21 stycznia 2014

Jedwabny szal - Rozdział 6

Kolejny rozdział na rozgrzanie Was w te zimne dni.

Dziękuję Floo za poprawienie go. :*

Dziękuję Wam za komentarze. :*


-----------------------------------------


Zamknął po cichu drzwi starając się nie zbudzić śpiących mężczyzn. Obudził się pierwszy i po­stanowił przyrządzić dla ich trójki jakiś posiłek. Nie był mistrzem kuchni, ale potrafił zrobić kakao, a do niego idealne będą rogaliki z dżemem. Kilka godzin wcześniej zdążył zauważyć, że w kuchni są rogaliki i kakao. Co najwyżej gdyby nie było mleka zrobi zwykłą herbatę. W oczy rzuciły mu się stojące na blacie dwa kubki zimnej herbaty. Westchnął i wylał ją do zlewu, naczynia odstawiając obok niego. Poszedł do lodówki i otworzył ją. Każda z półek była zajęta warzywami, wyrobami mięsnymi, owocami. Kiedy to wszystko tutaj przyniesiono? Jego partnerzy musieli zadbać o to dużo wcześniej. Wziął karton mleka i otworzył go, a z szafki wyjął garnek. Po raz pierwszy od dawna czuł się lekko, jakby unosił się w chmurach, bez dręczących go problemów. Postanowił na kilka chwil zapomnieć o wszystkim co go złego spotkało. Dać sobie trochę oddechu i zobaczyć co znaczy być szczęśliwym. Nadal nie wierzył, że nie uciekł tylko został i zaakceptował swoich partnerów. Nie jednego partnera, tylko dwóch. Dwóch gorących zmiennych. I już samo to było niesamowite, a co dopiero świadomość, że spędzi z nimi życie. Jego smok tego pragnął, tak samo jak chciał wpierw uciec, by ich chronić. Pomimo bólu, że nie będzie z nimi ucieczka była rozsądnym wyjściem, lecz byłby to błąd. Dlatego miał nadzieję, że dobrze postąpił. Chęć ich ochrony jest silna, ale nie chciał opuszczać Daniela i Martina. Jego serce, umysł, ciało lgnęło do nich. Tym bardziej teraz, kiedy Martin go zatwierdził, a Daniel zapewne zrobi to niedługo.
– Jak dobrze widzieć twoją promieniejącą szczęściem twarz. Musisz rozmyślać o czymś przy­jemnym.
Christian podskoczył omal nie wylewając mleka, które niósł w garnku w stronę kuchenki gazo­wej. Spojrzał na Daniela i jego ciało pobudziło się. Chciał podejść do tego mężczyzny, paść do jego stóp i wylizać go całego. Daniel był w samej obcisłej bieliźnie doskonale opinającą jego krocze. Z zarostem na twarzy, rozwichrzonymi włosami, odbiciem na lewym policzku pochodzącym od po­duszki i zaspanymi oczami był jak chodzący na dwóch nogach seks. Po raz pierwszy widział go w takim stanie, nie liczył tych upojnych chwil wcześniej. Za każdym innym razem zmienny wilk był nienagannie ubrany z doskonale ułożo­nymi włosami. Wyglądał elegancko i dojrzale. Natomiast teraz wyglądał jak seksowny, niegrzeczny chłopiec, jakim zazwyczaj był Martin. Do tego ten dziki błysk w oku tylko to eksponował.
Odchrząknął wyrywając się z tych rozmyślań i kontynuował przygotowywanie mleka do goto­wania.
– Dlaczego sądzisz, że o czymś myślałem? – Zapalił palnik i postawił na nim garnek.
– Ponieważ stałeś w bezruchu uśmiechając się szeroko. – Wolnymi krokami zaczął podchodzić do młodego partnera. – Mogę wnioskować, że to były miłe myśli.
– Owszem były. – Westchnął, kiedy ręce Daniela go objęły od tyłu. – Lubicie kakao?
– Bardzo – odpowiedział Martin. Miał nadzieję, że Daniel szybko sprowadzi Chrisa do ich łóż­ka, a ci urządzili sobie pogawędkę. Zbliżył się do nich wyciskając najpierw długi pocałunek na ustach Daniela, a potem pochylił się i wpił w wargi drugiego partnera. Cieszył się, że postąpił mą­drze i jest już związany tą uroczą istotą. – Ale najbardziej mam ochotę ciebie posmakować. – Prze­sunął nosem po jego policzku, a ręką ścisnął krocze Christiana. Żałował, że ten ubrał spodnie. Za­mruczał czując, że ten jest podniecony. – Danny, on wciąż jest niezaspokojony. – Spojrzał na dru­giego partnera stojącego za plecami Chrisa.
– Więź działa. Coś mi się zdaje, że nie będzie zaspokojony jeszcze długo.
– Nie tylko więź. – Chris oparł się o plecy Daniela całkiem zapominając o mleku. – To te dni. Wiecie.
– Teraz masz nas, a my we dwóch damy radę spełnić twoje największe i najbardziej perwersyjne pragnienia – szeptał Daniel całując go po nagim ramieniu. Chciał go mieć. Wejść w niego, dojść i zatwierdzić. Sięgnął do rozporka chłopaka.
– Ale... Ale... – Odrzucił głowę na ramię mężczyzny za nim. Ręce obu partnerów dotykały go, a ciała tak blisko niego ogrzewały i rozpalały. Chciał ich. Chciał Daniela w sobie. – Mleko.
Martin upadając na kolana przekręcił kurek od kuchenki.
– Najpierw chcę twojego mleczka. – Odczuwał przemożną ochotę, aby zająć się nim. Tak samo jak Daniel. I chciał, wi­dzieć jak Daniel go pieprzy. Opuścił jego spodnie i wziął w rękę członek Christiana, podczas gdy drugi z partnerów pieścił jądra chłopaka.
– Muszę wam... – Złapał się ramion Martina lekko pochylając. Nie wiedział kiedy Daniel uwolnił swój członek i wsunął go teraz pomiędzy jego pośladki. – Wiecie, że ja mogę... – Bał się, że źle zareagują, gdyby zaszedł w ciążę. Zdawał sobie sprawę, że bez zabezpieczenia to może się stać.
– Zajść w ciążę? Wiemy. – Daniel położył dłoń na brzuchu zmiennego smoka. – Może nawet już jesteś.
– A jak nie, to może zaraz to się stanie. – Martin spojrzał na niego z dołu z błyskiem w oku. Po­siadanie potomstwa często było jego marzeniem. Bycie gejem nie mogło mu pomóc tego zrealizo­wać. Teraz miał szansę mieć rodzinę. Pochylił się do jego penisa i polizał czubek.
– Nie będzie wam... Przeszkadzało, że... O tak mi rób. – Cały czas patrzył jak jego spragniona pieszczot męskość znika w ustach Martina. Do tego pieszczoty na pośladkach i pomiędzy nimi sprawiały, że miał ochotę wyć z rozkoszy. Obejrzał się na Daniela. – Wejdź we mnie.
– Nie chcesz trafić z nami do wygodnego łóżka? – Wsunął w niego na próbę dwa palce. Po tym co działo się w nocy te bez problemu weszły i zadowolony wyjął je.
– Ja nie dotrę do łóżka. Trawi mnie pożar i chcę byście go ugasili – rozkazał. Jego oddech przy­śpieszył. Martin nie szczędził mu pieszczot, ale i nie wiele dawał. A on chciał mocniejszego ssania i lizania. Zmienny wilk bawił się nim.
– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – powiedział rozpalonym głosem Alston. Przystawił wilgotną główkę do ciasnego ciała Christiana.
Chłopak czując jak Daniel wsuwa się w niego, jeszcze mocniej przytrzymał się Martina bardziej nadstawiając Danielowi. O tak tego chciał. Chciał, żeby go wypełnić. Miał nadzieję, że gdy wszystko się unormuje nie będzie się robił chętny za każdym razem jak oni będą w pobliżu. Przecież nie mo­gli się kochać na oczach innych zmiennych, czy też ludzi. Ale teraz dobrze mu było zarówno od przodu, jak i od tyłu. Tu pchnięcie, tam ssanie i mógł się rozpływać w oszałamiającej ekstazie. Od­dawał im się obu z fascynacją. Jęczał i wił się pomiędzy nimi biorąc wszystko to co mu dawali. Ani razu nie zawstydził się, tego, że pożera go ogień. Przecież to byli jego partnerzy. Kochali go i wie­dział, że nie wyśmialiby go za to, że jest taki chętny.
Martin jedną dłonią głaskał udo Christiana, drugą Daniela, dając znak, że cieszy się z tego co się dzieje i jest z nimi oboma. Kochał ich. Naprawdę ich kochał. Pragnął dać im w łóżku i w życiu wszystko co najlepsze. Czując jak penis Christiana drga w jego ustach. Pozwolił mu się w nie pie­przyć takim tempem jaki nadawały biodra Daniela.
Daniel posapywał przy uchu Christiana obejmując go ciasno i wbijając się w niego. To pragnie­nie rozrywało go i potrzebował już ulgi. Przyśpieszył wyciągając rękę i kładąc ją na głowie Marti­na.
– Ssij go. Zaraz dojdę. – Czyste pragnienie targało nim. Potrzebował dojść i oznaczyć swego partnera. Na samą myśl kły same się wysunęły. Zaczął podskubywać skórę w łączeniu ramienia z szyją. Tuż przy ugryzieniu Martina, które się zagoiło, ale zostawiło maleńki zaczerwieniony ślad li­tery V. Małe znamię, które na zawsze oznaczyło Christiana i żałował, że smoki nie gryzą. Też by chciał nosić coś takiego od Chrisa. Ale wymyśli inny sposób, by on i Martin mogli chodzić dumnie z oznakami na ciele. Sapnął, kiedy poczuł, jak mięśnie Christiana się na nim zaciskają. Wbił kły w jego ciało.
Naprężył się, gdy przez każdy nerw przepłynęła znajoma lawina ognia i ból oznaczenia. Orgazm targnął nim potężną erupcją, a Martin spijał go ze smakiem mrucząc coś przy tym z zadowoleniem. Nogi mu dygotały i gdyby nie podpórka z klęczącego mężczyzny oraz trzymającej go silnie ręki Daniela, po którym czuł w sobie nasienie, upadłby ze zmęczenia.
Dwaj zmienni dochodzili do siebie po przeżyciu tak wielkiej, odbierającej zmysły przyjemności, a trzeci wylizał członek do czysta i uniósł się powoli. Od razu sięgnął ust Christiana dając mu po­smakować siebie. Nadal był twardy jak skała.
Daniel otworzył oczy patrząc na Martina. Jego zmysły szalały, ale chciał zająć się Martinem w potrzebie. Pocałował w kark Christiana i wysunął się z niego. Ujrzał jak jego nasienie wypływa ze szparki młodego zmiennego. Dołączył do ich pocałunku. Ich trzy języki lizały się po­woli poza ustami obdarowując kochanków swym smakiem i nektarem Christiana. Wspólny pocału­nek przedłużał się i Daniel sięgnął do bielizny Martina łapiąc w rękę jego penisa. Poruszył po nim dłonią rozprowadzając preejakulat, który wydzielał się w ogromnych ilościach. Na chwilę za­ssał się na języku Christiana, by zaraz to samo zrobić z drugim partnerem. W trójkącie jest tak, że czasami jedna osoba zostaje na uboczu, a on nie chciał na to pozwolić. Z Martinem żył od dawna i chociaż Chris był teraz nowy, smakowity i bardzo chętny na seks, to Daniel nie zapomniał o drugim zmiennym. Ssał jego język jakby obiecując mu wielką rozkosz. Gdy upewnił się, że Chris jest już w stanie ustać na własnych nogach puścił go i uklęknął przez Martinem. Wyjął w bielizny jego penisa i jądra, by zaraz popieścić je językiem. Wziął je w usta, tak jak kochanek lubił.
Chris patrzył na to wszystko i podobał mu się ten widok, a szczególnie rozanielenie na twarzy Martina. Zapragnął widzieć jak się obaj ze sobą kochają. I pewnego dnia to się stanie. Zdążył już zauważyć, że Martin uwielbiał klękać przed partnerem. Zapewne jako alfa nie mógł sobie pozwolić, by inni ujrzeli go w takiej pozycji, lecz gdy byli sami, jego uległość w stosunku do Daniela zaczęła fascynować Christiana. I Daniel też nie miał z tym problemu. Z radością pochłaniał twardy członek kochanka i poruszał głową, a dłonią ugniatał jego jądra. Nie trwało długo, gdy Martin zajęczał, chwycił Daniela za włosy i skończył w jego ustach podrygując biodrami.
– Gdybym przed chwilą nie doszedł, właśnie zrobiłbym to patrząc na was – wyszeptał Russo.
Daniel przytulił głowę do brzucha Martina i uśmiechnął się do Chrisa.
– Dojdziesz tak jeszcze nie raz. Teraz mamy życie przed sobą i zaręczam, że w łóżku nie będzie­my się nudzić. – Zamruczał, kiedy dłoń Martina głaskała go po głowie.
– To co prysznic, a potem kolacja i... – Martin nie dokończył, gdyż Chris zamknął mu usta poca­łunkiem. O tak, na pewno nie będą się nudzić.


* * *

– Ty tępa dziwko! Dałaś się tak podejść?! – Stone pałał furią. Miał ochotę rozszarpać samicę. – Teraz nikt nie śledzi Brightów. Mogli go wywieźć i go nie znajdę!
– Ale jego tam nie ma, szefie. – Uleczyła się już trochę z ran zadanych przed nieznanego zmien­nego. Chociaż miała wrażenie, że już gdzieś czuła ten zapach. Ten drugi jej przynajmniej nie uderzył. Zostawił ją tylko w śmierdzącym zaułku z kapturem na głowie, by nic nie widziała. Jakby mogła widzieć kiedy wokół panowała tylko ciemność. Dobrze, że miała przy sobie telefon, to zadzwoniła do szefa, a ten wysłał kilku taurenów, by ją sprowadzili do biurowca.
– Może teraz jest! Zastąpi cię Winter. Ty się ulecz, a potem zastanowię się co z tobą zrobić.
– Szefie, daj mi szansę. – Upadła przez nim na kolana. Nie mógł jej wyrzucić. Chciała być przy nim, pomagać mu. – Ja się dowiem co to za zmienni mnie porwali. Dowiem się wszystkiego i po­dam ci ich na tacy. Zobaczysz.
Stone tylko popatrzył na błagającą samicę. Nie miała dla niego znaczenia. Chętnie oddał by jej głowę za jeden dzień z diamentowym smokiem. Odnajdzie go. Nie dość, że stracił pieniądze kupu­jąc go, to jeszcze musi angażować wszystkie siły, żeby odnaleźć uciekiniera. Ta wielka szansa nie przejdzie mu koło nosa.
– Powiedzieli ci, dlaczego cię porwali? – zapytał taurenkę zajmując miejsce za biurkiem.
– Powiedzieli, że nie podoba im się to co robisz. Boją się, że przypadkiem ludzie się o nas do­wiedzą.
– Nie jestem, aż tak głupi. – Pochylił się i nacisnął przycisk interkomu. – Mel, niech Robin tu przyjdzie i zabierze Star do jej pokoju. I pilnuje. – Popatrzył srogo na kobietę. – Ma nie wyjść z po­koju dopóki nie powiem inaczej.
Star opuściła głowę na dół. Będzie mieć czas na wyleczenie się i przypomnienie sobie skąd zna ten zapach zmiennego. Gdy była tam, nie zwróciła na to uwagi zajęta unikaniem ciosów, lecz teraz...
– Rób co mówię, a zostaniesz tutaj.
– Tak, szefie. – Pokiwała głową ulegle.
Po chwili w gabinecie pojawił się Robin. Wysoki, barczysty, typ kulturysty, tauren złapał ją za przedramię i pociągnął w górę, by stanęła na własnych nogach.
– Ostrożnie, Robin. Nie chcemy, aby nasza kochana Star była bardziej posiniaczona niż jest. Jeszcze nam się przyda. Jest dobrym żołnierzem. Na razie pilnuj jej, jak oka w głowie. Ma siedzieć w swoim pokoju. Czasami wpadnę sprawdzić jak ma się nasza pani.
– Tak jest, panie Stone.
Gabriel Stone patrzył jak Robin wyprowadza kobietę. Ona mu pomoże odnaleźć chłopaka. Już miał plan co do niej. Tylko niech pozbędzie się tych fioletowych plam z ciała. Nie miała wielkiego daru leczenia i trochę jej to zajmie. Akurat tyle ile on potrzebował czasu na rozpoczęcie planu B. Planu, który pojawił się, gdy wspomniała o wilkach. Miał przeczucie, że któraś z grup coś wie, o młodym smoku. Wytłumaczenie, że porwali ją, by on nie szalał tak z szukaniem młodego samca jest nędzne. Dzięki niej dowie się co to za sfora. Choćby miała uwieść każdego zmiennego wilka w okolicy i dowiedzieć się prawdy. Na ustach wykwitł mu szyderczy uśmiech. Spojrzał na jedną ze ścian gdzie wisiało potężne lustro. Widział siebie siedzącego za biurkiem. Był przystojny w ludz­kiej postaci. Ta pokrywa ukrywała serce pełne zła i nienawiści. I bardzo dobrze mu z tym było. Poza tym jego urok uwodziciela mylił wielu, dzięki czemu mógł działać i zdobyć chłopców do swych domów. Kobiety też. Ale Christiana chciał dla siebie. Tylko i wyłącznie dla siebie. Tak jak dawniej chciał jego matkę, która mu uciekła. Suka zaszła w ciążę z człowiekiem, który dla niego pracował. Głupia smoczyca zakochała się. A od dał jej tak wiele! A ona zamiast przed nim, rozłożyła nogi przez niepozornym blondynkiem. Gdy dowiedziała się o ciąży postanowiła uciec i udało jej się to, bo jej kochaś stanął w jej obronie. Już dawno on wącha kwiatki od spodu. Co za wspaniałomyśl­ność oddać życie dla ukochanej i dziecka. Stone szukał jej, ale przerwał poszukiwania, kiedy zgłosił się do niego Russo. Mężczyzna ją przypadkiem spotkał. A dzięki temu Stone już miał plan i czekał od dwudzie­stu lat na potomka swojej niewolnicy. I nie będzie czekał na niego, aż ten sam mu się odda, tak jak ro­bił z jego matką. Weźmie go sobie choćby siłą. Na samą myśl jego penis stwardniał jak kamień. I myśl, jak młody Chris klęczy przed nim tylko go bardziej nakręciła. Niestety, na razie musiał się za­dowolić jednym z chłopaków, którzy dla niego pracowali. Zadzwonił do jed­nego z opiekunów, by przyprowadzono mu kogoś do obsłużenia go.

* * *

Minęły dwa dni odkąd Daniel z Martinem oznaczyli Christiana. Dzisiejszy dzień zmienny smok spędzał wyłącznie z Colemanem, gdyż Daniel musiał zająć się sforą i sprowadzić tutaj jej część za kilka dni. Jutro zrobią na odwrót. Wczoraj Daniel kupił mu trochę ubrań, co spotkało się z niechęcią u Christiana, gdyż sam chciał pojechać do miasteczka i coś sobie wybrać. Ale obaj partnerzy się nie zgodzili. Przecież nie chciał wrócić do dużego miasta. To było tylko ciche, spokojne miasteczko. Miał nadzieję, że Camas będzie schronieniem jakie­go szukał.
– Chciałbym się zobaczyć z Justinem – powiedział do Martina. Razem siedzieli na ganku w bu­janych fotelach.
– Jesteś pewny, że to już koniec tego twojego szaleństwa? – zapytał Martin patrząc na niego i mrużąc oczy przez słońcem. Daniel dopiero dzisiaj mógł wyjechać, gdyż zaspokojenie szalejącego libido u Chrisa mogło by wykończyć jednego partnera.
– Tak. Zakończył się nawet wcześniej. Zazwyczaj trwało niecałe dwa tygodnie, więc zostałby tydzień, a w tym ten jeden dzień był najgorszy.
– Ten w którym musiałeś unikać mężczyzn, bo traciłeś przy nich zmysły?
– Dokładnie. – Roześmiał się i przeniósł na kolana Martina. Ten objął go i przytulił. Nauczył się, że Chris potrzebuje dużo czułości.
– Cieszę się z tego, że mój głupi ludzki umysł uległ i pozwolił działać wilkowi we mnie. Nie siedzielibyśmy tak tutaj.
– Czułem jak mnie odtrącasz. Już przy pierwszym spotkaniu, byłeś taki inny. Zimny. – Popatrzył na jego twarz. Wiatr poruszał rozpuszczonymi włosami Martina. – Przez ostatnie dni z wami, je­stem w stanie uwierzyć, że mam szansę na bycie szczęśliwym.
– Omal nam tego nie zabrałem – powiedział z poczuciem winy starszy zmienny. – Nie wiem jak mogłem myśleć, że mogę cię odrzucić. Przecież nie było możliwości, bym był z Danielem, a z tobą nie. Nie chciałem go stracić... – Martin zaczął się tłumaczyć, ale przerwał widząc smutek na twarzy młodego partnera. – Kochanie, co się stało?
– Zaakceptowałeś mnie tylko ze względu na Daniela? – Chciał zejść z jego kolan.
– Nie – odpowiedział szybko powstrzymując go przed ucieczką i kładąc dłoń na smutnym licu Christiana. – Zrobiłem to, bo chciałem być z tobą, kochanie. Nigdy nie myśl, że jest inaczej – mó­wił patrząc mu poważnie w oczy. – Chcę być z tobą. Wytłumaczyłem ci dlaczego się broniłem. Mój wilk chce swego partnera i człowiek już też. – Pocałował go czule. – Czuję się spełniony. Daniel miał rację czekając na ciebie. On zawsze wiedział, że będąc tylko w dwóch nie jesteśmy kompletni. Teraz staliśmy się całością.
Christian odetchnął z ulgą. Wierzył mu. Teraz będąc sparowanym z nimi czuł ich. Nie mogli się porozumiewać w myślach, jak to nie raz pisano w różnych opowieściach, jakie czytał, ale czuł ich emocje. Jakby nabył empatię, a w niej zakodowało się jego dwóch gorących partnerów.
– To jak, mogę się spotkać z Justinem?
– Nie jestem twoją mamą, byś mnie prosił o pozwolenie. Jak czujesz, że nie rzucisz się na nie­go...
– Mam ciebie. Rano ci się podobało. – Zamruczał w jego szyję.
– Bardzo podobało, ale teraz masz myśleć o czymś innym. Powiedziałeś, że to minęło.
– Bo nie czuję się tak jak zawsze. Mogę siedzieć spokojnie i nic. Wczoraj tylko na mnie spojrze­liście...
– A już rozkładałeś nogi – wyszeptał do jego ucha.
– Szzzz. Nie mów tak, bo znów to zrobię. – Odkrył, że podniecają go takie słowa. Podnieca go jego partner i nie jest to zasługa płodnych dni. – A naprawdę chciałbym porozmawiać z Justinem. On ma jakąś tajemnicę, jest taki smutny. Chcę mu pomóc. Rozmawiał ze mną.
– Zauważyłem, że przeważnie milczy. Jak chcesz to się z nim spotkaj, ale na naszym terenie. Nie wyjdziesz stąd dopóki nie będziemy pewni, że jesteś tutaj całkowicie bezpieczny.
– Nie obawiasz się, że przerzucę swoje uczucia na Justina? – Podniósł się z jego kolan. Musiał zadzwonić do tego zmiennego. Jak odjeżdżali, Sheoni dała mu ich numer telefonu.
– Teraz jesteś już nasz. Każdy zmienny czuje, żeś zajęty i nie zbliży się do ciebie w sferach in­nych niż przyjaźń.
– To dobrze. Niedługo inni też będą wiedzieć, że należycie do mnie.
– To znaczy?
– Mało czytałeś o diamentowych smokach. – Pochylił się nad Martinem. – W ogóle o smokach. Ale nie z ludzkich książek. Tylko naszych. Poczytaj to zobaczysz. Wiem, że Daniel martwił się, że nie będziecie mieć mojego znaku. Poczytaj, a się dowiesz. – Polizał go po policzku i zostawił go sa­mego.
Zaintrygowany Martin wyjął telefon i zadzwonił do Daniela. Ten odebrał natychmiast.
– Wszystko w porządku?
– To, że dzwonię nie oznacza, że coś się stało, mój partnerze – powiedział Martin. – Nadal nie ma tu internetu. Sprawdź na naszych stronach o znakowaniu partnerów przez smoki.
– Na tych naszych stronach?
– Ta.
Internet będący zbiorowiskiem wielu miliardów informacji, był też dobrym komunikatorem wśród zmiennych. Na specjalnych serwerach i stronach umieszczali swoje własne informacje, książki i nie tylko. Znając hasło miało się do tego dostęp. Zdarzało się, że ludzie odnajdywali i te strony to wtedy myśleli, że jest to po prostu wymyślona przez kogoś fikcja, gry i opowieści fantasy. Ludzie mieli uciechę, a zmienni podręczniki.
– To poczekaj.
Martin wstał i oparł się pośladkami o barierkę. Słyszał w głośniku stukanie po klawiaturze, jakieś pikanie od czasu do czasu.
– Długo jeszcze?
– Jak zawsze niecierpliwy. Opowiedz co tam u naszego partnera.
– Poszedł zadzwonić po Justina Langstona. Uznałem, że jest bezpiecznie i nie mam namyśli Sto­nea.
– Nasz mały smok już nie ma chcicy?
– Ma, ale nie tak wielką. Tylko taką jak my. Działa na swojego partnera, a nie na każdego samca w pobliżu – odpowiedział Martin.
– Szybko mu przeszło. Podobno to miało jeszcze z tydzień trwać. – Po drugiej stronie nastała ci­sza i Martin, aż spojrzał na telefon, by zobaczyć czy nie przerwało połączenia.
– Daniel, jesteś tam?
– Jestem, jestem. Tylko właśnie coś mi przyszło do głowy. Mówisz, że pragnienie minęło.
– No tak.
– Ono mija naturalnie po dwóch tygodniach, czy jak tam lub gdy następuje poczęcie potomka. Ciało zmiennego smoka albo zwyczajnie kończy swój naturalny cykl, albo, gdy już nie musi wołać o kontakt fizyczny, kiedy nastąpi to czego pragnęło. Czyli zapłodnienia.
– To znaczy, że Chris...
– Martin, najprawdopodobniej będziemy mieli dziecko. I dowiemy się o tym już niedługo. Ciało Chrisa nam to pokaże. Poza badaniami.
– Jak? – zapytał Coleman.
– Pamiętasz jak reagowała Kristina będąc ze swoim młodym pod sercem?
Martin już widział w wyobraźni zmienną wilka jak biegnie do toalety, by wymiotować. Do tego była tak słaba. I nerwowa. I płakała co pięć minut, by zaraz się śmiać lub wpadać w histerię.
– To nie czeka naszego Christiana – wydukał Martin przerażony obrazami jakie mu mózg poka­zał.
– Boisz się o siebie co? Nie martw się jak nasz partner spodziewa się dziecka objawy ukażą się dopiero za kilka dni. Masz czas... Obaj mamy, by psychicznie przygotować się na jego zmiany na­strojów.
– A jak to u męskich potomków smoków jest jeszcze gorsze?
– To i tak będziemy go kochać. I będziemy musieli znaleźć lekarza – odparł Daniel.
– Poproszę Sheoni o adres jej lekarza. Sądzę, że facetowi nie odbije, gdy ujrzy mężczyznę w ciąży.
Daniel zaczął się śmiać na tę wzmiankę, a później opowiedział, jak zostaną oni oznaczeni. To stanie się po oficjalnej ceremonii. Na ich ramionach wypali się znak małego smoka. Będzie miało taki kolor pod jaki należy ich partner. Podejrzewał, że będzie biały. Lecz proces wypalania będzie bardzo bolesny. Martin jako że już robił sobie tatuaże sądził, że to będzie coś takiego, ale po tym jak opisywał to Daniel zmienił zdanie. Ale dla Chrisa wszystko zniesie. Nawet wicie się z bólu.

* * *

Christian stojąc przed drzwiami słyszał całą rozmowę i położył ręce na brzuchu. Czyżby był w ciąży? Jest taka nadzieja? A jak jest, to co miałby dalej robić? Na szczęście wiedział, że jego partne­rzy chcą potomstwa i mu pomogą. Tylko co on miał robić? Jak to będzie? I jak przebiegnie poród? Przecież dziecko musi się jakoś z niego wydostać! A on był mężczyzną, nie miał pochwy!Wystra­szony przełkną ślinę i wyszedł do Martina. Ten akurat rozłączał się z ich partnerem.
– Czy ja mogę być w ciąży? – zapytał.
Martin usłyszawszy to wstał i podszedł do niego.
– Podsłuchiwałeś. – Widząc jak bardzo przerażony jest Christian przytulił go. – Możliwe, że je­steś. Tego dowiemy się za kilka dni. A jak jesteś, to nie bój się. Poradzimy sobie. Jesteśmy przecież we trójkę. – Pocałował go w czubek głowy z radością.
Christian odetchnął, chociaż strach pozostał. Miał tak wiele pytań. Cóż, poczeka z nimi, aż nie będą we trójkę lub nie porozmawia z Sheoni. Była kobietą w ciąży to coś na ten temat wie. Zresztą nie miał co się przejmować na zapas. Jeszcze nic nie było pewne. Chociaż jak tak o tym myślał to jego smok potwierdzał przypuszczenia swych partnerów. Dziecko. On będzie miał dziecko. Moc­niej wtulił się w Martina z nadzieją, że ma kogoś i nie jest sam.

21 komentarzy:

  1. Muahahah! Chris zaciążył? No, no, no... Się będzie działo, jak sądzę.
    Troche niepokoi mnie w tej sytuacji zażartość u Stone'a... Bydle D: A ty napewno wykorzystasz go do niecnych celów w najmniej pożądanym momencie! ...i na to czekam~
    No i to oznaczanie partnerów Chrisa hahah xD Cudowny sposób.
    Mało i nieskładnie w komentarzu, ale co tam! Czasu i pokładów weny życzę *w* Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Alee giciorr !!!!! Nie no super ale fajnie by było gdyby porwali Chrisa . A po kilku dniach go odbili byłoby dużo emocji XDD
    Pozdrawiam i życzę weny ! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. jak ty to robisz że czytam coś co jest zupełnie nie w moim stylu i jestem coraz bardziej zakochana, albo jesteś geniuszem albo rzucasz jakieś czary, kolejny GENIALNY rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,Cieszył się, że postąpił mą­drze i jest już związany tą uroczą istotą. '' ,,z tą''
    ,,Mocniej w tulił się w Martina z nadzieją, że ma kogoś i nie jest sam'' ,,wtulił''.
    Mam dziwne wrazenie, ze nie przylozylas sie piszac ten rozdzial. Nie wiem dlaczego, ale wydaje sie jakby w wielu miejscach brakowalo przecinkow, niektore slowa sie powtarzaly. Jednakze ogolem mi sie podobal.
    Mam nadzieje, ze kiedy Chris urodzi to Stone nie zrobi mu krzywdy.
    Nie wiem czy zrozumialem dobrze. Martin jest w ciazy? Przeciez sama chyba mowilas , ze on i Daniel nie moga miec dzieci..?
    Szkoda, ze tak szybko to sie stalo, ale w koncu sa partnerami, woec moze to dobrze.
    Wkurzylo mnie troche to, kiedy Daniel i Martin nie pozwolili mu isc i kupic ubran. To tak jakby to byla ich wlasnosc ( jest ich, ale bez przesady) i przetrzymywali go w wiezieniu.
    Polubikem strasznie Justina. Jestem ciekaw o co chodzi.
    :)
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Martin nie jest w ciąży. Ale on i Daniel zdecydowanie mogą mieć dzieci, ale nie mogą zajść w ciążę, a to dwie różne sprawy. :)
      Oni go po prostu chronią. Na pewno nie jest ich własnością i zdecydowanie na to nie pozwoli. Po prostu boją się o niego i muszą go trochę "uwięzić". Wszędzie może się natknąć na zbirów Stone'a. :)
      Justina uwielbiam. Z nim to już jest inna historia.

      Dzięki za wypisanie błędów. :)

      Usuń
  5. ;___; Jakie to bolesne, że rozdziały są tylko raz w tygodniu.... Świetny rozdział ^.^ huehuehue Chris bd miał brzuuuuuch wielkości wieeeelkiego arbuza XD No nie powiem, jakoś ciąża+facet mnie odtrąca, ale jak widzę takiego filigranowego blondynka to nawet jego androgeniczność jest znośna ^.^ Z niecierpliwością czekam na kolejny wtorek i kolejne cudeńko :D Weny! Weny!... no i chyba weny.... Weny życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze wspaniały rozdział super opowiadanka :) Tylko akcja się tak szybko rozwija, więc myślę że będzie jeszcz dużo emocji, tylko proszę bez gwałtów słoneczka Chrisa, on tak wiele wycierpiał:(
    Mam nadzieję, że pokaże wszystkie huśtawki hormonów i humorki ciężarnego zmiennego, jakieś lody z mięsem itp. Hi Hi.
    Pozdrawiam
    fankayaoi

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz, kiedyś sprawdzałam czy nie pojawił się u Ciebie nowy rozdział po kilka razy dziennie. Od jakiegoś czasu to się zmieniło. Stajesz się powoli przewidywalna i powtarzalna, a przez to (wybacz szczerość) nudnawa.
    Z każdym kolejnym opowiadaniem coraz częściej mam wrażenie, że już to kiedyś czytałam. Rzadko kiedy potrafisz mnie zaskoczyć, choć z tym zawsze było nie najlepiej. Ale wcześniej przynajmniej pisałaś w bardziej wciągający sposób. Na tyle, że nawet nie próbowałam zgadywać jak to wszystko się skończy.
    Poza tym, wybacz, ale zmiana bety chyba Ci nie służy. Jest poprawa jeśli chodzi o ilość błędów ortograficznych, ale straciłaś swój niepowtarzalny styl.
    Z całego serca życzę Ci by reszta twoich czytelników nie miała odczuć podobnych do moich i mam nadzieję, że ta odrobina krytyki nie sprawi Ci przykrości.
    dawna fanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam zupełnie inne zdanie. Wszystkie opowiadania Lu są świetne i wyjątkowe. Pomysły jakie ma na opowiadania są bardzo oryginalne i nie rozumiem jak można tak krytykować kogoś, kto poświęca się, byśmy mogli czytać.
      Luano, pamiętaj że masz wierny fan club i nie przejmuj się takimi komentarzami.

      Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. - A.

      Usuń
    2. Szczerość jest zawsze ważna, więc dobrze, że napisałaś co myślałaś dawna fanko. Moim zdaniem zawsze byłam przewidywalna i powtarzalna, bo jak się pisze romanse to raczej wszystko kręci się wokół jednego tematu. Poznają się, zakochują się, jest kilka problemów, a potem żyją długo i szczęśliwie. Takie są romanse.
      Beta nie ma nic wspólnego z moim stylem. To nie beta pisze streść, a parę błędów jej nie zmienia. Czasem wszystko zależy od opowiadania i tematyki jaka jest poruszana. :)

      Usuń
    3. A. Jeśli uważasz, że pomysły Luany są oryginalne, to znaczy, że nie czytasz innych blogów z yaoicami. Choćby taki "Jeden krok do miłości"... Czytając to opowiadanie cały czas zastanawiałam się skąd je znam. Sprawa się wyjaśniła, gdy po raz kolejny sięgnęłam po "Budkę z pocałunkami", której autorką jest AkFa. Dość wyraźnie widać, że Luana inspirowała się tym opowiadaniem w tworzeniu swojego. Nie twierdzę, że zerżnęła wszystko kubek w kubek, ale podobieństwa są.
      Co do krytyki... Sama trochę piszę, stąd wiem, że dla autora jest ona równie ważna, jeśli nie ważniejsza, od słów zachwytu. Bo ochy i achy sprawią przyjemność, ale krytyka podpowie co robimy nie tak, co możemy zmienić, w jaki sposób się rozwijać.

      Luano, beta potrafi wiele zmienić. Kiedyś miałam niezbyt dobrą korektorkę, której poprawki sprawiły, że otrzymywałam komentarze w stylu: "ciekawy pomysł, ale styl do bani", a wcześniej bywało na odwrót: "pomysł niezbyt ciekawy, ale napisałaś to tak, że z przyjemnością wrócę do tego opowiadania". Tak więc czasami beta może wiele zmienić. Jeśli jednak uważasz, że zmiana nastąpiła na skutek ewolucji w Twoim stylu, to pozostaje mi tylko zwrócić honor Twojej becie.
      Co do przewidywalności... Ten schemat w romansach (i nie tylko) jest stary jak świat. Chodzi mi raczej o to, że czasami mam wrażenie, jakbym już czytała Twoje opowiadania. Chodzi mi o te, które powstały po "Jednej łzie". We wcześniejszych pewna schematyczność mnie nie raziła, bo nie miałam wrażenia, że już je czytałam. Pisałaś w zupełnie inny sposób, bardziej interesujący, zajmujący. Od "Gdy muzyka w duszy gra" nie mogłam się oderwać, gdy ja pierwszy raz czytałam, a przecież happy endu się spodziewałam.
      Nie obraź się, ale napiszę Ci jeszcze jedną rzecz. Jest to oczywiście moje odczucie, więc nie każdy musi się z nim zgadzać. Lepiej się Ciebie czytało, gdy nie pisałaś fantasy.
      Z nadzieją, ze twoi wierni fani nie urwą mi głowy ślę pozdrowienia i życzenia pomysłu na jakieś miłe, obyczajowe opowiadanko w twoim dawnym stylu.
      dawna fanka

      Usuń
    4. Ja ciągle nie wiem, a takie coś już było mi pisane, w czym tak bardzo Budka i Jeden krok są do siebie podobne? Z powodu pocałunku, który tak wiele zmienia? U mnie była sprawa zakładu. Tam chodziło o coś zupełnie innego. Są inne postacie. A nawet jak są podobne, to jak mówi AkFa wielkie umysły myślą tak samo. Może to ona inspirowała się mną. :) Nawet nie wiem, które opowiadanie powstało pierwsze. Prawda jest taka, że AkFa po części w ogóle stała się moją inspiracją. A nawet w czasie rozmów z nią wiele razy okazywało się, że mamy te same pomysły. Co nas bardzo dziwiło i nadal dziwi. :) Taką samą sytuację mam z Lady Makbet od Młodego i Amnezji. Historie często mogą być do siebie podobne, ale postacie zawsze się różnią, bo autor daje wiele z siebie.
      Zawsze uważałam, że krytyka jest potrzebna. Ale ta dobra, a nie typu jak miałam "cofnęłaś się w rozwoju". Zła krytyka nic nie daje, a gnębi autora. Dobra pomaga.
      Na razie będę wstawiać fantasy, bo mam dwa tomy wilczków. Później będzie obyczajówka. Obecnie też jestem w trakcie pisania innej. Także za jakiś czas powrócę do zwyczajnego świata. :)

      Usuń
  8. No wreszcie, Chris w ciąży~! Tak się cieszę XD Oby tylko Stone nie zrobił nic złego jemu ani dziecku.. to by była potworność. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy zabijali niemowlęta, lub bardziej szczegółowo, kobiet, które decydowały się na aborcję. Jak można skrzywdzić kogoś, kto w swej niewinności nie wiedział nawet, co się wokół niego dzieje? Przecież to potworność!
    A tak swoją drogą, to opko bardzo szybko się rozwija xd Mam nadzieję, że będzie długie (i oczywiście nie chodzi mi o pisaną "modę na sukces", tylko tak gdzieś około z 20 rozdziałów żeby było :\) :3

    Pozdrawiam i weny życzę~!

    xoxo
    Sakura.

    PS Dzięki za blogi, które mi poleciłaś. Opowiadania są rzeczywiście na wysokim poziomie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dopiero przeczytałam Twoją odpowiedź na mój ostatni komentarz :c Wybacz :c Nie wiem, czy to jest dla Ciebie jakaś różnica, ale chciałabym Ci życzyć spóźnione WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO~! XD
      tak, wiem, ja zawsze taka niesumienna byłam :\ nawet się przedwczoraj omało nie spóźniłam z dodaniem rozdziału w terminie, brakowało dosłownie kilku minut.. ;-;

      Usuń
  9. Historia wciąga coraz bardziej. Będzie mały smokuś! I będzie miał nie dwóch, a trzech tatusiów!
    Rozdział wspaniały, dla mnie za krótki jak zwykle. Czekam na kolejny :*
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  10. WYAJ, dziękuje za następny piękny rozdział. To opowiadanie mnie naprawdę wciągnęło. Wtorek to mój ulubiony dzień tygodnia, z niecierpliwością czekam zawsze na ten dzień żeby przeczytać następny rozdział tego co stworzyłaś. Nasza trójka tworzy piękną parę:)). Wreszcie się dowiedzieliśmy dlaczego Ston tak bardzo chce dorwać Christiana, najlepiej tego drania zamknęła bym w klatce:)))). Biedny Christian po cichu myślałam, że przynajmniej żyje jedno z rodziców o tu niespodzianka. Nie ma nikogo z rodziny ale za to, ktoś zesłał mu dwóch kochających partnerów. Wcale nie jesteś nudna, potrafisz poprowadzić akcje i niekiedy naprawdę niezle zaskoczyć. Potrafisz zaskakiwać nawet tym dlaczego Ston ściga mojego pupila:)))), naprawdę dużo by wymieniać. Mam wrażenie, że jeszcze nas miło zaskoczysz w tym opowiadaniu. Dziękuję, że piszesz tak niesamowite opowiadania które wciągają nas w tak piękny świat miłości mm. Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo weny i niebraniem tak bardzo do siebie nieprzychylnych komentarzy. Najważniejsze, że posiadasz fanów którzy uwielbiają twoje opowiadania. Fanka Asia :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    rozdział cudowny.... jak dobrze, że Martin, w końcu przestał odrzucać Christiana... scenki między tą trójka są cudowne.... no i trochę wiemy o matce samego Christiana... jak ja nie lubię Stona... Christian w ciąży, och to będzie ciężko, jeszcze jak by miał humorki ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Aj kochana w końcu jestem.
    Przepraszam że dopiero teraz normalnie naprawdę wstyd.
    A warto było przeczytać oj warto
    Tyle się działo i szkoda mi Chrisa.
    Wydaje się być bardzo zagubiony chociaż jest szczęśliwy.
    Wychowany przez kogoś takiego jak wcześniej czuje się bardzo niepewny siebie i chyba ma sporo obaw w sobie.
    I gdzieś trochę mi Starr, chociaż wredna suka z niej jeśli się mogę wyrazić.
    Czuje że ona przyniesie sporo kłopotów naszym chłopcom a to pewnie nie koniec jej niespodzianek.
    I wciąż jest Stone... ten mężczyzna sprawia że czuje ciarki na plecach ale uwielbiam takie złe postacie.
    Są po prostu świetne i czekam na ciąg dalszy coraz bardziej.
    Czuje że nas zaskoczysz...

    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. I sen jak ręką odjął. xD Przy takich rozdziałach musi minąć godzina, aby być w normalnych, uspokojonym stanie, hehe :D Naprawdę, nieziemsko gorący rozdział!
    Tak bym chciała, aby Justin znalazł kogoś, kogo pokocha... Obstawiam dwójkę - jednym wyborem jestem przerażona, a drugim niepewna, czy by to dało pogodzić. :D
    Na razie w sprawie Stone'a jest cisza... w miarę cisza i to są, tak mi się wydaje, kłębiące się, czarne chmury nad głowami trójki kochanków. Oby szybko się rozwiały.

    OdpowiedzUsuń
  14. ROZDZIAŁ BOSKI :DD za co wielkie allachy dla autorki :**
    ale od początku... trafiłam na twojego bloga kilka dni temu i muszę przyznać że po prostu zakochałam się w twojej twórczości... Masz świetne pomysły które umiesz opisać i szczerze zazdroszczę tej zdolności... sama piszę opowiadanie co mi przypomina że muszę się wsiąść za rozdział ale to nie jest ważne, chodzi o to że wiem jak niekiedy trudno jest opisać co nieco słowami, a czytając twoje dzieło czuje po prostu taką lekkość... Ważne jest to że po prostu uwielbiam twoje historie. Są napisane bardzo przejrzyście łatwo się to czyta i po prostu... nie wiem co mam jeszcze napisać... No może powinnam przeprosić za ten bełkot w komentarzu ale naprawdę nie wiem jak mam ubrać w słowa to to chciałabym ci powiedzieć. Natomiast wiem jedno... Kobieto jeżeli wydasz kiedyś jakąś książkę ja ją kupie, a jeżeli już jakieś masz to chcę o nich wiedzieć :D No dobra myślę że starczy tego bełkotu :P
    Pozdrawiam :** Kuroi Tenshi
    PS. Życzę wenki i dużo chęci :**

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)