Pojawił się też nowy rozdział Zburzonego muru.
Ayś dała mi link do wywiadu z Mikołajem Milcke. Autorem książek "Gej w wielkim mieście" i "Chyba strzelę focha". Polecam obie części. A tutaj macie wywiad: Wywiad z M. Milcke.
Brudno,
zimno i
ciemno, nie wspominając już o brzydkich zapachach. Tak Terrik
określał celę, w jakiej się znalazł. Dzielił ją z jakimiś
dwoma typkami spod ciemnej gwiazdy, staruszkiem, który mówił do
siebie oraz szczurami. Nie wiedział, czyje towarzystwo bardziej
woli. I to był areszt? To podchodziło pod więzienie w lochach, w
jakich odbywali karę mordercy i gwałciciele. On liczył na coś
lepszego. Zwykła mała cela w budynku strażniczym nad ziemią, nie
pod nią. Za co tu jest? Za to, że obraził tego przeczulonego na
swoim punkcie ministra? Przecież powiedział prawdę. Miał spędzić
tu noc? Wiedział, że nawet, jak posłaniec dotrze do stolicy, to i
tak nie dostanie się do Rivena o tej porze. W najlepszym wypadku
zrobi to rano, w najgorszym... Nie, każdy był najgorszy. Siedzenie
tutaj choćby chwilę zakrawało na potępienie.
– A
paniczyk co się tak nami brzydzi? – zagadał jeden ze
współwięźniów. – My nie z takich, co to lubią się zabawić z
nowymi.
–
Ale
ubranie mógłby nam darować, co, Griwan? – odezwał się drugi.
Leżał na starej pryczy pod kocem tak brudnym, że Terrik wolał
nawet nie myśleć, co na nim mogło być.
–
Ubranie
jest moje i darujcie sobie tę gadaninę. – Siedział w kącie, jak
najdalej od nich, na drewnianej ławeczce. Niech już będzie rano.
– A za co paniczyk tu
siedzi? I to w najgorszej celi? – zapytał ten pierwszy, Griwan.
– Za nazwanie
głównego ministra rozleniwionym knurem.
– Ha ha ha, toż to
prawdę powiedziałeś, paniczyku. Ale za publiczne obrażanie kogoś
takiego jak on ponosi się karę. – Śmiał się Griwan.
– Nie mówiłem do
niego.
–
Nieważne.
On wszędzie ma swoich szpiegów. Jest głupi i przeczulony na swoim
punkcie.
– Przestaniecie w
końcu gadać?! – krzyknął ktoś z sąsiedniej celi. – Ludzie
chcą spać!
–
Dobra,
dobra, nie obruszaj się tak! – odkrzyknął ten oprych, co leżał.
Terrik
zamknął oczy i oparł głowę o lodowatą ścianę. Chciał się
przytulić do kochanka. Być przy nim. Czuć jego zapach. Wyobraził
go sobie. Być może to zagłuszy ten tutejszy smród zgnilizny i nie
tylko. To będzie długa i ciężka noc. Ciekawe, czy tylko dla
niego.
*~~*~~*
Niepokoił
się o Terrika. Pierwszy raz zdarzyła im się taka sytuacja.
Powinien był zatkać mu usta, a nie pozwolić wykrzykiwać obelgi.
Terrik był wyjątkowo rozdrażniony. Zapamiętają sobie to
doświadczenie. Następnym razem bardziej przypilnuje kochanka.
Yavetil obmył się w
misce z wodą, po czym posmarował maścią bliznę. Dla niego samego
ta noc będzie ciężka. Nie każdej nocy byli razem. Ale nawet wtedy
wiedział, co się dzieje z Terrikiem. Teraz mężczyzna był gdzieś
tam w budynku strażniczym, za kratami. Chciał go zobaczyć i
przekazać wiadomość o posłańcu, lecz nie wpuszczono go. Otrzymał
wyjaśnienia, że wszelkie wizyty są tylko do południa. Pozostaje
mu mieć nadzieję, że ukochany ma godziwe warunki. Przecież areszt
to nie więzienie. Położył się na łóżku, na którym kilka
godzin wcześniej kochali się. Nie zaśnie tej nocy, tylko będzie
odliczał czas do nastania poranka. Powziął też pewne decyzje co
do przyszłości.
*~~*~~*
Trzęsącymi
się dłońmi nałożył na nagie ciało nocną koszulę. Wokół
niego unosił się zapach jaśminu. Cała jego skóra tak pachniała.
Opuścił łaźnię, wiedząc, że jego męża nie ma w komnatach.
Zostawił go samego, a sam poszedł wziąć kąpiel w swojej dawnej
łaźni. Podszedł do toaletki i wziął z blatu szczotkę. Ostatnio
czesała go Agathe, ale teraz zamierzał sam to zrobić. Rozczesał
swoje włosy starannie, pasmo po paśmie, to go uspokajało. Po
zakończeniu czynności wsunął się do łoża. W tej chwili Aranel
nie wiedział, co tak do końca czuje. Podenerwowanie na pewno, ale
mieszało się z tym podekscytowanie. Pozwoli posiąść się
mężczyźnie. Przecież tego pragnął, odkąd potrafił rozróżnić
potrzeby. Co prawda, obudziły to w nim książki, ale tylko wtedy,
kiedy mówiły o miłości dwóch mężczyzn, odczuwał wyjątkową
przyjemność z ich słuchania. W innym wypadku nic nie czuł. Nie
wstydził się Kareny ani ona tego, co mu czyta. Nie każda zawierała
tylko opis uczucia. Z tego też wiedział, na czym polega połączenie
dwóch mężczyzn w łożu. Chciał, żeby Riven był zadowolony z
tej nocy. Pomoże mu w tym, o ile mąż mu na to pozwoli. W głowie
miał fragmenty tamtych książek i postara się zastosować do
opisów.
Jego
myśli zostały przerwane, gdy usłyszał skrzypienie głównych
drzwi, a po tym ciche kroki męża. Nauczył się je rozpoznawać.
Mógł nawet stwierdzić, że są stawiane ostrożnie, jakby z
napięciem. Mężczyzna chodził po komnacie, najwidoczniej gasząc
świece, gdyż w pokoju zaczął unosić się zapach dymu z dymiących
się knotów.
Nie
chciał, by światło się paliło. Pragnął ciemności. Oczywiście
mógł zasłonić kotary wokół łoża, lecz nie lubił tego. Aranel
czekał na niego, jak obiecał, a on denerwował się coraz bardziej.
Przed przyjściem tutaj jeszcze raz przeczytał tomik. Czuł się
tak, jakby miał mieć ważny egzamin. Jeden z tych dotyczących
sprawności i wiedzy, jakie zdawał po naukach przez osobistego
nauczyciela. Gdy mu nie stanie, wyobrazi sobie kobietę i... Nie, to
by było oszustwo. Jedna noc i ostatnia zarazem. Ostania świeca
zgasła za jego pomocą.
Podszedł
do łoża. Zsunął z ciała płaszcz kąpielowy. Pod nim był nagi.
Nie zakładał tych, jego zdaniem, babskich koszul. Położył się
przy mężu, wcześniej kładąc obok to dziwne mazidło mające im
pomóc. Wyczuwał ciepło drugiego człowieka. Wysunął rękę w
stronę Aranela. To tylko dotknięcie. Już to robił. Co prawda, to
była tylko dłoń, ale czy jest jakaś różnica? Przeklinał
siebie, że pogasił wszystkie świece. Teraz nie wiedział, czego
dotknie. I jak na zawołanie chmura, która przysłaniała księżyc,
odpłynęła, a okrągła tarcza rzuciła światło na sypialnię.
Riven mógł wtedy dojrzeć zarys ciała swego męża i podziwiał
go, że ten tak dobrze poruszał się w ciemności. On nie umiał.
Wolał światło. Przysunął się bliżej. Dłoń spoczęła na
klatce piersiowej Aranela i mógł wyczuć, jak szybko bije mu serce.
–
Chcę,
byś wiedział, że to, co się stanie, będzie miało miejsce tylko
dzisiaj.
–
Wiem,
Rivenie. – Obrócił się twarzą do niego. – Wiem też, jak
bardzo ta sytuacja jest dla ciebie trudna. Dla mnie też, ale
postaram się ci w tym pomóc. – Sam przesunął dłonią po jego
ręce i dotarł do... nagiego ramienia. Wyczuwając, że mąż nie ma
nic przeciw, zrobił to samo kilka razy, a potem dosięgnął jego
boku. Wyobraźnia, że Riven jest całkiem nagi, zaczęła działać.
Z
aprobatą przyjął inicjatywę Aranela i sam zaczął naśladować
jego ruchy. To przecież to samo, jak z kobietą. Pieszczoty i tak
dalej po to, żeby rozgrzać ciało. Poradzi sobie. Przysunął się
jeszcze bliżej, tak, że mógł bez problemów sunąć dłonią po
jego plecach i pochylić się do jego szyi. Mężczyzna pachniał
smakowicie. Czy mógł go pocałować? Tylko tutaj, nie w usta.
Podobało
mu się to, ten dotyk, a teraz pocałunek. Czy to był pocałunek? To
coś było tak delikatne, ulotne, a zarazem sprawiło, że Aranel
zadrżał. Może będzie tak, jak pragnął, by mu było z mężczyzną.
Zdecydował się na kolejny krok i trącił nosem jego szyję. Riven
miał bardzo gładką skórę. Męską i gorącą. Widział to
palcami. Chciałby zobaczyć jego twarz, ale najpierw ta skóra go
kusiła. Jego męskość budziła się między nogami. Nigdy nie
odważył się tam
dotykać
w taki sposób, aby było przyjemnie. Zazwyczaj znosił te przyjemne
katusze, gdy ciało samo się rozpalało lub nocne sny je budziły, z
cierpliwością. Czy dziś po raz pierwszy jego ciało rozerwie to,
do czego ludzie tak dążyli? Nie umiał przyznać się do tego
mężowi. Do swojej wręcz całkowitej niewinności. Powiedział
tylko jedno:
– Nigdy z nikim nie
byłem. – Policzki oblały się gorącem.
Riven
to wiedział. Będzie pierwszym kochankiem i nie wiedzieć czemu,
ucieszyło go to. I nie tylko to. Jego ciało reagowało na posuwiste
ruchy ręki Aranela po jego plecach, boku. Coś, co powinno go
brzydzić, zaczynało mu się podobać. Miał się z tego cieszyć?
Nigdy nie pragnął mężczyzn, a teraz robił się powoli twardy,
leżąc obok męża. Martwił się, że mu nie stanie, więc jeden
problem z głowy. Ale pojawiały się nowe. Podoba mu się to i to go
niepokoi. Dlaczego podoba? Na szczęście odsunął, choć na chwilę,
te myśli. Wsunął rękę głębiej pod okrycie i uniósł mu
koszulę. Ponownie poczuł drżenie ciała Aranela, który wtulił
nos w jego szyję. Byli tak blisko siebie, że doskonale czuł jego
penisa na swoim brzuchu. Dłonią zbadał jego udo, kierując się
wyżej ku pośladkom.
Nie
powstrzymał jęku, kiedy ręka Rivena objęła jedną z półkul i
ścisnęła. Mocniej do niego przywarł, wstydząc się tych
pierwszych kontaktów. I nie wiedział, czego bardziej. Dotyku na
pośladkach czy członka męża tak blisko? Miał go dotknąć? Nie
wiedział. Teraz to wszystko nie wydawało się tak proste, jak w
książkach. A do tego wiedział, gdzie ten penis się znajdzie.
Zaczął panikować, co objawiło się w jeszcze cięższym oddechu.
Niestety, Riven odebrał to trochę inaczej. Był pewny, że mąż
jest tak bardzo podniecony, że mogą przejść do następnego etapu.
Właściwie muszą przejść. Czym prędzej będą mieć go za sobą,
tym prędzej on się uspokoi. To nie może mu się podobać!
– Odwróć się na
brzuch – szepnął mężowi do ucha. Włosy Aranela popieściły mu
twarz. Były miękkie, idealne.
Adantin
zrobił to bez oporu i zacisnął pięści na prześcieradle. Panika
ustąpiła tak szybko, jak się pojawiła. Będzie dobrze. Ciało
pomimo tego, co się działo chwilę temu, nadal reagowało tak, jak
powinno. W kroczu było niesamowite wręcz napięcie i jak jeszcze
otarł się przy obracaniu o pościel, jęknął.
Riven
uniósł mu biodra w górę i podciągnął koszulę na plecy. Krągłe
pośladki, jakie wyczuwał dłonią, robiły na nim piorunujące
wrażenie. Żadna z jego kochanek takich nie miała. Mięśnie
wyćwiczone na konnej jeździe były twarde jak skała. Uklęknął
za nim i wziął smarowidło. Musiał się po nie pofatygować do
medyka. Co za wstyd. Mógł poprosić wcześniej Terrika o coś
takiego. Miał tego dużo. Odkręcił słoiczek i śliską substancję
nabrał na palce. Rozsmarował ją na nich. To, co miał zrobić,
podobno było bardzo ważne przy pierwszych kontaktach.
Drgnął,
gdy coś śliskiego, acz nie tak dużego jak członek, dotknęło go
pomiędzy dwoma półkulami. Pieściło go ostrożnie wokół tego
punktu
i gdy zaczynało mu się podobać, to coś wsunęło się do środka.
Jego ciało zareagowało tak, jakby chciało usunąć intruza z
siebie. Zacisnęło się mocno.
– Podobno partner na
dole musi się uspokoić. To tylko mój palec – przemawiał cicho
Riven. Miał jakąś taką wewnętrzną potrzebę, aby do niego
mówić.
–
Spróbuję
– na szczęście nic nie bolało. Byłoby lepiej, gdyby mężczyzna
był blisko, tak jak wcześniej, ale nie zamierzał o to prosić.
Powolne tempo poruszającego się w nim palca sprawiło, że po
lekkim dyskomforcie przyzwyczaił się do tego. Nawet zaczęło mu
się podobać. Ciało zaczynało mu płonąć. Westchnął ciężko i
wypiął się bardziej. To, co się z nim działo, było dobre. Nagle
dołączyło do jednego palca coś jeszcze i to zabolało.
Przyjemność ulotniła się jak poranna mgiełka. To było
zdecydowanie za szybko dla niego, ale cierpliwie poczekał, aż
odczuje to, co przed momentem.
Riven
poruszał w nim palcami tak, jakby już tam miał swój członek. Nie
mógł się już doczekać. Dla niego to było dziwne. Aranel był
taki ciasny. Już widział, jak go to ciało obejmuje dokładnie z
każdej strony. Wsysa w siebie. Był bardzo twardy. Chciał się tam
znaleźć. Nie potrafił czekać. Drugą dłonią posmarował swego
penisa i gdy mąż reagował pozytywnie na niego, wysunął dwa
palce. Rozsunął bardziej jego nogi i uniósł wyżej biodra. Aranel
leżał teraz z klatką piersiową przyciśniętą do pościeli, a
jego brzuch był uniesiony nad nią wysoko. Saeros przystawił główkę
niemałego penisa - czasami kobiety narzekały, że jest za duży -
do dziurki męża. Rozsunął sobie jeszcze wejście kciukiem i
pchnął, nie mogąc się doczekać tej ciasnoty. Główka weszła
bez problemu, pchnął dalej do końca, a Aranel wydał jęk bólu,
którego on nie słyszał, ogłuszony nagle rozlewającą się po
ciele przyjemnością.
Zacisnął
zęby na poduszce. Bolało. Za bardzo. Nigdy nie czuł takiego bólu.
Był dosłownie rozrywany. Ponownie chciał pozbyć się intruza,
który mu to robi. Nie chciał go w sobie. Nie tak, nie teraz, nie
tak to sobie wyobrażał. Całe ciało było na „nie”. Członek
wsunął się w niego szybko, rozpierał boleśnie, poruszał, nie
dając mu odpoczynku, chwili na przyzwyczajenie się. Chciał cofnąć
biodra, ale silne ręce zacisnęły się na ich i nie puściły.
Niech to się skończy. I czym bardziej wpadał w popłoch, tym
mocniej bolało. Z oczu wypłynęły mu łzy i nie powstrzymał
szlochu.
– Przestań! –
krzyknął do męża.
Wtedy
Riven oprzytomniał. Zaślepiony nowym, niezwykle mocnym doznaniem
nie wiedział, co się dzieje. Zatrzymał się. Aranel płakał? Jego
mąż płakał, bo było mu źle. Rozsądek podpowiadał, że
powinien się wycofać. Wyjść z niego, ale ciało chciało czegoś
innego. Potrzebowało trwać w tym ciasnym wnętrzu i dojść. Poza
tym, zaszli już tak daleko. Później wykonywanie tego kroku będzie
o wiele gorsze.
– Musimy to zrobić,
Aranelu. Uspokój się. – Co miał zrobić? Sięgnął między jego
nogi i dotknął miękkiego członka. Jego mąż nie jest już
podniecony. Robi mu krzywdę.
–
Zostaw!
– warknął Aranel. – Nie dotykaj! – Jego marzenia, które się
na chwilę odrodziły, legły w gruzach. Riven go krzywdzi, upokarza.
Chce czy nie chce, ale robi to. Nie wiedział, że tak będzie źle.
Nie chciał, żeby go tam
dotykał.
Teraz już na to za późno. Nie chciał przy nim płakać, więc
jakoś w końcu opanował się. – Dokończ tylko, byśmy mieli to z
głowy.
– Ale ty...
–
Do
tego trzeba tylko... połączenia i... żeby ten, co jest w środku...
skończył. – Gdy mąż się nie ruszał, nie bolało. Nie dodał,
że teraz na pewno krwawi. Czuł zapach czerwonej cieczy. To
wystarczy do tego całego udowodnienia legalności związku. Agathe
mu to powiedziała podczas jednej z rozmów w ogrodzie. Przypadkiem
słyszała rozmowę króla i królowej.
– To wygląda tak,
jakby chodziło o zapłodnienie. – Pomimo tej rozmowy nadal był
cholernie twardy.
– Bo to stare prawa,
które nie uznawały związków dwóch mężczyzn. Dokończ –
poprosił mokrym głosem.
Riven
poruszył się, ale bardziej mechanicznie, przeklinając siebie, że
jest mu tak dobrze. Dążył do celu. I nigdy nie czuł się taki
przegrany. W końcu napięcie w jądrach skumulowało się do tego
stopnia, że członek zadrgał i jakby powiększył się, co sprawiło
tylko większy ból jego partnerowi. Doszedł głęboko w nim,
poruszając się coraz wolniej i delikatniej. Spełnienie było
gorzkie i niesatysfakcjonujące. Przed ślubem, przez chwilę, nawet
chciał zrobić to właśnie tak, ale nie wypowiadał tego na głos.
Sprawić, by Aranelowi było źle. Zemścić się na nim za ich
ojców. Teraz... Teraz tylko czuł wyrzuty sumienia. Aranel był
młody, niedoświadczony. Miał delikatne ciało. Jeszcze kilka lat
temu był dzieckiem, a on nie potrafił się nim zająć, bo co? Bo
to mężczyzna?! A potem w nim... Nie zapanował nad sobą, nie był
cierpliwy, nie posłuchał wskazówek, ale wydawało mu się... Tak
to sobie tłumacz, Rivenie Saerosie. Wydawało ci się, że
on jest gotów, pomyślał,
opierając czoło o plecy męża.
Tymczasem
Aranel ledwie powstrzymywał kolejny cisnący mu się na usta szloch.
Miał tego dość. I tak bardzo chciał, żeby Riven go przytulił.
Potrzebował czułości, nagle orientując się, że jest mu to
potrzebne do złapania kolejnego oddechu. Niestety wiedział, że
tego nie dostanie. Gdy Riven wysunął się z niego, zszedł z łoża,
milcząc. Pokręcił się po komnacie i wyszedł, zostawiając go
tak. A
czego się spodziewałeś? Po tych kilku małych pieszczotach
sądziłeś, że uda się ci poczuć, jak to jest? Zrobiłeś sobie
nadzieję, to teraz cierp. Położył
się płasko na brzuchu. Obciągnął w dół koszulę. Pomiędzy
pośladkami czuł wilgoć, a w środku pieczenie. Może byłoby
lepiej, gdyby nie był tak wrażliwy na najmniejszy ból. Tylko, że
ten był straszny. Riven go rozrywał, inaczej skąd byłaby ta krew?
Całe szczęście, że już po wszystkim, ale jego mąż mógł
zostać, przytulic go, a wyszedł, pokazując, jak bardzo go to
wszystko obrzydziło. A on, Aranel, pokazał, jaką jest głupią,
biedną istotą. Nie
jesteś mężczyzną, Aranelu.
Mężczyźni
nie płaczą. Jesteś ślepy. Jesteś naiwnie wierzącym, że
wszystko będzie dobrze, głupcem, wmawiał
sobie w myślach. I rozpłakał się, wręcz histerycznie, wtulając
się w podsuszkę i będąc zupełnie sam.
*~~*~~*
Tymczasem
Riven opatulony dokładnie szlafrokiem, mijając zdziwionych
strażników pełniących nocną wartę, wybiegł do ogrodu ku
znajomemu miejscu. On, będąc zawsze twardym, silnym mężczyzną,
teraz przeklinał siebie za swoje niedoświadczenie względem
kontaktu z mężczyzną. Za szybkość i danie się ponieść oraz za
to, że mu się to podobało. Podobała mu się ciasnota, gorąco. I
zrobił to tak... Przesadził. Musiał od niego uciec, bo to, co
czuł, zżerało go od środka. Rivene
Saerosie, ty masz serce.
Nie mógł patrzeć na skrzywdzonego męża. Jego płacz, wciąż
słyszany w uszach, ciął go kawałek po kawałku, na zewnątrz i
wewnątrz. Nie cierpiał dlatego, że kochał Aranela. Nie kochał
go. Nawet nie lubił, może trochę, lecz uświadomił sobie, że nie
pragnął jego bólu. Pragnął, by mu było dobrze. Przecież to, co
zrobił, można by uznać za gwałt. Adantin na spokojnie mu się
oddał. Zaufał mu, przecież widział to wyraźnie. Wyszedł też z
inicjatywą, a on to wszystko zepsuł. Jak bardzo musiało boleć
Aranela i jak długo cierpiał, zanim z transu wybudziło go:
„Przestań”? Potem jeszcze musiał skończyć. Aranel, wiedząc,
że już nie pozwoli mu się do siebie zbliżyć, poświęcił się
do końca.
Stanął
nad brzegiem jeziora. W wodzie odbijała się tarcza księżyca oraz
gwiazdy. Panował tu taki błogostan. Wprost przeciwnie do tego, co
działo się w jego sercu. Pozbył się ubrania i wskoczył do
chłodnej wody, chcąc tutaj znaleźć spokój, zanim wróci do
rzeczywistości. Do męża.
*~~*~~*
Yavetil
czekał przed budynkiem straży, niecierpliwiąc się. Nie odejdzie
stąd, dopóki nie zobaczy swego kochanka. Wiedział, że dopiero
świtało i jeszcze go nie wpuszczą do środka, ale był tutaj zanim
na wschodzie pojawił się słaby brzask dnia. Na piasku pod stopami
wydeptywał ścieżkę ciężkimi, żołnierskimi butami. Czas
ciągnął się w nieskończoność. Najgorsze, że traktował to
wszystko bardzo osobiście, uczuciowo, a był tu z Terrikiem,
ponieważ taką miał służbę. Powinien do tego podejść w pełni
profesjonalnie, lecz nie mógł. Nie wtedy, kiedy jego miłość
życia była za tymi wielkimi murami.
W końcu od środka
dało się słyszeć dźwięk zdejmowanej kłódki i chrzęst skobla.
Ciężkie drzwi otworzyły się. W wolnej przestrzeni ukazał się
brodaty i potężny mężczyzna.
– Czego?
– Chciałem się
zobaczyć z aresztantem Terrikiem Melisim.
– Za wcześnie na
widzenie więźnia. Proszę przyjść później.
–
Kiedy
później? Jutro? – Zdenerwował się, ale zaraz opanował. Nie
wiadomo było, jak tu się kończy krzyczenie na strażnika. –
Proszę mi wybaczyć, szanowny panie, lecz pracuję dla hrabiego
Melisi i mam wiadomości z królewskiego pałacu. Jeżeli zaraz nie
zobaczę się z hrabią, może pan mieć kłopoty.
– Skoro pański
hrabia jest w areszcie, to znaczy, że nie jest niewinny. Czekać
tutaj i patrzeć tam. – Strażnik wskazał palcem coś za plecami
Galdora. Żołnierz obrócił się. – Gdy ta fontanna po nocy
pierwszy raz wybije do góry wodę. Ona wyznacza godziny pracy. Wtedy
będzie czas na wizytę.
– Co? – Popatrzył
w szoku na mężczyznę. – Fontanna?
–
Teraz
więźniowie jedzą śniadanie. Czekać – Drzwi zatrzasnęły się,
ale okienko w nich zostało otworzone. Znaczyło, że posterunek już
był otwarty. To
czemu, do cholery, nie wpuszczono mnie do budynku. Co za pokręcone
miasto.
Oparł czoło o mur. Dopiero po chwili założył ręce na piersi,
plecami podparł ścianę i patrzył na wielką balię pośrodku
rynku z długą rurą na tym czymś. Pierwszy raz widział coś
takiego i zastanawiał się, skąd u licha miała wziąć się tam
woda. Czy ci ludzie nie mogli korzystać ze słonecznego zegara lub
klepsydry?
*~~*~~*
Obudził
się wymęczony i obolały. Tej nocy długo płakał, zanim zmorzył
go sen. Szybko przypomniał sobie, co wycisnęło łzy z jego duszy.
W swoim życiu płakał tylko kilka razy. Po śmierci mamy, po tym,
jak ojciec go uderzył, gdy nie posłuchał nauczyciela od
starożytnych historii, kiedy poznał tajemnice paktu i tej nocy. Ale
to był ostatni raz. Riven nigdy nie zobaczy jego łez. Stanę
się posągiem bez uczuć i tym samym ukryję swój ból. Nie
dostanie się do mego wnętrza, żeby i je pokaleczyć, jak zrobił
to z ciałem. Nigdy nie pokażę mu, jaki jestem. Tak
postępował w stosunku do swego ojca. To przez niego nauczył się
nie czuć lub raczej nie okazywać uczuć.
Podniósł
się, z trudem siadając na brzegu łoża. Dolna część ciała
bolała go, ale bardziej utracona duma. Całe szczęście, że ma już
za sobą to przykre doświadczenie. Stopy dotknęły miękkiej skóry
położonej na drewnianej podłodze. Nogi mu dygotały, więc z
trudem ustał. Nie
dość, że jesteś ślepcem, to jeszcze nie możesz chodzić,
skarcił
siebie za tą słabość. Pragnął się umyć. Dopóki nie przyszli
służący i nie zaczęli zbierać prześcieradeł. Da im dodatkowy
dowód na to, co się wydarzyło. Podciągnął koszulę i zdjął
ją. Odrzucił za siebie. Upokorzenie, jakie przy tym poczuł,
przytłoczyło go bardziej. Poszukał ręką swojej laski i nago
przeszedł do łaźni. Chciał zmyć z siebie noc.
*~~*~~*
Całą
noc spędził poza małżeńskimi komnatami. Po powrocie znad jeziora
poszedł do cichej biblioteki pachnącej nowymi i starymi woluminami.
Nie przejmował się swoim ubraniem. Był księciem i wielu
mieszkańców pałacu przyzwyczaiło się, że chodzi nocami, mając
na sobie nocny strój. W bibliotece spędził mnóstwo czasu na
czytaniu, a potem śnie, gdy ułożył się na jednej z miękkich
kanap. Żałował, że Terrika nie ma w pałacu. Dotrzymałby mu
towarzystwa. Wysłuchał. Skarcił. Czy gdyby był cierpliwszy,
zbliżenie cielesne z mężem byłoby dobre? Tymczasem wspominał to
jako tragedię. I sam był winien sytuacji. Teraz wracał do komnat,
nie wiedząc, jak wytłumaczyć Aranelowi to, co zrobił. Czuł
wewnętrzną potrzebę przeproszenia go.
Drzwi
do komnaty były otwarte. Wszedł do środka, poprawiając pas u
szlafroka. Część salonowa pozostawała pusta, lecz z sypialnej
dochodziły dźwięki krzątania. Znów to samo, jak co rano od
ślubu. Zastanawiał się, jakie dowody znajdą. Przecież wszelkie
ślady nie postały na pościeli. Co za głupie prawo! A jak popełnił
błąd, dochodząc w... Zbadają Aranela? O nie, na to nie pozwoli!
Głośnym i mocnym krokiem pojawił się w sypialni. Służący
zdejmowali prześcieradło. Obok na kołdrze leżała koszula nocna
jego męża. Przełknął ślinę, była na niej krew. To znaczy, że
Aranel krwawił przez niego. A co z prześcieradłem? Podszedł do
służki i wyrwał jej materiał coraz bardziej zły. Rozwinął go.
Znów krew. Tak nie powinno być. Miał nadzieję, że nie zrobił mu
nic złego. Zwinął pościel i rzucił nią w kobietę. Kątem oka
dostrzegł ruch na balkonie. Stanął bliżej otwartych drzwi i
zajrzał przez nie. Adantin siedział w wiklinowym fotelu i
patrzył... Nie, nie mógł patrzeć, słuchał. Słuchał
wszystkiego, co tu się dzieje. Czekał, aż wyjdą i przestaną go
poniżać. Tak nie powinno być! Stawiając się na miejscu męża,
nie chciałby, żeby najintymniejsza rzecz w życiu stawała się
częścią rozmów, spekulacji i żeby oglądali dowody.
Dowody, jak jego mężowi było źle. Tego, jak i on się nie spisał,
sprawiając, że Adantin krwawił. Zacisnął w złości pięści.
Czy jego ojciec wie, co robi? Nie musi respektować starych praw.
Niech wtrąca się w mieszane pary. Nie w nich! Odwrócił się w
stronę służących z wściekłością w oczach.
– Zabierzcie to i
wynoście się stąd!
Aranel
podniósł się. Wiedział, że mąż tu jest, ale podniesiony głos
dopiero przekonał go o tym, w jakim stanie jest Riven. Po kąpieli
rozmyślał o tym wszystkim. Doszedł do wniosku, że małżonek nie
zrobił tego specjalnie, ale i tak miał mu to za złe. Szczególnie,
że opuścił go po wszystkim. Ale i sam był głupi. Nie powinien
był się spodziewać po kimś, kto woli kobiety, czułości w
stosunku do niego.
–
Niech
zrobią swoje – odezwał się, wkraczając do sypialni.
– Dlaczego robią to
przy tobie?
– Robili to po
pierwszej nocy, gdy brałem kąpiel. Dziś wstałem wcześnie, a na
śniadanie nie poszedłem. Nie jestem głodny. Daj im wykonać swoje
czynności...
–
Już
to zrobili, więc niech idą do króla i mu powiedzą, że jego syn
skonsumował związek!
– Panie, ale tylko
założymy świeże prześcieradło... – zaczęła tłumaczyć się
jedna ze służek.
– Agathe to zrobi!
Gdzie ona jest? Dlaczego ona nie wykonuje swoich powinności? To do
niej należało! – Musiał się na kimś wyżyć.
– Odwiedza rodzinę,
panie – odpowiedział jego osobisty służący, Mani.
–
Twoja
złość, mężu, tylko niepotrzebnie przedłuża całą sytuację i
upokarza mnie – syknął książę Adantin. Jak zachować w takiej
sytuacji obojętność? Nie dość, że czuł się źle, to jeszcze
musiał słuchać tego wszystkiego. – Chyba, że jesteś
zainteresowany upodleniem mnie przy służących. Jak skończyliście,
to wyjdźcie! – zwrócił się do służby.
– Tak, panie.
Riven,
zaskoczony ostrym tonem głosu swego męża, patrzył na niego
osłupiały. Sądził, że Aranel ma łagodny charakter.
– Nie chcę cię
upokarzać. Stwierdziłem tylko, że nie powinni tego robić w twojej
obecności.
– Nie powinno cię to
obchodzić. – Bardziej powinno pozostanie z nim w nocy. Mniej by
bolało, gdyby nie wyszło, jak wyszło ze stosunkiem. – Teraz
wybacz. Idę do ogrodu.
–
Nie
powinno i nie obchodzi! – Teraz to zachował się jak obrażony
dzieciak. Aranel musiał czuć się dobrze, skoro był zdolny
pokazać, że potrafi zadrapać. A on się przejmował! Nadal tak
jest.
Przebrał się w wąskie
spodnie i tunikę ze skóry. Przy zakładaniu butów po raz pierwszy
nie potrzebował pomocy służącego. Nerwy potrafią same pomóc.
Wyszedł z komnaty i prawie zderzył się z Manim.
– Uważaj, jak
chodzisz!
– Wybacz, książę –
ukłonił się – ale posłaniec przyniósł list. – Podał mu
wiadomość.
Riven
złamał pieczęć i rozłożył papier. Po chwili zaczął się
śmiać. Dlatego
nie wraca. Czytał
dalej i mina nie wyrażała już zabawnego nastroju.
–
Mani,
niech Kraud spotka się ze mną w bibliotece. Natychmiast!
*~~*~~*
Zaprowadzili go do
małej salki ze stolikiem na środku i kazali usiąść. Był taki
brudny, śmierdzący. Będzie się tydzień moczył w wodzie.
– Terrik.
Melisi
podniósł głowę. Zagubiony w nawiedzających go myślach nie
zauważył nadejścia kochanka.
– Yav. – Chciał
podejść do niego, ale uzmysłowił sobie, że nie najlepiej wygląda
i pachnie. – Wysłałeś posłańca?
–
Tak,
ale pewnie dotarł do pałacu rano. O zachodzie słońca powinieneś
opuścić to miejsce. – Podszedł do niego i objął ukochanego. Za
bardzo uczuciowy się przy nim stawał. Mniej czujny. Dla żołnierza
i dowódcy nie jest to wskazane.
– Yav, śmierdzę.
– Nie obchodzi mnie
to. Bardzo chciałem cię zobaczyć.
Terrik oddał objęcie
i chyba zakochał się w nim po raz drugi. Chciał stąd wyjść. Być
z nim. Zawsze.
dobra, więc po podduszeniu Rivena mogę skomentować.. no co za ku*** niedorobiona! urwę mu jaja i wsadzę w tyłek! i jeszcze debil źle odebrał zachowanie Aranela. myśli, że nie jest aż tak źle, skoro Aranel potrafi pokazać pazurki po takiej nocy. ale właśnie przez to, że było bardzo źle, jest taki. a Riven to patentowany idiota. nic, tylko wbić mu młotkiem do głowy to, że jest głupi.
OdpowiedzUsuńbiedny Terrik.. współczuję mu, siedzieć w takich warunkach. ale Yav o wszystko się postarał. i ta fontanna.. wtf. dziwne miasto. niech Terrik jak najszybciej wyjdzie z tego więzienia, niech weźmie kąpiel i niech idą się z Yavem bzykać :D.
Biedny Aranel, oddał się mężowi z ufnością, a ten niedoświadczony i przerażony swoimi odczuciami tak go zranił. Myślę, że sporo czasu minie zanim ich stosunki się ocieplą.
OdpowiedzUsuńTerrik i Yavetil... Och oni są po prostu wspaniali, chciałabym mieć taki związek i wciąż tak się kochać po dziesięciu latch.
Do zobaczenia za tydzień***
Łał *.* ...no ... a tak tego oczekiwałam... i się doczekałam.... ... Biedny Aranel... Riven też... no niestety :/
OdpowiedzUsuńWENY! :)
o_O no to teraz zimna wojna się szykuje w pałacu... ciekawe czy Riven zacznie się łasić ^v^ i niech przeprasza dłuuuuuugo i namiętnie :D
OdpowiedzUsuńno i wojnę trza wywołąć za niegodne traktowanie wysłańców królewskich... minister ta opasła świnia, do piachu z nim, śmierć wrogom króla yyyyy? hmm yhm śmierć wrogom hrabiego XD
Lalalulu;)
Powiem krótko - WOW :) Rewelacja. Biedny Aranel... No w sumie Riven też. Ale na pewno dojdą do porozumienia, jak szczerze porozmawiają. Trzymam za nich kciuki. No i za to, żeby Terrik szybko wyszedł z paki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aj kochana cudowny rozdział dokładnie tak jak mówiłaś.
OdpowiedzUsuńBiedny Aranel... musiał bardzo cierpieć i nie czuł się zbyt komfortowo.
No i Raven nie zachowałby się zbyt delikatnego ale na całe szczęście ma wyrzuty sumienia i uczucia.
No i biedny Terrick.. aj uwielbiam tego żołnierza i szkoda mi sie go zrobiło.
ogólnie rozdział wyszedł nawet lepszy niż sobie wyobrażałam... i warto było czekać cały tydzień.
Teraz czekam na kolejny!
ściskam mocno;*
Ajć, jak każdemu innemu, mi dziś szkoda Aranela, temu jego cholernemu mężusiowi, to bym wsadziła parasol w odbyt i powoli otwierała(ech, znów wychodzi ze mnie wewnętrzny sadysta), za to co mu zrobił, i jeszcze nie raczył mu tego wynagrodzić!? powinien go na rękach nosić a pod stopy rzucać płatki róż!
OdpowiedzUsuńAle i tak bardzo czekałam, na to, aż to zrobią, szczerze, wyobrażałam to sb troszkę inaczej, ale co tam, czekam z niecierpliwością na rozwój wypadków.
Weny!!!
Luano,postanowiłem skomentować Twoje dzieło... Ogólnie bardzo pododoba mi się to opowiadanie (jak każde - bo jestem wiernym czytelnikiem). Dużo wyraziście nakreślonych postaci,ciekawy wątek, tajemnica,sceneria... Tylko akcja, przy tak wolnym dodawaniu rozdziałów ciagnie się jak flaki z olejem. Czy nie rozważyłabyś jednak dodawania dwóch rozdziałow tygodniowo - myślę, ze byłoby tak ciekawiej. Lepiej dla czytelników, choć gorzej dla ciebie.
OdpowiedzUsuńEli Carven
Dziękuje za komentarz. ^^ Rozdziały będą ukazywać się tak jak do tej pory, raz w tygodniu, nic nie zmienię. Pozostaje przyzwyczaić się do tego i cierpliwie znosić wolną akcję lub poczekać na całość. Wiem, że są tacy czytelnicy co czekają.
UsuńPozdrawiam.
Ja też muszę się zgodzić z przedmówcą - to jest chyba najnudniejsze z Twoich opowiadań. Warto by było dodać akcji nieco tempa, bo póki co minęły 2 miesiące publikowania a w zasadzie nadal się nic nie dzieje
UsuńNie wiem czego Wy chcecie po 8 rozdziałach. Opowiadanie ma ich 35, więc nie będę od samego początku "akcji" prowadziła. Jak się nie podoba, czy nudzi to nikt nie musi czytać. Czy ja do tego zmuszam? Można też poczekać na całość. Rozdziały są co tydzień, a mogłabym dawać raz na miesiąc tak jak wielu "uwielbianych" blogerów.
UsuńDlaczego tak źle znosisz krytykę? Pomijam już fakt, że skomentowałam tylko wolne tempo akcji - aż strach pomyśleć co by było gdybym zaczęła wytykać popełniane błędy językowe czy stylistyczne, od których tutaj się roi, ale z grzeczności je pomijam, bo jesteś jeszcze młoda i to kwestia warsztatu. Osobiście wolę rozdziały raz-dwa na miesiąc, ale takie, na które człowiek naprawdę czeka z zapartym tchem i które czyta się z ogromną przyjemnością - bo tutaj większość mojego czytania to po prostu "scroll-down" i czekanie na to, aż znajdę coś, co faktycznie warto będzie przeczytać.
UsuńNie jesteś bardzo dobrą blogerką. Twoje opowiadania póki co są przeciętne, nieznacznie wystające poza poziom tzw. grafomanii. Musisz się liczyć więc z tym, że pewnego dnia zjawi się ktoś, kto nie będzie napaloną yaoistką piszczącą na widok każdego yaoicowego opowiadania i słodzącą każdemu autorowi takiegoż opka. Niemniej praktyka czyni mistrza - moim ulubionym przykładem jest Dream, która jeszcze kilka lat temu pisała opowiadania przyprawiające mnie o przysłowiowy "facepalm", a teraz naprawdę aż chce się czytać jej dzieła. Liczę na to, że podobnie będzie z Tobą, niemniej póki co jest bardzo przeciętnie, więc musisz się liczyć z krytyką. I znosić ją z podniesioną głową, a nie tupać nóżką jak małe dziecko i krzyczeć "jak się nie podoba to nie czytajcie, foch".
Każdy znosi źle krytykę. Ale jak chcesz proszę możesz wytknąć błędy. Przecież tu chodzi o to, żeby je widzieć i się czegoś nauczyć.
UsuńSorry, ale z Dream akurat przykładu nie będę brać, bo nie należę do osób, które coś zaczynają, a potem porzucają opowiadania dla innych, bo te trzeba poprawić, a potem cisza. Myślę, że najważniejsze jest doprowadzić coś do końca, a potem bawić się w lepsze napisanie tego.
Na temat Rivena Ay napisała już to, co ja też bym zrobiła. Idiota, a tego wyjścia w nocy i zostawienia Aranela mu nie daruje. Skończony dupek z niego! I niech teraz żałuje, niech go sumienie zżera! Zasłużył sobie na to.
OdpowiedzUsuńOj, biedny Terrick. Spodziewałam się lepszych warunków w areszcie. Biedak, mam nadzieję, że szybko stamtąd wyjdzie.
Też się zakochałam w Yavetlim, coraz bardziej po każdym rozdziale. Ta para jest rozbrajająca, za co nie da się ich nie wielbić.
Weny!
Czemu On musiał tak skrzywdzić Aranela TT3TT
OdpowiedzUsuńRiven!1 Marsz mi go przepraszać!! Bo jak nie, to się z Tobą rozliczę!!
Mógł z Nim chociaż zostać lub przytulić ale nieee!1 Wielki, ku*** wać Pan wyszedł nie mówiąc Mu nic nawet !!!
Takich się powinno na stosie palić!!
.
.
.
Przepraszam, że tak wybuchłam ^~^"
Biedny Terrik. Musi siedzieć w areszcie. Szczerze, też myślałam, że będą tam mieli lepsze warunki.
Taka druga pierwsza miłość xD (Bo napisanie 'Pierwsza miłość po raz drugi' nie miało by zbytnio sensu xD)
Drugą mą ulubioną postacią po Aranelu- jest Terrik.
Jego zachowanie jest słodkie *^*
Ale to nie zmienia faktu, że w tym opowiadaniu, Aranel znajduje się u mnie na pierwszym miejscu.
No cóż Luano, życzę Ci weny na następne rozdziały ^~^
Chciałam również oznajmić, że ten rozdział również przypadł mi do gustu. A, jak i również chciałam przeprosić za mój wybuch na początku komentarza ^^"
Pozdrawiam~!
A wybuchaj, nie mam nic przeciw. Riven już gorzej. Chowa się. :D
UsuńHej :) jestem nową czytelniczką i jestem pod ogromnym wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie spotkałam się z takim typem opowiadania i muszę stwierdzić, że
bardzo mi się podoba :) Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka :)
Ta co buja w obłokach
Witaj nowa czytelniczko. ^^
UsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńmam ochotę coś bardzo złego zrobić Ravenovi, no normalnie co za idiota, jeszcze źle zrozumiał zachowanie Aranela, to że „pokazuje pazurki” wcale nie oznacza, że czuje się dobrze wręcz odwrotnie... najlepszą obroną jest atak jak się mówi.. Przydałby się Terrik, który przefasonował by troszkę twarzyczkę Ravena... Niech Terrik szybko wychodzi z tego aresztu..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wspaniały rozdział:) Biedny Aranel, mam ochotę teraz zabić Rivena, jak on mógł dać się tak ponieść. Ale widać, że tego żałuję. Teraz Aranel to pewnie jeszcze bardziej zamknie się w sobie i będzie pokazywać tą swoją maskę. Mam nadzieje, że ich reakcje zaczną się stopniowo poprawiać.
OdpowiedzUsuńTerrik i Yavetil... są po prostu świetni i ta ich miłość, boska. Mam nadzieje, że szybko Terrik wyjdzie z więzienia:) Dzięki za rozdział:) Życzę dużo weny i pozdrawiam:)
Ten rozdział był smutny. Po prostu smutny. Prawie płakałam czytając go. Prawie oznacza łyz w oczach, które nie pociekły po policzkach. Ja też lubię Diego jako pasywa :) Ja także skopałabym tyłek Diego, gdyby ponownie zdradził Ariego. On na to nie zasługuje.
OdpowiedzUsuńCudowny *.* Końcówka świetna!
OdpowiedzUsuń1.Zaczynam coraz bardziej nie lubić Rivena -,-
2. biedny Aranel ;'c
3.Terrik i Yav <3
Uwielbiam!
A więc... Jestem po przeczytaniu w ciągu kilku godzin aż 8 rozdziałów tego + całej Spontanicznej Decyzji... Bloga i to oto opowiadanie poleciła mi kuzynka. Jak tak czytam komentarze to mi się krew gotuje bo tych niektórych pieprzonych krytyków mam szczerą ochotę zabić. I do nich kilka pierwszych spraw:
OdpowiedzUsuń1. Spróbujcie napisać lepsze a wtedy pogadamy mendy jedne.
2. Nie traktujcie Lu jak maszyny bo sami nie wiecie jak to jest znając życie. Wymyślanie czegoś takiego nie jest łatwe, a ona robi wszystko by zaciekawić i ucieszyć czytelników. Osobiście czytałam wiele blogów yaoi i póki co ten jest najlepszy. A jak coś się komuś nie podoba to wypad i dajcie jej spokój. Zazdrościć talentu... Chamstwo na poziomie. Zadufane w sobie bachory... Ja nie mogę, jak tacy idioci mogą jeszcze żyć... Pozabijam...
A teraz zwracam się do Lu-chan:
-Kooooochaaaam cieeeeeeeę!!! Cudowne po prostu!!! Skąd ty bierzesz te pomysły?! Umieram z zachwytu! Od dzisiaj każde twoje opowiadanie czytam!
2. Sama też piszę yaoi, ale nie sama tylko tak jakby na role... Z kuzynką... I zawsze jestem seme ;3 *łapka w górę i perwersyjny uśmieszek* zaczynam brać z ciebie przykład! Ach ileż nowych sposobów na opisywanie tego co moje postaci robią swoim uke... =w= *rozmarzona* jestem w siódmym niebie ^w^ wszystkie postaci są cudowne, bez wyjątku.... Ale i tak Aranel the best 4ever! Kocham go (ale pozostawię go w opiece męża którego poszczuję moim stadem seme, jeśli nie zmądrzeje)...
Pozdrawiam i życzę więcej cudnych opowiadań ^^ i Lu, nie przejmuj się tymi idiotami co Cię krytykują. Zazdroszczą i tyle, bo jesteś cudowna ^~^ i tak za karę zginą w piekle! Już ja tego dopilnuję! W końcu od czegóż ma się tytuł hrabiego?!
Całusy więc, takie mocne,
Szalony hrabia Liliusz!
Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że moje opowiadania Ci się podobają. Skąd biorę pomysły? Zewsząd wokół. Z książek, filmów, zdjęć. Czasami jedno zdanie wypowiedziane przez kogoś może stworzyć pomysł. :)
UsuńJeszcze raz dziękuję. :)