28 stycznia 2018

Szczęście od losu tom 2 - Rozdział 4

Dziękuję za komentarze. :)



Muzyka zmieniła się na wolną, spokojną. Jaemin objął Daesoona, przytulając się do niego. Na parkiecie było wiele par – zarówno mieszanych,jak i jednopłciowych, także nie mieli problemu z bliskością. Od Kima czuć było alkohol. Chłopak zdecydowanie za dużo wypił. Owszem, nie był pijany, ale to, co nim władało, można było nazwać lekkim rauszem. Czuł jego ręce na plecach, jedna z nich głaskała je krótkimi, posuwistymi ruchami. W dodatku uśmiechał się głupio, patrząc mu w oczy.
– Co tak patrzysz? – zapytał Lee, ciesząc się, że w tej chwili muzyka nie była na tyle głośna, żeby musiał podnosić głos.
– Jesteś seksowny. – Kim zaśmiał się pijacko.
– Zebrało ci się na komplementy?
– A co, nie podobają się?
Jaemin zagryzł wargę i zobaczył, że wzrok kochanka podążył na jego usta. Uniósł białą brew.
– Podobają… W sumie to podoba, bo obdarzyłeś mnie tylko jednym.
Daesoon nachylił się do jego ucha:
– Kiedy będę cię brał w samochodzie, będzie ich więcej.
Lee wstrzymał na chwilę oddech.
– Jesteś pewny, że ci się oddam? – Uniósł prawą brew.
– Mhm? – Zawadiacko spojrzał w oczy Jaemina. – Ta noc jest jeszcze nasza, co nie? Nikt nam nie przeszkodzi…
– Nie wiem, czy nikt – wtrącił Lee, bujając się powoli w tańcu.
– Co masz na myśli?
– Minho. – Strzelił spojrzeniem na platformę ze stolikami. Minho stał oparty o barierkę  i patrzył na nich. Nie mógłby być bardziej oczywisty.
– Co on ma do tego? – Kim zmarszczył brwi. Nie rozumiał, o co mu chodzi.
Jaemin wyczuł, że Daesoon znów się irytuje, ale powiedział:
– On ma na ciebie ochotę. Wielką ochotę.
– To tylko dobry kolega. Świetny facet i tyle. Na pewno mnie nie podrywa.
– Nie widzisz tego. Obynie było za późno, kiedy to zobaczysz. – Dostrzegając, że chłopak patrzy na niego bez zrozumienia, pokręcił tylko głową i dodał: – Nieważne. – On naprawdę tego nie widzi, pomyślał Lee. Nie miał pojęcia, czy to dobrze czy źle. Przytulił się do niego, kontynuując taniec.
Kolejne dwie godziny upłynęły im na siedzeniu przy stoliku, rozmowie ze znajomymi Daesoona oraz tańcu. Już nie spokojnym, do przytulania. Tym razem to był szał ocieranych o siebie ciał i pulsowanie namiętności w tym samym rytmie. Szaleństwo ostatniej nocy rozpoczynającej tydzień nauki i pracy. Daesoon zdecydowany oznaczyć swój teren na wszelkie sposoby nie zamierzał odrywać rąk od ciała Jaemina, co wzbudzało duży gniew Minho. Chłopak patrzył na niego tak jakby miał go zabić oczami. To było wręcz nieprawdopodobne, że tak się zachowywał. Przecież Daesoon nie był z nim. Tymczasem traktował Jaemina tak jakby to on rozwalał jego związek.Jakby to nie on, lecz Lee, był intruzem.
W pewnej chwili kiedy Daesoon poszedł po kolejne drinki, w tym niezaprawianą colę dla kochanka, Jaemin udał się do toalety. Opróżnił pęcherz i kiedy kończył myć ręce, w toalecie mającej na wprost kabiny, po lewej pisuary, a po prawej rząd umywalek, pojawił się Minho.
– Sądzisz, że on coś do ciebie czuje? – zapytał przybyły.
– Tobie się wydaje, że coś poczuje do ciebie? – Osuszył ręce pod suszarką.
– Dużo z nim rozmawiałem. Mówił, że łączy was tylko dziecko. Nie może tego zmienić, a nie chce zostawić syna. Proponowałem mu pokój u siebie w mieszkaniu.
– Założę się, że łóżko także. – Jeżeli Minho nie zachowywał dobrego tonu uznał, że on też nie musi tego robić i może mówić wprost.
– Dlaczego nie? To piękny chłopak. Takich nie wypuszcza się z łóżka.
– Nie jesteś zbyt subtelny.
– Jesteśmy tu tylko we dwóch, więc uznałem, że mogę bezpośrednio mówić to, co chcę. Przy mnie nie narzekałby na brak cielesnych przyjemności.
To ostatnie zdanie niczym huragan uderzyło w Lee. Czyżby Daesoon rozmawiał z Minho o ich sprawach intymnych? Mówił mu o wszystkim? Nie powinien być hipokrytą, bo on sam nieraz poruszał te delikatne sprawy z JunHo, ale nie chciał, aby kochanek rozmawiał o nich właśnie z tym chłopakiem. Poza tym to nie był przyjaciel, z którym zjadło się beczkę soli, który będzie zawsze, nawet w najgorszej biedzie. Mimo tych myśli nie pozwolił sobie na jakiekolwiek odkrycie targających nim uczuć, za to uśmiechnął się z wyższością i powiedział:
– Przy mnie to nawet nie ma czasu narzekać, może tylko krzyczeć. – Widział, jak oczy Minho rozszerzają się w lekkim szoku. Chłopak nie spodziewał się tak otwartych słów. Daesoon by go za to zabił, ale dzięki nim ponownie wygrał kolejną bitwę. – Miło było poznać. – Wyminął towarzysza rozmowy i wyszedł z toalety. Serce mu szaleńczo biło, ale był zadowolony. Może gdzieś tam Minho zasiał w nim jakieś ziarenko tego, że Kim by go zostawił, gdyby nie Jinsoon. Przyrzekł sobie, że nie pozwoli temu wykiełkować. Nadeszła pora, aby przestać się bać i dać kolejny krok na przód.
Zdecydowany wrócił do stolika, przy którym kochanek raczył się drinkiem, rozmawiając zażarcie o jakimś projekcie ze znajomymi. Nachylił się. Wziął szklankę z jego dłoni i ją odstawił, a potem chwycił chłopaka za rękę, wyciągając go od stolika.
– My już wychodzimy. – Lee skłonił głowę trójce studentów. – Miło było poznać – dodał, nie zwracając uwagi na formę krótkiego zdania, bo Daesoon uwiesił się na nim, obejmując go.
– Ciebie też miło było poznać – odpowiedziała jedyna pośród nich dziewczyna. – Mam nadzieję, że jeszcze to powtórzymy.
– Ja też – odparł uprzejmie. Nie miał na to najmniejszej ochoty. Chyba, że na spotkaniu nie byłoby Minho. – Idziemy – zwrócił się do Daesoona, który rozluźniony chciał go obłapiać, nie zwracając uwagi na to, że nie są sami. Odciągnął jego ręce od siebie i tylko splótł z nim palce. Ruszył pierwszy, a chłopak poszedł za nim jak posłuszny piesek. Gdzieś po drodze minęli zaskoczonego Minho.

*

Zaczęli się całować, jeszcze zanim wsiedli do samochodu. Na dworze było ciemno i duszno, co jeszcze bardziej podgrzewało atmosferę. Jaemin zdecydowanie wepchnął  Daesoona do wnętrza auta i usiadł na jego kolanach okrakiem. Całował chłopaka żarliwie i tak, że wstawiony Kim nie zawsze nadążał za ruchem warg, jakby dopiero uczył się całować. A przecież to on był w tym lepszy. To on go wszystkiego uczył. Bywało, że uczeń przerastał mistrza.
– Mam na ciebie ogromną ochotę od początku tego wieczoru – szepnął Daesoon, kiedy Lee nie zabierał mu już oddechu i teraz mocował się z jego koszulą, próbując odpiąć guziki, co nie było łatwe w ciemności.
– Szzz – uciszył chłopaka, odsuwając poły jego śnieżnobiałej koszuli. Odsłonił jego ramię, po czym złapał go za włosy i odchylił jego głowę. Daesoon syknął, kiedy zagryzł zęby na jego skórze, po czym wessał się w nią. Jaemin miał na to niesamowitą ochotę. Oznaczenie Kima było silniejsze od niego. Nie panował nad tym, co robi i nie chciał panować.
Ponownie głęboko pocałował chłopaka, zsuwając się z niego nieznacznie i opierając się o deskę rozdzielczą. Zaczął szarpać się z jego spodniami, a dłonie kochanka to ściskały jego uda, to przesuwały się wyżej na pośladki. Kim miał długie ręce, więc łatwo mu przychodziło dotykanie go tam, gdzie chciał. A chciał dotykać go wszędzie i całować, co wyszeptał, zanim Lee ponownie go uciszył, wsuwając dłoń w bieliznę chłopaka. Chwycił jego pobudzonego penisa i wyjął go na wierzch, a Kim lekko się uniósł, obsuwając dolną część ubrania. Jęknął, kiedy Jaemin poruszył szybciej dłonią, chcąc jak najszybciej uczynić go twardym jak skała.
W samochodzie zrobiło się już bardzo gorąco, na ich ciałach pojawiły się kropelki potu, kiedy usta i języki znów ze sobą walczyły. Tym razem już obaj, rozpaleni w gorączce, robili to nieporadnie. Tak samo szło im pozbywanie się dolnej części odzieży Jaemina, który syknął, kiedy uderzył się mocniej o dźwignię biegów.Dla nich obu te chwile trwały niczym długie, niekończące się stulecia. Były pełne męki, oczekiwania na rozkosz, a potem na spełnienie.
– Prezerwatywa – szepnął Daesoon, obcałowując szyję kochanka. – W prawej kieszeni, w portfelu.
– Mhm – odpowiedział tylko mruczeniem, sięgając do wskazanego miejsca. Po chwili wyjął z małej kieszonki saszetkę. Widział, że w środku jest nawilżony kondom.
– Miałem nadzieję na mały numerek – rzucił Kim, czując, że na jego naprężonego, wygłodniałego kutasa jest zakładana prezerwatywa.
– Szzz – uciszył chłopaka po raz kolejny. Nie chciał rozmawiać. Chciał seksu i tego, aby Daesoon był zadowolony. Chciał go. Uniósł się nad jego biodrami i przytrzymując penisa, powoli zaczął go w siebie wsuwać. Ciężko było, bo nie był przygotowany, ale postarał się rozluźnić. Bardzo mu w tym pomagały gorące dłonie Daesoona, które pieściły jego pośladki okrężnymi ruchami. Chłopak pomagał mu nabić się na niego, a potem obaj syknęli, kiedy członek wszedł cały. Lee jęknął, odrzucając głową na kark. Całkiem usiadł na biodrach Daesoona i odczekał chwilę, aby się przyzwyczaić do rozciągania, które z początku odezwało się bólem.
– Spokojnie…
– Och, przymknij się, Dae – warknął i zaczął się poruszać, odbierając im obu zdolność nie tylko mowy, ale i myślenia.
W aucie, gdzie było ciasno, niewiarygodnie duszno i ciemno nastała niesamowita intymność, która ich połączyła. Brak słów. Był tylko dotyk i westchnienia, obecność tej drugiej osoby drżącej z namiętności. Ich zbliżenie pełne żaru nie trwało długo. Za bardzo podnieceni nie starali się o to, by to przedłużyć, nie chcieli tego robić. Obaj szczytowali równocześnie, wtuleni w siebie w miłosnym uścisku. Ich ciała upojone spełnieniem drżały jeszcze przez dłuższy czas, a oni dyszeli głośno, jakby przebiegli maraton.
Jaemin objęty przez ukochanego odetchnął głęboko. Nadal mając go w sobie, ujął twarz chłopaka w obie dłonie. Pogłaskał kciukami policzki. Ucałował jedno oko, drugie, nos, a na końcu usta, po czym szepnął tak cicho, że sam ledwie mógł usłyszeć swój głos:
– Kocham cię. – Nie czekał, aż usłyszy to samo. Nie spodziewał się tego. I tak poczuł ulgę, że mógł powiedzieć te słowa. Przypieczętować tamte wypowiedziane podczas porodu. Tym razem wiedział, co robi. Może i dobrze, że nie widział jego twarzy. Wtedy ujrzał przerażenie, a co by zobaczył teraz? – Kocham – powtórzył i pocałował chłopaka, którego ciało napięło się. Drobne pocałunki rozluźniły Daesoona, który wypuścił ze świstem powietrze, wciskając nos w szyję Lee.
Objął Kima mocno i tak trwali nawet wtedy, kiedy miękki członek z niego wypłynął. Przez ten krótki czas byli tylko dla siebie. Liczyło się tu i teraz. Nie było jutra.

*

Coś się zmieniło. Nieznacznie, co prawda, ale Lee to dostrzegał. To były drobne gesty, powłóczyste spojrzenia rzucane przez Daesoona. Zmarszczone brwi chłopaka, jakby intensywnie coś rozważał. To trwało już od kilku dni, od momentu, kiedy powiedział Kimowi, co czuje. Nawet dzisiaj, kiedy on stał z synkiem, trzymając go na rękach, a chłopak przygotowywał dla małego jedzenie. Dziecko gaworzyło coś w swoim języku, popatrując swoimi ciemnymi oczami na Daesoona. Dziewiętnastolatek mieszał kaszkę w miseczce, żeby trochę ostygła, ale co rusz robił tę samą minę, którą robił od tygodnia.
– Powiesz mi, o co chodzi? – Jaemin nie wytrzymał, musiał zapytać.
– O czym mówisz?
– Dae, nie zachowuj się tak jakbym niczego nie widział. – Usiadł na krześle, sadowiąc Jinsoona na kolanach, kiedy Kim przed nimi ukucnął i zaczął na malutkiej łyżeczce podawać pokarm. – Przyglądasz mi się, marszczysz te swoje idealne brwi. Nawet zagryzasz od środka policzek.
– Po prostu się zastanawiam.
– Nad czym?
– Nad wszystkim. – Podał synkowi kolejną łyżeczkę kaszki. Mały ją wypluł, więc Jaemin otarł mu pieluszką brodę. – I nad niczym. No jedz, żebyś nam rósł – przemówił do dziecka.
Lee o nic więcej nie pytał. Wątpił w to, czy coś z niego wydusi. Może gdyby go torturował… Tylko wtedy przychodziły mu do głowy zbyt przyjemne tortury. Ich życie seksualne znacznie się poprawiło. Nie czekał na pierwszy ruch Daesoona. Przejmował kontrolę i jeżeli tylko syn im na to pozwolił, ich noce były piękne i gorące. Jaemin zapomniał nawet o Minho i jego drapieżnym spojrzeniu, którym pożerał Kima. Tym bardziej, że chłopak spędzał z nim o wiele więcej czasu, wracając do domu zaraz po zajęciach. Równie często bawił się z ich synkiem i w ogóle był bardziej czuły. Wyjątkami były chwile, w których się denerwował, a powodem jego nerwów była mama, a także to, co było w kopercie, którą przyniosła. Okazało się, że pieniędzy jest bardzo dużo. Wystarczyłoby na dziesięć lat studiów i jeszcze by zostało. Pani Kim dała synowi – którego się przecież wyrzekła – bardzo duży prezent. Ojciec chłopaka o niczym nie wiedział, ponieważ jego żona w tajemnicy wpłacała pieniądze na fundusz. Kangsoon był zadowolony z tego, co zrobiła. Prawdopodobnie dla ich córki przygotowała taki sam prezent.
– Nie wiem, co mam z tym zrobić – powiedział Daesoon, kiedy ich syn został położony spać. Chłopak siedział w ich sypialni przygotowany do snu. W dłoni trzymał dokumenty uprawniające go do zarządzania kontem i pieniędzmi. W jednym punkcie zaznaczone było, że część tej sumy musi iść na opłatę za studia. Bardzo to im pomagało, bo Kangsoon nie mógł wiecznie opłacać synowi nauki. Też mu się ostatnio nie przelewało, a dołożył się do jadłodajni mamy Jaemina, stając się jej wspólnikiem. Zanim naprawdę zaczną zarabiać, miało minąć dużo czasu. Chociaż i tak lokal już przynosił zyski. Dania YuRin przyciągały ludzi.
– Są twoje. To ty o nich decydujesz. – Jaemin rozplótł warkocz, a gęste, długie włosy opadły na prawy bok, zasłaniając tę część obciętą tuż przy skórze.
– Mam dopiero dziewiętnaście lat i nie sądziłem, że będę musiał podejmować takie decyzje w tym wieku. Jeszcze rok temu nie myślałem, że będę mieć dziecko. Miałbym pomysł, co zrobić z określoną sumą…
– Nie zaczynaj – zastrzegł Lee, zakładając spodnie o piżamy. Sprawdził jeszcze, czy elektroniczna niańka jest włączona i usiadł obok kochanka. – Nie chcę, żebyś płacił mi za studia.
– Dlaczego jesteś taki uparty? – syknął Daesoon.
Był uparty, bo potem, kiedy by im się nie udało, nie chciał, żeby Kim mu cokolwiek wypominał. Za jakieś dwa miesiące będzie mógł iść do pracy. Nie chciał być od niego zależny aż do tego stopnia. Na początek coś zarobi, a potem będzie studiował i pracował. Da radę. Bał się tylko, że dla synka będzie mieć o wiele mniej czasu, a to byłby duży minus. Jinsoon był jeszcze mały i dobrze by było, aby przez rok był z rodzicami. Wtedy nawiązują się więzi, które dla Lee były bardzo ważne.
– Dobra, zostawmy ten temat. – Daesoon skapitulował. – Może zainwestuję albo zostawię kasę na koncie. Na czarną godzinę.
– Porozmawiaj z tatą. – Wyciągnął do niego rękę, a Kim ją chwycił, co Lee przyjął z ulgą. Nie chciał, aby poszli spać pokłóceni.
– Tak zrobię.
Wsunęli się pod kołdrę. Mieli nowe dwuosobowe łóżko, bardzo wygodne. Lee dzisiaj zmienił pościel, a nowa pachniała płynem do prania i świeżością. Przypomniał sobie, że miał zebrać pranie, które już wyschło, a zostało rozwieszone za domem. Powiedział o tym chłopakowi.
– Daj spokój, ciemno już. – Daesoon wychyliwszy się, nacisnął włącznik w lampce nocnej i w pokoju nastała ciemność. – Rano to zrobisz.
– Ale dzisiaj pomógłbyś mi w prasowaniu. – Zachichotał Jaemin, układając głowę na piersi chłopaka.
– Jeszcze czego, to ty tu jesteś żonką. – Zaśmiał się, ale śmiech szybko zmienił się w bolesny jęk, kiedy Lee wbił mu palec w bok.
– Odwołaj to.
– To boli.
– Odwołaj.
– Odwołuję. – Jednak kiedy tylko chłopak przestał go dźgać pod żebrami, odwrócił się, chwycił jego nadgarstki i uniósł ramiona nad głowę, przyciskając Jaemina do materaca. Zawisł nad nim. Lee mocował się z nim przez chwilę, ale kiedy został pocałowany, uspokoił się i uległ.

7 komentarzy:

  1. Jeat taka sielanka, że na pewno coś się za chwile zepsuje. 😕

    OdpowiedzUsuń
  2. No ciekawe co się spieprzy dalej. Pewnie z winy Minho xD czekam
    Weny Lu :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo i znowu się miło zrobiło :3 Czekam na rozmowę o ich uczuciach, taką szczerą rozmowę :)
    Pozdrawiam, Tsubi :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego wszyscy kraczą, że się spieprzy?! Ja myślę, że będzie właśnie odwrotnie,wreszcie się do końca dogadają i Daesoon też wypowie to co już od dłuższego czasu czuje, a co bał się na głos powiedzieć...wszystko zmierza w stronę happy endu, co mnie bardzo cieszy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu ludzie sądzą, że jak jest dobrze, to pewnie za niedługo coś się pochrzani. A z tym może być różnie. :)

      Usuń
  5. No no.... zazdrość to coś złego ale kto wie?
    Może właśnie odrobina zazdrości da trochę iskry temu związkowi?
    Ja tam z góry nie prorokuje bo jak sama napisałaś wyżej.
    Może być różnie.
    Z opowiadaniami jest ak z życiem nigdy nie da się nic przewidzieć. Tak właśnie jak tym razem. Jestem ciekawa czym nas zaskoczysz. Powinnaś napisać opowiadanie oparte na tym świecie. Czuje że byłoby równie wspaniałe.
    Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział.
    Znowu umilasz mi ciężkie poniedziałki.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, ciekawe to nad czym tak się zastanawia, a Minho to ma tupet...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)