Dziękuję za komentarze. :)
Roberston znowu znalazł
się w tym obskurnym, śmierdzącym domu. Ciężko mu przychodziło uwierzyć w to, że
zawsze elegancki wuj, ceniący piękno, tak się stoczył. Zrozumiałby, gdyby mężczyzna został alkoholikiem,
narkomanem, takich to nic nie interesuje poza flaszeczką na stole, czy kolejną
działką, ale wuj wypijał tylko szklaneczkę szkockiej i nic więcej. Nie rozumiał, jak przeszłość może mieć wpływ na to, w jakich warunkach mieszka teraz ten
człowiek i w dodatku nie chce nic zmienić. Nawet strach przed Latimerem, nie powinien go sprowadzić do życia w
czymś takim.
– Wyjeżdżam na jakiś
czas – poinformował wuja.
– Wyjedź i najlepiej
nie wracaj. Trzymaj się z daleka od Latimera.
– Już ci powiedziałem i
będę powtarzał do znudzenia, nie boję się go.
Śmiech starszego
mężczyzny rozległ się w całym salonie. Dawniej jasnym, pełnym słońca pokoju,
teraz obskurnym jak cały dom i gorszym niż spelunki dla pijaczków.
– Nie ukryję się przed
nim jak to ty zrobiłeś, wuju.
– Nie ukrywam się przed
nim, ale przed swoim własnym sumieniem.
– Sumienie? Co to jest,
wuju? Ja go nie mam. Pozbyłem się go całe lata temu w tej cholernej akademii
wojskowej – zasyczał przez zęby. – Wszystko to wina Latimera.
– Nie ma to jak winić
kogoś za swoje błędy.
– Wuju, nie moralizuj
mi tu, ponieważ nie jest mi to do życia potrzebne. Przyjechałem tylko po to, by
poinformować cię o moim wyjeździe. Na pewien czas muszę się ukryć.
– Co tym razem
zrobiłeś? – zasyczał zimny głos, a postać w fotelu poruszyła się.
– Miałem zamiar uwieść
męża Latimera.
– Nie jesteś
homoseksualistą ani biseksualistą.
– Powiedzmy, że jego
uroda zrekompensowałaby mi wszystko. Mężczyźni nie wyglądają tak jak on.
Kobiety mogą mu tylko zazdrościć urody. Tylko tu nie o to chodzi. Ten gówniarz
jest dobrym narzędziem do zniszczenia mojego przyjaciela z dzieciństwa. – Stał
i patrzył na siwowłosego mężczyznę, z którego już dawno uciekła radość życia.
Pamiętał go jako wesołego człowieka, kobieciarza łamiącego niewieście serca,
towarzysza czwórki osób, z których dwoje od lat nie żyje. – Już prawie go
miałem, ale ten cholerny Morgan musiał przyjechać i go ode mnie zabrać. Z tego
też powodu muszę wyjechać. Latimer powinien się uspokoić, a po powrocie uderzę
go tam, gdzie zaboli. Skoro ten
Frost to jego wielka miłość, odbiorę
mu ją.
– A co z twoją
wspólniczką? Miałeś jej pomagać. – Siostrzeniec wprowadził go w tajniki
zdobycia firmy Morgana i zniszczenia go. Podobno Latimer ma spłacić długi za
coś, co niby ukradł. Możliwe. On nie ma zamiaru się w to wtrącać i chciałby,
żeby Garrett tego nie robił.
– Miałem. To miało
pomóc i mnie. Latimer za dużo o mnie wie, a wykończenie go byłoby mi na rękę.
Niestety, to będzie trwać zbyt długo, więc wolę działać po swojemu. Na razie
jednak wyjeżdżam zabawić się z moją nową panią. Wiesz, krucho u mnie z
pieniędzmi, majątek mi się kurczy, ale ona jest tak mną zaślepiona, że zgodziła
się zapłacić za małe wakacje.
– Gdybyś dbał o
majątek, a nie planował i robił czyny, za które będziesz się smażył w piekle,
żyłbyś na przyzwoitym poziomie.
– Nie pierdol mi tu
wuju! Nie da się żyć z tego, co mam od ciebie. Poza tym piekła nie ma.
– Tak sądzisz? Ja
doskonale znam piekło. To piekło mojej duszy, a to tylko przedsmak tego
prawdziwego.
Garrett podszedł do
wuja i pochylił się do niego, kładąc ręce na wysokich bokach fotela.
– To strach, nie
piekło. Boisz się, że Latimer pozna prawdę i cię wykończy. Wolisz sam to ze
sobą robić. – Wyprostował się. – Przyjdę, kiedy wrócę. Wrócę, może za kilka
tygodni, miesięcy. Do zobaczenia wuju, o ile brud i smród cię do tej pory nie
pożre – zasyczał głosem pełnym jadu.
– Ostrzegam cię przed
nim. Nie lekceważ Latimera – powiedział mężczyzna, a jedyną odpowiedź, którą
usłyszał na swoje słowa, był śmiech.
*
Alec zapukał do
mieszkania przyjaciółki. Kobieta otworzyła po dłuższej chwili w szlafroku i z
ręcznikiem na głowie.
– Wejdź. Wybacz, ale
brałam prysznic. Dzisiaj mam drugą zmianę, a jak będziemy rozmawiać, to mogę stracić poczucie czasu.
Rozgość się. Nalej nam czegoś do picia. Wiesz, gdzie co jest. Tylko wysuszę włosy, ubiorę się i zaraz wracam.
– Nie śpiesz się. –
Poszedł do maleńkiej, klaustrofobicznej, kuchni, w której mieściła się co
najwyżej jedna osoba i zaczął przygotowywać kawę. W mieszkaniu Darlin zawsze
czuł się dobrze. Kawalerkę kupili jej rodzice, aby miała coś swojego, a nie
włóczyła się po wynajmowanych lokalach.
Przygotował aromatyczny
napar, słabszy dla siebie i tak zwaną siekierę przyjaciółce. Osłodził. Zaniósł
kubki na stoliczek w salonie będącym też czymś w rodzaju jadalni i sypialni
gościnnej, kiedy rozłożyło się kanapę. Zajął miejsce na kanapie. Mebel został
przywieziony z jej domu rodzinnego. Zresztą nie tylko to. Darlin wzięła to, co miała w swoim pokoju, a także parę
rzeczy z salonu, do którego rodzice kupili sobie coś nowego. Na tej kanapie
jako dzieci siedzieli i oglądali bajki, kłócili się, kto kogo bardziej lubi i
czyj bohater jest najlepszy. Na niej też wypłakiwał się przyjaciółce po tym jak
Paul go skrzywdził i to tam leżał z głową na jej kolanach, podjadając popcorn i próbując się uczyć do sprawdzianów. Rodzice
Darlin pracowali od świtu do nocy, więc nie musieli siedzieć w pokoju
dziewczyny, bez telewizora, tylko zawsze lokowali się wygodnie w salonie.
Wziął na kolana jedną z
poduszek i zaczął bawić się frędzlami wiszącymi przy rogach poszewki. Darlin
kocha poduszki typu jasiek. Jej łóżko jest nimi obładowane, a na kanapie zawsze
leży ich kilka. Kiedy się ma ochotę, można położyć na nich głowę, wziąć koc
leżący w szafce tuż obok telewizora i oddać się leniuchowaniu z książką lub
dobrym filmem. Przypomniał sobie jak on i Morgan tak ostatnio siedzieli i od
razu pomyślał, że chętnie by to jeszcze powtórzył.
– O, czuję się jak nowo
narodzona. – Darlin klapnęła obok niego,
od razu zabierając się za swoją kawę. Poznała, która jej, bo zawsze ją piła w
białym kubku z kwiatem słonecznika. Kubek miała od kilku lat. Dostała go od
jakiejś firmy, gdy próbowała znaleźć tam pracę. Alec mógłby przysiąść, że go po
prostu zwinęła, ale nie wnikał w to i wierzył w jej relację. Czasami lepiej
udawać głupiego i uwierzyć, że firma odmawiająca ludziom zatrudnienia na
pocieszenie rozdaje kubki. Chociaż reklama dźwignią handlu, to mogło i tak być.
– Chciałaś ze mną
porozmawiać.
– Przystępujesz od razu
do rzeczy. – Poprawiła swoją wydekoltowaną,
kolorową bluzkę. Pomacała się po piersi. – Zapomniałam założyć naszyjnik.
– Nie zmieniaj tematu,
bo naszyjnika będziesz szukać godzinę. Mam dzisiaj nockę. Wcześniej chciałbym
się przespać, a jeszcze wcześniej zabieram mamę i Molly do domu Morgana.
– Po co je tam
zaciągasz? – zdziwiła się.
– Chcę, żeby poznały
panią Annę. Kucharkę Morgana. Fantastyczna kobieta. Dogada się z moją mamą, a
matula potrzebuje towarzystwa.
– Aha. Myślałam, że
przedstawiasz teściową mężowi.
– Nie planuję. Powróćmy
może do celu mojej wizyty.
– Fakt. Wiem, że
dziwnie się już od dłuższego czasu zachowuję. Krzyczę na ciebie lub próbuję
chronić, jakbyś był malutkim
chłopcem. Następnego dnia znów obrażam twojego męża, wpierdalam się między was.
– Próbujesz. Nie
pozwalam ci na to. – Pochylił się i wziąwszy kubek do ręki upił łyk kawy, a
potem zatrzymał naczynie w dłoniach.
– Dobra, próbuję.
Pamiętasz jak wyszła ta moja pierwsza wizyta w domu Morgana. Wszystko
sprowadziłam do seksu. A ty w księgarni też nie byłeś lepszy.
– Wybacz, ale należało
ci się. Nie znasz faceta…
– Teraz go znam. –
Rozsiadła się wygodniej, poprawiając
krótką, czarną spódniczkę. –
Spotykamy się. Nie, że jest coś pomiędzy nami, ale fajnie mi z Rafem. Chyba
czuje się przy mnie swobodnie.
– Cieszę się, ale
zbaczasz z tematu. – Musi być stanowczy,
inaczej właściwa część rozmowy nigdy nie zostanie wypowiedziana.
– Upierdliwy jesteś. Po
prostu jestem zazdrosna – wyznała.
– Ty? – Odstawił kubek
i odrzucił poduszkę, nachylając się
bardziej w stronę kobiety. Pachniała dobrymi perfumami z owocową nutą.
– Ano ja. Nagle się
okazało, że masz kogoś. Nie ważne, że w taki sposób, ale masz obrączkę na
palcu, przystojniaka u boku na cały rok. Koniec z samotnymi nocami, zimnym
łóżkiem. Jak się okazało, masz do
tego super seks. Owszem, z początku
to było martwienie się. Sam panikowałeś, a potem panika udzieliła się mnie. No,
ale dużo w tym zazdrości. Jest jeszcze jedna zazdrość. O przyjaciela.
– Hm?
– Hm? Hm? Nie
rozumiesz? Zawsze najwięcej czasu spędzałeś ze mną i nagle skończyły się nasze
maratony filmowe, pogadanki, plotki o pracownikach z pracy, facetach. Użalanie
się nad sobą przy kubełku z lodami. Wszystko się skończyło. Masz męża i teraz
on stał się najważniejszy, a ja odeszłam w niebyt. Atakowałam cię, bo wolałam
to, niż, żebyś kiedyś powiedział, że już nie masz dla mnie czasu lub
koniec naszej przyjaźni. – Nagle została uderzona poduszką. – Ałć. Co ty
robisz?
– Jak baba coś sobie
umyśli, to nie ma zmiłuj. Po pierwsze, to nie przeze mnie się nie spotykamy. To
tobie odbiło. Po drugie, jak mogłaś
pomyśleć, że mógłbym cię zostawić? – Kobieta wzruszyła tylko ramionami, więc
kontynuował: – Wybacz, że się odsunąłem, ale przesadzałaś. Gadałaś głupoty,
oczerniałaś Morgana, powiedziałaś, że seks mi mózg wyżarł. Do cholery, Darlin, powiedziałaś, że przez kutasa Morgana
nie widzę prawdy! – krzyknął, pomimo że nie zamierzał podnosić głosu. – Wyszło
na to, że twoim zdaniem nie mam rozumu i myślę tylko dupą. Brałaś mnie za
dziwkę. W pewnym sensie tak cię potraktowałem w księgarni. Chciałem ci
odpłacić. Przywalić ci, tak jak ty robiłaś to mnie. Jak miałem spędzać z tobą
czas? Jedno spotkanie, drugie, a ty znów to samo. Teraz mówisz, że byłaś
zazdrosna na dwa sposoby. Nic nie mogłem poradzić na to, że byłaś sama, ale
naszą przyjaźń to ty zaczęłaś psuć,
nie ja.
– I dlatego cię bardzo
za to przepraszam. – Siąknęła, będąc
blisko płaczu. – Jestem idiotką, którą powinieneś kopnąć w ten jej tłusty
zadek. – Rozpłakała się. – Masz prawo już się do mnie nie odezwać.
– Powinienem, ale jak
mógłbym zostawić tę dziewczynkę z przedszkola, której warkoczyki do dzisiaj
pamiętam, a która wyrosła na trochę wścibską, upartą, waleczną, ale z dobrym
sercem kobietę, której na mnie zależy. – Przysunął się bliżej i przytulił ją. –
Brakowało mi ciebie.
– Mnie ciebie też.
Tęskniłam. – Nie przestawała płakać.
– Pamiętaj, że nie
będzie tak jak było, ale będę się starał spędzać z tobą czas, nie tylko w
pracy, kiedy spotkamy się na zmianie. Moczysz mi koszulkę.
– I co z tego? Siedź i
mnie przytulaj. I tak muszę zaraz zrobić
sobie nowy makijaż. I widziałam, że w rajstopach poleciało mi oczko, ale
czy to takie ważne w chwili, kiedy
odzyskuje się przyjaciela?
– Wtedy nic nie jest
ważne. – Chyba, że zdobywa się miłość ukochanego mężczyzny, pomyślał.
Siedział u Darlin
jeszcze z godzinę, próbując w jakimś
stopniu odzyskać to, co stracili przez te kilka tygodni. Nie było mu łatwo
zapomnieć, co sobie o nim myślała, ale uważał, że lata przyjaźni są silniejsze
niż wszystko inne. Porozmawiali ze sobą, chociaż to ona głównie mówiła, ale on
nie przyznał jej się do uczuć, jakimi obdarzył Morgana. Zamierzał je uwięzić w
swoim sercu, mimo wszystko bez nadziei, że znikną. Chyba nawet nie chciał, żeby
uleciały. Dobrze mu było przy boku tego mężczyzny i naprawdę nie myślał, że
czas nieubłaganie płynął do przodu.
*
– Przyjęcie? Jutro? –
Alec uniósł brwi. Morgan mu właśnie powiedział, że w jego domu ma odbyć się
przyjęcie na kilkadziesiąt osób. Leżeli właśnie w łóżku po tym jak się kochali
i żadnemu z nich nie chciało się ruszyć. Dzisiaj mijał szesnasty tydzień po
zawarciu przez nich ślubu. Przez te miesiące, relacje pomiędzy nimi pogłębiły
się. Na pewno stało się to z jego strony, ale wyglądało na to, że dla Morgana
również nie jest obojętny. Mężczyzna traktował go jak partnera, z którym wiąże
go uczucie, a nie jak kogoś, z kim
zawarł układ. Trochę to zbijało Aleca z tropu, ale jeszcze bardziej budziło
nadzieję, której zaraz się pozbywał, a potem ona wracała i tak w kółko.
– Doroczna zbiórka
charytatywna, którą przygotowuje nasza firma. Odkąd pamiętam odbywała się w tym
domu. – Mimowolnie głaskał ramię Aleca leżącego z głową na jego piersi.
Przywiązał się do Aleca. Zależało mu na nim jak nigdy na nikim. Mężczyzna
wniósł do jego samotnego życia coś, dzięki czemu odczuł niewyobrażalny spokój.
Wciąż walczył z prawdą, co to
takiego było, ale gdzieś tam w nim wołał głos i to należący do Rafe’a, że są to
uczucia. Cała ta zabawa Alekiem miała się skończyć nasyceniem, nudą, miłym
wspomnieniem. Tymczasem stawało się inaczej. Nie dość, że pożąda go coraz
bardziej, to włączyły się w to uczucia, które odpędzał niczym natrętną muchę.
To zaskakujące, gdy bierze się pod uwagę,
z jakiego powodu wzięli ślub, że pomiędzy nimi narodziła się silna więź. Nie
był pewny czy pozwoli mu odejść. Jeśli tak, to będzie to najtrudniejsza rzecz,
z jaką zmierzy się w życiu i prędko o nim nie zapomni. Alec to ktoś wyjątkowy.
Nie da się żyć z nim i go nie kochać. Najgorsze
w tym było to, że Alec nie jest też przy nim bezpieczny. Podobno Robertson
wyjechał, ale czuł, że wróci. Choćby dla ochrony męża powinien zerwać z nim ten
związek. Tylko problem był taki, że jest egoistą i nie potrafi tego zrobić.
Zresztą, wbrew pozorom, to właśnie
przy nim Alec będzie bezpieczny. Na odległość nie będzie mógł go chronić. Tylko
co się stanie, kiedy mężczyzna pozna prawdę? Rafe wciąż powtarzał, żeby
wyjaśnił mężowi wszystko i zostawił mu decyzję do podjęcia. Tego nie może
zrobić. Alec ma się nigdy nie dowiedzieć, że to on maczał palce w upadku jego
ojca i dlaczego to zrobił. To mu nie jest do życia potrzebne, a bez tych
informacji będzie spokojniejszy i go nie znienawidzi.
Alec, zaskoczony nagłym milczeniem męża,
uniósł się. Przyjrzał mu się przez chwilę.
– O co chodzi?
Wyglądasz na zmartwionego.
Morgan, zły na siebie, że uczucia odbiły się
na jego twarzy, zmusił się do
uśmiechu.
– Nic ważnego. Praca.
Przyjęcie. – Położył rękę na karku kochanka i przyciągnął go do pełnego
namiętności pocałunku.
Bez uprzedzenia popchnął
Aleca na plecy, błądząc dłońmi po
jego skórze. Nie pomijał żadnej krzywizny, tak jakby chciał to zamknąć w pamięci
i zachować na nadchodzącą samotność za te kilka miesięcy. Całował go, pieścił,
dotykał, pobudzając swojego kochanka i męża w jednym. Od nowa rozpalał ogień w
Alecu, pragnąc się nim nasycić i dać
mu rozkosz, żeby ją na zawsze zapamiętał. Potrzebował, aby Alec pamiętał jego
dłonie, usta na swoim ciele i cichy, ochrypły szept, zapewniający go, że jest najlepszy, a kochanie się z nim jest
niemal magiczną chwilą pełną ekscytujących, zmysłowych doznań.
Znalazł się pomiędzy
chętnie rozłożonymi udami Aleca i wszedł w niego jednym, płynnym ruchem.
Partner wciąż przyjemnie wilgotny po poprzednim razie z ochotą go przyjął w
siebie. Morgan czuł, że właśnie teraz jest z nim w pełni połączony, tworząc
jedno ciało, jedną duszę. Kochał się z nim powoli, z uczuciem i oddaniem.
Całował i był całowany. Dotykał i był dotykany. Jego biodra wkrótce podjęły
mocniejsze, ale nie za głębokie pchnięcia, które idealnie pieściły
najintymniejsze miejsce partnera.
Jęki Aleca brzmiały w
uszach Morgana jak muzyka. Jego dłonie błądzące po rozgrzanym, rozbudzonym
ciele przyjmował z przyjemnością. Po chwili wyczuł znajome ściskanie
wewnętrznych mięśni, które oznaczały, że Alec zbliża się do spełnienia. Ciało
Morgana także upominało się o uwolnienie, ale powstrzymał ich wspólny orgazm
kierowany pragnieniem, by każdy etap zbliżenia trwał jak najdłużej. Dopiero,
według Aleca, całą wieczność później doprowadził ich do szczytowania. Najpierw
doszedł Alec, a Morgan mógł obserwować każdą najmniejszą reakcję partnera,
pewny, że tylko on go widział w stanie takiego uniesienia. Później, nie mając
ochoty już dłużej z tym walczyć, pozwolił ciału przejąć kontrolę nad umysłem.
Doszedł z imieniem męża na ustach.
Potem, leżąc na nim,
upojony zapachem Aleca, zastanawiał się,
jak zdoła znieść jego utratę. Alec ostatnio powiedział, że już nie może się
doczekać, kiedy będzie mógł się z nim rozwieść i zapomnieć. Co z tego, że to
było podczas kłótni, jeśli to
prawda. Z końcem umowy da mu wolność, a potem, tak jak planował, ich
drogi rozejdą się na zawsze. Wtulił twarz w szyję męża, trzymając go przy sobie bardzo mocno, jakby już jutro miał być
koniec.
– Morgan?
– Hm?
– Ciężki jesteś. – Tak
naprawdę nie to zamierzał powiedzieć, bo dla niego mężczyzna nie jest ciężki.
Lubił jego ciężar na sobie, tak samo jak to, że nie odsuwał się od niego zaraz
po stosunku, tylko wciąż pozostawał blisko. Nawet jak się śpieszył – zdarzało
im się, że ochota na seks dopadła ich w najmniej dogodnym momencie – zawsze go
po wszystkim przytulał i całował przez chwilę. Nie tego się po nim spodziewał.
Przecież ich związek miał być zimny, bezduszny. Pamiętał jak przed ślubem
lodowaty strach wstępował w jego ciało na samą myśl o życiu z tym człowiekiem,
seksem z nim. Przez te szesnaście tygodni tak dużo się zmieniło. Kochał Morgana
każdego dnia bardziej i doznawał od niego dużo czułości, opieki, tak jakby
naprawdę był jego partnerem i mąż troszczył się o niego. Bywało, że się kłócili,
bo butność Aleca wychodziła na wierzch, walczył o swoje, ale to były tylko
szybko zapominane sytuacje, a godzenie się bywało jeszcze lepsze.
– Przepraszam. – Zszedł
z niego i położył się obok na plecach.
Alec wyprostował nogi i
przekręcił się na bok. Podpierając głowę na dłoni, przejechał wzrokiem po wspaniałym ciele męża, zatrzymując się
dłużej na miękkim, mokrym penisie. Lubił go, a jego właściciela kochał. Dlatego
martwiło go to, że Morgan jest jakiś nieswój. Jakby z czymś się zmagał i nie
chciał mu powiedzieć. W sumie nie jego sprawa i nie chce go ponownie pytać o to, co się dzieje, ale usta były pierwsze
od mózgu.
– Jak mówiłem praca –
odpowiedział Morgan, siadając. –
Jestem zmęczony. Może powinniśmy gdzieś wyjechać.
– Wyjechać? Ty i ja?
– Tak. – Nie planował
czegoś takiego, ale w sumie przyda mu się odpoczynek, a chętnie spędzi gdzieś
na spokojnie czas ze swoim mężem. Póki on nim jest. Dobra, wiedział, że mógłby
później nie dać mu rozwodu, ale postanowił,
że nie będzie Aleca trzymał przy sobie na siłę. Chłopak go lubił, ale od
lubienia do miłości i chęci spędzenia z kimś życia droga jest daleka. To mu
uświadomiło, że pierwszy raz w życiu chce być z kimś na zawsze. – Po przyjęciu
zostawię sprawy firmy Rafe’owi i zabieram cię gdzieś, gdzie będziemy sami.
Jakaś mała wyspa. Zgódź się. – Zbliżył twarz do twarzy Aleca. Uśmiechnął się,
kiedy mąż zgodził się kiwnięciem głowy. – To załatwione. – Pocałował go szybko.
Muszę lecieć do biura. – Wstał,
zdając sobie sprawę, że Alec gapi się na jego tyłek. – Załatwię też sprawy z
tym przyjęciem. Anna o wszystkim wie i uparła się, że przygotuje przekąski.
Chciałem zamówić catering, ale nie będę z nią walczył.
– Dobrze robisz.
Obraziłaby się.
– Właśnie wiem. Czasami
jej się boję i wolę, żeby nie dosypała mi czegoś do jedzenia. – Będąc już w
łazience słyszał jeszcze śmiech Aleca.
*
Kiedy Alec wszedł do
kuchni, zastał w niej pełen
rozgardiasz. Anna wydawała rozkazy Doroty, Keithowi oraz Marcowi. Ten ostatni
marudził pod nosem, że jest ogrodnikiem, ochroniarzem, ale nie kucharzem. Nie
przynosiło to skutków, bo kucharka i tak stawiała na swoim, więc Marc krajał,
siekał i mieszał. Jednak nie to Aleca zaskoczyło. Najbardziej zaskoczyła go
obecność jego mamy. Może nie powinno go to dziwić, bo odkąd poznał ze sobą ją i
panią Annę, kobiety zaprzyjaźniły się, przez co jego rodzicielka częściej tutaj
bywała. Do tej pory nie poznała Morgana, nie chciała, a mąż też nie kwapił się
do tego. Mama zawsze przesiadywała w kuchni i, mimo że bardzo chciał jej
pokazać dom, nie mógł jej do tego zmusić.
– Hej, mamuś. Co ty tu
robisz? Jest dopiero po ósmej.
– Zapomniałeś, że
jestem rannym ptaszkiem? Rozmawiałam rano z Anną i wspomniała coś o
przygotowaniach do przyjęcia. Postanowiłam jej pomóc. Sąsiadka obiecała zająć
się Molly, to ja wsiadłam w pierwszy autobus i jestem. Czasami, synku, muszę
wyrwać się z domu – mówiła, urywając
końcówki z zielonej fasolki szparagowej.
– Przecież wiem. Nie
musisz mi się tłumaczyć.
– Panie, Alecu, co pan zje na śniadanie? – zapytała uprzejmie Anna, już gotowa spełnić każde jego
życzenie. Pokochała tego chłopaka jak swojego syna, którego nigdy nie miała. –
A pan Morgan?
– Mąż pojechał do
pracy. Powiedział, że nie będzie jadł.
– Ostatnio mało je.
Alfred zanosi mu smakołyki i odnosi ledwie tknięte jedzenie. Nigdy tak nie
było.
– Próbowałem go
namówić, ale powiedział, że zje coś w pracy. – Tak naprawdę powiedział mu, że
jego śmietanka doskonale go odżywiła, lecz nie ma zamiaru powtarzać takich
rzeczy publicznie. Już na samą myśl poczuł, że zaczynają go piec policzki.
Potarł je dłońmi. – Niech się pani mną nie przejmuje, sam sobie coś zrobię.
– Nie ma mowy. Moja
kuchnia, moje królestwo. Siadaj. Zrobię tobie i twojej mamie coś pysznego.
Zjecie w ogrodzie. Jest przyjemny ranek. – Wyjrzała przez okno. – Znów
zapowiada się upalny dzień, a deszczu jak nie było tak nie ma.
– Dokładnie – wtrącił
Marc. – Zraszacze zraszają rośliny, ale nic im tak nie pomoże jak podlanie z
nieba.
– Ja tam wolę taką
pogodę, nie znoszę deszczu – rzuciła Doroty.
– Ty to myślisz tylko o
swojej wygodzie. Bez deszczu i pszczół nic nie urośnie i będziesz głodować. –
Anna rzuciła w nią ścierką. – Ruszaj dupę i idź posprzątać pokoje. Alfred ma
dzisiaj dzień wolny, więc czeka cię więcej obowiązków.
– Ale kraję. – Wrzuciła
sobie do ust kawałek marchewki.
– Skończę to za ciebie.
Zmykaj. Nie płacą ci za siedzenie. Keith, co ty robisz z moimi pomidorami? Na
Boga, dzieciaku. Miały być kawałki, a nie ketchup.
– Nie moja wina, że się
rozwalają. Są bardzo miękkie.
– Trzeba kupić inne.
Jedź na zielony targ i kup coś lepszego, a nie takie przejrzałe. A spróbuj mi
tylko kupić jakieś w supermarkecie, to ci skopię tyłek. Jeszcze dałabym radę.
Alec przez chwilę
wsłuchiwał się w rozdawanie rozkazów przez kucharkę, a potem zabrał mamę do
ogrodu, gdzie mieli poczekać na śniadanie. Usiedli przy małym stoliku,
niedaleko wejścia do kuchni. Faktycznie,
dzień zapowiadał się na piękny i duszny, ale on dopiero w takie dni odżywał.
– Jak tata? – zadał to
pytanie, chyba po to, żeby znów
przekonać się, że ojciec wrócił do picia, hazardu. Były lepsze okresy, w
których przyznawał się przed samym sobą do nałogów i chciał się leczyć, ale
szybko uciekał z ośrodka, znów pił, odwiedzał kasyna. Później wracał na
leczenie i historia się powtarzała.
– To, co zwykle. Wczoraj wrócił pijany i
jak padł na podłodze w pokoju, tak go nie ruszałam. Nie wiem, co go tak ciągnie do tego picia.
Wszystko jest dobrze, nawet ty… i ten związek, widzę, że jesteś szczęśliwy, ale
Andrew wciąż… Coś go przygniata i nie chce powiedzieć co. W nocy ma koszmary.
Ciągle powtarza, że to nie jego wina, on nie wiedział. Nic nie zrobił. Gdybym
tak bardzo go nie kochała, zostawiłabym go. Mimo wszystko kocham twojego tatę i
chcę mu pomóc. Niestety, jestem
bezsilna. Czuję się bezsilna.
– Bardzo chciałbym ci
pomóc. – Wyciągnął rękę i położył ją na dłoni mamy.
– Ty, synku, zajmij się
sobą i nami nie przejmuj się.
– Nie mogę tak.
– Masz dobre serce, ale
nie jesteś w stanie zbawić świata. Twój tata ma i te dobre okresy i z nich się
cieszę. My nic nie poradzimy, nic nie zrobimy, dopóki on sam nie będzie chciał sobie pomóc.
Niestety, ale mama
miała rację. Do niczego nie zmuszą mężczyzny. Niemniej nie tracił nadziei, że
ojciec w końcu pozwoli sobie pomóc. Posłał mamie pokrzepiający uśmiech.
W tym samym czasie
Keith przyniósł im stos placków naleśnikowych i syrop klonowy.
– Nie wiem jak ona tak
szybko to zrobiła, ale korzystajcie. Też podkradłem parę – powiedział szofer. –
I muszę jechać po te pomidory. Smacznego.
– Dziękujemy. Miły
mężczyzna – dodała kobieta, kiedy zostali sami.
– Hetero, mamo. Hetero
– podkreślił.
– Ja nic nie mówię.
– Mam już męża.
– Ale…
– Nie. Nie dyskutujmy o
tym. Na razie mam męża i nie zamierzam szukać innego. – Nigdy już nie chce
innego.
– Jak chcesz. Dobrze,
że ten cię traktuje jak kogoś wartościowego. Bo taki jesteś i nie daj sobie
niczego innego wmówić.
– Mamo.
– Co mamo i mamo?
Kocham cię i zawsze będę się o ciebie martwić.
– Tak jak i ja o
ciebie, o was. Koniec wyznań. Zabieraj się za te pyszności, bo następnym razem
ich nie dostaniemy.
– Jadłam już w domu,
ale smakowicie wyglądają i jak pachną.
Po zjedzonym posiłku
jego mama poszła pomóc w kuchni, a on sam udał się na górę, by pisać. Dopiero
na czternastą miał iść do pracy, więc wolny czas spędzi wyłącznie na pisaniu.
Jeszcze kilka rozdziałów i skończy swoją książkę. Później dopiero pozwoli, żeby
Morgan ją przeczytał. Mąż powiedział, że jak będzie dobra, to pomoże mu ją
wydać. Nie zamierzał korzystać z jego pomocy, bo w tym chciał sobie poradzić
samemu. Nie, żeby obnosił się dumą czy jak, po prostu po rozwodzie nie może
pozostać żadna nić wiążąca ich obydwu. Nie pomogłoby mu to w zapomnieniu o tym
mężczyźnie. I tak nie jest pewny,
jak to przeżyje. Z drugiej strony zaświtała mu w głowie myśl, że może żadnego
rozwodu nie będzie. Morgan pokocha go i będą żyć długo i szczęśliwie. Tylko,
owszem, Morgan troszczył się o niego i możliwe, że żywił jakieś tam uczucia,
ale ten związek to tylko umowa i tym pozostanie. Natomiast on swoją miłość za
te kilka miesięcy zagrzebie głęboko w sercu. Pytanie, czy serce nadal będzie miał w piersi, kiedy sam je sobie boleśnie
wyrwie, nie próbując walczyć o
miłość męża, tylko odejdzie z dniem podpisania papierka? A może jednak powinien
zawalczyć o mężczyznę? Co byłoby,
gdyby wyznał mu swoje uczucia? Te i inne pytania krążyły mu w głowie, nawet
kiedy ubierał się do pracy, gdy kładł się kilka godzin później spać przy boku
męża i kiedy w domu, następnego dnia, kręciły się tłumy ludzi, przygotowując posiadłość do przyjęcia
charytatywnego.
No super przez to opowiadanie każdej niedzieli czekam na 24 i klnę że jutro trzeba do roboty:-)
OdpowiedzUsuńJak zawsze super rozdział! Ile jeszcze będzie rozdziałow tego opowiadania?
OdpowiedzUsuńDo końca jest jeszcze 6 rozdziałów i epilog. :)
Usuńwow, dzieje sie :)
OdpowiedzUsuńTyle chciałabym napisać, a tu do pracy zaraz trzeba iść... :( Rozdział jak zawsze rewelacyjny. Wuj Garretta ma rację, ale wcale nie żałuję tego dupka. Niech ma za swoje. Dobrze, że Alec pogodził się z przyjaciółką i fajnie, że jego mama polubiła się z kucharką... Pani Anna jest super :) Czasem myślę, że powinna wziąć wielką wazówkę i zdzielić Morgana przez ten jego łeb. Hmm, pewnie w końcu wszystko wyjdzie na jaw, ale jakoś się panowie pogodzą... To tyle na dziś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
- Sprzeciw wysoki sądzie! Ci mężczyźni nie mogą wziąć rozwodu!- krzyczy wbiegając na salę rozpraw.
OdpowiedzUsuń- Na jakiej podstawie wyciąga pani te wnioski?- sędzia wstał i popatrzył się na kobietę z wyższością.
- Morganie- zwróciła się do pana o smutnych oczach, w których, z jakiegoś powodu nie było już blasku- prawdą jest, że Alec cię kocha, i to bardzo! Żywi do ciebie silne uczucia!
- Słucham?- poderwał się na równe nogi i przyjrzał uważnie zaskoczonej twarzy - prawie byłego męża.
- Alecu- podeszła do drugiego z mężczyzn i położywszy mu rękę na ramieniu rzekła: - Jesteś dla Morgana centrum świata. Nie widzi nikogo prócz ciebie i nie chce żebyś odchodził.
Obaj patrzyli na siebie a zdziwienie ustępowało szokowi na ich twarzach. Po raz pierwszy zdali sobie sprawę, że ich miłość nie jest jednostronna. Kochają z wzajemnością. Długi czas tak właśnie było, a oni zaślepieni swoją niewiedzą o uczuciach drugiego o mały włos nie zaprzepaścili swojej przyszłości. Niewiele myśląc podbiegli do siebie i padli w ramiona.
HAPPY END
Korciło mnie żeby coś takiego palnąć. Oj bardzo xD. To było boskie, Morgan w końcu zdał sobie sprawę ze swoich uczuć, tylko cholera, dlaczego żaden się nie przyzna?! Cieszę się, że Alec wyjaśnił sobie wszystko z Darlin. To było mu potrzebne. Przykro mi, że ani Latimer, ani mama Frosta kwapi się do spotkania. Może gdyby Alec powiedział matce, że kocha męża ta zaczęłaby myśleć o nim jak o zięciu? No i przeraża mnie myśl, że Morgan wyjawi prawdę o swoim planie Alecowi a ten go znienawidzi. No bo w gruncie rzeczy miałby do tego pełne prawo, zważywszy na to, że Latimer chciał zniszczyć ojca, a on miał zostać zwierzaczkiem.
Weny Lu! Dużo dużo weny!
Hahahahaha. Piękna wizja. :DDDD
UsuńCoś mi się wydaje że w czasie tego przyjęcia coś się wydarzy.
OdpowiedzUsuńOsobiście czekam na cały tydzień by szybko minął.
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. A więc Morgan już wie, że kocha Aleca. Lepiej późno niż wcale. Tylko co dalej? Będzie chciał zniszczyć ojca Aleca Przecież prędzej czy później mąż się o tym dowie. Takich rzeczy nie da się nie zauważyć. I ominąć. I ten cały G.... normalnie mam ochotę mu nakopać. On naprawdę myślał, że tak uwiedzie Aleca? Głupi ignorant. Normalnie ostrze sobie na nim swoje wampirze kiełki!
Aj czekam kochana czekam!
Wiedziałam, że to opowiadanie będzie genialne i kryje się w nim coś więcej niż zwykły seks!
kocham i czekam na więcej!
nie zauważyłam ankiety :P
OdpowiedzUsuńpozdro
jeszcze raz: cudny rozdział
Wcześniej moimi ulubionymi seriami były Tylko Ty i Połączeni, ale Dług bije je na głowę <3 Uwielbiam wracać do tego opowiadania w myślach i zawsze się cieszę ze zbliżającego się poniedziałku. Dokonałaś niemożliwego, Luano, polubiłam poniedziałki :D
OdpowiedzUsuńI też po ostatnich częściach widać, że się dużo rozwinęłaś, podskoczył ci warsztat, masz lepszą betę... Naprawdę czytam to opowiadanie z wielką przyjemnością, bo kocham historie z takimi intrygami, więc na pewno przeczytam to jeszcze raz, kiedy się skończy <3
I przepraszam, że tak późno komentuję... Zastanawiam się, kiedy się przyzwyczaję do bycia studentką. Mam nadzieję, że nie na licencjacie, hahaha ^^"
Pozdrawiam!
Nie szkodzi, że późno komentujesz. Wiem jak to jest z brakiem czasu. :) Nie wiem kiedy się przyzwyczaisz do bycia studentką, ale w końcu to się stanie. :))
UsuńPozdrawiam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUsunęłaś komentarz, ale i tak Ci odpowiem, bo to nie było nic osobistego. Po prostu nie ma jeszcze rozdziałów od 15 do 20. Pojawiają się raz na tydzień o północy z niedzieli na poniedziałek. :)
UsuńDopiero teraz zobaczyłam tą ankietę. Miałaś boski pomysł! Kto pierwszy powie "kocham cię?" Mam nadzieję, że będzie to Morgan. Chciałabym zobaczyć go w takiej sytuacji :) Zwłaszcza z tym jego charakterem... no i przy okazji wyznaniem prawdy co do początkowych planów dotyczących Aleca.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńtak Maorgan też darzy uczuciem Aleca, Alec i Darla w końcu się pogodzili, ohoho tamci chcą aby Morgan zbankrutował...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie