11 czerwca 2013

Połączeni - rozdział 10

Mam jedną wiadomość. Od przyszłego wtorku już NIE POWIADAMIAM o wstawieniu rozdziału. Dodaję je regularnie, macie mnie w obserwowanych, jest napisana data kolejnego rozdziału w Statusie rozdziałów po prawej stronie, więc dla mnie nie ma sensu tracić pół godziny na powiadamianie. A zajrzeć na stronę też nie jest trudno.

Dziękuję za komentarze. :D


Trzask. Jedno uderzenie w policzek wyraziło wszystko, co czuł Terrik w tym konkretnym momencie.

Riven za ten czyn z ręki kogoś innego skazałby go na więzienie.

Sądziłem, że jesteś na tyle inteligentny, potrafiący zadbać o osobę, która jest z tobą w łożu! Z tego, co mówisz, to był jego pierwszy raz...

Mój też – wtrącił.

Będzie, jak to on będzie wkładał ci coś dużego w szczelinkę! – Z nerwów zaczął chodzić w tę i z powrotem, a jego płaszcz kąpielowy powiewał wokół nóg. – Wiem, jak on się czuł! Wiesz, jak ja miałem, zanim spotkałem Yavetila! I mówiłem ci, powstrzymaj swą chuć! Zajmij się nim. Dotykaj. Spraw, żeby był podniecony. A ty miałeś to wszystko głęboko w...

– Zająłem się nim.

– W którym momencie dotknąłeś jego członka? – Popatrzył na Rivena poważnie. Nie uzyskał odpowiedzi, więc już wszystko wiedział. Przymknął powieki i pomasował nasadę nosa.

– Nie myśl, że jest mi to obojętne. – Przerwał milczenie Riven. – Chciałbym to naprawić.

Jak? Znów go zranisz? – Podchodził do tego za bardzo osobiście pomimo że jego sytuacja z przeszłości i Aranela znacznie się różniły. – Będziesz miał za nic jego potrzeby? To się nie uda. Wiesz, dlaczego?

– Dlaczego? – Zajął miejsce na szezlongu.

Bo ciebie to brzydzi. Nawet, jak wmawiasz sobie, że to jest dobre, że tak trzeba, to twoja podświadomość cię wiąże. Brzydzi się dotykiem mężczyzny. Gdybym był na miejscu Aranela, ciężko by mi było spółkować się z kimś, kto musi to robić.

– Okazało się, że jest inaczej niż myślałem. Gdybym się brzydził, nie stanąłby mi. Tak sądzę.

– Ha, nie, ale ciało reaguje na dotyk, tarcie. Jak jeszcze znajdzie się w ciasnym tunelu... Czytałeś tomik, który ci dałem?

– Tak. I co z tego?

– To, że postanowiłeś zignorować dobre rady. Przestałeś myśleć i skupiłeś się na tym, jak tobie jest rozkosznie. Zastanów się nad wszystkim. Teraz idź, zaraz będę miał gościa.

– Nie będziesz miał. Wysłałem Galdora na patrol.

Zimne spojrzenie rzucało lodowe sztylety w jego stronę.

– Wiedziałeś, że będę chciał z ukochanym spędzić czas!

– Chcę porozmawiać.

– O czym? – Terrik wyrzucił ręce w górę.

– Jak sprawić, żebym wszystko naprawił. Chciałbym zaspokoić Aranela – wydusił z siebie.

Terrik zaczął się histerycznie śmiać.

Powodzenia, bo raczej nie pozwoli ci się dotknąć. W każdym razie niczego na razie nie próbuj.

Riven wstał i podszedł do przyjaciela.

Co jest takiego śmiesznego w tym, że chciałbym mu to wynagrodzić?

Ty. Będziesz gotów mu to wynagrodzić w chwili, kiedy on powoli ci się dotknąć, a ty weźmiesz do ust jego członka.

Zszokowany Riven nie wiedział, co powiedzieć. Miałby... W życiu tego nie zrobi! To... To... To obrzydliwe!

– Nie zrobię tego.

Bo jeszcze nie wiesz, jakie to jest wspaniałe. – Melisi stanął naprzeciw niego. – Jeszcze nie wiesz, jak wspaniale jest się kochać z mężczyzną. Nie wiesz, jak to powinno wyglądać. I nie wiesz, co tak naprawdę robić. Z tego, co mówisz, podobało ci się to, ale musisz to poczuć tutaj – położył dłoń na sercu – i tutaj – drugą wskazał na swą głowę. – O ile nie przestawisz czegoś w swojej głowie i sercu, nie myśl o kolejnej próbie. Znów go skrzywdzisz. Poniesie cię, bo chociaż sądzisz, że jest inaczej, to podświadomie chciałeś, by cierpiał.

– Nie chciałem.

Tak tylko ci się wydaje. Posłuchaj siebie. Swego wnętrza. Pamiętasz, co mówiłeś przed ślubem?

– Ale to się zmieniło. Mówiłem ci. – Saeros zaczął się tłumaczyć.

– Nawet nie wiesz, że chciałeś go ukarać. Na szczęście masz wyrzuty sumienia. To dobrze. Możliwe, że coś się w tobie zmieni. Zdobądź zaufanie Aranela. Ile czasu dziś z nim spędziłeś? – Skierował się w stronę alkoholi. Nalał sobie likieru z pigwy.

Przez ciebie w ogóle z nim nie byłem.

– I tak byś coś sobie znalazł na zajęcia, żeby nie być. – Terrik obejrzał się na niego. – Idź teraz do niego i spędź z nim czas. Nie uciekaj od męża.

– Nie uciekam!

– Znam cię od dziecka i wiem o tobie więcej niż ty sam o sobie. Zepsułeś mi noc, więc chociaż śpij spokojniej. Wracaj do męża. – Podniósł kieliszek. – I miłej rozmowy.

Riven wiedział, że nic już nie wskóra. Zmierzał do wyjścia, kiedy przystanął i odwrócony do Terrika plecami rzekł:

– Galdor jutro będzie wolny. Poprosił o kilka dni, o czas dla życia prywatnego. Sądzę, że ma poważne plany wobec ciebie.

Nie widział już zdziwionego, a jednocześnie szczęśliwego wzroku hrabiego.

Sam, mając jeszcze wiele do przemyślenia, udał się na taras, by podziwiać wschodzący księżyc.



*~~*~~*



W czasie poszukiwań wstąpili do tawerny, w której pijały i nocowały najgorsze mendy. Mieli nadzieję, że tutaj się czegoś dowiedzą. Przeszukali połowę dzielnicy i wyglądało na to, że ich mały brat zapadł się pod ziemię.

W przeciwieństwie do Leteno, Erkiran czuł się nieswojo w takich miejscach. Do tego smród alkoholu przyprawiał go o mdłości. Na zewnątrz przynajmniej było jakieś powietrze, pomimo że przesycone zapachami brudnej ulicy. Wokół panował gwar rozmów, a także sprzeczek. Przy stole z prawej strony grupa osób grała w pokera i jeden drugiego oskarżył o oszustwo. Erkiran wolał się tam nie gapić. Nie chciał nikogo denerwować.

Jak to miło widzieć synów Tiretta i Linel. – Znajoma im karczmarka podeszła do nich z dwoma kuflami piwa. Kobieta miała na sobie obszerną suknię z głębokim dekoltem, z którego wypływały jej bujne piersi. W pasie związaną miała zapaskę chroniącą spódnicę, a przy boku doczepioną ścierkę. Zapewne po to, żeby zetrzeć brud z używanego stolika. – Przyszliście sobie wypić? Nie wiem, czy znajdziecie wolny stolik.

– Harina, dawaj to piwo! – rozzłoszczony głos jakiegoś spitego klienta zwrócił uwagę kobiety.

Co się ciskasz, Magila? Już tamto, co wypiłeś, wyszczałeś? – odkrzyknęła we wtórze śmiechu, po czym zwróciła się do chłopców: – Zaraz zaniosę temu tam ochlaptusowi piwko i pogadam z wami. Poczekajcie przy barze.

Leteno pociągnął brata do długiego kontuaru. Blat nie grzeszył czystością, ale czego chcieć, gdy wciąż ktoś rozlewał trunek. Nie pokazywał tego tak bardzo po sobie, jak Erkiran, ale bał się o Kala. Jeżeli ktoś go skrzywdził, to do swojej zemsty dołoży chęć pomszczenia brata. Zacisnął pięści.

No jestem, chłopcy. – Karczmarka nagle znalazła się przy nich. – Szukacie czegoś?

– Skąd pani to wie? – zapytał Erki.

– To widać, że nie przyszliście tu żłopać piwska.

– Nasz brat zaginął. Ma dziesięć lat – zaczął opowiadać Leteno. – Zawsze sam poruszał się po tej dzielnicy i dawał sobie radę. Dziś nie wrócił do domu.

– Był tu ten facet – wyszeptała z lękiem.

Kto? – Erkiran nie musiał pytać, zrozumiał, o kim ona mówi. Widział strach w jej oczach.

Ten, co porywa dzieci. Widziano go dziś. Magil go widział. Wpadł tutaj i powiedział, że Fuldros – tak nazywano porywacza – kręcił się kilka godzin temu po zachodniej części. Nic więcej nie wiem, ale on tak. – Wskazała ruchem głowy na opróżniającego kufel pijaczynę.

– Pogadam z Magilą – warknął Leteno. – Jak coś wie, musi mi powiedzieć.

– Czekaj. – Erkiran złapał brata za rękę. – Jest całkiem pijany. Nic z niego nie wyciągniesz.

Założysz się? Pani Duran, proszę o kufel najlepszego piwska, jakie macie.

Już się robi, chłopcze. – Karczmarka, chociaż prowadziła najgorszą gospodę pod słońcem, należała do tych dobrych ludzi, którzy chętnie pomagali. Znała ich rodziców i dawnej często u nich bywała. Weszła za bar, gdzie jej mąż obsługiwał gości. Poprawiła wysuwający się zza wsuwki posiwiały lok.

Tymczasem ręce Erkiego drżały z nerwów. Jego mały braciszek mógł mieć prawdziwe kłopoty. Kto wie, czy jeszcze go zobaczą. Może już wywieźli go z miasta, jeżeli został porwany.

– Zgnieciesz mi rękę. Puść mnie. – Leteno usiłował wyrwać się spod mocnego chwytu. Jego brat nie wyglądał na silnego, ale pozory nie raz mylą.

Erki zorientował się, że nadal trzymał brata. Rozwarł palce i wzrokiem przeprosił Leta.

– Boję się – przyznał.

– Ja też.

Macie, chłopcy. Na mój koszt. – Kobieta przyniosła kufel pełen złocistego trunku. – Mam nadzieję, że coś wam powie. Już ledwo kontaktuje.

Powie, jak zobaczy to i wizję, że tego nie dostanie. – Starszy z braci wziął kufel i ruszył do stolika, uważając, żeby na nikogo nie wpaść. Czuł Erkirana za swymi plecami.

Leteno z hukiem postawił dzban na kwadratowym, drewnianym stoliku.

Magila podniósł głowę z blatu i uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje niemyte od lat zęby. Siwe włosy zasłoniły oczy pijaczyny, który zaraz je odgarnął. Wyciągnął rękę po boski napój, ale zanim go dosięgnął, cudowny widok zniknął. Podążył wzrokiem, na tyle, na ile mógł normalnie widzieć, wokół siebie. I aż się uśmiechnął, widząc, że jego piwo nie zniknęło, lecz stało w innym miejscu.

Dostaniesz je, jak powiesz nam, co dziś widziałeś. – Leteno postawił jedną stopę na wolnym krześle i oparł o kolano łokcie. W jednej dłoni trzymał napełniony kufel.

– Co widziałem? – Magila nie spuszczał wzroku z trunku.

– Fuldros. Mówi ci to coś?

– Nie znam żadnego Fuldrosa – zacietrzewił się pijaczyna.

– To pożegnaj się z tym. – Starszy z braci przesunął mu przed oczami piwem.

Erki obserwował, jak wygłodniały wzrok śledzi wymarzony trunek. Nie wierzył, że Leto coś osiągnie. Czym dłużej to trwało, tym on się bardziej denerwował.

To co, gówniarzu, chcesz wiedzieć?

Te słowa chciał usłyszeć Ladrim.

– Fuldros podobno tu był kilka godzin temu. Mój brat zaginął. Szukam go. Porywacz może mieć coś wspólnego z jego zniknięciem. – Leteno mówił powoli, żeby jego słuchacz wszystko zrozumiał.

– Widziałem. Mordę jak zawsze wykrzywioną i chciwe oczy poznam wszędzie. Każdy go tu zna. Dasz mi to? – Magila wskazał na kufel. Cały czas jego pijacka mowa była trudna do odczytania, ale chłopcom udawało się wszystko rozszyfrować.

Jak wszystko mi powiesz. Wiesz, gdzie ten typek mieszka?

Po co ci to? Nikt nic mu nie zrobi. Ktoś ważny go chroni. On tylko porywa dzieci dla tego kogoś.

– Gdzie mieszka?

Nawet rodzice porwanych dzieciaków go nie szukają, bo się boją tego typa spod ciemnej gwiazdy. Każdy wie, że potrafi zabić jednym ruchem ręki. Groził spaleniem dzielnicy. Radzę wam, dzieciaki, pożegnać się z bratem i zachować swoje życie.

Nie! – Erkiran nie wytrzymał. – Gadaj, gdzie ten człowiek mieszka!

Zamknij się. Zwracasz na siebie uwagę – strofował go Leteno. – Nie potrzebujemy tu nieproszonych gości.

Niech gada, co i jak, a nie pieprzy. Tylko Fuldros wie, gdzie jest Kal – powiedział ściszonym głosem.

– O ile go porwał – rzucił starszy chłopak.

Czuję, że porwał. Gadaj, gdzie jest ten człowiek. – Erki zwrócił się do Magili. Wyciągnął trunek z ręki brata. – Bo wyleję to i nic nie dostaniesz. – zagroził.

– Nie mieszka tu. Ma kasę. Mieszka w... – Podał dokładny adres, a potem wyżłopał z chciwością boski napój.



Wściekli chłopcy opuścili tawernę. Szli w stronę swego domu z nadzieją, że ich brat wrócił.

Wszyscy wiedzą, gdzie on mieszka i nic nie zrobią – wysyczał przez zaciśnięte zęby Erkiran.

Nic nie mogą. Słyszałem, że Fuldros jest potężny i niebezpieczny. Zabije każdego, kto stanie mu na drodze. Zanim do niego pójdziemy, to musimy mieć duże pieniądze albo wojownika po naszej stronie. Nie mamy ani leitów, ani nawet broni.

Erkiran przystanął. Przyszedł mu do głowy pewien pomysł.

Co jest? Zobaczyłeś Kala? – Leteno zaczął się rozglądać, chociaż po ciemku niewiele mógł zobaczyć.

– Wracajmy do domu. – Podjął na nowo krok – Jak nie będzie naszego brata, to pójdę do miasta i znajdę tego człowieka, którego Kal okradł.

– Delretha? Po co?

Nie jest zwykłym obywatelem. Ktoś normalny nie przyszedłby tutaj po parę leit. Poza tym, pod jego płaszczem widziałem ukrytą broń. Znajdę go i poproszę o pomoc.

Tym razem to Leto stanął na środku drogi. Z oddali było słychać śpiewy pijaków. Nie powinni tak tu stać i prosić się o atak.

– Jak? Czym mu zapłacisz?

Jeżeli trzeba będzie, to swoim ciałem. – Spojrzał w niebo. Było pełne gwiazd i nie wiedziało, że na ziemi dzieją się złe rzeczy. – Widziałem, jak na mnie patrzył.

Leteno nie wierzył własnym uszom. Wiedział, że jego brat jest inny. Powiedział mu to, ale nigdy do tej pory nie był z mężczyzną.

– Ale ty...

– Zrobię wszystko dla Kala i dla ciebie. – Erki położył rękę na ramieniu starszego brata. – Moje ciało to niewiele za pomoc w uratowaniu tego małego rozrabiaki. Nie ma co nad tym rozmyślać. Módlmy się do bogów, żeby Kal był w domu – szepnął.



*~~*~~*



Nie mógł dłużej zwlekać i unikać wejścia do swojej komnaty. Przecież nie będzie uciekał od Aranela. Nie zdobył się na rozmowę z nim. Stchórzył. Jak miał zacząć taki temat? Przecież to bardzo intymna sytuacja. Gdyby chociaż łączyło ich coś więcej. Dlatego miał nadzieję, że małżonek już spał i będzie mógł uniknąć tematu ich nieudanego zbliżenia.

Westchnął ciężko. Otworzył drzwi. I już wiedział, że się pomylił. Aranel nie spał. Z części gościnnej komnaty widać było, że siedzi w fotelu i zamyślił się. Czuł się jak mały chłopiec mający mieć lekcję u srogiego nauczyciela.

– Nie śpisz?

Głos Rivena szczerze zaskoczył młodego księcia. Drgnął. Zacisnął ręce na kolanach.

– Straciłem poczucie czasu. Późno już?

Bardzo. Powinieneś się położyć. – Riven zaczął rozpinać długą do połowy ud kamizelkę ciasno przylegającą do ciała, pod którą była koszula. Zawsze osobisty służący pomagał mu w rozbieraniu się, ale nie chciał niepokoić męża. Wiedział, że książę Adantin woli sam zmieniać ubranie, a także rzadko pozwalał przygotowywać sobie kąpiel. W tym ostatnim on nie odpuści. Sam nie będzie robił sobie kąpieli. W innych przypadkach pozwoli na większą intymność mężowi. Odebrał inne wychowanie niż on lub tak bardzo był wstydliwy. Podejrzewał, że to ostatnie.

– Nie jestem senny. Spałem wcześniej.

Wiem. Byłem tutaj. – Przed oczami stanęła mu scena, kiedy głaskał męża po głowie. – Aranelu, doszedłem do wniosku, że powinniśmy porozmawiać.

– O czym? – Nie chciał rozmawiać. Chciał być sam. Pragnął zrozumieć to dziwne doświadczenie, kiedy spał. Mylił się w odczuciach?

– O naszej nocy. – Saeros widział, jak obojętność na twarzy męża na chwilę została przerwana bólem. Szybko jednak powróciła do normalnego stanu.

Wolałbym nie poruszać tego tematu. – Aranel zaczynał się denerwować. Nie chciał do tego wracać. – Lepiej się połóżmy. – Wstał.

Nie. Muszę z tobą porozmawiać. – Zbliżył się do męża i chwycił go za ramiona. Młody książę napiął wszystkie swoje mięśnie. Riven wyraźnie to czuł, ale nie zamierzał pozwolić mu uciec. – Aranelu, chcę cię przeprosić za to, co się stało. Nie zapanowałem nad sobą. Byłem zły, że to mi się podoba i było tak przyjemnie. Przepraszam. Bardzo chciałbym ci to wynagrodzić.

– Wynagrodzić? – Niech on go tak nie trzyma. Niech go puści.

Chciałbym... Nie mogę mu powiedzieć, że chciałbym znów spróbować. Ucieknie. Już teraz się mnie boi. …Nauczyć cię, jak bezpiecznie dojść do stajni. Będziesz mógł odwiedzić Zariona. Możemy też jutro wybrać się na przejażdżkę. Spędzić razem dzień.

– Obrażasz mnie.

– Słucham?

Obrażasz mnie tą propozycją. Czujesz się winny i chcesz dotrzymać mi jutro towarzystwa tylko z tego powodu. – Znalazł siłę, by zrobić krok w tył i już te dłonie nie zniewalały go. – Od czasu naszego ślubu wynajdywałeś przeróżne rzeczy, żeby nie być zbyt długo ze mną. Teraz nagle wyrzuty sumienia nie dają ci spokoju. Czuję się obrażony, ponieważ twoja propozycja wypływa z tego, że musisz to zrobić, bo potrzebujesz ukoić swoje wyrzuty, a nie dlatego, iż naprawdę tego chcesz.

Nie. Zrozumiałem, że jak mamy spędzić razem życie, nie możemy żyć obok siebie. Zanim tu przyszedłem, dużo myślałem. Cały czas to robię. Chcę przyzwyczaić się do ciebie i pokazać, że możesz mi zaufać – powiedział ciepłym głosem Riven. – Mam wyrzuty sumienia. Bogowie znają moje wnętrze dokładnie. Poniekąd chcę je zagłuszyć, ale jest też i druga strona mojej propozycji. Naprawdę chcę, żebyśmy żyli razem.

Nie pozwolę ci się dotknąć – mówił stanowczym głosem Aranel. – Twój dotyk boli, a ja nie pozwolę sobie, bym nocami czuł ciągły niepokój i ból. Jesteśmy małżeństwem. Nasi ojcowie podjęli decyzję za nas. I dlatego możemy żyć jak małżonkowie, ale bez cielesnego zbliżenia. – Nie chciał więcej przeżywać tego rozrywającego bólu. – Tamtej nocy pokazałem swoją słabość i nie sądź, że jeszcze raz się to stanie.

– Nie sądzę, że to była słabość. Nie byłem delikatny. To był twój pierwszy...

Dość! Szanuj mnie jako małżonka i nie mów mi takich rzeczy. – Wstydził się tego. Nawet był zły, że powiedział teraz te wszystkie słowa. Z drugiej strony nie chciał spędzić życia, nie znając męża i nie ufając mu. Nauczy się z nim żyć, ale nie pokona w sobie strachu przed intymnym dotykiem. Riven i tak nie spełni jego marzeń. Jak mężczyzna kochający sypiać z kobietami ma się zmienić i pragnąć innego mężczyzny? Nie ranić go? Tym bardziej, że i on nie potrafiłby ponownie poczuć tego cudownego napięcia, zanim jego mąż go posiadł. To kojarzyło mu się z bólem. A to z kolei raniło mu serce.

Nie pozwalasz nawet sobie o tym myśleć, Aranelu. Nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć, ale teraz już wiem. Chcę wszystko naprawić i będę chciał w przyszłości spróbować, ale na twoich warunkach. Będę chciał zmienić to przykre doświadczenie w coś pięknego. Nauczę się, jak to zrobić i zatrę złe wspomnienie. – Riven sam nie potrafiłby żyć z człowiekiem, który by go tak zranił. Obdarł z intymności i nie pozwolił na poznanie przyjemności. Cierpiałby i wyczuwał to od męża. Nie rozumiał, dlaczego duma, aby nie pokazać prawdziwych uczuć, jest silniejsza. Chociaż wczuwając się w jego postać, mógł sądzić, że Adantin zwyczajnie się w ten sposób bronił.

Aranel nie wiedział, co powiedzieć. Tylko słuchał, a serce w piersi mu biło w szalonym tempie. Co Riven mówi? Będzie chciał spróbować wszystko zmienić? Nie pozwoli mu na to!

Ja wiem, że teraz nie chcesz nawet, bym był w pobliżu – kontynuował Saeros. – Na wszystko jest za wcześnie. Ale mamy czas. Sam muszę się do ciebie przyzwyczaić, a ty do mnie. Samo to, że otwieram się przed tobą, Aranelu, jest dla mnie trudne. Trudne będą kolejne dni, tygodnie, ale nie pozwólmy, by nasze małżeństwo zionęło pustką.

Aranel nie wiedział, co powiedzieć. Jakże teraz bolał nad swoją ułomnością. Mógłby go widzieć i wyczytać z jego twarzy prawdę, ale słuch się nie mylił. W głosie była wyraźna skrucha i błaganie o szansę. I chociaż poranne postanowienie, by stać się posągiem bez uczuć i tym samym ukryć swój ból, dzięki czemu Riven nie pokaleczy również jego wnętrza oraz nigdy nie pokazać mu, jaki jest naprawdę było silne, to kusiła go chęć życia u boku mężczyzny przynajmniej tak częściowo. Czy zrobi błąd, zgadzając się z nim?

Także nie pragnę życia w pustce i obojętności, ale warunek jest jeden. Bez cielesnych zbliżeń.

Rivenowi ponownie krajało się serce. Ten młody mężczyzna był zbyt delikatny dla niego. Jak długo potrwa, zanim zapomni i zniknie ból psychiczny? Podejrzewał, że fizycznie Adantin nadal odczuwał skutki jego zapomnienia. A on mu zaproponował przejażdżkę. Co za głupota.

– Zgoda, ale pozwolisz mi na trzymanie się za rękę.

– Dobrze.

– W takim razie, mężu, możemy udać się na spoczynek.

Aranel skinął głową i minął męża w drodze do łoża. Miał już na sobie nocny strój, więc nie musiał się kłopotać z jego zmianą. Wolno wsunął się pod pierzynę i położył głowę na jednej z poduszek. Całe szczęście jutro rano nikt już nie będzie ich niepokoił w poszukiwaniu „śladów nocy”.

Zwrócił uwagę na to, że Adantin położył się na samym skraju łoża, pomimo że było wielkie i śmiało mógł spać głębiej. Riven zdjął resztę ubrania, pogasił świece i w samej bieliźnie położył się na swojej połowie.

Dobrej nocy, Aranelu – wyszeptał, mając nadzieję, że to początek czegoś lepszego pomiędzy nimi. Ważne, że chciał zmian, a Aranel się na nie zgodził. Nie wiedział jeszcze, jak zdobędzie zaufanie męża i pozwolenie na dotyk, ale postara się go poznać i odpowiedzieć na jego potrzeby.

– Dobrej nocy – odpowiedział głos na granicy świadomości.



*~~*~~*



Zmęczony i głodny Erkiran oparł się o ścianę jednego z budynków i obserwował, jak wschodzi słońce. Cała noc minęła mu na poszukiwaniu brata, a potem Asmanda. Pytał o niego w kilku gospodach i nikt nie widział podobnego mężczyzny. Jego nadzieja na odnalezienie tego tajemniczego człowieka malała, a żołądek kurczył ze strachu. Teraz patrzył na ostatnią gospodę i bał się do niej wejść. Co będzie, jak tam nie spotka Asmanda? Kto im pomoże z Fuldrosem? Istnieje nadzieja, że opowieści o tym człowieku są wymyślone i rozbudowane, żeby inni się go bali. Tylko czemu ci, co szli na spotkanie z nim, nigdy nie wrócili? Dlaczego rodzice nie szukają swoich dzieci? Bo wiedzą, że nie wrócą, a kto zaopiekuje się pozostałymi potomkami?, myślał Ladrim. On nie miał nic do stracenia. Cokolwiek będzie, to pójdzie sam po brata. Nawet, jeśli został już wywieziony z miasta, to znajdzie go lub Fuldros go zabije. Bez Kala, którym obiecał rodzicom się opiekować, gdyby coś się im stało, nie ma po co żyć. Dyskretnie otarł mokre oczy. Męczące go od jakiegoś czasu łzy chciały wypłynąć, ale im nie pozwalał. Obawiał się, że jeszcze trochę i nie wytrzyma.

On tam będzie i ci pomoże.

Ruszył do gospody, która już zaczynała tętnić życiem. Goście siedzieli przy stolikach, a młoda dziewczyna roznosiła kubki z czymś parującym. Poczuł, że był głodny, ale nie czas było myśleć o sobie.

Rozejrzał się po obecnych ludziach, ale ku jego rozczarowaniu nie było nikogo, kto by przypominał Asmanda. Nic straconego, może być na piętrze. Posiedzę i poczekam. Usiadł na wolnym miejscu w jakimś kącie. Nikt nie zwracał na niego uwagi, co było dobre. Wolał nie rzucać się w oczy.



*~~*~~*



Asmand musiał ponownie skontaktować się ze zleceniodawcą i poprosić o jeszcze kilka dni. Zadanie nie było łatwe. Może dowie się przy okazji, kiedy zada odpowiednie pytanie, dlaczego ktoś chce zabić ślepca. Najpierw musiał coś zjeść. Zszedł na parter i zaklął pod nosem. Ten chłopak od razu rzucił mu się w oczy. Fioletowe źrenice niespokojnie krążyły po pomieszczeniu, jakby czegoś szukając. W końcu zatrzymały się na nim. Zobaczył w nich nadzieję. Szybko podszedł do chłopaka.

– Co tu robisz? – szepnął do niego. – Masz moje leity?

Szukam ciebie. Potrzebuję z tobą porozmawiać, ale na osobności – powiedział Erkiran. – Proszę, to ważne.

Co miał zrobić, kiedy te ślepia tak patrzyły?

Chodź – rzucił i poszedł przodem, nie oglądając się za siebie. Jak dzieciakowi zależy, to za nim podąży. Już mu się nie podobało, że ktoś wie, gdzie on mieszka. Po cholerę zawarł jakąś znajomość z tym dzieciakiem? I co on tu robi? Na co mu ktoś taki jak on?

Wpuścił go do pokoju i zatrzasnął drzwi.

Gadaj, czego chcesz?

– Potrzebuję twojej pomocy, Asmandzie. Mój brat zaginął. Leteno i ja...

– Leteno to ten złodziejaszek? – Upewnił się Delreth. Chłopak był roztrzęsiony. Ładniutki był.

Tak. Ja nie mam pieniędzy, aby zapłacić ci za pomoc, ale ja wiem, że nie jesteś zwykłym człowiekiem. Masz broń i ja... Potrzebuje pomocy, żeby wyciągnąć Kala z łap tego faceta. I ja... – zaczął rozpinać swoją koszulę – …nie mam pieniędzy – Erki plątał się w słowach, a głos mu się łamał. – Mam siebie. Widziałem, jak na mnie patrzysz. – Odsłonił poły koszuli, ukazując szczupłe ciało. Nie wierzył, że to robi. Straci w taki sposób niewinność, ale dla Kala wszystko zrobi. – Weź mnie sobie i pomóż mi. – Odrzucił koszulę na drewnianą podłogę i stanął przed mężczyzną półnagi. Nie widział reakcji tego człowieka. Nie patrzył na niego, tylko w bok. Tak to strasznie bolało, co musiał zrobić. Oby tylko ten człowiek nie był brutalny. Sięgnął do guzików przy spodniach. I wtedy poczuł na sobie jego dłoń.


54 komentarze:

  1. ten plaskacz od Terrika był dobry ;D. Riven sobie zasłużył, chociaż.. to i tak za mało, należy mu się więcej! no i Terrik dobrze to przedstawił ze swojego punktu widzenia. nic dziwnego, że potraktował to wszystko trochę osobiście. i jak się wkurzył, że Riven wysłał Galdora na zwiady, haha xd.
    Erki i Leto dobrze załatwili tę sprawę z tym pijakiem. jak widać, dla takich piwo to całe życie.. a postanowienie Erkiego, że odnajdzie Asmanda i zapłaci mu własnym ciałem.. poświęcenie ogromne, pokazał tym, jak bardzo zależy mu na Kalu.
    wracając do Rivena i Aranela.. dobrze, że Riven sobie wszystko przemyślał. i dobrze, że Aranel zgodził się na lepsze poznanie się. teraz tylko czekać na rozwój wypadków :D.


    Ay

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha a jednak działa cieszę się.
    Aj podobała mi się rozmowa Rivena z Terrickiem.
    Może najlepszy przyjaciel przemówi mu do rozsądku.
    Po a tym Terrick ma sporo racji w tym, co mówi.
    W końcu nie zawsze panuje sie nad własnym pożądaniem i delikatnie można kogoś skrzywdzić.
    Tymczasem Riven dał się ponieść własnemu pożądaniu i przez to nie zachował się zbyt delikatnie.
    Nie dziwię się Aranelowi że boi się teraz nawet o tym rozmawiać.
    Nawet kobieta by się bała a co dopiero młody książę.
    Na całe szczęście Riven stara się wszystko naprawić i nie ważne że kierują nim wyrzuty sumienia.
    Ciekawa jestem czy zdecyduje sie na to o czym mówil mu Terrick.
    Czy kiedykolwiek przełamię się i weźmie Aranela całego a nie tylko sam będzie brał.
    No i brawa dla chłopców za to że tak sprytnie sobie poradzili.
    No i sytuacja w jakiej znalazł się Asmand...
    nie do pozazdroszczenia.

    wiesz że jak zawsze czekam na NN i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm.. Co ja napiszę?
    Cieszę się, że Terrik nakrzyczał na przyjaciela, no i Rivenowi przydało się to spoliczkowanie xP Cieszę się, że książę żałuje i chce to naprawić. Biedny Aranel. Dobrze, że postanowili się zapoznać lepiej.. Że nie chcą aby ich wspólne życie polegało na ciągłym mijaniu się i pokazywaniu ludowi razem.. Wierzę w nich i wiem, że z każdym rozdziałem będzie co raz lepiej xP
    A to, że Riven wysłał Yaviego na patrol było chamskie! Ot co. Chociaż w sumie nie dziwię się. Tak to nie "dopchałby" się do hrabiego ^^

    Żal mi rodzeństwa. Kurcze ciekaweco zrobi Asmand.. Czuję że im pomoże, musi pomóc! Wierzę, że mężczyzna ma jednak serce.. W głębi duszy jest dobry. No i zastanawiam się jak zareaguje na to co robi Erkiran....... Wgl Eri jest bardzo odważny. Chce sprzedać własne ciało tylko po to by braciszkowi pomóc? Lubię go co raz bardzie ^^

    Nie mogę się doczekać następnej części.. Kurczę zakończyłaś w takim momencie.. No cóż pozostaje mi czekać tydzień...


    Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. No, nie ma to jak miła lekturka po robocie :) Ogółem rozdział fantastyczny, jak zawsze. Kurczę, chyba muszę zapoznać się ze słownikiem wyrazów bliskoznacznych, żeby lepsze komplementy pisać :) No ale do rzeczy.
    1. Brawo dla Terrika. Ja na jego miejscu jeszcze kopnęłabym, księcia w zadek i wywaliła za drzwi. Tak na początek. :)
    2.Hmm, Riven chce się poprawić... Dobrze, to może mu daruję. Ale niech się teraz trochę pomęczy.
    3. Biedny Kal... jak mu coś zrobią, nogi z tyłka powyrywam i poucinam po kolei... Lepiej nie będę tego opisywać, ale sadzę, że wszyscy się domyślają, o co mi chodzi :)
    4. Biedny Erki... Ale coś czuję, że będzie dobrze.
    Hmm, tyle na razie... Będę czekać na ciąg dalszy. Może i u mnie coś się wreszcie ruszy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Terrik to jednak umie, że tak powiem, 'naprowadzić' Rivena na dobra drogę xD No bo jak tu się sprzeciwić komuś takiemu? Dobrze, że Saeros postanowił bliżej zapoznać się z Aranelem. Ten nasz uroczy chłopczyna pewnie przez jeszcze dość długi czas będzie unikał z Nim jakiegokolwiek głębszego kontaktu cielesnego. Ale na pewno, z każdym rozdziałem, będzie lepiej ^~^
    Heh xD Wściekłe spojrzenie hrabiego, gdy Riven oznajmił, że wysłał Yavetil'a na patrol. Ale w inny sposób raczej zbyt prędko nie dostałby się do Terrik'a xD


    Smutno mi z powodu rodzeństwa. Erkiran jest bardzo odważny, że odda swoją niewinność w zamian za pomoc w odzyskaniu braciszka. Asmand na pewno im pomoże, czuję, że w głębi duszy jest dobry i nie potrafiłby odmówić Erki'emu ^u^ Lecz nadal mnie męczy to, czemuż to Asmand chce zabić naszego Aranela? Śmierdzi mi tu interwencją ojca Aranela >...<


    Z niecierpliwością będę czekać na następny rozdział, jak i an to, co się w nim wydarzy ^~^


    Pozdrawiam i życzę wiele weny~!
    Kimi~

    OdpowiedzUsuń
  6. No Ty chyba sobie żartujesz, w takim momencie!?? I ja mam spokojnie czekać do 18 czerwca, no wiesz co! Będę przez Ciebie po ścianach chodzić...
    Notka cudowna, zakończenie... w zajebiście złym momencie... Nawet nie wiem jak zareagował Asmand. Najpierw się prześpią, czy najpierw mu pomoże?
    Książątka moje jakoś sobie radzą, jest nadzieja na udany związek między nimi ^^
    Ale jeszcze wiele czasu upłynie, nim znów będą się kochać.
    Mam ochotę Cię rozszarpać za przerwanie właśnie w tym momencie, bo zrobiłaś to perfidnie i z premedytacją, ale wtedy nie byłoby więcej rozdziałów więc muszę cierpliwie poczekać. Ehh... Ja chcę już 18 czerwca o.O
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    rozdział fantastyczny, wielkie brawa dla Terrika, Rivenowi się całkowicie to należało... Ciekawe co planuje Gordon, wziął aż kilka dni wolnego... Riven chce się poprawić, pragnie żyć w zgodzie z Adantinem, uważam, że Aranel dobrze zrobił mówiąc co go boli... Mam nadzieję, że nic nie stało się Kalowi... Eriki dla Kala jest gotowy na takie poświęcenie... ale czuję, że będzie w porządku...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. uj... Riven zawalił :( biedny Aranel, nie chce być po prostu zraniony! ;(

    Co ten młody chłopak robi? Asmand nie jest ZŁY, nie weźmie chłopaka jako zapłaty, jest na to zbyt dumny. Na dodatek go chyba okrzyczy ^^ na pewno mam racje XD ...a Lu... weny!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakiś czas temu kilka osób wspominało coś, że wolno posuwasz się z akcją. Wydaje mi się, że to przez krótsze rozdziały. W sumie nie sprawdzałam, ale mam wrażenie, że jak na Ciebie to naprawdę są krótsze. Ale to tylko takie moje (trafne bądź nie) spostrzeżenie.
    Riven sobie nagrabił, ale strzała Amora już dziabnęła go w dupsko. Teraz tylko czekać, aż miłość opuści pewną jego klejnoty rodowe i zawędruje do serca.
    Zgadzam się z resztą co do zleceniodawcy Asmanda. To byłoby idealne dla ojca Rivena - nie dość, że załatwi niechcianego, ślepego męża Rivena, to jeszcze poszerzy swoje wpływy i uwolni swojego niesfornego syna z okowów "okropnego" małżeństwa. Zbyt wiele tutaj korzyści ze śmierci Aranela jak na mój gust.
    Asmand... sama nie wiem, co o nim myśleć. Wydaje mi się, że będzie ścigał Aranela, ale w końcu nic mu nie zrobi. nie jest to głupi facet - tak mi się wydaje - który zabije sobie dla korzyści, jeśli to NAPRAWDĘ ze zleceniem będzie coś nie tak. Nawet, jeśli on myśli inaczej:)
    Znając Ciebie, to Asmand nie dobierze się do młodego, a przynajmniej nie teraz. Mam tylko nadzieję, że nie wyrzuci go na zbity pisk.
    W sumie coś ostatnio kuleje mi komentowanie, ale wiedz, że czytam każdy jeden rozdział z niecierpliwością i ciekawością. Tego typu opowiadania mają swój urok. Wczoraj do drugiej w nocy czytałam "Gdy muzyka w duszy gra". Ach, uwielbiam Tomijiego i Akiego ever :)
    PS.: nie wiesz, czy Kea skończyła już "Dziewięć miesięcy?" Usunęłam swoje konto i w ogóle.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Boskie opowiadanie nie tylko to ale i wszystkie poprzednie :) Sorry że wcześniej nie komentowałam ale czytam na telefonie a tam nie mogę niestety wystawiać komentarzy ;/ Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten rozdział rozwalił mnie chyba bardziej, niż ten w którym opisujesz ich seks. Po prostu... Żal mi Aranela. Nie wiem co więcej napisać. Josh się wkupuje w rodzine :) Ale to dobrze :) Co do weny. Na razie... W stopniu minimalnym, ale jest :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ty, Luano, dobrze powinnaś wiedzieć, że mnie sercem i duszą ciągnie do tego opowiadania. Niiestety nie miałam możliwości skomentowania poprzedniego odcinka, bo przebywałam w szpitalu.
    Co do rozdziału to przeszedł mooje najśmielsze oczekiwania. Był w 100% idealny. Bardzo niepokoi mnie Asmand i jego zlecenie. Ja również podejrzewam, że jego zleceniodawcą może być Król Saeros. W końcu, po co mu zięć z taką przypadłością?
    W tym odcinku Terrik zyskał mój ogromny szacunek. To jak stawił się w obronie Aranela było urocze, a w ten delikatny sposób przekazałaś nam, że jego wymarzony pierwszy raz nie był cudownym wydarzeniem.
    Riven w tym rozdziale w końcu dostrzegł jak wielką krzywdę wyrządził mężu. Bardzo mi się podoba, że chce naprawić swój błąd. Dobrze, że poczynił już pierwsze kroki w tej sprawie i na całe szczęście postawił na szczerość.
    Żal mi było Aranela, ale mam ogromną nadzieję, że pokona strach i zaufa Saerosowi. Uwielbiam ich, więc życzę im jak najwięcej szczęścia.
    Podziwiam Cię za Twoją twórczość i niespotykane pomysły.
    Pozdrawiam gorąco- Desire :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Droga Luano. Od dawna czytam twojego bloga i muszę stwierdzić, że „Połączeni” to najsłabszy tekst, jaki zamieściłaś do tej pory. Chciałabym zwrócić uwagę na kilka kwestii, z których (być może) nie zdawałaś sobie wcześniej sprawy.
    Nie będę wypowiadała się o tempie akcji – to twoja decyzja, szanuję ją, natomiast schematyczny, charakterystyczny dla ciebie sposób pisania banalnych, przewidywalnych historii staje się nudny. Próbujesz zaciekawić wątkami pobocznymi (np. zadanie płatnego zabójcy), lecz nic poza tym. Proponuję przeczytać kilka książek (nie tylko romanse o homoseksualistach), poszerzyć horyzonty, a przede wszystkim wyjść z domu i porozmawiać z ludźmi. Po przeczytaniu obecnego rozdziału odniosłam wrażenie, że jesteś aspołeczna. Wcale nie chcę cię obrażać, ale wybacz – kto rozmawia o seksie w taki sposób? Napalone nastolatki…? Co więcej, wydaje mi się, że nie masz zielonego pojęcia o tym, co piszesz, a wszelkie „terminy” przeczytałaś w książce od biologii.
    Bękartów, wdów i sierot nie będę wyliczać, bo nie starczyłoby dnia, aby wskazać wszystkie. Pewnie tylko ja tak uważam, ale nie powinnaś brać się za coś, o czym nie masz pojęcia. Główny bohater jest niewidomy… Okej, rozumiem. To taka odskocznia od schematycznego stylu. Dlaczego wykreowałaś go na bezradną, niewinną, drobną osóbkę, która nie potrafi pokazać pazurków? Ja również popełniam błąd, że moi bohaterowie szybko stają się ulegli, ale mam od tego betę, która mówi mi o tym otwarcie.
    Kolejna sprawa. Historia ma miejsce w średniowieczu. Skoro piszesz w takich czasach, trzeba trzymać się pewnych realiów. Homoseksualizm był surowo karany! Istnieją przykłady mężczyzn wysoko postawionych, którym takie akty uchodziły na sucho, o ile robili to bez zbędnego rozgłosu… Chyba wiesz do czego zmierzam, prawda?
    Dla potwierdzenia moich słów, a także upewnienia się, że nie tylko ja tak uważam, dałam kilku osobom (nigdy nie miały styczności z twoim blogiem i całkowicie obiektywnym) twój tekst do przeczytania. Wszyscy nie potrafili powstrzymać śmiechu po pierwszym dialogu z 10 rozdziału. Możesz nie wierzyć, ale taka jest prawda. Chciałabym, abyś uznała mój komentarz za konstruktywną krytykę, nie zaś za pusty „hejt”. Moja rada: zostaw tekst na tydzień, może więcej, wróć do niego po tych kilkunastu dniach i popraw błędy.
    Jestem przekonana, że odezwą się pieski obronne, jednak warto czasem przeczytać komentarze, które nie są przesłodzone komplementami pod każdym postem. :)
    Pozdrawiam,
    Agnieszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie nie jest w średniowieczu, to jest fantasy osadzone w realiach średniowiecznych ;)

      Natomiast co do reszty zarzutów się zgadzam, zwłaszcza odnośnie tego dialogu. Też śmiechłam gromko jak to przeczytałam :D Opowiadanie słabe niestety, zwłaszcza jeśli się jednocześnie czyta kilka innych, o wiele lepszych, których autorzy z każdym kolejnym tytułem się rozwijają i naprawdę czeka się na ich pracę z zapartym tchem. U Luany niestety ciągle ten sam oklepany motyw - najpierw się nie lubią, a później i tak będą razem. Tylko realia się zmieniają. Pomijam już kwestie gramatyczno-stylistyczne, bo to po prostu kuleje. Przydałaby się beta. DOBRA beta, a nie koleżanka, która tylko literówki potrafi wyłapać, bo sama o języku polskim pojęcia nie ma.

      No i akcja wlecze się jak ślimak po amputacji.

      Usuń
    2. Agnieszko -- Może odpowiem na zarzut, że piszę o czasach średniowiecznych i wszystko jest nie tak. TO JEST MÓJ ŚWIAT, który sama stworzyłam. Ma on swoje prawa, swoje wartości i homoseksualizm jest akceptowany. Gdzie u nas na świecie są krainy? Gdzie macie Antiri, Risran itd.? To mój świat fantasy, nic nie ma wspólnego z naszym. Istnieje w mojej wyobraźni. Może w nim być nawet rok 3021 lub 1000. Jakoś nikomu kto pisze fantasy i kreuje swój świat nie zarzuca się, że "się nie trzyma realiów".
      Nie piszę idealnie, nikt nie pisze. Piszę, bo kocham to robić. Nie zamierzam wydawać książek.
      Książki czytam, czytam ich wiele i nie tyko o homoseksualistach jak to określiłaś. Chociaż jak piszę o gejach, to one chyba bardziej mnie nauczą wielu rzeczy. Szczególnie jeśli geje je piszą.
      Doskonale mam pojęcie o czym piszę. Szczególnie, że jestem mężatką. I wiem także na czym polega seks między mężczyznami i nie tylko.
      W wielu wypadkach opowiadanie jest przewidywalne, jak każdy romans. Co do pazurów Aranela. Czy każdy musi je mieć? Uważam, że je ma, ale nie musi nimi drapać. Nie jest bezradny. Gdyby był kuliłby się w sypialni i nie wychodził. A tak to sam daje sobie radę z małą pomocą, ale tej potrzebuje każdy.
      Nie wiem co jest takiego śmiesznego w tym dialogu. Ja tam nie widzę nic do śmiechu. akcja wlecze się normalnie. Wy byście już chcieli nie wiem czego. Najlepiej widać napisać tekst co ma 10 rozdziałów. Gdzie od razu idą do łóżka, ślinią się do siebie od pierwszej linijki itd.
      Piszę to co sama lubię czytać. Nic lepiej nie napiszę, bo to mam być dla mnie przyjemność czytania. Wielu osobom się ten tekst podoba. Mnie również. Zajrzałam po milion razy do każdego z rozdziałów, gdyż tekst od dawna leży sobie spokojnie "na półeczce". Nie jest świeży. Wracam do rozdziałów, po roku i jakoś nie mam zamiaru ich zmieniać. Poza drobnymi poprawkami.
      A poza tym jak piszesz to dlaczego nie dałaś linku do swoich opowiadań, skoro piszesz?

      Baśka -- Może ja te motywy lubię? Może lubię o nich pisać? Piszę jak umiem. Beta, beta, beta. Ehhh. Ayś uwielbiam i uważam, że ma pojęcie o języku polskim bardziej niż ja. Ale jak zechce sama się wypowie. W każdym razie nie chcę, by ją obrażano.
      Co do tempa akcji, odp. wyżej.

      Usuń
    3. Baśka - jeżeli nie masz pojęcia o tym, w jaki sposób poprawiam rozdział, to się nie wypowiadaj. Nie poprawiam tylko i wyłącznie literówek, robię o wiele więcej, ale o tym najlepiej wie Lu oraz ja, które mamy rozdział przed poprawką i po poprawce.
      Co do dialogu - mi się on podobał, nie widzę w nim nic śmiesznego czy też dziwnego. Lubię styl pisania Lu, a Połączeni to naprawdę świetne opowiadanie - mogę tak napisać z czystym sumieniem, gdyż już dawno przeczytałam ostatni rozdział. Akcja może i się wlecze, ale przecież w jednym rozdziale nie może być ślubu, a zaraz potem nieudanej nocy poślubnej. Każdy ma inne wymagania co do tekstów, które czyta. Wy uważacie Połączonych za słabe opowiadanie, wiele innych osób uważa je za świetny/dobry tekst.


      Ay

      Usuń
    4. A, jeszcze jedno. Jak coś się komuś nie podoba, nie musi czytać opowiadania. Nikt Was do tego nie zmusza. A jeżeli Lu straci takich czytelników, to raczej jej żal nie będzie.


      Ay

      Usuń
    5. Czyli jakich czytelników? Takich, którzy mówią Luanie prawdę?
      Wyszło na to, że według ciebie lepiej by było gdyby jej wszyscy słodzili.

      Usuń
    6. Okej, można mówić prawdę, ale krytyka polega na tym, żeby wytknąć błędy, ale zrobić to w sposób dosyć delikatny. I można przyznać, że krytyka Agnieszki nie jest obraźliwa, ale co do pewnych momentów.. Pisanie Lu, żeby przeczytała kilka książek w celu polepszenia swojego stylu? A, przepraszam, skąd wiadomo, czy Lu czyta książki czy też nie? Niektórzy czytelnicy wiedzą, że Lu czyta książki, ale tylko niektórzy.
      "a przede wszystkim wyjść z domu i porozmawiać z ludźmi. Po przeczytaniu obecnego rozdziału odniosłam wrażenie, że jesteś aspołeczna. Wcale nie chcę cię obrażać, ale wybacz – kto rozmawia o seksie w taki sposób?" - pisanie Lu "dobrych rad" dobrym pomysłem nie jest, ponieważ, Agnieszko, nie masz pojęcia o jej życiu prywatnym.


      Ay

      Usuń
  14. Agnieszko,

    Nie zauważyłam nigdzie, by autorka napisała, że opko pisane jest w czasach średniowiecznych. To równie dobrze może być świat alternatywny, poza tym - naturalne, kolorowe włosy raczej nie występowały w średniowieczu (i do dziś nie występują). Krainy też są (chyba) wymyślone. Mogę się jednak mylić, ale poczekajmy aż autorka się wypowie. Niemniej jednak zgadzam się z tym stwierdzeniem, że homoseksualizm był karany w tamtych czasach.

    Pozdrawiam, Czytelniczka :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Macie racje, średniowiecze nie było dobrym czasem na bycie homoseksualistą, ale czy teraz jest inaczej? No może tak, ale nie w Naszym kraju. Luana wkłada całe swoje serce i uczucia w tworzenie swoich tekstów. Kocha to co robi, to jej wielka pasja. Każdy jakąś ma. Nie podoba wam się ten tekst? Dobrze, rozumiem, nie wszystko jest idealne, ale ona się stara. Robi co może, żeby z każdym tekstem stać się lepsza i lepsza. Nie jest może w tym ekspertem, nikt nie wie wszystkiego o wszystkim. Czytam jej bloga od lat trzech, znam ją troszeńku i wiem, co to dla niej znaczy. Podczas pisania czuje się wolna. Jest w swoim świecie. I nie pisze tego, bo jestem jej 'pieskiem obronny' ja po prostu wiem jak jest. Nie można zabronić komuś robienia czegoś, co kocha! Bo to będzie boleć, tak samo jak ocieńcie od tlenu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ok, M. rozumiem, nie jesteś pieskiem obronnym i wiesz jak to jest. Gratuluję! Zauważ proszę, że niektóre teksty, są ... nie potrafię użyć innego słowa - na poziomie szkoły podstawowej, jak nie niżej. Interpunkcja kule, są błędy merytoryczne oraz językowe. Zdarzają się nieścisłości i szczerze to wieje tu nudą. Zastanawiam się czasami co autorka miała na myśli, chciała mnie rozbawić? Może i się stara, wkłada w to serce, próbuje nadać bohaterom charakter, ale "dobrymi uczynkami piekło jest wybrukowane". Rozumiesz co mam na myśli?
    Luno, jeśli nie masz bety, to sobie kogoś załatw, kogoś kto wprost powie ci co jest nie tak, wskaże błędy i powie co powinnaś naprawić, bo jak czytam te wszystkie słodkie komentarze, to naprawdę nie mam siły. I nie przytupuj nóżką, nie krzyw się i nie krzycz, że ktoś wreszcie postanowił pokazać ci, że robisz błędy.
    Pozdrawiam, Stefan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie rozumiem jednego, dlaczego po tak długim czasie nagle pokazujecie, że jesteście? Jakoś wcześniej nikt się nie odzywał. Cóż, piszę, jak piszę i wszystkich nie zadowolę.

      Usuń
    2. Jak zapewne wiesz, styl bardzo się zmienia podczas pisania, szczególnie widać to gdy czyta się rozdział 1 i np.11, ale u ciebie nie widzę żadnej zmiany. Chciałam poczekać, a nóż widelec, coś pęknie i zacznie ci wychodzić coraz lepiej i lepiej. Dlatego nie pisałam, bo z reguły unikam krytyki.
      Nikt nie zabrania ci pisania, tylko rób to dobrze.

      Usuń
    3. Luanie nie chodziło tylko o to opowiadanie, ona pisze od kilku lat. Czasami codzienne. Dlaczego teraz dopiero, po 3 długich latach, wyrażacie swoje niezadowolenie...

      Usuń
    4. Przecież nikt cię, Stefanie torturami nie zmusza do czytania tego opowiadania. Jeśli ci się nie podoba to trzeba było to napisać dawno lub w ogóle nie czytać dalej. Nie rozumiem zbytnio zarzutów skierowanych do Luany. Każdy ma swój styl pisania, a ona preferuje akcje, gdy mężczyźni nie pałają do siebie sympatią od początku. Jednak każde jej opowiadanie jest poprowadzone inaczej.
      Nie potrafię też pojąć czemu, gdy jedna osoba zdobędzie się na krytykę w jej ślad idzie nagle kilka innych osób.
      Podsumowując: jeśli cię nie podoba po prostu od teraz nie czytaj i problem się rozwiąże.
      Luana pisze sama dla siebie i tylko jej dobrą wolą jest to, że dzieli się z nami swoimi tekstami. Oczywiście nie wszystkim muszą się podobać, ale jest wiele osób, które uwielbiają jej twórczość.
      Pozdrawiam- Desire

      Usuń
    5. Nie krytykowałam wcześniej, bo poprzednie teksty były po prostu nijakie, więc nie zasługiwały wg mnie ani na krytykę, ani na pochwałę. To opowiadanie natomiast pokazuje, że autorka faktycznie pisarsko cofa się w rozwoju. Śledzę mnóstwo blogów z opowiadaniami slash i nie tylko. Jest baaardzo wiele osób, które zaczynały od opowiadań wywołujących przysłowiowy facepalm, a później tak rozwinęły skrzydła, że aż trudno mi w to uwierzyć. Tu nie chodzi o to, że Luana stoi w miejscu - raczej o to, że po prostu się cofa. Językowo to opowiadanie kuleje chyba bardziej niż poprzednio. Fabuła przewidywalna i ciągnąca się jak flaki z olejem. Bohaterowie absolutnie nijacy. Owszem, nikt mnie do czytania nie zmusza, ale czytam bo mam na to ochotę. I skrytykować też mam ochotę, bo zwyczajnie to opowiadanie mi się nie podoba - nie tylko zresztą mnie. Widać to przecież idealnie po ilościach komentarzy - spadają one na łeb, na szyję, więc naprawde to opowiadanie nie wzbudza większego zainteresowania.

      W dodatku, droga autorko, jesteś aroganckim i zapatrzonym w siebie dzieciakiem. Serio. Nie jesteś pierwszą osobą, którą ktoś krytykuje, ale większość normalnych blogaskowych autorów przyjmuje krytykę z pokorą. Ty natomiast fochasz się, bo ktoś nie pogłaskał cię po główce, nie powiedział "śliczne opcio Luancio, tylko tak dalej". Powinnaś właśnie docenić to, że odzywają się ludzie, którzy nie mają ochoty włazić ci w tyłek i pisać, że to opowiadanie jest super, bo zwyczajnie ono super nie jest, Tylko że koleżanka ci tego nie powie, bo się na nią fochniesz, więc mówią ci to obcy ludzie. Jak się coś publicznie umieszcza w sieci to trzeba się liczyć z krytyką. A jak czytam takie gnioty jak to, to po prostu mi się scyzoryk w kieszeni otwiera - to jest przekroczenie pewnej granicy, po której ludzie przestają milczeć.

      I nie, Luana nie pisze sama dla siebie. Jakby pisała sama dla siebie to by zostawiła to na dysku i z nikim się nie dzieliła. Upublicznia natomiast to "dzieło", więc powinna liczyć się z tym, że pojawia się odzew. Także negatywny.

      Na twoim miejscu, Luano, dałabym to opowiadanie do przeczytania komuś, kto zna się trochę na literaturze, kto ci dokładnie pokaże gdzie i jakie błędy popełniasz, żebyś mogła ich unikać na przyszłość. Najważniejsze by było to, aby to była osoba neutralna, a nie jakaś twoja koleżanka - bo niby jakąś betę masz, ale jako czytelnik efektów tego betowania nie widzę.

      Usuń
    6. Kiedy zaczynałam poprawiać teksty Lu, byłam osobą neutralną. Nie będę Ci pisać, ile robię przy tych rozdziałach i jak je poprawiam, bo to jak walka z wiatrakami, i tak nie zrozumiesz. Powiem natomiast, że nie wytykam Lu tego, że fabuła w tym i w tym miejscu jest zła, bo mi się ta fabuła po prostu podoba. Jeżeli chodzi o błędy interpunkcyjne czy stylistyczne - staram się, jak tylko mogę. Nie poprawiam rozdziałów na "odwal się", tylko się do tego przykładam. Jeżeli więc nie masz pojęcia, w jaki sposób poprawiam rozdziały i co w nich poprawiam oraz ile czasu na to poświęcam, to, proszę, nie wypowiadaj się na temat mojej pracy jako bety.


      Ay

      Usuń
    7. Ay ty jesteś autorką tego opowiadania "Kryształ życia"? Bo jeśli tak to tylko dowodzi, że do bycia "dobrą betą" naprawdę wiele ci brakuje, bo tamto opowiadanie także kuleje jeśli chodzi o posługiwanie się językiem polskim.

      Tak, będę czepiała się kwestii językowo-stylistycznych na każdym kroku - to jest coś, co zalicza się do LITERATURY i czy się komuś to podoba, czy nie, w literaturze język odgrywa OGROMNE znaczenie, a ignorancja jego roli świadczy tylko o poziomie autora/czytelnika... Jeśli ktoś się poczuł urażony to przykro mi bardzo. Z drugiej strony, poniekąd to rozumiem - gdy miałam -naście lat też nie zwracałam uwagi na takie sprawy. Dziś, gdy -nasćie minęło prawie pół życia temu, podchodzę do tych kwestii zupełnie inaczej. Do pewnych rzeczy po prostu trzeba dorosnąć, więc jestem pewna, że jak Luana za parę lat siądzie do swoich opowiadań to przypomni sobie te słowa krytyki i wtedy je zrozumie :P Bo dziś to serio jak grochem o ścianę.

      Usuń
    8. Tak, ja jestem autorką opowiadania "Kryształ Życia". Dobra, skoro tak, to wytknij mi te błędy.


      Ay

      Usuń
  17. Zgadzam się z przedmówcami. To opowiadanie jest nudne, głupie i takie dziecinne. Cofnęłaś się w rozwoju dziewczyno. Scena z początku naprawdę śmieszna. To są faceci według ciebie. Ogarnij się lub nie pisz, bo szkoda twego zapewne cennego czasu. Widzisz, że masz mniej komentarzy, czy to nic ci nie mówi? Naprawdę wywaliłabym to opowiadanie do kosza.

    Edyta D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już nie jest nawet krytyka, to po prostu obraza. Po co to napisałaś? Chciałaś się dowartościować?
      Ludzie, przestańcie w końcu i odczepcie się od Lu. Pisanie to coś, co kocha i dajcie jej to robić w spokoju, a Wasze słowa krytyki zachowajcie dla siebie.


      Ay

      Usuń
    2. Dziewczyno jak taka mądra jesteś to napisz coś. Chętnie poczytam Twój tekst. Sądzisz, że to jest proste? I jeszcze pisać role męskie, kiedy jestem kobietą?
      Wkurwia mnie to, że nagle ktoś zaczął i wszyscy robicie nagonkę. Będę powtarzać to ciągle czy ja Was zmuszam do czytania?
      Poza tym Edyto czuję się obrażona twoim tekstem. Naucz się pisać słowa krytyki.

      Usuń
    3. O, to właśnie miałam na myśli pisząc, że jesteś aroganckim i zapatrzonym w siebie dzieciakiem. Żaden autor, podkreślam ŻADEN szanujący się autor w życiu i nigdy nie odezwałby się w ten sposób do swojego czytelnika, nawet tego krytykującego. Jak ja mam uszanować ciebie jako autora, skoro ty nie masz za grosz szacunku dla swojego czytelnika! Weź się trochę ogarnij i uruchom w sobie guziczek z napisem "odrobina pokory". To nie jest nagonka - to po prostu szczera prawda.

      Usuń
    4. "Będę powtarzać to ciągle czy ja Was zmuszam do czytania?"
      Nie, nie zmuszasz nikogo to czytania tego ale jeżeli już ktoś przeczytał chociaż kawałek opowiadania ma prawo się o nim wypowiedzieć i powinnaś to uszanować :)

      "Pisanie to coś, co kocha i dajcie jej to robić w spokoju, a Wasze słowa krytyki zachowajcie dla siebie."
      To nie rozumiem po co w takim razie Luana założyła bloga i publikuje rozdziały. Tylko dlatego żeby dostawać pozytywne komentarze? Wytłumacz mi to proszę :)

      Usuń
    5. A czytelnik ma szacunek dla mnie? Jakoś w tym komentarzu go nie zauważyłam. Ta pani nie wie co to krytyka. Jakoś nie zauważyłam, by krytycy np. filmowi obrażali aktorów, twórców filmu " Cofnęłaś się w rozwoju". To jest krytyka? To ja dziękuję za coś takiego. I nie jestem dzieciakiem. Nie znasz mnie.

      Usuń
    6. Anonimowy, nie chodzi o to, że liczę tylko na pozytywne komentarze. Dobra krytyka pomaga, zła niszczy. Chodzi o szacunek do mnie, a jak ktoś nie ma go do mnie tak jak pani Edyta, to ja do niego też nie będę mieć.

      Usuń
    7. Luana nie wiedziałem, że jesteś taka głupia.

      Usuń
    8. odezwał się mądry.

      Usuń
  18. Tak, wg mnie cofnięcie się POD WZGLĘDEM PISARSKIM w rozwoju jest zwykłą krytyką. Nie interesuje mnie stan twojego umysłu. Myślę, że innych też nie obchodzi i to był po prostu skrót myślowy.

    Może i nie jesteś dzieckiem, ale naprawdę zachowujesz się bardzo dziecinnie - jak typowa gimnazjalistka albo początkowa licealistka przechodząca właśnie tzw. okres buntu. Albo jak przedszkolak w piaskownicy, który się focha bo coś nie poszło po jego myśli.

    Tu nie chodzi o to, że źle znosisz krytykę - raczej o to, że ty w ogóle nie masz dystansu do siebie swoich tworów, nie umiesz na nie spojrzeć krytycznym okiem. Z tego prostego powodu nigdy, absolutnie nigdy nie zostaniesz dobrą pisarką. Nie genialną - po prostu dobrą. Po lekturze twoich opowiadań stwierdzam, że nie masz wrodzonego talentu do tzw. "lekkiego pióra", więc geniuszem literackim nie będziesz nigdy, ale warsztatem mogłabyś się podszkolić i być naprawdę dobra. Niemniej nie słuchasz słów krytyki = nie umiesz spojrzeć krytycznym okiem na swoje twory = nie chcesz się dalej rozwijać. Człowiek uczy się na błędach, a ty swoich nie widzisz, co widać w tym opowiadaniu - ile razy można wałkować ten sam schemat, tylko zmieniając realia? Ile dziesiątek rozdziałów jeszcze musisz napisać, by twoje opowiadania poprawiły się pod względem stylistyczno-językowym? Zainwestuj może w jakieś warsztaty literackie, albo poczytaj na ten temat chociaż w sieci - jest sporo forów internetowych i innych stron, na których są poradniki pt. "jak pisać". Albo poczytaj strony typu "Przyczajona logika, ukryty słownik", dzięki którym naprawdę wiele można się nauczyć, bo ich autorzy wytykają najczęstsze błędy popełniane w "blogaskowych opowiadanich". A jeśli nie chcesz się rozwijać i pasują ci te twoje twory to licz się z tym, że wielu osobom pasować one nie będą - w zasadzie nie będą pasować każdemu, kto ma jako taki gust literacki. Albo rozwój, albo krytyka.

    I szanuj czytelnika, jaki on by nie był. To trochę tak jak z szanowaniem pracodawcy - on może cię nie uszanować (i z reguły nie szanuje), ale ty szanować go musisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu wyjaśnię, nie miałam na myśli ROZWOJU PISARSKIEGO TYLKO UMYSŁOWY. Takie teksty pisze dziesięciolatka.

      Edyta D.

      Usuń
    2. Edyto, daruj sobie. To już jest po prostu chamskie i wykazujesz w tym wypadku brak kultury. Po co obrażasz Luanę? Do czego Ci to potrzebne? Sprawia Ci to satysfakcję, dowartościowuje Cię? Jeżeli tak, to poobrażaj sobie kogoś, kogo znasz osobiście i wiesz, jaki jest naprawdę.


      Ay

      Usuń
    3. Edyto, mam prośbę, czy mogłabyś przy okazji kolejnego komentarza podać namiary na tą dziesięciolatkę? Podejrzewam, że nie tylko ja chętnie przeczytam jej teksty... Poza tym, jeśli komentujesz tekst, to przy tekście pozostań i nie rozpisuj się na temat stanu umysłowego autora, bo w tym momencie zaczynasz zachowywać gorzej niż przedszkolak...
      Luana, uszy do góry :) krytyka, nawet ta bolesna oznacza, że jesteś czytana i nieobojętna dla czytelników...
      Thanikis

      Usuń
    4. Lol! A Ty szanujesz autora Baśka? No chyba nie! Nie wymagaj szacunku od kogoś kogo sama nie szanujesz LOL, sama w tym momencie zachowujesz się jak gimbaza

      Usuń
  19. Kiedy pisałam swój komentarzach, moim celem nie było stworzenia takiego chaosu, wręcz przeciwnie. Chciałam pokazać ci perspektywę obcej osoby, abyś spojrzała na swój tekst nie tylko od strony tych "dobrych" komentarzy. Co więcej, żałuję, iż ten komentarz zinterpretowałaś jako atak na twoją osobę. "Zarzuty" - jak to określiłaś - miały zwrócić twoją uwagę na błędy, które można poprawić, zastanowić się nad zmianami. Cóż, naprawdę szkoda, że autor, który ma w sobie wielki zapał i chęć do pisania, nie przyjmuje uwag od innych, a wrzuca je do wspólnego worka z napisem: "HEJT".
    Może jeszcze dodam, że teksty typu: "Nie podoba się? Nie czytaj!" są najbanalniejszą formą odpowiedzi.
    Pozdrawiam,
    Agnieszka.

    OdpowiedzUsuń
  20. Anonimie:
    "To nie rozumiem po co w takim razie Luana założyła bloga i publikuje rozdziały. Tylko dlatego żeby dostawać pozytywne komentarze? Wytłumacz mi to proszę :)" - Założyła tego bloga po to, bo chciała podzielić się swoimi tekstami. To przecież proste.

    Baśka:
    "A jeśli nie chcesz się rozwijać i pasują ci te twoje twory to licz się z tym, że wielu osobom pasować one nie będą - w zasadzie nie będą pasować każdemu, kto ma jako taki gust literacki. Albo rozwój, albo krytyka." - I w tym momencie obraziłaś osoby, którym podoba się twórczość Lu, bo dałaś do zrozumienia, że ci wszyscy ludzie nie mają gustu literackiego.
    "I szanuj czytelnika, jaki on by nie był. To trochę tak jak z szanowaniem pracodawcy - on może cię nie uszanować (i z reguły nie szanuje), ale ty szanować go musisz." - Tak, z tymże to nie jest żadne biuro, czytelnik nie jest pracodawcą, a Lu nie jest pracownicą. To jej blog, na którym publikuje swoje opowiadania, a obrażanie Lu świadczy o braku kultury ze strony czytelnika. Jeżeli Lu ma szanować czytelnika, niech czytelnik szanuje ją. To proste i naprawdę niewiele trzeba, żeby tutaj, w Internecie, zachować się kulturalnie. Każdy ma czas na zastanowienie się nad tym, co chce napisać. Trochę kultury, ludzie ;).


    Ay

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiedziałam, że skoro nie piję alkoholu, nie palę papierosów i nie biorę narkotyków, to uzależnię się od czegoś innego. Uzależniłam się od yaoi, a twoje opowiadanie jest po prostu wielkie. Może nie skończyłam filologii polskiej, ale moim zdaniem piszesz bardzo płynnie, a drobne błędy nie utrudniają zrozumienia tekstu. Interpunkcyjnych nie zauważyłam, ortograficznych tylko kilka. Nie rozumiem, dlaczego ktoś wyżej tak się siepie. Jak mnie tacy denerwują... Wrrr.
    A wracając do tematu, to raczej nie omawiam w komentarzu treści rozdziału, ale zakończyłaś tak, że cieszę się, iż kolejny rozdział będzie jutro, bo chodziłabym jak na głodzie. Mimo to mam przykre wrażenie, że Adsmand powstrzyma Erkirana i wcale nie będzie tak fajnie :)
    Jeszcze jedno, bo uśmiałam się serdecznie. Wolny cytat z któregoś z powyższych komentarzy: homoseksualizm był w średniowieczu karany xD No do cholery! (przepraszam za słownictwo) Przecież głównym wątkiem jest małżeństwo dwóch mężczyzn! Celebrowane przez kapłana, oczekiwane, akceptowane i skonsumowane na forum publicznym! Żaden zarzut mnie tak nie rozbawił jak ten. A reszty szczerze nie chciało mi się czytać, bo by mi ze złości na niewychowanych i zakompleksionych ludzi, którzy wypisują takie nienawistne komentarze obrażające wszystkich wokół krew zaleje.
    Pozdrawiam gorąco i właściwie nie wiem jak przetrwam te kilkanaście godzin dzielących mnie od kolejnego rozdziału. Chyba zacznę czytać inne twoje opowiadania. Sprawdzę, cz masz coś potterowskiego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama chciałam napisać niemalże to samo :). Czytam dużo i naprawdę różne książki. Przeczytałam wszystkie opowiadania Luany i nie są może idealne, ale z całą pewnością mają w sobie te "coś". Jednak to opowiadanie jest moim zdaniem świetne.Widać zmianę stylu, a nie powielanie schematów. Naprawdę nie rozumiem całej tej nagonki na Lu. Mam nadzieję, że będziesz pisać jeszcze więcej! Niech wena Cię nie opuszcza, a zazdrośnikami się nie przejmuj. Ja mi nie podoba się jakaś książka to przestaję ją czytać i z całą pewnością nie wypisuję do autora paszkwili. Jak ktoś ma ochotę odreagować zły humor niech robi to w realu. Pozytywna krytyka jest dobra tylko wtedy jak coś "wnosi", a nie służy do odreagowania.Pozdrawiam i czekam na więcej-Dorota

      Usuń
  22. Nie dziwię się zdenerwowaniu Luany, czy Wy szanowni krytykanci przeczytaliście swoje komentarze przed ich zamieszczeniem? Ich ton jest mocno napastliwy, a krytyka mało konstruktywna. Piszecie, że Luana ma obowiązek pokornie ją przyjąć i wykorzystać. Tylko na Boga z czego tu korzystać, z ogólnikowych frazesów?!
    Najbardziej rozśmieszył mnie zarzut schematyczności. Opowiadania Luany to romanse, a romanse niezależnie od podziału na hetero czy homo to najbardziej schematyczne utwory jakie znam, a czytam naprawdę dużo. Mogą zmieniać się postacie, ich charaktery, miejsca w jakich żyją, ludzie którzy ich otaczają, ale sama konstrukcja historii właściwie jest niezmienna: od trudnych początków po miłość po grób.
    Luano, nie przejmój się tak bardzo, szkoda Twoich nerwów. Pamiętaj, że masz wiernych czytelników dla których Twoje opowiadania są ważne i którzy z niecierpliwością wyczekują każdego nowego rozdziału (także dziś).
    Pozdrawiam Cię gorąco i życzę weny***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Osobiste wycieczki ukryte pod płaszczykiem pseudorzeczowej krytyki obnażają rzeczywisty poziom krytyków. Luano, głowa do góry!

      Usuń
  23. Luano a mi podobają się wszystkie Twoje teksty. A ten nowy i kontynuowany jest romantyczny i cudny i chwytajacy za serce.Jak ktoś chce poczytać coś z górnej półki to niech czyta Dostojewskiego, którego ja nie cierpię - a Twoją twórczość uwielbiam. Czekam na kolejną część opowiadania i marzę by pojawiały się nie raz a trzy razy w tygodniu. Głowa do góry, lej na hejterów.

    Ela ( i tak mam dziś imieniny).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego najlepszego. A rozdział niedługo będzie. :)

      Usuń
    2. Kochana Luano. Czytam Twoje opowiadania już porez enty, a ,,Połączeni" są moim ulubionym. Przepraszam, że rzadko komentuję, ale bardzo tego nie lubię robić. Sporadycznie też czytam komentarze pod rozdziałami ale dziś poczułam się obrażona wypowiedziami Agnieszki i Basi. Cóż, zdaję sobie sprawę , że ich wypociny są stare , ale wciąż tak samo uwłaczające tym,którzy do,, Ciebie '' zaglądają by oddać się przyjemności czytania.Nie jestem pieskiem,który bezkrytcznie zachwyca się tym co stworzysz ale dorośli i choć trochę obyci z kulturą osobistą ludzie wiedzą, że o gustach się niedyskutuje. A krytka zawsze powinna być konstruktywna i w kulturalny sposób przedstawiona.
      Pozdrawiam i natchnienia życzę.

      Usuń
    3. Dziękuję za komentarz. Wypociny może stare, ale zdarza się, że nieraz aktualne. :/ Ale tak już jest.
      Sama nie przepadam za komentowaniem, więc Cię rozumiem. Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)