https://i.ytimg.com/vi/XHagUnOmDPg/hqdefault.jpg
Na zdjęciu Lee Taemin.
Dziękuję za komentarze. :)
Jaemin włożył
synka do wózka. Nie okrywał go za bardzo, bo na dworze było ciepło. Ubrał go
też lekko, by mały się nie przegrzał. Upewnił się jeszcze, czy wszystko ma.
– Spakowałeś
pieluszki? – zapytał Daesoona.
– Myślisz, że
narobi podczas półgodzinnego spaceru?
– A ty jak
sądzisz? Na wszystko trzeba być gotowym.
– To idę po nie.
– I nie zapomnij
o zasyp…
– Nie zapomnę. I
czymś na brudy. Pomyślałby ktoś, że wybieramy się gdzieś na kilka dni.
Jaemin
przewrócił oczami i zwrócił się do synka:
– Twój tata
marudzi. Chciałby poleżeć do góry brzuchem przed telewizorem, ale nie ma tak
dobrze. Nie chce z nami chodzić na spacery, ale raz pójdzie. – Poprawił
pieluszkę tetrową, którą chłopiec był okryty. Buda od wózka będzie dawała dobry,
gęsty cień.
– Dobra,
wszystko mam. – Kim wsadził przyniesione rzeczy do specjalnego kosza przy
wózku, a potem pochylił się do środka i pogaworzył do małego, robiąc dziwne
miny, które rozśmieszyły Lee.
YuRin stała
nieopodal i obserwowała tę dwójkę, która wybierała się jak sójka za morze. Nie
miała wątpliwości, że Daesoon kocha swojego synka, kiedy tak do niego ciepło
przemawiał. On i Jaemin wyglądali jak szczęśliwa rodzina. Ale od powrotu do
domu już zdążyli się lekko posprzeczać.
– Idźcie już,
jeżeli chcecie do wieczora się ogarnąć przed wyjściem.
– Mamo, na pewno
nie przeszkadza ci, że jeszcze zostawimy ci dziecko? Głupio się czuję. To mój
syn…
– A mój wnuk.
Poza tym przyjedzie Kangsoon i posiedzimy razem.
– W porządku.
Pomóż mi wynieść wózek – zwrócił się do Daesoona.
Cała operacja
wyniesienia wózka na dwór trwała dosłownie chwilę. Jaemin wrócił się jeszcze po
picie dla małego i kilka minut później dotarli do parku. Do tego samego, w
którym kilka miesięcy temu znalazł przemokniętego Kima.
W parku,
korzystając z pięknego dnia, spacerowali rodzice z dziećmi. W ich dzielnicy
mieszkało wiele rodzin, które miały małe dzieci. Te już były starsze od
Jinsoona i biegały wokół rodziców. Jaemin, prowadząc wózek, spojrzał w górę na
drzewa. Przez ich gałęzie dostawały się promienie słońca, igrając z nimi i
tworząc różne świetlne błyski. Nieba prawie nie było widać, przez co w parku
nie było tak gorąco. Naturalny cień od drzew zawsze był najlepszy, pomyślał.
– Nie wiem, co
ja tu robię – burknął Kim.
– Dotrzymujesz
nam towarzystwa. Spójrz na innych. Jest niedziela. Właściwie to jedyny wolny
dzień i każdy chce go spędzić razem z rodziną. Wiele z tych osób przez cały
tydzień nie widuje bliskich. Widzisz tę parę siedzącą na ławce i tego chłopca
bawiącego się piłką?
– Widzę i co?
– Mąż tej
kobiety wyjeżdża do pracy bardzo daleko. Pracuje w jakiejś potężnej korporacji.
Jego dzień pracy często wynosi więcej niż piętnaście godzin. Sypia w hotelu.
Wraca z soboty na niedzielę w nocy i mają tylko ten dzień. Ten mały boi się
ojca, kiedy ten wraca.
– Skąd to wiesz?
– Kiedy w
tygodniu przychodzę tutaj sam, to czasami rozmawiam z nią, z innymi kobietami.
Zdarzą się też mężczyźni.
– Dobra, ale ja
jestem cały czas w domu i w niedzielę chciałbym odpocząć.
– Raczej przed
wyjściem chcesz odpocząć – rzucił Lee, idąc spacerkiem i rozkoszując się tym
oraz byciem z Daesoonem i ich dzieckiem. – Gdy jesteś na uczelni, nie ma cię
całymi dniami. Wracasz, jesteś zmęczony. Kiedy uczysz się do egzaminów, to nie
można cię nawet tknąć, bo się wściekasz, że ci przeszkadzam.
– Chcę…
– Wiem, Dae, że
chcesz zdawać, ukończyć te studia i tak dalej. Właśnie dlatego powinniśmy takie
wolne dni czy chwile wykorzystać na to, by być razem. Widzisz, jak Jinsoon
reaguje, kiedy cię widzi. Jak się do ciebie uśmiecha.
Daesoon spojrzał
z czułością na synka i przestał się irytować tym spacerem i jego zdaniem
bezsensowną rozmową. Przejął nawet prowadzenie wózka. Nie dostrzegł, że chłopak
idący obok strzelił do niego oczami pełnymi nie tylko czułości, ale i triumfu.
– No dobra, to
co się robi jeszcze na takich rodzinnych spacerach? – zapytał Kim.
– Kiedy nasz syn
urośnie, będziesz mógł grać z nim w nogę.
– Może zostanie
kapitanem swojej drużyny. Co, Jinsoon, chciałbyś zostać kapitanem?
– Dlaczego
kapitanem? – zaprotestował Jaemin. – Mógłby zostać obrońcą…
– Kapitanem.
Musi mierzyć wysoko. Będzie silny. Zobaczysz, że z naszych genów urośnie
fantastyczny chłopak.
– Mówisz, że mam
dobre geny? – Lee wsadził ręce do kieszeni luźnych, materiałowych spodni i
uniósł lekko kąciki ust. Wpatrzył się gdzieś przed siebie.
Daesoon rzucił
na niego okiem. Zmierzył go od stóp do głowy i trącił Jaemina ramieniem.
– Najlepsze.
Lee uśmiechnął
się szeroko i również lekko trącił go ramieniem. Och, jak on kochał tego
chłopaka. Każdego dnia wszystko w nim krzyczało słowa miłości w stronę
Daesoona. Te tylko raz zostały wypowiedziane. Podczas porodu, kiedy to emocje
sięgnęły zenitu. Nigdy się nie powtórzyły, bo Daesoon usłyszawszy je, był
przerażony. A człowieka zawsze przeraża miłość, kiedy się samemu nie kocha. Co
prawda, wtedy Kim pierwszy wypowiedział te słowa. Jaemin jak dotąd nie
zrozumiał, co one oznaczały.
Znaleźli się w
miejscu, gdzie drzew było znacznie mniej i ich gałęzie nie przesłaniały widoku
nieba. To nad nimi jeszcze było błękitne, bez jednej chmurki, ale na zachodzie
już się ściemniło.
– Pogoda się
psuje – stwierdził Lee. – Lepiej wracajmy.
– To chyba do
nas nie dojdzie, przejdzie bokiem. Znajoma ze studiów ma mamę, która pracuje w
meteorologii. Mówiła, że burze i ulewy mają do nas nie dojść.
– Powiedziałeś
„chyba”. Dobra, to jeszcze chwilę pospacerujmy, ale możemy już zawrócić.
Jinsoon zaczął
płakać. Daesoon zmarszczył nos, kiedy zawiał lekki wiatr i dotarł do niego
zapach. Natychmiast dostał odpowiedź na swoje jeszcze niezadane pytanie, czemu
chłopiec płacze.
– Chyba mamy
bombę – powiedział Jaemin. – Dzisiaj twoja kolej, tatusiu.
Daesoon podrapał
się po głowie. Opiekował się synkiem, ale zazwyczaj go karmił, bawił się z nim,
tulił, ale kąpanie i pieluchy zostawiał dla Jaemina.
– Nie bój się,
to nie takie straszne – rzucił wesoło Lee, mając niezły ubaw z przerażonej miny
chłopaka. To może być zabawne, pomyślał.
~*~
Pół godziny
później, po powrocie do domu– spacer się przeciągnął, tym bardziej, że pogoda
się nie zepsuła – Jaemin wykąpał chłopca, a potem go nakarmił i Jinsoon usnął w
jego ramionach. Siedział przez dłuższy czas ze swoim dzieckiem w bujanym
fotelu, kołysząc się. Daesoon w tym czasie poszedł przygotować się do wyjścia.
Co dziwne, chłopakowi schodziło przy tym bardzo długo. Stroił się i stroił,
ciągle niezadowolony to z koszulki, którą wybrał, to ze spodni. Jaeminowi
przeszło przez myśl, dla kogo to Kim tak się ubiera. Wmawiał sobie, że to dla
niego i nie musi być zazdrosnym. To jednak i tak było silniejsze. Dzisiaj miał
poznać Minho – sławnego chłopaka, którego tylko raz widział z daleka, a o
którym Daesoon ciągle mówił. Zawsze było Minho to, Minho tamto. A za każdym
razem serce Lee drżało ze strachu. Na to też nie potrafił nic poradzić.
Niepewność, co do uczuć Daesoona, dawała mu się we znaki.
Usłyszał dzwonek
do drzwi, ale nie ruszył się, bo nie był w domu sam.
– To pewnie twój
dziadek – szepnął do śpiącego chłopca. Nagle dotarł do niego głos jakiejś
kobiety. Nie była to jego mama. Ciekawość sprawiła, że podniósł się i podszedł
do uchylonych drzwi. To, co zobaczył, zaskoczyło go. Prędzej spodziewał się tu
światowej sławy przywódcy niż tej kobiety.
Chciał wesprzeć
Daesoona, więc ułożył synka w łóżeczku, po czym go utulił i wyszedł z pokoju.
Mama Daesoona patrzyła wrogo na syna, a on odwzajemniał jej się tym samym.
– Miałam tyle
planów co do ciebie. Tyle marzeń – mówiła elegancko ubrana kobieta. Na żakiet,
który miała na sobie, wydała chyba więcej pieniędzy niż mama Jaemina zarabiała
w ciągu kilku miesięcy, kiedy jeszcze pracowała w barze. – Wszystko
zepsułeś. Miałeś ożenić się ze wspaniałą dziewczyną. Być zięciem człowieka,
który coś znaczy w wyższych sferach.
Daesoon
prychnął.
– Zwariowałaś?
Zaaranżowałaś moje małżeństwo?
– Zrobiłam tak,
jak się robi od dawna. Ty i ona byliście jeszcze dziećmi, kiedy ja i jej tata…
– Mamo, czy ty
słyszysz, co mówisz? Słyszysz? Nie żyjemy w średniowieczu. Sam o sobie
decyduję.
Kobieta,
zdegustowana zachowaniem syna, pokręciła głową.
– Nie tak cię
wychowałam. Jak się do mnie odzywasz? Nie masz do mnie żadnego szacunku. Jesteś
w tym wieku, że nie możesz o sobie decydować. To ja… – urwała, bo w tym
momencie ujrzała Jaemina, który podszedł do jej syna. Zmierzyła go
zdegustowanym spojrzeniem. – Jak ty wyglądasz? Białe, długie włosy i warkocz… –
Nie potrafiła oderwać oczu od warkocza zaplecionego tuż przy czubku głowy.
Lee ukłonił jej
się z szacunkiem, mimo że miał ogromną ochotę wyprosić ją za drzwi. Po co ta
kobieta pojawiła się w ich życiu? Po to, aby mieszać czy po to, aby denerwować
Daesoona, którego ciało pełne napięcia wskazywało na to, jak się czuje?
– Pani synowi
się podoba.
– Zbałamuciłeś
Daesoona. Był taki niewinny… – ponownie urwała, bo jej syn zaczął się śmiać.
– Mamo, ty
sądzisz, że on był moim pierwszym i byłem niewiniątkiem? Gdybyś tylko
wiedziała…
– Nie chcę tego
słuchać.
– Po co
przyjechałaś? Może chcesz zobaczyć swojego wnuka. – Wskazał na zamknięte drzwi
pokoju. – Właśnie śpi. Nie ugryzie cię.
– Przyjechałam,
by spróbować przemówić ci do rozsądku, ale widzę, że to nic nie da. Straciłam
cię na dobre.
– To nie ja się
odsunąłem. To ty mnie porzuciłaś. – Objął Jaemina w pasie. – Nie żałuję tego,
co się stało, bo mam wspaniałego synka. I chcę, żebyś wiedziała, że nigdy nie
ożeniłbym się z tą dziewczyną. Wolę facetów.
– Tak ci się
tylko wydaje. Bo ten tu…
– Lepiej nie
kończ. Jeżeli to wszystko…
– Chodzi o
twój fundusz. Za miesiąc upływa termin, podczas którego nie można było ruszyć
pieniędzy.
– Nie rozumiem.
– Kim zmarszczył brwi. – Jaki fundusz?
– Na studia. Na specjalnym
koncie są ulokowane pieniądze. Założyłam je, kiedy się urodziłeś. Są
przeznaczone na twoje wykształcenie. I chociaż nie dałabym ci niczego, to nie
mogę ich wybrać. Tylko ty będziesz mógł ruszyć tę sumę. – Otworzyła torebkę.
Jaemin dostrzegł, jak bardzo trzęsą jejręce. Wyjęła kopertę i podała synowi. –
Tu są wszystkie dane. W określonym dniu pójdziesz do banku i… W każdym razie
pieniądze są twoje – podkreśliła ostatnie słowo.
Daesoon wziął
kopertę i zajrzał do środka. Były w niej jakieś dokumenty. Później je przejrzy
i zapyta tatę, o co chodzi. Dlaczego rodzic nic mu na ten temat nie powiedział?
A może nie wiedział? Na to by wychodziło, pomyślał chłopak.
– To ja już
pójdę.
– Niech pani
zaczeka – wtrącił Jaemin i, stawiając długie kroki, ruszył do pokoju synka. Tam
nachylił się nad łóżeczkiem i ostrożnie wziął chłopca na ręce. Jinsoon zakwilił
cichutko, ale nie obudził się. Jedną rączkę zacisnął na koszulce ojca, a twarz
wtulił w jego pierś.
Chłopak wyszedł
z dzieckiem na rękach do kobiety, która nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Ze
swojej sypialni wyszła też YuRin. Zdenerwowany Daesoon spojrzał na Jaemina,
kiedy ten podszedł do pani Kim.
– To jest
Jinsoon, pani wnuk. Ma siedemnaście tygodni. Właściwie już za dwa dni będzie
osiemnaście.
Kobieta spojrzała
na chłopca, potem na syna i jego kochanka, po czym powiedziała:
– To dziecko nie
jest moim wnukiem, bo ja nie mam syna. – Odwróciła się na pięcie i wyszła
dumnym krokiem, a zimno, które wraz z nią wtargnęło do tego domu, odeszło.
YuRin podeszła do
Jaemina i wzięła chłopca. Zamknęła się z nim w pokoju małego czując, że teraz
jego ojcowie będą potrzebować chwili dla siebie.
– A to suka –
syknął Daesoon. – Suka.
– Dae…
– Zamknij się. –
Wycelował w Lee palec. – Niepotrzebnie pokazałeś jej małego.
– Myślałem…
– Ty nie
myślałeś! Sądziłeś, że zmiękczysz jej serce? Nie można tego zrobić, bo moja
matka nie ma serca. Pozbyła się go dawno temu i nigdy go nie odnalazła.
– Zawsze
istnieje szansa, że to zrobi.
– Ty i twoje
marzenia, romantyczna dusza – prychnął Daesoon. Przetarł twarz dłońmi.
– Wiem, że cię
boli to, co powiedziała…
– Boli? Mój
drogiJaeminie, mnie nie boli to, co powiedziała, bo już dawno się mnie
wyrzekła. Nic mnie nie boli. Może jedynie jestem wkurzony na to, co zrobiłeś.
Nie chciała go widzieć. Nie naprawisz całego świata – ze złością syknął mu
prosto w twarz. – Zbieraj się, bo zaraz wychodzimy.
Lee nie był
pewien, czy chce gdziekolwiek wychodzić. Jedyne, czego był pewien to tego, że
ta kobieta sprawiła, iż chłopak, którego kochał, znów cierpi.
*
Od zawsze było
wiadomo, że stolica ich kraju nigdy nie zasypia. Zawsze pełna ludzi oraz
otwartych, rozświetlonych restauracji i klubów. Nie gorzej było też w mieście
oddalonym o kilkanaście kilometrów. Tutaj życie nigdy nie ustawało.
Wszędzie można było dostrzec amerykanizację. Na każdym kroku znajdowały się
sieciowe kawiarnie, fast foody czy zagraniczne sklepy. Klubów przybywało i były
tak różnorodne, że czasami ciężko było wybrać to najlepsze miejsce do zabawy.
Jaemin się tym nie zajmował, bo spotkanie było już wyznaczone w określonym
miejscu. Podobno jako jedno z nielicznych miało stoliki, przy których można
było usiąść. Większość klubów nie oferowała takich miejsc. Ludzie w różnym
wieku pili, podpierali ściany, a przede wszystkim tańczyli. Właśnie dlatego
takie miejsca potrzebowały przestrzeni, której nie zagracano stolikami.
Miejsce, do
którego weszli, mieściło się w jednej z piwnic jednopiętrowego budynku.
Wypełnione było ludźmi, hałasem, zapachami, a przede wszystkim muzyką. Był to
rock z mieszanką hip hopu i czegoś znacznie ostrzejszego. Jaemin nie
słyszał swoich myśli, dlatego kiedy Daesoon coś do niego powiedział,
przyciągnął do siebie chłopaka i zapytał go o to, co ten mówił.
– Powiedziałem,
że Minho zarezerwował stolik w cichszym kącie. Mamy lożę na górze. – Wskazał
głowę w tamto miejsce. – Chłopaki chyba już są. Chodź, zamówimy coś do picia
i dołączymy do nich.
Lee tylko skinął
głową i skierował się z kochankiem do baru obleganego przez tłumy. Ale to
właśnie na olbrzymim parkiecie pośrodku pomieszczenia tańczyły skupiska ludzi.
Jaemin nigdy nie był w takim miejscu, bo w ich miasteczku czegoś takiego nie
było. Nie mógł się napatrzeć na to, co go otaczało. W jego dłoni wylądowała
cola, do której czegoś dolano, bo kiedy upił łyk, to poczuł, że znajduje się w
niej coś mocniejszego. Miał nadzieję, że Daesoon nie będzie pić alkoholu, bo
muszą jakoś dotrzeć do domu. Jego nadzieje szybko się skończyły. Czekał ich
powrót taksówką. W końcu musi zrobić prawo jazdy. Bez tego ani rusz, a
przyjdzie czas, kiedy trzeba będzie odwozić dziecko do żłobka, kiedy on zacznie
studia.
– Idziemy na
górę – powiedział głośno Kim i chwyciwszy Jaemina za rękę, poprowadził go w
stronę schodów, na których siedzieli młodzi ludzie, a niektórzy z nich się
całowali.
Chłopak czuł
obawy przed spotkaniem znajomych Daesoona. Bardziej mu chodziło o jedną,
konkretną osobę. Ich stolik faktycznie znajdował się w cichszym miejscu, bo
idąc w jego kierunku bez problemów słyszał to, co mówi ojciec jego
dziecka.
– Właścicielem
klubu jest wujek Minho. Chłopak zawsze ma tu dla siebie miejsce. Jedno z najlepszych.
– Mhm – mruknął
pod nosem Lee, bo nie miał nic do powiedzenia. Tym bardziej, że stanęli przy
stoliku otoczonym czarnymi kanapami i przywitali się z czwórką osób.
Tylko jedna z nich
była dziewczyną, która poprawiała makijaż. Trójka chłopaków popatrzyła na nich
za zainteresowaniem. Byli ubrani stylowo i porządnie. W tym Jaemin żadnemu z
nich nie ustępował. Był też pewny co do swojego wyglądu. Nowy wizerunek na
pewno dodawał mu pewności siebie. Uniósł więc wzrok i spojrzał prosto w oczy
Minho. Chłopak był nie tylko przystojny – taki typ często określano seksownym
sukinsynem – ale i wokół niego unosiła się jakaś aura, która przyciągała.
Ale nie jego. Od razu poczuł, że nie lubi tego chłopaka. Szczególnie, kiedy
oczy Minho obrzuciły go lodowym spojrzeniem, a później przeniosły się na
Daesoona i już na nim zostały. Ich lód zamienił się w pełne głodu pragnienie.
Lee chciał uderzyć chłopaka. Nie mógł jednak tego zrobić, więc objął w pasie Daesoona
i przyciągnął go do siebie. Brwi Minho podjechały do góry. Była to ich cicha
walka, która zdaniem Lee miała tylko jednego zwycięzcę. Nie było w niej remisu.
Nawet nie było na to możliwości, bo w żaden sposób nie pozwoli pokonać się temu
chłopakowi. Tamten chyba to wiedział, bo tylko uśmiechnął się pod nosem,
sięgając po swojego drinka.
Usiedli na
jednej z kanap. Jaemin wcisnął się bokiem w ciało Daesoona, który nie miał nic
przeciw temu. Złość chłopaka po wizycie matki gdzieś się ulotniła. Chociaż
można by podejrzewać, że ona wraz z bólem wciąż były, lecz zostały zagłuszone
tym spotkaniem.
Znajomi Daesoona
przedstawili się kolejno. Wyglądali na sympatycznych ludzi. Poza tym jednym,
który zapytał:
– Wy jesteście
razem?
Było to pytanie
Minho, który wypowiedział na głos męczące Jaemina myśli. Zanim Lee się odezwał,
Kim odpowiedział:
– Już ci
mówiłem, jaka jest nasza sytuacja.
– Mówiłeś, ale
to, że ktoś ma z kimś dziecko, nie oznacza…
– Minho,
poszedłbyś nam po drinki, bo już się kończą – przerwała mu dziewczyna, która
miała na imię HanRi.
– Ciebie w ogóle
nie powinno tu być, siostra.
– Muszę pilnować
mojego bliźniaka.
Jaemin
obserwował ich, nie odzywając się. Rodzeństwo w ogóle nie było do siebie
podobne. Zresztą dziewczyna miała niebieskie włosy, mocny makijaż i była
głośna, podczas gdy Minho był cichy, ale tylko jeśli chodziło o mowę werbalną.
Bo gestami ciała i rzucanymi spojrzeniami mówił zbyt wiele. W ogóle nie ukrywał
tego, na kogo miał ochotę. Co więcej, kogo zdobędzie. Daesoon tego nie
dostrzegał, a to pocieszało Lee.
– Chcesz coś? –
Minho posłał Jaeminowi swoje kolejne spojrzenie mówiące mu, że nie chce go tu
widzieć.
– Nie. Jeszcze
mam – odpowiedział Lee. Jeżeli zechce czegoś do picia, to pójdzie przynieść
sobie i Daesoonowi. Na razie dobrze mu było siedzieć koło niego. Chłopak
przerzucił rękę przez oparcie i bawił się jego włosami, a on wpadł w
zagłębienie tuż przy jego boku żałując, że nie zrobił Kimowi na szyi kilku
dorodnych malinek. Tak dla oznaczenia go i jasnego powiedzenia, do kogo
Daesoon należy. Ależ on był zazdrosny. Inni mogli patrzeć na jego kochanka, ale
oni nie chcieli mu go zabrać.
Minho wrócił z
drinkami. Był bardzo wysoki. Lee ocenił, że jest wyższy nawet od Dae, do tego o
wiele lepiej zbudowany. Miał szeroką klatkę piersiową, mocne, szerokie biodra
opięte przez ciasne spodnie i długie nogi. Włosy miał gęste, nastroszone na
żelu, sięgające kołnierzyka koszuli. I jeszcze te skanujące oczy,które nie
ukrywały, czego chłopak pragnął. To był taki typ, z jakim dawniej umawiał się
Daesoon. Jaemina ciekawiło, co takiego kochanek powiedział o nich temu
chłopakowi. Na pewno to, że mają syna. Może dodał, że nie są razem. Niech Minho
nie sądzi, że ma wolną drogę, pomyślał Jaemin i odwrócił się do Daesoona, który
żywo dyskutował o jutrzejszych zajęciach z TaeSan, chłopakiem HanRi.
Chwycił brodę
Kima dwoma palcami, odwracając jego głowę w swoją stronę. Gdy ich oczy się
spotkały, Lee wyciągnął się i cmoknął jego usta. Najpierw delikatnie, a potem
mocniej otarł się swoimi wargami o jego.
– Zatańczymy? –
zapytał, kiedy ich usta ledwie się dotykały.
Daesoon zamrugał
szybko, próbując wyjść z szoku, którego nabawił się przez ten pocałunek. Lee
nie całował go publicznie. W każdym razie nie w sposób, który mówił, że nie ma
innej odpowiedzi na jego pytanie niż „tak”. Skinął więc twierdząco głową, ale
zanim wstali, również go pocałował. Zrobił to namiętniej, łącząc swoje usta z
uległymi ustami Jaemina. Pocałunek nie trwał długo, ale po jego zakończeniu Lee
posłał mu głębokie, magnetyzujące spojrzenie i Daesoon w nim utonął. Chciał się
z nim kochać. Nie odpuści mu, kiedy wrócą do domu. Co tam, weźmie go w
samochodzie. W aucie jeszcze tego nie robili.
Gdy wstali od
stolika i ruszyli ku schodom, by zejść na dół na parkiet, Jaemin położył rękę
na plecach kochanka. I to na tyle nisko, że prawie dotykał jego pośladków.
Oznaczył go jako tego, który ma prawo do wszystkiego. Spojrzał zadowolony przez
ramię na wściekłego Minho. Lee był już pewny, że to nie był zwykły kolega. Lepiej,
aby trzymał się od Kima z daleka. Na razie najważniejsze było to, że tę
potyczkę wygrał Jaemin.
Uuu... Zaczyna sie robić interesująco. Ten cały Minho zapewne zeźmie sprawy w swoje ręce. Ale Jeamin raczej nie ustąpi mu pola..Nie moge sie doczekać następnej niedzieli.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam...
Jestem pierwsz. Super. Fryzura Jaemina, boska. Bardzo mi się podoba. Podejrzewałam, że z tym Minho będą problemy. Ale Jaemin dobrze sobie jak narazie z nim poradził. Denerwuje mnie troche Daesoon. Jest trochę samolubny, ale wiadomo trudmno się zmienić z dnia na dzień. Zastanawiam się co musi się stać aby wydoroślał, tak ostatecznie i zobaczył jaki skarb ma obok. Pewnie napiszesz w następnych rozdziałach. Już nie mogę się doczekać. ;) Dużo weny i pisz dalej. Pozdrawiam Marta.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Jaemin nie tylko wygląda jak Taemin, ale także umie równie dobrze tańczyć. 😉
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudownie.
OdpowiedzUsuńMatka Kima to podła baba.
Jak mogła się tak zachować wobec własnego syna? To coś strasznego i kompletnie tego nie rozumiem.
Babka zasługuje na coś zdecydowanie lepszego.Szkoda mi go. Jae chciał dobrze. Liczyłam że coś z tego wyjdzie a jednak nie. Matka naprawdę ma serce z lodu.
Czekam na kolejny next i ściskam serdecznie.
Pamiętaj Luanko że myślami jestem z Tobą.
Niedawno znalazłam twojego bloga i dziś zaczęłam oglądać twój serial i niestety trochę smutno mi że nie mogłam obejrzeć w tego w całości gdyż odcinek 5 jest zablokowany
OdpowiedzUsuńNiestety, wszystko przez muzykę. Nie wiem czy będę mogła coś zrobić, bo wątpię, aby mi się udało wejść na to konto. W każdym razie spróbuję coś zrobić. Nie wiem nawet czy ten odcinek w ogóle jest na tyle dostępny, że wyłączenie muzyki pomoże.
UsuńPostać Jaemina jest jedną tragicznie bezbarwna – wszystkie cechy są doklejone do jego osoby niczym fiszki z bardzo kiepskiej jakości klejem. Naprawdę nie potrafię nawet opisać jego charakteru, choćbym próbowała! Przez cały czas trwania tego opowiadania widać jedynie jego emocje i instynkt rodzicielski, natomiast jeśli chodzi o samą osobowość – cisza i nieudolne próby. Próbowałaś, droga Autorko, ale bardzo nieudolnie. Wtrącenia w narracji dotyczące wybranych cech charakteru nigdy i nigdzie nie pozwolą ci rozbudować postaci – jedyne, co ma znaczenie to pokazywanie tego przez zachowanie – WPROST- oraz w dialogach. Noooo i nawet jeśli jakiś zarys charakteru Lee pojawia się przed oczami to jest on…tak śmiertelnie nudny, że na samą myśl o spędzeniu minuty z tym człowiekiem mam ochotę ziewać. Nie ma nic do powiedzenia, nie ma zainteresowań – i to od razu nasuwa mi się przykład do poparcia mojego stwierdzenia „cechy Jaemina są niczym doklejane fiszki” – koleś nawet sekundy w opowiadani unie spędził na oglądaniu biologicznej strony yt/czytaniu książki, a nagle próbujesz wcisnąć czytelnikowi, że chce iść na medycynę. Bo co? Bo…bo urodził dziecko i ma przyjaciela lekarza? I co śmieszniejsze wiem, że twój sposób myślenia jest czasem na tyle naiwny że jesteś w stanie spełnić to jego śmieszne (ze względu na brak pracy, przygotowania, cekokolwiek – bo, znowu, nie będę ci wierzyć w to, że miał dobre oceny tylko dlatego, że kiedyś tak wspomniał wszechwiedzący narratorzyna) marzenie!
OdpowiedzUsuńWracając do głównego wątku- Jaemin jest śmiertelnie nudną osobą. „Naturalny cień drzew (brt to źródło cienia może być sztuczne, ale sam cień…) jest najlepszy” – to naprawdę szczyt tego, co ta osoba myśli? Generalnie, pomijając strumień świadomości, narrator nie powinien przekazywać czytelnikowi (tracić jego czasu) nieznaczących myśli, więc jeśli przekazuje wycinek przemyśleń, to po coś...idąc tym rozumowaniem, to JEST szczyt szczytów Lee Jaemina, który obserwuje piękne zjawisko, jakim jest gra światła w koronie drzew. Hmmmm. ��
UsuńOk, można uznać, że jeśli bohater jest nudny, to wydarzenia mogą być ciekawe…tak bywa! I to może być super motyw! Jednak nie tu! Tu nic od narodzin dziecka się nie dzieje, bo wybacz, ale wizyta u fryzjera seks, spacer i wymuszony konflikt na tle „zazdrości” to nie są ciekawe wydarzenia. Nie rekompensujesz nudności Jaemina niczym, może z wyjątkiem postaci Daesoona, który ma duży potencjał. Na pochwałę zasługuje wymiana zdań między J i D, gdy ten drugi wygarnia ojcu swojego dziecka, jak bezmyślną amebą jest ��
Nie piszę zazwyczaj komentarzy, to mój pierwszy tutaj, do napisania go skłoniło mnie mianowicie…zakończenie rozdziału. Ummm….halo?! Czy Jaemin właśnie przerwał Daesoonowi zywą rozmowe, by odwrócić jego głowę, zacząć się z nim całować i zabrać go do tańca? I NIKT (pomijam wymuszoną, nazbyt wyraźną reakcję Minho) na to nie zareagował zażenowaniem/dezorientacją? Dziewczyna, której przerwano rozmowę nawet nie została wspomniana, bo narrator rzucił się na opisywanie nader intensywnego konfliktu bez opamiętania, zapominając, że wypadałoby także opisać, jak na tą dziwaczną sytuacje reagują inni. Troche ogłady, narratorze. Świat nie kręci się wokół romansu, w otoczeniu walczących lwic są też normalni ludzie, którym na przykład przerwano właśnie żywą rozmowę z dobrym kumplem ze studiów �� Ja, na miejscu Daesoona i dziewczyny orz jej chłopaka zwyczajnie uznałabym tego człowieka za chama. I nie interesuje mnie, że punkt widzenia jest Jaemina – nie dało się w ogóle odczuć, że ktokolwiek nie uznał tego za BOLD MOVE! Minho spadły gacie z wrażenia i złości, Daesoon zignorował kompletnie fakt, że przed chwilą zajęty był rozmową (to ten pocałunek go tak otumanił? LOL), a reszta ludków została spetryfikowana.
Jaemin to niby taka dobra owieczka, a tu nagle robi w tył zwrot i zachowuje się jak gbur, który nie tylko pokazał brak szacunku do swojego rywala (zrozumiałe), ale też do dziewczyny, która przed chwilą określił jako sympatyczną? Halo?! I to byłoby ok, gdyby narrator nie próbował wcisnąć mi, że to jest uzasadnione zachowanie z odpowiednią motywacją!
UsuńNie potrzebuję, żebyś mi odpowiadała, po prostu następnym razem zastanów się 5 razy, zanim opiszesz interakcję więcej niż 5 osób. Pomyśl, jak na zachowanie ludzi reagują inni i opisz to realistycznie, a nie tylko pod kątem tego, co chcesz podkreślić (ZAZDROŚC ZAZDROŚĆ ZAZDROŚĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆĆC).
Hej,
OdpowiedzUsuńten spacerek bardzo miły, tak Minho próbuje jednak Deasoon jie zwraca na niego uwagi... jakie myśli krążą o głowie Kima...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia