27 kwietnia 2015

Zakurzona lampa - Rozdział 6

Zapraszam na przedostatni rozdział prostej opowieści o niespodziewanym uczuciu. :)

Dziękuję za komentarze. :)

EDIT: Jest taka sprawa. Lady Makbet, poszukuje bety do opowiadania "Spotkanie", a może i innych w przyszłości. Wstawiła u siebie ogłoszenie: KLIK Może znajdzie się ktoś i zajmie się korekcją tekstu.
Naprawdę ciężko kogoś znaleźć i to jeszcze kogoś dobrego. Ogłaszam to u siebie, bo może ktoś nie odwiedza bloga Lady, a chętnie zająłby się poprawą tekstu. :)
Można się z nią kontaktować przez bloga lub maila: ladymakbetmlody@gmail.com




ROZDZIAŁ 6



Mikael wsypał do paleniska od grilla torbę węgla drzewnego i polał go płynną rozpałką. Poczekał aż ta się wchłonie i zaczął przeszukiwać kieszenie spodni, polując na zapałki.
– Proszę.
Przed jego oczami ukazało się poszukiwane pudełko trzymane przez dłoń Jaydena.
– Przysiągłbym, że wziąłem je ze stolika.
– Zagadałeś się z Johnem, a potem wyszedłeś, zapominając o zapałkach.
– No właśnie, to John powinien rozpalać grilla. – Zapalił zapałkę i przytknął ją do nasączonego węgla.
– Został zatrudniony do przyprawienia mięsiwa. Mam ochotę cię pocałować – wypalił znienacka Jay.
Mikael omal nie wypuścił łopatki potrzebnej mu do rozgarnięcia powstającego żaru. Sam miał ochotę na pocałowanie go, ale nie byli sami. Zaproszeni przez Donnę goście już zaczęli się zbierać, a wśród nich był również pastor z żoną, która szczebiotała radośnie, roznosząc najnowsze ploteczki.
– Przynieś mi lepiej piwo – poprosił Mikael otoczony dymem.
– Zimne, co? – Puścił mu oczko.
– Lodowate. – Roześmiał się, wracając do przygotowania paleniska.
Od czasu ich romantycznej kolacji Jayden i on bardzo się do siebie zbliżyli. Przez całe dni zajęci byli pracą, nie mając czasu na nic, ale wieczory spędzali razem, nie potrafiąc odlepić od siebie rąk, a jeszcze bardziej ust. Do tej pory nie posunęli się dalej niż pocałunki. Donna śmiała się z nich, że zachowują się jak grzeczne panienki z dobrych domów, czekając na pewne rzeczy „po ślubie”. Aż taki grzeczny to on na pewno nie był. Stawał się coraz bardziej nakręcony. Od dawna nie miał seksu, a sama myśl, że tak pociągający mężczyzna mógłby w niego wejść, kochać się, przyciskać swoim ciałem do łóżka, rozpalała umysł oraz ciało. Tak bardzo nie chciał zaczynać czegoś od seksu, ale coraz trudniej przychodziło mu powstrzymanie się od tego. Tym bardziej, że Jay kusił, potrafiąc go rozpalić samymi słowami.
– Nie wiem, o czym myślisz, ale podejrzewam, że to by mi się bardzo spodobało. – Jay podał mu pokrytą rosą butelkę piwa.
– Na pewno. – Przytknął usta do szyjki, pochłaniając schłodzony, bursztynowy płyn.
– Chciałbym być tą szyjką, którą obejmują twoje wargi – wyszeptał zachrypniętym głosem Evans, przechodząc koło Mikaela i dyskretnie przesuwając palcem po jego plecach.
Mikael napiął wszystkie mięśnie, gryząc do bólu wargę.
– Szczególnie, gdyby obejmowały coś twardego. – Oblizał się dyskretnie.
– O tak. Podobno sześćdziesiąt dziewięć to doskonała liczba w pewnych…
– Sześćdziesiąt dziewięć, panowie?
Do ich rozmowy wtrącił się pastor i Mikael zaczął się zastanawiać, jak dużo z ich krótkiej rozmowy usłyszał mężczyzna, ale dalsza wypowiedź przybysza uspokoiła go:
– Powiedziałbym, że najdoskonalszą liczbą jest siódemka, ewentualnie trzydzieści trzy, gdyby człowiek miał na myśli wiek Chrystusowy.
– Pastorze, interesuje pana magia liczb? – zapytał Jayden, zachowując się tak, jakby przed chwilą nie rozmawiał z Mikaelem o grze wstępnej.
– Broń Boże, co też pan mówi. Te czary i wróżby pochodzą od szatana. Mam nadzieję, że żaden z panów nie wierzy w takie rzeczy.
– Oczywiście, że nie, pastorze – odparł Mikael, uśmiechając się dyskretnie.
– Cieszę się, naprawdę się cieszę, bo ja, jako wysłannik naszego Pana, nie mogę aprobować takich rzeczy i muszę przed nimi przestrzegać. Ten tarot, horoskopy i inne wróżby, to dzieło szatana. Z ich powodu występuje coraz więcej opętań przez siły nieczyste, a ja znam wiele przypadków tego typu. O, i jest nasza szanowna gospodyni – zwrócił się do Donny, która przyniosła tacę z kiełbaskami. – Piękne popołudnie na grilla, dziękujemy z małżonką za zaproszenie.
– Bardzo mi miło, że zgodzili się państwo do nas przyjść, pomimo tylu obowiązków – odpowiedziała uprzejmie kobieta, podając tacę Mikaelowi. – Byłbyś tak miły? Zaraz John będzie to wszystko piekł, ale musi jeszcze skończyć robić sałatkę.
– Zatrudniłaś go jako kucharza – stwierdził Mikael, układając na ruszcie kiełbaski z pomocą Jaydena.
– Bo jest dobry w przyprawianiu. Pastorze, może mi pan wyjaśnić pewne rzeczy, których nie zrozumiałam na dzisiejszym kazaniu? – Wzięła mężczyznę pod rękę.
– A czego nie zrozumiałaś, drogie dziecko?
Mikael miał ochotę ucałować kobietę za odciągnięcie od nich pastora, ale na wszelki wypadek zaproponował Jaydenowi rozmowę na bardziej bezpieczne tematy. Dla niego to też lepiej, bo nie zamierzał chodzić podniecony przy tych wszystkich ludziach.
Kilka minut później grill został przejęty przez Johna, a Mikael wraz z Jay’em trzymającym w ręku piwo usiedli na ogrodowych krzesłach przy stole zastawionym napojami. Wokół biegały dzieci, bo poza pociechami Donny była jeszcze trójka należąca do siostry Johna. Mikael w milczeniu obserwował gości, którzy niezależnie od płci i stanu znajomości wdawali się w dyskusję o wszystkim i o niczym. Sam milczał, o wiele więcej czasu poświęcając Jaydenowi niż innym. Mężczyzna pożerał go wzrokiem, sprawiając, że odczuwał palącą potrzebę ucieczki z tego małego przyjęcia. Liczył na to, że nikt nie widział ich cichego flirtu. Poza Donną, która przyniosła ostatni talerz pełen karkówki i mogła spokojnie zająć się gośćmi. Jej tajemniczy uśmieszek mówił wiele, a Mikael doskonale znał jej myśli, gdyż nie raz wypowiadała je w ostatnim czasie: „Potrzebujesz namiętności”, „Prawdziwego mężczyzny, a nie jakiegoś chłystka, który wolał się bawić niż stworzyć coś stałego”. Nie miał wątpliwości, że Jayden jest właśnie takim mężczyzną. Kimś, komu nie mógł się oprzeć, pragnąc go do bólu i z kim chciałby związać się na dłużej niż parę miesięcy. Bez pamięci zakochał się w nim – możliwe, że i kochał – i prawdopodobnie Jay czuł to samo. Nie powiedzieli tego głośno, ale w czasie pamiętnej kolacji i wieczorów po niej, wyznawali sobie to uczucie gestami, oczami i czasami zawoalowanymi słowami: „Moje serce szaleje, kiedy myślę o tobie”. Zachowywali się niczym bohaterowie romansu i było im z tym bardzo dobrze, bo tym razem nie wyglądało na to, że skończy się na krótkiej miłostce. Dla Mikaela było to coś niezwykle wyjątkowego, gdyż żaden mężczyzna nie patrzył na niego tak, jak robił to ten siedzący naprzeciw niego.
– Kiełbaski już gotowe – oznajmił John. – Kto chętny, tego zapraszam z talerzykiem. Zaraz nakładam i życzę smacznego. Sosy do wyboru do koloru i do smaku stoją na stole.
Mikael uśmiechnął się, słysząc wesoły głos męża Donny. Temu to rzadko kiedy siadał humor. We wszystkim potrafił zobaczyć pozytywne strony.
– Ile chcesz? – zapytał się go Jay, biorąc dwa talerzyki.
– Jedną, mam zamiar zostawić sobie miejsce na karkóweczkę. – Przeciągnął się.
– Szarmancki, opiekuńczy i przystojny, czego chcieć więcej. – Westchnęła siedząca koło Mikaela dwudziestolatka, nie spuszczając oka z Jaydena. Dziewczyna była kuzynką Johna, która przyjechała na wakacje i pomieszkiwała u siostry Johna. – Dobrze go znasz? – zapytała Mikaela.
– W pewnym sensie. – Bawiła go ta jej ciekawość i wzrok, którym dosłownie zjadała mężczyznę.
– Ma kogoś?
– Sama się go o to zapytaj – powiedział Mikael, odbierając od Jay’a talerzyk z pachnącą kiełbaską.
– O co chodzi?
– Lori, pyta, czy jesteś wolny. – Sam był ciekawy, jaką usłyszy odpowiedź. Niby nie byli razem, ale to, co się między nimi działo, wiele zapowiadało.
– Wolny? Nie bardzo, ponieważ jest ktoś, na kim mi zaczęło zależeć i w sumie wszystko zależy od tej osoby. – Wbił jednoznaczne spojrzenie swoich piwnych oczu w Mikaela.
– Oj, wybaczcie chłopaki – jęknęła dziewczyna – nie wiedziałam. Bosz, ale się wygłupiłam. Nie chciałam włazić między was – szepnęła. – I spoko, nic nie powiem, wiem jak to jest. Mój przyjaciel… ale cicho, zamykam się już.
Po raz pierwszy w życiu Mikaelowi nie przeszkodziło to, że w sumie ktoś obcy domyślił się, że jest homoseksualistą i jakie relacje łączą go z Jayden’em. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, co by było, gdyby obaj pochodzili z Silent i chcieli żyć razem lub po prostu zamieszkaliby tutaj. Co zrobiliby ludzie, jakie byłoby ich zachowanie? W każdym z tych przypadków nie mógłby udawać, że są zwyczajnymi przyjaciółmi. Pewnie tak czy owak wyprowadziliby się do dużego miasta, gdzie byliby bardziej anonimowi. Na całe szczęście żaden z nich nie stanie przed podobnym problemem. Obaj mieszkają w Detroit, a on na pewno nie zamierzał się tutaj sprowadzać. Do czasu sprzedaży zostawi antykwariat w dobrych rękach, lecz akurat z tym był, niestety, problem. Dał ogłoszenie, że poszukuje kogoś do pracy w „Zakurzonej lampie”, ale nikt się jeszcze nie zgłosił. Ludzie narzekają, że nie ma pracy, a gdy ta się pojawia, wybrzydzają lub w ogóle nie interesują się ogłoszeniem. Zamierzał wypłacać dobrą pensję tej osobie, ale jak widać nawet pieniądze nie potrafią przekonać ludzi do pracy. Poczeka, być może ktoś się zgłosi przynajmniej na czas wakacji. Nawet Lori nie chciała tej pracy, twierdząc, że rodzice przyślą jej pieniądze, jeżeli będzie tego potrzebowała, a ona po to ma wakacje, żeby odpocząć od studiów. Nie wnikał w to, dziwiąc jej się, że nie skorzystała z oferty. Liczył, że znajdzie kogoś sumiennego, by zajął się sklepem.

Wieczór mijał spokojnie przy jedzeniu i piciu. Nawet pastor nie przynudzał, a nawet zdarzyło się, że za jego sprawą większość wdała się w politykę, co prawie skończyło się małą kłótnią. Sytuację uratowało chowające się za horyzontem słońce, uświadamiając gościom, że nieco się zasiedzieli. Mikael po cichu wycofał się z tłumu i przeprosił gospodynię, informując ją, że znika z Jaydenem. Obiecał, że po spacerze wróci i pomoże jej w posprzątaniu bałaganu, ale ona kategorycznie mu tego zakazała, prosząc, żeby spędził udany wieczór z tymczasowym sąsiadem. Tak też zamierzał zrobić, porywając go na długi spacer polną drogą, wśród pól porośniętych zbożem już prawie nadającym się do koszenia.
– Czuję się nażarty – jęknął Jay, splatając palce ich dłoni ze sobą, kiedy ciekawskie spojrzenia nie mogły ich dosięgnąć.
– Ja też. – Przez chwilę pomiędzy nimi zapadło milczenie, gdy szli powoli, trzymając się za ręce niczym nastolatki. Dopiero po dłuższym czasie Mikael przerwał tę ciszę. – Nie sądzisz, że to scena jak z romansu? Dwoje ludzi idzie polną dróżką, mając złączone dłonie. Nad nimi niebo obsiane milionami gwiazd – co z tego, że na razie ich nie widać – i wiszący wraz z nimi księżyc, nieco rozświetlający coraz szybciej nastającą ciemność. Gdzieś słychać pohukiwania sowy, która zapewne kryje się w tych drzewach i gapi się na nas, żałując, że nie jesteśmy myszami, które mogłaby schrupać na kolację.
– I nagle jakaś postać ubrana na czarno wyskakuje z pobliskich krzaków, z piłą motorową w ręku, krzycząc, że pragnie naszej krwi – powiedział przerażająco cichym głosem starszy z mężczyzn, stanowczo przyciągając Mikaela do siebie.
– Zamieniłeś romans w horror, ale jak chcesz. Co byś zrobił w takiej sytuacji? – Zarzucił Jaydenowi ręce na ramiona, krzyżując je za jego plecami.
– Obroniłbym cię, książę. – Potarł ich nosy o siebie.
– Może to ja obroniłbym ciebie? – Przekręcił głowę przy każdym słowie, muskając usta Jay’a, z rozkoszą spijając ich smak.
– Wiesz, że jesteś niesamowity? – zapytał szeptem Evans tuż przy ustach Mikaela. – I bardzo apetyczny.
– Chciałbyś mnie schrupać? – Mikael składał drobne pocałunki tuż pod szczęką, według niego, bardzo seksownego mężczyzny. Z trudem opierał się pragnieniu posmakowania go jeszcze bardziej.
– Lizałbym cię całego, kąsał, dotykał i drażnił najczulsze miejsca, a ty drżałbyś w moich ramionach, nie potrafiąc się dłużej opierać. – Jay przytulił go bardzo mocno, tak, że Mikael aż stęknął. – Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym się z tobą kochać.
– Wiem, czuję to samo – wyszeptał, wtulając twarz w szyję mężczyzny, będąc pobudzonym.
– Czuję. – Jayden docisnął ich biodra do siebie, na co z obu ust wyrwał się jęk. – Przez ostatnie dni… Wariuję, Miki. Moje ciało jest tak cholernie rozbudzone i nakierowane na ciebie, że twoja bliskość, myśl o dotyku powoduje, że mi od razu staje.
Mikael poczuł, że mężczyzna wsuwa mu ręce pod koszulkę, pieszcząc skórę pleców i kręgosłup posuwistymi ruchami. Tak bardzo chciał, żeby jedna z tych dłoni zawinęła się wokół jego twardego członka, pragnącego wyzwolenia od bielizny i dżinsowych spodenek.
– Jayden… – szepnął nasyconym pożądaniem głosem, popychając mężczyznę na jedno z drzew rosnących przy ścieżce. Potrzebował ocierać się o niego, pieścić się, zanim znów urządzi sobie w domu kolejną sesję masturbacji, wyobrażając sobie, co i z kim robi.
– O cholera, Mik – krzyknął Jayden, gdy Mikael zaczął ocierać się swoim kroczem o jego. – Od lat nie byłem tak bliski spuszczenia się w spodnie. – Schwytał młodszego mężczyznę w kleszczowy uścisk rąk.
Mikael zamruczał z zadowoleniem, napierając na niego i poruszając coraz szybciej biodrami. Całe ciało odczuwało dreszcze ekstazy z każdym mocniejszym pchnięciem. Przez głowę mu przeleciało, że mógłby obsunąć ich ubrania w dół, tak, żeby wyjąć ich członki, zamknąć je w dłoni, a potem mocno pocierać, szybko doprowadzając ich obu do wytrysku. Zanim jednak zaczął realizować te pobudzające myśli, poczuł, że Jay chwyta go za tyłek, dociskając do siebie, a potem drży, chwytając zębami jego koszulkę. Świadomość tego, że Jay właśnie przeżywa orgazm, nawet bez tego specyficznego tarcia, wystarczyła, aby i jego posłać ku szczytowaniu odbierającemu zmysły i dającemu na chwilę uwolnienie od palącej go gorączki pożądania. Na chwilę, ponieważ mimo orgazmu pozostawał pobudzonym, potrzebując kontaktu ich nagich ciał splecionych ze sobą i ciągle nienasyconych, dopóki by się nie połączyli. Ponad wszystko pragnął Jaydena w sobie, tego uczucia, jak jego penis wszedłby w niego, poruszał się, powodując u niego coraz to silniejsze doznania. Odetchnął ciężko, próbując się mimo wszystko uspokoić.
– To było… Miki, jesteś jedynym facetem, który sprawił, że doszedłem w spodnie. Nie potrzebowałem wiele, aby móc to zrobić i powtórzyłbym to jeszcze raz.
– Cała przyjemność po mojej stronie. – Nogi miał jak z galarety, a całe ciało odprężyło się. Nie ruszał się, nadal trzymany przez drugiego mężczyznę.
– I po mojej. – Roześmiał się pełnym zadowolenia głosem Jayden. – Dobrze, że jest ciemno, bo w razie jakikolwiek plam nie będzie widać efektów naszej zabawy.
Mikael zagryzł wargę, spoglądając na mężczyznę, którego oczy błyszczały błogim zaspokojeniem, figlarnie się uśmiechając. Na dworze nie było jeszcze całkiem ciemno, aby nie mógł z bliska podziwiać tej ukochanej twarzy. Tych wspaniale i z wprawą całujących ust, ciemnego zarostu na szczęce drapiącego go przy każdym dotknięciu twarzy ze sobą.
– Chyba się w tobie zakochałem – szepnął, nie mogąc dłużej tego w sobie dusić. To nawet było coś więcej niż zakochanie. Po prostu go kochał, ale coś w nim powstrzymywało go przed tak wielkim wyznaniem.
– Wiesz, że ja również czuję to samo, a może i coś więcej – powiedział Jayden, podrażniając gorącym oddechem ucho Mikaela, który zadrżał. – Naprawdę nie potrzeba tygodni bym wiedział, co czuję. – Ukrył twarz w szyi blondyna. – Rozpalasz moje serce, ciało i faktycznie wariuję, więc może teraz grzecznie odprowadzę cię do domu i powiemy sobie dobranoc, bo nawet jeden pocałunek więcej spowoduje, że już nie wyjdę od ciebie, kochając się z tobą do rana.
– Nadal napalony? – zapytał zaczepnie Mikael, nie chcąc się z nim rozstawać, ale jeżeli tego nie zrobią, jego postanowienia pójdą się paść.
– Bardzo. Poza tym, powiem ci w tajemnicy, skarbie, że mam mokro w bokserkach i chciałbym się umyć.
– O, a co się takiego stało? – Specjalnie naparł biodrami na jego.
– Taki jeden sprawił, że doszedłem. – Cmoknął Mikaela w usta i pociągnął go w stronę ich domów.
Kilka minut później Mikael patrzył za oddalającą się sylwetką Jaydena, już tęskniąc za jego silnymi ramionami i obecnością przy sobie.

*

Długa, gorąca kąpiel zrelaksowała ciało Mikaela tylko pod kątem higienicznym, bo pod względem seksualnym nadal pozostawało ono rozgrzane, niezaspokojone, łakome upragnionego dotyku. Nie mógł więcej się oszukiwać, że jest w stanie czekać. Tak bardzo jak nie chciał czegoś budować na seksie, tak – a nawet bardziej – był zakochany w Jaydenie i pragnął go aż do bólu, który pozostawał w jakiś sposób przyjemny. Mimo tego zaczęło zwyciężać dręczące go pożądanie drugiego, pobudzonego ciała, którego bliskość spowodowała, że podjął ostateczną decyzję. Od chwili, kiedy trzymał rozpadającego się i trzęsącego z przyjemności Jaydena, nie potrafił oprzeć się pokusie czerpiącej potężną energię. Potrzebował go takiego widzieć, mieć, kotłując się z nim w zmierzwionej pościeli przesiąkniętej zapachem ich spoconych, rozgrzanych seksem ciał. Pragnął, aby to dzisiejsza noc była tą, kiedy po raz pierwszy będzie kochał się z Jaydenem Evansem. Przygotował się do niej starannie, przede wszystkim wypłukując się i, mimo że był sam i robił to od lat, pewne czynności higieniczne nadal wprawiały go w zażenowanie, ale dla niego były one niezbędne, jeżeli miał pozwolić Jaydenowi na wszystko. Nie zniósłby tego, gdyby był tam brudny. Nie miał wątpliwości, że to on wyląduje na dole i bardzo tego chciał. Wymył się, wypachnił dla tego mężczyzny, czując się dość osobliwie, jakby szedł na swój pierwszy seks w życiu.

Godzinę po tym, jak się rozstali, zamknął dom. Przechodząc przez ulicę, zobaczył, że w oknie salonu pali się światło. Poprzedniego dnia robotnicy wycięli wszystkie krzaki i teraz budowla była doskonale widoczna i nawet nocą wyglądała imponująco. Właściciel powinien być zadowolony z zakupu tak pięknego domostwa.
Otworzył furtkę i przez chwilę zaskoczył go widok nieznanego samochodu stojącego na podjeździe. Zamknąwszy drzwiczki od ogrodzenia podszedł do pojazdu, którym okazało się być Ferrari, ale w ciemności rozpraszanej tylko przez światło – znajdujące się przy wejściu do domu – nie potrafił rozpoznać koloru karoserii. Na razie i tak bardziej interesowało go to, kto mógł o tej porze przyjechać do Jaydena. Przez chwilę chciał wrócić do domu, ale ciekawość mu na to nie pozwoliła. Szczególnie, że gdzieś w nim zakiełkowało podejrzenie, czy Jay może mieć kochanka. Przykłady zdrady z przeszłości na nowo wzbudziły w nim niepewność i wątpliwości, więc po prostu musiał się przekonać, że jego mózg jest w tym względzie głupi, nasyłając mu przykre obrazy. Przyszedł tutaj kochać się z Jaydenem, a tymczasem bał się, że mężczyzna nie jest czysty jak łza. Zły na siebie za te podejrzenia, bo gościem mógł okazać się stary przyjaciel, wszedł na schody. Drzwi do holu były otwarte, więc bez problemu przekroczył próg, mając zamiar zawołać gospodarza. Zanim jednak otworzył usta dobiegły go głosy dochodzące z salonu. Z ulgą stwierdził, że jeden z nich należy do kobiety, a kiedy usłyszał jak Jay wymawia jej imię, zrozumiał kim okazał się kierowca Ferrari. Amanda, dziewczyna od szkatułki i siostra Jaydena musiała przyjechać, gdy oni poszli na spacer. Mimo że drzwi do salonu pozostawały otwarte, nie chciał ot tak wchodzić im w słowo w środku ich rozmowy i podniósłszy rękę, zamierzał zapukać, lecz usłyszawszy swoje imię, zatrzymał ją w powietrzu.
– Temu Mikaelowi, o którym tak często mówisz – mówiła kobieta – powiedziałeś w końcu, kim naprawdę jesteś?
Mikael opuścił rękę wzdłuż ciała, zmarszczywszy brwi. Jak to, kim jest Jay? Kim miałby być? Uchylił bardziej drzwi w taki sposób, że teraz mógł widzieć dwie postacie mierzące się wzrokiem. Brunetka patrzyła na brata, hardo tupiąc nogą.
– Chciałem, ale nie składały się na to sposobne okoliczności – odpowiedział Jayden.
– Z dnia na dzień coraz bardziej brniesz w kłamstwo. Jak sądzisz, co on zrobi, gdy już zabrnie w swoich uczuciach naprawdę daleko i dowie się, że nie zna faceta, z którym się spotyka? Co zrobisz, kiedy skończysz remont i właściciel wprowadzi się do tego ślicznego domu? Co zrobisz, gdy Mikael dowie się, że tym tajemniczym właścicielem jesteś ty?! – krzyknęła, celując palcem w pierś brata.
Mikael cofnął się jak rażony obuchem, uderzając przy tym łokciem w futrynę. Spowodowany hałas zwabił rodzeństwo, przez co na mężczyźnie spoczęły dwie pary oczu.
– Mikael, co tu robisz? – zapytał Jayden, podchodząc do niego z nutą strachu w oczach.
– Dowiaduję się… Czy to, co usłyszałem… Czy ty… Ale dlaczego ci ludzie…
– To mój dom. Kazałem moim pracownikom nie mówić, kim jestem, bo…
– Bo co? Bo dobrze ci szło udawanie? Okłamałeś mnie, że jesteś zwykłym, szarym człowiekiem, robotnikiem. To jest twój dom? – mówił wolno Mikael, wycofując się do holu krok po kroku. – Powiedziałeś… Jeżeli w tym kłamałeś, to w czym jeszcze? Kim ty u diabła jesteś?! Nie znam cię! – W jego sercu rodził się ból i wściekłość. Ulokował uczucia w człowieku, który wydawał się być naprawdę wart zainteresowania. Miał nadzieję, że znalazł osobę, która okaże się uczciwa. Na taką wyglądał. Po kilku nieudanych związkach z facetami, którzy zdradzali, okłamywali, liczył na to, że los nagrodził go za te wszystkie cierpienia z przeszłości. Tymczasem spotkał kolejnego kłamliwego dupka! Zacisnął pięści.
– Porozmawiajmy i wszystko ci wyjaśnię. – Jayden wyciągnął do niego rękę, ale Mikael zaraz ją odtrącił.
– Nie zbliżaj się! Jedynie, czego najbardziej nienawidzę, to kłamstwa! Mam dość tego, że każdy mnie oszukuje, jakbym nie miał uczuć! Sądziłem… Sądziłem, że ty jesteś inny, ale wszyscy faceci są tacy sami albo ja za karę trafiam na zwykłych dupków! Chyba nie nadaję się do życia w tym cholernym, kłamliwym świecie!
– Mikael, po...
– Nie chcę z tobą rozmawiać, widzieć cię, słyszeć! Nie chcę cię znać! Koniec!
– Mikael, posłuchaj mnie!
Jayden chwycił go za rękę, a rozwścieczony i zraniony Mikael wręcz zagotował się w sobie, czując tak niedawno upragniony dotyk, a teraz tak bardzo niechciany. Pod wpływem nagłego impulsu wymierzył cios prosto w szczękę Jaydena. Pod siłą uderzenia mężczyzna przewrócił się na podłogę, patrząc szeroko otwartymi oczami na Mikaela.
– Nie jestem ciotą, której możesz wciskać kit! I nie dotykaj mnie więcej – dokończył cichym głosem Mikael, odwracając się na pięcie i wychodząc na zewnątrz. Zanim zatrzasnął za sobą drzwi usłyszał, że kobieta mówi do brata: „A nie mówiłam”.
Znów zaufał, i to tak szybko, za co karcił siebie w duchu, bo miał uważać, a poddał się głupiemu sercu, które zostało złamane. Nauczy się, żeby nie ufać zbyt idealnym typkom, bo można się na tym nieźle przejechać, a upadek z wysokości na twardą ziemię za bardzo boli. Otrzymał właśnie kolejną lekcję do zapamiętania, tylko szkoda, że już zdążył pokochać tego kłamcę.

20 kwietnia 2015

Zakurzona lampa - Rozdział 5



 Dziękuję za komentarze. :) Jeszcze pozostały do opublikowania dwa rozdziały i wracam na kilka tygodni do Zmiennych. :)

Chciałam jeszcze wytłumaczyć, że Mikael czyta się tak samo jak się pisze. To nie jest Michael i nie ma błędu w imieniu. :)
 

ROZDZIAŁ 5



Z Mateo spotkał się w bufecie redakcji zajmującej się czasopismami związanymi z projektowaniem domów i ogrodów, w której przyjaciel pracował od roku. Obaj zamówili po filiżance kawy i usiedli przy najbardziej oddalonym od innych stoliku. Mateo, wiecznie uśmiechnięty facet, był przeciętnym, niewyróżniającym się z tłumu mężczyzną. Mikael nie znosił u niego wąsów i brody. Zawsze żartował, że kiedyś zakradnie się w nocy do jego domu i go ogoli, kiedy ten będzie spał, a Sofia mu w tym pomoże. Nie było możliwości przekonania przyjaciela do usunięcia zarostu, bo nosił go z dumą i nie zamierzał się pozbyć.
– No co tam? – zagadnął Mateo.
– Sprawy się trochę pokomplikowały i na razie nie wracam do Detroit.
– O. To opowiadaj.
Mikael opowiedział mu w szczegółach o sytuacji z antykwariatem i, że z tego powodu przedłużył urlop. Szef nie bardzo chciał się na to zgodzić, ale udało mu się go ubłagać pod warunkiem, że po tym okresie wróci do obowiązków i zajmie się zaległymi sprawami. To oznaczało o wiele więcej pracy, ale coś za coś. Obawiał się tylko tego, co zrobi dalej po upływie tego miesiąca. Może znajdzie kogoś, kto będzie prowadził „Zakurzoną lampę” i wtedy miałby problem z głowy. Co prawda to też wiązałoby się z przyjęciem kogoś zaufanego i częstymi odwiedzinami w Silent, ale z tym już nie byłby taki wielki problem.
Przedstawił Mateo prawie całą sytuację, nie wspominając tylko o Jaydenie. Uznał, że nie było potrzeby, a tym samym uwolnił się od dalszych pytań związanych z mężczyzną. Najpierw sam musiał zająć się tą częścią swojego życia, bez wtrącania się przyjaciół. Wystarczy, że miał na głowie Donnę.
– Poważna sprawa z tym antykwariatem.
– Babcia uwikłała mnie w to i przyznam, że z początku byłem lekko oszołomiony. Nie wiedziałem, co i jak, ale sądzę, że najważniejsze rzeczy załatwię w ciągu kolejnych dni. Znajdę kogoś do pomocy i problemu nie będzie – powiedział Mikael, mieszając swoją kawę. – Dlatego chciałem się z tobą spotkać, bo moje mieszkanie nadal od czasu do czasu będzie wymagało odwiedzin. Ktoś musi je przewietrzyć, podlać kwiaty i odbierać pocztę.
– Stary, nie ma sprawy. Sofia i ja damy sobie radę.
– Co u niej?
– Szczęśliwa mamusia zabrała dzisiaj Petera do dziadków. Będą go w trójkę rozpieszczać. Poza tym szuka pracy.
– Jest wykształconym pedagogiem, więc na pewno gdzieś coś znajdzie.
– Ma kilka ofert na oku. Szukają kogoś w tej szkole koło nas i chyba weźmie tę pracę, ale trzeba będzie wynająć nianię, a ciężko jej rozstać się z małym.
– Są wakacje, to będzie miała jeszcze dwa miesiące na przygotowanie się do rozdzielenia z Peterem. A ty jak? – Przystawił filiżankę do ust i napił się kawy. Po rozmowie zamierzał wrócić do mieszkania, spakować się i pojechać do Silent. Będzie tam wcześniej niż wieczorem. Szkoda, że Jay wraca dopiero jutro.
– Po staremu. Pracuję, żyję, naczelny nas pogania, bo „Architekt” ma wyjść za tydzień, a nikt nie chce poskładać numeru.
– Czyli to co zwykle.
– Niestety. Kiedy wyjeżdżasz?
– Jak tylko się spakuję. Samochód odebrałem, urlop załatwiony, opieka nad mieszkaniem też. – Puścił mu oczko.
– Tak, to najważniejsze. – Zaśmiał się Mateo. – Fajny z ciebie facet i mam nadzieję, że kiedyś ktoś to doceni.
– Ty nie chciałeś docenić. – Dzisiaj z tamtego jednostronnego uczucia potrafili się już śmiać.
– Wtedy musiałbym zgolić brodę. – Mateo pogłaskał się po bujnym zaroście.
– Wtedy jej nie miałeś i nie pozwoliłbym ci tego czegoś zapuścić.
– No właśnie. Wiedziałem, co robię. – Roześmiał się. – A nie masz ty tam na oku?
Nie odpowiedział, uśmiechając się tajemniczo. Mateo za dobrze go znał, aby uwierzyć w jego „nie”.
– Fajny?
– Mój typ, ale nie chcę o tym gadać, bo nie wiem, co będzie dalej.
– Ale wpadłeś. Widzę ten błysk w twoich oczach. Bądź ostrożny, nie chcę później składać cię do kupy.
Mateo wiele razy musiał łatać jego rany po złamanym sercu, więc doskonale wiedział jak bardzo to jest trudne. Nikt im obu nie mógł obiecać, że to się nie powtórzy. Ostrożność ostrożnością, a uczucia uczuciami. Gdy wchodzą w grę znika wszelka powściągliwość.
Porozmawiali jeszcze chwilę, wypili kawę i rozstali się męskim uściskiem, jak zwykł nazywać Mateo przytulenie i klepanie się po plecach. Mikael prosił, by pozdrowił Sofię oraz resztę znajomych, po czym udał się do mieszkania. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy, kilka książek i resztę swoich kosmetyków. Nie minęły dwie godziny od spotkania z przyjacielem, a już jechał do Silent, jakby go coś tam ciągnęło. Tym razem podróż go nie wymęczy, bo jak nie znosił pociągów, tak uwielbiał jazdę samochodem, w przeciwieństwie do Donny. Ona miała tak silną chorobę lokomocyjną, że każda jazda ją wykańczała. On mógł jechać nawet na dachu auta – wystarczyłoby mu tam przykręcić krzesło. Gorzej z pociągami, lecz to już było za nim.

*

Po powrocie zastał Donnę sięgającą na górną półkę szafy w domu babci... jego domu. Zapomniał, że miała przyjść i spakować rzeczy zmarłej. Oboje zamierzali oddać je dla biednych i Donna spośród wielu ofert wybrała przytułek dla potrzebujących w sąsiednim miasteczku. Koło kobiety stały kupki ładnie złożonych oraz posortowanych rzeczy, a ona dokładała coraz to nowe bluzki czy spódnice.
– Buu. – Podszedł do niej po cichu, strasząc ją.
Podskoczyła, opuszczając bluzkę i odwróciwszy się, pacnęła go w ramię. Zaśmiała się.
– Jeszcze ci z głowy nie wywietrzały te głupie żarty?
– Nie.
– Dzieciuch. Nie waż się uczyć tego moich dzieci. Widzę, że masz dobry humor. – Przyjrzała mu się uważnie.
– Owszem. Wszystko poszło zgodnie z planem, więc zamierzam dobrze wykorzystać ten czas w Silent.
– Pod jakim względem? – Powróciła do sortowania ubrań.
– Każdym. Może będę żałował lub nie, ale bez prób... – zawiesił sugestywnie głos. – Zaraz ci pomogę, tylko rozpakuję się i przebiorę.
– Spoko, nie spiesz się, bo już kończę. Nie przebieraj się, zawieziesz z Johnem te rzeczy.
– Od której zaczęłaś to robić?
– Od południa. Nie miałam dzisiaj dużo pracy, więc szef pozwolił mi wyjść. Co znaczy, że pod każdym względem? – podkreśliła słowo „każdym”, jakby dopiero do niej dotarło, co wcześniej powiedział.
Szeroki uśmiech na twarzy był jedyną odpowiedzią. Pokazał Donnie torbę z ubraniami i poszedł do pokoju, który od urodzenia był jego. Pomieszczenie nie było duże, właściwie to jego znaczną część zajmowało podwójne łóżko. Pamiętał jak dziś, ten dzień, kiedy przyjechał do babci i zobaczył nowy zakup. Do tej pory sypiał na swoim starym, pojedynczym łóżku i ono w zupełności mu wystarczało. Gdy jej to powiedział, parsknęła śmiechem i odrzekła, że to byłby dla niej wstyd, gdyby przywiózł tu swojego partnera i musieliby spać oddzielnie, bo a przecież par się nie rozdziela, szczególnie nocą. Kochał ją za tę otwartość. Niestety, nie doczekała się tego, aby przywiózł tu kogoś dla siebie ważnego. Dotąd żaden facet nie był godny, aby przedstawić go tej staruszce, a ona tak na to czekała, tak... Przełknął dziwną gulę w gardle. Zdjął okulary i nacisnął palcami kąciki oczu. Nie powinien wspominać takich rzeczy, dobijać się, bo przecież nie było jego winą, że jeszcze nie spotkał odpowiedniego mężczyzny. Z drugiej strony może to on chciał za dużo. Tylko, czy żądając od kogoś wierności, prawdomówności i miłości to tak wiele? W tych czasach widocznie tak.
Uspokoiwszy się, rozpakował swoje rzeczy, układając lub wieszając je w szafie. Nie było ich dużo, ale ciekawy był, jak długo utrzyma tu porządek. W dokumentach, zarówno w pracy jak i w domu, zawsze panował ład, ale w ubraniach... Nie byłby sobą, gdyby za tydzień miał wszystko w tym samym miejscu, do tego równo poukładane. Jego szafa zazwyczaj budziła litość każdego, kto do niej zajrzał oraz podziw Mateo, który przy żonie swój bałaganiarski styl życia musiał w znacznym stopniu ograniczyć. Całe szczęście, bo odwiedzając go, nie znosił walających się wszędzie brudnych skarpetek, czy innych rzeczy. Sam akurat z tym to nie miał problemów. Wszystkie brudy szły do kosza lub od razu do pralki. Gorzej z późniejszym poukładaniem wszystkiego po praniu.  
– Mikael, John podjechał – zawiadomiła Donna.
– Już idę.
Zawieźli rzeczy do przytułku w Loderdy, a kiedy wrócili, dzień zbliżał się ku końcowi. Mikael zjadł kolację z rodziną Donny. Chętnie skorzystał z propozycji przyjaciółki, nie mając ochoty siedzieć samemu. Co prawda mógłby wtedy podłączyć komputer i popracować, ale to może zrobić później. Po kolacji usiadł razem z nimi na werandzie przy piwie. Dzieci bawiły się jeszcze w ogrodzie, korzystając z wakacji. Patrzył na ich beztroskie życie, przypominając sobie siebie w tym wieku. Wtedy chciał już być dorosły, nie musieć wcześnie chodzić spać, pragnął robić to, na co miałby ochotę. Miał takie wyobrażenia o dorosłości, że będąc nastolatkiem i osiągając później wymarzony etap w życiu bardzo się nią rozczarował. Owszem, mógł robić, co chciał, ale doszły obowiązki, praca, do tego uczucia, pożądanie, które opętywało go, gdy miał te naście lat i później też, czyniąc go ślepym. Czasami chętnie wróciłby do okresu dzieciństwa.
– Mamo, Daniel mówi, że już nie wolno nam chodzić do domu starego Freemana – żaliła się Christina.
– To prawda. – Donna poprawiła córce rękawek żółtej sukienki. – Przypominam, że w ogóle nie wolno było wam tam chodzić.
– Ale ten sztuczny staw jest taki fajny – jęknęła dziewczynka.
– Ta, brudny, śmierdzący, no po prostu super.
– Zgadza się. Prawda, wujku?
Mikael otworzył usta nie wiedząc, co powiedzieć. Jeżeli zgodzi się z małą, to tylko ją podjudzi do tego, żeby chodzić do tamtego domu, a tam jest teraz bardzo niebezpiecznie dla dzieci.
– Moim zdaniem nie ma tam nic fajnego. A w brudnym stawie jeszcze byś sobie wybrudziła tę śliczną sukienkę.
– Ładna, prawda? – Okręciła się wokół, dumna z otrzymanego komplementu. – Mama kupiła.
– Chrise, biegnij pobawić się z bratem i nie męcz wujka. Za godzinę kąpiel i łóżko – powiedziała Donna.
– Mamooo.
– No idź, idź.
– Twoja córka jest jak ty w jej wieku – rzekł John, całując żonę w policzek.
Mikael napił się piwa, pociągając trunek prosto z butelki. Jego oczy, bez udziału woli, powędrowały w stronę, oddalonej, posiadłości. Robotnicy jeszcze tam byli. Od wyjazdu Jaydena pracowali dopóki się nie ściemniło. Donna powiedziała mu, że był dzisiaj samochód z firmy hydraulicznej. Być może wymienią rury lub już to zrobili i Jay nie będzie brał u niego kąpieli. Chyba, że razem z nim, po tym jak oni... Przyjemne uczucie ogarnęło jego ciało i otrząsnął się z tych myśli. Skupił się na parze siedzącej naprzeciw niego. Tyle lat po ślubie, a nadal byli w sobie bardzo zakochani. Może oboje słuchali rad babci: „Miłość nie jest nam dana na wieczność. Trzeba walczyć, żeby ją utrzymać. Jeżeli ktoś nas kocha, nie stajemy się właścicielami tej osoby. Jesteśmy jej równi i możemy jej się odwdzięczyć miłością, jednym z największych darów ludzkości”. Tylko walczyć musiały obie strony, nie jedna. Kochać obie, nie jedna, a druga tylko pożądać.
– Nasz Mikael pogrążył się w myślach. Mogę wiedzieć, o czym lub o kim…
– Nie, Donna nie możesz. – Mikael pokazał jej język.
– Nosz, mówiłam, że dzieciuch. Widzisz to, John? – Udała oburzenie, kiedy jej mąż również wykonał ten sam gest, co przyjaciel. – Co ja z wami mam.
– Wesoło. – Roześmiał się Mikael.
– Jedyny plus. – Cmoknęła w jego stronę. – Słuchajcie, może by tak w niedzielę urządzić grilla. Zaprosimy parę osób, co?
– Pod warunkiem, kochanie, że zrobisz te swoje palące szaszłyki.
– Muszę kupić przyprawę. Jayden zdąży wróci do tej pory, to jego też zaprosimy – mówiła podekscytowana, w dalszej wypowiedzi skupiając się na wymienianiu gości, których zamierza zaprosić i tego, co trzeba kupić.
Mikael był zadowolony z tego wieczoru. Czas leciał mu z nimi bardzo szybko, ale nie dość szybko, żeby już nastało jutro. Nie mógł się doczekać powrotu Jay’a. Trochę się tego bał, bo może coś się mężczyźnie odmieniło, a on niepotrzebnie robił sobie jakieś nadzieje, lecz Evans pisał do niego smsy, tłumacząc się, że ma tak zawalony czas, że nie ma kiedy zadzwonić. Mój biedny, zapracowany Jay. Drgnął na tą niespodziewaną myśl. Jayden na pewno nie był jego i nie powinien sobie tak tym głowy zawracać. W życiu przejechał się na facetach tak wiele razy, że tym razem woli dmuchać na zimne. Tylko co z tego, skoro krew w żyłach gotowała mu na samą myśl o nim.
Wrócił do domu koło dwudziestej drugiej. Wykąpał się, korzystając tym razem z wanny, w której mógł poleżeć i odprężony położył się do łóżka. Korciło go, żeby jeszcze poczytać, ale perspektywa wczesnego wstania i pracy w „Zakurzonej lampie” zmusiła go do spania. Zanim zasnął, przez dłuższy czas leżał w bezruchu, patrząc w ciemność. Ponownie pozwolił swoim myślom krążyć wokół Jaydena Evansa. Od dawna nie miał tak, że żołądek mu się przewracał, a serce chciało rozwalić klatkę piersiową na widok mężczyzny. Podobało mu się to, ale i wzbudzało strach. To drugie odpędzał, bo za bardzo chciał się zatopić w tym czymś, co gdzieś tam się rodziło. Pragnął również porzucić wszelką ostrożność, lecz musiało raczej minąć trochę czasu, żeby to się stało. Tak, potrzebował czasu na wszystko. Chyba. Babciu, czy to jest właśnie ten właściwy mężczyzna? Znam go kilka dni, ale jeszcze nigdy nie czułem się tak jak obecnie. Nie wiem, co zrobię, gdy go jutro zobaczę, a on zachowa się tak, jakbym był kimś obcym. Mimo obaw sądzę, że będzie dobrze. Cóż, przekonam się jutro.
Czując się w danej chwili jak mały chłopiec, odwrócił się na bok, przytulając do poduszki. O wiele bardziej wolałby położyć głowę na piersi Jay’a. Tak dawno nikt go nie przytulał i nie miał przez to na myśli przyjaciół. Z tą myślą spokojnie zasnął.

*

Podpisał kolejne dokumenty – jego podpis już był w mocy prawnej, więc mógł już sygnować wszystkie ważne papiery – i odesłał kuriera z pierwszymi zamówieniami. Z rana musiała mu pomóc Donna, bo jeszcze nie zdążył się zorientować, co gdzie jest. Obecnie dochodziło południe i w końcu skończył najważniejsze rzeczy. W dalszym ciągu będzie się zajmował stroną internetową antykwariatu. Przede wszystkim zamierza ułatwić oglądającym, czy klientom, poruszanie się. W przyszłym tygodniu – po rozmowie z Donną – postanowił przyjąć kogoś do pracy i otworzyć sklep. Tracą na tym zbyt dużo, aby sklep nadal pozostawał zamknięty. Sam mógłby się zająć klientami, ale jednak wolał robotę papierkową niż użeranie się z ludźmi.
Co chwilę spoglądał na zegarek, zastanawiając się, czy Jayden już wrócił. Dzisiaj nie dostał od niego żadnego smsa i to go trochę niepokoiło. Za bardzo przyzwyczaił się do wiadomości od niego. W sumie sam może do niego napisać. Z rana nie wiedział, w co ręce włożyć, ale teraz mógł nawet i zadzwonić. Nie chciał jednak tego robić, skoro Jay sam unikał telefonowania. Wziął telefon z biurka i napisał w nim wiadomość: „Hej. To o której wracasz?” Odłożywszy komórkę, wszedł na stronę antykwariatu. Miał zamiar się zalogować, kiedy ktoś zapukał do drzwi biura.
– Proszę.
Zazwyczaj Donna wpadała koło trzynastej i wyciągała go na obiad, więc nie zainteresował się tym, kto wszedł do środka. Zalogował się na stronę.
– Donna, musisz poczekać chwilę z tym obiadem, bo… – przerwał, gdy uniósł wzrok.
– Nie wyglądam raczej jak twoja znajoma – powiedział Jayden z błyskiem w oku.
– Rzeczywiście nie. Chociaż, gdyby ubrać cię w sukienkę…
– Nie praktykuję takich rzeczy, wolę spodnie. – Powolnym krokiem zbliżył się do Mikaela.
– Lepiej wyglądałbyś bez spodni. – No co on znów mówi? Zdecydowanie powinien się zamknąć.
– Po warunkiem, że ty też byłbyś bez spodni. – Pochylił się nad siedzącym blondynem. Położył dłoń na jego karku, unosząc palcami drugiej ręki głowę Mikaela.
– Kusząca propozycja. – Rozchylił usta, pozwalając się pocałować. Wszelkie obawy rozwiały się, gdy wargi Jaydena pieściły jego usta spokojnie, wręcz drażniąco i czule. Mężczyzna nie pogłębiał pocałunku, sycąc ich tą drobną pieszczotą przez ulotną chwilę.
– Stęskniłem się. – Jay przesunął kciukiem po wargach Mikaela.
– Ja też. – Ucałował palec mężczyzny, patrząc mu w oczy. To, co w nich zobaczył, wzbudziło w nim zaufanie i miał ochotę znów go przyciągnąć do siebie, złączając ich usta. Nie zrobił tego, bo wtedy reszta dnia minęłaby mu na smakowaniu tych warg – w realu lub wyobraźni – a nie na pracy.
– Spotkamy się wieczorem? – Jay wyprostował się.
– A co planujesz?
– Okaże się. Przyjdź o dwudziestej pierwszej. – Sięgnął do kieszeni, kiedy w gabinecie rozległ się śpiew ptaków. – Zapomniałem, że przyszedł mi jakiś sms. Wybacz, ale za chwilę znów mi będzie o nim przypominać.
Mikael był pewny, że to musiała być wiadomość od niego. Obserwował reakcję Jaydena. Mężczyzna się uśmiechnął i rzucił mu pełne ognia spojrzenie.
– Widać, że tęskniłeś.
Wstał i przyciągnął Jay’a do siebie, łapiąc go za koszulkę.
– Niech to ci pokaże, jak bardzo – szepnął i pocałował go mocno, zdecydowanie i dominująco. Przesunął dłonią po jego silnym ramieniu, podążając nią na łopatki mężczyzny. Poczuł, że Jay go obejmuje, a podczas pocałunku bynajmniej nie jest bierny. Ich języki spotkały się ze sobą we wspólnym tańcu, a zęby stuknęły o siebie. Mikael, zatracając się w Jaydenie, chłonął gorąco bijące od drugiego ciała, smak mężczyzny, zapach. Jay pachniał… sam nie wiedział, czym, ale pachniał fantastycznie, a jego feromony uwodziły nos Mikaela. Nie był to jeden z tych pocałunków prowadzących do seksu. Należał raczej do tych, które mają nasycić, ale jednocześnie pozostawiają po sobie głód i ochotę na więcej. Tak się czuł Mikael, dlatego w tej pozycji najchętniej trwałby z nim godzinami, całą wieczność, zapominając o oddychaniu i tylko czerpiąc z bliskości Jaydena tyle, ile się tylko dało. Równie wiele oferował, angażując się całym sobą w ten pocałunek. Dawał swoje serce, licząc na wzajemność. Odzyskanie rozsądku przyszło mu z trudem. Wypuścił wymęczone i seksowne wargi Jay’a, zakończając tym samym niesamowitą pieszczotę.
– To ja ci wieczorem pokażę moją tęsknotę i nie tylko – powiedział Evans niskim głosem.
Mikael uniósł brwi w niemym pytaniu, lecz nie doczekał się odpowiedzi. Towarzysz ucałował go w policzek, przypomniał jeszcze godzinę spotkania, po czym wyszedł jak gdyby nigdy nic. Na galerowatych nogach Mikael ledwie dotarł do krzesła. Jak miał teraz skupić się na czymkolwiek?

*

Czas wlókł się tak bardzo, że Mikaelowi wydawało się, jakby ten specjalnie zwolnił. Tym bardziej było to denerwujące, bo nie siedział przecież bezczynnie. Robił wszystko, żeby te kilka godzin pracować, a nie siedzieć, gapiąc się w ścianę i zastanawiając się, co też Jay przygotował. Co tam, podekscytowanie nie pozwoliło nawet na moment pozostać w bezruchu. Dostał podwójną porcję energii i nawet upał mu nie przeszkadzał. Nosiło go z tego powodu, że czekał na coś, co, nie wiedział kiedy, stało się dla niego ważne. Kolejne zaplanowane spotkanie z Jaydenem Evansem było czymś, czego nie mógł się doczekać. Problem w tym, że w miarę zbliżania się godziny spotkania nerwy zaczęły przejmować nad nim kontrolę. Żołądek zawiązał mu się w supeł, przez co miał problem z przełknięciem kilku łyków soku, a ręce dygotały tak bardzo, że wracając do domu, z trudem wsunął kluczyk do dziurki, by odtworzyć drzwi. Chyba z godzinę spędził pod prysznicem, myjąc dokładnie swoje ciało i starając się odprężyć pod strumieniami gorącej wody. Nie było to łatwe, ponieważ słowa Jay’a brzmiały bardzo tajemniczo. Co mogło znaczyć to, że pokaże mu jak tęsknił i coś więcej? Nie wiedział, czego ma spodziewać się po tym spotkaniu, dlatego na kilkanaście minut przed nim zaczęły dokazywać mieszane uczucia. Chciał spotkania, a jednocześnie pragnął je przesunąć. Karcił siebie w myślach za coś takiego, bo zachowywał się niczym pensjonarka, którą czeka coś ważnego. Chce, a obawia się, czego będzie. Przecież był dorosły i nie stanie się nic, czego nie będzie chciał, a jeżeli zechce, stanie się wiele. Chyba właśnie chodziło mu o seks, bo podejrzewał, że pokazanie tęsknoty może polegać na tym. Rozczaruje Jaydena, bo naprawdę nie chciał zaczynać czegoś od łóżka. Nauczył się wiele, aby tym razem coś zmienić. Szczególnie, że Jayden był kimś, z kim mógłby spędzić życie. Jego myśli już wybiegały na przód i widział ich razem za dwadzieścia lat. Znów planował, znów się może rozczarować, więc odgonił te myśli, żeby nie przysłaniały rzeczywistości.
 W końcu, po całej wieczności, zapukał do drzwi dawnej posiadłości Freemana. Po chwili otworzył mu Jayden. Miał związane włosy i był ubrany gustownie w ciemne spodnie od garnituru i czarną koszulę, którą rozpiął pod szyją. Mikael odetchnął, bo też grzeszył elegancją i trochę się obawiał, czy nie przesadził – zwłaszcza z niebieską koszulą, która doskonale podkreślała jego sylwetkę. Chciał się tak samo podobać Jaydenowi, jak on jemu się podobał.
– Hej, nie spóźniłem się? – zapytał.
– Jesteś punktualnie. Chodź.
Jay złapał go za rękę i przyciągnął do siebie. Ucałował policzek Mikaela, po czym zamknąwszy drzwi, zaprowadził do salonu tonącego w świecach. Pośrodku pomieszczenia stał stół nakryty serwetą, a na nim znajdowały się dwa zestawy porcelany. W tle leciała jakaś wolna melodia doskonała to tańca przytulańca.
– Pomyślałem, że jeżeli znów umówimy się na randkę coś nam może przeszkodzić, więc… – Jay wyglądał tak, jakby trochę obawiał się reakcji Mikaela. W sumie nie każdy lubi taki nastrojowy klimat.
– Moja dusza romantyka została właśnie zaspokojona – odparł Mikael, dając mu tym samym znak, że podoba mu się. Niemożliwe, aby mu się nie podobało. Tu widać było wiele starań i pracę, jaką Jay w to włożył. Zrobił to dla niego, pokazał, że tęsknił i chce czegoś więcej. Tak w każdym razie odebrał to Mikael, bo jeszcze nikt nie zrobił dla niego czegoś takiego. To zawsze on działał, co spotykało się czasami z niemiłymi sytuacjami, kiedy ktoś nie docenił jego trudu. On doceniał i to bardzo. Tak bardzo, że przyciągnął Jaydena do siebie i musnął jego usta swoimi. – Dziękuję – szepnął, patrząc mu głęboko w oczy.
– Mówiłem, że tęskniłem. – Potarł ich nosy o siebie. – Głodny?
– Jak wilk. Mój żołądek chyba domaga się napełnienia po wcześniejszym buncie, więc chętnie coś zjem.
– Uuu, czyżbyś się denerwował? – Jay uniósł wysoko brwi. Ubrany na czarno z tymi związanymi włosami wyglądał bardzo seksownie i drapieżnie.
– Mówiłeś coś o jedzeniu. – Pokazał mu swój szeroki uśmiech, który sięgał również jego oczu ukrytych za szkłami okularów.

Kilka minut później siedzieli przy stole, delektując się zamówioną przez Jay,a kolacją. Mężczyzna powiedział, że sam by coś ugotował, ale na razie nie ma takiej możliwości. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Obaj wspominali swoje dzieciństwo, a i zdarzyło im się zahaczyć o dawnych partnerów. Mikael stwierdził, że Jay również nie miał najlepszych doświadczeń z mężczyznami. Obaj po przejściach mogli docenić to, co było między nimi, a że coś było, nie miał wątpliwości.
Skończyli kolację, pozostając pogrążonymi w rozmowie przy butelce dobrego wina. Mikael rozejrzał się po wyremontowanym pomieszczeniu. Ściany pomalowano na kremowy kolor i zamurowano dziurę po kominku. Miejsce na nowy zostało już przygotowane, ale reszta salonu wyglądała tak, jakby czekała na wstawienie mebli.
– Naprawdę nieźle. Kiedy oni to zrobili?
– Przez te dwa dni. Kuchnia i łazienka też prawie dokończone.
– Co, nowy właściciel was pogania?
– Można tak powiedzieć. Ma plany, więc rozumiesz.
– No tak. – Wziął kieliszek wina i napił się. Słodki smak rozlał się po jego języku owocową esencją.
– Teraz już nic się nie zawali. To, co najgorsze, za nami, więc roboty pójdą szybko. Najdalej za trzy miesiące dom będzie gotowy. Zostanie ogród, ale tym już zajmie się moja siostra, tak samo jak urządzeniem domu.
– Zgrana z was ekipa. Skąd ty właściwie pochodzisz? – zapytał Mikael. Zazwyczaj tak proste pytania wylatywały mu z głowy, a później żałował, że ich nie zadał.
– Opowiedziałem ci o swojej rodzinie, a nic na temat rodzinnego miasta? Urodziłem się w południowej części Detroit i tam też mieszkam. Blisko, nie? – Puścił mu oczko, unosząc lekko kąciki ust.
– Właściwie całkiem blisko. – Obrócił nóżkę kieliszka w palcach. Nie powstrzymał kolejnego szerokiego uśmiechu. – Rzut beretem.
– To chyba przeznaczenie. – Jay odstawił do połowy pełny kieliszek i wstał. Obszedłszy stolik wyciągnął rękę w stronę Mikaela. – Zatańczysz?
Tańczyli wolno, objęci, bez problemów poddając się rytmowi płynącej z magnetofonu melodii. Mikael położył głowę na ramieniu wyższego od niego mężczyzny, czując się przy nim bezpieczny i chciany. Dobrze mu było, gdy czuł jego ciepło, bicie serca oraz męski zapach otulający nos niedrażniącymi perfumami. Westchnął, całując go w szyję.  Zamierzał mu właśnie powiedzieć, że jest mu bardzo dobrze, kiedy to Jay odsunął się na tyle, by mógł spojrzeć mu w oczy i pierwszy zabrał głos:
– Nie wiem, co się między nami dzieje, lecz podoba mi się to. Od samego początku czuję do ciebie niesamowite przyciąganie, jakbyśmy byli dwoma magnesami, a ty byłbyś jedną stroną pierwszego, a ja drugą drugiego. Tymi, którzy się tak przyciągają. Wiesz, jaka to jest siła, nie sposób jej się oprzeć.
– To się nie opieraj. – Przytknął ich czoła do siebie, przymykając powieki. – Ja nie zamierzam, bo ze mną jest podobnie i, mimo że znam cię zaledwie kilka dni, moje serce nie daje mi spokoju. – Ich oczy spotkały się w mentalnej pieszczocie. To, co się teraz działo sprawiło, że przekroczył granicę, sprzed której mógł jeszcze uciec. Teraz nie było odwrotu. Postanowił iść na przód, pozwalając, aby to serce nim kierowało. Późniejszy, pełen czułości pocałunek, w którym kryło się wiele uczuć, pokazał mu, że Jay będzie kroczył tą drogą razem z nim.