13 kwietnia 2015

Zakurzona lampa - Rozdział 4


Dziękuję za komentarze. :)

ROZDZIAŁ 4



Obaj odetchnęli z ulgą, kiedy po długiej walce z wodą, a raczej z pękniętą rurą, mogli usiąść na brzegu wanny. Rura została odpowiednio zabezpieczona dzięki pomocy Johna. Mikael zadzwonił do niego, a ten, jako doskonała złota rączka, miał wszystko, co potrzebne w takiej sytuacji. Teraz stał nad nimi, próbując zdusić w sobie śmiech.
– Uważaj, żebyś się nie udusił – prychnął Mikael, udając oburzonego, ale sam nie wytrzymał i pierwszy się roześmiał. Och, pierwszą, niedoszłą randkę z Jaydenem zapamięta na długo. Wiedząc, że przy Johnie może swobodnie mówić, spojrzał na Jay’a. – Mogłeś się bardziej postarać o romantyczny nastrój, a jeśli już tak bardzo chciałeś zatrzymać mnie w domu, wystarczyło powiedzieć. – Dał mu lekkiego kuksańca w żebra.
– Przynajmniej się nie nudziłeś, więc widzisz, jaki jestem pomysłowy. W dodatku od razu wzięliśmy razem prysznic, do którego pewnie musiałbym cię długo namawiać.
– Nie masz pewności, jeszcze nie próbowałeś.
– Czyżby to było zaproszenie?
– Chłopaki, sądzę, że nie powinienem tego słuchać – mąż Donny przypomniał o swojej obecności, zbierając narzędzia, cały czas brodząc w skarpetkach po zalanej podłodze.
 – Prędzej nie chcesz, w przeciwieństwie do swojej żony – odparł Mikael, podnosząc się z wanny. Mokre spodnie nieprzyjemnie przyklejały się do jego nóg, trąc o nie. – Odprowadzę cię.
– Poradzę sobie, a wy... dokończcie rozmowę. – John, puściwszy im oczko, podniósł swoją skrzynkę z narzędziami.
– Jeszcze raz dziękuję. – Jay uścisnął dłoń mężczyzny.
– Spoko, ale trzeba wymienić całą hydraulikę.
– Zrobi się i to jak najszybciej.
Mikael poczekał, aż John wyjdzie – już pewny, że zaraz Donna dowie się o wszystkim – i zapytał Jaydena:
– Czyżby czekały cię kolejne prysznice u mnie? – Uniósł zadziornie brew.
– Pod warunkiem, że tylko z tobą.
Jay przyciągnął go do swojego nagiego, mokrego torsu. Mikael nie opierał się, sam zaskoczony tym, jak bardzo mu się to podoba. Na całe szczęście mężczyzna miał na sobie krótkie spodnie, które założył przed przyjściem Johna, a nie zwyczajny ręcznik zasłaniający strategiczne rejony. Jeszcze mógłby mu opaść...
– No to będziesz chodził bardzo brudny – odparował Mikael, odganiając pobudzające myśli.
– Chyba byś mi na to nie pozwolił – wyszeptał mu do ucha Jay, podskubując je zębami.
– No nie wiem. Jeszcze nawet nie byliśmy na randce, a prosisz mnie o tak niecne czyny. Toż to wstyd, drogi panie, dla kogoś tak niedoświadczonego jak ja – obniżył ton głosu, podejmując małą zabawę. Nie powstrzymał się przy tym przed objęciem go w pasie, kładąc dłonie tuż nad pośladkami mężczyzny, a nosem przesunął po szorstkim policzku.
– Jestem dobrym nauczycielem. Nawet nie wiesz jak dobrym, szanowny panie.
Zachrypnięty głos mężczyzny spowodował u Mikaela gęsią skórkę. Uwielbiał tak niskie głosy, a ten sprawiał, że jego ciało reagowało na Jaydena niezwykle mocno. Szczególnie wtedy, kiedy Evans przyciągnął go jeszcze bliżej siebie, dominująco, i wpił się łapczywie w jego usta. Mikael nie miał szans złapać oddechu, kiedy ich wargi ocierały się o siebie, nacierając jedne na drugie. Języki splotły się ze sobą we wspólnym tańcu, a ręce zaczęły błądzić po plecach, drapiąc je i pieszcząc z dozą delikatności. Jay popchnął go na ścianę, więc wzdrygnął się, kiedy plecy dotknęły zimnych kafelek. Mężczyzna nie dał mu jednak czasu na inne reakcje, całując go coraz namiętniej, chwytając za włosy i nie pozwalając się odsunąć. Ich klatki piersiowe ocierały się o siebie. Michael, czując na nagiej skórze gorąco drugiego ciała, jęknął w usta mężczyzny zaskoczony pragnieniem, które tak nagle zebrało się w nim. Gdyby tylko Jay poprosił, poszedłby z nim do łóżka. Tu i teraz. Zawsze ostrożny, zawsze unikający seksu na jedną noc, tym razem chętnie by się zapomniał w jego ramionach. Ten mężczyzna był… Sam nie wiedział, kim był, ale wyzwalał w nim dzikie pragnienia, przy których rozsądek musiał się wycofywać. Jednak nawet on powrócił, gdyż rozdzwoniła się komórka Jaydena. Ich usta oderwały się od siebie, zmuszone wykonać tak trudne zadanie jak pożegnanie się z tymi drugimi,. Mężczyzna jeszcze na pożegnanie chwycił jego dolną wargę pomiędzy zęby i possał ją przez chwilę.
– Gdyby nie ten telefon…
– Może i dobrze, że zadzwonił. – Mikael odetchnął. Nie chciał się śpieszyć, a to, co się działo, pędziło wręcz prędkością światła. – Za szybko… – Poprawił okulary, puszczając Jay’a, ale ten ciągle przyklejał się do jego ciała, składając pocałunki na policzkach, szyi.
– Chyba tak, tylko trudno mi się powstrzymać, bo działasz na mnie już od pierwszej chwili. Nawet nie wiesz, ile mnie kosztowało nie okazanie tego, kiedy sprzątaliśmy te graty w kuchni. Potem wizyta u ciebie…
– Co robiłeś, żeby udawać obojętnego? – Telefon w tle wciąż dzwonił, a oni jakoś nie mogli oddalić się od siebie choćby na metr.
– Gryzienie się w język to dobry sposób na odwrócenie uwagi od pewnych rzeczy.
– Musiał być bardzo wymęczony…
– Nie tak bardzo, żebyś nie mógł z niego skorzystać, gdybyś potrzebował.
Mikael sam ugryzł się w język, żeby powstrzymać kolejny jęk. Przecież nie będzie się zachowywał jak panienka, która reaguje na każde sugestywne słowo partnera.
– Lepiej odbierz ten telefon.
– Nie wolisz…
– Nie. Poza tym trzeba tutaj posprzątać. – Odepchnął go, próbując ochłonąć. Może nie miał siedemnastu lat, aby reagować natychmiastowym podnieceniem po jednym pocałunku, ale niewiele do tego brakowało.
– Ekipa jutro tu posprząta. Część wody już spłynęła do kratki ściekowej, a reszta i tak zniszczyła płytki – powiedział Jay, wychodząc na korytarz, bo stamtąd dochodził dźwięk dzwoniącej komórki.
Mikael, nie zamierzając podsłuchiwać rozmowy, sięgnął po swój telefon – wsunął go do kieszeni zaraz po tym, jak opanowali potop. Był na tyle wodoszczelny, że mokre ubranie nic mu nie robiło. Mikaelowi wydawało się wcześniej, że zawibrował i nie pomylił się. Dostał od Donny sms’a: „Randka, co?”. Kobieta jutro nie da mu żyć. Dotyczyło to nie tylko romansowania, ale i antykwariatu. Nadal nie wiedział, co z nim zrobić. Cholerne pół roku. Tak, uwielbiał staruszki wplątujące swoich wnuków czy wnuczki w podstępne pułapki. Anna zawsze chciała, żeby zajął jej miejsce i chce dopiąć swego nawet po śmierci.
– Dzwonił mój brat – poinformował go Jay. – Muszę pojechać do domu na dwa, trzy dni.
– Coś się stało? – Zaniepokoił się.
– Wszystko w porządku, ale moja rodzina… Szkoda gadać. Muszę po prostu załatwić kilka spraw, ale wrócę. Przy okazji oddam siostrze jej szkatułkę.
Wycofał się, kiedy Jay chciał go ponownie objąć. Wiedział, jak może się to skończyć, więc wolał nie kusić losu. Jego przyjaciel z Detroit zaraz powiedziałby, że jest dziwny, ale miał to gdzieś. Nie znał Jaydena zbyt długo, a obawiał się, że zaczyna mu na nim w jakiś sposób zależeć, więc nie chciał niczego rozpoczynać od seksu. Co nie znaczy, że tego nie potrzebował i nie pragnął. Chciał, aż za bardzo, bo kiedy patrzył na jego mięśnie i silne ciało, reagował na niego jak sprawny seksualnie mężczyzna.
– Boisz się, że tym razem telefon cię nie uratuje? – zapytał Jayden.
– Coś w tym stylu. Dlatego będę uciekał.
– Wyjeżdżam z samego rana, więc może buzi na pożegnanie?
Mikael przygryzł wargę, ale podszedł do niego. Owszem, pocałował go, lecz tylko w policzek, po czym życzył mu spokojnej podróży i kiedy zabrał swoją koszulkę, i był już na korytarzu, usłyszał w pełni zadowolony śmiech mężczyzny. Sam się z tego powodu uśmiechnął pod nosem.

*

Kolejny dzień, z oczywistych przyczyn, nie upływał Mikaelowi na słodkim spędzaniu czasu u boku Jaydena. Mężczyzna wyjechał o świcie, kiedy on jeszcze spał. Wiedział to, ponieważ Jay napisał mu smsa „Wrócę i mam nadzieję, że mi nie znikniesz". Nie zamierzał znikać, tym bardziej, że czekały go obowiązki, a zajęcie się nimi raczej zabierze mu dużo czasu. Świadczyło o tym choćby to, że siedział teraz w gabinecie babci – to miejsce nadal traktował, jako jej – przeglądając księgi, szczególną uwagę poświęcając złożonym przez klientów zamówieniom. Świadomość tego, ile telefonów musi wykonać lub wysłać emaili, przyprawiała go o ból głowy. Każdej osobie musiał przekazać, że właścicielka „Zakurzonej lampy" nie żyje, ale ich zamówienia zostaną zrealizowane. Donna nie dałaby mu żyć, gdyby postąpił inaczej. W sumie mógłby tylko umieścić informację na stronie internetowej antykwariatu – co oczywiście zaraz zrobi – ale w takim wypadku bliższy kontakt upewni ludzi, że z ich pieniędzmi nic się nie stanie. Jeżeli ktoś zechce ich zwrotu, nie będzie z tym problemu. Akurat z tym doskonale sobie poradzi. Jedynym problemem było to, że wszystko, co musiał zrobić na pierwszym miejscu, nie mieściło się w ramach jego wolnych dni w pracy. Chodziło przecież o załatwienie multum spraw; wysłanie towaru, wydanie go klientom, którzy zgłoszą się po niego osobiście, opłacenie firmy kurierskiej oraz załatwienie paru rzeczy w urzędzie, a to tylko mały ułamek pracy. Babcia sama musiała sobie ze wszystkim radzić, więc jemu tym bardziej nie powinno sprawić to kłopotów. Co innego, jeżeli klienci będą wypytywać go o antyki. Wiedział o nich jedynie to, że są bardzo starymi rzeczami i nie dałby za nie nawet dolara. Donna mówiła mu, żeby zmienił podejście i ujrzał to, co nawet ona widzi, ale jakoś nie czuł do tego żadnego impulsu. Czym niby różniła się stara szafa od nowej? Jego zdaniem nowa była lepsza, bo przynajmniej używana przez niego, a nie pokolenia innych ludzi – kto wie, co w niej robili? Nie miał w sobie nawet nuty tej pasji, co babcia. Czy taki ktoś jak on mógłby prowadzić antykwariat? Pamiętał, że zadał Jaydenowi pytanie, co zrobiłby na jego miejscu. Mężczyzna mu nie odpowiedział, bo nie chciał niczego podpowiadać, ale bardzo ciekawiło go, jaka padłaby odpowiedź. Znów bez własnej woli powrócił do niego myślami. Co ten człowiek z nim robił, że tak zaprzątał jego myśli? „Chcę spędzić z tobą życie” coś podsunęło mu te słowa do głowy. Słowa Donny, która powiedziała to w znaczeniu, że tak właśnie patrzy na niego Jay. Dobre sobie, przez wiele lat nie spotkał tej jedynej osoby, a teraz, ot tak, by to się stało? Nie wierzył w takie rzeczy, nie wierzył w przeznaczenie. Niemniej nie chciał rezygnować z tego, co mu podsuwało pod nos życie, dlatego też choćby z powodu Jaya postanowił, że kiedy pojedzie do Detroit, poprosi o dodatkowy urlop. Zakodował sobie w głowie, że musi zadzwonić do warsztatu, żeby zapytać o samochód. Wczoraj miał to zrobić, ale siłą rzeczy zapomniał o tym. Nic dziwnego, bo w końcu miał co innego na głowie, tak jak dzisiaj.
Wstał i podszedłszy do małego stoliczka nalał sobie wody ze szklanego dzbanka. Wodę uzupełniła Donna, która razem z nim przyszła do antykwariatu. Śmiać mu się chciało, gdy dopadła go przed swoim domem, kiedy przechodził koło niego i, aż się w niej gotowało, żeby go wypytać o „randkę”. Nic jej nie powiedział, więc ta zaczęła prychać, idąc z nim spacerkiem do miasteczka. Dopiero po wejściu do „Zakurzonej lampy” opowiedział jej prawie wszystko i rozczarował, że randka nie doszła do skutku ze znanych jej powodów. Ta kobieta i w ogóle jej rodzina, szczególnie teraz, kiedy miał z nimi więcej do czynienia, zadziwiali go w każdej chwili. Dobrze byłoby mieszkać obok nich i wiedzieć, że ma się w pobliżu dobrych przyjaciół, ale takich w Detroit też miał.
Usiadłszy z pełną szklanką wody, zabrał się do pracy. Najpierw umieścił ważne informacje na stronie internetowej – całe szczęście Donna znała wszystkie hasła, więc nie miał z tym problemów, a później rozpoczął mozolne pisanie emaili oraz dzwonienie do klientów.

Koło czternastej wpadła Donna i zaprosiła go na obiad do pobliskiego baru. Jeżeli ktoś chciał skosztować tradycyjnej i wyjątkowo smacznej kuchni, zaglądał tylko i wyłącznie do baru Nory Bishop. Kobieta wraz z rodziną od lat prowadziła to miejsce, zdobywając coraz to nowych klientów. Turyści tak bardzo upodobali sobie „Bon appetit”, że w czasie swojego pobytu często zamawiali nawet dania na wynos, kiedy wybierali się na długie wycieczki. Do tego panowała tu domowa atmosfera, chociaż w kwestii wystroju, zdaniem Mikaela, właścicielka mogłaby ominąć kilka epok i urządzić tutaj coś nowoczesnego. Z tym, że pojawiało się zasadnicze pytanie: czy wtedy nadal byłoby tu tak miło i domowo? Wątpił w to.
Wybrali miejsce przy oknie, a gdy spojrzał w menu, spośród wszystkich przysmaków z trudem wybrał pieczoną na grillu rybę z surówką. Potrzebował czegoś lekkiego na żołądek, chociaż smaczny stek bardzo go kusił.
– To miejsce nie zmieniło się tutaj od lat – powiedział, przyglądając się solniczce w kształcie kaczuszki.
– Rzeczywiście. Jadam tutaj codziennie i tak się przyzwyczaiłam do tego widoku, że nie zwracam na niego uwagi. Nawet te obrusy w czerwoną kratę nie wydają się już takie brzydkie jak wtedy, kiedy zobaczyłam je pierwszy raz.
Po złożeniu zamówienia przyjętego przez córkę pani Bishop zajęli się rozmową dotyczącą antykwariatu. Oboje uzgodnili, że muszą wieczorami posiedzieć nad finansami, a szczególnie nad tą częścią, która pójdzie na opłacenie ubezpieczenia za budynek, bo data wpłacenia pieniędzy zbliżała się wielkimi krokami.
Kelnerka przyniosła ich dania oraz napoje, życząc smacznego, posyłając przy tym miły uśmiech w kierunku Mikaela i poszła przyjąć zamówienie do innego stolika. Była pora obiadu, więc bar zaczynał pękać w szwach.
– Podobasz się jej. Ty to masz szczęście, amancie.
– Tylko nie tam, gdzie chciałbym go szukać. – Wziąwszy widelec do ręki nabił na niego kawałek pomidorka koktajlowego.
– Nie mów, że ostatnio to szczęście nie spotkało cię tam, gdzie chętnie byś je widział – zasugerowała. Rozwinęła serwetkę i położyła ją sobie na kolanach.
– Na to nie narzekam. Niemniej jednak trudno coś powiedzieć, mając za sobą tak krótki okres znajomości. – Z przyjemnością skosztował doskonale przyrządzoną rybę.
– Burzliwy okres, jak na dwa dni? Ale jak mówiłam, działaj chłopie, bo wieczne czekanie sprawi, że obudzisz się samotny, mając pięćdziesiątkę na karku. – Ukroiła kawałek mięsa i wsunęła go do ust. – Wyśmienite – powiedziała, gdy przełknęła. – Naprawdę nie chcesz?
– Nie, dziękuję. Dzwoniłem dzisiaj do warsztatu – od razu rozpoczął inny temat, korzystając z tego, że Donna skoncentrowała się na posiłku. – Jutro mój samochód ma być gotowy, więc pojadę do Detroit, załatwię sobie jeszcze ze dwa tygodnie wolnego i wieczorem wrócę.
– O. A co szanownemu panu każe tutaj zostać dłużej? – Wbiła w niego swój przenikliwy wzrok.
– Miałaś rację, sprawy w antykwariacie zajmą bardzo dużo czasu.
– Antykwariacie? – Wymownie uniosła brwi.
– Oczywiście, a ty o czym myślałaś? – Spojrzał na nią z uwagą. Nie musiał pytać, bo odpowiedź już znał, lecz wolał się upewnić co do tego, o czym ona myśli.
– O prawdziwym powodzie… a raczej o tym główniejszym powodzie przedłużenia urlopu. Jayden chyba długo będzie remontował ten dom, więc wydaje mi się, że zostaniesz jakiś czas w Silent. – Uśmiechnęła się wrednie. – I nie przewracaj mi tu oczami, bo wiem, że mam rację.
– Ta, ty zawsze masz rację.
– Oczywista oczywistość, kolego.
Niedużo później skończyli obiad, rozmawiając jeszcze o dzieciach Donny, po czym oboje wrócili do swoich spraw. On jeszcze chciał zrobić parę rzeczy w antykwariacie, a ona musiała wrócić do pracy.
Idąc w stronę antykwariatu, spotkał pastora z żoną. Pozdrowił ich, sądząc, że uda mu się uniknąć rozmowy z nimi, lecz rzecz jasna pastor nie miał zamiaru puszczać go bez zamienienia z nim kilku słow. Mikael liczył na to, że będą one dotyczyć tylko obrazów, które za tydzień mężczyzna miał dostać, kiedy uprawomocni się testament. On, jako krewny zmarłej, miał tydzień, żeby podważyć testament, jednak nie zamierzał tego robić.
– Pastorze, Brown. Pani, Brown. – Obojgu skinął uprzejmie głową.
– Witaj, drogi chłopcze. – Pastor uśmiechnął się serdecznie. – Okropny dzisiaj upał.
– Potwierdzam.
– Widzę, że otworzyłeś dzieło swojej babci. – Pastor wskazał na budynek, w którym mieścił się antykwariat.
– Jeszcze nie. Na razie zajmuję się sprzedażą wysyłkową, a raczej wypełnieniem zobowiązań, których podjęła się babcia. Sklep… Nie myślałem nad tym, kiedy go otworzę. – Sądził, że nie musi tego robić. To tak jakby podjął już decyzję. Problem w tym, że antykwariat musi na siebie zarabiać, nawet jeżeli sprzeda go za pół roku, a z tego co widział, to indywidualnych klientów babcia Anna również miała dużo.
– Pomyśl nad tym, Mikaelu – wtrąciła żona pastora. – Słyszałam, że turyści pytają, kiedy sklep będzie ponownie otwarty.
– Pomyślę. – Cały czas myśli. – Wybaczą państwo, ale mam jeszcze dużo pracy, a jutro muszę pojechać do domu, aby załatwić kilka spraw.
– Tak, oczywiście nie zatrzymujemy – rzekł pastor, poklepując go po ramieniu. – Wpadnij kiedyś na mszę. Brakuje na nich twojej babci. Zawsze najgłośniej śpiewała.
– Do widzenia, państwu – pożegnał się, czując ulgę, że pastor nie zaczął go bardziej namawiać na chodzenie do kościoła. Ciekawe, co by powiedział, na to, że on jest gejem? A może wiedział. Kto wie, co tam mu babcia naopowiadała w tajemnicy. Jednakże nie zamierzał się z tym zdradzać. Po co? I tak nie chciał mieszkać w Silent. Co go tu czekało? Nic. Nawet Jay kiedyś stąd wyjedzie. Nie zapytałem się go skąd pochodzi. Wszystko da się nadrobić.

*

Po dość dobrze przespanej nocy, następnego dnia łatwiej było mu wstać, a o szóstej rano wsiadł w pociąg i pojechał do Detroit. W swoim mieszkaniu był półtorej godziny później, ponieważ taksówkarz nie mógł przebić się przez poranne korki. Za tym na pewno nie tęskniłby, gdyby mieszkał w mniejszym mieście lub takim całkiem malutkim, gdzie do pracy idzie się spacerkiem trzy kilometry.
 Z bólem głowy, po kolejnym spotkaniu z koleją, przejrzał zawartość lodówki. Jego jednopokojowym, najzwyklejszym mieszkaniem pod jego nieobecność opiekował się Mateo. Przyjaciel ze studiów i ktoś, w kim się wtedy podkochiwał, ale to nie miało szans, bo mężczyzna wolał duże piersi, a on bynajmniej nie zamierzał takich mieć i pozbywać się tego, co miał między nogami. Na całe szczęście miłostka minęła bardzo szybko, a obaj zostali dobrymi przyjaciółmi. Mateo był bardzo otwartym człowiekiem i to z nim zawsze rozmawiał, gdy miał jakiś problem. Zdarzało się i jemu być powiernikiem, kiedy przyjaciel miał kłopoty z kobietami. W końcu spotkał tą jedyną i był teraz szczęśliwym małżonkiem i ojcem dwuletniego chłopca. Nie wracał do pustego mieszkania, jak Mikael.
Zrobił sobie kanapkę oraz kawę, później miał zamiar się umyć, przebrać i pojechać do warsztatu, a z niego do firmy. Liczył na to, że szef da mu jeszcze z dwa tygodnie wolnego, co najwyżej weźmie bezpłatny urlop, gdyby były jakieś problemy. Usiadł ciężko na kanapie kupionej za własne pieniądze, bo wiele rzeczy miał po rodzicach, chociaż zarabiał tyle, że było go stać na nowe. Ich duże mieszkanie sprzedał, a kupił małe gniazdko tylko dla siebie. Jeżeli kiedyś zwiąże się z kimś na stałe, to wtedy już z partnerem pomyśli o zamianie tego na coś większego.
Dokończył kanapkę i wypił kilka łyków kawy, reszty jakoś nie potrafiąc przełknąć. Rozmasowując szyję udał się do sypialni po czyste rzeczy. Musiał pomyśleć, co miał spakować przed wyjazdem i poprosić Mateo o dalszą opiekę nad mieszkaniem. Spojrzał na parapet. Kwiaty pewnie podlewała Celeste – żona Mateo. On sam często o nich zapominał. Najchętniej to by się ich pozbył, ale ładnie wyglądały, a ponadto znajomi przynieśli je w prezencie, bo podobno dom bez kwiatów nie jest prawdziwym domem. Donna przypadłaby im do gustu. Swoją drogą nigdy ich ze sobą nie poznał. Może to i dobrze. Donna, Celeste, Mateo czy Christian w pojedynkę stanowią nie lada wyzwanie, a razem… Wolał o tym nie myśleć. Nie opędziłby się od swatania, troskliwości, pouczania, jakby był dzieckiem i zatęskniłby za spokojem – może i nie miał rodziny takiej jak Jay, ale miał przyjaciół w ich typie. Zaśmiał się w duchu. Uwielbiał tych ludzi i życzyłby takich przyjaciół każdemu, szczególnie wrogowi.
Poczuł się winny temu, że jest szczęśliwy, zamiast opłakiwać śmierć babci, ale z drugiej strony ona walnęłaby go po głowie, wbijając mu do blond łepetyny, że ma być szczęśliwy i się radować, a nie płakać. Tęsknił za nią i znów pożałował swoich sentymentów, bo ponownie musiał się strofować za to, że tak mało czasu z nią spędzał.
Wziął prysznic, ubrał się w luźne spodnie i białą, cienką oraz obowiązkowo przewiewną koszulę, bo pomimo ranka już zaczynało przygrzewać. Napisał jeszcze do Mateo, że jest w Detroit i chciałby się z nim spotkać. Mężczyzna natychmiast odpisał i podał miejsce oraz godzinę spotkania, więc okazało się, że Mikael miał jeszcze trzy godziny, żeby załatwić to, po co przyjechał.
W warsztacie obyło się bez problemów. Zapłacił tyle, na ile wyceniono naprawę tuż po tym, jak oddał samochód w ręce mechaników. Wsiadł do swojego pięcioletniego Nissana i wybrał drogę do firmy, w której pracował. Nigdy tak bardzo nie chciał wziąć urlopu, jak teraz, bo kiedy zapłacił mechanikom, dostał smsa od Jaydena. Mężczyzna zapytał się go, czy tęskni, bo on tak i wraca pojutrze. Wiedział, że to, czego chciał to istne szaleństwo, ale nie mógł się temu oprzeć. To tak jakby ktoś rzucił na niego zaklęcie, które miało go przyciągać do Jay’a. Poza tym nie chciał uciekać. Chciał tego mężczyznę. Od dawna nie spotkał kogoś, do kogo tak by go ciągnęło, przy kim porzuciłby maskę ostrożności. Bardzo nie chciał, żeby to okazało się błędem, ale wieczne uciekanie faktycznie sprawi, że kiedyś obudzi się stary i samotny. Przerażało go tylko to, że uwolnił swoje serce z klatki, ale miał nadzieję, że zrobił dobrze, bo nigdy więcej nie pozwoli, żeby coś lub ktoś go zniewoliło.

12 komentarzy:

  1. fajne, ale mało mi, a przed nami cały tydzień czekania, pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne odczucia...czekamy tydzien a Jay wyjezdza :(

      Usuń
  2. Nowy rozdział cieszy jak zawsze...szczerze powiedziawszy myślałam, że będzie juz przełom w ich relacjach z racji tego że opowiadanie jest tak krótkie...no nic czekam dalej. Polubiłam to opowiadanie, jest relaksujące i interesujace, schemat delikatnie przelamany z nutką intrygującego klimatu.
    Osobiście chciałabym żeby to opowiadanie nie zakonczyło się w momencie gdzie bedą razem...chciałabym povzytac chociazby w epilogu jak wyglądała ich relacja po pewnym czasie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Już nie mogę się doczekać następnego poniedziałku. Nie jestem pewna, ale przy pozdrowieniu pastora, raczej nie powinno być przecinka przed nazwiskiem.
    Pozdrawiam, Libra

    OdpowiedzUsuń
  4. Następny tydzień czekania :c
    Niedobra ty :D

    Rozdział napisany wspaniale - jak zwykle

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie też za krótko, ale co tam tydzień przed nami.:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział :)
    Muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś innego w łazience, tym bardziej, że wielkimi krokami zbliżamy się do końca tej historii, ale i tak uważam, że cudownie rozegrałaś tę scenę :)
    Ciekawe, co Jay musiał załatwić? Mam nadzieję, że nie oszukuje Mikaela.
    Mam nadzieję, że Mikael zaufa swojemu sercu i da szansę Jayowi.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Luano, muszę Ci podziękować, teraz mam trochę na głowie, stres i takie tam, ale gdy przeczytałam dzisiaj nowy rozdział wyluzowałam się i trochę pośmiałam. DZIĘKUJĘ.
    Rozdział cud, miód, orzeszki!
    Och, ta akcja w łazience...
    "Poradzę sobie, a wy... dokończcie rozmowę."- tia, "ROZMOWĘ"
    "Uwielbiał tych ludzi i życzyłby takich przyjaciół każdemu, szczególnie wrogowi."- rozwaliło mnie to! haha
    Weny życzę!
    ~Izzi

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz Luano że tak późno powracam.
    Na początek przyznam że mnie zaskoczyłaś rozdziałem. Wygląda trochę sentymentalnie i to mnie ujęło. Uwielbiam takie momenty w których bohaterowie pokazują swoje uczucia. Szczególnie martwię się o Mikaela. Naprawdę nie zamierza pozostać na dłużej w Silent? Przecież tu przyszłość stoi przed nim otworem. No i jeszcze jest Jay. Aj jestem ciekawa jak wszystko dalej się potoczy a to zaledwie 4 rozdział;)
    posyłam buziaki mocne.
    by Nadia Rosmanowa.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Jeszcze tylko pięć rozdziałów" będzie mnie prześladować do końca życia :D Pięć rozdziałów zawsze przeradza się w kolejne i kolejne :P Jak u ciebie :P Wiem, że lubisz chłopaków :) Więc mam nadzieję, że w końcu się uda :D
    Oprócz tego wiesz, że lubię zakurzoną lampę :) Kojarzy mi się jakoś tak sentymentalnie, uroczo i miło :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział (uh powtarzam się ;-;, ale co mogę innego napisać? :D) Uwielbiam Donnę, ta dociekliwość. Dobrze że nie muszę czekać na następny rozdział, bo trudnobyłoby mi usiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    z randki jednak nic nie wyszło, Jayden jak widać jest bardzo zainteresowany Mikaelem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)