I zapraszam na blog AkFy http://akfa-dreamlandpress.blogspot.com/
Stał
wsłuchany w szum wiatru, który czuł na swojej twarzy i odsłoniętej
skórze. Jego płaszcz spoczywał obok na trawie, a on był w samych
wąskich spodniach oraz powiewającej, luźnej,
kremowej koszuli. Do nozdrzy wpadał zapach wody, kwiatów i ziół.
Nie musiał widzieć, żeby stwierdzić, jak piękne jest to miejsce.
Z tego,
co mu Yavetil opowiadał, to znajdowali się już w krainie Lorin
przy Trzech Jeziorach, tuż za granicą z Elros. Samą granicę
przekroczyli bez problemów. Strażnicy obu krain strzegący
bezpieczeństwa pozdrowili ich i przepuścili do Lorin.
Był
już dzień po długiej nocy,
przez
którą cały czas, z drobną przerwą, jechali. Emisariusz chciał
przed wieczorem dojechać do pałacu swego pana z ich nowym gościem.
Tylko Aranelowi nie spieszyło
się do tamtego miejsca. Na myśl o ślubie czuł bolesne kłucie w
sercu. Tak samo na myśl o pobycie w nieznanym miejscu. Wątpił,
aby
znalazł
się tam ktoś tak miły jak dowódca Galdor i pokazał
mu, jak ma się poruszać. Dzięki niemu podróż nie wydawała mu
się już tak straszna. Dużo rozmawiali ze sobą, a czasami jechali
w ciszy. Aranel skupiał się wtedy na odgłosach natury, zawierzając
swemu ogierowi i nowemu znajomemu swój bezpieczny dojazd do celu.
Celu, który z każdym końskim krokiem zbliżał
się
nieubłaganie.
–
Książę,
zjedz coś. – Usłyszał za sobą znajome kroki. – Gdy wyruszymy,
nie będzie na to czasu. Wieczorem dojedziemy na miejsce,
jeżeli popędzimy konie.
–
Mój ślub ma być
jutro? – zapytał Aranel pozbawionym emocji głosem.
–
Tak, o zachodzie
słońca.
–
Powiedz mi,
czy dużo osób zostało zaproszonych na uroczystość, skoro odbywa
się ona tak szybko i w zaskakujący nawet dla mnie sposób.
–
Zaskakujący, panie? –
Podniósł z trawy jego płaszcz.
–
Zaskoczyło mnie to, że
biorę ślub. Nie było oczekiwanego okresu narzeczeństwa. Nawet o
tym nie wiedziałem. – Miał żal do ojca za zrobienie mu czegoś
takiego i żal do siebie za uległość. Co jednak miał zrobić?
Zależało mu na mieszkańcach Elros. Zostawienie ich bez
odpowiedniego króla to jak pozostawienie nagiego na środku traktu w
czasie mroźnych miesięcy. On zapłaci za szczęście tych ludzi
nawet własnym życiem, jeżeli
zajdzie potrzeba. Zyskał od nich wiele życzliwości nawet pod swoją
maską chłodu i obojętności. Nadszedł czas na spłacenie długu.
–
Chyba rozumiem,
co chcesz przez to powiedzieć, książę. Po prostu, panie, wasza
sytuacja nie wymaga przynajmniej dwu miesięcznego okresu
narzeczeństwa. Kapłan zgodził się na to w drodze wyjątku. Uczta,
która ma uświetnić wesele,
jest już przygotowywana, a ważni goście przybędą na czas.
Szybkość w tym wypadku nie ma znaczenia. Wszystko będzie na jutro
gotowe. Zapewne wielu jest zaskoczonych tym ślubem, ale każdy się
ucieszy zważywszy
na to,
jak wielu lubi przyjęcia. Nieważne,
jaki jest powód ich organizacji. Co prawda,
zapewne nie przybędą wodzowie poszczególnych krain, na to czasu
nie ma, ale przedstawiciele arystokracji zdążą. Już zostali
powiadomieni, kiedy my wyjeżdżaliśmy do was, książę –
zakończył swoją wypowiedź Yavetil, cały czas patrząc na
kamienną twarz młodego mężczyzny.
–
Czyli zanim ja
dowiedziałem się, jaki los mnie czeka, inni już zostali
powiadomieni o ślubie. Nie było mowy, żebym się wycofał.
–
To byłby dyshonor na
waszym nazwisku, panie. – Zarzucił mu płaszcz na ramiona. –
Teraz chodźmy coś zjeść. Ciepła strawa gotowa. – Złapał go
za łokieć,
nie musząc już pytać o pozwolenie na to, zbyt często tak robił w
ciągu
całej podróży. Poprowadził go brzegiem w stronę obozowiska.
Rozglądał się przy tym wokół. Uwielbiał to miejsce. Natura
stworzyła tutaj przepiękny zakątek. Trzy duże jeziora, w których
lśniła niebieska, krystalicznie czysta, acz lodowata woda
znajdowały się tuż przy głównej drodze. Yavetil wolałby, żeby
trakt, tak często uczęszczany, znajdował się dalej. Nie
zakłócałoby to naturalnego środowiska, a przychodzące zwierzęta
nie bałyby
się, że ktoś na nie zapoluje w czasie picia wody.
Usiedli
razem przy ognisku w towarzystwie pozostałych osób. Aranel dostał
do rąk metalową miskę wraz z drewnianą łyżką. Nie
przeszkadzało mu to. Wiedział, że w czasie podróży nie będzie
luksusów. Nie oczekiwał tego. Sam nie raz w pałacu podjadał z
takich przedmiotów, gdy wkradał się do kuchni. Kucharka zawsze
protestowała, ale on i tak prosił o coś,
co nie jest talerzem z porcelany wyrabianej w Imrahwe słynącej z
takich wyrobów. Dlatego przy pierwszym takim posiłku uspokoił
swoich towarzyszy podróży, w których wyczuwał, jak bardzo wstydzą
się dawać swemu przyszłemu panu takie naczynia.
*~~*~~*
Wściekłość
w nim rosła. On,
Riven Saeros,
miał żenić się z mężczyzną! Żadne prośby o odwołanie tego
cyrku, jak nazywał to, co się obecnie działo w pałacu, nie dawały
u króla posłuchu. To,
co miał zrobić,
było rozkazem, a jak potoczy się jego małżeństwo, to już nie
miało znaczenia. Ślub miał się odbyć, a po nim konsumpcja.
„Małżeństwo musi być ważne”
-
mówił jego ojciec. Na całe szczęście miał tydzień na to. Na
samą myśl czuł obrzydzenie. Tym bardziej, że nie wiedział nawet,
jak wygląda jego narzeczony.
Wszedł do sali jadalnej, gdzie ustawiono już dwa długie rzędy
stołów na ucztę weselną. W rogu sali stali i żywo dyskutowali
jego rodzice, a zarazem para królewska w jednym oraz jego siostra
Naela. Księżniczka jak zawsze wyglądała uroczo, a jej białe
włosy swobodnie spoczywały na plecach. Jasnozielona suknia
odsłaniała duży dekolt, a że kobiety nie musiały nosić w dni
powszednie gorsetów, Naela mogła pochwalić się pięknym biustem.
Nie rozumiał,
dlaczego jej mąż na to pozwala. On by nie pozwolił swojej żonie
kusić innych mężczyzn. Pff, nie będzie miał żony, tylko męża,
więc o takie rzeczy nie musiał się martwić.
Już
chciał się wycofać, żeby nie zostać wciągnięty w wir
przygotowań i móc zaszyć się w komnacie Terrika, pijąc z nim
wino, kiedy starsza o rok siostra zauważyła jego obecność.
–
Riven, bracie,
chodź do nas i rozsądź spór.
– Warknął
pod nosem,
zły na siebie, że pozwolił nogom tu się przyprowadzić. Podszedł
do swej rodziny. – Słuchaj. Mama chce udekorować waszą sypialnię
w zieleń, taką, jak obrusy na stołach. – Chwyciła brata za rękę
i wskazała na materiał. – Widzisz? A tata mówi, że fiolet, taki
jasny, byłby idealny, co od razu, moim zdaniem, odpada. Ja sądzę,
że błękity byłyby najodpowiedniejsze... – urwała,
widząc wzrok brata. – Nie patrz tak na mnie.
–
Gdybym mógł,
to byś teraz skwierczała w ogniu pod mym wzrokiem. Oszalałaś?!
Traktujesz ten ślub, jak coś pięknego. Jakbym żenił się z kimś,
kogo kocham i czekał na ten moment od lat. Siostro,
ty nie wiesz,
o co tu chodzi? Mam ożenić się z mężczyzną, chociaż moja
natura jest inna. Wbrew mojej woli! – Rzucił ostre spojrzenie
ojcu. Wiedział, że nie wolno mu tak robić, ale służący
krzątający się wokół byli za jego plecami, więc nic nie
widzieli. Musiał być posłuszny królowi bez względu
na to,
kim dla niego był. – Mam żyć z kimś,
z kim nie chcę tylko po to, żeby ziemie Elros były dostępne
również dla nas. Nic mnie nie obchodzi,
co stanie się z Elros. Żenię się, bo wykonuję rozkaz i nie chcę,
żeby twój mąż przejął królestwo, bo się do tego nie nadaje,
tak jak i ty. Gdybym nie ożenił się z tym... mężczyzną,
szanowny ojciec by mnie wygnał.
–
Wiem,
o co w tym chodzi i nie obrażaj mnie ani Dantego! Ty wredny klaunie!
– krzyknęła. Nigdy nie pozwalała wejść bratu na głowę i
zawsze stawała w obronie tych,
których kochała. – Dramatyzujesz jak ta primadonna od bardów,
którzy gościli u nas pełnię temu.
–
Przestańcie, nie
jesteście już dziećmi – wtrąciła się ich mama. –
Zachowujcie się, jak przystało na wysoko urodzonych, bo teraz
jesteście gorsi niż chłopki z ludu. Riven, twój szacunek do ojca,
a zwłaszcza króla,
maleje. Postaraj się zachować twarz. Od przedwczoraj szalejesz i
rzucasz się na każdego,
kto stanie na twej drodze. Jesteś księciem i tak się zachowuj.
–
Będę, jak
przestaniecie mówić o wspólnej sypialni z tym Adantinem.
–
Twoim mężem,
synu – przemówił król. – Zamieszkacie wspólnie w południowym
skrzydle. Sypialnię będziecie dzielić razem. I pamiętaj o
skonsumowaniu małżeństwa.
Nieważne,
kto będzie na dole.
–
Riven
rzucił przerażony wzrok ojcu.
– Inaczej
to będzie oznaczać zerwanie paktu, a ty pożegnasz się z pałacem
na zawsze. A teraz wybaczcie, wasza matka i ja musimy doglądnąć
przygotowań w kaplicy.
– A
ja zajmę się urządzeniem sypialni – dodała Naela i z dumnie
uniesioną głową opuściła towarzystwo,
uśmiechając się do siebie w duchu. Liczyła, że mąż jej brata
poskromi jego wolną duszę.
Riven
podążył za nią wzrokiem, a po chwili za rodzicami. Został sam,
nie licząc coraz liczniejszej grupy służących. Postawiono go
przed faktem dokonanym i słowa dotrzyma, ale co z tą nocą? Miałby
z mężczyzną... i co ojciec powiedział? Jak to:
Nieważne,
kto będzie na dole.”?
Oczywiste, że nie będzie to on. Zresztą,
na górze też nie będzie. Nie sprawdzą tego. Ten Adantin nie jest
kobietą i to dziewicą. Krwi nie będzie. Musi tylko jakoś namówić
do kłamstwa tego mężczyznę. I sprawa będzie załatwiona.
–
A,
synu – Riven odwrócił się w stronę ojca, który zawrócił do
jadalni.
–
Tak,
ojcze? Sądziłem, że zajmujesz się tym... czym miałeś się
zająć. – Wykonał niedbały gest ręką w powietrzu.
–
Jeżeli sądzisz, że
noc poślubna ci się upiecze, to się mylisz. Sprawdzimy to.
Mężczyźni też zostawiają ślady, stosunek zostawia, pamiętaj o
tym.
– Uśmiechnął
się triumfalnie,
widząc przerażenie w oczach syna. Tym ślubem upiecze dwie
pieczenie na jednym ogniu. Połączy ukochanego męskiego potomka ze
znakomitym rodem, a po określonym czasie Elros przejdzie pod
panowanie Saerosów. Wiedział, że osiemnaście wiosen temu sprzedał
swoje dziecko, ale teraz był pewny, że to było dobre posunięcie.
Riven szalał, bawił się i nie myślał o ustatkowaniu. On w tym
wieku już miał żonę i dwójkę dzieci. A tak, to syn będzie miał
kogoś, z kim spędzi starość, bo Rivenowi wydawało się, że
zawsze będzie młody. To, że połączy się z mężczyzną, chociaż
nie ciągnie go do tej części populacji, jest bez znaczenia. Z
własnego doświadczenia wiedział, że aranżowane małżeństwa są
dobre. Miłość przychodzi z czasem. Poklepał zszokowanego syna po
ramieniu i opuścił salę tronową.
Riven
oparł się o ścianę i przełknął ślinę. Zaczynał się bać.
A
jak
Adantin jest jakimś obleśnym, śmierdzącym człowiekiem? Co z
tego, że księciem? Nie, nie chciał tego ślubu, tej nocy i w ogóle
już nic nie chciał.
*~~*~~*
Tymczasem,
kiedy młody Saeros rozmyślał nad przyszłością, Aranel jechał
na koniu coraz bardziej niespokojnie. Podenerwowanie wyraźnie
odczuwał Zarion, gdyż co jakiś czas rżał i prychał. Nie jechali
już przez tereny polne, książę wyraźnie słyszał odgłosy
miast, miasteczek, wsi. Te pierwsze pojawiały się coraz częściej,
a to oznaczało blisko stolicę zwaną Antirii. Coś ścisnęło go
za serce i nie pozwalało mu bić swobodnie. Niby trochę uspokoił
się podczas podróży zaaferowany
nowymi zapachami
i
odgłosami, ale teraz przeczuwał, jak blisko jest swego nowego domu
oraz
przyszłego,
niechcianego męża i nieznanego losu.
–
Galdorze, ile jeszcze
czasu zajmie podróż?
–
Już dojeżdżamy do
Anriri. – Młody dowódca widział ten wzbierający w księciu
niepokój. – Do bramy miasta wyjedzie po nas mąż księżniczki
Naeli, twojej przyszłej szwagierki, panie. Dante Elesnar jest
człowiekiem dość osobliwym, ale da się go lubić.
–
Osobliwym?
–
To dość mocno
zbudowany mężczyzna, bardzo wysoki, dużo wyższy od ciebie,
książę,
oraz ma buntowniczy charakter.
Trudno
opisać wszystkie jego cechy, dlatego wybacz, że tego nie zrobię.
Sam się przekonasz.
–
Dobrze. Ile masz lat?
Po głosie
i
chodzie wydajesz się młodym mężczyzną, ale twoja mądrość
wskazuje na osobę dojrzalszą.
–
Książę Aranelu, mam
już trzydzieści wiosen. Jak na dowódcę jestem jeszcze młody, ale
zostałem dobrze wyszkolony, uratowałem króla przed zabłąkaną
strzałą na polowaniu i po śmierci mego wuja, który się mną
opiekował, dostałem tę
posadę. – Po strzale miał na piersi bliznę, która czasami
potrafiła boleć, gdyż rana trudno się goiła przez grot,
który
miał na sobie truciznę. Po zagojeniu i tak zostawiła ślady.
–
Rozumiem. Możesz
powiedzieć mi,
co mnie czeka, gdy dotrzemy na miejsce? Gdzie się zatrzymam?
–
Królowa się wszystkim
zajęła, panie. Tymczasowa komnata
i łaźnia
będą
na ciebie czekać. Spokojnie,
będziesz mógł odpocząć i zająć się sobą. Zostaną do ciebie
przydzieleni służący, którzy pomogą ci we wszystkim.
Aranela
to nie uspokoiło. Czy pomogą mu też w poruszaniu się po tych
komnatach? Wskażą,
gdzie co jest? Wątpił. Sam musiał liczyć na siebie. W Risran
bardzo pragnął samodzielności i dostawał ją. Znał tam wszystko,
lecz w nowym miejscu potrzeba pomocy zwyciężała nad potrzebą
radzenia sobie samemu.
–
Swego przyszłego męża
spotkasz dopiero na uroczystości ślubnej. Wybacz, ale takie jest
prawo. Przyszli małżonkowie nie mogą widzieć się tydzień przed
ślubem. Dlatego poznacie się dopiero w kaplicy. Dojeżdżamy do
bram stolicy, książę.
W
tym momencie wszystko to,
co przed chwilą usłyszał i chciał odpowiedzieć wyparowało mu z
głowy. Zastąpił to
paniczny strach. Słyszał powitania, prawdopodobnie strażników,
jakieś śmiechy, nawoływania. Wszystko to mieszało mu się w
głowie. Za dużo tego było i nie mógł rozróżnić,
kto gdzie jest, a przede wszystkim gdzie przebywa Galdor. Złapał
mocniej lejce Zariona, który dreptał niecierpliwie w miejscu.
W
tej samej chwili Yavetil podszedł do Dantego Elesnara. Pozdrowił go
tak,
jak nakazuje etykieta. Mężczyźni złapali się za przeguby rąk i
skłonili. Po tym mogli już rozmawiać jak dobrze znający się
ludzie.
–
Stary druhu,
nic się nie zmieniłeś przez czas mojej nieobecności – zagadał
Yavetil.
–
Mówisz tak, jakby nie
było cię z rok. To tylko pięć wschodów słońca.
–
Ale nadal jesteś
kudłaty i wielki, jak niedźwiedź.
– Zaśmiał
się dowódca.
–
Taki misio ze mnie.
– Mężczyzna
podrapał się po bródce. Jego jasne, gęste włosy sterczały we
wszystkie strony, a w lewym uchu wisiał kolczyk podobny do tego,
jaki miał Yavetil, co świadczyło o zajmowanym stanowisku. Z tym,
że Dante był o wiele wyżej ponad nim z racji tego,
czyim był mężem. Można by powiedzieć, że był jego przełożonym
i najważniejszym człowiekiem w szeregu wojsk. Władza,
mimo wszystko,
nie odbiła się na dobrym charakterze tego wielkoluda i jak przed
ślubem, tak i teraz był ciepłym człowiekiem.
–
Misio? Raczej owłosiona
małpa.
–
Niech będzie, że
małpa, ale za to jaka interesująca. – Zaśmiał się serdecznie
Dante.
–
Zawsze pewny siebie. Co
w pałacu?
–
Wszyscy przygotowują
się do ślubu. Przywiozłeś go?
–
Tak. Wracam do niego,
pewnie się denerwuje. – Obejrzał się na Aranela nadal siedzącego
na koniu i próbującego słuchać panującego gwaru.
–
Lubię kobiety, ale
muszę stwierdzić, że jest śliczny. Dlaczego taki nieporadny?
Pewnie się boi naszego Rivena?
–
On nie widzi.
Dante
zatrzymał wzrok na oczach księcia, ale stał za daleko, żeby móc
dostrzec ich wyraz.
–
Będzie mu
trudno zacząć nowe życie – powiedział.
–
Niestety. Możemy
ruszać do pałacu. – Galdor zawrócił do Adantina. – Panie,
już jestem.
Wybacz,
ale musiałem się przywitać z grupą powitalną. – Wsiadł na
swego konia. – Jedziemy teraz do pałacu.
–
Dobrze. – Będąc już
spokojniejszy, odetchnął, ale serce
nadal
biło mu za szybko. To wszystko dzieje się naprawdę. Zaraz będą
na miejscu i stanie się nieuniknione. Dawniej martwił się, że
ojciec nigdy nie pozwoli na wyjście, że on ożeni się z mężczyzną,
ale nie tak chciał, żeby to się działo. Pragnął najpierw
zakochać się i być kochanym. Mieć wybór, ale go tego pozbawiono.
Nie do niego należało życie, tylko do ojca, ludu, o którym musiał
myśleć. Tylko czemu nikt nie pomyśli o nim? O jego marzeniach,
potrzebach. Ach, jak bardzo mu teraz brakowało Kareny. Rozmowa z
kimś, kto znał go od zawsze i wiedział wszystko,
bardzo by mu pomogła.
Niestety,
musiał się sam zmagać ze swymi myślami, strachem i niepewną
przyszłością.
*~~*~~*
–
Zamiast siedzieć
tutaj i zawracać mi głowę, mógłbyś zająć się czymś
pożytecznym?
–
Terriku, mój
przyjacielu, mam wielki problem, a ty mnie zbywasz? – zapytał
Riven. Stał przy wielkim oknie w komnacie Terrika Melisi. Stąd
widział cały plac zamkowy.
–
Raczej przyszedłeś
podejrzeć, jak wygląda twój narzeczony. – Uniósł głowę znad
wypełnianych dokumentów. Był kimś w rodzaju królewskiego
doradcy. To przez jego ręce przechodziły ważne dokumenty. On
odpisywał na większość listów, a także rozdzielał te ważne od
mniej ważnych. Miał tytuł hrabiego, tak jak jego nieżyjący
ojciec. Wychował się razem z księciem, byli dla siebie jak bracia,
a sam król traktował go po synowsku.
–
Od kiedy usłyszałem,
że muszę... – Skrzywił się.
–
Tak trudno jest
wypowiedzieć ci, że masz się z nim kochać? – Zachichotał pod
nosem hrabia.
–
Nie kochać. Mam go
posiąść, bo oczywiście innej konfiguracji nie będzie. Zrobię,
co trzeba, żebym tylko był w stanie, i nigdy więcej go nie tknę.
– I
będziesz żył w celibacie do końca swych dni – zamruczał
Terrik, ale przyjaciel doskonale go usłyszał i właśnie piorunował
go wzrokiem.
–
To będę żył.
Zwłaszcza,
jak ten Adantin jest brzydkim kurduplem. Poza tym za rok mam być z
kobietą.
–
Żeby spłodzić
potomka. Nic więcej. Pamiętaj o tym. Poza tym słyszałem, że
książę jest pięknym, młodym mężczyzną. Tylko... – urwał.
–
Tylko co? Ma długi
nos? – Ponownie Riven zwrócił się w stronę okna.
–
Miałem ci to
powiedzieć od razu, ale byłeś tak wzburzony, że nie chciałeś
tego słuchać. Książę jest niewidomy.
Riven
na chwilę zastygł w bezruchu. Niewidomy? Miał ożenić się ze
ślepcem? W tym momencie bardziej nabierało sensu to, dlaczego król
Elros zgodził się na ten pakt.
–
Może to lepiej.
Przynajmniej nie będzie na mnie patrzył. Dlaczego nie widzi? –
Zainteresował się po chwili.
–
Taki się urodził.
Medycy badali go i on nie odzyska wzroku. Nie ma źrenic, tylko szare
pola tam, gdzie one powinny być.
Riven
wzdrygnął się. Dziwne będzie patrzeć na prawie białe oczy.
Nagle tętent koni zwrócił jego uwagę. Spojrzał w dół.
–
Przyjechali.
Terrik
zostawił dokumenty i podszedł szybkim krokiem do niego. Jego stopy
wydawały głuchy odgłos, kiedy szedł po czerwonym dywanie. Wyjrzał
przez okno. Próbował udawać, że nie interesuje go nowa osoba w
pałacu, do tego tak ważna postać, lecz ciekawość zwyciężyła.
*~~*~~*
Zatrzymali
się na środku dziedzińca. Żołnierze zeskoczyli ze swych
wierzchowców. Ich giermkowie schwytali konie za uzdy
i zaprowadzili do wodopoju znajdującego się po zachodniej części
placu.
Aranel
mający na sobie płaszcz i kaptur na głowie także zszedł z konia
i pogłaskał go. Długa podroż skutecznie dała o sobie znać w
bolących nogach i w miejscu,
gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę. Spięte mięśnie nie
potrafiły się rozluźnić, co dodatkowo sprawiało mu ból.
–
Panie, chciałbym
przedstawić ci twego przyszłego szwagra. – Za nim odezwał się
głos Yavetila. Przez ten czas naprawdę zdołał polubić mężczyznę.
Odwrócił się
w,
miał nadzieję,
dobrą stronę. Po tym wszystkim łapał się na tym, że z trudem
rozpoznawał kierunki. Naprawdę potrzebował odpoczynku, a najlepiej
długiego, spokojnego snu, bowiem zdezorientowanie wzbudzało kolejny
strach. Czuł się
tak,
jakby błądził po nieznanym terenie i nie było nikogo,
kto by go schronił w bezpiecznej przystani. Tak obco, zimno. Musiał
jednak trwać i wszystko wytrzymać,
jak przystało na to,
kim był.
–
Wasza wysokość,
nazywam się Dante Elensar. Jestem mężem siostry mężczyzny,
którego poślubisz – przedstawił się Dante.
–
Miło mi cię poznać.
Aranel Adantin, książę krainy Elros.
– I
już niedługo Lorin – dodał kobiecy głos.
Aranel
nastawił uszu,
słysząc kobiecy głos. Usłyszał ruch, a po chwili zatonął w
czyichś ramionach. Słodki zapach perfum zaczął nęcić jego
nozdrza.
–
Jesteś piękny
szwagrze. – Naela odsunęła się od niego. Zawsze była
bezpośrednia. Kaptur na głowie młodzieńca zasłaniał innym,
będącym z dala,
widok twarzy księcia, ale ona widziała go doskonale. – Jestem
Naela Saeros Elensar. Na pewno jesteś bardzo zmęczony. Zaprowadzę
cię do twojej dzisiejszej komnaty. Od jutra, po ślubie, zamieszkasz
wspólnie ze swoim mężem w przygotowywanych już pomieszczeniach.
–
Zamieszkam... Razem? –
O tym nikt mu nie mówił. Miał być tylko ślub. Nikt nie mówił o
dzieleniu komnat. Brakowało jeszcze, żeby mieli tę
samą sypialnię.
–
Tak, Aranelu –
ponownie odezwała się kobieta. – Jako małżonkowie macie prawo
dzielić wspólne pomieszczenia i sypialnię. Chodź,
pomogę ci we wszystkim.
– Od
jakiegoś czasu wiedziała, że przyszły mąż jej brata miał
przypadłość niewidzenia. Postanowiła mu we wszystkim pomóc.
Nawet poinstruowała służących,
co mają robić i jak się zachować, aby Aranel nie czuł się źle,
nie był zawstydzony i nie był pozostawiony sam sobie. Nie chciała,
żeby czuł się tu obco. Dlatego w tej chwili wolała zabrać go
spod wzroku tylu osób. Dodatkowo zauważyła zmęczenie na jego
twarzy i w chwili, kiedy mężczyzna wypocznie,
wtedy będzie gotów na zapoznanie się z kilkoma osobami. Najlepiej,
jak stanie się
to
dopiero po ślubie.
Nie
wiedziała, że teraz jego obawy,
czy będzie miał pomoc,
nawet przy kąpieli,
zeszły na dalszy plan.
Oczywiście
po drobnej instrukcji, gdzie co jest, zaraz by tę
osobę wyrzucił, bo wolał być
w łaźni
sam.
Zaczynał się obawiać, że dzielenie sypialni oznaczać będzie coś
więcej. Poczuł gorąco na policzkach. Coraz bardziej był ciekawy,
jaki jest ten jego przyszły mąż. Oby był cierpliwy i dobry. Los
nie może go jeszcze bardziej ukarać.
Nic nikomu nie zrobił, chyba że brać pod uwagę jego narodziny i
ślepotę. Wyczuwając dobrą aurę od Naeli, położył dłoń na
jej ramieniu i pozwolił poprowadzić
się
do wnętrza pałacu.
*~~*~~*
W
Rivenie się gotowało. Jak mogli nakazać Adantinowi założenie
kaptura? Przez to nie mógł zobaczyć jego twarzy. Nie brał pod
uwagę, że i tak by nic nie ujrzał, gdyż był bardzo oddalony od
mężczyzny i do tego znajdował się na piętrze.
–
Pewnie ma wielki nos.
–
Wiesz, że mam ochotę
przetrzepać ci skórę? – Terrik zmierzył go ostrym wzrokiem.
Brązowe oczy spotkały się z niebieskimi. – Takie są reguły.
Nie widzisz...
–
Wiem, ale nie powinno
to obowiązywać w takiej sytuacji. Nigdy nie widziałem tego
człowieka. Musi mieć jakiś defekt poza ślepotą. – Riven
zamyślił się.
–
Przejmujesz się teraz
jego
wyglądem.
Czy
to znaczy, że pogodziłeś się ze ślubem? – Terrik oparł się
pośladkami o marmurowy parapet i założył ręce na piersi.
–
Czyś ty rozum
postradał? Ja miałbym się z tym pogodzić? Nigdy w życiu! –
podniósł głos. – Tylko muszę spełnić raz ten małżeński
obowiązek i nie chcę tego robić ze szkaradą! Nie dość, że to
mnie brzydzi, to jeszcze mam dzielić z nim sypialnię. Każę wnieść
drugie łoże.
Terrik
pokręcił ze zrezygnowaniem głową i wrócił do biurka.
–
Drugie łoże nie jest
możliwe w waszej sytuacji. Dam ci jedną radę. Nie okaż się
chamem względem niego. Dla niego na pewno to też jest trudne, może
również lubić kobiety, jak ty. Założę się, że o małżeństwie
dowiedział się w ostatniej chwili, tak jak ty. A teraz wyjdź, bo
zawracasz mi głowę. Mam dużo pracy, książę.
–
Tak jest, panie hrabio.
– I
jeszcze jedno.
Bądź
dorosły, bo teraz zachowujesz się niczym dziecko. – Terrik
powiedział to,
nie patrząc już na przyjaciela.
Riven
rzucił mu jeszcze ostatnie spojrzenie i opuścił prywatne komnaty
Melisiego. W korytarzu omal nie wpadł na jedną z pokojówek. Ta
przeprosiła, chociaż nie była winna temu, że stanęła mu na
drodze. Chciał odetchnąć od tego wszystkiego. Przejażdżka konna
powinna mu
dobrze zrobić.
Szedł
zewnętrznymi krużgankami, które otaczały dziedziniec, jaki był w
kształcie kwadratu, a z każdej strony opasywały go mury połączone
od północy bramą. Po placu spacerowali ludzie, wśród których
mógł wychwycić damy dworu te bardziej stateczne, a także zwykłe,
młodziutkie dwórki. Nie jeden raz miał taką w łóżku. Każda
chciała spędzić z nim noc. Słynął z tego, że był znakomitym
kochankiem. Wieloletnia praktyka usprawniła go w tych sferach.
Szkoda, że to się skończy. Chociaż nie wyobrażał sobie życia w
celibacie. Musiał znaleźć sposób na spotkania z kobietami. Ojciec
może mówić, że księciu nie wolno zdradzać, bo byłaby to hańba
dla jego małżonka, ale to nie on żeni się z mężczyzną! Na
powrót poczuł złość i przemierzając dziedziniec w stronę
stajen, był napięty jak struna. Wszyscy napotkani ludzie, bez
względu na stan majątkowy
czy
pełnione funkcje,
schodzili mu z drogi. Nie chcieli się nadziać na jego ostre słowa.
–
Osiodłać mego konia!
– krzyknął,
wchodząc do głównej stajni, gdzie stały klacze i ogiery
najlepszej maści. Jego kroki doskonale były słyszalne, kiedy
stąpał po podłodze wyłożonej gładkim, wypolerowanym kamieniem.
W boksach o dwuskrzydłowych drzwiach, jakie mijał, stały
przepiękne królewskie konie,
zapierając dech każdemu,
kto je widział. Stajenni właśnie sprzątali w niektórych
pomieszczeniach, a jeden z nich ukłonił się i wszedł do tego
boksu, który zajmował biały ogier.
Riven,
zanim doszedł do swego konia, zatrzymał się przy jednym z boksów.
Uwagę zwrócił nowy,
czarny rumak.
–
Należysz do niego,
prawda? – Zbliżył się do drzwiczek. Ogier parsknął i
potrząsnął długą, kręconą grzywą. Saeros zatrzymał
przechodzącego obok młodziutkiego stajennego. – Czyj to koń?
–
Ksiecia Aranela
Adantina, panie. Twojego przyszłego męża. – Chłopak od razu
skulił się pod groźnym wzrokiem.
–
Możesz odejść.
Jesteś jego – zwrócił się do konia. – Trzeba przyznać, że
twój pan ma wyczucie do piękna. – Z zafascynowaniem patrzył na
ogiera. Za sobą usłyszał odgłos końskich kopyt i ludzkich stóp.
Odwrócił się. Biały ogier był już gotowy do jazdy. Książę
wsiadł na niego i zanim wyruszył,
jeszcze raz powędrował wzrokiem ku czarnej nocy.
–
On
ma czarnego konia, ja białego. Dziwna taka odwrotność. Jak dobro i
zło.
Czy to znaczy, że jest zły? A może to mój koń pasowałby do
niego? – Trącił białego rumaka piętami, a ogier ruszył do
przodu, dumnie niosąc swego pana na grzbiecie.
I cud się stał i jestem pierwsza.
OdpowiedzUsuńAle w dodatku jaka dumna he he...
Sama nie wiem co twierdzić o Rivenie... mam bardzo mieszane uczucia względem jego osoby.
Wydaje mi się że naprawdę przysporzy sporo cierpienia młodemu chłopcu.
W dodatku nie wie nic o jego ułomności przez co będzie mu jeszcze trudniej.
Mam jednak nadzieję, że wszystko dobrze się potoczy.
Hmm pomysł z nocą poślubną jest dobry... jestem ciekawa który z panów będzie na górze a który na dole.
Wybacz moje kosmate myśli ale jakos tak mnie wciągnęlo xp..
Osobiście nie mogę doczekać się ich spotkania.
Czy będzie gorące a może wręcz przeciwnie?
Aby tydzień zleciał szybko i żebyś dodała nowy rozdział.
pozdrawiam!!
Cieszę się, że rozdział dodałaś wcześniej. Ostatnio miałaś niesamowite wyczucie czasu i dodawałaś tuż przed lub w trakcie dostawy towaru, w sklepie w którym pracuję. Nawet nie wyobrażasz sobie jak musiałam kombinować, żeby przeczytać rozdział choćby pobieżnie.
OdpowiedzUsuńPo prologu i dwóch rozdziałach mogę stwierdzić, że to opowiadanie jest po prostu genialne i dziwię się sobie, że mogłam podchodzić do niego sceptycznie. Cudowne, charakterne postaci, piękne opisy i naprawdę ciekawie zarysowana historia (obiecane 35 odcinków gwarantuje niejedną intrygę dworską, liczne kłótnie i nieporozumienia, liczę także na częste uniesienia). Każdy tydzień między kolejnemi rozdziałami będzie okrutną torturą, przynajmiej dla mnie. Jednym słowem jesteś WIELKA. Gorąco pozdrawiam i życzę weny***
PS Wytrzymam wszystkie tortury, możesz mnie męczyć bez końca;-)
Nie ma to jak taka przyjemna lektura przed wyjściem do nudnej pracy :) Tylko, kurczę, będę cały czas myśleć, co będzie dalej!!! ;d Na razie moje wrażenia są takie:
OdpowiedzUsuń1. Rozdział rewelacja
2. Mam coraz większą ochotę kopnąć Rivena w zadek
3. Księżniczka Naela jest fantastyczna :) Już ją lubię
4. Terrik też jest niezły.
Ogółem - kobieto, jesteś mistrzynią :)
Pozdrawiam
Cudowny rozdział. Dobrze, że w końcu się pojawił i dowiedzieliśmy się dużo więcej. Dobrze, że Aranelowi pomoże siostra jego przyszłego męża, to ułatwi mu życie w pałacu, choć zanim się przyzwyczai do życia tam, poruszania się czy męża minie sporo czasu.
OdpowiedzUsuńDobra, po długim nie komentowaniu odezwę się. Z Twoimi opowiadaniami jestem na bieżąco i uwielbiam je, jednak po przeczytaniu zazwyczaj nie chce mi się pisać komentarza, za co Cię przepraszam. Zdaję sobie sprawę, iż komentarze motywują do pisania itp.
OdpowiedzUsuńLubię Aranela jest miłym, często nie doceniającym siebie księciem. Nie do końca pogodził się z losem. Uważa swoją ślepotę za wielką wadę. Oczywiście rozumiem go, jednak mężczyzna ma wiele innych pozytywnych cech. Jest mądry, troskliwy, wrażliwy, ale na pewno ma też cięty języczek (wnioskuję po rozmowie z ojcem) no i jest śliczny <3 Nie dziwię się jego strachu i oszołomienia. Jednak ważne by miał wsparcie..
Polubiłam Naelę, podoba mi się to, że kobieta chce pomóc Aranelowi. To ważne aby miał wsparcie..
Ciężko mi się wypowiedzieć na temat Riven'a. Rozumiem go. W końcu nie jest homoseksualistą a został zmuszony do ślubu z mężczyzną. Jednak wydaje się być dobry, mimo tego, że czasami jest chamski, egoistyczny. Mam nadzieję, że nie skrzywdzi Aranela.. tak bardzo. Bo czuję, że początki będą ciężkie.
Ogólnie im więcej rozdziałów tym robi się co raz ciekawiej. Jaka szkoda, że postanowiłaś dodawać jeden rozdział tygodniowo >.< I skończą się prezenciki w postaci rozdziałów ; (
No cóż, pozostaje mi czekać na następny rozdział ^^
Pozdrawiam i życzę dużo weny <3
OMG!!! XDDDD NO KURCZE, NO! A JUŻ MYŚLAŁAM, ŻE ROZDZIALIK BĘDZIE DŁUŻSZY. ;P Weny Lu dużo weny! ^^ Jestem pod wrażeniem opowiadania a dopiero jest 2 rozdział! ;P
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać, by wrócić ze szkoły i przeczytać ten rozdział *O*
OdpowiedzUsuńRiven tak jakby dowiedział się co nieco o swoim przyszłym mężu,ale wydaje mi się,że raczej tak szybko nie zmieni swego zdania wzgledem Aranela.
Pocieszającą do niego wiadomościa, na pewno,jest to,że Naela postanowiła pomagać mu w poruszaniu się po zamku.
Postać Terrika jest równie bardzo ciekawa.
Nie mogę doczekać się już najbliższego wtorku. A i ciekawym zbiegiem okoliczności jest to,jak ich konie do siebie pasują.
Pozdrawiam!
jak zwykle mistrzostwo świata
OdpowiedzUsuńJak mnie denerwują te spekulacje Rivena na temat wyglądu Aranela... jak go zobaczy to będzie musiał wszystko odwołać grrrr :] Za to jego siostra to istny anioł w diabelskiej skórze taka niby niepozorna, dopiec potrafi ale wie jak trzeba się zachować kiedy trzeba... zupełnie jak ja ^^ Zgadzam się z 2 punktem u Do_ris. Też mam coraz większą ochotę go kopnąć, bo jego głupota zabija mi szare komórki :D dobra STOP gadam od rzeczy! xD W każdym razie rozdział fantastyczny, weny życzę! :*:)
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny! Coraz bardziej podoba mi się postać Aranela. A Riven...nie sądze żeby był zły i trochę go rozumiem , jego zachowanie jest jednak dziecinne, nie powinien obwiniać o ten ślub Aranela. Powinien zrozumieć że on też nie miał wpływu na decyzje ich ojców.
OdpowiedzUsuńOgólnie to nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Nie wiem jak wytrzymam ten tydzień...jak na razie wymyśliłam już kilka wersji tego co będzie dalej a przez ten tydzień będzie można napisać z tego nowe opowiadanie :) A na końcu i tak okaże się że ty wymyśliłaś cos zupełnie innego i o to wiele ciekawszego.
Weny!! H.M.
Obawiam się, że koń Aranela wybrał już sobie klacz Yavetila. xD
OdpowiedzUsuńAaach, wiedziałam, że nie pozwolisz, aby Riven zobaczył księcia. xD Normalnie tak czułam. xD
Szkoda mi ich obydwu. Nie wiedzieli o tym, co los im szykuje i zostali postawieni przed faktem dokonanym. Z jednej strony dobrze, bo nie mogą uciec, a z drugiej źle, bo (póki co) mają wyjść za mąż za osobę, której nie kochają (i nie wiedzieli). Neala... Ładne imię ;3 Takie miękkie i kobiece. Niemal dziewczęce. I sama postać bardzo ciepła i dobra. Chyba wypełni lukę Aranela po ukochanej opiekunce.
---
Oj tak. xD Inaczej się czyta o Polsce. xD
Yukio jest dobry. Będzie starał się dbać o Keitou, nawet ruszy za nim w pewnym momencie... Jednak czy ten to doceni? ;P
Bardzo mi się podobało:) Jest coraz lepiej a postacie są na prawdę wspaniałe i to każda z osobna. Oczywiście z innego powodu. Historia też jest okropnie ciekawa i już nie mogę się doczekać co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńWybacz że krótko ale ostatnio mam mało czasu a piszę też u siebie. Mimo to jestem na bieżąco i na prawdę jestem pod dużym wrażeniem.
Dużo dużo weny:)
Aranel da sobie radę. na pewno. ale cholernie mocno mu współczuje. te wszystkie obawy, a przez to dezorientacja, ogromny strach przed nowym miejscem i.. mężem. wspólna sypialnia. a w dodatku dopiero dowie się o skonsumowaniu małżeństwa.. no i jest prawiczkiem, wbrew temu, co myśli sobie Riven. Ty wiesz, Lu, że ja już współczuje Aranelowi tej nocy poślubnej i wiesz, dlaczego..
OdpowiedzUsuńNaela bardzo ciepło powitała Aranela, a tego mu było trzeba. w ogóle to wspaniała kobieta. i ma fajnego męża XD. a Yav się spisał. był przy Aranelu podczas podróży, dzięki czemu ten nie czuł się aż tak beznadziejnie.
Rivenowi nie udało się podejrzeć Aranela. i dobrze mu tak! XD nie ma tak dobrze. niech czeka do ślubu.
kolejny rozdział, jak poprzedni świetny. Grrr... Tylko zmroziło mnie jak użyłaś imienia Dante, jestem fanką DMC, a w szczególności kocham tego karmazynowego mściciela o płowych włosach XD. Wiem, że nie jeden pies Burek się wabi, ale mimo wszystko, jakoś tak mi się dziwnie zrobiło.
OdpowiedzUsuńA ten teks "nie ważne kto będzie na dole", wprost cuuuuuuuuuuudo!
Witam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, mam nadzieję, że Adantin nie będzie pozostawiony sam sobie, Naela i Dante wydają się osobami, które mogą być przychylne Aranel'owi, tak samo jak Yavetil. Terrik dał Raven'owi dobrą radę, aby z niej skorzystał i nie okazał się chamem, no i w końcu poznał, że on nie widzi... Noela przywitała go bardzo czule i tego mu właśnie było potrzeba, wśród tylu rozterek, i jeszcze się dowiedział dopiero o skonsumowaniu tego małżeństwa.... Współczuję mu bardzo, ale wiem, że sobie poradzi, ale współczuję mu tej nocy poślubnej, wbrew temu co myśli sobie Raven Aranel jest prawiczkiem... I dobrze tak Raven'owi, ze nie podejrzał jak jego przyszły mąż wygląda... A tekst „nie ważne kto będzie na dole” po prostu cudo...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
To sobie poczekam. xD
OdpowiedzUsuńHahah xD O jak się nad nim znęcasz. xD Riven musi dorosnąć. Nikt za niego tego nie zrobi, a lekcja pokory to akurat dobra sprawa w jego przypadku. xD Na dodatek jeszcze musi trochę wytrzymać przed ujrzeniem swojego męża... Cierpliwość... To chyba nie jest jego dobra strona? xD (i każdego czytelnika, który po trzecim rozdziale będzie prosił o szybki czwarty. xD)
Kei... doceni... Oj doceni i będzie zły, że tak źle postępował, bo jego kosztem ucierpią inni.
Super. :))
OdpowiedzUsuńDziewczyno piszesz po prostu cudowanie, wracając do pierwszego rozdziału, jak jego ojciec mógł mu coś takiego zrobić, bohater nie ma w nim żadnego wsparcia. Aranel to wspaniały chłopak, mimo swojej ślepoty radzi sobie doskonale. Bardzo spodobał mi się drugi rozdział. Szkoda mi Ariela, że musi się ożenić z osobą, którą nie kocha. Mam nadzieje, że Riven nie zrani go. Siostra Rivena jest po prostu świetna, już ją polubiłam. Dziękuję za rozdział:) Życzę dużo weny i powodzenia:)
OdpowiedzUsuńHejoo. ;3 Zapraszam na rozdział. ;P
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy zbieram się do pisania komentarza już od dłuższego czasu, ale jakoś nigdy nie ma okazji i chyba bardziej wolę obserwować z ukrycia :)
Twoje opowiadania są naprawdę godne uwagi. Ale w sumie skomentowałam chyba raz lub dwa poprzednie opowiadanie "Jeden krok do miłości", które co tu mówić, było naprawdę fantastyczne. Nie byłam pewna jak to będzie, jak będziesz pisać o tematyce tego typu, jak "Połączeni", ale jestem pod wrażeniem. Zresztą jak wszystkich twoich dzieł :)
Ciekawy pomysł z Aranelem - chodzi mi o jego ślepotę. Książę jest naprawdę wrażliwym człowiekiem, który wzbudza sympatię, najwidoczniej nawet mimo swojej maski pełnej chłodu, którą zakładał przy podwładnych. Naprawdę można go podziwiać za jego stosunek do otaczającego go świata. Żal mi go jedynie z powodu ojca, gdyż ten nie okazał mu ani krzty ciepła, natomiast ojciec Rivena jest pod tym względem lepszym człowiekiem, tak mi się przynajmniej wydaje po tej krótkiej rozmowie w rozdziale. Choć może, gdyby Aranel nie urodził się niewidomy może też zaznał by uczucia ze strony ojca...? .
Co do samego Rivena to trzeba przyznać, że jest dość ciekawą osobą. Pewnie wiele się będzie działo z jego przyczyny i Aranel nie będzie miał z nim łatwo. Pewnie dużo wycierpi. Widać jednak, że książę Saeros również posiada w sobie jako taką wrażliwość, może przekona się do swojego przyszłego męża, jak tylko go zobaczy? Aż się nie mogę doczekać ich spotkania :).
Podobają mi się ostatnie słowa Rivena: "On ma czarnego konia, ja białego. Dziwna taka odwrotność. Jak dobro i zło. Czy to znaczy, że jest zły? A może to mój koń pasowałby do niego?" Teraz mogę jedynie przypuszczać i upewniać się co do sprzeczności charakterów obu książąt :)
Co do Naeli, jej męża, Terrika i Yavetila, to coś czuję, że będzie z nimi ciekawie. Jak najbardziej wywołują pozytywne wrażenie. Zwłaszcza Galdor i siostra Rivena.
Z niecierpliwością czekam, więc na rozdział trzeci, który zapewne będzie jutro ;).
P.s. Wciąż się nie mogę nadziwić skąd ty czerpiesz pomysły na te wszystkie historie i na dialogi zwłaszcza. Z nimi to zawsze mam problem - ułożyć jakąś sensowną rozmowę i wykombinować o czym ma ona być i dlaczego akurat o tym ^^
Normalnie cię podziwiam za to ^^
Pozdrawiam Serdecznie!
Marii
Yukio uważa siebie za problem, więc uciekł, aby małżeństwo już nie miało go na głowie. Fakt, że mógł poczekać, ale słyszał wystarczająco, by uznać, że niepotrzebna jest dalsza rozmowa.
OdpowiedzUsuńOj tak. ;3 Yu jest taki... ciepły, fajny. Jakoś... choć krótki, fajnie mi się z nim pisze. Chinatsu każe mężowi szukać chłopaka. xD To twarda kobieta. Taizo nie jest pod jej pantoflem, a wiadomo... czasami lepiej spełniać prośby kobiety... zwłaszcza zdenerwowanej... i podminowanej... z wybuchowym charakterem... ;> O... wspomnienie o matce Yukio... No, to taka dziwna postać, aczkolwiek wyobrażam ją sobie (w czasie studiów), jako taką lekko zwariowaną, z wielkimi okularami. xD
Dodałaś kod?
Haha. xD Morskie tęczówki - jakiś kolejny mój fetysz. xD Hm, popatrz na zdjęcia postaci. ;P
Obawiam się, że polskich książek mało się czyta. Dzisiaj miałam w ręce książkę "Czarny pergamin" i "Siewca ognia"... Polska z obcojęzyczna... Cóż, wygrała ta druga, zwyciężając opisem z tyłu książki. xD
Nie lubię Rivena. A raczej jego zachowania. Jest taki... gburowaty. Taki chamski, chociaż jeszcze tak naprawdę go nie poznałam. Aranel czuje się niepewnie. A jeszcze mając za męża takiego ... Uh. Współczuję mu.
OdpowiedzUsuńBian jest zazdrosna :P Z jednej strony 13 lat to za mało z drugiej istnieją długoletnie związki, które poznały się w takim wieku :) Chociaż na ile to jest miłość, a na ile przyzwyczajenie. Ann nadepnęła Bian na odcisk, tymczasowo :) Fakt, Anne ma prawo mówić o swoich uczuciach, ale trafiła na zły dzień.
OdpowiedzUsuńCzekam........
OdpowiedzUsuńGdzie jest kurwa rozdział? Muszę iść na drugą do pracy i dopiero jutro przeczytam.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńwez umrzyj.
UsuńJEJ !!!
OdpowiedzUsuńTo sie nazywa WYPAS !!! :D
Terrik Jest taki fajny, jak podskakuje do ksiecia.
Yaveila lubiałam juz na poczatku jak go poznałam. Fajna była scenka gdzie sie przekomarzał dla zatu z Dante :D " Owłosiona małpa" dobry tekst, hahaha.
Misiaczek