Znów nie wiem dlaczego nie dodał się rozdział. Jak pisze poniżej jeżeli rozdział nie doda się tutaj, na WordPressie jest. Link obok.
Bardzo dziękuję za komentarze.
Na święta wyjeżdżam i nie będzie mnie przez kilka dni, ale rozdział 3 ukaże się tak jak zwykle, bo wstawię automatyczne publikowanie. Gdyby czasami zdarzyło się tak, że coś nie zadziałało i rozdział się nie ukaże (na pewno nie będzie go w spisie linków tylko trzeba wejść na stronę główną), to zajrzyjcie na bloga na Wordpressie lub na odwrót.
ROZDZIAŁ 2
Przyglądał
się szkatułce wciśniętej mu do dłoni. Donna kazała przyjść Mikaelowi do swojego
domu, bo niby ma ważną sprawę do omówienia, ale nie spodziewał się, że tą ważną
sprawą będzie właśnie trzymany przez niego przedmiot.
–
Co ja mam z tym zrobić?
–
Oddać to właścicielowi. Chyba nie muszę ci wszystkiego tłumaczyć jak dziecku? –
Donna uniosła wymownie brwi.
–
Nie możesz sama tego zrobić? Przecież to twój mąż ją naprawiał, nie ja.
–
Ale ty ją sprzedałeś. Zresztą mówiłam, że ty ją oddasz. Chyba nie zamierzasz
się ze mną kłócić? – Położyła ręce na biodrach wysunąwszy prawą nogę do przodu
gotowa do „walki”.
–
Z tobą? Nigdy.
–
No, cieszę się, że podzielasz moje zdanie na ten temat i oddasz szkatułkę
swojemu sąsiadowi. Ja muszę pomóc dzieciom odrobić lekcje. Został im jeszcze
ponad tydzień szkoły, a potem nareszcie wakacje. Oj, będę ja miała z nimi
urwanie głowy – zamruczała do siebie pod
nosem.
–
On nie powiedział, że jest naszym sąsiadem.
–
No i? Dlaczego w takim razie mówiłby, że zatrzymał się w domu Freemana? Idź
już. Zobaczymy się jutro.
Miał
ochotę przewrócić oczami, ale natychmiast zostałby za to zbesztany. Podrapał
się po głowie, nie mając innego wyjścia jak samemu oddać szkatułkę. Pójdzie
tam, zwróci ją i zajmie się tym, czym się zajmował zanim Donna do niego
zadzwoniła, czyli niczym.
Przeszedłszy
na drugą stronę ulicy otworzył pordzewiałą furtkę odgradzającą go od ogrodu.
Faktycznie, ten dom wymagał będzie solidnego remontu, stwierdził, ujrzawszy
zniszczoną fasadę budowli. Ogromne okna były brudne i szare. Farba odpadała ze
ścian oraz podtrzymujących balkon pierwszego piętra kolumn, po których wspinały
się uschnięte pędy winogron, przedstawiając ponury widok. Winorośl zdziczała i
połowa jej była do usunięcia, gdyż się nie odrodziła, jak co roku, będąc zdana
tylko na opiekę natury. W ogóle cały park tak wyglądał, pozostając w połowie
zdziczały i w jakiejś części martwy. Trawa zrudziała wszędzie tam, gdzie nie
dotarło słońce, kiedy drzewa i krzewy rozrosły się, zamykając promieniom dostęp
do niższych partii roślinności. Po rabatach pełnych kwiatów pozostało tylko
wspomnienie dziesięcioletniego chłopca. Kiedyś było tutaj pięknie, gdy kwitły
ostróżki, tulipany i bratki, a krzewy róż dopełniały swoim urokiem piękny
pejzaż. Chociaż już wtedy to wszystko zamierało, ponieważ właściciel przestał
się tym zajmować. Przez lata zamiast kwiatów wyrosły chwasty, a niepodcinane
róże zdziczały lub uległy mroźnej zimie, dlatego teraz straszyły sczerniałymi
gałązkami, które już nigdy nie pokryją się liśćmi i kwiatami. Przed domem stała
fontanna posiadająca trzy różnej wielkości okrągłe misy wodne, a na samym
szczycie ring z wypustkami, z których powinna lać się woda do najmniejszej
misy, a z niej do pozostałych. Teraz przedstawiała kolejny smutny widok,
zresztą podobnie jak towarzyszące jej dwie drewniane ławki zrobione przed jego
dziadka.
–
Piękna, prawda?
Ocknął
się z zadumy, kierując spojrzenie w stronę głosu należącego do Jaydena Evansa.
Mężczyzna podszedłszy do niego wyciągnął rękę, żeby się przywitać. Mikael
ściskając dłoń gospodarza pokrytą twardą skórą z paroma odciskami na wewnętrznej
stronie. Zwrócił uwagę na tatuaż smoka na przedramieniu, którego mógł ujrzeć, ponieważ
Evans miał na sobie tylko spodnie ogrodniczki ze związanymi przy pasie
szelkami. Przez co wyjaśniła się tajemnica wisiorków doczepionych do łańcuszka
i rzemyka. Na łańcuszku wisiał srebrny krzyżyk, a rzemyk ozdobiony był
koralikami i małym, metalowym piórem lub czymś, co go przypominało.
–
Moja siostra to zrobiła – powiedział Jayden, wskazując na rzemyk. – A łańcuszek
mam po babci ze strony mamy. – To dla mnie? – Wskazał na szkatułkę.
–
Tak. Jest już naprawiona, więc pana siostra powinna być zadowolona, a co do
fontanny przyznaję, że jest piękna. Szkoda, że nie działa.
–
Będzie działała. Wszystko tutaj odżyje, potrzeba tylko wielu tygodni ciężkiej
pracy. W sumie po to tu jestem. I proszę wybaczyć mój strój, ale postanawiając
doprowadzić ten dom do użytku, muszę wykorzystywać każdą minutę, a w upale to
nie jest takie łatwe.
–
Nie musi się pan krępować, w sumie przyniosłem tylko to i już mnie tu nie ma. –
Mikael podał mężczyźnie szkatułkę.
–
Dziękuję. Może napije się pan czegoś? – zapytał, kiedy Mikael zaczął zbierać
się do wyjścia. – Samotnego człowieka szybko dopada nuda. W sumie to mam na
imię Jay, a „pan” to mój ojciec – wyraźnie zaakcentował słowo „pan”.
–
Czyli to propozycja przejścia na „ty”? Mikael.
–
I tak już lepiej. To co, soku? Niczego mocniejszego nie mam. Kawy i herbaty
również, więc mam nadzieję, że sok się
nada. Chodź do środka, tam jest trochę chłodniej.
–
Urok Silent. Mroźne zimy i upalne lata. – Ruszył za właścicielem do wnętrza
budynku. Nigdy nie był w środku, ale może to i lepiej, bo nie będzie porównywał,
jak wszystko się zmieniło. – A sok jak najbardziej mi odpowiada. Alkohol piję
tylko od czasu do czasu i to głównie dla towarzystwa.
Przekroczywszy
próg domu znalazł się w holu tak dużym, że gdy mówił, odezwało się echo.
–
Nieźle, co? Echo zniknie, gdy ustawi się tutaj meble – powiedział Jayden,
prowadząc go do jednych z wielu drzwi. – Ale meble to już nie moja głowa, tylko
mojej siostry. Ja mam tylko odmalować ściany, pobawić się murarką i w
sprzątaczkę, o, zapomniałem, w ogrodnika również.
–
Nie mów, że sam to będziesz robił. – Mikael rozglądał się po pomieszczeniu, w
którym się znaleźli. Była to kuchnia, a raczej coś, co ją przypominało, bo
teraz jego oczy rejestrowały istne pobojowisko. Stare meble były prawie
rozmontowane, a podłoga zawalona deskami, gwoździami i różnymi narzędziami. –
Widzę, że wziąłeś się ostro do pracy.
–
Szkoda marnować czasu. – Spojrzał na zegarek. – Siedemnasta, do nocy
porozbieram to wszystko i wyniosę. Sam nie będę tego robił. – Schylił się i wziął
z podłogi dwie butelki pomarańczowego soku. Jedną podał Mikaelowi, drugą sam
otworzył. – Jutro przyjeżdża ekipa i zajmą się tym wszystkim. Gdybym sam miał
się wszystko zorganizować, pewnie wyrobiłbym się najwcześniej w rok. Kuchnia, niby
małe pomieszczenie, a z jej remontem zejdzie ze trzy dni. Trzeba jeszcze
dociągnąć wodę. Nie rozumiem, dlaczego dawny właściciel podłączył wodę do
fontanny, a do domu już nie.
–
Z tego, co pamiętam, był dziwakiem. – Odkręcił nakrętkę i wlał do gardła napój.
Nie był zimny, bo już zdążył się nagrzać, ale nie narzekał. – Skoro nie ma
tutaj wody, to jak ty się wykąpiesz? – No tak, innego pytania nie mógł zadać, jednak
z drugiej strony to przecież ważna czynność, szczególnie po pracy w kurzu i
upale.
–
Jest studnia. Naniosę wody i jakoś dam radę. Tydzień takich niedogodności jestem
w stanie wytrzymać.
–
Możesz skorzystać z prysznica u mnie – wyrwało mu się. – No wiesz, po co się
męczyć z noszeniem wody i na dodatek kąpać się w zimnej, bo z tego co widzę piec
również jest nie czynny.
W
prawym rogu kuchni stał stary, kamienny piec z paleniskiem i ułożoną nad nim
żeliwną płytą przeznaczoną do gotowania. Pamiętał, że babcia gotowała na takiej
kuchni, ale kiedy doprowadzono gaz, wolała już nowocześniejsze udogodnienia, a
piec rozebrano.
–
Komin się zawalił. A raczej ta część na dachu. Zadymiłbym tu wszystko, gdybym podpalił
choćby drewnem. Zastanawiam się czy go rozebrać, czy jednak zostawić. To bardzo
stara, kunsztowna robota, nawet ramę od blachy ma zdobioną.
–
Trochę szkoda się go pozbywać, ale dzięki temu będzie więcej miejsca. Zapewnie
twoja siostra zadecyduje. W sumie to razem będziecie tu mieszkać, czy tylko
ona?
–
My tylko przygotowujemy dom dla właścicieli.
Zaskoczony
Mikael oderwał wzrok od pieca i zawiesiwszy go na mężczyźnie rzekł:
–
Myślałem, że to ty jesteś właścicielem.
–
I urabiałbym sobie ręce po łokcie? Ty i twoja znajoma źle mnie zrozumieliście.
Moja siostra i ja zostaliśmy wynajęci do remontu tego domu i jego wykończenia.
Nie stać nas na takie cudo pretendujące do miana willi.
–
To jak… Sądziłem, że szukając domu do kupna trafiliście tutaj, no i do
antykwariatu.
–
Nie. – Usiadł na jednej z szafek gotowych do rozebrania. – Amanda i ja
zrobiliśmy sobie wycieczkę po tutejszych okolicach i zupełny przypadek sprawił,
że poznaliśmy historię tego domu. Amandzie bardzo się spodobał i powiedziała o
nim swojej znajomej, ta zaś swojemu bratu i on to kupił. Również dzięki znajomościom
otrzymaliśmy pracę tutaj. Dobrze płacą, więc skorzystaliśmy. – Przyglądał się
Mikaelowi z zainteresowaniem, sunąc palcem po butelce.
Mikael
ponownie przygwożdżony przez oczy mężczyzny nie wiedział, co ze sobą zrobić.
Przyszła mu ochota, żeby zapytać go otwarcie, dlaczego tak na niego patrzy, ale
jakoś powstrzymał się przed tym krokiem. Może po prostu Jayden miał taki sposób
bycia. Patrzył ludziom w oczy i nie uciekał wzrokiem jak on. W sumie ten
skupiony na nim wzrok jakoś bardzo mu nie przeszkadzał. Facet naprawdę wydawał
się interesujący, ale zapewne ma żonę – chociaż obrączki nie nosił – i gromadkę
dzieci.
–
Czym, ty się zajmujesz? – zapytał Evans.
–
Pracuję w małej firmie produkującej elektronikę, a głównie takie małe cudeńka
jak procesory. Z tym, że ja przekładam tony papierków.
–
Siedząc w małym biurze po osiem czy naście godzin?
–
Różnie z tym bywa. Pójdę już, nie będę ci przeszkadzał… Chyba że… – zawahał
się.
–
Że?
–
Że mogę ci pomóc z tym wszystkim. O ile potrzebujesz pomocy – zaproponował
Mikael, dochodząc do wniosku, że będąc na jego miejscu chętnie skorzystałby z
dodatkowej pary rąk. Choćby przy wynoszeniu sterty śmieci.
–
Zacznij od rozmontowania szafki, przy której stoisz, a później pomożesz mi z
resztą – powiedział Jayden, zeskakując z szafki i podając Mikaelowi śrubokręt.
*
Pracowali
przez trzy kolejne godziny, robiąc przerwy tylko po to, żeby się czegoś napić.
Mikael zdjął swoją doszczętnie przepoconą koszulkę, zostając w samych dżinsach i
przeklinając siebie w myślach, że nie poszedł się przebrać w coś, w czym byłoby
mu chłodniej. Przez cały czas bardzo dużo rozmawiał z Jaydenem o swojej
sytuacji z antykwariatem i domem babci. Słuchał jego sugestii i odpowiadał na
nie, w międzyczasie wynosząc na dwór całe starty drewna z szafek i śmieci. Tym
samym tworzyli za domem wielką górę odpadków, które zostaną zebrane pod koniec
tygodnia przez specjalnie wynajętą do tego zadania firmę. Pod koniec pracy na
dworze zapadł zmrok, a powietrze było potwornie duszne. Wewnątrz dom również
się nagrzał i o ile w dzień mury dawały nieco wytchnienia, tak wieczorem było
gorzej niż na dworze. Skończyli pracę dopiero wtedy, kiedy kuchenne
pomieszczenie pozostało puste, gotowe do tego, żeby weszła tutaj ekipa, która doprowadzi
je do stanu użyteczności.
Mikael,
otarłszy swoją koszulką pot z czoła, ponownie zaproponował Jay’owi swoją
łazienkę, a także dodał, że Donna zrobiła dzisiaj lasagne, która tylko czeka na
to, żeby ją odgrzać.
–
Mikaelu, biorąc pod uwagę, jaki jestem brudny chętnie skorzystam z gorącej
wody, a mój żołądek cieszy się z zaproszenia na posiłek – odparł wesołym głosem
Jayden. – O ile nie będę przeszkadzał.
–
Gdyby tak było, to bym cię nie zapraszał.
–
No nie wiem, może robisz to dla moich pięknych oczu. – Puścił oczko Mikaelowi.
–
A może to ty dla moich oczu zgadzasz się skorzystać z gościny.
–
Skąd wiesz, że nie jest to prawdą?
Mikaela
na chwilę przytkało, ale otrząsnął się z tego dziwnego wrażenia. Rozumiał już
to spojrzenie, którym obdarzał go Evans. Upewnił się przy tym, że jego
towarzysz leci na facetów, co było miłą niespodzianką. Cóż, może nie planował
gorącej nocy z tym człowiekiem, ale dobrze będzie porozmawiać i posiedzieć z
kimś, przy kim nie będzie musiał uważać na słowa, kombinując, w jaki sposób
odpowiedzieć na pytania dotyczące żony, dziewczyny.
–
Zaskoczyłem cię? – zapytał Jayden.
–
Tym, że jesteś gejem?
–
Mhm.
–
Szczerze powiedziawszy to tak. Wyobrażałem sobie, że masz żonę i kilkoro
dzieci. – Uśmiechnął się, kiedy w pomieszczeniu rozległ się szczery śmiech. –
To takie zabawne?
–
Rzadko spotykam geja, który nie potrafi rozpoznać innego geja. Ja wiedziałem,
kiedy tylko cię zobaczyłem, a raczej wyczułem to moim szóstym zmysłem. Sądzisz,
że dlaczego chodzę cały czas bez koszulki, co? – Ponownie mrugnął do Mikaela.
–
No tak, bo chcesz mnie uwieść na swoje męskie ciało.
–
Nie masz pewności, że to nie jest prawda.
–
Żeby mnie uwieść nie wystarczy tylko pokazać mięśnie – odparł Mikael, czując
się bardzo swobodnie podczas takiego małego flirtu.
–
Zapamiętam to sobie. A wracając do kąpieli i żarcia, będę za jakieś pół
godziny. Muszę tylko jeszcze coś skończyć i wpadam. Powiedz mi tylko, gdzie mam
iść, żebym czasami nie trafił do domu jakiegoś sąsiada.
–
O to się nie martw. Masz pięćdziesiąt procent szans, że trafisz do domu mojej
babci. To ten budynek naprzeciwko, po drugiej stronie ulicy. Kilka metrów stąd
mieszka Donna.
–
Nie znam dobrze twojej znajomej, ale spoko z niej laska.
–
Nie mów tak do niej, bo za „laskę” dostaniesz solidny opierdol. No to lecę i
zapraszam.
Nawet
z ulgą przyjął, że Jayden przyjdzie później. Za ten czas szybko weźmie prysznic
i nastawi piekarnik. Gdyby nawet po solidnej porcji lasagne obaj byli głodni, w
lodówce jest jeszcze jedzenie z wczorajszej stypy. Przemknęło mu przez myśl, co
babcia powiedziałaby na takiego gościa. Pewnie znów wygłosiłaby kilka swoich
mądrości, a na końcu dodałaby: „Przez żołądek do serca”, nie biorąc pod uwagę
faktu, że wnuczek zna tego mężczyznę dopiero od kilku godzin. Co z tego, że mu
się podoba? Wygląd to nie wszystko. Spotykał takich, typu „boski przystojniak”,
którzy wydawali się idealni, a okazywali się zdrajcami, kłamcami, wiecznie
napalonymi samcami, którzy chcieli tylko zaliczać, a związek na wyłączność nie
wchodził w grę, bo nie będą bawić się w dom i małżeństwo. Nie, żeby nie lubił
seksu, przeciwnie, uwielbiał go, lecz nie należał do osób, dla których on jest
najważniejszy. Czasami odnosił wrażenie, że we współczesnym świecie liczy się
tylko pogoń za pieniędzmi i kto ile osób zaliczy. Pieniądze i seks były dla
niego ważne, ale Mikael był zdania, że we wszystkim potrzeba mieć umiar, bo są
rzeczy od tego ważniejsze.
W
domu, włączywszy piekarnik, poszedł wziąć ekspresowy prysznic. Po umyciu
rozczesał mokre włosy, nie susząc ich, ubrał spodnie dresowe i zwyczajny biały
podkoszulek. Nie uważał, że musi się stroić, bo ma gościa. Przecież to nie
randka, a tak obaj będą się czuli swobodniej. Wstawił potrawę do piekarnika, ustawiając
dokładny czas podgrzania według instrukcji Donny. Przygotował jeszcze kubki do
herbaty i usłyszawszy pukanie poszedł wpuścić gościa.
–
Mam czyste ubranie, ręcznik, swoje mydło – poinformował go Jay. – Potrzebuję
tylko wody. Czy szanowny pan odstąpi mi trochę tego dobrodziejstwa w formie
nieco podgrzanej?
Mikael
roześmiał się, wpuszczając mężczyznę do środka i wskazując drzwi do łazienki.
–
Widzę, że nie ma pan szamponu, więc będę tak łaskawy i pożyczę również ten
ważny środek do mycia włosów.
–
Dziękuję, łaskawy panie. Będę z powrotem za dziesięć minut.
–
Nie śpiesz się. Lasagne dojdzie dopiero za piętnaście.
–
Och, biedna ma problemy z dojściem? –
wypowiadając ostatnie słowo Jayden uniósł prawą brew.
–
Sądzę, że pan piekarnik jej w tym dojściu
z chęcią pomoże.
–
Wspólnie to zawsze… – zawiesił znacząco głos – smaczniej. Umyjesz mi plecy?
–
Idź już się myć, bo nie dostaniesz żarcia. – Mikael spuścił wzrok na podłogę, a
na ustach igrał mu nikły uśmieszek.
–
Ha, zakłopotałem cię. Facet, którego znasz od paru godzin, składa ci takie
propozycje. – rzekł zadowolony Jay.
–
Faceci, których znałem, od kilku minut składali mi bardzo… echem… Pozostawiam
resztę twojej wyobraźni.
–
To uważaj, co robisz. Mam bardzo bujną wyobraźnię – powiedział i zamknął się w
łazience. – Ale wiesz, jakbyś chciał mi te plecy umyć, kluczyka nie przekręcam
– zawołał przez drzwi.
–
Tak, tak. Sam sobie poradzisz. – Wrócił do kuchni, żeby dopilnować potrawy.
Zdarzyło mu się przypalić takie rzeczy. Zaczął zajmować się czymś innym, zapominając
o posiłku, a później spalone jedzenie, a często i garnek, lądowały w koszu.
W
tej samej chwili, kiedy wyjmował lasagne z piekarnika, w kuchni pojawił się
odświeżony Jay. Tak samo jak on, miał na sobie dresy i szarą koszulkę z napisem
w języku japońskim. Mikael postawił na stole, na wcześniej przygotowanej do
tego drewnianej desce, blaszkę z ich daniem. Wyciągnął talerze, które podał
Jaydenowi. Sam zalał ekspresową herbatę gorącą wodą.
–
Doskonale pachnie. – Evans wciągnął do nosa nęcące zapachy.
–
Zobaczysz jak smakuje. Będziesz wychwalał Donnę pod niebiosa. Naprawdę nie wiem,
kiedy ta kobieta ma czas gotować. – Postawiwszy kubki z herbatą na stole, wyjął
z szuflady sztućce i dużą łopatkę, żeby nałożyć nią kawałki potrawy na talerze.
Podał porcję swojemu gościowi, a później zrobił dla siebie. Patrzył jak Jayden
bierze do ust kawałek i już sama jego mina upewniła go, że Donna znów przeszła
samą siebie. Naprawdę podziwiał tę kobietę. Praca, dom, mąż, dzieci, a jeszcze
miała czas na wykwintne gotowanie i pielęgnowanie ogrodu.
–
Masz rację, będę ją wychwalał. Przekaż jej to.
–
Będzie dumna niczym paw.
–
W ogóle muszę pochwalić dom twojej babci. Wnętrza może i są bardzo
staroświeckie, wszystko przez te antyki, ale kształt i ogólnie cały wygląd
zewnętrzny jest świetny.
–
Znasz się na tym?
–
Trochę. Pracuję… A raczej zdarza mi się pracować w różnych domach, bo teraz,
jak wiesz, mam zajęcie w tym jednym i wiele widziałem – mówił Evans.
Mikael
jadł i chętnie go słuchał, zauważając jak wielkim gadułą i bardzo interesującym
człowiekiem potrafi być jego towarzysz. Nawet nie zorientował się, kiedy
blaszka po potrawie opustoszała, a on czuł się syty oraz zadowolony, że w końcu
udało mu się przełknąć coś więcej niż tylko jakieś kanapki.
–
Mam dwie siostry i dwóch braci, i czasami żałuję, że nie jestem jedynakiem.
Wierz mi, kocham swoją rodzinę, jesteśmy ze sobą bardzo mocno związani, ale
czasami mam ich po dziurki w nosie. Szczególnie wtedy, kiedy wtrącają się w
moje życie – mówił Jayden, kończąc swoją porcję lasagne. Chwilę później odłożył
widelec na talerz.
–
Nie mają nic przeciw temu, że jesteś gejem? – Mikael zaczął zbierać talerze i
sztućce ze stołu. Nie znosił myć garów, jednak będzie musiał to zrobić, zanim
wszystko nie pozasycha.
–
Coś ty. – Wstał i pomógł wstawić brudne naczynia do zlewu. – Moja rodzina
powinna w tym względzie dostać złoty medal. Gdybyś ich poznał, pokochałbyś
każdego z nich, ale i w tym samym momencie uciekałbyś gdzie pieprz rośnie. Moi
bracia są gorsi niż Amanda z Emmą razem wzięte. Emma to moja najmłodsza siostra
– dodał Jay, siadając przy stole i zabierając się za słodzenie herbaty. – Wiesz
jak kobiety potrafią plotkować, to wyobraź sobie, że moi bracia robią to o
wiele lepiej, a do tego potrafią przekazać o wiele więcej w krótszym czasie.
Amanda nie jest taka, ale Emma wraz z mamą od razu zaczęłyby cię swatać. Obie
są ulepione z tej samej gliny. Mój starszy brat wtedy jęczy, żeby dały mi
spokój, a sam podsuwa mi swojego kolegę z pracy, który nie jest nawet w małym
stopniu w moim typie.
–
A jaki jest twój typ? – zapytał zaciekawiony Mikael, przerywając gościowi wywód
o rodzinie, którą coraz bardziej miał ochotę ich poznać. Czasami tęsknił za
byciem członkiem dużej rodziny. Nie było mu dane mieć swojej własnej i poznać tego,
jak to jest żyć w domu pełnym ludzi. Rodzice nie mogli mieć więcej dzieci z
powodu ciąży pozamacicznej i komplikacji w czasie operacji. Sam się na pewno
nie ożeni i nie spłodzi gromadki dzieciaków. Donna i znajomi z Detroit
powtarzali mu, że musi znaleźć sobie partnera z wielką i cudowną rodziną.
–
Mój typ? – Jayden udał, że się zastanawia nad odpowiedzią. – Wysoki, szczupły
blondyn w okularach, z pięknymi szarymi oczami, które teraz patrzą na mnie,
jakbym nagle okazał się być demonem zjawiającym się po to, żeby zabrać go do
piekła.
–
No tak… Może. – Nie tego się spodziewał i nie miał pojęcia, co miał powiedzieć.
Nie wyglądało to na żartobliwą uwagę mężczyzny, bo głos i oczy, kiedy to mówił,
wyglądały bardzo poważnie. Tym bardziej w obliczu takiej sytuacji trudno mu
było odpowiedzieć coś rozsądnego. W sumie po raz pierwszy usłyszał, że jest w
czyimś typie. Zazwyczaj pojawiały się teksty typu: „Obciągniesz mi?”, „Chcę się
z tobą pieprzyć, bo masz ładną dupę”, „Seksowna z ciebie dupcia”. Wychodziło na
to, że w swoim życiu spotykał naprawdę nieodpowiednich facetów. Tak to już jest,
mając szczęście wyłącznie do takich amantów i jeszcze dodając tych, którzy
oszukują na każdym kroku.
–
Sądzisz, że dlaczego tak na ciebie patrzę? – Jayden pochylił się w stronę
siedzącego naprzeciwko Mikaela.
–
Bo masz oczy. – Wziął do ręki łyżeczkę, żeby czymś zająć ręce.
–
Ha, mówisz jak mój bratanek David. Krępuję cię? – Oparłszy się wygodnie, Jayden
upił kilka łyków herbaty, przyglądając się Mikaelowi.
–
Po prostu nie wiem, co powiedzieć.
–
To powiedz jak długo tutaj zostaniesz. Twoja mała pomoc może jeszcze mi się
przydać.
–
Jeszcze nie wiem. Na pewno dwa tygodnie. Prawdopodobnie przedłużę urlop, a
jeszcze za kilka dni muszę odebrać samochód z warsztatu. Mówiłem ci, że nie
wiem, co zrobić z antykwariatem. – Wrzucił łyżeczkę do pustego kubka. W nocy
nie spał przez to wszystko. Nie chciał rozmawiać o tym z Donną, bo znał jej opinię
na ten temat. Od razu powiedziałaby mu, żeby wracał do Silent i przejął interes
po babci.
–
Na twoim miejscu wiem, co bym zrobił, ale nic nie podpowiem, bo to musi być
twoja decyzja. Nie chcę, żebyś później obwiniał pewnego dziwnego faceta,
którego znasz od kilku godzin, że namieszał ci w życiu. – Jayden ziewnął,
zasłaniając usta dłonią. Odstawił kubek na stół. – Późno już i zbieram się.
Jutro przyjeżdża ekipa i od świtu czeka mnie praca. W sumie jestem na nogach od
czwartej. – Wstał i podał dłoń Mikaelowi. – Dziękuję za pomoc. Bez niej nie
wyrobiłbym się dzisiaj ze wszystkim.
–
Mnie czekało nudne popołudnie, a tak spędziłem czas dość interesująco i w miłym
towarzystwie. – Odwzajemnił uścisk, a jego dłoń została przetrzymana na dłużej
niż to konieczne.
–
Dobranoc i dzięki za udostępnienie łazienki oraz kolację.
–
Nie ma za co. Dobranoc. – Odprowadził Jaydena do wyjścia. Zanim zamknął za nim
drzwi, spojrzał jeszcze na niebo usłane milionami gwiazd. Jutro zapowiadał się
upalny dzień.
*
Z
samego rana został obudzony przez rudego potwora. Zasnął w środku nocy i licząc
na dłuższy sen nawet nie nastawiał budzika. Zapomniał o jednym ważnym alarmie o
imieniu Donna. Odkąd tutaj przyjechał, kobieta tuż po siódmej zdzierała go z
łóżka mówiąc, że szkoda dnia na spanie. Już wiedział, że ona musiała w ogóle
nie sypiać i dlatego miała czas na wszystko. To, że wypowiedział te słowa na
głos, dotarło do niego w chwili, kiedy dostał kuksańca prosto w żołądek.
–
Po prostu trzeba sobie doskonale ułożyć czas i wtedy okazuje się, że jest go
naprawdę dużo. – Donna otworzyła drzwiczki do schowka pod schodami. Zaczęła
wyjmować stamtąd doniczki, jakieś łopatki i wytargała worek ziemi. – Co stoisz
i się gapisz? Pomógłbyś biednej kobiecie.
–
Doskonale sobie radzisz. – Poprawił okulary na nosie. – Powiesz mi, co ty
robisz?
–
To, co planowałyśmy z twoją babcią. Trzeba rozsadzić młode sadzonki kwiatów do
doniczek i poustawiać je na tarasie. Będą ładnie kwitły, jak co roku. No, zabieraj
to i sio na dwór. – Wsunęła jeszcze niesforny kosmyk za ucho, ale ten i tak
natychmiast zaczął lecieć jej na czoło. – Nosz, obetnę te włosiska.
Słyszał
to od lat, a ona tylko je podcinała. Wyniósł na zewnątrz pięćdziesięciokilogramowy
worek ziemi, stawiając go zaraz obok małego, wózka przypominającego niewielką
przyczepkę. Wewnątrz niego były różnokolorowe kwiaty. Dużo kwiatów.
–
Cały dzień ci z tym zejdzie. Nie pomogę ci. Mam umówione spotkanie z
kamieniarzem. Chcę, żeby zrobili grawerunek na tablicę nagrobną. – Babcia
została pochowana wraz z dziadkiem w tym samym grobie, dlatego już nie musiał
się zajmować zamawianiem pomnika. – Muszę przejrzeć stos dokumentów...
–
Tak, bo masz tylko dwa tygodnie i musisz stąd uciec. Powiedz mi lepiej, jak
smakowała wam moja lasagne? – Donna zmieniła temat, przenosząc kwiaty na
trawnik. Nasypała ziemi do dużych doniczek.
–
Twoje oczy wszystko zobaczą. Już wypatrzyłaś, że był u mnie.
–
Oczywista oczywistość. John widział i mi doniósł, a ja widziałam, że Evans
wychodził. Podobasz mu się. – Wyjąwszy młodą roślinę z plastikowego wazonu
wstawiła ją do większej doniczki.
–
Ta.
–
Nosz przecież nie jestem ślepa, w przeciwieństwie do ciebie, i widziałam, że mu
się podobasz. I to nie w taki sposób: „chcę cię przelecieć”. – Zrobiła palcami
w powietrzu cudzysłów. – Ale tak: „Chcę spędzić z tobą życie”.
–
Ty to masz pomysły.
–
Mówię, co widziałam.
Mógł
się domyślić, że prośba o oddanie szkatułki miała swoje drugie dno. On też ma
kogoś, kto chętnie zeswatałby go z porządnym facetem. Tylko jakoś trudno mu
uwierzyć, że może takiego spotkać. Spojrzał w stronę domu po drugiej stronie
drogi. Jayden pewnie już wstał. Nawet na pewno, bo duża brama była otwarta, a
za nią stał biały furgon z napisem „Remonty” oraz numerem telefonu. Mógłby tam
podejść, zapytać czy czegoś nie potrzebują. W sumie wczoraj nie zaproponował
Jaydenowi, by wieczorem znów przyszedł się umyć. Chociaż pewnie nie będzie
chciał mieć lepszych warunków niż jego koledzy i raczej wybierze „warunki
polowe”.
–
Podobno jego ekipa wynajęła pokoje w motelu na mieście. On, jak widać, woli
śpiwór i sypianie na podłodze. I przestań tak rozmyślać, bo aż tu słyszę jak…
obracają się koła zębate, czy jak to się tam mówi, w twojej głowie. – Wstawiła
doniczkę z kwiatkiem do wiszącego na balustradzie pojemnika. – No, ładnie
będzie. Twoja babcia by tego chciała. – Powróciwszy do swojego kącika
ogrodniczego zaczęła przygotowywać nową roślinę. – Dzisiaj trzeba jeszcze
zerwać ogórki i zakisić, a później…
–
Nie idziesz dzisiaj do pracy?
–
Mam ostatni dzień urlopu i trochę cię pomęczę.
–
Skąd ja to wiedziałem? – Westchnął i coraz bardziej go kusiło pójście do
Jaydena. Może przyda się do pomocy, ale z drugiej strony tylko by przeszkadzał.
Już lepiej będzie jak zajmie się swoimi sprawami, a wieczorem odwiedzi
chwilowego sąsiada.
–
Możesz mi podać tą łopatkę, która leży w wózku?
–
Tak, ogrodniczko. – Schylił się, żeby wziąć metalową szufelkę, gdy nagły huk
rozniósł się po okolicy, a jego epicentrum znajdowało się w byłym domu
Freemana.
Oj cudownie tylko czemy tak szybko się skończyło???
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej podobają mi się główni bohaterzy,a Donna jest cudowna :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Jak słodko i romantycznie się zrobiło od razu :-) Nie pisałam o tym wcześniej ale już wiem że stworzyłaś kolejne super opowiadanie. Nie mogę się doczekać jak rozwinie się dalej :-)
OdpowiedzUsuńHAHA... Po prostu uwielbiam tą kobietę. Rozdział świetny, już nie mogę doczekać się kolejnego. Na miejscu Mikaela skusiłabym się na propozycję umycia plecków. A ten podtekst z dojściem genialny xD. WENY ŻYCZĘ.
OdpowiedzUsuń~ Izzi
... Kocham cię. <3 I twoje opowiadania. <3 Wszystkie bez wyjątku. <3 Nie wiem, czemu odzywam się dopiero teraz, ale wiedz, że wszystkie twoje dzieła przeczytałam co najmniej dwa razy. Nie przestawaj pisać, bo nie będę wiedziała co dalej zrobić ze swoim życiem. X"D Znalazłam coś, czym chciałam się z tobą podzielić, myślę, że ci się spodoba: http://link.ask.fm/goto/50aiCb_tfa6eCz8qjHGt64ZyugmY6_eLqVPgoOGvwjHPL1JrGpsKLxTkoU8eL2g6UFSEd7cvkVjypoIguBobvQxQN2Jxp1jJYni2wQ,,
OdpowiedzUsuńLen
Fajny filmik i miałaś rację, że mi się spodoba. :)
Usuńcudo :3
OdpowiedzUsuńBędę kolejny tydzień czekać na nowy rozdział... Bardzo fajne jest to opowiadanie :)
Bożeee ale się uśmiałam z tych tekstów xD cieszę się, że Jay jest taki otwarty i pewny siebie ^^ i co to za jakiś huk? Mam nadzieje że na nikogo nic nie spadło... Czekam zniecierpliwiona na nexta <33 ale jakoś bardzo szybko czyta się Twoje opowiadania, serio. Za szybko… pozdrawiam, życzę miłego wyjazdu i oczywiście weny ;) wesołych świąt tak w ogóle <333
OdpowiedzUsuńCzytałaś może "Od pierwszego wejrzenia" Nory Roberts? Siedze sobie jak normalny człowiek przy śniadaniu, i czytam ostatnią stronę. Fabuła podobna do twojej xD
OdpowiedzUsuńNie oskarżam Cię o żaden plagiat, bo uważam, że wolałabym czytać twoją wersję. Zdecydowanie bardziej mi się podoba. Z tego co wynika z książki (tylko ostatnia strona) będzie się działo, więc już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :3
Pozadawiam i życzę weny
Nie czytałam tej książki, ale czytałam opis. :)
Usuńto opowiadanie strasznie przyjemnie się czyta. w sumie wszystkie twoje się fajnie czyta, ale to jest takie no nie wiem... może to przez ten nastrój który dają te antyki ? pewnie tak. nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziałuu ^^ wenyy ♥
OdpowiedzUsuńhmmm zapowiada się całkiem nieźle.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że całe opowiadanie w ogóle naprawdę wciąga i wiem powtarzałam się nie raz na serio mi się podoba.
I Mikael.
Nie jestem do końca pewna czy dobrze piszesz jego imię, ale być może tak właśnie musi być.
Po za tym rozdział mi się spodobał i chociaż nie ma na początku akcji to widać że jakaś odobina chemii się dzieje.
Ja na pewno będę czekać na ciąg dalszy.
pozdawiam.
Dobrze pisze jego imię. To jest Mikael czyta się tak jak pisze, a nie Majkel czyli Michael.
UsuńDokładnie. To jest Mikael, a nie Majkel. :)
UsuńPięknie jak zawsze. ;)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny, Jay od razu wyczuł, że Mikael jest gejem, czy Donna, że ten leci na niego i chce związać się na dłużej...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Coraz bardziej intryguje mnie ,,Zakurzona lampa", jest naprawdę ciekawe. :D Podoba mi się Twój styl pisania, z czego nie przepadam za jakimiś dłuższymi opisami widoków itp ale tutaj jest to świetnie zrównoważone. No to czytam dalej! C:
OdpowiedzUsuń