Dziękuję za komentarze. :)
– Z czego
się, pacanie, śmiejesz? Zadałem proste pytanie.
– Proste
dla ciebie. Chciałbyś, żebym był gejem, ale nie jestem. Nigdy także nie
chciałem być gejem – odpowiedział Kieran.
Steven
ukrył rozczarowanie. Sądził, że może Kieran po prostu to odrzucił, jak wielu
mężczyzn, ale pomylił się. Wziął z talerza kanapkę głównie dlatego, by czymś
zająć ręce i zaczął ją skubać palcami po małym kawałeczku.
– Jesteś
jak Holly – rzekł Steven, nie wiedząc, co innego mógłby powiedzieć. Czuł się
przy nim coraz bardziej skrępowany.
– Dlaczego?
– Ona też
się śmieje w różnych dziwnych momentach.
– W jakich?
– Nieważne.
Miałeś coś opowiedzieć. – Nie chciał mówić Kieranowi, że dziś się z nią
widział. Od razu by wiedział, dlaczego. Na koniec spotkania nakazał jej, by nic
bratu nie mówiła. Kobieta zawsze dotrzymywała słowa. Zdarzały się wyjątki, ale
tylko wtedy, kiedy mógł sobie zaszkodzić, a ona chciała mu pomóc.
– Nie
chciałem iść na prawo. Zawsze kojarzyło mi się z nudnymi rozprawami sądowymi,
siedzeniem godzinami nad papierkową robotą i tak dalej. Poszedłem, bo nie
chciałem zawieść ojca. Sam wiesz, że to nie było dla mnie. Zdecydowanie wolałem
zarządzanie, czy coś w tym stylu. Lecz nie to było powodem, dla którego
porzuciłem uczelnię. – Oparł się wygodnie, kładąc prawą rękę na oparciu. – Od
pewnego czasu zaczął mi się ktoś podobać. Bardzo. Zgłupiałem, bo nie wiedziałem,
co się dzieje. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, ale z czasem coraz
bardziej to we mnie narastało. Przeraziłem się, że zaczynam coś czuć do tej
osoby. Najgorzej, że nie miałem szans i nie wiem, czy wtedy chciałem, by te
szanse były. – Zamyślił się.
Steven
zmarszczył brwi. Kieran nie miał szans u jakiejś dziewczyny? To było naprawdę
niepokojące. Chciał go o to zapytać, ale to nie miało sensu, skoro i tak pozna
odpowiedź na to pytanie.
– Mimo
wszystko któregoś wieczoru, chyba pod wpływem chwili, zdobyłem się na odwagę i
napisałem list. Pisząc go, obawiałem się tego, co będzie, gdy dotrze do
właściwych rąk. Gdybym wtedy wiedział to, co wiem teraz, byłoby łatwiej.
Mógłbym tej osobie powiedzieć, co i jak. – Wziął głęboki oddech i spojrzał na
Stevena, który zamarł.
– Czemu tak
patrzysz?
– Adresatem
byłeś ty – wyznał.
Upuścił
kromkę chleba, plamiąc sobie koszulkę i mając to serdecznie gdzieś. Słowa
Kierana odbijały się echem w jego głowie. Jakim adresatem?
– E… E… Coś
ty powiedział?
– Gdybym
wtedy miał wiedzę, którą posiadam teraz, wszystko prawdopodobnie potoczyłoby
się inaczej. Nie byłem zły tylko o to, że mnie okłamałeś, ale dlatego, iż o
swojej orientacji mogłeś mi powiedzieć już lata temu. Nie pisałbym tego listu,
tylko powiedział prosto w oczy, że mi się podobasz, a do tego...
– Zaraz! –
Potarł skronie, czując nadchodzący ból głowy. – Co ty mi chcesz powiedzieć?
Mówiłeś, że nie jesteś gejem. – Pozbierał z siebie ogórki i pomidora. Dlaczego
on sobie z niego drwi? – Nie żartuj sobie ze mnie i z moich uczuć do ciebie, bo
to nie jest miłe. Nigdy nie otrzymałem tego listu. – Przed jego nosem pojawiła
się chusteczka.
– Proszę.
Dziwne zrządzenie losu. Wczoraj to ja chodziłem w plamami, a dziś ty. I nie
żartuję sobie z ciebie.
Wziął
chusteczkę i zaczął wycierać koszulkę oraz spodnie, dając sobie czas na
przetrawienie informacji. Jego przyjacielowi już całkiem odwaliło... Chyba, że
to on był niespełna rozumu. Sam już nie wiedział, co byłoby lepsze.
– Nie
jestem gejem. Mógłbym powiedzieć, że bliżej mi do biseksualności, ale sam nie
wiem. Nie podobali mi się faceci. No, czasami. Różnica polegała na tym, że
wtedy byłeś jedynym, którego pożądałem bez ustanku.
– Kieran… –
Czemu on mu to mówi? Nie potrafił uwierzyć, że to jest prawda. Uciążliwe
pytanie, co zrobi, gdy słowa przyjaciela okażą się prawdziwe, nie dawało mu
spokoju.
– Wysłuchaj mnie. – Przybliżył się do niego.
Steven chciał uciec, ale został zatrzymany. – Siedź. Nie będę cię dotykał,
tylko mnie posłuchaj. Wiesz, czemu list do ciebie nie dotarł? Dlatego, że
trafił w ręce mojego ojca. Gdy go przeczytał, odbiło mu. Zaczął się wydzierać,
że nie chce mieć syna geja. Po imieniu i treści domyślił się, że tamte słowa
były skierowane do ciebie. Nie zostawił na tobie suchej nitki. Zapewniłem go,
że nie jesteś gejem i ja też, ale co do mnie, miał inne dowody. List mnie
pogrążał. Ojciec dał mi tylko jedno wyjście. Natychmiastowy wyjazd i
rozpoczęcie studiów gdzieś indziej, bo inaczej twoja rodzina mogłaby mieć
kłopoty.
– Co? Nie
wierzę ci. Twój ojciec jest zwyczajnym, miłym facetem. – Przesuwał oczami po
jego twarzy. Czuł gulę w gardle i ucisk w żołądku.
– Nie,
kiedy chodzi o homoseksualizm. Poddałem się, bo nie miałem nadziei na to, że ty
coś do mnie poczujesz. W podjęciu tej cholernie trudnej decyzji pomogło mi to,
że ojciec zna wielu ludzi i mógł zrealizować swoje groźby. Zrobiłem, co kazał
pod warunkiem, że pójdę na taki kierunek, jaki sam sobie wybiorę. Potem, po
jakimś czasie, gdy już wyjechałem, uznałem, że to był dobry pomysł. Ty
przestałeś chodzić mi po głowie. Spotykałem się z kobietami. Uczyłem się. Nawet
zainwestowałem pieniądze babci. Szło mi dobrze ze wszystkim. Poznałem Jessicę –
opowiadał w skrócie. – Byliśmy razem już jakiś czas, zanim ją tutaj
przywiozłem. Mój ojciec oszalał na jej punkcie, a nawet mamie się spodobała.
Spotkałem ponownie ciebie i nadal nic nie psuło dobrej passy. Było super, do
czasu, aż znów po głowie zaczęły krążyć głupie myśli. Chciałem być blisko
ciebie, widywać cię. Jak sądzisz, czemu to o ciebie zazwyczaj się ocierałem, choćby
ramieniem? Obecnie wiem, że zawsze tak było, jeszcze w liceum. Pamiętasz?
Zawsze razem. – Steven kiwnął głową. – Potem mnie pocałowałeś. Ten gest mnie
rozwścieczył, bo się przestraszyłem. Nie chciałem tego. Chciałem udawać, że to,
co jest we mnie, nie istnieje. Nie chcę być gejem, rozumiesz, Steven?
– Czy ja
cię do tego zmuszam? – warknął. – Skoro nie chcesz być gejem, to po chuja się
do mnie dobierałeś. – Ponownie zaczynał być zły.
– Chuj, to
w tej rozmowie też nie jest dobre słowo, bo może sugerować coś innego. –
Mrugnął do niego.
– Osz
przestań! Po co mi to mówisz? Ja jestem gejem i tego nie zmienię, tak samo jak
i tego, co czuję. Nie bój się ja… – umilkł, kiedy poczuł gorącą dłoń na swojej.
Palce Kierana zacisnęły się mocno. – Puść mnie.
– Nie, bo już
się wściekasz i nie wysłuchasz mnie do końca.
– Słucham,
ale mnie puść. Proszę. – Jego życzenie zostało spełnione i poczuł ulgę.
– Kiedy
mnie pocałowałeś, wkurzyłem się, bo coś poczułem. Dlatego powiedziałem to
wszystko. Nie chcę być gejem. Z tego powodu później w jakiś sposób
wykorzystałem Jessicę. Chciałem sprawdzić, czy jestem heterykiem. Udowodnić
sobie i tobie, że ją kocham i chcę jej.
– Pff. Już
teraz ci mogę powiedzieć, że gejem to ty nie jesteś.
– Przymknij
się na chwilę. Tylko… kochając się z nią, czułem twoje usta na swoich.
– To
obrzydliwe mówić w jednym zdaniu o moim pocałunku i o niej, kiedy wy… – Wstał.
Odszedł kawałek i stanął do niego tyłem. Jak może mówić mu coś takiego? Nie
chciał o tym słyszeć.
– Nie
rozumiesz! – Podszedł do niego i odwrócił przodem do siebie. Zszokowany Steven
nie potrafił się odsunąć. – Wszystko wracało. To z uczelni wracało. Jeszcze
łudziłem się, że to nic. Po tej naszej rozmowie, kiedy zostałem sam… Jak
patrzyłem, że odchodzisz, poczułem się tak, jakbym tracił coś najważniejszego w
życiu. Do tego byłeś taki przygnębiony. Nie chcę byś był smutny.
– Kieran… –
Odwrócił twarz, byle nie patrzeć w te oczy. Było w nich teraz coś takiego, że
miał ochotę skakać z radości. Znów się łudził, że to coś więcej, niż tylko
ciekawość Kierana.
– Posłuchaj
dalej. Wróciłem do domku niedługo po tobie. – Złapał go za rękę i splótł z nim
palce. – Powiedzieli mi, że wyjechałeś. Wtedy, jakby odetchnąłem, ale nie na
długo. Ciągle widziałem ciebie, słyszałem twoje słowa. Wracało do mnie to, co
ci powiedziałem. To wszystko i w jeziorze, i na drodze. Chciałem się z tobą
spotkać, jednak ty mnie unikałeś. Dałem czas nam obu, więc nie nalegałem. Do
tego nie byłem wolny, a potem ta suka mnie zdradziła. Coś we mnie pękło.
Napiłem się, a resztę znasz. Sam byłem zaskoczony swoimi reakcjami. Bałem się.
– Steven zawiesił na nim wzrok. – Tak Steven, bałem się jak cholera. Pragnąłem
cię całować, kochać się z tobą, chociaż nie miałem pojęcia, jak się do tego
zabrać. Może w małym stopniu chciałem coś sobie udowodnić, to prawda, ale nigdy
nie miałem zamiaru na tobie eksperymentować. Byłeś i jesteś jedynym facetem, z
którym czuję jakąś więź i mi się zwyczajnie podobasz. Ja wiem, że to wszystko
brzmi dla ciebie niedorzecznie, ale obudziłem się w końcu. Wiem już, że jesteś
gejem i mogę powiedzieć ci to, co napisałem wtedy w liście. Tamte słowa wyryły
mi się w głowie już chyba na zawsze. „Steven, bardzo mi się podobasz, nie wiem,
co się ze mną dzieje. Wybacz, że tak jest, jednak nie potrafię przestać o tobie
myśleć i nazywać cię tylko przyjacielem. To szalone i niedorzeczne, pewnie mnie
wyśmiejesz, ale chciałbym czegoś więcej”.
– To się
nie dzieje naprawdę – wyszeptał Steven. Głowa go coraz bardziej bolała, serce
chciało go przyprawić o zawał, a krew w żyłach burzyła się coraz bardziej. Do
tego nieustannie powracało do niego pytanie, czy jakby ujawnił się w tamtych
czasach, to czy dziś byłby w związku z Kieranem i czy miałby on długi staż?
– Jestem
tu. – Wyciągnął rękę i pogłaskał go po policzku czubkami palców.
– Co to dla
mnie oznacza? Zabawisz się tylko i zostawisz jak psa? – Złość wzbierała gdzieś
z jego wnętrza. Nie chciał cierpieć. Gdy zasmakuje w nim, nie będzie mu w
stanie pozwolić odejść. A Kieran zabije go swoim odejściem. Przymknął powieki,
kiedy dłoń przyjaciela wsunęła się w jego włosy, potem zjechała niżej,
znajdując sobie idealne miejsce w nasadzie szyi, a ciało zbliżyło się bardziej.
Niech on się odsunie, błagał w
myślach.
– Ja sam
nie wiem, co to dla mnie oznacza, Steven. Czy nie możesz na razie brać na klatę
tego, co jest, a potem myśleć, co będzie?
Steven
poczuł, jak mężczyzna przesuwa kciukiem po jego wargach, rozchylając je
delikatnie. Miał myśleć o tym, co teraz? A co potem, co z jego sercem? Zaczął
panikować, ale dotyk wilgotnych ust sprawił, że zawirowało mu w głowie.
Pocałunek był tak delikatny, łaskoczący, jakby skrzydła motyla otarły się o
niego. Otworzył oczy. Pragnął się odsunąć, a jednocześnie ponownie zakosztować
ust tego mężczyzny. Zanim cokolwiek zrobił, Kieran zadziałał pierwszy. Chwycił
w usta jego górną wargę, potem dolną, zaczepiając go i zapraszając do tego
połączenia. Uległ. Wpił się w wargi przyjaciela, całując go i pozwalając mu się
całować. Ręce same objęły go wokół pleców i docisnęły do swego ciała. Smak i
zapach tego człowieka sprawiały, że szalał. Kieran zawładnął jego ustami,
pogłębiając pocałunek, a elektryzujący prąd przebiegł mu po kręgosłupie.
Pozwolił wślizgnąć się jego językowi do środka i oplótł swoim, nie pozostając
biernym. Potrzeba narastała z każdą upływającą sekundą, otarciem ust i języków.
Ciało reagowało na bliskość, a zarost na policzkach mężczyzny drapał go i
podrażniał. Twarde,
wilgotne wargi napierały na niego, coraz mocniej ssąc. Chciał go jeszcze
bardziej, więcej. Był nienasycony. Wsunął język do ust Kierana, badając
podniebienie i zęby. Wpadał w sieć pożądania. Pragnął się tym nasycić, jakby to
wszystko miało się nagle skończyć. Krew w żyłach zamieniała się we wrzącą lawę,
pędząc w dół i sprawiając, że robił się twardy jak skała. Jedna z rąk Kierana
zawędrowała pod koszulkę, niemal go parząc - tak bardzo była gorąca.
Potrzebował tych dłoni na swoim ciele, tak samo jak ust całujących go namiętnie
i słów, którymi przyjaciel pewnie nigdy go nie obdarzy. O tym ostatnim nie
chciał myśleć, pozwalając pożądaniu, aby nim kierowało. Na jak wiele chciał
pozwolić? Pragnął się z nim kochać, ale coś jeszcze go powstrzymywało. Kiedy
Kieran odessał się od jego ust i dobrał do jego szyi, jęknął. Jeszcze chwila i
mu ulegnie. Nie chciał tego.
– Nie. –
Odsunął się na tyle, na ile mógł. Oparł czoło o jego, oddychając urywanie. – To
się dzieje za szybko. Co my robimy?
– Nie myśl,
Steven. – Potarł ich nosy o siebie. – Ja nie wiem, co się ze mną dzieje, ale
podoba mi się to. Dziwne, szalone i niesamowite, lecz podoba mi się. – Uśmiechnął
się.
– Muszę
myśleć, bo inaczej za chwilę będziemy nadzy i bardzo niegrzeczni. – Położył mu
ręce na biodrach, sprawiając, że Kieran przestał się o niego ocierać.
– Co w tym
złego? – Jego prawa ręka, powędrowała w górę i spoczęła na piersi
Stevena.
Jak miał
wytłumaczyć temu napalonemu głupolowi, że dla niego to wszystko dzieje się zbyt
szybko? Co z tego, że był facetem i jak miał okazję, to powinien korzystać? On
taki nie był. Do tego dochodziło tak wiele wątpliwości, że to tylko wzmagało
chęć ku temu, by zwolnić.
– Zrobię
nam coś do picia, najlepiej zimnego. – Uciekł z jego ramion prosto do kuchni. Z
lodówki wyjął sok pomarańczowy, a z szafki dwie szklanki. Zanim nalał do nich
soku, Kieran zakradł się do niego od tyłu i objął go z pasie, a brodę oparł o
jego ramię. – Po co za mną przylazłeś? – Mimowolnie się uśmiechnął. Ten gest
mężczyzny był miły, ale też wzbudzał złość. Tak robią kochankowie, a kimże on,
u licha, dla niego jest? – Puść mnie – warknął, próbując się odsunąć, lecz
stalowy uścisk trzymał go mocno. – Puść mnie, do kurwy nędzy! Co w ciebie
wstąpiło?!
– Żebym to
ja wiedział, co to takiego. Przestań się wyrywać. Źle ci?
Sęk w tym,
że było mu aż za dobrze, lecz co miał zrobić, jak się zwyczajnie, po ludzku
tego bał! Co z tego, że chciał? Kieran był teraz napalony. Z pewnością nie
wiedział, co robi i mówi, gdyż podniecenie przesłaniało mu trzeźwe myślenie.
Prędzej spodziewał się, że przyjaciel wybije mu zęby, a tymczasem zebrało mu
się, kurwa, na amory!
–
Powiedziałem ci, że to się za szybko dzieje, a ty dalej nie słuchasz! Puść mnie
wreszcie! – Nie miał pojęcia, skąd brała się ta siła Kierana, a może to on stał
się słabszy fizycznie?
– Nie myśl,
że to nie jest dla mnie dziwne. Jest. Jeszcze wczoraj było inaczej, dziś tak
wiele się dzieje, ale to coś walnęło mnie jak grom z jasnego nieba. Chociaż
można powiedzieć, że dobijało się do mnie od dawna. Wreszcie coś do mnie
dotarło. Nie walcz ze mną, bo i tak cię nie puszczę.
– To
fascynacja, ciekawość. – Po chwilowej walce oparł się o jego tors i tak, mimo
wszystko, mając ochotę uciec. Z bólem serca stwierdził, że naprawdę dobrze mu
było w jego ramionach. Mógł się uzależnić od tego odczucia. Mężczyzna nie robił
nic, po prostu stał, przytulał go i mówił.
– Tak to
sobie tłumacz.
– To przez
to, że ona cię zdradziła. Czujesz ze mną jakąś więź.
– Ona jest
między nami od samego początku. Byłeś kolegą mojej siostry, a zaprzyjaźniłeś
się ze mną. Do tego czuję się bezpiecznie – powiedział Kieran, kładąc dłoń na
jego sercu. – Bo masz mnie tutaj.
– Bo wiesz,
że cię kocham i nie byłbym w stanie cię zdradzić? Dlatego chcesz nadać inny tor
naszej przyjaźni? Czego chcesz, Kieran? Samego seksu, czy czegoś więcej? Nie
musisz odpowiadać dzisiaj. Zastanów się dobrze. Nie jestem lekiem na wszystko.
Nawet nie chcę nim być! – Znów zaczął się wyrywać, ale i ta próba była daremna.
– Mhm. Nie
biorę cię za „lek” po Jessice. Po prostu chciałbym… Po prostu mnie stąd dziś
nie wyganiaj.
Położył
ręce na jego, wpierw mając ochotę je od siebie oderwać, lecz siła jego woli i
chęć odsunięcia się, jakoś osłabły. Przyjaciel powiedział to takim smutnym
głosem. On miałby go wyganiać? Najchętniej zatrzymałby go przy sobie na zawsze.
Po pierwsze, dlatego, by przekonać się, że to nie sen, a po drugie, aby
przyzwyczaić go do skądinąd innej bliskości pomiędzy nimi. Bał się tylko, jak
długo to potrwa. Czy aby jutro jakaś ślicznotka nie pocieszy Kierana? Dałby
radę z nią wygrać? Holly kazała mu walczyć. Dlaczego w ogóle o tym myśli?
Powinien cieszyć się chwilą, odsuwając od siebie wszelkie głosy rozsądku.
Najchętniej zamknąłby je w jakiejś skrzynce i wyrzucił kluczyk.
– Jesteś
strasznie spięty – wyszeptał Kieran.
– Trochę.
To minie. Idź wybierz jakiś film, naleję soku i przyjdę. – Odwrócił twarz ku
niemu.
– Co chcesz
obejrzeć?
– Wiesz, co
lubię. – Zmęczenie i złość jakoś odeszły, a spędzenie przyjemnego wieczoru w
miłym towarzystwie dodawało energii tak bardzo, że czuł, iż po nieprzespanej
nocy i całym dniu pracy wytrzymałby jeszcze wiele godzin bez odpoczynku.
Nie
potrafił skupić się na filmie. Cały czas krążył myślami wokół słów Kierana.
Chciałby to wszystko zrozumieć, brać lekko, lecz naprawdę martwił się o jutro. Czy przyjaciel tylko szukał u
niego schronienia? Czy to coś więcej, jak mówił? Czy można tak nagle zmienić
coś w sobie i przestawić się na własną płeć? Może faktycznie to nie było nagłe.
Zaczął przypominać sobie relację pomiędzy nimi. Niemal od zawsze Kieran szukał
z nim kontaktu. On natomiast zrzucał to na jego bezpośredniość i dotykalskość.
Intrygujące mogło być to, że najczęściej przytulał się do niego, o ile mógł tak
to nazwać. Jego zaczepiał, szeptał mu różne głupoty do ucha. Czy to możliwe, że
musiały minąć lata, by człowiek siedzący teraz obok niego musiał dostać kopa,
aby sobie uświadomić, że jakaś jego cząstka ciągnie do facetów lub faceta,
konkretnie do niego? Drgnął, kiedy Kieran położył policzek na jego ramieniu, a
miękkie włosy połaskotały Stevena po szyi.
– Śpisz? –
Nie otrzymał odpowiedzi. Uniósł rękę i pogłaskał go po głowie. Kieran zamruczał
coś niewyraźnie i objął go, przytulając się bardziej. Steven chciał zabrać dłoń
z jego włosów, ale zrozumiał, że nie musi. Może go dotykać. Ma go, choćby nawet
na kilka minut, czy godzin. Pocałował go w czubek głowy i powrócił go oglądania
filmu. Już wiele razy widział „Władcę pierścieni”, więc bez trudu odnalazł się
w fabule. Nie przestawał głaskać przyjaciela i ułożył się tak, by im obu było
wygodniej.
Na ekranie
pojawiły się końcowe napisy, więc sięgnął po pilota i wyłączył wszystko.
Postanowił zbudzić Kierana, by ten położył się normalnie. Rano nie będzie czuł
kości z powodu krzywej pozycji.
– Hej, ja
idę pod prysznic, a ty się połóż. Dam ci koc i poduszkę – szeptał. – Śpiochu,
słyszysz mnie – powiedział głośniej.
– Mhmmn –
zamruczał śpiący.
–
Przygniatasz mnie. Muszę wstać, a ty położysz się jak człowiek.
– Tak mi
dobrze. – Uniósł głowę. – To nie sen.
– Co?
– Że to ty.
– Wyciągnął się i cmoknął go w brodę, a po chwili w usta. – Chętnie położę się
z tobą w łóżku.
– Nie ma
mowy. Zostajesz na kanapie. – Jakoś udało mu się wstać. Zrobił to tak szybko,
że w jego kręgosłupie coś zatrzeszczało. Nie słuchał protestów przyjaciela.
Przyniósł mu z sypialni poduszkę i koc. – Poradzisz sobie z tym. Ja idę umyć
się, a potem spać. Już po północy.
Nie lubił
iść do łóżka bez kąpieli, więc nawet jakby była trzecia w nocy, musiałby się
umyć. Dopiero wtedy się położył, będąc w samych spodniach od piżamy. Sypialnia
nie zajmowała dużej przestrzeni, ale kupił sobie do niej prawdziwe, wielkie
łóżko, aby mógł wygodnie się wyspać. Przykrywszy się kołdrą, zgasił światło.
Niestety, próba zaśnięcia nie przynosiła skutków. Przewracał się z boku na bok.
Starał się oczyścić umysł ze wszystkich myśli, gdy usłyszał szum wody w
łazience. Sądził, że Kieran już śpi i nawet zaczął mu tego zazdrościć. Całe
szczęście, że nie szedł na rano do pracy.
Po kilku
minutach drzwi do jego sypialni się otworzyły. Wpadła przez nie smuga światła,
w której pojawił się Kieran. Steven zamknął oczy, udając, że śpi, ale poczuł
jakieś napięcie. Po co on tu przylazł? Drzwi się zamknęły, więc liczył, że po
prostu mężczyzna sprawdzał, czy on śpi, lecz ciche stąpanie bosych stóp na
panelach było zapowiedzią tego, że nie jest sam. Kołdra uniosła się, a materac
ugiął.
– Śpisz? –
Ręka Kierana owinęła się wokół niego. – Wiem, że nie śpisz. Spiąłeś się.
– Spadaj,
pacanie! Kazałem ci zostać na kanapie.
– Tu jest
wygodniej i jesteś ty.
Steven
poderwał się i zapalił światło. Spojrzał wściekłym wzrokiem na przyjaciela. Ile
razy miał mu to mówić?
– Wypad z
mojego łóżka! Już cię tu nie ma! Sądzisz, że dam ci się przelecieć i będzie
miło, pięknie? Mylisz się!
– Ale o co
ci chodzi?! Powiedziałem ci prawdę. Zawsze mi się podobałeś. Czego jeszcze
chcesz?! – podniósł głos.
– Masz
wrażenie, że skoro cię kocham, a ty coś tam do mnie masz, to ja rozłożę przed
tobą nogi, ponieważ się napaliłeś?
– Nie o to
mi chodzi! – Wstał z łóżka. Dopiero teraz Steven zauważył, że Kieran ma na
sobie tylko ręcznik owinięty wokół bioder.
– Na to
wygląda. Tak się zachowujesz. Opanuj się, nie masz szesnastu lat.
– Dobra. Ok.
W porządku. Przesadzam, a nie mogę tego zrzucić na alkohol. Fakt, chciałbym
spróbować, jak to jest, ale właśnie z tobą, bo… Bo nie jesteś mi obojętny.
Niemniej przepraszam, że tak się zachowuję. Położę się na kanapie, a jutro czy
tam, kiedyś pogadamy. Dobranoc.
– Po prostu
muszę to wszystko przetrawić. Zwyczajnie się boję i chyba mam do tego prawo?
Nie patrz na mnie jak zbity psiak. Nic u mnie nie wskórasz.
– Też się
boję. Bardzo boję. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Jestem przerażony i chyba
przesadzam – powiedział Kieran.
– Bardzo
przesadzasz. Dlatego wyjdź z mojej sypialni. – Nie pytał się go, czego się boi.
Wątpił, by im obu chodziło o to samo.
– Jesteś
dla mnie kimś wyjątkowym. Zawsze byłeś, nawet gdy łączyła nas tylko przyjaźń.
– Nadal
jestem tylko przyjacielem – burknął.
– Ja…
nieważne. – Machnął ręką i przytrzymując ręcznik, wyszedł z sypialni.
Steven uderzył pięścią o pościel, klnąc pod
nosem. Czy Kieran zrozumiał, co chciał mu przekazać przez swoje ostatnie słowa?
Wątpił w to. Domyślał się tylko, co on chciał mu powiedzieć: „Ja przepraszam,
ale nigdy nie będę twoim partnerem”. Owszem mógł się mylić, lecz w tej chwili
jego mózg działał na takich właśnie obrotach. Do tego martwił się, czy ich
przyjaźń na tym wszystkim nie ucierpi.
Parę
minut później usłyszał trzaśnięcie drzwi. Westchnął, będąc pewny, że Kieran
wyszedł. Naprawdę, czasami ten człowiek zachowywał się jak dziecko. Nie dostał
zabawki i się obraził. Z drugiej strony Kieran taki nie był. Z ciekawości wstał
i zajrzał do drugiego pokoju. Odetchnął z ulgą, widząc w ciemności zarys
postaci na kanapie.
–
Chciałem wyjść – usłyszał – ale coś mnie powstrzymało. Dobranoc, Steven.
–
Dobranoc.
Zamknął
drzwi i oparł się o nie. Czy źle zrobił, odmawiając seksu z nim? Przecież nie
był cnotliwą panienką. Nie
oszukiwał się. Chciał się
z nim kochać, ale naprawdę wolał
poczekać. Poza tym, miał
za sobą wiele przygód. Właśnie przygód. Nie chciał, by seks z nim stał się
przygodą, którą będzie wspominał z bólem serca, gdy już nie będą razem, a ich
przyjaźń rozpadnie się i wszystko się skończy, pogrążając go w depresji.
Pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Zaczął bawić się w jakieś czarnowidztwo i
układać dobijające scenariusze. Opadł na łóżko, wciskając twarz w poduszkę i
próbując zasnąć.
~*~
Ranek
okazał się jednym z tych, kiedy człowiek ma ochotę zakopać się w pościeli po
czubek głowy i już tak pozostać. Ból rozsadzał mu czaszkę, więc nawet otwarcie
powiek graniczyło z cudem. Wciąż leżał na brzuchu, przytulając się do poduszki.
W końcu jakoś udało mu się zasnąć, ale po samopoczuciu odczytywał, że spał dość
krótko, aby w pełni wypocząć. Do tego śniły mu się jakieś koszmary, których na
szczęście nie pamiętał. Musiał przyznać, że zdecydowanie lepiej czułby się,
gdyby wcześniej uchlał się jak świnia. Do tego było mu zimno. Wszystko przez
wczorajszy chłód, a pewnie nawet nie zamknął okna w sypialni. O okryciu się
kołdrą też zapomniał. Z ociąganiem otworzył jedno oko i rozejrzał się. Przez
okno wpadało światło słońca, oświetlając pomieszczenie, szczęśliwie nie
dosięgając jego twarzy, by go oślepić, jak to miało w zwyczaju dziać się w
rodzinnym domu. Często było tak, że mama nie musiała go budzić do szkoły, bo
wystarczył tylko słoneczny dzień, by promienie bawiły się na jego twarzy,
denerwując go. Uchylił drugą powiekę i przekręcił się na plecy. Miał wrażenie,
że prawie nie czuje swojego ciała, a ból pleców sprawił, że się skrzywił. Gdyby
nie ta cholerna praca faktycznie, zostałby dziś w łóżku. Przeszedł go dreszcz,
więc okrył się kołdrą, chcąc jeszcze chwilę poleżeć. Przełknął ślinę, na co
zaprotestowało gardło. Czuł jak wbija się w nie miliony małych kolców, które
kłują, drapią i wyczyniają inne paskudztwa, byle tylko go bolało. Znał ten
stan. Nie może być chory. On nie choruje! Co z tego, że wczoraj zmarzł, gdy
wracał do domu… do tego przemókł. To nigdy nie doprowadzało go do choroby. Nie
ma mowy, nie podda się. Czekała go praca, a ponadto powinien posprzątać w
mieszkaniu i zrobić zakupy. Wstał. Założył na siebie granatowy szlafrok frotte.
Ból głowy się wzmógł, ale zignorował to. Chciał zamknąć okno, jednak nie było
to konieczne. Obie okiennice były szczelnie domknięte, czego wcześniej nie
zauważył. Mimo tego, wciąż było mu zimno. Nie przyjmował do wiadomości, że może
mieć wysoką temperaturę.
Wyszedł z
sypialni. Pokój dzienny był pusty, podobnie, jak kuchnia. Nawet nie miał sił
zastanawiać się, kiedy Kieran wyszedł. Robiąc sobie kawę, przeszukał szafki w
poszukiwaniu leków. Znalazł coś na gardło, ale wpierw chciał czegoś od bólu
głowy. Tylko to przeszkadzało mu w normalnym funkcjonowaniu. Połknął od razu
dwie tabletki i popił kawą. Już widział, jak mama krzyczy na niego, że tak
robi. Zawsze powtarzała, że wszelkie leki popija się wodą, bo inne napoje mogą
mieć na nie różny wpływ. On się tym nigdy nie przejmował. Brał, pił to, co było
pod ręką, nie stresując się skutkami ubocznymi. Oparł się o lodówkę,
korzystając z pierwszej lepszej podpórki.
– Hej,
jestem.
Zamknął
powieki, trąc je palcami. Nadal się go nie pozbył. Kieran wracał jak bumerang.
Liczył tylko na to, że mężczyzna będzie zachowywał się normalnie, a nie znów
spróbuje dobrać się do niego. – Coś niewyraźnie wyglądasz.
– No, co ty
nie powiesz. – Jego głos przypominał bardziej chrypienie, niż dźwięki, jakimi
posługiwał się zazwyczaj.
– Ktoś tu
jest chory, albo sam wypił w nocy kilka litrów gorzałki i się nie podzielił. –
Wyszczerzył się Kieran, stawiając na stole reklamówkę z logo jakiegoś marketu.
– Byłem w sklepie. Mam świeże bułki, wędlinkę i serek. Podobno, mimo że nie
jestem mistrzem kuchni, to umiem robić nie tylko spaghetti, ale i pyszne
kanapki.
– To
wszystko mam w lodówce, chyba.
–
Sprawdziłem. Są tylko pomidorki. Poza tym, nic nie mów. Twoje gardło siada.
– W moim
gardle zalęgły się potworki. – Upił ostrożnie łyk kawy, ale nawet przełykanie
płynu nie było przyjemne. Chciał napić się drugi raz, ale kubek został mu
wyrwany z rąk. – Ej.
– Bez
protestów. Pamiętasz, jak ja byłem chory i przyszedłeś zaopiekować się mną? Nie
brałeś pod uwagę, że mam rodzinę w domu i ma mi kto pomóc. Ugotowałeś nawet
rosół. Teraz moja kolej.
– To było
wieki temu. – Zakaszlał, starając się nie wypluć przy tym płuc. Całe szczęście,
że ból głowy przechodził.
– Ostatnia
klasa liceum. Moja mama później w kółko powtarzała, że takich przyjaciół, to ze
świecą szukać. Gdzie masz noże? – Pstryknął palcami.
– W
trzeciej szufladzie na lewo od kuchenki – poinformował Steven szeptem. – Co
robisz?
–
Śniadanie. Znam cię. Wybierasz się dziś do pracy i masz pewnie jeszcze wiele
obowiązków, więc pozwól mi cię chociaż nakarmić. Chory powinien jeść.
– Nie baw
się w mamuśkę. Nie znoszę tego.
– Przykro
mi, ale będziesz musiał. – Kieran pocałował go w policzek. Steven odsunął się.
Na to też nie miał sił. – Siadaj.
– Uparty
pacan.
– Uparty, a
ty jesteś bardzo marudnym, chorym… Hm. Pomóż, brak mi słowa. – Pstryknął
palcami.
Steven
przewrócił oczami, nie zwracając uwagi na to, co mówił przyjaciel. Usiadł przy
stole, podpierając brodę na dłoni. Skoro już ma znosić tego kochanego przez
niego typka, który jeszcze w nocy chciał wepchać mu się do łóżka, to może go
jakoś wykorzystać.
– Zrób mi
kanapkę z szynką, bez pomidora. I mocną herbatę. Dodaj dwie łyżeczki cukru.
– A może
jeszcze zrobić specjalny masażyk dla szanownego pana? – W oczach Kierana
pojawił się tajemniczy błysk.
– Spadaj,
napalony zboczeńcu.
– Ten
napalony zboczeniec jeszcze ci pokaże, na co go stać i udowodni, że mu zależy.
Nic nie
odpowiedział, przyglądając się, jak Kieran smaruje masłem chleb. Z nim u boku
to będzie bardzo długi poranek. Z łatwością mógł wyobrazić sobie, jak by to
było, gdyby byli parą. Zasypianie obok siebie, budzenie się razem. Wspólne
przygotowywanie posiłków, podczas których by się mijali, ocierali o siebie,
rozmawiali. Wracałby do domu, wiedząc, że nie spędzi samotnie kolejnego
wieczoru czy nocy. Przytuli się do ukochanej osoby. Tak bardzo chciał tego.
Szkoda, że dla Kierana to nie było coś na całe życie. Nie, kiedy go nie kochał
jak partnera. Znał jego pociąg do kobiet i pewnego dnia mężczyzna by odszedł.
Co miał zrobić? Pakować się w coś na chwilę, walczyć o zdobycie jego serca, czy
zrezygnować ze wszystkiego, poza przyjaźnią? Był w kropce.
pierwsza połowa rozdziału: ,,kvrwa, poddaję się, nie wytrzymam psychicznie, dajcie mi żyletkę, to jest tandetne i nudne..."
OdpowiedzUsuńdruga połowa rozdziału: ,,kvrwa... nudnee... ale przynajmniej bohaterowie zaczęli zachowywać się jak ludzie... W sumie... to aż tak tragicznie już nie jest... chyba dam radę czytać dalej..."
Tak mniej-więcej wyglądała moja reakcja. Jak Kierana nie znosiłam, tak nie znoszę go miliard razy bardziej, więc mam na kogo bluźnić. Jak Stevena z trudem tolerowałam, tak właśnie porzucam ostrzenie tego noża, którym planowałam wydłubać Stevowi oko... albo dwa... najlepiej ze śledzioną i chomikiem zamiast mózgu (tak po polsku właśnie piszę, że jednak go lubię :) ).
Weeny :)
Ooooooch, ten rozdział był taki sweet!!
OdpowiedzUsuńJednak ci ojcowie to straszne szujei zapchlone homofoby. Jak można nie cierpieć swojego syna, dlatego że jest gejem? Nie rozumiem ludzi!
Ja wiem, że para Kieran x Steven jest oklepana, ale oni tak do siebie pasują. Ciągle nie mogębjednak zrozumieć dlaczego niektóre laski, jak Jess są takimi sukami.
Końcówka poruszyła me serce z kamienia. Kieren jest taki opiekuńczy, choć napaleniec z niego straszny.
Szkoda tylko, że tak mało jest o rodzeństwie Stevena.
No nic, podsumowując, rozdział to jak zawsze cudo, które ogrzewa me serce z kamienia. Nie mogę się już doczekać następnego tygodnia.
Weny i natchnieni życzy zakręcona yaoistka, znana pod pseudonimem,
NINJA
Więc tak, na początku poczułam ulgę, że Kieran jednak nie jest '100% gejem'. Dobrze też podejrzewałam z koleżanką iż sprawcą jego wyjazdu do innego miasta był ojciec. Nadal mam mieszane uczucia co do Kierana. Z jednej strony podoba mi się jego opiekuńczość, optymizm, a z drugiej strony odrzuca mnie to jaki czasami potrafi być napalony, ale to wszystko sprawia, że nie jest nudną postacią.
OdpowiedzUsuńPodobała mi się rozmowa Stevena i Kierana, powoli zaczynają sobie wszystko wyjaśniać a to dobrze.
Życzę weny podczas pisania kolejnych ciekawych opowiadań.
Levi :)
Dlaczego Stev ma takie czarne myśli? Może powinien posłuchać Holly i zacząć walczyć o Kierana.
OdpowiedzUsuńIch rozmowa, na początku, była boska xD Tak myślałam, że Kieran będzie coś czuł do Steva i on będzie jedyny.
Dużo weny:)
Pozdrawiam:)
Czeeeść! Na początku chce powiedzieć, że Twoje opowiadania są boskie *.* Mimo iż nigdy nie komentowałam ich to jednak przeczytałam je wszystkie (niektóre nawet po 2-3 razy xD)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie nie różni się od innych *w dobrym znaczeniu oczywiście* . Jest wspaniałe ;3
Co do rozdziału.... mam nadzieje, że jednak będą razem ;) od początku coś czułam, że Kieran będzie gejem lub bi ^.^
Ale zaskoczyłaś mnie wzmianką o jego ojcu. Jak on mógł to zrobić! Normalnie zabić i zakopać!!!!! *ach te moje mordercze myśli xD*
Mam nadzieje, że Stev zaufa Kieranowi i będę razem *.*
Życzę duuuuuuużo weny i czekam na następny rozdział ;3
Pozdrawiam ;*
~Neko
w sumie Steven ma racje. nie może być pewny, że Kieranowi się coś nie odwidzi. Ale z drugiej strony moze spróbuje i coś z tego wyjdzie ? Kieran chyba jest poważny w stosunku do niego i coś czuje że jeszcze pokaże jak bardzo mu na Stevenie zależy. ehh współczuje Stevenowi. kocha Kierana i chce z nim byc ale jednak dalej są te wątpliwości. one są najgorsze.
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle boski i nie moge sie doczekać kolejnego . wenyy ;** ♥
Kiedy zaczęłam czytać rozdział, wydał mi się takim sztucznym snem, kolejnym elementem układanki, ale z innego zestawu. Coś mi się wydaje, że Steven w końcu naprawdę ulegnie :vv
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, to w tej części Kieran okazał się znacznie bardziej "ludzki" niż Steven. Steven w tym rozdziale nabiera w moim odczuciu cech człowieka, który chce być nieustannie nieszczęśliwie zakochany i tak bardzo się do tego stanu przyzwyczaił, że trudno mu to zmienić.
OdpowiedzUsuńChwilowo Anonimowa
Czytając doszłam do wniosku że ktoś uwielbia znęcać się nad czytelnikami, ale trudno zajrzę za pół roku i zacznę czytać od ostatniego rozdziału :-P
OdpowiedzUsuńHmmm kochana widzę że robi się coraz ciekawiej.
OdpowiedzUsuńI w sumie wcale się nie dziwię, że Steven jest taki ostrożny. Na jego miejscu również bym była.
Zwłaszcza że historia Kierana jest nieprawdopodobna i po tym co Stevek przeszedł było mu naprawdę ciężko.
Teraz wszystko się komplikuje a w dodatku Kieram chyba nie zachowuje się jak trzeba do końca.
Może powinien prócz rozmowy pokazać że mu zależy nie tylko na jednorazowym seksie?
Mam cichą nadzieję iż w końcu się do siebie przekonają i stworzą udany związek.
Kibicuje im z całego serca i pozdrawiam mocno;*
No dobra, najważniejsza kwestia: ten moment był dobry na zakoczenie, nie ta tortura co zwykle ;-)
OdpowiedzUsuńTrochę nie rozumiem czemu wiekszosc taka zawiedzona, że kicz, nuda i tandeta. W końcu ma się to skończyć dobrze, więc kiedyś musiało się zacząć układać. Ten pomysł nie jest wcale taki beznadziejny. Chociaż ja mam tak lukrowane preferencje, że dla mnie to przez te 8 rozdziałów mogliby się miziać, kochać i wyznawać miłość, a to by już było przegięcie.
Czy mi się wydaje, czy Steven tak bardzo się przywiązał do nieszczęśliwej miłości, że ciężko mu uwierzyć w taki pozytywny obrót sprawy?
Bardzo mi się podobał ich pocałunek i to “opiekowanie się chorym“ a Kieran zrobił się wtedy taki uroczy =^.^=
Pozdrawiam i dużo weny
Ja również, nie ufałabym Kiranowi. W końcu do tej pory był hetero a raptem homo? Choć ponoć są krypto, którzy się ukrywają a czasem nawet nie wiedzą, że są choć czują, że są inni.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny
Witam,
OdpowiedzUsuńwięc Kierenowi Steven się podobał, a ten jego wyjazd był warunkiem jego ojca, cirekawe czy Holi znała prawdę na temat tego wyjazdu, mam nadzieję, ze pokocha Stevena i będą razem szczęśliwi...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia