Dziękuję za komentarze. Na razie nie powiadamiam, gdyż mam tylko kilka minut na wstawienie rozdziału, bo jestem zajęta.
Chciałam też powiedzieć co do tego komentarza, jaki dostałam pod 2 rozdziałem: "Gdzie jest kurwa rozdział? Muszę iść na drugą do pracy i dopiero jutro przeczytam." Który mnie wkurzył. Nie jestem robotem, służącą, kimś kto na każde zawołanie ma wrzucać rozdział, bo ten ktoś chce. Piszę dla przyjemności, bo lubię, dzielę się z Wami moją twórczością, podczas gdy bym mogła prywatnie podsyłać rozdziały paru osobom. Nie życzę sobie takich wulgaryzmów skierowanych do mnie. Mogę wrzucić rozdział nawet o 22. Nie zawsze mam czas i nie mogę już rano wstać i dodać rozdziału. Do tego mam dziś dużo pracy, prądu nie było i różne mogą być przyczyny, że akurat na TĘ godzinę nic nie dam.
Rozdział dedykowany Akemi z okazji jej imienin. Wszystkiego najlepszego. :*
Rozdział dedykowany Akemi z okazji jej imienin. Wszystkiego najlepszego. :*
Prowadząc
go korytarzami,
usiłowała nie zagadać przyszłego członka rodziny. Nie chciała,
żeby Aranel miał ją za gadułę. Mówiła mu tylko,
w jakich kierunkach idą i co charakterystycznego jest w danym
miejscu. Czytała wiele, zaniedbując nocami męża, na temat ślepoty
i
o tym,
jak zaopiekować się takimi ludźmi.
– A
tutaj mamy korytarz południowy. Dotknij ściany. – Gdy to zrobił,
kontynuowała: – Są zbudowane z gładkiego kamienia w
przeciwieństwie do tego korytarza obok.
–
Wydają się też
cieplejsze.
– Nadal
miał kaptur na głowie i tak,
jak mu nakazano,
nie zdejmował go,
dopóki nie znajdzie się w swoich
komnatach.
–
Tak. Na zewnątrz przez
cały dzień ogrzewa ją słońce. Kilka kroków w przód i napotkasz
drzwi twojej przyszłej komnaty. Ale teraz przejdziemy do innej
części pałacu. Musisz uważać na stopnie. Prowadzą w dół. –
Co jakiś czas mijali ich służący zajęci pracą, a także będąc
zaciekawieni nowo przybyłym. Stanęli przed pierwszym stopniem. –
Wyciągnij rękę w prawo. – Książę dotknął poręczy. –
Dwadzieścia stopni w dół i będziemy na niższej kondygnacji. –
Cały czas była obok i trzymała go za dłoń. – Idziemy do
komnaty, którą zajmiesz tej nocy i tam przygotujesz się jutro do
ślubu.
Schodząc
w dół,
robił to nad wyraz ostrożnie. Nie znał wielkości i szerokości
stopni. W swoim pałacu mógł chodzić po stopniach swobodnie. Mimo
zmęczenia był wdzięczny tej kobiecie, że prowadząc go do tej
komnaty, tak dokładnie mu wszystko tłumaczyła. Jego mózg
rejestrował wszystko. Nawet zapachy. Mógł stwierdzić, że
perfumy, jakimi spryskiwała się kobieta, były dość mocne, ale
nie odurzające. Rozpozna ją po nich i jej dziewczęcym głosie. Po
jeszcze wielu wskazówkach, z tego,
co mówiła, wiedział, że dotarli na miejsce. Słyszał chrzęst
zamka w drzwiach i ich delikatny pisk, kiedy się otworzyły.
–
Twoja tymczasowa
komnata, Aranelu. – Wprowadziła go do środka. – Powinieneś
zapoznać się z nią szybko. Pięć kroków w przód i jest łoże,
a po lewej od niego na wprost drzwi do łaźni.
–
Dziękuję. Sądzę, że
tutaj sam sobie poradzę. Możesz mi tylko wskazać, gdzie co jest w
łaźni?
–
Mogę. Dla mego szwagra
wszystko – odpowiedziała wesoło.
–
Szwagra? – Wyciągnął
przed siebie rękę i szedł w tej ciemności ku miejscu, gdzie,
jak
sądził,
jest łaźnia. – Dobrze idę?
–
Skręć w lewo, bo
wpadniesz na łoże. – Według niej Aranel był słodki. – I tak,
szwagra, w końcu nim będziesz. Wiem, że w Elros
nie używają tego słowa. Jest nowe. Szwagier to mąż brata lub
siostry. – Poszła za nim. – Wszystko ci pokażę. Możesz się
wykąpać, a potem coś zjeść...
–
Nie jestem głodny.
Wykąpię się
i
położę spać. Podróż naprawdę mnie zmęczyła.
–
Jak wolisz.
Łaźnia
nie była wielkim pomieszczeniem. Znajdowała się w nim okrągła
wanna,
do której lała się woda ze specjalnie połączonych ze sobą rur,
które przechodziły przez piec, jaki ogrzewał wodę na tyle, że
kąpiel w ciepłej wodzie była możliwa bez uprzedniego wlewania
gorącej wiadrami. Wystarczyło odkręcić kurek przymocowany do
ściany. Zimna lała się przy pokręceniu kurkiem obok. Również
część sanitarna była doskonale wykonana. Wszystko było dobrze
urządzone. Także różne olejki, wieszaki na ręczniki i odzienie
po kąpieli miały swoje miejsce, z którymi się zapoznał. Zostając
sam, trochę ze strachem spróbował tego,
czego u siebie w pałacu nie znał. Sam nalał wody do wanny. Chciał
sam sobie przygotować kąpiel ten jeden raz. Wiedział, że od jutra
tym będą zajmować się służący. Olejki odnalazł dłonią.
Wziął jedną szklaną buteleczkę, odetkał ją i powąchał.
Intensywność zapachu jaśminu, jego ulubionego, zakręciła mu w
głowie. Wlał kilka kropel do wody i odstawił buteleczkę na półkę.
Zdjął z siebie ubranie, zostawiając je na stołku obok, jak
prosiła Naela,
ponieważ
stamtąd służący wezmą je do pralni i nagi ostrożnie wszedł do
wody, a wokół niego unosił się jaśminowy zapach. Zapach domu.
Woń, która go uspokajała i która zawsze mu towarzyszyła. Poza
zapachem,
jaki
pochodził od kwiatu Tasartir, ale jego woni
nigdy nikt nie zdołał uchwycić. Mimo tego Aranel i tak wolał
pachnieć jaśminem. Tak jak jego mama.
Obmył
się dokładnie po
tak długiej podróży,
spłukując wszystkie jej ślady. Delektował się ciszą, jaka go
otaczała. Ostatnim spokojnym wieczorem. Ponieważ już jutro...
Posmutniał. Bardzo starał się nie myśleć o tym,
co go czeka. Do końca kąpieli,
podczas której starannie umył włosy, na jego twarzy nie zakwitł
cień uśmiechu. Nawet, kiedy opuścił już łaźnię i licząc
kroki, w samym płaszczu kąpielowym, trafił do łóżka. Położył
się na jego skraju, jakby robił coś złego i na powrót powrócił
do niego przejmujący strach. Już nie łączył się
on
z podróżą, lecz
z
tym,
co go czeka. Jutro stanie się mężem innego mężczyzny, wbrew swym
marzeniom o wielkiej miłości. Tak bardzo chciał kochać i być
kochanym, a ten człowiek został tak samo w to wplątany
i nie poczuje do niego nic. O ile go nie znienawidzi, to będzie
dobrze. Zamknął powieki, a spod jednej wypłynęła łza. Była ona
bólem, który w nim się narodził. Po chwili mógł już płakać
bez przeszkód, dławiąc się łzami. Zwinął się w kłębek,
jakby chroniąc
samego siebie
przed nieszczęściem, jakie go spotkało,
co
przynosiło mu ulgę. Jutro ponownie nałoży maskę i będzie się
starał, żeby nikt nie ujrzał jego otwartej duszy.
Po
to, aby tylko nie dać się zranić. Robi to dla swego ludu. To
będzie miał na względzie,
stając jutro na ślubnym kobiercu.
*~~*~~*
Zatrzasnął
drzwi do swojej komnaty. Już nie na długo jego. Musiał się
przenieść do małżeńskiej sypialni! Prychnął z oburzeniem. Jak
jazda konna rozładowała nerwy, tak po powrocie ponownie one
wróciły. Wszystko przez ojca, który zmusił go do zjedzenia
kolacji z rodziną. Przez to dowiedział się, że jego przyszły mąż
śpi u siebie.
Poinformowała
o tym
służąca, która miała zanieść mu jedzenie. Owszem,
zostawiła kanapki na stoliku, bo głupia nie wiedziała, że książę
i tak ich nie zobaczy. Co gorsze,
zapewne przypadkiem strąci tacę. Tylko nie to go zdenerwowało, nie
obchodził go przecież tamten mężczyzna. Złość przyszła w
chwili, w której zapytał,
gdzie jest komnata Adantina. Po tym pytaniu został zgromiony
wzrokiem rodziców, a także siostry. Odpowiedź, którą uzyskał od
króla,
nie była
taka, jakiej oczekiwał:
„Nie dostaniesz tej wiadomości. Jest ona zakazana. Wiemy, że
zechcesz pójść do niego i go sobie obejrzeć jak jakiś eksponat.
To przyniesie zgubę. I nie pytaj służącej, bo zostanie wtrącona
do lochu, gdy ci odpowie.” Wstał wtedy i głodny powrócił tutaj.
–
Co za pieprzone
przesądy! Nie mogę
go
zobaczyć, ponieważ to szkarada. To mi powiedzcie. Nie obchodziłoby
mnie to, gdybym nie musiał go... A w sumie zamknę oczy. I tak jest
to obrzydliwe, to jakie
ma zaznaczenie jego wygląd. – Zdjął z siebie górę ubrania. –
Powinienem iść do jakiejś dwórki i odstresować się, lecz tego
też mi nie wolno! – Uderzył pięścią w ścianę. – Powinienem
powiedzieć, że się nie zgadzam, ale nie mogę tego zrobić.
–Zbliżył się do okna,
za którym już królowała noc. – Nasza rodzina nigdy nie złamała
danego słowa. Nie mogę tego zrobić, pomimo że wszystko dzieje się
z woli ojca, nie mojej. – Przesunął dłonią po swoich
fioletowych włosach. Jakoś, myśląc o tym, przeżyje jutrzejszy
dzień, a zwłaszcza wieczór. Potem da sobie radę. Chciał jeszcze
porozmawiać z przyjacielem, ale przypomniał
sobie, że ten może być dziś zajęty.
Wolał
go nie rozzłościć,
przerywając mu w wykonywaniu pewnych czynności,
więc
udał się do łaźni,
pragnąc
w inny sposób zaspokoić nerwy i ciało, skoro nie mógł mieć
kobiety.
*~~*~~*
Terrik,
po kąpieli, założywszy na siebie długą koszulę nocną, w jakiej
sypiali mężczyźni, niecierpliwie przechadzał się po pokoju
sypialnianym. Bose stopy zatapiały się w gruby dywan, a kilka świec
łagodnie rzucało światło na komnatę. Mężczyzna poprawił
ciężkie,
szkarłatne zasłony przy łóżku, rzucając jeszcze okiem na bukiet
z suszonych kwiatów. Stał tuż przy łożu, na nocnym stoliczku, a
poza nimi sypialnia była pusta. Fotele, biurko i inne meble dnia
codziennego stały w salonie. I jak do sypialni nikt nie miał
wejścia, poza kimś szczególnym, tak salon nie raz był odwiedzany
przez inne osoby w celu prywatnym czy też rozmów dotyczących
pełnionej przez niego funkcji.
Zaczynał
się już denerwować z wyczekiwania. Przeszedłszy do salonu,
nalał sobie kieliszek wina, ale pukanie do drzwi uniemożliwiło mu
wypicie trunku. Pewnym krokiem poszedł je otworzyć.
–
Spóźniłeś się –
zawarczał groźnie, ale oczy mówiły co innego.
–
Miałem obowiązki do
wykonania. Teraz mogę ze spokojną głową poświęcić ci czas,
panie – odezwał się głos z korytarza. – Wpuścisz mnie?
Terrik
odsunął się od drzwi, wpuszczając do środka swego gościa.
– A
jakież to obowiązki zatrzymały cię tak długo?
–
Doskonale wiesz, jakie
obowiązki ma żołnierz, hrabio – odpowiedział Yavetil i zamknął
za sobą drzwi. – Nie muszę ci, mój panie, tłumaczyć
wszystkiego. – Podszedł do niego wolnym krokiem. – Sądzę, że
znajdziemy lepsze tematy do naszej konwersacji. – Przyciągnął go
do siebie,
oplatając rękoma w pasie. – Co ty na to?
–
Będziesz gadał czy
weźmiesz się do roboty? – Przylgnął do niego całym ciałem i
poczuł jeszcze większy głód.
–
Ja do roboty, a ty do
krzyczenia. Chcę słyszeć,
jak jest ci dobrze, mój panie. – Nie czekając na jakikolwiek
sprzeciw, pocałował mężczyznę gwałtownie,
napierając
całym ciałem na niego, aż plecy Melisiego dotknęły zimnej
ściany. Położył dłonie na jego biodrach,
całując go z coraz większym głodem. Terrik poddawał się temu.
Yavetil już dawno doszedł do wniosku, że podoba mu się dominujący
kochanek, na co Melisi miał czasami ochotę, ale uległy rudzielec
był bardziej kuszącą wersją tego poważnego i zapracowanego na co
dzień mężczyzny.
–
Chcę ostro, szybko i
mocno. Chcę cię czuć – szeptał Terrik i niecierpliwymi dłońmi
dobrał się do rozporka mężczyzny. Chciał jego penisa. Teraz,
natychmiast!
–
Jaki chętny.
Stęskniłeś się. – Uszczypnął go zębami w szyję. – Jesteś
pewny, że chcesz tak szybko? – Dostał odpowiedź, gdy dłoń
wsunęła się w jego bieliznę i ścisnęła krocze. – Żebyś
później nie żałował, mój panie.
–
To ty zaraz pożałujesz,
jeżeli nie posuniesz się dalej. – Pieścił jego członek,
doprowadzając go do pełnego wzwodu. Lubił dominować nad tym
facetem, ale wolał sam mu się oddawać. Wstydził się tego, że
był taki chętny
bardziej
do dawania niż brania. Na szczęście tylko Yavetil wiedział, że w
godzinach nocnych staje się wręcz dziwką dla tego mężczyzny. Obu
to pasowało. Jęknął,
gdy wilgotny język zaznaczył linię od szyi ku szczęce.
O
tak, chciał go i pragnął. Mężczyzna był bardzo seksowny, a
jeszcze
to,
jak drżał w jego ramionach stawało się zapalnikiem do tego, żeby
go posłuchać i wziąć we władanie. Sięgnął w dół i uniósł
jego koszulę,
co
przypomniało mu, jak ostatnim razem wszedł w niego, kiedy Terrik
oplatał go nogami nagi od dołu z osłoniętą ubraniem górą.
Zdejmując niepotrzebny materiał,
zahaczał drażniąco opuszkami palców o rozgrzaną skórę. Sam
poczuł chłód na sobie, kiedy spodnie opadły
w dół,
uwalniając jego dużego członka. Zaraz jak tylko rozebrał go do
końca, wpił się na krótką chwilę w jego wargi, by potem
brutalnie odwrócić go tyłem do siebie. Terrik zareagował na to
głębokim westchnieniem,
układając ręce na ścianie i wypinając tyłek w stronę kochanka.
–
Naprawdę jesteś
chętny. – Ścisnął napięte pośladki. Natychmiast uklęknął
za nim i ugryzł jeden.
–
Ach.
Rozsunął
je sobie i bez zbędnych subtelności polizał ich wnętrze,
od kręgosłupa ku jądrom.
–
Kocham,
jak mi to robisz, Yav. Jeszcze.
Spełnił
jego życzenie. Trącił koniuszkiem języka szparkę, na co w
komnacie rozległ się kolejny jęk. Z wprawą
językiem
podrażniał wrażliwe miejsce. Doprowadzał kochanka do szaleństwa
swym nad wyraz zwinnym i mokrym narządem. Usztywnił go i wsunął
się do środka,
nawilżając jego dupcię swą śliną. Chciał go jeszcze pieprzyć
całą noc, a wzięcie całkiem na sucho, jak prosił Terrik, nie
wchodziło w grę. Tak samo,
jak udanie się do sypialni po olejki nawilżające. Byli zbyt
wielkim kłębkiem pożądania
na to,
aby zmienić miejsce ich zbliżającego się stosunku. Tam,
gdzie zaczynali, tam kończyli.
Dlatego
musiał coś zrobić, by go nie skrzywdzić. Bawił się nim długo,
słuchając sapań i jęków Terrika. Rozluźniona dziurka
pochłaniała jego mokre od śliny palce.
–
Yav... Och, Yav!
– krzyczał Terrik,
drapiąc mur i nabijając się to na palce, to na gorący język.
Yavetil,
stwierdzając, że mężczyzna jest rozluźniony i gotowy na niego,
wstał
i
przylgnął biodrami do jego tyłka. Penis idealnie wpasował się
pomiędzy dwie półkule. Wilgotny czubek męskości lśnił w
świetle świecy stojącej obok. Pozbył się swojej koszuli, złapał
go za biodra i bez ostrzeżenia mocno w niego wszedł.
–
Ach. – Nogi się pod
nim ugięły, kiedy poczuł go w sobie. Bolało, ale to było takie
dobre. Tego chciał. – Pieprz mnie. – Zagryzł zęby na swej
dłoni, żeby nie krzyczeć za głośno.
Yavetil
wysunął się z niego prawie do końca i na powrót wsunął.
Powtórzył ten ruch kilka razy,
doprowadzając Terrika do pasji. Jednak sam był zbyt zachłanny,
żeby bawić się tak dłużej. Pchnął mocniej, wprawiając biodra
w szybki ruch.
–
Tak chcesz,
prawda? Szybko i mocno.
–
Tak! – Pragnął
zaspokojenia swego spragnionego ciała. Wypiął się jeszcze
bardziej, przyjmując w siebie szybkie ruchy członka. Początkowy
ból zamienił się w przyjemność, która,
panując nad nim,
wyrywała krzyki z ust Melisiego. Yavetil wprowadził ich ciała w
zawrotne tempo, także z trudem łapali powietrze.
–
Yav... Och,
Yaaaav. – To było melodia dla uszu Galdora, którego ciało lśniło
od potu. Pocałował Terrika w szyję, jego ruchy stały się
płytsze. Uderzały tylko w najważniejszy punkt rozkoszy,
doprowadzając Terrika na sam szczyt. Wiedział, że rudzielec nie
potrzebuje nic więcej i tylko ruch penisa w sobie doprowadzi go do
silnego orgazmu, bez dotykania jego męskości. Tak się też stało.
Terrik krzyknął,
oznajmiając swój orgazm. Czuł, jak zaciska się na nim, jego nogi
zaczynają dygotać, więc przytrzymał go mocniej, sam pędząc ku
spełnieniu. Wkrótce zalał jego wnętrze swoją spermą i zmęczony
przytulił się do niego,
poruszając się w nim coraz wolniej.
Zaspokojony
Terrik oblizał usta i odwrócił głowę ku kochankowi. Te od razu
spotkały się z jego wargami w długim, czułym pocałunku. Yavetil
pociągnął zębami jego dolną wargę,
po
czym
ją
polizał i wypuścił.
–
Witaj, kochanie –
przywitał się Yavetil,
uśmiechając do niego szeroko.
–
Kocham cię, Yav. –
Oparł się czołem o ścianę,
próbując zapanować nad miękkimi nogami i zmęczeniem.
–
Też cię kocham, ale
nie ma odpoczynku. – Wysunął się z niego. – Idziemy do łóżka.
Tam czeka cię dalsza części powitania. – Porwał go na ręce.
Zaskoczony
Terrik objął go wokół szyi rękoma.
–
Dalsza część?
–
Mamy całą noc przed
sobą. Nie widzieliśmy się kilka dni i musimy wszystko nadrobić –
mówił,
niosąc go do sypialni i
mając ochotę roześmiać się na ten pełen pożądania wzrok.
Terrik był nienasycony. Zawsze było mu mało. Kochał tego faceta
od lat i wiedział, że nie przestanie.
Wyczerpani
po kilku godzinach opadli na czarną pościel.
–
Mam dość. Nie dam
rady więcej – sapnął Yavetil,
leżąc na plecach. Jego rozpuszczone włosy okryły całą puchową
poduszkę.
–
To ty chciałeś
nadrobić noce. – Zaśmiał się Terrik,
patrząc na zawieszony nad łóżkiem baldachim. – Jutro, w tak
wielki dzień, nie będę mógł się ruszać.
–
Będzie miło patrzeć,
jak
krzywo
chodzisz. – Obrócił się na bok i podparł głowę ręką.
–
Chciałbyś. Kochanie,
to nie był mój pierwszy raz. Przyzwyczaiłem się do ciebie, a
zwłaszcza twoich pewnych rozmiarów. – Poprowadził wzrok ku
miękkiemu już członkowi kochanka. Nagle spoważniał,
patrząc teraz w oczy ukochanemu. – A teraz powiedz, jak podróż i
książę Aranel?
–
Nie mieliśmy kłopotów
po drodze. A książę jest dobrym człowiekiem. Nie chciał tego
pokazać, ale bardzo się boi. Wiesz, on jeszcze nie wie, że to
małżeństwo ma być skonsumowane. – Zakreślił kółko wokół
sutka mężczyzny.
–
Nie wie? Jego ojciec mu
nie powiedział? Miał poinformować syna o wszystkim. O tym, że nie
skończy się tylko na samym ślubie. Ech, chyba do mnie będzie
należało poinformowanie
o tym
naszego króla. Jako jego przyszły teść ma ten sam obowiązek,
co ojciec.
–
Książę Aranel jest
ślicznym, pełnym gracji młodzieńcem – mówił Galdor. – Mimo
kalectwa, po zapoznaniu się z terenem,
porusza się
zupełnie tak,
jakby widział. Do tego jak się porusza. Jego chód jest iście
królewski. Został bardzo dobrze wychowany. Zna doskonale etykietę,
jest wyuczony. Pełen gracji. Naprawdę jest godny Rivena.
–
Ej, czy ty się
przypadkiem nie zakochałeś? – Terrik szturchnął kochanka w bok.
–
Potrafi zauroczyć, ale
nie. Kocham tylko ciebie. – Nachylił się nad nim i musnął lekko
jego usta.
–
Mówisz, że potrafi
zauroczyć? – Yavetil kiwnął głową. – Dobrze by było, jakby
zauroczył naszego księcia.
–
Wyobrażam sobie, że
Saeros nie jest zadowolony z mającego się odbyć ślubu? – Oparł
głowę na jego piersi.
–
Mało powiedziane. On
jest wściekły. Ale też bardzo ciekawy jego wyglądu. Odbiło mu na
tym punkcie. Dziś, jak przyjechaliście,
stał w oknie i... – urwał,
gdyż zbyt spokojny oddech jego kochanka mógł świadczyć o tym, że
ten zasnął. – Yavi... Yav... – Nie mylił się. Dobrze, że go
miał. Sam przysłonił oczy kurtyną z powiek i szybko zasnął.
*~~*~~*
Budził
się powoli, czując się wyspanym. Przeciągnął się pod
okrywającą go kołdrą. Dotyk miłej pościeli sprawiał, że nie
miał ochoty wstawać. Przecież nie musiał tego robić. Może
jeszcze jest noc? A jak jest ranek, to Karena przyjdzie go zbudzić.
Wtulił się w poduszkę. Jakby był ranek, to czułby na swej twarzy
ciepłe promienie słońca, które zawsze pieściły jego skórę. Za
wyjątkiem deszczowych dni. Coś było nie tak. Nawet zapach pościeli
był inny i... Niestety za szybko przypomniał sobie,
gdzie jest. Czyli to wszystko było prawdą? Nie śnił koszmaru.
Usiadł niespokojny. I co teraz? Nawet nie wiedział, gdzie są jego
rzeczy, więc nie miał jak się ubrać. Poza tym,
czy to był dzień? Zaciekawiony wstał i postanowił poszukać okna.
Śpiew ptaków, zapewne tutaj są ogrody, powie mu wszystko.
Wyciągnął ręce przed siebie i małymi kroczkami, coraz bardziej
sfrustrowany, zaczął szukać wnęki okiennej po prawej stronie
komnaty. A okna nie powinny się różnić od tych w pałacu ojca. Po
drodze uderzył stopą w coś twardego. Skrzywił się z bólu, ale
od razu wybadał nogę od stolika. Przesunął dłonią wzdłuż
obiektu, który okazał się być trójkątem. Coś na nim stało.
Jedzenie? Chyba tak, ale nie ruszał tego. Obok niego zapewne stał
fotel lub krzesło, w takim razie okno mogło być blisko. Uczył
się, że w pałacach najczęściej niedaleko okna ustawiane są
takie meble. Ominął stolik i fotel, aby odnaleźć ręką ścianę.
Sunął dłonią po niej,
dopóki nie napotkał parapetu. Uśmiechnął się zwycięsko.
–
Mam cię.
Bez
problemu odnalazł klamkę okiennicy i otworzył je. Tak, był już
poranek i to późny. Słońce mocniej grzało. Wciągnął wilgotne
powietrze. W nocy musiało padać. Nagle nastawił uszu. Drzwi do
jego komnaty uchyliły się.
–
Kto tu jest? –
Poprawił płaszcz kąpielowy.
–
Służka, panie. Mam na
imię Agathe – odezwał się młodziutki głos. – Przyszłam
cię
zbudzić, panie. Zaraz będzie śniadanie, a po nim król
wraz z królową
cię oczekują.
– A
co z księciem? Nie powinien mnie widzieć.
Bo
ja jego i tak nie zobaczę – dodał
w myślach.
–
Rivenem? Król wysłał
go z rana do miasta w sprawach służbowych. Masz,
książę,
czas do południa na zapoznanie się ze sprawami ślubu.
–
Wiesz,
gdzie są moje ubrania? – Odwrócił się w jej stronę.
–
Tak, mój panie.
–
Zaprowadzisz mnie do
nich i pomożesz wybrać odpowiednie? Jak widzisz,
z tym sobie nie poradzę.
–
Tak, książę. Pomogę
ci we wszystkim. Od tego jestem. A może wezwać mężczyznę?
–
Nie. Sam się ubiorę.
Ty tylko wybierz coś ładnego. – Nie lubił prosić. Dawniej
zawsze miał już gotowe ubranie, a Karena tylko robiła poprawki.
Poza tym,
po swojej komnacie poruszał się z pełną swobodą. Tutaj dziwnie
się czuł, wiedząc, że ta dziewczyna na niego patrzy. – Możesz
tu podejść i podać mi swoją dłoń?
Po
wielu czynnościach mógł udać się do łazienki, a tam założył
na siebie strój. Czarne spodnie i długa,
karminowa tunika zawiązywana w pasie były dość łatwe do
założenia w porównaniu ze strojem, który wybierała mu Agathe
wcześniej. Tamten miał wiele troczków, które musiały być
misternie zawiązane, żeby wszystko układało się idealnie. Ten
był prosty, acz elegancki i o to chodziło. Wszedł do komaty, a
służka poprawiła tylko drobne zagniecenia z rumieńcami na twarzy.
Mężczyzna przed nią był piękny.
Aranel
słyszał, że do komnaty wchodzi ktoś jeszcze.
–
Dzień dobry, panie –
Głos nowej postaci rozbrzmiał w jego wrażliwych uszach. – Mam na
imię Lorei i przyniosłam śniadanie. Wezmę wczorajsze kanapki.
–
Dziękuję,
Lorei. – Słuchał jej kroków i uczył się ich. Tak samo,
jak kroków Agathe, która musiała lekko kuleć, gdyż jedna noga od
drugiej stawiana była ciężej.
–
Przyjdę później
i
zabiorę tacę, panie – powiedziała jeszcze Lorei,
zanim wyszła.
Książę
dopiero wtedy podszedł do stolika i usiadł w fotelu.
–
Agathe, co tutaj jest?
– Liczył, że w przyszłości pozna zwyczaje i nie będzie musiał
prosić o mówienie mu, co ma na śniadanie, obiad i kolację.
Służka
wymieniła wszystko,
co miał przed sobą i jakie napoje stały obok. Wydała mu się miłą
dziewczyną. Chciał wiedzieć, czy zostanie przy nim.
–
Panie, to będzie dla
mnie zaszczyt służyć tobie, o ile też księżniczka Naela się
zgodzi – głos pobrzmiewał radością. Nie sądziła, że tak
szybko, od kiedy podjęła pracę w pałacu, będzie mogła być przy
królewskiej rodzinie.
–
Ile masz lat? –
zapytał, gdy dokończył posiłek. Rozmowa z nią oddaliła myśli o
tym,
co go czeka.
–
Ledwie siedemnaście
ukończyłam, mój książę.
–
Dlaczego kulejesz?
–
Skąd,
panie,
to wiesz? – Jej głos zadrżał. Nie chciała, żeby jej noga stała
się przyczyną
tego,
że nie zostawi jej przy sobie.
–
Słyszę to.
–
Dwa lata temu spadłam
z wozu. Mój ojciec jest rolnikiem, panie. Kiedy zbierał siano,
konie przestraszyły się czegoś i ruszyły. Ja byłam na furze... A
potem medyk powiedział, że uszkodzone kolano nigdy nie będzie
zdrowe.
–
Rozumiem. Poproszę
księżniczkę, żebyś mi pomagała. Ktoś idzie. – Odwrócił
twarz ku słyszanym odgłosom.
I
rzeczywiście drzwi się otworzyły.
–
Witaj,
Aranelu, to ja,
Naela.
–
Wiem.
–
Widzę, że jesteś po
śniadaniu. Zabiorę cię teraz do mego ojca, ale wpierw coś ci dam.
–
Co takiego? –
Podniósł się z siedzenia. Po chwili poczuł,
jak chwyta go za dłoń i wsuwa do niej coś twardego i gładkiego. –
Co to jest?
–
Kij. Kij, który pomoże
ci się tutaj poruszać. Który pokaże ci przeszkody.
–
Ale nigdy czegoś
takiego nie miałem.
–
Nie potrzebowałeś,
ale tutaj gwarantuję, że ci się przyda. Nauczę cię, jak to
działa. Nasz cieśla wykonał go na moje życzenie, pomalował i
jest bardzo elegancki.
–
Jak laska.
–
Tak, laska kogoś,
kto musi patrzeć inaczej. Teraz zabiorę cię do mego ojca.
–
Poczekaj. Agathe to
miła dziewczyna. Czy może mi pomagać?
–
Po to ją tu
przysłałam. – Spojrzała
na zarumienioną służkę. – Oboje jesteście nowi i razem
nauczycie się wszystkiego. – Wiedziała, że przebywając
wyłącznie w kuchni, będąc ciągle przeganianą „przynieś to”,
„podaj tamto” dziewczyna bardzo się męczyła, musząc szybko
chodzić. Tutaj,
z księciem,
będzie jej łatwiej. – Agathe, zaściel łoże i przygotuj ślubne
ubrania księcia na wieczór. Mają być nieskazitelne. Nasz krawiec
je właśnie ukończył.
–
Dobrze, proszę pani.
Chciał,
ale nie zapytał,
skąd krawiec wiedział, jaką wielkość ubrania ma przygotować.
Podejrzewał, że jest ono uniwersalne.
Będzie pasować
zależnie
od tego,
jak co zapniesz
i
zawiążesz.
–
To teraz do sali
tronowej, książę Aranelu – powiedziała Naela.
Odetchnął głęboko z
nadzieją, że król i królowa nie są podobni do jego zimnego ojca.
awww, wreszcie wspólna scena z Terrikiem i Yavem! <33 uwielbiam tę dwójkę, no po prostu uwielbiam! :D cała noc seksu.. fajnie mają XD.
OdpowiedzUsuńAranel zyskał pomoc w postaci Naeli i Agathe :). to bardzo dobrze, dzięki nim będzie sobie lepiej radził, szybciej się zaaklimatyzuje. a ta głupia służka, która zaniosła mu kolację.. ehh, są ludzie i parapety, niestety.
biedny Riven, nawet nie mógł wyładować się podczas seksu z którąś z dwórek. ale dobrze mu tak XD. niech czeka, niech czeka. i niech już się tak nie wścieka, złość piękności szkodzi XD.
Ay
Ha! Jestem druga!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał...a do następnego jeszcze tydzień ...
Jak ja tyle wytrzymam?! No nic jestem ciekawa tej rozmowy. Jak Aranel zareaguję na wiadomość że muszą skonsumować związek? I w następnym rozdziale spotkają się czy jeszcze nie?
Cieszę się że Aranel znalazł sobie kogoś kto mu pomoże, bo na Rivena to nie ma co liczyć na razie.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, świetnie piszesz.
Weny!
H.M
Ech... no niby wiedziałam, że jeszcze na spotkanie trzeba poczekać, ale i tak poczułam zawód gdy rozdział się skończył :P... I jakiś taki krótki był :P Tak wiem... Pewnie miał z 8 str Worda, ale i tak mi mało :P
OdpowiedzUsuńPS: Nie denerwuj się takimi komentarzami :D Wiadomo, że nie samymi przyjemnościami się żyje :/
Pozdrawiam
Scena z Rerrikiem i Yavem po prostu cudna. Bardzo polubiłam Yavetila i oczywiście Terrika są wspaniali.:) Super, Aranel znalazł osobę, na której będzie mógł polegać. Agathe zdaję się być miłą dziewczyną i cieszę się, że to ona będzie mu pomagać. I na Naeli. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:). Na szczęście trzeba czekać tylko tydzień, a to nie jest tak dużo.:) Już nie mogę się doczekać spotkania Aranela z Rivenem, mam nadzieje, ze już niedługo. Dziękuję za ten wspaniały rozdział.:) Piszesz niesamowicie:) Dużo weny i powodzenia:)
OdpowiedzUsuńTo jest jakiś horror. Mimo że rozdział był bardzo dobry to ja już nie mogę się doczekać ich spotkania. Proszę nie dręcz nas za bardzo. Cały tydzień myślałam tylko o tym jak to będzie wyglądać, jak się zachowa Riven, i co się wydarzy w noc poślubną. To jest takie dołujące;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Okami
Czatowałam na ten rozdział od 9, a tu przyjeżdżam ze szkoły i jest!!!
OdpowiedzUsuńNie wydawało mi się wcześniej, by Yavetil i Terrik byli razem. Mile mnie to zaskoczyło. Cała noc seksu heh. Nie zdziwię się, jak Terrik nie będzie mógł z łóżka wstać.
Dobrze, ze Aranel trafił na dwie dobre kobiety, które pomagają mu poruszać się i poznawać zamek.
Jestem ciekawa reakcji Rivena podczas ślubu.
Ciekawi mnie również rozmowa, która odbędzie się między królem i królową a Arnelem.
Teraz jeszcze tydzień czekania. Pewnie wytrzymam. Warto czekać na tak wspaniale pisane opowiadanie.
Serdecznie pozdrawiam i życzę weny do pisania! ^.^
P.S. Nie warto przejmować ani denerwować sie takimi komentarzami. Może ktoś był po prostu rozdrażniony po czymś?
Nawet w rozdrażnieniu się hamuję ze słowami w takich sytuacjach jak pisanie na blogu komentarza.
UsuńCudowny rozdział. Nie przejmuj się niektórymi komentarzami bo wiadomo, autor też człowiek i ma przyziemne sprawy jak szkoła, praca czy wiele innych.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak przyjmą jego król i królowa, ciekawi mnie też jak uświadomią chłopaka o współżyciu.W końcu on to chciał zrobić z miłości, z ukochaną osobą.
Kocham to opowiadanie i Cię podziwiam *.* Z niecierpliwością czekam na wtorek.. T^T Jestem bardzo ciekawską osobę przez co ta ciekawość mnie zżera >.<
OdpowiedzUsuńJeeeju zżera mnie ciekawość, jak będzie wyglądać ślub i pierwsza rozmowa Rivena i Aranela. Bardzo się cieszę, że książę nie został pozostawiony sam sobie i Naela pomaga mu z radością. Pozostaje mi więc czekać niecierpliwie na wtorek, i tym samym na kolejny rozdział, i życzyć mnóstwaa weny ;*
OdpowiedzUsuńvampirka_15
Ajj, cudownie :)Ciekawe co Riven by powiedział, gdyby znał prawdę o Terriku (bo pewnie nie zna)... Raczej nie byłby zadowolony. Ay ma rację - dobrze mu tak, niech się pomęczy, niech ma za swoje. Przyłaczam się do zachwytów nad Naelą i Agathe. Dobrze, że Aranel ma takie dobre dusze obok siebie w obcym, nieprzyjaznym miejscu. Będę z niecierpliwością czekać na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nowy rozdział fajny, wciągający jak zawsze ^-^
OdpowiedzUsuńNie ogarniam ludzi którzy tak chamsko komentują przecież ty masz jeszcze swoje życie i nie spędzasz tylko czasu na pisaniu opowiadań i przepisywaniu ich na komputer D:
Jun
Dziękuję Luanko! ;3 Pamiętałaś! ;* Rozdział obiecuję przeczytać jutro (siedzenie przez półtorej godziny przy oknie, w słońcu podczas zajęć to stanowczo za dużo. xD Myślałam, że mi włosy spłoną. xD)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o komentarz czytelnika/czytelniczki... Chyba musi mieć stresującą pracę... Niemniej poganianie autora to nie jest najlepszy sposób i od niego jest krok do rozdrażnienia. Poza tym Ty zawsze dodajesz wpisy rano, a jeśli tak się nie dzieje, znaczy, że masz ku temu ważne powody i sama martwisz się, czy i kiedy go dodasz, abyśmy mogli przeczytać. A dodałaś o 14... przecież to jest wczesna godzina... (dla mnie to szczególnie ważny rozdział, bo z dedykacją ;3). Może pocieszę Cię tym, że u mnie ta osoba nabawiłaby się wrzodów. xD
Niedawno przeglądałam swój pamiętnik w Wordzie i znalazłam taki oto fragment (z 4 lipca 2011 r.): "Przyjaciółką mogłaby być Luana… Grelka… tak, one mają w sobie to, czego Sylwii, Anecie i Juce brakuje – pasji, jaką posiadam ja, zrozumienia i pragnienia siedzenia w domu i nie ruszania się nigdzie. I choć będziemy daleko (z racji naszych domów), to duszami będziemy się stykać." Heheh xD Nie ma to jak pamiętnik. xD A to o nie ruszaniu się z domu dotyczy pisania. xD
Witam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJedyne na co mogę narzekać to fakt, że rozdział jest taki krótki.
Podoba mi się jednak samo wprowadzenie i to jak pokazujesz przygotowania do ślubu.
A jednak brakowało mi Rawena... chyba mimo wszystko lubię młodego księcia i mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży.
Ciekawa jestem również jak zachowa się Aranel kiedy się dowie o czekającej ich nocy poślubnej.
Trochę to dziwne, że ojciec nie powiedział mu ani słowa, ale być może był to celowy wybieg starego króla??
Nie mogę się również doczekać samego ich spotkania, a najbardziej reakcji samego Rawena... aj czuje gdzieś w starych kościach że będzie gorąco xp.
Jak pisałam Ci na gg dopiero później zobaczyłam odgrune powiadomienie.
Co do tego typu komentarzy osobiście też mnie wkurzają.
W końcu właściwie dla samej przyjemności dodajemy rozdziały a ty i tak dodajesz je bardzo często.
Tymczasem pozdrawiam serdecznie i niech żyje zakładka "Obserwowani".
Ja na niektórych blogach daje tylko dwa w miesiącu i jakoś muszą wytrzymywać.
Witam.
OdpowiedzUsuńNa początku, muszę zaznaczyć, że mój komentarz może być trochę nieskładny, jako, że ułożył mi się w głowie już wczoraj, od razu po przeczytaniu treści rozdziału, jednakże, nie miałam czasu przenieść go na bloga, w związku z czym, w tej chwili już nieco "wywietrzał".
Co do wypowiedzi, o której wspomniałaś - nie mam ochoty nawet tego komentować. Takie zachowanie świadczy o braku jakiejkolwiek kultury zahamowań. Jak to napisał Jakub Ćwiek w ostatnim numerze Nowej Fantastyki, od autora nie można niczego wymagać. Czytelnik dostaje to, co autor mu daje i nie ma prawa oczekiwać niczego ponad to. Choć owa treść była pisana w trochę innym kontekście, pozwalam sobie na przytoczenie jej, ponieważ jest wielce wymowna. Poza tym, można zadać grzeczne pytanie "O której pojawi się rozdział?", tudzież grzecznie zasugerować "Czy nie dałoby się wstawić rozdziału nieco wcześniej, ponieważ bardzo chciałbym/abym przeczytać go dzisiaj, a muszę iść do pracy.", ale NIGDY nie można niczego autorowi nakazać ani czynić mu takich wyrzutów. Tym bardziej, nie w takim stylu.
Nie zwykłam komentować tutaj opowiadań, chociaż czytam na bieżąco już od czasów "Gdy muzyka w duszy gra". Pamiętam jednak, że na Twoim drugim blogu z kilkoma historiami, zasugerowałam Ci dodawanie krótkich opisów do opowiadań i spełniłaś moją prośbę, za co bardzo dziękuję. Było to sporym ułatwieniem, zarówno wtedy, jak i teraz, kiedy dodajesz opis przez publikacją nowej historii. Wracając do głównego wątku, nie zwykłam komentować opowiadań, choć je czytam, ale uznałam, że najwyższy czas do tego wrócić. Zwłaszcza, że wiem (z doświadczenia), jaką radość sprawia autorowi zapoznawanie się z opinią czytelników. Pozwól więc, że zacznę od "Połączonych" właśnie i pozwolę sobie wyrazić moje zdanie o całości udostępnionych do tej pory rozdziałów.
Przede wszystkim, sam pomysł jest mi bardzo bliski, ponieważ nieraz wykorzystywałam go w swoich własnych tworach (pisanych dla rozrywki, oczywiście) i zawsze mnie zachwycał. To, jak bardzo odmiennie można była poprowadzić akcję na kilka różnych sposób, za każdym razem inaczej, sprawiało, że temat mi się nie nudził. Nie wykorzystywałam go już od dawna, toteż, kiedy zobaczyłam opis opowiadania, byłam niemal pewna, że będzie to właśnie małżeństwo. Z niecierpliwością czekałam na początek. I nie zawiodłam się. Zwłaszcza, że postać niewidomego księcia jest bardzo ciekawa.
Już od momentu, w którym ślub w ogóle został wspomniany (nie jestem pewna, pamięć już szwankuję, ale była to chyba rozmowa Aranela z jego pokojówką o miłości, czyż nie tak?) pragnęłam już tego właśnie momentu (to znaczy ślubu. I nadal go pragnę, choć w tej chwili zupełnie z innego powodu). Kiedy została nam przedstawiona postać Saerosa, natychmiast zmieniły się moje oczekiwania. Po jego wypowiedziach, chciałam nie tyle ślubu, co nocy poślubnej, ale przede wszystkim, spotkania i rozmowy tej dwójki. Wciąż nie mogę doczekać się powyższych.
Co do tego rozdziału, wiedziałam od samego początku, że Terrik jest nastawiony na mężczyzn (kolokwialnie mówiąc), bo, po pierwsze, znam już trochę Twoje pomysły, więc jak mógłby nie być?, a po drugie, takim mi się wydawał. Sama scena seksu wydawała mi się trochę sztuczna, niestety, być może dlatego, że jedno słowo szczególnie nie przypadło mi do gusty i zniszczyło scenerię według mnie. "Na szczęście tylko Yavetil wiedział, że w godzinach nocnych staje się wręcz dziwką dla tego mężczyzny." Czy nie uważasz, że lepszym byłoby słowo "ladacznica"? Przykładowo: "Na szczęście tylko Yavetil wiedział, że w godzinach nocnych staje się niemal ladacznicą dla tego mężczyzny." Przypuszczam też, że Terrik jednak od samego początku kojarzy mi się z tym uległym, więc sugestia, jakoby byłby dominującym kochankiem mogła nie przypaść mi do gustu. To jednak nie ma wielkiego znacznie, to tylko moja osobista opinia. Nota bene, pozwolę sobie wtrącić, że scena pierwszego zbliżenia głównych bohaterów w "Gdy muzyka w duszy gra" była przedstawiona w sposób genialny.
Na koniec, choć wiem, co pisałaś wcześniej o takich sugestiach i prośbach, dodam jeszcze z cichutką nadzieją, że rozdział nieco wcześniej sprawiłby mi ogromną przyjemność. To oczekiwanie na rozmowę książąt jest niczym tortura, a przecież nie godzi się torturować własnych czytelników (Absolutnie nie zmienia to faktu, że większość autorów i tak to robi)!
OdpowiedzUsuńWybacz mi tak obszerny komentarz (jak widać, nawet blogspot się buntuje), obiecuję, że następnym razem postaram się streścić wszystko w mniej treściwą formę. Mam nadzieję, że dotrzesz do końca mojej wypowiedzi bez specjalnych nerwów i nie zanudzi Cię ona aż tak bardzo :)
Pozdrawiam,
Himitsu.
Cóż, niektórzy nie potrafią się kulturalnie zachować. I mniemam, że jak pracuje to osoba dorosła, tym bardziej się czegoś po niej oczekuje. Można grzecznie zapytać, ale nie wszyscy są do tego zdolni.
UsuńOpowiadania MM ze ślubami są czymś co kocham, tym bardziej, jak wątek jest ze zmuszaniem do ślubu. Niby poruszam to już kolejny raz, lecz starałam się przenieść w inny świat, by nie powielać tego co już było. Wiem, że to spotkanie jest bardzo oczekiwane i zbliża się ono wielkimi krokami. Lubię potrzymać czytelnika w napięciu.^^
Może i "ladacznica" lepiej by brzmiała, chociaż w oba słowa oznaczają to samo. Terrik kocha uległość w łóżku, ale lubi też być czasami górą.^^
Dotarłam do końca Twojej wypowiedzi i wiesz, prosić zawsze można, ale i tak próśb o wcześniejszy rozdział nie spełnię. Potem kolejny musiałby by być wcześniejszy i tak by to poleciało. :D
Pozdrawiam.
Podoba mi się coraz bardziej:) Twoje postacie są opisane i wymyślone brawurowo. Sama historia niezmiernie ciekawa i trochę jakby zawiła. Mam nadzieje że idzie ku dobremu końcowi mimo tych wszystkich niepowodzeń jakie stawiasz przed bohaterami. Rozdział krótki ale bardzo bardzo dobry:)
OdpowiedzUsuńDużo dużo weny:)
Przepraszam za spóźnienie. ;) Miałam lekki... duży problem natury licencjackiej i musiałam go dosyć pospiesznie załatwić. Umówiłam się z kobietą, która prowadziła bibliotekę nieopodal mnie już od jakichś 20 lat - miała mi opowiedzieć o czytelnictwie. Dzień przed spotkaniem zmarła.
OdpowiedzUsuńAle zejdę na inny temat, hehe. ;)
Cieszy mnie to, że Aranel nie jest pozostawiony samemu sobie. Mimo wszystko nie było powiedziane, że zostanie tak dobrze przyjęty, a poza tym nikt go nie zna. Otacza go multum obcych ludzi, na których jest niepewny i nieufny w stosunku do nich. Nie ma pojęcia, czy zostanie życzliwie potraktowany, więc dystansuje się, aby nie oszaleć w nowym miejscu. To tak, jakby do akwarium pełnego ryb wrzucić nową. Jeden gatunek może ją kąsać, drugi ignorować, a trzeci polubić. Przed młodym księciem wielkie wyzwanie. No, hehe, ciekawa jestem spotkania z teściami. Skoro ojciec Rivena ma za zadanie wdrożyć zięcia we wszystko... I mam nadzieję, że gdy dowie się, iż rodzic Aranela niczego mu nie wyjaśnił, dojdzie do dobrych wniosków.
Siostra Rivena jest super ;3 Wręcz jakby czuła się w swoim żywiole. O! I kapitalna była scena z wyjaśnianiem słowa "szwagier". O ja cię kręcę, po prostu aż mi serce mocniej zabiło!!! Że szwagier jeszcze nie funkcjonował w kraju Aranela... ekstra!!!
"Chcę słyszeć, jak jest ci dobrze, mój panie" - ho hhooo. xD Nie wiedziałam, że Yav i hrabia są już ze sobą. Ale fajnie, że to Yav jest w łóżku taki silny i męski. ;3 Odniosłam wrażenie, że jest spokojny i wrażliwy, a tu proszę... ;3 Połączenie tych cech sprawia, że ogarnia mnie gorąco ;3
I jeszcze "Yavi". xD Od razu miałam taaki wielki uśmiech na twarzy ;3
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
Oczywiście, że mąż powinien słuchać żony, a jak! XDD Choć też go usprawiedliwiam, bo Taizo o syny dowiedział się niedawno, a zanim doszło do spotkania, zmarła jego przyjaciółka, a jej ostatnią wolą było, aby Yukio zamieszkał z ojcem... Ona trochę namieszała, zwalając taką odpowiedzialność na Taizo, a ten nie miał kiedy powiadomić żony.
Ja też mam powiadomienia na mail, ale, że bloga na początku podpięłam pod onetowską pocztę, to tam przychodzą wszystkie wiadomości... a na nią rzadko wchodzę. xD U mnie *dopukać* póki co nie ma spamu. Zdarza się 2 razy w miesiącu - max.
Tak jest ;> Etsuya ma morskie tęczówki. ;P
Miałam do tego czarne spodnie. xD Gdybym ustawiła sobie szkło, przystawiając je do spodni, te by się zapaliły. xD
Fakt, że czekanie na rozdział jest stresujące, ale co innego, gdybyś, no nie wiem, nie pisała przez miesiąc, nie dając znaku życia, ale takie słowa, kiedy wiadomo, że masz rozdziały w zapasie i zawsze dodajesz... albo powiadamiasz, że nie dasz, bo masz ważną sprawę... Ech.
Hehe, tak, fajnie wrócić do tego, co się pisało. xD A tak patrzę, widzę Twój nick, no to czytam. XDD
Nie przejmuj się kochana Lu takimi komentarzami *przytul* od razu usuwaj! :) Piszesz dla siebie i dodajesz tutaj bo chcesz ale nie musisz ;) Kochana ja bardzooo czekam na następny rozdział! ^^ Weny Lu ;p
OdpowiedzUsuńAy kochana weź wenę i pisz rozdzialik :**
Wybacz, że nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów, ale nie miałam okazji ich przeczytać i dopiero dzisiaj wszystko nadrobiłam. Co do tych pierwszych trzech odcinków muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona ;) Sądziłam, że taka tematyka raczej nie przypadnie mi do gustu, ale jest na odwrót. Bardzo mi się to spodobało i czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zakochałam się! Normalnie się zakochałam w tym opowiadaniu :D Uwielbiam te klimaty a jeszcze jak pomyślę że to wychodzi spod twojej ręki... och już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :) i oczywiście spotkania książąt ^^.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i żeby nigdy cię nie opuściła bym dalej mogła czytać twoje opowiadania :D
A teraz wracam do czytania pozostałych
Jak ja się cieszę, że rozdział już jutro.pozdrawiam***
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę, że rozdział już jutro.pozdrawiam***
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest fantastyczny, bardzo polubiłam Naele, ma miłe usposobienie, i stara się pomóc Aranelowi, także wszystko mu tłumaczy, gdzie są, także żeby przez dotyk wiedział gdzie dokładnie jest... Terrik i Yaventil razem.. tego się nie spodziewałam, ale pasują do siebie, jak mniemam Raven nic o tym nie wie... Mam nadzieję, że ojcec Ravena nie jest taki sam jak jego ojciec i będzie oparciem dla Aranela... Ciekawa jaka będzie reakcja Ravena jak zobaczy swojego małżonka....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
Rozdział jest na prawdę świetny. Przeszłaś samą siebie Luano.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Aranela. Wydaje się być bardzo silnym i radzącym sobie samemu mężczyzną, ale tak na prawdę jest delikatny i niezwykle wrażliwy. W tym odcinku jedynie brakowało mi Ravena, ale sądze, że jutro będzie go o wiele więcej. Yavetil i Terrik razem? Zadziwiło mnie to. Myślałam, że będą dopiero dążyć do związku, a tu taka miła niespodzianka. Bardzo podobała mi się scena ich zbliżenia. Nie sądziłam, że to Yav jest dominującym kochankiem, ale Ty, jak to Ty nas zawsze zaskakujesz.
P.S. Mam taką małą prośbę, czy mogłabyś dodać jutrzejszy rozdział przed 10? Bardzo mi zależy żeby go przeczytać. Niestety juro wyjeżdżam i inaczej taką możliwość będę miała dopiero za dwa tygodnie. Mam jednak nadziję, że znajdziesz trochę czasu i wstawisz nowy rozdział.
Serdecznie pozdrawiam. Desire
No, no, no..... Yavetil i Terrik mieli upojną noc.....;) Nie sądziłam że są razem :)Dobrze sie sie nawzajem kochaja, bo to najwazniejsze w związku.
OdpowiedzUsuńBiedny Aranel, pewnie jest mu ciężko być niewidomym..:(
Fajnie chociarz że Bogowie obdarowali go urodą, dobrym słuchem i rozpoznawaniem miejsc przez ciwiergot ptaków :)
Pozdrawiam
Misiaczek