Dopiero wczoraj wróciłam do domu. Odpoczęłam. Mam nadzieję, że wróciłam z nowymi siłami do pisania. Chociaż przyznam, że ciężko się za to zabrać. :/
Kolejnym tekstem, który chcę ukończyć to druga część "Szczęścia od losu". Ta opowieść nie będzie długa. To będzie taki dodatek do pierwszego tomu.
Na Book-Self pojawiła się nowa autorka Inga. Jak widzicie sklepik się powoli rozwija. W dodatku ma ciekawą propozycję dla osób piszących, i którzy ukończyli 18 lat, teksty LGBT. Chodzi o serię Tęczową. Zajrzycie do tej zakładki: Tutaj i zjedzcie na dół do działu "Opublikuj mikropowieść".
EDIT: Chciałam Was zaprosić na ten blog: http://yaoidreams.blogspot.com Jego autorka dopiero zaczęła pisać i prosi o opinie, rady na temat jej tekstu. Link też wrzucam do linków po prawej stronie.
Dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział.
Za
godzinę mieli dojechać do Zamościa. Wyjechali dopiero rano w sobotę, bo
Szymonowi długo zeszło sianie zboża. Plany o piątkowym wyjeździe musiały zatem
ulec zmianie, ale nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kamil tego
dnia odciążył mamę w sklepie, która po awanturze ze swoim mężem nie czuła się
najlepiej.
Chłopcy
musieli wrócić do Jabłonkowa jutro przed południem, bo później Szymon wybierał
się na urodziny babci, mamy swojego taty, która mieszkała razem z córką. Kamil
także został zaproszony, jako osoba towarzysząca.
– Szymon,
możesz mi powiedzieć, dlaczego twoi rodzice potrafią być tak dobrymi ludźmi?
Zgadzają się ze sobą, nadal patrzą na siebie jakby jedno bez drugiego nie
potrafiło żyć i są tacy… idealni.
–
Nie są idealni. – Włączył kierunkowskaz i zjechał na prawy pas po tym, jak
wyprzedził zbyt wolno jadący samochód dostawczy. – Kłócą się jak każdy. Nie
znam związku, w którym para nie pokłóciłaby się. Poza tym związek moich
rodziców nie zawsze był idealny. Mój tata potrafił w młodości zaszaleć i latać
za spódniczkami. Nawet kiedy poznał mamę, to podobno niewiele brakowało, by nie
doszło do ślubu, bo pojawiła się jakaś kobieta. Przyznaję jednak, że moi
rodzice się kochają i chyba ta ich miłość pokonała przeszkody. – Zdjął rękę z
drążka biegów i pogłaskał udo Kamila. – Twoi rodzice też by się nie żarli,
gdyby…
–
Gdyby mój staruszek przestał pić. Wczoraj schlał się niemalże w trupa. Doszło
już do tego, że powinien się leczyć, nie?
–
Bez jego zgody nic nie możecie zrobić. On musi tego chcieć.
Kamil
prychnął. Już widział jak jego ojciec chce się leczyć. Potarł twarz dłońmi.
–
Wkurza mnie to, martwię się. Ech. – Wpatrzył się w boczną szybę i mijający za
nią krajobraz.
Szymon
nic nie odpowiedział. Cieszyło go to, że Kamil nie chowa się w swojej skorupie,
tylko potrafi z nim o tym wszystkim rozmawiać. Pamiętał, jak zachowywał się
chłopak po tym, kiedy zmarł mu przyjaciel. Pokłócili się i partner właściwie od
niego uciekł, bo chciał być sam. Wtedy Kamil nie potrafił do niego przyjść,
przytulić się i powiedzieć, że mu źle.
–
Trzeba być dobrej myśli.
–
Szymek, chyba sam w to nie wierzysz. – Popatrzył na niego.
–
Gdybym w pewne rzeczy nie wierzył, nie czekałbym na ciebie po naszym rozstaniu.
Chociaż wtedy tak naprawdę żaden z nas nie powiedział, że to koniec.
–
Wierzyłeś, że wrócę?
–
Tak. Nawet kiedy wmawiałem sobie, że cię nienawidzę. – Już potrafił o tym
mówić, nie czując ciężaru w sercu i złości na Kamila.
–
A co jeśli to, co się stało, było po coś?
–
To znaczy? – Zerknął na niego, ale szybko powrócił do obserwowania drogi.
–
Bo to, co teraz mamy, możemy docenić. Wiemy, jak łatwo coś można stracić, no
nie?
–
Mhm. Tu się mogę z tobą zgodzić – przyznał Bieńkowski.
–
Dziękuję. – Wyciągnął rękę i zmienił stację w radiu, by poszukać czegoś innego
niż smętnej muzyki. – W ogóle to wiesz, że Bogdan wciągnął się w oglądanie tych
filmików na Youtube, które nagrywa twój kolega?
–
Dominik?
–
Ano.
– Wieki
chłopaka nie widziałem. Wpadniemy kiedyś do Wiktorii i Darka, to może
zastaniemy Fiołka. Tylko na razie nie chcę do nich zaglądać, bo Wiki niedawno
urodziła. Niech mają trochę spokoju.
Kamil
pamiętał co się działo, kiedy Dariusz zadzwonił do Szymona i poinformował go,
że Szymek został wujkiem. Jego partner szalał ze szczęścia. Wysłał kurierem
duży bukiet białych róż, a następnego dnia pojechał do szpitala zobaczyć się z
przyjaciółką. Widział wtedy jej córeczkę i przez kolejny dzień zachwycał się
nią. Kamil nie miał pojęcia, czym tu jest się zachwycać. On mógłby rozpływać
się nad szczeniakami, ale dziećmi? W życiu.
Do
Zamościa dojechali na dziewiątą. Zaparkowali przed blokiem, w którym jeszcze
kilka miesięcy temu wynajmował mieszkanie z przyjaciółmi. Anka z Bogusiem do
tej pory mieszkali sami. Nie chcieli brać współlokatora, bo jak mówili, raz
trafiła im się taka dziewczyna, która dała im popalić, że teraz wolą we dwójkę
radzić sobie z opłatami. Poza tym babcia Bogdana zaczęła im pomagać po tym, jak
byli u niej na święta, więc nie mogli narzekać na finanse.
– Dam
im znać, że dojechaliśmy. – Z tego co zaplanowali, znajomi mieli zejść do nich,
aby już we czwórkę wybrać się na stare miasto. Kiedy byli u nich w lutym,
pogoda tak bardzo się zepsuła, że właściwie cały czas przesiedzieli w
mieszkaniu, oglądając filmy i grając w gry planszowe.
Zadzwonił
do Ani. Dziewczyna po chwili odebrała.
–
Już jesteście?
–
Tak.
–
Zaraz zejdziemy, tylko zaleję ziemniaki wodą, bo właśnie skończyłam je obierać.
–
To czekamy. – Rozłączył się. – Zaraz zejdą. – Wysiadł z samochodu. Przeciągnął
się.
–
Tęsknisz za tym? Za miastem? – Szymon, oparłszy się o auto, przyglądał się
Kamilowi.
–
Wiesz co, że nie? To już nie jest moje miasto. – Rozwinął z papierka jabłkową
gumę do żucia. – Kiedy pierwszy raz stąd wyjeżdżałem, byłem wściekły. – Wsunął
listek do ust. – Przez całe zeszłe lato myślałem o tym, jak wrócić do domu.
Potem zrozumiałem, że moje miejsce jest tam. Nadal tak sądzę. Poza tym mój dom
zawsze będzie tam gdzie ty – dodał. Miał ochotę go objąć i pocałować, jednak
tutaj musieli się powstrzymać. Śmiać mu się chciało, bo przecież w małej
wiosce, na kompletnym zadupiu nie musiał udawać.
–
Cieszę się. I mój dom…
–
Zakochane gołąbeczki ćwierkają – zanuciła Anka, podchodząc do nich. – Dobrze
cię widzieć. – Objęła Kamila.
– Ciebie
też. Super, że dzisiaj nie macie zajęć, nie pracujecie. W końcu mogliśmy się
ponownie spotkać.
–
Też tak myślę. Szymon, ciebie też dobrze widzieć.
Kiedy
Ania przytulała Szymona, Bogdan przywitał się z Kamilem, obejmując go i klepiąc
po plecach.
– Anka
od rana przygotowuje wszystko do obiadu i nuci pod nosem. Taka jest zadowolona
z waszej wizyty. Mam nadzieję, że po wycieczce, którą wam zafundujemy,
będziecie głodni jak wilki.
–
Będą, bo to ja zrobię obiad. – Wyśmienicie nauczyła się gotować i chwaliła się
tym wszystkim. – To co, gdzie jedziemy najpierw? Może Zoo, no bo jak to tak być
w Zamościu i nie odwiedzić zwierzątek. Potem zwiedzimy resztę, hm?
– Prowadź,
nasza przewodniczko – powiedział Kamil i mimo że doskonale znał całe miasto,
chętnie pozwoli się komuś oprowadzić.
*
Przez
pół dnia zwiedzili tyle miejsc, że kiedy weszli do mieszkania padli na kanapę
bez życia. Właściwie zrobił to Kamil, bo Szymon mający doskonałą kondycję nie
wykazywał dużego zmęczenia.
–
Chłopie, kończysz się. – Śmiech Bogdana rozległ się w pokoju. Mężczyzna
postawił na stoliku szklanki z wodą.
–
Szymon, musisz zadbać o jego kondycję – poradziła Anka, kierując się do
łazienki.
Bieńkowski
ugryzł się w język zanim powiedział, że dba o kondycję partnera, ale w łóżku.
–
Złaźcie ze mnie – warknął Kamil, wyciągając nogi przed siebie i przymykając
oczy. – Mam kondycję, ale w życiu nie łaziłem aż tyle. Anka, jesteś
niezmordowana.
–
Zawsze byłam, zapomniałeś? – Wyjrzała z łazienki, wycierając ręce. – Czasami
tylko udawałam, że jestem słabiutka.
–
Tak, szczególnie wtedy kiedy przed maturami popiliśmy trochę u Świrusa, a potem
umierałaś, puszczając pawia do kosza na przystanku.
–
Nie przypominaj mi tego. I ja jeszcze domagałam się piwa. Blee. To
obleśne. – Aż nią wstrząsnęło. – Dobra,
dokończę obiad. Za pół godzinki powinien być gotowy.
–
Pomóc ci w czymś? – zaproponował Szymon.
– Jaki
uprzejmy – jęknęła. – Ci dwaj tacy nie są. – Wskazała palcem na partnera i
kolegę. – Dzięki, ale poradzę sobie. Kamil, trzymaj się go. Masz dobrego
faceta, mądrego, przystojnego, więc go nie puszczaj.
–
Nie mam takiego zamiaru. – Zarzycki, sięgnąwszy po dłoń Szymona, zaczął bawić
się jego palcami.
– Szymek,
nie lubię rudzielców, ale twój rudy to jak kasztanowy, nie pomarańczowy, więc w
porządku – wypaliła ni stąd ni zowąd.
Bieńkowski
zgłupiał i spojrzał na Bogdana, nie mając pojęcia o co chodzi. Chłopak wzruszył
ramionami i rzekł:
–
Nie pytaj. Stara historia.
–
Były Anki, jeszcze z liceum, był rudy – wyjaśnił Zarzycki. – Nie znosi faceta,
bo ją zdradził. Każdego rudzielca z nim porównuje.
–
Stare urazy – powiedziała głośno Anka, stawiając patelnię na gazie. – Nie bierz
tego do siebie.
Pół
godziny później, kiedy zupa pomidorowa się odgrzała, ziemniaki ugotowały, a
kotlety usmażyły z pomocą dziewczyny, usiedli do obiadu. Przez cały czas
rozmawiali o wszystkim. Najwięcej mówiła Ania, opowiadając o pracy, studiach,
licealnej przeszłości ich, wtedy jeszcze, piątki. Z tego tematu przeszli na
Dorotę, która wciąż mieszkała za granicą. Pozbierała się po śmierci Tomka i
podobno ma kogoś. Powspominali również Świrusa. Wcześniej byli u niego na
grobie. Kamil za każdym razem, kiedy był w Zamościu, kupował znicz i szedł go zapalić
oraz porozmawiać w myślach ze zmarłym przyjacielem, w którym przez jakiś czas
się podkochiwał.
– Tomek
był spoko. Mam wrażenie, że wtedy był najlepszy z naszej piątki – mówiła
dziewczyna, popijając kompot z wiśni.
– Ale
odwaliło mu, przez co wpakował się w gówno – dodał Kamil. Jakaś jego część
zawsze będzie zła na chłopaka za to, że wszedł w złe towarzystwo, wziął się za
dopalacze i umarł. Przyszedł mu na myśl kuzyn, który prowadzał się z
nieciekawymi ludźmi. Obawiał się, że Paweł może skończyć podobnie. I chociaż go
nie znosił, nie życzył ani jemu, ani rodzinie takiej tragedii.
Wstał
od stołu i wyszedł na niewielki balkonik, na którym przeważnie Ania suszyła
pranie. Oparł się o ścianę i westchnął.
–
Co się dzieje? – Szymon dołączył do niego.
– Historia
Świrusa przypomniała mi o Pawle. Opowiadałem ci, że prowadza się z podejrzanymi
typkami. Piotrek mówił, że Paweł nie raz od nich oberwał. A najgorsze jest to,
że chyba ćpają. A na pewno czymś handlują. W czwartek byli pod sklepem, bo
Paweł przyjechał kupić papierochy. Śmiecili, więc zagroziłem im, że zadzwonię
po gliny. Wystraszyli się. Usłyszałem, jak jeden z nich mówi coś o tym, że nie
chcą mieć nic wspólnego z glinami, bo ci mogą wywęszyć ich towar. Jak myślisz,
o co może chodzić?
Szymon
oparł się obok niego o ścianę i chwycił go za rękę.
–
Boisz się, że Paweł skończy jak ten wasz Tomek Prus.
–
Tak.
–
Wujek Anety jest policjantem. Może by tak z nim pogadać…
– Nie
chcę, żeby Paweł poszedł siedzieć, gdyby okazało się, że mam rację. – Chciało
mu się palić. Obiecał jednak sobie, że musi z tym skończyć i na razie udawało
mu się wytrwać w postanowieniu. Za to wrzucił do ust kolejną gumę zaczynając ją
żuć.
– Chyba
lepiej, żeby trochę odsiedział, niż skończył w grobie. Z tego co mówiłeś
wcześniej, to nie są zwykli chuligani, tylko zorganizowana grupa. Obiło mi się
o uszy, że syn szefa firmy przewozowej w Zydlu ma wiele na sumieniu. Siedział
już za handel prochami.
–
Pewnie to ten Gargamel czy jak mu tam.
Nie znoszę Pawła, ale to mój kuzyn. Babcia by się wykończyła, gdyby mu się coś
stało. Ostatnio wszyscy udają, że nasza rodzinka się kocha – prychnął. –
Historia z Tomkiem przypomniała mi, jakie życie jest kruche. – Ścisnął dłoń
Szymona.
–
Pogadamy z Anetą, a ona z wujkiem i zostawimy wszystko jemu, co?
Kamil
spojrzał na partnera. Uniósł jego dłoń do ust. Pocałował jej wierzch.
–
Dobrze, że mam ciebie.
–
Zawsze masz mnie. – Pogłaskał go po policzku.
–
A ty mnie. – Już wiedział, że cokolwiek by się działo w ich życiu, nie
ucieknie. Będzie trwał przy Szymonie jak najtwardsza ze skał, opierając się
każdej burzy.
–
Chłopaki, no chodźcie, pogramy w coś.
Kamil
przewrócił oczami. Anka potrafiła zepsuć każdy, nawet najbardziej intymny
nastrój.
–
Czasami mam ochotę zrobić jej coś niemiłego.
–
Wybacz jej, chce być w centrum uwagi. – Zanim weszli do środka, przytulił na
chwilę Kamila. Pocałował go w skroń, dopiero po tym pozwalając odsunąć się.
*
Było
już późno w nocy, a oni jeszcze siedzieli i rozmawiali. Kamil przysypiał z
głową na ramieniu Szymona. Anka siedziała oparta o swojego chłopaka i śmiała
się z jego głupich żartów. Niedługo mieli kłaść się spać, ale żadnemu z nich
się do tego nie śpieszyło.
–
A jak się mają te wasze koteczki? – zapytała jedyna kobieta pośród nich. –
Widziałam zdjęcia. Urosły.
–
Imbir, ten trójkolorowy, najwięcej rozrabia. Kocha firanki mojej mamy i
wspinaczkę po nich – odpowiedział Bieńkowski. – Do tego przegania nasze starsze
koty.
–
Imbir Imbirem – wtrącił Kamil – ale to Latino uwielbia Szymona. Za każdym razem
próbuje wleźć mu na kolana i tulić się.
–
Mnie lubi? Przecież jak jesteś u siebie w domu, to tylko tam przesiaduje. Ma
jakiś czujnik ustawiony na ciebie, mówię ci.
–
A kto się ciągle ociera o twoje nogi, kiedy tylko cię zobaczy?
– Ty?
– Szymon uśmiechnął się kąśliwie, uniósłszy prawą brew. Skrzywił się, kiedy
Kamil uderzył go łokciem w bok. – Ałć.
–
To było lekko, nie przesadzaj.
–
Fajni jesteście. – Anka patrząc na nich, wiedziała, że ci dwaj trafiając na
siebie wygrali los na loterii. Zresztą jej też się poszczęściło. – A co się
stało z tym facetem, który porzucił koty? Coś mówiłeś ostatnim razem, że mu
groziłeś, a raczej jego córce. Chyba nie skrzywdziłbyś tej małej.
–
Nigdy w życiu. Ale nie zapanowałem nad sobą. Moje poglądy mogą kogoś przerażać,
lecz rozszarpałbym każdego, kto krzywdzi jakiekolwiek zwierzę. – Szymon nie
ukrywał tej części siebie. Za dużo w
życiu widział cierpienia i bólu, żeby być delikatnym w stosunku do ludzi
robiących krzywdę zwierzakom. – Poza tym na pewnych ludzi działa tylko twarda
retoryka i trzeba wytoczyć silny oręż, żeby się bali. Założę się, że teraz ten
człowiek dwa razy pomyśli nad swoimi czynami, zanim coś zrobi.
–
Jestem taki sam – rzucił Kamil. – Dlatego lepiej niech nikt z nami w tym
względzie nie zadziera, bo obaj staniemy za sobą murem i to inni będą mieć
kłopoty.
–
To mi się w was podoba. Na szczęście ja nie muszę się was bać – zażartowała
Anka, podnosząc się z podłogi, na której cała czwórka się rozsiadła. – Spać.
Idę spać.
–
My też się zbieramy. Jutro czeka nas jeszcze wizyta u mojej babci, a nie chcę
wyglądać niczym zombie. – Szymek uniósł się. Pomógł wstać partnerowi, który
przez cały wieczór lepił się do niego jak rzep.
–
Jak coś, to łazienka jest wasza – poinformowała Anka, która wcześniej się
wykąpała.
–
Spoko, przyjaciółko. Dobranoc.
–
Dobranoc.
Razem
z Szymonem udali się do dawnego pokoju Kamila. Nic się tutaj nie zmieniło. Ania
już wcześniej rozesłała im wersalkę, więc teraz mogli się tylko umyć i pójść
spać. Kamil już zasypiał.
–
Wykończony? – zapytał Bieńkowski. Widział jak oczy partnera zamykają się, a i
chłopak ledwie trzyma je otwarte.
–
Żebyś wiedział. Poza tym jest już druga w nocy. Idę się odlać i spać. Rano
wezmę prysznic. Nie przeszkadza ci to?
–
Wiesz, że nie. Zresztą będziemy tylko spać. – Objął go, opierając brodę o jego
ramię. – Wiesz, co mnie cieszy?
–
Hm? – Wtulił nos w szyję Szymona.
–
To, że mamy szczęście w życiu. Znaleźliśmy siebie i trafili nam się super
przyjaciele, znajomi. A największą radością napawa mnie to, że w razie potrzeby
staniesz za mną murem.
–
Bo to jest prawda. – Ziewnął. Uniósł głowę i spojrzał Szymkowi łagodnie w oczy.
– Tamten Kamil odszedł. Wiem, powtarzam to, ale ten, który stoi przed tobą,
pomimo że ma dopiero dwadzieścia lat, dojrzał i bardzo cię kocha.
–
A ja kocham jego. – Pochylił się, łącząc ich usta w czułym pocałunku
pokazującym, jak wiele Kamil dla niego znaczy. – I chcę być z tobą… na zawsze.
Zarzycki
uśmiechnął się na te słowa, burząc obawy Szymona, że chłopak się ich
przestraszy.
–
A ty myślisz, że ja tylko tak na chwilę… Pobawimy się w związek i tyle? Szymon,
chciałbym się z tobą zestarzeć. To wystarczające słowa, żeby upewnić cię, czego
chcę?
–
Tak – odpowiedział krótko, a potem pocałował go mocniej i żarliwiej, pławiąc
się trawiącym go szczęściem.
Nie mogę się doczekać kontynuacji "Szczęścia od losu"
OdpowiedzUsuńDuuużo weny i sił do pisania życzę i już odkładam na kolejną twoją książkę
Piękne; ^;
OdpowiedzUsuńPiękne, jak zawsze
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńtak o tak, mają siebie, słowa Kamila że chce się zestarzec z Szymonem bardzo go uspokoiła...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia