Dziś przedostatni rozdział, a ostatni we wtorek.
Yaoista i ja zapraszamy na pierwszy rozdział opowiadania Zburzony mur
Potrącił
wciąż pozostającego w szoku Petera, który coś do niego próbował
mówić, ale on go nie słyszał. Wybiegł z gabinetu, dobrze
wiedząc, że zareagował zbyt późno. Powinien był od razu podążyć
za Cody'm. Przystanął w pomieszczeniu, w którym pracował jego
kochanek i rozejrzał się. Cody'ego nie było i coś ścisnęło
jego serce. Bał się myśleć, czym to uczucie było.
Zauważył
wpatrującą się w niego Agnes. Pozostałych pracowników ignorował,
zapewne nigdy nie widzieli go bez jego zwyczajowego chłodu.
–
Gdzie jest Cody? –
Dopadł do Lands. – To twój kuzyn, musisz coś wiedzieć.
–
Nie wiem, co pan mu
zrobił. Cody był roztrzęsiony, chociaż udawał, że wszystko jest
w porządku.
–
Powiedział coś? –
Musiał... Potrzebował go znaleźć.
–
Miałam to dać za
godzinę. – Wyciągnęła do niego rękę z kopertą.
James
wyrwał kopertę i natychmiast otworzył. Nogi się pod nim ugięły,
więc przysiadł na skraju jakiegoś biurka. W ręku trzymał
wypowiedzenie z pracy w trybie natychmiastowym.
Nie
pozwolę mu na to. Nie może stąd odejść. Nie może odejść ode
mnie. Z drugiej strony, czy tak nie byłoby lepiej? Ułożyłbym
sobie życie z kobietą, zapominając o romansie z mężczyzną.
Tylko to nie jest zwykły mężczyzna, to Cody, a sama myśl, że
miałbym nie trzymać go w ramionach, wypala mi w piersi dziurę.
W
złości podarł kartkę i rzucił kawałki na podłogę.
–
Jeśli myśli, że
pozwolę mu odejść, to się grubo myli.
–
Szef ma problemy? –
zapytał Harry, który stanął obok mężczyzny.
–
Przymknij się, Madson.
Jeszcze jedno słowo, a stąd wylecisz na zbity pysk – syknął
Harner prosto w twarz Harry'ego. – Za bardzo się tu rządzisz.
Nieważne, że byłeś od początku w naszej drużynie, możesz
szybko zakończyć karierę tutaj. Zejdź mi z drogi, jeżeli tego
nie chcesz! – James zakończył swój wywód i wyjął telefon z
kieszeni marynarki. Zadzwonił do Cody'ego, podczas gdy Madson
uciszony wrócił do pracy.
Harner
skierował się ku wyjściu. Musiał zacząć szukać kochanka i miał
nadzieję, że ten jest jeszcze w budynku. Nie mógł tak szybko stąd
wyjść, ale James nie był pewny, ile upłynęło czasu od tego, co
mu zrobił, więc najwyżej znajdzie chłopaka w jego mieszkaniu,
gdyby go tutaj nie było. Do tego denerwował się coraz bardziej,
ponieważ Cody nie odbierał telefonów. Dotarło do Jamesa to, że
popełnił duży błąd, ale teraz chciał to naprawić, przeprosić,
a Cody swoim chowaniem się, ucieczką zachowywał się jak dziecko.
Przeszukał
każdy korytarz i wybiegł na dwór. Przebiegł kawałek i rozglądał
się wokół, ale wśród spieszących się za swoimi sprawami
ludźmi nie widział Adisona. Jedynym wyjściem pozostało mieszkanie
kochanka. Pobiegł na parking sprawdzając, czy ma przy sobie
dokumenty i przy okazji zawiadomił telefonicznie Petera, że go nie
będzie. Pewnie już wszyscy w agencji wiedzą o pocałunku i Jamesa
to nie obchodziło. Liczyło się tylko jedno, odnalezienie i
przeprosiny Cody'ego.
~*~*~
Następne
dwie godziny spędził przed drzwiami mieszkania, w którym przez
ostatnie tygodnie często bywał. Dzwonił, walił pięściami w
przeklętą deskę i błagał, żeby Cody wyszedł, ale wyglądało
na to, że albo nie chce mu otworzyć, albo go nie ma.
James
popełnił błąd i teraz za to płaci. Oparł się o ścianę i
zjechał po niej na podłogę, siadając na niej, nie przejmując
się, iż płaska powierzchnia może być brudna. Podkulił kolana i
oparł na nich ręce, ciężko wzdychając. Wypatrzył na przeciwnej
ścianie lądującą muchę i obserwował każdy jej ruch. Wtedy
widok zasłoniły mu kobiece nogi w czarnej spódniczce.
–
Wiedziałam, że pan tu
będzie. Nie mogę dodzwonić się do Cody'ego. Pan, widzę, też nie
miał szczęścia.
–
Nie, Agnes, nie miałem.
Co o nas wiesz? – wstał.
–
Wiem, co was łączy.
To znaczy seks, ale ze strony mojego kuzyna jest to coś więcej. –
Wyjęła z torebki klucze i wsunęła jeden do zamka. – Zaraz
zobaczymy, czy chowa się w mieszkaniu.
Weszła
pierwsza i zastała ciszę, która ją zaniepokoiła, ale równie
dobrze Cody mógł spać.
James
zajrzał do kuchni. Na stole stał kubek po herbacie i talerzyk po
śniadaniu, jakie zjadł jego kochanek. Powstrzymał się przed
wrzuceniem ich do zlewu. W zamian zacisnął pięści i poszedł do
sypialni. Agnes akurat wyszła z łazienki.
–
Patrzyłam, w sypialni
go nie ma – powiedziała. – Zadzwonię do jego rodziców, może
tam jest. Czasami chował się w swoim starym pokoju na poddaszu, gdy
coś go bolało. – Rzuciła w Jamesa bojowym wzrokiem,
przystawiając telefon do ucha. – Halo, ciociu. Słuchaj, szukam
Cody'ego. Jego telefon nie odpowiada, a mam pilną sprawę. Nie ma go
czasem u was? … Nie ma? – Słysząc to, James opadł z rezygnacją
na kanapę. – A nie wiesz, gdzie może być? … Aha. Dziękuję,
ciociu. Do widzenia. – Rozłączyła się.
–
I?
–
Słyszałeś, nie ma
go. Ostatnio widzieli go przedwczoraj. Teraz słuchaj. – Podparła
się pod boki. – Nie myśl, że będę mówić ci na „pan”, nie
zasługujesz na to. Peter powiedział, co się stało, więc całe
biuro o wszystkim wie. Przeciwnicy Cody'ego mają go teraz za
homo-nie-wiadomo, co dobiera się do heteryków. Pozostali domyślają
się, że to nie sam Cody lepił się do ciebie, tylko działo się
to ze wzajemnością. Madson łazi i powtarza, że miał rację.
Każdy wysnuwa swoje przypuszczenia, plotki. Szczególnie ci, co nie
lubili mego kuzyna, robią z niego czarną owcę. Masz wszystkim
wyjaśnić, jaka jest prawda o ile zależy ci na Cody'm – mówiła
spokojnie, z czego była dumna, ponieważ sądziła, że jak znajdą
się sami, to powyrywa mu te ładnie poukładanie włoski. Tak nie
zrobiła, ponieważ ze swego doświadczenia wiedziała, że nie raz
ludzie się ranią, robią coś nagłego i każdemu trzeba dać
szansę. Tym bardziej, że widziała zmartwienie w oczach mężczyzny,
a Cody przecież go kochał. – Jak ci na nim nie zależy, to nie
zawracaj mu więcej głowy, daj mu spokój, pozwól odejść, nie
szukaj go.
–
Pomóż mi go odnaleźć
– poprosił, a ona tylko na to czekała.
~*~*~
Dwa
dni później James i Agnes pojechali zawiadomić rodziców Cody'ego
o zniknięciu. Podejrzewali, że państwo Adison będą panikować i
dzwonić po policję, ale nic takiego nie miało miejsca, co
oznaczało, że doskonale wiedzieli, gdzie jest ich syn. Błagali,
żeby powiedzieli im o miejscu pobytu Cody'ego, ale rodzice się
uparli i nie chcieli nic zdradzić. Do tego Lands była pewna, że
kuzyn opowiedział im o Jamesie, bo teraz ugościli go, ale nie byli
zbyt mili dla niego, co potwierdziła matka chłopaka.
–
Był pan kochankiem
naszego syna i to pan sprawił, że Cody jest załamany.
–
Byłem i nadal
chciałbym być jego partnerem. Skrzywdziłem go, ale nie ma ludzi,
którzy nie popełniają błędów. Chcę to naprawić, w tym celu
muszę wiedzieć, gdzie on jest.
–
Cody powiedział, że
nic mu nie jest i musi wrócić do normalności – odezwał się pan
Adison. – Zabronił nam mówić, nawet tobie, Agnes, w jakim
miejscu się znajduje. A pan, jak go będzie chciał znów mieć przy
sobie, to go pan znajdzie.
–
Znajdę go, choćbym
miał przekopać cały świat. – James wstał z sofy i podziękował
za kawę oraz ciasto, które ledwie tknął. Od dwóch dni nic nie
jadł, mało spał, praca go nie interesowała, poprzesuwał
wszystkie ważne spotkania na inne terminy. Bał się o Cody'ego i
tęsknił za nim. Zaczynał rozumieć swoje uczucia, emocje, jakie
nim targały, a wszystkie myśli, że chce związać się z kobietą,
wyrzucił do kosza. James chce się związać, ale tylko z jedną
osobą, ważną dla niego. Tylko czemu zaczynał poznawać prawdę
dopiero teraz, gdy zranił i tęsknił? Dlaczego teraz pozwolił
dojść do głosu swemu sercu?
Tego
samego dnia wieczorem siedział w sypialni na fotelu, gapiąc się
tępo w sufit. Nie zwracał uwagi na Sarah, która prosiła go, by
się z nią pobawił. On odmawiał, a ona zmartwiona wychodziła.
Vicky, jak to ona, większość czasu milczała. James wiedział, że
oddala się od rodziny, ale musiał pobyć sam. Nie potrafił
powiedzieć im, z jakiego powodu cierpi, że jego dusza była teraz w
piekle, a ogień spalał ją na popiół. Wszystko zniszczył i nie
pozwalano mu tego naprawić.
Zamknął
oczy, dając im odpocząć, a gdy po kilku minutach podniósł
powieki, ujrzał siedzącego przed nim Alexa. Jego pośladki wygodnie
spoczywały na stoliku.
–
Co, brachol? Dlaczego
wyglądasz, jakby ktoś cię przeżuł i wypluł? Zakochałeś się?
– zażartował szesnastolatek.
–
Trafiłeś w dziesiątkę
– powiedział słabo.
–
Znów sprowadzisz tu
jakąś wywłokę? – Alex skrzywił się.
–
Co ty masz do tych
kobiet?
–
Do kobiet nic. Mam coś
do tych piskliwych fląder, jakie tu sprowadzałeś. Kobietą jest
Chloe, a te wiedźmy są głupie i chcą tylko twojego nazwiska i
kasy. Co to za jędza? – Nie wierzył, że znów w tym domu pojawi
się ktoś taki jak Marisa.
–
To Cody – szepnął
James.
–
Dlaczego ty... Coś ty
powiedział? – Teraz to nachylił się ku niemu, omal nie spadając
z blatu.
James
podparł brodę na dłoni i popatrzył na brata. Powinien być z nim
szczery do końca.
–
Cody jest moim
kochankiem od kilku tygodni, a ja jestem biseksualny i dowiedziałem
się tego podczas gorącego pocałunku z Adisonem – wypalił.
–
O ja cię kręcę. –
Alex wstał i zaczął przechadzać się po pokoju, odgarniając
włosy do tyłu. – O, kurczę. Przecież ty zawsze... Wiem teraz,
że było inaczej, nie odepchnąłeś mnie, ale ty? – Usiadł na
łóżku brata, teraz starannie zaścielonym i przykrytym bordową
kapą.
–
Uwierz, że sam, byłem
w wielkim szoku. Okazuje się, że w twoim wieku odrzuciłem część
siebie i ujawniło się to teraz. Wiesz, jak wirus noszony w
człowieku przez lata, siedzi sobie i czeka na jakiś impuls.
–
I ty dostałeś ten
„impuls”? – zapytał Alex.
–
Cody założył się z
kimś, że mnie uwiedzie, a dowodem wygrania zakładu był pocałunek.
Cody powiedział mi o tym, byłem wściekły, ale potem przemyślałem
wszystko, a w grę wchodziło dużo i go pocałowałem przy całym
biurze.
–
Rety, ale jazda. I co,
spodobało ci się? – Oczka mu się zaszkliły.
–
Tak i nie. Od tego
czasu do teraz wiele się zmieniło – powiedział James. Fajnie mu
się rozmawiało w bratem.
–
Spałeś z nim?
–
Tak. – Proste
odpowiedzi zawsze wszystko mówiły lepiej.
–
Ja jeszcze nie spałem
ze Stevenem, mimo że wiem, kim jestem i nie znam go od miesiąca, a
ty… I kto kogo poucza.
–
Też nie znam Cody'ego
od miesiąca – zaznaczył mężczyzna. Założył nogę na nogę, a
dłonie splótł na kolanie.
–
Ale czemu jesteś
taki... – z braku słowa przesunął ręką w powietrzu, w ten
sposób pokazując, o co mu chodzi.
–
Głupota nie zna
granic, braciszku.
Godzinę
później Alex był zaznajomiony ze wszystkim i nie potrafił
opanować złości.
–
Gdyby mi Steven coś
takiego zrobił, najpierw rozkwasiłbym mu nos, a potem kazał
wypierdalać, a jeszcze później pewnie poszedłbym gdzieś ryczeć.
Nie patrz tak, potrafię płakać, ale nie jestem mazgajem – dodał
Alex. – Gdyby było na odwrót, to bym szukał swego faceta, żeby
go błagać o wybaczenie. Ty co robisz? Siedzisz i się nad sobą
użalasz, zamiast działać. Nie ma Cody'ego w mieście? Może
wyjechał. Pomyślałeś o sprawdzeniu jego kart kredytowych?
Pamiętasz swego kumpla policjanta? Odśwież znajomość i niech się
dowie, gdzie płacił Cody. A potem znajdź go i przywieź tutaj. Ja
i dziewczynki wybierzemy się wtedy do Chloe, zostawiając wam dom. A
teraz wstawaj i idziemy małym powiedzieć, że ich najstarszy brat
ma chłopaka, młodszy też. – Złapał brata za rękę i zmusił
do wstania.
–
Nie mam chłopaka, co
najwyżej mężczyznę. I nie będę im nic mówił. Skąd wiesz, że
Cody zechce ze mną być?
–
Bo wie, że jesteś
idiotą. Gdybyś jeszcze nie powiedział tego, co palnąłeś, byłoby
łatwiej. Ale nie masz co się zastanawiać przed czasem, najpierw go
znajdź. – Dopiero wtedy Alex zobaczył, że nadal trzyma brata za
rękę. Puścił ją, jakby ta parzyła. – A dziewczynkom
faktycznie nic lepiej na razie nie mówić. Znajdź numer tego swego
kumpla i dzwoń. Zresztą, co ja ci będę mówić, ty tu jesteś
dorosły. Ja idę powiedzieć Stevenowi, że mój brat jest
biseksualny. I wiesz co? Wolę już Cody'ego, fajny gość, niż te
wypindrzone laski – rzucił entuzjastycznie, opuszczając pokój.
James
rozumiał, że Alex ma rację i podsunął mu dobry pomysł z tymi
kartami, o ile jakiejś Adison użył. Chociaż nie podejrzewał, że
mężczyzna miał cały bloczek takich kart, jak on. Warto spróbować.
Znajdzie Cody'ego i sprowadzi go tutaj, choćby siłą, a wtedy
pokaże mu, co znaczy kochać.
~*~*~
Ranek
kolejnego już dnia przywitał Jamesa informacją, na jaką czekał.
Cody wypożyczył samochód z wypożyczalni, jaka działała w
pobliżu agencji. Tylko pytaniem było, gdzie chłopak jest. Od tego
momentu nie płacił kartą. Kolega podpowiedział mu, że takie
firmy zakładają GPSy i powinni wiedzieć, gdzie jest ich samochód.
Trudnością jest to, że mu nie powiedzą o pozycji auta, ale James
się tym nie zraził. Będąc na tropie kochanka, postanowił, że
jakieś durne prawo go nie powstrzyma. Dlatego teraz wchodził do
wypożyczalni z pewną siebie miną.
–
Dzień dobry. –
Uśmiechnął się najpiękniej, jak umiał do kobiety siedzącej za
kontuarem. Na szczęście była sama w pomieszczeniu, więc liczył,
że jego urok osobisty ją przekona.
–
Dzień dobry. W czym
mogę pomóc? – zapytała szatynka o szarych oczach i czerwonych
wargach. Jamesowi od razu przyszło na myśl, jak wcześniej mógł
całować usta, na których była tona kosmetyku. Przecież lubił
naturalność, a Cody taki był.
–
Mam nadzieję, że
będzie mi pani bardzo pomocna. Mój kuzyn, Cody Adison, miał u
państwa wynająć samochód i odłączyć się od rodziny na jakiś
czas. Nie przewidział jednak, że nasza kochana ciocia Anastazja
zemrze nocą. – James otarł wyimaginowaną łzę. – Cody bardzo
kochał staruszkę i byłby niepocieszony, gdybym nie mógł go
powiadomić o tragedii. – Oparł się łokciami na blacie, patrząc
na kobietę smutno. – Niestety, jego telefon nie odpowiada, a ja
nie wiem, gdzie mogę kuzyna znaleźć. Potrzebuję pani pomocy.
–
Ale jak ja mogę pomóc?
I bardzo panu współczuję. – Wyglądała na bardzo przejętą.
–
Do państwa samochodów
montowana jest nawigacja GPS i może by tak pani sprawdziła, gdzie
znajduje się samochód.
–
Nie mogę tego zrobić.
Takie przepisy.
–
Ale proszę pomyśleć
o moim kuzynie i świętej pamięci cioci. – Złożył ręce jak do
modlitwy. – Może pani sprawdzić, czy Cody wypożyczał samochód
i parę innych rzeczy. Nikt się nie dowie.
Kobieta
pomyślała chwilę, zanim zabrała głos:
–
Szef się dowie, ale
mogę mu powiedzieć, że tylko sprawdzałam, czy auto jest w naszym
stanie.
–
Proszę. To sprawa
wielkiej wagi.
–
Proszę tu poczekać. –
Wskazała ręką krzesło i wyszła z pomieszczenia.
James
usiadł coraz bardziej zdenerwowany, więc dla uspokojenia potarł
dłońmi o granatowe jeansy. Układał sobie w myślach wszystko to,
co powie Cody'emu, ale nijak nie potrafił znaleźć odpowiednich
słów. Zda się na to, co powie w tamtej chwili, a resztę odda w
ręce mężczyzny. Wstał, gdy kobieta podeszła do niego i
powiedziała mu, w jakim miejscu przebywa samochód.
–
Ale ja nic o tym nie
wiem, jakby co – zaznaczyła.
–
Mnie tu nie było. Mam
jeszcze jedno pytanie. Czy jakby była taka sytuacja, że osoba,
która wypożyczy pojazd nie może nim wrócić, to...
–
Ktoś po auto pojedzie,
trzeba tylko zadzwonić i podać czteroliterowe hasło, jakie jest na
karcie, które otrzymuje kierowca.
–
To chciałem wiedzieć.
Wie pani, wiadomość o cioci może zdenerwować kuzyna, więc
lepiej, żeby nie prowadził.
–
Rozumiem.
–
Dziękuję ślicznie i
do widzenia. – Serce rwało się w drogę. Czekały go dwie godziny
jazdy, ale warto było się przemęczyć, żeby zobaczyć osobę, za
którą się tęskni całym sobą.
–
Do widzenia.
Zanim
wsiadł do swego samochodu, zadzwonił do domu i do Agnes.
Poinformował wszystkich, gdzie jest Cody i że tam jedzie.
Nie
przewidział, że po długiej podróży dotarcie na wyspę będzie
wymagało wjazdu na prom i szlag go chciał trafić, bo nie mógł
dostać się na drugi brzeg, ponieważ operator poszedł sobie na
obiad. Minuty mijały, a James kręcił się wokół samochodu. Na
szczęście nie tylko on czekał na prom, więc nie był w tym
osamotniony, ale był najbardziej zdenerwowany. Nie potrafił czekać,
bo był tak blisko, ale musiał to robić. Innej drogi na wyspę nie
było.
Do
grupy czekających osób dołączył młody chłopak, targając ze
sobą bagaże. Postawił dużą torbę na trawie, a obok niego statyw
oraz kilka drobniejszych rzeczy. Chłopak rozejrzał się wokół i
napotkał jego wzrok. Skinął głową w geście mówiącym „dzień
dobry” i wpatrzył się w wodę.
James
nadal przyglądał się nieznajomemu i jako dobry samarytanin poszedł
zapytać, czy chłopak nie potrzebuje podwiezienia. Sam nie chciałby
tachać tylu rzeczy i liczyłby na to, że ktoś mu pomoże.
–
Mogę panu pomóc z
tymi bagażami?
Chłopak
zamrugał szybko, nie spodziewając się towarzystwa. Natychmiast
zreflektował się, gdy dotarło do niego, jakie padło pytanie.
–
Chętnie skorzystam z
pomocy. Przyjechałem autobusem. Jestem tu pierwszy raz. Mam na imię
Caspian. – Wyciągnął do niego rękę.
James
uścisnął podaną dłoń. Kątem oka zobaczył, że przewoźnik
wraca na prom, a czekający wsiadają do swych samochodów.
–
James. Pospieszmy się,
bo odpłyną bez nas. – Schylił się po torbę i podniósł ją. –
Co ty tam masz, cegły?
–
Sprzęt fotograficzny i
nie tylko. Poza ubraniami oczywiście. – Zabrał statyw i mniejsze
rzeczy, aby zaraz spakować je do bagażnika samochodu mężczyzny.
–
W samochodzie powiesz
mi, gdzie cię wysadzić.
–
Nie mam pojęcia, mam
czekać na skrzyżowaniu dróg. Mówiłem, że jestem tu pierwszy
raz. – Brązowe oczy uśmiechnęły się. W ogóle cały czas się
śmiały.
–
To zostawimy cię na
pierwszym skrzyżowaniu. Wsiadaj. – Usiadł za kierownicą i gdy
jego towarzysz zajął swoje miejsce, mógł ruszyć do Cody'ego.
~*~*~
Powinien
już iść, ale siedzenie na tych skałach i patrzenie na
rozciągające się przed nim widoki, pagórki, wodę uspokajało go.
Przebywając na tej wyspie, a trafił na nią przypadkiem, po prostu
jadąc przed siebie, podjął wiele ważnych decyzji. Głównie tych
dotyczących jego życia. Był zły na siebie, że tak szybko się
zakochuje, a w uczuciu do Jamesa wpadł po uszy. Bolało go
zachowanie mężczyzny, ale już nie tak bardzo jak na początku.
Przemyślał sobie wiele i to, co miał zrobić będzie trudne, ale
miał dość kopniaków. Dlaczego zawsze trafiał na drani? Chyba
taki jego los.
–
Cody. – Prawie
podskoczył, słysząc ten głos i omal nie zsunął się ze skały.
Siedział na jednym z kilku głazów leżących na jednym z pagórków
tuż przy oceanie.
James
odczuł wielką ulgę, gdy go zobaczył. Kiedy wysadził Caspiana
przy jedynym skrzyżowaniu w miasteczku, znalazł hotel, a tam
poinformowano go, gdzie długie dni spędza jego kochanek. Obecnie
widział go i miał ochotę pobiec do niego i objąć, ale wiedział,
że to, co teraz powie, może zaważyć na tym, czy spędzi
przyszłość z tym mężczyzną czy sam.
–
Co ty tu robisz?! –
Naskoczył Cody, wstając. – Jak mnie znalazłeś?
–
Mam swoje sposoby.
Potrzebowałem cię odnaleźć, żeby przeprosić – wyznał
skruszony i zbliżył się do mężczyzny. – To, co zrobiłem, było
złe. Nie powinienem był. Wystraszyłem się, zareagowałem
automatycznie, ale żałuję tego. Natychmiast żałowałem. Wybacz
mi, Cody. Tęskniłem za tobą. – Był na tyle blisko, więc porwał
go w ramiona, ale Cody zaczął się wyrywać i musiał go puścić.
–
Tęskniłeś? Żałujesz?
Och, mam nadzieję, że żałujesz, ty draniu! Wiesz, co poczułem?!
Co poczułem w stosunku do tamtej chwili i reszty, kiedy byliśmy
razem?! Miałeś ze mnie niezły ubaw przez ten czas, co?!
–
Nie bawiłem się tobą.
Nigdy. Chcę być z tobą, chcę, byś wrócił ze mną do domu.
–
Zamknij się! Mieszasz
mi w głowie. Przebywając tutaj, postanowiłem, co zrobię, a ty to
chcesz zepsuć. – Chwycił się za włosy. Były rozpuszczone, a
wiatr bawił się nimi.
–
Co postanowiłeś?
–
To, że między nami
koniec. Koniec z moją pracą u ciebie, ze wszystkim. Wyjadę i
zacznę życie od nowa.
–
Nie pozwolę ci na to.
Chcę, byśmy byli razem i wiem, że ty też tego chcesz. – Złapał
go za ramiona i patrzył smutnym wzrokiem. – Zachowałem się jak
nieczuły drań, bo...
–
Bo co? Bo Peter cię
zobaczył? Co będzie następnym razem, jak ktoś nas zobaczy? Nie
chcę być już tajemnicą. Nawet twoją, więc wolę odejść.
–
Nie będzie następnego
razu, Cody. – Ponownie przyciągnął go do siebie i objął.
–
Nie będzie, bo nie
będziemy razem. I przestań mnie przytulać! – Znów się wyrwał.
– Sądzisz, że przyjedziesz, przeprosisz i będzie dobrze?
–
Kocham cię, Cody.
Słysząc
to, Adison zamarł. Nie wiedział, co robić, poza jedną rzeczą.
Zacisnął pięść i zamachnął się na szczękę mężczyzny, w
ostatniej chwili otwierając dłoń, więc James dostał tylko
solidny policzek, który i tak odrzucił mu głowę na bok.
–
Ty sukinsynu, sądzisz,
że teraz padnę ci w ramiona i też wyznam miłość?! – Zacisnął
pięści na jego swetrze.
–
Nie musisz nic
wyznawać. Wszystko zrozumiałem. Poza tym w jakiś sposób byłeś
dla mnie ważny od chwili, kiedy dałem ci pracę. Cody, nawet nie
wiesz, do jakiego szału mnie doprowadzałeś. Nie wiedziałem tylko,
jaki jest tego powód.
–
Teraz mi powiesz, że
pożądałeś mnie od miesięcy. Pieprz się, James – syknął mu
prosto w twarz.
–
Nie wiem, ale wiem, co
teraz czuję. – Objął jego twarz dłońmi. – I nie chcę, byś
był moją tajemnicą. Nie powinienem był cię o to prosić, byłem
egoistą. Chcę powiedzieć wszystkim, kim dla siebie jesteśmy. –
Pogłaskał mu policzki kciukami. – Alex już o nas wie, teraz
kolej na dziewczynki, pracę i innych. Tylko daj mi jeszcze jedną
szansę. – Ucałował mu usta.
–
Dam ci szansę, a potem
znów...
–
Nie obiecuję ci
wyłożonej kwiatami drogi, bo znajdą się na niej również
chwasty, ale przysięgam, że będę się starał. – W oczach
Jamesa pojawiły się łzy szczerości i nadziei.
–
Pewnie nie raz się
pożremy. – Nie potrafił się więcej opierać. Kochał tego
faceta.
–
I pogodzimy. Wracaj ze
mną do domu, kochanie.
–
Kocham cię, James –
powiedział i nic już nie pozwolił mężczyźnie dodać. Pocałował
go i wkrótce ich wargi oraz języki tańczyły w szalonym,
obiecującym tańcu.
–
To teraz do domu. –
Powiedział James, kiedy z trudem się od niego oderwał i nareszcie
mógł go trzymać w ramionach. Swoje szczęście. To, czego zawsze
szukał.
Ha cud się stał i jestem pierwsza.
OdpowiedzUsuńNie mogłam się jednak oprzeć.
Po prostu jak się dorwałam i zaczęłam czytać.
Aj tym razem się popłakałam.
Ha ha siedziałam w pracy i ukradkiem ocierałam łzy chusteczką.
Gdyby ktos mnie teraz zobaczył aj...
Podobało mi się... to jak Alex wstrząsnął bratem i pierwsze wyznanie Jamesa.
To był bardzo duży i ważny krok.
Ale chłopak dostał kopniaka w tyłek i ruszył na poszukiwanie kochanka.
Jak dobrze że Cody od razu nie wskoczył mu w ramiona.
W końcu James musiał się trochę postarać prawda?
Aj podobało mi sie podobalo.
Mam nadzieję że kolejny tydzień zleci szybko... i znów pojawi się nowy rozdział.
Mówiłam już że bardzo kocham?
I wszystkiego najlepszego z okazji naszego dnia;)
Łeeee... Cody to miękka dupa :P Myślałam, że nie odpuści mu tak łatwo :P
OdpowiedzUsuńA James... No cóż, okaże się we wtorek :)
Dzięki za miły początek piątku i weekendu :D
No nie? Też liczyłam, że nie odpuści tak szybko.
UsuńZa dobry jest, ot co!
co się czepiacie? Zakochany jest. Jak mu wielki Harner wyznał miłość to już nie ma to tamto :P
UsuńTrochę poczepiać się trzeba - Cody zakochany nie może, to choć my w zastępstwie :D
UsuńNie no... Ja rozumiem że faceci mają penisa zamiast mózgu, ale żeby aż tak wielkiego :P
UsuńNie no... Dwa słówka i już mamy happy end ;> ?
! Jejku, ależ Cody długo się opierał namową James'a. Czytałam z zapartym tchem, zaczynałam się na prawdę martwić o Codiego. Na początku myślałam, że go auto uderzy i wyląduje w szpitalu itd. A tu miłe zaskoczenie xD Ciekawa jestem ile jeszcze będzie rozdziałów. Czekam na następne ;)
OdpowiedzUsuńWe wtorek ostatni rozdział tego opowiadania
UsuńCody za miękki jesteś! Trzeba było choć kilka dni go jeszcze przetrzymać w niepewności. I nie rozluźniać pięści - należało mu się! Gdybyś wiedział co myślał...
OdpowiedzUsuń"Dotarło do Jamesa to, że popełnił duży błąd, ale teraz chciał to naprawić, przeprosić, a Cody swoim chowaniem się, ucieczką zachowywał się jak dziecko." - no w tym momencie miałam ochotę go zabić! Kto tu się zachowuje jak dziecko! Wrrr...
No ale skoro Cody mu wybaczył... to co ja mogę. Co najwyżej obiecam Jamesowi porządne baty jak jeszcze raz odważy się go skrzywdzić.
Oh Luano! Kocham Cię! Cudny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńStwierdzam że zacne.
OdpowiedzUsuńCUDOWNIE!!! Ach, uwielbiam takie momenty...swoja droga Cody mógł trochę dłużej pomęczyć Jamesa, należało mu się.
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się....to takie słodkie :)
Nie chce czekać do wtorku ;p Chcę kolejny rozdział teraz, natychmiast no!
Pozdrawiam.
Witaj,
OdpowiedzUsuńprzepiękne, te rozmyślania Jamesa, te jego rozterki wspaniale to wszystko przedstawiłaś, Harner sporo u mnie zapunktował ;] jeszcze to wydarcie się na Madisona, piękne. James powiedział bratu co go męczy i uzyskał nawet dobry pomysł na odnalezienie Cody'iego. Rozłąka pokazała mu, że bardzo zależy mu na Cody'm. Końcówka wspaniała, no i podobało mi się to, że Cody nie rzucił mu się od razu w ramiona...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cody chyba jednak za szybko wybaczył Jamesowi. Jednak jego prawo. Swoją drogą dynamiczny charakter Jamesa jest w wyraźnej sprzeczności z krainą łagodności reprezentowaną przez naturę Cody'ego. Posiada to swój niewątpliwy urok, ale przez to właśnie James koncentruje na sobie moją uwagę. Może to dziwne, ale właśnie takie postacie należą do moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńKiyomi's Soul
Odcinek bardziej niż boski *__*
OdpowiedzUsuńCody bardzo szybko wybaczył Jamesowi, co mnie cieszy niezmiernie! Biedny James tak się naszukał... ale jak się popełnia takie błędy to trzeba płacić wysoką cenę. I jeszcze to, że nie spał i nie jadł, ciągle myśląc jak by tu odnaleźć Cody'ego. CUDOWNE!
Najbardziej podobał mi się moment wyznania miłości Jamesa. Nie sądziłam, że Cody może na takie coś zareagować jak płachta na byka. To mnie zaskoczyło, ale sądząc po tym jak dotkliwie został zraniony przez człowieka, który teraz mówi mu, że kocha, to się nie dziwię. Czekam teraz już tylko na ostatni rozdział i nowe opowiadanie.
Pozdrawiam :*
AWWWWWWWWWWWW Drugi najlepszy prezent na dzień kobiet...KOCHAM CIĘ
OdpowiedzUsuńTo było urocze, James był uroczy i widać, że naprawdę żałuje tego co zrobił, przecież kocha Cody'ego...Jak to pięknie brzmi *rozmarzyła się*
Wiedziałam, że Cody się nie oprze i dobrze, że nie od razu mu wybaczył i rzycił na Jamesa...
No to teraz wszystko będzie pięknie i wspaniale..Ma tak być! Rozumiesz?
Alex <3333 ON jest nieziemski, to moja najbardziej ulubiona postać tuż po Adisonie i Sarah.
Och no i smutno mi, że jeszcze został tylko 1 rozdział. Przywiązałam się do tego opowiadania, chociaż bardziej do Spontanicznej decyzji, jednak nie chcę żeby to się kończyło:(
Podsumowując rozdział świetnie napisany i cudowna akcja.
Czekam na ostatni.
WENY i Pozdrawiam!
Kathi
No! W końcu nadrobiłam i chyba nie jestem na samym końcu *yeah*
OdpowiedzUsuńHmm... Wyspa? No... Ale jaka ._. opis troche, bo nie wiem Wiem, że jest otoczona wodą i 2 h od ich miasta.
Oł James płacze? Hmm... Ja i tak bym mu nie wybaczyła. To było okropne.
'I pogodzimy. Wracaj ze mną do domu, kochanie.'- haha a teraz kochanie? och Cody, Cody... Biedny, naiwny Cody... Ale dobra, rób co chcesz *unosi ręce w niewinnym geście*
Wgl dziękuję za prezent :*
Jakie to słoodkie *___*
OdpowiedzUsuńJames się rozpłakał...no i się cieplej na serduszku zrobiło.
Cody powinien go tak trosze dłużej przytrzymać. Tak z pare godzin ^^
W sumie Harnerowi może wybaczyłabym, ale na pewno nie tak od razu.
Mimo to, ciesze się, że są znów razem.
A pod koniec 11 rozdziału...zabolało mnie serce T^T Bo to było smutne T^T
A i tak btw. to przepraszam za to, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, lecz było to spowodowane 3 tygodniowym szlabanem ^^"
Pozdrawiam!
NO I TO CHODZIŁO, WŁAŚNIE O TO. W końcu karając Jamesa ukarałoby się też i Codego, bo przecież wiadomo, że Cody bardzo kocha Jamesa i tak naprawdę ciągle miał nadzieję, że wcale nie okaże się Jamesowi obojętny, jestem pewna, że James dobrze wykorzysta tę drugą szansę i będę razem szczęśliwi. W ogóle dziękuję za prezent. *przytula*
OdpowiedzUsuńHehe, z poszukiwań nici (aczkolwiek Twoja czytelniczka - Kfiatek - ruszyła mi z pomocą ;3), więc wzięłam ołówek i powstało takie coś: http://imageshack.us/scaled/landing/6/scan001u.jpg Będzie czarne, bez szczegółów. ;P
OdpowiedzUsuńDzisiaj jestem mniej wzburzona, ale emocji nie brakowało. Pod koniec czułam się jak podczas boksu albo filmu sensacyjnego! xD Okazało się, że jestem bardzo głośnym kibicem... xD
"Wybiegł z gabinetu, dobrze wiedząc, że zareagował zbyt późno." - cud, że w ogóle tyłek ruszył z miejsca. Wyobraziłam sobie wiele scenariuszy - więcej czarnych - ale takiego obrotu spraw nie przewidziałam. Uff... krok poczyniony do przodu pcha do przyszłości.
"Dwa dni później James i Agnes pojechali zawiadomić rodziców Cody'ego o zniknięciu." - teściowie poznani. xD Pierwsze wrażenie... Ała. Ojciec, jak ojciec, ale matka raczej nie przepuści Jamesowi tak łatwo. Kobiety bardziej przywiązują się do swoich dzieci... I Jamie będzie musiał solennie zatrzeć złe wrażenie. Noo, chyba, że zrobi to Sarah xD
"– Gdyby mi Steven coś takiego zrobił, najpierw rozkwasiłbym mu nos, a potem kazał wypierdalać, a jeszcze później pewnie poszedłbym gdzieś ryczeć." - Aleeex! *__* I jeszcze jak mu się oczka szkliły... oooch, noo! Czemu nie mam takiego młodszego brata, no?! Alex jest... zasługuje na... Rany, no! Nie mogę tego opisać słowami! Z perspektywy Cody'ego całkiem sprawnie opisał przebieg sytuacji (rozkwaszenie nosa niemalże miało miejsce, podobnie jak kazanie się odwalić xD), a i ze strony Jamesa trafił w dziesiątkę. Aleex! (**) Ja go adoptuję. Naprawdę. O! Albo zrób mi jego wizerunek w ChibiMakerze - tak, tylko dla mnie. ;3 Wydrukuję sobie to zdjęcie i będę z nim rozmawiać ;3
A jak jeszcze Alex powiedział o tych kartach kredytowych, to mnie ścięło, po prostu. xD On jest genialny! xD
"Nie przewidział jednak, że nasza kochana ciocia Anastazja zemrze nocą." - ... Uśmiercił ciocię Anastazję... xD Okej, James też potrafi błysnąć aktorstwem i wielką potęgą umysłu. xD
Jak pisałam, ostatnią scenę spędziłam na emocjonowaniu się przebiegiem sytuacji (jak zaczęłam pisać komentarz zdałam sobie sprawę, że drżałam z emocji). Zastanawia mnie Caspian... ;>
Mury przeczytam najpewniej jutro, hehe xD A co do notki wstępnej - ciekawość dziennikarska pcha mnie ku pytaniu, co się stało, ale ludzka powściągliwość włącza pohamowanie się.
Caspian ... miał ze sobą sprzęt fotograficzny. Czyżby paparazzi nasłany przez ... Madsona, aby wykonać Jamesowi i Cody'emu kilka fotek? Nie wierzę, że Madson nie wykręci na koniec jakiegoś numeru. Zwłaszcza po takim zgaszeniu przez Jamesa.
UsuńKiyomi's Soul
Właśnie, właśnie. Chociaż to byłby wielki przypadek, że Caspian znalazłby się tam... Skąd by wiedział, gdzie szukać Cody'ego? Z takim sprzętem raczej nie jeździł za Jamesem krok w krok... Ale Luana nie dałaby tej postaci od tak... Hmmm... A niech robi zdjęcia! xD Na miejscu chłopaków pomachałabym mu podczas ujęcia i gestem zaprosiła do zabawy xDDD Ciekawe, czy chłopak by uciekł. xD
UsuńMoże Madson też wpadł na pomysł z tymi kartami kredytowymi. Albo Agnes coś powiedziała przypadkowo komuś z pracy.
UsuńKiyomi's Soul
e tam Caspian xD
UsuńCUD MIÓD I ORZESZKI <3
OdpowiedzUsuńcudnie i wgl ^^ nie wiem czemu, ale mam jakąś słabość do Alexa :)
Wchodzę dziś na Twojego blog, patrzę, a tu nowa notka! Jeee... Euforia. Przeczytałam wszystko i postanowiłam skomentować. Tylko zastanawia mnie dlaczego pod tym postem tak mało komentów o.O?
OdpowiedzUsuńOdcinek BOSKI *__*
Kocham Alexa. Chce żeby mój syn (jak będę go miała) był taki jak on! "Młodszy braciszek dobra rada!"
"– Gdyby mi Steven coś takiego zrobił, najpierw rozkwasiłbym mu nos, a potem kazał wypierdalać, a jeszcze później pewnie poszedłbym gdzieś ryczeć." -ten cytat oficjalnie stał się numero uno tego odcinka! A co? Jest świetny i powala na kolana.
Jamie, Jamie, Jamie... chłopie musisz się ogarnąć! Nie wolno tak ranić kogoś bliskiego, a potem przepraszać i jeszcze, że kocha to nie znaczy, że od razu się w ramiona rzuci! Ot co!
Hmm... A kimże jest ten tajemniczy Caspian? Moja intuicja, a jest ona nie zawodna, wyczuwa intrygę. Zgadzam się z komentarzem powyżej, bo uważam, że Madson coś postara się im jeszcze spierdolić. Nie lubię gościa. A pfe!
Cody! Och, uwielbiam go i wielbię jego reakcje! Przypomina trochę nastolatkę z okresem xD Nie zrozum mnie źle. Chodzi mi o to, że ma strasznie zmienne nastroje. Ale grunt, że wybaczył Jamesowi! Teraz z mocnym postanowieniem poprawy u Jamie'go musi być już "CUD MIÓD I ORZESZKI <3"!
Pozdrawiam Cię <3
Haha, tak. xD Aż się, powiem Ci, zdziwiłam. xD
OdpowiedzUsuńAle Ty nie dopuścisz do tego, aby James popełnił podobny błąd, prawda? ;> W sumie rozmowa z Alexem była mu chyba potrzebna... Wygadał się, mógł porozmawiać z kimś, kto czuje jak on... Zresztą nigdy nie widać było, by wstydził się mówić wprost (a Alex to odziedziczył, hy hyy xD). Tak mi teraz przyszło do głowy, że ich ojciec musiał być mega przystojny ;3
Khm... *patrzy na zdjęcie Alexa... zerka na drukarkę... sprawdza podłączenie... włącza drukarkę... Ściąga obrazek* JEEEE!! **___** Mam Alexa na caaałej stronie! *_* Dziękuję ;3
Przesunąć miejsce postu. Hmm... zaraz Ci pokażę, o co mi chodzi. Trochę zmalało... http://imageshack.us/scaled/landing/849/postox.png
Ja Grześkowi na starcie dałam szansę. Jest wulgarny, wkurzający, nietolerancyjny... Ale Hy hyy... wyobraźnia ma to do siebie, że można w niej robić wiele złego bohaterom... I przez to zaczyna mi się robić Grześka żal, więc... dam mu wiele szans. xD W ramach rewanżu. xD
Aha, okej, więc będę czekać na wyjaśnienia... a tymczasem daję Ci Radka. xD http://imageshack.us/scaled/landing/837/radekt.jpg
Haha xD Radzio miał być w niebieskiej sukience, ale ostatecznie uspokoiłam żądze. xD
OdpowiedzUsuńChyba chodzi o rozszerzenia, jak mówisz. Na laptopie pewnie będę widziała tak, jak jest u Ciebie. Po zmianach wygląda to gorzej: http://img201.imageshack.us/img201/9607/postfp.png
Teraz jest lepiej. ;D Czarne tło daje według mnie lepszy efekt, go białe litery dobrze na nim wydać. A wygląda to tak: http://img201.imageshack.us/img201/1683/postny.png
UsuńSukienkę odpuściłam, bo było za dużo spod niej widać. xDDDD
Wow, teraz jest ekstra! Strasznie dziękuję ;3
Usuńhttp://img607.imageshack.us/img607/2628/postxh.png
no, James się postarał. Cody świetny! jak mu przywalił, ahh.. tylko mógł jednak dać z tej pięści w pysk, a nie z liścia xd. należało się Jamesowi, a co! no ale, wyznał Cody'emu, że go kocha, to w sumie.. najważniejsze, że dostał XD.
OdpowiedzUsuńale on się go naszukał.. ale dobrze mu tak! i ja też podziwiam Agnes, że nie zaczęła się na Jamesa zwyczajnie drzeć. ja bym takiemu w pysk dała, a co XD. no i dobrze, że James znalazł Cody'ego, bo gdyby ten zrealizował swoje plany.. krucho by było, oj krucho.
Ay
Powinnam odpowiedzieć pod Twoim komentarzem przy poprzednim rozdziale, ale postanowiłam jednak tutaj. ; ) Teraz też komentarz piszę drugi raz, bo laptop mi się rozładował i wszystko straciłam. xP
OdpowiedzUsuńNajpierw, pozwól, że odpowiem na tamten komentarz. ; )
Jeśli rzeczywiście zdecydujesz się napisać takie opowiadanie... Już nie mogę się doczekać! Mogłabym napisać, że jedną wierną czytelniczkę miałabyś już zapewnioną, choć będę czytać chyba wszystko, co wyjdzie spod Twojej klawiatury... Bo, jak już mówiłam, każde opowiadanie podoba mi się coraz bardziej, i, założę się, dalej będą mi się podobać. ; )
Sama mam dwa pomysły na takie opowiadanie, jedno, z takim zakończeniem, i drugie, od tego motywu się zaczynające. : ) Jednak mam tyle pomysłów i zupełny brak czasu, że... Tak więc mam nadzieję, że będę mogła coś przeczytać od Ciebie! xP
Skoro komentarze są prezentem, to przepraszam, że nie wyrobiłam się na ósmego marca, by również dać Ci jakiś prezent z okazji Dnia Kobiet... Ale możesz uznać to za prezent spóźniony? xDDD
I namiarów podać na szczęście nie musiałam. ; ) Całe szczęście, że moja apteka ma wifi, tak więc udało mi się przeczytać, nie czyniąc większych szkód. xP Co najwyżej jedna babcia zapłaciła trzy razy więcej niż powinna, ale... Nic nie mówiła, że chce lek w promocji, no! Nie moja wina, nie? xP
Teraz przejdźmy do tego rozdziału. : )
Bardzo dziękuję za taki prezent! ; ) Słodko, puchato, czyli tak jak lubię, choć i tak na miejscu Cody'ego wypie*dzieliłabym Jamesa na zbity pysk. ;] Co najmniej. xP Wiedziałam, że tak się skończy, i choć, tak jak mówiłam, uwielbiam happy endy, to czuję ten pewien niedosyt... Choć, mam nadzieję, James nie zrobi już nic głupiego i odpokutuje nie tylko w oczach Cody'ego, ale i naszych. xP
Całe szczęście, że przyznał się rodzinie. I bratu. I, mam nadzieję, przyzna się w pracy. I przed wszystkimi. I niech się nie waży choć RAZ zaprzeć się swojego uczucia, bo, przysięgam, będziesz musiała napisać tam o wrednej jędzy Slay, która pojawia się w ich firmie, bierze James'a za fraki i wyrzuca przez okno. Mam nadzieję, że pracują wysoko? xDDD
A Cody'ego pozna z jakimś facetem, który będzie go wart. ;]
Ale na razie Slay nie musi interweniować, prawda? *słodkie oczka* Slay też nie wie czemu znowu zaczyna pisać o sobie w trzeciej osobie (Slay robi to zdecydowanie zbyt często... xD). No. xD To najważniejsze kwestie poruszone. xP
Nie wiem, co zrobię przez te kilka tygodni bez kolejnych rozdziałów. : ) I tak czekać tydzień to zdecydowanie zbyt długo... A jeszcze więcej? xP Nieważne, że teraz mam tyle nauki, że się nie wyrabiam... Do tego praktyki. xP O! Swoją drogą dziękuję za ten mały prezencik, o którym nie wiesz, że dasz! xDDD We wtorek mam próbny egzamin z teorii, w środę z praktyki... I akurat pomiędzy, będzie kolejny, ostatni już rozdział! Dziękuję! <333 Mam nadzieję, że mi pomoże. xDDD A we wtorek, na teście, nie będę zbytnio rozproszona. xP
Weny!
Pozdrawiam,
Slay
Ps.
Z góry przepraszam za błędy, ale znowu się chyba rozpisałam... Za wiele czytania. xD
Hejoo ;3 U mnie nowa notka ;3 Zapraszam. ;)
OdpowiedzUsuńOch..... Muszę się zabrać w końcu za przeczytanie rozdziału >.<
OdpowiedzUsuń*Wściekła na siebie, że nie mogła znaleźć czasu*
Nominowałam Cię do "Versatile Blogger" :3
~~ http://pamietnik-yaoi-opo.blogspot.com/
Nominowałam cię do The Versatile Blogger na http://twincest-bill-i-tom.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńprzepiękne, cudownie, James i te jego rozmyślania, rozterki wspaniale to wszystko tutaj przedstawiłaś, Harner zapunktował teraz umnie ;] jeszcze to wydarcie się na Madisona, przpięknie... i tak cudnie, James powiedział bratu co go męczy i co? brat nawet dobry pomysł na odnalezienie Cody'iego podpowiedział... ta rozłąka pokazała, że bardzo zależy mu na Cody'm... podobało mi się to, że Cody nie rzucił się Harnerowi od razu w ramiona...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga