16 listopada 2015

Dług - Rozdział 18



 Przypominam o Buntowniku http://www.beezar.pl/ksiazki/buntownik
 A tu jest do niego kilka informacji z poprzedniego postu: http://opowiadania-luana-slash.blogspot.com/

Dawno temu wrzucałam Wam link na Wydaje.pl do opowiadań Kajko. Są to hetero opowieści o zmiennych. Jako że Wydaje.pl już nie istnieje Kajko udostępniła swoje opowieści tutaj: http://www.beezar.pl/p/kajko 
Oczywiście one są darmowe i wrzucam link dla tych, którzy jeszcze nie czytali tych historii. Warto je przeczytać, bo są genialne. Szkoda, że nie MM, ale nie można mieć wszystkiego. :)  


Morgan otworzył usta, próbując coś powiedzieć. Niestety, szok wywołany słowami Aleca zawiązał mu struny głosowe. Spodziewał się wszystkiego, ale nie czegoś takiego. Przyglądał się twarzy męża, który chyba dopiero po dłuższej chwili uświadomił sobie, co powiedział. Alec cofnął się, a jego oczy krążyły po pokoju, jakby szukał drogi ucieczki z klatki, a przecież nie więził go. Młody partner mógł odejść. Tak bardzo tego nie chciał, szczególnie po tym wyznaniu, jednak nie potrafił go trzymać na siłę. Przymknął na chwilę powieki, a potem otworzywszy je przeszedł do części wypoczynkowej pokoju i usiadł ciężko w fotelu przy kominku. Znów żałował, że jest upalne lato i nie pali się w nim ogień, dając miły dla oka widok tańca płomieni i przyjemny dla uszu dźwięk trzaskających polan.
– Jeśli chcesz, możesz odejść. Nie będzie żadnych konsekwencji. – Poczuł, że traci wszystkie siły. On, Morgan Latimer, niezwyciężony, silny mężczyzna czuł się po tych dwóch dniach kruchy. Chyba nawet ktoś taki jak on nie potrafił znieść tylu niemiłych niespodzianek działających przede wszystkim na psychikę.
– Odejść? Teraz, kiedy wyznałem ci co czuję, ty mówisz, żebym odszedł? – Coś go ukłuło w serce. – Pewnie, człowiek, który w pierwszej chwili zdradziłby, za nic ma czyjeś uczucia.
Morgan uniósł gwałtownie głowę. Wstał powoli i krok za krokiem zbliżał się do męża. W końcu stanął przed nim na wyciągnięcie ręki.
– Co ty sobie wyobrażasz? Że zdradziłbym? Ja nawet nie pamiętam, co robiłem wczoraj wieczorem. Jestem pewny na sto procent, że nie przespałem się z tym facetem ze zdjęć. Owszem, poznałem go w barze, ale tylko piliśmy. Potem film mi się urwał. Jeśli coś zrobiłem, nie było to świadome. Nie możesz mnie o to oskarżać. Na pewno bym cię nie zdradził. Nie mógłbym, bo…
– Tak? Już ci wierzę. Co ja ciebie obchodzę? – Wyrzucił ręce na boki. – Jestem tylko układem! Możesz sobie sypiać z innymi. Proszę bardzo! Wiesz co? Nie wierzę ci, że darujesz nam dług. Jesteś taki sam jak ci, których nie znosisz. Zostanę, ale nie będę z tobą sypiał, rozmawiał. Pomieszkam sobie w pokoju obok. Tym, który mi podarowałeś. Nie zwracaj na mnie uwagi. Pomyśl sobie, że mnie nie ma.
– Alecu…
– Zamknij się. Chcesz żebym odszedł? Zostanę, ale tym razem na moich warunkach. – Podszedł do szafy i wyjął z niej kilka swoich rzeczy. Gdy coś będzie mu potrzebne przyjdzie po to. Morgan chce się go pozbyć. Już widać, że nic do niego nie czuje. Może to i dobrze. Co mu po miłości faceta, który potrafi zdradzić. Nic nie mógł poradzić na to, że tak to odczuwał. Zdrada to zdrada. Przeklęty Latimer obiecał, że przez rok ich niby związku nie będzie nikogo innego. Złamał obietnicę.
Gdyby nie sytuacja z Miltonem i wyznanie prawdy, które go zwyczajnie wykończyły, pewnie walczyłby teraz z Aleciem, zatrzymując go przy sobie, wyznając uczucia, próbując mu udowodnić, że tę noc spędził sam. Zdjęcia przecież można sfabrykować. Na co komu byłoby takie coś potrzebne? A może faktycznie coś zaszło tej nocy? Do zastanawiania się nad tym też stracił głowę. Pamięć spłatała mu niezłego figla i nie lada problemem może okazać się poznanie prawdy.
– Alecu, chcę żebyś wiedział…
– Nie tłumacz się. Nienawidzę zdrady. Nie powinno się robić drugiemu człowiekowi czegoś takiego, nawet jeśli nic się do niego nie czuje. Zresztą obiecałeś… Nieważne – szepnął zmęczony tym wszystkim Alec. Z trzymanymi w ręce ubraniami po prostu wyszedł z pokoju.
Tymczasem Morgan, mając istny mętlik w głowie, postanowił odpocząć zanim znów zajmie się pracą, a przede wszystkim odnalezieniem Jerry’ego i dowiedzeniu się kim on jest i kto go przysłał. Umówił się na spotkanie z Rafem za kilka godzin i położył się.

*

Nawet kilka godzin później Alec wciąż widział te cholerne zdjęcia. Przed oczami pojawiał mu się każdy ich szczegół. Czy ten facet był lepszy w łóżku, że Morgan wolał jego? Czego on mu nie dawał? Nie potrafiąc zapanować nad tymi myślami zadzwonił do Jasona i spotkał się z nim w parku, potrzebując pogadać z nim na osobności. Teraz, siedząc na ławce, gapiąc się na sztucznie utworzony staw, nad którego brzegiem rozlokowały się całe rodziny, spędzając miło popołudnie, opowiedział o wszystkim przyjacielowi. Darlin będzie na niego wściekła, że nie ją wybrał, ale potrzebował męskiego wsparcia i realnego spojrzenia. Ona zaraz wpadłaby w szał, groziła Morganowi, obrzucając go stosem obraźliwych przekleństw. Natomiast Jason to całkowicie inny typ. Zdarzało mu się działać pochopnie, kierując się instynktem z nutą szaleństwa, jeżeli chodziło o sprawy zwierząt, a raczej walkę o ich dobro, lecz z ludźmi działał inaczej.
– Nie zastanawiałeś się nad tym, co powiedział ci Morgan? – Spokojne spojrzenie Jasona zwróciło się w stronę Aleca. – Nie jest tak, że czujesz się zraniony i działasz pod wpływem złości, więc prawdę przysłaniają ci klapki na oczach?
– Chrzanisz – zirytował się Alec. – Przecież widziałem zdjęcia. Jest na nich czarno na białym… No, raczej na kolorowo pokazane to, co mogło się dziać w tamtym pokoju.
– Mój drogi, oglądasz za mało filmów. Na filmach zawsze, ale to zawsze, taka sytuacja wskazuje na czyjś podstęp, sztuczkę, żeby kogoś zniszczyć. Wiesz, usypiają faceta, kładą go do łóżka, rozbierają, ktoś robi sobie z nim parę fotek i gotowe. Może ktoś z tego wziął przykład. Byłeś w tamtym pokoju, przyłapałeś ich na gorącym uczynku? Nie.
– To nie sztuczka. Wiem, co widziałem. – Zaczął stukać palcami po udzie. Może trzeba było pogadać z Darlin.
– Uparty osioł z ciebie. Nie wiem, dlaczego się denerwujesz. – Pod jego nogami upadła piłka, więc schylił się i rozejrzał w poszukiwaniu kogoś, komu ma ją odrzucić. Grupka chłopców stojąca nieopodal machała do niego rękoma. Wstał i odrzucił im piłkę. – Widziałeś dwóch facetów razem. Prawda. – Usiadł z powrotem obok Aleca. – Widziałeś ich leżących w łóżku, w czułym objęciu. Prawda. Widziałeś ich, jak uprawiają seks? Nie.
Alec zagryzł wargę.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Sam pomyśl. Czy ktoś normalny robi sobie takie zdjęcia i wysyła partnerowi faceta, z którym się przespał?
– Tak, kiedy chce zniszczyć jego związek.
– Zastanów się więc, kto chce to zrobić. Myśl logicznie, Alecu, bo w tej chwili w ogóle nie myślisz.
– W tej chwili czuję się zdradzony i upokorzony. Jason – popatrzył na przyjaciela – ja kocham Morgana.
– To widać. Słuchaj, nie znam go, ale nie wierzę w tę jego zdradę. Gdyby cię zdradził, zrobiłby wszystko, żebyś się o tym nie dowiedział. Ktoś chce zniszczyć wasz związek. Może te dwie kobiety, o których wspominałeś.
– Nie wiem. Wiem tylko to, co widziałem.
– Gówno widziałeś. Parę nędznych fotek. Cholera, Alec, myśl… – Przeczesał włosy rękoma. – Dobra, w tej chwili nie jesteś w stanie myśleć. Uspokoisz się i może wtedy zastanowisz się nad prawdą.
– A co jeśli to jest prawda?
– Wtedy będę pierwszym, który skopie mu cztery litery.
– Nie warto. Nie kocha mnie. To jest wytłumaczenie. Dotrwam jakoś do końca układu, a potem… – urwał, nie będąc pewnym, co będzie „potem”. – Powiedz mi jak tam ta twoja akcja o uświadamianiu ludzi, że zwierzę to nie rzecz i też czuje?
– Trwa. Sporo studentów się do mnie przyłączyło i nie tylko z weterynarii. Mam nadzieję, że przekonamy przynajmniej jednego człowieka. – Westchnął ciężko, bo przyjaciel już go nie słuchał, zatapiając się w krainie własnych myśli. Nie wbije mu do głowy racjonalnego myślenia. Nie komuś, kto tak naprawdę jest zdruzgotany, ale udaje, że się trzyma. Sam na jego miejscu pewnie nie myślałby logicznie. Co tam, w ogóle nie byłby w stanie myśleć. Na pewno nie tak od razu. Klepnął przyjaciela w ramię. – Chodź. Przejdziemy się. Dobrze ci to zrobi. Potem zabieram cię do domu na kolację. Jodie mówiła, żebym ci nie odpuścił. Będzie też Raul i Brithany.
– Mhm. – Chętnie skorzysta z propozycji. Wszystko po to, żeby nie wracać szybko do domu męża. Nic jednak nie sprawi, że przestanie sobie wyobrażać Morgana z tym facetem w łóżku. Zapewne nie odmówi sobie torturowania siebie pytaniami dotyczącymi tego, w czym on był gorszy, że mąż wybrał na jego miejsce kogoś innego?

*

Rafe odłożył na bok łyżeczkę, którą zamieszał kawę. Nie mógł uwierzyć w to wszystko, o czym opowiedział mu przyjaciel. Taka intryga, śmierć ludzi, tylko po to, żeby zdobyć władzę nad firmami? Cóż, wielu jest zdolnych do takich rzeczy w świecie rządzonym przez pieniądz. Nie łudził się, że dwadzieścia pięć lat temu też tak było.
– Nie powinieneś w takim stanie przyjeżdżać do biura. Lepiej byłoby, żebyś został w domu i odpoczął. Potem pomyślimy, co z tym fantem zrobić.
– Nie ma co z tym robić. Mam dość. – Potarł nasadę nosa. – A odpocząć próbowałem. Nie zasnąłem, raczej snułem się po sypialni, próbując zrozumieć, kto mógł zrobić te zdjęcia. – Wskazał na jedno z nich leżące przed Rafem i odwrócone tak, żeby Megan niczego nie zobaczyła, kiedy przyniosła im kawę do gabinetu.
– Pokażę to zdjęcie znajomemu i on już sprawdzi czy to nie jakiś fotomontaż.
– Nie. To czyjś plan. Ktoś chce rozbić mój związek z Aleciem, bo sądzi, że łączy nas wielka miłość…
– A nie jest tak? – Uniósł filiżankę. – Sam powiedziałeś, że Alec cię kocha. Powinieneś wyznać mu to samo.
– W tej sytuacji nie przyjąłby tego dobrze. Tym bardziej, by go to zabolało. Nie jest w stanie mnie wysłuchać i wziąć pod uwagę, że go nie zdradziłem.
– Nie jesteś tego pewny. – Odstawił filiżankę po tym jak się napił i zabrał się za wyborne ciasto cytrynowe, które kupił po drodze. Szkoda, że nie zrobiła go pani Anna.
– Wiem to, Rafe. – Spojrzał ostro w oczy przyjaciela. – Wiem to – powtórzył z dużą dozą pewności. – I poznam prawdę. W tej chwili to jest dla mnie ważniejsze niż wszystko inne. Ty zajmij się znalezieniem kreta, ja uratuję mój związek. Tym bardziej, że mam o co walczyć od kiedy wiem, co czuje Alec.
– Przykro mi, ale z tym musisz poczekać. Przypominam, że jutro przylatuje Constatnine Clavel.
Morganowi przyszła ochota na to, żeby przekląć tego faceta, lecz to dzięki niemu mógł rozwinąć swoją działalność za oceanem, kiedy rynek azjatycki nie wypalił. Jakoś przetrwa te trzy dni, a potem zajmie się swoim związkiem i wykończeniem tego, kto w nim miesza.

*

Minął tydzień, odkąd unikał Morgana jak ognia. Nie było to trudne, bo mąż znikał na całe dnie. Zdarzało im się spotkać czasami podczas kolacji i zamienić parę słów typu „możesz podać mi sól?”. Mężczyzna nie próbował z nim rozmawiać, tłumaczyć się, przepraszać. Wczoraj tylko powiedział, że Alec przekona się, że on nie kłamie. Dobrze byłoby, bo bardzo pragnął się do niego zbliżyć. Potrzebował tego, żeby te zdjęcia okazały się kłamstwem. Ciche dni go zabijały. Pragnął zostać objętym jego ramionami. Brakowało mu seksu z nim. Męczył się, tęskniąc za spędzonymi razem wieczorami, podczas, których dostrzegał jak Morgan odpręża się, zostawiając sprawy biznesowe na następny dzień. Byli wtedy tylko oni. Tylko oni się liczyli. Wmawiał sobie, że jest w stanie żyć obok tego mężczyzny, potrafiąc zamknąć głęboko na dnie serca swoje uczucia. Nie potrafił. Snuł się po domu bez celu, do pracy chodził, wyglądając jak zombie. Zdarzało mu się być niemiłym dla współpracowników, i uśmiechać się sztucznie do klientów hotelu. Istniał, ale tylko ciałem, gdyż duszą wciąż był przy mężu, cierpiąc z powodu jego zdrady. Nie słuchał, o dziwo, Darlin, że to mogło zostać zaplanowane. Tego nie spodziewał się po tej kobiecie. Dlatego ostatnio zaczął myśleć, że może oni wszyscy mają rację. Do tego ta pewność Morgana zaczęła udzielać się i jemu. Zresztą, co z tego. Mężczyzna i tak go nie kochał. Może udowodnić, że tamtej nocy po prostu zasnął sam, a on i tak będzie cierpiał. Najbardziej dobijało go właśnie to, że dla męża był wciąż układem. Kimś, kogo lubił, ale kogo nie warto pokochać. Pewność siebie spadła mu do zera i przyjaciele nie potrafili mu pomóc. Nie chciał tego. Wolał siedzieć, dobijać się, niż coś zrobić.
  Paniczu, Alecu, proszę coś w końcu zjeść – powiedziała pani Anna.
Dopiero po jej słowach Alec zorientował się, że siedzi w kuchni, gapiąc się na kawę i tosty z dżemem. Wziął kubek do ręki i upił łyk, krzywiąc się przy tym. Nie dość, że czarny, mocny napój całkowicie wystygł, to w dodatku nie dodał do niego cukru.
– Nie jestem głodny.
– Od kilku dni, je pan jak wróbelek. – Usiadła przy nim. – Nie jestem ślepa. Widzę, że coś się dzieje. Pan i pan Morgan nie odzywacie się do siebie. Chodzicie struci. Udajecie, że drugi nie istnieje, a przy tym patrzycie tęsknym wzrokiem za sobą.
– Zdradził mnie – wyrwało mu się.
– Pan Morgan? Co też mówisz, chłopcze? Nie wierzę w to. – Pokręciła głową. – Nie, kiedy widać jak on na ciebie patrzy. Musiałby chyba być wtedy po wpływem narkotyków, żeby coś takiego zrobić.
– Dlaczego?
– Bo kiedy ktoś patrzy na kogoś tak jak on na ciebie, nie może zrobić czegoś takiego. Pan Latimer jest jaki jest, lecz zmienił się, odkąd jest z panem. To był bardzo samotny człowiek, a przy tobie odżył i dopuścił cię do swojego życia, paniczu. Z jego strony nie jest to łatwe. Nigdy nikomu nie pozwolił się do siebie zbliżyć. Nie liczmy panicza Rafe’a i Briana. Jesteś jedynym, któremu on mógł oddać serce. Pomyśl o tym. I nie wierz w to, co widać na pierwszy rzut oka. Patrz sercem, chłopcze, a poznasz prawdę.
– Moje serce mi mówi, że on tego nie zrobił, ale to przez to, że chcę, aby tak było.
– Chcesz? A może to prawda. Zazdrość zaślepia, sieje zwątpienie, zabija najlepsze związki, pomyśl o tym. Porozmawiaj z mężem, panie Alecu.
Porozmawiać? Jak? I dlaczego każdy mówi mu, co ma robić? „Bo się wykańczasz”, „Bo nas wkurwiasz”, usłyszał w głowie wczorajsze słowa Darlin. Wkurwia ich, a dlaczego nikt nie potrafi zrozumieć, tego, co on czuje?

*

Zdjęcia są prawdziwe. To usłyszał do Rafe’a. Znaczyło to, że ktoś naprawdę wszedł z nim do tego pokoju, położył go prawie nieprzytomnego do łóżka i mógł z nim zrobić wszystko. Przerażało go to, bo w tamtej chwili mógł nawet zostać zamordowany i nic nie zrobiłby w swojej obronie. Picie na umór z obcym facetem naprawdę nie było dobrym pomysłem. Pozostawał tylko jeden niewyjaśniony fakt, mianowicie: ile w sumie wypił. Bo zawsze miał mocną głowę i parę drinków nie doprowadzało go do urwania filmu. Definitywnie coś tu było nie tak. Podejrzewał, że ten Jerry mógł mu coś wsypać do alkoholu, kiedy on poszedł do toalety. W celu wyjaśnienia tego udał się właśnie do tamtego baru. Dopiero dzisiaj mógł się tym zająć, ponieważ nawał obowiązków w pracy i wizyta szefa Innovations zabrała mu mnóstwo czasu. Do tego wciąż pozostawała sprawa wykupu akcji i zdrady, co spędzało mu sen z powiek. A może to brak Aleca u swojego boku sprawiał, że chyba zaczynał cierpieć na bezsenność. Ma go na wyciągniecie ręki, ale teraz znajduje się dalej niż od czasu ich poznania. Mógł zmusić Aleca do rozmowy, siłą przekonać go, że mówi prawdę, wyznać, co czuje, tylko raczej nie przyniosłoby to jakichkolwiek efektów. Dlatego podjął taktykę, w której darował sobie tłumaczenia, skupiając się na zbieraniu dowodów potrzebnych do udowodnienia prawdy. Przez te kilka dni ułożył sobie cały plan w głowie i zaczynał działać. Na pewno musi odnaleźć Jerry’ego. Nie liczył na to, że będzie to łatwe, ale wszak głupi mają szczęście, więc może przydarzy mu się ślepy traf. Jeżeli gość był częstym bywalcem baru, to na pewno ktoś go znał choćby z widzenia.
– Rafe, jestem już przed tym pubem – poinformował przyjaciela, kiedy zaparkował tuż przy wyznaczonym sobie celu. – Tak, wiem od czego zacząć. Mam zdjęcie. Facet, nie ukryje się. Rafe, posłuchaj, znajdę go choćby na końcu świata i wyduszę z niego prawdę. Dowiem się, kto kazał mu zrobić coś takiego, a potem każę opowiedzieć wszystko Alecowi. – Słuchał przez chwilę co mówił przyjaciel. W tym czasie włączył alarm w samochodzie i skierował się do wnętrza niewielkiego lokalu. – Rozumiem. To mogą być te dwie suki. Nawet na dziewięćdziesiąt procent to Rebeka, tylko że bez dowodów nic nie zdziałam. Nie udowodnię jej, że próbowała zniszczyć mój związek. Jeśli wyobraża sobie, że będę z nią, to grubo się myli. Nic nie sprawi, żebym mógł z nią żyć. – Otworzył drzwi baru i wszedłszy do środka przesunął wzrokiem po twarzach nielicznych klientów i po pomieszczeniu, tak pustym o tej porze dnia. Za barem stał ten sam barman, który obsługiwał go feralnego wieczoru. – Muszę kończyć. Zadzwonię. – Wsunął telefon do kieszeni, w zamian wyjmując zwitek banknotów. Pieniądze w większości miejsc przemawiały zrozumiałym językiem. Do tego dołączył zdjęcie, tak złożone, że widać na nim było tylko twarz mężczyzny.
Usiadł na hokerze, a barman podszedł do niego.
– Witam pana, co podać? – Zarzucił sobie ścierkę na ramię, uśmiechając się lśniącym uśmiechem sięgającym jego oczu.
– Wodę i garść informacji. – Położył na ladzie zdjęcie oraz pieniądze. Barman nalał wody do szklanki i postawił przed nim, potem spojrzał na fotografię.
– Przychodzi tutaj czasami.
– Jak często? – Do studolarówki dołączyła kolejna.
– To pan pił z nim jakiś czas temu.
– O tym porozmawiamy za chwilę. Jak często?
– Kilka razy w miesiącu. Spotyka się tu z klientami.
– Klientami?
– Przepraszam na chwilę. – Mężczyzna poszedł obsłużyć kolejnego klienta.
Morganowi ta sprawa coraz bardziej się nie podobała. Spotykanie się z klientami miało w jego ocenie tylko jedną formę.
– Klientami i na pewno to nie byli tacy jak ci tutaj – powiedział barman. – Wie pan, co mam na myśli.
– Wiesz może, gdzie go można znaleźć?
– Nie. Nie interesuję się tym. Widzę co widzę.
Morgan położył kolejny banknot.
– A może widzisz więcej?
– Proszę zapytać o niego w hotelu przecznicę stąd. Ja naprawdę nie wiem kim on jest, jak się nazywa. Czasami tylko słyszę nazwę tegoż hotelu, a potem widzę, że z kimś wychodzi, kiedy upoluje ofiarę.
– Skąd wiesz czym się zajmuje?
– Mam dobry słuch.
– Czy wszyscy idą z nim z własnej woli?
– Zdecydowanie tak. Jedynie pan został przez niego wyprowadzony. Słaniał się pan na nogach.
– Jak szybko padłem?
– Po powrocie z toalety wypił pan drinka i po kilku minutach to był pana koniec.
– Musiał coś mi dosypać – burknął pod nosem Latimer. – Bardzo mi pan pomógł. Dziękuję. – Uniósł kąciki warg, w chwili kiedy barman zgarnął pieniądze. On natomiast zabrał zdjęcie z postanowieniem udania się do hotelu i dowiedzenia się prawdy. Jeżeli tajemniczy Jerry bywał ich gościem, to ktoś musi go znać. Choćby recepcjonista mający wtedy nockę. Dopuszczalną była opcja, że wpuścił klienta na górę, nie zapisując do księgi gości, że ktoś tam jeszcze był. – Mam cię ptaszku, tylko teraz muszę cię odnaleźć. Dzięki tobie znajdę Jerry’ego.
Opuszczając bar, zadzwonił do Rafe’a.
– Przyjacielu, mam do ciebie małą prośbę. 
*

Niepewność, dlaczego Rafe chce się z nim spotkać, denerwowała Aleca. Mężczyzna nic nie powiedział, tylko zadzwonił i rozkazał, że ma na niego czekać, bo to jest bardzo ważne. Pewnie, nie ma nic do roboty tylko siedzieć i czekać. W sumie co mu tam, i tak snuł się po domu, próbując unikać jakiegokolwiek towarzystwa. Zniesie kazanie przyjaciela męża. Jedno w te czy we te nie robi mu różnicy. Zszedł na parter, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Akurat Alfred wpuszczał mężczyznę do chłodnego wnętrza.
– Dzień dobry, panu.
– Jak się masz, Alfredzie?
– Dziękuję, dobrze.
– Jest…
– Jestem – odpowiedział Alec, zanim Rafe zadał lokajowi pytanie. – Nie wiem o co chodzi, ale nie mam ochoty na rozmowę.
– Domyślam się. – Uśmiechnął się kpiąco. – Zabieram cię gdzieś. – Widział Aleca jakieś dwa dni temu, i już wtedy mężczyzna chodził przygarbiony, nieuczesany, i jakby chudszy, ale teraz wyglądał jeszcze żałośniej. Ewidentnie tęsknota go zabijała, bo nijak inaczej nie mógł sobie wytłumaczyć wyglądu Frosta. Tym bardziej, że przecież ten stojący niedaleko młody człowiek kochał Morgana.
– Po co? Gdzie?
– Doprowadź siebie do porządku i zapraszam do wyjścia. Jeśli nie zrobisz tego dobrowolnie, to cię stąd wywlokę siłą, gówniarzu. – Nie mógł inaczej go traktować, bo Alec zaczynał go wkurwiać. Poza tym Morgan powiedział mu, że nie będzie łatwo. Uparty dzieciak, pomyślał.
– Poczekaj, tylko się przebiorę.
– Aha.
Wnerwiony Alec pobiegł na górę i ze złością zaczął zdejmować z siebie koszulkę.
Cholery dupek! Co on sobie myśli? Jak śmiał tak do mnie powiedzieć! Morgan i on są ulepieni z tej samej gliny. Faceci uważający, że wszystko im wolno i każdy ma być na ich rozkazy.
Gdyby nie ciekawość, to w ogóle nie ruszyłby się z domu. Przebrał się szybko, i uczesał, związując włosy w koński ogon. Zabrał jeszcze portfel i dokumenty, przeklinając w duchu Rafe’a.
Kilkanaście minut później robił to samo, parkując przed jakimś hotelem obok samochodu męża.
– O co tu chodzi?
– Podejrzewam, że o prawdę, której ty nie widzisz zaślepiony zazdrością. Wysiadaj.
Alec fuknął buńczucznie, ale posłuchał. Zemścił się, z całej siły trzaskając drzwiami samochodu Caninghama, czego mężczyzna bardzo nie lubił.
– Zachowujesz się jak dziecko.
– Zachowuję się jak… – urwał, bo faktycznie stał się nieznośny. Dzisiaj sam z sobą nie mógł wytrzymać.
– Ja nie wiem, czy wy, geje, też macie okres, ale ilu bym was nie znał, a ty i Morgan nie jesteście jedyni, to zawsze w pewnym momencie zachowujecie się jak kobiety z PMS. – Zaśmiał się, kiedy Alec warknął. – Albo to jest po prostu frustracja seksualna. Dla kogoś, kto przez parę miesięcy uprawiał seks regularnie, jego brak może być dość wkurzający i męczący.
– Zamknij się – syknął Alec. Rafe nic nie wie. No, po części nie wie. Faktem jest to, że brakowało mu seksu, tak bardzo, że niemal odczuwał przez to fizyczny ból. Bardziej jednak doskwierał mu brak ramion męża zawijających się wokół niego, kiedy umęczeni fizyczną miłością po prostu leżeli blisko siebie.
– Jeszcze chwilę i zobaczę jak rzucacie się na siebie, obrzucając niewybrednymi słówkami. Przykro mi, chłopaki, lecz nie mamy czasu na zapasy – rzucił Morgan, stojąc w progu hotelu z założonymi na piersi rękoma. Rafe niepotrzebnie podkręcał nerwy Aleca.  Do tego nie spodobało mu się, że małżonek związał włosy.
– Po co kazałeś mu mnie tu przywieść? – zapytał Alec, rozumiejąc czyj to był pomysł.
– Powiedziałem ci, że przekonasz się, że ja nie kłamię, nawet nic nie pamiętając. Wejdź do środka, mój drogi mężu. Rafe, dzięki.
– Nie ma sprawy, ale jesteś mi winien wino z jednego z najlepszych roczników.
– Pamiętam.
– Trzymajcie się i mam nadzieję, że będzie dobrze między wami. Jadę, bo nie zostawię Briana ze wszystkimi sprawami. Narzeka gorzej niż ty, Alecu.
Najmłodszy z mężczyzn prychnął, a potem zanim się zorientował został pociągnięty przez męża do holu, a raczej ku niskiemu mężczyźnie stojącemu za ladą recepcyjną.
– Powiedz mu to, co mi powiedziałeś, bo inaczej wiesz co będzie – zagroził Morgan. Od razu po telefonie do Rafe’a udał się do tego hotelu i jakież było jego zdziwienie, gdy wymienił datę, zapytał, kto miał nockę, a ten człowieczek przyznał się, że to on. – Powiedz mu, kim jest facet ze zdjęcia, co robi, a potem pogadamy o tym, gdzie go znajdę.
Alec spojrzał na męża, nie wyrywając już swojej dłoni z uścisku jego palców. Czyżby faktycznie on się mylił, a Morgan padł ofiarą oszustwa? Ktoś zechciał ich rozdzielić? Z ciekawością popatrzył na recepcjonistę nieustępliwym wzrokiem. Dowie się prawdy, choćby miał temu człowieczkowi powyrywać wszystkie kudły.
To się Morganowi podobało. Pojawił się ten pazur, który miał Alec przy pierwszym spotkaniu i w czasie kłótni. Najchętniej posadziłby go na tej ladzie, a potem… Potrząsnął głową. Na razie coś innego było ważniejsze od ognia płonącego w Alecu. Po raz drugi wsłuchał się wyjaśnienia, które potokiem płynęły z ust recepcjonisty.

29 komentarzy:

  1. I znowu to samo.., czekanie kolejny tydzień aż si wreszcie dogadają, eh... ciężkie życie mamy z tobą Lu,, przerywasz gdy coś zaczyna sie dziać ciekawego :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekanie zawsze jest najgorsze. Można poczytać parę tygodni i mieć całość. Sama tak robię. :)

      Usuń
    2. lu, ja nie wytrzymuje do poniedziałkowego rana tylko tylko czekam w niedzielę do północy, tak mało jest dobrych opowiadań... ty jesteś the best

      Usuń
  2. I co ja mam powiedzieć, chcę już następny rozdział ot co...

    OdpowiedzUsuń
  3. GRRRRR! Więcej!
    Robi sier meeeeeeeeeega ciekawie i w takim momencie.... Ech. Za tydzień się dowien :)
    Życzę weny i dużo zdrowia.

    ~A.Wolvin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moment dla czytelnika masakryczny, dla autora... cudo. :D

      Usuń
  4. serce mnie boli, kiedy Morgan tak unika wypowiedxenia tych prostych dwoch slow... och ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Denerwuje mnie i irytuje, że Morgan wciąż zwleka z wyznaniem Alecowi swoich uczuć. No ile można??!! W dodatku czekaj teraz człowieku cały tydzień i myśl jak to się wszystko ułoży. Rozdział świetny, aczkolwiek mógłby być dłuższy xD
    Weny Luano, weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać można. Jak pisałam wyżej, to dla niego nie są to proste słowa. W ogóle wyrażanie miłości lepiej mu idzie gestami, niż słowami. :)

      Usuń
  6. Och Morganie, ale ty grzeszne myśli masz XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział tylko za bardzo urwany w ciekawym momencie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bardzo ciekawym i denerwującym. :D

      Usuń
    2. Zostało mi tylko czekać na poniedziałek ;-; Nie wiedziałam, że to kiedyś nastąpi XD
      P/s Kocham twoje opowiadania :3

      Usuń
    3. Nikt nie lubił poniedziałków, a teraz czekacie na nie z niecierpliwością. :D

      Usuń
  8. Tak, to jest właśnie to, co tygryski lubią najbardziej... Zwłaszcza w poniedziałek :)
    Rozdział super, emocje rosną... Ale już niedługo :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo. Tylko parę dni. Czas szybko zleci. :)

      Usuń
  9. Auu Alec to doprawdy uparty osioł. Gorzej niż Morgan. W sumie obaj są siebie warci, chociaż Morgan stara się udowodnić swoją niewinność. Ciekawa jestem kto chciał zepsuć ich związek. Mam pewne podejrzenia, ale na razie zostawię dla siebie. Ciekawe czy będę miała racje.Ogólnie rozdział pełen emocji.. Według mnie ten tekst jest naprawdę wspaniały. jeden z najlepszych jakie czytałam do tej pory u Ciebie. Morgan i Alec są tak realni, że aż wyraźnie widać ich charaktery. Mogliby spokojnie żyć wśród nas. AJ mówiłam już i powtórzę. Dzięki Tobie pokochałam poniedziałki i czekam na kolejny!
    posyłam buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obaj są uparci. Może już niedługo się wyjaśni kto chciał zepsuć ich związek. Jestem ciekawa Twoich podejrzeń. :)

      Usuń
  10. Kurdę ja nie wytrzymam z tym czekaniem, mam nadzieję że wszystko będzie dobrze i Alec się ogarnie, a Morgan załatwi tą sucze Rebeke i tego cwela Jerrego

    OdpowiedzUsuń
  11. A i życzę weny Lu i masę pomysłów na nowe opowiadania tak zajebiste jak to i te inne :3

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja odniosę się do ogłoszenia. Przeczytałam trzy tomy o zmiennych ściągnięte z http://www.beezar.pl/p/kajko polecane przez ciebie. Bardzo gorąco dziękuję ci za reklamę przeczytałam jednym tchem. Były naprawdę świetne i mam nadzieję że autorka pisze dalsze części. Napiszę na beezar.pl ale naprawdę szczerze polecam. Jestem niedorozwinięta jeśli chodzi społeczności internetowe ale postaram się te opowiadania rozreklamować. Buziaki. Miałam dużo zabawy.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, cieszę się, bo naprawdę warto autorkę rozreklamować. :) Kolejny tom się pisze. Będzie opowieść o każdym z braci, więc jeszcze parę historii nas czeka. :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Czy można skopiowac okładki by ją zareklamować:-)

      Usuń
    4. Nie wiem. Pewnie tak. Wątpię, żeby miała coś przeciw reklamie. :) Zawsze można do niej napisać na pw beezara lub na fb https://www.facebook.com/KajkoKsiazki/?pnref=lhc

      Usuń
  13. Hej,
    pięknie Morgan nie wiedział jak zareagować na słowa Aleca, całkowice go zatkalo, ale chce o niego walczyć z czego się cieszę, zdjęcia orawdziwe ale ewidentnie coś mu podano, Rafe musiałeś tak traktować Aleca, ja też chcę posłuchać co ma do powiedzenia ten recepcjonista...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)