Bardzo dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział. Zastanawiałam się czy dać Wam prezent w postaci dodatkowego rozdziału 8 marca i nie będę taka okrutna. :DD Także 12 rozdział 8 marca i ostatni rozdział 12 marca. A potem będzie jakieś dwa tygodnie przerwy i wracam z nowym opowiadaniem Połączeni. :DD
W piątek zapraszam też na blog: http://fantazjemmluany.blogspot.com/
W piątek zapraszam też na blog: http://fantazjemmluany.blogspot.com/
–
Zrób sobie coś do
picia, ja się muszę ubrać – powiedział Cody do kuzynki.
Skrzywił się, wczoraj za dużo wypił i bolała go głowa.
–
Piłam, jadłam w domu
i chcę pogadać. Wiesz, o czym.
Zatrzymał
się w drzwiach sypialni, zgrzytając zębami. Nie mógł nic przed
nią ukryć, ponieważ ona i tak dużo wiedziała, a do tego
przedwczoraj sam jej opowiedział, co się z nim dzieje.
–
Agnes, i tak już
wszystko wiesz, więc nie ma potrzeby robić wywiadu.
–
Spotykasz się z nim?
Jesteście razem? – To jedno chciała wiedzieć. Założyła ręce
pod obfitym biustem i czekała na odpowiedź. Nie odpuści mu.
–
Sam nie wiem. –
Zniknął w sypialni, ponieważ musiał pozbyć się szlafroka i
założyć na siebie normalne ubranie. Nie zamknął drzwi do pokoju,
więc mówił dalej, podnosząc ton głosu, a przy okazji ze sterty
rzeczy wyciągał różne koszulki. – Niby wygląda na to, że
jesteśmy razem, ale w jednej chwili jest tak, a za trochę trudno to
określić. Można powiedzieć, że jesteśmy razem, ale nie do
końca.
–
Nie można być z kimś
„nie do końca”. Zostawmy ten temat. Czy nie spieszysz się
zbytnio ze swoimi nadziejami, planami? Co, jak jesteś jego
eksperymentem? – Znała go, wiedział, że zacznie zaraz planować
całe życie.
–
Umiesz człowieka
ściągnąć z chmur na ziemię. – Cody pojawił się ponownie w
pokoju już ubrany. – On chce nadal publiczne ciągnąć, że jest
hetero. – Ubrał adidasy i pochylił się, aby je zawiązać.
–
Na dłuższą metę nie
da się tak. Po co się w to pakujesz?
–
Zakochałem się i może
to jedyna szansa na bycie z nim blisko. Wczoraj mizialiśmy się w
biurze – dodał.
–
A dzień wcześniej
płakałeś, że cię odtrącił. Co się w tym czasie zmieniło? –
Zaciekawiła się. Poprawiła spadający jej z ramienia pasek od
torebki.
–
Tamtego dnia,
wieczorem, przyszedł do mnie i powiedział coś... W każdym razie
przeprosił mnie i kochaliśmy się. – Wyszczerzył się radośnie.
–
Muszę usiąść,
takich rewelacji się nie spodziewałam. – Obeszła kanapę i
klapnęła na siedzenie.
–
Tylko mi nie mdlej. –
Zdjął z wieszaka wiatrówkę i założył na siebie.
–
Chcesz powiedzieć, że
zaciągnąłeś go do łóżka? – Teraz była pod wrażeniem. Jej
kuzyn niechcący naprawdę uwiódł Harnera.
–
Nieważne, kto kogo.
Dziś spędzamy dzień razem i ty mnie zawieziesz do jego rezydencji.
Podniosła
brwi w geście zdziwienia, ale już nic nie powiedziała. Cody był
zakochany, a miłości trzeba pomóc.
~*~*~
Nie
mógł go pocałować przy rodzeństwie Jamesa, więc tylko posłał
mu radosny uśmiech na przywitanie. W czasie drogi do Harnera miał
ochotę stchórzyć i nie przyjeżdżać tutaj. Bo co tu będzie
robił? Dlaczego ma zawracać głowę mężczyźnie, który chce czas
spędzić z tymi dzieciakami? Lecz kiedy go zobaczył, wiedział, że
nieprzyjechanie tutaj byłoby błędem. Poza tym Sarah od razu
rozwiała wszelkie wątpliwości. Dziewczynka skakała z radości,
widząc go. Natomiast Vicky była bardzo powściągliwa, ale pomimo
jej spokoju czuł na sobie akceptujący wzrok dziewczynki. Alex już
namawiał go na porcję koszykówki, ale na inny termin, w
międzyczasie unikając wzroku brata. Cody zastanawiał się, o co
chodzi, ale nie pytał o rodzinne sprawy. Najbardziej to chciał
znaleźć się sam z Jamesem, ale nie miał nic przeciw temu, co
działo się wokół.
–
A wczoraj pani
powiedziała, że powinnam w przyszłości uczyć się rysunku.
Dlatego muszę poprosić brata, aby zapisał mnie do fajnej szkoły,
która tego uczy – paplała Sarah.
–
Nasz gość dopiero
przyszedł, Sarah. Daj mu chwilę oddechu – poprosił James. Chciał
spędzić z nimi czas i z Cody'm, więc takie rozwiązanie wydało mu
się najlepsze, ale właśnie zaczynał tego żałować. Sarah już
zawładnęła Adisonem, a on musiał trzymać się na uboczu. –
Zaproś Cody'ego do pokoju, bo wstyd trzymać gościa w holu.
–
Cody, zapraszam do
salonu – powiedziała oficjalnie. – Mam tam dom dla lalek –
szepnęła.
–
Cody nie będzie się z
tobą bawił. Mógłby
się pobawić ze mną. –
Ostatnie zdanie tylko pomyślał, ale już czuł się winny, że
miałby ochotę zaciągnąć go na górę i zdeprawować bez reszty.
Nie winny dlatego, że zabrałby go dzieciakom, ale po prostu nie
powinien tak myśleć. Niestety, myślał i coraz bardziej miał
ochotę pakować się w coś, czego jakaś jego część nie chciała
i czasami zaczynała walczyć o tak zwaną „normalność”.
Zwrócił uwagę na brata, który odebrał smsa i z błyskiem w
oczach popędził do holu, a zaraz dało się słyszeć dzwonek do
drzwi. Nie mógł to być nikt inny, jak tylko Steven. I nie mylił
się.
Obaj
chłopcy weszli do pokoju cali zadowoleni.
–
Dzień dobry –
przywitał się Steven.
Cody
widział, jak James patrzy na kolegę brata, tak jakby go oceniał, a
ten, widać, trzymał się na dystans. Ostatnim razem nie zauważył
niczego podobnego, wręcz zachowywali się jak dobrzy znajomi,
których nie dzieli różnica wieku.
–
Steven i ja wychodzimy,
a wy się kiście w domu, chłopaki.
–
Jestem jeszcze ja i
Victoria – upomniała się Sarah.
–
Wy też się kiście.
Poczekaj na mnie. Wezmę tylko bluzę z pokoju. – Alex zwrócił
się do swego chłopaka.
–
W porzo, nie spiesz
się.
–
Może zostaniecie?
Podobno ma być burza – kręcił James.
–
Że co? Burza? Chyba
coś ci się przywidziało. Steven i ja wychodzimy. Czasami trzeba
pobyć sam na sam – rzekł Alex.
–
Nie zrób czegoś...
–
Ty się już o moją
cnotę nie martw – szepnął Alex bratu do ucha. – Coś ci
wczoraj powiedziałem. Wiem, jak o siebie zadbać. – Wiedział
doskonale i nie znosił, kiedy mu coś przypominano. Pobiegł na
piętro po bluzę i po krótkim czasie razem ze swoim chłopakiem
opuścili dom.
Pobyt
Cody'ego w rezydencji przedłużał się do obiadu i później.
Mężczyźni nie mieli chwili dla siebie do czasu, aż nie przyszła
Chloe, która zabrała dziewczynki do parku. Dopiero wtedy Cody
podszedł do kochanka i objął go, mając nadzieję, że ten go nie
odepchnie. I nie zrobił tego. Z Jamesa uszło jakby długo
gromadzone powietrze, a wszelkie całodniowe napięcie minęło.
–
Jak tak dalej pójdzie,
to każdą sobotę spędzimy razem – mruknął Cody.
–
Dalej?
–
To już druga sobota,
jaką tu spędzam. Pomyśleć, że tydzień temu nic nas nie łączyło.
Szkoda tylko, że chcesz to ukrywać.
–
Cody, wiesz...
–
Wiem. – Pocałował
go lekko w usta. – Stęskniłem się za nimi.
–
Za czym? – James
zmarszczył brwi.
–
Za twoimi ustami. –
Zarzucił mu ręce na szyję. – Chciałbym podgonić czas do przodu
i trafić na dzień, w którym siebie zaakceptujesz.
–
Czemu? – Wsunął
palce w jego włosy.
–
Jak nie zaakceptujesz
sam siebie, nie będziesz miał możliwości ujawnić się, bo to
stwarza barierę i coming out w takim wypadku nie jest możliwy. Ta
bariera tkwi nie w innych ludziach, tylko w twojej głowie i
chciałbym pomóc ci ją usunąć.
James
nie potrafił mu powiedzieć, że najchętniej to by niczego nie
usuwał i wszystko zostawił tak, jak było jeszcze te kilka dni
temu. W takim wypadku zraniłby go, a i okłamał sam siebie. Z
minuty na minutę zaczynał wierzyć, że Cody wpadł mu w oko już
przy ich pierwszym spotkaniu. Przecież było wręcz niemożliwością,
żeby w ciągu tak krótkiego czasu wzbudził w sobie ochotę na
tulenie tego faceta, całowanie go i nie tylko. Mimo wszystko mógł
się mylić i pragnienie tak szybko w nim urosło. Łapał się na
tym, że ostatnio za dużo myśli. Te wszystkie rozważania dały mu
na tyle świadomości, że poza kobietami lubi też mężczyzn, a
właściwie jednego, bo tylko do Adisona go ciągnie jak ćmę do
ognia. Tymczasem, jakby nie myślał, to może mógłby nadal udawać,
że nie jest biseksualny.
–
Od myślenia rozboli
cię głowa, więc przestań to robić, James. Co cię widzę, to
tylko patrzysz gdzieś nieobecnym wzrokiem. Przestań i żyj. Daj się
pochłonąć namiętności. – Cody w duchu też dodał, że i
miłości, ponieważ wolał na głos tego nie mówić i nie sprawić,
by James czuł się osaczony przez niego. Chciał mu dać wybór.
Może pragnął pomóc mu w tej decyzji, ale lepiej, aby to James sam
zadecydował, czy chce być z nim na dobre i na złe, czy woli po
kliku dniach rozwalić to, co teraz mają.
–
Myślenie jeszcze
nikomu nie zaszkodziło. – Przyciągnął go do siebie.
–
Nie, ale nam może
zaszkodzić jedno – zamruczał Cody. Bliskość tego człowieka za
bardzo na niego działała.
–
Co takiego? – Złapał
zębami płatek ucha Adisona.
–
Kilkudniowy celibat.
Umiesz coś na to poradzić?
–
Chyba znajdzie się na
to lekarstwo. Ale nie tutaj. U ciebie. Odwiozę cię, jak panie wrócą
ze spaceru.
–
Dobrze. – Nie chciał
pytać go, dlaczego nie mogą pójść na górę do sypialni
mężczyzny na szybki numerek, bo rozumiał, że James wolał się
nie spieszyć i nie być zaskoczony przez dziewczynki. W zamian
zmienił temat. – Co jest między tobą a Alexem? I nie tylko, ten
Steven również się dziwnie dzisiaj zachowuje.
James
odsunął się od niego i usiadł na kanapie.
–
Okazuje się, że mój
nastoletni brat zna siebie bardziej niż ja w jego wieku. Raczej nie
powinienem ci tego zdradzać, ale powiem. Alex jest gejem, a Steve to
jego chłopak.
–
Znaczy, że... Kurde,
musiało cię to zwalić z nóg, jak się dowiedziałeś. – Klapnął
obok kochanka tak, aby siedzieć przodem do niego.
–
Uwierz, zwaliło, lecz
bardziej to, że dla niego to jest takie proste. Dla ciebie też
takie było? – Nachylił się po szklankę soku. Najchętniej
napiłby się czegoś mocniejszego.
–
To go podziwiam. Ze mną
było różnie, ale wiedziałem, kim jestem. Dziewczyny zdecydowanie
odpadały. I jestem cholernie z tego zadowolony.
–
Czemu? Nie chciałbyś
być jak inni, mieć żonę, dzieci?
–
Nie. – Uśmiechnął
się. – To znaczy, co do żony, bo dzieci... jak widzisz, lubię
je, więc czasami męczyło mnie to. Szczególnie mama, ale
zrozumiałem, że nie można mieć wszystkiego – odparł Cody.
–
Twoja mama chce wnuki?
–
I to jak. – Przez
myśl przebiegło mu, że jakby on i James się związali, to
rodzeństwo mężczyzny mogłoby być substytutem wnuków, ale zaraz
to odtrącił, bo zacznie planować, a tym samym zakochiwać się
mocniej, gdy wyobrazi sobie ich razem na zawsze. A tymczasem nie był
pewien, czy bliskość jego i Jamesa potrwa następny tydzień.
~*~*~
Wbrew
strachowi Cody'ego trwało nie tylko tydzień, ale i kolejne trzy.
Spotykał się z Jamesem. Był jego tajemnicą, ale z każdym
kolejnym dniem przestawało mu to przeszkadzać. Nie powinno tak być,
ale miłość, jaka w nim była sprawiała, że mógł znieść
ukrywanie się. Spotykali się najczęściej w mieszkaniu Cody'ego,
ale nie chowali się tam cały czas. Wychodzili razem do kina czy na
kolację, ale zawsze wtedy jako dobrzy przyjaciele. Adison widział
jeszcze, że kochanek walczy ze sobą, ale łamał się za każdym
razem, kiedy się kochali, całowali. Lubił chwile, kiedy
przychodził rano do pracy, a James już był u siebie w gabinecie.
Zawsze wtedy szedł mu powiedzieć „cześć”. Stało się to
powodem kilku plotek, jakie rozsyłał Madson: „Widzicie, oni coś
ze sobą kręcą”, „Pewnie są po gorącej nocy”. James raz
usłyszał coś takiego i skutecznie zamknął usta Harry'emu,
proponując jemu taką noc. Zarówno Cody, jak i James nie tłumaczyli
się, że traktują siebie inaczej, po prostu zaprzyjaźnili się i
już. Wymówka była dobra, bo często pracowali razem i to mogło
ich do siebie w ten sposób zbliżyć.
Dostali
wymarzony kontrakt z Beauty Cosmetics, a ich reklama już krążyła
zarówno w sieci, jak i w telewizji lub w kolorowych magazynach. Cała
agencja świętowała tę chwilę, gdyż oznaczało to znaczny wpływ
gotówki. HarnerTeam dostawało nowe propozycje współpracy z
różnymi firmami, a Cody i James romansowali pod nosami kolegów, a
także rodzin. Mimo że Cody bywał w rezydencji Harnera po kilka
razy w tygodniu, żaden nie powiedział słowa, szczególnie Alexowi,
że są razem. Tak, byli razem i Cody, angażując się coraz
bardziej w związek, robił całe tony planów. O wielu mówił
Jamesowi, gdy po namiętnym seksie leżeli w łóżku, o ile nie
zrobili tego pod prysznicem lub na ścianie, i rozmawiali.
James
czuł się dobrze, mając za partnera mężczyznę. Kogoś równego
sobie. Czasami, nocami mówił sobie, że nie może ułożyć sobie
życia z facetem, ale jak widział Cody'ego, te myśli uciekały
daleko od niego. Cieszył się, że Cody nie naciska na ujawnienie
się i rozumie, że James musi mieć czas. Nie raz sam Harner
dochodził do wniosku, że na dłuższą metę nie jest to dobre i
rozważał przyznanie się do tego. Najpierw rodzinie. Dziewczynki
bardzo lubiły jego kochanka, Alex też. W sumie od kiedy w domu nie
pojawiały się kobiety, a Alex nie musiał kłamać, ich relacje się
zmieniły. Przestali się kłócić o każde głupstwo. James nadal
nie ufał Stevenowi, przecież był facetem i wiedział, że mając u
boku partnera, ciężko powstrzymać się przed czymś więcej niż
tylko ręcznymi zabawami. Swoje obawy powiedział kochankowi.
–
Traktujesz Alexa, jakby
był niczego nieświadomą, bezbronną dziewicą. Nie martw się,
Steven nic złego mu nie zrobi, wręcz przeciwnie. – Zaśmiał się
i zrobił unik, gdy ścierka, którą James wycierał umyte kubki i
talerze, chciała go uderzyć. – Alex w ciążę nie zajdzie.
–
Grabisz sobie.
–
Wiem, że to twój mały
braciszek, ale daj mu trochę wolności.
–
Och, ma ją. Wczoraj
pozwoliłem mu spędzić weekend ze Stevenem. – Odstawił naczynia
na półki. Doskonale czuł się w mieszkaniu Adisona.
–
Uuuu, tylko ich nie
śledź. Takie wyjazdy zazwyczaj kończą się... – Nie dane mu
jednak było dokończyć, ponieważ James dopadł do niego, ale nie w
chęci pocałunku tylko załaskotania go na śmierć. Niestety
podczas odkrywania stref erogennych odkrył i te inne, mając nie raz
w ten sposób nieznaczną przewagę nad nim.
–
Nie przypominaj mi,
czym się kończą. – Objął go od tyłu jedną ręką, udając,
że go dusi.
–
Nie masz co się
martwić, Alex sam ci mówił, że postanowili czekać. – Złapał
go za „duszącą” rękę. – Tyle nastolatków teraz idzie do
łóżka wcześnie. Nawet piętnastolatki zachodzą w ciążę, nie
wiedząc, że można poczekać lub się zabezpieczyć. Lecz lepiej
czekać, bo potem marnują sobie życie. A chłopak jak kocha, to
poczeka. Twój brat jest rozsądny.
–
Mój brat jest
zakochany.
–
I mądry. Daj spokój,
są razem od dawna. Nie bądź nadopiekuńczy.
James
odwrócił go w swoich ramionach i mocno pocałował. Pocałunek był
soczysty i smakował wyśmienicie, sprawiając, że Cody zaczynał
mruczeć z zadowoleniem, mając ochotę się o niego otrzeć, ale
ledwie zaczął się nakręcać, kochanek to przerwał.
–
Cody, muszę iść.
Vicky ma dziś koncert, a raczej jej klasa ze szkoły muzycznej i
chcę tam być.
–
Ale zagra jako
solistka? Ostatnio dzielnie ćwiczyła. – Cody wtapiał się w
życie rodzeństwa Jamesa, jakby to była i jego rodzina.
–
Na sam koniec.
–
Nagraj mi. – Cody
poważniej spojrzał mu w oczy.
James
dał mu pełen czułości uśmiech i skinął głową w obietnicy, że
to zrobi. Pochlebiła mu ta propozycja, ponieważ Cody'ego mogło nie
obchodzić, co się dzieje u dziewczynek czy też Alexa. Ucałował
go w czoło, a serce przyspieszyło swój rytm wielokrotnie.
–
Pójdę już. Jutro
zostanę na noc.
–
James? – Złapał
Harnera za rękę.
–
Hm?
–
Dlaczego nigdy nie
spędzamy nocy u ciebie, w twojej sypialni?
–
Wiesz, dzieci. Nie
wiedzą, co nas łączy i tak dalej. – Tak to sobie tłumaczył. W
rzeczywistości wiedział, że do swego łóżka weźmie kogoś, z
kim spędzi życie, ale tego nie chciał mówić partnerowi. Nie
wiedział, czy będzie w stanie przezwyciężyć w sobie chęć życia
jako hetero.
–
Wiem, ale w nocy bym
się wkradł do sypialni i zajął się tobą.
–
Jutro ja się wkradnę
do twego łóżka i ja się tobą zajmę. Naprawdę muszę lecieć,
Cody. – Skrył jego twarz w swoich dłoniach. – Zobaczymy się w
agencji. Mamy mnóstwo pracy. – Z dnia na dzień coraz ciężej
przychodziło mu się z nim rozstawać. Na końcu cmoknął go w usta
i pożegnał się.
Cody
odprowadził go do drzwi i westchnął, kiedy je zamknął za
mężczyzną. Wpadł po uszy w uczucie do tego faceta.
~*~*~
Samolot
zrobiony z papieru przeleciał górą i wpadł prosto do kubka z
kawą, którą zrobiła sobie Agnes. Kobieta ze wstrętem wyciągnęła
kartkę i popatrzyła na winowajcę zniszczenia jej picia.
–
Cody, zachowujesz się
jak dzieciak. Nie masz nic innego do roboty?
–
Nie mam. Wczoraj
ukończyłem kilka rysunków i mam przerwę – powiedział, huśtając
się na krześle.
–
Już nie masz, zrób mi
kawy. – Postawiła kubek na brzegu biurka.
–
Przecież masz.
–
Nie mam. Nie będę
piła czegoś, w czym wylądował samolot.
–
Był tylko w papieru.
Prawdziwy by się nie zmieścił. – Oczy mu błyszczały, był
naprawdę szczęśliwy.
–
To nie jest śmieszne.
Kawcia lub gadasz, jak ci się układa z pewnym panem.
–
O, nasz Cody ma faceta?
Wiedziałam, że coś musi być na rzeczy – zabrała głos Diana. –
Gadaj, kto to jest.
–
Gdybym miał ochotę na
ten temat mówić, to bym się wam wyspowiadał już dawno, ale to na
razie tajemnica.
Harry
przerwał swoją pracę i odwrócił się do rozmawiających.
–
Ma kogoś lub udaje, że
ma.
–
Dlaczego miałby
udawać? – zapytał Peter.
–
Właśnie – przyznała
Claudia.
–
Jeszcze ani razu z
nikim go nie widziałem. Założyłbym się, że nikogo nie masz,
tylko tak mówisz.
–
Nie, Harry, nie
sprowokujesz mnie. Koniec z zakładami. – James by go zabił, gdyby
mu powiedział, że musi się ujawnić, ponieważ on się o coś
założył. – Zresztą, chyba nie chcesz paradować w kiecce, co?
–
To ty byś musiał to
robić.
–
I widziałbyś moje
długie nogi i jeszcze się ślinił. Harry, oszczędzę ci tego.
Podnieciłbyś się, męczył, a nie jesteś w moim typie, bym miał
ci ulżyć. – Cody nachylił się ku niemu.
–
To jest obrzydliwe,
Adison. – Skrzywił się Madson.
–
To ty ciągle mówisz o
jednym. A może się we mnie zakochałeś?
–
Jestem w pełni hetero.
Lubię cipki w przeciwieństwie do ciebie, pedałku.
–
Harry, stul swój
dziób! – krzyknęła Lilly. – Nie bądź wulgarny.
–
Brawo, dziewczyno. –
Zaklaskała Agnes.
–
Spokojnie, nie rażą
mnie jego słowa. On mówi tak tylko pieszczotliwie – rzekł Cody.
Faktycznie, Harry mógł sobie mówić, co chciał i dopóki nie
przekraczał pewnej bariery, to Adison nie miał ochoty zrobić mu
operacji plastycznej nosa. Szkoda by było, ponieważ musiał
przyznać, że Madson był przystojnym facetem. Nie w jego typie, bo
wolał Jamesa, ale jakby tak zmienić mu charakter, można by się
nim zainteresować.
–
Widzę, że bardzo
ciężko pracujecie. – W pokoju pojawił się Harner. Wrócił
właśnie ze spotkania na mieście i zastał pracowników, którzy
woleli czas spędzić na bzdurach. Zatrzymał wzrok na brudnym
samolocie z papieru, a po chwili przeniósł go na Adisona. – Cody,
chodź do gabinetu, musimy omówić parę rzeczy w związku z
jutrzejszym spotkaniem. – Ruszył do biura, wiedząc, że kochanek
pójdzie za nim.
W
gabinecie Cody nie potrafił się oprzeć, aby nie pocałować swego
mężczyzny. James oddał pocałunek, ale zaraz zaciągnął go do
pracy, przy której przesiedzieli następną godzinę, skupiając się
na ważnych kwestiach.
–
Dlaczego ty nie robisz
już reklam, nie rysujesz? – zapytał Cody po jakimś czasie. Od
jakiegoś czasu go to męczyło, ale wiedział, że to jest trudny
temat dla jego partnera.
James
zamknął laptopa i wstał. Przespacerował się po gabinecie, w
końcu się odezwał:
–
Rysowałem, jak ty,
dużo, ale pewnego dnia ktoś postanowił zniszczyć moje prace.
Najpierw mówił, że jest dobrze, projekt zostanie uznany, lecz gdy
przyszło co do czego, to właśnie ta osoba zmieszała mnie z
błotem. Wszystko, na co pracowałem długi czas, a była to
międzynarodowa reklama, zostało zwyczajnie zbombardowane. Potem
stało się to drugi raz, więc postanowiłem tylko kierować
zespołem, nie mieszać się więcej w tworzenie czegoś.
–
Podkopało to twoje
morale i wiarę w siebie – stwierdził Adison, który już stał
przed nim.
–
Dokładnie. Jak
widzisz, wielki Harner ma też swoje słabości.
–
Tylko takie słabości?
– Przesunął nosem po szyi Jamesa.
–
Nie tylko, są też
inne. – Na dowód tego James położył dłoń na pośladku
kochanka i pomasował.
–
Mrrr. Mam ochotę
poczuć twoje nagie ciało obok mojego – mówił, sunąc dłonią
od karku wzdłuż piersi Jamesa, zatrzymując ją na pasie spodni.
–
Nie możemy tutaj
niczego robić, napaleńcu. Powiedziałem ci wczoraj, że przyjdę
dzisiaj wieczorem.
–
Wiem i dzięki za
przesłanie filmiku z koncertu. Victoria dobrze gra.
–
Nie chcę o tym mówić.
– James pogładził ramiona mężczyzny.
–
To o czym?
–
Mam ochotę zrobić to.
– James zbliżył swoje usta do kochanka i obrysował czubkiem
języka zarys warg, by zaraz wziąć je w posiadanie i zawładnąć
nimi.
Cody
lubił, kiedy James całował go namiętnie, a zarazem zaborczo.
Roztapiał się w jego ramionach i pragnął rzucić mu pod nogi cały
świat. James stawał się dla niego narkotykiem. Jego obecność i
dotyk uzależniały go od siebie, ale nie chciał się bronić przed
czymś takim. Serce Adisona w pełni zaangażowało się we wszystko,
co dostawało. Kochał jego smak, zapach, głos, oczy... Kochał
Jamesa.
Odurzony
tym cudownym narkotykiem Cody jak przez mgłę zarejestrował
otwieranie drzwi, czyjeś kroki, oderwanie ust od niego i gwałtowne
popchnięcie przez ręce, które dopiero co ściskały mu ramiona.
Omal nie upadł, co sprawiło, że się ocknął z zamroczenia i
wtedy zarejestrował, co się stało. W czasie ich pocałunku ktoś
wszedł. Nie, nie ktoś, tylko Peter. James go odepchnął, a teraz
patrzy na niego takim wzrokiem, jakby Cody był karaluchem, którego
trzeba zdeptać. Usta Harnera poruszyły się, wyrzucając w stronę
Adisona serię bolesnych, ostrych cięć.
–
Ty mały, przeklęty
pedale, jak śmiałeś mnie pocałować! Mam ochotę puścić pawia.
– Ostentacyjnie wytarł usta w rękaw koszuli. – Dobieranie się
do normalnego faceta jest u was pewnie na porządku dziennym? To, że
raz pozwoliłem ci się pocałować nie znaczy, że teraz możesz
pchać paluchy nie tam, gdzie trzeba, cioto.
Cody
przestał myśleć, zastanawiać się, co to wszystko znaczy,
odczuwał tylko ból, nic więcej. Słowa, jakie padały z ust
mężczyzny, którego kochał, raniły do głębi. Oderwał pełen
bólu i złości wzrok od niego, przesunął go na zszokowanego
Petera, potem ujrzał drzwi, które stały się jego celem.
Potrzebował stąd natychmiast wyjść. Nie chciał niczego więcej
słuchać. Powinien był wiedzieć, że James tylko się zabawi, a
przy pierwszej okazji zada cios, byle tylko ukryć, kim naprawdę
jest. I nic go nie obchodziło, że rani Cody'ego!
James
umilkł i stał w szoku. Patrzył, jak skulona postać Adisona znika
za drzwiami. Co on najlepszego zrobił? Powinien pobiec za nim, ale
nogi wrosły mu w podłogę i nie potrafił dać do przodu jednego
kroku. Okazał się tchórzem, w najmniej oczekiwanym momencie
odtrącił Cody'ego. Wszystko zmarnował.
Cody
podszedł do swego biurka, wyjął białą kartkę i ręcznie
skreślił na niej tekst. Podpisał się. Włożył papier do
koperty, którą zakleił i napisał na tej powłoce ochraniającej
kartkę imię byłego kochanka.
Agnes
wgapiała się w kuzyna. Najpierw próbowała żartować, ale szybko
zorientowała się, że coś jest nie tak. Wzięła od niego kopertę
i wtedy zobaczyła jego oczy. Była w nich bezgraniczna pustka, jakby
wszystko, co tam było, zostało wyssane.
–
Daj to Harnerowi za
jakąś godzinę. Nie wcześniej. To ważne.
–
Co się stało? Co to
jest? – Pomachała kopertą.
–
Daj mu to. Ja muszę
jakiś czas pobyć sam – mówił, pakując swoje rzeczy do plecaka
i starając się przełknąć gulę, która rosła mu w gardle.
–
Cody. – Złapała go
za rękę, ale wyrwał się.
–
Sam. Chcę być sam.
Nie leź za mną, bo się nigdy do ciebie nie odezwę. Cześć. –
Po tych słowach wyszedł.
Dopiero
będąc w windzie sam, pozwolił sobie zatkać usta ręką, co
uciszyło jego szloch, jaki wydostał się z jego poranionej duszy.
Udało się! Będzie gratisowy rozdziałek! Hip, hip hurraa!!! Dzięki Luana! :*
OdpowiedzUsuńNo dobra - uciekam czytać rozdział :)
A udało, udało.^^
UsuńBiedny Cody, prawie się popłakałam. Wiadomo, że dla Jamesa to trudna sytuacja, ale nie rozumiem jak on może tak kompletnie nie liczyć się z uczuciami Cody'ego. Wie, że chłopak jest wrażliwy i bardzo to przeżywa, a jednak rozmyślnie rani go słowami, zachowaniem, byle tylko w opinii otoczenia pozostać hetero. I choć wiadomo, że Cody mu wybaczy, to mam nadzieję, że najpieprzeczołganie go "przeczołga". No i po prostu bardzo cieszę się z piątkowego prezentu. Pozdrawiam***
OdpowiedzUsuńW tym zlepku liter miało być: najpierw porządnie go "przeczołga".
UsuńTak to jest gdy się nie przeczyta tekstu przed wysłaniem. ***
Czołganie to jak dla mnie ciut mało... no chyba, że przez jakiś solidny drut kolczasty...
UsuńAj to było hah...
OdpowiedzUsuńPo prostu brak słów a ta końcówka..
Ty wiesz, że miałam łzy w oczach, gdy to czytałam?
A siedzę w pracy i za wszelką cenę starałam się nie rozpłakać.
No jak on mógł co?
Z jednej strony rozumiem Jamesa, ale z drugiej nie bardzo.
Cody teraz pewnie czuje sie szalenie zraniony po tym, co zaszło między nimi.
Mam nadzieję że to wszystko da sie jakoś rozwiązać.
I co Cody zostawił Anges?
Czyżby to miało być ostateczne rozstanie?
A zapowiadało się tak sielankowo...
Jak cię cieszę że w piątek rozdział bo bym nie wytrzymała.
Pozostaje czekać niecierpliwie jeszcze kilka dni.
Ach dzisiaj zaledwie wtorek:(
pozdrawiam.
To przybij piątkę bo ja też w pracy i miałam taką minę, że koleżanki pytały o co chodzi.
UsuńTak bardzo szkoda mi Cody'ego! Wiedziałam że James coś spieprzy! Głupi James! Mam nadzieję, że Cody zrezygnuje z pracy i zniknie z miasta, tak że Harner będzie go szukał pół rozdziału!
OdpowiedzUsuńPrawie się popłakałam! Ale cieszę sie, że rozdział jest w piątek, bo szybciej się dowiemy co dalej!
Pozdrawiam
Stawiasz na nogi lepiej niż kawa i cztery energetyki, normalnie się dobudziłam ;/ Musze przyznać, że początek notki wydawał mi się mdły albo to ten bredzący facet od logiki tak ogłupił moją jasność myślenia, że nie potrafiłam jej zrozumieć. Z przykrością stawiam na drugie;/
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy. Właściwie to szkoda mi, że już kończysz to opowiadanie, bo to wydaje mi się najlepsze z dotychczasowych. Co tyczy się samej notki, to Gratulujemy! Harner'owi szacunku do ludzi i przede wszystkim własnego BRATA! Trzeba mieć naprawdę niezły tupet by tak potraktować człowieka! I szczerze będę mocno kibicować by skręcało go z wyrzutów sumienia i mam cichą nadzieję, że Cody przestanie pozwalać na tak przedmiotowe traktowanie.
Pozdrawiam N.
Cóż, spodziewałam się tego i nie. Rzadko jest tak że wszystko wychodzi jak powinno, ale nie sądziłam że James aż tak stchórzy. :(
OdpowiedzUsuńNo nic, pozostaje czekać na przeprosiny, chociaż ja na miejscu Cody'ego nie przyjęłabym ich dopóki James by się nie ujawnił :P
Pozdrawiam
Słusznie - nic mniej niż ujawnienie nie wchodzi w grę. Wrrr...
UsuńOk, oficjalnie zbieram ekipę do zgrilowania Jamesa. Należy mu się aż za bardzo. Jak on mógł coś takiego, w taki sposób... I to komu? Swojemu własnemu bardzo wrażliwemu facetowi! Nie no - wizyta w klubie SM by mu się baaaardzo przydała, naprawdę bardzo.
OdpowiedzUsuńTo ja się dopisuje do tej ekipy.
Usuńchce przypiekać Jamesa na ruszcie i obserwować jak cierpi.
Hah gdybym była facetem pocieszyłabym go osobiście.
Biedny Cody:(
Wy mi Jamesa nie grillujcie, bo on się boi. A jak zwieje, co będzie dopiero problem. Biedny Cody zostanie sam na świecie. I kto go będzie tulił i kochał? Czasami musi być źle, żeby było dobrze.^^
UsuńJa tam go lekko jednak bym podpiekła żeby sobie przypomniał jak krótkie i kruche może być jego życie. I oczywiście, żeby zrozumiał jak to jest jak ktoś Cię zrani... A potem mogę resztki oddać Cody'emu. Po takiej sesji nigdzie mu nie zwieje XD
UsuńTo co - rozpalam ognisko i wykopuję z szafy pejczyki...
Mogę się dołączyć. ^^
UsuńJaaasne :D Przyniesiesz własny osprzęt czy się podzielić?
UsuńJa też się dopisuję do tego "wspaniałego planu" chętnie dorzucę zapałki :)
UsuńMoże nie tak drastycznie?
UsuńProponuje rozebrać do naga, przykuć do krzesła na środku biura i wysłać kluczyk do Cody'ego :P Niech się pomęczy i błaga publicznie o wybaczenie :P
Katsu zapraszam z otwartymi ramionami :)
Usuńmiodzio to by było zbyt łagodne. Dwa razy przegiął - należy mu się nauczka. A że Cody jest na to za łagodny to ja się z chęcią poświęcę XD
Nyu po wiec kiedy i gdzie, z nim trzeba ostro :)
UsuńAle jesteście żądne krwi :D
UsuńTylko nie uszkodźcie go za bardzo, bo nie będzie na co patrzeć :P No i jak będzie sie przy Cody'm prezentował :P ?
To co? Dziś o powiedzmy 21 na mojej ulubionej polance.
Usuń- drewno ogniskowe - jest
- komplet lin - jest
- komplet haków - jest
- świece (wosk, wosk, wosk... lalala) - jest
- pejcze, obroże, baty - są
- imbir - spakowany
Dorzucę jeszcze napoje procentowe i nie dla ekipy i zapraszam :D
Luanko! Dostarczysz delikwenta?
Żądza krwi jest dooobra! A do stanu przyzwoitego (lub nie) to już Cody go doprowadzi (jak będzie chciał)
Dostarczę delikwenta, ale razem z Codym. On już będzie wiedział jak wykorzystać te pejcze, obroże i resztę. :D Jak mówi Ay będziemy mieli fajne widowisko. :D
UsuńTo jesteśmy umówione :) A co do Codego to po " zabawie" może robić to co będzie z nim chciał. Postaramy być łagodne i nie uszkodzimy mu ptaszka.
UsuńCody'ego z chęcią przygarniemy i pocieszymy. Katsu dobrze mówi - nie uszkodzimy istotnych części :D
UsuńWiecie co... Aż mi żal tych facetów co Wam się w przyszłości narażą :P
UsuńI nie 'opiekujcie się' Cody'm za intensywnie, bo jeszcze chłopak się nawróci i o czym będę czytać? :P
Nie bój się miodzio aż tak nie będziemy się nim opiekować tylko damy mu ramie do wypłakania się :).
UsuńUfff... :P Trzymam za słowo ;)
UsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńach, co tu napisać rozdział cudowny, ale to już pewnie wiesz ;] pierwsza część wspaniała, Cody zżył się w pewien sposób z rodziną Jamesa, interesowało go jego rodzeństwo i co się dzieje z nimi, och jakie James ma myśli, wolałby aby to z nim się Cody pobawił niż z Sarah... Ale w drugiej części to, aż mam ochotę coś urwać Harnerowi... jak on tak mógł, choć w pewien sposób jestem w stanie zrozumieć jego zachowanie, te okrutne słowa, ale tego, że nie poszedł za nim to już nie... ciekawe jaka będzie reakcja Jamesa na ten list Cody'ego no i w zasadzie co w nim jest, podejrzewam, że wypowiedzenie, ale i też mogłoby być kilka słów, że go kocha, i że czuje się teraz zdradzony...
Ach jaka radosna nowina, że kolejny rozdział pojawi się tak szybko....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Twoje teksty sa beznadziejnie slabe. Opowiadanie obecne czyli Jeden krok do milosci jest juz ponizej krytyki. Moglas sobie darowac umieszczenie czegos takiego w internecie. Z tego co widze zostal jeszcze jeden rozdzial i nie spodziewam sie czegos niezwyklego. Powiem Ci jeszcze ze od opowiadania Jedna lza poziom bloga zaczal drastycznie spadac. Ogolnie porazka. Nie zamierzam tu wiecej wracac.
OdpowiedzUsuńFanatyczka ksiazek
A czy ja zmuszam Cię do czytania? Moim zdaniem teraz piszę lepsze teksty niż dawniej. To są zwykłe romanse, a nie dzieła sztuki, gdzie opisy mają po kilka stron. Nie wiem czego ty się spodziewałaś. Ma prawo Ci się nie podobać. Mnie też nie wszystko się podoba. A zostały dwa rozdziały i nie wiem czego się spodziewałaś. No, trudno, czytać nie musisz. Co do powrotu, to drzwi są zawsze otwarte. Czasem warto samemu zacząć pisać i przekonać się, że to jest bardzo ciężka praca. Praca, która wiem, że nie każdemu się spodoba. Masz swoje zdanie i je szanuję.
UsuńJak ja uwielbiam takie komentarze...
UsuńSłońce, jak widać po tym co czytelnicy piszą nie darowalibyśmy Luanie gdyby darowała sobie "umieszczenie czegoś takiego w internecie". Nie podoba się? Nie czytaj. nikt nie zmusza, na prawdę.
A i jeszcze jedno - krytyka powinna być konstruktywna słyszałaś może kiedyś o takim cudzie. Powiedzenie "nie bo nie" - to dopiero jest porażka.
Moim zdaniem, jeśli zamieszcza się krytyczną opinię, to wypadałoby podać konkretne argumenty, dlaczego się nie podobało. Tylko w takim przypadku można coś poprawić. Jednak osobiście uważam, że to akurat opowiadanie jest bardzo dobre. Postać Jamesa ma niezwykle dynamiczny i w sumie nieprzewidywalny charakter, co sprawia, iż jest niezwykle realistycznym bohaterem. Zauważyłam pewną analogię do pierwszej historii, gdzie Artur zachował się podobnie. Jednak to nie umniejsza w moim odczuciu wartości tego opowiadania. W odniesieniu do problemów związanych tolerancją pewne wątki można by w zasadzie powtarzać bez końca.
UsuńPozdrawiam,
Kiyomi's Soul
Jak ja kocham komentarze typu 'Piszesz słabo, BO TAK!'
UsuńDlaczego poziom zaczął spadać? Źle Luana pisze dialogi? Opisy są nudne jak flaki z olejem? Akcja chaotyczna? A może są błędy i Beta się nie sprawdza?
Hmmm... Jakiś argument?
Nie ma siły by każdy rozdział był równie dobry lub ciągle była tendencja zwyżkowa, lub by wszystkim podobały sie te same tematy, opowiadania. Sama mogę powiedzieć, że To opowiadanie mi się podobało, Tamto nie. To było nowe i odkrywcze, a Tamto czytałam tylko czekając na koniec i następne! Jednak jeśli krytykować to konstruktywnie i podając argumenty!
Może nie każde opowiadanie jest równie fajne i ciekawe dla wszystkich, ale NIKT nie zmusza NIKOGO do czytania.
Fanatyczka książek przewinęła mi się już nie jeden raz. Co dziwne, komentarze... niewiele różnią się od siebie. Pesymizm, pesymizmem, ale czasami trzeba stworzyć inny komentarz. Bo żeby wszystko się zawsze nie podobało...
UsuńHmm, skoro według Ciebie po Jednej łzie "poziom bloga zaczal drastycznie spadac" (chyba, jeśli chodzi o takie komentarze, bo tu obowiązuje polska klawiatura i polskie znaki), to dlaczego nie przestałaś czytać w połowie Spontanicznej decyzji? O_o Nie rozumiem... Może jednak poziom wewnętrznego samozadowolenia zaczął spadać, albo ochoty na ostrzejsze sceny? Każdy ma swoje potrzeby, ale Luana pisze z klasą, cóż... Wszystkim się nie dogodzi.
Poza tym te związki nie są oparte na opływających postaci serduszkach, przyrzeczeniach i wiecznej miłości. Tu trzeba czasu - z jednej strony - i nieprzewidywalności - z drugiej.
skurwiel liścia bym mu strzeliła prawie się poryczałam czytając końcówkę
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze Harner będzie cierpiał jeszcze bardziej
James to idiota! Znów wszystko zepsuł!!! Jak on mógł? Biedny Cody...szkoda mi go a James to kretyn!!
OdpowiedzUsuńCzy on zmądrzeje? Powiedz że tak.
Mam łzy w oczach...ech biedny Cody, naprawdę mi go szkoda. Ja chce heppy end!!!
Rozdział jak zawsze świetny:) Pozdrawiam.
Dobra. Blogi czytam, nigdy nie komentuję, ale w końcu muszę zrobić wyjątek.^^ Chyba pod wpływem tego zakończenia. xP
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania czytam od naprawdę dawna... Jeszcze z czasów onetowskich namiętnie śledziłam Twoje historie. I nie, na pewno nie zgadzam się z Fanatyczką Książek - jak dla mnie każde Twoje opowiadanie jest coraz lepsze, wprost nie do porównania z tym, co było kiedyś. Ostatnio nawet przeczytałam ponownie Twoje opowiadania i różnica między, nawet Szkolnym Prześladowcą, którego niegdyś tak uwielbiałam, a tym, co prezentujesz teraz... jest naprawdę znaczna. Oczywiście na lepsze. ; ) O wiele. Swoja drogą jestem ciekawa jak by wyglądały Twoje poprzednie opowiadania, z poprzedniego bloga, gdybyś to właśnie teraz je pisała. xD
Podziwiam Cię za pomysły. Za to, że piszesz, wywiązujesz się z terminów (a nawet dajesz i "bonusy"), że kończysz. Owszem, sama również piszę, pomysłów mam od groma, jednak zmusić się do skończenia historii... Ty zaś doprowadzasz do końca którąś już z kolei opowieść, uparcie brniesz naprzód, nie zrażasz się negatywnymi opiniami, oskarżeniami (choćby to posądzenie Ciebie o plagiat)... Masz wiernych czytelników, którzy są cały czas z Tobą, którzy komentują, dla których piszesz... Naprawdę gratuluję i podziwiam. ; )
To opowiadanie jest chyba Twoim najlepszym. Albo na równi ze Spontaniczną Decyzją. Twoich bohaterów po prostu nie da się nie kochać, nie da się przeżywać z nimi tego wszystkiego, a jeśli dodatkowo dochodzi czekanie na kolejny rozdział... xP Wiem, nie mam na co narzekać, skoro nie komentuję, raczej głosu nie mam. xDDD
Szkoda mi Cody'ego. Tyle przeszedł, jednak ciągle jest tak samo dobry, ma serce skore do dawania miłości, której nie skąpi, a i tak... kończy, jak kończy. Jest tylko eksperymentem, służy wyłącznie do wzbudzenia zazdrości, cały czas raniony, niekochany, jednak ciągle ufny, wierzący w miłość. I ponownie się zawodzi... Szczególnie, że mimo ostrzeżeń kuzynki zaczął wysnuwać plany, zżył się z rodziną James'a... Chcę dla niego jak najlepiej. Jednak mimo mojego uwielbienia do happy endów (do angstu mnie nie da się zmusić, Happy End For Ever?^^), dałabym wszystko za to by zostawił James'a, by ten cierpiał, żałował... i znalazł szczęście z kimś innym, z kimś, kto go naprawdę pokocha, nie zrani go, będzie w stanie poświęcić dla niego wszystko. I nie będzie się go wstydził.
Naprawdę bym tego chciała, choć wiem, że całe opowiadanie masz już napisane i na pewno Cody będzie z James'em, będzie wielkie przebaczenie, wielkie połączenie i niby wszyscy szczęśliwi. Niestety takiej zdrady nie tak łatwo zapomnieć. I wybaczyć.
James'a lubiłam. Wiem, że mu ciężko, pomimo tego jak odtrącał Cody'ego nie zniechęcałam się do niego. Wręcz było mi go żal. Teraz jednak go znienawidziłam. Na koniec wręcz przesadził, zrobił coś, jak dla mnie, niewybaczalnego. Czego Cody wybaczyć mu nie powinien. Aż życzę mu by przejrzał na oczy, jednak będzie już za późno, Cody będzie w PRAWDZIWYM związku, a James niech gnije w związku z jakąś rozpuszczoną kobietą - bo tak trzeba. Albo by nawet już się nawet do takiego związku przekonać nie mógł.
Ech... Mimo wszystko i tak dalej uwielbiam to opowiadanie, nie mogę doczekać się dalszych rozdziałów, zakończenia... I cieszę się, że postanowiłaś nas obdarować prezentem z okazji Dnia Kobiet (choć to raczej Ty owy prezent dostać powinnaś xDDD), bo wytrzymać aż do wtorku... cały tydzień... To nie do wyobrażenia. xP Choć nawet i do piątku będzie trudno. ; ) Obym tylko nie zrobiła czegoś głupiego w aptece, nie mogąc doczekać się powrotu do domu i przeczytania... ;] Jeśli kogoś przez przypadek otruję, sprzedam zły lek, czy coś, mogę dać Twoje namiary? xDDD
Weny! I pomysłów! ; )
Pozdrawiam,
Slayerka
Ps.
Za wszelkie błędy przepraszam, ale rozpisałam się tak, że nie mam już sił tego czytać. xD
Witam cię Slayerko. :) Przyznam, że Twoja opcja z zostawieniem Jamesa na zawsze dała mi pomysł na opowiadanie. I kto wie, może kiedyś coś powstanie. :D
UsuńCo do kończenia opowiadań. To mój wewnętrzny przymus każe mi pisać, trwać i doprowadzić wszystko do końca. Ja nie tylko chcę, lecz muszę to zrobić.^^
Też wolę Happy Endy.
Prezentem są dla mnie komentarze. I to za każdym razem, gdy dodam rozdział. :D
I nie pomyl się w tej aptece. Namiary? A co tam podawaj. Reklama zawsze dobra. Hehe :D
Dziękuję za tak obszerny komentarz. :D
Slayerko. Uwielbiam happy endy ale w tym wypadku się z Tobą zgadzam! Cody nie powinien wybaczyć Jamesowi i Harner powinien do końca życia żałować tej decyzji!
UsuńBardzo zranił Adisona.
Biedny Cody, że też mu on to powiedział i do tego ten wzrok kochanka. Okropne.Ja bym nie wybaczyła czegoś takiego ale z miłości można wybaczyć wszystko.Ciekawe co jest w tym liście
OdpowiedzUsuńJames mam ochotę cię za to zabić, ale miałam przeczuciem, że do czegoś takiego dojdzie. Niech on w końcu zrozumie swoje uczucia, a nie rani Cady'ego słowami. Biedny Cody... mam nadzieję, że James w końcu przejrzy na oczy, bo go straci i to będzie wyłącznie jego winna. Rozdział wspaniały. Co do komentarza Fanatyczki Książek, to się z nią nie zgadzam. Czytałam wszystkie twoje opowiadania i jesteś dużo lepsza niż na samym początku, a tak szczerze to uwielbiam wszystkie opowiadania, które napisałaś. Dzięki za rozdział.:) Życzę dużo weny:) Pozdrawiam Kyouko:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPo tych wszystkich czułych słowach Jamesa nie powiedziałabym, że może być zdolny do takich słów. Rozumiem, że to był tylko impuls i tak naprawdę tego żałuje, ale myślałam, że jeśli już ktoś ich zobaczy to nie będzie się przed tym bronił.
OdpowiedzUsuńZdziwiłaś mnie tym odcinkiem, oj jak bardzo!
Pozdrawiam!
AUAAA, aż mnie serce zabolało jak przczytałam wypowiedź Jamesa. Jak on mógł? Rozumiem, że nie chce się ujawniać, ale żeby tak bardzo zranić? Jakby powiedział to jakoś mniej obraźliwie to dałoby się to przeżyć...nie jednak nie. James to kretyn. Jeżeli tego nie naprawi lub chociaż nie spróbuje to przysięgam, że wezmę topór i posiekam go na kawałki...Niech sobie wszystko przemyśli, ciekawe jak on by się czuł, gdyby takie coś usłyszał...Buc jeden! Czasami mam ochotę Jamesowi wyjąć mózg i zrobić porządek.
OdpowiedzUsuńZresztą spodziewałam się, że coś się zkiepści. W życiu nie jest idealnie i nie rzyga się tęczą przez cały czas.
Szkoda mi Cody'ego, tak bardzo go to boli. Zakochał się i cierpi. Mam nadzieję, że "ktoś" mu to wynagrodzi.
Ciekawi mnie też co jest w tej kopercie, co napisał...Może będzie zawarte też to, że go kocha a ten dekiel to zniszczył.
Jak ja się cieszę! Nowy rozdział w piątek..Juhuuuu *odwala taniec radości na dywanie* Nie mogę się doczekać!
Achh zapomniałabym, piszesz zdecydowanie lepiej niż na początku - co nie oznacza, że wtedy pisałaś źle. Jednak teraz Twoje prace są bardziej dopracowane, opisy(czyli coś co uwielbiam) także lepsze, styl wyraźniejszy.
Pozdrawiam, czekam i życzę dużo WENY!
Kathi
To było do przewidzenia, niestety.. biedny Cody został naprawdę bardzo głęboko zraniony, takich rzeczy nie da się tak po prostu zupełnie zapomnieć... Ale zaserwuj nam jednak mimo wszystko ładny happy end Luanko. Wiesz, że tylko Twoje opowiadania już teraz czytam, bo kocham te Twoje happy endy, jak już kiedyś chyba u Ciebie nawet wspominałam - jeśli będę chciała mieć do czynienia z dramatami to nie będę musiała po opowiadania sięgać, naprawdę dobrze jest chociaż nawet przez tą krótką chwilę mieć wrażenie, że szczęśliwe zakończenia jednak istnieją.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z zapartym tchem i racja mam nadzieje na dobre zakończenie. Bardzo podobał mi się ten rozdział i niecierpliwie czekam na następny:) Dużo dużo weny:)
OdpowiedzUsuńJames to świnia. cham, kretyn, idiota, debil, dupek, tchórz, ********! ja rozumiem, że on jeszcze sam do końca nie wie, jak chce żyć. ale, no kurwa, był pewien, że chce Cody'ego. żeby tak go odepchnąć i zwyzywać? gdybym go dostała w swoje ręce.. oj, nikt by już nie miał z niego żadnego pożytku.
OdpowiedzUsuńbiedny Cody.. a takie sobie robił nadzieje, planował, jest zakochany.. ehh. szkoda mi chłopaka. że te musiał się w takim dupku zakochać. mam nadzieję, że James jednak zmądrzeje, kretyn jeden.
Ay
Dokładnie, wspaniałe uczucie, gdy pisze się w końcu upragniony rozdział. ;P Jak widzisz, w rozdziale nie wspominałam o Adamie... A to dlatego, że Adam jest w szpitalu. Pracuje do 16, a wypadek był o 15. Plan Adama ułożony był od samego początku praktycznie dla tej notki. xD
OdpowiedzUsuń:DD
Radek był ostry, ale tak ma być inaczej Darek nadal będzie głuchy i ślepy na wszystko.
Mikołaj jest bystry. xD Może trochę zaskoczy brata, ale na pewno mu pochlebi. ;P Mmm, w piątek będzie przyjemność ;3
Nastroiłam się na czytanie wtorkowe, ale dopadła mnie gorączka. Tak z niczego. Przed wyjściem na autobus miałam 37,8 stopni. Po przyjściu z uczelni już 39,1. Po tabletce spadła mi jedna kreska, a po soku z borówek zeszło mi na 36,8. Ale byłam wczoraj tak wymęczona... Tylko spałam, piłam herbaty i marudziłam przez sen. Gdy coś mówiłam, nie umiałam dobrać słów. Albo dopadło mnie przesilenie wiosenne... albo jakieś dziwne przeziębienie bez bólu gardła, kaszli i kataru. Ale głowa mnie bardzo boli. A dokładnie nad karkiem po całej szerokości. O_o
[----]
Pierwsza myśl po przeczytaniu rozdziału - dawaj siekierę, lecę na Jamesa. Jak Boga kocham, mam ochotę przypierniczyć mu prosto w twarz. A nawet dwa razy. Jestem taka wściekła!!! Jak można być takim... UCH! Dobra, minął miesiąc, miał czas na oswojenie się z sytuacją. Nie było tygodnia, by nie kochał się z Codym... Nie obrzydzało go to - ba! - sam wielokrotnie rozpoczynał grę wstępną i nieraz chciał go "zdeprawować bez reszty" robiąc to w sypialni "lub na ścianie" (! - mięknę ;3). CO on jeszcze musi sobie przemyśleć? Teraz powinien mieć wiele czasu. Ja bym go torturowała brakiem możliwości pogadania z Codym. Niech się męczy, niech dzieciaki pytają, co z ich ulubieńcem.
I jestem mściwa, ale w tym wypadku pewnie nie osamotniona.
Odbiegając od bluzg... Bo muszę się uspokoić.
"– Ty się już o moją cnotę nie martw" - za długo spokojna nie będę... xD Ta, jest, Alex! Dopiekaj bratu ;3 Masz moje całkowite pozwolenie, a w razie problemów dzwoń. Zaopatrzę się w potrzebną broń i zaraz będę na miejscu.
"Może pragnął pomóc mu w tej decyzji, ale lepiej, aby to James sam zadecydował" - tsaa i zadecydował. Jak kretyn. Rany, mam ochotę walić głową w ścianę. Aż mnie brzuch rozbolał z nerw...
"– Uuuu, tylko ich nie śledź." - jak można zastanawiać się przy TAKIM facecie (to sobie internetowo pokrzyczę dzisiaj). Cody jest inteligentny, mądry, psotny, pełen pasji, z humorem, wigorem... Mógłby mieć każdego i Jamesowi chyba przydała by się taka właśnie scena uwodzenia Cody'ego.
Gdy czytałam o zbliżających się krokach, wiedziałam, że będzie źle, choć tliła się iskra nadziei, że może jednak... Może jednak, mhm. Długo to nie trwało.
OCH rany, mam ochotę rozszarpać, rozerwać na strzępy, udusić... Uduszenie przed rozszarpaniem. Pobić, podtopić, złamać choć jedną rękę i go wywalić (Jamesa, oczywiście) z firmy.
Ja się zaraz popłaczę z wściekłości!
Uff, wystraszłam się, że może jednak ja usunęłam, albo nie zauważyłam, że nie wcisnęłam "publikuj", choć dałabym sobie rękę uciąć, że widziałam komentarz na blogu. xD
UsuńO tak, spam daje się we znaki. ;/
Hahaha, James musi mieć obstawę, bo inaczej nie doczeka dorastania swoich siostrzyczek. xD
Mmm ;3 Jeśli tylko ma Cody;emu wynagradzać całe życie ten dzień... to ostatecznie, z przymrużeniem oka jestem mu to w stanie wybaczyć. xD Ale i tak, póki co, w pogotowiu trzymam w ręce buta, żeby ukarać Jamesa. ;P
Mam do Ciebie prośbę. xD Gdybyś tak... całkowicie przypadkiem, poszukując obrazków, natrafiła na faceta odchylonego w tył... jakby no... w ekstazie, to daj mi znać. xD Potrzebna mi bestia, jako model... O właśnie, najlepiej, jakby nie miał koszulki... xD Dwie godziny buszuję po grafikach i nie ma tak ułożonego gościa aby był bokiem. Z rękami wczepionymi we włosy... ach, marzy mi się do nagłówka... http://imageshack.us/scaled/landing/600/13268638.png Tak... mniej więcej... Poziom artyzmu zerowy, wiem. xD
UsuńOsz ty Gadzinoo :D! Dlaczego w tym momencie?! Opowiadanie genialne, nie mogę się doczekać następnego rozdziału! :D
OdpowiedzUsuńŚwietne! Nie mogę się naczytać!
OdpowiedzUsuńZapraszam też na stronke : http://opowiadam-karolina.blogspot.com/
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, Cody w pewien sposób zżył się z rodziną Jamesa, interesował się jego rodzeństwem i co się dzieje z nimi, James co za myśli ;) wolałby aby to z nim się Cody pobawił niż z Sarah... ale, ale później to chętnie bym coś urwała Harnerowi... jak on tak w ogóle mógł postąpić, w pewnej części jestem w stanie zrozumieć jego zachowanie, te okrutne słowa, ale tego, że nie poszedł za Codym to już nie... ciekawe jaka będzie reakcja Jamesa na ten list Cody'ego no i w zasadzie co w nim jest, podejrzewam, że wypowiedzenie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga