pamięć. Tamtego dnia, rok temu, nikt nie
zapomniał i wielu zna szczegóły wyglądu człowieka, który
zawitał w te strony. Miał przy sobie nóż, którym zabił jego
ojca i macochę. Potrzebował dotrzeć do człowieka, którego tamten
wynajął. Z tego, co wiedział, chcieli zgwałcić macochę, a
ojciec stanął w jej obronie, ale nie wierzył w to. Nikt nie
pojawia się w miejscu, do którego sam pan podziemi nie zagląda i
nie szuka ludzi do wykonania roboty, aby zgwałcili kobietę. Nie
powiedział o tym Erkiranowi, gdyż nie był niczego pewny i nie
chciał go straszyć. Erki jest taki niewinny i słodki. Czasem się
złościł na niego za to, że ten przystał do bandy złodziei, ale
nie zdawał sobie sprawy, że to było potrzebne. Nauczył się
kraść, a okradał bogatych, aby mieli co jeść. Poza tym, ta grupa
chłopaków była w stanie dostać się niepostrzeżenie wszędzie i
tego go nauczyli. Wiedział, jak poruszać się cicho jak kot, jak
widzieć to, czego inni nie widzą. I jak stać się niewidzialnym.
Ukraść komuś sakiewkę i jeszcze się ukłonić, udając
niewinnego, a potem zniknąć. Kiedy bogacz orientował się, że
zabrakło mu trochę leitów, nie mógł już nic zrobić, albowiem
nie pamiętał, czy miał je przy sobie, czy zgubił. Owszem,
najczęściej okradał ludzi po cichu, oddając towar drugiemu, a
samemu będąc niewinnym i grzecznym mieszkańcem Antiri. Wielkiej i
wspaniałej stolicy Krainy Lorin.
Przystanął
przed znaną mu tawerną. Spędził w niej wiele czasu, a także
tutaj szukał Kala, kiedy chłopiec został porwany. Był z nim wtedy
Erkiran i brat nie był zachwycony tym miejscem. Myśl o
dziewiętnastoletnim bracie ponownie sprowadziła w jego serce pustkę
i żal. Wszedł do karczmy i od razu uderzyły w niego znane mu
zapachy oraz hałas tego miejsca.
*~~*~~*
Opadł
bez sił na posłanie,
starając się uspokoić oddech.
–
Brak
mi sił – wystękał Terrik. Obok niego położył się jego
kochanek,
podpierając się na łokciu i uśmiechając szeroko. – Ale dumny
jesteś, co?
–
Jestem.
– Jeszcze szerszy uśmiech ozdobił twarz Galdora. – Sam się
dopraszałeś. „Chcę tego, Yav, nie mogę się doczekać, aż mnie
sobą wypełnisz. Szybciej, nie jestem z porcelany. Bierz mnie”.
– Ej, tego ostatniego
nie powiedziałem – oburzył się.
–
Twoje
oczy tak mówiły. – Pochylił się, muskając wargami policzek
narzeczonego i od razu powrócił do swojej pozycji. Nagle
spoważniał. – Dziś nie chciałeś iść ze mną do króla w
naszej sprawie, ale jutro nie pozwolę ci uciec. Chcę oficjalnie być
twoim narzeczonym i otrzymać zgodę na ślub.
Terrik
usiadł i odgarnął swoje długie włosy na plecy. Odetchnął
głęboko. Takie zachowanie nie spodobało się Yavetilowi. Innym
razem mężczyzna nie mógłby doczekać się kolejnego dnia, a teraz
nieoczekiwanie oddalił się, pomimo że był obecny ciałem. Usiadł
za Melisim, biorąc go między swoje nogi i obejmując tak, że
mężczyzna mógł się oprzeć na jego piersi.
– Co się dzieje?
– Nic.
–
Terrik,
nie kłam. Znam cię. – Złożył pocałunek na jego szyi. –
Cokolwiek to jest, powiedz mi. Razem zaradzimy problemom.
–
Dlaczego
tak się spieszysz
do oficjalnych zaręczyn? – Jak miał mu to powiedzieć? Yav uzna
go za kogoś, kto nie jest nic wart.
– Kocham cię i chcę
ogłosić wszystkim, że bierzemy ślub. Nie chcesz mi chyba
powiedzieć, że wolisz trzymać to w tajemnicy przed królem. W
pewnym sensie jesteś jego wychowankiem i on musi zaaprobować nasz
związek oficjalną drogą. Takie mamy prawo.
–
Yav,
ja nie wiem... Ty i ja... Nie wiem, czy nie powinniśmy wyjechać i
zamieszkać gdzieś daleko. – Poczuł, jak narzeczony odsuwa się
od niego. Obejrzał się za siebie. Galdor wstał i zaczął szukać
swoich ubrań. – Co ty robisz?
– Nie rozumiem cię.
Przed moim wyjazdem z księciem i Delrethem powiedziałem ci, że
chcę oficjalnych zaręczyn i jak wrócę, to pójdziemy do króla.
– Ale on i tak wie.
–
Wie
jako osoba niepubliczna. Ja chcę czegoś innego. Chcę pokazać
wszystkim, że jestem szczęśliwy. – Założył spodnie. –
Pragnę, byś miał wszystko, co najlepsze. To, co ci się należy, a
ty coś kręcisz z ucieczką. To tak, jakbyśmy robili coś złego.
Nie rozumiem cię. – Denerwował się coraz bardziej. Zebrał włosy
w ogon na czubku głowy i związał je rzemykiem.
–
Bo
ty tego chcesz. Może
ja nie chcę, tylko trudno mi było o tym mówić? – Pociągnął
na siebie kołdrę. Jakoś źle się poczuł, siedząc przed nim
nagi.
–
Nie
chcesz? To może nie chcesz mnie w ogóle? Ślubu nie chcesz? Chcesz
się schować? Dlaczego? Czego się boisz... a może wstydzisz. Nie
chcesz pokazać się przez królem, arystokratami, bo ty jesteś
hrabią. Kimś wysoko urodzonym, a ja tylko zwykłym żołnierzem i
pewnie nie pasuję na męża arystokraty!
Terrik wyprostował się
i zasyczał:
– Sądzisz, że
patrzę na to? Byłbym z tobą przez tyle lat?
– Wiesz, zabawić się
można nawet z kucharzem.
– Nie zabawiałem się
z tobą!
– A
ślubu nie chcesz! Bo o to chodzi najbardziej. Nie chcesz ślubu!
Spełni się twoje życzenie. – Zdjął z palca pierścień i
położył go na szafce. – Nie szukaj mnie.
–
Yav,
co ty... – patrzył na pierścień, w którym odbijało się
światło świecy. Usłyszał trzaśnięcie ciężkich drzwi. Z
trudem docierało do niego, co się właśnie stało. Yavetil go źle
zrozumiał. On chciał ślubu. Tylko nie chciał tak oficjalnej
drogi, nie było mu to potrzebne i miał do tego powód. Być może
nijaki, ale dla niego to było ważne. Chciał być akceptowany przez
Galdora, a gdyby kochanek dowiedział się o nim kilku spraw, mógłby
zmienić o nim zdanie. Drogą nieoficjalną tamta sprawa z
przeszłości nie wyszłaby na jaw. Tylko czy to teraz ważne? I tak
Yav go właśnie zostawił.
Sięgnął
po zostawiony przedmiot i zacisnął na nim pięść. Czuł się
opuszczony i samotny po raz pierwszy od długiego czasu. Wtulił nos
w poduszkę pachnącą jeszcze ich splecionymi ciałami i zacisnął
powieki. Zawsze dumny i pewny siebie Terrik Melisi miał ochotę
rzewnie płakać, ale powstrzymywał się przed tym. Jutro porozmawia
z Galdorem szczerze, narażając się na ujrzenie w jego oczach tego,
jak bardzo się nim brzydzi.
*~~*~~*
Para
unosiła się z metalowego kubka, w którym znajdowała się ziołowa
herbata, przypominając Asmandowi czasy dzieciństwa. Jeszcze te
szczęśliwe. Mama zawsze podawała mu gorące płyny, gdy za oknem
panował mróz. Zawsze wtedy siadywał przy stole z Asalmem i
przyglądał się białemu obłoczkowi, który płynął ku górze i
znikał, rozpływając się w powietrzu. Przez wiele lat starał się
nie przywoływać tych i podobnych wspomnień. Zamknął je
szczelnie, ale Erki musiał znaleźć do nich klucz, roztapiając
lodową szkatułkę na sercu. Nie miał co się przed tym bronić.
Czas pokazał mu, że nie jest w stanie odjechać i zapomnieć o
chłopaku. Tęsknota by go rozdarła na strzępy. Wpadł w pułapkę
i nie chciał z niej uciekać.
–
Kal
ponownie zasnął. – Do kuchni wszedł Erkiran. – Wytłumaczyłem
mu, że nic złego się nie dzieje i tylko pokłóciłem się z
Leteno. – Usiadł przy swojej herbacie i wpatrzył się pytająco w
Asmanda, biorąc naczynie w dłonie i ogrzewając je nim.
Wiedział,
czego Erki chce. Kazał mu tu czekać, poczęstował piciem, lecz
zaczęcie opowieści, która do dziś wpływała na niego negatywnie,
nie było łatwe. Zerknął na okno, ale nic nie było za nim widać,
poza ciemnością. W sumie było już chyba późno, a za jedną
pełnię skończy się lato.
–
Co
mam ci powiedzieć? Nie wiem, co chcesz wiedzieć.
– Wszystko.
–
Może
najpierw ty mi powiesz, czy nie niepokoi cię fakt, że już późno,
a Leteno nie wraca.
– Nie raz znikał na
całe noce. Jedna więcej nie robi różnicy. Tym bardziej teraz –
odpowiedział chłodno Ladrima. – Nie zmieniaj tematu. Dlaczego ty
wiesz, co to znaczy stracić ukochanego brata?
–
Straciłem
go. Mój brat nigdy nie dowiedział się, co to znaczy być dorosłym,
zakochać się. Urodziliśmy się w domu pełnym śmiechu i miłości.
Nasi rodzice wychowywali nas w szacunku do innych ludzi. Pokazywali,
co dobre, a co złe. Niestety, to, co dobre, szybko minęło. –
Napił się, biorąc wolno łyk herbaty, żeby ułożyć sobie w
głowie to, co ma powiedzieć. Nie będzie to łatwe, ale przyszła
pora na zrzucenie z siebie balastu. Dopiero, kiedy odstawił kubek na
stolik, potrafił zatopić swe spojrzenie w oczach Erkirana
czekającego cierpliwie na podjęcie opowieści. Asmand pozwolił
chłopakowi zajrzeć do swojej duszy. – Pewnego dnia mama ogłosiła,
że spodziewa się dziecka. Tata szalał z radości i my również.
Asalm i ja chcieliśmy mieć siostrzyczkę. Nawet nadaliśmy jej
imię, Arajna. W Losland oznacza to najwspanialsza, wybrana. Następne
miesiące były wspaniałe. Tata opiekował się mamą, a my z
Asalmem robiliśmy zakupy i pomagaliśmy w domu. W sumie mieliśmy
już trzynaście i dwanaście wiosen, zbliżaliśmy się do wieku
męskiego.
– Ty byłeś starszy?
– zapytał Erkiran.
–
Tak.
I uważałem, że moim obowiązkiem jest opiekowanie się Asalmem. On
się buntował, ale czasem to perfidnie wykorzystywał, udając, że
coś jest ciężkie i ja dźwigałem zakupy, a on beztrosko szedł
obok mnie, pogwizdując.
–
Miał
takie włosy jak ty? – Od początku uważał, że włosy Asa były
wyjątkowe.
–
Nie.
Jego były białe jak śnieg. Odziedziczył je po matce. Życie
toczyło się jak co dzień do dnia, gdy mama zaczęła rodzić. –
Tu Delreth zamilkł na długi czas. Dopiero chrząknięcie chłopaka
sprawiło, że powrócił do opowieści. – Mama i siostra nie
przeżyły. – W oczach Erkirana pojawiły się łzy, ale szybko je
odgonił. – Od tego momentu nasze życie zmieniło swój bieg. Tata
zaczął pić mocne trunki, zapominał o nas, o domu. Musieliśmy z
bratem opiekować się ojcem. Niestety, było coraz gorzej. Ojciec
nie potrafił zapomnieć o mamie. To trwało całą zimę, aż
pewnego dnia znalazłem go powieszonego na strychu.
–
Przykro
mi. Nie musisz więcej mówić, jeśli... – Nie tego się
spodziewał. Nie tak okrutnego życia, jakie w pewnym momencie As
zaczął mieć. Zrobiło mu się bardzo przykro.
–
Erki,
muszę. To dopiero początek czegoś, co zrodziło mnie jako zabójcę.
– Odsunął się trochę od stołu i poklepał po kolanach. –
Usiądź tutaj. Będzie mi łatwiej, gdy poczuję twoje ciało przy
sobie.
Zaskoczony chłopak
migiem znalazł się na kolanach mężczyzny i został objęty
ramionami w pasie. Cieszyło go to, że Asmand tu z nim był.
–
Nie
mieliśmy krewnych, więc trafiliśmy do sierocińca – kontynuował
mężczyzna, przytulając mniejsze ciało do siebie. – Tam było
piekło. Wiem, że są dobre takie miejsca, gdzie dzieciom nie dzieje
się krzywda, lecz to było... Mogę śmiało nazwać to miejsce
budynkiem tortur. To, co tam robiono, ukrywano przed światem
zewnętrznym. Ci wychowankowie, którzy wychodzili, nigdy nie mogli
powiedzieć, co się tam dzieje. Inaczej mówiono, że ktoś ich
znajdzie i zabije. Zarządca domu był srogim, zawsze wściekłym
człow... nie, potworem. Tylko tak mogę go określić. Nie
zasługiwał na miano człowieka. Pracownicy też. Zawsze karali
podopiecznych. Nawet, kiedy nic nie zrobili. Mnie i Aslama też. Pod
budynkiem była piwnica. Tam kilkoro z pracowników robiło, co
chciało, mówiąc, że nas tresują, byśmy byli dobrzy. Zamykali
nas tam w małych klatkach i zostawiali samych często na wiele dni.
Szef zakładu lubił nas i inne dzieci bić oraz gwałcić.
– Gwałcił? –
Nagle coś do niego dotarło. – Czy to znaczy, że byłeś...
–
Tak,
byłem. Wiele razy, Aslam też. Tylko ja to wytrzymywałem, on nie.
Łamał się z każdym ciosem lub tym okrutnym czynem. Mówiłem mu,
że damy radę i któregoś dnia uciekniemy. Byliśmy tam miesiąc.
Planowaliśmy ucieczkę. Wyobrażaliśmy sobie, że ucinamy kraty i
znikamy w cieniu nocy. – Przełknął gulę w gardle. – Pewnego
dnia Asalm został wzięty na dół beze mnie. Nie chciał zjeść
śmierdzącej spalenizną owsianki i już nie wrócił.
– Nie chcesz chyba
powiedzieć, że to wtedy on... – Nie potrafił dokończyć swej
myśli. Położył dłoń na policzku mężczyzny, a ten pocałował
jej wnętrze.
–
Powiedziano
mi, że Asalm umarł. Nie uwierzyłem, bo nie jedno dziecko tam szło,
zarówno chłopiec czy dziewczynka, a potem wynoszono ciało. Czułem,
że go zabito. Zrobili mu coś i on odszedł do rodziców. Zostałem
sam. I wtedy zacząłem się zmieniać. Zero współczucia, litości.
Znosiłem kary
i
planowałem ucieczkę. Dwanaście pełni minęło, zanim udało mi
się uciec z tego miejsca. Nie byłem już tym samym chłopcem, który
pierwszy raz przekroczył próg sierocińca. Tułałem się po
mieście bardzo długo, dopóki nie odkryłem, że mnie szukają.
Wtedy zakradłem się na wóz przewożący słomę i tak opuściłem
Quentar. Po bardzo długim czasie woźnica zatrzymał się, by
odpocząć i znalazł mnie. Bałem się go, pomimo że to był
starszy człowiek, ale on dał mi jeść i pić. Powiedział, że
jedzie do Dalkalen i chętnie on i jego żona dadzą mi gościnę.
Zgodziłem się. Chciałem mieć czas i miejsce na zaplanowanie swej
zemsty. Tak, kochanie, zemsty – dodał, kiedy oczy Erkiego
otworzyły się szeroko. – Zamieszkałem u tych ludzi. Byli dobrzy,
ale mnie najbardziej zainteresował ich sąsiad. Widziałem, jak
ćwiczy, jak się porusza. I nie, kochanie, nie było to nic
romantycznego. Wierz mi, w tamtych czasach spółkowanie nie było
moim priorytetem. Poszedłem do tego mężczyzny i poprosiłem, by
nauczył mnie walki. Nie chciał, ale opowiedziałem mu moją
historię. Wtedy wyrzucił mnie za drzwi, ale zanim odszedłem,
powiedział, że mam wrócić następnego dnia, jak jeszcze na
wschodzie słońce ledwie pokaże swe promienie. Wróciłem i zaczęła
się nauka.
– Kim ten człowiek
był?
–
Stał
się moim mistrzem, a był człowiekiem takim, jakim ja jeszcze
niedawno byłem.
– Zabijał?
–
Tak,
robił to dla króla. Ojca obecnego władcy. Pozbywał się
niewygodnych osób. To on nauczył mnie, co i jak mam robić, by
zatrzeć ślady i nie pozostawić nic ze swojej obecności w danym
miejscu. Mijały miesiące, a moja determinacja, by wykonać swój
plan, rosła. Mężniałem. Stawałem się mężczyzną. I nadszedł
dzień, gdy mogłem dokonać swojej zemsty.
– Rozumiem, że
chodziło o zabicie tego potwora z sierocińca.
– O
to też,
ale również o pokazanie władzom prawdy o tym miejscu. Zdobyłem
dowody, wszystko. Znalazłem świadków. Zawsze skrywałem swoją
twarz i tożsamość przed innymi. I tak, zabiłem zarządcę tamtego
miejsca. Nie będę mówić ci jak, ale cierpiał. Tak, jak nie
cierpieli inni, co stracili życie spod mojej ręki. On jedyny
wiedział, dlaczego umiera i kto jest jego katem. – Teraz w oczach
Asmanda widać było zimno, jakby powrócił myślami do tamtych
chwil. – Błagał mnie o ocalenie życia. Obiecywał, że się
zmieni. Nie wierzyłem w żadne jego słowo. Umarł. Ale ja nie
poczułem ulgi. Moje serce nadal nie biło. Nie było w nim ciepła z
przeszłości. Przez chwilę przestraszyłem się tego, ale potem
uznałem, że to sprawia, iż nie cierpię. Później król
dowiedział się o czynach, jakie działy się w sierocińcu. Dziś
budynek stoi pusty i rozwala się.
– To dobrze, nikt już
nie cierpi. A co robiłeś później?
–
Później
wróciłem do tych staruszków i mieszkałem z nimi. U sąsiada
brałem nauki. Dalej znów płynął czas. Aż nadeszła choroba.
Jedna z tych, co zabiera ze sobą wielu ludzi. Moi staruszkowie
zmarli, jedno po drugim. Znów zostałem sam, ale tym razem
wiedziałem, co robić. Szary Wilk wiedział. Wiesz, kim potem byłem.
– I wszystko przez
to, że trafiłeś na okrutny los.
– Chyba ten dobry
znów mnie odnalazł. – Pocałował go lekko w usta.
–
Odnalazł
w mojej postaci. Przykro mi, że musiałeś tak wiele przejść.
Teraz już wiem, czemu pomogłeś odnaleźć Kala. Kocham cię –
wyznał chłopak, rumieniąc się.
–
Pewnie
myślisz, że nie odpowiem na twoje słowa. Do końca nie wiem, co
znaczy naprawdę kochać partnera, ale jeżeli to, co czuję, będąc
z tobą lub daleko od ciebie, to miłość, to tak, kocham cię,
Erki.
Erkiran roześmiał się
radośnie i wtulił w mężczyznę.
–
Dziękuję
ci za zaufanie i opowiedzenie historii o sobie. Pewnie wiele
szczegółów pominąłeś, ale mając zarys tego, co się działo,
lepiej, że tak zrobiłeś.
–
Nie
chciałem, byś śnił koszmary. Słuchaj, Erki, byłem złym
człowiekiem i nadal nim jestem...
–
Przestań
– przerwał mu. – Nie możesz tak mówić. Owszem, nie popieram
tego, co robiłeś. Nie wolno zabijać. Popełniałeś morderstwa i
nieważne, że robiłeś to złym ludziom. Zabijałeś. Lecz moje
serce wie, że nigdy nie byłeś naprawdę zły. Zamknąłeś serce
przed światem, ale nie do końca, skoro byłem w stanie je rozpalić
i sprawić, że znów bije. I wszystko przez tę jedną noc?
– Nie tylko wtedy.
Chyba już przy pierwszym spotkaniu coś się ze mną zaczęło
dziać. Pamiętasz, wyszedłeś do mnie z ręcznikiem na głowie.
– Kąpałem się, a
potem gapiłeś się na moje zaróżowione włosy.
– Trochę pyskowałeś.
– Nie przypominam
sobie tego. Cieszę się, że tu jesteś. – Erki zmienił temat.
–
Musiałem
cię zobaczyć i powiedzieć, że tylko wasza zgoda dzieli was od
wyniesienia się z tego miejsca. Ty, Leto i Kal najdalej za dwa
wschody słońca możecie przenieść się do domu, który nam kupię.
– Co? – Zszedł z
jego kolan. – Kupisz?
– Dla nas wszystkich.
Zamieszkasz ze mną. O ile chcesz? – Dołączył do niego i objął
go w pasie. Widział, że Erkiran jest w szoku.
–
Marzyłem
o tym, żebyśmy opuścili tę dzielnicę. Tu jest coraz gorzej. Nie
wiem, czemu król nie zrobi nic z tym miejscem.
–
Może
król nie wie, co tu się dzieje. To co, zamieszkacie ze mną?
– Bez Leteno, nie
chcę go widzieć – warknął chłopak. – Na czas twojej
opowieści zapomniałem o jego złych uczuciach i...
Wypowiedź
przerwało mu głośne uderzanie pięści w drzwi. Erki zmarszczył
brwi, uwolnił się z ramion kochanka i poszedł sprawdzić, kto się
dobija. Otworzył drzwi.
– Kim pan jest?
– Nie pamiętasz
mnie? Jestem Magila. Szukałeś braciszka, kiedy zaginął.
Rozmawialiście ze mną.
–
Tak,
tak, przypominam sobie, ale co pan tu robi? – Podrapał się po
nosie.
–
Chyba
zabili twojego brata, Leteno.
W końcu pierwsza i mam nadzieję że tak zostanie nim skończe pisać komentarz!
OdpowiedzUsuńNa początek powiem że brakowało mi w tym rozdziale Rivena i Aranela ale nie zawsze muszą być. Zmartwiło mnie rozstanie Terricka. Mam nadzieję, że jakoś pogodzi się z kochankiem. Stanowią dla mnie idealną parę. W ogóle ten rozdział jest taki smutny. Nie spodziewałabym się że Leto kocha się w swoim bracie. To takie szokujące dla mnie i pod wieloma względami faktycznie złe. Wcale się nie dziwię że Erki chce odsunąć się od brata, ale i również powinien się zastanowić nad wszystkim. Poruszyła mnie również sama historia Asmanda. Nie miałam pojęcia, że biedak miał ciężkie życie. Nic dziwnego że stał się tym, kim jest teraz. No i jeszcze ta końcówka. Jak zareaguje Erki, który dosłownie przed chwilą chciał wyrzec się brata? Czy jego śmierć w jakiś sposób go poruszy? Mam nadzieję że tak bo w końcu są rodzeństwem czyż nie? więzy krwi powinny być jednak najważniejsze!
Naprawde Luanko warto czekać z utęsknieniem całego tygodnia na rozdział.
I gorące buziaki że dałaś go tak wcześnie.
pozdrawiam serdecznie.
Hej :)
OdpowiedzUsuńNa wstępie muszę powiedzieć że to świetne opowiadanie i uwielbiam je, jak zresztą większość które napisałaś :D Strasznie pokąplikowałaś, ale mam nadzieję że wszystko się jeszcze ułoży bo to naj bardziej lubię w twoich opowiadaniach. Strasznie mnie zdziwiło zachowanie Erki na wyznanie brata i szczerze nie spodziewałam się tego po tym bohaterze. Śmierć Leteno to nie na serio prawda??? mam nadzieję że uwzględniłaś w następnym rozdziale że został dajmy na to bardzo poważnie ranny, ale się z tego wyliże ... cóż pożyjemy zobaczymy :) Strasznie nie mogę się już doczekać następnego rozdziału
Pozdrawiam, życzę weny i mnóstwo czasu na pisanie :D
Jaka miła niespodzianka w taki paskudny dzień! Mam nadzieję, że uda mi się wykrzesać z siebie jakiś porządny komentarz.
OdpowiedzUsuń1. Ooo, a więc to o to chodzi... Biedny Leto. Musi mu być naprawdę ciężko...
2. No i nie ma co się dziwić, że Erki tak zareagował... To dla niego prawdziwy szok.
3. Uuu, co też Terrik ukrywa? Może był już żonaty?! Biedny Yav... Mam nadzieję, że dość szybko się pogodzą. Przecież się kochają, kołki :)
4. Biedny Asmand... To musiało być dla niego straszne. Wcale mu się nie dziwię, że stał się taki a nie inny. Ale dobrze, że miał tych staruszków... Pewnie to dzięki nim coś dobrego uchowało się w jego duszy. I Erki to obudził.
5. Buu, ja nie chcę, żeby Leteno umarł... Mam nadzieję, że naprawdę nic mu nie jest, a przynajmniej, że jakby jednak coś, to się z tego wyliże.
Podsumowując - było fantastycznie, pełno emocji i w ogóle... Teraz będę siedzieć jak na szpilkach i czekać na kolejną notkę. Ba, na szpilkach... Jak na rozżarzonych węglach :D
Pozdrawiam
Zapomniałam dodać, że brakowało mi Aranela i Rivena. No ale pewnie są teraz bardzo zajęci... :D
UsuńRrrrany...
OdpowiedzUsuńNie ma to jak czytać o "braterskiej" miłości, jednocześnie wiedząc, że samemu piszę się coś podobnego.
Nie sądziłam, że Erki potrafi być aż tak okrutny. Niemniej jednak nie popieram jego zdania, nie uważam, że tego typu miłość jest jakaś odrażająca. Oczywiście jeśli obie strony tego chcą, bo nie można nikogo do niczego zmusić.
Co takiego ukrywa Melis?
Czekam z niecierpliwością na next. Weny życzę!
Mogłabyś podać mi adres swojego bloga? Kori lubi kazirodztwo :D Szczegulnie między braćmi XD
Usuń/Kori
To jest zdecydowanie najlepszy rozdział tego opowiadania. Najwięcej akcji i jej zwrotów!
OdpowiedzUsuńKurde, jak nie gęsia skórka, to łzy w oczach.
Terrik.... co on ukrywa? Nie jest pełnoprawnym hrabią? Hmm... niee, to chyba nie to. Był dziewczynką? xDD Hehe, niee xD Operacji raczej nie umieliby zrobić. xD Ale ostro poszło z Galdorem... Czasami lepiej powiedzieć prawdę, niż żałować, że się kogoś nie zatrzymało - jak w przypadku Leteno. No jak on zginie... Kurcze, nie widzę opcji, by był jeszcze szczęśliwy - kochał brata, a ten teraz nie chce go widzieć... Nie, no, ale mimo wszystko niech jest sobie pustelnikiem, czy innym ascetą, ale niech żyje :(
I niech król wreszcie zajmie się swoim królestwem, a nie popycha pierdoły o ślubie swojego syna! Oburzona jestem, no! xP
NIE ŻYJE!? Tego się nie spodziewałam :O Rozdział jak zwykle cudny pomimo braku Aranela i Rivena ;) Ciekawe co ukrywa Terrik. Już nie mogę się doczekać następnego tygodnia ;) Ewcia7640
OdpowiedzUsuńFuck It!! XD
OdpowiedzUsuńZajebiste :3 Ale Leteno???? On nie żyje?? NIEEEEEEEEEEEE!!!!!! Czemu on! ;( ja go tak ubustwiam ;( chociaż nie :D bądźmy dobrej myśli :D jestem baaardziooo ciekawa reakcji Erkiego :3
Terrik <3 czemu Yav go zostaeiłeś?? :( przecież go...Kochasz ;/
Ehhh.......Leteno kocha Erkiego....ciekawe.......spodziewałam się bardziej, że Leteno powie, że zakochał się w kimś i musi wyjechać na zawsze.....ale tego co teraz napisałaś to ABSOLUTNIE nie spodziewałam ;*
Czekam na nowy rozdzialik papatki :*
Zdecydowanie nie wolno mi czytać twojego opowiadania w autobusie, tak się zaczytałam że omal przystanku nie przejechałam. Jesteś genialna.
OdpowiedzUsuńOdcinek bardzo fajny ;) ile jeszcze dostało do końca odcinków ??
OdpowiedzUsuńOpowiadanie ma 34 rozdziały i epilog.
UsuńDość dużo :3
UsuńWOOOOOOOW...!!!
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że kompletnie się tego nie spodziewałam. to znaczy, to było w sumie jedyne logiczne wyjaśnienie końcówki wcześniejszego rozdziału, ale jakoś tak ciężko mi było uwierzyć. Mam nadzieje, że Leteno się nic nie stało. Ale myślę, że jak Erkiran się trochę pomartwi to zrozumie brata i im się ładnie ułoży.
Co do Asa, to fajnie, że w końcu znamy cała (chyba) historię jego życia. Miło jest coś wiedzieć prawdę o wybranku swojego serca.
Jeśli chodzi o Terrika i Yava too... Po pierwsze - nie wychodzi się od tak w środku kłótni (chociaż ja też pewnie bym się zdenerwowała), po drugie - powinni sobie szybko wszystko wyjaśnić, ale jak rozumiem i mam nadzieję, wtedy nie będzie jakiejś fajnej dramatycznej akcji, która ma być i na którą nie mogę się doczekać. Tak więc niecierpliwie odliczam godziny do następnego wtorku. Oby się działo! (no ale niech pogodzą się na końcu nie...)
Jak spostrzegawczo zauważyłam, w tym rozdziale nie było parki książąt... Moja główka podpowiada mi, że będą w następnym, ale któż to wie... Tylko Ty... W każdym bądź razie jak cała reszta się kłóci i przeżywa życiowe załamania, oni pewnie sobie gruchają jak te dwa gołąbeczki i miziają po kątach.
Wracając do Melisiego i Galdora (a propos miziania), to ich początkowy dialog zwalił mnie z nóg. Gratuluję! Uwielbiam pary, które są tak otwarte w związku jeśli chodzi o seks, bo można się trochę pośmiać.
Taaak... To chyba wszystko co chciałam napisać. Zostało mi tylko życzyć Ci pokładów natchnienia i wytrwałości. Jesteś boska w pisaniu, więc nie czekaj dłużej i weź wydaj książkę (rzecz jasna o gejach). ;>
Pozdrawiam. Twoja wielgaśna fanka, Zuza.
Po pierwsze: Baaaardzo brakowało mi tutaj Aranela i Riven'a ale mam nadzieję, że w następnym rozdziale już się pojawią? Hmmm? XD
OdpowiedzUsuńCo do Leteno...Smutno mi, że Erki go tak potraktował, no ale w końcu...każdy by chyba był zły na wiadomość, że Twój brat się w Tobie zakochał, no nie? Niemniej jednak przeraziła mnie wiadomość, że ktoś mógł go zabić. Mam wrażenie, że to zabójca ich rodziców...o ile jeszcze żyje xD
Ciesze się, że Asmand powiedział Erki'em swoją historię. Zapewne zrzuciło to wielki kamień z Jego serca c: Co do samego Erki'ego...no cóż mogę powiedzieć? Nadal jest przeuroczy * ^ * I w swoim zachowaniu, i w wygłądzie...Muah! Ogólnie we wszystkim xDD
Ciekawi mnie co Terrik chce powiedzieć o sobie Yavetill'owi? Może być niemniej ciekawie c: Mam nadzieję, że przy następnym spotkaniu Galdor nie będzie aż tak bardzo rozzłoszczony na Melisi'ego i go wysłucha. Jestem bardzo zniecierpliwona tej rozmowy *-*
Ale jak już wspominałam, brakowało mi pary królewskiek heehe c:
Niemniej jednak jestem zachwycona rozdziałem ^ O ^
Pozdrawiam i weny życzę c:
Kimi~
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny.... Erki dowiedział się, że Leteno go kocha.... Asmand opowiedział o swojej przeszłości.... Terrik i Yav nie spodziewałam się czegoś takiego, ciekawe co się stało w przeszłości Terrika jeszcze, że tak boi się tego ślubu.... coś mam wrażenie, że rano Yava nie znajdzie w zamku... A końcówka rewelacyjna, ciekawe jak zareaguje sam Erki, który przecież dość niedawno wypowiada słowa, ze mógłby umrzeć...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Terrik i Yav????
OdpowiedzUsuńLeteno??? Nieeee!
Więcej zwrotów akcji się nie dało w jednym rozdziale? :D
Jesteś boska! Lecę do 25 rozdziału..
Alys