14 lutego 2013

Jeden krok do miłości - rozdział 8

Dziękuję za wszystkie komentarze.
Jeżeli kogoś zainteresował blog Cedricka Alexa i jego Cykl Magów, to pojawił się kolejny rozdział, a niedługo będzie 3.  http://cykl-magow.blogspot.com/


Tej nocy za dobrze nie spał, ciągle mając przed oczami obraz całującego się brata z chłopakiem. Z jednej strony rozsadzała go złość na to, zaś z drugiej trochę mu zazdrościł. Szesnastoletni brat znał o sobie prawdę, wiedział, jaki jest. Co prawda, jeszcze istniała nadzieja, że to tylko taki epizod, a James przez tyle lat nie potrafił zrozumieć siebie. Najgorsze, że nadal nie chciał zrozumieć. Nie akceptował takiego siebie i na myśl, co wczoraj zrobił, a tak naprawdę dotarło to do niego nocą, miał ochotę coś rozwalić. Nie może pozwolić Adisonowi się do siebie zbliżać, ponieważ to on jest winien tej burzy, jaka się w nim toczy. Natomiast, co do brata, to nie wiedział jeszcze, jak ma postąpić. Alex i tak ostatnio łatwo się denerwuje, a on nie ma zamiaru się z nim kłócić.
Zdjął z wieszaka czarną marynarkę i nie zamykając szafy, opuścił sypialnię. Już schodząc po schodach, słyszał gawędzącą o wczorajszym wypadzie Sarah i śmiejącą się Victorię. Wchodząc do kuchni, zastał swoją rodzinę kończącą śniadanie. Od razu skierował wzrok na brata. Alex czytał jakiś sportowy magazyn, podgryzając tosta.
Steven późno cię odwiózł? – zapytał James.
Nie. – Alex wiedział, że pytanie było skierowane wyłącznie do niego.
Ile ty go już znasz? – Nalał sobie z dzbanka kawy. Przez to wszystko nic dziś nie przełknie
Ze trzy lata. Przecież wiesz, kiedy się przeniósł do naszej szkoły. Dlaczego o to wypytujesz? – Alex odłożył pismo i z zaciekawieniem przeniósł wzrok na Jamesa.
Widać, że to dobry kolega. Jest starszy od ciebie?
Dobry i tak, starszy. Znasz go przecież – zirytował się tymi pytaniami nastolatek. – Zbieram się, zaraz będzie autobus.
Podwiozę cię. Jadę prosto na spotkanie, więc...
Nie ma mowy, brachol. Zaraz będą się śmiać, że jestem maluchem i dorosły mnie podwozi. Mówiłem ci to wiele razy. – Alex opuścił pomieszczenie, zanim brat go namówił na przyjęcie propozycji.
To obciach dla niego, ale mnie możesz podwieźć. Mam dziś makietę wulkanu, a w autobusie mogłaby się zniszczyć – rzekła Vicky.
Przynajmniej ty nie wstydzisz się ze mną jeździć – mruknął pod nosem James.
I ja, ale mnie do przedszkola zawiezie Chloe. – Sarah wyszczerzyła się, ukazując swój uśmiech bez dwóch przednich zębów.
Mała rozbrajała go za każdym razem. Nawet jakby był wściekły na cały świat, ona miała coś w sobie, że potrafiła uspokoić w nim demona.
A Cody jeszcze do nas przyjdzie, prawda, James? Mam nadzieję, że przyjdzie.
Pytanie Sarah wytrąciło go z równowagi, ale potrafił odpowiedzieć jej spokojnie:
To tylko mój pracownik i raczej nie będziemy już pracować przy tak ważnym projekcie, dlatego nie ma potrzeby, aby tutaj przychodził. – I mieszał mu w głowie. – Vicky, pospiesz się, jak chcesz ze mną jechać. – Zmienił temat.
Nie wiem, dlaczego się denerwujesz na wspomnienie Sarah o tym panu. Wydawał się naprawdę miły – powiedziała Victoria.
Jest miły i wczoraj zrobił ze mną coś, od czego szlag mnie trafia, ale panuję nad sobą, pomyślał i uśmiechnął się sztucznie do sióstr.


~*~*~


Cody starał się ukryć przed samym sobą podekscytowanie i nie chodziło mu o dzisiejszą prezentację, lecz Jamesa. Wystarczyła jedna noc, żeby wczorajszy ból spowodowany pałającym od Jamesa chłodem oddalił się i z powrotem była nadzieja, że dziś będzie dobrze. Rano obudził się ze słodkim przeświadczeniem, że jak się postara, to może uda mu się zdobyć tego faceta.
Masz małe szanse, idioto. To, że wczoraj ci obciągnął, nic nie znaczy. No, ale James chciał tego, przecież widziałem ten błysk w jego oczach. I chcę mu pomóc sobie poradzić z problemami.
Zdecydował, że musi z nim porozmawiać i zrobi to. Nie przestraszy się Harnera i jego złości. Od pierwszego spotkania nie bał się go, wręcz mężczyzna wyzwalał w nim pasję walki z nim, więc i teraz też nie podkuli ogona. Gdyby Harner go nie chciał, nie zbliżałby się do niego. Po prostu James potrzebuje czasu do pokonania swojego strachu przed nowym.
Wsiadł do autobusu, ignorując gapiących się na niego pasażerów. Nie często mieli okazję zobaczyć tutaj tak elegancko ubranego mężczyznę z włosami zawiązanym w koński ogon oraz gładko ogolonego i wyperfumowanego. Wiedział, że robi wrażenie i chciał je zrobić nie tylko na pani Parker, właścicielce Beauty Cosmetics.


~*~*~


Sala konferencyjna, jaka została wynajęta na umówione spotkanie, znajdowała się na dziesiątym piętrze wielkiego, zimnego biurowca zrobionego wyłącznie ze szkła i metalu. James nie lubił takich bezdusznych powierzchni. Całe szczęście, że mógł wykupić piętro budynku, w jakim umieścił agencję, w bardziej przyjaznym miejscu. Zastanawiał się tylko, dlaczego szefowa Beauty Cosmetics musi zachowywać się tak ekstrawagancko, zamiast zorganizować spotkanie na swoim podwórku.
Skinął głową czekającym na wejście do sali dwóm mężczyznom i kobiecie. Poza nimi w prezentacji miały brać udział jeszcze trzy agencje. Zerknął na zegarek i już miał przeklinać Adisona, że się spóźnia, kiedy drzwi windy zadzwoniły wiadomym dźwiękiem i wyszedł z niej wyczekiwany obiekt. James obrzucił go ciekawskim wzrokiem. Jeszcze tego mężczyzny nie widział ubranego w taki sposób. Owszem, Cody nie raz zakładał marynarkę czy wytworniejszą koszulę, ale zazwyczaj nosił do tego jeansy. Dziś ciemnoszary garnitur prezentował się na nim wprost bajecznie i nawet buty błyszczały tak, że można się było w nich przejrzeć. Nie wiedział czemu, ale bardzo mu się spodobał taki strój w połączeniu z długimi włosami mężczyzny. Najchętniej to rozpuściłby mu je i wplótł w nie place. Szkoda, że wczoraj tego nie zrobił... Zaraz, o czym on myśli? Przeklęty Adison! Musi się pozbierać, a nie zjadać go wzrokiem, przecież nie byli sami. Ha, całe szczęście, że nie byli sami, inaczej walnąłby go pięścią i uszkodził tę idealną buziuchnę, aby go nie kusiły nawet durne usta i kości policzkowe i...
Kurwa, dość tego.

Był zadowolony ze swojego efektu. Wiedział, że specjalny krój marynarki doskonale zarysuje mu linie pasa i bioder. Chciał zrobić wrażenie na Jamesie i udało mu się to. Tylko cudem szeroki uśmiech nie wypłynął na jego usta.
Dzień dobry – przywitał się z obecnymi. – Nie ma przedstawicieli Beauty Cosm...
Nie ma, jak widzisz – przerwał mu James. – Pani Parker lubi się spóźniać. – Starał się na niego nie gapić, bo jak to robił, miał ochotę na rzeczy, o których nie chciał nawet myśleć. Przez te pragnienia stawał się zły. Nie miał zamiaru zrobić tu przedstawienia. – Masz wszystko?
Tak.
Wzrok Jamesa padł na jedyną tu obecną kobietę. Wyraźnie śliniła się na widok Cody'ego. Nie wiedzieć czemu, poczuł radość, że Adison nie lubi kobiet w tym sensie, o którym ona zapewne myśli.
Ponownie drzwi windy się odezwały i teraz wysiadła z niej grupa sześciu osób, na której czele szła kobieta w średnim wieku z długimi blond falami okalającymi jej twarz i pieszczącymi ramiona.
Drodzy państwo, proszę mi wybaczyć, ale miałam bardzo ważne spotkanie. – Poczekała, aż jej asystent otworzy jej drzwi. – Zapraszam państwa do środka. Jestem ciekawa waszych propozycji.
James i Cody popatrzyli na siebie i weszli jako ostatni do sali.


~*~*~


Półtorej godziny później w sali zostały dwie osoby, które były pewne, że kontrakt jest ich. Decyzja zarządu Beauty Cosmetics ma zapaść jutro, ale zarówno James, jak i Cody widzieli zaciekawione i zachwycone twarze ludzi. Nawet pani Parker szczególnie zainteresowała się pomysłem Adisona, który przedstawił prezentację.
Jestem dobrej myśli, James. Ty, domyślam się, też tak czujesz. – Przyglądał mu się.
Zdecydowanie. Wybacz, ale nie mam czasu na pogaduszki. Tym bardziej tutaj. Nie lubię tego bezosobowego budynku. No, ale Parker musiała się popisać przed swoim zarządem. – Zebrał swoje rzeczy.
James, możemy porozmawiać?
O czym? – Spojrzał na niego chłodno.
O tym, co się stało wczoraj. – Podszedł do niego na odległość jednego kroku. Zacisnął palce lewej ręki na oparciu krzesła stojącego obok.
Nic się nie stało.
Nic? – Co ten człowiek znowu sobie wyobraża? – Jak to nic?
Cody, chyba nie powiesz mi, że zachowasz się teraz jak panienka, która przespała się z facetem i nagle przeraziła się, że dla niego to był zwyczajny błąd – parsknął Harner.
Błąd? – Wzmiankę o panience Cody pominął. – W sumie czego się mogłem spodziewać. Wielki pan James Harner woli nie dopuszczać do siebie myśli, że podobało mu się trzymanie w ręce kutasa innego faceta – warknął Cody. – Co więcej, uznaje to za błąd, nie myśląc, co ktoś czuje.
Tylko się nie rozpłacz – powiedział złośliwie James. Przebywanie z nim sam na sam doprowadzało go do szału. W głowie rodziły się obrazy, tego co mógłby z nim zrobić, nawet na tym stole. Do tego facet wyglądał dziś jak model z okładki najlepszego pisma. Miałby ochotę zedrzeć z niego tę marynarkę, rozpiąć spodnie... Potrząsnął bezsilnie głową i dał sobie solidnego, mentalnego kopniaka. Niech on się odsunie, stoi zdecydowanie za blisko. Kilka metrów, to może byłby dobry dystans, aby nie czuł tych jego perfum, czy czym tam się zawsze skrapia.
Jesteś świnią, James. Chciałem z tobą poważnie porozmawiać, lecz widzę, że nie da się tego zrobić. – Pomimo tego nie podda się. Jemu rozmowa pomogła, gdy odkrył, że jest gejem. – James...
Na pewno chciałeś tylko porozmawiać? – Rzucił na stół dokumenty. – Czy może chodziło ci o coś innego? – Harner zachowywał się tak, jakby atakował drugiego mężczyznę.
Nie rozumiem.
James zawarczał, chwycił zaskoczonego Adisona i odwrócił go tyłem do siebie. Przycisnął się do jego pleców, a biodra docisnął do pośladków mężczyzny, przy okazji owijając go ciasno ramionami. Zasyczał mu do ucha głosem pełnym nienawiści:
Chcesz, żebym cię pieprzył? Prawda? Mam ci go wsadzić i przelecieć twój tyłek? Tak chciałeś rozmawiać?! Znów mnie na coś namówić? Nigdy w życiu! – Cody, słysząc te słowa skrzywił się, a gdzieś w serce bardzo powoli wbijał się nóż i odcinał kawałeczki bijącego zbyt szybko organu. – Tamto było moją słabością. Nie mam zamiaru cię więcej dotykać.
To co teraz robisz? Dotykasz mnie. Przeczysz sam sobie, James. – Czuł się obrażony. Chciał się wyrwać z tych ramion. Za bardzo go ściskały, nie mógł oddychać. – Puść, to boli.
To wszystko, co się dzieje, jest twoją winą, Cody. To przez ciebie coś się we mnie obudziło i nie chcę tego. Pragnę być normalny!
Jesteś normalny.
Nie jestem, wczoraj mi to udowodniłeś! – Nie zamierzał być tak wściekły, ale nie potrafił znieść tej bliskości, zapachu, myśli.
Nie byłem w tym sam, James, nie tylko ja cię wczoraj dotykałem. Sam z ochotą mnie macałeś, więc nie możesz być na mnie o to zły. Nawet o pocałunek w biurze. Podobało ci się i wtedy i wczoraj. Nie zaprzeczaj. I widzę, jak na mnie dziś patrzysz. Chcesz mnie, tak samo, jak ja chcę ciebie. – No dobra, o te trzy ostatnie słowa za dużo wyznał.
Śnisz. Śnisz, chłopaczku. – James, trzymając Cody'ego jedną ręką, drugą zaczął sunąć po jego boku, zjechał na brzuch, podążył w stronę pachwin mężczyzny i do biodra. Dalej dążył szlakiem w dół uda, by wrócić tą samą drogą w górę.
Podniecam cię, James – powiedział drżąco Cody. Niech on przestanie, bo odda mu się tutaj.
Przeciwnie, obrzydzasz mnie, mam ochotę rzygać, jak na ciebie patrzę – Rzekł Harner i wypuścił Adisona z objęć, wręcz go popchnął. Zabrał swoje rzeczy i nie zwracając uwagi na drugiego mężczyznę, wyszedł z pomieszczenia, jakby go ktoś gonił.
Tymczasem Cody stał jak sparaliżowany, przez łzy nie widząc nic, co było wokół niego. „Obrzydzasz mnie, mam ochotę rzygać, jak na ciebie patrzę” huczało mu w głowie. Żaden z jego dotychczasowych kochanków nie powiedział mu czegoś tak bolesnego. Usłyszenie tego od kogoś, na kim wbrew woli zaczynało zależeć i miało się maleńką nadzieję, że z czasem coś się uda, dla Cody'ego było najboleśniejszym uczuciem, jakiego do tej pory zaznał.
Na ślepo odnalazł ręką krzesło i usiadł. Cały drżał i czuł, że na policzkach robią mu się mokre smugi, których sprawczynie odnajdywały drogę do szyi. Broda mu drżała niebezpiecznie, a powstrzymywany głos dusił od środka. Ukrył twarz w dłoniach i dał upust cierpieniu.


~*~*~


Nacisnął pedał gazu, nie zdając sobie sprawy, że już ma nadmierną prędkość, byleby tylko jak najszybciej oddalić się od tego budynku i mężczyzny, którego w nim zostawił. Inaczej wróciłby tam i przepraszał za swoje słowa. Nie były prawdą, ale wypowiedział je i zrobił to, bo... Właśnie, bo co?! Bo podobało mu się, że ma go przy sobie? Ponieważ podobało mu się dotykanie tego mężczyzny? I za to siebie nienawidził, a przeklinanie siebie w takim wypadku na niewiele się zda, więc posunął się do czegoś więcej. W końcu to facet, a podobno oni nie mają tak wrażliwych uczuć, więc i tak nic się nie stało. I nie brał pod uwagę tego, że serce mu podpowiadało inaczej. Ono wręcz krzyczało, że Cody jest wrażliwy.
Nagle usłyszał dźwięk przeraźliwie wyjącego klaksonu i otrząsnąwszy się z myśli zobaczył, że jedzie przeciwnym pasem wprost pod nadjeżdżającego tira. Gwałtownie skręcił w prawo, omal nie zderzając się z robiącym mu miejsce samochodem osobowym. Będąc już na swoim pasie, nacisnął hamulec i zatrzymał się. Oddychał szybko, był przerażony tym, co się mogło stać. Zabiłby się, a jego rodzeństwo trafiłoby do domu dziecka. Przecież mieli tylko jego. Żyła jeszcze jego ciotka, kuzynka mamy, ale ona raczej nie przyjęłaby dzieci do siebie ze względu na swoje kalectwo.
Rozejrzał się wokół. Kierowca, który zjechał mu z drogi, wysiadł z auta i szedł w jego stronę, a inni tylko pukali się po czole i coś krzyczeli.
James odsunął szybę, kiedy obcy mężczyzna zbliżył się do jego auta i nachylił. Harner spodziewał się wrzasków, a tymczasem padło pytanie:
Dobrze się pan czuje? Może zadzwonić do kogoś?
Dziękuję, zagapiłem się i przepraszam.
Na pewno?
Tak i jeszcze raz przepraszam.
Mężczyzna pożegnał się i życzył miłej podróży. James odetchnął kilka razy i wrócił do ruchu, jak najszybciej się dało. Wolał nie zagradzać jezdni i nie ściągać na siebie policji. Teraz już jechał wolniej i uważniej. Przez jego głupie myśli, złość, mógł doprowadzić do tragedii. Wszystko przez to, że się męczył. Zastanowił się, czy jego brat przeżywał to samo, co on, czy w mniejszym stopniu. Może jakby wtedy, gdy sam miał te naście lat, nie odrzucił swojej drugiej wewnętrznej połowy, to byłoby mu teraz łatwiej. Z drugiej strony szok po rozpoznaniu u siebie, że własna płeć nie mu jest obojętna, jest taki sam w każdym wieku. Wszystko zależy od wychowania i osoby. A on żył w przekonaniu, że stosunki pomiędzy osobami tej samej płci są złe. Tylko teraz, jak tak nad tym myślał, to dlaczego miałoby to być czymś złym? Nie może być złe trzymanie w ramionach mężczyzny, którego chce się trzymać. Zaraz, czy on właśnie uświadomił sobie, że chciałby trzymać Adisona w swoich ramionach? Musi pojechać do domu i poważnie zastanowić się nad tym, czy to prawda, czy się myli. Ale co mu to da? Poznanie odpowiedzi kryje się wewnątrz niego, wystarczy tylko dopuścić je do głosu. Bycie gotowym na to pokaże mu, czy tak naprawdę jest odpowiedzialnym facetem, czy głupim, raniącym ludzi, jak to zrobił z Codym, chłystkiem.
Lecz wpierw musi tam dojechać cały, dlatego odsunął od siebie takie myśli i skupił się na drodze.


~*~*~


Rozejrzała się po parku i zobaczyła kuzyna siedzącego samotnie na ławce i smętnie spoglądającego na kaczki pływające w małym jeziorku. Wokół nie było ludzi, tylko w oddali szła jakaś staruszka z zakupami. Czym prędzej podeszła do niego i klapnęła na zimną deskę.
Co się dzieje? Jak zadzwoniłeś wyczułam, że coś jest nie tak. Teraz to widzę. Nie dostaliście tego kontraktu?
Żeby to tylko było to, nie czułbym się tak źle. – Nawet na chwilę na nią nie zerknął. Potrzebował z kimś pogadać i dlatego po nią zadzwonił. Nawet nie wiedział, jak znalazł się w tym miejscu. Wyszedł z biurowca niczym ślepiec. – Jeszcze rano wszędzie wokół widziałem radosne kolory, a teraz tylko szarość. – Pochylił się i oparł łokcie o kolana. Złączył dłonie ze sobą.
Powiedz, co jest? – Pomasowała go po plecach.
Ja i James, po tym pocałunku, jeszcze raz zbliżyliśmy się do siebie. Wczoraj i nie skończyło się tylko na pocałunku.
Jaki James?
Harner.
Kobieta czuła, jak jej szczęka opada w dół, ale zaraz ją zamknęła.
On i ja... Nie poszliśmy na całość, ale doprowadziliśmy się nawzajem rękoma do orgazmu. I nie bądź w takim szoku, on nie jest zupełnie hetero. On prawdopodobnie jest bi i dopiero się o tym dowiedział. Wiem, jak jest ciężko, kiedy człowiek się dowiaduje, że jest inny. Zaraz po głowie chodzą myśli, jak zareaguje społeczeństwo, co zrobi rodzina, czy ma szansę na normalne życie. Chętnie bym mu pomógł przez to przejść, ale on mnie odpycha i oskarża, że to przeze mnie taki jest.
Jak to przez ciebie? Głupi jest i tyle!
Agnes, nie chodzi mu o to, że go zmieniłem, tylko obudziłem to w nim. – Wyprostował się.
Dobra, ale co to ma wspólnego z tym, że jesteś smutny? – Strząsnęła z żakietu niewidzialny pyłek. Gdy milczał, zastanowiła się przez chwilę, co to oznacza. – Nie mów mi, że zakochałeś się w nim? – Nadal z ust jej kuzyna nie wypłynęło żadne słowo. – Cody. Wiedziałam, że z twoją naturą do zakochiwania się we wszystkich facetach kiedyś będziesz naprawdę cierpiał.
Podejrzewam, że nie zakochałem się w nim teraz. To stało się wcześniej, może nawet rok temu. Cały czas chodził mi po głowie. I czułem taką złość na niego. Nie miałem szans i dlatego lubiłem go atakować. Kłócić się z nim.
Możliwe, że gdzieś podświadomie mogłeś go kochać, ale to teraz cierpisz. Co on zrobił?
Obrzydzasz mnie, mam ochotę rzygać, jak na ciebie patrzę. Tak mi dziś powiedział. Wysyła różne sygnały. Najpierw tak patrzył, jakby mnie chciał zjeść wzrokiem. Potem... Nie jestem zdolny na niego przez najbliższy okres patrzeć. Mam zaległy urlop, wezmę go. Potrzebuję odpoczynku i czasu. Agnes, ja wiem, że on się męczy i chciałem mu pomóc. Ale nie chcę go zmieniać, jeśli on tego nie chce. Mam to robić wbrew jego woli, po to, żeby z nim być? Do niczego nie chcę go zmuszać. – Zacisnął powieki i odetchnął ciężko. – Jak chce być hetero, niech będzie. Dam sobie czas, a potem zobaczę, co się stanie. Jeżeli nie będę mógł ugasić tego żaru w sobie, – wskazał na swoje serce – odejdę.
Postąpisz idiotycznie! – Wstała i otrzepała spódnicę. – Odwiozę cię do domu. Zrobię kawę i pogadamy, jak dawniej. Nadstawię nawet ramię do wypłakania się. Może coś wykombinujemy. Jak mówisz, że on nie może oderwać od ciebie oczu, to zrobimy tak, żeby nie mógł i rąk oderwać.
Nie, Agnes. Nie chcę, by mnie całował, dotykał, a może i przespał się ze mną, żeby po wszystkim oblać mnie zimną wodą, którą zastąpiłyby chłodne słowa i czyny. Ale pogadać możemy. – Wstał. – Co? – zapytał, kiedy ujrzał jej wzrok.
Ciacho z ciebie.
Weź, przestań. – Pokręcił z rezygnacją głową. Wystroił się jak nigdy, a James nie dość, że go obraził mówiąc, że Cody'emu chodzi tylko o pieprzenie, to jeszcze zranił. A głupie serce nadal szybciej zaczynało bić na wspomnienie tego mężczyzny.


~*~*~


Kilka godzin później Agnes, która wcześniej musiała wziąć sobie dzień wolnego, aby z nim porozmawiać, pojechała do domu, a Cody zebrał pudełko po pizzy oraz umył szklanki po coli i kubki. Starał się nie myśleć. Kuzynka podtrzymała go na duchu, lecz gdy został sam, na powrót zaczynało coś go boleć w piersi. Nie tylko boleć, bo do tego zaczynała rosnąć w nim złość na samego siebie, że pozwolił dopuścić ich relacje na taki poziom bliskości. Wcześniej było lepiej. Zdecydowanie lepiej. Powinien sobie znaleźć geja bez takich problemów, jakie przeżywa James.
Poszedł do łazienki i wziął długi, gorący prysznic. Zmył z siebie brud całego dnia, ten zewnętrzny i wewnętrzny. Po kąpieli wysuszył włosy suszarką i założył na siebie spodnie od piżamy i szlafrok z frotte, był taki ciepły, a Cody'emu robiło się zimno. Będąc jeszcze w łazience usłyszał, że w kuchni dzwoni jego telefon. Podreptał tam, aby odebrać, mając jakąś cichą nadzieję, że to James. Po spojrzeniu na wyświetlacz okazało się, że dzwoniącym była jego mama.
Nacisnął zielony przycisk i przyłożył komórkę do ucha.
Hej, mamo. – Starał się mieć wesoły głos, chociaż do tego stanu było przeraźliwie daleko, wręcz całe lata świetlne.
W niedzielę masz przyjść na obiad. Nie przyjmuję odmowy – mówiła mama. – Od ostatniego razu jeszcze cię u nas nie było.
Pracuję...
Praca nie zając, nie ucieknie, a ty możesz nas odwiedzać częściej.
Przyjdę, ale mam nadzieję, że nie zapraszasz nikogo innego.
Tylko Agnes. Nie mam zamiaru widzieć krzywych min mojej siostry, brata czy szwagra. Jak mają jakiś problem... – zaczęła trajkotać. Cody wiedział, że mógłby teraz odłożyć telefon na następne pięć minut i zdążyłby w sam raz na końcówkę wypowiedzi. Słyszał ją tyle razy, że znał na pamięć każde słowo. Już miał usiąść na szafce, gdy w mieszkaniu zadzwonił dzwonek, jaki miał przy drzwiach. Zmarszczył brwi. Może Agnes czegoś zapomniała.
Mamo, mamo, posłuchaj, ktoś przyszedł. Muszę kończyć. Będę w niedzielę o czternastej.
Dobrze, no to pa, bo muszę jeszcze klasówki poprawić i zobaczyć, czy mam w klasie więcej idiotów niż ostatnio.
Do widzenia. – Zakończył i w podskokach pobiegł do pokoju. Złapał za klamkę ze słowami: – Agnes, ale ty... – urwał, widząc, kto stoi w miejscu, w którym spodziewał się kuzynki. – Co tu robisz, James?
Nie potrafię o tobie zapomnieć.

48 komentarzy:

  1. eh...
    Wiedziałam, że James go skrzywdzi. Troche przegiął... Nawet bardzo...
    Ale mam nadzieję, że już sobie uświadomił, ze go skrzywdził i że będzie chciał to naprawić i wynagrodzić Cody'emu jego zbolałe serduszko. Oby już więcej nie miał wątpliwości, że pragnie Cody'ego i że chciałby z nim być (nie tylko seksualnie) Już widzę, jak bierze smutnego Adisona w ramiona i tuli... szepcze czułe słówka i przytulają sie do siebie na łóżku. Jak James muska jego szyję swymi ustami i mówi mu, że pragnie być z nim i widzieć go szczęśliwego. Oh. Umrę do wtorku! Luano, umrę.
    Nie mogę sie doczekać tego, co będzie dalej. :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  2. James mógł pogadać z bratem! może taka rozmowa otworzyłaby mu trochę oczy?
    co za debil z tego Jamesa! tak potraktować Cody'ego? dupek, idiota, debil, tępy chuj! i dopiero ryzyko utraty życia dało mu do myślenia. eh.. ale on chyba potrzebował takiego silnego bodźca. ma szczęście, że przyjechał do Cody'ego, a nie zostawił tego tak sobie, bo inaczej już jutro nie byłby taki przystojny! co jak co, przywalić potrafię XD
    biedny Cody.. zakochał się w Jamesie. no ale co poradzić, w końcu to nie trzeźwy mózg człowieka o tym decyduje, tylko jego wrażliwe serce. mam nadzieję, że za bardzo nie będzie cierpiał z powodu źle ulokowanych, jak na razie, uczuć.

    Ay

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś rewelacyjna:)
    Kocham Twoje opowiadania i zawsze czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No wiesz, znowu to zrobiłaś, jak ja biedna wytrzymam do wtorku po takim zakończeniu.
    Spodziewałam się, że James może zranić Cody'ego tak bardzo starał się wyprzeć część siebie, że pewnie chciał odepchnąć, zniszczyć wszystko cokolwiek mu w tym przeszkadzało. Natomiast nie spodziewałam się, że tak szybko podda się pragnieniu Cody'ego, no chyba, że ta wizyta nie skończy się tak jak myślę.
    Bardzo dziękuję za ten wcześniejszy odcinek,gdyby ukazał się normalnie to miałabym naprawdę ciężki do wytrzymania tydzień oczekiwania, chociaż te 5 dni to i tak długo. Pozdrawiam i (nie-walentynkowo, ale normalnie) życzę aby miłość zawsze była obecna w Twoim życiu *

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz!? W TAKIM momencie!?
    Dlaczego wszyscy piszący opowiadania mają tą nieznośną skłonność do sadyzmu? *zupełnie nie myśli o tym, że sama pisze i stara się jak może, by zakończyć rozdział w takich momentach*
    No, już sobie ponarzekałam, teraz mogą spokojnie powiedzieć, że Cody jest kochany, James to... Hmmmm... Chwilowa szuja, która jednak się rehabilituje, a za Agnes z jakiegoś powodu nie przepadam...
    W każdym razie chyba w tym momencie, oprócz tego co ma do powiedzenia James, najbardziej mnie nurtuje Alex i jego chłopak... A konkretnie to, czy masz zamiar rozwinąć ten wątek, hm, hm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek z Alexem i jego chłopakiem jest tylko jako tło. Nie wyjdą na pierwszy plan. Oni są, jakby ich razem nie było. :D

      Usuń
  6. Normalnie powaliłaś mnie naprawdę kochana!
    Ten rozdział idealnie pasuje do idei walentynek.
    Wspaniały i pasjonujący.
    James naprawdę ma cieżki orzech do zgryzienia i gubi się w tym wszystkim.
    Wyraźnie widać, że nie jest mu łatwo, ale mam nadzieję, że jakoś mu się uda.
    I to co powiedział James!
    !Pisałam że po prostu brak mi słow, bo nie spodziewałam się tego po nim ani trochę.
    To musiało zaboleć Codiego, ale naprawdę zadrżałam, gdy zderzył się z tym tirem a właściwie nie wiele brakowało.
    I jednak do niego przyszedł!
    Może się otrząsnął nieco?
    Niecierpliwie czekam na kolejny odcinek aby niedługo.
    I też dołączam się do miłosnych życzeń.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział wywołał we mnie sprzeczne uczucia. Uwielbiam go za to, że jest pełen skrajnych emocji. Raz się uśmiechałam, raz niemal płakałam. To, jak postąpił James, było wstrętne i dziwi mnie, że nie dostał od Cody'ego w twarz, bo powinien. Świetnie oddałaś wszystkie ich uczucia. I jeszcze to zakończenie, które sprawia, że człowiek nie może się doczekać kolejnej części. Podsumowując, famuła i nastrój są genialne.
    Z drugiej jednak strony, to chyba najgorszy rozdział, jeżeli chodzi o błędy. Bardzo dużo jest tu niedociągnięć gramatycznych i stylistycznych. Warto nad tym popracować.
    Co nie zmienia faktu, że opowiadanie jest świetne. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do błędów, to łatwiej by było wyłapać, jakbyś je wypisała. Tak człowiek więcej widzi.^^

      Usuń
    2. "Co prawda, jeszcze istniała nadzieja, że to tylko taki epizod, a on przez tyle lat nie potrafił zrozumieć siebie." - Tutaj wychodzi na to, że to Alex nie potrafił zrozumieć siebie.
      "To on jest winien tej burzy, jaka się w nim toczy." - Masz dwa podmioty, a brzmią jak jeden i w końcu nie za bardzo wiadomo, kto jest winien, w kim toczy się wojna.
      "Wchodząc do kuchni zastał swoją rodzinę kończącą śniadanie." - Brakuje przecinka przed zastał.
      "Nie często mieli okazję zobaczyć, w tym pojeździe, tak elegancko ubranego mężczyznę(...)" - Tu, tak mi się wydaje, zupełnie niepotrzebne przecinki. Jak byś zamieniony zwrot zamieniła na "tam", nie postawiłabyś przecinków, więc tu też nie powinnaś. To nie zdanie składowe ani wtrącenie, a jedynie okolicznik miejsca i przydawka. Tych części zdania nie wydzielamy znakami interpunkcyjnymi.
      "Całe szczęście, że mógł wykupić piętro budynku, w jakim umieścił agencję w bardziej przyjaznym miejscu." - Tutaj powinien być przecinek przed drugim "w", bo tam kończysz wtrącenie. Bez tego zdanie traci sens.
      "Starał się na niego nie gapić, bo jak to robił, to miał różne dziwne ochoty na coś, czego nie chciał czuć, a przez to stawał się zły." - Ochota na coś jest niepoliczalna, więc nie ma liczby mnogiej. Poza tym coś tu nie gra stylistycznie. Za dużo tu zaimków i za długie zdanie. No i można mieć ochotę na zrobienie czegoś, ale zazwyczaj to się robi, a nie czuje. Można to wszystko łatwo rozwiązać. np. "Starał się na niego nie gapić, bo jak to robił, miał ochotę na rzeczy, o których nie chciał nawet myśleć. Przez te pragnienia stawał się zły." To tylko moja propozycja. Możesz to oczywiście rozwiązać w jakiś inny sposób.
      "Półtorej godziny później w sali zostały dwie osoby, będące pewne, że kontrakt jest ich." - "będące pewne" jest formą poprawną gramatycznie, ale lepiej brzmiałoby "które były pewne".
      "W głowie rodziły się obrazy, co mógłby z nim zrobić, nawet na tym stole." - Tu problemem jest brak łącznika między zdaniami składowymi, przez co ma się wrażenie, że wcale nie miały tworzyć całości. "Obrazy tego, co mógłby..." rozwiązuje sprawę.
      "Tego, że Cody jest wrażliwy." - Zamiast "tego" lepiej byłoby dać jakiś czasownik, np. podpowiadało, krzyczało. Wtedy zdanie lepiej łączyłoby się z poprzednim.
      "pukali się po czołach" - Utartym zwrotem jest "pukać się w czoło", a nie "po czole".
      "James odetchnął kilka razy i wrócił do ruchu, jak najszybciej się dało, wolał nie zagradzać jezdni i ściągać na siebie policję." - Podziel to zdanie, bo jest zdecydowanie za długie. Kropka po "dało" i od "wolał" nowe zdanie. Poza tym wychodzi na to, że wolał nie zagradzać jezdni i wolał ściągać na siebie policję. Brakuje przeczenia. Po "i" powinno być "nie ściągać na siebie policji".
      "że własna płeć nie jest obojętna" - "Nie jest MU obojętna", bo w takiej postaci nie wiadomo, czy płeć nie ma odczynu obojętnego, nie jest obojętna na krzywdę ludzką, czy co.
      "A on żył w wychowaniu" - W wychowaniu się nie żyje. Mógł żyć w przekonaniu, być wychowanym w przekonaniu, całe życie być przekonanym. Można tworzyć różne kombinacje, ale ta, którą wybrałaś, jest niepoprawna.
      "Tylko teraz, jak tak nad tym myślał, to dlaczego miałoby być coś takiego złe?" - To jest niepoprawne stylistycznie. Napisz "dlaczego miałoby to być czymś złym" i będzie brzmiało o niebo lepiej.
      "Agnes, ja wiem, że on się męczy i chciałem mu pomóc, ale nie chcę go zmieniać, jeśli on tego nie chce tylko po to, żeby być z nim." - Zdanie za długie i zrobił się bałagan, bo pogubiłaś się w przecinkach. Proponuję podzielić to monstrum na trzy. Pierwsze zakończ po "pomóc", a drugie po "nie chce". Trzecie zacznij od "nie tylko po to...".

      Tyle wyłapałam. Mam nadzieję, że trochę pomogłam. :)

      Usuń
    3. Wow, trochę tego jest. Dzięki. ^^ Postaram się to poprawić.

      Usuń
    4. Wniosłam poprawki i zamieniłam rozdział.^^

      Usuń
  8. Sadystka! Ot co! jak nie dożyję do wtorku to będziesz co najmniej współodpowiedzialne :P
    James ma u mnie krechę jak stąd do Meksyku. Albo i dalej. Po prostu ma przechlapane. Gdybym dorwała go w swoje ręce... wrrr...
    Ja wiem, że jest niepewny, że się gubi, ale najpierw kogoś wymacać wbrew jego woli, a potem rzucić taki tekst to gruba przesada.
    Głupek jeden. Nie wiem czy Cody powinien mu teraz zaufać, ja chyba bym się trochę bała.
    Wtorek poproszę. Koniecznie i już.

    OdpowiedzUsuń
  9. Było do przewidzenia, że tak zakończysz rozdział wredoto, ale wtorek już niedługo. XD
    Mimo całego mojego uwielbienia, ja bym Jamesa do środka teraz nie wpuściła, niech błaga na kolanach! Na kolana James! Ale nie żeby się z nim zabawiać tylko ładnie przeprosić. XDDD
    A Cody mógłby w sumie sobie ten urlop wziąć, żeby James za nim trochę zatęsknił.
    Lubię rodzeństwo Jamesa, sympatyczne dzieciaki.

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim momencie? No jak mogłaś..
    Rozdział jak zwykle wspaniały. Kocham Twoje opowiadania i Ciebie za to, że je piszesz:)
    Kiedy ten dupek powiedział, że Cody go obrzydza myślałam, że wypruję mu flaki..Co za skończony idiota i kretyn, to przecież oczywiste, że Cody jest wrażliwy. Już zapomniał jak zniszczył mu tablet? Ugh...Dobrze, że Cody ma Agnes:)
    "Nie potrafię o tobie zapomnieć." Brawa dla Jamesa, w końcu do tego doszedłeś. Gratulację. Powinieneś dostać jakąś nagrodę za tak szybkie zorientowanie się.
    Nie wytrzymam do wtorku, moja bujna wyobraźnia już tworzy scenariusze *i dziwne bo wszystkie kończą się w łóżku*-głodnemu chleb na myśli:)
    Pozdrawiam i weny życzę!

    Kathi

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jest pełen skrajnych emocji i to chyba najbardziej mi się w nim podobało. Reakcja Jamesa mnie trochę zaskoczyła. No bo sorry, najpierw mu pcha łapy tu i ówdzie, a potem odrzuca mówiąc, że Cody go obrzydza? Nie potrafi się jeszcze odnaleźć. Ta jego niepewność i zagubienie prowadzące do agresji, uhhh... Niech się trochę ogarnie, bo sprawi, że straci cudownego chłopaka, którego ma pod nosem. Szkoda, bo chciałabym, żeby się między nimi już ułożyło. Ale potem te słowa "Nie potrafię o tobie zapomnieć." i odzyskał moją sympatię. Teraz tylko nie jestem pewna jak dotrwam do wtorku. Muszę jakoś dać radę. I liczę na jakieś gorętsze scenki8, bo moja wyobraźnia robi już nadgodziny wymyślając coraz to nowe ewentualne scenariusze.
    Pozdrawiam Cię cieplutko i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  12. O kurde, nie no James mnie wkurzył! Jak on mógł Cody'emu takie bzdury nagadać? Co za debil wrrr....
    Takiej końcówki sie nie spodziewałam, ale dlaczego musiałaś przerwać w takim momencie? Dlaczego? Umrę z ciekawości.
    Ja chcę kolejny rozdział, nie katuj mnie tak....
    Jak zawsze świetnie napisanie xd

    Pozdrawiam i weny życzę:))

    OdpowiedzUsuń
  13. O faaaaaaaakk przerwać w takim momencie ?
    Ja czytam ten ostatni dialog i serce mi stanęlo :D
    Rozdzial rewelacja, dalem 'super'.


    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  14. Sadystka :< Zaczynając od początku, James to podłą świnia, Cody jest taki emocjonalny, wiadome było, że zostanie przez niego zraniony, ale naprawdę, Harner przegiął. Postać Agnes jest dla mnie dziwna, nie to, że jej nie lubię, tylko czegoś mi w niej brakuje, takiego szalonego komizmu ;D Sarah jak zwykle boska i uzyskała moje uwielbienie już od początku, gdy się pojawiła. No nie mogę uwierzyć, że muszę czekać na kontynuację aż do wtorku (cicho szlocha). To takie okrutne :<

    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  15. Owww... Ożesz! *__* Jesteś największym promieniem radości jaki mnie spotkał w dzisiejszym dniu... ale o smutkach na koniec.
    "Alex i tak ostatnio łatwo się denerwuje, a on nie ma zamiaru się z nim kłócić." - no a dlaczego się denerwuje, hm? xD Braciak go denerwuje. Przesłuchania mu robi (jak na spowiedzi xD), a teraz to i bardziej... Boi się i jest niepewny. I będzie tak, póki nie wyjawi swojego sekretu.
    Vicky mnie zaskoczyła. ;P Hehe, ostatnio mówiłam, że jest raczej neutralna, a teraz jakby na zaprzeczenie moich słów, okazało się, że nie ma nic przeciwko Cody'emu... I jakby częściej mówiła.
    Hmm, i ach ta zazdrość Jamesa. xD
    "James zawarczał, chwycił zaskoczonego Adisona i odwrócił go tyłem do siebie." - normalnie miałam ochotę jakimś sposobem dać mu w twarz za to, co się później stało. Słowo honoru. Noż... aż mi się gotowało coś we mnie. Tak potraktował Adisona... Ech, ale to tylko dowodzi, że narastająca wni8m agresja to nic innego, jak wielkie pragnienie i strach zarazem. Dlatego jest taki... aby wszyscy myśleli, że jest 'normalny', a i tak nikt ich nie widzi... Czy to słowa, czy gesty - nie pozwoliłby sobie na nie, gdyby w koło było tylu ludzi.
    "Tego, że Cody jest wrażliwy." - i serce dobrze mówiło... ale odpokutował, hehe xD
    "Jak mówisz, że on nie może oderwać od ciebie oczu, to zrobimy tak, żeby nie mógł i rąk oderwać." - kochana Agnes. xD No, rąk to już James nie może odkleić - czy to agresją, czy niewinnym dotykiem. Po prostu chce poczuć prąd przepływający przez ich skórę ;3 A Sarah mnie rozbawiła dzisiaj xD Wyobraziłam sobie taką małą istotkę z wielkim uśmiechem... bez dwóch ząbków. xD I od razu człowiek lepiej się czuje. xD
    Hee, mama Cody'ego też jest niezła. xD Nie ma to jak mieć dystans i humor do swoich uczniów.
    "– Nie potrafię o tobie zapomnieć." - ;3 No aaaawwww ;3 O mało nie miałby wypadku, a później przemyślenia, zapewne wkurzanie się na siebie i... wreszcie konkretna decyzja. xD
    Walentynki udane ;3

    A co do smutku... Hm. Rozdział zaczęłam czytać 3 godziny temu i dosyć szybko przerwałam. Czemu? Brat przywiózł dziewczynę (tę fajną)... na około półtorej miesiąca. Jak nie dłużej. Hm, bo... jej rodzice zalegali z czynszem... a każde zarobione pieniądze tej dziewczyny zabierali na opłaty. Ech, jestem zła, zarówno na ich rodziców, jak i brata, bo zamiast złapać się jakiejś pracy, ciągle marudzi, że są niskie stawki... Ale jakby od 2 lat je zarabiał, to chyba coś by mu się uzbierało. ;/ I mam kłopot z rozdziałami. Kurde, no.

    OdpowiedzUsuń
  16. Potrafisz poruszyć moje serce. Gratuluje.

    OdpowiedzUsuń
  17. Na szczęście zmądrzał dzięki Tobie. xD Rysujesz ścieżki biednego Jamesa, a potem przyzwalająco pozwalasz ugasić żar. xD Achhh ;3

    *******
    Otóż to. Brat powinien się za siebie wziąć. A teraz co... A, dzisiaj wypalił: A w sumie to może dopiero w czerwcu wyjedziemy"... Bo chce jechać do Anglii. Mhm, pewnie. Do zimy najlepiej. Już nawet nie chodzi o fakt tego, że mama będzie musiała dodatkowo kombinować, żeby wyżywić kolejną osobę (bo brat kasy nie ma --), ale sam fakt, że zamiast odciążyć rodziców, jeszcze ich bardziej dobija.
    No widzisz, bo on chce wyjechać, tam znaleźć pracę. Hm, i niby tam zostać. A jeśli z wyjazdu będą nici? Jeśli wróci po kilku latach, to co? Nikt go już nie będzie chciał zatrudnić. Nie jest po studiach. Ma 33 lata, a zachowuje się jak gówniarz. Heh, mama się śmiała, żebym jak najszybciej znalazła chłopaka, wyszła za mąż i przejęła dom, bo przynajmniej będzie większa stabilizacja.
    Z rozdziałami się w sumie rozwiązało... poniekąd. xD Dziewczyna brata ciekawa była (nie w złym sensie), co ja porabiam tyle na komputerze. No i jak to rozwiązała moja mama? "Córuś, ilu Norwegów było dziś na Twoim blogu? Bo wiesz, kochana *zwrot do dziewczyny* Ksenia pisze bloga o gejach i ludzie lubią to czytać, wiesz? A nawet fajnie pisze" xD Oczy moje jak 5 złotych, a dziewczyna? Roześmiała się i zaczęła podpytywać, jak często dodaję i skąd biorę pomysły. He, brzmiało to jak rozmowa nastolatki z dorosłą (zawsze się napalam, mówiąc o opowiadaniu), ale teraz mam spokój i mogę bez przeszkód siedzieć przy kompie, bo każdy wie, że coś robię. Ważnego. xD

    OdpowiedzUsuń
  18. Ojej, ojej, ojej...
    Wybacz, zazwyczaj jestem dalece bardziej elokwentna ;)
    Zdałam sobie sprawę, że o ile Twoje opowiadania czytam już od pewnego czasu (możesz przez to rozumieć, że większość znam już niema na pamięć ;)), o tyle nigdy wcześniej nie komentowałam. Cóż... Spowodowane jest to zapewne brakiem własnego konta. Nie chciałam zostawiać anonimowych opinii, chociaż nieraz czułam, że muszę coś powiedzieć. Pochwalić, albo wyróżnić fragment, który szczególnie zwrócił moją uwagę. Teraz, gdy przeczytałam rozdział, wiedziałam, że w końcu muszę przestać być niekomentującym czytelnikiem.
    Więc na początek komentarza właściwego: JAK JA MAM WYTRZYMAĆ DO WTORKU? Czy Ty zdajesz sobie sprawę, z jaką niecierpliwością czekam na każdy kolejny rozdział? Z szeroko otwartymi oczami, nieraz z rumieńcami na policzkach czytam, teraz akurat o Jamesie i Cody'm. I zdałam sobie sprawę, że niczyja twórczość tak mnie nie wciągnęła od czasów Harry'ego Pottera. I to jest niesamowite.
    Co prawda nieraz zauważam błędy. W składni, w ortografii czy interpunkcji, ale wybaczam :) Zresztą, sama także piszę, więc doskonale rozumiem jak łatwo jest przeoczyć jedną literkę w końcówce wyrazu. No i to nie zmienia w żaden sposób treści, która jest niesamowita.
    Cóż, kończąc tę dość chaotyczną wiadomość, która w pierwotnym zamyśle miała być maleńkim ciasteczkiem dla Twojego Wena, aby kolejny rozdział był może... w sobotę *robi oczy kota ze Shreka*, chciałabym życzyć ci szczęśliwych walentynek i dużo, dużo weny (dobrej weny, tak żeby Cody już nie cierpiał :3)
    Pozdrawiam (do tej pory ukryta, ale teraz już będę częściej się odzywać)
    Weronika

    OdpowiedzUsuń
  19. No i zapomniałam! Jak zwykle ;) Skleroza w tak młodym wieku...


    "– Co tu robisz, James?

    – Nie potrafię o tobie zapomnieć."

    TO jest perełka. Wisienka na torcie.Toffi w babeczce. Najpiękniejszy walentynkowy prezent dla singielki ;)

    Weronika

    OdpowiedzUsuń
  20. Piękne tylko tyle jestem w stanie powiedzieć:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Każde twoje opowiadanie jest wyjątkowe i napisane w taki sposób że ciężko sie oderwać. Bardzo mało jest tekstów które by mnie tak wciągały jak twoje. Prezent walentynkowy bardzo udany. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział jak pewnie dożo innych osób.
    Pazdrawiam Miley

    OdpowiedzUsuń
  22. Aw jaki słitaśmy prezent na walentynki. mogę powiedzieć, że te nawet się udały w tym roku a mam rozdział, wiec jestem już zupełnie zadowolona.
    James... Jesteś dupa. Co to miało być? Ech, jak tak można? Biedny Cody... Szkoda mi go. A sie głupiutki zakochał... Psyklo mi.
    .. LUANO JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ To W TAKIM MIEJSCU?! Jesteś okrutna...
    Czekam na dalsze notki.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszmy się, ze dodała ten rozdział dziś, a nie we wtorek bo musielibyśmy czekać tydzień, a nie 4 dni :P
      PS. Mówiłam, że skończy w takim momencie, że będziemy chcieli ją udusić?! To mi nikt nie chciał wierzyć :P

      Usuń
    2. Dzięki bogu, bo 7 dni czekania bym po tym rozdziale nie przeżyła :D
      Ja tam jej dusić nie zamierzam - jak ją udusimy to kto napisze ciąg dalszy? ;)

      Usuń
    3. Hoshizora-chan - miałaś rację. xD Może jej nie udusimy, ale lekkie podduszanie?... Nieee xD Lżejsze tortury to i owszem, bo co z tego, że po kilkakroć czyta się ostatnie zdanie, jak samemu nie można dokładnie domyśleć się, co będzie dalej? xD

      Usuń
    4. Ja wam dam podduszanie i duszenie.^^ Nyu ma rację, jak mnie udusicie to kto będzie dalej pisał opowiadania?:DD

      Usuń
    5. niee.... nie udusimy tylko damy ładnie do zrozumienia, że chcemy rozdział szybciej :D

      Usuń
    6. Najpierw zmusimy do oddania rozdziałów, a potem poddusimy xDDD

      Usuń
  23. Hej! Już jakiś czas temu przeczytałam Twoje opowiadania na tym blogu, spodobały mi się, jedne bardziej lub mniej, ale ogólne wrażenie było bardzo pozytywne. O czym może świadczyć sam fakt, że dalej bardzo chętnie czytam to, co piszesz ;) Nic nie komentowałam, bo po prostu nie lubię, w internecie wolę się nie odzywać jeśli mnie nie zmuszą lub jeśli nie jest to ściśle określone grono ludzi. Tak więc, czytałam sobie po cichu, nie dając żadnego znaku, że jestem ;) Ostatnio, trochę z nudów, trochę w ucieczce przed obowiązkami, a trochę z czystej ciekawości, weszłam na Twojego pierwszego bloga z opowiadaniami. Przeczytałam jedno opowiadanie, potem wzięłam się za pierwsze (niestety muszę przyznać, że go nie dokończyłam) i byłam w wielkim szoku jak bardzo zmienił się Twój styl. Teraz czyta się o wiele przyjemniej, masz dużo lepszą składnię, zdecydowanie lepsze historie. Portrety postaci są bardziej prawdziwe, fajnie poprowadzone, ciekawe. Przeczytałam opisy Twoich pierwszych opowiadań i odniosłam wrażenie, że wszystkie, tak naprawdę, są o tym samym, opowiedziane tylko w trochę inny sposób i z innymi bohaterami. Tutaj w ogóle nie mam takiego wrażenia, mało tego, przy pierwszym wejściu na bloga nie wiedziałam od czego mam zacząć czytać ;) I dlatego właśnie postanowiłam złamać swoje zasady i skomentować, żeby pogratulować Ci takich postępów i zmian i życzyć dalszego rozwoju :)

    A skoro już piszę, to wspomnę jeszcze o tym rozdziale. Jak już wspomniała wcześniej Agnes May, było tutaj więcej błędów niż zazwyczaj, przez co momentami czytało mi się dość opornie. Ha, i mówię to tuż po tym jak Cię wychwaliłam za postępy ;D Ale zły dzień może przytrafić się każdemu i mam nadzieję, że to była taka jednorazowa wpadka ;)
    Co do samej treści, Jamesa to powinien ktoś porządnie trzepnąć w łeb, żeby się ogarnął. Chociaż, jak widzę, jakieś zmiany w nim zachodzą i w końcu coś zaczyna do niego docierać. A to z kolei prowadzi do jednego... Dziewczyno! Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Do wtorku jeszcze tyyyle czasu, tyle rzeczy do zrobienia, przecież ja nie będę w stanie skupić się teraz na czymkolwiek innym! I z tego, co się orientuję nie jestem jedyną osobą, która tak uważa ;) (co mnie wcale nie dziwi!) I jeśli w następnym rozdziale stanie się coś, że Cody po raz kolejny będzie załamany, a James znowu będzie powtarzał "to facet, ja nie chcę", to chyba coś mu zrobię, serio. Ślepy, niedopuszczający do siebie myśli o prawdziwym sobie, zagubiony głupek. A Cody to zamiast latać za nim, rozmawiać i podrywać go, to powinien przywalić mu, nakrzyczeć na niego, może w końcu by zrozumiał co mu ucieka przez cały czas.
    To chyba byłoby tyle ode mnie :)
    Pozdrawiam, życzę weny i, nie wierzę, że to piszę, czekam niecierpliwie na wtorek!
    rfa.

    OdpowiedzUsuń
  24. Chyba nie byłabym w stanie napisać, do żadnego twojego rozdziału, ze nie był dobry, dlatego piszę: CUDOWNY ROZDZIAŁ! Noo ale tak szczerze to liczyłam na jakąś gorącą, walentynkową scenę.. :D

    Nana

    OdpowiedzUsuń
  25. '– Nie potrafię o tobie zapomnieć.' omg to było epickie *.* ja chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
  26. Portret psychologiczny Jamesa, to prawdziwe studium dynamiki charakteru. Coś mam przeczucie, że to będzie mój Twój ulubiony bohater. Bardzo przyjemnie mi się o nim czyta.

    Pozdrawiam ogromnie,
    Kiyomi's Soul

    OdpowiedzUsuń
  27. Witaj,
    wspaniały rozdział, biedny Cody tak okrutnie został zraniony przez Jamesa, no a na dodatek biedak się w nim zakochał. Cody się wystroił, aby zrobić wrażenie na Jamesie, co mu się udało, ale ten wciąż nie dopuszcza da siebie myśli, że mógłby być z facetem... A na koniec te słowa Jamesa: „Nie potrafię o tobie zapomnieć”, och jak to dalej się potoczy...
    Weny mnóstwa weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  28. O rajuśku... Strasznie dawno mnie tu nie było... Ale trzeba się w końcu wziąć w garść, na co dzięki feriom powiedzmy, że mam czas... Zamierzam powoli nadrobić zaległości na wszystkich blogach, które zaniedbałam, w też oczywiście na Twoich. Zabierze mi to pewnie sporo czasu, ale wierzę, że w końcu tego dokonam.
    Tymczasem, jeśli Cię to zainteresuje i oczywiście będziesz mieć czas, zapraszam na mojego nowego bloga, na którym publikować będę wraz z przyjaciółką ff Harry'ego Pottera :)
    http://usmiech-weza.blogspot.com/

    [zmieniłam pseudonim, miałam już dosyć "Mleczarza"]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż musiałam zbierać szczękę z podłogi, jak przeczytałam twój stary nick. Witaj z powrotem. :DD

      Usuń
  29. Dobra znalazłam trochę czasu na skomentowanie. Nie wiem jak ten komentarz będzie wyglądał..

    Zacznę od tego, iż James musi przetrawić wiadomość, że Alex jest gejem. Ale da radę. On go kocha i nie chce się z nim kłócić. Jednak to odkrycie na pewno było szokujące.. Mężczyzna chce porozmawiać z nastolatkiem, jednak boi się. Boi się kłótni, jak i obawia się, iż powie o kilka słów za dużo i się wyda. Jednak na pewno zazdrości Alexowi akceptacji samego siebie...

    Następnie, Cody wystroił się specjalnie dla Jamesa, to takie słodkie <3 Jednak, przez to James wybuchnął. Chociaż, podejrzewam, że cokolwiek by Cody założył, to szef i tak by wybuchnął, bo w końcu pracownik we wszystkim wygląda pociągająco ♥
    Słowa: "Przeciwnie, obrzydzasz mnie, mam ochotę rzygać, jak na ciebie patrzę " były straszne. Biedny Cody. Jak James mógł tak powiedzieć? Każdy wie, iż to nieprawda jest!
    Na szczęście wszystko sobie przemyślał na spokojnie w domku. I doszedł do właściwego wniosku. Oby nic już nie spieprzył..

    Kuzynkę Codiego, bardzo polubiłam. Już wcześniej ją lubiłam, jednak z każdym rozdziałem stwierdzam, iż jest co raz fajniejsza. Cody ma w niej wsparcie i to jest najważniejsze. Umie odepchnąć od niego czarne myśli i pocieszyć.

    Nie wiem dlaczego, ale mam dziwne wrażenie, iż coś się wydarzy na obiadku u rodziców Codiego. Nie wiem, albo Agnes coś wygada, albo razem z Codym przyjdzie James... To by było ciekawe ^^

    No wreszcie, dochodzę do najważniejszego momentu. Mianowicie ostatnich słów Jamesa: "Nie potrafię o tobie zapomnieć." To jest słodkie, kochane i wgl. Mężczyzna tym jednym zdaniem pokazuje, że się oswoił z tą myślą. Awww.. Nie mogę się doczekać jak zareaguje Cody. Coś mi mówi, iż nie padną sobie w ramiona. Może dopiero po poważnej rozmowie.. A przydałaby im się ^^

    Eh.. Zakończyłaś w takim ciekawym momencie. No cóż trzeba czekać do wtorku na następną część... Już nie mogę się doczekać ^^


    Pozdrawiam i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eeeh xD również mam nadzieję, że James już nic nie spieprzy... Ale ja bym obstawiała, że Cody pójdzie sam z Agnes na obiadek i ... jakimś cudem pojawi się tam James (sądzę że dzięki niej) i przy jego rodzicach wyzna mu że Cody nie jest mu obojętny. Oj... to by było Boskie... Jeszcze 3 dni! A ja nie moge wytrzymać xD

      Usuń
  30. Taa, on to chyba wie ;] Tylko reakcji nie ma.

    Rozwiązałam problem przyszłego opowiadania ;) Zrobiłam schemat każdego rozdziału, więc w okolicach 15 powinno się skończyć. :P
    Hmm, jakieś dziwne wiadomości pojawiły mi się w komentarzach xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, dzięki, dzięki. xD Hehe, nie miałam pojęcia, co to jest (zwłaszcza, że linki były ładnie... "oprawione", czyli pogrubione, a tekst pochyły, czego normalnie w komentarzu się nie zrobi.) xD

      Usuń
  31. Fantastyczne opowiadanie, jak wszystkie pełne emocji, ale z tymi sprzecznościami to chyba rzeczywiście góruje nad poprzednimi.
    Cody i jego szczerość wypowiedzi wciąż mnie zadziwiają... Z przyzwyczajenia chciałabym z niego zrobić super uke, a to w jego wypadku niemożliwe. Szczerość dodaje mu charakteru.
    Jedno co mogę powiedzieć to, to jak ktoś wcześniej ujął, opowiadanie wydaje się schematyczne pod względem obecności bohaterek tolerancyjnych i inteligentnych u boku głównych bohaterów. Czy bohaterowie zawsze będą potrzebować ze strony swoich, jakże błyskotliwych, "sióstr/przyjaciółek" wsparcia i pomocy w zrozumieniu własnych uczuć...? To tylko małe pytanie retoryczne, na które odpowiedź pewnie przyjdzie sama.
    Powodzenia w pisaniu, będę oczekiwała kolejnych rozdziałów.

    KW

    OdpowiedzUsuń
  32. Człowieku! Przerywać mi w takim momencie! No po prostu brutalne! Żyję teraz skromną nadzieją że w rozdziale 9 będzie chociaż, za przeproszeniem ostre rżnięcie ;).
    A tak ogólnie szkoda tylko że nie mogę zobaczyć biedactwa latającego w sukieneczce. Sama bym mu fotę cyknęła i na tapetę!

    OdpowiedzUsuń
  33. To tak... Nie komentowałam do tej pory bo najnormalniej w świecie nie miałam dostępu do komputera, a czytałam wszystko na telefonie. Powiem Ci tak.... Opis ich pocałunku. (tego w biurze) Był cholernie seksowny, pociągający i podniecający. Była to najlepsza scena jaką kiedykolwiek czytałam w tego rodzaju opowiadaniach. A wierz mi, mam ich za sobą wiele. Do dzisiaj mam ją w głowie. Kawał świetnej roboty! Lubię twoje historie. Mają ciekawą fabułę, a co najważniejsze... Dobre wykonanie. Z opowiadania na opowiadanie twój styl robi sie coraz lepszy. Jestem twoją wierną fanką. I zawsze niecierpliwie czekam na wtorek. Pozdrawiam! Muffinka!
    Może znasz jakieś blogi o tematyce Yuri co?

    OdpowiedzUsuń
  34. Hej,
    wspaniale, biedny Cody tak okrutnie zraniony przez Jamesa a na dodatek się w nim zakochał... Cody się wystroił dla Jamesa, aby zrobić wrażenie na nim, co mu się udało... ale niestety ten wciąż nie dopuszcza da siebie myśli, że mógłby być z facetem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)