Dziękuję za komentarze.
---------------------------------
Poczuł
jak mu serce staje, a nogi uginają się pod nim, gdy mózg odebrał
Danielowi władzę nad ciałem. Gdyby nadal nie trzymał Martina
zdecydowanie upadłby pewnie i wyzionął ducha. Reakcja Martina nie
była lepsza, na nieoczekiwaną wiadomość. W dodatku Coleman
otworzył usta i ruszał nimi tak jak robi to ryba wyciągnięta z
wody. Szok, jaki obaj przeżyli nie równał się z niczym, czego do
tej pory doświadczyli.
Trojaczki.
O cholera. Pomyślał Daniel, a jego partner wypowiedział te
słowa z wielkim trudem.
– Tr...
troj... ttttrojaczki?
– Nie
ttttrojaczki tylko trojaczki. – Lekarz uśmiechnął się jeszcze
szerzej. Szkoda, że nie ma pod ręką kamery, aparatu czy nawet
telefonu. Zarejestrowałby ich reakcję, a potem oglądając film
pękałby ze śmiechu. Mężczyźni zbledli jak prześcieradło,
co szczególnie w ciemniejszej karnacji Martina było wysokim
osiągnięciem. Przygryzł od środka wargę, by się nie roześmiać
na cały głos i popatrzył na Christiana. Zmienny smok miał
oczy jak dwa spodki i gapił się na swoich partnerów. Widać
przeżył mniejszy szok od nich.
– Doktorze
czy oni mogą gdzieś usiąść? Wolałbym ich nie podnosić z
podłogi.
– Masz
rację, Chris, nie wolno ci dźwigać. Panowie, za wami są krzesła,
więc zajmijcie wygodne miejsca – poinformował ich Craig.
– Najpierw
trzeba tam dojść – wypalił Daniel, a Christian się roześmiał.
Wtedy do obu ogłupiałych zmiennych dotarło, że nie zajęli się
swym młodym partnerem. Od razu przypadli do kozetki, jakoś w
mgnieniu oka odzyskując siły, i zaczęli jeden przez drugiego
pytać:
– Jak
się czujesz?
– Czego
ci potrzeba?
– Możemy
ci jakoś pomóc?
– Kochani,
to ja wam mogę pomóc uspokoić się. – Christian wyciągnął
rękę i po kolei obu pogłaskał po policzku. Jego spokój
wpływał na nich kojąco.
– Dlaczego?
– Nic
nam nie jest – dodał Martin.
– Taa.
Przez chwilę sądziłem, że potrzebna będzie reanimacja –
wtrącił lekarz.
– Jesteś
pewny, że to trójka? Ale jak? – Daniel widząc miny całej trójki
dodał: – Wiem jak zaszedł, ale aż trójka? Sądziłem, że
jedno będzie. Jedno i tyle. Nie więcej.
Chris
spojrzał na Daniela z jakimś smutkiem w oczach opatrznie rozumiejąc
jego reakcję.
– Chciałeś
jedno? Nie jesteś zadowolony, że będziesz ojcem trojaczków?
Przepraszam za to. – W jego oczach zakręciły się łzy. Nie
chciał, by Daniel był niezadowolony. – Nie powiedziałem wam, że
zdarzało się, iż mając dwóch partnerów diamentowe smoki,
męskiego rodzaju zachodziły w ciążę bliźniaczą. Tak mówiła
mama. Trójka potomstwa zdarzała się bardzo rzadko. Po prostu
natura musiała jakoś przeciwdziałać wyginięciu gatunku.
Widocznie zamiast dwóch jajeczek moje ciało wyprodukowało ich
więcej. I dlatego jest trójka dzieci. Za co cię przepraszam. –
Pod koniec jego głos się załamał i odwrócił twarz z powrotem w
stronę monitora.
Daniel
zmarszczył brwi nie wiedząc, o co jego ukochanemu chodzi.
– Za
co ty mnie przepraszasz?
– Za
to, że wydam trojaczki, a nie jedno. – Po skroni spłynęła mu
łza i wsiąknęła w materiał okrywający kozetkę. Czuł, że
jego brzuch jest wycierany z żelu i kątem oka widział jak zajmuje
się tym Martin, a po chwili mężczyzna podciągnął wyżej
okrywający go materiał, by zasłonić go przed oczami lekarza.
– Kochanie,
ty nie sądzisz chyba, że jestem rozczarowany tym, że dasz nam
trójkę zmiennych? - Daniel odwrócił jego twarz w swoją stronę.
– Nie płacz. Ja się cieszę. Nawet nie wiesz jak bardzo się
cieszę. Tylko byłem ciekaw jak to się stało, że troje.
– Po
prostu jajeczka dojrzały jednocześnie i najpierw Martin, potem
ty... tak szybko... i... stało się.
Daniel
otarł mu łzy, a Martin pocałował w rękę. Obaj patrzyli na niego
z wielką miłością, teraz przepełnioną uwielbieniem. W końcu
Chris się do nich uśmiechnął karcąc siebie w duchu za to, że
pomyślał, iż ich rozczarował. Kobiety w ciąży mają swoje
humory i on pewnie też będzie wrażliwszy na cokolwiek nie
ważne, że jest mężczyzną.
Craig
obserwował ich i czuł pałającą od nich więź. Ta trójka
idealnie do siebie pasowała. Patrząc na nich odnosiło się
wrażenie, że nie ma nic piękniejszego niż ich połączone serca.
Chciałby w przyszłości mieć coś takiego. Spotkać osobę, z
którą zostanie związany na wieki. Miał już trzysta lat, a coraz
mniejsza nadzieja nadal w nim tkwiła. Nie wiązał się z
nikim. Czasem tylko jechał do miasta zażyć przelotnego seksu i
tyle. Nadal czekał i chyba będzie wiecznie czekał na partnera.
Tak, był gejem i czuł się w tej skórze idealnie. Tym bardziej
patrząc na tę trójkę mężczyzn nie związałby się z kobietą.
Wierzył, że natura nie zrobi mu psikusa i nie da kobiety za
partnerkę. Wtedy przyjąłby ją, kochał i pragnął, ale chciał
mężczyzny. Niemniej czasami już obojętne mu to było. Życie w
samotności nie należało do pięknych.
– Panowie
jak jesteście w stanie racjonalnie myśleć – odezwał się –
muszę wam przekazać kilka informacji dotyczących Christiana i jego
ciąży.
– Powiedz
jedną rzecz – przerwał mu Christian. – Czy mogą się ze mną
kochać? Nie patrzcie tak na mnie. Mam swoje potrzeby, a oni mi
odmówili ich spełnienia. – Oburzył się, gdy jego partnerzy
wraz z lekarzem roześmiali się, ale po chwili i on do nich
dołączył, a jego policzki pokryły się szkarłatem.
*
* *
Nadal
zawstydzony swoim pytaniem, którego nie powstrzymał wszedł do
domu. Wygłupił się z tym, a Daniel z Martinem całą drogę
mu z tego powodu dokuczali. Nie było to nic złośliwego. Raczej
to, co mówili było dla niego podniecające. Samo to, jak Martin
powiedział, że mu pozwoli siebie ujeździć powodowało ruch w
kroczu. Miał na nich chęć dwadzieścia cztery godziny na dobę, a
gdyby już nie był tak uspokojony, to nie dałby im spokoju.
W
kuchni od razu napił się zimnej wody i odetchnął. Tak wiele się
zdarzyło i dzieje. Jak pomyślał o przyszłości to zadrżał.
Bał się tego, co będzie. Nie chodziło o ciążę. Na jej temat
wiele się dowiedział. Po prostu chodziło o coś więcej. O
sforę, o Stonea i całą resztę. Do tego partnerzy powiedzieli
mu, że mają dla niego niespodziankę i zaraz mu o niej powiedzą.
Ich tajemniczość trochę go denerwowała.
Pierwszy
w kuchni pojawił się Daniel od razu podszedł do niego i wziął go
w ramiona. Przesunął nosem po szyi Christiana wciągając jego
zapach.
– Tak
cudownie pachniesz, słońce. Nie mogę się tobą nasycić. Dlatego
tak bardzo się cieszę na cały dzień z tobą.
– I
będziemy się przez ten dzień kochać do upadłego – dodał
Chris.
– Ty
tylko o jednym, skarbie. Martin zaraz przyjdzie, musi przygotować
się do wyjazdu, i coś ci powiemy. Usiądź. – Podprowadził go do
krzesła stojącego przy stole. Wysunął je i wskazał ręką, by
Christian usiadł.
Ten
zaintrygowany, ale z lekką obawą zajął miejsce. Odrzucił włosy
na plecy i oblizał usta.
– Nie
wiem czy mam się bać, czy cieszyć z tego, co chcecie mi przekazać.
– Mam
nadzieję, że będziesz się cieszył. – Daniel usiadł na drugim
meblu i wziął dłonie zmiennego smoka w swoje. Były mniejsze
od jego i doskonale mógł je w swoich schować. – Martin i ja nie
możemy się tego doczekać. To miało być później, ale wszystko
przyśpieszymy. Mam nadzieję, że da się to zrobić.
– Dziś
wszystko załatwię. – Coleman wkroczył do pomieszczenia. Położył
neseser i komórkę na stole. Christian zlustrował go wzrokiem.
Uwielbiał jak skórzane spodnie opinały się na nogach Martina.
Pożerał go wzrokiem akceptując to, co widzi. Każdy mięsień na
udzie pracował, a brzuch w obcisłej koszulce... Uch. Miał ochotę
go lizać po tym napiętym brzuchu. Dobrze dobrane ubrania na
mężczyznach często go kręciły. Wyobraźnia wtedy pracowała na
pełnych obrotach. Nie ważne, że wiedział, co partner skrywa pod
tymi materiałami. Chciałby mieć przy sobie swoje seksowne ciuchy.
Krótkie szorty, kuse bluzki te takie bardziej kobiece i wąskie
rurki. Z tymże prawdopodobnie nie nacieszyłby się nimi zbyt długo.
Z tego, co mówił lekarz dość szybko będzie mu rósł brzuch.
Będzie wyglądał jak wielki napompowany balon. Gdy powiedział
to w gabinecie, partnerzy przytulili go i dodali, że nawet jakby
wyglądał jak dwa takie balony to będą go kochać i będzie im się
podobał.
– To,
który mi powie, o co chodzi. – Zabrał dłonie z rąk Daniela i
założył ręce na piersi. – Całą drogę coś tam mruczycie pod
nosem, na przemian śmiejąc się z moich potrzeb.
– Nigdy
nie śmiejemy się z twoich potrzeb, napaleńcu. – Zaśmiał się
Martin.
– Napaleńcu?
A kto powiedział w samochodzie, że chciałby wyssać mnie i Daniela
do ostatniej kropelki? – Uwielbiał to, jaki Martin był do tego
chętny. Wielki alfa przed nim na kolanach. Och, to była bardzo
realistyczna wizja, ale zapanował nad sobą. – To, o co chodzi?
– Chcemy
poprosić kogoś ze Starszych, aby przyjechał jutro i zatwierdził
naszą więź.
– Jutro?
Już jutro? – Zapytał Chris, a dwaj mężczyźni skinęli głowami.
– Sądziłem, że to co najmniej za tydzień.
– Przeszkadza
ci to? – Martin pogłaskał go po udzie, a dotyk zostawił po sobie
ścieżkę ognia.
– Nie,
bardzo się cieszę, tylko zaskoczyliście mnie. W co ja się ubiorę
i mam nadzieję, że jesteście gotowi na to, co się później
wydarzy.
– To
znaczy? – Alston zmarszczył brwi.
– Wypalanie
znaku. Martin, uwierz mi to nie jest jak robienie tatuażu. To jest
jak przypiekanie ciała na ogniu. Ból jest olbrzymi.
– Damy
radę, kochany. Dla ciebie wszystko. – Martin wstał i pocałował
go w policzek. Otarł się twarzą o jego, czując na skórze drobne
igiełki zarostu młodego mężczyzny. Chciał zostawić na nim swój
zapach i zabrać jego. To samo uczynił z Danielem. Musi mu to
wystarczyć na cały dzień. Po ceremonii sprowadzając tu część
sfory nie będzie musiał znikać na tak długo, by się wszystkim
zająć. Tomas doskonale sobie radzi, ale on musiał pokazać, że
partnerstwo nie wyklucza go z przywództwa. Jako alfa musiał
się troszczyć o wszystkich. – Wrócę do was wieczorem –
powiedział i zabrał swoje rzeczy.
– Jesteś
głodny? – Zapytał Daniel Christiana.
– Jak
wilk. – Puścił mu oczko. – Mam ochotę na jajecznicę i na
ciebie. Nie wiem, co lepsze.
– Te
małe istoty w tobie – położył rękę na brzuchu partnera –
raczej seksem się nie najedzą. Nakarmimy ich, a potem pomyślę
czy ciebie też. – Daniel wstał i poszedł do lodówki. Czuł na
sobie wzrok Christiana i dobrze mu z tym było. Z tym, że nareszcie
jest tak jak marzył. Miał nadzieję, że w ciągu następnych dni
będą tu już wszyscy, włącznie z kimś, kogo Chris się nie
spodziewa. Dario miał się wszystkim zająć i chociaż było to
ryzykowne nie chciał zmieniać planów. Wtajemniczył we wszystko
Martina i ten podzielał jego zdanie.
– W
co ja się ubiorę na uroczystość? – Zapytał szeptem Russo
stając obok niego i zabierając się za krojenie bekonu. Potrzebował
mięsa tak samo jak jego partner.
– Zobaczysz.
– Dziś po południu mają dostarczyć stroje, ale Christian swój
zobaczy dopiero jutro.
– Mam
nadzieję, że nie będziecie zawsze decydować za mnie. Jestem
mężczyzną i mam swoje zdanie. – Chris postanowił walczyć o
swoje jak... smok.
– Masz,
ale tę decyzję podjąłem sam. Spodoba ci się. – Cmoknął go w
skroń i rozbił jajka. Sam był bardzo głodny.
– Mam
nadzieję – mruknął poszukując patelni.
*
* *
Dzień
minął im na wzajemnych przekomarzaniach, kochaniu się i telefonach
od Martina. Mężczyźnie udało się załatwić zgodę
Starszyzny na zmianę terminu ich połączenia i jutro w południe
zostaną ze sobą związani. To wprawdzie formalność, ale bardzo
potrzebna. Przywiózł dobrą wiadomość późnym popołudniem.
Ciut wcześniej przywieziono ich stroje do ceremonii. Christian
bardzo chciał je zobaczyć i obraził się, że mu na to nie
pozwolono. Na szczęście zarówno Daniel jak i Martin umieli
zająć się swym partnerem dość skutecznie, by przestał się
gniewać i zapomniał o jakichkolwiek ubraniach. Przecież do
łóżka nie potrzebował niczego. Dopiero następnego dnia
pozwolono mu zajrzeć do szafy.
– Są
piękne – powiedział Christian oglądając stroje. Wszystkie trzy
były kremowe ze złotymi nićmi na szyciach. Cienkie spodnie i
długie do kolan koszule z rozcięciami po bokach aż do bioder,
szerokimi rękawami o delikatnym materiale wywołały zachwyt u
młodego zmiennego. Do tego hafty dwóch wilków i smoka na
przedzie tunik bardzo go wzruszyły. – Sądziłem, że to będą
garnitury.
– Nie
bierzemy zaślubin w garniturach. To są oficjalne stroje i cieszymy
się, że ci się podobają – rzekł Daniel obejmując jedną ręką
w pasie Martina. – Starsi tu niedługo będą, więc musimy się
przygotować.
– To
będziemy tylko my? – Dopytał Russo.
– Nie.
Przyjedzie też kilkanaście osób z naszych sfor i będą
Langstonowie. Stało się coś, śliczny? – Martin podszedł
do Christiana. Wsunął kciuk po jego brodę i podniósł głowę
chłopaka do góry. – Posmutniałeś.
– Po
prostu nie wiem jak wasi ludzie mnie przyjmą. Nie jestem wilkiem. –
Tęsknił też za Sonią i Luisem. W taki dzień powinni tutaj z nim
być.
– Jesteś
naszym partnerem, ukochanym ich alf. Przyjmą cię, jako swojego. Nie
bój się, wszystko będzie dobrze. Teraz pora się przygotować. –
Sięgnął do szafy wyjmując jeden ze strojów i podał
Christianowi.
– Martin
ma rację, będzie dobrze. Poza tym... – Dzwonek do drzwi przerwał
Danielowi wypowiedź. – Pójdę otworzyć.
– Dlaczego
tak zwlekacie ze sprowadzeniem twojej i jego sfory tutaj?
– To
są długie procedury. Wielka Rada musi wszystko potwierdzić. Nie
możemy od tak opuścić terenu, jaki mieliśmy w mieście. Ktoś go
musi przejąć. Dlatego Tomas, mój beta zostanie w mieście i będzie
nad wszystkim czuwał. Dario, betę Daniela sprowadzimy tutaj. Nie
martw się, dziś już sporo wilczków będziesz miał na karku.
– Pogłaskał go kciukiem po policzku.
– Dzień
dobry. – Do ich sypialni weszła Sheoni. – Daniel powiedział, że
mogę tu wejść. Mam to, o co prosiłeś, Chris.
– Doskonale.
– Wczoraj wieczorem zadzwonił do niej i chciał, aby przyniosła
mu jakieś kosmetyki. Nie weźmie ślubu nieumalowany. Możliwe,
że popełni błąd i przez to inni zmienni będą mieć problem z
zaakceptowaniem go. Nie dość, że smok to jeszcze maluje się jak
baba, lecz on chciał czuć się dobrze, być piękny dla swych
partnerów. Nie wątpił, że dla nich taki jest nawet brudny i
spocony, ale w dniu swojego ślubu potrzebował czuć się wyjątkowo.
Kobieta podała mu kosmetyczkę, a gdy jej podziękował wyszła.
Wygonił też partnerów dając im ich stroje. Wolał sam się
przygotować.
*
* *
Daniel
drgnął, gdy Christian zatrzasną za nimi drzwi. Poszli ubrać się
do pokoju gościnnego cali podekscytowani. Daniel rozczesał włosy
Martina nie szczędząc mu przy tym czułości wszelkiego rodzaju.
Wiedział, jak Martin lubi drobne pieszczoty po szyi, pocałunki.
Znał go od dawna i każdą reakcję na dany dotyk. Dlatego teraz
złapał zębami jego ucho skubiąc je lekko.
– Kochanie,
samochody pełne gości już się zjeżdżają. Nie chcemy, by
czekali. – Rozsądek Martina pozwolił mu się odsunąć i
zapiąć koszulę. Doskonale wiedział, że takie pieszczoty od
strony Daniela często kończą się w łóżku, więc wolał to
przerwać. – Dziś w nocy zobaczymy, na co cię stać.
– Jakbyś
nie wiedział.
– Doskonale
wiem. – Puścił mu oczko i pierwszy wyszedł z pokoju. Też musiał
odetchnąć, bo jeszcze chwilę, a podnieciłby się. Co nie znaczy,
że nie jest przy nim prawie cały czas twardy. Sama myśl o rękach
Daniela na sobie... Potrząsnął głową i zszedł na dół.
Zobaczył Jacoba rozmawiającego z jednym z gamm od Daniela.
Podszedł do nich z uśmiechem.
– Alfo
– Posłuszny gamma skłonił głowę.
– Witaj,
Mike. – Powitał chłopaka i poczuł rękę Daniela na swych
plecach.
– A
gdzie macie Christiana? – Zapytał Jacob.
– Stroi
się – odpowiedział Alston. – Widzę, że dobrze czujesz się
wśród obcych wilków. Cieszy mnie to, że twoja wataha i ty
jesteście przyjaźni. W mieście na teren niektórych sfor się nie
wejdzie bez pozwolenia. Co nie znaczy, że pozwolę swoim
ludziom bezkarnie biegać po twoich terenach, więc w tym
względzie nie miej obaw.
– Mam
już za sobą walki o terytoria. Jedna omal nie skończyła się
tragedią. Dlatego bardzo się starałem, aby naszymi sąsiadami
został ktoś rozsądny – odparł Jacob.
– Starsi
przyjechali – wtrącił Martin, który ujrzał przez okno trzech
eleganckich mężczyzn. Ich białe włosy powiewały na wietrze.
Sylwetki całej trójki odziane były w czarne sięgające za biodra
tuniki, szare spodnie z dobrego materiału wyhaftowane były
srebrnymi nićmi, które tworzyły wzory jakby opisujące historię
zmiennych wilków. Patrząc na nich czuło się od nich siłę,
mądrość i doświadczenie. Gdy byli blisko ufałeś im jak
najbliższemu przyjacielowi. Dar bycia kimś ze starszyzny,
dostawali tylko wysoko urodzeni osobnicy, którzy nie mieli mniej niż
czterysta lat. Wszyscy musieli wykazać się mądrością życiową,
zdolnością przywódczą, cechą dobrego wodza i empatią. Podobnie
jak każdy alfa. Wielu chciało się dostać na najwyższe
stanowisko, skąd tylko jeden krok do bycia członkiem Wielkiej Rady
Zmiennych, lecz niewielu dostawało tę szansę. Zostali wybierani po
szczegółowej selekcji i przez głosowanie całej starszyzny, która
liczyła obecnie dwudziestu zmiennych.
Martin
złapał Daniela za rękę ciągnąc go na zewnątrz, by ich powitać.
*
* *
Christian
spojrzał ostatni raz w lustro. Postać w nim miała podkreślone
oczy czarną kredką i delikatnie nałożony na rzęsy tusz.
Jasne włosy opadały na plecy, a usta uśmiechały się promiennie.
Dziś stanie się pełnoprawnym członkiem sfory. Partnerem dwóch
alf zaakceptowanym przez Starszyznę. Kochankowie wytłumaczyli
mu jak ma się to odbyć, dlatego mniej więcej wiedział co miał
mówić i robić. Wziął głęboki oddech i skierował się do
wyjścia z sypialni. Gdy tylko otworzył drzwi usłyszał rozmowy
dochodzące z dworu. Doskonały słuch pozwolił mu rozróżnić
głosy swoich partnerów, więc sam też skierował się na
zewnątrz. Przekroczywszy próg poczuł na sobie wzrok przybyłych na
tę uroczystość gości. Nie pokazał obaw, jakie miał w związku z
wilczymi istotami. Szedł prosto wśród nich, wzrokiem szukając
swych kochanków. W oczach pojawiły mu się iskrzące diamenty,
kiedy ujrzał ich stojących przy trzech mężczyznach, z których
biła siła, mądrość i rozwaga. Wyczuwał, że zmienni są
starymi istotami. Nie mieli mniej niż czterysta lat. Ich wzrok
spoczął na nim, jakby przewiercał go na wylot, co sprawiało, że
odczuwał ciarki przebiegające po plecach. Zwolnił kroku, a jego
białe buty wtapiały się w trawę, którą przyszedł czas, by
skosić.
Daniel
obejrzał się i wyciągnął do niego rękę.
– Chodź,
kochanie. Czekaliśmy na ciebie. Już czas. – Nie potrafił oderwać
od niego oczu. Miał ochotę wyrzucić wszystkich i zostać tylko z
nim i Martinem, a potem pokazać im obu jak ich kocha i pragnie.
Christian
splótł z nim palce i już odważniej stanął przed trzema obcymi
mężczyznami. Ukłonił się lekko okazując im szacunek.
– Witamy
młodzieńcze. Nazywam się Jack Riley, poznaj Milosza Sadwica i
Briana Ororca. – Przedstawił mężczyzn ze starszyzny, którzy z
nim przybyli. – Bardzo się wszyscy cieszymy, że Daniel z
Martinem odnaleźli ciebie, jako ich partnera – powiedział stojący
pośrodku mężczyzna. Wokół oczu miał liczne zmarszczki,
które jasno określały jego wiek. Zmienni wyglądali jak ludzie
około lat sześćdziesięciu, gdy mieli blisko siedemset lat.
Tylko rzadko kto tyle przeżył. – Spotkanie diamentowego
smoka jest naprawdę maleńką szansą. Dlatego tym bardziej witamy
cię w szeregach wilczej sfory. Proszę podajcie sobie ręce.
Martin
chwycił ich dłonie stojąc bardzo blisko. Czekała ich przysięga
oraz błogosławieństwo. Był bardzo zadowolony, że nikt z wilków
nie sprzeciwia się ich byciu razem. Do tej pory, zanim podali
sobie ręce ktoś miał szansę, by temu zapobiec. Z drugiej strony
nikt nie chce sprzeciwić się prawdziwej więzi.
– Więź,
którą tu czujemy między wami jest tak silna, że przetrwa całe
wieki. Dlatego tym bardziej połączenie was na zawsze drogą
oficjalną będzie dla mnie przyjemnością. Wymówicie przysięgę
powtarzając za mną. Zacznie Christian, jako partner najbardziej
uległy i jako smok dochodzący do wilczej sfory. Każdy przybyły ma
usłyszeć jego przysięgę.
– Moje
ciało, dusza, serce na zawsze wiąże się z wami. Moje życie staje
się czę… częścią waszego jak i wasze mojego. Niech więź
chroni nas i po wieki połączy. – Po wieki. Na zawsze on wiąże
się z tymi mężczyznami. Nie będzie nigdy nikogo innego w jego
życiu, jakie teraz, w tej chwili zmienia się na zawsze. Nie
wiedział, co przyniesie przyszłość. Życie nie jest usłane
różami, są w nim kolce, nie raz długie i boleśnie kłują, lecz
był pewny, że gdy we trzech postarają się, to będzie dobrze.
Świadomość, tego jak bardzo ich kocha pomogła mu wypowiedzieć
ostatnie zdania: – Chcę być waszym na dobre i na złe. Trwać
przy was w każdej chwili naszego życia. Teraz i na zawsze staję
się częścią rodziny. – Pod koniec wzruszył się. Od teraz miał
drugą rodzinę. Coś, co stracił ze śmiercią mamy.
Daniel
i Martin słuchali go z przejęciem, a gdy przyszedł czas na ich
przysięgę, każdy z nich wypowiedział te słowa z powagą,
wzruszeniem i obietnicą, że zrobią wszystko, żeby chronić to, co
cenne, czyli swego partnera. Od tego momentu nie mieli odwrotu i będą
razem nawet po śmierci. Siła, która ich złączyła, była teraz w
nich i stali się jednym ciałem i duszą.
– Od
tej chwili każde przebywanie oddzielnie przez dłuższy okres niż
jeden tydzień, stanie się dla was męką, ale dzięki temu
zyskaliście coś więcej. Będziecie dokładniej niż do tej pory
odczuwać potrzeby partnera. Poczujecie jego radość i strach.
Każdą zmianę, jaka w nim zajdzie, gdyż zamknęło się koło,
a wraz z nim moc, która was połączyła wnikając w was. Ona jest
czymś więcej niż esencją partnerstwa. Jest waszą wspólną
duszą.
Christian
był wzruszony. Jego partnerzy związali się z nim na wieki nawet po
śmierci. Zatwierdzenie ma też taką siłę, ale to jest coś o
wiele silniejszego. Zamrugał szybko powiekami, by ogonić łzy i
skupił się na błogosławieństwie. Polegało ono na tym, że każdy
ze starszych kładł rękę na głowach zaślubionych i odmawiał
cichą modlitwę. Po niej do księgi partnerstwa zmiennych zostały
wpisane ich nazwiska. Uroczystość zakończyła się, a oni mogli w
końcu się objąć. Jak zawsze Chris został wzięty w środek i był
z tego strasznie zadowolony. Jego smok wręcz mruczał ze szczęścia.
W końcu oderwali się od siebie, by przyjąć życzenia, a potem
udać się na skromny posiłek urządzony pod gołym niebem. Zmienny
smok nie wiedział, kiedy jego partnerzy to wszystko przygotowali.
Czasem tylko patrzył na zegarek, który nosił na lewej ręce. Nie
chciał, by inni widzieli jak Daniel i Martin cierpią, gdy będzie
się wypalał znak. To jest tak samo intymne, jak seks. Liczył, że
do popołudnia zamknie się z nimi w sypialni i skryje ich przed
niepowołanymi oczami. Przed samym sobą nie chciał się przyznać,
że trochę boi się tej sytuacji. Oznaczenia zmiennych wilków w
czasie seksu prowadzą do niesamowitych przeżyć cielesnych i
emocjonalnych. Oznaczenie smoka sprawia silny ból. To tak jakby
przyłożyć do skóry kilka rozgrzanych do czerwoności prętów i
trzymać je tak przez kilka minut. Z tym, że ten ból będzie rodził
się wewnątrz ramienia i nie raz prowadził do omdleń. Co z tego,
że jego partnerzy byli silni, lecz każdy by padł pod naporem
boleści.
– Stało
się coś? – Martin odgarnął mu włosy z czoła, które nawiał
wiatr.
– Znaki.
Za dwie godziny...
– Spokojnie
za dwie godziny, to ja się myślę z tobą kochać. – Pochylił
się i pocałował go zaborczo w usta. Christian zamruczał z
ochotą zarzucając mu ręce na szyję. Nagle cały świat przestał
istnieć, gdy był całowany.
– Ekhem.
Proszę mi wybaczyć, ale muszę omówić z Martinem kilka spraw.
Oderwali
się od siebie. Jack Riley stał przed nimi czekając aż skończą
swoje czułości. Daniel powstrzymywał śmiech. Ten mężczyzna za
nic nie miał wstydu. Riley byłoby gotów tak czekać patrząc
na nich dopóki nie skończą się kochać.
– Słucham?
– Musimy
omówić połączenie dwóch sfor. I wybór bety – rzekł Daniel.
– Nie
będzie to łatwe. Zarówno Tomas jak i Dario są doskonali.
– Tak,
Martinie, ale nie może być dwóch bet.
– Dlaczego?
Sami powiedzieliście, że nie przenosicie się wszyscy do Arkadii
tak od razu – wtrącił Christian. – Pewnie nie mam prawa
tego mówić, ale dopóki wszyscy się tu nie przeniosą może być
dwóch zastępców. Jeden tutaj, drugi tam. I nie rozumiem jak grupa
o tak licznej ilości członków nie może mieć dwóch
zastępców.
– Kochanie,
masz prawo tak mówić. Jesteś naszym partnerem. – Daniel objął
go. – Uważam, że to dobry pomysł. Degradowanie jednego z nich
mogłoby być dość ciężko odebrane przez Tomasa i Daria. Są
bardzo silnymi wilkami. Mają geny przywódców.
– Zdecydujcie
w ciągu dwóch tygodni o tej sprawie. Teraz się pożegnam. Moi
współpracownicy i ja mamy jeszcze jedną uroczystość.
– Bardzo
nam miło, że pan dał radę dziś przyjechać.
– Danielu,
twój partner wczoraj jasno dał mi do zrozumienia, że mam to
zrobić. Powiedział, że mnie porwie jak tu nie przybędę.
Daniel
uniósł brwi mierząc wzrokiem partnera. W sumie, czego mógł się
po nim spodziewać, jak nie tego?
– No,
co? – Martin rozłożył ręce na boki. Przecież musiał
postraszyć Rileya. Cóż, jego mógł. Nieraz miał z nim do
czynienia i wiedział, iż mężczyzna weźmie wszystko za żart.
– Nic
kochanie. Nic. – Alston objął Martina w pasie i przyciągnął do
swojego boku. – Panie Riley jeszcze raz dziękujemy za przybycie.
*
* *
Dwie
godziny później trójka mężczyzn szła w stronę swej sypialni.
Ledwie wyrwali się od gości. Każdy chciał im pogratulować i
porozmawiać. Najwięcej czasu spędzili z Jacobem i jego partnerką.
Christianowi było szkoda, że Justin nie przyszedł. Lecz Jacob
powiedział mu, że dla jego brata przebywanie wśród obcych, byłoby
zbyt dużym przeżyciem. Tym bardziej zmienny smok chciał wiedzieć,
co się kryje za tym strachem przyjaciela. Dlaczego tak się
zachowuje, czemu taki jest? Bardzo chciał mu pomóc, ale wpierw
musiał wiedzieć jak. Przyrzekł sobie, że z czasem otworzy
Justina na to, co traci. Mężczyzna ufał mu, w każdym razie
zaczynał ufać. Widocznie uznał go za niegroźnego. Tak sądził.
Każdy inny, obcy mógł okazać się dla niego zagrożeniem. Tylko,
czemu? Rozumiał jedno, że musi dać czas Justinowi Langstonowi.
Naciskanie, przypuszczalnie mogłoby zerwać tę, na razie,
nikłą więź przyjaźni.
– Nad
czym tak rozmyślasz? – Zapytał Daniel naciskając klamkę i
wpuszczając mężczyzn do środka.
– O
niczym konkretnie. – Wszedł pierwszy do pokoju i odwrócił się
do swych partnerów.
Ledwie
Daniel zamknął za nimi drzwi, Martin złapał się za ramię z
krzykiem i upadł na podłogę zwijając się z
bólu.
Cuudo, nie umiem się doczekać kolejnego wtorku :3
OdpowiedzUsuń~Carolinaye
Super super super ! Biedy marti :*
OdpowiedzUsuńi znów czekanie...super rozdzialik...pozdrawiam i dziękuje
OdpowiedzUsuń,,Każdy mięsień na udzie pracował, a brzuch w obcisłej koszulce... Uch. Miał ochotę go lizać po tym napiętym brzuchu. '' to zdanie jest dziwne. I wszystko chyba przez powtarzajace sie slowo ,,brzuch''.
OdpowiedzUsuńTen Christian jest cholernie napalony. Caly czas mysli o jednym!
Szkoda, ze przyjaciele Chrisa nie przyszli na ceremonie. Myslalem, ze jego partnerzy to zalatwia..
Nie podoba mi sie to, ze maja zamiar uprawiac seks kiedy zmienny smok jest w ciazy. A co jak ktoremus z maluchow cos sie stanie? Jak ktorys z nich umrze? To jest mozliwe i to bardzo. Wgl nie lubie tego, bo przez te wszystkie filmiki w internecie, ze matki w ciazy sie .... za kase.
Em..z tym makijazem. On uzywal jakiegos podkladu, fluidu czy tylko kredka i tusz?
I co sie stalo z Martinem? Daniel juz go ugryzl?o.o
Pozdrawiam
Damiann
Nie Daniel ugryzl tylko Chris*
UsuńJak było napisane w którymś z poprzednich rozdziałów, smoki nie gryzą, tylko po ceremonii na ramieniu partnera wypala się znak. Chris nie ugryzł Martina, tylko znak zaczął się wypalać :)
UsuńDokładnie, znaki się mają wypalić po ceremonii. :)
UsuńDamian, zaręczam, że dzieciom nic się nie stanie w czasie seksu. Każda kobieta w ciąży, chyba że zdrowie i inne zagrożenia nie pozwalają, może uprawiać seks i nic dziecku nie grozi. Tak, więc i tutaj trójka jest bezpieczna. :)
Chris używał kredki i tuszu. :) Lubi się malować.
Oj tam, pomylilem sie. Chcialem napisac wypalac, ale wyszlo ugryzl :p
UsuńTo dobrze, bo nie znioslbym gdyby Chris sie malowal innymi kosmetykami jeszcze!
Wyobrazam sobie co by sie stalo z chlopakami gdyby Chris mial zakaz seksu :D
Damiann
Piękne (rzyga "tęczą")
OdpowiedzUsuńEwa
Warto było czekać :))
OdpowiedzUsuńEryk
Czekałam na ten rozdział! Szkoda że następny za tydzień... : ( Chce więcej!
OdpowiedzUsuńCudowny, chociaż nadal nie pochwalam tak szybko rozwijającej się akcji. Oni są genialni w swej głupocie. Przy Christianie,dwóch dorosłych facetów zupełnie traci rozum.... Do łez rozbawiła mnie ich reakcja na wieść o trojaczkach. Tak bardzo ich pokochałam,zwłaszcza Martina. Zwłaszcza za te grożenie starszemu.
Biedny Martin, mam nadzieję że sobie poradzi i nie zemdleje z bólu. Daniela mi jakoś nie szkoda(żartuję), nie chcę by ich bolało. Chociaż to może być ciekawe...
Weny życzę i pozdrawiam
Jamie.
Świetny rozdział :) Dobrze, że pojawił się dzisiaj, bo chyba nie wytrzymałabym do następnego wtorku :) Najbardziej podobała mi się reakcja Martina i Daniela na trojaczki (szkoda tylko, że nikt nie zemdlał :p). Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńZaczynam żałować, że nie komentowałam tego opo od pierwszego rozdziału ; - ;
OdpowiedzUsuńOno jest wspaniałe~! Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do czytania mpreg'ów, czy chociażby jakiegokolwiek opowiadania o trójkącie, ale Ty opisujesz to tak wspaniale, że po prostu nie mogę tego nie czytać! Sama chciałabym mieć przy sobie kamerę w tej chwili, jaką była reakcja Martin'a i Daniel'a na wieść o trojaczkach. Zapewne wszyscy mieliby niezły ubaw :D
Martwi mnie jednak ostatnie zdanie ;A; Nie sądziłam, że ten ból może być aż tak wielki, by zwalić z nóg ; A ; Mam jednak nadzieję - ba! Wiem! - że chłopcy sobie z tym poradzą ^ ^ Muszą :P
Ciekawi mnie jeszcze kwestia z przyjaciółmi Christian'a i Stone'm... A co będzie jeśli on go jakoś uprowadzi, zanim zdążą urodzić się dzieciaczki ; A ; *rusza energicznie głową, by odgonić myśli* Mam jednak nadzieję, że to nie nastąpi. Z tymi przyjaciółmi... Chętnie zobaczyłabym reakcję Christiana ^ ^ I również stwierdzam, że smoczek jest niewyżyty xD
Pozdrawiam i weny życzę~!
Smoczek jest bardzo niewyżyty. :)
UsuńHah, boski początek xD A całość czytało się przefantastycznie. Wiem, że teraz są te słodkie chwile, by się nimi nacieszyć w przygotowaniu na dramatyczne zwroty akcji i wgle, ale tak mi szkoda Christiana jak pomyśle, że się będzie musiał zmierzyć ze sprawą Stone'a i całą resztą. No i jeszcze ciąża, to w końcu mężczyzna a takie sprawy samca mogą przytłoczyć.
OdpowiedzUsuńNa razie znowu będę obgryzać paznokcie i niecierpliwić się na ciąg dalszy, bo strasznie mnie intryguje sprawa oznaczenia przez smoka.
Podsumowując: bajeczne. Pozdrawiam i życzę weny =3
musisz tak straszyć? teraz tydzień męki co się stało Martinowi
OdpowiedzUsuńJak dla mnie troszkę się za szybko wszystko dzieje ale jestem strasznie ciekawy co z tym wypalaniem ^.^ Rozdział jak zwykle świetny, oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńKochana zakończyć w takim momencie, no wiesz?
OdpowiedzUsuńJak mogłaś, ale czyta się jednym tchem.
Cały opis ceremonni był naprawdę niesamowity i czułam ciarki czytając wszystko.
Nie spodziewałam się tak wielu uczuć jakie zadałaś w tym momencie... niemal miałam wrażenie że jestem tam z Danielem i Martinem.
Naprawdę kochana jesteś dość niezwykła.
Wiedziałam że to opowiadanie mi się spodoba jak cała Twoja twórczość i naprawdę na mnie działa, działa.
I jak mogłaś zakończyc w tym momencie?
Jestes okrutna wiesz?
Pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział.
pozdrawiam serdecznie <3
Martin był pierwszy, więc Daniel sobie troszkę poczeka. xD
OdpowiedzUsuńZ chęcią przyjmę pod skrzydła kolejną trójeczkę: Justin, przyjaciel Chrisa i lekarz, hyhyhy ;3
Przetrwanie gatunku musi być. Im więcej diamentowych smoków, tym lepiej. Tak namiętnych kochanków chciałby mieć każdy - nie dziwię się Stone'owi, ale jemu to by się jaki taki potężny alfa (a najlepiej Tomas i Dario xD) przydali.
Nie powiem jak głośno się śmiałam, gdy wyobraziłam sobie minę przyszłych tatusiów. Rozczula mnie ich wsparcie i ta ciągła opieka nad sobą nawzajem. Ale jak zaczęłam czytać o wypalaniu się znaków to... Cholera, ała. Aż mnie zabolało.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest fantastyczny, uroczystość wspaniale przedstawiłaś... Daniel uważaj na słowa, Chris uznał to, ze nie jesteś zadowolony, że będzie trójka... haha wspaniale wyglądali w szoku, a później nagle olśnienie, że trzeba się zająć partnerem.... och mam nadzieję, że Christian da im popalić z humorkami...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wspaniałe. Czekam na więcej. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńTo jest EXTRA. Nie moge sie doczekać jak Chris da im popalić z zachciankami i wachaniami nastrojów. Fajnie by było gdyby sie okazało że Chris nie jest zwyczajnym smokiem tylko naprzykład wywodzacym sie z jakiegos szczegulnego rodu i przez to znamie by było na pzykład złote i większe od normalnego. Mam nadzieje że urodzi przynajmniej jedną dziewczynke smoka wtedy jej dzieci tak samo mogły by kontynuować rud. Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam i życze pomysłów.
OdpowiedzUsuń... Jakim cudem nie dodałam tutaj komcia?! xD Haha wybacz Lu kochana ^^ Rozdział boski! <# Najbardziej rozwaliły i rozczuliły mnie trojaczki! <3 Sweet!!
OdpowiedzUsuńWENY KOCHANA! <3
Mam pytanko, czy mogę prosic o tytuł książki, którą kiedyś pokazywałaś tutaj?
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie chodzi o książkę AkFy "Ile prawdy w prawdzie" http://wydaje.pl/e/ile-jest-prawdy-w-prawdzie :)
UsuńO której nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńJ D'arck