lub Beezar.pl
Dziękuję za każdy komentarz. :)
– Tato!
– W długim korytarzu budynku sądu, rozległ się głos dwunastoletniej
dziewczynki.
Paolo
odwrócił się i uśmiechnął. Przeszedł kilka kroków by ostatecznie przykucnąć z
rozłożonymi rękoma, tak by córka w nie wpadła.
–
Gianna, Gianna – powtarzał nie mogąc uwierzyć, że ona jest z nim.
Po
dziewięciu dniach od wybuchu afery, której Limare od lat nie widziało, sąd
oddał mu córkę. Fabiano walczył jak lew, by cała procedura została
przyśpieszona, bo nawet on nie chciał, aby dwunastolatka przebywała w domu
dziecka zbyt długo, gdzie mogłaby się nabawić jakiejś traumy. W końcu miała
dobrego ojca, do którego mogła wrócić, a który na szczęście mógł ją odwiedzać
przez te dni. Na każdym takim spotkaniu nigdy nie mogli być sami. Zawsze ktoś
im towarzyszył, obserwował z daleka. Denerwowało go to, ale rozumiał tych
ludzi. Musieli się upewnić, że małą zaopiekuje się dobry, kochający ojciec. Na
szczęście nie patrzono na niego przez pryzmat orientacji. Zwracano uwagę na to
czy jest w stanie zapewnić córce godne warunki do życia, bezpieczeństwo, miłość
i dostęp do nauki.
Dzisiaj
przyznano mu prawa do niej, a matce je ograniczono. Zresztą dotarła do niego
wiadomość, że Maristella nie chce już córki. Poczuł z tego powodu ulgę. Tym
bardziej, że kobieta nie była przy zdrowych zmysłach. Raz zgodzono się na
wizytę z nią i żałował, że ją zobaczył. Pluła na niego jadem powtarzając,
że go nienawidzi i życzyła mu śmierci za to, że ją zostawił. Mówiła jak
obłąkana i nie dziwił się temu, że jest pod kontrolą psychiatryczną.
–
Gianna. – Tulił córkę, a łzy spływały mu po policzkach.
–
Chciałam być z tobą, tatusiu. Możemy wrócić do domu?
– Wrócimy.
Twój miś się za tobą stęsknił i ja również. – Spojrzał w oczy córki i nie mógł
być bardziej szczęśliwy.
– To
dlaczego płaczesz?
– Ze
szczęścia. Czasami płacze się ze szczęścia. – Otarł twarz rękawem i podniósł
się. – Zanim wrócimy do domu, to chcę ci kogoś przedstawić. Opowiadałem ci o Domenico.
– Wyciągnął dłoń, a stojący nieznacznie z tyłu mężczyzna podszedł do nich i podał
mu swoją.
Salieri
denerwował się. Ciemne oczy dziewczynki tak podobne do oczu ojca spoczęły na
nim. Czarne, długie włosy miała zebrane do tyłu i związane w kucyk. Wiedział,
że go ocenia i Bóg mu świadkiem, bardzo chciał, aby ta ocena wypadła dobrze.
–
Jesteś chłopakiem mojego taty? – zapytała.
– E…
Tak. Jestem chłopakiem twojego taty. Chciałbym… – zaciął się na chwilę będąc
zdenerwowanym. Nawet ciepła, zaciskająca się na jego dłoń partnera nie
pomagała. – Chciałbym abyśmy… – Tym razem urwał, bo drobna dłoń dziewczynki
wsunęła się w jego, a szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy.
– To
znaczy, że będziesz moim drugim tatą?
Na
to pytanie Paolo uniósł brwi wpatrując się w niego, a on się roześmiał. Gianna
nie miała pojęcia, że tym pytaniem rozbiła wszystkie tłoczące się w nim nerwy.
–
Jeżeli chcesz i twój tata zechce… – Popatrzył na Paolo wyłapując jego pełne
miłości spojrzenie.
DiCarlo
skinął głową, a potem całując ukochanego w czoło rzekł:
–
Mówiłem, że cię pokocha.
–
Wracamy do domu? – zapytała Gianna.
Nie
wyglądała jakby martwiła się matką. Obaj wiedzieli dlaczego. Maristella bardzo
źle ją traktowała. Odcięła ją od koleżanek, zabraniała bawić się, była okrutna
i biła ją. Od dawna nie kochała córki. Dlatego Paolo zamierzał dać jej dużo
miłości i cieszył się, że nie będzie w tym sam.
Spojrzał
na zbliżającego się do nich Fabiano, który zakończył rozmowę z kimś kto
przywiózł do sądu dziewczynkę.
–
Możemy jechać do domu? – spytał prawnika.
–
Wszystkie formalności są już załatwione. Jeszcze przez dwa miesiące będziecie
mieć kogoś z opieki społecznej na głowie, ale to tylko zwykła ostrożność. W
każdym razie moje zadanie jest już tutaj zakończone. Więcej nie mogę zrobić.
Sprawa bankiera i jego żony, to już wątek kryminalny, a to nie moja
działka.
–
Będę wzywany na świadka? – Paolo musiał się upewnić co do tego.
–
Tak jak każda z osób, która została oszukana. Pan dodatkowo jest ze sprawą
związany z powodów nam znanych. O wszystkim zostanie pan powiadomiony
listownie.
Domenico
patrzył na brata, który wciąż oficjalnie rozmawiał z Paolo i nie mógł uwierzyć,
że Fabiano chciał dzisiaj wyjechać. Czekała na niego praca, a wspólnik coraz
bardziej domagał się jego powrotu. Szykował się ważny proces o wysokie
odszkodowanie od jednego z rzymskich szpitali. Poszkodowana pacjentka chciała,
aby jej adwokatem był właśnie jego brat. Chodziło o bardzo duże pieniądze.
Trudno
będzie mu się z nim pożegnać. Przyzwyczaił się do obecności brata pod jednym
dachem. Tylko on mu został z dawnej rodziny. Teraz miał nową, ale Fabiano
zawsze będzie się dla niego liczył.
Kilka
minut później, kiedy upewnili się, że mogą wyjść i zacząć kolejny rozdział
życia, opuścili budynek sądu.
*
Ivo
Moretti odłożył gazetę i wpatrzył się w puste łóżko brata. Dopóki nie zakończy
się proces Salerno Nino nie wróci. Jako ważny świadek przebywał pod nadzorem
prokuratora, który decydował nawet o tym, kiedy chłopak może iść do toalety.
Jedyne wiadomości jakie Ivo dostawał to te, że brata poddano przymusowemu
odwykowi. W sumie nie był on taki przymusowy. Z tego co się Fabiano Salieri
dowiedział, to Nino miał wybór. Zostać aresztowanym i oskarżonym o zatajenie
przestępstwa lub zgodzić się zeznawać i poddać terapii.
Oboje
z mamą mieli nadzieję, że dzięki temu odzyskają dawnego Nino. Proces o morderstwo
mógł potrwać bardzo długo i Ivo obawiał się czy mama doczeka jego końca i czy
jeszcze ujrzy starszego syna.
W
gazecie pisali też o innych oszukanych osobach. Bank Salerno przestał istnieć,
kiedy wyszły na jaw wszelkie machlojki. Oszukanym na wiele milionów euro
ludziom umorzono kredyty i mogli zaczynać od nowa. Taką szansę dostał jego
szef, dzięki temu Amare nie upadnie, ani nie zostanie zrównane z ziemią, a on
wciąż miał pracę. O Fabiano Salierim próbował nie myśleć w kategoriach
uczuciowych. Widywał mężczyznę w bistro, ale poza pytaniami o Nino nie
rozmawiał z nim i traktował go jak jednego z wielu klientów.
–
Tak będzie lepiej – powiedział do siebie – i tak niedługo wyjedzie. – Wstał z
łóżka i wyszedł do dużego pokoju.
Mama
oglądała telewizję, w której na okrągło relacjonowali minioną niedzielną
paradę zorganizowaną przez burmistrza z
powodu rocznicy wyzwolenia miasta. Tamtego dnia Amare było otwarte od świtu do
późnych godzin nocnych. Lokal był pełen klientów, a do pomocy w kelnerowaniu
Giovanna wezwała swoją koleżankę, bo sama nie dałaby rady.
To
był dobry dzień również dla jego mamy. Za to w poniedziałek czuła się bardzo
źle. Musiał wzywać lekarza i poszedł do kościoła pomodlić się za nią. Na
szczęście kolejnego dnia poczuła się lepiej i tak samo było dzisiaj.
Usiadł
przy niej, a ona uśmiechnęła się do niego.
–
Nie idziesz na przyjęcie do Paolo?
– Będzie
dopiero popołudniu. – Jego szef wraz ze swoim partnerem, który podjął się
zarządzania bistro, zorganizowali niewielkie spotkanie u siebie w domu z powodu
powrotu Gianny. Został zaproszony, ale wahał się nad pójściem. – Nie chcę
zostawiać cię samej.
–
Przecież i tak jak wychodzisz do pracy zostaję sama. Poza tym mam obok
Francescę. Często do mnie wpada i już się umówiłam na dzisiejsze sąsiedzkie
spotkanie przy herbatce. Poplotkujemy. Idź i świętuj z przyjaciółmi. Ciesz się.
Ja będę tutaj na ciebie czekać. – Położyła dłoń na jego. Nie chciała, aby z nią
siedział i zamartwiał się. Ostatnio nawet nie wychodził wieczorami potańczyć. Z
nikim się nie spotykał. Znała przyczynę tego i smuciło ją to, że jej syn
pokochał nieodpowiednią osobę. – Chłopcze, nie możesz mi poświęcić życia.
Wystrój się i idź tam. To rozkaz.
*
Domenico
odłożył telefon zadowolony z rozmowy. Jego mieszkanie zostało sprzedane i to za
sumę, której żądał. Dzięki tym pieniądzom chciał pomóc Amare. Paolo jeszcze o
tym nie wiedział i nie mógł doczekać się tego, kiedy przekaże mu wiadomość.
Znalazł
go na dworze bawiącego się z córką. Ona stała na prowizorycznej bramce, a on
próbował wbić gola.
–
Domenico, zobacz rośnie nam kobieca wersja Roberto Baggio.[1]
–
Właśnie widzę. Gianna, iloma punktami wygrywasz?
– Wbiłam
mu tylko dwa gole więcej, ale da się to nadrobić – odrzekła dumna z siebie
dziewczynka. Po chwili zaśmiała się z miny swojego taty, który pokazał jej
język. W ogóle nie było po niej widać krzywd jakie jej wyrządzono. Była szczęśliwa,
bo marzyła, aby być z tatą i to się spełniło. Pomimo tego i tak czekało ją
kilka rozmów z terapeutą. Paolo nie miał nic przeciw, bo wolał dmuchać na
zimne.
–
Brawo – pochwalił dwunastolatkę Salieri.
– Dołączysz
do nas? – zapytał DiCarlo kopiąc piłkę. Giannie to też udało się obronić.
Dziewczynka z radości zaczęła tańczyć i skakać oraz śpiewać o wygranej.
–
Piłka to nie moja działka, kochanie. Możemy później pogadać?
Kucharz
zmrużył oczy.
–
Coś się stało? – Niepokój ogarnął jego serce.
– Nie,
spokojnie. Po prostu sprzedałem mieszkanie i chciałbym o tym chwilę z tobą
pogadać zanim przyjdą goście. Możemy też porozmawiać później lub jutro.
–
Gianna? – Paolo zwrócił się do córki, która kozłowała piłkę. – Za chwilę
przyjedzie ciocia Giovanna, powiedz jej, że rozmawiam z Domenico.
–
Dobrze.
DiCarlo
chwycił partnera za rękę i zaprowadził go do kuchni. Stąd mogli doskonale
widzieć co robi dziewczynka i spokojnie porozmawiać.
– Cieszę
się, że sprzedałeś mieszkanie, ale o co chodzi? Nie mów, że musisz tam jechać.
–
Nie muszę. – Czule pogłaskał policzek Paolo. – Chcę część pieniędzy
zainwestować w Amare. Większość sumy, którą otrzymam. – Gdyby kochanek nadal
był w długach nawet pieniądze za mieszkanie by tu nie pomogły, ale teraz śmiało
mógł realizować swój plan.
– Nie…
Nie ma mowy, to twoje pieniądze. – DiCarlo odsunął się i przeczesał dłonią
włosy.
–
Moim zdaniem są nasze. Do tej pory wydawało mi się, że jesteśmy razem. Chcę,
aby one pracowały na naszą rodzinę, a nie leżały na koncie. Poza tym pomogą
całkowicie stanąć bistro na nogi. Spłacisz ostatnich dostawców. Dokupimy
stoliki do ogródka. Możemy również zrobić remont zachowując klimat miejsca. I w
następnym miesiącu będziesz miał też z czego wypłacić
pełne wypłaty pracownikom.
–
Nie zgadzam się. – Paolo pokręcił głową.
–
Dlaczego? Jaki masz z tym problem? – Zdenerwował się Domenico.
– Bo
to twoje pieniądze.
–
Już ci to tłumaczyłem. No chyba, że śmierdzą!
–
Nie krzycz. Po prostu…
–
Rozumiem, chcesz wszystko zrobić sam – powiedział spokojnie Salieri. Zbliżył
się do partnera. Położył dłonie na jego szyi, a kciuki oparł o jego szczękę i
patrząc mu w oczy powiedział: – Pamiętaj, że nie jesteś już sam. Jestem z
tobą i chcę zainwestować w to co będzie pracować na nas. Nie odrzucaj mojej
pomocy. Ranisz mnie kiedy to robisz.
– Przepraszam.
– Objął Domenico wciskając nos w jego szyję. – Po prostu od tak długiego czasu
musiałem liczyć tylko na siebie. Przyzwyczaiłem się do tego. Ale nie chcę tak
po prostu przyjąć twoich pieniędzy. – Spojrzał w oczy partnera, w których
błysnęła irytacja. – Może zostaniesz moim wspólnikiem. Jeżeli to ma być nasze,
to w pełni. Co ty na to?
Miejsce
irytacji w oczach Salieriego zastąpiło szczęście.
–
Poprowadzę Amare tak, aby klienci do nas wracali i mówili innym jak smaczne
mamy jedzenie. Uda się pod warunkiem, że szef kuchni nadal będzie tworzył cuda.
– Przesunął dłońmi po plecach Paolo.
–
Musisz z nim pogadać. Najlepiej dzisiejszej nocy, kiedy jego córka pójdzie
spać, a goście wrócą do domów.
– Hmm.
Wydaje mi się, że da się to zrobić. Jestem jak najbardziej za nocną rozmową.
Uwielbiam je – dodał i pocałował partnera. Mógłby zatracić się w pocałunku, ale
kątem oka zobaczył ubraną w szorty i bluzkę na ramiączkach kobietę, która
odstawiła rower. – Giovanna przyjechała.
Obaj
wyjrzeli przez okno na podwórko gdzie kuzynka Paolo przytuliła Giannę, a potem
obie zaczęły rozmawiać.
–
Chodźmy do nich. W ogóle to gdzie jest twój brat?
– Na
górze. Pakuje się. Nie zostaje z nami do jutra. Jest potrzebny w Rzymie. –
Będzie za nim tęsknił, ale Fabiano obiecał ich odwiedzać. Miał na to nadzieję,
bo on na pewno przez dłuższy czas nie wróci do stolicy.
Wyszli
na dwór akurat w chwili kiedy przyjechał Enrico z żoną, a zaraz za nimi pojawił
się Sergio z narzeczoną oraz Livio z córką. Każdy z pomocników kuchennych coś
ze sobą przyniósł i pogratulowali Paolo odzyskania Gianny. Pomogli również w wyniesieniu na dwór
długiego stołu, aby wszyscy mogli się przy nim zmieścić. W ciągu godziny
zrobiło się bardzo głośno. Oczywiście kobiety najgłośniej dyskutowały, ale
panowie nie byli od nich gorsi.
Gianna
biegała wokół z córką Livia Orsolą. Dziewczynki były w tym samym wieku i znały
się ze szkoły, ale nie utrzymywały ze sobą kontaktów. Wyglądało na to, że teraz
mogło się wiele zmienić.
Ivo
dołączył do całego towarzystwa jakiś czas później i od razu został zatrudniony
do robienia napojów, nie tylko kawowych. Pomagał mu Domenico, który mieszając
drinka spojrzał na Paolo stojącego przy grillu. Kiedy ten na niego popatrzył,
Salieri mrugnął do niego i krzyknął:
– Panie
kucharzu, tylko niech pan tego nie spali. Potrzebujemy mięsa dzisiaj wieczorem.
– Ty
się o to nie martw. – Posłał Domenico całusa i zajął się przewracaniem steków.
Do nich miały być dołączone grillowane pomidory, a wszystko to połączone z dużą
ilością ziół.
Ostatniego
grilla robił kiedy żyła babcia. Szkoda, że cię tu nie ma, pomyślał, ale wiem,
że nas widzisz i, że cieszysz się razem z nami. Zawiał mocniejszy wiatr, a on
drgnął kiedy poczuł smagnięcie po policzku, tak jakby ktoś przesunął po nim
palcami. Uśmiechnął się. Tak, jesteś tu z nami.
Z
domu wyszedł Fabiano ze swoją torbą. Domenico skrzywił się niezadowolony z jego
wyjazdu. Patrzył jak mężczyzna wkłada swoje rzeczy do bagażnika granatowego
Maserati GranCabrio.
–
Nie możesz zostać do jutra? – zapytał podchodząc do niego.
– Wiesz,
że będę jechał przez wiele godzin i jutrzejszej nocy chcę być w Rzymie. Mam coś
powiedzieć rodzicom?
–
Tylko wtedy jeżeli cię o mnie zapytają, a tego nie zrobią. – Chwilami o nich
myślał. Mimo że dla nich nie żył, to oni nadal żyli dla niego. Aczkolwiek na
jednym się łapał. Nie tęsknił za nimi, a tym bardziej za życiem w kłamstwie,
którego od niego żądali.
– W
porządku.
Paolo
zostawił grilla pod nadzorem Enrico i podszedł pożegnać się z Fabiano. Wiele mu
zawdzięczał. Nie zwykł tego robić, ale chwycił mężczyznę w objęcia, a ten
zesztywniał w jego ramionach. Nie miał pojęcia, że starszy brat jego partnera
nie lubił być dotykany.
–
Dziękuję, Fabiano. Dziękuję i wróć do nas – dodał, puszczając go.
Prawnik
odchrząknął.
– Powodzenia…
Paolo i dbaj o Domenico. – Popatrzył na brata i po chwili go objął. – Dbajcie o
siebie nawzajem. – Puścił brata i otworzył drzwi od samochodu. Wsiadł za
kierownicą i zapiął pas. – Zadzwonię jak dotrę na miejsce – powiadomił
Domenico, który zamknął za nim drzwi.
–
Wolałbym, abyś jeszcze został, ale szczęśliwej podróży. Wróć do nas.
–
Postaram się was odwiedzić. – Wsunął kluczyki do stacyjki.
–
Ale nie za dziesięć lat, braciszku.
Obaj
z Paolo odsunęli się, kiedy samochód ruszył. Domenico było ciężko na sercu, ale
nie mógł nic zrobić. Nie przywiąże brata i nie zamknie go w piwnicy trzymając
na uwięzi. Przeczuwał, że nie spotkają się szybko znając życie jakie prowadził
Fabiano. Już za nim tęsknił.
Nie
był jedyną osobą, którą ranił wyjazd prawnika. Ivo stał oparty o jeden z
filarów podtrzymujących dach tarasu i serce mu pękało z żalu oraz tęsknoty. On
nawet nie mógł się z nim pożegnać. Wiele by dał za choćby jedno przytulenie.
Mógł sobie tylko wyobrażać jakie by to było uczucie, gdyby znalazł się w jego
ramionach. Ale może kiedyś… Może kiedyś będzie miał szansę na spełnienie
swojego marzenia. Ukrywając w sobie swój ból uśmiechnął się do Giovanny, która
podeszła do niego z prośbą, by pomógł jej zanieść sałatki na stół. Wieczorny
posiłek był prawie gotowy.
Tymczasem
Paolo ucałował czoło partnera wspierając go i kochając. Po tym jak samochód
prawnika zniknął im z oczu, wziął Domenico za rękę i poprowadził do niewielkiej
grupki, która rozmawiała wesoło. Wszyscy uśmiechnęli się do nich i zrozumiał,
że nie jest już sam.
– To
jest rodzina – szepnął do niego Domenico, kiedy usiedli przy stole pełnym
jedzenia.
Miał
rację, bo rodziny nie tworzą ludzie, którzy są połączeni ze sobą genami.
Rodzinę tworzą ci, którzy nie odrzucają, nie odpychają, kochają. Którzy po
prostu są i będą tak samo jak miłość, która w niewielkim Limare popchnęła
ku sobie dwóch mężczyzn pochodzących z różnych światów. A oni nie mieli innego
wyjścia, jak tylko ulec przeznaczeniu.
KONIEC
[1]Roberto Baggio (ur. 18 lutego1967 w Caldogno)
– były włoski
piłkarz występujący na pozycji napastnika.
W 1993
roku został uznany za piłkarza roku FIFA i zdobył Złotą Piłkę dla najlepszego gracza Europy.
Zakochałam się w tym opowiadaniu 😍
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za piękną historię :)
OdpowiedzUsuńMiłość można odnaleźć niespodziewanie. Wówczas trzeba zaufać tylko swojemu sercu, bo ono rzadko się myli. Paolo i Domenico zaufali i nie zawiedli się :) Są razem i nic już nie stoi na ich drodze :) Będą dla siebie wiecznym wsparciem :)
Mam nadzieję, że Fabiano szybko wróci do Limare, bo ktoś już na niego tam czeka, tylko czy on pozwoli swojemu sercu na dojście do głosu?
Dziękuję, że opublikowałaś to opowiadanie na blogu :) Wspaniale spędziłam przy nim czas, jak i przy innych opowiadaniach :) Dziękuję :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Aż się wzruszyłam ☺️ Nie mogę się doczekać kolejnej części ��
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny ��
~Tsubi
KOCHAM czytać Twoje opowiadania .Już dawno zamówiłem wszystkie trzy części Amare:) jestem bardzo niecierpliwy i nie dałbym rady czekać do końca opowiadania ,ale i tak w każdą niedzielę o 20.00 tutaj zaglądam. To jest taki nawyk jak poranna kawa i słodycze:) czekam z niecierpliwością na drugą część AMARE ~MATEO
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetne opowiadanie. Ja juz wszystkie cześci Amare przeczytałam i wdzystkie są tak samo dobre. Jestem zachwycona każdym twoim tekstem i już nie mogę się doczekać nowości! ;) Jak można tak dobrze pisac? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Nao
kochana piękne zakończenie dla wspałałych mężczyzn.
OdpowiedzUsuńCieszę się że mogłam czytać te opowiadanie.
I Amare pokochałam jak Twoje poprzednie ;)
Będę czekać na kolejną część i postaram się nadrobić zaległości ;)
Ściskam mocno.
Luano, jestem Ci dozgonnie wdzięczna za to, że piszesz i piszesz, i wymyślasz łapiące za serce historie. Czytam Twoje teksty już... 4 lata? Nie pamiętam dokładnie. Jako pierwszy przeczytałam "jedna łza" i pamiętam jak bardzo wzruszyła mnie ta historia(byłam zdziwiona jak bardzo zżyłam się z bohaterami, bardzo podpasował mi Twój styl pisania). Od razu przeczytałam wszystkie dostępne dzieła i od tamtego czasu wpadam na Twojego bloga (choć muszę się przyznać, ze nie było mnie tu od wakacji. Weszłam akurat w zeszłym tygodniu kiedy było 14 rozdziałów, więc jak dla mnie bardzo dobrze, bo umiesz tak rozdział zakończyć, że nie idzie wytrzymać tygodnia bez wiedzy co się dalej stanie :D).
OdpowiedzUsuńAmare, co mogę powiedzieć? Spodobał mi się klimat już po przeczytaniu paru zdań pierwszego rozdziału. I nie rozczarowałam się ciągiem dalszym. Podobało mi się w tym tekście, że już na samym początku coś między Domenico a Paolo zaskoczyło, że już od pierwszych chwil na siebie działali. Jezu, kocham jak bawisz się słowem, opisujesz piękne krajobrazy, zmiane uczuć bohatera oraz jego przemiane- no po prostu wszystko! (W ogóle to już bardziej personalnie, ale dziękuje za opisowe sceny, bo dzięki Tobie nie zawstydziłam się aż tak bardzo przy pierwszym pocałunku XD przynajmniej miałam jakieś pojęcie co sie w ogóle dzieje :"")). Baaardzo zaintrygowałaś mnie postacią Fabiano; nie mogę się doczekać co opiszesz w drugim tomie (mam nadzieję że będzie właśnie o nim, ale szczerze zadowole się wszystkim co wyszło spod Twojego pióra :)). No cóż, życzę Ci dużo weny i sukcesów! Cieszę się, że pomimo tylu lat od założenia bloga i trudności jakie pewnie napotkałaś nadal tu jesteś i wytrwale piszesz.
Pozdrawiam!
Lynx
(napisałam ten komentarz 20 stycznia i od tygodnia próbuję go dodać :") może tym razem się uda)
W końcu komentarz się dodał. :) Pięknie za niego dziękuję. :)
UsuńAż powiem Ci, że chce mi się pisać po Twoich słowach. A Fabiano będzie, a raczej już jest bohaterem drugiego tomu. :)
Coraz ciężej mi się prowadzi blog. Czasami zapominam nawet rozdział ustawić, by był na czas. Ale trwam i nie rezygnuję z bloga, mimo że dużo osób tak zrobiło. :)
Pozdrawiam.
Hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, udało się Paolo odzyskać córkę, która jest szczęśliwa i tak zaakceptowała Domenico mogą zacząć nowy początek... teraz oby Fabiano szybko wrócił do Limare bo ktoś na niego czeka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie zakończenie tego tomu tej historii, Paolo udało się odzyskać córkę która jest teraz bardzo szczęśliwa i co najważniejsze zaakceptowała Domenico w ich życiu, teraz to mogą zacząć nowy początek... no i oby Fabrano szybko teraz powrócił do Limare bo ktoś na niego czeka... ;)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia