14 stycznia 2014

Jedwabny szal - Rozdział 5

Dziękuję za komentarze. :) Pozdrawiam wszystkich czytelników i zapraszam na kolejny rozdział. 


---------------------------


Zamknął oczy poddając się temu delikatnemu pocałunkowi, a w żołądku odezwało się stado mo­tyli. Rozchylił wargi w niemej prośbie o więcej, kiedy Daniel nie odsunął się tylko bardziej naparł na niego całując nieśpiesznie. Christian chciał więcej, lecz przystał na ten delikatny masaż warg, w żaden sposób nie nalegając na pogłębienie pocałunku. Ich wargi muskały się powoli, jakby pozna­jąc ze sobą i sprawdzając czy do siebie pasują. Zarzucił Danielowi ręce na szyję wyciągając je i krzyżując w nadgarstkach. Nie byłby sobą, gdyby nie czerpał z tego jak najwięcej przyjemności. Uwielbiał się całować, pomimo że miał do tego tak mało okazji. Jego namiętność do mężczyzn była ogólnie znana, lecz to nie znaczyło, że szedł z każdym. Szanował się i chociaż nie był już prawicz­kiem czasami tak o sobie myślał. Minęło więcej niż rok, od kiedy ostatnio się tak w pełni kochał.
Muskał usta Christiana lekko, okazując jak najwięcej czułości. Nie słuchał głosu ciała, które podpowiadało co powinien zrobić. Nie rzuci go tutaj na trawę, nie rozbierze i nie będzie się z nim kochał gorąco i namiętnie. Tak, chciał tego, ale wolał poczekać. Ucałował jeszcze raz pełne, roz­koszne wargi i odsunął głowę.
– Smakujesz jak poranna rosa.
Christian rozchylił powieki zauroczony.
– A ty jak zburzony ocean. – Czuł bijące od Daniela gorąco. Chciał być pod nim. I to pragnienie nie było tym instynktownym, bo miał te dni. Po prostu pragnął swego partnera. Tak, partnera. Od­wrócił głowę, by spojrzeć na stojącego nieopodal Martina. Przesunął po nim wzrokiem. Wzwód w spodniach mężczyzny jasno powiedział mu, że podobało mu się to co robili. Tylko dlaczego nie podszedł? Zaraz głos jego smoka odpowiedział mu: „Bo nadal ciebie nie zaakceptował”. Nie chciał już uciekać. Zrozumiał, że chciał być z tymi dwoma mężczyznami, lecz czy był, aż tak zły, do ni­czego, że Martin go nie chciał? Zrobiło mu się bardzo przykro z tego powodu, a w oczach pojawiły się łzy.
– Kochanie, co się stało? – Daniel nie chciał, aby Christian był smutny. Chciałby zmyć z niego zasmucenie i sprawić, żeby się uśmiechał. Zmienny smok za dużo przeszedł w swym życiu, aby nie zasłużyć na radość. Obejrzał się za siebie, gdy poczuł ruch. – Martin dokąd idziesz?
– Zaczekam na was w samochodzie. – Musiał stąd pójść. Bolało go to, że Christian był smutny i Martin wiedział, że to była jego wina. Wilk wył z rozpaczy, że nie mógł zbliżyć się do partnera i go pocieszyć, ale ludzka strona mu na to nie pozwoliła, bo była uparta i chciała odtrącić Christiana.
– On mnie nie chce – wyszeptał Russo, gdy drugi zmienny wilk zniknął za stojącą nieopodal szopą.
Daniel zawarczał i przytulił chłopaka. Wiedział, że Martin ma trudności, ale liczył, iż podejdzie do nich, a on sobie poszedł.
– Chce cię. Pierwszy chciał tu przyjechać i chronić cię.
– Ale nie jako partnera. – Odsunął się. – Może będzie dobrze, jak tutaj zostanę.
– Nie będziemy nadużywać gościnności na czyimś terenie. Masz teraz dom. Nasz dom. Zosta­niemy z tobą na ten czas i postaramy się przyspieszyć sprowadzenie tu chociaż części sfory byś był bezpieczny. Gdy ja będę w mieście, zostanie przy tobie Martin i na odwrót. Nie możesz zostać sam.
– Czy Stone...
– Nie wie gdzie jesteś i postaramy się, aby nie odnalazł miejsca twojego pobytu. Zabierzesz swoje rzeczy...
– Nie mam rzeczy. Mam tylko to co na sobie i szal od mamy.
– Kupimy ci wszystko jak znajdziemy się w domu. Zostaniesz z Martinem, a ja pojadę do mia­steczka. Może mają jakieś fajne sklepy.
– Sam bym coś chciał dla siebie wybrać.
– Nie możesz się na razie nikomu pokazywać. – Ucałował go w czoło. – Kupię tyle, że będziesz i tak miał wybór. Jedziemy do Arkadii.
– Pożegnam się tylko z Justinem, alfą i Sheoni. – Starał się uśmiechnąć, lecz nie potrafił. Będzie musiał wykorzystać chwilę sam na sam z Martinem i zapytać się go, co mu w nim nie pasuje.

* * *

Luis wyszedł z uczelni, gdyż nie potrafił skupić się na wykładach. Martwił się o Christiana. Na plecach czuł wzrok tego kogoś, kto go śledził. Miał ochotę odwrócić się, podejść do tej osoby i za­pytać czego chce. Aczkolwiek Luis doskonale to wiedział. Szukali Christiana i miał nadzieję, że gdziekolwiek przyjaciel przebywa, to jest bezpieczny. Stanął na przystanku czekając na autobus i wyjął telefon z małej, zamykanej na zamek kieszonki, którą miał w spodniach koloru khaki. Wy­brał numer siostry.
– No, hej. Co tam, braciszku? – Odebrała po kilku sygnałach.
– Jesteś w szkole?
– No, jestem, a co?
– Pojadę do warsztatu, może zrobili już tego mojego grata, jak rano dzwoniłem mówili, że na południe będzie.
– Zwiałeś z zajęć? – zapytała.
– Ta. Trudno usiedzieć na miejscu. Zadzwonię do ciebie jak samochód będzie gotowy i podja­dę. Lepiej, żebyś nie wracała sama.
– Nadal masz ogon?
– Ta. Dobra, to odezwę się później.
– No, okej.
Rozłączył się i usiadł na wolnej ławce. Na przystanku o tej porze nie czekało na pojazd wielu lu­dzi. Wyciągnął czytnik i zajął się czytaniem książki. Miał jakieś dwadzieścia minut czekania.

* * *

Postać słysząc rozmowę wsłuchała się w nią uważnie, a po jej zakończeniu wycofała się dys­kretnie i sama wyjęła telefon. Wykonała jedno połączenie.
– Szefie, ten dzieciak nic nie wie. Słyszałam, jak rozmawiał z tą młodą. Z obserwacji wynika, że ten, którego szukasz nie przebywa w ich domu.
– Szlag! Ale na wszelki wypadek zostań tam jeszcze. Dzwoń jak będziesz miała nowe wieści.
– Dobrze, szefie. – Kobieta, a raczej zmienna Taurenka uśmiechnęła się. – Potowarzyszę jeszcze naszemu przyjacielowi. Jest na co popatrzeć.
– Tylko się do niego nie zbliżaj – ostrzegł. – Wiem co potrafisz. Nie potrzebujemy rozszarpane­go, tym razem ludzkiego kochanka. Starszyzna już dała ci ostrzeżenie. Kolejne i będzie zmuszona zgłosić to do Rady zmiennych. Nadal nie wiedzą o pewnym zabitym wilku.
– Wiem, szefie. Tamten mnie po prostu wkurwił, a ten drugi... Cóż ten mnie wkurwił tylko bardziej. Ale patrzeć mogę?
– Mhm. – Chwilę po tym, w telefonie rozbrzmiał sygnał zakończonej rozmowy. Przynajmniej to zadanie dla niej nie jest ciężkie. Obserwacja smakowitego kąska była dobra. Nagle ktoś położył jej dłoń na ustach i coś dziabnęło ją w plecy.
– Ani słowa, paniusiu, bo wbije się w ciebie to ostrze. Idziesz ze mną.
Doskonale wyczuła zapach zmiennego wilka i wiedziała, że nie ma z tym mężczyzną szans.

* * *

W samochodzie atmosfera była dość gęsta. Christian usiadł z tyłu i obserwował swoich dwóch partnerów, nie chciał, aby się kłócili. Nie chciał nic zepsuć pomiędzy nimi. Oparł się o wygodne oparcie zatapiając głębiej w siedzeniu. Nie czuł się najlepiej psychicznie. Obaj siedzący z przodu zmienni doskonale czuli jego nastrój i Daniel, miał ochotę zmusić Martina, aby zatrzymał samo­chód i powiedzieć mu kilka rzeczy. Nieraz się kłócili z błahego powodu, a ten był przecież ważny. Martin chciał Christiana, ale musiał mu to dobitnie uświadomić. Nie chciał jednak rozmawiać przy młodym zmiennym. Chris potrzebował spokoju.
Kiedy zajechali przed dom, jak na razie pusty bez plączących się osób, pierwszy wysiadł z sa­mochodu i otworzył tylne drzwi.
– Poradzę sobie – mruknął Christian. Nie był kobietą, żeby przed nim otwierać drzwi czy prze­puszczać go pierwszego. Owszem lubił być rozpieszczany, ale to akurat w większości lubiły obie płcie i nie kojarzyło się tylko z tą żeńską.
– Pokażemy ci dom, a potem ja pojadę na zakupy.
– Ja mogę pojechać – wtrącił Martin.
– Ty zostaniesz z Christianem – warknął Daniel.
– Nie traktujcie mnie jak dziecka. I nie kłóćcie się, kto z maleństwem ma zostać – powiedział Christian.
– Ja pojadę – stwierdził sucho Alston i zaraz wyciągnął rękę po kluczyki. – I zrobię to teraz. – Chciał im dać czas na pobycie w swoim towarzystwie. Chwilę później już znikał na horyzoncie od­prowadzany dwoma parami oczu.
– Wejdźmy do domu.
Chris tylko skinął głową odnajdując w tym szansę na rozmowę, lecz nie wiedział w jaki sposób ją rozpocząć. Dom wewnątrz okazał się imponującą, pełną zdobień rezydencją. W sam raz na wspólne zamieszkanie pary alf, bety i ich partnerów lub partnerek. Od razu wkraczało się do duże­go holu, z którego wchodziło się po trzech szerokich schodach do salonu, na prawo od wejścia. Obok pomieszczenia były schody na piętro, a także kilka innych drzwi. Christian wyliczył, że pew­nie była tam jadalnia, kuchnia i gabinety. Tak jak w domu Langstonów.
– Jacob powiedział, że wszystko jest gotowe do zamieszkania. A Daniel prosiłby z rana uzupeł­niono lodówkę i wszystko to co potrzebne w kuchni – odezwał się Martin. – Napijesz się czegoś? – Jak miał z nim rozmawiać, kiedy jedno co chciał to uciec, a drugie zostać i go posiąść?
– Herbaty – odpowiedział cicho i poszedł za nim do urządzonej nowocześnie kuchni. Wielki stół pośrodku pomieszczenia zapraszał do spędzania tutaj czasu nie tylko gospodarzy domu. Chciałby, aby ta kuchnia stała się kiedyś takim dobrym miejscem do spotkań jak w domu Langstonów.
Martin postawił wodę na ogniu i do kubków wrzucił po torebce herbaty ekspresowej. Wzdrygnął się, kie­dy Christian stanął obok niego. Zmienny smok wspaniale pachniał, a do tego rozsyłał te swoje fero­mony.
– Nie musisz tak reagować, kiedy się zbliżam. Chcę tylko wziąć cukier. – Russo chwycił duże porcelanowe naczynie z napisem „cukier” i postawił na stole. – Wiem, że mnie nie chcesz, ale nie znaczy, że czuję się dobrze, kiedy masz ochotę zwiać, gdy do ciebie podchodzę.
Martin odwrócił się do niego.
– To nie tak.
– A jak? – Spojrzał na niego z bólem w oczach. Nie ułożył sobie, co ma mu powiedzieć, ale chy­ba jak powie to co czuje, tak prosto z serca, będzie najwłaściwsze. – Widzę twój dystans. Jak nie chcesz być blisko mnie. Nie wiem czemu to robisz. Nie ja chciałem partnerstwa z wami, ale jak wi­dać nic nie mogę z tym zrobić. Chciałem uciec, lecz mi się to nie udało, a teraz już nie potrafię tego zrobić. Nie chodzi o to, że chcę się schronić przy was i narazić was na niebezpieczeństwo. Po pro­stu wieź mnie trzyma. – Spojrzał na swoje stopy, a w kuchni rozległ się gwizdek czajnika w którym zagotowała się woda. – Nie jestem idealny, to doskonale wiem. Ale powiedz co mogę zmienić, że­byś mnie zechciał?
– To nie tak, że cię nie chcę. – Odwrócił się w stronę kuchenki i wyłączył gaz.
– A jak?
Martin westchnął i zaczął mówić w międzyczasie zalewając ekspresówki wodą.
– Bo gdyby nie ty, Daniel już dawno by mnie zatwierdził, a on czekał tyle czasu. Nagle się poja­wiasz i wszystko jest w porządku.
– Obwiniasz mnie, że musiałeś tyle czasu czekać? Nie jestem temu winien.
– Wiem. To nie twoja wina, że czekał na trzecią cząstkę duszy do pełni połączenia, bo od zawsze w to wierzył. Na twoim miejscu mógł być ktoś inny i też by mi było trudno. – Odstawił czajnik na kuchenkę i odważył się popatrzeć na Christiana. – Ja nigdy w to nie wierzyłem. Nie chciałem cze­kać. On czekał. Byłem przez to zły i teraz ta złość odbija się na tobie. Nie chcę tego. Mój wilk ma ochotę zbliżyć się do ciebie, łasić się, wziąć. – Na te słowa ciało Christina zapłonęło, a w po­wietrzu rozniosła się potężna ilość feromonów. Nie uszło to uwadze Martina, który oblizał usta. – Lecz umysł człowieka się buntuje.
– I moja obecność cię boli. – Po policzku Christian spłynęła łza.
– Boli, bo jedna część mnie ciągnie do ciebie, a druga w drugą stronę. – Po tych słowach ujrzał jego łzę. I przeklną siebie, że zwleka z podejściem do niego. Jeszcze ani razu go nie dotknął. Daniel już go nawet pocałował. Wyobraził sobie co może czuć Christian i nie spodobało mu się to. Wol­nym krokiem podszedł do niego i wyciągnął rękę, którą zmienny smok odtrącił.
– Nie lituj się nade mną z powodu moich łez, bo tego nie zniosę. Weź mnie w ramiona tylko wtedy, kiedy zechcesz, a nie, że czujesz nacisk – mówił coraz bardziej roztrzęsiony Christian. Bro­da mu niebezpiecznie drżała. – Kochaj się ze mną, bo tego chcesz, a nie z obowiązku. I bądź, bo... – I gdy szerokie ramiona, oplotły się wokół jego pleców i przyciągnęły go do ciepłego ciała, Christian nie wytrzymał i rozpłakał się.
– Przepraszam. – Gdy go przytulił poczuł, taką ulgę i siłę, że mógłby przenosić góry. Jego wilk ekscytował się bliskością chłopaka i ludzka część ulegała temu, poddawała się. Trzymał go mocno i pozwalał moczyć sobie koszulę łzami. To był jego partner, a on go chciał odrzucić. Pozbyć się my­śli, pragnień o nim. Gdyby dotknął go wcześniej wiedziałby, że to nie ma sensu. Pora odepchnąć głupi rozum, zdać się na instynkt mówiący, że Chris należy do niego i Daniela, i każdy kto zechce go skrzywdzić musi przejść po ich trupach.

* * *

Daniel, który musiał zawrócić, gdy coś ostrego przebiło mu koło, a zapasowe nie miało powie­trza, zastał obu swoich partnerów w objęciach i cała złość na Martina wyparowała. Zastąpiły ją za­dowolenie i czułość. Zdjął marynarkę, zazwyczaj chodził w pełnym garniturze lub jego górnej czę­ści i jeansach. Kilka kroków wystarczyło, by stanąć za plecami Christiana i wcisnąć go pomiędzy ich ciała. Tak jak to powinno być. Oni po bokach, Chris w środku, pieszczony i kochany.
– Nie płacz, jesteśmy tu obaj. – Czuł, że Martin nie zrobił mu nic złego, że zmienny smok pła­cze. Po prostu pękły w Chrisie emocje i dał im upust.
– Nie płaczę. – Uniósł zapłakaną twarz w ramienia Martina i obejrzał się. Czuć na sobą Daniela, a przed sobą Martina było czymś wspaniałym. Obdarzali go ciepłem, a diamentowe smoki potrze­bowały ciepła.
– Tylko coś ci do oka wpadło? – Daniel chciał pocałować go w policzek, ale Christian nastawił swe usta i nie mógł im się oprzeć. Bliskość obu partnerów działała niewyobrażalnie mocno. Jego penis zawsze był przy nich twardy. Pochłonął jego wargi z zapałem i nie był to już delikatny poca­łunek jak tam nad jeziorem.
Martin pochylił się i pocałował szyję Christiana. Skóra chłopaka smakowała wyśmienicie. Chciał przestać myśleć i kochać się ze swymi partnerami. Ciało przytulone do niego reagowało podnieceniem i paląca gorączka pożądania objęła ich trójkę. Przeniósł drobne pocałunki na policzek Christiana, który oderwał się od pocałunku z Danielem i spojrzał na niego zamglonymi oczami. Które niestety po płaczu nadal pozostawały czerwone i Martin pragnął zmyć z nich ten świadczący o bólu kolor. Sięgnął warg zmiennego smoka od razu stwierdzając, że działają jak narkotyk. Pra­gnienie ich całowania, nie odrywania się od nich już nigdy, zawładnęło Martinem. Całował go mocno, spijając smak tych słodkich ust. Wsunął język do środka badając je i wymuszając na Chri­stianie ciche pojękiwania, które wzmacniały dłonie Daniela wsuwające się pod koszulkę.
Christian zaczął się rozpływać, a jego podniecenie rosło i chciało nim władać. Mieć dwóch ko­chanków. Dwóch mężczyzn pieszczących go, nigdy nie było jego marzeniem, ale teraz gdy wie­dział jakie to dobre być dotykanym przez dwie pary rąk, całowanym przez dwie pary ust, chciałby o tym wiecznie śnić. Splótł swój język z organem Martina i zassał się na nim. Chciał poczuć ten język na całym swoim ciele. Odsunął się, by nabrać oddechu i zaraz wciągnął głośno powietrze, gdy Martin z Danielem zaczęli się całować na jego oczach. A Daniel zaborczo trzymał głowę swego partnera całując go bardzo głęboko.
– Nie martw się dostaniesz to samo, obiecuję – szepnął tak innym, podniecającym głosem Da­niel, kiedy odessał się od Martina i Christian mógł poczuć spełnioną obietnicę. Kochał pocałunki i teraz na przemian dostawał je od obu zmiennych. A ich dłonie rozbierały go na środku kuchni. O tak, oprzeć się o blat i wziąć w siebie jednego potem drugiego. Ale jego partnerzy mieli inny plan. Zostawili jego zmaltretowane usta w spokoju i gdy Daniel odsunął jego włosy na bok i pocałował go w kark, to Martin opadł na kolana i pozbył się spodni Christiana oraz bielizny. Russo oparł się o Daniela, kiedy Martin zaczął obcałowywać go po brzuchu, pachwinie, a potem pogłaskał jego peni­sa.
– Chcesz, żeby wziął go w usta i wyssał cię do ostatniej kropelki? – zapytał Daniel podskubując mu muszelkę ucha.
– Bardzo. Tak dawno nikt...
– Co nikt?
– Nikt mnie nie dotykał. – Ta potrzeba dotyku jeszcze bardziej się wzmacniała, gdy miał płodne dni. Raz w roku był nienasycony, a to był dopiero początek. Zawsze się tym martwił, ale teraz nie będzie się musiał zamykać w pokoju. Będzie mógł się oddawać, taka była jego natura, i w końcu zo­stać zaspokojonym.
Martin pochłonął go całego i zaczął poruszać głową w tył i w przód. Czuł, że nie potrwa to dłu­go, bo na języku już zostawały kropelki spermy, był pewny, że to nie był preejakulat. Chwycił jego jądra i dał mu wszystko, czego na ten moment potrzebował Christian. Za trochę dostanie jeszcze więcej.
Daniel zdjął mu koszulkę i teraz Chris był całkiem nagi wśród ubranych mężczyzn, co go jesz­cze bardziej podniecało. Partner pieścił mu dłońmi sutki, a szyję językiem podczas gdy on mruczał z zadowoleniem i poruszał biodrami. Był blisko orgazmu, który w nim rósł, nie chciał się śpieszyć. Pragnął wytrzymać i cieszyć się tym odczuciem będąc na krawędzi.
– Poddaj mu się. Spuść się w jego usta. Daj posmakować siebie. Nie martw się dostaniesz jesz­cze więcej. – Kusił Daniel sam będąc bardzo rozpalony. Ocierał się kroczem o pośladki Christiana. Nawet rozpiął swoje spodnie, by móc mieć większe wrażenia i dać odczuć, jak bardzo pragnie zmiennego smoka. Chłopak zaczął dygotać w jego ramionach. – O tak. Tak, kochanie.
Ten szept, ta kolejna obietnica i to, co się ocierało o jego pośladki sprawiły, że poddał się, i zawładnęła nim nie­zwykła przyjemność, a Martin zamruczał chętnie pieszcząc go do samego końca i przełykając wszystko, co trysnęło w jego usta. Oblizał go dokładnie i wstał zbierając jeszcze kciukiem spermę z kącika ust.
– Daj mi – syknął Daniel i wsunął sobie jego kciuka między wargi, by go oblizać, a potem chwi­lę possać. Patrzył jak Martin zagryza wargę i nie potrafił oprzeć się, by jej samemu nie pokąsać. Wypuścił jego palec i przyciągną go za włosy do siebie.
Christian widział jak ich języki się dotykają, walczą ze sobą poza obrębem ust, liżą i oplatają do chwili, gdy wargi nie nakryły obu organów sobą, wchłaniając ich w siebie. Patrzenie na nich tylko potęgo­wało jego gorączkę, która nie ustała nawet na moment. Pragnął ich.
– Kocham cię – powiedział Daniel do Martina, a potem uniósł Christiana na ręce, by zanieść go do najbliższej sypialni. Delikatnie położył go na łóżku. – I ciebie też kocham, a teraz dostaniesz wszystko to, czego pragniesz. – Wyprostował się, by zdjąć swoje ubranie, w czym pomógł mu Mar­tin, który zdążył pozbyć się swego odzienia po drodze. Chris podparł się na łokciach i chłonął wzro­kiem ich nagie ciała. Martina było drobniejsze i pokryte tatuażami. Daniel był większy, także po­między nogami. Podniósł się i złapał ich obu za penisy.
– Chyba nasz smok nie jest grzecznym chłopcem – wymruczał Martin pozwalając Christianowi wziąć się do ust, a sam pocałował Daniela obejmując go w pasie.
Christian na przemian ssał jednego, a drugiego pieścił ręką i na odwrót. Może nie był w tym tak dobry, jak Martin, ale jego potrzeba zrobienia im tego pokrywała niedoświadczenie.
– Jak on nie przestanie... – Daniel odrzucił głowę na kark. Jeszcze chwilę dał się pieścić, ale chciał dojść inaczej. Chwycił go za ramiona i odciągnął od nich. Christian był już na wpół twardy. Teraz on się nim zabawi. – Połóż się. – Wszedł na łóżko i od razu odchylił mu nogi nurkując pomię­dzy nie, by dopaść do jego jąder i wciągnąć jego zapach.
Tymczasem Martin położył się obok i skorzystał z ust Christiana całując go mocno. Naprawdę stały się jego narkotykiem. Podobało mu się, że Christian poddaje się im obu tak chętnie i ufnie. Za­czął wycałowywać drogę od ust do sutka i zrobił wokół niego koniuszkiem języka małe kółeczka ocierając się o jego udo i czując, że Daniel głaszcze go po plecach. Spojrzał na niego i uśmiechnął się. Partner przyglądał mu się z zadowoleniem spomiędzy rozchylonych nóg Christiana. W końcu Martin wstał i schylił się do swoich spodni. Wyjął tubkę nawilżacza i podał ją Danielowi. Ten wziął, ale gdy nabrał na palce żelu sięgnął między pośladki Martina. Mężczyzna położył się bar­dziej na brzuchu dając mu siebie. Już wiedział co się stanie. Ten wzrok... O tak. Położył głowę na piersi Christiana, a chłopak zaczął go głaskać po głowie obserwując, jak Daniel robi coś pomiędzy pośladkami swego pierwszego partnera.
Wsunął w niego drugi palec, nie mogąc doczekać się, kiedy w niego wejdzie. Wystarczyłoby samo nawilżenie, ciało Martina było zawsze uległe i łatwo się rozluźniało. Poza tym, jako zmienny wilk nie odczuwał tak bólu jak człowiek. Ale dziś chciał go przygotować. Pozwoli, by Martin wziął pierwszy Christiana, a Daniel zajmie się nim.
Christian rozpalonym wzrokiem patrzył na to co się dzieje, zagryzał wargę i jedną dłonią zaczął pieścić siebie. Widok nabijającego się na palce Martina działał na niego potężną falą podniecenia. Rozsunął bardziej nogi i złapał się za jądra, a oczy Daniela śledziły każdy jego ruch. Z pełną pre­medytacją przesunął rękę dalej, aż odnalazł swą dziurkę. Postukał w nią opuszkiem palca i wsunął go trochę.
– Ktoś tu się nie może doczekać na to by go wziąć. – Daniel był zadowolony, że Christian nie był pruderyjny. Pozwolił mu się dotykać. Nawet wylał trochę żelu na jego palce, co chłopak przyjął z zadowoleniem i mógł wsunąć w siebie środkowy palec. Był tam bardzo wrażliwy, ale nie na ból, tylko było mu przyjemnie. Chciał mężczyzny. Chciał zmiennego i jego mocnych pchnięć.
Martin zaskomlał kładąc rękę na jego, sam sterował ruchami palca w Christianie, podczas gdy Daniel już był przy nim i całował go po plecach.
– Przygotuj go, a potem wypieprz tak jak tego chce – warknął Alston do Martina. Temu nie trze­ba było dwa razy powtarzać, co ma robić. Odsunął rękę Christiana, który już chciał więcej.
– Obróć się na brzuch – wyszeptał, a Christian to zrobił wypinając tyłek wysoko. Mdlał z pożą­dania i miał gdzieś, że wygląda teraz na chętnego i lubieżnego. Wszak był ze swoimi partnerami, którym podobały się jego reakcje, a w najbliższych dniach niech się przygotują na wszystko. Jak dziś tak reaguje, najdalej pojutrze będą wióry lecieć. Nie musi już mieć się na baczności. Obejrzał się za siebie, Martin klęczał za nim i wsunął w niego dwa palce. Russo rozłożył szeroko uda bar­dziej się wypinając, by pozwolić mu na wszystko, ale to było dla niego za mało. Miał ochotę wyć z potrzeby.
– Wypieprz mnie. Kochaj się ze mną mocno. Weź mnie – zajęczał i naparł na niego bardziej.
– Weź go. To po części smok. Przyjmie cię bez problemów – powiedział Daniel, który tylko cze­kał na ich zespolenie. Sam nawilżył jego penisa i przesunął po nim dłonią. – On jest wspaniały. Jest nasz. Zrób mu dobrze. – Pocałował w szyję swego kochanka i chwilę popieścił ustami zanim go uwolnił z objęcia i pozwolił, by Martin przystawił się do chętnej szparki Christiana.
Wsuwał się powoli delektując odczuciem ściskania i obejmowania przez ciasne ścianki odbytu. Złapał jego biodra i pchnął prawie przesuwając Christiana do przodu. Zatrzymał się.
– W porządku?
– Będzie jeszcze lepiej jak zaczniesz się ruszać.
– Poczekamy na Daniela, to on nada tempo, a potem dostaniesz to czego potrzebujesz. – Pocało­wał go w plecy i pochylił się, kiedy Daniel nacisnął na niego.
– Połóż się na nim. – Gdy Martin przylgnął do ciała Christiana i zaczął go całować po karku, Daniel wszedł w niego jednym, płynnym ruchem i zaczął się poruszać. Odnalezienie wspólnego rytmu nie było z początku łatwe, nie mieli doświadczenia w trójkątach, ale z każdym ruchem, upły­wającą sekundą, poruszali się coraz bardziej zgodnie. Wkrótce doszli do perfekcji i wyglądali jak jedno poruszające się w rytmie ciało. Ich ciała oblewał pot, w pokoju roznosił się zapach seksu, a od ścian odbijały się głośne westchnienia i krzyki Christiana, który przyjmował w siebie pchnięcia Martina pochodzące częściowo od Daniela. A te były szybkie i ostre. Teraz nie było czasu i miejsca na delikatność. Chciał być zaspokojony. Cała trójka chciała. Teraz rządziła wręcz zwierzęca potrze­ba.
Christian wtulił policzek w poduszkę i złapał w dłoń swjego penisa. Martin nie mógł mu pomóc, gdyż podpierał się na obu łokciach, aby nie przygnieść go za bardzo. Czuł ruch w sobie, a masaż prostaty potęgował orgazm kumulujący się wewnątrz. Pragnął tak zostać przez wiele godzin, ale musiał dojść. Poruszył szybciej ręką. Jego krew wrzała, a ciało drżało niekontrolowanie, gdy był tak blisko szczytowania. To był jego cel. Ogień wybuchnął w jego trzewiach i szloch ulgi zalał jego ciało, gdy wreszcie doszedł oznajmiając to nie tylko krzykiem, ale i zaciśnięciem się mięśni na pe­netrującym go penisie. I wtedy poczuł ból w ramieniu, lecz to tylko spotęgowało jego orgazm. Mar­tin go zatwierdził. Należy do niego. Martin go chce. Rozpłakał się z ulgi i nadal kłębiącej się w nim przyjemności.
Martin wysunął kły i szczytując wbił je w zmiennego smoka wpuszczając esencję partnerstwa. Sam też poczuł, jak Daniel zrobił z nim to samo. Teraz byli idealnie ze sobą połączeni. Razem na zawsze. Przyjdzie chwila i to bardzo szybko, kiedy Daniel sparuje się z Christianem i więź partner­stwa zostanie zawiązana na zawsze i nieodwracalnie.
Daniel wysunął zęby z ramienia Martina i polizał drobne ślady. Nareszcie mógł go oznaczyć tak jak zawsze pragnęła jego dusza, będąc w przeznaczoną im trójkę. Wysunął się z niego i położył obok, a Martin zrobił to z drugiej strony Christiana.
– Czemu płaczesz, coś jest nie tak? – zapytał Christiana. Chłopak opadł całkiem na brzuch nie mogąc się ruszyć.
– Nie, właśnie wszystko jest w jak najlepszym porządku – odpowiedział. – Kocham was.
– My ciebie też. – Martin przyciągnął go do siebie i wtulił w jego plecy. A Daniel pochylił się nad nimi i pocałował bardzo czule ich obu. Potem przykrył ich leżącą na boku kołdrą. Mieli gdzieś, że jest jeszcze dzień. Nikt im nie przeszkodzi, domyślając się, co tu się dzieje. I kto wie czy przez najbliższe dni będą mieli jakiś towarzystwo.
Christian uśmiechnął się, a gdy Daniel także wziął go w swoje objęcia w błogim nastroju mógł zasnąć snem bez koszmarów.

* * *

Gdzieś w ciemnym pomieszczeniu młoda Taurenka upadła uderzona na podłogę. Z jej ust kapała krew.
– Gadaj, czego twój szef chce od tego dzieciaka?!
– Co ci do tego?! – Chciała spojrzeć na zmiennego, ale nie dość, że było ciemno, a Taureny w ciemności robią się prawie ślepe, to zamaskowana twarz nie pozwoliła jej zobaczyć z kim ma do czynienia. Wiedziała, że to zmienny wilk, ale z której sfory?
– Bo jego wyczyny mogą sprawić, iż wyda nas ludziom. Już się interesują tym chłopakiem! Po co śledzisz tamtego bruneta? Kim on jest?! – Dario wiedział, że śledziła przyjaciela drugiego partne­ra jego alfy, lecz nie mógł się zdradzić. Chcieli tylko sprawić, aby Stone miał się na baczności i po­znać jego plan.
– Nie bójcie się, Stone wie co robi. Znajdzie tego uciekiniera – wysyczała przez zęby. – A potem rozerwie jego tyłek pieprząc bez ustanku tę dziwkę!
Dario jeszcze raz ją uderzył. Nikt nie będzie źle mówił o partnerze jego alfy.
– Do czego on mu jest potrzebny?!
– Do pieprzenia. Ma w tym swój cel! – Kolejny cios spadł na nią.
– Może już wystarczy jest cała zakrwawiona. – Tomas, beta ze sfory Martina, który ją tu przy­prowadził nie lubił krwi. Natomiast Dario, w którym wrzała wściekłość, nienawidził tej Taurenki. Zabiła jego brata! Najchętniej to by wysyczał jej to w twarz, ale nie mógł się zdradzić. Skończyłby żyjąc samotnie wyrzucony ze sfory. Tego by nie przeżył.
– Weź ją i wyrzuć gdzieś na ich terenie. Niech przekaże szefowi, że wielu nie podoba się jego działanie! – Wyszedł z celi i zdjął maskę z twarzy. Udał się na piętro, by zająć się normalnymi obo­wiązkami, kiedy zastępował swojego alfę. Ale wpierw musiał się umyć. Śmierdział tą suką! Napisał jeszcze smsa do Daniela, że nadal nic nie wiedzą poza tym, co mówił Bitrejd, że być może Stone chce Chrisa dla ciąży.

* * *

Daniel przesunął się, by odebrać wiadomość. Kazał kontaktować się tylko w taki sposób. I gdy odczytał smsa jego serce zamarło. Ciąża. Nie zabezpieczyli się. Zmienni nie przenoszą chorób, ale jeden mógł zajść w ciążę i teraz był ten właśnie czas. Spojrzał na śpiących mężczyzn i rozczulił się. Jak Christian w tym czasie zajdzie w ciążę lub już to się stało, to z radością przyjmie ich dziecko. Nie ważne kto je spłodził. Młody zmienny będzie ich. Wrócił na swoje miejsce i ucałował ucho Christiana, po czym ponownie zasnął.

26 komentarzy:

  1. Superrr rozdział, ta scena pocałunku na początku i ciąg dalszy, a scena w łóżku coś niesamowitego. Cieszę się, że Martin przyjął Christiana zatwierdził go i wreszcie sam został zatwierdzony przez Daniela. Za puzno przyszło na opamiętanie, czyżby szykowała się ciąża :o))). Już teraz nie mogę doczekać się co będzie dalej. Życzę ci dużo weny, żeby cię ona nie opuściła. Piszesz naprawdę świetne opowiadania. Pozdrawiam serdecznie Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza ~~~~!!!
    Bardzo fajny <3
    Cieszę się że Martin go zaakceptował XD
    czekam na kolejny rozdział i życzę duuużo weny!!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Omgggg....*ㄱ*
    Gorąco się nam tu zrobiło, huhu! Tym rozdziałem poprawiłaś mi zepsuty zajęciami humor... Mam teraz okienko, to zajrzałam do ciebie i...szło tylko skakać z radości! >3<
    Rozdział cudny...może jak dla mnie trochę za szybko przeszło do konkretów, no ale miejmy na uwadze specyficzność bohaterów~
    (kiedy to czytałam, ludzie w bibliotece dziwnie się na mnie gapili ^^" jestem pewna, że ten tekst dobitnie wpłynął na wyraz mojej twarzy jak i jej odcień XD Hahaha )

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział. Szczerze mówiąc nie spodziewałam sie, że Martin zaakceptuje Chrisa tak szybko, ale cieszę się, że to zrobił. Bardzo dobrze, że już go oznaczył. A dzidziuś to chyba jednak troche byłby za szybko, zwłaszcza że na Chrisa poluje Stone. Coś czuje, że Stone go dopadnie, ale mam nadzieję, że nie zdąży dotknąć

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozkręcona akcja. Dobrze, że wiele się dzieje. Bardzo podoba mi się fragment z ciążą - tan na końcu. W sumie zapomniałam o tym i teraz, jak i Daniel, uzmysłowiłam sobie, że Chris mógł zajść... Kurcze... Mógłby przybić piątkę z moim Michaelem. xDD Tylko Chris na pewno ma dużo bardziej wyrozumiałych i kochających partnerów. Miłość doskonała razy dwa. ;3
    Myślałam, że Martin jest większy... mmmm ;3 No to teraz już w ogóle mi osłodziłaś opowiadanie. xDD
    " Jak dziś tak reaguje, najdalej pojutrze będą wióry lecieć." - ahaha xD Ciekawe, czy się spełni. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozpłynęłam się czytając ten rozdział.. :3 był taki koooochany, słodki i ogólnie ciastko z kremem :D Jednak coś mi się zdaje, że ta sielanka za długo nie potrwa.. ;) czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Troche dziwnie, ze tak od razu wskoczyli sobie do lozka.. :p
    No, ale dobrze, ze wszyscy sa w zgodzie ^^
    Nie podoba mi sie t, ze Ris jest od razu w ciazy, ja bym wolal zeby stalo sie to pozniej. Ale domyslam sie, ze Daniel zaplodnil Martina, a ten drugi Chrisa,
    Myslalem, ze to zmienny wilk jest tym dominujacym, a nie Daniel, ale tak tez jest git :p
    Pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka specyfika zmiennych. Dobrze, że nie wskoczyli do łóżka już w pierwszym rozdziale. :D
      A ciąża już jest możliwa u Chrisa, więc mógł zajść, a mógł i nie zajść. ^^ Martin i Daniel są dominujący. Ale żaden z nich nie ucieka od uległości, że tak powiem. :D

      Usuń
  8. Oni się zabierają do rzeczy i tak sb myślę "No ej przecież gumek nie macie! Z tego będzie dziecko!" a kilka minut później "No to Daniel masz refleks -.-" Hahahah XD Śśśśśśśświetnie napisane. Dzisiaj dotarło do mnie że jest wtorek dopiero jakoś o 15 XD moja mina triumfu w autobusie musiała ludzi przerazić XP A teraz płakanie do podusi i czekanie z niecierpliwością na rozdział kolejny..... dlaczego te wtorki są tak od sb oddalone? ;_____; Kocham twoje pisanie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no żeby skończyć w takim momencie!! XD Mrrr... :3 Pocałunek był bosko opisany *-* normalnie czuło sië jakby stało się obok nich i na to patrzyło *^* A scena łużkowa to poprostu majstersztyk ^*^ nie mam pojëcia czy kiedykolwiek pisałaś trójkąty, lecz wiem że to co czytam mnie poruszyło do tego aby napisać komentarza XD i coś mi się zdaje że ta ciąża Chrisa będzie niedługo *-* . A jak Daniel zatwierdził Martina, a ten Chrisa to poprostu się wzruszyłam •^-^• Widać że ta trójka się kocha :D Lecz martwi mnie ten Stone... stanie się coś złego i to on będzie tego powodem, czuję to! Dobra wysyłam ci moje nieskończone pokłady weny i niecierpliwie czekam na następną notkę twego wykonania. Pozdrowionka. Osora

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow... gorąco. No zapiera dech, nie da się ukryć. Ehhh i teraz będzie skupienie równe zero, a dzisiaj jeszcze zajęcia, jutro próbna matura z języka. No komentarz na szybko bo spieszę się, a muszę jeszcze włosy wysuszyć. Rozdział fajny, tylko krótki. Od połowy już trzymałam kciuki, żeby się jeszcze nie skończyć, no ale nie można mieć wszystkiego xD Piszesz niesamowicie i podziwiam, że udaje Ci się umieścić tyle emocji w takim ciągu zdarzeń i szybkiej akcji.

    Pozdrawiam i życzę weny =3

    OdpowiedzUsuń
  11. No w końcu przeczytałam jednym tchem, chociaż trochę mi to zajęło.
    Tak to jest jak w między czarie robi się tysiąc innych rzeczy.
    Hmm nie spodziewałam sie a jednak Martin zaakceptował Chrisa.
    Według mnie to dobry znak dla całej trójki.
    Szkoda tylko że ciąży nad nim ten cały Stone.
    Mam nadzieję, że nie dorwie chłopaka.
    To opowiadanie jest inne i mi się podoba.
    I ta erotyczna scena między nimi.. aj wspaniale opisana.

    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Między nauką postanowiłam zrobić krótką przerwę więc przeczytałam ten cudowny rozdzialik :) Bardzo przypadł mi do gustu, szczególnie że ten miłosny trójkącik został oficjalnie zatwierdzony :)

    OdpowiedzUsuń
  13. SWEET!! Lu ja chce więcej, więcej sexu, więcej słodkości, więcej trójkącika i dużo śmietanki! ^^

    I kurde niech mnie gęś kopnie ale kocham twoje opowiadania! ... No i kilku innych osób też, ale tak trudno was poukładać na 1 miejscu że zajmujecie je razem! :)

    PS: Przeczytałam Serie Herbacianą i Kamień Małżeństw jak poleciłaś! Boskie to! :)

    WENY ŻYCZĘ I MIŁEGO DNIA! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam,
    boski, jejciu jak ja chcę wiedzieć, co dalej.... Martin ty głupolu nie odtrącaj Christiana, Twój wilk wie co dla ciebie dobre... ale w końcu uległ, i juz co? Nie potrafi o nim zapomnieć, pragnie go całego.... od razu przeszli do konkretów, jak i do oznaczenia... ciekawe, ciekawe czy teraz zajdzie w ciążę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  15. Ile rozdziałów planujesz w tym opowiadaniu?

    OdpowiedzUsuń
  16. Oh, ten rozdział to wspaniała odskocznia od nauki! Studia potrafią człowieka wykończyć.
    Ciesze się, że oni już są razem! Był seks i mi do szczęścia więcej nie trzeba xD
    Ciekawe, czy będzie mały smokowilczek xD
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  17. jejku, super *q*
    Chcę, żeby Chris zaszedł w ciążę~! To będzie takie suooodkie~! <#
    A teraz na poważnie, wciąż nie mogę się jakoś przekonać do tych dialogów .. przepraszam, no .. :/
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. c:

    xoxo
    Sakura

    I jeszcze takie małe, maciupeńkie pytanko... Luu (jeśli mogę tak do Cb mówić x.x), ile Ty masz laat? *////*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, możesz mi tak mówić. Od dziś mam 21. :)

      Usuń
    2. Jak to ,,od dzis''?! Mialas urodziny? O boze to wszystkiego najlepszego? Duzo szczescia' zdrowia , pomyslnosci, radosci, milosci. Zeby ci sie w zyciu jak najlepiej powodzilo. Zebus nie przestawala pisac nawet jesli ci sie dziecko urodzi :D
      I zebys dokonczyla Zburzony mur i w ogole.. :p
      Pozdrawiam



      Damiann

      Usuń
    3. Dziękuję bardzo. ^^ Tak, Zburzony mur musi zostać dokończony. Tym bardziej, że nie brakuje tak dużo, bo tylko ze 2 lub 3 rozdziały. No, ale nie pisze go sama i muszę czekać na współautora.

      Usuń
  18. Świetne. Mi ciebie w szkole już zdążyli zablokować. T-T Opowiadanie świetne, popłakałam się nawet w pewnym momencie (tym samym co Christian ale mniejsza z tym). a zaraz potem miałam wyszczerz, mina mojej mamy bezcenna i "-co ty tam czytasz? -Yaoi -Nie ogarniam tych twoich opowiadań." khehn, może lepiej że nie ogarnia...

    OdpowiedzUsuń
  19. Super Super i jeszcze raz super :3 ! ale smutam bo tylko 16 ..... ;(

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej Lu, świetny rozdział jak zawsze.
    Ja też mam do Ciebie pytanie. Co planujesz po "Jedwabnym szalu"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tam się planuje, ale w sumie mogę zdradzić, że to będzie 2 tom W cieniu ludzi. :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)