23 lutego 2015

Nie powiem dobranoc - Rozdział 15



 Tydzień temu ogłaszałam, że poszukuję bety do Wilczków. Znalazłam ją. Kilka osób nie odpisało na moją wiadomość, więc wybrałam spośród osób, które do mnie odpisały poprawiając fragment testowy. Dziękuję dziewczyny. :*

Dziękuję za komentarze. :*

To opowiadanie ma 18 rozdziałów, więc już niedługo koniec. :)


Powoli otworzył oczy, czując przy sobie ruch i ciepło bijące od drugiego ciała. Zanim przywarł do pleców Kierana, przytulając się, zarejestrował, że wstał już nowy dzień. Chciałby, aby tak było zawsze. Leniwy poranek i budzenie się przy boku ukochanego było czymś, o czym nieśmiało marzył. Potarł nosem kark Kierana tuż przy miejscu, gdzie kończyły mu się włosy. Mężczyzna poruszył się. Ponownie trącił ten sam punkt, urzeczony jego obecnością przy sobie.
– Rób tak nadal, a nie wyjdziemy dziś z łóżka – zamruczał Kieran.
– Nie śpieszy mi się, a jest jeszcze wcześnie.
– Mhm. Czy to, co wbija się w mój tyłek, jest tym, o czym myślę?
– Jak najbardziej tak. Wybacz, ale właśnie tak na mnie działasz, a nie mam zamiaru się kontrolować, gdy jestem z tobą w łóżku. – Czy mu się wydawało, czy Kieran bardziej naparł na niego pośladkami? – Nie potrafię być obojętny na twoją bliskość.
– Czy ktoś ci się każe kontrolować?
– Po głowie, kochanie, chodzą mi przeróżne warianty tego, co moglibyśmy teraz robić. – Jego ręka zsunęła się bardzo powolnym ruchem z piersi mężczyzny, wędrując na brzuch, potem na biodro i udo, głaszcząc je. Opuszki palców pieściły skórę Kierana. Usta zaczęły całować ramię ukochanego, a biodra poruszyły się, by móc otrzeć się o jego tyłek.
– Co byś chciał ze mną robić? – zapytał Kieran, który wyraźnie nie pozostawał w tyle. Sam napierał na niego i wzdychał, pozwalając się całować.
Steven przez chwilę nie odpowiadał, bo to, co chciałby z nim robić, mogło się Kieranowi nie spodobać. Z drugiej strony może się mylił, bo mężczyzna jakoś nie uciekał przed tym, co się teraz działo.
– Steven, co chciałbyś ze mną robić?
– Mieć cię pod sobą nagiego i błagającego mnie, bym… – ścisnął dłonią pośladek partnera – w ciebie wszedł i zrobił ci dobrze moim kutasem. – Spodziewał się negatywnej reakcji, lecz usłyszał tylko, jak Kieran wciąga głośno powietrze, nie opierając się ani słowom, ani dotykowi.
– Tylko tyle?
– To dla ciebie za mało? – Nie przestawał go dotykać. – Sądziłem, że będziesz się przed tym bronił. – Podążył dłonią ku kroczu Kierana i przeklął materiał, który ograniczył mu dostęp do niższych partii ciała. Obaj spali w spodniach od piżamy. Steven nie chciał zmuszać partnera, aby po prysznicu zostali nadzy. Chyba postępował z nim zbyt delikatnie, bo jak zdążył już zauważyć, to Kieran potrzebował silnego faceta, co potwierdził w swoich własnych słowach:
– Steven, nie traktuj mnie jak porcelanowej lalki. Wiążąc się z mężczyzną, wiem, że nie zawsze będę dominował, a po tylu latach wkładania chciałbym spróbować czegoś innego. – Spojrzał na niego przez ramię. Jego oczy płonęły. – Chyba nie chcę czekać.
– Wszelkie postanowienia poszły się rypać? – zapytał, kiedy z powrotem mógł oddychać.
– Raczej rżnąć. To chyba lepsze określenie. Poza tym, masz jakieś miętówki? Wiem, że zawsze masz.
Tak, poranny oddech potrafił zniszczyć nawet najbardziej romantyczną chwilę. Steven powiedział mu, żeby sięgnął do środkowej szufladki w szafce, a sam wsunął dłoń pod spodnie Kierana. Kochanek był twardy tak samo jak on. Chciał go dzisiaj mieć. Potrzebował go mieć. Obsunął mu spodnie w dół, w tym samym czasie pozwalając włożyć sobie do ust jasnozielonego cukierka. Polizał przy tym palce Kierana, który nie zabrał ich, a wręcz przeciwnie, wsunął je do jego ust i pozwolił je possać. Ciekawska dłoń Stevena nie mogła dłużej zwlekać, dlatego czym prędzej znalazła się między nogami mężczyzny, by dotknąć jego jąder.
– Dotykaj mnie tak, a pozwolę ci na wszystko – wyszeptał Kieran, odchylając nogę, a dłonią łapiąc się prześcieradła.
– Już mi pozwoliłeś. – Naparł na niego tak, aby Atkinson położył się na brzuchu. Wówczas mógł bez problemu ulokować się na nim, podpierając się na łokciach. – Na pewno tego chcesz?
– Tak. Tylko…
– Tylko? – Jedną ręką wyjął swojego penisa ze spodni, a ten doskonale wpasował się pomiędzy pośladki Kierana. Ukochany aż uniósł się trochę, czując nowe doświadczenie. Steven nie potrafił ukryć zdziwienia, że przyjaciel jest taki chętny. Mężczyzna zachowywał się tak, jakby w końcu pozwolono mu być sobą.
– Tylko powoli.
– Spokojnie, nie wedrę się w ciebie na siłę i na pewno nie zrobię tego od razu. Do tego trzeba finezji i trochę zabawy. Nie mam zamiaru sprawić ci bólu.
– Czyli powiedzenie, że jak się popieści, to się i zmieści, jest aktualne?
– Jak najbardziej. – Poruszał się wolno, ocierając o niego. Całował jego szyję, łapał zębami płatek ucha, pragnąc go coraz bardziej i chcąc mu dać jak najwięcej. Partner wyginał się i unosił wysoko tyłek, by samemu odbierać jak najwięcej wrażeń. Widać było, że sprawia mu to przyjemność, dzięki czemu Steven się rozluźnił, wiedząc, że do niczego go nie zmusza. Uniósł się i zdjął swoje ubranie, robiąc to samo z rzeczami Kierana. Uklęknął nad biodrami partnera w ten sposób, że swojego penisa umieścił mu między udami. Jedną z dłoni wsunął pod niego i zaczął pieścić jego członek. Steven całował go po plecach, przesuwając palcem po mokrej główce, a Kieran drżał coraz bardziej wraz z każdym kolejnym dotykiem.
– Widzisz, jaki wielokierunkowy jest mężczyzna? Potrafi ocierać się, trzepać drugiemu i jeszcze go całować.
– Ale nie potrafisz sięgnąć moich ust. – Obejrzał się na niego.
– Zaraz to zmienimy. – Wsunął kolano miedzy jego nogi, z drugim robiąc to samo. Chwycił mocno jego biodra, unosząc je do góry, a potem położył ręce na piersi ukochanego, by pomóc mu unieść się. – Uklęknij.
Kieran, niczym marionetka w ręku doskonałego lalkarza, podniósł się i przywarł plecami do klatki piersiowej Stevena, tym samym jakby przysiadając na jego udach. Duncan odwrócił jego głowę w swoją stronę i pocałował namiętnie te cudowne usta, niemal od razu eksplorując je językiem. Partner dawał mu się lepić, jakby był w plasteliny. Odpowiadał na każdy dotyk, ruch języka. Steven badał dłońmi jego ciało, pobudzając go jeszcze bardziej. Czasami zahaczał o stojącego jak maszt fiuta, by zaraz, wbrew protestom Kierana, zostawić go w spokoju i pobawić się napiętymi sukami. Sam Kieran dał ręce do tyłu i zaczął masował jego boki. Steven westchnął głęboko, czując jak dreszcze przechodzą mu po skórze od drażniącego przyjemnie dotyku palców. Trzymał go mocno przy sobie, chociaż ciało partnera było wręcz niespokojne. Całe rozgrzane i potrzebujące znacznie więcej. Doskonale wiedział, jak przeprowadzić tego mężczyznę kolejnymi ścieżkami, by sprawić mu jak najwięcej rozkoszy.
– Nawet nie wiesz, jaki jesteś wspaniały – wyszeptał, odrywając się od jego ust i zlizując cienką linię śliny, jaka ich łączyła. Przeszedł z pocałunkami na szyję i ramiona ukochanego, co jakiś czas kąsając je. Kieran odchylił głowę do tyłu, kładąc ją na jego bark i zaczął się dotykać. Steven śledził ruch jego dłoni. Głodnym wzrokiem patrzył na to, jak palce chwytają gruby trzon tuż przy krótko obciętych włosach łonowych i przesuwają się aż po lśniącą i niemal purpurową główkę, by zaraz znaleźć drogę powrotną. Bardzo chciał, by Kieran doszedł w tej pozcycji, ale z nim wewnątrz niego. Na samą myśl o tym, jego jądra ścisnął ból, a członek zainteresował się tym żywo, jakby był odrębną, myślącą istotą. Steven popchnął przyjaciela, by ten opadł z powrotem na pościel, ale nie pozwolił na to jego tyłkowi. Wiedział, że w tym stanie Kieran chciałby ocierać się o pościel, by sobie ulżyć. Obaj byli mężczyznami i Steven doskonale wiedział, co partner czuł. Jeszcze bardziej rozsunął jego nogi i przywarł do mięsistych pośladków. Mokra główka trąciła wejście Kierana.
– Och, co to było?– zapytał.
– Sądzę, że to mój fiut, który wie, gdzie się kierować. Przyjemnie, co?
– Bardzo.
 Ujął w dłoń swoją męskość i zaczął masować odbyt partnera wilgotną główką. Patrzył przy tym na reakcje kochanka i na to, jak wejście poruszyło się nieznacznie. Uśmiechnął się. Krążył wokół niego, pozostawiając miejsce wilgotnym, a Kierana bardziej poddańczym i chętnym. Nie mógł tak dłużej.
– W szufladzie, tu gdzie cukierki, na pewno natrafiłeś na coś jeszcze – powiedział Steven.
Po chwili Kieran podał mu prezerwatywę i zużyty do połowy żel, którego czasami używał do masturbacji. – Na pewno tego chcesz?
– Ile będziesz się mnie o to pytał? Nie traktuj mnie jak porcelanowej lalki. Rozdziewiczysz wreszcie mój tyłek, czy mam znaleźć sobie innego? – zawarczał rozdygotany Kieran i prawie pisnął, kiedy zimny poślizg wylał się pomiędzy jego pośladkami.
Steven powoli wsunął w niego jeden palec, a drugą dłonią zaczął pieścić jego jądra i penisa. Doskonały sposób na odwrócenie uwagi. Tam, gdzie mógł, składał pocałunki na ciele kochanka, przygotowując go długo i cierpliwie. To wszystko działo się naprawdę. Właśnie widział, jak trzy palce zagłębiają się w Kieranie, otwierając go na niego. Czekanie na tę chwilę byłoby istną torturą. Niemal tak samo silną jak ta obecna. Chciał już w nim być. Rozkrzyżował palce, a Kieran wierzgnął biodrami, czołem opadając na poduszkę. Oddawał mu się w pełni, a Steven nie zamierzał się z tego wycofać.
– Gotowy?
– Działaj, a nie pytaj, skarbie.
Wyjął palce. Założył kondoma na swój członek i nasmarował go żelem. Przystawił główkę do otwartego wejścia, ale nie wchodził w niego od razu. Najpierw naparł delikatnie, a mięśnie zacisnęły się same, tworząc barierę, nie chcąc wpuścić intruza. Zauważył, że Kieran spiął się lekko, więc pogłaskał go po plecach. Kochał męskie plecy i one nakręcały go jeszcze bardziej. Czuł, jak po jego kręgosłupie przechodzi prąd, posyłając przez jego ciało niezwykłe doznania, pętając mu jądra i członek czymś trudnym do opisania, ale wręcz oszałamiającym.
– Spokojnie – wyszeptał i ponownie naparł na niego. Nie zamierzał już się wycofać, o ile Kieran tego nie przerwie. Wiedział, że mięśnie go przepuszczą, jak tylko będzie parł do przodu. Tak też się stało. Gdy tylko główka przeszła, zatrzymał się, pozwalając ciału Kierana przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Sam miał w pamięci swój pierwszy raz na dole i do dziś przeklinał tamten moment i nieumiejętnego, niecierpliwego, nastawionego tylko na swoją przyjemność partnera. Dlatego chciał, aby Kieran miał tylko dobre wspomnienia. Zresztą sam potrzebował oddechu. Partner był niewiarygodnie ciasny, a delikatne ścianki tworzyły doskonały tunel, w który można się było wbić i zatracić w ekstazie. Ponownie wsuwał się w niego powoli, milimetr po milimetrze, uważnie obserwując kochanka, ale czasami nie potrafiąc oderwać wzroku od swojego fiuta, który coraz głębiej wchodził w uległe ciało. Czekał cierpliwie za każdym razem, kiedy Kieran wyraźnie pokazywał, że odczuwa ból. Powstrzymanie się od szybkiego pchnięcia było prawie niemożliwe, gdy widział go takiego nagiego, rozłożonego i chętnego, jednak nie wybaczyłby sobie, gdyby coś mu zrobił.
– Jeszcze trochę. – Zadrżał, kiedy wszedł do końca i oparł czoło o plecy kochanka, który szybko oddychał. – W porządku?
– Dziwne uczucie. Boli, ale podoba mi się to, kurwa. Jestem nienormalny, czy jak?
– Ból wymiesza się z przyjemnością. Wielu to lubi. Jesteś jak najbardziej normalny i gorący, i dobrze mi w tobie. – Oparł się na rękach, pokrywając go swoim ciałem. Przytknął nos do jego szyi i wciągnął wręcz narkotyczny zapach podniecenia wymieszanego z potem i zapachem mężczyzny. Splótł palce z palcami Kierana, dając mu poczucie bliskości. – Upajasz mnie.
Kieran wyprężył się pod nim, a Steven poczuł jak ciało partnera przestaje protestować na to naruszenie. Poruszył się w nim, wysuwając prawie do końca i wolno wsuwając. Wkrótce jego umysł przestał działać, a ciało samo kierowało jego ruchami, z każdą chwilą sprawiając przyjemność nie tylko sobie, ale i partnerowi. Już wiedział, że kochanie się z Kieranem go uzależni. Mężczyzna pod nim wyraźnie się rozkręcał, samemu odpowiadając na jego pchnięcia. Biodra zaczęły poruszać się szybciej, a doświadczenie sprawiało, że nie powodował bólu u kochanka, wiedząc jak wbijać się w niego i trzeć o prostatę. Gdy zrobił to pierwszy raz, w pokoju rozległ się jęk, a Kieran jeszcze bardziej rozsunął uda, dając mu pełen dostęp do siebie. W trakcie stosunku pieścił kochanka i całował, starając się dać mu jak najwięcej. Pokazać jak cudowny jest seks z mężczyzną.
Steven czuł, że serce wali mu jak młotem, a potężne fale rozkoszy przebiegają przez jego ciało. Był bliski szczytowania, więc zatrzymał się na chwilę. Nie chciał jeszcze kończyć. Po prostu musiał nasycić się tym, że był teraz połączony z ukochanym mężczyzną. Wyprostował się i zaczął przesuwać dłońmi po plecach Kierana. Partner podparł się na wyprostowanych rękach i obejrzał się na niego przez ramię. Ich oczy skrzyżowały ze sobą spojrzenia tak wiele mówiące, pragnące i obiecujące.
– Zaraz dojdę bez ruszania się – powiedział Steven dyszącym głosem.
– To na co czekasz?
– Źle ci z moim chujem wewnątrz ciebie? Źle ci, jak porusza twoje najdelikatniejsze miejsca i ociera się o nie, sprawiając, że drżysz?
– O, mów mi tak jeszcze, a sam dojdę.
– Lubisz świństewka, co? Spodoba ci się, gdy powiem, że mój kutas zawsze będzie twardy na samą myśl o twojej ciasnej dziurce? – Kieran wyraźnie zadygotał i zamknął oczy. Steven odkrywał w nim coraz więcej. Sam lubił mówić takie rzeczy. Nie uważał, że kochając się, trzeba milczeć. W łóżku można sobie pozwolić na więcej, nie wstydząc się tej drugiej osoby. Te słowa działały nawet na niego. Pchnął mocno, a z gardła kochanka wyrwał się kolejny błogi jęk.
– O kurwa, Steven!
Ponownie pchnął, tym razem mocniej, a chwilę później wykonał serię płytkich i szybkich pchnięć. Podobało mu się, jak reaguje ciało Kierana i jak satysfakcjonuje go to, co z nim robi, chcąc więcej. Tarcie wokół penisa i te zaciskające się mięśnie doprowadzały go na skraj przepaści. Było tak dobrze, tak cudownie.
– Chcę więcej. Chcę cię czuć, proszę – błagał Kieran.
Steven, doprowadzony do szaleństwa, pchnął głębiej, łapiąc go stanowczo za biodra. Brał go mocno i nie widząc żadnego protestu ze strony przyjaciela, a wręcz zachętę, dał mu wszystko to, czego ten pragnął. W pewnym momencie, gdy obaj już byli rozdygotani i bliscy orgazmu, pociągnął go do siebie, opierając jego wilgotne od potu plecy o swoją pierś, tak, by przysiadł na nim. Dzięki temu wyrzucał biodra do góry, nadal go penetrując. Objął dłonią jego penisa i zaczął szybko mu trzepać. Ich usta połączyły się na chwilę, by zaraz rozdzielił je Kieran, chcąc wykrzyczeć swój nadchodzący orgazm. Steven czuł, jak kochankiem wstrząsają spazmy, a jego odbyt ściska go w sobie. Już się nie bronił przez szczytowaniem. Również zaczął dochodzić, wbijając się aż po nasadę w swojego partnera. Świat mu wirował, a w oczach pociemniało na małą chwilę, by zaraz odczuł, jak bardzo jest zmęczony. Jeszcze nie wypuszczał Kierana ze swych objęć, trzymając go blisko siebie, całując leniwie.
– Chcę to powtórzyć – wyszeptał Kieran, drżąc jeszcze od czasu do czasu.
– Teraz nie mam już sił.
– Głupol. Kiedyś tam. Teraz wszystko mnie boli i jestem wykończony, ale kiedyś…
– Uwierz mi, że jeśli raz cię zakosztowałem, to nie zamierzam już z tego rezygnować. Poza tym kocham cię i dam ci wszystko, czego zapragniesz. – Złożył pocałunek na jego uchu, przytulając go jeszcze mocniej do siebie. Gdyby mógł, przeniknąłby przez jego ciało i już na zawsze pozostał z nim złączonym.

~*~

Leżeli w ciszy, ignorując dzwonek telefonu w drugim pokoju. Kieran zasypiał, a Steven położył się na boku i patrzył na niego, podpierając głowę na łokciu. Partner co jakiś czas unosił powieki i również spoglądał w jego stronę. Widać było, że był zadowolony. Steven liczył na to, że za kilka godzin nie będzie żałował tego, że tak po prostu mu się oddał. Nie chciał wypominania typu: „namówiłeś mnie do tego”, „zrobiłeś tak, bym przestał myśleć i mnie wykorzystałeś, a to ja chciałem być na górze!”. Odgonił głupie myśli. Kieran mógł go w każdej chwili zastopować. Zresztą, już od jakiegoś czasu dostrzegał sygnały, że kochanek da się zdominować.
Patrząc na niego, jak zasypia na brzuchu w skołtunionej pościeli, zaczynał wierzyć, że wszystko się ułoży. Najchętniej pospałby razem z nim, ale musiał iść odebrać ten przeklęty telefon, który od jakiegoś czasu nie dawał mu spokoju. Pochylił się i pocałował ukochanego w łopatkę. Wzbierało się w nim tyle czułości, że mógłby nią obdarować wszystkich ludzi i jeszcze by zostało.
– Śpij, a ja pójdę zobaczyć, kto się tak dobija już chyba po raz setny.
– Też zaraz wstaję. Umówiłem się z Holly na obiad. Ale to za pięć minut. Do tego czasu jakoś zdołam się podnieść. Wykończyłeś mnie. – Uśmiechnął się, nie otwierając oczu. – I nie gap się tak na mnie. Czuję twój wzrok na sobie.
Steven roześmiał się, dał mu jeszcze solidnego klapsa i wstał. Założył szlafrok i boso przeszedł do pokoju. Zobaczy, kto dzwonił i pójdzie wziąć prysznic, a potem zrobi porządne śniadanie. Odnalazł komórkę i sprawdził połączenia. Wszystkie były od Holly. Może chce pogadać z bratem, a jego komórka padła? Zanim jednak oddzwonił, ujrzał, jak z sypialni wychodzi Kieran.
– Wyglądasz jakbyś kochał się z kimś całą noc.
– Wystarczy ranek. – Kieran puścił mu oczko. – Idę pierwszy pod prysznic, co? – zapytał.
– Idź. Wejdę po tobie. Muszę oddzwonić do Holly.
Wybrał ostatnie nieodebrane połączenie i przystawił telefon do ucha. Kobieta odebrała niemal natychmiast, płacząc w słuchawkę.
– Holly…
Nie dała mu nic więcej powiedzieć, wypluwając z siebie potok słów w tempie karabinu maszynowego. Słuchając jej, wyraz jego twarzy, z wesołego, zamieniał się w pełen niepokoju, a potem bólu. Potarł czoło dygoczącą dłonią, a niedługo później usiadł na podłokietniku kanapy, nie potrafiąc ustać. To, co słyszał, wydusiło z niego wszystkie siły. Czuł, jak coś pęta go w bezsilności, a w głowie zaczyna mu szumieć. Nie potrafił powiedzieć słowa, kiedy Holly przestała mówić. Miał uczucie, jakby nagle stracił głos, a w gardle zaczęła tworzyć się dławiąca go gula. Przytknął pięść do ust i zagryzł na niej zęby. Chciało mu się wyć. Kobieta dodała jeszcze, gdzie jest i rozłączyła się. Odrzucił telefon gdzieś na bok. Może na podłogę, nie był tego pewny. Wsunął palce we włosy i pochylił głowę na wspartych o kolana łokciach. Nie mógł uwierzyć, że to się stało. Słyszał jak przez mgłę, że ktoś otwiera jakieś drzwi, a potem dotarł do niego głos Kierana.
– Steven, zrobiłeś mi malinki… Co się stało?
Wyglądał tak strasznie, że to było widać? Podniósł głowę. Widok ukochanego poniekąd ukoił to, co czuł i uwolnił mu głos.
– To Holly… Powiedziała mi, że… Chodzi o Martina i Grace… Martin spotkał ją na przystanku, gdy czekała na autobus. Zaproponował podwiezienie… Zdarzył się wypadek…
– Co z nimi?
Wstał i podszedł do kochanka. Położył dłoń na boku Kierana.
– Martin zmarł w drodze do szpitala, a o życie Grace trwa walka. – Zacisnął zęby. Kieran objął go ramionami i przytulił do siebie. – Kiedy ostatni raz widziałem Martina, dałem mu w pysk. Mogłem się z nim później skontaktować i porozmawiać jak człowiek. Ciągle z tym zwlekałem, bo moje problemy były ważniejsze. Teraz już tego nie zmienię. – Zamrugał szybko powiekami, kiedy do oczu zaczęły napływać łzy.
– Martin był skurwielem.
– Ale i przyjacielem.
– Ale i przyjacielem. W którym szpitalu jest Grace?
– W centralnym.
– Ok. Pojedziemy tam, ale najpierw weźmiesz prysznic, bo pachniesz seksem, a potem zobaczymy, co z nią.
Steven pokiwał głową, ale nie ruszył się. Potrzebował jeszcze chwili oddechu. Gdyby był sam, poczucie winy od razu by go zżarło. Chyba już na zawsze zostanie mu w pamięci to ostatnie spotkanie z Martinem. Dlaczego nic później nie zrobił, by naprawić ich relacje? Naprawdę czasami może być za późno, a potem do końca życia żałuje się swych czynów. Z ociąganiem odsunął się od kochanka i poszedł do łazienki.

~*~

Wpadli na salę przyjęć i minąwszy czekających na lekarzy pacjentów udali się do recepcji. Zdenerwowany Steven nie miał ochoty czekać w kolejce, aż jedna z siedzących za szybą pielęgniarek łaskawie szybko obsłuży będące przed nim osoby i udzieli mu informacji. Pociągnął Kierana do wielkiej tablicy, dzieki, której mógł odczytać, na jakim piętrze znajduje się oddział, który ich interesował. Z tego co powiedziała mu Holly, gdy zadzwonił do niej w samochodzie, to operacja dobiegła końca, a ona czeka na chirurgii. Przeleciał wzrokiem po wielkich napisach i znalazł numer interesującego go piętra. Pobiegł na klatkę schodową, uciszany przez kogoś i zgoniony, że nie wolno tu biegać. Kieran przepraszał i obiecywał, że to się już nie powtórzy.
 Tak wiele zmieniło się w jednej chwili. Najpierw kocha się po raz pierwszy z ukochanym facetem, a potem biegnie z duszą na ramieniu, bojąc się o życie i zdrowie Grace. Najgorszym było ostatnie przeżycie – śmierć przyjaciela. Nie, to się nie działo naprawdę. Tylko dlaczego, gdy dotarli już na trzecie piętro, Holly i Zack siedzą razem na korytarzu i nerwowo rozmawiają, a kobieta co rusz ociera oczy chusteczką?
– Są tam – szepnął Kieran.
– Widzę.
Powoli podeszli do nich. Siostra Kierana, gdy tylko ich zobaczyła, podniosła się. Jej oczy były napuchnięte i całe czerwone. Wyglądała jak siedem nieszczęść.
– Co z nią? – spytał Steven.
– Operacja się udała, ale musieli wyciąć śledzionę. Pierwsze dwadzieścia cztery godziny będą bardzo trudne, jednak lekarz mówił, że Grace jest silna i przeżyje. Jest jeszcze poturbowana, ale fizycznie nic jej nie będzie – odparła kobieta. – Natomiast Martin... – Na nowo się rozpłakała. Zack otulił ją swoimi ramionami i pociągnął na krzesło.
– David wie?
– Tak, Kieranie, wie – odpowiedział Zack. – Jest z rodzicami Martina.
Steven nie pytał, jak to się stało, dlaczego i czyja to była wina. Czasami lepiej nie znać odpowiedzi na swoje pytania. On wiedział jedno. Stracił dziś przyjaciela, od którego się bardzo oddalił i nigdy sobie tego nie wybaczy. Grace też omal nie stracił. Niby nie był związany z tą dziewczyną, ale lubił ją. Szkoda, że dopiero tragedia uświadomiła mu, że życie jest tak kruche i czasami warto kogoś przeprosić, z kimś porozmawiać lub zwyczajnie zbliżyć się do kogoś. Nie zamierzał stracić tej szansy z Grace. Obiecał sobie poznać ją lepiej.
Podszedłszy do okna na końcu korytarza, po którym chodzili pacjenci szpitala i personel, oparł dłonie na parapecie i wyjrzał przez szybę. Kompleksy budynków szpitalnych wznosiły się do góry, zasłaniając widok na pobliski park oraz parking po lewej. Tylko kilka drzew rosło w pobliżu budynku. Na jednym z nich, jeśli dobrze się wpatrzyć, musiało być gniazdo, bo wielkie, czarne kruki lądowały przy czymś, co mogło uchodzić za ich siedlisko i znajdowało się na samym wierzchołku sosny. Drgnął, gdy ktoś położył mu rękę na ramieniu i ścisnął je.
– On by nie chciał, żebyś się tym zamartwiał. Sam mogłem zaproponować spotkanie, a też to odwlekałem. Powinienem mu podziękować za ostateczne otworzenie mi oczu – powiedział Kieran.
Steven odetchnął ciężko, jakby ktoś rzucił mu na plecy wielotonowy ciężar, który stał się tylko trochę lżejszy dzięki obecności partnera. Domyślał się, iż z czasem będzie lepiej, ale dzisiaj czuł się strasznie i nie zamierzał udawać, że jest inaczej.

~*~

Do Grace mogli wejść dopiero następnego dnia, więc Steven wpadł do niej po pracy z małym bukietem stokrotek. Dziewczyna uwielbiała te kwiaty. Niestety, nie mógł go jej dać, ponieważ mu zabroniono, ale przynajmniej pokazał je dziewczynie. Tego dnia Kieran również mu towarzyszył, pomimo że Grace była dla niego obcą osobą. W nocy długo leżeli razem w łóżku i rozmawiali. Już po tej rozmowie Stevenowi było lżej na sercu, a jeszcze lepiej poczuł się wówczas, gdy zobaczył Grace w dobrym stanie. Dziewczyna leżała tuż przy oknie, okryta białą pościelą. W sali były jeszcze trzy łóżka, ale tylko jedno było zajęte. Kobieta leżąca na nim spała, więc obaj mówili ściszonymi głosami.
– Jak się czujesz? – Steven przysunął sobie taboret i usiadł obok łóżka.
– Jakby mnie podeptało stado słoni, potem poprawił to pociąg, a na koniec przydepnął Yeti.
– Ekhem. Dość ciekawa odpowiedź.
– Wiem. – Próbowała się roześmiać, ale zaraz skrzywiła się z bólu. – Nie patrz tak. Jeszcze długo nie będę mogła się śmiać. Mam pokiereszowane żebra i szwy na brzuchu.
Przyjrzał się uważnie jej twarzy. Liczne siniaki, największy z nich zdobił jej brodę, pokrywały twarz dziewczyny. Pod nosem miała rurkę zapewniającą jej tlen, a cały szereg kabelków podłączonych do pacjentki dostarczał potrzebne składniki z kroplówki oraz wyniki do stojącego obok monitora.
– Będziesz mogła chwalić się blizną – rzekł Kieran. – Ja mam taką po wycięciu wyrostka.
– To moja będzie większa.
– Co ci przynieść? – zapytał Steven. Mogli tu być tylko dziesięć minut. Wkrótce mieli ją przewieźć na właściwą salę, bo w tej odpoczywali pacjenci po operacjach. Wpuszczano nielicznych gości i to tylko po założeniu odpowiedniego stroju.
– Rodzice przyniosą moją piżamę, szlafrok i kosmetyki. Potrzebować będę tylko mojego czytnika. Pogadaj z Holly, bo ona wie, gdzie on jest. Zanudzę się w tym szpitalu na śmierć – umilkła. – Kiedy będzie…
– Z tego co wiem, to pojutrze – odpowiedział Kieran.
– Nie będzie mnie tam. Kupcie kwiaty i połóżcie na jego grobie. – Przesunęła po nich smutnym wzorkiem.
Obiecali, że to zrobią. Dodali jej jeszcze otuchy, zmieniając temat rozmowy i przyrzekli, że wpadną niedługo. Pożegnali się z nią, a wychodząc, dziewczyna powiedziała coś, co ich bardzo zaskoczyło:
– Ładnie razem wyglądacie.
– Co?
– Och, Steven, może i jestem głupia, ale nie aż tak. Widzę, jak na siebie patrzycie. Teraz wynocha, zanim przyjdzie pielęgniarka i przetrzepie wam cztery litery. A wierzcie mi, jedna jest taka, że lepiej jej nie podskakiwać.
– Dobrze, księżniczko, już wychodzimy. – Kieran skłonił się głęboko i wycofał z sali.
– Jesteś błazen.
– Kochasz tego błazna – szepnął mu do ucha, a Steven przewrócił oczami. Podał mu stokrotki. – Trzymaj.
– To oświadczyny? Nie uklękniesz na kolanko i nie poprosisz mnie o rękę?
Gdyby mógł, to by poprosił, ale na pewno nie zrobiłby tego na środku szpitalnego korytarza. Nie słuchając już mężczyzny, pierwszy ruszył do wyjścia.

~*~

Pogrzeb odbył się parę dni później. Rano strasznie lał deszcz, jednak podczas pożegnania na cmentarzu zaświeciło słońce. Tłum ubranych na czarno postaci ustawił się przy grobie, a pastor wygłaszał pożegnalną mowę. Steven miał na sobie garnitur w kolorze adekwatnym do tego, jak się właśnie czuł. Smutne spojrzenie skierował na przystrzyżoną trawę. Nie potrafił patrzeć na to, jak płacze mama Martina. Wystarczyło, że to słyszał i krajało mu się serce. Obok niego pochlipywała Holly wsparta na ramieniu narzeczonego. Kieran wraz z Davidem także nienajlepiej znosili ten moment. Szczególnie David.
Steven miał ochotę odwrócić się na pięcie i po prostu sobie pójść. Stał tu jednak jak słup, winny Martinowi ostatnie pożegnanie, a jego rodzinie kondolencje, które złożą wszyscy po zakończeniu uroczystości.
W końcu pastor skończył mówić, a ktoś zaczął śpiewać żałobną pieśń. Duncan starał się wziąć w garść, słysząc smutne słowa utworu, ale było mu ciężko. Potrzebował chwycić dłoń Kierana i poczuć od niego wsparcie. Mężczyzna i tak mu je dawał, znajdując się tak blisko, że stykali się ramionami. Przymknął oczy, gdy spuszczano trumnę do grobu, a potem pochylił się i nabrał garść ziemi. Rzucił ją do wnętrza dziury, w jakiej zostało ukryte ciało jego przyjaciela.
Ostatnie dni przeżył tak, jakby nie istniał. Gdyby nie Kieran i praca, najchętniej przespałby ten czas. Wiedział, że powoli wszystko wróci do normy, lecz obecnie jakoś trudno mu było w to uwierzyć. Jak robot podszedł do rodziców przyjaciela i złożył wyrazy współczucia. Odmówił uczestniczenia w stypie, znajdując jakieś wytłumaczenie. Odszedł na bok, by poczekać na resztę i spojrzał w niebo. Znów zasnuwały je chmury, co pewnie sprawi, że reszta dnia stanie się jeszcze bardziej ponura.
– Jak się trzymasz? – zapytał David.
– W miarę. Powiedz mi lepiej, co z tobą? Jak z mieszkaniem?
– Okaże się. Może będę mógł tam zostać przez jakiś czas, ale i tak wolę się wyprowadzić. Widzę go w każdym kącie i wspominam chwile przy piwie przed telewizorem. Sam wiesz, że mimo swoich wad był dobrym kumplem. Pogadamy jutro, co? Teraz jego rodzice zaprosili mnie na stypę. A ty nie idziesz?
– Nie mam sił. Chcę wrócić do domu. Trzymaj się. – Uścisnęli sobie dłonie.
– My jedziemy do Grace – powiedziała Holly. – Trzymajcie się chłopcy.
– Opiekuj się nią, Zack – poprosił Kieran.
– Zawsze to robię.
Patrzyli, jak cała trójka odchodzi. Jednej osoby już na zawsze zabraknie między nimi.
– Steven, trzeba dalej żyć.
– Wiem, tylko to po prostu cholernie smutne.
– Chodź. Mam sposoby, by poprawić ci humor.
– Seks nie jest rozwiązaniem na wszystko.
– Nie zgodzę się, kochanie, ale teraz miałem na myśli długi, filmowy maraton, piwo i wielką michę popcornu.
– Ta.
– A potem seks.
– O bosz, kogo ja obudziłem?
– Potwora w mojej postaci. O, widzisz, prawie się uśmiechnąłeś. To pierwszy krok do dobrego nastroju. Miszcz Kieran Atkinson bierze się do dzieła! – krzyknął, a przechodząca obok para starszych ludzi popatrzyła się na nich jak na wariatów. Steven tylko pokręcił głową, woląc się nie odzywać i starając się nie myśleć o tym, skąd właśnie idą. Podziwiał Kierana. Widać było, że cierpi, ale potrafił podnieść się z tego i jeszcze mu pomóc. Był takim kołem ratunkowym, gdy człowiek tonął. 
  

19 komentarzy:

  1. Kończy się już niedługo, ale kiedyś będą wilczki których jestem fanką:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chce mi się wyć i nawet ich gorący poranek nie poprawia mi humoru ;;;
    Ja wiedziałam, że nie będzie tak kolorowo, wiedziałam Q____Q

    OdpowiedzUsuń
  3. mee...seksy nudne jak flaki z olejem, ale z uśmiechem czytam o każdej śmierci... Szkoda, że to nie Kieran był w samochodzie :( chociaż... jeszcze 3 rozdziały... może Kieran również umrze? :3
    Boję się o wilczki. Bez obrazy, ale trzecia część była już tak słaba i naciągana... meee. Mam nadzieję, że część czwarta będzie lepsza, jak jak pierwsza :3
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak moglas zabic Martina? Przeciez on byl taki fajny, cudowny, i byl dobrym przyjacielen mimo wszystko. Mogla Grace umrzec, a nie on.. Bede za nim tesknil.. Szkoda, ze Steven nie zdazyl. Mam nadzieje, ze nie zapomna o nim, a Kieran sie zachowywac tak jakby mial w dupie to co sie stalo..


    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny a zarazem smutny tez rozdział.
    Scena łóżkowa po prostu genialna jak wszystkie twoje sceny erotyczne :D szkoda tylko śmierci Martina no ake widocznie tak musiało być...
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To opowiadanie jest wspaniałe i troszkę mi smutno na wiadomość o jego końcu ;-; No ale coś się kończy, coś się zaczyna... Czy jakoś tak xD
    Podczas czytania, wykryłam jedeną literówkę. "(...)zostawić go w spokoju i pobawić się napiętymi stukami" - właśnie w tym momencie :3 Nie rzuca się w oczy aż tak bardzo, ale pomyślałam, że i tak zwrócę uwagę :D
    Czekam na następny rozdział i życzę weny oraz chęci do pisania :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, że zwróciłaś uwagę, za to mogła to poprawić. Dzięki. :)

      Usuń
  7. Cudowny rozdział, pełen emocji, który sprawił, że czułam wielką radość a zarazem smutek.
    Bardzo dobrze, że chłopcy się wspierają w takim momencie, gdzie najważniejsza jest pomoc drugiej osoby, która pomoże zmniejszyć ból.
    Początek wspaniały, teraz już mogą być tylko razem i wieść cudowne życie :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieeee dlaczego ?! Myślałam. że to Kieran będzie seme, tą dominującą, gorącą i niebezpieczną, pachnącą seksem stroną :( Ummm zawiodłam się....ale jako taki rozdział dobrze napisany...

    OdpowiedzUsuń
  9. Wydaje mi się że dzięki wątkowi śmierci opowiadanie staje się bardziej życiowe,bo faktycznie ten aspekt życia przewija się w każdym świecie twórczym oraz realnym.Czytam opowiadania z tego blpga od dłuższego czasu,ale to mój pierwszy komentarz.Jestem wielką fanką postaci,które tworzysz,ich życiorysów,problemów,ale też lekkości oraz humoru zawartego w każdym rozdziale.Gratuluję talentu oraz życzę dalszej weny. POZDRAWIAM :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie spodziewalam się tego.
    rety rety zszokowąłas mnie ale ten wątek jest dobry.
    Martin był sukinsynem, ale nie zasłużył na taki koniec.
    To bardzo smutny rozdział i pokazuje jak życie jest kruche i wystarczy jedna chwila wszystko może się wydarzyć.
    Mam nadzieję że nie wpłynie to na rozwijający związek Kierama i Stevena.
    Są w końcu szczęśliwi i zasługują na to.
    pozdrawiam mocno i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  11. <3 - to wystarczy? xD

    OdpowiedzUsuń
  12. jakoś tak Martin był mi obojętny, ale strasznie mi się smutno zrobiło że umarł. jestem niestety bardzo wrażliwą osobą i po prostu nie moge czytać o czyjejś śmierci w opowiadaniu, albo oglądać czegos takiego. później deprecha przez tydzień xd Steven przypomniał mi swoim zachowaniem mnie kiedy też przeżyłam coś podobnego i może też dlatego ten rozdział tak do mnie trafił. czekam na kolejny i już też nie moge się doczekać moich ukochanych wilczków ^^ wenyy ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Przy scenie seksu taka wyszczerzona, hihi, haha - zawsze sceny tego typu mnie rozbawiają.
    A potem ta śmierć.
    Coś, czego się kompletnie nie spodziewałam (o Grace to w ogóle nie pamiętałam).
    Przykre to takie. Po śmierci osoby, którą się znało, robi się tak smutno. Skrada się pustka i poczucie winy - bo mogło się być dla tej osoby milszym, bo to, bo tamto... Dobrze chociaż, że Steven nie jest z tym sam. To wrażliwy chłopak przecież i sama napisałaś, jak bardzo to przeżywa.
    Oby szybko się uporał ze śmiercią Martina.
    Czekam na ich coming out ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam,
    rozdział świetny, ale smutny, tak mi szkoda Martina, pokłócili się a teraz już nic się nie wyjaśni... z Kierena och to seksulany potwór powstał, ale mi się bardzo podobało...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  15. Napisałaś "miszcz Kieran", powinno być "mistrz Kieran". Poza tym rozdział super, tylko trochę smutny.
    Życzę weny i pozdrawiam.
    Milka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powinno, bo Kieran powiedział: "Miszcz" nie "Mistrz" :)

      Usuń
  16. Normalnie teraz mam doła... nawet ten ich super poranek mnie nie zachwyca.. mimo że sądziłam że to Steven będzie uke..
    Szkoda mi martina. Mimo że był psem na baby. Ze wszystko musiał przeleciał to lubię go i będę za nim tęsknić...
    Kolejna postać by się za nią pomodlić...

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)