Na Beezar ukazał się jakiś tekst LGBT. Nie wiem co to za autorka/autor i co to za tekst. Można co nieco odkryć czytając fragment dostępny tutaj: Klik
A tekst można kupić tu: Klik
Swoją drogą ten ktoś nieświadomie zabrał mi pomysł na okładkę do jednego z moich przyszłych tekstów. Też ma coś być z maską na okładce. Ale kiedy coś powstanie... Taka prawda, że może nawet nigdy. Pomysłów jest wiele, gorzej z ich realizacją.
A i na http://book-self.pl/ Pojawiły się też teksty DreamWinchester. :D
Nie marudzę już Wam, zapraszam na rozdział.
Dziękuję za komentarze. :)
Kamil
odwrócił się na drugi bok, potem na plecy, by w końcu otworzyć oczy. Rozejrzał
się po pokoju, stwierdzając, że jest sam. Usiadł. Czuł jak jego ciało
odpowiedziało bólem po tej nocy. Uśmiechnął się na wspomnienia, które wróciły.
Nawet nie pamiętał, kiedy po wszystkim zasnął. Od dawna nie zasypiał tak
szybko. Wystarczył do tego dobry seks, a może obecność Szymona.
Wstał
z łóżka, zastanawiając się, gdzie podział się partner. Nie musiał długo czekać
na odpowiedź, gdyż ze znajdującej się nieopodal łazienki doszedł go odgłos wody
odbijanej od szyb prysznica. Drzwi były uchylone, więc podszedł do nich. W
zaparowanym pomieszczeniu, w rogu, stała kabina prysznicowa, której szyby
pokryły się parą. Na jego usta wypłynął podstępny uśmieszek. Wrócił na chwilę
do pokoju, po czym ponownie udał się do łazienki. Zbliżył się do kabiny i
rozsunął drzwiczki. Głośniejszy szum wody doleciał do jego uszu. Szymon stał
odwrócony do niego plecami. Ręce oparł o ściankę panelu prysznicowego, stojąc
pod strumieniem gorącej wody. Kamil wszedł do środka, zasuwając za sobą drzwi.
Na półeczce położył to, co przyniósł i wziął do ręki żel pod prysznic. Szymon
musiał wyczuć jego obecność, bo odwrócił głowę w jego stronę.
–
Umyję ci plecy – powiedział głośno Kamil, zanim dostał się pod strumień wody,
który zalał mu twarz. Wylał trochę płynu na dłoń i odstawił butelkę. Położył
dłonie na plecach kochanka, zaczynając przesuwać nimi po skórze. Żel spienił
się. Po chwili i tak zmywała go woda, a Kamil nadal błądził dłońmi po całych
plecach mężczyzny. Czuł pod palcami mięśnie wyrobione dzięki ciężkiej pracy.
Przesunął rękoma na boki, a później na ręce kochanka wciąż oparte o ściankę.
Sunął palcami w dół do bioder, jakby rysował dłońmi każdą krzywiznę ciała
partnera. Dotarł do ud, by podążyć wyżej, na pośladki, pomiędzy którymi znikała
duża część piany. Ścisnął je, tak jak to robił zawsze. Od początku stały się
jego fetyszem, a Szymonowi chyba to nie przeszkadzało, bo naparłł nimi na jego
dłonie.
Szymon
westchnął, czując ręce Kamila jakby na nowo zapoznające się z jego ciałem. W
nocy na niewiele mu pozwolił, ale teraz, kiedy chłopak go tak dotykał… Ponownie
westchnął, kiedy palce partnera rozdzieliły jego pośladki, drażniąc go pomiędzy
nimi. Natomiast druga dłoń przesunęła się na jego krocze, masując je,
pobudzając członek. Oparł czoło o zaparowaną ściankę, wypinając tyłek do tyłu w
stronę chłopaka. Rozstawił szerzej nogi, uginając je lekko w niemym
zaproszeniu.
Kamil
uśmiechnął się. Na to czekał. Wychylił się, żeby zakręcić wodę i wziął żel
nawilżający.
– Wyglądasz
seksownie – powiedział, przyciskając się do ukochanego. Jeżeli kiedykolwiek
któryś z dawnych kochanków Szymona nie chciał go w ten sposób, niech żałuje.
Szymon wyglądał… Wyglądał tak, że gdyby Kamil nie miał ochoty na seks, nabrałby
jej natychmiast.
– Zamknij
się. – Próbował opanować bestię w sobie, która kochała dać się komuś
zdominować.
Kamil
zaśmiał się. Roztarłszy w palcach żel, sięgnął nimi pomiędzy pośladki, na które
mógłby patrzeć całymi godzinami. Przesunął drugą ręką po biodrze mężczyzny, a
potem chwycił jego penisa. Szymon pchnął w jego stronę.
–
Chcesz wypieprzyć moją dłoń? – zamruczał Zarzycki do jego ucha. Jednym palcem
potarł zaciśnięty zwieracz, masując go do chwili, kiedy nie wyczuł jak otwiera
się dla niego. – Możemy pozwolić sobie na dużo więcej. Po to tu przyjechaliśmy.
–
Zamknij się. – Przymknął powieki i naparł to na palec wsuwający się w niego, to
na dłoń trzymającą w garści, niczym w niewoli, jego kutasa. Chciał pieprzyć i
być pieprzonym. Z frustracji zacisnął pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę.
– Lepiej rób, a nie mów – warknął.
– Lubię
mówić, kiedy mam cię mieć. – Wiercił w nim palcem, starając się być ostrożnym.
Kwestią sporną było to, czy Szymon tej ostrożności potrzebował, bo ciągle
napierał na niego, jakby już chciał więcej. Kamil zapytał się go o to i
otrzymał odpowiedź:
–
Nie zachowuj się jakbyś miał mieć mnie pierwszy raz.
Chłopak
ponownie się zaśmiał, co Szymona denerwowało, ale i niesamowicie podniecało, bo
nie wiedział, co Kamil knuje. Równie dobrze mógł go zostawić w takim stanie,
żeby go torturować.
Kamil
już nic więcej nie powiedział. Pieszcząc zarówno jego penisa i odbyt, w który
się wsunie – bo na to ogromnie liczył, a kto wie kiedy będą sobie mogli na to
pozwolić, nie uważając, żeby ktoś ich nie mógł usłyszeć – całował mężczyznę
tam, gdzie sięgnął ustami. Szymon z każdą upływającą chwilą poddawał mu się
coraz szybciej, rozluźniał. Reagował na niego, nadstawiał mu się, ujeżdżał jego
palce. Kiedy był gotów, Kamil nasmarował swojego penisa i przystawił do jego
wejścia. Pchnął. Chwycił oboma dłońmi jego biodra, nie pozwalając mu uciec,
wsuwając się do samego końca.
Obaj
westchnęli.
Wypełniając
go całego, Kamil zaczął się poruszać. Szymon wygiął się bardziej, żeby
chłopakowi było łatwiej, chcąc doznać wszystkiego więcej. Czuł rozchodzącą się
po ciele ekstazę, która rosła z każdym ruchem bioder. Podniecał go nawet
dźwięk, który był przy tym wydawany, gdy ciało uderzało o ciało. Jego ciało
pamiętało wielkość i szerokość kutasa Kamila, który robił mu tak dobrze. Łatwo
ulegało, sięgało ku tak wytęsknionej rozkoszy, przyjmowało członek najgłębiej
jak potrafił. A gdy penis otarł się o jego prostatę, Szymon zagryzł zęby na
ręce, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Jednak i tak nie do końca udało
mu się to zrobić, bo Kamil ciągle uderzał w to jedno wrażliwe miejsce,
doprowadzając do kilku głośniejszych jęków. Coś rosło, szalało. Bestia w nim
zapragnęła, by Kamil brał go ostro, szybko. Oddał mu się w pełni, przestając
kontrolować swoje reakcje.
– Pieprz
mnie szybciej! – krzyknął. – Szybciej. O tak! – Orgazm już był tak blisko.
Chwycił się za penisa.
Kamil
czuł, że rytm i szybkość, których nabrał, sprawiają, że zbliża się do końca.
Przywarł do pleców Szymona. Sięgnął do członka kochanka, kładąc swoją dłoń na
jego i splatając ich palce. Poczuł jak mężczyzna ściska go w sobie, pręży
ciało, a potem mocno dochodzi. Kamil nie miał zamiaru powstrzymywać się przed
swoją ekstazą. Owinął rękę wokół brzucha Szymona, wbijając się w niego mocniej.
Po chwili wytrysnął w kochanku, dociskając biodra do jego pośladków i łapiąc go
zębami za ramię. Pchnął jeszcze kilka razy, a potem znieruchomiał, starając się
przestać drżeć. Przytrzymał go tak przez chwilę, by obaj mogli się uspokoić, a
potem z jękiem, robiąc to powoli, rozdzielił ich ciała. Oparł czoło o plecy
Szymona, który oddychał szybko i nierówno.
– I
znowu będziesz musiał mnie umyć – rzekł żartobliwym głosem Bieńkowski. Odwrócił
sie na miękkich nogach i objął Kamila.
–
Zrobię to z przyjemnością. – Sięgnął pomiędzy pośladki Szymona. – Mogę też cię
wypłukać.
–
Już wiem, jak to się może skończyć. Znam doskonale twój wigor.
–
A co, nie mów, że żałujesz. – Skubnął go zębami w szczękę.
–
Nie. – Chwycił jego twarz i pocałował głęboko, wsuwając język do ust Kamila.
Chłopak
z zapamiętaniem oddawał pocałunek, a ręką wymacał kurek od prysznica. Uniósł
rączkę i po chwili zalał ich strumień ciepłej wody, zmywając z nich ślady nocy
i poranka.
*
Na
późne śniadanie zeszli godzinę później. Zamówili jajecznicę z bekonem oraz
mocną kawę. Kiedy byli w połowie posiłku, do ich stolika podeszła kobieta o
blond kręconych, długich włosach. Niebieskie oczy ukryte były za okularami,
których kolor wyglądał tak jakby oprawki zrobiono z drewna. Miała na sobie
elegancką beżową garsonkę i długie kozaki na wysokim obcasie. Szyję zdobił
naszyjnik z pereł, a na palcach dłoni błyszczały pierścionki. Szymon wstał.
Podał jej rękę i ucałował w policzek.
–
Myślałem, że nie będziemy mieli okazji się spotkać.
–
Wczoraj miałam tyle obowiązków, że nie zdołałabym się wyrwać nawet na pięć
minut. Sam rozumiesz. Wydaje mi się jednak, że bardzo się beze mnie nie
nudziłeś. – Spojrzała oceniająco na Kamila. Wyciągnęła do niego rękę. Spodobało
jej się to, że chłopak najpierw wstał, a potem uścisnął jej dłoń w stanowczym
chwycie. – Ten troglodyta pewnie już o mnie mówił, ale wolę się przedstawić.
Elwira Siedlecka. Miło cię poznać.
–
Dzień dobry, Kamil Zarzycki. To z tobą Szymon chodził do szkoły?
–
Ze mną. Kilka lat podstawówki i gimnazjum z tym chłopakiem zapada w pamięć.
Poza tym mieszkaliśmy niedaleko siebie i spędzaliśmy razem każdą chwilę. Dopóki
nie poznał pewnego chłopaka, dla którego stracił głowę, a potem, przypominając
sobie o mnie, wypłakiwał się na mojej, jeszcze wtedy płaskiej piersi, że tamten
go nie zauważa. Znam z przeszłości Szymona wiele ciekawych historyjek. Może
kiedyś się jeszcze spotkamy i opowiem…
–
Dobra, wystarczy, sam mu opowiem. Zjesz z nami? – zapytał Bieńkowski.
–
Nie mogę. Zaraz mam spotkanie z mężem i jego rodziną. – Przewróciła oczami.
–
Nadal ich uwielbiasz – stwierdził Szymon.
–
Bardzo, szczególnie teściową. Ciekawa jestem, w czym dzisiaj jej podpadnę i co
jej nie będzie pasować. – Zwróciła się do Kamila: – Miło było cię poznać.
Wpadnijcie jeszcze kiedyś do mojego motelu. Zarezerwuję wam najlepszy pokój. Do
widzenia.
Kamil,
zanim usiadł, odprowadził kobietę wzrokiem.
–
Spoko jest.
–
Wiesz, ja mam samych fajnych znajomych. Jedz, bo ci ostygnie. – Wskazał na
talerz chłopaka do połowy wypełniony pachnącym daniem.
–
Tym bardziej mi wstyd, że zostawiliśmy łóżko w takim nieładzie.
–
Nie przejmuj się. Pracownicy niejedno widzieli. Dużo ludzi wynajmuje tu pokoje
na jedną noc i chyba domyślasz się po co. – Szymon pochylił się nad talerzem.
–
I tak mi głupio. Ale nie żałuję. W końcu mogliśmy być naprawdę sami, a nie z
moimi starymi za ścianą czy twoimi. – Zaczął dzwonić jego telefon. Włączył go,
dopiero gdy wyszli z pokoju. – To Anka.
Hej, Aneczko.
–
No hejka. Nie przeszkadzam?
–
Godzinę temu byś przeszkadzała. Teraz już nie.
–
Szkoda, że nie zadzwoniłam wcześniej. – Roześmiała się. – Słuchaj no, bo my tu
z Bogusiem dzwonimy, żeby ci życzyć wszystkiego najlepszego na każdy dzień tego
roku. Żeby Szymon cię kochał nad życie i świata poza tobą nie widział. To samo
dotyczy ciebie. Masz super faceta, wiec dbaj o niego. Mało problemów wam życzymy.
A jeśli się jakieś pojawią, to abyście mieli siły na ich pokonanie. Życzymy
też… – Dziewczyna składała coraz to nowe życzenia, które zaskakiwały Kamila, bo
były bardzo pomysłowe i rozbawiały. – No i przede wszystkim życzymy ci dużo
seksu, seksu i jeszcze raz superaśnego, zajebistego seksu. To samo tyczy się
Szymona. Przekaż mu wszystko, dobra?
–
On wszystko słyszał. Drzesz się tak głośno, że słyszą cię chyba przy sąsiednim
stoliku. My tobie też życzymy tego samego i dużo seksu. O. – Nie był dobry z składaniu
życzeń.
– Super.
Dziękujemy. Kończę, bo idziemy z Bogusiem na seks. – Zarechotała. – Na spacer
oczywiście. Jest piękna pogoda, więc korzystamy.
– Tutaj
też. – Tak przypuszczał z tego, co mógł dostrzec przez okno. – Narka. Zdzwonimy się kiedyś.
– Oby
szybko. Zapominasz o nas. Pa. Buziaczki dla was obu. Może kiedyś w końcu
poznamy Szymona.
–
Może. Pa.
Przez
cały ten czas Bieńkowski siedział z rozbawioną miną. Odezwał się dopiero wtedy,
kiedy Kamil zakończył rozmowę z przyjaciółmi.
–
Chciałbym ją poznać.
– Na
pewno jakaś okazja się trafi. Musieliby tutaj przyjechać, a to pewnie będzie
możliwe dopiero na wakacjach. Ewentualnie my moglibyśmy się wybrać do Zamościa.
Oprowadziłbym cię po starym mieście. Mielibyśmy gdzie przenocować.
– W
któryś weekend możemy się wybrać. Nigdy nie byłem… – urwał, bo po raz kolejny
zadzwonił telefon Kamila.
Chłopak
odebrał. Tym razem była to jego babcia i pytała się, kiedy wróci, bo wszyscy
wybierali się do wujka Adama i chcieli, żeby z nimi pojechał. Zaczął
protestować, ale w końcu uległ jej prośbie. Babcia Zosia chciała naprawić
stosunki rodzinne i sądziła, że świąteczna wizyta syna z rodziną i dzisiejsze
odwiedziny u nich będą początkiem zawiązania ciaśniejszych więzi rodzinnych.
Dlatego
chcąc nie chcąc zaraz po śniadaniu z Szymonem poszli na spacer, by pooddychać
świeżym, mroźnym powietrzem, a tuż po nim spakowali rzeczy, wymeldowali się i
pojechali do domu.
*
Kamil
wyszedł na dwór zapalić papierosa. Rzygać mu się chciało tą słodką atmosferą w
domu wujka. Ciotka Magda ćwierkała jak ptaszek, częstowała ich wszystkim co
postawiła na suto zastawionym stole. Tata z wujkiem pili wódkę, przy czym jego
rodzic robił to bardzo ochoczo. On sam wypił może ze trzy kieliszki i
powiedział sobie dość. Zdecydowanie wolał piwo. Ale patrząc na ojca, który
ostatnio po pracy ciągle wracał do domu pod wpływem napoi wyskokowych, jakoś
odechciewało mu się pić.
–
Świrus, powiedziałbyś, że staję się porządnym facetem – mruknął do siebie
wspominając zmarłego kolegę i zaciągając się kolejnym buchem papierosowym.
Brakowało mu Tomka. Oparł się o ścianę dużego, piętrowego domu pomalowanego na
zgniłą zieleń. Wypuścił dym nosem.
– Wyszedłeś
na dymka? Trzeba było palić w środku – powiedział kuzyn Paweł, wychodząc z
domu. Nie stanął obok Kamila, tylko zszedł po kilku schodkach na podwórko,
gdzie stało Punto, którym przyjechał Kamil z rodziną.
–
Wolałem się przewietrzyć. – Co on tu robi? Powinien być teraz z Szymonem, a nie
umierać z nudów. – A ty na kogoś czekasz?
–
No. Moja paczka ma przyjechać. Spóźniają się. Jedziemy do kumpla na urodziny.
–
Aha. – Dziwiło go to, że rozmawia ‘normalnie’ z Pawłem.
–
Dupy im skopię, jeśli się za bardzo spóźnią. A ty tak w ogóle masz zamiar już
na stałe zostać w Jabłonkowie?
–
No. A co?
–
Ja bym najchętniej stąd spierdalał. Zydel to większa wieś od waszej, a nudy na
pudy, kurwa.
–
To dlaczego tego nie zrobisz? – Kamil znał takich, którzy wiele mówili czego to
oni by nie zrobili, gdzie by nie
pojechali, podczas gdy tak naprawdę nie chcieli się nigdzie ruszać.
–
A po kurwę? W chałupie jest dobrze. Pracować nie muszę, starzy kasę dają.
–
Pojedziesz gdzieś i wygoda się skończy. – Rzucił peta na płytki wyłożone na
schodach. Przydeptał go, a potem podniósł i rzucił na podwórko.
– Właśnie.
A teraz mogę z moją paczką obijać się po knajpach i korzystać z kasy
staruszków.
–
Ja wolę jednak robić coś pożytecznego.
–
A co, ty nadal takie ciepłe kluchy? – zaszydził Paweł.
–
Uważaj, bo te ciepłe kluchy mogą wybić ci parę tych ładnych ząbków – warknął
Kamil. Usłyszał ryk samochodu i skrzywił się. – Komuś chyba poszedł tłumik w
rurze wydechowej.
–
A nie. To Maciej tak przerobił swoją gablotę. Nieźle huczy, nie?
– Przy
okazji pewnie zbiera niezłe mandaty. – Przyglądał się jak na podwórko zajeżdża podrasowane
czarne BMW 730d. Na masce, drzwiach, a nawet dachu miał wymalowane pomarańczowe
błyskawice przecinające się wzajemnie. Kamil w myślach stwierdził, że ten
Maciek nie ma za grosz gustu. Postanowił poczekać i przyjrzeć się
przedstawieniu.
–
W końcu jesteście. Ile miałem czekać? – zapytał Paweł, kiedy kierowca wysiadł,
a zaraz za nim dwie inne osoby.
–
Co ci tak śpieszno? Zdążymy. Lucek zaczeka z tortem – zarechotała jedyna
dziewczyna w tym towarzystwie. Cała ubrana na czarno, w krótkiej spódniczce
ledwie zakrywającej pośladki i w wysokich szpilkach. Dygotała z zimna.
–
Stul dziób! Maciek, po co ją zabierałeś?
–
Powiedz lepiej kto to jest, że tak gapi się na nas? – Kierowca zwany Maćkiem
wskazał na Kamila.
–
Mój kuzynek. – Skrzywił się na widok wiele mówiącego uśmieszku przedstawicielki
płci pięknej.
–
Fajny, chciałabym go poznać.
–
Mało ci, kurwa, facetów? – warknął Paweł.
Kamil
zastanawiał się, dlaczego kuzyn tak wrogo traktuje tę dziewczynę. Wszystko się
wyjaśniło chwilę później, kiedy brunetka odpowiedziała:
–
Mało. Byłam twoja, ale nie dałeś mi tego, czego chciałam, więc wzięłam sobie
innego. Mówiłam, że wierność jest przereklamowana. Pomimo że nie jesteśmy już
razem, to nadal należę do paczki.
–
Już niedługo. Pogadam z Gargamelem i zabroni ci się z nami włóczyć.
–
Gargi ma gówno do powiedzenia. Dobrze wiesz, że niewielu uważa go za naszego
lidera, bo bardziej nadaje się do tego Maciek. To on jest naszym szefem i jeśli
chce mnie wziąć, to ja jadę.
Chłopak
z wygoloną głową, który przez ten cały czas stał w milczeniu, zaśmiał się, za
co Paweł go popchnął.
–
Bo ci wpierdolę, jeśli jeszcze raz się zaśmiejesz. Dobra, ludzie, spadamy na
imprezę, bo się rozpocznie bez nas.
–
Pawcio, bez nas nie rozpoczynają się żadne impry – powiedział Maciek.
–
Tak czy siak spadamy. Zatrzymamy się jeszcze w monopolowym. Stary dał pięć
stów, to popijemy dzisiaj – poinformował kumpli Paweł Dutkiewicz. – Rozwalimy
budę Szczurkowi.
Cała
czwórka zapakowała się do samochodu. Maciek, zanim zamknął drzwi, rzucił okiem
na Kamila. Zarzycki prychnął. Co za kumpli ma jego kuzynek. Sam święty nie był,
ale oni…
Nie
czekał aż odjadą, tylko wszedł do domu. W przedpokoju zastał Piotra
wyglądającego przez okno.
–
Podglądasz? – zagadał kuzyna.
– Nie
znoszę ich. Typki spod ciemnej gwiazdy. Ten ich cały szef, Gargamel, a to
przyrodni brat Maćka, podobno ma dużo na sumieniu. Paweł wpakował się w ich
towarzystwo, a rodzice nie mają nic przeciw, bo ojciec Maćka ma dużo kasy i
firmę przewozową. Chcieliby, aby Paweł się w niej zatrudnił. Już to widzę.
Prędzej mój brat się w coś wpakuje.
–
To chyba jego sprawa.
–
Jego, dopóki nie wróci do domu z poobijaną mordą, jak zwykle, bez kasy i
wściekły na cały świat. Może nawet naćpany. Tym podrasowanym autem i jeszcze
paroma innymi urządzają sobie wyścigi na ulicach. Tylko patrzeć jak Paweł
wyląduje w pace.
–
Może to go czegoś nauczy. – Kamil nie przejmował się Pawłem. Nie znosił go i
nie przypuszczał, żeby kiedykolwiek sympatia ta się zmieniła.
–
Ta.
–
Chłopcy, co wy tu robicie? – zapytała babcia Zosia, wychodząc z łazienki. –
Chodźcie do pokoju. Tamten obibok pojechał, niech jedzie. Święta spędza się z
rodziną, a nie kolegami. W waszym wieku, gdybym tak wyszła z koleżankami i
zostawiła rodzinę przy świątecznym stole, mój tata by mi pasem przyłożył. No,
chodźcie do pokoju.
Kamil,
który przez chwilę miał ochotę zadzwonić do Szymona, by tylko usłyszeć jego
głos, zrezygnował z planu. Później napisze do niego esemesa z pytaniem kiedy
będą mogli powtórzyć tę noc. Nadal czuł się po niej obolały, ale nie miałby nic
przeciwko powtórce, a tym bardziej przy spędzeniu wielu godzin u boku partnera.
Sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Nie dość, że jest nienasycony Szymonem,
to chciałby z nim zamieszkać. Jednak to pragnienie wolał w sobie stłumić. Na razie
nie mieli szans i możliwości na wspólne mieszkanie.
Razem
z babcią i kuzynem weszli do ogromnego pokoju, gdzie przy długim stole
siedziała jego rodzina. Pijany ojciec spojrzał na niego z obrzydzeniem na
twarzy i w tej chwili Kamil jeszcze bardziej zapragnął znaleźć się u boku
Szymona.
Kiedy wspomniałaś o zdjęciu na okładkę... po prostu musiałam zajrzeć i się modlić, by to nie było to, o czym myślałam. Cholera. U mnie miało wyglądać to nieco inaczej, ale sam fakt, że kolejna autorka/autor pomyślała o masce weneckiej... Chyba czas zmienić koncepcję na opowiadanie, a w każdym razie na okładkę. Nie chciałabym, żeby ktoś pomyślał, że autor od autora coś kopiuje. Ale trochę mi żal... ja też jej bardzo chciałam użyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
U mnie miało być to zdjęcie https://pixabay.com/pl/maska-karnawa%C5%82-wenecja-tajemniczy-1150221/ Zdarza się, że autorzy myślą podobnie. Mimo że inne opowiadania to często okładki w tym samym stylu. Ale ja jeżeli napiszę ten tekst to nie myślę z niczego rezygnować. :)
UsuńLUANA STRACIŁA LAPTOPA.
OdpowiedzUsuńJak to? I co teraz będzie?
UsuńLUANA STRACIŁA KOMPUTER.
OdpowiedzUsuńJAK TO???!!! O nieee :'( to jak teraz bd wstawiane rozdziały?? :'( chyba nie wytrzymam, kiedy kolejna z moich ulubionych autorek wstrzyma wstawianie działów (płacz, ulewaa) eeehh no ale nic na to nie poradzimy :( złośliwość rzeczy martwych :/ mam nadzieję, że Luana cos wymyśli, albo najprościej (jak uzbierala wystarczającą sume pieniędzy) kupi nowego lapka. Życzę powodzenia i szybkiego rozwiązania problemy, a także wenyy itp. Bd trzymac za cb kciuki :* ^^
OdpowiedzUsuńA więc, stało się... *nie wpadaj w panikę, nie wpadaj w panikę* Co do rozdziału, to bardzo mi się podoba to, co u nich się dzieje, jest tak sielankowo, na nowo budują swoje zaufanie wobec siebie. Podoba mi się ^.^ Znając życie, zaraz coś się rozwali... Dlatego, trzeba się cieszyć, spokojnymi chwilami :D Ale, ale... Laptopie Luany, napraw się, bo nie wytrzymam bez kolejnych rozdziałów *oddychaj, oddech to klucz do sukcesu* Ale, jak to się mówi, szczęście w nieszczęściu? Jakoś tak, chodzi o to, że na szczęście akcja nie skończyła się w jakimś dramatycznym momencie, tak jak Polsat przerywa filmy, dlatego jestem trochę spokojniejsza i jeszcze niczego nie rozwaliłam ^.^ Dlatego mogę czekać... Ale nie długo, laptopie Luany -.-
OdpowiedzUsuńLuana ma wielu fanów, wielu czytelników. Znamy ją, lubimy, cenimy. Z utęsknieniem czekamy na kolejne rozdziały, kibicujemy życiu prywatnemu. Sądzę że wiele jest osób którym zależy aby ta autorka jak najszybciej do nas wróciła z nowym lapkiem. Proponuje akcję kupowania jej ebooków. W ten sposób pomożemy uzbierać! Ja 10 dostanę pensję i kupuje buntownika.
OdpowiedzUsuńDobry pomysł! Ja się biorę za 3 tom obrazów :3
UsuńAnn Wolvin (Wolvin119)
Jak ogarne kasę, również coś kupie :D
UsuńTrzeba ją wesprzeć w ten sposób. Nie wiem ile ludzi kupuje jej teksty ale założę się, że są tacy co kupić mogą a nie kupią, bo im się kiedyś jakieś zdanie nie spodobało czy nie jest tak jakby im pasowało. Ostatnio kupiłam Drugą szansę i jest fantastyczna. Luana się namęczy przy pisaniu, bo to jest trud, a ludzie nie umieją tego doceniać. Nawet w komentarzu. Ona sama stara się pomóc innym kupując teksty nawet mało znanych autorów. Tym razem to my jej pomóżmy. Bez laptopa nie napisze nic nowego, a ja czekam na drugą część opowieści o Jaeminie. Na naprawę laptopa trzeba i 2 miesiące czekać.
OdpowiedzUsuńjutro mam wypłatę to sobie cosik kupie
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńo tak jaki cudowny poranek, Kamil już myśli o byciu blisko Szymona, zamieszkaniu z nim, a te życzenia Anki, a Paweł co za myślenie, oby się przekonał że nic nie jest proste...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia