12 czerwca 2016

W sidłach miłości tom 2 - Rozdział 13

Dziękuję za komentarze. :)




Dwa łóżka oddzielone tylko nocnym stolikiem stały obok siebie. Pościel na nich wyglądała na czystą i pachniała świeżością, którą poczuł Casey kładąc się na niej z głośnym stęknięciem. Natomiast JD rozejrzał się po pokoju, małym schludnym utrzymanym w kolorach brązu.
– Przytulnie tu – stwierdził.
– Rany, mogłyby tu być istne luksusy, a i tak wolałbym wrócić do domu.
– Och, nie marudź, blondasie. Zobacz, nawet kwiatki są i ładne firaneczki.
– Idę się umyć.
JD obejrzał się za nim i chętnie by poszedł do łazienki, ale wolał mu nie przeszkadzać. Znów Caseyowi wrócił kiepski nastrój. By zabić czas przez chwilę podziwiał za to malutkie okrągłe serwetki na półkach tuż przy szafie. Stały na nich gliniane figurki w kształcie zwierząt. Mamie by się to spodobało. To mu coś przypomniało. Przeciągnął się i wyjął telefon.
– Hej, mama. Słuchaj, utknęliśmy z Caseyem w Loder Day. A co, oponę przebił. Dopiero jutro ją naprawią. Jesteśmy teraz w czymś w rodzaju motelu. Taki malutki hotelik. Co? Tak, mam pieniądze. Pokój nie jest drogi. Pewnie koło południa wrócimy. Zależy ile potrwa naprawa. No tak. Dobra, to jak coś, zadzwonię jutro. Dobranoc. – Rozłączył się akurat w chwili kiedy Casey wrócił do pokoju w samych bokserkach. JD zlustrował jego ciało i cicho westchnął.
– Dobrze, że tu jest jakiś telewizor. – McPherson sięgnął po pilota.
– Dzwoniłem do domu. Ty też byś zadzwonił. Ja idę skorzystać z kibelka i wziąć prysznic. Jest ciepła woda?
– Mhm – burknął zajęty opanowywaniem pilota. – Czyste ręczniki są tam gdzie powiedziała ta kobieta.
– Dobra. – Zamknął się w łazience. Co prawda nie przekręcał kluczyka z nadzieją, że może McPhersonowi przyjdzie do głowy jeszcze raz się wykąpać. Niestety, to były próżne nadzieje.
Tymczasem Casey odwróciwszy swoją uwagę od jakiejś stacji muzycznej wpatrywał się w drzwi łazienki. Ciągnęło go tam, ale znów tchórzył. Tak bardzo chciał ponownie móc dotykać tego chłopaka, a w końcu mieli do tego sposobność. Co najlepsze, mieli pokój na całą noc. On jednak przypominając sobie, że nie do końca sprawdził się w czasie ich pierwszego i jak dotąd jedynego razu, wycofywał się próbując ukryć przed sobą i JD swoje pragnienia.
Ponownie udał zainteresowanie telewizorem, kiedy do pokoju wrócił JD, tak samo mając na sobie tylko bieliznę. Zerkał na niego kątem oka, kiedy chłopak chodził po pokoju, aż w końcu wyłączył górne światło pozostawiając świecącą na stoliczku przy łóżkach lampkę, która dawała delikatną poświatę na pomieszczenie. Potem po prostu podszedł do Caseya i usiadł mu okrakiem na kolanach zaplatając ręce na jego szyi. Casey automatycznie położył dłonie w dole jego pleców, jakby tam zawsze miało być ich miejsce. Po chwili zjechał nimi niżej.
– Masz chudy tyłek.
– Nie mów, że nie podoba ci się mój tyłek.
– Podoba, za bardzo. Zastanawiam się co mam z nim zrobić – słowa same opuszczały jego usta jednoznacznie pokazując jakimi kierował się pragnieniami.
– Ty już dobrze wiesz co. – Zacisnął pośladki i rozluźnił je.
– Nie chciałbym cię znów rozczarować. Nie sprawdziłem się…
– Pierdoły gadasz. To, że coś raz, czy dwa nie wyszło nie oznacza, że tak będzie zawsze. – Przysunął swoje usta do jego warg. – Bardzo cię chcę i niech to ci pokaże, że nie mam ci niczego za złe. Poza tym praktyka czyni mistrza, co nie?
Casey odpowiedział, lecz nie słowami. Jego usta natychmiastowo zawładnęły wargami chłopaka, a dłonie ścisnęły dwie połóweczki. JD oddał pocałunek dając mu się przekręcić na łóżko. Całował go z zapałem błądząc dłońmi po jego szczuplutkim ciele i pozwalając działać instynktowi. Kąsał wargi chłopaka, skórę na jego szyi, całował ramiona, różowe sutki. Badał palcami fakturę skóry JD nakręcając siebie i jego. Pieścił zmysłowo to reagujące na każdy bodziec ciało, pragnąc dać mu jak najwięcej.
JD przekręcał tylko głowę pozwalając mu dobierać się do szyi. Wczepiał palce w jego włosy, pieścił plecy Caseya poddając się narastającej żądzy. Brał wszystko co otrzymywał i równie dużo dawał nie będąc biernym. Ocierał się o chłopaka, całował go, dotykał tak, że Casey czuł jakby JD miał na raz wiele rąk, które parzyły, zresztą ze wzajemnością.
– Dzisiaj nie zamierzam się śpieszyć – szepnął w jego usta.
– McPherson, zamknij się. – Wcałował się w wargi starszego chłopaka, pragnąc, żeby ten nic nie mówił. Wolał działanie niż gadanie podczas seksu. No, chyba że to były słowa, które rozpalały ogień.
Casey pozbył się ich bielizny i wziął w dłoń penisa JD. Jakiś prąd przebiegł mu po kręgosłupie z tego powodu, że dotyka członka innego chłopaka.  Przesunął dłonią ku główce, a po chwili w dół, stając się bardziej ośmielonym, łaknącym wszystkiego co może mu ten chłopak dać. Pragnął poznawać nowe rzeczy, smaki, upajać się nimi i kochać z JD. Masował jego penisa, a on poruszał wolno biodrami dopraszając się o więcej. Przyjrzał się twarzy chłopaka, temu jak malował się na niej wyraz błogości za każdym ruchem nadgarstka. Oblizał wargi i nieśpiesznie zaczął go całować schodząc z pocałunkami coraz niżej, a serce biło mu jak szalone. Miał wielką ochotę go pieścić i robił to sunąc językiem po brzuchu kochanka, który poruszał się spazmatycznie. Puścił jego członek kładąc dłoń po wewnętrznej stronie uda. Całował jego bok, biodro zerkając kątem oka na leżący na brzuchu twardy penis. Chciał pokonać ten krok, niestety opory w nim były bardzo silne. Dlatego zwlekał obcałowując udo JD, przesuwając się w stronę kolana, pieszcząc łydkę i wracając ku pachwinom.
JD bardzo chciał zatopić swój spragniony dotyku członek w ustach Caseya, ale rozumiał jego opory i nie pośpieszał go. Czekał starając się być cierpliwym i czerpiąc przyjemność z serwowanego mu dotyku.
Ponownie dotknął jego penisa, badając palcem delikatną, jedwabną skórę. Tyle razy sam siebie dotykał, lecz teraz to było coś innego. Ten penis nie należał do niego. Reagował na każde muśnięcie jakby żył. Podczas ich pierwszego razu dotknął go, ale nie skupił się na każdym kroku, na tym co obaj czuli, a tutaj chciał się posunąć dalej.
– Gdyby mógł łasiłby się do twojej dłoni chcąc żebyś go pieścił – szepnął zachrypniętym głosem JD nie mogąc znieść tak subtelnego, a zarazem cholernie dobrego dotyku.
Podobało mu się to co powiedział chłopak, poniekąd wyrażało jego własne myśli. Objął palcami nasadę członka i uniósł go. Z burzącą mu się w żyłach krwią, pokonując samego siebie trącił go nosem, wciągając zapach podniecenia chłopaka i mydła. JD zadrżał wypuszczając z ust świszczący oddech, co tylko dodało mu odwagi i wysunął spomiędzy warg koniuszek języka. Ostrożnie polizał od spodu główkę, a JD wyrzucił biodra w górę. McPherson pamiętał jak się poczuł znajdując się w ustach tego chłopaka, więc doskonale rozumiał tę reakcję. Rozsunął jego nogi i uklęknął pomiędzy nimi tak, żeby samemu móc się dotykać i zrobił to czego tak bardzo się obawiał.
Syknął, kiedy poczuł jak na jego męskości zamykają się wargi, a potem Casey bierze go głębiej w usta. Chłopak zakrztusił się natychmiast wypuszczając go.
– Nie musisz tak głęboko.
– W porządku. – Wdzięczny, że nie był zmuszany do połknięcia członka, przecież nie umiał tego robić, ponownie wsunął go sobie w usta, rejestrując tym razem jego smak i to też było dobre. Czego on się bał?
– Zęby – ostrzegł JD, kiedy Casey powoli zatracał się w pieszczeniu go oralnie i kilka razy zahaczył zębami o najczulszy punkt. I jak miał tu nie rozmawiać? – Schowaj je pod wargi i masz cudowny język, więc go użyj – pochwalił go głaszcząc po głowie. Podobało mu się to co robił chłopak. Wyciągnął rękę za siebie, tam gdzie schował saszetkę z żelem. Wciąż to przy sobie nosił, na wszelki wypadek.
 Objął dłońmi jego jądra, a po chwili palce dotarły do miejsca, które zapamiętał jako ciasną pułapkę dającą mu rozkosz. Potarł je, z lubością słuchając cichego jęku, a potem w jego drugiej dłoni wylądowała saszetka z żelem. Uśmiechnął się na tyle na ile mógł z pełnymi ustami. Jeszcze chwilę popieścił chłopaka w ten sposób, by potem uwolnić go, a ustami sunąć wzdłuż trzonu docierając nimi do jąder. Polizał je czując drobniutkie włoski. Starał się być delikatny bawiąc się dwoma kuleczkami co, zauważył, sprawiało dużą przyjemność JD. Palcem nadal pieścił okolice jego wejścia z tym nie miał żadnych oporów. Wsunął sobie palec w usta i polizał, by znów tam wrócić. Chłopak wydał jakiś odgłos zagryzając wargę. To też mu się podobało. Czytał, że wilgoć i ciepło daje multum rozkoszy. Nasłuchał się też dużo od chłopaków, którzy tak mówili jeśli chodziło o dziewczyny, więc tutaj  też mogło tak być. Jeszcze raz polizał swój palec, ale już nie wrócił nim pomiędzy pośladki. Przesunął język z jąder jeszcze niżej, a potem niżej. Musiał sobie pomóc wsuwając dłonie pod pośladki chłopaka i unosząc je. Miał nigdy tego nie zrobić. Tak się zarzekał, tak go to brzydziło – mimo że właśnie oglądając porno bardzo się na tym podniecał – a teraz patrzył na różową, dziurkę i nie namyślając się wiele trącił ją językiem.
JD syknął z przyjemności aż uniósł głowę i ją opuścił na pościel. Nie potrafił jednak otworzyć oczu, aby zobaczyć co robi chłopak. Po prostu czuł, a to sprawiało, że włoski na jego skórze elektryzowały się ze wzmagającej ekstazy. Nie spodziewał się tego po nim. Zresztą nigdy tego nie dostał. Poprzedni chłopak brzydził się tym. Mógł go pieprzyć lub obciągać, ale tego… Wszelkie myśli zostały przerwane, kiedy Casey złapał go i przekręcił na brzuch. Uniósł jego biodra i znów wrócił tam językiem. Wbił palce w pościel, zaciskając zęby na poduszce. To było dobre. Co tam, to było oszałamiające, fantastycznie, gorące odczucie, któremu poddał się i mógł tylko cicho jęczeć.
Lizał go długo, przyglądając się jak reaguje pieszczony odbyt. Chyba uzależni się od tego widoku. Wydawało się, że z każdą chwilą wejście otwiera się dla niego. Natomiast JD coraz bardziej drżał. Do języka dołączyły z każdą upływającą minutą palce. Jeden. Drugi. Trzeci. Tym razem nie sprawiając bólu. Przygotowywał chłopaka tak jak czuł, jak potrafił, starając się dać mu to czego nie dał za pierwszym razem. Mimo tego jak bardzo sam był niecierpliwy, bo już najchętniej znalazłby się w tym ciasnym kręgu mięśni.
– Casey. Cas. – Uniósł się na łokciach oglądając przez ramię. – Cas?
– Co tam? – Chłopak położył się na nim całując go w szyję. – Chcesz go już? – Wpasował penisa pomiędzy jego pośladki.
– Jeszcze się pyta. – Przy jego uchu rozbrzmiał czysty śmiech. – Połóż się na plecach – poprosił. Mimo wszystko tym razem to on chciał sterować początkiem ich połączenia.
– Co, chcesz mnie ujeździć?
JD zagryzł wargę niemal do krwi. O tak, takie rzeczy lubił w łóżku. Świntuszenie, które go podniecało.
– Powtórz to.
– Chcesz ujeździć mojego kutasa? – szepnął delektując się jak JD poruszył się pod nim z napięciem.
– Pragnę tego. – Poczuł, że chłopak schodzi z niego i z racji pojedynczego łóżka kładzie się bardzo blisko. Podniósł się i uklęknął. Wychylił się jeszcze po prezerwatywę. Doskonale pamiętał jakie pasują na Caseya. Przełożywszy nogę przez jego biodra napotkał roziskrzony wzrok chłopaka. Patrząc mu prosto w oczy nałożył prezerwatywę i roztarł na niej resztki żelu. Wciąż nie odrywając oczu od jego, jeszcze bardziej przykuwając je do siebie ustawił się nad jego członkiem. Przytrzymując go poruszył tyłkiem i gdy natrafił na główkę wolno opuścił się w dół, a gorący penis doskonale go wypełnił. Jęknął głośno.
Casey z trudem powstrzymał się przed pchnięciem w górę. Znów otaczała go znajoma ciasność. Pragnął zagłębić się w nią, utonąć w czystej, nieziemskiej rozkoszy. Jednak czekał cierpliwie aż chłopak na nim zacznie się poruszać. Co stało się bardzo szybko. JD unosił się w górę i opadał w dół pracując intensywnie nogami. Pomógł mu w tym chwytając w żelaznym uścisku jego biodra. JD położył dłonie na jego ugiętych nogach przyśpieszając tempa. Odrzucił głowę w tył, eksponując swoje ciało dygoczące z ekstazy. Penis chłopaka podskakiwał w takt jego ruchów i to wszystko sprawiało, że Casey nabrał ochoty, by wbijać się w to chętnie ciało. Poruszył biodrami.
JD otworzył oczy, cały rozdygotany nie przestając robić sobie dobrze starając się przy tym nie krzyczeć, nie jęczeć, ale nijak mu to nie wychodziło. Chętnie przyjął pchnięcia chłopaka i już niedługo poruszali się razem, zgodnie. Pochylił się do jego klatki piersiowej opierając na dłoniach obok jego głowy i tym samym przyjmując mocniejsze i głębsze pchnięcia, mając wrażenie, że w jego tyłek wbija się rozżarzona stal. Pocałował Caseya mocno, ale na krótko, bo mu odbierało oddech, a w głowie się kręciło. Sam pracował intensywnie biodrami masując swoje najczulsze miejsce, pomimo tego nie zamierzał szybko kończyć, ale tempo które narzucił do tego prowadziło.
– Na bok – wysapał unosząc się, a ręce Caseya próbowały go powstrzymać.  – Na bok. – Po chwili ułożył się na prawym boku przesuwając pośladki ku kochankowi. Czuł, że Casey kładzie się za nim, a potem z małymi kłopotami znów znalazł się w nim.
Teraz kochali się spokojnie, bez pośpiechu. Casey zagłębiał się w niego raz za razem obejmując go ramionami i całując, przytulony do jego pleców. Niesamowita bliskość jaka ich połączyła powodowała, że zatracali się w sobie nawzajem. Czas płynął, kochali się, a pokój był świadkiem ich połączenia, ich szybkich oddechów, sapnięć i jęków. Cichych szeptów, kiedy JD mówił czego pragnie i tak jak wcześniej to, za jego sprawą znów zmienili pozycję, kiedy tym razem JD pragnął dojść trzymając w ramionach Caseya.
Zmienili pozycję i teraz leżąc na plecach owinął ręce wokół szyi McPhersona i przyciągnął go do siebie. Chciał by kochanek go całował do utraty tchu. Pragnął czuć go całego. Pierś ocierającą się o pierś, brzuch o brzuch, które teraz ściskały jego nabrzmiałego penisa.
Starszy z kochanków przyśpieszył ruchy bioder wyczuwając jak blisko orgazmu jest JD, który jęczał coraz głośniej i zaciskał się na nim z większą siłą. Sam zbliżał się do końca, a chciał jeszcze i jeszcze się z nim kochać. Niestety, przedłużenie miłosnego aktu nie było już możliwe. Usłyszał jak chłopak krzyczy jego imię, a twarz kochanka wykrzywia się z przyjemności. Dołączył do niego, bo już nie potrafił się powstrzymywać. Orgazm wstrząsał ich wtulonymi w siebie ciałami przywołując wspaniały błogi stan upojenia i nasycenia. Ciała ich obu dygotały jeszcze przez dłuższy czas, by w końcu się uspokoić.
– Jasny gwint – mruknął pod nosem JD łapiąc wielkimi haustami powietrze.
– Też to miałem na myśli. – Odgarnął mu z czoła mokre włosy, obsypując czułościami. Zadowolenie z tego, że tym razem było tak wspaniale tylko go podbudowało. Przytulił chłopaka zanim się od niego odsunie nie mając na to najmniejszej ochoty. Najchętniej to by tu na zawsze został nie czując ciągłego strachu, że ktoś się o nim dowie. Czuł się tutaj z nim swobodnie. W miejscu, gdzie nikt ich nie znał. Zamknięty w pokoju, w którym się kochali w wąskim, ale wygodnym łóżku, nie gnieżdżąc się na siedzeniu samochodu. – Dobrze mi z tobą – wyznał Casey obrysowując palcem kolczyk w jego brwi.
– Mnie z tobą też. – Był naprawdę zakochany w tym chłopaku. – Zakochałem się w tobie – powiedział przyglądając się reakcji chłopaka. Odetchnął, kiedy na jego ustach pojawił się uśmiech, a potem usłyszał odpowiedź.
– Ja w tobie też. – Ucałował go cały szczęśliwy. Potrzebując mieć JD blisko siebie.

* * *

Noc spędzili na drugim łóżku śpiąc przytuleni do siebie. Rankiem nie chciało im się wstawać, ale zmusiła ich do tego świadomość, że muszą udać się do warsztatu. Umyli się, oporządzili i zeszli na parter. Tam zawołano ich na śniadanie, które było w cenie pokoju. Zjedli więc jajecznicę na boczku z tostami, wypili kawę i opuścili motel.
– Ciepło dzisiaj – stwierdził JD mając wyśmienity humor. Nie ukrywał, że ta noc dodała mu skrzydeł, a jeszcze bardziej zrobiło to wyznanie Caseya. Dobra, może nie było to „kocham cię”, lecz i tak wlewało coś ciepłego do serca. Zresztą on też nie powiedział słów świadczących o głębokiej miłości. Wolał być ostrożny, chociaż i tak chyba ostrożność poszła się paść. Będzie co ma być, nie będzie myślał o tym co ich czeka. Ważne, że teraz… byli razem.
– Na szczęście zimy tutaj szybko się kończą.
– Mogę cię o coś zapytać?
– O co? Chyba mamy iść w lewo. – McPherson rozejrzał się, kiedy doszli do skrzyżowania.
– Nie, dalej prosto. Jechaliśmy i mijaliśmy ten warsztat.
– Okej. To o co chcesz mnie zapytać?
– Co jest teraz między nami? Czy jesteśmy parą? – zapytał JD spoglądając na jego profil.
– Sądzę, że tak, ale nie proś mnie, żebym przed tobą klękał, jak w oświadczynach. Chyba że będę ci coś innego robił.
– Spodobało ci się. – Dał mu kuksańca w bok.
Casey się nie odezwał, ale jego mina wyrażała wszystko. Najchętniej wziąłby JD za rękę, ale wolał nie robić tego publicznie. Tym bardziej, że doszli do warsztatu, w którym właśnie zajmowano się jego samochodem. Przywitali się z mechanikami i powiedziano im, że za pół godziny będą mogli odjechać.
Tak też się stało i jakiś czas później Casey zaparkował przed blokiem JD. Odwrócił się w jego stronę.
– Szkoda, że to się skończyło.
– Blondasie, to się dopiero zaczyna. A to, było zajebiste i nie mam na myśli tylko nocy. – Puścił mu oczko.
– Zadzwonię do ciebie jak tylko dojadę do domu.
– Już się stęsknisz? – Pochylił się nieznacznie w jego stronę z zadziornym uśmieszkiem.
– Ja już tęsknię – powiedział i szybko cmoknął go w usta. – Idź, zanim zawrócę i cię porwę, Emośku.
– Cześć. Zobaczymy się jutro w szkole.
– Do jutra. – Poczekał aż JD wysiądzie i już miał odjechać, kiedy zobaczył, że do budynku wchodzi Alex Wilson. – Pewnie znów kogoś odwiedza. Co mi tam. – Wycofał z parkingu i pojechał do domu.

* * *

Alex czułym pocałunkiem przywitał się ze swoim partnerem.
– Hej. – Zamknął drzwi.
– Hej. Coś taki przymilny? – zapytał Joshua głaszcząc go po biodrze.
– A co nie mogę? – Wyginął się do dotyku swojego mężczyzny.
– Jak jesteś taki, to masz ochotę tylko na jedno.
– Znasz mnie już – Popchnął Josha na ścianę. – Dzisiaj chyba moja kolej, co? 
– Spodobało ci się to.
– Pewnie. Komu miałoby się nie podobać bycie w tobie. – Pokąsał usta Josha.
– Jest tylko jeden problem.
– Jaki?
– Ostatnio to ty byłeś na górze. Dwa razy. – Odwrócił ich tak, że to teraz Alex był przypierany do ściany. Chwycił ręce chłopaka i przytrzymał je nad jego głową. – Teraz moja kolej. – Nie planował dzisiaj seksu, chciał po prostu posiedzieć, porozmawiać, ale jeśli Alex chciał, to nie zamierzał mu odmawiać, jednak dzisiaj odbędzie się to na jego warunkach.
– Tak. Chyba zapomniałem jak to jest mieć twojego fiuta w sobie.
– Chętnie ci przypomnę. – Pocałował go gwałtownie.
Alex poddał mu się i kilka minut później miał go w sobie, opierając się plecami o ścianę oraz oplatając jego biodra swoimi nogami. Josh był silny, trzymał go mocno wbijając się w niego i wyrywając mu z ust krzyki, tak że zdzierał nimi gardło. Seks był szybki, ostry, bez zbędnych czułości jakimi się wtedy obdarowywali. Uwielbiał te chwile pełne wyłącznie pożądania. Niedługo później doszedł czując spermę kochanka w sobie. Kochał to. Kochał jego i nic nie mogło tego zmienić.
Josh objął partnera czule, składając drobne pocałunki na jego twarzy, a Alec garnął się do tego. Lubili się pieścić po seksie, a nawet kiedy do niego nie dochodziło. Wzajemna bliskość była dla nich ważna i nie zamierzali przed nią uciekać.
– Teraz muszę iść się umyć.
– Raczej umyć swoją dupcię. – Złapał zębami ucho Alexa.
– Kocham cię, kiedy nawet po, jesteś taki wulgarny.
– Cóż, nie każdy to lubi. Ty lubisz, a ja lubię to mówić.
– Widzisz, jesteśmy dla siebie stworzeni – szepnął Alex.
Niedługo później doprowadził siebie do porządku i mógł wrócić do Josha pomagając mu w przygotowaniach do obiadu.
– Dzisiaj też jadę do brata. Tata wyjechał. Wraca dopiero późnym wieczorem – poinformował go Josh krojąc cebulę.
– Jak ci idzie z matką? – Wrzucił do garnka marchewkę.
– Na razie nie patrzy na mnie jakbym kogoś zabił. To sukces. Przygotowałeś się do jutrzejszego sprawdzianu? – zmienił temat.
– Do twojego muszę, inaczej mnie ukażesz i nie tak jakbym chciał. – Wydął usta.
– Alex, mówię poważnie. – Skarcił partnera wzrokiem. Nie musiał mu przypominać o testach i tak dalej, bo chłopak bardziej niż doskonale sobie radził. Wciąż był najlepszy i bez jego pomocy.
– Spokojnie. Nie zamierzam paść, tym bardziej, że chcę iść na studia i tam też być dobry, chociaż zdaję sobie sprawę, że tam będzie trudniej. – Zjadł kolejny kawałek marchewki.
– Nie zjadaj nam składnika do obiadu.
– Oj tam. A co właściwie będzie?
– Zapiekanka i sałatka. Będzie też na jutro. Możesz podać mi sól?
– Mhm. – To właśnie lubił. Już nie mógł się doczekać kiedy razem zamieszkają. Owszem zdawał sobie sprawę, że wspólne mieszkanie to nie bajka. Czekają ich różne chwile, ale on miał pewność, że pokonają każde problemy. – Kocham cię. Nie wyobrażam sobie, że przestanę to czuć – wypalił.
– Wiem. Ja też, kotek. – Pogłaskał go zewnętrzną stroną dłoni po policzku. Miał nadzieję, że za kilka miesięcy chłopak wprowadzi się do niego. Do tego mieszkania, bo jego kupno coraz bardziej się klarowało i właściciel też był chętny na sprzedaż. Tym bardziej, że nie zamierzał już tu wracać. Wspólne życie nie zawsze będzie łatwe, tym bardziej, że dopiero wtedy ujawni się wiele wad, ale był w stanie zaakceptować nawet rozrzucone po podłodze brudne skarpetki, marudzenie. Po prostu chciał być przy Alexie w chorobie i zdrowiu, w każdej sytuacji.
Lubił kiedy Josh patrzył na niego z taką czułością. Oczy tak wiele mogły powiedzieć. Dlatego często w nie spoglądał. Odczytywał w nich wszystko.
– Pamiętasz… – urwał Alex, by zacytować:

 „Niewinnej myśli nie tłumacz surowo,
 Niech miłość pojmie miłości mej słowo.
Chciałem powiedzieć, że miłości siła,
Miłość Dwa przódy serca na jedno stopiła,
 Że jednych przysiąg związane łańcuchem,
Dwa przódy ciała, jednym żyją duchem,
Gdy więc przy tobie moją złożę głowę,
To tylko drugą złożę twą połowę. [1]

Josh odłożył nóż i obierany ziemniak. Oparł się o szafkę.
– Jak mógłbym nie pamiętać? Nasze pierwsze spotkanie. Siedziałem w tym barze na plaży. Podszedłeś do mnie. Ja powiedziałem „Sen nocy letniej, jedno z ukochanych przeze mnie dzieł Szekspira” kiedy przyglądałeś się czytanej przeze mnie książce.
Podszedł do Joshuy i położył mu dłonie na piersi.
– Gdybym wtedy stchórzył, ominęłoby mnie coś wspaniałego. Nawet nie wiesz ile mnie to nerwów kosztowało. Gdyby nie ta książka, zapomniałbym języka w gębie.
– Można powiedzieć, że to Szekspir nas połączył. – Oplótł ręce wokół jego talii. – Przez chwilę przeklinałem tamten dzień, jesteś taki młody, ale teraz wiem, że nie żałuję. Od tamtej pory bardzo wydoroślałeś. Jesteś dobrym partnerem i wierzę, że stworzymy udany związek.
– Już tworzymy. – Musnął usta Josha. – Zebrało nam się na sentymenty.
– Czasami to jest bardzo potrzebne jak i rozmowy o ważnych sprawach w związku.
– Wiem o tym. Czasami między nami zgrzyta, ale pasujemy do siebie. Nie żądam idealnego związku, bo takich nie ma. Obserwuję rodziców i wiem, że są złe i dobre chwile. Przezwyciężają wszystko, bo się kochają.
– Ważne by nie pozwolić wypalić się miłości. Gruchamy jak gąbki.
– Nikt nas nie słyszy. No, ale chyba musimy skończyć ten obiad, bo chcę niedzielny obiadek z tobą zjeść. – Z żalem odsunął się od Joshuy.
– To pomóż mi z tymi ziemniakami. I nie rób takiej miny, Alex. Mieszkając ze mną też się będziesz bawił w kuchcika.
– O ile nie będziesz się bał, że się po tym rozchorujesz. – Wyszczerzył się.
– Dlatego, żeby czuć się bezpiecznie, ćwicz. – Wskazał nożem na nieobrane ziemniaki unosząc nieznacznie kąciki ust. Takie chwile z nim były najlepsze i wtedy właśnie go poznawał kochając coraz bardziej.

* * *

McPherson siedział w swoim pokoju przed komputerem oglądając filmiki na Youtube, przy okazji wymieniając esemesy z JD, kiedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się i stanął w nich ojciec. Chłopak wyłączył filmik. Przełknął ślinę, bo mina rodzica nie wyglądała na przyjazną.
– Gdzie spędziłeś noc? – zapytał twardy głos.
– Pisałem Katy, że u Karla Starka.
– Tak? Właśnie rozmawiałem z mamą, ona z mamą Karla i nie byłeś u nich. Pytam, gdzie spędziłeś noc?
Casey potarł dłońmi o uda. Wstał. Kurwa, wiedział, że tak będzie. Ten cholerny Stark nie potrafił czegoś wykombinować. Jak chodziło o niego, to zawsze coś wymyślił.
– Tato.
– Jeśli spędziłeś noc z jakąś dziwką, to nie zamierzam za jakiś czas słyszeć, że ona jest w ciąży.
– Nie byłem z żadną dziewczyną. – Może powinien podkręcić tę wymówkę, ale wiedział jaki jest stosunek rodziców do przedmałżeńskiego seksu. Byłoby gorzej. Co z tego, że chodzili do kościoła tylko na święta. Przecież oni są nieskazitelni, święci, bo dają kasę na parafię. Coś się w nim wzburzyło. – A nawet jakby, to co?!
– Śmiesz podnosić głos?! Na swojego ojca?! Co ty sobie, gówniarzu, wyobrażasz!
W pokoju pojawiła się matka, która w żaden sposób nie zamierzała go bronić. Po prostu weszła i uderzyła syna w twarz.
– Jak możesz tak postępować?! Znikasz nam z domu, włóczysz się gdzieś i to nie ze swoimi przyjaciółmi. Coś się zmieniło. Byłeś takim dobrym dzieckiem.
– Bo was słuchałem?! Jestem dorosły. Nie muszę was słuchać – protestował trzymając się za policzek.
– Dorosły będziesz kończąc dwadzieścia jeden lat. Na razie jesteś pod naszą opieką i masz się słuchać. Od dzisiaj przez tydzień idziesz do szkoły, wracasz do domu zaraz po niej. Nie ma wyjść ze znajomymi.
– Kochanie, on ma treningi.
– Mężu, treningi będziesz kontrolował – opowiedziała mężowi po czym zwróciła się do syna: – Jeśli w ciągu tego tygodnia chociaż raz nie dotrzymasz umowy, przedłuży się to na miesiąc, a potem jeszcze dłużej. Nie słuchasz się nas, ponosisz za to karę. I posprzątaj tutaj!
Casey nie potrafiąc sprzeciwić się rodzicom kiwnął głową i tak szczęśliwy, że upiekło mu się. Mogło być sto razy gorzej. Kiedy rodzice wyszli posprzątał w pokoju, czyli schował do szafy bluzę. Usiadł na łóżku nie mając już na nic ochoty. Gdyby miał innych rodziców, może inaczej potoczyłoby się jego życie. Tymczasem ciągle żył ich regułami, zasadami. Gdzie miał czas na swoje szczęście? Na bycie sobą? Otarł dłonią wilgotne oczy i uśmiechnął się. Ma JD. To jest jego szczęście. Napisał do chłopaka, że mogą spotykać się tylko w szkole – przez co jeszcze bardziej nie mógł doczekać się jutra – bo ma karę, a potem położył się, odganiając przykre myśli dzięki wspominaniu wspólnych chwil ze swoim chłopakiem.

* * *

Poniedziałek zaczął się dla Alexa małym wypadkiem przy śniadaniu, kiedy to oblał się kawą ku uciesze brata i zabawnym, nie za dyskretnym uśmiechom rodziców. Wymamrotał coś do nich pod nosem i pobiegł na piętro zostając zmuszonym zmienić swoją ulubioną, granatową bluzę na czarny golf. Potem jego samochód nie chciał zapalić i musiał poczekać na Jonathana, a tak nie chciał jechać z bratem do szkoły.  Dobrze chociaż, że dołączył do nich Richie i znów musiał oglądać płynący zewsząd lukier. Dalej po drodze napotkali korek dłużący się w nieskończoność, by nareszcie pięć minut przed dzwonkiem wbiec do szkoły. Pozbyli się wierzchniego okrycia w szatni i skierowali na klatkę schodową.
– Co za pechowy poniedziałek – marudził Alex pokonując kolejne stopnie.
– Co ty gadasz? Cudowny dzień – powiedział rozmarzony Richie.
– Oblałem się kawą, mój samochód odmówił posłuszeństwa, po drodze był wkurwiający korek. Do tego dzisiaj znów jest zimno. – Poprawił wiszący na ramieniu plecak idąc korytarzem pierwszego piętra.
– Ja tam widzę same plusy.
– Miłość niczym się nie różni od postradania zmysłów. – Alex pokręcił głową. Jemu chyba to szaleństwo minęło. Zmarszczył brwi orientując się, że ludzie wokół gapią się na niego. Nawet spojrzał po sobie czy, aby  na pewno nie jest brudny. Ewidentnie patrzyli na niego, nie jego przyjaciela. Do tego coś do siebie szeptali i odwracali głowy na coś patrząc, a potem znów na niego. Podążył za nimi wzrokiem i serce mu stanęło.
– Oj tam, zaraz pomieszanie… – urwał Richie orientując się, że idzie już sam. Obejrzał się za siebie. – Co jest?
– To jest. – Alex wskazał na jeden z kilku telewizorów zawieszonych niedawno na korytarzach.
– O kurwa mać.


[1] Wiliam Szekspir „Sen nocy letniej”.

13 komentarzy:

  1. Uuuuuu ktoś ich przyłapał !!.

    OdpowiedzUsuń
  2. Haaaaaa???!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. CO *O KURWA MAĆ*?!?!Bozbozebozeboze!!!!!O co choodziiiiii!!! Boję się. Zrobili Alexowi i Joshowi jakieś zdjęcia czy co.... Oby nieee. Mam nadzieję, że tylko nas straszysz, ale niestety nadzieja matką głupich... :'( :'(

    Jeżli chodzi o JD i Caseya...Słodcy są no! Po prostu inaczej powiedzieć się nie da.

    PS: Zjadłam za dużo pizzy...booooli.
    Amelia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super!
    Jestem przeszczęśliwa ,że wszystko układa się tym ośmiu mężczyzną i ,że darzą się takimi samymi uczuciami.
    Co do Casey'a byłam przekonana ,że po tym jak poczuł do JD jakieś 'przyciąganie' był w nim zakochany.
    Szybko uczucie blondyna do JD się rozwija i to mi się podoba.
    Ale czar prysł w ostatnich linijkach ;-;
    Serce od razu zaczęło mi bić tak szybko jak się domyślam chłopakom przy ich partnerach.
    Za nic nie mogę wymyślić o co może chodzić. O kogo chodzi to wiemy przynajmniej mamy 'dowody' na Alex'a był na oczach wszystkich na korytarzu.Casey nic nie wydał chociaż widział go przed blokiem Josha ale odpuścił sobie a JD nie jest takim chamem o.O

    OdpowiedzUsuń
  6. jezu, ja nie dożyję do czwartku, umrę z ciekawości!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przerwać w takim momencie?
    Rety akurat teraz wyjeżdżam i przeczytam dopiero po powrocie.
    To będzie prawdziwy dramat. Dwa rozdziały do tyłu.
    Jak ja dam radę?
    Nie mam zileonego pojęcia.
    Piękny rozdział!
    Tylko co się stało?
    normalnie przerażasz mnie.
    czyżby wszyscy dowiedzieli się o Alexie i Joshu?
    Oby nie... obgryzam paznokcie i czekam na ciąg dalszy!
    pozdrawiam i miłych wakacji!

    OdpowiedzUsuń
  8. Heja Lu! Aaa... ten moment na końcu... coś strasznego. Ale ja w innej sprawie. Dopiero teraz mnie olśniło (tak wiem, szybki zapłon) I mam pytanie. Czy Sean to nie jest czasem ten gość, który grał jako książę Kaspian? Tak przeglądałam sobie zdjęcia i nad głową zapaliła mi się lampka xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to ten aktor. Pierwszy raz go zobaczyłam, właśnie w roli księcia Kaspiana. :D

      Usuń
    2. Cococo :O Czemu?! Czemu w tym momencie?! JAK MOŻESZ. Następny rozdział, teraz, już ;-;
      Jesteś okrutna Luano :c
      /A

      Usuń
  9. Hej,
    świetne, co się stało? miałam przeczucia, że coś się stanie... miła podbudowywująca noc...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)