30 listopada 2015

Dług - Rozdział 20 ostatni + Epilog



Przed Wami ostatni rozdział plus epilog. Za tydzień zacznę publikować "Sidłach miłości" telenowelę. Jak wspominałam wcześniej, publikacje pierwszego tomu (i tylko jego) będą dwa razy w tygodniu. O północy z niedzieli na poniedziałek i z czwartku na piątek. 

Muszę pomyśleć też o konkursie dla osób, które nie mogą kupić moich ebooków. Tylko nie mam żadnego pomysłu. Może Wy coś podrzucicie? Ja jeszcze pomyślę nad tym. Przyznam, że ostatnio nie miałam głowy do tego, ale myślę, że to się zmieni, bo grudzień będzie dla mnie lżejszym miesiącem pod względem pisania, bo jak tylko skończę czwarty tom "Obrazów miłości", robię sobie do stycznia wolne (wtedy zacznę pisać drugi tom Buntownika). :)

EDIT: Wróciłam i czekała mnie niespodzianka w postaci tekstu "Zamiana" Silencio. Będąc fanką twórczości tej autorki wrzucam link do tekstu i każdego kto może zapraszam do zakupów - KLIK


Zapraszam do czytania i dziękuję za komentarze. :)




Ostatnio Morgan rzadko odwiedzał siłownię w swoim domu, głównie z powodu nawału zajęć, ale dzisiaj, czekając na powrót męża z pracy, potrzebował zmęczyć się fizycznie i pozwolić odpocząć swojej psychice. Wszedł na bieżnię i ustawił kilkunastokilometrowy dystans. Zaczął biec, puszczając dodatkowo film na telewizorze, wiszącym na ścianie przed jego oczami. W ten sposób czas będzie mu szybciej leciał.
Po pół godzinie zaczęły go boleć mięśnie, a krople potu spływały po jego czole i co jakiś czas ocierał je ręcznikiem. Czuł niesamowite gorąco, pomimo że miał na sobie tylko spodenki. Silne nogi poruszały się szybko, w zależności od tego, jaką ustawił prędkość maszyny. Nareszcie odpoczywał tak jak lubił. Wszelkie troski oddaliły się. Przeszłość, która ostatnio wróciła, została na tę chwilę zamazana. Przed oczami widział tylko przyszłość u boku cudownego mężczyzny i przysiągł sobie, że tego nie zmarnuje. Każdego dnia będzie walczył o ich związek, starał się podsycać swoje uczucie, nigdy nie zapominając o tym, co czuł, kiedy go prawie stracił. Jego prywatne życie nareszcie się układało i nie zniósłby, gdyby znów został sam. Jego dom, od kiedy zamieszkał w nim Alec, zaczął żyć, tak jak i on sam. Już pierwszego dnia coś się zmieniło, a teraz, odkąd jego mąż mieszkał również w jego sercu, czuł, że ma świat u swoich stóp.
Po godzinie intensywnego treningu zeskoczył z bieżni i zanim udał się pod prysznic porozciągał się. Potem wziął długą, gorącą kąpiel, z ulgą przyjmując uderzenia biczów wodnych na swoje obolałe ćwiczeniami ciało. Z biodrami owiniętymi samym ręcznikiem, oczywiście zapomniał wziąć ubrania na zmianę, przeszedł na drugą stronę korytarza i wszedł do sypialni. Stanął jak wryty, kiedy jego oczom ukazały się okna zasłonięte zasłonami, a cały pokój tonął w ciepłym świetle świec. W tle leciała jakaś spokojna, przyciszona muzyka, a w samym centrum tego stał jego ukochany mąż z rozpuszczonymi włosami – z daleka wyglądającymi na świeżo umyte, miękkie, pachnące – i w rozpiętej koszuli oraz wąskich rurkopodobnych spodniach.
– Pomyślałem, że po dzisiejszym dniu przyda ci się trochę relaksu – mówiąc to, Alec wolnym krokiem podszedł do męża i cmoknął go w usta. – Połóż się na łóżku, na brzuchu, na ręcznikach. Nagi. Na szczęście nie masz za dużo do zdejmowania. 
Nie pytał, co mąż planuje. Stojąc do niego przodem zdjął ręcznik, zauważając, że w oczach Aleca pojawiły się tajemnicze błyski. Podszedł do łóżka i położył się na brzuchu. Chwilę później poczuł jak materac ugina się, a na jego udach pojawia się ciężar. Stęknął, kiedy zimne ręce kochanka, czymś pokryte, spoczęły na jego plecach i zaczęły je ugniatać, dużo uwagi poświęcając mięśniom karku i ramion.
– Jesteś cały spięty. – Pokrytymi żelem do masażu dłońmi, przejechał w dół pleców męża, ugniatając odpowiednie punkty, a potem skierował się w górę. Uśmiechnął się, kiedy Morgan zamruczał.
– Gdzieś ty się tego nauczył?
– Żona Jasona ma brata masażystę, więc poprosiłem go o pomoc, a on dał mi parę lekcji. To, co robię, nie zrobi ci krzywdy, a pomoże ci się rozluźnić i odpocząć.
– Podoba mi się.
– No myślę. – Nalał na dłonie jeszcze trochę żelu i rozgrzał go, by po chwili rozpocząć kolejny etap masażu ku zadowoleniu męża i swojemu.
Palcami sunął po bokach ciała Morgana, wybierając szlak ku górze, w stronę łopatek, a potem po linii kręgosłupa, kierując się w dół i docierając do kuszących, mięsistych pośladków. Zbadał je pociągłymi, kulistymi ruchami, znów słysząc zadowolone mruczenie męża. Czuł jak z każdym ruchem mięśnie partnera rozluźniają się, a odprężenie zaczyna władać całym jego ciałem. Pomasował miejsce tuż pod pośladkami, wsuwając palce pomiędzy uda mężczyzny, a potem znów wracając na dwie półkule. Pochylił się i zaczął całować kręgosłup męża, na co mężczyzna naprężył się. Alec pragnął go pobudzić i sprawić, żeby Morgan przestał myśleć, skupiając się wyłącznie na odczuwaniu przyjemności.
– Czyżbyś, kochanie, planował coś więcej niż tylko masaż? – zapytał Morgan, próbując spojrzeć na niego przez ramię.
– Jeśli się zgodzisz. – Podciągnął się do góry i pocałował go w szyję, zostając tam na długo, aby popieścić językiem wrażliwe ucho męża.
– Czego tylko chcesz, kochany. Jestem cały twój.
– Kocham cię. – Przesunął się w tył i zdjął koszulę. Nadal pozostając w spodniach, wziął żel i prosto z butelki wylał go pomiędzy pośladki swojego mężczyzny, na co ten się wzdrygnął, ale uniósł wyżej biodra. Odłożył butelkę, zamierzając tym razem wymasować miejsce, do którego do tej pory nie miał dostępu.
Morgan poczuł jak zimna substancja rozlewa się pomiędzy jego pośladkami, kierując się w dół aż do jego jąder, a potem wsiąkając w ręcznik pod nim. Żel był gęsty i lepki, i już czuł jak robi się do niego śliski. Uniósł biodra, z rozkoszą przyjmując dotyk boskich palców męża pieszczących go w tak intymnym miejscu. Da Alecowi wszystko, czego ten zapragnie i sam nie mógł się już tego doczekać. Od liceum nie miał penisa w sobie, co go tylko jeszcze bardziej nakręcało, bo zapomniał już, jakie to uczucie. Alec dotykał go wszędzie, tymi wilgotnymi, rozgrzanymi dłońmi, zakradając się w pobliże odbytu i dwoma palcami pieszcząc okolice. Drugą rękę wsunął pod niego, na jego już półtwardego penisa i zaczął go pobudzać, a zwilżona dłoń na główce członka robiła mu niezwykle dobry masaż. Nie upłynęło nawet kilka minut, a jego erekcja już wbijała się w dłoń męża, a krople preejakulatu wypływające z dziurki na czubku jego członka kapały na biały ręcznik. Stęknął, kiedy po długiej „zabawie” partner wsunął w niego palec, ale z całą pewnością mógł powiedzieć, że to było zaskakująco dobre uczucie. Alec rozluźnił go tak, że ciało bez problemu poddawało się drugiemu mężczyźnie.
Pragnął zająć się Morganem jak najlepiej. Pamiętał, co on z nim robił, doprowadzając go do szaleństwa podczas gry wstępnej. Z rozrzewnieniem wspominał targające nim odczucia i to, jak uwielbiał wtedy jego palce w sobie, pieprzące go. Zdarzało się, że wtedy dochodził, choć nie mieli pełnego stosunku. Teraz to wszystko da mężowi, lecz ten dojdzie, kiedy on będzie w nim zanurzony. Na samą myśl o tym, penis ściśnięty przez materiał spodni zapulsował. Nadal wkładając palce w ciasną dziurkę ukochanego mężczyzny, rozsunął zamek i wyjął swojego penisa. Zadrżał, gdy przesunął po nim palcami. Dzięki Morganowi pozbył się kompleksów i wiedząc, że to nie wielkość się liczy, a technika, postanowił, że zrobi wszystko, żeby jego mąż wił się pod nim i błagał o więcej, a później był w pełni zadowolony, i chciał to powtórzyć jeszcze wiele razy.
Wsunął drugi palec w odbyt męża, rozciągając go i przygotowując na siebie. Morgan mu w tym pomagał, nie spinając się, nie pośpieszając go, a tylko poruszając swoim mięsistym tyłeczkiem, tak jakby już miał penisa w sobie.
– Już możesz. Pokaż mi na co cię stać i pieprz mnie, kochanie – wysapał. Przyjemne, roztapiające gorąco biegło od dolnych partii ciała i rozprzestrzeniało się po nim. Pozwalając żądzy zawładnąć sobą, otworzył się na to, co nastąpi.
– Chcę, żebyś był gotów – wyszeptał Alec, wbijając w niego trzy palce i rozszerzając je w nim. Morgan wyglądał niesamowicie, szczególnie gdy pod skórą pleców poruszały się mięśnie, które oświetlało wszędobylskie światło świec. Nawet najbardziej zajadły w swoim celibacie człowiek nie potrafiłby się oprzeć takiemu mężczyźnie, zwłaszcza teraz, wiedząc, że będzie go miał pod sobą, rozgrzanego do czerwoności. Nie, nie mógł już czekać, bo same te myśli sprawiały, że znalazł się nad skrajem przepaści, pędząc ku orgazmowi.
Morgan naparł na palce i prawie jęknął z rozczarowaniem, bo to, co sprawiało mu rozkosz, zniknęło. Uniósł się na łokciach i tym razem z łatwością wyjrzał przez ramię. Alec dygoczącymi dłońmi pozbywał się dolnego odzienia, a potem opadł na niego swoim wspaniałym ciałem, które grzało niczym piec. Penis męża znalazł się pomiędzy jego pośladkami, przesuwając się z łatwością z powodu poślizgu. W pewnej chwili na jego wejście trafiła główka członka, na co aż zawirowało w głowie, a w ustach poczuł słodycz i oblizał się. Wypiął się bardziej, unosząc męża na sobie i klękając na szeroko rozstawionych kolanach. Oddał mu siebie tak, jak nigdy nie oddawał się nikomu innemu. Nawet podczas swojego pierwszego i jedynego razu na dole. Istniał dla Aleca, a on dla niego i potrzebował złączyć ich ciała w jedno, co stało się chwilę później, gdy główka fiuta Aleca przecisnęła się przez niego. Zadrżał, wstrząsany następującymi po tym dreszczami. Tylko przez chwilę poczuł dyskomfort, ale skupił się na tej części, która zbliżała go do przyjemności.
Docisnął się w niego aż po same jądra i zatrzymał, delektując się uczuciem, które nad nim zapanowało, jednocześnie pragnąc, by jak najszybciej poruszyć biodrami. I stało się. Najpierw ostrożnie, na próbę, wsuwał się i wysuwał, zatracając się w ciasno obejmującym go tunelu odbierającym wszystkie zmysły, pozostawiając tylko niesamowite wrażenia potęgujące się z każdą chwilą. Niemal dziewiczy tyłek Morgana i jego pierwsze wrażenia bycia w kimś, wybuchały w nim istną feerią potężnych odczuć. Nie czekał długo, zaczynając się poruszać, starając się przy tym skupić uwagę na reakcjach kochanka, by to przede wszystkim jemu było dobrze. Zadba o niego, tak jak Morgan dbał o niego, kiedy się kochali. Wyprostował się bardziej, żeby łatwiej mu było poruszać się w nim i mieć lepszy widok, na tak chętne ciało męża, reagujące na każdy jego ruch.
Dyszał pod nim, czując istne sensacje dziejące się z jego ciałem. Dobrze mu było, a z każdym ruchem rozkosz wręcz wzrastała. Wygiął się tak, żeby Alecowi było łatwiej i miał lepszy dostęp do jego tyłeczka, a szczególnie prostaty. Dzięki temu chwilę później prawie krzyknął, kiedy ekstaza rozlała się w nim i wprost nie wierzył, że taką przyjemność może dostarczyć mu pieszczący jego wnętrze penis. Oddawał się wszystkiemu, co dawał mu Alec, wychodząc biodrami naprzeciw, sprawiając, że znaleźli wspólny rytm i mogli się poruszać razem. W całym pokoju słychać było skrzypienie łóżka oraz sapanie przerywane głębokimi westchnieniami, gdy obaj coraz głębiej pogrążali się w zatapiającej fali cudownej ekstazy.
Alec poczuł, że nie wytrzyma długo, więc wysunął się, prosząc męża, żeby położył się na plecach, bo chce go widzieć w chwili szczytowania i czuć z nim bliskość. Morgan chętnie rozłożył przed nim szeroko nogi i ponownie przyjął go w siebie. Ich usta spotkały się, zęby uderzyły o siebie, gryząc wargi, a języki splotły ze sobą, kiedy Alec zaczął się w niego wbijać. Ich ciała zroszone kroplami potu z łatwością ocierały się o siebie, potęgując gorączkę zbliżającą ich do samego końca.
– Kocham cię – sapnął Alec i unosząc się na jednej ręce, drugą chwycił gotowego do wytrysku penisa męża.
Morgan jęknął z aprobatą i chwilę później szczytował, łapiąc przyjemność rozchodzącą się w nim z obu stron i rosnącą wzdłuż całego ciała. Dzięki doznawanej przyjemności uniósł się wyżej, napinając wszystkie mięśnie, ściskając udami biodra Aleca, który pomimo tego nadal nimi pracował, wciąż go pieprząc i tylko wzmacniając i tak już silny orgazm.
Dla samego Aleca widok był tak upajający, że nie wytrzymał dłużej. Wciąż nie przestając doprowadzać męża do szaleństwa, sam zadrżał i dobijając się w niego do końca trysnął w nim, rozkoszując się ściskającymi go mięśniami, śliskością i świadomością, że dochodzi będąc w nim. W końcu ciężko dysząc, wypuścił z dłoni wymęczonego penisa Morgana i opadł na mężczyznę, a ręce męża przytuliły go do siebie. Nie potrafił zapanować nad drgawkami, które często dopadały go po orgazmie i dopiero po chwili całkowicie się uspokoił.
– Spisałem się? – Po co o to pyta? Przecież widział, że Morganowi było dobrze.
– Kochanie, spisałeś się tak jakbyś robił to nie pierwszy raz. – Wsunął dłonie w jego włosy, tak jak lubił to robić.
Szczęśliwy Alec podparł się na łokciach po bokach głowy kochanka. Wcisnął biodra bardziej w niego, nie chcąc się jeszcze wysuwać z ciepłego wnętrza. Najchętniej to by tak już został. Ewentualnie to Morgan mógłby tak leżeć na nim.
– Podobało mi się – szepnął Alec. – Uwielbiam twojego kutasa, gdy jest głęboko we mnie i mnie rozpiera, ale to – delikatnie poruszył się, drażniąc penisem mięśnie morgana – też polubię.
– Nie mam nic przeciw, bo… – uniósł głowę, żeby wyszeptać mu do ucha: – Bo mnie się bardzo podoba twój penis we mnie. Wiesz, jak bardzo lubię go ssać, więc mój tyłeczek też już go uwielbia.
Alec poczuł jak coś ściska go w żołądku, docierając do piersi i to nie ze strachu tylko radości.
– Nie mógłbym kochać nikogo innego, Morganie. Tylko z tobą chcę być.
– Zmieniłeś mnie. Kto by powiedział, że ten butny chłopak wkraczający do mojego gabinetu na początku wiosny zawładnie moim sercem. Nauczyłeś mnie, skarbie, co znaczy kochać i teraz będę się starał, żeby nam obu było dobrze, nie tylko w łóżku.
– Ja też. Mama mi powiedziała, że trzeba walczyć o szczęście i o utrzymanie miłości, bo bez podsycania ognia on się w końcu wypali. Nie zamierzam na to pozwolić. – Pocałował Morgana, oddając w to całego siebie, swoje uczucia, którymi płonęło mu serce i równie wiele biorąc. Nie odda go nikomu i zadba o ich szczęście i miłość, aby nie wygasły.

*

Kilka dni później Morgan siedział sam w gabinecie, pogrążając się we wspomnieniach ostatnich dni, które spędził z mężem, upajając się swoją bliskością. Owszem, nie w każdej chwili była idylla. Potrafili się posprzeczać, choćby o wydanie książki Aleca. Morgan uparł się, że mu w tym pomoże, a partner zamierzał radzić sobie sam. Argumentem było to, że chce coś od początku do końca zrobić samemu. Podziwiał go za to. Jego mąż nie siedział na laurach, czekając na gwiazdkę z nieba. Działał, aby tę gwiazdkę samemu zdobyć. I wszystko byłoby idealnie – nawet rodzice Aleca zaakceptowali ich związek, a Andrew Frost zdecydował się na ostateczne leczenie – gdyby jeszcze nie sprawy firmy. Te wciąż go męczyły, sprawiając, że już mu się zaczęły śnić. Na szczęście mieli z głowy dwie głupie, chciwe kobiety. Clarice Hurst poddała się i podobno zagięła parol na kogoś innego. Natomiast Rebeka Bein wróciła do męża, który wreszcie pokazał, że ma jaja.
Do gabinetu weszła Megan, przynosząc mu wcześniej zamówioną kawę.
– Proszę, szefie.
– Dziękuję. Niedługo ma przyjść Rafe…
– Dla niego też taką zrobię. Czy coś jeszcze ma pan dla mnie?
– Umów nas z zarządem, na wczoraj. – Rafe wpadł do gabinetu z niezbyt zadowoloną miną. – Niech na spotkanie przyjdą ci akcjonariusze, którzy nie ugięli się pod groźbami i nie sprzedali akcji. – To na szczęście uchroniło firmę Morgana przed największymi kłopotami. – A tak poza tym zostaw nas samych.
– Dobrze. – Sekretarka wyszła po cichu, zamykając za sobą drzwi.
– Rafe, masz humor jakby ktoś ci nastąpił na odcisk.
– Też będziesz taki miał. Nie spodoba ci się to, co odkryłem – powiedział, rozpinając guziki marynarki i siadając naprzeciwko Morgana. – Wiem, kto skupuje akcje i kto zdradził.
– Zamieniam się w słuch – w głosie Latimera rozbrzmiała zimna stal, oznaczająca, że kimkolwiek są ci ludzie, będą skończeni.

*

– Obżarłam się i zostałam ukarana – jęknęła Darlin, wychodząc z łazienki. – Przepraszam, nie pójdziemy na te zakupy.
– Nie to jest najważniejsze. – Do dziś pamiętał jak sam się rozchorował, a Morgan opiekował się nim. Zdarzało mu się myśleć, że już wtedy mąż coś do niego czuł.
– One nie, ale wieczorem mam randkę z Rafem. Uwierzysz, że nie pójdę, bo… – urwała i pobiegła do łazienki.
Alec pokręcił głową i udał się do jej maleńkiej kuchni, aby zrobić dziewczynie gorzkiej herbaty. Na szczęście najgorsze już miała za sobą. Opieprz też, bo źle się czuła, a nie dała mu znać, co się dzieje. Przecież przyjechałby do niej w środku nocy i zapewnił jakąś, choćby niewielką medycznie, opiekę. Rafe’a też nie zawiadomiła.
Zagotowaną wodą zalał torebkę herbaty, a także rumianek, który przykrył, by się dobrze zaparzył. Darlin nie znosiła rumianku, ale będzie musiała go wypić, bo inaczej pod przymusem wleje jej go do gardła. Na szczęście to nie wirus, a tylko żołądek zbuntował się przeciw sytej kolacji, jaką wydali wczoraj on i Morgan dla jego znajomych i rodziny. Wszyscy byli zachwyceni przyjęciem, gratulowali mu wspaniałego męża, próbując zapomnieć, co było powodem ich związku. Na szczęście tamto już jest za nimi i teraz mogą optymistycznie patrzeć w przyszłość.
– Tylko nie rumianek. Czułam to cholerstwo jeszcze w łazience – jojczyła kobieta, ponownie pojawiając się w pokoju.
– Nic mnie to nie obchodzi. Wypijesz jedno i drugie. – Postawił przed nią oba kubki, jeden zakryty pokrywką. – Na obiad masz krakersy i tyle. Moja panno, przypilnuję cię. Zadzwoniłabyś do swojego faceta i powiedziała mu, że z kolacji nici.
– Próbowałam, nie odbiera. Chyba coś się dzieje, bo gdy z nim rano rozmawiałam, powiedział, że Morgan nie będzie zadowolony z tego, co dla niego odkrył. – Wzięła kubek do ręki i dmuchając na parujący napój napiła się, po czym skrzywiła z obrzydzeniem. – Ta herbata jest gorzka i nie ma cytryny. Nie piję herbat bez cytryny.
– I szybko się nie napijesz. No, ale wspominał, co odkrył?
– Nie. Mówił w nerwach, powiedział, że zawiódł się.
– Na kim?
– A bo ja wiem? – Wzruszyła ramionami, niemal z płaczem pijąc gorzką herbatę.
– Ciekawe o co chodzi? – burknął pod nosem Alec.

*

Wzburzony Morgan szedł korytarzem, stawiając mocne, długie kroki. Każdy, kogo napotkał, od razu schodził mu z drogi, woląc nie zostać rozszarpanym przez człowieka, który w tej chwili przypominał bestię. Wpadł jak burza do oszklonego gabinetu, a drzwi z hukiem uderzyły o stojący za nimi regał. Podszedł do zaskoczonego mężczyzny siedzącego wygodnie w fotelu, złapał za jego ubranie i wyciągnął go zza biurka. Popchnął go, a mniejszy od niego człowiek wylądował na tyłku w swych nieskazitelnie jasnych spodniach.
– Ufałem ci! Miałem za brata, a ty mnie zdradziłeś, Brian!
W tym momencie Brian już wiedział, że wpadł. Rzucił okiem na stojącego za nim Rafe’a. Ukrył wszelkie ślady zdrady, a ten człowiek i tak je odkrył. Podniósł się, otrzepując ubranie z niewidzialnych paprochów.
– Jak to odkryłeś? – zapytał Rafe’a.
– Były rzeczy, o których wiedzieliśmy tylko my trzej i takie, o których wiedziałem tylko ja i Morgan. W takich sytuacjach żadna z tajemnic firmy nie została zdradzona. W tych pierwszych… Powiedzmy, że miałeś za długi jęzor.
– Pamiętasz jak dałem ci kopertę z ważnymi dokumentami i miałeś ją dostarczyć Rafowi? – Morgan założył ręce na piersi, bo inaczej nie wytrzymałby i znów by go walnął, a przecież musi się dowiedzieć, dlaczego Brian zamierzał grać przeciwko niemu. – Zaraz po tym zacząłem mieć kłopoty. Zajrzałeś do niej i doniosłeś swoim wspólnikom o tym, co było w niej napisane.
– Było jeszcze dużo innych sytuacji. Nie udało ci się wszystkiego zamaskować – dodał Caningham.
– Macie mnie. – Brian rozrzucił ręce na boki. – I co z tego?!
– Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego wszedłeś w spółkę ze Stanfordami?
– Bo musiałem! Marica Stanford obiecała mi, że da mi część twojej firmy i będę mógł żyć jak król.
– Żyjesz jak król. Dobrze ci płacę, masz cieplutką posadkę.
– I muszę pracować, a na to nie mam najmniejszej ochoty. Chcę mieć kasę, a ten babsztyl dobrze mi płacił. Ojczulek odciął mnie od pieniędzy. Głupi doktorek. Mnie nie wystarczy trochę ­– podkreślił ostatnie słowo. – Kobiety w tych czasach sporo kosztują i nie polecą na gołodupca. Dla pieniędzy zrobię wszystko. Poza tym w tym jest też mała zemsta, Latimer. Przez lata musiałem znosić to, że traktujesz mnie jak dziecko. Miałeś mnie za nic. Ciągle powtarzałeś, że gdyby nie ty, byłbym nikim!
– Miałem cię za przyjaciela. Bliską osobę. Przez całe lata ci pomagałem, bo ty faktycznie, mimo trzydziestki, nie dorosłeś.
Brian prychnął, patrząc nienawistnie na Morgana.
– Okazało się, że po latach człowiek się zmienia i inne wartości zaczynają mieć znaczenie.
– Kasa. – Rafe nie wierzył w to, co usłyszał, kiedy rano po rozmowie z ich pracownikiem odkrył prawdę. Brian miał dostęp do wszystkiego i pomagał wykupywać akcje.
– Wiesz – kontynuował zdrajca – raz poszedłem pod twój dom ubrany tak, żeby w razie czego nikt mnie nie rozpoznał, z nadzieją, że za jakiś czas przyszłość się zmieni. Marzyłem, że ty upadniesz, znikniesz, a ja dostanę połowę tego, co masz, natomiast moi wspólnicy drugą. Nie udało się. – Westchnął. – Nie boję się twojej zemsty, przyjacielu.
– Lepiej się bój. Wiesz co? Właśnie straciłeś pracę i wszystko.
– A ty jedną trzecią firmy.
– Pozostałe dwie trzecie są moje, a wkrótce i reszta do mnie wróci. Zgłosiłem do odpowiednich służb popełnienie przestępstwa i myślę, że Stanfordowie szybko oddadzą mi to, co moje, nie chcąc stracić dobrego imienia. Gdy telewizja dowie się, jakimi są złodziejami…
– Ty też jesteś! – wykrzyknął Brian. – Zabrałeś firmę ich siostrze! Kto tu jest gorszym łachudrą od nas?! Ty. – Wycelował w niego palec. – Mścisz się na innych, niszczysz, kradniesz, by twój majątek rósł na pracy innych. Dobrze ci, jak załatwiasz innych? Nareszcie na własnej skórze poczułeś, co to znaczy!
Morgan zaczął się śmiać. To takie miał o nim zdanie ten głupiec. Nie, nie będzie mu wyjaśniał, jaka jest prawda, bo tę za godzinę zafunduje państwu Stanford. Chętnie zobaczy ich miny, gdy dowiedzą się, jak długo żyli w błędzie. 
– Biedny jesteś, Brian. – Poklepał go po policzku. – Wiesz, że Roberston siedzi w więzieniu? Też na pewno powie coś nie coś o tobie. Podobno razem knuliście dla Stanfordów. Co powiesz na to, aby się tam spotkać ze swoim wspólnikiem?
– Co? – Brian cofnął się, przestraszony.
– Panowie policjanci czekają na korytarzu. Jesteś oskarżony o szpiegostwo na rzecz innej firmy. Może nie dostaniesz za to dożywocia, ale kilka lat jest dla mnie wystarczająco dobrą zemstą, przyjacielu.
– Nie możesz. Nie. – Odwrócił się, aby uciec, ale drogę zagrodziło mu dwóch mężczyzn. – Nie. Morganie, ja nie pójdę siedzieć.
– Przykro mi, bo chyba będzie inaczej.
Rafe, słysząc smutny głos przyjaciela, skupił na nim spojrzenie. Niełatwo było temu mężczyźnie doprowadzić do aresztowania kogoś, komu ufał przez tyle lat. Zdradzone zaufanie zawsze bolało, sam to odczuwał, i wiedział, że w przyszłości Morgan nie będzie tak łatwo wierzył w czyjeś dobre intencje. Na szczęście ma Aleca i jego. Pewnym było to, że nie zdradzi tego człowieka, bo kocha go jak brata i skoczyłby za nim w ogień.
Morgan odwrócił się w stronę okna. W życiu nie podejrzewałby, że ktoś tak bliski może pod nim kopać dołki. To bolało. Zawsze uważał Briana za młodszego brata, a ten mu się tak odwdzięczył i to przez co? Przez pieniądze i chciwość. Brian nigdy nie miał umiaru, ale teraz się czegoś nauczy, w co Morgan nie wątpił. W zamian za wolność i dużą przestrzeń czeka go mała cela, współlokator, który może nie być miły, brak kobiet i godzinne spacery. Morgan bał się, co na to powie ojciec Briana. Powinien się z nim spotkać. Chyba zrobi tak, że zaraz po spotkaniu z pewnym rodzeństwem pojedzie do niego.
– Megan dzwoniła, że przyjechali – poinformował Rafe.
– Właśnie o nich myślałem.
Przeszli do sali konferencyjnej, gdzie za długim stołem siedzieli bliźniacy Stanford i nieliczni akcjonariusze, którym udało się tak szybko przyjechać.
– Witam, państwa. Proszę wybaczyć, że tak nagle oderwałem, państwa od obowiązków, lecz to sprawa niecierpiąca zwłoki – zaczął Latimer, stając u szczytu stołu. – Walne zebranie miałem zarządzić jutro, niestety, zaszły pewne okoliczności, które zmusiły mnie do natychmiastowego działania. Otóż, jak wiecie, ktoś potajemnie wykupywał akcje firmy, zmuszając was do sprzedawania swoich udziałów. Tym kimś są obecni tutaj, Marica Stanford i jej brat Eric. Ci państwo postanowili odebrać mi coś, co stworzyli moi rodzice, bo podobno pochłonąłem to, co należało do ich siostry, a mogło być ich – przemawiał, cały czas zachowując kamienny wyraz twarzy. – Państwo Stanford uważają, że zmusiłem Emmę Stanford, aby oddała mi swoją firmę. Otóż nie zrobiłem tego. Emma, była moją drogą przyjaciółką. Nawet jej rodzina nie wiedziała, że umiera na raka. – Zszokowane rodzeństwo popatrzyło na niego. – Miała go w głowie i nie było już szans na uratowanie jej, bo rak urósł do potężnych rozmiarów. Mam na to dowody w postaci badań, gdyby ktoś był nimi zainteresowany – poinformował. – Emma wiedząc, że umiera, oddała swoją firmę jedynej osobie, której ufała. Nie ufała za to wam – zwrócił się bezpośrednio do Mariki i Erica. – Wiedziała, że zniszczycie to, co tworzyła po śmierci ojca. Wy mieliście swoje części majątku, ona swoją i to Emma rozmnożyła to, co dostała i nie chciała, żeby poszło na marne. Nie zabiłem waszej siostry ani nie zmusiłem jej, by mi wszystko oddała. Umierająca kobieta, na łożu śmierci postawiła mnie przed faktem dokonanym. Na to też mam dowody, których obiecałem nigdy nie pokazać, lecz będę zmuszony obietnicę złamać, więc w każdej chwili dam wam do wglądu listy oraz dokumenty podpisane przez notariuszy i prawników.
Marica nie potrafiła się otrząsnąć z tych rewelacji. Nienawidziła Latimera, ale czuła, że mówi prawdę. Czuła też, że nici ze zdobycia jego firmy i to będzie cud, jeśli im daruje ich występki. Odda mu wszystko, co zakupiła, w zamian za obietnicę, że ich nazwisko nie zostanie splamione. Poza tym zamierzała wyjechać, zabierając brata ze sobą.
– Co mam zrobić, żeby to, co tu zostało powiedziane, pozostało tylko pomiędzy nami?
– Moje akcje wrócą do mnie – odpowiedział twardo Morgan. – Poza tym nie puszczę was bez poniesienia kary. Zajmą się wami odpowiedni ludzie lub – co będzie dla was znacznie lepsze – dostaniecie listę instytucji zajmujących się leczeniem od uzależnień. Myślę, że wpłata na każdą po pięć milionów dolarów wystarczająco spłaci wasz dług wobec mnie i Emmy. – Uśmiechnął się w duchu, zobaczywszy ich przerażone twarze. Oto kolejni, którym zależy tylko na pieniądzach, a stracą ich bardzo dużo. To dla niego jest wystarczającą zemstą dającą sporą satysfakcję. I jak to się pięknie poukładało. Nie tak dawno myślał nad tym, co dalej będzie z jego firmą, kim jest kret, a tu w jednej chwili wszystko się zmieniło. Nie łatwo będzie mu wszystko doprowadzić do porządku, ale z pomocą drogiego przyjaciela z pewnością mu się uda. Poza tym ma Aleca i już nie mógł się doczekać, kiedy znajdzie się w jego ramionach.

*

Po telefonie od Morgana czekał na niego w napięciu. Darlin wygoniła go, każąc mu wracać do domu i zająć się mężem, a sama skontaktowała się ze swoim partnerem. Teraz jednak będąc sam, nie potrafił usiedzieć na miejscu. Mąż miał jeszcze pojechać do ojca Briana. Pamiętał go jako miłego, żartobliwego lekarza. Więcej niż jeden raz go nie spotkał. Szkoda. Już zamierzając zadzwonić do małżonka, usłyszał ryk silnika i podbiegł do okna, karcąc siebie, że zachowuje się jak niecierpliwa panienka czekająca na wybranka. Uśmiechnął się szeroko, bo oto z samochodu wysiadł jego mężczyzna. Poczekał cierpliwie, aż ten wejdzie do domu, a potem objął go mocno, mówiąc:
– Przykro mi.
– Mnie też, Alecu. – Z ulgą przytulił partnera.
– Rozmawiałeś z jego tatą?
– Tak. Podziwiam faceta. Powiedział: „Czułem, że mój syn coś kombinuje, bo zmienił się. Przestał być tym fajnym chłopakiem. Stał się żądnym pieniędzy sępem, które wydawał na kobiety”. Dodał, że więzienie dobrze mu zrobi.
– Ile może dostać? – Odsunął się na tyle, żeby móc patrzeć na Morgana, ale i trzymać go.
– Niedużo, może z pięć lat. Ważne, że zdrajca został złapany, bo naprawdę mogłem wszystko stracić.
– Nie zależy mi na tym, co masz – wyszeptał Alec, głaszcząc męża po karku. – Zależy mi na tobie i byłbym z tobą choćbyś został w ostatniej koszuli na grzbiecie. Nikogo innego nie chcę, nawet jeśli mielibyśmy mieszkać pod mostem.
– Sprawiłeś, że pokochałem. Jesteś jedyną osobą, którą kiedykolwiek kochałem i będę kochał. I tylko ciebie chcę do końca moich dni.
Na usta Aleca wypłynął uśmiech, który poszerzał się z każdą chwilą.
– Cóż, w takim razie masz pełne prawo mnie pocałować.
Morgan zaśmiał się, a potem uczynił to, o co prosił go jego wspaniały mąż.




EPILOG



Pięć lat później.

– Morgan, pośpiesz się. – Zdeterminowany Alec najchętniej już wyciągnąłby męża z domu.
– Poczekaj, muszę ubrać płaszcz. Zima jest.
– Jaka tam zima, końcówka zaledwie. Chodź, bo czekają na nas.
– Jesteś bardzo niecierpliwy. – Okręciwszy szalik wokół szyi pocałował Aleca, którego kochał nad życie.
– Raczej podekscytowany. Dziś ma być premiera mojej trzeciej książki. Nie mogę inaczej.
– Kochanie, gdybym zaproponował ci pójście na pięterko i zajęcie się innymi rzeczami, to przyjęcie z okazji premiery…
– Cicho. – Zarumieniony, zatkał mu usta dłonią. Po pięciu latach razem wciąż się rumienił na wzmianki o seksie. – Nie kuś. Darlin już dzwoniła kilka razy. Wiesz, że idę tam nie dla tych ludzi, ale dla mojej rodziny i przyjaciół. Są ze mnie dumni.
– Ja też jestem z ciebie dumny. – Jego mąż, z drobnymi trudnościami, wydał swoją pierwszą książkę fantasy, która z początku nie sprzedawała się zbyt dobrze, lecz mała reklama zrobiona przy jego udziale o czym Alec nie wie, sprawiła, że wydanie rozeszło się jak świeże bułeczki i musiano robić dodruk. Okazało się, że czytelnikom, będącym w różnym wieku, tak bardzo spodobał się stworzony przez autora świat i postaci, że zażądali kolejnego tomu. Alec go napisał, a teraz już jest wydany trzeci, natomiast kolejne się piszą, więc jak mógł nie być z niego dumny. Tym bardziej, że mimo dużych zarobków, nadal pracował jako recepcjonista, bo uważał, że tak trzeba. Podziwiał go i kochał.
– Ja z siebie też. Wiesz jakie to uczucie kończyć tekst, który się stworzyło? – mówił Alec, idąc do samochodu.
– Nie mów, że to jest lepsze niż orgazm.
– Ty tylko o jednym.
– A kto sam wczoraj zaczął mnie podniecać?
– No wiesz, Morganie, ja działam, nie mówię. – Puścił mu oczko, a potem stęknął, zostając otoczony ramionami partnera.
– Ja też działam, a potem narzekasz, że cię tyłek boli. – Pocałował go mocno i szybko, a potem spoważniał. Do głowy bez namysłu napłynęły mu ciepłe słowa o mężu: Kocham cię. Pojawiłeś się w moim domu z powodu tego, co chciałem zrobić twojemu ojcu, który na całe szczęście wyszedł z nałogu i podjął pracę. Wkroczyłeś do mojego serca z rozmachem i w nim zostałeś, myślał.
– Nie wiem, o czym myślisz, ale mogę jedynie podejrzewać, że o tym, co czujesz. – Pomimo zimna na dworze nie marzł, otulony ciepłem męża, które pałało nie tylko z jego ciała, ale przede wszystkim oczu. – Trochę przeszliśmy przez te pięć lat. Chwilami nie było łatwo, lecz przetrwaliśmy.
– I nadal tak będzie. Jeśli nie chcesz się spóźnić, to wsiadaj do samochodu. – Dał mu klapsa. – Wiesz, tydzień temu Brian wyszedł z paki.
– Skąd wiesz?
– Rafe mi dzisiaj powiedział. Podobno pogodził się z ojcem i wyjechał za granicę.
– Może to i dobrze. – Zapiął pas. – Nadal czujesz do niego zawód – stwierdził.
– To nie minie. Jednak staram się o tym nie myśleć, a ty mi skutecznie w tym pomagasz. – Splótł ich palce ze sobą na krótką chwilę, a potem zapalił silnik.
Alec odetchnął, obserwując ogród, zanim wyjechali za bramę. Przez te lata nic się nie zmieniło. W domu nadal pracowali ci sami ludzie, których traktował jak drugą rodzinę. Do tego pomimo miłości do lata, pokochał zimę, ale tylko wtedy, kiedy przebywał w tym ogrodzie pozwalającym najzimniejszej porze roku tworzyć bajeczne krajobrazy. Tej panującej w mieście, nadal nie znosił.
– Dzisiaj mija pięć lat odkąd skazano Robertsona – rzucił Alec, przypominając sobie ten dzień, w którym, po miesiącach śledztw, sąd skazał mężczyznę na podwójne dożywocie. Wraz z nim w stan oskarżenia stanęło kilku skorumpowanych policjantów, dzięki którym nagle znikały dowody w prowadzonych przez nich śledztwach. Po wszczęciu dochodzenia okazało się, że Garrett faktycznie nie tylko zamordował żonę, ale i swoich rodziców, pozorując wypadek – dziwne zrządzenie losu, bo ojciec mężczyzny dwadzieścia pięć lat temu zrobił to samo tylko z kimś innym. Natomiast jego wuj nie dożył procesu, gdyż popełnił samobójstwo.
– To przeszłość, kotku. Winny poniósł karę, tak samo każdy, kto na nią zasłużył. Długi zostały spłacone.
Zajechali przed budynek wydawnictwa, z którym Alec współpracował. Mężczyzna odetchnął i przystanął przez chwilę. Tak wiele w jego życiu się zmieniło i nie narzekał, bo postąpił dobrze. Czasami, leżąc w nocy przytulony do męża, zastanawiał się jakby to było, gdyby tamtego dnia nie zgodził się na małżeństwo z nim. Czy mimo wszystko byli sobie przeznaczeni i w jakiś sposób życie połączyłoby ich? Wierzył, że tak. Zresztą, jakie to miało znaczenie? Przecież ma Morgana na zawsze. Jego krokami pokierowano tak, że go spotkał i niczego nie żałował.
– Teraz ty się zamyśliłeś. – Morgan złapał męża za rękę, prowadząc go ku wejściu do budynku.
– Myślę o tym, że stało się tak, jak się miało stać. Nie żałuję, że cię pokochałem. – Zatrzymał się, by móc przez chwilę okazać mu uczucia pocałunkiem.
– Myślisz, że za pięćdziesiąt lat powiesz to samo?
– Jestem tego pewny. Dodając do tego „ty stary tetryku” – powiedział, za co dostał kuksańca prosto w żebra, więc udał dla żartu, że to go bolało.
W szatni oddali płaszcze i przeszli do sali bankietowej, gdzie zostali powitani oklaskami pochodzącymi głównie od rodziny, przyjaciół i najbliższych współpracowników Aleca zarówno z wydawnictwa jak i hotelu.
Alec wpadł w ramiona mamy, ojca, prawie dorosłych braci i swojej dziesięcioletniej już siostry. Dopiero później doszli do niego go przyjaciele, a wśród nich potężna Darlin, która ociężale wstała z krzesła. Mimo że poruszała się powoli, w uścisku nadal miała ogromną siłę. Powtarzała, że jest ich teraz trójka i to dlatego tak jest.
– Z dnia na dzień jesteś coraz większa – powiedział, przyglądając jej się.
– No co? Dwójka dzieci musi się gdzieś zmieścić, co nie, przyszły ojcze chrzestny? Prawda, kochanie? – Obejrzała się na stojącego za nią Rafe’a.
Tych dwoje pobrało się trzy lata temu, kiedy to związali się ponownie po burzliwym rozstaniu. Teraz spodziewali się bliźniaków, podobno parki, jak powiedział lekarz. Ta para była szczęśliwa, tak samo jak i pozostali jego przyjaciele, rodzina, którzy działali mu na nerwy, wtrącali się, pomagali na siłę, lecz nie zamieniłby ich na nikogo innego. Tym bardziej Morgana, z którym związał swoje życie, uszczęśliwiając jego i siebie.
– Kocham cię – powiedział chwilę później, gdy jakimś cudem zostali sami, a całe towarzystwo tłoczyło się przy stole z przekąskami.
– Powtarzaj mi tak zawsze, Alecu. – Przesunął kostkami palców po policzku męża. – Ja też cię kocham i nie mam wątpliwości, że zrobię wszystko, aby na twoich ustach gościł uśmiech, a w twoich pięknych oczach te radosne błyski.
– Wszystko, powiadasz? – Morgan skinął głową, a on uniósł kącik ust. – To za jakąś godzinę zabierz mnie do domu.
– Chcesz uciec? Ty? Zszedłeś na złą drogę. Nie wiem czy pragnę być twoim wspólnikiem.
– Wierz mi, będziesz zadowolony. – Już miał pocałować Morgana, kiedy w sali rozległ się krzyk, a potem wrzask Darlin:
– Do cholery, ja rodzę! Wody mi odeszły.
Alec zdał sobie sprawę, że miła nocka się oddaliła. Wyciągnął telefon, aby zadzwonić po karetkę, ale Morgan zabrał mu komórkę.
– Ona ma męża i całą resztę. Chodź, spędzimy kilka chwil razem, zanim po naszym domu będą biegać dzieciaki, przeszkadzając wujkom w przyjemnej zabawie.
– Myślisz, że się nie połapie, że mnie nie ma? Spróbujmy. – Próbował się wycofać, ale głos przyjaciółki zatrzymał go.
– Jak wyjdziesz, to nigdy więcej mnie nie zobaczysz i to nie jest obietnica. Ty też. – Popatrzyła srogo na Morgana, po czym skuliła się, czując kolejny skurcz. Złapała za rękę męża, na co ten syknął z bólu. – Cierp ze mną, ty bydlaku, który mi to zrobiłeś. Wy faceci robicie tylko tę przyjemną część, a potem męcz się kobieto, więc teraz też sobie ze mną pocierpisz. Ałł.
– Tak, kochanie, też cię kocham.
– Nasza dalsza przyszłość wygląda nad wyraz interesująco – powiedział Alec, obserwując przyjaciół.
– W zupełności się z tobą zgadzam i coś czuję, że nie będziemy się nudzić. – Morgan popatrzył ciepło na męża, a potem resztę ludzi otaczających rodzącą i naprawdę poczuł, że ma rodzinę. Wyciągnął telefon i zadzwonił po karetkę, by lekarze pomogli przyjść na świat nowemu pokoleniu, któremu życzył, aby byli tak samo szczęśliwi jak on, odkąd na zawsze związał się z Aleciem.

KONIEC

25 komentarzy:

  1. Koniec, nie mogę uwierzyć że to już koniec. Polubiłam bohaterów. Smutno. Kończy się kolejna piękna historia

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze,pięknie.
    Po drugie,pięknie.
    Po trzecie,wspaniale.
    Nie mogę doczekać się nowego opowiadania.
    Pięknie dziękuję,za miło spędzony na czytaniu Twojego dzieła czas.
    Pozdrawiam
    Mefisto.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne i jeszcze raz tak fajne. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosh... Kobieto aż nie wiem co powiedzieć...
    Nwm jak ty to robisz ale twoje opowiadania są po prostu genialne *aż sie na koniec prawie popłakałam *. Nwm po prostu nwm co powiedzieć...
    No cóż nie pozostało mi nic innego jak czekać na (mam nadzieję... pfff, na pewno tak będzie) kolejne niesamowite opowiadanie w twoim wykonaniu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie było to opko, zresztą tak jak wszystkie twoje opowiadania :)
    Dużo weny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedno z lepszych opowiadań. Jestem z Ciebie dumna. Tak trzymaj, na prawdę mi się podobało <3 weny, pozdrawiam ;) wierna i oddana fanka - AM

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie chce mi się wierzyć, że to ostatni rozdział. Miałam ochotę płakać :'(
    Jak na początku nie znosiłam Morgana i w ogóle nie spodobało mi się to, że między nimi nie ma miłości tak teraz czuję, że ciężko będzie, bo opowiadanie jest świetne.
    Dziwne, ale coś czułam to w kościach, że z Brianem jest coś nie halo. Kobieca intuicja? Przykro mi, bo uwielbiałam czytać o przyjaźni między Rafe, Brianem i Morganem. Tak jakby wszyscy wskoczyliby za sobą w ogień. Robertson dostał to na co zasłużył i w ogóle cała reszta. Dług był świetny, cudownie się czytało. Ubolewam nad tym, że to już koniec, ale coś się kończy a coś się zaczyna :)
    Dużo weny Lu. Dzięki za to co robisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam tak samo.
      Lu masz OGROMNY TALENT, chciałabym umieć pisać tak jak ty co mi w ogóle nie wychodzi :/
      Szczerze popłakałam się, kocham to i inne twoje opowiadania.
      Teraz tylko czekać na nowe , oczywiście DUŻO WENY
      Pozdrawiam i dziękuje za to co robisz

      Usuń
    2. Ja też powtarzam, że mnie to w ogóle nie wychodzi. Ciągle sobie mówię, że piszę badziewie itd. Tak chyba robi większość autorów. :)

      Usuń
  8. kurcze...
    Nie moge uwierzyc, ze to juz koniec. Znaczy.. uwierzyc moge, ale nie chce sie z tym pogodzic. Strasznie przezywalam kazdy rozdzial, bardzo zrzylam sie z bohaterami, kocham ich. To opowiadanie jest cudowne, chetnie bede do niego wracac i, kurcze, to chyba jedno z najlepszych jakie napisalas. Wedlug mnie, oczywiscie xd
    Jestem ciekawa co do Twoich przyszlych tworow i czekam na nastepny tydzien <3
    skad czerpiesz pomysly na swoje historie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czerpię pomysły zewsząd. Z książek, filmów, z powietrza, z jakiegoś zdania, zdjęcia, rysunku. Nie raz usłyszę jakieś zdanie i już wiem co to będzie za tekst. :)

      Usuń
    2. powiedz po prostu "ze swojego genialnego mózgu" :D

      Usuń
  9. Piękne zakończenie wspaniałej historii.
    Właśnie dzięki takim zakończeniom daję wiarę, że świat może być piękny. Uwielbiam w Tobie to, że pokazujesz jak wspaniała może być miłość. Naprawdę kochana jestem zachycona i będę wciąż czytała Twoje historie.
    Cieszę się że Rafe i Darlin ułożyli sobie życie. Ta dwójka naprawdę do siebie pasowała i nie wyobrażam sobie by było inaczej.
    I oczywiście Morgan i Alec.
    Wielka szkoda że właśnie Brian okazał się zdrajcą.
    Wyobrażam sobie że dla Morgana to musiało być bardzo trudne przeżycie. Nie wyobrażam sobie czy ja bym dała radę pogodzić się z taką zdradą. Całe szczęście, że ma on przy sobie Aleca. Dzięki niemu da radę przeżyć trudny okres.
    I jeszcze cudowny Epilog.
    Miłość zwycięża wszystko to we wszystkich opowiadaniach jest pięknę.
    Będę czytać z zapałem kolejne części Twoich historii.
    Dla mnie jesteś niepowtarzalna.
    czekam na ciąg dalszy i dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Fantastyczne... Szkoda, że to już koniec, ale ważne, że skończyło się szczęśliwie dla tych, którzy na to sobie zasłużyli.
    Pozdrawiam i dużo weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę smutam, że koniec no, ale nic nie trwa wiecznie :( Świetne opowiadanie!! Kocham cię XD

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dziękuję Ci za to opowiadanie :) Bardzo mi się podobało :3 Czekam na więcej takich historii ^.^ Na pewno przeczytam to jeszcze raz :D
    Ann

    OdpowiedzUsuń
  13. Oo tak warto było czekać tyle czasu aby przeczytać całość. Kolejne cudne opowiadanie♡ Bohaterowie naprawdę wspaniali. Nie wiem czemu ale po raz pierwszy postać kobiecą nie spodobała mi się szczególnie na początku ale reszta przyjaciół Alexa jak i Morgana naprawdę wspierająca. Z niecierpliwością czekam na kolejny tekst ♡ Weny i pozdrawiam. Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  14. http://bloodlust.blog.onet.plopowiadanie ktore zostalo przerwane bylbym wdzieczny Luano jesli zainspirowalabys sie nim i napisala podobne opowiadanie pozdrawiam i zycze weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że czytałam ten tekst i bardzo żałowałam, że nigdy nie został ukończony. Nie pamiętam już co się działo w tym opowiadaniu. Każdy tekst może zainspirować, ale w danej chwili to nie moje klimaty. Nigdy jednak nie mówię nigdy, bo nie wiem co będzie za rok i na co przyjdzie mi ochota. :)

      Usuń
  15. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie nudziłam się, czytając dłuższy tekst. Jeden wątek, ładnie poprowadzony, bez zbędnych odnóg i przeciągania - to bardzo lubię i niekiedy potrzebna mi jest taka prostota, gdy chcę odetchnąć. Tragicznej dramy też tutaj nie było, zazwyczaj bardzo mi przeszkadza, bowiem nie lubię, kiedy bohaterowie są ze sobą skłóceni (oczywiście nasza ukochana parka). Nigdy się nie mogę doczekać rozejmu, a u ciebie przynajmniej nie ciągnęło się to wieki.
    Przymknęłam oko na całą intrygę, ponieważ nie była tak fascynująca ja chociażby relacja Aleca i Morgana. Spodobała mi się postać Darlin, choć była lekko schematyczna, jako najlepsza przyjaciółka naszego geja :)
    Za każdym razem jestem pod wrażeniem ile tego tekstu produkujesz! Nie ma ani chwili przerwy. Luano, czyżbyś tak naprawdę była maszyną, wiecznie przyklejoną do klawiatury? Nie potrafię sobie tego wyobrazić!
    Pozdrawiam cieplutko~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie jestem maszyną przyklejoną do klawiatury. Ale fakt, dużo piszę. Nieraz po kilka godzin dziennie i traktuję to jak pracę. A do pracy trzeba przecież chodzić. :)
      Dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  16. Hej,
    Braian okazał się szpiegiem, tak jak podejrzewałam, wspaniałą niespodziankę zrobił mu z tym masażem i wyjaśniło się dlaczego Morgan przejał firmę Emmy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej,
    no, no wspierają się, Alec wydał swoją książkę, a nawet już trzy, Morgan trochę mu w tym pomógł, Morgan jest cały czas przy nim i wspiera, a Rafe i Darcy boscy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  18. To jedno z moich ulubionych opowiadań, właśnie przeczytałam j e po raz kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)