21 września 2015

Dług - Rozdział 10



W imieniu Silencio zapraszam również do kupna jej opowieści fantasy Mgła http://www.beezar.pl/ksiazki/mgla

Zapraszam też do kupna tekstu Obsesji Światło w ciemności: http://www.beezar.pl/ksiazki/swiatlo-w-ciemnosci 

Dziękuję za komentarze i pamiętajcie o głosowaniu klik 
Co do tekstów to prywatnie jeszcze dwie osoby mają oddać głosy na teksty, które do mnie przysłaliście. :)

Zapraszam na kolejny rozdział. 

Sięgnął po stojący na księgarnianej półce egzemplarz ostatniego z bestsellerów sensacyjnych nieznanego mu autora, ale podobno bardzo obiecującego. Dużo by dał, żeby kiedyś jego powieść znalazła się na takiej półce. Rzucił okiem na opis i przejrzał na szybko kilka stron książki. Sam tytuł „Zabójczy mąż”[1] przypomniał mu wczorajszą rozmowę z Morganem. Nie miał powodów, żeby mu nie wierzyć. Co więcej, czuł, że w tym Robertsonie było coś złego. Czy byłaby możliwość, żeby wyjaśnić tę sprawę? Pewnie tak, ale nie zamierzał się wtrącać. Po rozwodzie nie planował kontaktować się z żadnym z tych ludzi, powracając do swojego życia. Czy na pewno? Czy będę mógł tak po prostu zapomnieć o Morganie, nie widywać go, nie czuć jego zapachu? – dumał. Sama myśl o nim sprawiała, że pojawiały mu się motyle w brzuchu.
Odłożył książkę na półkę, szukając wzrokiem Darlin. Kobieta stała przed długą ścianą regałów wypełnionych grubymi tomiszczami, w pełni pochłonięta ich oglądaniem. Od wieków, raz w miesiącu, tuż po wypłacie mieli zwyczaj wpadać do tej księgarni i sprawdzać nowości oraz przeglądać tytuły na wyprzedaży. Kochał książki, Darlin trochę mniej. Ona interesowała się głównie fantastyką i romansami, a on jak uwielbiał to pierwsze, tak nie znosił drugiego. Przyjaciółka któregoś roku podarowała mu na urodziny najnowsze wydania Harlequina Desire, śmiejąc się jak głupia z jego reakcji. Pożałowała, kiedy na swoje urodziny dostała serię książek Stephena Kinga, których nigdy nie lubiła.
Z zamyślenia wyrwał go odgłos szybkich kroków. Podniósł wzrok i ujrzał zbliżającego się Jasona.
– Alec, nie myliłem się, że to ciebie widziałem wchodzącego do tej księgarni.
– Najlepsza w mieście i moja ulubiona, przecież wiesz. Dzisiaj nic nie kupuję, ale towarzyszę Darlin. Nie wie, na co się zdecydować. – Wskazał głową dumającą i coś mruczącą do siebie pod nosem kobietę.
– Wiecznie niezdecydowana. Jak ją znam, wyjdzie bez niczego, a potem wróci się, kupując pierwszy z brzegu tytuł. Jak tam u ciebie?
– Zaskoczę cię tym, co powiem, ale jestem szczęśliwy.
– To widać. Rzadko kiedy masz tak roześmiane oczy. Może pozbędziemy się Darlin i pójdziemy na kawę do tej cukierni obok.
– Pogadanka wyłącznie męsko męskich przyjaciół?
– Czemu nie? – Bał się, że Alec mógł się zakochać i co będzie, kiedy przyjdzie czas rozstania? Zależało mu na przyjacielu i nie chciał, żeby cierpiał.
– Nie dzisiaj. Chcę wpaść do mamy. I gdybym nie umówił się wcześniej z panią niezdecydowaną, już jadłbym pyszny domowy obiad. Słuchasz mnie? – zapytał, dostrzegając, że przyjaciel w ogóle nie zwraca na niego uwagi.
– Tak, ale ten facet ci się przygląda.
Alec zmarszczył brwi, podążając za spojrzeniem Jasona i serce zabiło mu mocniej, a puls przyśpieszył. W pierwszej chwili zaskoczyła go obecność Morgana, a w drugiej uniósł kąciki ust, na dowód zadowolenia, że go widzi. Morgan, wysoki, przystojny w dopasowanym garniturze, który podkreślał szerokość jego barków, patrzył nieprzeniknionym spojrzeniem na nich obu. Alec zadrżał, odczuwając obecność kochanka tak intensywnie, jakby stał tuż obok.
– Znasz go? Jestem facetem i hetero, ale śmiało mogę powiedzieć, że w życiu nie widziałem tak oszałamiająco przystojnego mężczyzny – powiedział Jason.
– To mój mąż.
Jason uniósł brwi, a na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech.
– No, to zajebiście. Teraz ci się nie dziwię.
– Czego?
– Dlaczego on cię tak kręci.
– Bardzo. – Wstrzymał oddech, kiedy Morgan odłożył przeglądany album i ruszył w ich stronę. – Chyba będziesz miał okazję go poznać. Cześć.
– Cześć – odpowiedział Morgan, od razu skupiając wzrok na nieznanym mu mężczyźnie, który okazywał dużo zainteresowania jego mężowi. – Morgan Latimer. – Wyciągnął rękę.
– Jason Samerfield, przyjaciel Aleca. Jesteśmy jak bracia – dodał.
Morgan, ściskając rękę mężczyźnie, jeszcze przez chwilę mierzył go wzrokiem, by zaraz zainteresować się mężem. Musiał przyznać, że kiedy zobaczył ich razem, poczuł zazdrość. Tego kategorycznie nie miał w planach. To się samo działo i nadal nie zamierzał myśleć, co to wszystko oznacza.
– Co tu robisz? – Alec odrzucił swoje włosy na plecy. Od ślubu ciągle nosił je rozpuszczone, tylko w pracy je wiązał i czasami, kiedy pisał.
– Sam się zastanawiam. Mam kupić w prezencie album dla inwestora z Europy. Moje biuro jest niedaleko i wpadłem tutaj. Rafe gdzieś tu jest, ma mi pomagać, a podrywa ekspedientki.
– To może ja ci pomogę? Mam jechać do mamy, ale godzinka mnie nie zbawi.
– Chciałem z tobą pogadać, to powiedziałeś, że się śpieszysz – rzekł Jason z udawaną pretensją. Pomiędzy tymi dwoma aż kipiało od chemii i czuł się tym nieco przytłoczony.
– Ty to co innego. – Alec usłyszał prychnięcie przyjaciela, nadal gapiąc się w oczy męża. Chętnie zaciągnąłby go w jakiś kącik i pocałował.
– Poradzę sobie, kiedy znajdę Rafe’a.
– Czy ten człowiek ma na sobie szary garnitur, blond włosy i potrafi się przymilać do pań? – zapytał Jason.
– Tak, a co?
– Możliwe, że pana znajomy właśnie rozmawia z moją przyjaciółką.
Alec odwrócił szybko głowę, aż mu w karku zatrzeszczało. Rzeczywiście, Darlin i Rafe stali obok siebie, pogrążeni w wesołej rozmowie, bo co chwilę któreś z nich się śmiało. Jeszcze tego brakowało, żeby ten kobieciarz złamał serce jego przyjaciółce. Ruszył w ich stronę, mając za sobą ogonek stworzony z dwóch mężczyzn. Darlin zauważyła go pierwsza, a po niej Rafe, który wyszczerzył się do niego.
– Widzę, że się poznaliście – zagadał Alec. – Darlin, to Rafe Caningham, przyjaciel Morgana.
– O. To dowód na to, że świat jest mały, a w księgarni można poznać fajnych ludzi – zaszczebiotała kobieta.
– Jestem tego samego zdania. Alecu, właśnie zaprosiłem, jak sądzę, twoją przyjaciółkę, na obiad. Zgodziła się. Może się dołączycie?
– Nie mam czasu. Niestety. – Rzucił piorunujące spojrzenie Darlin. Co ona znów wyprawia? Ta kobieta rumieni się i odgarnia włosy za ucho. Definitywnie Rafe jej się spodobał. Jego przestrzegała przed Morganem, a sama zaczyna się ślinić do Caninghama. – Wybaczą, panowie, ale muszę porozmawiać z przyjaciółką.
 Chwycił ją pod łokieć i odciągnął na bok.
– Co ty, kobieto, robisz?
– O co ci chodzi, mężczyzno?
– Podobno Morgan to szuja jakich mało, a ty co? Rafe jest kobieciarzem. Kto wie, co jeszcze robi, a ty zachowujesz się przy nim jak suka w rui, pragnąca rozłożyć przed nim nogi. – Jedno uderzenie w policzek odwróciło mu głowę na bok. Przymknął powieki.
– I kto to mówi. Zachowujesz się jakbyś mnie nie znał. Nie wtrącaj się w to, z kim się spotykam i co robię – syknęła, mając ochotę jeszcze raz go uderzyć. Będzie ją pouczał. Nie pozwoli sobie na to!
– W porządku, hipokrytko. Ty nie będziesz wtrącała się do mojego związku, a ja do twoich romansów. Miłego dnia. – Zostawił ją, kierując się prosto do wyjścia. Jeszcze zanim wyszedł, usłyszał za sobą, że Jason mówi coś w stylu: „Oni tak ciągle, ale biją się raz na pół roku”.
Morgan pobiegł za mężem, łapiąc go tuż przed tym, zanim opuścił księgarnię. Kątem oka widział, że klienci zaczynają się na nich gapić, ale nic go to nie obchodziło.
– W porządku? – Dotknął jego lekko zaczerwienionego policzka.
– Tak. Ma silny cios, ale na szczęście bije z otwartej dłoni, więc nie będzie śladu. Nie przejmuj się. Idź kup album i zobaczymy się wieczorem w domu. Pojadę z mamą do ośrodka, w którym jest mój ojciec, więc nie wiem, o której wrócę. W każdym razie do wieczora powinienem się wyrobić.
Morgan jeszcze przez chwilę stał w miejscu, przez witrynę sklepową przyglądając się odchodzącemu mężowi. Pojedzie do ojca? Ciekawe czy jechałby, gdyby znał o nim prawdę.
Jak zareagowałbyś? Co więcej, jak zareagowałbyś na mój plan? Znając ciebie, chciałbyś mnie rozerwać na kawałki. Dlatego nie możesz się dowiedzieć. Chyba, że po rozwodzie, a wtedy już mnie nie będziesz obchodził.

*

– Mamo? – Alec, będąc już w rodzinnym domu, poszukiwał rodzicielki. Kobieta miała na niego czekać, ale nie było jej na parterze. Już miał udać się na piętro, kiedy Trey zbiegł na dół. – Gdzie jest mama?
– W pokoju. Przebiera się. – Dwunastolatek wszedł do kuchni, od razu otwierając lodówkę.
– No tak, mamy jechać do taty. Co tam u was? – Oparł się o futrynę w drzwiach.
– Spoko. To co zawsze. Chyba nie będziecie nigdzie jechać. Mama przebiera się w domowe rzeczy. – Otworzył kubeczek jogurtu, zaczynając po chwili szukać swojej ulubionej łyżeczki.
– Co?
– Tatulek zwiał z tego odwyku. – W pomieszczeniu pojawiła się dokładna kopia Treya, która również wyjęła z lodówki jogurt.
– Nie zwiał, tłumoku, tylko sam się wypisał. – Trey palnął Kevina w tył głowy.
Alec nie mógł uwierzyć w słowa braci. Jak to tata sam się wypisał? Miał tam zostać. Obiecał im. Okazuje się, że w pewnych sytuacjach nawet rodzicom nie można wierzyć. Z nerwów usiadł na pobliskim krześle przy stole, stukając palcami po blacie.
– Skąd wiecie?
– No, był tutaj – odpowiedział Kevin z pełną buzią. – Nie, mama?
Alec obejrzał się przez ramię, od razu odczytując, że mama czuła się sto razy gorzej niż on.
– Dlaczego pozwolili mu się wypisać? – zapytał.
– Tam nie trzymają przymusowo. Każdy może wyjść, kiedy chce. Napijesz się czegoś?
– Nie, dziękuję. Gdzie jest teraz tata? – Wstał, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Zaczął wydeptywać dziurę w kafelkach. Już wyglądało na to, że będzie dobrze, ale ojciec musiał coś wykombinować.
– Nie wiem. Zjawił się. Zostawił swoje rzeczy, powiedział, że się wypisał i wyszedł. Nie słuchał mnie.
– Pewnie poszedł chlać lub grać – wtrącił Trey, natychmiast kuląc się pod piorunującym wzrokiem najstarszego brata. – To ja pójdę odrobić lekcje.
– Czekaj, idę z tobą. – Kevin podreptał za bratem, chrobocząc łyżeczką po prawie pustym kubku.
– Zgłosił się do tego ośrodka po przeżyciu szoku, kiedy dowiedział się o twoim ślubie. Po kilkunastu dniach poczuł, że jest zdrowy. – Westchnęła. – Pozostaje wierzyć, że zmądrzał.
– Albo robi nowe długi, których ja już nie spłacę – mruknął bardziej do siebie niż do niej. – Pojadę do tego ośrodka i wszystkiego się dowiem.
– Nie ma sensu. Pomóż mi przy obiedzie i jeśli masz czas, to pomożesz chłopcom w lekcjach? Ja pójdę po Sonię do przedszkola.
– Po obiedzie pojadę po nią, a później spędzę z wami trochę czasu.
– Byłeś dzisiaj w pracy? – Podeszła do kuchenki gazowej i zapaliła palnik.
– Byłem. Jutro idę na drugą zmianę, później nocki.
– A jak ci się żyje z mężem? 
Mama zadała mu jeszcze bardzo dużo pytań, jak mu się układa, czy jest szczęśliwy, czy mąż dobrze go traktuje. Na wszystkie odpowiadał, czując, że w ten sposób uspokaja ją i zdejmuje z jej barków jeden ciężar.

*

Późnym wieczorem, pojawiając się w domu, Alec czuł się bardzo zmęczony psychicznie. Ucieczka, bo tak to nazywał, ojca z ośrodka sprawiła, że już nie miał na nic sił. Przecież już wszystko szło ku dobremu. Niestety, przeliczył się. Wszedł do salonu, opadając na kanapę. Potarł powieki palcami. Głowa go bolała, ale to nie ból fizyczny był jego utrapieniem. Co miał teraz zrobić? Chodzić po kasynach i szukać go?
– Wyglądasz na zmęczonego – stwierdził Morgan, pojawiając się w salonie z butelką wina.
– Raczej na wyczerpanego psychicznie. – Przymknął powieki, dając odpocząć oczom. Zadźwięczało szkło, po czym rozległ się odgłos przelewanego wina. Otworzył oczy, kiedy mąż podniósł kieliszki i podszedł do niego.
– Co w domu? – Podał mu szkło, a sam usiadł blisko małżonka, stykając się z nim udem.
Zanim się odezwał, upił łyk czerwonego jak krew wina.
– Spędziłem trochę czasu z mamą i rodzeństwem. Tata wypisał się z ośrodka na własne życzenie. Mama mówiła, że pojawił się w domu, a potem wyszedł. O tej porze pewnie znalazłby się w którymś z kasyn, przegrywając to, czego i tak nie ma – warknął i zmienił temat: – Byłeś zazdrosny.
Morgan podniósł gwałtownie wzrok, omal nie krztusząc się winem.
– Słucham?
– W księgarni. – Przekręcił się tak, żeby siedzieć do niego bardziej przodem. – Niepotrzebnie jesteś zazdrosny.
– Wcale nie jestem. Wydawało ci się.
– Tak? To nie ja, zanim dowiedziałem się kim jest Jason, chciałem zabić go wzrokiem. Czy muszę coś więcej dodawać? – Spojrzał mu w twarz, pozwalając, żeby Morgan wyczytał wszystko z jego wzroku.
Morgan pochylił się, przesuwając palcem po policzku Aleca, na którym faktycznie już nie było śladu po uderzeniu.
– Nie lubię się dzielić, a na razie mimo wszystko jesteś mój. – Pocałował go pożądliwie i zaborczo. Ciepłe usta Aleca smakowały winem i nim samym. Po paru chwilach przesunął usta na jego skroń. – Nie mogę pozwolić, żeby ktoś mi cię zabrał. – Delikatnie ugryzł go w koniuszek ucha, a potem pocałował w policzek.
Alec zastanowił się, co oznacza ta zazdrość Morgana. Przecież tak naprawdę nie byli parą. Owszem, mimo wszystko tworzyli jakiś tam związek, przez rok mają mieć tylko siebie i być sobie wierni, jak prawdziwa para, ale Morgan poddawał się emocjom, tak jak i on sam. Czy mu się to podoba?
Westchnął z desperacją.
– Mój przyjaciel stwierdził, że jesteś oszałamiająco przystojny – powiedział Alec, spuszczając wzrok i bawiąc się kieliszkiem.
– A co ty sądzisz? – Sięgnął do włosów Aleca i leniwym ruchem owinął sobie pasmo wokół palca. Lubi te jego czarne jak noc kudełki.
– Czy muszę ci mówić? – Uśmiechnął się tajemniczo, przystawiając kieliszek do ust. Wino akurat lubił i podobało mu się to, że Morgan dał mu właśnie ten trunek na rozluźnienie zszarganych nerwów. Palce w jego włosach znieruchomiały na chwilę, ale po sekundzie znów się poruszyły. Ten mężczyzna go zniewalał. Dotyk wywoływał w nim dreszcze, a zapach i oczy nęciły. – Teraz o coś cię poproszę. – Odstawił kieliszek na szklany stolik.
– Tak? – Latimer uniósł jedną brew.
– Zabierzesz mnie do sypialni i będziesz się ze mną kochał?
Morgan zaśmiał się, przyciągając go do siebie i wpijając się swoimi ustami w jego wargi tak namiętnie, że prawie pozbawił Aleca tchu. Chwilę później wstał i pociągnął go za sobą.
– Takie życzenia zawsze mogę spełniać.

*

Morgan powiódł wzrokiem po oświetlonym wnętrzu kasyna, w którym zapach hazardu mdlił go. W kasynie znajdowały się tłumy ludzi z różnych klas społecznych, tak samo głupi, chciwi i chętni doprowadzić siebie oraz swoją rodzinę do ruiny. Dobrze wiedział, że dla tych osób to doskonały sposób na spędzenie czasu. Dla nich było to coś w rodzaju religii. Tyle tylko, że ta religia prowadziła do nałogu, który uderzał do głowy, niszczył i, mimo że duża liczba tych naiwnych istot doskonale zdawała sobie z tego sprawę, nadal brnęła w to bagno.
Kasyno, w którym właśnie przebywał, miało kilka części, tak zwanych salonów, gdzie każdy mógł znaleźć coś odpowiedniego dla siebie. W głównej części gracze skupiali się na ruletce, jak zahipnotyzowani śledząc latającą kulkę. Co jakiś czas dolatywały do niego krzyki zadowolenia lub jęki z przegranej. Obok ruletki stał stół do pokera, przy którym także ktoś wygrywał lub przegrywał. W paru innych salach rozgrywki bywały różne, na bardzo niskim poziomie i bardzo wysokim, spokojniejszym i o wolniejszym tempie gry. Znajdowały się tutaj też prywatne sale, w których grano o bardzo wysokie stawki, ale te miejsca, dla zwykłych ludzi pozostawały niedostępne.
Czy oni sądzą, że jak raz uda im się wygrać, to później będzie już tylko lepiej? Dlaczego zapominają, że to kasyno ma wygrywać, a oni tylko zostawiać w nim pieniądze? Co za głupi ludzie, myślał Morgan, chodząc pomiędzy podekscytowanymi graczami obu płci.
Wszedł do jednego z bocznych pomieszczeń. Od razu pojawił się przy nim kelner, proponując coś do picia. Odmówił. Nie jest tutaj gościem. Przyszedł załatwić ważną sprawę, tuż po tym jak zostawił w łóżku zaspokojonego i śpiącego męża. Osobnik, do którego tutaj przyszedł, ma być przez niego wyniszczony do samego końca, ale powoli, z klasą. Nie zamierzał go ratować od kopania pod sobą dołków, ale może udać dobrego samarytanina i w razie czego na przyszłość, odsunąć od siebie jakiekolwiek podejrzenia, że maczał palce w czymś tak ohydnym. W sumie, nie on zmusił go do grania w kasynach czy zaciągania pożyczek. On tylko dał swojej muszce do tego sposobność. Skąd miał wiedzieć, że człowiek winny tak poważnych grzechów, za które musi zapłacić, może się tak uzależnić?
Wytropiwszy w końcu w jednej z sal swoją ofiarę, siedzącą w napięciu przy stole do Blackjacka, stanął za mężczyzną, przyglądając się przez chwilę grze. Człowiek grał sam na sam z krupierem i o ile na początku wyglądało na to, że wygra, tak pod koniec popełnił błąd. Wystarczyło dobrać jeszcze jedną kartę i to kasyno przegrałoby. Na chwilę tylko, bo gracz przeniósłby się do innego stołu, przy którym, oczywiście, przegrałby. Brian w swoim czasie codziennie zdawał mu relację z zachowania „muszki”, która nie zdawała sobie sprawy, że wpada w sieci pająka.
– Trzeba było zaryzykować, panie Frost – oświadczył Morgan, podchodząc. – Miał pan dużą szansę na wygraną.
Ojciec Aleca odwrócił się do niego z gniewem w oczach, ale zaraz ta emocja została zastąpiona dużemu niedowierzaniu.
– To pan.
– Tak. Pański kredytodawca, że tak powiem.
– Zabrał mi pan syna. – Zwolnił miejsce przy stole, które od razu zajął ktoś inny.
– To nie moja wina. – Stalowe spojrzenie wbiło się w mniejszego mężczyznę. – Sam pan sobie na to zasłużył. Może przejdziemy na bok? – Wskazał ręką przeciwległą część sali, z barem.
Andrew Frost patrzył z głodem na bar, ale pokiwał głową i z powrotem zwrócił oczy ku mężczyźnie, któremu z własnego kretynizmu oddał syna.
– Dobrze, nie chce pan się napić czegoś mocniejszego, to może porozmawiamy tutaj. Alec, mówił mi, że wypisał się pan z ośrodka odwykowego.
– Wszystkiego tam zabraniają. Nie przyszedł pan jednak o tym rozmawiać.
– Właśnie o tym, po części. Alec martwi się o swojego ojca. Wie pan co? Pan mnie nie obchodzi, ale pański syn już tak. – Nie kłamał, na swój sposób zaczęło mu zależeć, żeby mężczyzna przez ten rok zaznał u niego szczęścia. – Niech pan wróci do domu, do rodziny i udaje, że wszystko jest w porządku. Niech się pan stara. – Zanim cię wykończę, Frost, przemknęło przez myśl Morganowi. – Niech pan spędza z rodziną czas i nie odwiedza tych wstrętnych miejsc.
– Muszę grać. Tylko tak się odegram i spłacę długi.
– Kolejne? Tak jak ci wszyscy tutaj – powiódł ręką po całym pomieszczeniu – tak i pan żyje mrzonkami. Niech pan to zostawi, inaczej będzie pan miał większe kłopoty niż dotychczas. Nie chce pan chyba, żeby coś się stało pańskiej rodzinie.
– Ty przeklęty…
– Cicho. Jeśli pan już nie wejdzie do kasyna, wszystko będzie dobrze. – Odwrócił się z zamiarem odejścia, ale na odchodnym dodał: – Frost, jeśli powiesz Alecowi, że tu byłem i z tobą rozmawiałem, stracisz syna. Owijam go sobie wokół palca i może być tak, że ostatecznie zostanie ze mną. – Mała, a skuteczna groźba sprawiła mu szczególną przyjemność. Stary Frost nie musiał wiedzieć, co Morgan naprawdę myśli o Alecu, a trochę strachu mu się przyda. – Do widzenia panu. – Skinął głową i odwrócił się na pięcie, zmierzając do wyjścia.
Kiedy tej nocy kładł się przy Alecu, pocałował go w skroń, a śpiący mężczyzna, przez sen czując ciepło jego ciała, przysunął się do niego. Objął męża, wąchając jego włosy i wzdychając cicho zasnął przy jego boku.


[1] Tytuł wymyślony przez autorkę opowiadania.

13 komentarzy:

  1. Super, szkoda że nie mogę wszystkiego przeczytać na jeden raz:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Robię się coraz bardziej ciekawa, o co chodzi. Dlaczego Morgan chce zniszczyć ojca Aleca, co ten zrobił... i kiedy obydwaj małżonkowie dojdą do tego, że darzą się prawdziwym uczuciem (póki co ono się rozwija, ale czuć to między nimi <3)
    Okej, przepraszam, że nie napisałam jakiegoś ogarniętego komentarza, ale nie mogę zebrać myśli, jest późno xDD
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, to opowiadanie jest coraz bardziej interesujące!

    OdpowiedzUsuń
  3. O, Darlin i Rafe? Hm... Uuu, tatuś rozrabia... Niedobrze. Biedny Alec. A Morganowi mam ochotę trochę nakopać... Do czasu, aż zrozumie :) No ale na to trzeba poczekać... Z niecierpliwością oczywiście.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. chomik.pl (obstawiam że chodzi jednak o chomikuj.pl) chodzi mi bez zastrzeżeń

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie już też. Widocznie to były niewielkie problemy.

      Usuń
  5. Ktoś tu chyba był bardzo zmęczony, bo trochę błędów się wkradło, a to nieczęste u Ciebie :) czasem wręcz do tego stopnia, że sama sprawdzałam w słowniku, czy jakaś forma jest poprawna (jak np. w poprzednim rozdziale "przyśpieszał", gdy ja zdecydowanie napisałabym "przyspieszał", ale sprawdziłam, że obie są poprawne).
    Historia się ciekawie rozkręca, robi się bardziej zagmatwana w interesujący sposób :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh, znów to samo Morgan -,-". Ten gościu jest przerażający. Gdyby ktoś taki jak on istniał nie chciałabym stać się jego ani pionkiem (jak Alec... choć w sumie...xD) ani jego ofiarą (jak pan Frost). Rozdział jak zwykle świetny, ale niestety to nie zaspokaja mojej ciekawości! Pragnę więcej! Byle do stycznia yup.
    Weny Luano, weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. No cóż
    Po ostatniej gównoburzy chciałabym się wypowiedzieć
    Czytam opowiadania już od ponad trzech lat i jest to mój pierwszy komentarz i mam nadzieję, że jasno przekażę, to co mam na myśli. Opowiadania są interesujące, bo naprawdę niełatwo znaleźć dobrze napisane historie mm i bardzo się cieszę, że piszesz :) Zdaję sobie sprawę, że piszesz wcześniej i być może moje sugestie nie zostaną zrealizowane szybko, o ile w ogóle. Przechodząc do sedna, opowiadania, mimo że dotyczą różnych historii, są do siebie zbyt podobne. Już nawet nie chodzi o wymuszony ślub,bo to akurat jest fajne. Opowiadania są dość schematyczne, a przez to monotonne. (Między innymi główny bohater ma zawsze wspierającą go przyjaciółkę, ale też się kłócą bo nie może być zbyt kolorowo; lwia część postaci ma długie włosy; w fabule starasz się o zwroty akcji, ale są one przewidywalne; tak wiemy, że nie lubisz pustych kobiet z zbyt mocnym makijażem, bo okazujesz to dość często; postaci przeżywają emocje zbyt wewnętrznie, przez co jest to mało naturalne, bardziej hmm wydumane) Zanim zaczęłam czytać 'Dług' wiedziałam doskonale czego się spodziewać i dokładnie to otrzymałam. Nie mówię, że przestanę czytać, bo się już do notek przyzwyczaiłam, ale nie czerpię już z nich takiej radości jak na początku, gdy wszystko było dla mnie świeże.
    Mam nadzieję, że nie potraktujesz mnie jako hejtera i może spojrzysz na swoją twórczość z innej strony. Jak nie, to dalej będę sobie tylko psioczyć pod nosem. Weny i powodzenia w dalszej pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich komentarzy ja za hejterstwo nie uważałam i nie uważam. Dla mnie hejterskie komentarze to te, które mnie wyzywają, obrażają, przeklinają i robią to samo z moimi czytelnikami oraz takie, które nie biorą pod uwagę też jakie ja mam zdanie i ktoś sie chce ze mną kłócić, bo ja uważam inaczej.
      Dziękuję za opinię. :)

      Usuń
    2. No proszę, proszę, kogo my tu widzimy po raz pierwszy. ❤

      Gosia, nadal Cię kocham i to się nie zmieniło.

      Usuń
  8. A ja mimo wszystko wciąż będę Twoim wiernym fanem bez względu na wszystko!
    Podoba mi się nawe jeśli panuje pewien schemat. Może dlatego, że jestem wielbicielką kanonu? Coś tym jest! I ta rozmowa Latimera z ojcem Aleca. O co tu chodzi? Czuje jakąś poważniejszą zagrywkę i boje się, że Alec ucierpi na tym. NJeśli chodzi o Morgana to jego postać u Ciebie jest wyjątkowo oryginalna. Kogoś takiego u Ciebie jeszcze nie spotkałam. Podoba mi się coraz bardziej. I chyba wbrew sobie coś czuje do Aleca. Biedak. Uczucia mogą mocno pokomplikować życie.
    Czekam rety ten poniedziałek niech szybko nadejdzie :( może jakiś mały spoiler?
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze z ciekawością wyczekuję poniedziałku żeby przeczytać kolejny rozdział. Od 3-4 rozdziałów mam swoje podejrzenia co do sytuacji Morgan-ojciec Aleca, teraz tylko czekam żeby zobaczyć czy się sprawdzą czy nie. Rozdział dobrze napisany choć błędy tu i ówdzie też się wkradły.
    Weny podczas pisania innych opowiadań.
    Levi ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    Darlin i Raf razem, pięknie, Morgan powoli się zakochuje w Alecu, ale boli mnie to, że tak traktuje myśli o nim....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)