Dziękuję za wszystkie komentarze.
Jeżeli kogoś zainteresował blog Cedricka Alexa i jego Cykl Magów, to pojawił się kolejny rozdział, a niedługo będzie 3. http://cykl-magow.blogspot.com/
Jeżeli kogoś zainteresował blog Cedricka Alexa i jego Cykl Magów, to pojawił się kolejny rozdział, a niedługo będzie 3. http://cykl-magow.blogspot.com/
Tej
nocy za dobrze nie spał, ciągle mając
przed oczami obraz całującego się brata z chłopakiem. Z jednej
strony rozsadzała go złość na to, zaś z drugiej trochę mu
zazdrościł. Szesnastoletni brat znał o sobie prawdę, wiedział,
jaki jest. Co
prawda, jeszcze istniała nadzieja, że to
tylko taki epizod, a James przez tyle lat nie potrafił zrozumieć
siebie. Najgorsze, że nadal nie chciał zrozumieć. Nie akceptował
takiego siebie i na myśl, co wczoraj zrobił, a tak naprawdę
dotarło to do niego nocą, miał ochotę coś rozwalić. Nie może
pozwolić Adisonowi się do siebie zbliżać, ponieważ to on jest
winien tej burzy, jaka się w nim toczy.
Natomiast, co do brata, to nie wiedział jeszcze,
jak ma postąpić. Alex i tak ostatnio łatwo się denerwuje, a on
nie ma zamiaru się z nim kłócić.
Zdjął
z wieszaka czarną marynarkę i nie zamykając szafy,
opuścił sypialnię. Już schodząc po schodach,
słyszał gawędzącą o wczorajszym wypadzie Sarah i śmiejącą się
Victorię. Wchodząc do kuchni, zastał swoją rodzinę kończącą
śniadanie. Od razu skierował wzrok na brata. Alex czytał jakiś
sportowy magazyn, podgryzając tosta.
–
Steven późno cię
odwiózł? – zapytał James.
–
Nie. – Alex wiedział,
że pytanie było skierowane wyłącznie do niego.
–
Ile ty go już znasz? –
Nalał sobie z dzbanka kawy. Przez to wszystko nic dziś nie
przełknie
–
Ze trzy lata. Przecież
wiesz, kiedy się przeniósł do naszej szkoły. Dlaczego o to
wypytujesz? – Alex odłożył pismo i z zaciekawieniem przeniósł
wzrok na Jamesa.
–
Widać, że to dobry
kolega. Jest starszy od ciebie?
–
Dobry i tak,
starszy. Znasz go przecież – zirytował się tymi pytaniami
nastolatek. – Zbieram się, zaraz będzie autobus.
–
Podwiozę cię. Jadę
prosto na spotkanie, więc...
–
Nie ma mowy, brachol.
Zaraz będą się śmiać, że jestem maluchem i dorosły mnie
podwozi. Mówiłem ci to wiele razy. – Alex opuścił
pomieszczenie, zanim brat go namówił
na przyjęcie propozycji.
–
To obciach dla niego,
ale mnie możesz podwieźć. Mam dziś makietę wulkanu, a w
autobusie mogłaby się zniszczyć – rzekła Vicky.
–
Przynajmniej ty nie
wstydzisz się ze mną jeździć – mruknął pod nosem James.
–
I ja, ale mnie do
przedszkola zawiezie Chloe. – Sarah wyszczerzyła się,
ukazując swój uśmiech bez dwóch przednich zębów.
Mała
rozbrajała go za każdym razem. Nawet jakby był wściekły na cały
świat, ona miała coś w sobie, że potrafiła uspokoić w nim
demona.
–
A Cody jeszcze do nas
przyjdzie, prawda, James? Mam nadzieję, że
przyjdzie.
Pytanie
Sarah wytrąciło go z równowagi, ale potrafił odpowiedzieć jej
spokojnie:
–
To tylko mój pracownik
i raczej nie będziemy już pracować przy tak ważnym projekcie,
dlatego nie ma potrzeby, aby tutaj przychodził. – I mieszał mu w
głowie. – Vicky, pospiesz
się, jak chcesz ze mną jechać. – Zmienił temat.
–
Nie wiem,
dlaczego się denerwujesz na wspomnienie Sarah o tym panu. Wydawał
się naprawdę miły – powiedziała Victoria.
Jest
miły i wczoraj zrobił ze mną coś,
od czego szlag mnie trafia, ale panuję nad sobą,
pomyślał i uśmiechnął się
sztucznie do sióstr.
~*~*~
Cody
starał się ukryć przed samym sobą podekscytowanie i nie chodziło
mu o dzisiejszą prezentację, lecz Jamesa. Wystarczyła jedna noc,
żeby wczorajszy ból spowodowany pałającym od Jamesa chłodem
oddalił się i z powrotem była nadzieja, że dziś będzie dobrze.
Rano obudził się ze słodkim przeświadczeniem, że jak się
postara, to może uda mu się zdobyć tego faceta.
Masz
małe szanse, idioto. To, że
wczoraj ci obciągnął, nic
nie znaczy. No, ale James chciał tego, przecież widziałem ten
błysk w jego oczach. I chcę mu pomóc sobie poradzić z problemami.
Zdecydował,
że musi z nim porozmawiać i zrobi to. Nie przestraszy się Harnera
i jego złości. Od pierwszego spotkania nie bał się go, wręcz
mężczyzna wyzwalał w nim pasję walki z nim, więc i teraz też
nie podkuli ogona. Gdyby Harner go nie chciał, nie zbliżałby się
do niego. Po prostu James potrzebuje czasu do pokonania swojego
strachu przed nowym.
Wsiadł
do autobusu, ignorując gapiących się na
niego pasażerów. Nie często mieli okazję zobaczyć tutaj tak
elegancko ubranego mężczyznę z włosami
zawiązanym w koński ogon oraz gładko ogolonego i wyperfumowanego.
Wiedział, że robi wrażenie i chciał je zrobić nie tylko na pani
Parker, właścicielce Beauty Cosmetics.
~*~*~
Sala
konferencyjna, jaka została wynajęta na
umówione spotkanie, znajdowała się na
dziesiątym piętrze wielkiego, zimnego biurowca zrobionego wyłącznie
ze szkła i metalu. James nie lubił takich bezdusznych powierzchni.
Całe szczęście, że mógł wykupić piętro budynku,
w jakim umieścił agencję, w bardziej przyjaznym miejscu.
Zastanawiał się tylko, dlaczego szefowa
Beauty Cosmetics musi zachowywać się tak ekstrawagancko, zamiast
zorganizować spotkanie na swoim podwórku.
Skinął
głową czekającym na wejście do sali dwóm mężczyznom i
kobiecie. Poza nimi w prezentacji miały brać
udział jeszcze trzy agencje. Zerknął na zegarek i już miał
przeklinać Adisona, że się spóźnia, kiedy drzwi windy zadzwoniły
wiadomym dźwiękiem i wyszedł z niej wyczekiwany obiekt. James
obrzucił go ciekawskim wzrokiem. Jeszcze tego mężczyzny nie
widział ubranego w taki sposób. Owszem,
Cody nie raz zakładał marynarkę czy wytworniejszą koszulę, ale
zazwyczaj nosił do tego jeansy. Dziś ciemnoszary garnitur
prezentował się na nim wprost bajecznie i nawet buty błyszczały
tak, że można się było w nich przejrzeć. Nie wiedział czemu,
ale bardzo mu się spodobał taki strój w połączeniu z długimi
włosami mężczyzny. Najchętniej to rozpuściłby mu je i wplótł
w nie place. Szkoda, że wczoraj tego nie
zrobił... Zaraz, o czym on myśli?
Przeklęty Adison! Musi się pozbierać, a nie zjadać go wzrokiem,
przecież nie byli sami. Ha, całe szczęście, że nie byli sami,
inaczej walnąłby go pięścią i uszkodził tę
idealną buziuchnę, aby go nie kusiły nawet durne usta i kości
policzkowe i...
Kurwa,
dość tego.
Był
zadowolony ze swojego efektu. Wiedział, że specjalny krój
marynarki doskonale zarysuje mu linie pasa i bioder. Chciał zrobić
wrażenie na Jamesie i udało mu się to. Tylko cudem szeroki uśmiech
nie wypłynął na jego usta.
–
Dzień dobry –
przywitał się z obecnymi. – Nie ma przedstawicieli Beauty Cosm...
– Nie ma, jak widzisz
– przerwał mu James. – Pani Parker lubi się spóźniać. –
Starał się na niego nie gapić, bo jak to robił, miał
ochotę na rzeczy, o których nie chciał nawet myśleć. Przez te
pragnienia stawał się zły. Nie miał zamiaru zrobić
tu przedstawienia. – Masz wszystko?
–
Tak.
Wzrok
Jamesa padł na jedyną tu obecną kobietę.
Wyraźnie śliniła się na widok Cody'ego. Nie wiedzieć czemu,
poczuł radość, że Adison nie lubi kobiet w tym sensie,
o którym ona zapewne myśli.
Ponownie
drzwi windy się odezwały i teraz wysiadła z niej grupa sześciu
osób, na której czele szła kobieta w średnim wieku z długimi
blond falami okalającymi jej twarz i pieszczącymi ramiona.
–
Drodzy państwo,
proszę mi wybaczyć, ale miałam bardzo ważne spotkanie. –
Poczekała, aż jej asystent otworzy jej drzwi. – Zapraszam państwa
do środka. Jestem ciekawa waszych propozycji.
James
i Cody popatrzyli na siebie i weszli jako ostatni do sali.
~*~*~
Półtorej
godziny później w sali zostały dwie osoby, które były pewne, że
kontrakt jest ich. Decyzja zarządu Beauty Cosmetics ma zapaść
jutro, ale zarówno James, jak i Cody widzieli zaciekawione i
zachwycone twarze ludzi. Nawet pani Parker szczególnie
zainteresowała się pomysłem Adisona, który przedstawił
prezentację.
–
Jestem dobrej myśli,
James. Ty, domyślam się, też tak czujesz. – Przyglądał mu się.
–
Zdecydowanie. Wybacz,
ale nie mam czasu na pogaduszki. Tym bardziej tutaj. Nie lubię tego
bezosobowego budynku. No, ale Parker musiała się popisać przed
swoim zarządem. – Zebrał swoje rzeczy.
–
James, możemy
porozmawiać?
–
O czym? – Spojrzał
na niego chłodno.
–
O tym,
co się stało wczoraj. – Podszedł do niego na odległość
jednego kroku. Zacisnął palce lewej ręki na oparciu krzesła
stojącego obok.
–
Nic się nie stało.
–
Nic? – Co ten
człowiek znowu sobie wyobraża? – Jak to nic?
–
Cody, chyba nie powiesz
mi, że zachowasz się teraz jak panienka, która przespała się z
facetem i nagle przeraziła się, że dla niego to był zwyczajny
błąd – parsknął Harner.
–
Błąd? – Wzmiankę o
panience Cody pominął. – W sumie czego się mogłem spodziewać.
Wielki pan James Harner woli nie dopuszczać do siebie myśli, że
podobało mu się trzymanie w ręce kutasa innego faceta – warknął
Cody. – Co więcej, uznaje to za błąd,
nie myśląc, co ktoś czuje.
–
Tylko się nie rozpłacz
– powiedział złośliwie James. Przebywanie z nim sam na sam
doprowadzało go do szału. W głowie rodziły się obrazy, tego co
mógłby z nim zrobić, nawet na tym stole.
Do tego facet wyglądał dziś jak model z okładki najlepszego
pisma. Miałby ochotę zedrzeć z niego tę
marynarkę, rozpiąć spodnie... Potrząsnął bezsilnie głową i
dał sobie solidnego, mentalnego kopniaka.
Niech on się odsunie, stoi zdecydowanie za blisko. Kilka metrów, to
może byłby dobry dystans, aby nie czuł tych jego perfum, czy czym
tam się zawsze skrapia.
–
Jesteś świnią,
James. Chciałem z tobą poważnie porozmawiać, lecz widzę, że nie
da się tego zrobić. – Pomimo tego nie podda się. Jemu rozmowa
pomogła, gdy odkrył, że jest gejem. – James...
–
Na pewno chciałeś
tylko porozmawiać? – Rzucił na stół dokumenty. – Czy może
chodziło ci o coś innego? – Harner zachowywał się
tak, jakby atakował drugiego mężczyznę.
–
Nie rozumiem.
James
zawarczał, chwycił zaskoczonego Adisona i odwrócił go tyłem do
siebie. Przycisnął się do jego pleców, a
biodra docisnął do pośladków
mężczyzny, przy okazji owijając go ciasno ramionami. Zasyczał mu
do ucha głosem pełnym nienawiści:
–
Chcesz,
żebym cię pieprzył? Prawda? Mam ci go wsadzić i przelecieć twój
tyłek? Tak chciałeś rozmawiać?! Znów mnie na coś namówić?
Nigdy w życiu! – Cody, słysząc te
słowa skrzywił się, a gdzieś w serce bardzo powoli wbijał się
nóż i odcinał kawałeczki bijącego zbyt szybko organu. – Tamto
było moją słabością. Nie mam zamiaru cię więcej dotykać.
–
To co teraz robisz?
Dotykasz mnie. Przeczysz sam sobie, James. – Czuł się obrażony.
Chciał się wyrwać z tych ramion. Za bardzo go ściskały, nie mógł
oddychać. – Puść, to boli.
–
To wszystko,
co się dzieje, jest twoją winą, Cody. To przez ciebie coś się we
mnie obudziło i nie chcę tego. Pragnę być normalny!
–
Jesteś normalny.
–
Nie jestem, wczoraj mi
to udowodniłeś! – Nie zamierzał być tak wściekły, ale nie
potrafił znieść tej bliskości, zapachu, myśli.
–
Nie byłem w tym sam,
James, nie tylko ja cię wczoraj dotykałem. Sam z ochotą mnie
macałeś, więc nie możesz być na mnie o to zły. Nawet o
pocałunek w biurze. Podobało ci się i wtedy i wczoraj. Nie
zaprzeczaj. I widzę, jak na mnie dziś patrzysz. Chcesz mnie, tak
samo, jak ja chcę ciebie. – No dobra, o
te trzy ostatnie słowa za dużo wyznał.
–
Śnisz. Śnisz,
chłopaczku. – James, trzymając Cody'ego
jedną ręką, drugą zaczął sunąć po
jego boku, zjechał na brzuch, podążył w stronę pachwin mężczyzny
i do biodra. Dalej dążył szlakiem w dół uda, by wrócić tą
samą drogą w górę.
–
Podniecam cię, James –
powiedział drżąco Cody. Niech on przestanie, bo odda mu się
tutaj.
–
Przeciwnie, obrzydzasz
mnie, mam ochotę rzygać, jak na ciebie patrzę – Rzekł Harner i
wypuścił Adisona z objęć, wręcz go popchnął. Zabrał swoje
rzeczy i nie zwracając uwagi na drugiego mężczyznę,
wyszedł z pomieszczenia, jakby go ktoś gonił.
Tymczasem
Cody stał jak sparaliżowany, przez łzy nie widząc nic, co było
wokół niego. „Obrzydzasz mnie, mam ochotę rzygać, jak na ciebie
patrzę” huczało mu w głowie. Żaden z jego dotychczasowych
kochanków nie powiedział mu czegoś tak bolesnego. Usłyszenie
tego od kogoś, na kim wbrew woli
zaczynało zależeć i miało się maleńką nadzieję, że z czasem
coś się uda, dla Cody'ego było najboleśniejszym uczuciem, jakiego
do tej pory zaznał.
Na
ślepo odnalazł ręką krzesło i usiadł. Cały drżał i czuł, że
na policzkach robią mu się mokre smugi,
których sprawczynie odnajdywały drogę do szyi. Broda mu drżała
niebezpiecznie, a powstrzymywany głos dusił od środka. Ukrył
twarz w dłoniach i dał upust cierpieniu.
~*~*~
Nacisnął
pedał gazu, nie zdając sobie sprawy, że już ma nadmierną
prędkość, byleby tylko jak najszybciej oddalić się od tego
budynku i mężczyzny, którego w nim zostawił. Inaczej wróciłby
tam i przepraszał za swoje słowa. Nie były prawdą, ale
wypowiedział je i zrobił to, bo... Właśnie,
bo co?! Bo podobało mu się, że ma go przy sobie? Ponieważ
podobało mu się dotykanie tego mężczyzny? I za to siebie
nienawidził, a przeklinanie siebie w takim wypadku na niewiele się
zda, więc posunął się do czegoś więcej. W końcu to facet, a
podobno oni nie mają tak wrażliwych uczuć, więc i tak nic się
nie stało. I nie brał pod uwagę tego, że serce mu podpowiadało
inaczej. Ono wręcz krzyczało, że Cody jest wrażliwy.
Nagle
usłyszał dźwięk przeraźliwie wyjącego klaksonu i otrząsnąwszy
się z myśli zobaczył, że jedzie przeciwnym pasem wprost pod
nadjeżdżającego tira. Gwałtownie skręcił w
prawo, omal nie zderzając się z robiącym
mu miejsce samochodem osobowym. Będąc już na swoim pasie,
nacisnął hamulec i zatrzymał się. Oddychał szybko, był
przerażony tym, co się mogło stać.
Zabiłby się, a jego rodzeństwo trafiłoby do domu dziecka.
Przecież mieli tylko jego. Żyła jeszcze jego ciotka, kuzynka mamy,
ale ona raczej nie przyjęłaby dzieci do siebie ze względu na swoje
kalectwo.
Rozejrzał
się wokół. Kierowca,
który zjechał mu z drogi, wysiadł z auta
i szedł w jego stronę, a inni tylko pukali się po czole i coś
krzyczeli.
James
odsunął szybę, kiedy obcy mężczyzna zbliżył się do jego auta
i nachylił. Harner spodziewał się wrzasków, a tymczasem padło
pytanie:
–
Dobrze się pan czuje?
Może zadzwonić do kogoś?
–
Dziękuję, zagapiłem
się i przepraszam.
–
Na pewno?
–
Tak i jeszcze raz
przepraszam.
Mężczyzna pożegnał
się i życzył miłej podróży. James odetchnął kilka razy i
wrócił do ruchu, jak najszybciej się dało. Wolał nie zagradzać
jezdni i nie ściągać na siebie policji. Teraz już jechał wolniej
i uważniej. Przez jego głupie myśli, złość, mógł doprowadzić
do tragedii. Wszystko przez to, że się męczył. Zastanowił się,
czy jego brat przeżywał to samo, co on, czy w mniejszym stopniu.
Może jakby wtedy, gdy sam miał te naście lat, nie odrzucił swojej
drugiej wewnętrznej połowy, to byłoby mu teraz łatwiej. Z drugiej
strony szok po rozpoznaniu u siebie, że własna płeć nie mu jest
obojętna, jest taki sam w każdym wieku. Wszystko zależy od
wychowania i osoby. A on żył w przekonaniu, że stosunki pomiędzy
osobami tej samej płci są złe. Tylko teraz, jak tak nad tym
myślał, to dlaczego miałoby to być czymś złym?
Nie może być złe trzymanie w ramionach mężczyzny, którego chce
się trzymać. Zaraz, czy on właśnie
uświadomił sobie, że chciałby trzymać Adisona w swoich
ramionach? Musi pojechać do domu i poważnie zastanowić się nad
tym,
czy to prawda, czy się myli. Ale co mu to da? Poznanie odpowiedzi
kryje się wewnątrz niego, wystarczy tylko dopuścić je do głosu.
Bycie gotowym na to pokaże mu, czy tak naprawdę jest
odpowiedzialnym facetem, czy głupim,
raniącym ludzi, jak to zrobił z Codym, chłystkiem.
Lecz
wpierw musi tam dojechać cały, dlatego odsunął od siebie takie
myśli i skupił się na drodze.
~*~*~
Rozejrzała
się po parku i zobaczyła kuzyna siedzącego samotnie na ławce i
smętnie spoglądającego na kaczki pływające w małym jeziorku.
Wokół nie było ludzi, tylko w oddali szła jakaś staruszka z
zakupami. Czym prędzej podeszła do niego i klapnęła na zimną
deskę.
–
Co się dzieje? Jak
zadzwoniłeś wyczułam, że coś jest nie tak. Teraz to widzę.
Nie dostaliście tego kontraktu?
–
Żeby to tylko było
to, nie czułbym się tak źle. – Nawet na chwilę na nią nie
zerknął. Potrzebował z kimś pogadać i dlatego po nią zadzwonił.
Nawet nie wiedział, jak znalazł się w tym miejscu. Wyszedł z
biurowca niczym ślepiec. – Jeszcze rano wszędzie wokół
widziałem radosne kolory, a teraz tylko szarość. – Pochylił się
i oparł łokcie o kolana. Złączył dłonie ze sobą.
–
Powiedz,
co jest? – Pomasowała go po plecach.
–
Ja i James, po tym
pocałunku, jeszcze raz zbliżyliśmy się
do siebie. Wczoraj i nie skończyło się tylko na pocałunku.
–
Jaki James?
–
Harner.
Kobieta
czuła, jak jej szczęka opada w dół, ale
zaraz ją zamknęła.
–
On i ja... Nie
poszliśmy na całość, ale doprowadziliśmy się nawzajem rękoma
do orgazmu. I nie bądź w takim szoku, on nie jest zupełnie hetero.
On prawdopodobnie jest bi i dopiero się o tym dowiedział. Wiem, jak
jest ciężko, kiedy człowiek się dowiaduje, że jest inny. Zaraz
po głowie chodzą myśli, jak zareaguje społeczeństwo, co zrobi
rodzina, czy ma szansę na normalne życie. Chętnie bym mu pomógł
przez to przejść, ale on mnie odpycha i oskarża, że to przeze
mnie taki jest.
–
Jak to przez ciebie?
Głupi jest i tyle!
–
Agnes, nie chodzi mu o
to, że go zmieniłem, tylko obudziłem to w nim. –
Wyprostował się.
–
Dobra, ale co to ma
wspólnego z tym, że jesteś smutny? – Strząsnęła z żakietu
niewidzialny pyłek. Gdy milczał,
zastanowiła się przez chwilę, co to oznacza. – Nie mów mi, że
zakochałeś się w nim? – Nadal z ust jej kuzyna nie wypłynęło
żadne słowo. – Cody. Wiedziałam, że z twoją naturą do
zakochiwania się we wszystkich facetach kiedyś będziesz naprawdę
cierpiał.
–
Podejrzewam, że nie
zakochałem się w nim teraz. To stało się wcześniej, może nawet
rok temu. Cały czas chodził mi po głowie. I czułem taką złość
na niego. Nie miałem szans i dlatego lubiłem go atakować. Kłócić
się z nim.
–
Możliwe, że gdzieś
podświadomie mogłeś go kochać, ale to teraz cierpisz. Co on
zrobił?
–
Obrzydzasz mnie, mam
ochotę rzygać, jak na ciebie patrzę. Tak mi dziś powiedział.
Wysyła różne sygnały. Najpierw tak patrzył, jakby mnie chciał
zjeść wzrokiem. Potem... Nie jestem zdolny na niego przez
najbliższy okres patrzeć. Mam zaległy urlop, wezmę go. Potrzebuję
odpoczynku i czasu. Agnes, ja wiem, że on się męczy i chciałem mu
pomóc. Ale nie chcę go zmieniać, jeśli
on tego nie chce. Mam to robić wbrew jego woli, po to, żeby z nim
być? Do niczego nie chcę go zmuszać. – Zacisnął powieki i
odetchnął ciężko. – Jak chce być hetero, niech będzie. Dam
sobie czas, a potem zobaczę, co się
stanie. Jeżeli nie będę mógł ugasić tego żaru w sobie,
– wskazał na swoje serce – odejdę.
–
Postąpisz idiotycznie!
– Wstała i otrzepała spódnicę. – Odwiozę cię do domu.
Zrobię kawę i pogadamy, jak dawniej. Nadstawię nawet ramię do
wypłakania się. Może coś wykombinujemy. Jak mówisz, że on nie
może oderwać od ciebie oczu, to zrobimy tak, żeby nie mógł i rąk
oderwać.
–
Nie, Agnes. Nie chcę,
by mnie całował, dotykał, a może i przespał się ze mną, żeby
po wszystkim oblać mnie zimną wodą, którą zastąpiłyby chłodne
słowa i czyny. Ale pogadać możemy. – Wstał. – Co? –
zapytał, kiedy ujrzał jej wzrok.
–
Ciacho z ciebie.
–
Weź, przestań. –
Pokręcił z rezygnacją głową. Wystroił się jak nigdy, a James
nie dość, że go obraził mówiąc, że Cody'emu chodzi tylko o
pieprzenie, to jeszcze zranił. A głupie serce nadal szybciej
zaczynało bić na wspomnienie tego mężczyzny.
~*~*~
Kilka
godzin później Agnes, która wcześniej musiała wziąć sobie
dzień wolnego, aby z nim porozmawiać, pojechała do domu, a Cody
zebrał pudełko po pizzy oraz umył szklanki po coli i kubki. Starał
się nie myśleć. Kuzynka podtrzymała go na duchu, lecz gdy został
sam, na powrót zaczynało coś go boleć w
piersi. Nie tylko boleć, bo do tego zaczynała rosnąć w nim złość
na samego siebie, że pozwolił dopuścić ich relacje na taki poziom
bliskości. Wcześniej było lepiej. Zdecydowanie lepiej. Powinien
sobie znaleźć geja bez takich problemów,
jakie przeżywa James.
Poszedł
do łazienki i wziął długi, gorący prysznic. Zmył z siebie brud
całego dnia, ten zewnętrzny i wewnętrzny.
Po kąpieli wysuszył włosy suszarką i założył na siebie spodnie
od piżamy i szlafrok z frotte, był taki ciepły, a Cody'emu robiło
się zimno. Będąc jeszcze w łazience usłyszał, że w kuchni
dzwoni jego telefon. Podreptał tam, aby odebrać, mając jakąś
cichą nadzieję, że to James. Po spojrzeniu na wyświetlacz okazało
się, że dzwoniącym była jego mama.
Nacisnął
zielony przycisk i przyłożył komórkę do ucha.
–
Hej, mamo. – Starał
się mieć wesoły głos, chociaż do tego stanu było przeraźliwie
daleko, wręcz całe lata świetlne.
–
W niedzielę masz
przyjść na obiad. Nie przyjmuję odmowy – mówiła mama. – Od
ostatniego razu jeszcze cię u nas nie było.
–
Pracuję...
–
Praca nie zając, nie
ucieknie, a ty możesz nas odwiedzać częściej.
–
Przyjdę, ale mam
nadzieję, że nie zapraszasz nikogo innego.
–
Tylko Agnes. Nie mam
zamiaru widzieć krzywych min mojej siostry, brata czy szwagra. Jak
mają jakiś problem... – zaczęła trajkotać. Cody wiedział, że
mógłby teraz odłożyć telefon na następne pięć minut i
zdążyłby w sam raz na końcówkę wypowiedzi. Słyszał ją tyle
razy, że znał na pamięć każde słowo. Już miał usiąść na
szafce, gdy w mieszkaniu zadzwonił dzwonek, jaki miał przy
drzwiach. Zmarszczył brwi. Może Agnes czegoś zapomniała.
–
Mamo, mamo, posłuchaj,
ktoś przyszedł. Muszę kończyć. Będę w niedzielę o
czternastej.
–
Dobrze, no to pa, bo
muszę jeszcze klasówki poprawić i zobaczyć, czy mam w klasie
więcej idiotów niż ostatnio.
–
Do widzenia. –
Zakończył i w podskokach pobiegł do pokoju. Złapał za klamkę ze
słowami: – Agnes, ale ty... – urwał,
widząc, kto stoi w miejscu,
w którym spodziewał się kuzynki. – Co tu robisz, James?
– Nie
potrafię o tobie zapomnieć.
eh...
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że James go skrzywdzi. Troche przegiął... Nawet bardzo...
Ale mam nadzieję, że już sobie uświadomił, ze go skrzywdził i że będzie chciał to naprawić i wynagrodzić Cody'emu jego zbolałe serduszko. Oby już więcej nie miał wątpliwości, że pragnie Cody'ego i że chciałby z nim być (nie tylko seksualnie) Już widzę, jak bierze smutnego Adisona w ramiona i tuli... szepcze czułe słówka i przytulają sie do siebie na łóżku. Jak James muska jego szyję swymi ustami i mówi mu, że pragnie być z nim i widzieć go szczęśliwego. Oh. Umrę do wtorku! Luano, umrę.
Nie mogę sie doczekać tego, co będzie dalej. :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie
James mógł pogadać z bratem! może taka rozmowa otworzyłaby mu trochę oczy?
OdpowiedzUsuńco za debil z tego Jamesa! tak potraktować Cody'ego? dupek, idiota, debil, tępy chuj! i dopiero ryzyko utraty życia dało mu do myślenia. eh.. ale on chyba potrzebował takiego silnego bodźca. ma szczęście, że przyjechał do Cody'ego, a nie zostawił tego tak sobie, bo inaczej już jutro nie byłby taki przystojny! co jak co, przywalić potrafię XD
biedny Cody.. zakochał się w Jamesie. no ale co poradzić, w końcu to nie trzeźwy mózg człowieka o tym decyduje, tylko jego wrażliwe serce. mam nadzieję, że za bardzo nie będzie cierpiał z powodu źle ulokowanych, jak na razie, uczuć.
Ay
Jesteś rewelacyjna:)
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opowiadania i zawsze czekam na więcej:)
No wiesz, znowu to zrobiłaś, jak ja biedna wytrzymam do wtorku po takim zakończeniu.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się, że James może zranić Cody'ego tak bardzo starał się wyprzeć część siebie, że pewnie chciał odepchnąć, zniszczyć wszystko cokolwiek mu w tym przeszkadzało. Natomiast nie spodziewałam się, że tak szybko podda się pragnieniu Cody'ego, no chyba, że ta wizyta nie skończy się tak jak myślę.
Bardzo dziękuję za ten wcześniejszy odcinek,gdyby ukazał się normalnie to miałabym naprawdę ciężki do wytrzymania tydzień oczekiwania, chociaż te 5 dni to i tak długo. Pozdrawiam i (nie-walentynkowo, ale normalnie) życzę aby miłość zawsze była obecna w Twoim życiu *
Teraz!? W TAKIM momencie!?
OdpowiedzUsuńDlaczego wszyscy piszący opowiadania mają tą nieznośną skłonność do sadyzmu? *zupełnie nie myśli o tym, że sama pisze i stara się jak może, by zakończyć rozdział w takich momentach*
No, już sobie ponarzekałam, teraz mogą spokojnie powiedzieć, że Cody jest kochany, James to... Hmmmm... Chwilowa szuja, która jednak się rehabilituje, a za Agnes z jakiegoś powodu nie przepadam...
W każdym razie chyba w tym momencie, oprócz tego co ma do powiedzenia James, najbardziej mnie nurtuje Alex i jego chłopak... A konkretnie to, czy masz zamiar rozwinąć ten wątek, hm, hm?
Wątek z Alexem i jego chłopakiem jest tylko jako tło. Nie wyjdą na pierwszy plan. Oni są, jakby ich razem nie było. :D
UsuńNormalnie powaliłaś mnie naprawdę kochana!
OdpowiedzUsuńTen rozdział idealnie pasuje do idei walentynek.
Wspaniały i pasjonujący.
James naprawdę ma cieżki orzech do zgryzienia i gubi się w tym wszystkim.
Wyraźnie widać, że nie jest mu łatwo, ale mam nadzieję, że jakoś mu się uda.
I to co powiedział James!
!Pisałam że po prostu brak mi słow, bo nie spodziewałam się tego po nim ani trochę.
To musiało zaboleć Codiego, ale naprawdę zadrżałam, gdy zderzył się z tym tirem a właściwie nie wiele brakowało.
I jednak do niego przyszedł!
Może się otrząsnął nieco?
Niecierpliwie czekam na kolejny odcinek aby niedługo.
I też dołączam się do miłosnych życzeń.
Ten rozdział wywołał we mnie sprzeczne uczucia. Uwielbiam go za to, że jest pełen skrajnych emocji. Raz się uśmiechałam, raz niemal płakałam. To, jak postąpił James, było wstrętne i dziwi mnie, że nie dostał od Cody'ego w twarz, bo powinien. Świetnie oddałaś wszystkie ich uczucia. I jeszcze to zakończenie, które sprawia, że człowiek nie może się doczekać kolejnej części. Podsumowując, famuła i nastrój są genialne.
OdpowiedzUsuńZ drugiej jednak strony, to chyba najgorszy rozdział, jeżeli chodzi o błędy. Bardzo dużo jest tu niedociągnięć gramatycznych i stylistycznych. Warto nad tym popracować.
Co nie zmienia faktu, że opowiadanie jest świetne. :)
Co do błędów, to łatwiej by było wyłapać, jakbyś je wypisała. Tak człowiek więcej widzi.^^
Usuń"Co prawda, jeszcze istniała nadzieja, że to tylko taki epizod, a on przez tyle lat nie potrafił zrozumieć siebie." - Tutaj wychodzi na to, że to Alex nie potrafił zrozumieć siebie.
Usuń"To on jest winien tej burzy, jaka się w nim toczy." - Masz dwa podmioty, a brzmią jak jeden i w końcu nie za bardzo wiadomo, kto jest winien, w kim toczy się wojna.
"Wchodząc do kuchni zastał swoją rodzinę kończącą śniadanie." - Brakuje przecinka przed zastał.
"Nie często mieli okazję zobaczyć, w tym pojeździe, tak elegancko ubranego mężczyznę(...)" - Tu, tak mi się wydaje, zupełnie niepotrzebne przecinki. Jak byś zamieniony zwrot zamieniła na "tam", nie postawiłabyś przecinków, więc tu też nie powinnaś. To nie zdanie składowe ani wtrącenie, a jedynie okolicznik miejsca i przydawka. Tych części zdania nie wydzielamy znakami interpunkcyjnymi.
"Całe szczęście, że mógł wykupić piętro budynku, w jakim umieścił agencję w bardziej przyjaznym miejscu." - Tutaj powinien być przecinek przed drugim "w", bo tam kończysz wtrącenie. Bez tego zdanie traci sens.
"Starał się na niego nie gapić, bo jak to robił, to miał różne dziwne ochoty na coś, czego nie chciał czuć, a przez to stawał się zły." - Ochota na coś jest niepoliczalna, więc nie ma liczby mnogiej. Poza tym coś tu nie gra stylistycznie. Za dużo tu zaimków i za długie zdanie. No i można mieć ochotę na zrobienie czegoś, ale zazwyczaj to się robi, a nie czuje. Można to wszystko łatwo rozwiązać. np. "Starał się na niego nie gapić, bo jak to robił, miał ochotę na rzeczy, o których nie chciał nawet myśleć. Przez te pragnienia stawał się zły." To tylko moja propozycja. Możesz to oczywiście rozwiązać w jakiś inny sposób.
"Półtorej godziny później w sali zostały dwie osoby, będące pewne, że kontrakt jest ich." - "będące pewne" jest formą poprawną gramatycznie, ale lepiej brzmiałoby "które były pewne".
"W głowie rodziły się obrazy, co mógłby z nim zrobić, nawet na tym stole." - Tu problemem jest brak łącznika między zdaniami składowymi, przez co ma się wrażenie, że wcale nie miały tworzyć całości. "Obrazy tego, co mógłby..." rozwiązuje sprawę.
"Tego, że Cody jest wrażliwy." - Zamiast "tego" lepiej byłoby dać jakiś czasownik, np. podpowiadało, krzyczało. Wtedy zdanie lepiej łączyłoby się z poprzednim.
"pukali się po czołach" - Utartym zwrotem jest "pukać się w czoło", a nie "po czole".
"James odetchnął kilka razy i wrócił do ruchu, jak najszybciej się dało, wolał nie zagradzać jezdni i ściągać na siebie policję." - Podziel to zdanie, bo jest zdecydowanie za długie. Kropka po "dało" i od "wolał" nowe zdanie. Poza tym wychodzi na to, że wolał nie zagradzać jezdni i wolał ściągać na siebie policję. Brakuje przeczenia. Po "i" powinno być "nie ściągać na siebie policji".
"że własna płeć nie jest obojętna" - "Nie jest MU obojętna", bo w takiej postaci nie wiadomo, czy płeć nie ma odczynu obojętnego, nie jest obojętna na krzywdę ludzką, czy co.
"A on żył w wychowaniu" - W wychowaniu się nie żyje. Mógł żyć w przekonaniu, być wychowanym w przekonaniu, całe życie być przekonanym. Można tworzyć różne kombinacje, ale ta, którą wybrałaś, jest niepoprawna.
"Tylko teraz, jak tak nad tym myślał, to dlaczego miałoby być coś takiego złe?" - To jest niepoprawne stylistycznie. Napisz "dlaczego miałoby to być czymś złym" i będzie brzmiało o niebo lepiej.
"Agnes, ja wiem, że on się męczy i chciałem mu pomóc, ale nie chcę go zmieniać, jeśli on tego nie chce tylko po to, żeby być z nim." - Zdanie za długie i zrobił się bałagan, bo pogubiłaś się w przecinkach. Proponuję podzielić to monstrum na trzy. Pierwsze zakończ po "pomóc", a drugie po "nie chce". Trzecie zacznij od "nie tylko po to...".
Tyle wyłapałam. Mam nadzieję, że trochę pomogłam. :)
Wow, trochę tego jest. Dzięki. ^^ Postaram się to poprawić.
UsuńWniosłam poprawki i zamieniłam rozdział.^^
UsuńSadystka! Ot co! jak nie dożyję do wtorku to będziesz co najmniej współodpowiedzialne :P
OdpowiedzUsuńJames ma u mnie krechę jak stąd do Meksyku. Albo i dalej. Po prostu ma przechlapane. Gdybym dorwała go w swoje ręce... wrrr...
Ja wiem, że jest niepewny, że się gubi, ale najpierw kogoś wymacać wbrew jego woli, a potem rzucić taki tekst to gruba przesada.
Głupek jeden. Nie wiem czy Cody powinien mu teraz zaufać, ja chyba bym się trochę bała.
Wtorek poproszę. Koniecznie i już.
Było do przewidzenia, że tak zakończysz rozdział wredoto, ale wtorek już niedługo. XD
OdpowiedzUsuńMimo całego mojego uwielbienia, ja bym Jamesa do środka teraz nie wpuściła, niech błaga na kolanach! Na kolana James! Ale nie żeby się z nim zabawiać tylko ładnie przeprosić. XDDD
A Cody mógłby w sumie sobie ten urlop wziąć, żeby James za nim trochę zatęsknił.
Lubię rodzeństwo Jamesa, sympatyczne dzieciaki.
W takim momencie? No jak mogłaś..
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały. Kocham Twoje opowiadania i Ciebie za to, że je piszesz:)
Kiedy ten dupek powiedział, że Cody go obrzydza myślałam, że wypruję mu flaki..Co za skończony idiota i kretyn, to przecież oczywiste, że Cody jest wrażliwy. Już zapomniał jak zniszczył mu tablet? Ugh...Dobrze, że Cody ma Agnes:)
"Nie potrafię o tobie zapomnieć." Brawa dla Jamesa, w końcu do tego doszedłeś. Gratulację. Powinieneś dostać jakąś nagrodę za tak szybkie zorientowanie się.
Nie wytrzymam do wtorku, moja bujna wyobraźnia już tworzy scenariusze *i dziwne bo wszystkie kończą się w łóżku*-głodnemu chleb na myśli:)
Pozdrawiam i weny życzę!
Kathi
Rozdział jest pełen skrajnych emocji i to chyba najbardziej mi się w nim podobało. Reakcja Jamesa mnie trochę zaskoczyła. No bo sorry, najpierw mu pcha łapy tu i ówdzie, a potem odrzuca mówiąc, że Cody go obrzydza? Nie potrafi się jeszcze odnaleźć. Ta jego niepewność i zagubienie prowadzące do agresji, uhhh... Niech się trochę ogarnie, bo sprawi, że straci cudownego chłopaka, którego ma pod nosem. Szkoda, bo chciałabym, żeby się między nimi już ułożyło. Ale potem te słowa "Nie potrafię o tobie zapomnieć." i odzyskał moją sympatię. Teraz tylko nie jestem pewna jak dotrwam do wtorku. Muszę jakoś dać radę. I liczę na jakieś gorętsze scenki8, bo moja wyobraźnia robi już nadgodziny wymyślając coraz to nowe ewentualne scenariusze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię cieplutko i weny życzę!
O kurde, nie no James mnie wkurzył! Jak on mógł Cody'emu takie bzdury nagadać? Co za debil wrrr....
OdpowiedzUsuńTakiej końcówki sie nie spodziewałam, ale dlaczego musiałaś przerwać w takim momencie? Dlaczego? Umrę z ciekawości.
Ja chcę kolejny rozdział, nie katuj mnie tak....
Jak zawsze świetnie napisanie xd
Pozdrawiam i weny życzę:))
O faaaaaaaakk przerwać w takim momencie ?
OdpowiedzUsuńJa czytam ten ostatni dialog i serce mi stanęlo :D
Rozdzial rewelacja, dalem 'super'.
Damiann
Sadystka :< Zaczynając od początku, James to podłą świnia, Cody jest taki emocjonalny, wiadome było, że zostanie przez niego zraniony, ale naprawdę, Harner przegiął. Postać Agnes jest dla mnie dziwna, nie to, że jej nie lubię, tylko czegoś mi w niej brakuje, takiego szalonego komizmu ;D Sarah jak zwykle boska i uzyskała moje uwielbienie już od początku, gdy się pojawiła. No nie mogę uwierzyć, że muszę czekać na kontynuację aż do wtorku (cicho szlocha). To takie okrutne :<
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Owww... Ożesz! *__* Jesteś największym promieniem radości jaki mnie spotkał w dzisiejszym dniu... ale o smutkach na koniec.
OdpowiedzUsuń"Alex i tak ostatnio łatwo się denerwuje, a on nie ma zamiaru się z nim kłócić." - no a dlaczego się denerwuje, hm? xD Braciak go denerwuje. Przesłuchania mu robi (jak na spowiedzi xD), a teraz to i bardziej... Boi się i jest niepewny. I będzie tak, póki nie wyjawi swojego sekretu.
Vicky mnie zaskoczyła. ;P Hehe, ostatnio mówiłam, że jest raczej neutralna, a teraz jakby na zaprzeczenie moich słów, okazało się, że nie ma nic przeciwko Cody'emu... I jakby częściej mówiła.
Hmm, i ach ta zazdrość Jamesa. xD
"James zawarczał, chwycił zaskoczonego Adisona i odwrócił go tyłem do siebie." - normalnie miałam ochotę jakimś sposobem dać mu w twarz za to, co się później stało. Słowo honoru. Noż... aż mi się gotowało coś we mnie. Tak potraktował Adisona... Ech, ale to tylko dowodzi, że narastająca wni8m agresja to nic innego, jak wielkie pragnienie i strach zarazem. Dlatego jest taki... aby wszyscy myśleli, że jest 'normalny', a i tak nikt ich nie widzi... Czy to słowa, czy gesty - nie pozwoliłby sobie na nie, gdyby w koło było tylu ludzi.
"Tego, że Cody jest wrażliwy." - i serce dobrze mówiło... ale odpokutował, hehe xD
"Jak mówisz, że on nie może oderwać od ciebie oczu, to zrobimy tak, żeby nie mógł i rąk oderwać." - kochana Agnes. xD No, rąk to już James nie może odkleić - czy to agresją, czy niewinnym dotykiem. Po prostu chce poczuć prąd przepływający przez ich skórę ;3 A Sarah mnie rozbawiła dzisiaj xD Wyobraziłam sobie taką małą istotkę z wielkim uśmiechem... bez dwóch ząbków. xD I od razu człowiek lepiej się czuje. xD
Hee, mama Cody'ego też jest niezła. xD Nie ma to jak mieć dystans i humor do swoich uczniów.
"– Nie potrafię o tobie zapomnieć." - ;3 No aaaawwww ;3 O mało nie miałby wypadku, a później przemyślenia, zapewne wkurzanie się na siebie i... wreszcie konkretna decyzja. xD
Walentynki udane ;3
A co do smutku... Hm. Rozdział zaczęłam czytać 3 godziny temu i dosyć szybko przerwałam. Czemu? Brat przywiózł dziewczynę (tę fajną)... na około półtorej miesiąca. Jak nie dłużej. Hm, bo... jej rodzice zalegali z czynszem... a każde zarobione pieniądze tej dziewczyny zabierali na opłaty. Ech, jestem zła, zarówno na ich rodziców, jak i brata, bo zamiast złapać się jakiejś pracy, ciągle marudzi, że są niskie stawki... Ale jakby od 2 lat je zarabiał, to chyba coś by mu się uzbierało. ;/ I mam kłopot z rozdziałami. Kurde, no.
Potrafisz poruszyć moje serce. Gratuluje.
OdpowiedzUsuńNa szczęście zmądrzał dzięki Tobie. xD Rysujesz ścieżki biednego Jamesa, a potem przyzwalająco pozwalasz ugasić żar. xD Achhh ;3
OdpowiedzUsuń*******
Otóż to. Brat powinien się za siebie wziąć. A teraz co... A, dzisiaj wypalił: A w sumie to może dopiero w czerwcu wyjedziemy"... Bo chce jechać do Anglii. Mhm, pewnie. Do zimy najlepiej. Już nawet nie chodzi o fakt tego, że mama będzie musiała dodatkowo kombinować, żeby wyżywić kolejną osobę (bo brat kasy nie ma --), ale sam fakt, że zamiast odciążyć rodziców, jeszcze ich bardziej dobija.
No widzisz, bo on chce wyjechać, tam znaleźć pracę. Hm, i niby tam zostać. A jeśli z wyjazdu będą nici? Jeśli wróci po kilku latach, to co? Nikt go już nie będzie chciał zatrudnić. Nie jest po studiach. Ma 33 lata, a zachowuje się jak gówniarz. Heh, mama się śmiała, żebym jak najszybciej znalazła chłopaka, wyszła za mąż i przejęła dom, bo przynajmniej będzie większa stabilizacja.
Z rozdziałami się w sumie rozwiązało... poniekąd. xD Dziewczyna brata ciekawa była (nie w złym sensie), co ja porabiam tyle na komputerze. No i jak to rozwiązała moja mama? "Córuś, ilu Norwegów było dziś na Twoim blogu? Bo wiesz, kochana *zwrot do dziewczyny* Ksenia pisze bloga o gejach i ludzie lubią to czytać, wiesz? A nawet fajnie pisze" xD Oczy moje jak 5 złotych, a dziewczyna? Roześmiała się i zaczęła podpytywać, jak często dodaję i skąd biorę pomysły. He, brzmiało to jak rozmowa nastolatki z dorosłą (zawsze się napalam, mówiąc o opowiadaniu), ale teraz mam spokój i mogę bez przeszkód siedzieć przy kompie, bo każdy wie, że coś robię. Ważnego. xD
Ojej, ojej, ojej...
OdpowiedzUsuńWybacz, zazwyczaj jestem dalece bardziej elokwentna ;)
Zdałam sobie sprawę, że o ile Twoje opowiadania czytam już od pewnego czasu (możesz przez to rozumieć, że większość znam już niema na pamięć ;)), o tyle nigdy wcześniej nie komentowałam. Cóż... Spowodowane jest to zapewne brakiem własnego konta. Nie chciałam zostawiać anonimowych opinii, chociaż nieraz czułam, że muszę coś powiedzieć. Pochwalić, albo wyróżnić fragment, który szczególnie zwrócił moją uwagę. Teraz, gdy przeczytałam rozdział, wiedziałam, że w końcu muszę przestać być niekomentującym czytelnikiem.
Więc na początek komentarza właściwego: JAK JA MAM WYTRZYMAĆ DO WTORKU? Czy Ty zdajesz sobie sprawę, z jaką niecierpliwością czekam na każdy kolejny rozdział? Z szeroko otwartymi oczami, nieraz z rumieńcami na policzkach czytam, teraz akurat o Jamesie i Cody'm. I zdałam sobie sprawę, że niczyja twórczość tak mnie nie wciągnęła od czasów Harry'ego Pottera. I to jest niesamowite.
Co prawda nieraz zauważam błędy. W składni, w ortografii czy interpunkcji, ale wybaczam :) Zresztą, sama także piszę, więc doskonale rozumiem jak łatwo jest przeoczyć jedną literkę w końcówce wyrazu. No i to nie zmienia w żaden sposób treści, która jest niesamowita.
Cóż, kończąc tę dość chaotyczną wiadomość, która w pierwotnym zamyśle miała być maleńkim ciasteczkiem dla Twojego Wena, aby kolejny rozdział był może... w sobotę *robi oczy kota ze Shreka*, chciałabym życzyć ci szczęśliwych walentynek i dużo, dużo weny (dobrej weny, tak żeby Cody już nie cierpiał :3)
Pozdrawiam (do tej pory ukryta, ale teraz już będę częściej się odzywać)
Weronika
No i zapomniałam! Jak zwykle ;) Skleroza w tak młodym wieku...
OdpowiedzUsuń"– Co tu robisz, James?
– Nie potrafię o tobie zapomnieć."
TO jest perełka. Wisienka na torcie.Toffi w babeczce. Najpiękniejszy walentynkowy prezent dla singielki ;)
Weronika
Piękne tylko tyle jestem w stanie powiedzieć:)
OdpowiedzUsuńKażde twoje opowiadanie jest wyjątkowe i napisane w taki sposób że ciężko sie oderwać. Bardzo mało jest tekstów które by mnie tak wciągały jak twoje. Prezent walentynkowy bardzo udany. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział jak pewnie dożo innych osób.
OdpowiedzUsuńPazdrawiam Miley
Aw jaki słitaśmy prezent na walentynki. mogę powiedzieć, że te nawet się udały w tym roku a mam rozdział, wiec jestem już zupełnie zadowolona.
OdpowiedzUsuńJames... Jesteś dupa. Co to miało być? Ech, jak tak można? Biedny Cody... Szkoda mi go. A sie głupiutki zakochał... Psyklo mi.
.. LUANO JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ To W TAKIM MIEJSCU?! Jesteś okrutna...
Czekam na dalsze notki.
Pozdrawiam serdecznie.
Cieszmy się, ze dodała ten rozdział dziś, a nie we wtorek bo musielibyśmy czekać tydzień, a nie 4 dni :P
UsuńPS. Mówiłam, że skończy w takim momencie, że będziemy chcieli ją udusić?! To mi nikt nie chciał wierzyć :P
Dzięki bogu, bo 7 dni czekania bym po tym rozdziale nie przeżyła :D
UsuńJa tam jej dusić nie zamierzam - jak ją udusimy to kto napisze ciąg dalszy? ;)
Hoshizora-chan - miałaś rację. xD Może jej nie udusimy, ale lekkie podduszanie?... Nieee xD Lżejsze tortury to i owszem, bo co z tego, że po kilkakroć czyta się ostatnie zdanie, jak samemu nie można dokładnie domyśleć się, co będzie dalej? xD
UsuńJa wam dam podduszanie i duszenie.^^ Nyu ma rację, jak mnie udusicie to kto będzie dalej pisał opowiadania?:DD
Usuńniee.... nie udusimy tylko damy ładnie do zrozumienia, że chcemy rozdział szybciej :D
UsuńNajpierw zmusimy do oddania rozdziałów, a potem poddusimy xDDD
UsuńHej! Już jakiś czas temu przeczytałam Twoje opowiadania na tym blogu, spodobały mi się, jedne bardziej lub mniej, ale ogólne wrażenie było bardzo pozytywne. O czym może świadczyć sam fakt, że dalej bardzo chętnie czytam to, co piszesz ;) Nic nie komentowałam, bo po prostu nie lubię, w internecie wolę się nie odzywać jeśli mnie nie zmuszą lub jeśli nie jest to ściśle określone grono ludzi. Tak więc, czytałam sobie po cichu, nie dając żadnego znaku, że jestem ;) Ostatnio, trochę z nudów, trochę w ucieczce przed obowiązkami, a trochę z czystej ciekawości, weszłam na Twojego pierwszego bloga z opowiadaniami. Przeczytałam jedno opowiadanie, potem wzięłam się za pierwsze (niestety muszę przyznać, że go nie dokończyłam) i byłam w wielkim szoku jak bardzo zmienił się Twój styl. Teraz czyta się o wiele przyjemniej, masz dużo lepszą składnię, zdecydowanie lepsze historie. Portrety postaci są bardziej prawdziwe, fajnie poprowadzone, ciekawe. Przeczytałam opisy Twoich pierwszych opowiadań i odniosłam wrażenie, że wszystkie, tak naprawdę, są o tym samym, opowiedziane tylko w trochę inny sposób i z innymi bohaterami. Tutaj w ogóle nie mam takiego wrażenia, mało tego, przy pierwszym wejściu na bloga nie wiedziałam od czego mam zacząć czytać ;) I dlatego właśnie postanowiłam złamać swoje zasady i skomentować, żeby pogratulować Ci takich postępów i zmian i życzyć dalszego rozwoju :)
OdpowiedzUsuńA skoro już piszę, to wspomnę jeszcze o tym rozdziale. Jak już wspomniała wcześniej Agnes May, było tutaj więcej błędów niż zazwyczaj, przez co momentami czytało mi się dość opornie. Ha, i mówię to tuż po tym jak Cię wychwaliłam za postępy ;D Ale zły dzień może przytrafić się każdemu i mam nadzieję, że to była taka jednorazowa wpadka ;)
Co do samej treści, Jamesa to powinien ktoś porządnie trzepnąć w łeb, żeby się ogarnął. Chociaż, jak widzę, jakieś zmiany w nim zachodzą i w końcu coś zaczyna do niego docierać. A to z kolei prowadzi do jednego... Dziewczyno! Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Do wtorku jeszcze tyyyle czasu, tyle rzeczy do zrobienia, przecież ja nie będę w stanie skupić się teraz na czymkolwiek innym! I z tego, co się orientuję nie jestem jedyną osobą, która tak uważa ;) (co mnie wcale nie dziwi!) I jeśli w następnym rozdziale stanie się coś, że Cody po raz kolejny będzie załamany, a James znowu będzie powtarzał "to facet, ja nie chcę", to chyba coś mu zrobię, serio. Ślepy, niedopuszczający do siebie myśli o prawdziwym sobie, zagubiony głupek. A Cody to zamiast latać za nim, rozmawiać i podrywać go, to powinien przywalić mu, nakrzyczeć na niego, może w końcu by zrozumiał co mu ucieka przez cały czas.
To chyba byłoby tyle ode mnie :)
Pozdrawiam, życzę weny i, nie wierzę, że to piszę, czekam niecierpliwie na wtorek!
rfa.
Chyba nie byłabym w stanie napisać, do żadnego twojego rozdziału, ze nie był dobry, dlatego piszę: CUDOWNY ROZDZIAŁ! Noo ale tak szczerze to liczyłam na jakąś gorącą, walentynkową scenę.. :D
OdpowiedzUsuńNana
'– Nie potrafię o tobie zapomnieć.' omg to było epickie *.* ja chcę więcej!
OdpowiedzUsuńPortret psychologiczny Jamesa, to prawdziwe studium dynamiki charakteru. Coś mam przeczucie, że to będzie mój Twój ulubiony bohater. Bardzo przyjemnie mi się o nim czyta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ogromnie,
Kiyomi's Soul
Witaj,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, biedny Cody tak okrutnie został zraniony przez Jamesa, no a na dodatek biedak się w nim zakochał. Cody się wystroił, aby zrobić wrażenie na Jamesie, co mu się udało, ale ten wciąż nie dopuszcza da siebie myśli, że mógłby być z facetem... A na koniec te słowa Jamesa: „Nie potrafię o tobie zapomnieć”, och jak to dalej się potoczy...
Weny mnóstwa weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
O rajuśku... Strasznie dawno mnie tu nie było... Ale trzeba się w końcu wziąć w garść, na co dzięki feriom powiedzmy, że mam czas... Zamierzam powoli nadrobić zaległości na wszystkich blogach, które zaniedbałam, w też oczywiście na Twoich. Zabierze mi to pewnie sporo czasu, ale wierzę, że w końcu tego dokonam.
OdpowiedzUsuńTymczasem, jeśli Cię to zainteresuje i oczywiście będziesz mieć czas, zapraszam na mojego nowego bloga, na którym publikować będę wraz z przyjaciółką ff Harry'ego Pottera :)
http://usmiech-weza.blogspot.com/
[zmieniłam pseudonim, miałam już dosyć "Mleczarza"]
Aż musiałam zbierać szczękę z podłogi, jak przeczytałam twój stary nick. Witaj z powrotem. :DD
UsuńDobra znalazłam trochę czasu na skomentowanie. Nie wiem jak ten komentarz będzie wyglądał..
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, iż James musi przetrawić wiadomość, że Alex jest gejem. Ale da radę. On go kocha i nie chce się z nim kłócić. Jednak to odkrycie na pewno było szokujące.. Mężczyzna chce porozmawiać z nastolatkiem, jednak boi się. Boi się kłótni, jak i obawia się, iż powie o kilka słów za dużo i się wyda. Jednak na pewno zazdrości Alexowi akceptacji samego siebie...
Następnie, Cody wystroił się specjalnie dla Jamesa, to takie słodkie <3 Jednak, przez to James wybuchnął. Chociaż, podejrzewam, że cokolwiek by Cody założył, to szef i tak by wybuchnął, bo w końcu pracownik we wszystkim wygląda pociągająco ♥
Słowa: "Przeciwnie, obrzydzasz mnie, mam ochotę rzygać, jak na ciebie patrzę " były straszne. Biedny Cody. Jak James mógł tak powiedzieć? Każdy wie, iż to nieprawda jest!
Na szczęście wszystko sobie przemyślał na spokojnie w domku. I doszedł do właściwego wniosku. Oby nic już nie spieprzył..
Kuzynkę Codiego, bardzo polubiłam. Już wcześniej ją lubiłam, jednak z każdym rozdziałem stwierdzam, iż jest co raz fajniejsza. Cody ma w niej wsparcie i to jest najważniejsze. Umie odepchnąć od niego czarne myśli i pocieszyć.
Nie wiem dlaczego, ale mam dziwne wrażenie, iż coś się wydarzy na obiadku u rodziców Codiego. Nie wiem, albo Agnes coś wygada, albo razem z Codym przyjdzie James... To by było ciekawe ^^
No wreszcie, dochodzę do najważniejszego momentu. Mianowicie ostatnich słów Jamesa: "Nie potrafię o tobie zapomnieć." To jest słodkie, kochane i wgl. Mężczyzna tym jednym zdaniem pokazuje, że się oswoił z tą myślą. Awww.. Nie mogę się doczekać jak zareaguje Cody. Coś mi mówi, iż nie padną sobie w ramiona. Może dopiero po poważnej rozmowie.. A przydałaby im się ^^
Eh.. Zakończyłaś w takim ciekawym momencie. No cóż trzeba czekać do wtorku na następną część... Już nie mogę się doczekać ^^
Pozdrawiam i życzę dużo weny :*
eeeh xD również mam nadzieję, że James już nic nie spieprzy... Ale ja bym obstawiała, że Cody pójdzie sam z Agnes na obiadek i ... jakimś cudem pojawi się tam James (sądzę że dzięki niej) i przy jego rodzicach wyzna mu że Cody nie jest mu obojętny. Oj... to by było Boskie... Jeszcze 3 dni! A ja nie moge wytrzymać xD
UsuńTaa, on to chyba wie ;] Tylko reakcji nie ma.
OdpowiedzUsuńRozwiązałam problem przyszłego opowiadania ;) Zrobiłam schemat każdego rozdziału, więc w okolicach 15 powinno się skończyć. :P
Hmm, jakieś dziwne wiadomości pojawiły mi się w komentarzach xD
Aaa, dzięki, dzięki. xD Hehe, nie miałam pojęcia, co to jest (zwłaszcza, że linki były ładnie... "oprawione", czyli pogrubione, a tekst pochyły, czego normalnie w komentarzu się nie zrobi.) xD
UsuńFantastyczne opowiadanie, jak wszystkie pełne emocji, ale z tymi sprzecznościami to chyba rzeczywiście góruje nad poprzednimi.
OdpowiedzUsuńCody i jego szczerość wypowiedzi wciąż mnie zadziwiają... Z przyzwyczajenia chciałabym z niego zrobić super uke, a to w jego wypadku niemożliwe. Szczerość dodaje mu charakteru.
Jedno co mogę powiedzieć to, to jak ktoś wcześniej ujął, opowiadanie wydaje się schematyczne pod względem obecności bohaterek tolerancyjnych i inteligentnych u boku głównych bohaterów. Czy bohaterowie zawsze będą potrzebować ze strony swoich, jakże błyskotliwych, "sióstr/przyjaciółek" wsparcia i pomocy w zrozumieniu własnych uczuć...? To tylko małe pytanie retoryczne, na które odpowiedź pewnie przyjdzie sama.
Powodzenia w pisaniu, będę oczekiwała kolejnych rozdziałów.
KW
Człowieku! Przerywać mi w takim momencie! No po prostu brutalne! Żyję teraz skromną nadzieją że w rozdziale 9 będzie chociaż, za przeproszeniem ostre rżnięcie ;).
OdpowiedzUsuńA tak ogólnie szkoda tylko że nie mogę zobaczyć biedactwa latającego w sukieneczce. Sama bym mu fotę cyknęła i na tapetę!
To tak... Nie komentowałam do tej pory bo najnormalniej w świecie nie miałam dostępu do komputera, a czytałam wszystko na telefonie. Powiem Ci tak.... Opis ich pocałunku. (tego w biurze) Był cholernie seksowny, pociągający i podniecający. Była to najlepsza scena jaką kiedykolwiek czytałam w tego rodzaju opowiadaniach. A wierz mi, mam ich za sobą wiele. Do dzisiaj mam ją w głowie. Kawał świetnej roboty! Lubię twoje historie. Mają ciekawą fabułę, a co najważniejsze... Dobre wykonanie. Z opowiadania na opowiadanie twój styl robi sie coraz lepszy. Jestem twoją wierną fanką. I zawsze niecierpliwie czekam na wtorek. Pozdrawiam! Muffinka!
OdpowiedzUsuńMoże znasz jakieś blogi o tematyce Yuri co?
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, biedny Cody tak okrutnie zraniony przez Jamesa a na dodatek się w nim zakochał... Cody się wystroił dla Jamesa, aby zrobić wrażenie na nim, co mu się udało... ale niestety ten wciąż nie dopuszcza da siebie myśli, że mógłby być z facetem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga