Dziękuję za komentarze. :*
_______________
Kolejny tydzień dla Christiana upływał w spokoju, z nadmierną
troską jego partnerów, przyjaciół, a nawet innych zmiennych, co
go trochę denerwowało i czasami na wszystkich warczał. Najgorzej
było jak zaczęły mu się poranne mdłości, do tego musiał co
chwilę biegać do łazienki, gdyż, ciągle chciało mu się sikać.
Martin chciał mu wszędzie towarzyszyć i pomagać, za co dostał
opieprz i kazanie, że sam sobie w łazience poradzi. Zauważył, że
brzuch mu już nieco urósł. Craig mówił, że najwięcej urośnie
w trzecim miesiącu, ale już teraz był zaokrąglony. Rozmawiał
często z Sheoni i ona wyjaśniała mu zawiłe ciążowe informacje.
U niego to przebiegało trochę inaczej, ale pomoc kobiety przydawała
mu się. Tym bardziej, kiedy powiedziała, że krakersy będą dobre
na mdłości. Dlatego teraz zamiast śniadania, którym raczyli się
inni, sam jadł krakersy i nie przeszkadzały mu nawet kuchenne
zapachy. Obok niego siedział Luis, który gorzej odnajdywał się w
tym niezwykłym społeczeństwie. Natomiast Sonia była w siódmym
niebie. Oboje musieli tutaj zostać, jak długo nikt nie wiedział,
ale decyzja o sprowadzeniu ich do Arkadii przez alfy była świadoma,
jak i to, że będą gościć ludzi pod swym dachem. Sonia właśnie
umawiała się z wilczycą w jej wieku, że obie pójdą nad jezioro,
a on zamierzał poważnie porozmawiać z Luisem. Chłopak oddalił
się od niego i podejrzewał, że to chodzi o ciążę.
Prawie cała sfora zamieszkała już w posiadłości, nawet Dario się
tutaj przeniósł, a w mieście został Tomas, by dokończyć
wszystkie sprawy. Kluby Martina nie zostały zamknięte, nadal będą
działać pod kierownictwem Tomasa. Daniel przenosił swoje biuro
nieruchomości do Arkadii i wszystkie sprawy miał załatwiać na
odległość, przez Internet lub asystentów.
– Karia, to jest normalnie palce lizać. – Sonia pochwaliła
kobietę, która dzisiaj miała dyżur w kuchni. Zazwyczaj tym
królestwem zajmował się Randy, ale dzisiaj miał osobiste sprawy w
mieście.
– Dzięki, Sonia. Poczekaj, aż przygotuję obiad.
– Pomogę ci, jak wrócę ze spaceru.
Christian dokładnie pamiętał ich pierwsze śniadanie, jak zeszli
do kuchni tamtego ranka. Wszyscy czuli się skrępowani, zarówno
zmienni jak i ludzie. Sonia patrzyła na Daria ze strachem, więc
mężczyzna sam podszedł do niej i przeprosił ją za wszystko.
Obiecał, że będzie miał pod kontrolą jej rodziców i na pewno
nic im nie grozi. Tak było do tej pory, Taureni nie mieli jak zmusić
ludzi do powiedzenia prawdy, gdzie są ich dzieci, bo tamci byli tak
„zaprogramowani”, że sami wierzyli w domniemaną wycieczkę. Od
tamtego śniadania wiele się zmieniło i Christian był z tego
powodu szczęśliwy. Jedyne, czego mu brakowało to kontaktu z
Justinem. Zmienny nie odwiedzał go. Jak powiedział Jackob bał się
obcych i dlatego Christian umówił się na popołudnie u Langstonów.
– Muszę porozmawiać z naszym omegą – powiedział Dario
ocierając usta serwetką i wstając od stołu. Zabrał swój talerz
i wstawił do zlewu. – Chłopak chce studiować. Może mu poradzę,
aby to zrobił przez internet. Jest dość nieporadny, by zostać sam
w mieście.
– Jak dla mnie doskonale daje sobie radę – odpowiedział mu
Daniel. – Podejrzewam, że chce się stąd wyrwać. Nie dziwię mu
się. Nie znajdzie u nas partnerki, a takowej szuka.
– Ja szukam partnera od dawna i nie uciekam do miasta.
– Bo z niego dopiero, co się wyprowadziłeś – powiedział
Christian. – Charlie to hulaj dusza. Moim zdaniem powinien
zakosztować życia samotnie.
– Czas wypuścić go spod skrzydeł. Chodź, coś zaplanujemy w
jego sprawie. – Daniel także wstał i obaj z Dariem udali się do
gabinetu. Chris odprowadził partnera wzrokiem.
– Kto to jest „omega”? – zapytał szeptem Luis.
– Muszę ci wiele wyjaśnić. Spotkajmy się za godzinę przy
fontannie, to porozmawiamy.
* * *
Fontannę postawiono wczoraj, na życzenie Martina. Mężczyzna
uważał, że Arkadia z wielkim kołem przed domem, z którego ku
górze pnie się rzeźba wykonana z brązu, trzymająca wielką misę
podniesioną do góry, a z niej wylewa się woda, będzie wyglądać
o wiele lepiej. Jakby już nie wyglądała z tymi cudnymi ogrodami,
łąkami, lasami, domkami i głównym domem. Christian podejrzewał,
że mężczyzna zrobił to dla niego. Zaczął o tym myśleć po
rozmowie pewnej nocy, kiedy to Chris oświadczył, że zawsze marzył
o wielkiej fontannie. Następnego dnia plan był realizowany, a
wczoraj dokończony. Teraz Chris mógł się pochylić i zamoczyć
dłoń w wodzie. Dokładnie wyjaśnił przyjacielowi, kim jest alfa i
omega, i teraz poruszył temat swojej ciąży.
– Nie podoba ci się to?
– Nie o to chodzi, Chris. Po prostu trudno mi to wszystko
zrozumieć. Twoja ciąża mnie bardziej zaskoczyła niż to, że poza
ludźmi są i inne gatunki. Nawet to, że żyjesz z dwoma mężczyznami
jakoś przyjąłem. Ciężko mi patrzeć na to jak rośnie ci brzuch.
Jest większy niż jak tu przybyliśmy.
– Będzie jeszcze większy. Tak z dnia na dzień. Będę pewnie jak
beczka. – Obaj się roześmiali.
– Właśnie. Dla mnie to kobiety zachodzą w ciążę. Co nie
znaczy, że nie martwię się o ciebie.
– Wiem, że się martwisz, ale Craig ma mnie cały czas pod
kontrolą. Dziś też jedziemy na badanie. Co do kobiet... U ludzi
tak jest, nie u smoków, kiedy gatunek ginął. Natura potrafi
sprawić to i owo. Zaczęła od nas, a kto wie, co będzie z ludźmi.
– Położył przyjacielowi dłoń na ramieniu. – Bardzo się
cieszę, że ty i Sonia jesteście u nas. Bardzo chciałbym, abyś
czuł się w Arkadii jak w domu.
– Z czasem może tak będzie. Tym bardziej, że nie zanosi się na
szybki powrót do domu. Kiedy to się skończy?
– Wtedy, kiedy Stone da sobie spokój. – Nie był jednak pewny,
kiedy to nastąpi. Czuł, że dopiero po śmierci mężczyzny będzie
spokój. – Pojedziesz ze mną i Martinem do miasta? Daniel ma dużo
pracy, a po sparowaniu już nie trzeba Martina siłą trzymać z dala
od doktora.
– Wiem, opowiadałeś mi o tym. Chętnie się z wami wybiorę.
Chciałbym tylko wiedzieć... Jesteś szczęśliwy?
– Tak. Moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni w
bardzo krótkim czasie i chwilami nie mogę uwierzyć, że tak się
stało. W każdym razie bardzo się z tego cieszę. Daniel i Martin
są fantastyczni. – Widział jak Luis unosi brwi do góry. – Nie
chodzi mi tylko o łóżko. Ogólnie są cudowni. Trochę przesadzają
z opieką i ostatnio się kłócimy, lecz nie zamieniłbym ich za nic
w świecie. Tym bardziej, że będę miał z nimi dzieci. –
Ponownie położył ręce na brzuchu.
Luis musiał się pogodzić z tym, że jego przyjaciel jest w ciąży.
Mężczyzna w ciąży. Nie wiedział, czemu się tak temu dziwił
skoro zmienni dla świata nie istnieli. Kto wie, co jeszcze kryje
natura.
– Pójdę poszukać moich panów. Coś za długo Martina nie ma.
Chciałbym, aby po wizycie zawiózł mnie do Justina. Zabrałbym cię
ze sobą, ale nie dziś. To fajny chłopak.
– Wspominałeś mi o nim. Boi się tu przyjechać.
– Ta. Chciałbym mu jakoś pomóc. Ucieszyłbym się, jakby miał
partnera.
– Partnera?
– To gej. Wiem to. Los nie oszuka go dając mu kobietę. On
potrzebuje silnego partnera takiego, jaki się nim zaopiekuje. –
Wyszczerzył się Christian i ruszył w stronę domu po drodze
pozdrawiając Daria.
* * *
– Widziałeś Chrisa? – Martin wparował do gabinetu Daniela.
– Jest z Luisem przy fontannie. – Alston szukał czegoś wśród
setek książek.
– Na pewno nie chcesz jechać z nami do lekarza? – Podszedł do
niego i objął go od tyłu w pasie.
– Mam za półgodziny umówione spotkanie z Jacobem. Dacie sobie
radę. – Położył swoje dłonie na dłoniach partnera i oparł
się o niego.
– Pragnę cię. – Przesunął nosem po szyi Daniela. – Dawno
cię nie miałem.
Daniel wciągnął powietrze nosem. Jego penis na samą myśl, co
może się za chwilę stać zaczął sztywnieć. Do tego Martin
zaczął wydzielać partnerski zapach, który kręcił i nęcił.
Działało to lepiej niż niejeden afrodyzjak. Został przytrzaśnięty
do regału i oparł czoło o gruby tom jakiejś powieści. Odczytanie
tytułu w tym momencie nie było dla Daniela możliwe, kiedy Martin
ocierając się o jego pośladki rozpraszał go. Nagle komórka w
spodniach zaczęła dzwonić i wibrować. Wibracje tylko go
pobudzały.
– Nie odbierzesz? – Zapytał się, obcałowujący mu kark Martin.
– Jak odbiorę skończy się to, co robisz. – Niemniej telefon
ciągle dzwonił. Zawarczał i sięgnął po niego.
– Uwielbiam jak wydajesz ten warczący dźwięk.
– Halo – powiedział Daniel, gdy przyłożył komórkę do ucha.
Ucha, które nie było napastowane przez głodne usta Martina.
Słuchał swojego rozmówcy usiłując nie wzdychać, kiedy
ciekawskie ręce zaczęły błądzić po jego biodrach. Pragnął się
poddać i oddać. Zazwyczaj to on dominował, lecz czasami
potrzebował czegoś innego. – W porządku. To omówimy tę sprawę
po południu. – Rozłączył połączenie zanim syknął w chwili,
gdy gorąca ręka nakryła jego męskość przez spodnie i pocierając
sprawiała mu przyjemność. Telefon wypadł mu z ręki na czarny
dywan.
– Kto to był?
– Jacob przesunął spotkanie na popołudnie.
– Znaczy, że mamy czas.
– Ale Chris... Mmmm, lekarz. – Oddychał coraz ciężej.
– O Chrisa się nie martw. – Puścił oczko do ich partnera,
który teraz przekręcał klucz w zamku i oparł się o drzwi.
Chwycił za głowę Daniela i skierował jego twarz w stronę
zmiennego smoka.
– Nie przeszkadzajcie sobie. Chętnie popatrzę – powiedział
Christian. Marzył, by widzieć ich razem, ale oni zawsze dobierali
się do niego. Jakby na chwilę nie mogli zostawić go na boku i
pozwolić mu delektować się patrzeniem na nich jak się kochają.
Daniel uśmiechnął się, lecz zaraz ten uśmiech został zmazany
przez natrętne usta Martina i jego język, który zaczął się
ślizgać po jego, a ręce drażniły rozpinając mu koszulę i
jednocześnie spodnie. Przytrzaśnięty do regału nie mógł nic
zrobić, tylko poddać się kochankowi. Świadomość, że Christian
na nich patrzy dodatkowo go pobudzała. Zwinny język Martina muskał
jego, oplatał się wokół w zgodnym tańcu. Biodra ocierały o
pośladki, a westchnienia roznosiły się po pokoju. Badające palce
drażniły jego sutki, które zamieniały się w małe twarde kulki.
– Chcę cię i kocham – powtarzał Martin napierając biodrami na
niego. Złapał zębami płatek ucha i pociągnął. Uwielbiał jak
Daniel poddawał się i wyginał do każdego dotyku, pocałunku.
Pozostawił mu rozpiętą koszulę, zawsze go to szczególnie
podniecało. Wielki biznesmen oddający się swemu kochankowi, a na
jego łokciach wisząca koszula. Na tę myśl wilk w nim zawarczał.
Martin zaczął kąsać mu szyję opuszczając partnerowi spodnie w
dół, za nimi podążyła bielizna. Miał teraz przed sobą nagie
pośladki, a między nimi chętną szparkę. Pogłaskał jego
pośladki z czułością. Czuł jak Daniel drży pod jego dotykiem.
– Masz mnie. Wiesz, że jestem twój.
– Chcę się wbić w ciebie. Pragnę wsunąć swojego kutasa do
twojej dziurki i zrobić ci nim dobrze. – Daniel i Christian
jednocześnie jęknęli, ale ten drugi nadal się nie wtrącał.
Widział jak Martin upada na kolana przed Danielem i łapie zębami
jeden z pośladków mężczyzny, liże go, całuje. Daniel wypiął
się ku dotykowi przesuwając rękoma po książkach i kilka
zrzucając. Miał bardzo wrażliwe pośladki, lecz gdy zostały
rozwarte i gorący, śliski język zatopił się pomiędzy nimi
zagryzł wargę, by nie zacząć wyć i pokazać wszystkim w domu jak
jest mu dobrze. Język kreślił kółka wokół jego dziurki, bawił
się nią, pieścił, wbijał się w niego. Martin był wyśmienity w
tym, co robił.
– Nie przestawaj. – Sięgnął za siebie i położył dłoń z
tyłu głowy Martina. Nie naciskał, ale to był znak, że chce
więcej, głębiej. Mokra od śliny dziurka pulsowała, była
rozluźniona, chętna do przyjęcia czegoś większego.
Christian przełknął ślinę. Był bardzo podniecony i chciał być
na miejscu Daniela, ale jedyne, co zrobił to podszedł do szuflady w
biurku i wyciągnął żel. Podał Martinowi, który nie przerywał
oralnych pieszczot i wrócił na swoje miejsce. Tylko tym razem
usiadł na krześle. Widok, jaki dawali mu jego partnerzy był
nieziemski.
Martin rozpiął rozporek i wsunął dłoń w mokrą od śluzu
bieliznę. Pomasował się i uwolnił swojego penisa, który go już
bolał. Dopiero wtedy otworzył lubrykant i wycisnął go na palce.
Daniel był na niego gotów, ale nie chciał sprawić mu bólu.
Wsunął w niego jeden palec, a partner naparł na niego wsysając w
siebie.
– Ty znęcasz się nade mną – wystękał Daniel.
– Chcę, aby było ci dobrze. – Ponownie ugryzł go w pośladek i
poruszył palcem we wnętrzu kochanka. Ten nie był bierny, gdyż
zaczął nabijać się na ten palec, a po chwili już na dwa. –
Naszemu chłopcu też jest dobrze.
Daniel spojrzał zamglonym wzrokiem na Christiana. Młody zmienny
siedział z rozłożonymi nogami i sam siebie pieścił. Jego oczy
płonęły gorączką pożądania.
– Nie waż się kończyć bez nas – warknął Alston.
– Tylko czekam na wasze usta. – Przesunął kciukiem po wilgotnej
główce zbierając preejakulat i wsunął go sobie do ust.
Obaj jęknęli. Martin wyjął palce i wstał. Przywarł do pleców
Daniela wsuwając członek między jego pośladki. Ocierał się o
niego naśladując ruchy frykcyjne, co obu doprowadzało do
szaleństwa. Daniel odwrócił w jego stronę głowę i chwilę
później ich usta pożerały się w zażartym, męsko męskim
pocałunku. Kąsały, lizały, smakowały. Gdy główka penisa
zahaczała o ciasny krąg mięśni stymulując wejście obaj drżeli.
Koszula na Danielu przesiąknęła potem i przyklejała się do jego
ciała obrysowując pracujące na plecach i rękach mięśnie.
Martin zassał się na jego języku, a swój członek wziął w rękę
i powoli wprowadził w chętne ciało kochanka. Daniel ugiął lekko
nogi w kolanach, by partnerowi było łatwiej wejść w niego. Czucie
jak szeroki kutas go rozpiera i ociera najdelikatniejsze rejony w
nim, było czymś błogim dla niego. Dodatkowo przez to, że nie
często się oddawał jego ciało przyjmowało to doznanie, jako coś
nowego, miłego, jak pierwszy dotyk.
– Gotowy? – zapytał szeptem do jego ucha Martin.
– Jeszcze pytasz, kochanie. Ja płonę z potrzeby, by nie tylko
czuć cię w sobie, ale i twoje pchnięcia.
Coleman złapał go pewnym chwytem za biodra i poruszył swoimi.
Wysunął się, wsunął, a ciasny kanał przyjmował go bez
problemów. Nie śpieszył się. W tej chwili czas się zatrzymał i
byli tylko oni dwaj oraz ich młody partner. Mieli czas na wszystko.
Aktualnie chcieli się sobą delektować i tym, jakie przedstawienie
dają Christianowi. Christianowi, który nie wytrzymał i musiał do
nich podejść. Jakimś cudem zmieścił się pomiędzy regałem, a
Danielem i uklęknął.
– Żeby książki nie skorzystały z twojego słodkiego daru –
wyszeptał i trącił koniuszkiem języka gotową do wystrzału
męskość Daniela.
– O, tak! – Przyjemność płynąca z dwóch stron posyłała
lawinę ognia do każdej jego komórki. Poruszał biodrami to
wbijając się w usta Chrisa, to zaś nabijając na twardego jak
skała i drżącego w nim penisa Martina. Cały dygotał. To, co się
działo, było tak dobre, że mógłby to robić przez cały dzień.
Spojrzał w dół, jak jego członek znika w chętnych i wilgotnych
ustach Christiana. Czuł jak język liże go, naciska wrażliwe
punkty, a ręka pieści jego jądra. – Martin, pieprz mnie mocniej.
Dochodzę – wystękał Daniel. Było mu tak dobrze.
– Mój. – Martin odchylił koszulę z jego ramienia wysunął
swoje kły i wbił je w skórę Daniela odnawiając znak. Ten
krzyknął odrzucając głowę do tyłu i doszedł w ustach zmiennego
smoka. Właściwie dochodził i dochodził. Orgazm zmiennych różnił
się od przyjemności ludzi. Ten potrafił być długi i trwać bez
końca. Nachodził falami uderzał, znikał i ponownie wracał, by
mężczyzna czuł się całkowicie spełniony. Czuł, że Martin
pulsuje w nim, rozrasta się i wypełnia go nasieniem we wtórze
krzyku.
Opleceni błogostanem trwali w swoich ramionach dłuższą chwilę,
by dojść do siebie.
– Chris zaraz... – Daniel pogłaskał po głowie Christiana,
który wtulił twarz w jego brzuch.
– Za późno – jęknął zmienny smok. – Byłem tak nakręcony,
że wystrzeliłem bez dotykania. Trzeba tu posprzątać. – Zerknął
na podłogę między nogami Daniela.
Po pokoju rozniósł się śmiech dwóch mężczyzn, a potem głos
Daniela:
– Kocham was.
– A my ciebie, skarbie – odpowiedział Martin nadal nie
odklejając się od niego.
* * *
Kilkanaście minut później wyszli już doprowadzeni do porządku,
co za ulga mieć łazienkę w gabinecie. W holu czekał czerwony jak
buraczek Luis. Christian był pewny, że chłopak wszystko słyszał.
Podniósł jedną brew i uśmiechnął się zadziornie. Żałował,
że Luis jest hetero. Kręciło się tutaj wielu smakowitych
zmiennych. Jakiś dla jego przyjaciela by się znalazł.
– Nie podsłuchiwałem. Po prostu długo was nie było i... – Nie
podsłuchiwał. Tylko podszedł do drzwi. Nie jego wina, że były
cienkie i słyszał te sapania, jęki. Natychmiast stamtąd odszedł,
ale w głowie nadal to słyszał. Nie był pruderyjny czy coś, ale
to dla niego za dużo. Szczególnie, że to byli mężczyźni. Nie
przeszkadzała mu ich orientacja tylko myśl, że byli to mężczyźni
jakoś go onieśmielała.
– Czy ja coś mówię? – Zapytał Christian. – Craig na nas
czeka. – Ruszył pierwszy do drzwi, a za nim Martin. – Idziesz,
Lui, czy będziesz tak stał i gapił się na nas rozmyślając, co i
w jakiej konfiguracji było? – Miał doskonały humor, a
zawstydzenie Luisa, jeszcze mu go poprawiło. Obejrzał się przez
ramię. Chłopak stał pośrodku holu jakby był wmurowany w podłogę.
– Posągów tu mamy, aż nadto – szepnął mu Daniel do ucha i
popchnął go do przodu. – Chris, nie męcz swojego przyjaciela.
– Spróbuję.
* * *
Craig podał Christianowi papierowe ręczniki, by otarł swój brzuch
i zrobił wydruk zdjęcia, które dał Martinowi.
– Wszystko w porządku. Wasze dzieci rosną.
– Wiem. Mój brzuch też.
– Owszem, ale jeszcze dużo ci brakuje do tego, co będzie.
Przepiszę ci jeszcze witaminy i masz je brać codziennie. – Wstał
podchodząc do biurka i biorąc plik recept.
Martin pomógł Christianowi wstać z kozetki, co spotkało się z
marudzeniem chłopaka, że sam sobie poradzi. Martin tylko westchnął
przyjmując wszystko z uległością. Nie będzie go przecież
denerwował. Tym bardziej, że nie był zadowolony, z tego, że Chris
chciał pobuszować po sklepach z Luisem. Coleman musiał dziś
jechać do miasta i osobiście sprawdzić, co się dzieje w klubach.
– Proszę. Najlepiej wykupcie je od razu. – Lekarz podał
Martinowi receptę, ale Christian wyrwał ją z ręki swego partnera.
– Sam ją wykupię. Jak chcesz możesz jechać. – Patrzył na
partnera. – Zadzwonię do domu i Daniel kogoś przyśle. I tak chcę
później jechać do Justina, więc kierowca mi się przyda. Muszę
zrobić prawo jazdy.
– Nie ma mowy – pisnął Martin.
– Przecież nie dziś. Jak urodzę. Obaj z Danielem traktujecie
mnie jak ciężko chorego. Jestem tylko w ciąży. – Cieszyła go
ich troska, ale przesadzali. Jak nie ochrona przed tym gangsterem tak
teraz z tą ciążą szaleli. – Wiem, że chcielibyście mnie
zamknąć w sypialni i stamtąd nie wypuszczać, i nie chodziłoby tu
wcale o seks.
Lekarz podrapał się po głowie czując się niezręcznie w takiej
sytuacji.
– Przeszkadza ci, że się tobą opiekujemy? Do widzenia doktorze.
– Podał rękę Craigowi, po czym wyszedł z kochankiem do
poczekalni. Tam czekał na nich Luis w towarzystwie dwóch osób,
którzy zapewne byli pacjentami doktora Raiforda. Jedna z nich,
kobieta o średnim wzroście wstała i weszła do gabinetu.
– I? – zapytał ciekawy przyjaciel.
– Wszystko w porządku. Teraz obaj idziemy na zakupy, a Martin
pojedzie do pracy. – Widząc ostry wzrok kochanka dodał: –
Poradzę sobie. Zresztą nie jestem sam.
Martin już widział, jak Daniel obwinia go o to, że zostawił ich
partnera, ale nie mogli denerwować zmiennego smoka. Wszystko to
sprawiało, że mu ulegali. Oczywiście w niektórych, momentach.
Doskonale wiedzieli, że hormony buzują w ciele Christiana i tylko
go nakręcają do sprzeciwiania im się. Bywały chwile, że
zastanawiał się gdzie jest ten słaby, płaczliwy i cichy Chris z
pierwszych dni ich poznania się. Widocznie odzyskiwał pewność
siebie, kiedy czuł się bezpieczny. To tylko sprawiało, że ich
duma rosła. Dać bezpieczeństwo partnerowi jest jednym z
priorytetów wśród zmiennych.
– Dobrze, ale sam zadzwonię po kogoś, aby was przywiózł.
– Doskonale. Niech czeka pod gabinetem. Ja muszę sobie coś ekstra
kupić. Znów przytyję i nie zmieszczę się w to, co mam –
mruczał pod nosem ciągnąc przyjaciela na zewnątrz.
– Tylko ja będę dźwigał te twoje zakupy – dodał Luis.
– Będziesz moim tragarzem. – Uśmiechnął się szeroko do
przyjaciela.
* * *
Dario od godziny czekał pod gabinetem jakiegoś miejscowego
doktorka. Martin zadzwonił do domu i on odebrał, gdyż Daniel był
zajęty rozmową z klientami. Postanowił sam podjechać po partnera
alf i jego przyjaciela. Całe szczęście, że odnalazł ich w jednym
ze sklepów z butami i teraz mógł spokojnie czekać. Oparł się
wygodniej o siedzenie i spojrzał przez otwarte okno. Wpatrzył się
w leżącą na ulicy kartkę, już lekko przybrudzoną. Chwilami
zawiewał silniejszy wiatr i przesuwał ją kawałek dalej. Raz
odwiedziła ją mucha, która odpoczęła sobie po swoim locie, za
chwilę owada przegnał kolorowy motyl. W końcu jadący z
naprzeciwka samochód powiał ją pod siebie i Dario zorientował
się, że minęło kolejne trzydzieści minut. Już miał wyjść i
poszukać tego ludzkiego człowieka oraz smoka, kiedy ci dwaj wyszli
z lodziarni trzymając w ręku jakąś reklamówkę. Ubrania już
wcześniej załadowali do samochodu.
– Już myślałem, że będę was szukał.
– Nic się przecież nie stało. Moi partnerzy przesadzają. Nikt
nie wie gdzie jestem. Jak po tym czasie mnie tu nie znaleźli, to nie
znajdą. Kto mnie wyda ty, on? – Wskazał na Luisa.
– Wsiadajcie.
– Luisa, ubrania i lody odwieziemy do domu, a potem chcę pojechać
do Langstonów. Jak nie masz czasu ktoś mnie podrzuci – powiedział
zanim znalazł się na tylnym siedzeniu. Był zadowolony z tego dnia.
Czegoś takiego potrzebował. Wyrwać się z Arkadii. Odetchnąć,
chociaż zalążkiem tego, co miał w dużym mieście. Chodzenie po
centrach handlowych pozwalało mu zapomnieć o przykrym pobycie w
domu. W Arkadii nie miał tego problemu, ponieważ zdążył pokochać
to miejsce, lecz potrzebował nuty samodzielności. Przeświadczenia,
że nie jest niepełnosprawny i da sobie radę.
Odwieźli Luisa do domu wraz z zakupami, Chris zjadł witaminy, nie
zaglądając do Daniela, który pracował i Dario postanowił sam
zabrać młodego zmiennego do jego przyjaciela. Nawet był ciekaw
farmy ich sąsiadów. Droga minęła im na miłej rozmowie o niczym.
Poznali swoje zainteresowania i nawet zdążyli się polubić. Chris
wybaczył mu porwanie jego przyjaciół.
– O, to ten wjazd – powiedział zmienny smok.
– Piękna posiadłość.
– Prawie bliźniacza do naszej.
Dario zatrzymał się przed głównym budynkiem i obaj wysiedli.
Chris od razu skierował się do siedzącego przed domem młodego
mężczyzny. Dario został przy samochodzie. Słyszał, że drugi
przyjaciel partnera jego alf, boi się obcych, więc nie chciał
swoją obecnością wprowadzać jakiegokolwiek zamieszania. Nagle
zerwał się potężniejszy wiatr i zaczął przywiewać różne
zapachy do jego nozdrzy. Poruszał skrzydełkami nosa, a wilk w nim
zamruczał niespokojnie. Oczy Daria skierowały się na
rozmawiającego z Christianem chłopaka, który zaraz jakby
zesztywniał, gdy wiatr odwrócił się. Obaj spojrzeli na siebie i
wilk Daria wyszeptał:
Partner.
Szczerze w życiu bym się nie spodziewała takiego obrotu spraw, ale mi się podoba i to bardzo *-*
OdpowiedzUsuńKobito pisz bo dobrze Ci to wychodzi, weny, weny i jeszcze raz weny :)
~ Carolinay
Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńDziękuje za tą notkę czekam na następną XD
Jestem ciekawa jak to będzie pomiędzy Dario a Justinem :-D
Wiedzialem, wiedzialem, wiedzialem! Wiedzialem, ze Dario bedzie krecil z Justinem! Nie moge sie doczekac kiedy bedzie nastepny rozdzial. Rozpiera mnie radosc i takie emocje :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Damiann
Yay! Wiedzialam =3 Slodko ze wreszcie im sie pouklada. Mam nadzieje na sielanki ciag dalszy ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zycze weny =3
Całkowicie się zgadzam z komentarzem Carolinay, również nie podejrzewałam, iż oni będą razem.. tak szczerze, to mi się nawet te wszystkie alfy i omegi mylą XDD" Jak skończysz to opko to chyba będę musiała je jeszcze z trzy razy przeczytać, żeby to wszystko ogarnąć, albo wiesz co? Dziś to zrobię, o. ;^; Akurat powrócę do moich ulubonych momentów (to wcale nie są sceny seksu >.>) hihihi ^^'
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!
xoxo
Sakura
Tez się nie spodziewałam, że Dario i Justin będą razem, coś mi mówi, że będzie ciekawie :) Haha, ja tak jak Sakura też nie ogarniam tych alf, bet itp. xd Pozdrawiam i czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńAngela
o matko, jesteś zołzą przerywając w takim momencie, najbliższy tydzień czekania bedzie nieznośnie długi
OdpowiedzUsuńgusia
Jesteś okrutna przerywając w tym miejscu x.x Ale w sumie... nie wiem czemu ale spodziewała się tego. Jakoś tak kilka rozdziałów temu przyszło mi do głowy, że Dario mógłby być z Justinem. Ten tydzień będzie okropny. Ja chcę już przyszły wtorek x.x
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że tych dwoje bd ze sobą.Przeczucie :)
OdpowiedzUsuńOooooo! Słodko, słodko, słodko~!
OdpowiedzUsuńCiekawe jak Dario z Justin'em na to zareagują *UUU* Cud, miód i orzeszki :D Christian jest słodziutki~ :333 A Daniel i Martin są uroczy, jak tak bardzo się o niego martwią :D
Mam nadzieję, że następny rozdział będzie równie wspaniały, a Stone nie znajdzie ich przez jeszcze długi czas ^-^
Pozdrawiam i weny życzę~! ^ ^
Wiedziałem, że ten chłopak z kimś w końcu bd XD ale nie wiedziałem czy z Dario właśnie, czy może z tym lekarzem.... Rozdział jak zwykle cud! Chris pokazuje swoje pazurki :D I biedni alfy muszą znosić jego humorki.... nie mogę się doczekać następnego wtorku ;__;
OdpowiedzUsuńUuu... tak właśnie na to czekałam. Tak myślałam że Dario i Justin będą partnerami i cieszę się z takiego obrotu spraw. ;) Kiedy przeczytałam że Chris idzie na zakupy sam z Luisem sądziłam że coś im się może stać ale ciesze się że tak nie jest ;) Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńNo no robi się coraz ciekawiej ,już czekam na następny wtorek .Pozdrawiam Agnieszka:-)
OdpowiedzUsuńłaaaaa nigdy bym się nie spodziewała, że to tak się potoczy, no ta końcówka boska *_* :D
OdpowiedzUsuńPrzyjemna wizja na kolejne rozdziały. xD Ciekawe, czy wilk Justina podszepnął mu to samo, co wilk Dario. x3 Chciałoby się. xD No i mina Chrisa pewie będzie zdziwiona, ale i dumna, bo taki partner dla Justina, jak Dario, jest idealny i wymarzony.
OdpowiedzUsuńHmmm, może i Luis odkryje w sobie wilka? :-D
Chris będzie niemożliwy w ostatnim miesiącu. xD Ale i tak będę go kochać. XD
Tak przy okazji - skąd pomysł na nazwę ' Arkadia ' ? XD
OdpowiedzUsuńpiękny rozdział! :) Hehe, ja bym już chciała całe opowiadanie, nawet nie wiesz kiedy się kończy. ;)
OdpowiedzUsuńWeny Lu ^^
Witam,
OdpowiedzUsuńMartin i Daniel bardzo troszczą się o Christiana.... no, no tego to ja się nie spodziewałam.... Dario znalazł partnera.... może on pozna przeszłość Justina, a jak sądzę była straszna, musiał zostać bardzo skrzywdzony, jak tak bardzo unika ludzi, towarzystwa... scenka w gabinecie bardzo gorąca....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Czy uwierzysz mi, że od początku przeczuwałam, iż od początku przeczuwałam, że ta dwójka jest dla siebie stworzona? <3 Rozdział genialny ^^ Mam nadzieję, że druga część będzie o Dario i Justinie <3 (Czy wydaje mi się, iż Justin miał już partnera?) HełHeł- Sue
OdpowiedzUsuńMoże miał, może nie miał. Kto go tam wie. :DD
UsuńLuana
A co tam i tak się dowiemy tylko czemu dopiero za dwa miesiące finał!!! dobrze, że jest inne życie w międzyczasie jak wydawane są rozdzialiki...a co next?? Uwielbiam Twoją fantasy...
OdpowiedzUsuńNo no robi się coraz ciekawiej.
OdpowiedzUsuńW sumie sama żałuje że Luis nie woli chłopców.
Myślę, że lepiej by się czuł w całej sytuacji gdyż w tym momencie widać jak jest mu trudno.
W ogóle sam rozdział pozytywnie mnie zaskoczył i jestem ciekawa co będzie dalej.
Jak zawsze zakończasz w momencie gdy ja chcę więcej.
Jesteś strasznie nie dobra pod tym względem.
I zaczynam lubić Daria.
Jakoś na początku dość sceptycznie się do niego odnosiłam ale teraz zmieniam zdanie.
Ten facet ma coś w sobie i myślę że z Juanem stworzą bardzo pozytywny związek.
Ale kto to wie.
No i czekam na dalszy ruch Stone.
Nie lubię go ale intryguje mnie co zrobi... złe charaktery przyciągają do siebie.
pozdrawiam kochana mocno;*
Mnie ciekawi reakcja Justina. Lubie go. Chciałabym poznać powód czemu tak boi się obcych. W którymś wcześniejszym rozdziale wspomniałaś, że Justin był wesołym chłopcem... Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Dużo weny i pomysłów.
OdpowiedzUsuńPS. Fajnie piszesz
No ty chyba jesteś chora!
OdpowiedzUsuńBawi cię to?
Masz mi zaraz wstawić kolejną część i bez gadania, bo inaczej coś niedobrego przydarzy ci się rano!
Prooooooszę :c
A teraz na poważnie.
Jesteś geniuszem, moją cudowną odskocznią od homofobicznego świata, kocham cię!
Pisz dużo, wstawiaj dużo, a weny jeszcze więcej!
Louis
HO HO HO <3
OdpowiedzUsuńTAK! Nareszcie xD Czekałam na ten moment gdy Justin w końcu pozna Dario :D Po prostu wiedziałam że będą razem <3
OdpowiedzUsuń