17 lipca 2016

Buntownik - Rozdział 2

Zapraszam na kolejny rozdział. W czeluściach maila odnalazłam plik Worda z poprawionym tekstem, więc już nie powinno być z niczym problemów. :)

Wrzucam też malutką reklamę. Kyna (może ktoś zna autorkę, napisała Alaskę, która bardzo mi się podobała) udostępniła do sprzedaży swój nowy tekst pod tytułem "Gonitwa". Cena nie jest wysoka, więc jakby ktoś chciał to zapraszam do kupowania tutaj: http://www.beezar.pl/ksiazki/gonitwa
  Opowiadanie Kyna także publikuje  na bloguhttps://tworczosc-kyna.blogspot.com/

Zapraszam też zainteresowanych do kupna tekstu "Zejdź na ziemię". Przez jakiś czas był dostępny za darmo. Nie wiem jak dalej będzie jeżeli chodzi o tę opcję. Ale autorka przygotowała ebooka do kupienia. Tekst miałam okazję przeczytać kilka dnie temu. Moim zdaniem jest świetny, warty swojej ceny i jeśli ktoś ma taką możliwość to zapraszam do kupna. Naprawdę warto nagrodzić (nawet jeżeli ktoś to czytał) Mercury Eff za trud, który włożyła, by powstało to cudo (tak samo jeżeli chodzi o Kynę). Link do zakupienia pliku: http://www.beezar.pl/ksiazki/zejdz-na-ziemie--3 
Ja go właśnie zakupiłam, pomimo że miałam darmowego pdfa.  
A kiedy coś mojego? Jest duża szansa, że w sierpniu ukaże się romantyczna obyczajówka "Ogród malw".  

 Kto czekał na "Blizny" Silencio też już je może kupić: http://www.beezar.pl/ksiazki/blizny

 
Dziękuję za komentarze. :)




– Wstydu mi narobiłeś, problemów – narzekała pani Beata Zarzycka, idąc z synem przez korytarz posterunku policji. – Kiedy zadzwoniono do mnie z wiadomością, że mój syn został przyłapany na kradzieży, myślałam, że zawału dostanę. Jeszcze pyskowałeś ochroniarzowi, który chciał ci dać szansę przyznania się do kradzieży, oddania słodyczy lub zapłacenia za nie. Ale nie, mój syn musiał zgrywać niewiniątko. – Wyszli na zewnątrz i kobieta przystanęła, patrząc na syna ze wściekłością i zawodem w oczach. – Powinieneś się wstydzić, tak jak ja się za ciebie wstydzę!
Kamil wsunął ręce do kieszeni wąskich, czarnych spodni i powiedział:
– Matka, przestań ględzić. Co się takiego stało? Zresztą, oni zwolnili cię z roboty, więc należało im się.
– Zrobiłeś to, bo mnie zwolnili?! – wykrzyknęła, zwracając uwagę przechodniów i paru stojących niedaleko policjantów. – Sądzisz, że to uprawniło cię do kradzieży?!
– To tylko głupia czekolada.
– Nawet jakbyś cukierka ukradł, to nie wolno tego robić! Nie kradnie się!
– Nie zrobiłem tego, bo cię zwolnili, ale jak tak teraz o tym myślę… – urwał, bo mama wyglądała na naprawdę wściekłą, a nie chciał, żeby zrobiła tu teatrzyk.
Kobieta ruszyła w dalszą drogę do stojącego niedaleko starego Fiata Punto, którego już nie opłacało się sprzedawać, bo dostaliby za niego co najwyżej półtora tysiąca złotych. Dopóki jeździł i był sprawny, to go trzymali. Oszczędzali go, bo nie stać ich było na to, żeby ciągle kupować paliwo, ale dzisiaj wolała przyjechać po syna samochodem.
Oboje wsiedli do auta i zapięli pasy. Kobieta włożyła kluczyki do stacyjki, ale nie zapaliła silnika. Zacisnęła dłonie na kierownicy.
– Nie wiem, co się z tobą dzieje. Okres buntu powinieneś mieć już za sobą.
– Widać jestem opóźniony – prychnął, opierając głowę o zagłówek. Miał ogromną ochotę ją upomnieć, żeby ruszyła, bo inaczej wróci do domu pieszo.
– Rok temu się zmieniłeś. Nie wiem, co było tego powodem. Palisz, pijesz, szlajasz się gdzieś ze znajomymi.
– Bo może mam dość bycia pierdolonym, grzecznym chłopcem! – wypalił wulgarnie.
– Nie pyskuj mi tutaj, bo sobie na to nie pozwolę! Dla mnie nie ma znaczenia, ile masz lat. Wciąż jesteś moim synem. Powinieneś być wdzięczny, że sprawę kradzieży udało się załatwić polubownie. Zapłaciłam tylko za nieszczęsne słodycze. Ale gdybyś nie stawiał się ochroniarzowi, to sprawa nie musiałaby otrzeć się o policję. Na szczęście wycofali oskarżenie.
– Ojej, najwyżej poszedłbym siedzieć za czekoladę. Możesz już jechać?
– Wszystko bagatelizujesz. – Zapaliła silnik. – W domu musimy porozmawiać o czymś ważnym, związanym z naszymi problemami.
– Pfi. Sami narobiliście sobie długu, sami się tym zajmujcie.
– I zajmujemy. – Powoli wycofała z parkingu i włączyła się do ruchu.
– To może wiesz, gdzie będziemy mieszkać, co? – Spojrzał na matkę. Miała taki sam kolor włosów jak on i odkąd pamiętał zawsze nosiła je długie i spinała w koka tuż nad karkiem. Rozpuszczała je tylko wtedy, gdy szła do kościoła. Nadal była młodą kobietą. Urodziła go, mając dwadzieścia lat. Był wpadką rodziców, którzy wzięli ślub, kiedy mama była w trzecim miesiącu ciąży. Kamil nie miał rodzeństwa, bo podczas porodu były poważne komplikacje i musieli jego mamie wyciąć macicę, gdyż to uratowało jej życie.
– Wiem, gdzie będziemy mieszkać. Wrócimy do Jabłonkowa.
– Chyba żartujesz? – Obrzucił matkę przerażonym wzrokiem. – Nie zrobisz mi tego. To jest ponad sto kilometrów stąd. Nie ma mowy, abym tam zamieszkał.
– Wracamy na stare śmieci, synu. – Włączyła kierunkowskaz i skręciła w prawą stronę. – Dziadek i babcia już na nas czekają.
– Tam na pewno nie znajdziesz pracy. – Nie, nie mogli się wyprowadzić na zabite dechami, podkarpackie zadupie.
– Moja mama chce przejść na emeryturę. Twój wujek Adam nie chce sklepu, więc tak się składa, że ja się nim zajmę. Już mam pracę.
Przerażenie Kamila coraz bardziej się wzmagało. Próbował jeszcze ratować sytuację.
– Ja tam pracy nie znajdę.
– Podobno Bieńkowscy potrzebują kogoś do pomocy przy stadninie. Nadajesz się. Kochasz zwierzęta.
– Bieńkowscy? Kto to?
– Prawda, nic o nich nie wiesz, bo odkąd się stamtąd wyprowadziliśmy… – przerwała na chwilę, żeby skupić się na ominięciu zaparkowanego na poboczu drogi samochodu, który stał w niedozwolonym miejscu. – Odkąd się stamtąd wyprowadziliśmy, ani razu, przez te wszystkie lata, nie pojechałeś tam ze mną.
– Nie było po co. – Próbował przełknąć gulę w gardle. – Nie znoszę wsi. Co mam tam robić? Bawić się na wiejskich festynach? Co z moimi znajomymi? Mam ich zostawić? Jestem dorosły, mogę zostać.
– Myśleliśmy o tym z ojcem, ale po tym, jaki dzisiaj wywinąłeś numer, nawet nie ma mowy, abyśmy ci pozwolili. Kto wie, do czego byś się jeszcze skusił. – Wjechała na stałe miejsce przed ich blokiem.
– Nie jadę tam! – Uderzył zaciśniętą pięścią w deskę rozdzielczą, ale na matkę to nie zadziałało.
– Właśnie, że jedziesz i to jest moje ostatnie słowo. Za kilka dni masz maturę i do niej przystąpisz – zastrzegła, kiedy już miał się odezwać. – A po nich wyjeżdżamy, bo inaczej za dwa miesiące zamieszkamy pod mostem – powiedziała i wysiadła z samochodu.
– Niech to jasny gwint – szepnął do siebie i opuścił auto. Wszystko mu się pierdoliło. Najpierw wyjazd ze znajomymi, a tak dużo planowali, potem skusiło go do kradzieży, a teraz jeszcze to. Wolał nie zadawać sobie pytań, co jeszcze może go spotkać.

*

Wściekłość, nawet po kilku dniach od usłyszenia „niespodzianki” od matki, nie ustępowała. Może stała się mniej ostra, ale nadal go nosiło. Myśl, że będzie musiał zostawić swoich znajomych, miasto, w którym było tyle atrakcji i zostanie zmuszony do przeprowadzenia się na podkarpackie zadupie, otwierała mu nóż w kieszeni. Chyba wolałby wylądować w więzieniu. Zorientował się, że powiedział to na głos, kiedy otrzymał solidny cios w tył głowy.
– No co? – Skulił się, masując czerep.
– Pierdoły gadasz – prychnęła Anka.
– Zgadza się – zawtórował jej Bogdan Małecki, skacząc po telewizyjnych kanałach i próbując odnaleźć coś ciekawego do obejrzenia. Jak na złość trafiał ciągle na telenowele i inne, według niego badziewne, seriale. To spotykało się z krzywym spojrzeniem Doroty, która uwielbiała seriale i chciałaby, aby na którymś się zatrzymał. On jednak z wrednym uśmiechem na ustach przełączał na coś innego. Trafił na „M jak miłość”, nazywane przez niego „M jak mdłości” i od razu zmienił na inny program.
– Nie rób mi tego, no – pisnęła Dorota.
– He, he, he. Nie, to mój telewizor i mój pilot – odparł.
– Nie lubię cię. Zarzycki, popieram ciebie. Też wolałabym pakę, a nie zabitą dechami wioseczkę. Pewnie tam nie wiedzą, co to net. – Dorota była znana z tego, że nie lubiła wsi. Często było to powodem kłótni jej i Świrusa, który także pochodził ze wsi, ale przez pracę taty musiał przenieść się do miasta.
– Ty, Dorka, może masz rację – odezwała się Anka, wiążąc włosy w koński ogon. – W pace prędzej faceta znajdzie. Jakiegoś takiego obwiesia lub pakera z długą listą rozbojów na koncie. Niezły posag wniesiony do związku. Może później by tak sobie razem napadali na ludzi i żądali haraczu – zakpiła z pomysłu koleżanki.
– Haraczu? – wtrącił Tomek „Świrus”. – Razem by kradli batoniki.
– I czekolady – dorzucił Małecki.
– O to, to. – Pstryknęła palcami Anka, podskakując w fotelu jak nawiedzona. – Kamilku, czasami odwiedzilibyśmy cię w pace.
– Przysłali jakąś paczuszkę. – Bogdan puścił oczko Zarzyckiemu.
–  Z ciastem w środku – rozkręcała się Anka – a w nim byłaby piłka do metalu, żebyś ty, Kamiś, mógł zwiać z narzeczonym. Tak, zdecydowanie więzienie byłoby lepsze.
Kamil przerzucał spojrzenie z jednej osoby na drugą i z powrotem. Nie miał do nich sił, ani chęci, aby solidnie zripostować ich słowa. Na nic nie miał ochoty. Klapnął na łóżko obok Bogdana i wgapił się bezradnie w telewizor. W końcu i to zostawił, bo nie znosił ciągłej zmiany kanałów. On, jak włączał telewizor, to na odpowiedni program i już. Zresztą w ogóle go nie włączał. Wolał siedzieć przed komputerem.
– Wszystko się pojebało – szepnął. – Co mnie, kurwa, skusiło, żeby kraść te słodycze. – Uderzył zaciśniętą pięścią w kolano.
– Nawet jakbyś ich nie ukradł, to i tak musiałbyś jechać ze starymi – rzekł Małecki.
– Na razie jadę tylko z matką. Ojciec zostaje, bo kumpel przyjął go tymczasowo do roboty.
– A jak zabiorą wam mieszkanie, to gdzie będzie mieszkał? – zapytała Dorota, podjadając chipsy.
– U tego kumpla. Mieszka sam, więc problem z głowy. A jak coś, to do nas dojedzie. – Położył się na plecach.
– Nie martw się tak. To nic, że zabierają cię z twojego gniazda. To rodzinne też pewnie jest dobre. – Anka usiadła obok głowy Kamila, a on przesunął się i położył swoją mózgownicę na jej kolanach. Dziewczyna wczesała palce w jego kosmyki, na co chłopak zamruczał. – Może spotkasz tam jakiegoś przystojnego rolnika, który szuka męża.
Parsknął śmiechem. Ta dziewczyna zawsze potrafiła go rozbroić.
– Tak, i trafię do programu: „Rolnik szuka żony”.
– Wtedy powinni to zmienić na: „Rolnik szuka męża” – doradził Tomek Prus.
– Mogliby – cmoknęła Anka. – Byłoby ciekawiej. Takie coś bym oglądała. Także nie przejmuj się. Jakoś to będzie.
– Będziemy cię odwiedzać – obiecał Bogdan, w ogóle go nie pocieszając.
– Nie, dzięki. Wakacje tam przetrzymam, a potem wracam, o ile znajdzie się tu dla mnie jakiś kąt. Poszukam roboty i nie będzie mowy, aby moja noga jeszcze kiedyś stanęła na tym zadupiu.
– Przecież tam mieszkają rodzice twojej mamy, więc kiedy widziałeś ich ostatni raz? – zapytała Dorota.
– Rok temu. Mama do nich jeździła, ja miałem wyższe cele. – Ziewnął rozdzierająco. – Dziadek i babka czasami do nas przyjeżdżali. W sumie nie są starzy. Jeszcze siedemdziesiątki nie mają.
– Wyższe cele, co? – Świrus usłyszał tylko początek wypowiedzi, resztę wypuszczając drugim uchem. – Piwkowanie z nami, co?
– A propos piwka. – Małecki przestał męczyć telewizor i wstał. – Mam jeszcze dwa sześciopaki w lodówce.
– Mieliśmy się uczyć – powiedziała Dorota, od razu przełączając na telenowelę „Burza”. – Jutro matura z polaka. Może być ciężko. Mam nadzieję, że nie trafi mi się nic z Sienkiewicza, bo padnę.
– Dla mnie może być i Sienkiewicz. I tak wolę pisać maturę, niż odpowiadać ustnie. – Anką wstrząsnęło na samą myśl o tym.
– Nauka nie ucieknie w las. – Kamil usiadł. – Nic nowego się nie nauczymy, a możemy pogadać. Boguś, przynieś te piwa. Rozerwiemy się porządnie, bo wypiłem dopiero jedno i nic nie poczułem. Anka, ty nie pijesz – zastrzegł, widząc rozochocenie przyjaciółki.
– Wrrr. Jesteś okrutny.
– Bardziej ty. Po chlaniu wydajesz złowieszcze dźwięki i lubisz przytulać kosze na śmieci.
– Masakra. Nie przypominaj mi. –  Na wspomnienie ostatniego razu skrzywiła się, jakby zjadła coś kwaśnego. – Ale fajnie było. Chyba. Nie? Nie pamiętam.
Kamil jęknął, z powrotem układając głowę na jej kolanach. Lubił, jak bawiła się jego włosami. Przynajmniej dzisiaj zapomni, co czeka go za miesiąc. Postanowił też zdać maturę, bo bez niej nie dostanie dobrej pracy, chociaż na wiele nie liczył.

*

Kamil założył na siebie garnitur, już czując się w nim źle. Zdecydowanie wolał ubrania w stylu sportowym, a nie eleganckie badziewia, które musiał wkładać na jakiekolwiek uroczystości. Dzisiaj, po prawie całym miesiącu egzaminów maturalnych – co z tego, że nie chodził na nie codziennie – miał ustny egzamin z polskiego. Jego szkoła wyznaczyła termin na dwudziestego ósmego maja, tak jakby nie mogli zrobić tego wcześniej. Już miałby z głowy ten cyrk, a potem jeszcze tylko zostałoby mu czekanie na wyniki i miałby upragnione wakacje. Nie całkiem upragnione, bo na tej cholernej wsi, ale wolał o tym nie myśleć, bo tylko niepotrzebnie robił się przez to coraz bardziej wściekły. Za namową Anki postanowił podchodzić do tego na spokojnie. Przecież i tak miał zamiar wrócić po wakacjach. Bogdan powiedział, że jego rodzice się zgodzili i przez jakiś czas mógłby u nich pomieszkać. Dlatego perspektywa wyjazdu już nie wyglądała tak tragicznie. Jakoś przeżyje kolejne miesiące.
– Kamil, bo się spóźnisz – zawołała mama z przedpokoju.
– Już idę. –  Swoimi szarymi oczami spojrzał jeszcze w lustro i poprawił fryzurę. Nie przyglądał się sobie długo, bo nie był lalusiem, a i także nie bardzo lubił swój wygląd. Uważał, że mógłby być bardziej przystojny. Nie to, że w ogóle w jakimś stopniu uważał siebie za przystojnego. Wyglądał jak wyglądał. Na szczęście wysoki wzrost i wysportowana sylwetka dodawały mu pewności siebie. Nie był już szarą myszką sprzed kilku lat.
– Kamil!
– Idę! – Wyszedł z łazienki, kierując się do kuchni, która teraz przypominała pobojowisko, a nie miejsce, gdzie przygotowywało się posiłki. Przy ścianach stały liczne pudła, już pozaklejane i podpisane. Część z nich sam pakował, chowając do nich książki i ubrania. Jego kilka lat życia znajdowało się teraz w tych paru pudłach, a część jeszcze czekała na spakowanie.
– No, świetnie wyglądasz. – Matka podeszła do niego, strzepując z rękawa jego czarnej marynarki niewidzialny paproch. Była dużo niższa od niego. Wzrost odziedziczył po ojcu, który teraz siedział przy stole i pił kawę. – Ojciec zaraz jedzie do pracy, podwiezie cię.
– Nie. Umówiłem się z Anką, że pojedziemy autobusem. – Spojrzał na zegarek. Do wyjścia miał jeszcze kilka minut.
– I jak ci te matury idą? – zapytał tata.
– Okaże się – odparł, opierając się o futrynę w drzwiach.
– Ale już mniej więcej chyba wiesz, jak ci idzie.
– Matematyka poszła kiepsko. Angielski dobrze, reszta… okaże się.
– Janek, daj mu spokój. Przecież wiesz, że wszystkiego się dowie, jak dostanie wyniki. Kiedy one będą? – Kobieta owijała papierem szklanki i chowała je do przeznaczonego do tego celu pudła.
– Zapewne pod koniec czerwca. Chociaż na początku może już coś będzie wiadome. Będę sprawdzał w necie. – Na szczęście babka z dziadkiem mieli założony Internet, więc o to był spokojny. Zwariowałby bez tego. – Lecę. Po egzaminie pewnie wybierzemy się na jakieś piwo. Nie wiem, kiedy wrócę.
– Powodzenia.
– Beata, weź kopnij go w tyłek na szczęście.
– Nie, dziękuję – powiedział i już go nie było.

*

Anka wyszła blada z sali, w której była przesłuchiwana, jak ciągle powtarzała. Wszyscy obstawili ją wokoło, zadając mnóstwo pytań.  Dziewczyna machnęła tylko ręką i wyjęła z torebki butelkę wody.
– Popierdzieliło ich – powiedziała po dobrej chwili. – Prawie padłam. Powiem wam, że byłam pewna tego, co mówię, ale na końcu… Masakra. Kto sobie wymyślił, żeby gadać przez dziesięć minut? Do tego jeszcze była pogadanka z nimi.
– Przecież gadanie to dla ciebie nie problem – wtrącił Kamil. Jego kolej wejścia do sali, w której urzędowała komisja egzaminatorów, nieubłaganie się zbliżała.
– Jakie pytanie wylosowałaś? – zapytał Bogdan.
– Jaki wpływ ma kultura ludowa na kulturę wysoką. Odniesienie do drugiej części „Dziadów” Adama Mickiewicza. Popierdoliło ich. Po cholerę nam te nowe matury? Wolałabym zrobić prezentację.
– Ja też. – Skrzywiła się Dorota. – Jeśli wylosuję jakiekolwiek pytanie z „Lalki” czy „Pana Tadeusza”, to padnę na pysk i nie wstanę. Najgorzej, jak będzie ten Sienkiewicz. Wtedy kaput.
Kamil zaczął się denerwować. Do tej pory nie zależało mu na zdaniu matury i nadal w jakiejś części się nią nie przejmował, ale chciałby zdać ustny egzamin z polskiego. Chciałby pokazać tym, co tam siedzą, że umie to zrobić. Po wylosowaniu pytania będzie miał kwadrans na przygotowanie odpowiedzi, a potem pozostanie mu już tylko paplanie przez dziesięć minut. Nic trudnego. Dlatego, gdy w końcu przyszła jego kolej na stawienie się przed komisją, czuł się spokojniejszy, powtarzając sobie, że co będzie to będzie. Sprawdził, czy ma przy sobie dowód, wyłączoną komórkę i na wszelki wypadek długopis.
Znajomi życzyli mu stracenia pamięci, dostał kopniaka na szczęście i żegnając ich, wszedł pewnym krokiem do pokoju straceńców. W klasie, w której odbywał się egzamin, siedziała trójka osób. Dwie kobiety i mężczyzna. Stanął przed nimi, pamiętając, żeby nie chować rąk do kieszeni.
– Dzień dobry – przywitał się uprzejmie. – Nazywam się Kamil Zarzycki. – Według wskazówek Doroty, starał się utrzymywać kontakt wzrokowy z komisją, a nie błądzić nim gdzieś po ścianach.
Został poproszony o dowód osobisty. Później poinformowano go o zasadach egzaminu, żeby w końcu mógł wylosować pytanie.
Kilka chwil później, które przeznaczył na oddech, niemal zawarczał, czytając to, co wylosował: „Wieś, jako źródło inspiracji artystycznej. W jaki sposób twórcy przedstawiali wieś – „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza.” Nawet tutaj nie miał spokoju od wsi. Coś się na niego uwzięło, czy jak? Jak na złość, głupie pytanie było przeciw niemu. Nie mógł wylosować tego, co Anka? Nie, nie mógł, bo i po co. Musiał trafić na coś, co dotyczy wsi. Odetchnął głęboko i zerknął na zegarek. Miał marne piętnaście minut, by przygotować odpowiedź. W duchu powtarzał sobie, że ma być spokojny. Musi mówić dużo i na temat. Musi pokazać, że coś o tym wie, a nie okazać się totalnym cymbałem. Tylko tak naprawdę nie bardzo wiedział, co ma odpowiadać.

15 komentarzy:

  1. Nie wiem właściwie co napisać, więc napiszę tylko tyle, ze rozdział świetny! No, i czekam na następny:D
    /A

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy ty to napisałaś? Matura tego typu jest od zeszłego roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, a tekst był pisany rok temu. Bo od roku jest do kupienia na Beezar.pl. :)

      Usuń
  3. Ależ pytania wymyśliłaś. Nie umiałabym odpowiedzieć mimo że kocham Mickiewicza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ja wymyśliłam. Takie pytania ludzie mieli. Nie wiem kiedy, ale w każdym razie znalazłam je w necie. Nie ja je utworzyłam. :)

      Usuń
  4. Jakoś zaczęłam to czytać, bo zaciekawiłaś mnie tytułem. Jestem takim człowiekiem, który zwraca uwagę na drobiazgi i czasem wystarczy coś niewielkiego, żeby mnie zaintrygować. To będzie chyba dopiero mój drugi komentarz, chociaż przeczytałam już parę Twoich opowiadań. Muszę skomentować, bo są świetne i zasłużyły sobie na pochwałę, czego niedobra ja, nie zrobiłam.
    Moimi ulubionymi i tak jest seria o zmiennych :D. Moim skromnym zdaniem najlepsza <3.
    Domyślam się co się może dziać mniej więcej w tym opowiadaniu, ale kompletnie mi to nie przeszkadza. A liczę na to, że pewnie i tak mnie zaskoczysz. Polubiłam strasznie Twój styl, więc staram się czytać jak najwięcej tego, co piszesz. Jeszcze trochę mi zostało :D
    Jedyne, do czego jakoś nie mogę się przekonać to "W sidłach miłości". Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie potrafię się za to zabrać. Coś mnie odrzuca, ale może się zmobilizuję.
    Wracając, zaczynam lubić bohaterów tego opowiadania. Kamil się wyprowadza i nie wiem, jak to będzie rozwiązane z jego przyjaciółmi, ale pewnie będzie o nich rzadziej. Trochę szkoda, bo zaczęłam lubić Ankę, chociaż to dopiero drugi rozdział, ale ma coś dziewczyna w sobie.
    Ja sobie układam, co może się dziać dalej :D.
    Czekam z niecierpliwością na dalszą część tego opowiadania.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że do Buntownika się przekonasz. Ja jestem bardzo zadowolona z tego tekstu. I fajnie mi się pisało o Polsce. A ostatnio też się dobrze takie teksty czyta. :)
      Jestem ciekawa jak to dalej widzisz, co się będzie działo. :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Witam! Zwracam się z dość nietypowa prośbą, otóż poszukuję opowiadanie które czytałam jakiś czas temu fabuła wyglądała w sposób następujący:
    Mezczyzna po rozwodzie musi wyjechac na wakacje z nowym partnerem swojej żony i z synem. Między nimi rodzi się uczucie.
    Z góry dziękuję za pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział.😀Szczeza ja wolę wieś pomimo że ma swoje wady to i tak kocham wieś (to moja taka opinia)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kocham wieś. Mieszkam na wsi i dobre mi z tym. Także czytaj dalej, to zobaczysz co będzie. :)

      Usuń
  7. Oh... Widziałam, że dodałaś mnie do listy blogów, ale dopiero teraz dostrzegłam, że i przy rozdziale wstawiłaś linki. Dzięki wielkie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co. Staram się pomóc i wspomóc tak jak tylko mogę. :)

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem o co Ci chodziło. Jaki odcinek? Rozdziały ukazują się w niedziele i czwartki. :)

      Usuń
  9. Hej,
    no i Kamil wyjeżdża na wieś, tak nawet na maturze go prześladuje, a Anka naprawdę jest fantastyczną postacią...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)