Tydzień temu ogłaszałam, że poszukuję bety do Wilczków. Znalazłam ją. Kilka osób nie odpisało na moją wiadomość, więc wybrałam spośród osób, które do mnie odpisały poprawiając fragment testowy. Dziękuję dziewczyny. :*
Dziękuję za komentarze. :*
To opowiadanie ma 18 rozdziałów, więc już niedługo koniec. :)
Powoli otworzył oczy, czując przy sobie ruch
i ciepło bijące od drugiego ciała. Zanim przywarł do pleców Kierana,
przytulając się, zarejestrował, że wstał już nowy dzień. Chciałby, aby tak było
zawsze. Leniwy poranek i budzenie się przy boku ukochanego było czymś, o czym
nieśmiało marzył. Potarł nosem kark Kierana tuż przy miejscu, gdzie kończyły mu
się włosy. Mężczyzna poruszył się. Ponownie trącił ten sam punkt, urzeczony
jego obecnością przy sobie.
– Rób tak nadal, a nie wyjdziemy dziś z łóżka
– zamruczał Kieran.
– Nie śpieszy mi się, a jest jeszcze
wcześnie.
– Mhm. Czy to, co wbija się w mój tyłek, jest
tym, o czym myślę?
– Jak najbardziej tak. Wybacz, ale właśnie
tak na mnie działasz, a nie mam zamiaru się kontrolować, gdy jestem z tobą w
łóżku. – Czy mu się wydawało, czy Kieran bardziej naparł na niego pośladkami? –
Nie potrafię być obojętny na twoją bliskość.
– Czy ktoś ci się każe kontrolować?
– Po głowie, kochanie, chodzą mi przeróżne
warianty tego, co moglibyśmy teraz robić. – Jego ręka zsunęła się bardzo
powolnym ruchem z piersi mężczyzny, wędrując na brzuch, potem na biodro i udo,
głaszcząc je. Opuszki palców pieściły skórę Kierana. Usta zaczęły całować ramię
ukochanego, a biodra poruszyły się, by móc otrzeć się o jego tyłek.
– Co byś chciał ze mną robić? – zapytał
Kieran, który wyraźnie nie pozostawał w tyle. Sam napierał na niego i wzdychał,
pozwalając się całować.
Steven przez chwilę nie odpowiadał, bo to, co
chciałby z nim robić, mogło się Kieranowi nie spodobać. Z drugiej strony może
się mylił, bo mężczyzna jakoś nie uciekał przed tym, co się teraz działo.
– Steven, co chciałbyś ze mną robić?
– Mieć cię pod sobą nagiego i błagającego
mnie, bym… – ścisnął dłonią pośladek partnera – w ciebie wszedł i zrobił ci
dobrze moim kutasem. – Spodziewał się negatywnej reakcji, lecz usłyszał tylko,
jak Kieran wciąga głośno powietrze, nie opierając się ani słowom, ani dotykowi.
– Tylko tyle?
– To dla ciebie za mało? – Nie przestawał go
dotykać. – Sądziłem, że będziesz się przed tym bronił. – Podążył dłonią ku
kroczu Kierana i przeklął materiał, który ograniczył mu dostęp do niższych
partii ciała. Obaj spali w spodniach od piżamy. Steven nie chciał zmuszać
partnera, aby po prysznicu zostali nadzy. Chyba postępował z nim zbyt
delikatnie, bo jak zdążył już zauważyć, to Kieran potrzebował silnego faceta,
co potwierdził w swoich własnych słowach:
– Steven, nie traktuj mnie jak porcelanowej
lalki. Wiążąc się z mężczyzną, wiem, że nie zawsze będę dominował, a po tylu
latach wkładania chciałbym spróbować czegoś innego. – Spojrzał na niego przez
ramię. Jego oczy płonęły. – Chyba nie chcę czekać.
– Wszelkie postanowienia poszły się rypać? –
zapytał, kiedy z powrotem mógł oddychać.
– Raczej rżnąć. To chyba lepsze określenie.
Poza tym, masz jakieś miętówki? Wiem, że zawsze masz.
Tak, poranny oddech potrafił zniszczyć nawet
najbardziej romantyczną chwilę. Steven powiedział mu, żeby sięgnął do środkowej
szufladki w szafce, a sam wsunął dłoń pod spodnie Kierana. Kochanek był twardy
tak samo jak on. Chciał go dzisiaj mieć. Potrzebował go mieć. Obsunął mu
spodnie w dół, w tym samym czasie pozwalając włożyć sobie do ust jasnozielonego
cukierka. Polizał przy tym palce Kierana, który nie zabrał ich, a wręcz
przeciwnie, wsunął je do jego ust i pozwolił je possać. Ciekawska dłoń Stevena
nie mogła dłużej zwlekać, dlatego czym prędzej znalazła się między nogami
mężczyzny, by dotknąć jego jąder.
– Dotykaj mnie tak, a pozwolę ci na wszystko
– wyszeptał Kieran, odchylając nogę, a dłonią łapiąc się prześcieradła.
– Już mi pozwoliłeś. – Naparł na niego tak,
aby Atkinson położył się na brzuchu. Wówczas mógł bez problemu ulokować się na
nim, podpierając się na łokciach. – Na pewno tego chcesz?
– Tak. Tylko…
– Tylko? – Jedną ręką wyjął swojego penisa ze
spodni, a ten doskonale wpasował się pomiędzy pośladki Kierana. Ukochany aż
uniósł się trochę, czując nowe doświadczenie. Steven nie potrafił ukryć
zdziwienia, że przyjaciel jest taki chętny. Mężczyzna zachowywał się tak, jakby
w końcu pozwolono mu być sobą.
– Tylko powoli.
– Spokojnie, nie wedrę się w ciebie na siłę i
na pewno nie zrobię tego od razu. Do tego trzeba finezji i trochę zabawy. Nie
mam zamiaru sprawić ci bólu.
– Czyli powiedzenie, że jak się popieści, to
się i zmieści, jest aktualne?
– Jak najbardziej. – Poruszał się wolno,
ocierając o niego. Całował jego szyję, łapał zębami płatek ucha, pragnąc go
coraz bardziej i chcąc mu dać jak najwięcej. Partner wyginał się i unosił
wysoko tyłek, by samemu odbierać jak najwięcej wrażeń. Widać było, że sprawia
mu to przyjemność, dzięki czemu Steven się rozluźnił, wiedząc, że do niczego go
nie zmusza. Uniósł się i zdjął swoje ubranie, robiąc to samo z rzeczami
Kierana. Uklęknął nad biodrami partnera w ten sposób, że swojego penisa
umieścił mu między udami. Jedną z dłoni wsunął pod niego i zaczął pieścić jego
członek. Steven całował go po plecach, przesuwając palcem po mokrej główce, a
Kieran drżał coraz bardziej wraz z każdym kolejnym dotykiem.
– Widzisz, jaki wielokierunkowy jest
mężczyzna? Potrafi ocierać się, trzepać drugiemu i jeszcze go całować.
– Ale nie potrafisz sięgnąć moich ust. –
Obejrzał się na niego.
– Zaraz to zmienimy. – Wsunął kolano miedzy
jego nogi, z drugim robiąc to samo. Chwycił mocno jego biodra, unosząc je do
góry, a potem położył ręce na piersi ukochanego, by pomóc mu unieść się. –
Uklęknij.
Kieran, niczym marionetka w ręku doskonałego
lalkarza, podniósł się i przywarł plecami do klatki piersiowej Stevena, tym
samym jakby przysiadając na jego udach. Duncan odwrócił jego głowę w swoją
stronę i pocałował namiętnie te cudowne usta, niemal od razu eksplorując je
językiem. Partner dawał mu się lepić, jakby był w plasteliny. Odpowiadał na
każdy dotyk, ruch języka. Steven badał dłońmi jego ciało, pobudzając go jeszcze
bardziej. Czasami zahaczał o stojącego jak maszt fiuta, by zaraz, wbrew
protestom Kierana, zostawić go w spokoju i pobawić się napiętymi sukami. Sam
Kieran dał ręce do tyłu i zaczął masował jego boki. Steven westchnął głęboko, czując
jak dreszcze przechodzą mu po skórze od drażniącego przyjemnie dotyku palców.
Trzymał go mocno przy sobie, chociaż ciało partnera było wręcz niespokojne.
Całe rozgrzane i potrzebujące znacznie więcej. Doskonale wiedział, jak
przeprowadzić tego mężczyznę kolejnymi ścieżkami, by sprawić mu jak najwięcej
rozkoszy.
–
Nawet nie wiesz, jaki jesteś wspaniały – wyszeptał, odrywając się od jego ust i
zlizując cienką linię śliny, jaka ich łączyła. Przeszedł z pocałunkami na szyję
i ramiona ukochanego, co jakiś czas kąsając je. Kieran odchylił głowę do tyłu,
kładąc ją na jego bark i zaczął się dotykać. Steven śledził ruch jego dłoni.
Głodnym wzrokiem patrzył na to, jak palce chwytają gruby trzon tuż przy krótko
obciętych włosach łonowych i przesuwają się aż po lśniącą i niemal purpurową
główkę, by zaraz znaleźć drogę powrotną. Bardzo chciał, by Kieran doszedł w tej
pozcycji, ale z nim wewnątrz niego. Na samą myśl o tym, jego jądra ścisnął ból,
a członek zainteresował się tym żywo, jakby był odrębną, myślącą istotą. Steven
popchnął przyjaciela, by ten opadł z powrotem na pościel, ale nie pozwolił na
to jego tyłkowi. Wiedział, że w tym stanie Kieran chciałby ocierać się o
pościel, by sobie ulżyć. Obaj byli mężczyznami i Steven doskonale wiedział, co
partner czuł. Jeszcze bardziej rozsunął jego nogi i przywarł do mięsistych
pośladków. Mokra główka trąciła wejście Kierana.
–
Och, co to było?– zapytał.
–
Sądzę, że to mój fiut, który wie, gdzie się kierować. Przyjemnie, co?
–
Bardzo.
Ujął w dłoń swoją męskość i zaczął masować
odbyt partnera wilgotną główką. Patrzył przy tym na reakcje kochanka i na to,
jak wejście poruszyło się nieznacznie. Uśmiechnął się. Krążył wokół niego,
pozostawiając miejsce wilgotnym, a Kierana bardziej poddańczym i chętnym. Nie
mógł tak dłużej.
–
W szufladzie, tu gdzie cukierki, na pewno natrafiłeś na coś jeszcze –
powiedział Steven.
Po
chwili Kieran podał mu prezerwatywę i zużyty do połowy żel, którego czasami
używał do masturbacji. – Na pewno tego
chcesz?
– Ile będziesz się mnie o to pytał? Nie
traktuj mnie jak porcelanowej lalki. Rozdziewiczysz wreszcie mój tyłek, czy mam
znaleźć sobie innego? – zawarczał rozdygotany Kieran i prawie pisnął, kiedy
zimny poślizg wylał się pomiędzy jego pośladkami.
Steven powoli wsunął w niego jeden palec, a
drugą dłonią zaczął pieścić jego jądra i penisa. Doskonały sposób na odwrócenie
uwagi. Tam, gdzie mógł, składał pocałunki na ciele kochanka, przygotowując go
długo i cierpliwie. To wszystko działo się naprawdę. Właśnie widział, jak trzy
palce zagłębiają się w Kieranie, otwierając go na niego. Czekanie na tę chwilę
byłoby istną torturą. Niemal tak samo silną jak ta obecna. Chciał już w nim
być. Rozkrzyżował palce, a Kieran wierzgnął biodrami, czołem opadając na
poduszkę. Oddawał mu się w pełni, a Steven nie zamierzał się z tego wycofać.
– Gotowy?
– Działaj, a nie pytaj, skarbie.
Wyjął palce. Założył kondoma na swój członek
i nasmarował go żelem. Przystawił główkę do otwartego wejścia, ale nie wchodził
w niego od razu. Najpierw naparł delikatnie, a mięśnie zacisnęły się same,
tworząc barierę, nie chcąc wpuścić intruza. Zauważył, że Kieran spiął się
lekko, więc pogłaskał go po plecach. Kochał męskie plecy i one nakręcały go
jeszcze bardziej. Czuł, jak po jego kręgosłupie przechodzi prąd, posyłając
przez jego ciało niezwykłe doznania, pętając mu jądra i członek czymś trudnym
do opisania, ale wręcz oszałamiającym.
– Spokojnie – wyszeptał i ponownie naparł na
niego. Nie zamierzał już się wycofać, o ile Kieran tego nie przerwie. Wiedział,
że mięśnie go przepuszczą, jak tylko będzie parł do przodu. Tak też się stało.
Gdy tylko główka przeszła, zatrzymał się, pozwalając ciału Kierana przyzwyczaić
się do nowej sytuacji. Sam miał w pamięci swój pierwszy raz na dole i do dziś
przeklinał tamten moment i nieumiejętnego, niecierpliwego, nastawionego tylko
na swoją przyjemność partnera. Dlatego chciał, aby Kieran miał tylko dobre wspomnienia.
Zresztą sam potrzebował oddechu. Partner był niewiarygodnie ciasny, a delikatne
ścianki tworzyły doskonały tunel, w który można się było wbić i zatracić w
ekstazie. Ponownie wsuwał się w niego powoli, milimetr po milimetrze, uważnie
obserwując kochanka, ale czasami nie potrafiąc oderwać wzroku od swojego fiuta,
który coraz głębiej wchodził w uległe ciało. Czekał cierpliwie za każdym razem,
kiedy Kieran wyraźnie pokazywał, że odczuwa ból. Powstrzymanie się od szybkiego
pchnięcia było prawie niemożliwe, gdy widział go takiego nagiego, rozłożonego i
chętnego, jednak nie wybaczyłby sobie, gdyby coś mu zrobił.
– Jeszcze trochę. – Zadrżał, kiedy wszedł do
końca i oparł czoło o plecy kochanka, który szybko oddychał. – W porządku?
– Dziwne uczucie. Boli, ale podoba mi się to,
kurwa. Jestem nienormalny, czy jak?
– Ból wymiesza się z przyjemnością. Wielu to
lubi. Jesteś jak najbardziej normalny i gorący, i dobrze mi w tobie. – Oparł
się na rękach, pokrywając go swoim ciałem. Przytknął nos do jego szyi i
wciągnął wręcz narkotyczny zapach podniecenia wymieszanego z potem i zapachem
mężczyzny. Splótł palce z palcami Kierana, dając mu poczucie bliskości. –
Upajasz mnie.
Kieran wyprężył się pod nim, a Steven poczuł
jak ciało partnera przestaje protestować na to naruszenie. Poruszył się w nim,
wysuwając prawie do końca i wolno wsuwając. Wkrótce jego umysł przestał
działać, a ciało samo kierowało jego ruchami, z każdą chwilą sprawiając
przyjemność nie tylko sobie, ale i partnerowi. Już wiedział, że kochanie się z
Kieranem go uzależni. Mężczyzna pod nim wyraźnie się rozkręcał, samemu
odpowiadając na jego pchnięcia. Biodra zaczęły poruszać się szybciej, a
doświadczenie sprawiało, że nie powodował bólu u kochanka, wiedząc jak wbijać
się w niego i trzeć o prostatę. Gdy zrobił to pierwszy raz, w pokoju rozległ
się jęk, a Kieran jeszcze bardziej rozsunął uda, dając mu pełen dostęp do
siebie. W trakcie stosunku pieścił kochanka i całował, starając się dać mu jak
najwięcej. Pokazać jak cudowny jest seks z mężczyzną.
Steven czuł, że serce wali mu jak młotem, a
potężne fale rozkoszy przebiegają przez jego ciało. Był bliski szczytowania,
więc zatrzymał się na chwilę. Nie chciał jeszcze kończyć. Po prostu musiał
nasycić się tym, że był teraz połączony z ukochanym mężczyzną. Wyprostował się
i zaczął przesuwać dłońmi po plecach Kierana. Partner podparł się na
wyprostowanych rękach i obejrzał się na niego przez ramię. Ich oczy skrzyżowały
ze sobą spojrzenia tak wiele mówiące, pragnące i obiecujące.
– Zaraz dojdę bez ruszania się – powiedział
Steven dyszącym głosem.
– To na co czekasz?
– Źle ci z moim chujem wewnątrz ciebie? Źle
ci, jak porusza twoje najdelikatniejsze miejsca i ociera się o nie, sprawiając,
że drżysz?
– O, mów mi tak jeszcze, a sam dojdę.
– Lubisz świństewka, co? Spodoba ci się, gdy
powiem, że mój kutas zawsze będzie twardy na samą myśl o twojej ciasnej
dziurce? – Kieran wyraźnie zadygotał i zamknął oczy. Steven odkrywał w nim
coraz więcej. Sam lubił mówić takie rzeczy. Nie uważał, że kochając się, trzeba
milczeć. W łóżku można sobie pozwolić na więcej, nie wstydząc się tej drugiej
osoby. Te słowa działały nawet na niego. Pchnął mocno, a z gardła kochanka
wyrwał się kolejny błogi jęk.
– O kurwa, Steven!
Ponownie pchnął, tym razem mocniej, a chwilę
później wykonał serię płytkich i szybkich pchnięć. Podobało mu się, jak reaguje
ciało Kierana i jak satysfakcjonuje go to, co z nim robi, chcąc więcej. Tarcie
wokół penisa i te zaciskające się mięśnie doprowadzały go na skraj przepaści.
Było tak dobrze, tak cudownie.
– Chcę więcej. Chcę cię czuć, proszę – błagał
Kieran.
Steven, doprowadzony do szaleństwa, pchnął
głębiej, łapiąc go stanowczo za biodra. Brał go mocno i nie widząc żadnego
protestu ze strony przyjaciela, a wręcz zachętę, dał mu wszystko to, czego ten
pragnął. W pewnym momencie, gdy obaj już byli rozdygotani i bliscy orgazmu,
pociągnął go do siebie, opierając jego wilgotne od potu plecy o swoją pierś,
tak, by przysiadł na nim. Dzięki temu wyrzucał biodra do góry, nadal go
penetrując. Objął dłonią jego penisa i zaczął szybko mu trzepać. Ich usta
połączyły się na chwilę, by zaraz rozdzielił je Kieran, chcąc wykrzyczeć swój
nadchodzący orgazm. Steven czuł, jak kochankiem wstrząsają spazmy, a jego odbyt
ściska go w sobie. Już się nie bronił przez szczytowaniem. Również zaczął dochodzić,
wbijając się aż po nasadę w swojego partnera. Świat mu wirował, a w oczach
pociemniało na małą chwilę, by zaraz odczuł, jak bardzo jest zmęczony. Jeszcze
nie wypuszczał Kierana ze swych objęć, trzymając go blisko siebie, całując
leniwie.
– Chcę to powtórzyć – wyszeptał Kieran, drżąc
jeszcze od czasu do czasu.
– Teraz nie mam już sił.
– Głupol. Kiedyś tam. Teraz wszystko mnie
boli i jestem wykończony, ale kiedyś…
– Uwierz mi, że jeśli raz cię zakosztowałem,
to nie zamierzam już z tego rezygnować. Poza tym kocham cię i dam ci wszystko,
czego zapragniesz. – Złożył pocałunek na jego uchu, przytulając go jeszcze
mocniej do siebie. Gdyby mógł, przeniknąłby przez jego ciało i już na zawsze
pozostał z nim złączonym.
~*~
Leżeli w ciszy, ignorując dzwonek telefonu w
drugim pokoju. Kieran zasypiał, a Steven położył się na boku i patrzył na
niego, podpierając głowę na łokciu. Partner co jakiś czas unosił powieki i
również spoglądał w jego stronę. Widać było, że był zadowolony. Steven liczył
na to, że za kilka godzin nie będzie żałował tego, że tak po prostu mu się
oddał. Nie chciał wypominania typu: „namówiłeś mnie do tego”, „zrobiłeś tak,
bym przestał myśleć i mnie wykorzystałeś, a to ja chciałem być na górze!”.
Odgonił głupie myśli. Kieran mógł go w każdej chwili zastopować. Zresztą, już
od jakiegoś czasu dostrzegał sygnały, że kochanek da się zdominować.
Patrząc na niego, jak zasypia na brzuchu w
skołtunionej pościeli, zaczynał wierzyć, że wszystko się ułoży. Najchętniej pospałby
razem z nim, ale musiał iść odebrać ten przeklęty telefon, który od jakiegoś
czasu nie dawał mu spokoju. Pochylił się i pocałował ukochanego w łopatkę.
Wzbierało się w nim tyle czułości, że mógłby nią obdarować wszystkich ludzi i
jeszcze by zostało.
– Śpij, a ja pójdę zobaczyć, kto się tak
dobija już chyba po raz setny.
– Też zaraz wstaję. Umówiłem się z Holly na
obiad. Ale to za pięć minut. Do tego czasu jakoś zdołam się podnieść.
Wykończyłeś mnie. – Uśmiechnął się, nie otwierając oczu. – I nie gap się tak na
mnie. Czuję twój wzrok na sobie.
Steven roześmiał się, dał mu jeszcze
solidnego klapsa i wstał. Założył szlafrok i boso przeszedł do pokoju. Zobaczy,
kto dzwonił i pójdzie wziąć prysznic, a potem zrobi porządne śniadanie.
Odnalazł komórkę i sprawdził połączenia. Wszystkie były od Holly. Może chce
pogadać z bratem, a jego komórka padła? Zanim jednak oddzwonił, ujrzał, jak z
sypialni wychodzi Kieran.
– Wyglądasz jakbyś kochał się z kimś całą
noc.
– Wystarczy ranek. – Kieran puścił mu oczko.
– Idę pierwszy pod prysznic, co? – zapytał.
– Idź. Wejdę po tobie. Muszę oddzwonić do
Holly.
Wybrał ostatnie nieodebrane połączenie i
przystawił telefon do ucha. Kobieta odebrała niemal natychmiast, płacząc w
słuchawkę.
– Holly…
Nie dała mu nic więcej powiedzieć, wypluwając
z siebie potok słów w tempie karabinu maszynowego. Słuchając jej, wyraz jego
twarzy, z wesołego, zamieniał się w pełen niepokoju, a potem bólu. Potarł czoło
dygoczącą dłonią, a niedługo później usiadł na podłokietniku kanapy, nie
potrafiąc ustać. To, co słyszał, wydusiło z niego wszystkie siły. Czuł, jak coś
pęta go w bezsilności, a w głowie zaczyna mu szumieć. Nie potrafił powiedzieć
słowa, kiedy Holly przestała mówić. Miał uczucie, jakby nagle stracił głos, a w
gardle zaczęła tworzyć się dławiąca go gula. Przytknął pięść do ust i zagryzł
na niej zęby. Chciało mu się wyć. Kobieta dodała jeszcze, gdzie jest i
rozłączyła się. Odrzucił telefon gdzieś na bok. Może na podłogę, nie był tego
pewny. Wsunął palce we włosy i pochylił głowę na wspartych o kolana łokciach.
Nie mógł uwierzyć, że to się stało. Słyszał jak przez mgłę, że ktoś otwiera
jakieś drzwi, a potem dotarł do niego głos Kierana.
– Steven, zrobiłeś mi malinki… Co się stało?
Wyglądał tak strasznie, że to było widać?
Podniósł głowę. Widok ukochanego poniekąd ukoił to, co czuł i uwolnił mu głos.
– To Holly… Powiedziała mi, że… Chodzi o
Martina i Grace… Martin spotkał ją na przystanku, gdy czekała na autobus.
Zaproponował podwiezienie… Zdarzył się wypadek…
– Co z nimi?
Wstał i podszedł do kochanka. Położył dłoń na
boku Kierana.
– Martin zmarł w drodze do szpitala, a o
życie Grace trwa walka. – Zacisnął zęby. Kieran objął go ramionami i przytulił
do siebie. – Kiedy ostatni raz widziałem Martina, dałem mu w pysk. Mogłem się z
nim później skontaktować i porozmawiać jak człowiek. Ciągle z tym zwlekałem, bo
moje problemy były ważniejsze. Teraz już tego nie zmienię. – Zamrugał szybko
powiekami, kiedy do oczu zaczęły napływać łzy.
– Martin był skurwielem.
– Ale i przyjacielem.
– Ale i przyjacielem. W którym szpitalu jest
Grace?
– W centralnym.
– Ok. Pojedziemy tam, ale najpierw weźmiesz
prysznic, bo pachniesz seksem, a potem zobaczymy, co z nią.
Steven pokiwał głową, ale nie ruszył się.
Potrzebował jeszcze chwili oddechu. Gdyby był sam, poczucie winy od razu by go
zżarło. Chyba już na zawsze zostanie mu w pamięci to ostatnie spotkanie z
Martinem. Dlaczego nic później nie zrobił, by naprawić ich relacje? Naprawdę
czasami może być za późno, a potem do końca życia żałuje się swych czynów. Z
ociąganiem odsunął się od kochanka i poszedł do łazienki.
~*~
Wpadli na salę przyjęć i minąwszy czekających
na lekarzy pacjentów udali się do recepcji. Zdenerwowany Steven nie miał ochoty
czekać w kolejce, aż jedna z siedzących za szybą pielęgniarek łaskawie szybko
obsłuży będące przed nim osoby i udzieli mu informacji. Pociągnął Kierana do
wielkiej tablicy, dzieki, której mógł odczytać, na jakim piętrze znajduje się
oddział, który ich interesował. Z tego co powiedziała mu Holly, gdy zadzwonił
do niej w samochodzie, to operacja dobiegła końca, a ona czeka na chirurgii.
Przeleciał wzrokiem po wielkich napisach i znalazł numer interesującego go
piętra. Pobiegł na klatkę schodową, uciszany przez kogoś i zgoniony, że nie
wolno tu biegać. Kieran przepraszał i obiecywał, że to się już nie powtórzy.
Tak
wiele zmieniło się w jednej chwili. Najpierw kocha się po raz pierwszy z
ukochanym facetem, a potem biegnie z duszą na ramieniu, bojąc się o życie i
zdrowie Grace. Najgorszym było ostatnie przeżycie – śmierć przyjaciela. Nie, to
się nie działo naprawdę. Tylko dlaczego, gdy dotarli już na trzecie piętro,
Holly i Zack siedzą razem na korytarzu i nerwowo rozmawiają, a kobieta co rusz
ociera oczy chusteczką?
– Są tam – szepnął Kieran.
– Widzę.
Powoli podeszli do nich. Siostra Kierana, gdy
tylko ich zobaczyła, podniosła się. Jej oczy były napuchnięte i całe czerwone.
Wyglądała jak siedem nieszczęść.
– Co z nią? – spytał Steven.
– Operacja się udała, ale musieli wyciąć
śledzionę. Pierwsze dwadzieścia cztery godziny będą bardzo trudne, jednak
lekarz mówił, że Grace jest silna i przeżyje. Jest jeszcze poturbowana, ale
fizycznie nic jej nie będzie – odparła kobieta. – Natomiast Martin... – Na nowo
się rozpłakała. Zack otulił ją swoimi ramionami i pociągnął na krzesło.
– David wie?
– Tak, Kieranie, wie – odpowiedział Zack. –
Jest z rodzicami Martina.
Steven nie pytał, jak to się stało, dlaczego
i czyja to była wina. Czasami lepiej nie znać odpowiedzi na swoje pytania. On
wiedział jedno. Stracił dziś przyjaciela, od którego się bardzo oddalił i nigdy
sobie tego nie wybaczy. Grace też omal nie stracił. Niby nie był związany z tą
dziewczyną, ale lubił ją. Szkoda, że dopiero tragedia uświadomiła mu, że życie
jest tak kruche i czasami warto kogoś przeprosić, z kimś porozmawiać lub
zwyczajnie zbliżyć się do kogoś. Nie zamierzał stracić tej szansy z Grace.
Obiecał sobie poznać ją lepiej.
Podszedłszy do okna na końcu korytarza, po
którym chodzili pacjenci szpitala i personel, oparł dłonie na parapecie i
wyjrzał przez szybę. Kompleksy budynków szpitalnych wznosiły się do góry,
zasłaniając widok na pobliski park oraz parking po lewej. Tylko kilka drzew
rosło w pobliżu budynku. Na jednym z nich, jeśli dobrze się wpatrzyć, musiało
być gniazdo, bo wielkie, czarne kruki lądowały przy czymś, co mogło uchodzić za
ich siedlisko i znajdowało się na samym wierzchołku sosny. Drgnął, gdy ktoś
położył mu rękę na ramieniu i ścisnął je.
– On by nie chciał, żebyś się tym zamartwiał.
Sam mogłem zaproponować spotkanie, a też to odwlekałem. Powinienem mu
podziękować za ostateczne otworzenie mi oczu – powiedział Kieran.
Steven odetchnął ciężko, jakby ktoś rzucił mu
na plecy wielotonowy ciężar, który stał się tylko trochę lżejszy dzięki
obecności partnera. Domyślał się, iż z czasem będzie lepiej, ale dzisiaj czuł
się strasznie i nie zamierzał udawać, że jest inaczej.
~*~
Do Grace mogli wejść dopiero następnego dnia,
więc Steven wpadł do niej po pracy z małym bukietem stokrotek. Dziewczyna
uwielbiała te kwiaty. Niestety, nie mógł go jej dać, ponieważ mu zabroniono,
ale przynajmniej pokazał je dziewczynie. Tego dnia Kieran również mu
towarzyszył, pomimo że Grace była dla niego obcą osobą. W nocy długo leżeli
razem w łóżku i rozmawiali. Już po tej rozmowie Stevenowi było lżej na sercu, a
jeszcze lepiej poczuł się wówczas, gdy zobaczył Grace w dobrym stanie.
Dziewczyna leżała tuż przy oknie, okryta białą pościelą. W sali były jeszcze
trzy łóżka, ale tylko jedno było zajęte. Kobieta leżąca na nim spała, więc obaj
mówili ściszonymi głosami.
– Jak się czujesz? – Steven przysunął sobie
taboret i usiadł obok łóżka.
– Jakby mnie podeptało stado słoni, potem
poprawił to pociąg, a na koniec przydepnął Yeti.
– Ekhem. Dość ciekawa odpowiedź.
– Wiem. – Próbowała się roześmiać, ale zaraz
skrzywiła się z bólu. – Nie patrz tak. Jeszcze długo nie będę mogła się śmiać.
Mam pokiereszowane żebra i szwy na brzuchu.
Przyjrzał się uważnie jej twarzy. Liczne
siniaki, największy z nich zdobił jej brodę, pokrywały twarz dziewczyny. Pod
nosem miała rurkę zapewniającą jej tlen, a cały szereg kabelków podłączonych do
pacjentki dostarczał potrzebne składniki z kroplówki oraz wyniki do stojącego
obok monitora.
– Będziesz mogła chwalić się blizną – rzekł
Kieran. – Ja mam taką po wycięciu wyrostka.
– To moja będzie większa.
– Co ci przynieść? – zapytał Steven. Mogli tu
być tylko dziesięć minut. Wkrótce mieli ją przewieźć na właściwą salę, bo w tej
odpoczywali pacjenci po operacjach. Wpuszczano nielicznych gości i to tylko po
założeniu odpowiedniego stroju.
– Rodzice przyniosą moją piżamę, szlafrok i
kosmetyki. Potrzebować będę tylko mojego czytnika. Pogadaj z Holly, bo ona wie,
gdzie on jest. Zanudzę się w tym szpitalu na śmierć – umilkła. – Kiedy będzie…
– Z tego co wiem, to pojutrze – odpowiedział
Kieran.
– Nie będzie mnie tam. Kupcie kwiaty i
połóżcie na jego grobie. – Przesunęła po nich smutnym wzorkiem.
Obiecali, że to zrobią. Dodali jej jeszcze
otuchy, zmieniając temat rozmowy i przyrzekli, że wpadną niedługo. Pożegnali
się z nią, a wychodząc, dziewczyna powiedziała coś, co ich bardzo zaskoczyło:
– Ładnie razem wyglądacie.
– Co?
– Och, Steven, może i jestem głupia, ale nie
aż tak. Widzę, jak na siebie patrzycie. Teraz wynocha, zanim przyjdzie
pielęgniarka i przetrzepie wam cztery litery. A wierzcie mi, jedna jest taka,
że lepiej jej nie podskakiwać.
– Dobrze, księżniczko, już wychodzimy. –
Kieran skłonił się głęboko i wycofał z sali.
– Jesteś błazen.
– Kochasz tego błazna – szepnął mu do ucha, a
Steven przewrócił oczami. Podał mu stokrotki. – Trzymaj.
– To oświadczyny? Nie uklękniesz na kolanko i
nie poprosisz mnie o rękę?
Gdyby mógł, to by poprosił, ale na pewno nie
zrobiłby tego na środku szpitalnego korytarza. Nie słuchając już mężczyzny,
pierwszy ruszył do wyjścia.
~*~
Pogrzeb odbył się parę dni później. Rano
strasznie lał deszcz, jednak podczas pożegnania na cmentarzu zaświeciło słońce.
Tłum ubranych na czarno postaci ustawił się przy grobie, a pastor wygłaszał
pożegnalną mowę. Steven miał na sobie garnitur w kolorze adekwatnym do tego,
jak się właśnie czuł. Smutne spojrzenie skierował na przystrzyżoną trawę. Nie
potrafił patrzeć na to, jak płacze mama Martina. Wystarczyło, że to słyszał i
krajało mu się serce. Obok niego pochlipywała Holly wsparta na ramieniu
narzeczonego. Kieran wraz z Davidem także nienajlepiej znosili ten moment.
Szczególnie David.
Steven miał ochotę odwrócić się na pięcie i
po prostu sobie pójść. Stał tu jednak jak słup, winny Martinowi ostatnie
pożegnanie, a jego rodzinie kondolencje, które złożą wszyscy po zakończeniu
uroczystości.
W końcu pastor skończył mówić, a ktoś zaczął
śpiewać żałobną pieśń. Duncan starał się wziąć w garść, słysząc smutne słowa
utworu, ale było mu ciężko. Potrzebował chwycić dłoń Kierana i poczuć od niego
wsparcie. Mężczyzna i tak mu je dawał, znajdując się tak blisko, że stykali się
ramionami. Przymknął oczy, gdy spuszczano trumnę do grobu, a potem pochylił się
i nabrał garść ziemi. Rzucił ją do wnętrza dziury, w jakiej zostało ukryte
ciało jego przyjaciela.
Ostatnie dni przeżył tak, jakby nie istniał.
Gdyby nie Kieran i praca, najchętniej przespałby ten czas. Wiedział, że powoli
wszystko wróci do normy, lecz obecnie jakoś trudno mu było w to uwierzyć. Jak
robot podszedł do rodziców przyjaciela i złożył wyrazy współczucia. Odmówił
uczestniczenia w stypie, znajdując jakieś wytłumaczenie. Odszedł na bok, by
poczekać na resztę i spojrzał w niebo. Znów zasnuwały je chmury, co pewnie
sprawi, że reszta dnia stanie się jeszcze bardziej ponura.
– Jak się trzymasz? – zapytał David.
– W miarę. Powiedz mi lepiej, co z tobą? Jak
z mieszkaniem?
– Okaże się. Może będę mógł tam zostać przez
jakiś czas, ale i tak wolę się wyprowadzić. Widzę go w każdym kącie i wspominam
chwile przy piwie przed telewizorem. Sam wiesz, że mimo swoich wad był dobrym
kumplem. Pogadamy jutro, co? Teraz jego rodzice zaprosili mnie na stypę. A ty
nie idziesz?
– Nie mam sił. Chcę wrócić do domu. Trzymaj
się. – Uścisnęli sobie dłonie.
– My jedziemy do Grace – powiedziała Holly. –
Trzymajcie się chłopcy.
– Opiekuj się nią, Zack – poprosił Kieran.
– Zawsze to robię.
Patrzyli, jak cała trójka odchodzi. Jednej
osoby już na zawsze zabraknie między nimi.
– Steven, trzeba dalej żyć.
– Wiem, tylko to po prostu cholernie smutne.
– Chodź. Mam sposoby, by poprawić ci humor.
– Seks nie jest rozwiązaniem na wszystko.
– Nie zgodzę się, kochanie, ale teraz miałem
na myśli długi, filmowy maraton, piwo i wielką michę popcornu.
– Ta.
– A potem seks.
– O bosz, kogo ja obudziłem?
– Potwora w mojej postaci. O, widzisz, prawie
się uśmiechnąłeś. To pierwszy krok do dobrego nastroju. Miszcz Kieran Atkinson
bierze się do dzieła! – krzyknął, a przechodząca obok para starszych ludzi
popatrzyła się na nich jak na wariatów. Steven tylko pokręcił głową, woląc się
nie odzywać i starając się nie myśleć o tym, skąd właśnie idą. Podziwiał
Kierana. Widać było, że cierpi, ale potrafił podnieść się z tego i jeszcze mu
pomóc. Był takim kołem ratunkowym, gdy człowiek tonął.
Kończy się już niedługo, ale kiedyś będą wilczki których jestem fanką:-)
OdpowiedzUsuńChce mi się wyć i nawet ich gorący poranek nie poprawia mi humoru ;;;
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że nie będzie tak kolorowo, wiedziałam Q____Q
mee...seksy nudne jak flaki z olejem, ale z uśmiechem czytam o każdej śmierci... Szkoda, że to nie Kieran był w samochodzie :( chociaż... jeszcze 3 rozdziały... może Kieran również umrze? :3
OdpowiedzUsuńBoję się o wilczki. Bez obrazy, ale trzecia część była już tak słaba i naciągana... meee. Mam nadzieję, że część czwarta będzie lepsza, jak jak pierwsza :3
Pozdrawiam :D
Jak moglas zabic Martina? Przeciez on byl taki fajny, cudowny, i byl dobrym przyjacielen mimo wszystko. Mogla Grace umrzec, a nie on.. Bede za nim tesknil.. Szkoda, ze Steven nie zdazyl. Mam nadzieje, ze nie zapomna o nim, a Kieran sie zachowywac tak jakby mial w dupie to co sie stalo..
OdpowiedzUsuńDamiann
Świetny a zarazem smutny tez rozdział.
OdpowiedzUsuńScena łóżkowa po prostu genialna jak wszystkie twoje sceny erotyczne :D szkoda tylko śmierci Martina no ake widocznie tak musiało być...
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
To opowiadanie jest wspaniałe i troszkę mi smutno na wiadomość o jego końcu ;-; No ale coś się kończy, coś się zaczyna... Czy jakoś tak xD
OdpowiedzUsuńPodczas czytania, wykryłam jedeną literówkę. "(...)zostawić go w spokoju i pobawić się napiętymi stukami" - właśnie w tym momencie :3 Nie rzuca się w oczy aż tak bardzo, ale pomyślałam, że i tak zwrócę uwagę :D
Czekam na następny rozdział i życzę weny oraz chęci do pisania :3
I dobrze, że zwróciłaś uwagę, za to mogła to poprawić. Dzięki. :)
UsuńCudowny rozdział, pełen emocji, który sprawił, że czułam wielką radość a zarazem smutek.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że chłopcy się wspierają w takim momencie, gdzie najważniejsza jest pomoc drugiej osoby, która pomoże zmniejszyć ból.
Początek wspaniały, teraz już mogą być tylko razem i wieść cudowne życie :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Nieeee dlaczego ?! Myślałam. że to Kieran będzie seme, tą dominującą, gorącą i niebezpieczną, pachnącą seksem stroną :( Ummm zawiodłam się....ale jako taki rozdział dobrze napisany...
OdpowiedzUsuńTeż myślałam że Kieran będzie seme.
UsuńWydaje mi się że dzięki wątkowi śmierci opowiadanie staje się bardziej życiowe,bo faktycznie ten aspekt życia przewija się w każdym świecie twórczym oraz realnym.Czytam opowiadania z tego blpga od dłuższego czasu,ale to mój pierwszy komentarz.Jestem wielką fanką postaci,które tworzysz,ich życiorysów,problemów,ale też lekkości oraz humoru zawartego w każdym rozdziale.Gratuluję talentu oraz życzę dalszej weny. POZDRAWIAM :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewalam się tego.
OdpowiedzUsuńrety rety zszokowąłas mnie ale ten wątek jest dobry.
Martin był sukinsynem, ale nie zasłużył na taki koniec.
To bardzo smutny rozdział i pokazuje jak życie jest kruche i wystarczy jedna chwila wszystko może się wydarzyć.
Mam nadzieję że nie wpłynie to na rozwijający związek Kierama i Stevena.
Są w końcu szczęśliwi i zasługują na to.
pozdrawiam mocno i czekam na ciąg dalszy.
<3 - to wystarczy? xD
OdpowiedzUsuńjakoś tak Martin był mi obojętny, ale strasznie mi się smutno zrobiło że umarł. jestem niestety bardzo wrażliwą osobą i po prostu nie moge czytać o czyjejś śmierci w opowiadaniu, albo oglądać czegos takiego. później deprecha przez tydzień xd Steven przypomniał mi swoim zachowaniem mnie kiedy też przeżyłam coś podobnego i może też dlatego ten rozdział tak do mnie trafił. czekam na kolejny i już też nie moge się doczekać moich ukochanych wilczków ^^ wenyy ;**
OdpowiedzUsuńPrzy scenie seksu taka wyszczerzona, hihi, haha - zawsze sceny tego typu mnie rozbawiają.
OdpowiedzUsuńA potem ta śmierć.
Coś, czego się kompletnie nie spodziewałam (o Grace to w ogóle nie pamiętałam).
Przykre to takie. Po śmierci osoby, którą się znało, robi się tak smutno. Skrada się pustka i poczucie winy - bo mogło się być dla tej osoby milszym, bo to, bo tamto... Dobrze chociaż, że Steven nie jest z tym sam. To wrażliwy chłopak przecież i sama napisałaś, jak bardzo to przeżywa.
Oby szybko się uporał ze śmiercią Martina.
Czekam na ich coming out ^^
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, ale smutny, tak mi szkoda Martina, pokłócili się a teraz już nic się nie wyjaśni... z Kierena och to seksulany potwór powstał, ale mi się bardzo podobało...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Napisałaś "miszcz Kieran", powinno być "mistrz Kieran". Poza tym rozdział super, tylko trochę smutny.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam.
Milka
Nie powinno, bo Kieran powiedział: "Miszcz" nie "Mistrz" :)
UsuńNormalnie teraz mam doła... nawet ten ich super poranek mnie nie zachwyca.. mimo że sądziłam że to Steven będzie uke..
OdpowiedzUsuńSzkoda mi martina. Mimo że był psem na baby. Ze wszystko musiał przeleciał to lubię go i będę za nim tęsknić...
Kolejna postać by się za nią pomodlić...