23 kwietnia 2017

Pod błękitnym niebem (Buntownik 2) - Rozdział 13

Hej. 

Dopiero wczoraj wróciłam do domu. Odpoczęłam. Mam nadzieję, że wróciłam z nowymi siłami do pisania. Chociaż przyznam, że ciężko się za to zabrać. :/
Kolejnym tekstem, który chcę ukończyć to druga część "Szczęścia od losu". Ta opowieść nie będzie długa. To będzie taki dodatek do pierwszego tomu. 

Na Book-Self pojawiła się nowa autorka Inga. Jak widzicie sklepik się powoli rozwija. W dodatku ma ciekawą propozycję dla osób piszących, i którzy ukończyli 18 lat, teksty LGBT. Chodzi o serię Tęczową. Zajrzycie do tej zakładki: Tutaj i zjedzcie na dół do działu "Opublikuj mikropowieść".

EDIT: Chciałam Was zaprosić na ten blog: http://yaoidreams.blogspot.com Jego autorka dopiero zaczęła pisać i prosi o opinie, rady na temat jej tekstu. Link też wrzucam do linków po prawej stronie. 

Dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział.



Za godzinę mieli dojechać do Zamościa. Wyjechali dopiero rano w sobotę, bo Szymonowi długo zeszło sianie zboża. Plany o piątkowym wyjeździe musiały zatem ulec zmianie, ale nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kamil tego dnia odciążył mamę w sklepie, która po awanturze ze swoim mężem nie czuła się najlepiej.
Chłopcy musieli wrócić do Jabłonkowa jutro przed południem, bo później Szymon wybierał się na urodziny babci, mamy swojego taty, która mieszkała razem z córką. Kamil także został zaproszony, jako osoba towarzysząca.
– Szymon, możesz mi powiedzieć, dlaczego twoi rodzice potrafią być tak dobrymi ludźmi? Zgadzają się ze sobą, nadal patrzą na siebie jakby jedno bez drugiego nie potrafiło żyć i są tacy… idealni.
– Nie są idealni. – Włączył kierunkowskaz i zjechał na prawy pas po tym, jak wyprzedził zbyt wolno jadący samochód dostawczy. – Kłócą się jak każdy. Nie znam związku, w którym para nie pokłóciłaby się. Poza tym związek moich rodziców nie zawsze był idealny. Mój tata potrafił w młodości zaszaleć i latać za spódniczkami. Nawet kiedy poznał mamę, to podobno niewiele brakowało, by nie doszło do ślubu, bo pojawiła się jakaś kobieta. Przyznaję jednak, że moi rodzice się kochają i chyba ta ich miłość pokonała przeszkody. – Zdjął rękę z drążka biegów i pogłaskał udo Kamila. – Twoi rodzice też by się nie żarli, gdyby…
– Gdyby mój staruszek przestał pić. Wczoraj schlał się niemalże w trupa. Doszło już do tego, że powinien się leczyć, nie?
– Bez jego zgody nic nie możecie zrobić. On musi tego chcieć.
Kamil prychnął. Już widział jak jego ojciec chce się leczyć. Potarł twarz dłońmi.
– Wkurza mnie to, martwię się. Ech. – Wpatrzył się w boczną szybę i mijający za nią krajobraz.
Szymon nic nie odpowiedział. Cieszyło go to, że Kamil nie chowa się w swojej skorupie, tylko potrafi z nim o tym wszystkim rozmawiać. Pamiętał, jak zachowywał się chłopak po tym, kiedy zmarł mu przyjaciel. Pokłócili się i partner właściwie od niego uciekł, bo chciał być sam. Wtedy Kamil nie potrafił do niego przyjść, przytulić się i powiedzieć, że mu źle.
– Trzeba być dobrej myśli.
– Szymek, chyba sam w to nie wierzysz. – Popatrzył na niego.
– Gdybym w pewne rzeczy nie wierzył, nie czekałbym na ciebie po naszym rozstaniu. Chociaż wtedy tak naprawdę żaden z nas nie powiedział, że to koniec.
– Wierzyłeś, że wrócę?
– Tak. Nawet kiedy wmawiałem sobie, że cię nienawidzę. – Już potrafił o tym mówić, nie czując ciężaru w sercu i złości na Kamila.
– A co jeśli to, co się stało, było po coś?
– To znaczy? – Zerknął na niego, ale szybko powrócił do obserwowania drogi.
– Bo to, co teraz mamy, możemy docenić. Wiemy, jak łatwo coś można stracić, no nie?
– Mhm. Tu się mogę z tobą zgodzić – przyznał Bieńkowski.
– Dziękuję. – Wyciągnął rękę i zmienił stację w radiu, by poszukać czegoś innego niż smętnej muzyki. – W ogóle to wiesz, że Bogdan wciągnął się w oglądanie tych filmików na Youtube, które nagrywa twój kolega?
– Dominik?
– Ano.
– Wieki chłopaka nie widziałem. Wpadniemy kiedyś do Wiktorii i Darka, to może zastaniemy Fiołka. Tylko na razie nie chcę do nich zaglądać, bo Wiki niedawno urodziła. Niech mają trochę spokoju.
Kamil pamiętał co się działo, kiedy Dariusz zadzwonił do Szymona i poinformował go, że Szymek został wujkiem. Jego partner szalał ze szczęścia. Wysłał kurierem duży bukiet białych róż, a następnego dnia pojechał do szpitala zobaczyć się z przyjaciółką. Widział wtedy jej córeczkę i przez kolejny dzień zachwycał się nią. Kamil nie miał pojęcia, czym tu jest się zachwycać. On mógłby rozpływać się nad szczeniakami, ale dziećmi? W życiu.
Do Zamościa dojechali na dziewiątą. Zaparkowali przed blokiem, w którym jeszcze kilka miesięcy temu wynajmował mieszkanie z przyjaciółmi. Anka z Bogusiem do tej pory mieszkali sami. Nie chcieli brać współlokatora, bo jak mówili, raz trafiła im się taka dziewczyna, która dała im popalić, że teraz wolą we dwójkę radzić sobie z opłatami. Poza tym babcia Bogdana zaczęła im pomagać po tym, jak byli u niej na święta, więc nie mogli narzekać na finanse.
– Dam im znać, że dojechaliśmy. – Z tego co zaplanowali, znajomi mieli zejść do nich, aby już we czwórkę wybrać się na stare miasto. Kiedy byli u nich w lutym, pogoda tak bardzo się zepsuła, że właściwie cały czas przesiedzieli w mieszkaniu, oglądając filmy i grając w gry planszowe.
Zadzwonił do Ani. Dziewczyna po chwili odebrała.
– Już jesteście?
– Tak.
– Zaraz zejdziemy, tylko zaleję ziemniaki wodą, bo właśnie skończyłam je obierać.
– To czekamy. – Rozłączył się. – Zaraz zejdą. – Wysiadł z samochodu. Przeciągnął się.
– Tęsknisz za tym? Za miastem? – Szymon, oparłszy się o auto, przyglądał się Kamilowi.
– Wiesz co, że nie? To już nie jest moje miasto. – Rozwinął z papierka jabłkową gumę do żucia. – Kiedy pierwszy raz stąd wyjeżdżałem, byłem wściekły. – Wsunął listek do ust. – Przez całe zeszłe lato myślałem o tym, jak wrócić do domu. Potem zrozumiałem, że moje miejsce jest tam. Nadal tak sądzę. Poza tym mój dom zawsze będzie tam gdzie ty – dodał. Miał ochotę go objąć i pocałować, jednak tutaj musieli się powstrzymać. Śmiać mu się chciało, bo przecież w małej wiosce, na kompletnym zadupiu nie musiał udawać.
– Cieszę się. I mój dom…
– Zakochane gołąbeczki ćwierkają – zanuciła Anka, podchodząc do nich. – Dobrze cię widzieć. – Objęła Kamila.
– Ciebie też. Super, że dzisiaj nie macie zajęć, nie pracujecie. W końcu mogliśmy się ponownie spotkać.
– Też tak myślę. Szymon, ciebie też dobrze widzieć.
Kiedy Ania przytulała Szymona, Bogdan przywitał się z Kamilem, obejmując go i klepiąc po plecach.
– Anka od rana przygotowuje wszystko do obiadu i nuci pod nosem. Taka jest zadowolona z waszej wizyty. Mam nadzieję, że po wycieczce, którą wam zafundujemy, będziecie głodni jak wilki.
– Będą, bo to ja zrobię obiad. – Wyśmienicie nauczyła się gotować i chwaliła się tym wszystkim. – To co, gdzie jedziemy najpierw? Może Zoo, no bo jak to tak być w Zamościu i nie odwiedzić zwierzątek. Potem zwiedzimy resztę, hm?
– Prowadź, nasza przewodniczko – powiedział Kamil i mimo że doskonale znał całe miasto, chętnie pozwoli się komuś oprowadzić.

*

Przez pół dnia zwiedzili tyle miejsc, że kiedy weszli do mieszkania padli na kanapę bez życia. Właściwie zrobił to Kamil, bo Szymon mający doskonałą kondycję nie wykazywał dużego zmęczenia.
– Chłopie, kończysz się. – Śmiech Bogdana rozległ się w pokoju. Mężczyzna postawił na stoliku szklanki z wodą.
– Szymon, musisz zadbać o jego kondycję – poradziła Anka, kierując się do łazienki.
Bieńkowski ugryzł się w język zanim powiedział, że dba o kondycję partnera, ale w łóżku.
– Złaźcie ze mnie – warknął Kamil, wyciągając nogi przed siebie i przymykając oczy. – Mam kondycję, ale w życiu nie łaziłem aż tyle. Anka, jesteś niezmordowana.
– Zawsze byłam, zapomniałeś? – Wyjrzała z łazienki, wycierając ręce. – Czasami tylko udawałam, że jestem słabiutka.
– Tak, szczególnie wtedy kiedy przed maturami popiliśmy trochę u Świrusa, a potem umierałaś, puszczając pawia do kosza na przystanku.
– Nie przypominaj mi tego. I ja jeszcze domagałam się piwa. Blee. To obleśne.  – Aż nią wstrząsnęło. – Dobra, dokończę obiad. Za pół godzinki powinien być gotowy.
– Pomóc ci w czymś? – zaproponował Szymon.
– Jaki uprzejmy – jęknęła. – Ci dwaj tacy nie są. – Wskazała palcem na partnera i kolegę. – Dzięki, ale poradzę sobie. Kamil, trzymaj się go. Masz dobrego faceta, mądrego, przystojnego, więc go nie puszczaj.
– Nie mam takiego zamiaru. – Zarzycki, sięgnąwszy po dłoń Szymona, zaczął bawić się jego palcami.
– Szymek, nie lubię rudzielców, ale twój rudy to jak kasztanowy, nie pomarańczowy, więc w porządku – wypaliła ni stąd ni zowąd.
Bieńkowski zgłupiał i spojrzał na Bogdana, nie mając pojęcia o co chodzi. Chłopak wzruszył ramionami i rzekł:
– Nie pytaj. Stara historia.
– Były Anki, jeszcze z liceum, był rudy – wyjaśnił Zarzycki. – Nie znosi faceta, bo ją zdradził. Każdego rudzielca z nim porównuje.
– Stare urazy – powiedziała głośno Anka, stawiając patelnię na gazie. – Nie bierz tego do siebie.
Pół godziny później, kiedy zupa pomidorowa się odgrzała, ziemniaki ugotowały, a kotlety usmażyły z pomocą dziewczyny, usiedli do obiadu. Przez cały czas rozmawiali o wszystkim. Najwięcej mówiła Ania, opowiadając o pracy, studiach, licealnej przeszłości ich, wtedy jeszcze, piątki. Z tego tematu przeszli na Dorotę, która wciąż mieszkała za granicą. Pozbierała się po śmierci Tomka i podobno ma kogoś. Powspominali również Świrusa. Wcześniej byli u niego na grobie. Kamil za każdym razem, kiedy był w Zamościu, kupował znicz i szedł go zapalić oraz porozmawiać w myślach ze zmarłym przyjacielem, w którym przez jakiś czas się podkochiwał.
– Tomek był spoko. Mam wrażenie, że wtedy był najlepszy z naszej piątki – mówiła dziewczyna, popijając kompot z wiśni.
– Ale odwaliło mu, przez co wpakował się w gówno – dodał Kamil. Jakaś jego część zawsze będzie zła na chłopaka za to, że wszedł w złe towarzystwo, wziął się za dopalacze i umarł. Przyszedł mu na myśl kuzyn, który prowadzał się z nieciekawymi ludźmi. Obawiał się, że Paweł może skończyć podobnie. I chociaż go nie znosił, nie życzył ani jemu, ani rodzinie takiej tragedii.
Wstał od stołu i wyszedł na niewielki balkonik, na którym przeważnie Ania suszyła pranie. Oparł się o ścianę i westchnął.
– Co się dzieje? – Szymon dołączył do niego.
– Historia Świrusa przypomniała mi o Pawle. Opowiadałem ci, że prowadza się z podejrzanymi typkami. Piotrek mówił, że Paweł nie raz od nich oberwał. A najgorsze jest to, że chyba ćpają. A na pewno czymś handlują. W czwartek byli pod sklepem, bo Paweł przyjechał kupić papierochy. Śmiecili, więc zagroziłem im, że zadzwonię po gliny. Wystraszyli się. Usłyszałem, jak jeden z nich mówi coś o tym, że nie chcą mieć nic wspólnego z glinami, bo ci mogą wywęszyć ich towar. Jak myślisz, o co może chodzić?
Szymon oparł się obok niego o ścianę i chwycił go za rękę.
– Boisz się, że Paweł skończy jak ten wasz Tomek Prus.
– Tak.
– Wujek Anety jest policjantem. Może by tak z nim pogadać…
– Nie chcę, żeby Paweł poszedł siedzieć, gdyby okazało się, że mam rację. – Chciało mu się palić. Obiecał jednak sobie, że musi z tym skończyć i na razie udawało mu się wytrwać w postanowieniu. Za to wrzucił do ust kolejną gumę zaczynając ją żuć.
– Chyba lepiej, żeby trochę odsiedział, niż skończył w grobie. Z tego co mówiłeś wcześniej, to nie są zwykli chuligani, tylko zorganizowana grupa. Obiło mi się o uszy, że syn szefa firmy przewozowej w Zydlu ma wiele na sumieniu. Siedział już za handel prochami.
– Pewnie to ten Gargamel czy jak  mu tam. Nie znoszę Pawła, ale to mój kuzyn. Babcia by się wykończyła, gdyby mu się coś stało. Ostatnio wszyscy udają, że nasza rodzinka się kocha – prychnął. – Historia z Tomkiem przypomniała mi, jakie życie jest kruche. – Ścisnął dłoń Szymona.
– Pogadamy z Anetą, a ona z wujkiem i zostawimy wszystko jemu, co?
Kamil spojrzał na partnera. Uniósł jego dłoń do ust. Pocałował jej wierzch.
– Dobrze, że mam ciebie.
– Zawsze masz mnie. – Pogłaskał go po policzku.
– A ty mnie. – Już wiedział, że cokolwiek by się działo w ich życiu, nie ucieknie. Będzie trwał przy Szymonie jak najtwardsza ze skał, opierając się każdej burzy.
– Chłopaki, no chodźcie, pogramy w coś.
Kamil przewrócił oczami. Anka potrafiła zepsuć każdy, nawet najbardziej intymny nastrój.
– Czasami mam ochotę zrobić jej coś niemiłego.
– Wybacz jej, chce być w centrum uwagi. – Zanim weszli do środka, przytulił na chwilę Kamila. Pocałował go w skroń, dopiero po tym pozwalając odsunąć się.

*

Było już późno w nocy, a oni jeszcze siedzieli i rozmawiali. Kamil przysypiał z głową na ramieniu Szymona. Anka siedziała oparta o swojego chłopaka i śmiała się z jego głupich żartów. Niedługo mieli kłaść się spać, ale żadnemu z nich się do tego nie śpieszyło.
– A jak się mają te wasze koteczki? – zapytała jedyna kobieta pośród nich. – Widziałam zdjęcia. Urosły.
– Imbir, ten trójkolorowy, najwięcej rozrabia. Kocha firanki mojej mamy i wspinaczkę po nich – odpowiedział Bieńkowski. – Do tego przegania nasze starsze koty.
– Imbir Imbirem – wtrącił Kamil – ale to Latino uwielbia Szymona. Za każdym razem próbuje wleźć mu na kolana i tulić się.
– Mnie lubi? Przecież jak jesteś u siebie w domu, to tylko tam przesiaduje. Ma jakiś czujnik ustawiony na ciebie, mówię ci.
– A kto się ciągle ociera o twoje nogi, kiedy tylko cię zobaczy?
– Ty? – Szymon uśmiechnął się kąśliwie, uniósłszy prawą brew. Skrzywił się, kiedy Kamil uderzył go łokciem w bok. – Ałć.
– To było lekko, nie przesadzaj.
– Fajni jesteście. – Anka patrząc na nich, wiedziała, że ci dwaj trafiając na siebie wygrali los na loterii. Zresztą jej też się poszczęściło. – A co się stało z tym facetem, który porzucił koty? Coś mówiłeś ostatnim razem, że mu groziłeś, a raczej jego córce. Chyba nie skrzywdziłbyś tej małej.
– Nigdy w życiu. Ale nie zapanowałem nad sobą. Moje poglądy mogą kogoś przerażać, lecz rozszarpałbym każdego, kto krzywdzi jakiekolwiek zwierzę. – Szymon nie ukrywał tej części siebie.  Za dużo w życiu widział cierpienia i bólu, żeby być delikatnym w stosunku do ludzi robiących krzywdę zwierzakom. – Poza tym na pewnych ludzi działa tylko twarda retoryka i trzeba wytoczyć silny oręż, żeby się bali. Założę się, że teraz ten człowiek dwa razy pomyśli nad swoimi czynami, zanim coś zrobi.
– Jestem taki sam – rzucił Kamil. – Dlatego lepiej niech nikt z nami w tym względzie nie zadziera, bo obaj staniemy za sobą murem i to inni będą mieć kłopoty.
– To mi się w was podoba. Na szczęście ja nie muszę się was bać – zażartowała Anka, podnosząc się z podłogi, na której cała czwórka się rozsiadła. – Spać. Idę spać.
– My też się zbieramy. Jutro czeka nas jeszcze wizyta u mojej babci, a nie chcę wyglądać niczym zombie. – Szymek uniósł się. Pomógł wstać partnerowi, który przez cały wieczór lepił się do niego jak rzep.
– Jak coś, to łazienka jest wasza – poinformowała Anka, która wcześniej się wykąpała.
– Spoko, przyjaciółko. Dobranoc.
– Dobranoc.
Razem z Szymonem udali się do dawnego pokoju Kamila. Nic się tutaj nie zmieniło. Ania już wcześniej rozesłała im wersalkę, więc teraz mogli się tylko umyć i pójść spać. Kamil już zasypiał.
– Wykończony? – zapytał Bieńkowski. Widział jak oczy partnera zamykają się, a i chłopak ledwie trzyma je otwarte.
– Żebyś wiedział. Poza tym jest już druga w nocy. Idę się odlać i spać. Rano wezmę prysznic. Nie przeszkadza ci to?
– Wiesz, że nie. Zresztą będziemy tylko spać. – Objął go, opierając brodę o jego ramię. – Wiesz, co mnie cieszy?
– Hm? – Wtulił nos w szyję Szymona.
– To, że mamy szczęście w życiu. Znaleźliśmy siebie i trafili nam się super przyjaciele, znajomi. A największą radością napawa mnie to, że w razie potrzeby staniesz za mną murem.
– Bo to jest prawda. – Ziewnął. Uniósł głowę i spojrzał Szymkowi łagodnie w oczy. – Tamten Kamil odszedł. Wiem, powtarzam to, ale ten, który stoi przed tobą, pomimo że ma dopiero dwadzieścia lat, dojrzał i bardzo cię kocha.
– A ja kocham jego. – Pochylił się, łącząc ich usta w czułym pocałunku pokazującym, jak wiele Kamil dla niego znaczy. – I chcę być z tobą… na zawsze.
Zarzycki uśmiechnął się na te słowa, burząc obawy Szymona, że chłopak się ich przestraszy.
– A ty myślisz, że ja tylko tak na chwilę… Pobawimy się w związek i tyle? Szymon, chciałbym się z tobą zestarzeć. To wystarczające słowa, żeby upewnić cię, czego chcę?
– Tak – odpowiedział krótko, a potem pocałował go mocniej i żarliwiej, pławiąc się trawiącym go szczęściem.

4 komentarze:

  1. Nie mogę się doczekać kontynuacji "Szczęścia od losu"
    Duuużo weny i sił do pisania życzę i już odkładam na kolejną twoją książkę

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne, jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    tak o tak, mają siebie, słowa Kamila że chce się zestarzec z Szymonem bardzo go uspokoiła...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)