Opowiadanie poprawia Akemi
Siedział nad kubkiem wystygłej kawy,
gapiąc się bezmyślnie w okno i zachodzące za nim słońce. Czuł zniechęcenie
przez to, co ostatnio działo się w jego życiu. Ciągle miał pod górkę, a dziś
los już wyjątkowo postanowił z niego zadrwić. Jeśli do tej pory dysponował
jeszcze jakimiś pokładami dobrego nastroju, to właśnie je stracił, gdy
dowiedział się, że właściciel pizzerii, w której pracował, zabrał mu jedną
piątą pensji, tłumacząc się wyższymi kosztami ubezpieczenia. Szkoda, że nie
martwił się jego rachunkami i tym, co będzie jadł. Skurwiel! Już dawno mógł
porzucić to miejsce na rogu Sunset i Kendell Street, lecz pomimo wkurwiającego
szefa, miało swój urok. Poza tym lubił je i czuł wielki sentyment do tej
pizzerii, z którą wiązało się wiele wspomnień. Zbyt wiele. Westchnął,
przesuwając wzrok na smolisty napój i zamieszał w nim łyżeczką. Skrzywił się,
ponieważ nienawidził zimnej kawy. Odsunął od siebie kubek.
Ile
czasu mogło upłynąć, odkąd wrócił do domu i usiadł w fotelu? Z ciekawości
spojrzał na zegarek ze srebrną bransoletą umieszczony na lewym nadgarstku.
Wskazówki wyznaczały dwudziestą pierwszą trzydzieści, czyli przesiedział już
godzinę. Przeczesał ręką swoje czarne, krótkie włosy. Miał ochotę wziąć długi
prysznic i położyć się spać. Nie uśmiechała mu się kolejna bezsenna noc. O tak,
wygodne łóżko było dobrym pomysłem. Wstał, rozciągając mięśnie zmordowane
całodzienną pracą. Zanotował sobie w głowie, że musi odwiedzić siłownię lub
wybrać się na plażę, aby pobiegać. Druga opcja zdecydowanie wydawała mu się przyjemniejsza.
Uwielbiał wodę i gorący piasek. Szkoda, że teraz nie mógł tam iść. Pojutrze
miał wolne, więc zapakuje swoje cztery litery do samochodu i spędzi cały dzień
na plaży. Podszedł do okna, aby je zamknąć i ujrzał przez nie to, co przekonało
go do wynajęcia tego mieszkania; wielki pas zieleni otaczający staw, plac zabaw
dla dzieci, kort tenisowy oraz nieraz przez niego używane boisko do
koszykówki. Pośród tego był duży plac, gdzie latem odbywały się darmowe
koncerty i przedstawienia teatralne. Imprezy zwykle rozpoczynały się o
dwudziestej i trwały do północy. Podobnie jak każdego wieczoru, tak i dzisiaj
widział mnóstwo świateł rozświetlających park. Cienie drzew wyglądały niczym
potwory, które przyciągały go, zamiast odstraszać. Nagle perspektywa snu
oddaliła się. Pewnie i tak by nie zasnął, a niemiło jest być samemu w zimnej
pościeli. Zamknął okno, sprawdził, czy ma telefon i z blatu w kuchni zgarnął
klucze od mieszkania. W dużym pokoju, który służył mu równocześnie za salon
oraz przedpokój, wsunął na stopy buty i wyszedł.
Do parku miał tylko kilkadziesiąt
metrów, a jeszcze mniej, gdy skracał drogę, przechodząc w pobliżu małych,
klimatycznych sklepików, w których zazwyczaj robił zakupy. Nie lubił
bezosobowych domów handlowych. Pojawiał się w nich zazwyczaj wtedy, kiedy
musiał lub gdy znajomi go tam zaciągali. Uśmiechnął się w duchu na wspomnienie
Holly, która ostatnio zawlekła go tam siłą, bo w jednym z pubów umówiła mu
randkę w ciemno. I choć spotkanie nie wypaliło, ponieważ nie był
zainteresowany, tak samo, jak osoba towarzysząca, doskonale bawił się z Holly,
po raz kolejny słuchając historii z jej dzieciństwa. Nawet urządzili zawody w
tym, kto ile wypije whisky i nie padnie pod stół. Wygrała.
Nie to, żeby on padł. Po prostu wolał
zachować trzeźwość myślenia. Napić dla towarzystwa, zabawy, tak, ale nie
chciał, żeby coś na tyle zamroczyło mu umysł, by nie wiedział, gdzie jest lub
co robił. Holly śmiała się z niego, że jest mięczakiem i dupkiem, ale nigdy nie
obrażał się na takie słowa, ani żadne podobne. Wiedział, że przyjaciółka tylko
żartuje. Znał ją kilka lat i gdyby chciała mu dokopać, zastosowałaby inne
sposoby.
Z parku dochodziły odgłosy jakiegoś
przedstawienia. Koncertu mógłby słuchać nawet w swoim mieszkaniu. Tłum ludzi
śmiał się z wygłupów aktorów przebranych za jakieś dziwne stwory. Scena była
wysoka, by każdy, nawet z daleka, mógł obserwować występ. Stanął pomiędzy
ludźmi i przyglądał się chwilę widowisku. W pierwszej klasie liceum bawił się
amatorsko w aktora. Niestety przedstawienie, w jakim grał, poniosło klapę
głównie za sprawą kiepskiej reżyserii, więc się zniechęcił. Zresztą wolny czas
wolał poświęcić innym celom. Celom, których nie udało mu się zrealizować. Pod
koniec liceum w rodzinie zdarzyła się tragedia. Jego ojciec, pilot i nauczyciel
latania, rozbił się, lecąc małą awionetką. Mężczyzna kilka miesięcy leżał w
śpiączce, z której się wybudził, jednak od pięciu lat był sparaliżowany od pasa
w dół. W tamtym czasie Steven musiał zająć się mamą i bliźniakami, którzy
sprawiali, że czasem miał ochotę ich ukatrupić, bo wpieprzali się w jego życie.
Mimo tego kochał ich ponad wszystko. Tak samo jak tatę, z którym niekoniecznie
się dogadywał. Zresztą nigdy nie miał dobrego kontaktu z ojcem, a powodów było
kilka. Jednym z nich było to, że mężczyzna chciał, aby syn został pilotem,
podczas gdy on tego nie znosił. Chciał iść swoją drogą. Drugim powodem było to,
że był gejem. Stary Anthony Duncan do tej pory nie pogodził się z tym, że
pierworodny jest homoseksualistą. Steven szybko wyjawił rodzinie swoją
tajemnicę, jednak ograniczył się tylko do niej. To z bliskimi chciał być zawsze
szczery. Poza nimi wiedzieli tylko Holly i Zack, którym powiedział o sobie w
dniu ukończenia liceum. Sądził, że ich drogi się rozejdą, a przyjaciele go
odrzucą i wiedział, że nie będzie mu żal. Jednak ci nie tylko nie wyjechali na
studia, ale zostali i byli przy nim. Zack był dobrym kumplem i partnerem
życiowym Holly. Mieli się pobrać jesienią tego roku. Od zawsze byli razem, a on
cieszył się z ich szczęścia. Czy inni o nim wiedzieli? Może. Nigdy nie pytali,
a on nie czuł się w obowiązku im powiedzieć.
Rozejrzał się wokół, tracąc
zainteresowanie przedstawieniem. Światła halogenowe dawały doskonały widok na
resztę placu i zamknięty o tej porze kort tenisowy. Kilka osób stało koło
siatek i żywo ze sobą dyskutowało, od czasu do czasu śmiejąc się z jakichś
żartów. On sam zawsze w takich momentach czuł się dobrze. Bywały dni, kiedy
kochał samotność, ale lubił się też zabawić. Dziś wolał być sam, ale i tak
wyszedł do ludzi, starając się jakoś odreagować ten dzień i poprzednie.
Przesunął wzrok w lewą stronę i nie miał wątpliwości, kim jest para, na którą
teraz patrzył. Nawet w sztucznym świetle nie sposób było pomylić tych
płomiennorudych włosów. Kobieta gestykulowała rękoma, jak to ona, tłumacząc coś
narzeczonemu, a Zack tylko potakiwał. Steven miał ochotę się roześmiać,
ponieważ przyjaciel długo zarzekał się, że nie będzie pod pantoflem. Podszedł
do nich, zręcznie omijając tłum. Zaszedł Holly od tyłu, pokazując Zackowi, by
nie zdradził się, że go widzi.
– Musimy zaprosić jeszcze ciocię z
Wisconsin. To kuzynka… – dziewczyna nagle urwała zdanie, powstrzymując się
przed piskiem, gdy jej oczy zasłoniły czyjeś dłonie. Od razu chwyciła za nie,
uspokajając się, gdy pod palcami wyczuła ślad na skórze po opatrzeniu. – Stiv,
ty cholerna mendo!
– Tylko nie mendo, maleńka. – Wiedział,
jak ona nie znosi tego słowa. Odsunął dłonie, nie ukrywając rozbawienia, kiedy
Holly spojrzała na niego wojowniczo.
– Nie jestem maleńka i to wcale nie jest
zabawne.
– Jest – parsknął śmiechem.
– Gówniarz, a ty… – zwróciła się do
narzeczonego, który przygryzał wargę, aby się nie roześmiać. – Drugi gówniarz.
Kanalie jedne, ale obu was kocham. – Pocałowała przyjaciela w policzek,
puszczając mu oczko, kiedy musiał pochylić się, by mogła do niego dosięgnąć.
Narzeczony musiał zrobić to samo i dostał soczystego buziaka prosto w usta.
– Czemu on w usta, a ja w policzek? –
Steven udał obrażonego.
– Ciebie powinien całować ktoś inny –
odparła.
– Nie zaczynaj. Sami tu jesteście? –
zapytał, zmieniając temat, żeby tylko nie zaczęła mówić o tym, że powinien się
z kimś związać lub znaleźć seks kumpla.
– Grace poszła do kibelka. Martin ogląda
przedstawienie, a David gdzieś się plącze. Dzwoniłam do ciebie, ale było:
„abonent chwilowo niedostępny” – sparodiowała głos automatu.
– Pewnie nie włączyłem telefonu. – Wyjął
z kieszeni przestarzałą już komórkę. Nie czuł potrzeby wymiany jej na nowszy
model. Ta działała dobrze, więc póki dało się z niej dzwonić i pisać wiadomości
tekstowe, nie zamierzał się jej pozbywać. Włączył aparat, na który od razu
przyszło kilka powiadomień o nieodebranych rozmowach. – Dzwoniłaś tylko raz? –
Zawiesił wzrok na przyjaciółce.
– Czy ja mówiłam, że raz? – Uniosła
swoje idealnie wyprofilowane brwi. – To było jakieś pięć, sześć razy. No wiesz,
nie chciałam byś samotnie siedział w domu.
– Ja bym posiedział – mruknął pod nosem
Zack. – Fajny film puszczali dziś w telewizji.
– Typu zabili go i uciekł?
– Tak, myszko. Jeden z tych.
– Kochanie, na starość zafunduję ci
wygodny fotelik, ciepły kocyk i filiżankę najlepszej na świecie herbaty.
Podsunę też cały stosik filmów. Będziesz sobie siedział i oglądał. – Stanęła na
palcach i cmoknęła go w pokryty zarostem policzek.
– A masaż do tego dokładasz?
– Wolę dać ci go od razu, jako zaliczkę,
jak tylko wrócimy do domu. Nie obraź się, ale na starość nie będziesz mógł się
tak ruszać. – Objęła narzeczonego w pasie, przytulając się do jego szerokiej
piersi.
Steven lubił na nich patrzeć. Na ich
bliskość, na to jak okazują sobie uczucie, planując zestarzeć się u swego boku,
dzieląc szczęście i troski, które mogą ich spotkać w życiu. On był sam i starał
się o tym nie myśleć. Żył z dnia na dzień. Każdego dnia wstawał rano, aby pójść
do pracy lub spał dłużej i spędzał czas według własnego uznania. Czasami
siedział sam, a innym razem spotykał się ze znajomymi. Dodatkowo starał się
pomagać rodzinie na tyle, na ile mógł. Nie był w stanie sprawić, aby nogi ojca
były zdrowe, a mężczyzna znów mógł robić to, co kochał. Nie potrafił pomóc mamie,
aby lepiej zarabiała w pracy, albo żeby rodzeństwo było grzecznymi aniołkami.
Mimo tego był z nimi zawsze, kiedy tego potrzebowali, nawet, jeśli ojciec źle
na niego reagował. Wiódł normalne, może dla wielu nudne, życie, jednak był z
niego zadowolony.
– A ty, co się tak gapisz? – zapytała
żartobliwie Holly, odrywając się od ust swego jasnowłosego partnera. – Chłopa
byś sobie znalazł, to by ci zrobił masaż i nie tylko.
Przewrócił oczami i na wszelki wypadek
rozejrzał się, czy nikt jej nie słyszał.
– Mów ciszej. Nie zamierzam ogłaszać
całemu światu: „Hej, halo, widzicie, jestem pedałem”.
– Stiv, nie mów tak o sobie. Pedały są
przy rowerze – powiedziała.
– To mów ciszej.
– W porządku, ściszam głos. – Zamknęła
usta pomalowane czerwoną pomadką i wykonała gest, jakby naciskała przycisk na
pilocie.
– Co ty robisz? – spytał Zack.
– Ściszam głos.
– Jesteś rąbnięta – parsknął Steven.
– A ty gej. – Wyszczerzyła się szeroko,
ostatnie słowo wypowiadając szeptem.
– Jestem i mnie to nie obraża, a ty
właśnie przyznałaś, że świrujesz. – Wsunął ręce do kieszeni.
– Phi. Reszta nie wraca, a ja bym coś
zjadła. Może kupimy hot doga w jednej z tych budek? – zapytała, obejmując się
rękoma narzeczonego i wtulając plecami w jego pierś.
– Ja muszę wracać. Wpadłem tylko się
rozejrzeć i odetchnąć świeżym powietrzem – powiedział Steven.
– Już idziesz? – Wydęła usta jak mała
dziewczynka.
– Wstaję jutro o piątej i mam cały dzień
harówki. Jestem jutro sam. A nie, zaraz, dziś też byłem sam na kuchni.
– Jak tam chcesz. O której masz jutro
przerwę?
– Holly, pytasz, jakbym pracował tam od
miesiąca. Wiesz, jak jest.
– Tak, wiem. Wpadnę po południu, bo chcę
z tobą o czymś porozmawiać – powiedziała poważnym głosem.
– Może być. Znajdę chwilę dla ciebie.
Pozdrówcie resztę zagubionych ludzi. – Podał rękę Zackowi, na końcu czochrając
długie włosy przyjaciółki.
Pożegnał się z nimi, a przechodząc koło
osób oglądających dobiegające do końca przedstawienie, w oczy rzucił mu się
Martin rozmawiający z jakąś młodziutką dziewczyną. Ten podrywacz nigdy się nie
zmieni. Steven pokręcił głową z dezaprobatą. Nie potrafiłby tak z kimś
postępować. Poderwać, zabawić się i porzucić. Nie był takim typem. Chciał
kochać i być na zawsze z tą jedną, jedyną osobą. Może miał przedpotopowe
poglądy, lecz taki był i nie zamierzał się zmieniać. Nie miał zamiaru
przejmować się, że innym to nie pasuje.
Zatrzymał
się i spojrzał w niebo. W świetle halogenów nie widział gwiazd, ale wiedział,
że tam były. Tak samo jak miał pewność, że jutro wstanie nowy dzień oraz, że
już oddał komuś swoje serce.
~*~
Nóż trzymany przez kucharza sprawnie
kroił pomidora na cienkie plasterki, które chwilę później zostały zebrane i
dodane na wielki, okrągły placek wysmarowany ketchupem. Do tego dołączyła
wcześniej pokrojona cebula, której zapach roznosił się po kuchni, mieszając się
z wonią przeróżnych ziół. Kucharz sprawnie uzupełniał danie w kolejne
składniki, obficie posypując oregano. Robił wszystko z niezwykłą precyzją i
przyjemnością, podśpiewując pod nosem.
– David, wstaw to do pieca –
powiedział, idąc umyć ręce.
– Człowieku, ty to masz talent –
pochwalił mężczyzna z ciemnymi włosami, które na czubku były postawione do
góry. – Nic dziwnego, że tłumy przychodzą, by choćby uszczknąć kawałek twoich
dzieł.
– Daj spokój, to tylko pizza. – Steven
otarł dłonie w ścierkę i popatrzył na kumpla. – Co z tego, że klienci są, skoro
szefuńcio wciąż narzeka, że nie ma kasy i obcina nam pensje? – Oprócz nich w
kuchni nie było nikogo, więc mógł mówić swobodnie. Zresztą nie tylko on tak
uważał. Chciałby mieć swój lokal i być dla siebie sterem, żeglarzem i okrętem.
Marzenia ściętej głowy.
– Mary nieźle się wczoraj o to wkurwiła.
– David włożył pizzę do pieca i go zamknął.
– Po cholerę traci nerwy? – Napił się
coli i wziął pojemnik z mąką, by wykonać kolejne zamówienie. – Przypilnuj tych,
które się pieką. Elis ma przerwę.
– Mhm. Spoko, mają jeszcze kilka minut.
Holly, wspomniała, że byłeś wczoraj w parku. – David obserwował, jak Steven
wyrabia ciasto. – Zawsze podziwiałem sposób, w jaki to robisz.
– To proste, lata praktyki. A co do
wczoraj, to wpadłem tylko na trochę. Nawet się nie spodziewałem, że tam
będziecie. – Zagniatał ciasto, które pod jego dłońmi zaczęło przybierać
właściwą konsystencję. Mieli dziś urwanie głowy, a na kuchni był tylko on i
Elis. Zresztą zazwyczaj sam robił dodatkowo milion rzeczy na raz. Mary stała za
barem i przyjmowała zamówienia, a David rozwoził pizzę.
– Panowie. – Przez małe okienko zajrzała
Mary. Była kobietą blisko pięćdziesiątki, która tej pracy trzymała się rękami i
nogami. Chciała zarobić na studia córki, a nigdzie nie chcieli jej przyjąć w
tym wieku. – Jedną Pugliese i Margheritę.
– Powiedz, że najwcześniej będą za
półgodziny. I każ Elis wracać do pracy. Jej przerwa już minęła – powiedział
Steven. – Nie mam zamiaru sam tu harować.
– Zaraz jej powiem.
Mógł narzekać, ale lubił hałas panujący
tutaj i swoją pracę, mimo że była ciężka. Kochał gotować. Rozciągnął ciasto do
właściwych rozmiarów, by zaraz wziąć się za krajanie cebuli. Zanim to zrobił,
spojrzał jeszcze na zegarek. Dochodziło południe, a Holly miała zjawić się za
kilka godzin. Nie zastanawiał się, co to za poważna sprawa, gdyż takowa
ostatnio oznaczała u niej ślub, więc i teraz spodziewał się rozmowy o tym.
Do kuchni wpadła młoda kobieta o krótko
obciętych, brązowych włosach. Elis rozpoczęła pracę tego samego dnia, co on, i
w ciągu roku wiele się nauczyła. Niestety, bywała leniwa i wiele razy trzeba
było poganiać ją ścierką, żeby wróciła do swoich obowiązków.
– Hej, ludki, miałam jeszcze minutę –
powiedziała, udając oburzenie.
– Ta minuta dawno minęła – odparł
Steven, podsuwając jej cebulę do krojenia.
– Eee, muszę? – Zrobiła minę zbitego
szczeniaczka.
– Ja rządzę w tej kuchni, więc do pracy.
– Wskazał na jarzynę. – Ruchy. Zamówienia dziś walą się drzwiami, oknami i
telefonami.
– My zapierdalamy, a szefuńcio leci
sobie na Bahamy – wycedziła Elis, zabierając się do pracy.
– Kiedyś i ty tam polecisz – wtrącił
David.
– Wolę Kanary.
– To na Kanary i będziesz się wylegiwać
na plaży, pić drinki z parasolką, a jakiś przystojniak będzie cię masował. –
David pochylił się do jej ucha i położył rękę w dole jej pleców.
Elis spojrzała na niego, jak na głupka.
– Na pewno, nie będziesz to ty. I jak
jeszcze raz mnie dotkniesz, to wiem, jak zrobić z tego użytek. – Pokazała mu
nóż.
Mężczyzna, we wtórze śmiechu Stevena,
wycofał się z uniesionymi do góry rękami.
– Nie wiesz, co tracisz.
– Wyobraź sobie, że wiem.
Steven już ich nie słuchał, powracając
do robienia kolejnej pizzy.
~*~
Dwie godziny później, kiedy największy
natłok pracy mieli już za sobą, Steven mógł nareszcie odpocząć. Z ulgą myślał o
jutrzejszym wolnym dniu. Musiał się jeszcze upewnić, czy Peter przyjedzie na
swoją zmianę. Właściwie to obaj powinni dziś pracować, ale od czasu do czasu
każdy musi mieć wolne. Zdjął fartuch, który chronił jego ubranie przed
zabrudzeniem i powiedział Elis, że idzie na salę. Lubił siadać przy stoliku lub
na stołku za barem i obserwować ludzi. Często zastanawiał się, co każdy klient
myśli, co czuje, jakie ma radości i smutki. Po ich minach i zachowaniu
rozsądzał, co komu może leżeć na sercu. Na przykład młoda, na oko
szesnastoletnia dziewczyna i jej dwie koleżanki wyglądały bardzo beztrosko. Jadły
pizzę i bawiły się telefonami, od czasu do czasu, pokazując coś sobie nawzajem,
krzywiąc się i śmiejąc. Samotny mężczyzna zajmujący stolik nieopodal nich
czytał gazetę. Obok niego stał talerz z jednym kawałkiem pizzy i filiżanka
kawy. Pod oknem para staruszków płaciła rachunek, dziękując kelnerce za dobry
posiłek. Wychodząc, minęli grupę nastoletnich chłopaków, którzy musieli przyjść
tu zaraz po szkole, ponieważ mieli ze sobą plecaki. Steven też tak przychodził.
Nigdy nie był tu sam, bo zawsze towarzyszyła mu ta jedna, jedyna osoba, na
której mu zależało. Dzień, w którym pierwszy raz trafili do tej pizzerii,
pamiętał, jakby to było zaledwie wczoraj. Od razu im się spodobała – mała,
przytulna, z przyjemną atmosferą. Po prawej stronie baru stały loże z kanapami,
a po lewej okrągłe, przykryte serwetami stoliki i krzesła. Zupełnie tak samo
jak dziś. Naprzeciw były drzwi z małym dzwoneczkiem, który odzywał się, gdy
wchodził klient. Jak na zawołanie rozbrzmiał głośny, lecz nienachlany dźwięk,
przez co Steven automatycznie skierował wzrok ku jego źródle, a jego serce
zamarło. Poczuł się, jakby czas zwolnił. Nie słyszał rozmów ludzi, brzęku
sztućców, ani innych odgłosów świadczących o obecności klientów. Jego zmysły
skupiły się tylko na jednej postaci. Na nim. Na słabości Stevena. Pierwszej i
jedynej, jaką do tej pory miał; na niespełnionej miłości swego życia. Miłości,
którą ukrywał przez całe lata. Co miał zrobić, skoro obiekt jego westchnień był
zdeklarowanym hetero? Miał powiedzieć mu, co czuje i nigdy więcej go nie
zobaczyć, nie móc być w pobliżu tego mężczyzny? Z drugiej strony, będąc w
liceum myślał nieraz nad tym, aby wyznać prawdę i pozwolić, by tamten go
odepchnął, żywiąc nadzieję, że uczucie przestanie go dusić. Na studiach
przekonał się jednak, że odległość nie pomogła. Brak kontaktu, kiedy obiekt
jego westchnień wyjechał, nie sprawił, iż jego uczucie zniknęło. Ono, jak na
złość, trwało niczym przekleństwo, torturując go i nie pozwalając związać się z
kimś innym.
Teraz myślał o tym, jak bardzo chciał uciec,
schować się w kuchni i nigdy nie wychodzić, lecz było na to za późno.
Mężczyzna, którego obserwował, spojrzał wprost na niego, jakby ściągnięty
wzrokiem, i skierował się w jego stronę. Steven odetchnął kilka razy. Ostatni
raz widział go rok temu, na urodzinach Holly, a i tak nie trwało to długo,
ponieważ mężczyzna wyjeżdżał za granicę.
– Cześć – przywitał się przybyły.
– Cześć, Kieran. – Co on tu robi i
dlaczego Holly nie powiadomiła go o powrocie brata? – Nic się nie zmieniłeś.
Steven przyjrzał się jego gładko
ogolonej twarzy. Duże, ciemne oczy patrzyły na niego, mówiąc coś w stylu:
„cieszę się, że cię widzę, kumplu”.
– Ty również. – Chłopak oparł się
łokciami o ladę barową.
– Na długo przyjechałeś?
– Jeszcze nie wiem. Zaczynają się
wakacje i może spędzę je tutaj. Spotkam się ze starymi znajomymi.
– Po podrywasz dziewczyny – podsunął swą
myśl Kieranowi.
– Nie przyjechałem sam – powiedział
chłopak.
– O, a z kim? – Na samą myśl, że
mężczyzna z kimś się związał, krajało mu się serce, jednak odegnał ból i
uśmiechnął się, przez lata dobrze nauczony, jak ukrywać prawdziwe uczucia.
Musiał, bo inaczej ciężko by mu było przetrwać wszystkie związki Kierana.
– To Jessica.
Steven zmarszczył brwi, próbując
przypomnieć sobie jakąś Jessicę, ale nikt taki nie przychodził mu do głowy.
– Chyba nie kojarzę.
– Jessica Parker. Byłem z nią na
urodzinach Holly. Nie poznałeś jej?
– Chyba nie miałem tej przyjemności. –
Całe szczęście, że nie miał. Tym bardziej teraz, kiedy okazało się, że Kieran
jest z nią związany już tyle czasu. Nie miał ochoty jej poznawać i doskonale
zdawał sobie sprawę, że odzywała się w nim zazdrość.
– To ją poznasz. Powinniśmy się umówić
na spotkanie.
– Ty i ona… To coś poważnego? – zapytał
Steven, starając się utrzymać normalne brzmienie głosu, ale gula w gardle
zaczęła go dusić. Pora zabić w sobie tę miłość - pomyślał i postanowił, że to w
końcu zrobi.
– Pora się ustatkować. Słuchaj, wpadłem
tylko się przywitać, bo przyjechałem wczoraj, a Holly mówiła, że tu pracujesz.
– Ta… – odchrząknął. – Tak, niedługo
będzie rok.
– Lubiłem to miejsce, szczególnie jak
przychodziliśmy tu po szkole. Stare, dobre czasy. No to lecę zobaczyć się z
rodzicami. – Wyciągnął rękę, a Steven ją uścisnął.
Dotyk dłoni Kierana wzbudził w nim
palącą potrzebę bliskości. Miał ochotę przyciągnąć go do siebie i mocno objąć.
Poczuć jego ramiona i ciepło ciała wciskające się w jego własne. Tyle razy
wyobrażał sobie, jakby to było i katował się tym całymi nocami. Zwłaszcza,
kiedy miał te naście lat. Jak miał wyrzec się tego uczucia, skoro głupie
podanie ręki działało jak narkotyk? Nie raz się obejmowali, lecz tylko jak
zwyczajni hetero faceci, klepiąc się po plecach. Teraz po prostu miałby ochotę
go przytulić. Jednak obawiał się, że gdyby to zrobił, już by go nie wypuścił.
Całe szczęście, że lada powstrzymywała go przed tym błędem. Zabrał rękę, mając
nadzieję, że nie przytrzymał jej dłużej niż było trzeba i powiedział:
– To trzymaj się. Ja wracam do pracy.
– Umówimy się kiedyś i wpadnę na jedną z
tych twoich pizz. Pamiętam, jak robiłeś je jeszcze w domu. Zawsze wracałem do
domu obżarty po wsze czasy. Do zobaczenia.
– Ano. – Nie czekał, aż Kieran wyjdzie.
Minął Mary starającą się nie słuchać ich rozmowy i wszedł do kuchni. – Kurwa!
Kurwa! Kurwa!
Nie zwracał uwagi na gapiącą się na
niego Elis, która trzymała blachę ze świeżo upieczoną pizzą. Jeden zwykły dotyk
wystarczył, żeby jego nagłe postanowienie, aby zniszczyć tę miłość, było tylko
chwilowe. Nie był przygotowany na to spotkanie. Holly mogła do niego zadzwonić!
Chyba on będzie musiał to zrobić i powiedzieć jej kilka słów. Przecież
przyjaciółka wie, co Steven czuje do jej brata i jak reaguje na każde
spotkanie. Zamiast mu powiedzieć o przyjeździe Kierana, nic nie zrobiła w tej
sprawie. Zwykły sms byłby lepszy niż milczenie.
– Steven? Coś ty taki wzburzony? –
zapytała Elis, ale zaraz umilkła, widząc jego wzrok. – Chcę tylko powiedzieć,
że mamy dwa zamówienia do zrobienia.
– Zaraz – mruknął i odszedł na bok.
Zadzwonił do Holly, która odebrała po pierwszym sygnale.
– Właśnie miałam do ciebie dzwonić.
Możemy spotkać się u ciebie w domu? Nie wyrwę się z pracy. Koleżanka, która
miała mieć po mnie zmianę, zachorowała i muszę zostać do dziewiętnastej –
paplała jak najęta.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś, że on
przyjechał i zostaje na dłużej? – zapytał wprost, bez owijania w bawełnę.
– Skąd wiesz?
– Był tu, w pizzerii. Wiesz, co się ze
mną dzieje…
– Posłuchaj – przerwała mu. – Właśnie w
tej sprawie chciałam się z tobą spotkać.
– Spotkasz się. O ósmej wieczorem u
mnie. – Rozłączył się, nie czekając na jej odpowiedź i oparł czoło o ścianę,
lekko w nią nim uderzając. Kieran, jego słabość, miłość, tęsknota i ból, wrócił.
– Steven?
– Tak, już idę. – Pozostało mu zająć się
pracą, w której może na jakiś czas uda mu się przestać myśleć o obecnym
problemie.
Oh, to było świetne! :3
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej. : )
Och. Coś czuję, że to coś nowego :D Zapowiada się fantastycznie ^^
OdpowiedzUsuńAha, brawa dla Akemi. Poradziła sobie świetnie z tym rozdziałem. Chylę czoło ^^
Bardzo dziękuję! Szczerze przyznaję, że wchodzę tutaj dopiero teraz, bo byłam zbyt bardzo przestraszona tym, czy nie nawaliłam.
UsuńGwarantuję i czytelnicy też, że nie nawaliłaś. :)
UsuńNie zauważyłam błędów i literówek, ale mam wrażenie, że coś jest nie tak z przecinkami. Nie jestem pewna, lecz radziłabym je jeszcze raz sprawdzić. Poza tym, świetna robota. :)
UsuńWOW zapowiada się bardzo interesująco :3
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie to jak uda się Stevenowi zdobyć Kierana :D
Bo czy się uda to w to wierze :)
Życzę weny i czekam na kolejny :3
Super rozdział to teraz ciekawi mnie tylko czy ty ich połączysz czy naszeku kucharzowi dasz kogoś innego XD
OdpowiedzUsuńPozdro i weny do pisania innych opowiadań =^.^=
Mój ukochany jest hetero! To znaczy...chyba. Bo to opowiadanie slash. Ale przez pierwsze rozdziały będzie hetero i to mi starczy ^^ Boziu, Kieran ma taki ciepły uśmiech *.* Dobra, koniec zachwytów nad aparycją naszego hetero-który-na-pewno-jest-przynajmniej-bi. Początek świetny i mam nadzieję, że kolejny rozdział również mnie nie zawiedzie. Oj, Steven, nie martw się! Jestem z Tobą i doskonale rozumiem Twoje zauroczenie tymi oczami...ciałem....ekhm, rozmarzyłam się XD W każdym razie, dziękuję za kolejne, dobrze zapowiadające się opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka,
Dark Night
Kieran? Boze moje ciacho? Juz nie lubie tej Jessici. Mam nadzieje, ze nie jest zgorzkniala jedza...
OdpowiedzUsuńZauwazylem, ze wiele przeczytanych opowiadan, w ktorej sa zniszczone przyjaznie, niespelnione milosci. Jestem w tej samej sytuacji co Steven i czuje jakby to mnie nawiedzialo.
Juz mi sie podoba. Steven jest podobny do mnie, bo tez mam przedpotopowe poglady na temat zwiazkow. Mam nadzieje, ze to bedzie takie zwykle opowiadanie podobne do Twoich bardzo wczesniejszych jeszcze tych pisanych przed wilczkami. Stesknilem sie za ta slodka i mila atmosfera. Wilczki byly zbyt agresywne dla mnie :D
Pozdrawiam
Damiann
I troche pokrecony ten komentarz, jestem w szkole ;-;
UsuńBardzo ciekawe wprowadzenie. Bardzo mnie zaciekawiłaś, każdy akapit czytałam z wielką przyjemnością. No jestem bardzo ciekawa jak rozwinie się ta historia, może Steven wygra walkę o miłość swojego ukochanego, a może spotka kogoś innego(chociaż to mnie prawdopodobne), a może Kieran też jest gejem? Tyle pytań i brak odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Oooo bedzie cieżko. Biedny Steven...zakochać się w hetero. ale bardzo jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Rozdział świetny i czekam na nexta:) Pozdrawiam cieplutko, Asia:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Kieran nie okaże się bi. W sensie, że nie wyzna, w którymś momencie, że również był kiedyś zainteresowany Stevenem. Ciekawsze byłoby czytanie jego rozterek, o tym, że zawsze podobały mu się dziewczyny, zawsze je kochał a tu nagle, przypadkiem w innym świetle zauważa Stevena. ;) Ale, ale.. Najważniejsze, że będą razem (w późniejszych rozdziałach xD)
OdpowiedzUsuńO.
Jego rozterek nie będzie, bo opowiadanie jest pisane tylko od strony Stevena. Także rozterki Kierana pozostawiam już do wyobraźni czytelników. :)
UsuńLuano~! Od dawna śledzę Twój blog, ale dopiero teraz naszła mnie chęć na skomentowanie. Bardzo dobrze zapowiada się nowe opowiadanie. Podobają mi się bohaterowie, i chociaż wielu osobom podoba się Kieran, to mi przypadł do gustu Seteven i z wyglądu, jak i z charakteru. Bardzo podoba mi się jego podejście do życia, i już po pierwszym rozdziale mogę śmiało stwierdzić, że zapałam do niego sympatią. Jestem ciekawa jak dalej rozwinie się sytuacja. Bardzo mi się podoba, że znowu piszesz coś nowego, zmieniasz świat, bohaterów. I jak na razie cały zamysł "Nie powiem dobranoc" bardzo przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńUkłony w stronę Akemi za betowanie~! ;)
Życzę dużo weny, owocnego pisania i niekończących się nowych pomysłów ;)
~kaczuch_A
Świetnie zaczyna się nowe opowiadanie :) mimo iż stare też kocham *-* i przyznaje że chwile zapomniałam że wilczków już nie ma i tak sobie myślałam ciekawe co im dziś zgotujesz.... a potem dopiero: "kurde, wilczki już się skończyły" :D
OdpowiedzUsuńZapominalska ja :D
Czekam więc do poniedziałku *-*
Pozdrawiam
Rany, mózg i oczy mi wariują, bo nie jestem przyzwyczajona do czytania na komputerze. Wyświetlacz komórki to jednak znacznie lepsza sprawa.
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam i nie polubię pierwszych rozdziałów. Ostatnich także. W pierwszym przypadku dlatego, że trzeba się wprowadzić w nową akcję, nowy klimat, nowych bohaterów i na nowo poznawać ich charaktery. Twoja twórczość kojarzy mi się z takimi poważniejszymi obyczajówkami amerykańskimi - głównie te opowiadanie dziejące się w czasach współczesnych. Dodatkowo angielskie imiona - mam niesamowite przeświadczenie, że czytam kolejną, amerykańską książkę x3
Normalnie wiesz co Ci powiem?
OdpowiedzUsuńPrzeszłaś samą siebie i to bardzo!
Zapowiada się wspaniale a ja polubiłam Stefana.
Co do Kierama mam jeszcze zdania na jego temat.
Myślę że najpierw muszę go poznać a później ocenić.
Na razie osobiście jestem zadowolona z rozwoju tego co przeczytałam.
Przede wszystkim zaaskoczyła mnie pozytywnie długość rozdziału.
Mam nadzieję że pozostałe mają mniej więcej tyle samo stron bo naprawdę jest genialnie;)
pozostaje mi czekać na ciąg dalszy wiernie i pozdrowić mocno!
Super początek :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać daleszego rozwoju akcji. Zaciekawiłaś mnie i nie pierwszy już raz będe czekać z zapartym tchem na kolejny rozdział
Jestem straszna, wiem. :/ Miało być do 17-ego... Przespałam połowę dnia. Ech.
OdpowiedzUsuńNie jesteś straszna. Zapasu mam na całe tygodnie. :D
UsuńJej jakie dłuuugie :)
OdpowiedzUsuńFantastycznie się zapowiada =^.^=
A Steven biedny w heteryku zabujany :( No, ale happy ending musi być ;)
Weny i do poniedziałku :*
Ps. Akemi dobra robota ;)
Hej,
OdpowiedzUsuńCzytałam twojego bloga już od jakiegoś czasu, ale zawsze jakoś tchórzyłam, gdy miałam skomentować. Mam nadzieje, że nie masz mi tego za złe?
Rozdział jest cuuudowny. Błędów nie wychwyciłam, więc brawa dla Akemi. Fabuła wydaje się interesująca i na pewno się wkręcę. Mam tylko cichą nadzieję, że główny bohater nie będzie za długo cierpiał, sama wiem co to znaczy nieszczęśliwa miłość i nikomu tego nie życzę, nawet wymyślonym postaciom.
Życzę wieeeelkiej weny i do usłyszenia kiedyś.
NINJA
żal mi Stevena ;/ musi strasznie cierpieć. jestem ciekawa co będzie dalej . wenyy :D
OdpowiedzUsuńCzytam twojego bloga już od bardzo dawna, komentuję pierwszy raz. Cieszę się, że wróciłaś do obyczajówek, bo opowiadanie o wilkach nie było dla mnie x.x Nie przepadam za takimi klimatami ;/
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada... no i Kieran <3 nie dość, że cudowne imię, to i postać ciekawa *^* i po pierwszym rozdziale zdobyła taką popularność xD chociaż mi osobiście najbardziej przypadła do gustu Holly ^^ Steven na razie jest taki nijaki, ale może się to zmieni w dalszych rozdziałach~
Pozdrawiam i życzę weny~~ :D
Yukari
Hejo, jak chcesz to mogę na moim asku http://ask.fm/Rosenmart dodać link do Twoich opowiadań xd Przeczytałem coś w końcu, nie wszystko ale Gdy muzyka w duszy gra i jestem w trakcie xd Bede komentował ci co rozdział, ja jakby co zawieszam mego bloga bo i tak jest do bani ;c Pozdrawiam :>
OdpowiedzUsuńAutor https://saveyourpoison.wordpress.com/
Uh, jak ja dawno tutaj nie komentowałam! Od "Połączonych" bodajże, nawet dokładnie nie pamiętam. To teraz odniosę się jeszcze do tekstów o zmiennych, bo nie skomentowałam ani jednej części.
OdpowiedzUsuńPierwsza część - niezbyt mi się to podobało, a to dlatego, że pisałaś o trójkącie. Nie znoszę trójkątów. Osobiście uważam, że trójkąt nigdy nie może skończyć się dobrze i nigdy w życiu nie chciałabym dzielić się swoim partnerem z kimś jeszcze. Uważam, że nie da się kochać dwóch osób dokładnie tak samo, nawet rodzice mają problem z kochaniem swoich dzieci w ten sam sposób. Moim zdaniem tak się po prostu nie da, pewnie dlatego czytałam, bo czytałam, ale ogółem średnio przypadł mi do gustu ten pomysł. Po prostu nie trafiał w moje gusta. Jeśli chodzi o część drugą... Tak, to już było coś;) Dario i Justin, dwa gorące ciasteczka. Tą parą trafiłaś idealnie w moje gusta. Bardzo podobał mi się sposób, w jaki Dario oswajał Justina i jak wreszcie się dotknęli, a potem Justin już nie chciał go wypuścić z objąć. Z trzech części, które napisałaś, ta przypadła mi najbardziej o gustu. Trzecia też była niezła ze względu na Luisa, który był przekonany, że homo nie jest, a tu taka niespodzianka;) Podobało mi się, że się tak skubany opierał i aż nie mogłam uwierzyć, jak szybko się przystosował do nowej sytuacji i nie mógł o swojego partnera oderwać. No i akcja z rodzicami... Bezcenna:P Mam również nadzieję, że czwarta część o doktorze ukaże się jak najszybciej.
A co do obecnego opowiadania, to również jest to dokładnie ten typ, który lubię czytać. Podoba mi się Twój pomysł i liczę na jak najlepszą realizację. Jestem ciekawa, jak to wszystko się potoczy i mam nadzieje, że Kieran nagle nie okaże się skrytą ciotą, bo tego nie przeżyję. Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Witam,
OdpowiedzUsuńbardzo interesująco się zapowiada to opowiadanie, już polubiłam Stevena i to bardzo, czy Zacka i Holly, szkoda mi bardzo Stevena niespełniona miłość, a teraz wróciła do miasta, na dłuższy czas.... a ten jego szef, to szkoda normalnie gadać....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nie wiem jak to opisać, no po prostu genialne!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń