Dziękuję za komentarze. :) Od razu uprzedzam, że od poprzedniego rozdziału nie mam bety.
ROZDZIAŁ
13
Po pochłonięciu posiłku w ekspresowym
tempie Luis wraz z Alessio i depczącym im po piętach ciekawskim Christianem,
udali się do gabinetu. Martin siedział za biurkiem przed komputerem i zobaczywszy
ich, przywołał do siebie. Wskazał na ekran ukazujący zdjęcie męskiej wersji
ozdoby dłoni.[1] Dwie
złote obręcze różnej wielkości były połączone ze sobą grubym łańcuchem.
Wyglądały dość interesująco i mogły podobać się komuś lubiącemu takie
błyskotki.
– Luis, czy właśnie coś takiego
widziałeś? – zapytał Martin.
– Tak, zdecydowanie tak.
– Było ciemno, więc jesteś pewny?
– Światło latarni bardziej oświetlało
ręce tego gnoja niż jego twarz. Kto takie coś nosi? – Poczuł rękę Alessia na
swoich plecach. Miło mu było, że mężczyzna był przy nim. Chciał na niego
spojrzeć, ale jego oczy zostały przyszpilone do ekranu komputera. Na nim
pojawiło się zdjęcie barczystego mężczyzny, pokazujące twarz i górną część
sylwetki. Luis przyjrzał się kwadratowej, pokrytej równo przyciętą brodą,
szczęce. Nad wąskimi ustami znajdował się wąsik, którego końcówki łączyły się z
pozostałym zarostem. Nijak nie potrafił sobie przypomnieć czy ten ktoś wtedy
miał brodę. Bardziej skupiał się na tym co się działo niż na szczegółach
wyglądu postaci, którego i tak nie mógłby dostrzec. Czarne oczy na fotografii
patrzyły na niego ukazując bardziej złość niż zadowolenie z portretowania go.
Po chwili zdjęcie się zmieniło i pojawiło kolejne. Ta sama postać była w
mundurze policyjnym i podawała rękę burmistrzowi.
– Kto to jest? – zapytał Luis zakładając
ręce na piersi.
– Komendant policji w naszym drogim
mieście. – odparł Coleman.
– Kochanie – wtrącił Christian – czy ty
chcesz powiedzieć, że szef policji, najlepszy kumpel burmistrza, chciał zabić
mojego przyjaciela?
– Szef policji, kumpel burmistrza, do
tego skorumpowany chuj włażący w dupę każdemu urzędasowi jaki mu się nawinie,
tylko po to, żeby zdobywać coraz większą władzę – rzekł Daniel wchodząc do
gabinetu wraz z Adamem.
– Pięknie to podsumowałeś. – Uśmiechnął
się do niego Martin. – Trzeba dodać, że nigdy nie udowodniono jego machlojek.
Jest nietykalny. Każdy kto chciał udowodnić mu bezprawne działanie nagle
znikał. Dziwne prawda?
Luis poczuł jak przez jego ciało
przebiega zimny dreszcz. Alessio jakby to wyczuł i objął go od tyłu, kładąc
brodę na jego ramieniu. Tego właśnie potrzebował i nie obchodziło go, że nie są
sami. Są wśród przyjaciół, każdy o nich wiedział, a on nie chciał chować się z
czułymi gestami w stosunku do partnera. Nie zamierzał go odpychać, byle tylko
nikt ich nie zobaczył blisko siebie, dotykających się czy całujących. Co mu
dało odpowiedź jak ma postąpić z rodzicami. Nie będzie się wstydził tego z kim
był, kogo pragnął i w kim był zakochany.
– Odpłynąłeś – wyszeptał Alessio.
Cudownie mu było trzymać Luisa w ramionach. – Jesteś spięty.
– Jest okej. Tylko… Może mi ktoś
powiedzieć czy ten człowiek ma taką władzę, że z łatwością jest w stanie
odnaleźć moją rodzinę? Nie mówię tu o ciotkach, wujkach, chociaż o nich też się
boję. – Nie spodobał mu się wzrok jakim obrzucili się zmienni. – Cholera. Muszę
do nich zadzwonić. – Wyplątał się z ramion kochanka i wyszedł z gabinetu w
poszukiwaniu swojego telefonu. Starał się siebie uspokoić. Jego rodzicom i
siostrze nic nie groziło. Byli daleko stąd. Tylko ten facet mógł z łatwością
dowiedzieć się gdzie polecieli. Tata w sumie w jakimś tam stopniu też pracował
dla policji i mogą jego szukać, ale raczej taka szycha nie znała kogoś tak
maluczkiego. Mimo wszystko przed takimi ludźmi nic się nie ukryje. Do tego z
pewnością nie dowiedzą się kim naprawdę był Henry i co mu ukradł. Gliniarz
zatuszuje wszystko i sprawi, że nagle w aktach pojawi się nazwisko Henry’ego, a
pod nim informacja o zamordowaniu go podczas próby kradzieży. Oczywiście
sprawców nie odnaleziono.
Wpadłszy do swojego pokoju odnalazł
telefon leżący na łóżku. Usiadł na pościeli drążącymi dłońmi przeszukując listę
kontaktów. Odnalazł Sonię i natychmiast wykonał połączenie.
– Halo – odezwał się zaspany głos
siostry.
– Obudziłem cię?
– Nom. Usnęłam sobie na leżaku. Lus, tu
jest naprawdę cudnie. Szkoda, że z nami nie przyjechałeś. Rodzice byli bardzo
zaskoczeni, gdy przedłużono nam pobyt i jeszcze dodano, że go wygraliśmy. Jakoś
sobie nie przypominam, żebyśmy uczestniczyli w jakimś konkursie no, ale co mi
tam. Jest bosko. A faceci to ciacha. Gdybyś widział jak chodzą tu po plaży.
Normalnie ślinka leci. No laski też są, ale mnie laski nie interesują, więc
będę gadać o męskich ciałkach. Każdy z nich jest opalony, umięśniony i taki do
schrupania – ciągnęła monolog Sonia. Usiłował jej przerwać, ale gdy zaczęła
mówić o „ciachach” to zastanowił się co ona powie na jego „ciacho”. W ogóle co
powie na to, że związał się z mężczyzną, a nie miłą, słodką dziewczyną. Przez
telefon nie zamierzał jej uświadamiać. Niespodzianki są o wiele lepsze. – No i
wiesz, zjedliśmy razem deser, a on wziął mnie za rękę i poszliśmy na spacer po
plaży. Jest taki szarmancki…
– Sonia, zaczekaj! – Musiał jej
przerwać, bo z tego co słyszał to był dopiero początek długiej historii.
– Co?
– Chciałem zapytać co u was. Jak się
macie, a ty mi opowiadasz początek twojego wakacyjnego romansu, który skończy
się za parę dni.
– Pff – prychnęła. – Tego nie musisz mi
przypominać. – U nas w porządku. Mama i tata wolą czas spędzać na zwiedzaniu
niż smażeniu się.
– Nikt was nie zaczepiał, nie wypytywał,
nie szukał? – Do pokoju wszedł Alessio. Na jego widok Luisowi przyśpieszył
puls. Mężczyzna usiadł obok niego od razu całując go w szyję, w miejscu
oznaczenia. Położył Alessiowi rękę na udzie opierając się nieznacznie o jego
ramię.
– Nie. Dlaczego pytasz? Co się dzieje?
Alessio pokręcił głową, by nic nie mówił
na ten temat. Miał taki zamiar. Nie chciał niepokoić siostry, a tym bardziej
rodziców. U nich wszystko było w porządku, więc po co się miał martwić na
zapas? Odpowiedział jej wymijająco, że to tylko jego głupie pytania, bo za nimi
tęsknił – co było prawdą – i zamieniwszy z nią jeszcze parę zdań rozłączył się.
Siedząc przy Alessio milczał. Nie miał
ochoty na mówienie i robienie czegokolwiek. Chciał tak po prostu siedzieć,
gapić się w okno pozostając obojętym na wszystko. Dzień zaczął mu się cudownie i
tak płynął, lecz w tej chwili nie miał perspektyw na wspaniałe popołudnie.
Alessio czuł całym sobą jego smutek. Ukochany
partner tęsknił za swoją rodziną i martwił się o nią. Nie wiedział jak inaczej
może mu pomóc poza tym, że będzie przy nim. Daniel z Martinem dali mu wolne na
to popołudnie i dzień jutrzejszy – tak z okazji sparowania brzmiała oficjalna
wersja, ta druga była zwykłym okazaniem serca przywódców sfory po to, żeby
zaopiekował się Luisem – więc nie musiał przejmować się obowiązkami bety. Przesunął
się tak, że oparłszy się o ścianę w poprzek łóżka, wziął Luisa między nogi
owijając go rękoma. Plecy chłopaka znalazły solidne oparcie w postaci klatki
piersiowej mężczyzny. Alessio ucałował Luisa w głowę.
– Twoja rodzina jest dla ciebie ważna? –
zapytał.
– Bardzo. Sonia mnie wkurwia, ale kocham
ją. – Nastąpiła chwila przerwy podczas, której Luis wziął głęboki oddech. Położył
ręce na rękach kochanka i głaskał pokrytą drobnymi włoskami skórę. – Chciałbym
cię o coś zapytać, ale nie wiem czy mogę.
– Wszystko możesz. Najwyżej nie odpowiem.
– Zaśmiał się, ale zaraz spoważniał. – Chyba wiem o co chcesz zapytać.
– O twoją rodzinę. Sforę, rodziców i
dlaczego nie możesz sam się uleczyć – wypalił Luis. Nadal spoglądał w okno
widząc za nim płynące po niebie białe obłoki. Jeszcze dzisiaj nie był na
dworze, a pogoda była piękna. Cóż, tu było mu wygodniej i przyjemniej siedzieć.
Czekał na odpowiedź partnera. Nie pośpieszał go, brał nawet pod uwagę to, że
ten nic nie wyzna. Domyślał się, że to był trudny temat dla kochanka. Kiedy już
tracił na dzieję, że Alessio coś powie ten odezwał się:
– Masz największe prawo wiedzieć o mnie
to co wiedzą inni. Wychowałem się w sforze innej niż ta. Ta jest rodziną, taką prawdziwą
kochającą się, dbającą o siebie nawzajem. Pochodzę z Regio di Calabria, moja
matka była córką alfy. Pewnego dnia przybyli do nas przedstawiciele watahy z
Sycylii. Największego wroga mojego byłego alfy. Nie wiem o co chodziło, lecz
złożyli propozycję, na którą mój dziadek się nie zgodził. Spór się zaognił. W
tym samym czasie, kiedy alfy rozmawiali, moja matka spotkała swojego partnera
więzi.
– Niech zgadnę. To był syn tego drugiego
alfy? – Poprawił się w ramionach kochanka.
– Nie, to był jego beta. Mój przyszły ojciec.
– Dlatego jesteś betą. Odziedziczyłeś
pierwiastek tego od ojca.
– Słuchaj dalej. – Pocałował go ponownie
w głowę. – To była zdrada dla mojego dziadka. Gdy dowiedział się o ich miłości
i partnerstwie wyrzekł się mojej matki. Cała sfora się jej wyrzekła. Została
wygnana i zamieszkała u swojego ukochanego. Kiedy była w ciąży, mojego ojca
zabito. Zrobił to zmienny pretendujący na stanowisko alfy w rodowej sforze
mojej mamy. – Poczuł jak Luis napina swoje ciało, więc go mocniej objął. To wszystko
zdarzyło się lata temu, ale nawet teraz czuł w sercu ukłucie bólu. Nie znał
rodziców. Bolało go to i może gdyby żyli jego życie potoczyłoby się inaczej. –
Mama bardzo to przeżyła. Załamała się. Jak wiesz umieramy lub stajemy się
szaleni, dzicy, kiedy partner odejdzie. Dożyła chwili mojego urodzenia, a potem
zabiła się z rozpaczy.
– Zostałeś sam. – Skarcił siebie, że
przez niego Alessio musi przypominać sobie takie rzeczy, ale mimo wszystko
chciał coś wiedzieć o jego dawnym życiu. – Mieszkałeś u watahy ojca?
– Nie. Zostawili mnie. Oddali sforze
mamy, mówiąc, że jestem ich bękartem. Mój dziadek za namową babci, przyjął
mnie, ale byłem owocem zdrady jego córki, więc mnie tam nie chciał. Gdy
dorastałem uprzykrzył mi życie. Kiedy odstąpił od stanowiska alfy na rzecz
kogoś innego, najgorszego drania jaki istniał, byłem zgubiony. Ten mężczyzna w
przeszłości chciał poślubić moją mamę, a ja byłem dowodem tego, że go nie
chciała. Lubił się nade mną znęcać. Kochał gdy krwawiłem, ale miałem silną moc
samo leczenia i rany goiły się na mnie szybciej niż na innych. To go wkurwiało.
Sądzę, że chciał mnie zabić, ale oficjalnie nie miał do tego prawa, więc
kombinował. Miałem czternaście lat, kiedy wezwał uzdrowicielkę. Nie lekarza,
typową znachorkę, w sumie nazywano ją czarownicą, znającą się na starych
prawach zmiennych. Kobieta wiedziała co zrobić, żeby pozbawić mnie mocy samo
leczenia. Wykonała jakiś obrzęd. Nie pamiętam co robiła, bo podała mi coś co
sprawiło, że odleciałem na tyle, żeby
się nie ruszać i mgła przysłoniła mój umysł. Niestety nie zabrała bólu jaki
rozerwał moje ciało, gdy traciłem część siebie. Pewnie zapytasz co robił mój
wilk przez ten czas. Był tylko małym szczeniaczkiem. Pierwszą przemianę
przeszedłem mając szesnaście lat. To dla zmiennego maleńki okruszek życia.
Przeżyłem jej rytuał, chociaż nowy alfa sądził, że nie uda mi się tego zrobić. Na
złość jemu miałem się całkiem dobrze. Kolejne lata były ciężkie. Cała sfora wyśmiewała
się ze mnie. Gardziła mną. Byłem inny niż oni. Byłem owocem zdrady, a to potworny
grzech. Dorosłem i jakoś tam żyłem. Nie mogłem opuścić sfory, bo stałbym się wygnańcem
bez domu. Żaden wilk nie przeżyje w samotności.
– Co z twoją babcią i dziadkiem? –
zapytał Luis odwracając się w jego ramionach. Przełożył nogi przez jego uda
siadając twarzą do kochanka. Wsunął palce we włosy Alessia i złożył delikatny
pocałunek na jego ustach. On miał szczęśliwe dzieciństwo. Nikt go nie katował,
nie krzyczał na niego, chyba że mama każąc mu posprzątać pokój lub odrobić
lekcje podczas gdy on wolał jeździć na rowerze lub spotkać się z kolegami, czy
grać na komputerze.
– Założyli inną sforę. Jak rodzice
Daniela czy Martina.
– Zostawili cię? – Miał ochotę coś im
zrobić. Zacisnął pięści na koszulce swojego mężczyzny. Ten oderwał je od siebie,
podniósł do ust i pocałował każdą z nich.
– Nie denerwuj się. Nie mam im za złe tego,
że mnie nie chcieli.
– Okej. Żyłeś tam. Jak?
– Jak inni. Pracowałem, mieszkałem.
– Miałeś partnerów?
– Nie w sforze. Ale nie byłem
prawiczkiem. Miałem kochanków, nie partnerów. W mieście jest wiele możliwości,
mój drogi.
Luis zaczerwienił się i przygryzł wargę.
– Jak dostałeś się tutaj?
– Sfora Alston szukała bety. Do nas tam
też doszły wieści. Tamci chętnie się mnie pozbyli. Beta się bał, żebym nie
zajął jego miejsca, więc po rozmowie z alfą, a potem z Danielem znalazłem się
tutaj. To jest mój dom. Ty jesteś moją rodziną. – Zewnętrzną stroną palców pogładził
policzek Luisa. Przed nim mógł pokazać, że potrafi być łagodny niczym baranek.
– Przykro mi, że miałeś pokopane
dzieciństwo i zrobili ci to coś z tym uzdrawianiem. – Zarzucił mu ręce na szyję
przytulając go.
– Daj spokój, piękny. To dawno już
minęło. Poza tym trafiłem tutaj i poznałem ciebie. Może tak miało być. –
Położył się z nim na łóżku. Chciał po prostu poleżeć. Luis wywoływał w nim tyle
czułości, że miał ochotę go tulić całymi dniami. Obsypał pocałunkami twarz partnera
i ułożył się na boku z zamkniętymi powiekami. Nie wiedział kiedy zasnął.
Luis podparłszy głowę na łokciu przyglądał
się śpiącemu mężczyźnie. Oblicze kochanka wyglądało na spokojne i rozluźnione.
Na wargach gościł nikły uśmiech, a klatka piersiowa unosiła się w równym
tempie. Mój ukochany, najmilszy Alessio. Nie
zastanawiał się skąd wzięły mu się te myśli. Nie interesowało go to. Jego życie
zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni i niech go piorun zaraz trzaśnie, jeśli
źle postąpił godząc się na wiązanie z tym zmiennym. Gdy nic takiego się nie
stało, ucałował go lekko w brodę. Śpij.
Będę czuwał nad twoim snem. Odgarnął mu kosmyk z czoła. Bał się przyznać do
tego co nim właśnie targało. Daleko mu było do nazwania po imieniu tego co
czuł. Owszem był w nim zakochany, ale odróżniał zakochanie od kochania. Chciał
poczekać, upewnić się, żeby nie rzucać słów na wiatr. Co prawda to nic nie
zmieni i tak z nim będzie, ale każdy chce usłyszeć te dwa słowa, mimo że
gestami, troską i szacunkiem bardziej można okazać miłość. On musi być pewny
uczuć, aby móc je powiedzieć Alessiowi. Wtulił nos w jego szyję wciągając
zapach kochanka. Po oznaczeniu zapach parowania się zmniejszył, ale nadal
pozostał. Znacząc ich obu na zawsze.
***
Następne trzy dni minęły spokojnie. Nikt
ich nie niepokoił. Z policji nie było żadnych wieści o tym kim był Henry. Chwilami
Luis zaczął zapominać, że jest w
niebezpieczeństwie żyjąc sobie w bajce. Alessio większość dnia pracował
z Danielem i Martinem w gabinecie, czasami wyjeżdżał z którymś z nich załatwiać
interesy, jak to mówił Christian. Natomiast Luis znalazł sobie doskonałe
zajęcie przy pracach ogrodowych, które nigdy się nie kończyły. Bardzo dużo
spacerował, rozmyślał i czytał siedząc pod rozłożystym dębem. Tegoż popołudnia
odłożył książkę na trawę – własnoręcznie przez siebie rankiem skoszoną. Wsłuchał
się w śpiew ptaków mieszający się z odgłosami rozmów, pochodzącymi od
przebywających niedaleko zmiennych. Zaczął rozmyślać o minionym okresie. Od
czasu rozmowy z partnerem na temat przeszłości jeszcze bardziej się do siebie
zbliżyli. Najchętniej to by się z nim nie rozstawał. Wstydził się swoich myśli,
że ten czas to by z przyjemnością spędzał z nim w łóżku. Jego ciało za nic nie
chciało się uspokoić. Potrzebował na ten temat z kimś porozmawiać, lecz trudno
mu było mówić o tym co czuje. Nie chciał o tym rozmawiać z Alessiem, bo jak wczoraj
zapytał się go o to, czy ta ciągła żądza się uspokoi i za jak długo, ponownie
wylądowali w łóżku. Do teraz go w sobie czuł i sama myśl o tym powodowała, że
miał ochotę jęknąć. Nocami kochali się po kilka razy. Rano to samo lub w grę
wchodziła wzajemna robótka ręczna. Nigdy nie miał dość. To go wprawiało w
zakłopotanie.
Z
rana kochanek wyjechał do miasta i mimo że minęło dopiero parę godzin już za
nim tęsknił. Był zwyczajnym człowiekiem, więc jak mógł odczuwać cały ten
nasilony popęd do partnera, bolesną tęsknotę za nim? Dotknął dłonią znaku na
szyi. To przez to ugryzienie coś się w nim zmieniło. Przecież od tego czasu
nawet wiek mu inaczej leci.
– Tu jesteś. Ciągle się gdzieś chowasz. –
Christian klapnął na trawę naprzeciw niego. Podwinął nogi pod siebie siadając
po turecku. Co chwilę spoglądał na bawiące się z nianiami swoje dzieci, jakby
chciał ciągle mieć je pod kontrolą.
Luis przyglądał się przyjacielowi. Chris
już raz mu powiedział, co nieco o wzmożonym popędzie zmiennych i może mogliby
pociągnąć temat. Niby wiedział jak to jest mniej więcej u niego, dlatego
zastanawiał się czy on nie ma czegoś takiego. Odchrząknął zanim zadał pytanie:
– Czy jak objawia się ta twoja gorączka…
– urwał kiedy zmienny smok zatopił w nim spojrzenie. – Ekhem. Nie chcę być
wścibski…
– Pytaj. Sam zadecyduję co ci powiem. –
Puścił mu oczko.
– Boję się, że za dużo powiesz. – Obaj
roześmiali się i napięcie opadło tak szybko jak z bicza strzelił. Przecież
Christian to jego przyjaciel, taki naprawdę bliski i wyjątkowy. Cholera on
nawet wiedział kiedy Chris pierwszy raz zrobił sobie dobrze ręką, więc mógł
pogadać na bardzo osobiste tematy. – Nie mogę oderwać się od Alessia. To tak
jakby moje ciało, umysł, serce chciało ciągle jego i, kurwa, nie ma go teraz, a
ja wariuję. Może też mam te swoje gorączki
jak ty.
– Zapewniam cię, że nie. Gdybyś miał,
tarzałbyś się teraz w pościeli ze swoim facetem prosząc, żeby cię pieprzył
przez następne kilka godzin i sprawił, aby przestało cię to pragnienie boleć.
– Eee… – Na policzki wkradł się lekki rumieniec.
– Poza tym tylko smoki mają te swoje
ostre momenty, że tak powiem. – Znów spojrzał na swoje dzieci, by za chwilę
kontynuować temat. – Diamentowe smoki szczególnie, nie wiem, żadnego nie
spotkałem. Moje płodne dni… Jakby ci to powiedzieć… – Postukał się palcem po
ustach. – To wygląda tak, że jakbym miał jednego partnera mógłby nie dać rady
mnie sam zaspokoić, bo pierwszy by padł. Chyba dlatego mam dwóch.
– Okej, okej. – Luis zakłopotany
podrapał się po głowie. – Stop. No to u mnie tak nie wygląda. No… Nie tak.
– Czym ty się martwisz? Tym, że go
pragniesz, a on ciebie? Chyba na to nie narzeka. Chłopie ciesz się, że żyjesz,
a nie zastanawiaj się kiedy skończy się ten gorący seks. – Wyciągnął rękę i
poklepał po kolanie Luisa. – Korzystaj z tego. On na pewno nie ma nic przeciw.
Jest zmiennym potrafi kochać się bez przerwy przez kilka godzin.
– Jak ty możesz z taką łatwością mówić o
seksie? Tak jakbyś opowiadał o tym co sobie kupiłeś.
– Każdy jest inny, ja gadam o tym, ty
jesteś skryty, a to jest coś najnormalniejszego w świecie. Poza tym żyjesz
wśród zmiennych, a my nagość, cielesność inaczej traktujemy niż ludzie. Sama przemiana
sprawia, że przez chwilę przed całym stadem jesteśmy nadzy. To naturalne, Luis.
Nie rozmyślaj co będzie, co by było gdyby i tak dalej. Żyj, chłopie. Po prostu
pragniesz swojego faceta.
– Alessio też tak powiedział, że go
pragnę. – Jego komórka odezwała się krótką melodią. Odczytując smsa jego twarz
rozjaśniała się. – Przyjechał.
– No to leć do niego.
Luis wziął książkę i podniósłszy się z
ziemi zmierzwił jeszcze włosy przyjaciela na co ten prychnął z oburzeniem.
Pobiegł do tylnego wejścia prowadzącego prosto do kuchni. Otworzywszy drzwi
wbiegł do środka i wpadł prosto na kochanka. Zarzuciwszy mu ręce na szyję wpił
się w usta namiętnie pokazując mu, że za nim tęsknił.
Alessio zaskoczony nagłym atakiem
odstawił kawę na pierwsze lepsze miejsce i wsunął ręce pod koszulkę Luisa
oddając zachłannie pocałunek. Pożerał jego usta badając językiem ich wnętrze. Żałował,
że muszą przerwać tę zabawę. Pogłębił pocałunek na małą chwilę, aby od razu odessać
się od czerwonych warg.
– Kochanie, stop chcę ci coś powiedzieć.
– Zaraz. Możesz się chyba ze mną
przywitać jak należy. – Usiadł na stole zaplatając nogi wokół bioder Alessia.
Chwycił go za koszulkę i przyciągnął do kolejnego męskiego pocałunku. Ten
mężczyzna był jego życiem, stał się sensem istnienia, tęsknił i chciał mu to
okazać na każdy możliwy sposób. Wpierw jednak naprawdę potrzebował nasycić się
jego ustami ssąc język kochanka, gdy ten wkradł się do środka.
– Luis? – Męski, pełen zaskoczenia głos
rozszedł się po pomieszczeniu.
Ten głos sprawił, że znieruchomiał.
Odsunął się od Alessia patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Kryło się w
nich pytanie czy się przesłyszał, czy nie.
– Właśnie chciałem ci to powiedzieć. –
Rozplątał jego nogi uwalniając swoje biodra.
Chłopak przełknął ślinę. Nie wydawało mu
się, że usłyszał ten głos. To było prawdziwe. Puścił koszulkę Alessia
spojrzawszy w stronę wejścia do kuchni.
– Mamo, tato…
[1] Coś
takiego *udawajmy, że to męska ozdoba ;)* http://2.bp.blogspot.com/-rV58ZULfSS8/UCp2NClMVAI/AAAAAAAACYo/0P_bHZIrGmY/s1600/P1040855.JPG
tylko bez tego środka i z grubszym
łańcuszkiem
Uuu, coraz gorzej :( mam nadzieję, że akcja się naprawdę rozwinie; obecnie mam wrażenie, iż jestem częstowana ochłapami.
OdpowiedzUsuńInterpunkcja i gramatyka to koszmar.
Może przyjazd rodziców Louisa coś zmieni...
Nie mam bety, a sama nie wyłapię błędów.
UsuńMoże jednak warto kogoś poszukać, jeśli sytuacja wygląda nieciekawie? D: Albo, zanim wrzucisz rozdział, przeczytaj go sama, kilkakrotnie. O ile znasz zasady, zawsze coś wyłapiesz — jeśli nie wszystkie błędy, to przynajmniej większość ^^
UsuńPodobno Lu miała kogoś kto poprawiał rozdziały. Widać, że ma, a potem ten ktoś ją zostawia, bo jak tu wytrzymać takie tony błędów, które ona robi. Ha ha ha.
UsuńCzy mógłbyś się, z łaski swojej, nieco ogarnąć, drogi Anonimie? Bo chyba jednak na trochę zbyt dużo sobie pozwalasz, do tego nie ujawniając swojej tożsamości, co idzie na twoją niekorzyść. Nie ma to jak zdrowy hejt, prawda? Może sam zostań betą, to pogadamy. Albo lepiej – zacznij pisać. Sam rzuciłeś błędem interpunkcyjnym :3
UsuńRozumiem krytykę, zwrócenie uwagi, próby poprawienia... ale twoja postawa w tym komentarzu just po prostu śmieszna i żałosna.
No to zapraszam was, lalunie, do poprawiania, skoro tak bardzo wam to przeszkadza.
UsuńHejterzy zawsze się znajdą. Niestety. Miałam kilka bet, ale każda mnie zostawiała lub znikała bez słowa. Nie wiem czy chcę betę czy nie, bo ja chcę naprawdę kogoś dobrego, genialnego, z pasją, a nie kogoś kto poprawi dwie literówki i się cieszy, że betuje. Będę szukać dobrej bety, ale znaleźć kogoś takiego to cud. Zaręczam, że rozdział przed wstawieniem czytam wiele razy, w czasie pisania też, ale ja nawet teraz nie widzę błędów. Wiem, że przestawiam zdania, z interpunkcją też nie żyję w zgodzie, literówki nawet najlepszym uciekną. Dlatego prosiłam przy poprzednim rozdziale, że jeśli coś, ktoś znajdzie z błędów, aby mi to pokazał, żebym mogła poprawić. Jak powiedziałam nawet teraz tych błędów nie widzę. :)
UsuńJasne, że mogą uciec :'D Jeden tekst zapewne musiałby zostać przeczytany i poprawiany przez kilka osób, żeby wyłapać wszystko... ><
UsuńOch, współczuję ci z tymi betami! Dość nieciekawa postawa, skoro już się do czegoś zobowiązały, w później odstawiają coś takiego. Zwłaszcza, jeśli czyniły to bez słowa usprawiedliwienia.
Hahahahahahha, Lui ma chcice xDD Też nie sądzę, żeby Alessio miał coś przeciwko xD
OdpowiedzUsuńAle ta jego chuć na pewno mu się tym razem nie opłaciła. Uuuups xD
Jestem strasznie ciekawa reakcji jego rodziców. Bo Sonia na 100% zareaguje pozytywnie, ale ojciec... Wyczuwam dramę o.o
Weny Luano! <3
Hahahahhahahahahah XD Nie no, spotkanie z rodzicami pierwsza klasa. Wyobraziłam sobie siebie na miejscu Luisa i nie mogę przestać się śmiać. Jak będę miała czkawkę to osobiście Cię znajdę i...pogratuluję pomysłu. A tak btw, znalazłam JEDEN błąd ortograficzny, mogący uchodzić za literówkę - kiedy L. kontempluje nad miłością i więzią, mówi coś w stylu: "chciałby muc powiedzieć". Absolutnie mi to nie przeszkadza, nie jesteś przecież robotem (taką mam nadzieję. ..). Rozdział kocham, chociaż przerwałaś im e takim momencie. ..kiedy Luis jest taaaaki napalony...zła kobieta XD
OdpowiedzUsuńPozdrowionka i weny życzę!
Dark Night
Dzięki, poprawione i zaręczam, że robotem nie jestem. :)
UsuńNie rozumiem, o co niektorym chodzi z ta interpunkcja. Przeciez nie jest tak zle. Chyba, ze ja jestem jakis slepy. Owszem zdarza sie, ze gdzies wstawisz przecinek, ktorego akurat w tym miejscu nie powinno byc lub go wlasnie nie wstawisz, ale mysle, ze to nie jest powod do pietnowania.
Usuń,,,,Ta sama postać była z mundurze policyjnym i podawała rękę burmistrzowi." ,,w mundurze"...." ten komentarz pisalem ja. (O 14:25) Nie moglem sie juz podpisac, bo wychodzilem z domu. No wlasnie - jestesmy ludzmi nie robotami. Tak samo jak ja - ucze sie, ciagle jestem zajety - tak samo i Luana, ktora pracuje, nie ma czasu na to by pisac i wylapywac bledy jakie robi przez 24 godziny.
Jezeli juz chcemy kogos poprawic, to robmy to konstruktywnie bez zadnej agresji.
Ja poprawiam - ale obrazam autorke?
Bylem beta, ale autorka bez zadnego ,,hej, pa" usunela 2 blogi, ktore poprawialem. Nie powiedziala mi ani slowa o tym, ze ma zamiar to zrobic.
Ludzie sa rozni.
Pozdrawiam
Damiann
Damiann, właśnie widziałam, że ktoś wypisał te literówki i je poprawiłam, więc dzięki. :)
UsuńMałe sprostowanie, nie pracuję, ale i tak mam całe dnie zajęte, a ja faktycznie nawet jakbym siedziała tydzień nad poprawianiem rozdziału i tak jestem ślepa na swoje własne błędy.
Tak, ludzie są różni. Ja się nauczyłam, że wiele bet jest niesolidnych, Ty, że autor potrafi nagle kopnąć w cztery litery i usunąć wszystko. Taki autor nie ma pasji do pisania, robi coś przez chwilę, a potem i tak ma gdzieś to co tworzy, postaci, którym dał życie.
Koniec mnie powalił, z partnerem przywita się jak należy, ale z rodzicami już nie. XD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial. :3
Cze na więcej! :)
Uuuuu rodzice się dowiedzieli.
OdpowiedzUsuńHahaha końcówka świetna. Teraz będę miała dobry humor przez cały dzień, wystarczy, że przypomnę sobie tę scenkę :) Jestem ciekawa co rodzice Luisa na to jego powitanie i w ogóle wszystko :) Rozdział świetny jak zwykle i czekam na nexta. Pozdrawiam cieplutko, Asia:)
OdpowiedzUsuńŁał !!! Ale.....tego sie nie spodziewałam ;) Sonia też przyjechała?? Jestem ciekawa jak przebiegnie rozmowa bo zobaczenie Luisa całującego się z mężczyzną musiało być szokiem. O ranyyy już nie mogę się doczekać następnego poniedziałku <3
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny. Pozdrawiam OfeliaRose
kwiat-przyjazni-ofelia-rose.blogspot.com
Ahh, od tak dawna nie komentowałam... *chowa się* Ale, cóż poradzić, w tym roku zupełnie nie mam czasu. Komputer włączam bardzo sporadycznie, może raz w tygodniu...? A z telefonu komentować nijak nie mogę, bo nie chce mi publikować, cholernik jeden ;-;
OdpowiedzUsuńNo ale — przejdźmy do rzeczy ;v; Opowiadanie podoba mi się, jak zresztą cała ta seria, jest dla mnie przyjemnym rozpoczęciem każdego tygodnia; lekkie i przyjemne do czytania~ Końcówka tego rozdziału była... bardzo niespodziewana xD Szczerze mówiąc, to przez nią tak bardzo nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam.
Jak możesz przerwać w takim momencie? Nie masz serca. Już wyobrażam sobie reakcję jego rodziców, ciekawe czy moje wyobrażenie okaże się prawdziwe xD
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
,,Ta sama postać była z mundurze policyjnym i podawała rękę burmistrzowi." ,,w mundurze"
OdpowiedzUsuń,,Chciał tak po prostu siedzieć, gapić się w okno pozostając objętym na wszystko. " ,,obojętnym"
Hhahahahahah końcówka wymiata XD
OdpowiedzUsuńBędzie mnie to prześladować i ilekroć o tym pomyślę, to się będę cały dzień brechtać =^.^=
Błędy są, ale nie tak koszmarne jak się często spotyka,ujdzie, ale znajdź sobie betę
No i oczywiście również uważam że nie masz serca, w takim boskim momencie o_0??? Chociaż w sumie wszystkie są boskie to gdzie byś nie przerwała to będziemy narzekać :P
A Alessio miał przerąbane dzieciństwo, biedactwo :c
I mam nadzieję że jak najszybciej załatwisz te sprawy z gangsterami, czy raczej już policją i nie będziesz nas trzymać w niepewności tyle czasu ( le wymownie uniesiona brew :P)
Pozdro, weny, czasu i tak dalej :*
Akane
koniec mnie rozwalił hahah. nie spodziewałam sie xD cudowny rozdział. teraz tylko czekać do kolejnego poniedziałku ;33 wenyy Lu ;*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział nie moge sie doczekać się reakcji jego rodziców =^.^=
OdpowiedzUsuńTeraz cały tydzień czekania na następny rozdział T-T
Pozdro
♥♥♥♥♥♥♥♥
no no końcówka jak zawsze fenomenalna.
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydjae, że Luis wydaje się być nieco zagubiony?
Jakoś takie właśnie dziwne wrażenie odniosłam czytając rozdział.
Owszem kocha Alessia, ale wciąż jakby nie jest do końca pewny tego co się dzieje.
W końcu w jego życiu tak wiele się wydarzyło i każdemu cięzko byłoby to poukładać.
I jeszcze sytuacja z rodziną.
Cięzko im będzie wytłumaczyć wszystko co się dzieje.
I ta cała intryga robi się coraz bardziej zawężona.
Jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy.
I reakcje rodziców Luisa.
Na pewno z początku nie będzie lekko, ale wierzę że zaakceptują miłość syna.
Oj czekanie cały tydzień na rozdział to zdecydowanie zbyt długo.
pozdrawiam mocno.
Luis jest zagubiony. Dla niego to co się dzieje jest czymś zaskakującym, nie wie co czuje, wstydzi się swoich pragnień i za szybko się wszystko dzieje, ale poradzi sobie. :)
UsuńOj tam, pieprzyć błędy.
OdpowiedzUsuńCzy osoby wymądrzające się mógłby dać sobie siana i iść marudzić komuś innemu? Pisanie wcale nie jest takie łatwe, jak się wydaje. Łatwo się mówi i dyktuje innym co mają zrobić albo jak. Ciekawa jestem, czy wy drodzy marudzący czytelnicy, hejterzy potraficie pisać lepiej niż Luana. Bo jakoś w to wątpię. Jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawa do pomyłek. A wracając do opowiadania, to jak dla mnie udany rozdział. Kocham takie zakończenia, genialne! Ciekawa jestem reakcji rodziców Luisa. Ich miny pewnie są bezcenne! Cholera, czuję niedosyt. Chcę kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam i weny życzę :D
Rozdział jak zwykle świetny. Ostatnio znów mam problem z dodawaniem komentarzy ( to chyba przez konto google)
OdpowiedzUsuńRodzice Lu muszą być pewnie mocno zaskoczeni, mam nadzieje, że nie skrzywdzą Lu swoimi słowami a wręcz zaakceptują go takiego jakim jest :)
Oops... Mała wpadka. Oj, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przynajmniej jest nakreślona sytuacja - rodzice poznali zięcia i teraz muszą zestawić pierwsze wrażenie z... drugim, dookreślającym. xD A i Luis, gdyby jeszcze miał w sobie taką iskierkę niepewności, właśnie się jej pozbył. Albo inaczej - pozbawił się szansy przedłużenia tajemnicy. xD Huh, dobrze, że na pocałunku się skończyło, bo coś większego mogłoby zwalić ich z nóg. A tak swoją drogą, to Luis ma teraz niezły bałagan, bo raz, że musi wyjaśnić rodzicom, co się dzieje, a dwa - że musi to nazwać, a przez nazwanie rozumiem wtłoczenie w rozmowę słowa 'miłość'. xD I tak trzymać!
OdpowiedzUsuńLuis ma niezły bałagan w głowie. Trochę jest w szoku, bo to wszystko tak się szybko dzieje, nie rozumie swoich pragnień, a nawet się ich wstydzi, do tego nie wie co tak naprawdę czuje. Zależy mu, ale czy to jest miłość?
UsuńJa jebe ludzie co wy się tak tych błędów czepiacie, za takie cudeńko kilka literówek to bardzo niska cena. A te błędy naprawdę są drobne, da się czytać nawet z nimi :P
OdpowiedzUsuńŁoł! To było super :) Zakończenia się nie spodziewałam. Normalnie widzę minę Luisa, jak ich zobaczył :D Sonia pewnie się ucieszy, tak jak ja :) Nie czepiajcie się błędów, bo nie są jakieś rażące. Ja tam podziwiam, że jest ich tak mało :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i wszystkiego dobrego <3
~Genuine
Witam :)
OdpowiedzUsuńPrzez długi czas coś denerwowało mnie w dialogach bohaterów i jakoś nie mogłam znaleźć powodów, ale już wiem, co jest na rzeczy. Zdania są wielokrotnie złożone, a nie powinny takie być w stylu potocznym np."Gdybyś miał, tarzałbyś się teraz w pościeli ze swoim facetem prosząc, żeby cię pieprzył przez następne kilka godzin i sprawił, aby przestało cię to pragnienie boleć."- to jest meeega długie. Normalnie nikt nie używa tak rozbudowanych konstrukcji w zwykłej rozmowie. Nie będę się już dalej czepiać, bo to w końcu tylko amatorskie opowiadanie internetowe i nie wymagam zbyt wiele.
Pozdrawiam K. :)
zgadzam się z tb też coś mi nie grało zdania zdecydowanie za długie :/
UsuńAnia
Witam,
OdpowiedzUsuńno i wiemy już kto stoi za tym wszystkim, Allisio jest naprawdę wspaniałym partnerem, ta troska jest cudowna, w końcu poznaliśmy jego przeszłość i napraw nie miał lekko w życiu, oj rodzice Lusia zostali zaskoczeni takim widokiem, mam nadzieję, że dobrze to przyjmą...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Haahhhahahaah ....rozdzice sie zjawili ... Uuuuu
OdpowiedzUsuńZobaczyli ich w bardzo ciekawej sytuacji. Ciekawe co powiedza na takie okazywanie czulosci .. Czy wogole go zakceptują :-P
Super rozdzial .
Ps sorki ze przez jakis czas nie komentowałam tw bloga .. ( jakos zabrakolo mi czasu - egzaminy )
Życze weny w innych opowiadaniach itp.
Pozdrawiam~Shizuo