Teraz jedna sprawa. Podawałam wam link do opowiadania mojego kolegi Cykl Magów
i on ma wgląd do mojego opowiadania, które będzie w przyszłości wstawiane, czyli Połączeni. I tak zgadaliśmy się, że mamy bardzo podobne imiona niektórych postaci jak np. mój Terrik i u niego w przyszłości pojawi się Terril. Piszę to, ponieważ, moje opowiadanie ukaże się później i, żeby nie było, że ja ukradłam mu imiona i zmieniłam literkę. Wiadomo imiona zwykłe to co innego, a te fantasy i nie wymyśla się ich łatwo. W każdym razie jakiekolwiek podobne imię się pojawi powstało ono, zanim poznaliśmy się z Cedrick Alex i niezależnie od drugiego opowiadania. A oboje od miesięcy myślimy nad swoimi tekstami i jakakolwiek zbieżność imion i czegokolwiek jest przypadkowa. Postanowiliśmy, aby o tym napisać, żeby nikt nie miał jakikolwiek zastrzeżeń i nikogo nie oskarżał o kradzież imienia itp. I jak coś to ta notka będzie dowodem na to, ze wszystko jest przypadkowe.
A teraz zapraszam na rozdział.
– Czy
ty wiesz,
co zrobiłeś?! Harner cię zabije. Wiesz co? Lepiej pakuj manatki i
wynoś się na drugi koniec świata. Może w Mongolii cię nie
znajdzie. – Agnes zamyśliła się i postukała placem po brodzie.
– Ewentualnie biegun południowy byłby lepszym wyjściem.
– Jakoś
to będzie.
– Jakoś?
Cody, na litość boską. – Kobieta załamała ręce. Ciężko
usiadła na ławce pokrytej zieloną farbą.
Oboje
znajdowali się w sąsiadującym z budynkiem biurowca, gdzie
HarnerTeam wynajmowało piętro, parku. Cody potrzebował ochłonąć
po tym,
czego się podjął, a kuzynka przypałętała
się
za nim ze swoimi kazaniami.
– Człowieku,
czy ty zawsze musisz zrobić coś, zanim pomyślisz? Dobra, rozumiem,
głupi zakład o ten durnowaty taniec czy co to tam było, ale o
to... – urwała – Nie mam do ciebie słów.
– Skąd
miałem wiedzieć,
kogo każe mi uwieść?! – Zdenerwował się. Potarł dłonie o
uda.
– Wiesz,
że istnieje coś takiego,
jak pytania? Mogłeś zapytać, palancie. – Trzepnęła go dłonią
w tył głowy.
Przechodząca
obok ławki, na której siedzieli, para popatrzyła na nią
zdziwiona. Kobieta w niebieskiej sukience pokręciła głową i coś
szepnęła do partnera.
– Widzisz,
teraz będą myśleć, że jestem twoim facetem i daję się
maltretować psychicznie i fizycznie – wycedził Cody. – Dobra,
nie pozwoliłaś mi pomyśleć w samotności, tylko się tu za mną
przybłąkałaś, żeby mi truć za uchem, to wracam do pracy. –
Podniósł swoje cztery litery, ale kobieta złapała go za rękę i
ściągnęła na siedzenie.
– Musimy
pomyśleć, jak to zrobisz.
– Co?
– Uwiedziesz
Harnera. Robimy burzę mózgów. – Znów
się
zamyśliła. Zawsze wtedy mrużyła oczy, a otaczający ją świat
umykał hen daleko.
Natomiast
Cody ani
myślał tu siedzieć. Co będzie,
to będzie. Jakoś się postara. Brzydki nie był, jakiś tam dobry
charakter miał, to może mu się uda... O czym on myśli? Nie dość,
że Harner był hetero, to jeszcze go nie cierpiał. Okazywał to w
różny sposób, a szczególnie wtedy, kiedy się dowiedział o jego
homoseksualizmie. Cody nie ogłaszał tego wszem i wobec, ale i nie
ukrywał. W jakiś sposób Madson się tego dowiedział i rozgłosił
całemu biuru. Oj, do dziś pamięta ten szczególny dzień:
Przyszedł
do pracy spóźniony. Właśnie oddał swoje auto na złom i
korzystał ze środków komunikacji miejskiej. Od razu przy wejściu
jedna z koleżanek, Claudia, zapytała go,
czy będzie jej towarzyszył na weselu u jej kuzynki. Już miał się
odezwać i zgodzić, lubił tę
wysoką dziewczynę, ale głos zabrał Harry Madson. Zawsze był tam,
gdzie go nie proszono.
– Claudia,
poproś mnie. On z tobą nie pójdzie.
– Dlaczego?
– Musiałabyś
zmienić płeć.
– Czemu?
– odezwał się ktoś przysłuchujący
się
rozmowie.
– Czemu?
Panie, panowie, nasz nowy nabytek jest gejem – ogłosił uradowany
Madson.
Cody
zamknął oczy, żeby się uspokoić. Czekał na reakcję otoczenia,
chociaż nieczęsto brał pod uwagę zdanie,
jakie mają inne osoby co do jego orientacji. W tym względzie liczył
się tylko z rodziną. Otworzył oczy i pierwsze,
co zobaczył, to Jamesa Harnera. Stał w drzwiach swego gabinetu i
patrzył przeszywająco-mroźnym
wzrokiem. Słyszał to?
– Madson,
Adison,
do mnie – rzekł chłodno Harner.
Obaj
mężczyźni poszli do gabinetu szefa, który nigdy nie spoufalał
się ze swymi pracownikami. Usiedli na wskazanych miejscach. Cody z
bijącym sercem patrzył buntowniczo w piwne oczy tego mężczyzny.
– Właśnie
byłem świadkiem osobliwej sceny. – Układając łokcie na stole,
złożył palce w piramidkę. – Życie prywatne zostawiamy za
drzwiami agencji. Panie Madson, chyba pan o tym zapomniał –
warknął. – Natomiast co do pana, panie Adison. Nie obchodzi mnie
pana homoseksualizm,
o ile nie będzie zakłócać pracy studia. I powiem szczerze, że
wolałbym osobiście, aby żaden... gej u nas nie pracował, ale
broni się pan swoimi pracami.
– A
w czym panu przeszkadza gej? To taki sam pracownik – zapytał Cody
twardym głosem.
– Mnie?
W niczym, ale mam dość ostatnio panującej mody na...
homoseksualizm. – Cody podejrzewał, że te przerwy powstrzymywały
Harnera przed powiedzeniem „pedał”.
– Moda,
homofoby sobie to wmawiają. Proszę się nie obawiać, nie
spojrzałbym na pana pod kątem kochanka, nawet jakbyśmy się
znaleźli na bezludnej wyspie! I proszę mi wybaczyć, ale mam pracę.
Herbatkę wypiję później – syknął Cody.
– Nie
ma co się unosić, panie Adison. – Harner niemal zazgrzytał
zębami.
Cody
już go nie słuchał, tylko wyszedł i dopadły go niektóre
koleżanki wypytując
o to,
czy to prawda, że jest gejem.
Właśnie
i to mu przypomniało, jak się wtedy odezwał. Czy on kiedyś, zanim
coś powie, będzie potrafił ugryźć się w język?
Tym
samym utrudnił sobie sprawę. Ale skąd miał wiedzieć, że za
kilka miesięcy wpakuje się w ten zakład?
– Już
mam! – wykrzyknęła Agnes. – Masz jutro z nim to spotkanie,
gdzie omówicie projekt i naniesiecie poprawki...
– Co
ja mam? Ty też masz.
– Ja
nie przyjdę. Spóźnię się, mam prawo. – Wiedział, że pije do
jego dzisiejszego spóźnienia. Gdyby nie wygrali, to by mu dała
niezłą jazdę. – A ty będziesz miał okazję spędzić z nim
trochę czasu. Możesz zacząć działać. I ciesz się, że to tylko
pocałunek. Harry mógł zażądać filmu z waszego seksu. –
Wybuchła śmiechem jak z horroru.
– Jesteś
psychiczna.
– Wyobraź
sobie Madsona w małej czarnej z miotełką do kurzu lub mopem. Da
ci
to kopa do zbliżenia się ku szefuńciowi.
– Kilka
minut temu mnie opieprzałaś, że dałem się wrobić, a teraz mi
pomagasz.
– Zakładu
nie da się cofnąć. – Wstała. Poprawiła swoją krótką
spódniczkę. Kobieta miała mocną budowę ciała. To zasłaniało
lekką tuszę, a dobre ubranie dodawało jej wdzięku. – W takim
razie trzeba zrobić wszystko, żeby go wygrać. Albo powiedzieć
prawdę Harnerowi i wybłagać u niego ten pocałunek.
– Prędzej
wskoczę do gorącej smoły niż będę go o to błagał. – Także
wstał. Przy jego metrze
i
osiemdziesięciu dwóch centymetrach kobieta nie sięgała mu nawet
do ramienia.
– To,
mądralo,
wymyśl coś. – Wzięła go pod rękę i poszli w stronę biurowca.
– A
czemu mam kombinować? Uwiodę go. – Sam w to nie wierzył. – W
każdym razie postaram się o to – mruknął pod nosem.
Agnes
przewróciła oczami i nic już nie dodała.
~*~*~
Kilka
godzin później,
udając, że nie widzi wzroku Madsona, który mówił: „Przegrasz,
a ja zdobędę laury,” pracował nad pomysłem reklamy szamponu dla
stałego klienta wraz z trzema innymi osobami. Nie potrafił się
jednak skupić na tym,
co oni mówią. Cały czas układał sobie w głowie,
co ma zrobić. Po kolejnej godzinie miał wrażenie, że książka
pod tytułem: „Jak uwieść niedostępnego szefa?” nawet nie
miałaby jednej linijki.
– Cody,
a co sądzisz o tym:
kobieta
wychodzi po całym dniu pracy z biura, jej włosy rozwiewa wiatr. –
Peter, optymistyczny,
trzydziestokilkuletni facet wyglądający o wiele młodziej
wymachiwał rękoma na wszystkie strony pokazując,
o czym mówi. – Następuje zatrzymanie czasu, zbliżenie na włosy,
animacja i takie tam, napisy i duperele, potem wycofanie kamery,
kobieta odchodzi... No co tak patrzycie?
– To
już jest – odezwała się najcichsza z grupy, Lily.
– U
kogo?
– My
to zrobiliśmy dla szamponów Eleny – powiedział Adison. Kątem
oka zobaczył, że u Harnera otwierają się drzwi i
wychodzi przez nie jego szef. W ręku trzymał teczkę z laptopem.
Oznaczało to, że dziś już nie wróci do agencji. Mężczyzna
skierował wzrok w ich stronę, siłą rzeczy zderzając się
z
oczami Cody'ego. Przez chwilę trwała niema walka. Działali na
siebie jak pies z kotem. Tylko jeszcze nie wiedzieli,
kto kim był.
– Do
widzenia, panie Harner. – Madson jak zawsze musiał się podlizać.
Ale Harner przeszedł koło niego, jakby był powietrzem.
Cody
spuścił z oka mężczyznę, gdy ten zniknął na korytarzu.
– Nie
chciałabym być na twoim miejscu,
Cody – rzekła Claudia,
bawiąc się ołówkiem. – Uwielbiam szefa, ale on jest takim
odludkiem. Pracuje z nami od lat, a rzadko kiedy zwraca się do nas
po imieniu. Tak,
jakbyśmy byli gorsi czy jak.
– Moim
zdaniem woli zachować kontakt pracownik-pracodawca,
a nie spoufalać się z nami. I jest taki zimny – dodała Agnes,
która
do nich
podeszła.
– Pewnie
nawet w łóżku rozkazuje i zachowuje się jak cyborg. Może się
tego dowiesz, Adison. – No tak, Madson musiał wtrącić swoje trzy
grosze.
– A
może ty byś się o tym dowiedział co nieco? Chcesz spróbować? –
Cody nie zamierzał podwinąć ogona na takie odzywki.
– Ja
nie. Lubię cycki. A ty się boisz,
co? Już widzę swoją wygarną. – Obrócił się na obrotowym
krześle.
– Na
twoim miejscu nie cieszyłbym się tak, ponieważ wszystko jest
możliwe – powiedział Cody.
– Chłopaki,
ta wasza rywalizacja jest interesująca, ale to nie jest plac zabaw.
Robimy po kawusi i jedziemy z tym koksem. – Peter potarł ręce.
– To
nie rywalizacja, to zazdrość. – Agnes poprawiła swoje włosy. –
Harry był tu pierwszy i on był głównym sterem tego podwórka, a
tu nagle zjawił się ktoś,
kto ma lepsze pomysły i lepiej rysuje.
– Pomysły?
Adison może i lepiej rysuje, ale bez moich pomysłów giniecie,
wszyscy. – Harry wstał z rozmachem, aż obrotowy fotel odjechał
do tyłu. – Już czwarta, ja spadam do domu. Mam randkę. A wy,
samotne dusze,
siedźcie tu, bo i tak nie macie innych zajęć. – Porwał swą
marynarkę z wieszaka. – Hasta
la vista,
baby.
– Dobrze
będziesz wyglądał w sukience – krzyknął za nim Cody. Mężczyzna
zatrzymał się w drzwiach, ale zaraz odszedł wolnym krokiem.
– Nie
zaczepiałby cię tak, jakbyś nie dawał się podpuszczać. Ma z
tego zabawę. – Agnes znów zaczęła bawić się w matkę Adisona.
– Kuzynko,
ja też. Ale muszę lecieć. Nie mam zamiaru życia tu spędzić.
Mamy dużo czasu na wymyślenie czegoś lub
wy
myślcie,
ja to narysuję później.
– A
gdzie się spieszysz?
Nie pamiętasz, że po pracy idziemy na jednego? – zapytała Agnes
Lands.
– Idźcie
sami. Dziś odwiedzę rodziców. Może wproszę się na kolację. –
Zaczął się zbierać. Poskładał laptopa i tablet do plecaka
przeznaczonego na taki sprzęt. Zeszyt z rysunkami także znalazł
tam swoje miejsce. – To narka wszystkim.
– Trzym
się,
stary. – Peter poklepał go po plecach.
– I
pamiętaj, że punkt dziewiąta masz być w gabinecie Harnera –
przypomniała Lands.
– Pamiętam.
Opuścił
pokój w doskonałym nastroju. Lubił z nimi pracować. Byli fajnymi
ludźmi. Zaakceptowali go od razu. Nie wszyscy byli mu przychylni,
ale miał to w nosie. Tamci nawet z nim nie rozmawiali. Ale Travis,
Rob, Emma, Stella i Olivia byli dla niego jak powietrze, więc się
nimi nie przejmował.
Spojrzał
na zegarek. Powinien zdążyć na ten autobus o szesnastej
dwadzieścia. Wyjął telefon i zadzwonił do mamy informując, że
będą mieć gościa. Jak się spodziewał,
mama bardzo się ucieszyła i powiedziała, że nie wypuści go przed
kolacją. Miło było wiedzieć, że gdziekolwiek jest, ma do kogo
wrócić. Wolałby, żeby to był ktoś inny, kochanek, partner.
Tylko miał kiepskie szczęście w miłości.
A
może trafiał na niewłaściwych facetów?
Przypuszczalnie zakochiwał się za szybko i przez to cierpiał. Tak,
był kochliwy. Czasami wystarczyła jedna noc z kimś i wpadał w
sidła miłości. Ale dla niego nie seks był ważny, chociaż go
lubił, to nie na to czekał. To mógł łatwo znaleźć. Brakowało
mu zwykłego przytulenia się do kochanej osoby. Ciepłych oczu
rankiem, które mówiły, że jest jego. Gdy szukał, nie znajdował
odpowiedniej osoby. Dla wielu liczyło się tylko łóżko. Teraz
lepiej mu było samemu. Nie cierpiał. Ale mimo wszystko miał
nadzieję. Wierzył, że los we względzie miłości przyniesie mu
kogoś ciepłego i stałego. Kogoś, kogo obdarzy uczuciem i otrzyma
je od niego.
– Gdzie
jesteś,
moja miłości?
Zwrócił
uwagę na ludzi stojących na przystanku. Wszyscy na niego patrzyli.
Ech, znów powiedział coś głośno. Wśród osób była młoda
kobieta, jej postawa wołała: „jestem tu”.
Uśmiechnął się. Nie miała szans i o tym nie wiedziała. Przez te
rozmyślania dopiero
po chwili
zwrócił uwagę na piękną,
wrześniową pogodę. To były ostatnie dni lata. Upalną porę roku
wykorzystał dobrze. Ciekaw był,
co przyniesie mu jesień
~*~*~
Nareszcie
był w domu. Po wyjściu z agencji miał jeszcze dwa spotkania z
klientami na mieście. A teraz mógł wrócić do domu. Zamknął
duże,
białe drzwi z mosiężną klamką i ozdobami. Położył teczkę na
stoliku w holu, a marynarkę rzucił na nią.
Rozejrzał
się. Pomieszczenie było duże, ozdobione roślinnymi motywami na
lazurowych ścianach. Hol nie był zbytnio umeblowany. Stała w nim
olbrzymia szafa z lustrem,
w której często wisiały płaszcze gości, a obok niej druga szafa
na buty. Stolik i fotel w rogu oraz stojak z kwiatami. Wystrój
wyglądał na dość chłodny, ale James lubił go. Wśród
wszystkiego,
co kochał przebywanie w swoich czterech ścianach było czymś
najlepszym. A jeszcze lepszym był ktoś,
kto wybiegł z salonu i uśmiechnął się do niego szeroko, by zaraz
podbiec do mężczyzny.
– James,
jesteś.
– Ano,
ano. – Podniósł do góry pięciolatkę i okręcił ją wokół
własnej osi. Dziewczynka przytuliła się do jego szyi i śmiała
głośno. – Gdzie Alex i Victoria?
– Victoria
na lekcji muzyki, jak zawsze, a Alex ogląda film w salonie. Jest
jakiś nadąsany, proszę pana. – Dopiero teraz Harner zobaczył
młodą kobietę, którą zatrudnił do opieki nad jego rodzeństwem.
– Nie odzywa się.
– Dziękuję,
Chloe. Możesz już wracać do domu.
– Dobrze,
proszę pana. Vicky trzeba odebrać o dziewiętnastej. Jutro o tej
samej porze? – zapytała dwudziestopięciolatka.
– Tak.
– Pójdę
po swoje rzeczy – powiedziała kobieta i poszła w stronę kuchni.
– Ej,
słyszysz mnie?
– Słyszę,
Sarah, słyszę.
– To
puść mnie. Ken przyszedł na spotkanie do Barbie. Muszę podać
herbatę – powiedziała czarnowłosa dziewczynka.
– Ależ
proszę wybaczyć młoda damo, że panią zatrzymałem. – Postawił
ją na marmurowej podłodze. Pośrodku leżał błękitny dywan.
Dziecko pobiegło do salonu, a on poszedł w ślad za nią.
Tak,
jak powiedziała opiekunka, jego brat siedział przed telewizorem.
Nawet nie zauważył wejścia dorosłego przedstawiciela rodziny.
James rzucił okiem na siostrę, która umieściła dom dla lalek na
kremowym dywanie tuż przed czarną,
czteroosobową,
skórzaną kanapą,
tym
samym odgradzając
się
trochę od wejścia do pokoju. Przed meblem stał duży, niski,
prostokątny stół, na którym Alex trzymał nogi.
Leżały
też na nim
opakowania po chipsach i stała prawie pusta butelka coli. Po bokach
stołu stały dwa fotele. W jednym z nich James lubił siadywać i
czytać gazety. Po obrzuceniu wszystkiego wzrokiem znów przykuł
swoją uwagę do brata.
– Alexandrze
Harner, czyżby film był taki wciągający, że nie widzisz,
co się wokół dzieje? – zapytał,
patrząc na prawy profil brata.
Szesnastoletni
chłopak, kopia Jamesa, oderwał źrenice od telewizora, ale się nie
odezwał.
Po
chwili znów wgapił się w telepatrzydło.
– Ok.
To zacznijmy inaczej. Co zaś księciu dziś przeszkadza? – Stanął
tak, że zasłaniał bratu ekran.
– Spadaj!
– Poderwał się z kanapy w celu wyjścia z pokoju.
– Hola,
hola! Nie mów tak do mnie! – James już był przy nim i zatrzymał
go przy drzwiach. – Co jest? – Sarah była małą, kochającą
wszystkich wokół pięciolatką,
Victoria bystrą, za bystrą czasami, wszystko widzącą
dziesięciolatką, ale brat, który wszedł w okres dojrzewania,
zaczynał się zmieniać i buntować. James mógł przypuszczać, że
to śmierć rodziców,
która miała miejsce
dwa lata temu,
się
do tego przyczyniła.
– Co
jest?! Jak jeszcze raz każesz tej głupiej gęsi przyjechać po mnie
do szkoły,
to... to... nie wiem,
co zrobię! – wrzasnął.
– O
czym ty mówisz? – Pogłaskał Sarah po głowie, która wystraszona
krzykami młodszego z braci przytuliła się do nogi jej dorosłego,
wiecznego obrońcy.
– Mizia,
kizia, fizia czy jak ją tam nazywasz zrobiła mi obciach przed całą
szkołą! Głupia suka!
– Jak
ty się wyrażasz?! – Teraz i James nie był obojętny na to,
co mówił brat. – Nie kazałem Marisie po ciebie przyjeżdżać!
Co zrobiła? – spytał już spokojniej.
– Udawała
mamuśkę! Dała mi buziaka w policzek, pogłaskała po głowie i
nazwała synkiem! Miałem tylko jedną matkę! I nawet ona nie robiła
mi wiochy przed szkołą! A twoje kochanki niech spieprzają z
naszego życia, bo na nic się nie przydają!
– Alex,
nie krzycz. – W oczach dziewczynki pojawiły się łzy.
Alexander
popatrzył na oboje i wybiegł z salonu. Odgłos tupania po schodach
odbił się echem w cichym domu.
– James,
dlaczego on krzyczał? – Sarah pociągnęła brata za nogawkę
spodni.
Ukucnął
przed nią i odgarnął jej grzywkę z czoła. Krótkie loczki były
takie niesforne.
– Alex
się zdenerwował, bo Marisa zrobiła coś, co chłopak w jego wieku
źle znosi.
– Nie
lubię Marisy. Patrzy na nas krzywo. Ty nie chcesz nas słuchać, ale
ona jest niefajna. – Wtuliła się w brata. – Vicky też jej nie
lubi.
James
chciał dać rodzinę swemu adoptowanemu rodzeństwu. Sądził, że
wybrał dobrze. Marisa była piękną kobietą, ale nie mógł
postępować wbrew nim, a i wbrew sobie. Nic do niej nie czuł. W
łóżku była dobra, ale nie to jest najważniejsze. Postanowił, że
przyjrzy się jej relacjom z dziećmi i przemyśli ich niby związek.
– Jadłaś
coś?
– Chloe
zrobiła deser i
nam
dała. Jest jeszcze duży kawał w lodówce. – Dziewczynka
uśmiechnęła się.
– Tak,
a co to? – Obdarzył siostrę ciepłym wzrokiem. Przy nich
pokazywał prawdziwego siebie.
– Chodź
ze mną, pokażę ci. – Wsunęła swoją drobną rączkę do jego
dużej i męskiej dłoni.
– Nie
zdradzisz,
co to?
– Nie.
No dobra,
to coś,
co uwielbiasz. – Pociągnęła go w stronę kuchni.
Gdy
byli w holu, jaki rozdzielał wszystkie pomieszczenia w całym domu,
huknęła głośna,
rockowa muzyka. Harner westchnął ciężko. Musi to przetrwać. Alex
poboczy się do jutra i mu przejdzie.
~*~*~
Przygotował
się na to, że mama zechce go udusić. Wyściskała go,
jakby nie był u nich od lat. Mała, drobna kobietka miała siły w
brud, a na pierwszy rzut oka nikt by o niej tego nie powiedział.
– Mamo,
nie było mnie tylko kilka dni. – Poklepał ją po plecach.
– Ashley,
puść go. – Tata Cody'ego tylko kręcił głową na
nadopiekuńczość swojej żony.
– Dobrze,
już dobrze. – Kobieta odsunęła się. – Schudłeś. Co ty jesz,
biedaku? Ja ci przygotuję zapasy na kilka dni.
Pięćdziesięciolatka
nie potrafiła nie wciskać mu zrobionych przez siebie potraw. Posada
nauczycielki matematyki w miejscowym gimnazjum dawała jej na tyle
wolnego czasu, że pichciła. Jej druga pasja. Pierwszą była
królowa nauk. Jego zdaniem najgorsza szkolna zmora,
z jaką się w życiu spotkał.
– Mamuś,
ja nie umieram z głodu. Nie jestem chudy, ale szczupły.
Przyzwyczaiłaś się do tatowego brzuszka. – Poklepał ojca po
wydatnym brzuchu.
– Ty
w moim wieku też będziesz taki miał.
– Nie
strasz swego dziecka. No, nie stójmy tak na przedpokoju, w kuchni
czeka coś dobrego, a potem kolacja. Zrobię leczo.
– Kocham
cię, mamo. – Ucałował ją w policzek. Uwielbiał leczo i
wszystko,
co związane z cukinią. A w kuchni czekał na niego sernik z
malinami. Powstrzymał chęć oblizania się. Ashley Adison robiła
najlepsze ciasta na świecie.
– Siadajcie,
zaraz wam podam. Tylko nie zeżryjcie wszystkiego. Jutro przychodzi
moja przyjaciółka i obiecałam jej kawałek.
Cody
patrzył na krzątającą się po kuchni mamę. Przerzucił wzrok na
ojca. Mężczyzna miał sześćdziesiąt lat. Nigdy na nich nie
narzekał w tym względzie, jaki stosunek mieli do tego, że był
gejem. Przez kilka lat liceum bał się im
o
tym
powiedzieć. Niby wiedział, że tolerują homoseksualistów, ale
widzieć to w telewizji, a mieć syna o innej orientacji to co
innego. Po ukończeniu liceum przyznał im się do tego. Nie chciał
ukrywać swych chłopaków i wciąż okłamywać rodziców. Mama była
zawiedziona. Czekała na wnuki, a tu jej jedyne dziecko okazało się
być gejem. Długo z nią rozmawiał na ten temat. Bał się, że ją
rozczarował, ale ona to przebolała i tylko powiedziała, że życzy
sobie, by był szczęśliwy. Z ojcem było trudniej. Przez
pierwsze
tygodnie prawie nie rozmawiali. Starszy mężczyzna potrzebował
przełknąć tą wiadomość, ale pewnego dnia przyszedł do niego i
pierwszy oraz ostatni raz do tej pory go objął. To wiele znaczyło
dla Cody'ego. Staruszek go zaakceptował.
Dziś,
po tylu latach,
wszystko
było
w porządku. Poza jedną rzeczą:
– Synku,
a kiedy to przyprowadzisz do
nas jakiegoś chłopaka
lub
mężczyznę, co? – Właśnie. Mama pragnęła mieć zięcia.
Ashley
postawiła przed synem i mężem talerzyki oraz
duży
talerz z pokrojonym ciastem. Poprawiła brązowy włos, jaki wysunął
się zza wsuwki podtrzymującej krótką fryzurę. I czekała na
odpowiedź.
– Mamo,
teraz praca. Chcę się wybić w agencji. Nie będę do końca kimś
w rodzaju: „przynieś, wynieś, pozamiataj”.
A, zapomniałbym wam powiedzieć, że mój projekt zostanie
przedstawiony bardzo dobrej firmie kosmetycznej. – Zmienił temat.
– To
potem. – Machnęła ręką. – Praca nie zając,
nie ucieknie. Gratuluję, ale chcesz zostać sam na stare lata?
– Nie
zostanę. Przyrzekam, że jak tylko spotkam tego właściwego,
to przedstawię go teściowej. A teraz mogę już jeść?
– Czy
ja ci tego zabraniam?
– Nie
ma czasu jeść, bo musi ci odpowiadać. – Włączył się do
rozmowy John.
Kobieta
zdzieliła go ścierką,
śmiejąc się. Sroga nauczycielka matematyki, jaką była w szkole,
w
domu zamieniała się w pełną humoru żonę i matkę. To u niej
lubił.
Niestety
uczyła go i nie folgowała
mu w murach szkolnych.
Jego rodzice nadal mocno się kochali. Oczami wyobraźni widział
siebie za trzydzieści lat i tego kogoś. Tylko kogo? Otrząsnął
się z myśli i zajął ciastem.
~*~*~
– Pycha,
nie? – Sarah połknęła swój kawałek placka.
– Najlepszy
sernik z malinami,
jaki jadłem – powiedział James.
– Nikt
nie robi lepszych od Chloe.
– Dziewczynka
zeskoczyła ze swego krzesła i wdrapała się na kolana dorosłego
brata. Ten pocałował ją w czubek głowy. Kochał ich. Musiał
myśleć o swoim rodzeństwie. Ich przyszłości. Być, żyć dla
nich. Zastąpić ojca i matkę. I mieć nadzieję, że znajdzie jakąś
kobietę,
z którą stworzą dom. A dom to rodzina. Nawet nie chciał myśleć,
co by się z tymi dzieciakami stało, gdyby jego nie było.
– Pogramy
później w dinozaury? – zapytała Sarah.
– Najpierw
muszę pojechać po Vicky do szkoły, a potem pogramy.
– Ale
nie będziesz już dziś pracował? – Dziewczynce nie kończyły
się pytania.
– Dziś
nie.
Zjemy jeszcze kawałek?
– Chloe
przypomniała,
żebyśmy nie zapomnieli o kolacji.
– Będzie,
jak wróci Victoria.
– Ok.
To kawałek zjemy. – Uśmiechnęła się do niego słodko. I jak
miał nie ulec tej pięciolatce?
Podoba mi się to opowiadanie :). Coś czuję, że będzie ciężko uwieść Harmera, więc Cody musi włożyć w to sporo wysiłku. Nie sądziłam, że się zgodzi na taki zakład. Przecież może to zaważyć na jest posadzie? (tak mnie się wydaje). Kto by pomyślał, że oschły szef okazuje się opiekuńczym bratem. Nie mogę się doczekać konfrontacji szefa z Codym podczas tego spotkania, gdzie Agnes planuje się spóźnić. Czuję, że będzie się działo tam coś ciekawego :)Oczekuję z niecierpliwością kolejnego wtorku
OdpowiedzUsuńRii
jeja coraz bardziej się niecierpliwie... wiem że jeszcze sporo się naczekam na końcówkę ale bardzo jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie
ten Harry to jest jednak debil.. chociaż w zasadzie może lepiej, że powiedział w biurze, że Cody jest gejem? nie wątpię, aby on sam kiedyś tego ni zrobił, ale chyba lepiej wcześniej niż później. i James to wszystko słyszał.. ale James! jeju, jest taki kochany, czuły i opiekuńczy wobec rodzeństwa, a w biurze to taka.. Żyleta XD.
OdpowiedzUsuńCody ma fajnych rodziców i ich reakcja na jego coming out była taka.. normalna. w sensie, najpierw musieli to przetrawić, nie rzucali mi się od razu na szyję ze słowami: "Synku, rozumiemy!".
no, a teraz tylko czekać na to, w jaki sposób Cody będzie uwodził Jamesa :D
Ay
Schematyczne.... jak wszystkie opowiadania z zakładami.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńLubię zachowanie Sarah.
Cody ma bardzo sympatyczną mamę.
Nie moge sie doczekac co będzie dalej.
Pozdrawiam oraz weny życzę.
Bleee, kolejny zakład. ://
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że kiedyś powrócisz do japonii. Chcę czegoś w stylu Tylko ty.
Boski <3 Coś czuję,że Cody będzie miał po drodze problemy,ale wierzę,że mu się uda ;D No i ten plan Agnes ze spóżnien6iem. Jak widać każdy chce utrzeć Madsonowi nos xD Nie sądziłam,że James jest takim czułym bratem. Fakt,Alex się źle zachował,ale rozumiem go ;P No i uwielbiam to:
OdpowiedzUsuń"-Czy mogę już jeść?
-Czy ja ci tego zabraniam?
- Nie ma czasu jeść,bo musi ci odpowiadać."
Uwielbiam Twoje opowiadanie i czekam na kolejny rozdział ;D
Huh, po raz pierwszy od dawna komentuję w dniu dodania rozdziału. xD
OdpowiedzUsuń"– Uwiedziesz Harnera. Robimy burzę mózgów." - burza mózgów. xD Ta kobieta jest niezastąpiona. Widać, że chciałaby utrzeć nosem Madsonowi. Wie, że nie da się odwołać zakładu i... o cholera... Właśnie coś mi wpadło do głowy... James adoptował rodzeństwo... Mógł, bo spotyka się z dziewczyną, może być w związku małżeńskim, jest prezesem, więc może zapewnić im byt... a jeśli wszyscy zobaczą, jak całuje się z mężczyzną... Okej, wiem, że według planu musiałby zgodzić się na pocałunek, ale nawet jeśli wpadłby w sidła miłości (xD), raczej nie chciałby się afiszować... Choćby dla dobra dzieci... O w mordę... Na wybłaganie o pocałunek raczej bym nie liczyła... też opierając się na sprawie z dziećmi... Kurde, przecież mogą mu je odebrać!
"Panie, panowie, nasz nowy nabytek jest gejem" - ja ci dam 'nabytek', ty... ty... tleniony gąsiorze!
"Działali na siebie jak pies z kotem." - wiesz, że Cię kocham za wstawki? Wieeesz ;3 Może nieświadomie połączone z moimi opowiadaniami, a raczej jednym, ale zawsze od razu robi mi się cieplej na sercu... jakbym była częścią historii ;3
"– Dobrze będziesz wyglądał w sukience"- ahahaha, to mu się Cody odszczeknął. xD Tak trzymać!
"– Ależ proszę wybaczyć młoda damo, że panią zatrzymałem." - szczenę zbierałam chyba ze dwie minuty z biurka... James... Takim czułym... Na co dzień jest inny, aby nikt mu nie wszedł na głowę, okej, ale... no ładnie. I od razu ma się do niego takie czulsze spojrzenie. xD
Uuu, tekst Alexa o Marsie... Ma dzieciak cięty język... Ciekawe, jak zareagowałby na narzeczonego brata xD A tak jeszcze... A! Przypomniałam sobie. xD Jeśli James jest taki przystojny, a Alex jest do niego podobny... o ludzie, chłopak ma branie ;3 No i ma podobny charakterek do pewnego znanego chłopaka... ciekawe do kogo... xD
"– Najlepszy sernik z malinami, jaki jadłem" - TAAAAAAAAAAAAAAAAAAK! Jeśli nie pisałam, że Cię uwielbiam, tak przepraszam stokrotnie. Jesteś boska! Teściowo! James przybywa xDDD Z dzieciakami! XD Może nie teraz, ale... no tak mi się humor poprawił tym zdaniem! Był świetny, ale teraz, gdybym mogła, świeciłabym ze szczęścia! *_*
---
Tatu też dawno temu słuchałam. xD Teraz robiłam "wietrzenie" piosenek, wybierając jakąś konkretną listę i podczas pisania wpadła ta piosenka... i została na pętli. xD
Kryspin miałby ubaw, ale Damian nie byłby taki zły. Ma do niego słabość jak do Mikołaja... i widać, że z niego casanova. xD Taki miał być. xD
Dokłądnie! Seba nie chce być jednonocną zabawką. Słyszał plotki o tym, jaki kochliwy i popędliwy jest Weiss... Wolał sprawdzić w dobrym źródle, jaka jest prawda, a napatoczył się wtedy Kryspin... xD Cóż, nikt Sebastianowi lepiej nie powiedziałby, jaki jest sam czerwonowłosy, a już on wie, jak krytyczne stanowisko ma do siebie... zwłaszcza po popełnionych błędach.
Wyobraźnia ruszy. xP Nie mogę ich wrzucić do łóżka, bo to za wcześnie, a zostawiłam ich na etapie poznawania. :P I teraz będzie Adaś. xD
No wreszcie dowiedziałam się czegoś o Jamesie. Kocham go! Jednak nie jest takim typowym, zimnym człowiekiem, za jakiego go miałam. Niech da sobie spokój z kobietami, faceci są o wiele lepsi^^
OdpowiedzUsuńFajne to jego rodzeństwo (; Nie to co moje, małe, wredne żmije...
Weny!
Pozdrawiam
James... tak to najlepsze nie mieszać pracy z życiem prywatnym, ma rację. Och, ale jak ten Alex powiedział, że ta "suka" robiła mu obciach przed szkołą to miałam ochotę go przytulić, ale mimo wszystko James skończ z tą lafiryndą i idź do Cody'ego! On da ci miłość, zaspokoi cię i co najważniejsze nie będzie robił "obciachu" całując w policzek Alexa! A tak wgl to ie umiałam się doczekać tego rozdziału XD WENY ^^
OdpowiedzUsuńWspaniały! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:) Pozdrawiam^^
OdpowiedzUsuńLuana *.* jeju za tak świetne pomysły i pisanie i wgl to powinno się do więzenia iść! ale takiego skąd byś pisała jeszcze więcej opowiadań! :D
OdpowiedzUsuńhah kocham to no po prostu genialnie! *.* jednak teraz idę spać bo zostało mi 6 h snu :P
Takie małe pytanko, nie musisz odpowiadać, ale czy Alex jest gejem? ;)
OdpowiedzUsuńHahaaa, podbijam powyższe pytanie. xDDDDD
OdpowiedzUsuńI błagam o pozytywne rozpatrzenie prośby na :tak: xD
Ufff, kurcze, bo już się wystraszyłam, że przez Cody'ego mogłoby się coś takiego stać... Uuuu, James by mu tego nie wybaczył, nawet, jeśli później by ucichło... o ile by ucichło...
Tleniony gęsior - taaak *dwoma palcami wskazuje swoje oczy, a następnie pokazuje na Harrego* Pilnuj się, Madson. xD
XDDD Polecam się ze wstawkami. xD
Hmm, hehe, jakie będzie nowe opowiadanie? Seksu... a wiesz, chciałabym więcej. (jestem jakaś niedożywiona yaoizmem xD). Nie, żeby zrobić wielki materac, wstawić postacie i niech się dzieje. Nie... Tylko... żeby postacie były bardziej niegrzeczne. xD Kusi mnie, aby połączyć takiego troszkę... buntownika, ale umiarkow... złe słowo... Rozumnego (XD), z takim cichym... I będą bliźniacy... i jeden z nich właśnie ma być cichy... xD
Akcja ruszy|a do przodu i bardzo mi się podoba:) ciekawe co jeszcze ciekawego tam wymyś|isz a|e jak na razie jest super. Mnie też a|ex zastanawia a|e poczekam na rozwój wydarzeń. Dużo dużo weny:)
OdpowiedzUsuńJames wydaje się inny w pracy, a inny w domu. W domu jest taki opiekuńczy, dobry a w pracy oziębły. Heh. Śmieszne.
OdpowiedzUsuńUh ten rozdział to takie wprowadzenie wiec nie mam co za dużo mówić, bo czekam na jakąś akcję.
Uh, strasznie gubię się z imionami. Nie moge ich zapamiętać i przez to nie wiem kto jest kim. Muszę się przyzwyczaić... Chyba
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWreszcie znalazłam odrobinkę czasu żeby przeczytać, więc komentuję od razu pierwszy i drugi rozdział, eh, no i co my tu mamy? No i mamy zakład na uwiedzenie szefa, hmmm, skąd ja to znam? Ach tak, sama kiedyś miałam taki pomysł dawno temu, tyle tylko, że to miała być para hetero i uwodzić miała dziewczyna, ale już dawno ten pomysł porzuciłam, ale to tylko takie moje przemyślenia… nic ważnego.
Usuń„Każdy mógłby sądzić, że praca w agencji reklamowej to zabawa” O.o wątpię, aby ktokolwiek myślał, że praca nad reklamą jest łatwą pracą, przynajmniej ja tak nigdy nie myślałam.
Nazwisko głównego bohatera kojarzy mi się z Edisonem, podobne trochę, zresztą zauważam że Cody ma niezły „pyszczek”, niemniej jednak na razie nie przypadł mi do gustu, już bardziej lubię tego szefunia… uwielbiam takich zimnych drani ;D
„Ja nie. Lubię cycki.” – to zdanie mnie rozłożyło, dziwny facet :/
„To narka wszystkim.
– Trzym się, stary. – Peter poklepał go po plecach.” – hmmm, rozumiem, że są to ludzie dojrzali, skoro są zatrudniani w dobrej firmie, więc jeśli tacy są, niech się też tak odnoszą, bo czytając „nara”, "trzym" itp. Kojarzy mi się tylko z osobami, powiedzmy... niedojrzałymi, dlatego unikałabym takich słów które szpecą tylko tekst a już bynajmniej w prozie, lecz to Twoi bohaterowie i mnie nic do tego a na ogół te wykreowane postacie przez Ciebie lubię.
Rodzice Cody’ego jakoś dziwnie kojarzą mi się z tymi miłymi rodzicami z poprzedniej powieści.
Więc jestem ciekawa co dalej i co ten Cody wymyśli na swojego szefa, oby coś bardzo przekonującego, bo jego pracodawca wydaje się być naprawdę twardą sztuką i oby pozostał nią jak najdłużej, niech się ten pierwszy trochę pomęczy, będzie ciekawiej ;D
Trochę się rozpisałam, gdzieś czytałam że podobno tylko te długie komentarze są coś warte, z czym się oczywiście nie mogę zgodzić :D
Jakby co zapraszam do mnie: http://yaoi-desire.blogspot.com/
Harner wychowuje swoje rodzeństwo? Oho, coś czuję, że będzie się działo. Ten cały Madson czy jak mu tak... Niech Cody kopnie go w dupsko czy coś, bo sama mu przywalę. Nieznośny facet, chociaż niezłe z niego ciacho, to trzeba przyznać.
OdpowiedzUsuńCzekam na jakąś akcję pomiędzy Codym i szefuńciem. Aż mnie zżera ciekawość, jak to wszystko się potoczy między nimi.
pozdrawiam!
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, coraz bardziej lubię Angelę, jest też wspaniałą przyjaciółką dla Codi'ego, na początku go ochrzaniła za ten zakład, ale później już chce mu pomóc mu sprostać... Pokazałaś tutaj trochę tą „drugą stronę” Hernera, jako dobrego, opiekuńczego brata.. Rodzice Codie'go są wspaniali...
Weny, weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardziej lubię Angelę, jest naprawdę wspaniałą przyjaciółką, najpierw ochrzania Codi'ego za ten cały zakład, ale później już chce mu pomóc mu sprostać... pokazałaś tutaj tą „drugą stronę” Hernera, jako takiego dobrego, opiekuńczego brata... a rodzice Codie'go są wspaniałumi ludźmi...
Weny, weny życzę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga