19 stycznia 2015

Nie powiem dobranoc - Rozdział 10



 Dziękuję za komentarze. :) 


– Z czego się, pacanie, śmiejesz? Zadałem proste pytanie.
– Proste dla ciebie. Chciałbyś, żebym był gejem, ale nie jestem. Nigdy także nie chciałem być gejem – odpowiedział Kieran.
Steven ukrył rozczarowanie. Sądził, że może Kieran po prostu to odrzucił, jak wielu mężczyzn, ale pomylił się. Wziął z talerza kanapkę głównie dlatego, by czymś zająć ręce i zaczął ją skubać palcami po małym kawałeczku.
– Jesteś jak Holly – rzekł Steven, nie wiedząc, co innego mógłby powiedzieć. Czuł się przy nim coraz bardziej skrępowany.
– Dlaczego?
– Ona też się śmieje w różnych dziwnych momentach.
– W jakich?
– Nieważne. Miałeś coś opowiedzieć. – Nie chciał mówić Kieranowi, że dziś się z nią widział. Od razu by wiedział, dlaczego. Na koniec spotkania nakazał jej, by nic bratu nie mówiła. Kobieta zawsze dotrzymywała słowa. Zdarzały się wyjątki, ale tylko wtedy, kiedy mógł sobie zaszkodzić, a ona chciała mu pomóc.
– Nie chciałem iść na prawo. Zawsze kojarzyło mi się z nudnymi rozprawami sądowymi, siedzeniem godzinami nad papierkową robotą i tak dalej. Poszedłem, bo nie chciałem zawieść ojca. Sam wiesz, że to nie było dla mnie. Zdecydowanie wolałem zarządzanie, czy coś w tym stylu. Lecz nie to było powodem, dla którego porzuciłem uczelnię. – Oparł się wygodnie, kładąc prawą rękę na oparciu. – Od pewnego czasu zaczął mi się ktoś podobać. Bardzo. Zgłupiałem, bo nie wiedziałem, co się dzieje. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, ale z czasem coraz bardziej to we mnie narastało. Przeraziłem się, że zaczynam coś czuć do tej osoby. Najgorzej, że nie miałem szans i nie wiem, czy wtedy chciałem, by te szanse były. – Zamyślił się.
Steven zmarszczył brwi. Kieran nie miał szans u jakiejś dziewczyny? To było naprawdę niepokojące. Chciał go o to zapytać, ale to nie miało sensu, skoro i tak pozna odpowiedź na to pytanie.
– Mimo wszystko któregoś wieczoru, chyba pod wpływem chwili, zdobyłem się na odwagę i napisałem list. Pisząc go, obawiałem się tego, co będzie, gdy dotrze do właściwych rąk. Gdybym wtedy wiedział to, co wiem teraz, byłoby łatwiej. Mógłbym tej osobie powiedzieć, co i jak. – Wziął głęboki oddech i spojrzał na Stevena, który zamarł.
– Czemu tak patrzysz?
– Adresatem byłeś ty – wyznał.
Upuścił kromkę chleba, plamiąc sobie koszulkę i mając to serdecznie gdzieś. Słowa Kierana odbijały się echem w jego głowie. Jakim adresatem?
– E… E… Coś ty powiedział?
– Gdybym wtedy miał wiedzę, którą posiadam teraz, wszystko prawdopodobnie potoczyłoby się inaczej. Nie byłem zły tylko o to, że mnie okłamałeś, ale dlatego, iż o swojej orientacji mogłeś mi powiedzieć już lata temu. Nie pisałbym tego listu, tylko powiedział prosto w oczy, że mi się podobasz, a do tego...
– Zaraz! – Potarł skronie, czując nadchodzący ból głowy. – Co ty mi chcesz powiedzieć? Mówiłeś, że nie jesteś gejem. – Pozbierał z siebie ogórki i pomidora. Dlaczego on sobie z niego drwi? – Nie żartuj sobie ze mnie i z moich uczuć do ciebie, bo to nie jest miłe. Nigdy nie otrzymałem tego listu. – Przed jego nosem pojawiła się chusteczka.
– Proszę. Dziwne zrządzenie losu. Wczoraj to ja chodziłem w plamami, a dziś ty. I nie żartuję sobie z ciebie.
Wziął chusteczkę i zaczął wycierać koszulkę oraz spodnie, dając sobie czas na przetrawienie informacji. Jego przyjacielowi już całkiem odwaliło... Chyba, że to on był niespełna rozumu. Sam już nie wiedział, co byłoby lepsze.
– Nie jestem gejem. Mógłbym powiedzieć, że bliżej mi do biseksualności, ale sam nie wiem. Nie podobali mi się faceci. No, czasami. Różnica polegała na tym, że wtedy byłeś jedynym, którego pożądałem bez ustanku.
– Kieran… – Czemu on mu to mówi? Nie potrafił uwierzyć, że to jest prawda. Uciążliwe pytanie, co zrobi, gdy słowa przyjaciela okażą się prawdziwe, nie dawało mu spokoju.
 – Wysłuchaj mnie. – Przybliżył się do niego. Steven chciał uciec, ale został zatrzymany. – Siedź. Nie będę cię dotykał, tylko mnie posłuchaj. Wiesz, czemu list do ciebie nie dotarł? Dlatego, że trafił w ręce mojego ojca. Gdy go przeczytał, odbiło mu. Zaczął się wydzierać, że nie chce mieć syna geja. Po imieniu i treści domyślił się, że tamte słowa były skierowane do ciebie. Nie zostawił na tobie suchej nitki. Zapewniłem go, że nie jesteś gejem i ja też, ale co do mnie, miał inne dowody. List mnie pogrążał. Ojciec dał mi tylko jedno wyjście. Natychmiastowy wyjazd i rozpoczęcie studiów gdzieś indziej, bo inaczej twoja rodzina mogłaby mieć kłopoty.
– Co? Nie wierzę ci. Twój ojciec jest zwyczajnym, miłym facetem. – Przesuwał oczami po jego twarzy. Czuł gulę w gardle i ucisk w żołądku.
– Nie, kiedy chodzi o homoseksualizm. Poddałem się, bo nie miałem nadziei na to, że ty coś do mnie poczujesz. W podjęciu tej cholernie trudnej decyzji pomogło mi to, że ojciec zna wielu ludzi i mógł zrealizować swoje groźby. Zrobiłem, co kazał pod warunkiem, że pójdę na taki kierunek, jaki sam sobie wybiorę. Potem, po jakimś czasie, gdy już wyjechałem, uznałem, że to był dobry pomysł. Ty przestałeś chodzić mi po głowie. Spotykałem się z kobietami. Uczyłem się. Nawet zainwestowałem pieniądze babci. Szło mi dobrze ze wszystkim. Poznałem Jessicę – opowiadał w skrócie. – Byliśmy razem już jakiś czas, zanim ją tutaj przywiozłem. Mój ojciec oszalał na jej punkcie, a nawet mamie się spodobała. Spotkałem ponownie ciebie i nadal nic nie psuło dobrej passy. Było super, do czasu, aż znów po głowie zaczęły krążyć głupie myśli. Chciałem być blisko ciebie, widywać cię. Jak sądzisz, czemu to o ciebie zazwyczaj się ocierałem, choćby ramieniem? Obecnie wiem, że zawsze tak było, jeszcze w liceum. Pamiętasz? Zawsze razem. – Steven kiwnął głową. – Potem mnie pocałowałeś. Ten gest mnie rozwścieczył, bo się przestraszyłem. Nie chciałem tego. Chciałem udawać, że to, co jest we mnie, nie istnieje. Nie chcę być gejem, rozumiesz, Steven?
– Czy ja cię do tego zmuszam? – warknął. – Skoro nie chcesz być gejem, to po chuja się do mnie dobierałeś. – Ponownie zaczynał być zły.
– Chuj, to w tej rozmowie też nie jest dobre słowo, bo może sugerować coś innego. – Mrugnął do niego.
– Osz przestań! Po co mi to mówisz? Ja jestem gejem i tego nie zmienię, tak samo jak i tego, co czuję. Nie bój się ja… – umilkł, kiedy poczuł gorącą dłoń na swojej. Palce Kierana zacisnęły się mocno. – Puść mnie.
– Nie, bo już się wściekasz i nie wysłuchasz mnie do końca.
– Słucham, ale mnie puść. Proszę. – Jego życzenie zostało spełnione i poczuł ulgę.
– Kiedy mnie pocałowałeś, wkurzyłem się, bo coś poczułem. Dlatego powiedziałem to wszystko. Nie chcę być gejem. Z tego powodu później w jakiś sposób wykorzystałem Jessicę. Chciałem sprawdzić, czy jestem heterykiem. Udowodnić sobie i tobie, że ją kocham i chcę jej.
– Pff. Już teraz ci mogę powiedzieć, że gejem to ty nie jesteś.
– Przymknij się na chwilę. Tylko… kochając się z nią, czułem twoje usta na swoich.
– To obrzydliwe mówić w jednym zdaniu o moim pocałunku i o niej, kiedy wy… – Wstał. Odszedł kawałek i stanął do niego tyłem. Jak może mówić mu coś takiego? Nie chciał o tym słyszeć.
– Nie rozumiesz! – Podszedł do niego i odwrócił przodem do siebie. Zszokowany Steven nie potrafił się odsunąć. – Wszystko wracało. To z uczelni wracało. Jeszcze łudziłem się, że to nic. Po tej naszej rozmowie, kiedy zostałem sam… Jak patrzyłem, że odchodzisz, poczułem się tak, jakbym tracił coś najważniejszego w życiu. Do tego byłeś taki przygnębiony. Nie chcę byś był smutny.
– Kieran… – Odwrócił twarz, byle nie patrzeć w te oczy. Było w nich teraz coś takiego, że miał ochotę skakać z radości. Znów się łudził, że to coś więcej, niż tylko ciekawość Kierana.
– Posłuchaj dalej. Wróciłem do domku niedługo po tobie. – Złapał go za rękę i splótł z nim palce. – Powiedzieli mi, że wyjechałeś. Wtedy, jakby odetchnąłem, ale nie na długo. Ciągle widziałem ciebie, słyszałem twoje słowa. Wracało do mnie to, co ci powiedziałem. To wszystko i w jeziorze, i na drodze. Chciałem się z tobą spotkać, jednak ty mnie unikałeś. Dałem czas nam obu, więc nie nalegałem. Do tego nie byłem wolny, a potem ta suka mnie zdradziła. Coś we mnie pękło. Napiłem się, a resztę znasz. Sam byłem zaskoczony swoimi reakcjami. Bałem się. – Steven zawiesił na nim wzrok. – Tak Steven, bałem się jak cholera. Pragnąłem cię całować, kochać się z tobą, chociaż nie miałem pojęcia, jak się do tego zabrać. Może w małym stopniu chciałem coś sobie udowodnić, to prawda, ale nigdy nie miałem zamiaru na tobie eksperymentować. Byłeś i jesteś jedynym facetem, z którym czuję jakąś więź i mi się zwyczajnie podobasz. Ja wiem, że to wszystko brzmi dla ciebie niedorzecznie, ale obudziłem się w końcu. Wiem już, że jesteś gejem i mogę powiedzieć ci to, co napisałem wtedy w liście. Tamte słowa wyryły mi się w głowie już chyba na zawsze. „Steven, bardzo mi się podobasz, nie wiem, co się ze mną dzieje. Wybacz, że tak jest, jednak nie potrafię przestać o tobie myśleć i nazywać cię tylko przyjacielem. To szalone i niedorzeczne, pewnie mnie wyśmiejesz, ale chciałbym czegoś więcej”.
– To się nie dzieje naprawdę – wyszeptał Steven. Głowa go coraz bardziej bolała, serce chciało go przyprawić o zawał, a krew w żyłach burzyła się coraz bardziej. Do tego nieustannie powracało do niego pytanie, czy jakby ujawnił się w tamtych czasach, to czy dziś byłby w związku z Kieranem i czy miałby on długi staż?
– Jestem tu. – Wyciągnął rękę i pogłaskał go po policzku czubkami palców.
– Co to dla mnie oznacza? Zabawisz się tylko i zostawisz jak psa? – Złość wzbierała gdzieś z jego wnętrza. Nie chciał cierpieć. Gdy zasmakuje w nim, nie będzie mu w stanie pozwolić odejść. A Kieran zabije go swoim odejściem. Przymknął powieki, kiedy dłoń przyjaciela wsunęła się w jego włosy, potem zjechała niżej, znajdując sobie idealne miejsce w nasadzie szyi, a ciało zbliżyło się bardziej. Niech on się odsunie, błagał w myślach.
– Ja sam nie wiem, co to dla mnie oznacza, Steven. Czy nie możesz na razie brać na klatę tego, co jest, a potem myśleć, co będzie?
Steven poczuł, jak mężczyzna przesuwa kciukiem po jego wargach, rozchylając je delikatnie. Miał myśleć o tym, co teraz? A co potem, co z jego sercem? Zaczął panikować, ale dotyk wilgotnych ust sprawił, że zawirowało mu w głowie. Pocałunek był tak delikatny, łaskoczący, jakby skrzydła motyla otarły się o niego. Otworzył oczy. Pragnął się odsunąć, a jednocześnie ponownie zakosztować ust tego mężczyzny. Zanim cokolwiek zrobił, Kieran zadziałał pierwszy. Chwycił w usta jego górną wargę, potem dolną, zaczepiając go i zapraszając do tego połączenia. Uległ. Wpił się w wargi przyjaciela, całując go i pozwalając mu się całować. Ręce same objęły go wokół pleców i docisnęły do swego ciała. Smak i zapach tego człowieka sprawiały, że szalał. Kieran zawładnął jego ustami, pogłębiając pocałunek, a elektryzujący prąd przebiegł mu po kręgosłupie. Pozwolił wślizgnąć się jego językowi do środka i oplótł swoim, nie pozostając biernym. Potrzeba narastała z każdą upływającą sekundą, otarciem ust i języków. Ciało reagowało na bliskość, a zarost na policzkach mężczyzny drapał go i podrażniał. Twarde, wilgotne wargi napierały na niego, coraz mocniej ssąc. Chciał go jeszcze bardziej, więcej. Był nienasycony. Wsunął język do ust Kierana, badając podniebienie i zęby. Wpadał w sieć pożądania. Pragnął się tym nasycić, jakby to wszystko miało się nagle skończyć. Krew w żyłach zamieniała się we wrzącą lawę, pędząc w dół i sprawiając, że robił się twardy jak skała. Jedna z rąk Kierana zawędrowała pod koszulkę, niemal go parząc - tak bardzo była gorąca. Potrzebował tych dłoni na swoim ciele, tak samo jak ust całujących go namiętnie i słów, którymi przyjaciel pewnie nigdy go nie obdarzy. O tym ostatnim nie chciał myśleć, pozwalając pożądaniu, aby nim kierowało. Na jak wiele chciał pozwolić? Pragnął się z nim kochać, ale coś jeszcze go powstrzymywało. Kiedy Kieran odessał się od jego ust i dobrał do jego szyi, jęknął. Jeszcze chwila i mu ulegnie. Nie chciał tego.
– Nie. – Odsunął się na tyle, na ile mógł. Oparł czoło o jego, oddychając urywanie. – To się dzieje za szybko. Co my robimy?
– Nie myśl, Steven. – Potarł ich nosy o siebie. – Ja nie wiem, co się ze mną dzieje, ale podoba mi się to. Dziwne, szalone i niesamowite, lecz podoba mi się. – Uśmiechnął się.
– Muszę myśleć, bo inaczej za chwilę będziemy nadzy i bardzo niegrzeczni. – Położył mu ręce na biodrach, sprawiając, że Kieran przestał się o niego ocierać.
– Co w tym złego? – Jego prawa ręka, powędrowała w górę i spoczęła na piersi Stevena.
Jak miał wytłumaczyć temu napalonemu głupolowi, że dla niego to wszystko dzieje się zbyt szybko? Co z tego, że był facetem i jak miał okazję, to powinien korzystać? On taki nie był. Do tego dochodziło tak wiele wątpliwości, że to tylko wzmagało chęć ku temu, by zwolnić.
– Zrobię nam coś do picia, najlepiej zimnego. – Uciekł z jego ramion prosto do kuchni. Z lodówki wyjął sok pomarańczowy, a z szafki dwie szklanki. Zanim nalał do nich soku, Kieran zakradł się do niego od tyłu i objął go z pasie, a brodę oparł o jego ramię. – Po co za mną przylazłeś? – Mimowolnie się uśmiechnął. Ten gest mężczyzny był miły, ale też wzbudzał złość. Tak robią kochankowie, a kimże on, u licha, dla niego jest? – Puść mnie – warknął, próbując się odsunąć, lecz stalowy uścisk trzymał go mocno. – Puść mnie, do kurwy nędzy! Co w ciebie wstąpiło?!
– Żebym to ja wiedział, co to takiego. Przestań się wyrywać. Źle ci?
Sęk w tym, że było mu aż za dobrze, lecz co miał zrobić, jak się zwyczajnie, po ludzku tego bał! Co z tego, że chciał? Kieran był teraz napalony. Z pewnością nie wiedział, co robi i mówi, gdyż podniecenie przesłaniało mu trzeźwe myślenie. Prędzej spodziewał się, że przyjaciel wybije mu zęby, a tymczasem zebrało mu się, kurwa, na amory!
– Powiedziałem ci, że to się za szybko dzieje, a ty dalej nie słuchasz! Puść mnie wreszcie! – Nie miał pojęcia, skąd brała się ta siła Kierana, a może to on stał się słabszy fizycznie?
– Nie myśl, że to nie jest dla mnie dziwne. Jest. Jeszcze wczoraj było inaczej, dziś tak wiele się dzieje, ale to coś walnęło mnie jak grom z jasnego nieba. Chociaż można powiedzieć, że dobijało się do mnie od dawna. Wreszcie coś do mnie dotarło. Nie walcz ze mną, bo i tak cię nie puszczę.
– To fascynacja, ciekawość. – Po chwilowej walce oparł się o jego tors i tak, mimo wszystko, mając ochotę uciec. Z bólem serca stwierdził, że naprawdę dobrze mu było w jego ramionach. Mógł się uzależnić od tego odczucia. Mężczyzna nie robił nic, po prostu stał, przytulał go i mówił.
– Tak to sobie tłumacz.
– To przez to, że ona cię zdradziła. Czujesz ze mną jakąś więź.
– Ona jest między nami od samego początku. Byłeś kolegą mojej siostry, a zaprzyjaźniłeś się ze mną. Do tego czuję się bezpiecznie – powiedział Kieran, kładąc dłoń na jego sercu. – Bo masz mnie tutaj.
– Bo wiesz, że cię kocham i nie byłbym w stanie cię zdradzić? Dlatego chcesz nadać inny tor naszej przyjaźni? Czego chcesz, Kieran? Samego seksu, czy czegoś więcej? Nie musisz odpowiadać dzisiaj. Zastanów się dobrze. Nie jestem lekiem na wszystko. Nawet nie chcę nim być! – Znów zaczął się wyrywać, ale i ta próba była daremna.
– Mhm. Nie biorę cię za „lek” po Jessice. Po prostu chciałbym… Po prostu mnie stąd dziś nie wyganiaj.
Położył ręce na jego, wpierw mając ochotę je od siebie oderwać, lecz siła jego woli i chęć odsunięcia się, jakoś osłabły. Przyjaciel powiedział to takim smutnym głosem. On miałby go wyganiać? Najchętniej zatrzymałby go przy sobie na zawsze. Po pierwsze, dlatego, by przekonać się, że to nie sen, a po drugie, aby przyzwyczaić go do skądinąd innej bliskości pomiędzy nimi. Bał się tylko, jak długo to potrwa. Czy aby jutro jakaś ślicznotka nie pocieszy Kierana? Dałby radę z nią wygrać? Holly kazała mu walczyć. Dlaczego w ogóle o tym myśli? Powinien cieszyć się chwilą, odsuwając od siebie wszelkie głosy rozsądku. Najchętniej zamknąłby je w jakiejś skrzynce i wyrzucił kluczyk.
– Jesteś strasznie spięty – wyszeptał Kieran.
– Trochę. To minie. Idź wybierz jakiś film, naleję soku i przyjdę. – Odwrócił twarz ku niemu.
– Co chcesz obejrzeć?
– Wiesz, co lubię. – Zmęczenie i złość jakoś odeszły, a spędzenie przyjemnego wieczoru w miłym towarzystwie dodawało energii tak bardzo, że czuł, iż po nieprzespanej nocy i całym dniu pracy wytrzymałby jeszcze wiele godzin bez odpoczynku.


Nie potrafił skupić się na filmie. Cały czas krążył myślami wokół słów Kierana. Chciałby to wszystko zrozumieć, brać lekko, lecz naprawdę martwił się o jutro. Czy przyjaciel tylko szukał u niego schronienia? Czy to coś więcej, jak mówił? Czy można tak nagle zmienić coś w sobie i przestawić się na własną płeć? Może faktycznie to nie było nagłe. Zaczął przypominać sobie relację pomiędzy nimi. Niemal od zawsze Kieran szukał z nim kontaktu. On natomiast zrzucał to na jego bezpośredniość i dotykalskość. Intrygujące mogło być to, że najczęściej przytulał się do niego, o ile mógł tak to nazwać. Jego zaczepiał, szeptał mu różne głupoty do ucha. Czy to możliwe, że musiały minąć lata, by człowiek siedzący teraz obok niego musiał dostać kopa, aby sobie uświadomić, że jakaś jego cząstka ciągnie do facetów lub faceta, konkretnie do niego? Drgnął, kiedy Kieran położył policzek na jego ramieniu, a miękkie włosy połaskotały Stevena po szyi.
– Śpisz? – Nie otrzymał odpowiedzi. Uniósł rękę i pogłaskał go po głowie. Kieran zamruczał coś niewyraźnie i objął go, przytulając się bardziej. Steven chciał zabrać dłoń z jego włosów, ale zrozumiał, że nie musi. Może go dotykać. Ma go, choćby nawet na kilka minut, czy godzin. Pocałował go w czubek głowy i powrócił go oglądania filmu. Już wiele razy widział „Władcę pierścieni”, więc bez trudu odnalazł się w fabule. Nie przestawał głaskać przyjaciela i ułożył się tak, by im obu było wygodniej.

Na ekranie pojawiły się końcowe napisy, więc sięgnął po pilota i wyłączył wszystko. Postanowił zbudzić Kierana, by ten położył się normalnie. Rano nie będzie czuł kości z powodu krzywej pozycji.
– Hej, ja idę pod prysznic, a ty się połóż. Dam ci koc i poduszkę – szeptał. – Śpiochu, słyszysz mnie – powiedział głośniej.
– Mhmmn – zamruczał śpiący.
– Przygniatasz mnie. Muszę wstać, a ty położysz się jak człowiek.
– Tak mi dobrze. – Uniósł głowę. – To nie sen.
– Co?
– Że to ty. – Wyciągnął się i cmoknął go w brodę, a po chwili w usta. – Chętnie położę się z tobą w łóżku.
– Nie ma mowy. Zostajesz na kanapie. – Jakoś udało mu się wstać. Zrobił to tak szybko, że w jego kręgosłupie coś zatrzeszczało. Nie słuchał protestów przyjaciela. Przyniósł mu z sypialni poduszkę i koc. – Poradzisz sobie z tym. Ja idę umyć się, a potem spać. Już po północy.
Nie lubił iść do łóżka bez kąpieli, więc nawet jakby była trzecia w nocy, musiałby się umyć. Dopiero wtedy się położył, będąc w samych spodniach od piżamy. Sypialnia nie zajmowała dużej przestrzeni, ale kupił sobie do niej prawdziwe, wielkie łóżko, aby mógł wygodnie się wyspać. Przykrywszy się kołdrą, zgasił światło. Niestety, próba zaśnięcia nie przynosiła skutków. Przewracał się z boku na bok. Starał się oczyścić umysł ze wszystkich myśli, gdy usłyszał szum wody w łazience. Sądził, że Kieran już śpi i nawet zaczął mu tego zazdrościć. Całe szczęście, że nie szedł na rano do pracy.
Po kilku minutach drzwi do jego sypialni się otworzyły. Wpadła przez nie smuga światła, w której pojawił się Kieran. Steven zamknął oczy, udając, że śpi, ale poczuł jakieś napięcie. Po co on tu przylazł? Drzwi się zamknęły, więc liczył, że po prostu mężczyzna sprawdzał, czy on śpi, lecz ciche stąpanie bosych stóp na panelach było zapowiedzią tego, że nie jest sam. Kołdra uniosła się, a materac ugiął.
– Śpisz? – Ręka Kierana owinęła się wokół niego. – Wiem, że nie śpisz. Spiąłeś się.
– Spadaj, pacanie! Kazałem ci zostać na kanapie.
– Tu jest wygodniej i jesteś ty.
Steven poderwał się i zapalił światło. Spojrzał wściekłym wzrokiem na przyjaciela. Ile razy miał mu to mówić?
– Wypad z mojego łóżka! Już cię tu nie ma! Sądzisz, że dam ci się przelecieć i będzie miło, pięknie? Mylisz się!
– Ale o co ci chodzi?! Powiedziałem ci prawdę. Zawsze mi się podobałeś. Czego jeszcze chcesz?! – podniósł głos.
– Masz wrażenie, że skoro cię kocham, a ty coś tam do mnie masz, to ja rozłożę przed tobą nogi, ponieważ się napaliłeś?
– Nie o to mi chodzi! – Wstał z łóżka. Dopiero teraz Steven zauważył, że Kieran ma na sobie tylko ręcznik owinięty wokół bioder.
– Na to wygląda. Tak się zachowujesz. Opanuj się, nie masz szesnastu lat.
– Dobra. Ok. W porządku. Przesadzam, a nie mogę tego zrzucić na alkohol. Fakt, chciałbym spróbować, jak to jest, ale właśnie z tobą, bo… Bo nie jesteś mi obojętny. Niemniej przepraszam, że tak się zachowuję. Położę się na kanapie, a jutro czy tam, kiedyś pogadamy. Dobranoc.
– Po prostu muszę to wszystko przetrawić. Zwyczajnie się boję i chyba mam do tego prawo? Nie patrz na mnie jak zbity psiak. Nic u mnie nie wskórasz.
– Też się boję. Bardzo boję. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Jestem przerażony i chyba przesadzam – powiedział Kieran.
– Bardzo przesadzasz. Dlatego wyjdź z mojej sypialni. – Nie pytał się go, czego się boi. Wątpił, by im obu chodziło o to samo.
– Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Zawsze byłeś, nawet gdy łączyła nas tylko przyjaźń.
– Nadal jestem tylko przyjacielem – burknął.
– Ja… nieważne. – Machnął ręką i przytrzymując ręcznik, wyszedł z sypialni.
 Steven uderzył pięścią o pościel, klnąc pod nosem. Czy Kieran zrozumiał, co chciał mu przekazać przez swoje ostatnie słowa? Wątpił w to. Domyślał się tylko, co on chciał mu powiedzieć: „Ja przepraszam, ale nigdy nie będę twoim partnerem”. Owszem mógł się mylić, lecz w tej chwili jego mózg działał na takich właśnie obrotach. Do tego martwił się, czy ich przyjaźń na tym wszystkim nie ucierpi.
Parę minut później usłyszał trzaśnięcie drzwi. Westchnął, będąc pewny, że Kieran wyszedł. Naprawdę, czasami ten człowiek zachowywał się jak dziecko. Nie dostał zabawki i się obraził. Z drugiej strony Kieran taki nie był. Z ciekawości wstał i zajrzał do drugiego pokoju. Odetchnął z ulgą, widząc w ciemności zarys postaci na kanapie.
– Chciałem wyjść – usłyszał – ale coś mnie powstrzymało. Dobranoc, Steven.
– Dobranoc.
Zamknął drzwi i oparł się o nie. Czy źle zrobił, odmawiając seksu z nim? Przecież nie był cnotliwą panienką. Nie oszukiwał się. Chciał się z nim kochać, ale naprawdę wolał poczekać. Poza tym, miał za sobą wiele przygód. Właśnie przygód. Nie chciał, by seks z nim stał się przygodą, którą będzie wspominał z bólem serca, gdy już nie będą razem, a ich przyjaźń rozpadnie się i wszystko się skończy, pogrążając go w depresji. Pokręcił ze zrezygnowaniem głową. Zaczął bawić się w jakieś czarnowidztwo i układać dobijające scenariusze. Opadł na łóżko, wciskając twarz w poduszkę i próbując zasnąć.

~*~

Ranek okazał się jednym z tych, kiedy człowiek ma ochotę zakopać się w pościeli po czubek głowy i już tak pozostać. Ból rozsadzał mu czaszkę, więc nawet otwarcie powiek graniczyło z cudem. Wciąż leżał na brzuchu, przytulając się do poduszki. W końcu jakoś udało mu się zasnąć, ale po samopoczuciu odczytywał, że spał dość krótko, aby w pełni wypocząć. Do tego śniły mu się jakieś koszmary, których na szczęście nie pamiętał. Musiał przyznać, że zdecydowanie lepiej czułby się, gdyby wcześniej uchlał się jak świnia. Do tego było mu zimno. Wszystko przez wczorajszy chłód, a pewnie nawet nie zamknął okna w sypialni. O okryciu się kołdrą też zapomniał. Z ociąganiem otworzył jedno oko i rozejrzał się. Przez okno wpadało światło słońca, oświetlając pomieszczenie, szczęśliwie nie dosięgając jego twarzy, by go oślepić, jak to miało w zwyczaju dziać się w rodzinnym domu. Często było tak, że mama nie musiała go budzić do szkoły, bo wystarczył tylko słoneczny dzień, by promienie bawiły się na jego twarzy, denerwując go. Uchylił drugą powiekę i przekręcił się na plecy. Miał wrażenie, że prawie nie czuje swojego ciała, a ból pleców sprawił, że się skrzywił. Gdyby nie ta cholerna praca faktycznie, zostałby dziś w łóżku. Przeszedł go dreszcz, więc okrył się kołdrą, chcąc jeszcze chwilę poleżeć. Przełknął ślinę, na co zaprotestowało gardło. Czuł jak wbija się w nie miliony małych kolców, które kłują, drapią i wyczyniają inne paskudztwa, byle tylko go bolało. Znał ten stan. Nie może być chory. On nie choruje! Co z tego, że wczoraj zmarzł, gdy wracał do domu… do tego przemókł. To nigdy nie doprowadzało go do choroby. Nie ma mowy, nie podda się. Czekała go praca, a ponadto powinien posprzątać w mieszkaniu i zrobić zakupy. Wstał. Założył na siebie granatowy szlafrok frotte. Ból głowy się wzmógł, ale zignorował to. Chciał zamknąć okno, jednak nie było to konieczne. Obie okiennice były szczelnie domknięte, czego wcześniej nie zauważył. Mimo tego, wciąż było mu zimno. Nie przyjmował do wiadomości, że może mieć wysoką temperaturę.
Wyszedł z sypialni. Pokój dzienny był pusty, podobnie, jak kuchnia. Nawet nie miał sił zastanawiać się, kiedy Kieran wyszedł. Robiąc sobie kawę, przeszukał szafki w poszukiwaniu leków. Znalazł coś na gardło, ale wpierw chciał czegoś od bólu głowy. Tylko to przeszkadzało mu w normalnym funkcjonowaniu. Połknął od razu dwie tabletki i popił kawą. Już widział, jak mama krzyczy na niego, że tak robi. Zawsze powtarzała, że wszelkie leki popija się wodą, bo inne napoje mogą mieć na nie różny wpływ. On się tym nigdy nie przejmował. Brał, pił to, co było pod ręką, nie stresując się skutkami ubocznymi. Oparł się o lodówkę, korzystając z pierwszej lepszej podpórki.
– Hej, jestem.
Zamknął powieki, trąc je palcami. Nadal się go nie pozbył. Kieran wracał jak bumerang. Liczył tylko na to, że mężczyzna będzie zachowywał się normalnie, a nie znów spróbuje dobrać się do niego. – Coś niewyraźnie wyglądasz.
– No, co ty nie powiesz. – Jego głos przypominał bardziej chrypienie, niż dźwięki, jakimi posługiwał się zazwyczaj.
– Ktoś tu jest chory, albo sam wypił w nocy kilka litrów gorzałki i się nie podzielił. – Wyszczerzył się Kieran, stawiając na stole reklamówkę z logo jakiegoś marketu. – Byłem w sklepie. Mam świeże bułki, wędlinkę i serek. Podobno, mimo że nie jestem mistrzem kuchni, to umiem robić nie tylko spaghetti, ale i pyszne kanapki.
– To wszystko mam w lodówce, chyba.
– Sprawdziłem. Są tylko pomidorki. Poza tym, nic nie mów. Twoje gardło siada.
– W moim gardle zalęgły się potworki. – Upił ostrożnie łyk kawy, ale nawet przełykanie płynu nie było przyjemne. Chciał napić się drugi raz, ale kubek został mu wyrwany z rąk. – Ej.
– Bez protestów. Pamiętasz, jak ja byłem chory i przyszedłeś zaopiekować się mną? Nie brałeś pod uwagę, że mam rodzinę w domu i ma mi kto pomóc. Ugotowałeś nawet rosół. Teraz moja kolej.
– To było wieki temu. – Zakaszlał, starając się nie wypluć przy tym płuc. Całe szczęście, że ból głowy przechodził.
– Ostatnia klasa liceum. Moja mama później w kółko powtarzała, że takich przyjaciół, to ze świecą szukać. Gdzie masz noże? – Pstryknął palcami.
– W trzeciej szufladzie na lewo od kuchenki – poinformował Steven szeptem. – Co robisz?
– Śniadanie. Znam cię. Wybierasz się dziś do pracy i masz pewnie jeszcze wiele obowiązków, więc pozwól mi cię chociaż nakarmić. Chory powinien jeść.
– Nie baw się w mamuśkę. Nie znoszę tego.
– Przykro mi, ale będziesz musiał. – Kieran pocałował go w policzek. Steven odsunął się. Na to też nie miał sił. – Siadaj.
– Uparty pacan.
– Uparty, a ty jesteś bardzo marudnym, chorym… Hm. Pomóż, brak mi słowa. – Pstryknął palcami.
Steven przewrócił oczami, nie zwracając uwagi na to, co mówił przyjaciel. Usiadł przy stole, podpierając brodę na dłoni. Skoro już ma znosić tego kochanego przez niego typka, który jeszcze w nocy chciał wepchać mu się do łóżka, to może go jakoś wykorzystać.
– Zrób mi kanapkę z szynką, bez pomidora. I mocną herbatę. Dodaj dwie łyżeczki cukru.
– A może jeszcze zrobić specjalny masażyk dla szanownego pana? – W oczach Kierana pojawił się tajemniczy błysk.
– Spadaj, napalony zboczeńcu. 
– Ten napalony zboczeniec jeszcze ci pokaże, na co go stać i udowodni, że mu zależy.
Nic nie odpowiedział, przyglądając się, jak Kieran smaruje masłem chleb. Z nim u boku to będzie bardzo długi poranek. Z łatwością mógł wyobrazić sobie, jak by to było, gdyby byli parą. Zasypianie obok siebie, budzenie się razem. Wspólne przygotowywanie posiłków, podczas których by się mijali, ocierali o siebie, rozmawiali. Wracałby do domu, wiedząc, że nie spędzi samotnie kolejnego wieczoru czy nocy. Przytuli się do ukochanej osoby. Tak bardzo chciał tego. Szkoda, że dla Kierana to nie było coś na całe życie. Nie, kiedy go nie kochał jak partnera. Znał jego pociąg do kobiet i pewnego dnia mężczyzna by odszedł. Co miał zrobić? Pakować się w coś na chwilę, walczyć o zdobycie jego serca, czy zrezygnować ze wszystkiego, poza przyjaźnią? Był w kropce.

13 komentarzy:

  1. pierwsza połowa rozdziału: ,,kvrwa, poddaję się, nie wytrzymam psychicznie, dajcie mi żyletkę, to jest tandetne i nudne..."
    druga połowa rozdziału: ,,kvrwa... nudnee... ale przynajmniej bohaterowie zaczęli zachowywać się jak ludzie... W sumie... to aż tak tragicznie już nie jest... chyba dam radę czytać dalej..."
    Tak mniej-więcej wyglądała moja reakcja. Jak Kierana nie znosiłam, tak nie znoszę go miliard razy bardziej, więc mam na kogo bluźnić. Jak Stevena z trudem tolerowałam, tak właśnie porzucam ostrzenie tego noża, którym planowałam wydłubać Stevowi oko... albo dwa... najlepiej ze śledzioną i chomikiem zamiast mózgu (tak po polsku właśnie piszę, że jednak go lubię :) ).
    Weeny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooooch, ten rozdział był taki sweet!!
    Jednak ci ojcowie to straszne szujei zapchlone homofoby. Jak można nie cierpieć swojego syna, dlatego że jest gejem? Nie rozumiem ludzi!
    Ja wiem, że para Kieran x Steven jest oklepana, ale oni tak do siebie pasują. Ciągle nie mogębjednak zrozumieć dlaczego niektóre laski, jak Jess są takimi sukami.
    Końcówka poruszyła me serce z kamienia. Kieren jest taki opiekuńczy, choć napaleniec z niego straszny.
    Szkoda tylko, że tak mało jest o rodzeństwie Stevena.
    No nic, podsumowując, rozdział to jak zawsze cudo, które ogrzewa me serce z kamienia. Nie mogę się już doczekać następnego tygodnia.
    Weny i natchnieni życzy zakręcona yaoistka, znana pod pseudonimem,
    NINJA

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc tak, na początku poczułam ulgę, że Kieran jednak nie jest '100% gejem'. Dobrze też podejrzewałam z koleżanką iż sprawcą jego wyjazdu do innego miasta był ojciec. Nadal mam mieszane uczucia co do Kierana. Z jednej strony podoba mi się jego opiekuńczość, optymizm, a z drugiej strony odrzuca mnie to jaki czasami potrafi być napalony, ale to wszystko sprawia, że nie jest nudną postacią.
    Podobała mi się rozmowa Stevena i Kierana, powoli zaczynają sobie wszystko wyjaśniać a to dobrze.
    Życzę weny podczas pisania kolejnych ciekawych opowiadań.
    Levi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego Stev ma takie czarne myśli? Może powinien posłuchać Holly i zacząć walczyć o Kierana.
    Ich rozmowa, na początku, była boska xD Tak myślałam, że Kieran będzie coś czuł do Steva i on będzie jedyny.
    Dużo weny:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czeeeść! Na początku chce powiedzieć, że Twoje opowiadania są boskie *.* Mimo iż nigdy nie komentowałam ich to jednak przeczytałam je wszystkie (niektóre nawet po 2-3 razy xD)
    To opowiadanie nie różni się od innych *w dobrym znaczeniu oczywiście* . Jest wspaniałe ;3
    Co do rozdziału.... mam nadzieje, że jednak będą razem ;) od początku coś czułam, że Kieran będzie gejem lub bi ^.^
    Ale zaskoczyłaś mnie wzmianką o jego ojcu. Jak on mógł to zrobić! Normalnie zabić i zakopać!!!!! *ach te moje mordercze myśli xD*
    Mam nadzieje, że Stev zaufa Kieranowi i będę razem *.*
    Życzę duuuuuuużo weny i czekam na następny rozdział ;3
    Pozdrawiam ;*
    ~Neko

    OdpowiedzUsuń
  6. w sumie Steven ma racje. nie może być pewny, że Kieranowi się coś nie odwidzi. Ale z drugiej strony moze spróbuje i coś z tego wyjdzie ? Kieran chyba jest poważny w stosunku do niego i coś czuje że jeszcze pokaże jak bardzo mu na Stevenie zależy. ehh współczuje Stevenowi. kocha Kierana i chce z nim byc ale jednak dalej są te wątpliwości. one są najgorsze.
    rozdział jak zwykle boski i nie moge sie doczekać kolejnego . wenyy ;** ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy zaczęłam czytać rozdział, wydał mi się takim sztucznym snem, kolejnym elementem układanki, ale z innego zestawu. Coś mi się wydaje, że Steven w końcu naprawdę ulegnie :vv

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dla mnie, to w tej części Kieran okazał się znacznie bardziej "ludzki" niż Steven. Steven w tym rozdziale nabiera w moim odczuciu cech człowieka, który chce być nieustannie nieszczęśliwie zakochany i tak bardzo się do tego stanu przyzwyczaił, że trudno mu to zmienić.

    Chwilowo Anonimowa

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytając doszłam do wniosku że ktoś uwielbia znęcać się nad czytelnikami, ale trudno zajrzę za pół roku i zacznę czytać od ostatniego rozdziału :-P

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmmm kochana widzę że robi się coraz ciekawiej.
    I w sumie wcale się nie dziwię, że Steven jest taki ostrożny. Na jego miejscu również bym była.
    Zwłaszcza że historia Kierana jest nieprawdopodobna i po tym co Stevek przeszedł było mu naprawdę ciężko.
    Teraz wszystko się komplikuje a w dodatku Kieram chyba nie zachowuje się jak trzeba do końca.
    Może powinien prócz rozmowy pokazać że mu zależy nie tylko na jednorazowym seksie?
    Mam cichą nadzieję iż w końcu się do siebie przekonają i stworzą udany związek.
    Kibicuje im z całego serca i pozdrawiam mocno;*

    OdpowiedzUsuń
  11. No dobra, najważniejsza kwestia: ten moment był dobry na zakoczenie, nie ta tortura co zwykle ;-)
    Trochę nie rozumiem czemu wiekszosc taka zawiedzona, że kicz, nuda i tandeta. W końcu ma się to skończyć dobrze, więc kiedyś musiało się zacząć układać. Ten pomysł nie jest wcale taki beznadziejny. Chociaż ja mam tak lukrowane preferencje, że dla mnie to przez te 8 rozdziałów mogliby się miziać, kochać i wyznawać miłość, a to by już było przegięcie.
    Czy mi się wydaje, czy Steven tak bardzo się przywiązał do nieszczęśliwej miłości, że ciężko mu uwierzyć w taki pozytywny obrót sprawy?
    Bardzo mi się podobał ich pocałunek i to “opiekowanie się chorym“ a Kieran zrobił się wtedy taki uroczy =^.^=
    Pozdrawiam i dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja również, nie ufałabym Kiranowi. W końcu do tej pory był hetero a raptem homo? Choć ponoć są krypto, którzy się ukrywają a czasem nawet nie wiedzą, że są choć czują, że są inni.
    Rozdział jak zwykle świetny

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    więc Kierenowi Steven się podobał, a ten jego wyjazd był warunkiem jego ojca, cirekawe czy Holi znała prawdę na temat tego wyjazdu, mam nadzieję, ze pokocha Stevena i będą razem szczęśliwi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)