Dziękuję za komentarze. Pozdrawiam i zapraszam do czytania.
Przypominam, że rozdziałów jest 18, bo niektórzy pytają, a ja już kilka razy o tym pisałam, nawet w odpowiedzi pod komentarzami. :)
Nie
przespał tej nocy. No, może zdrzemnął się chwilę z głową na stole. Noc
przesiedział w kuchni, gapiąc się w ciemność. Nie wiedział, ile kaw wypił,
próbując zrozumieć to, co się stało. Gdyby nie śpiący dowód na kanapie i boląca
dłoń od uderzenia Martina, pomyślałby, że wczorajszy wieczór był tylko snem.
Kieran się do niego dobierał! Czemu, do jasnej cholery, znów mieszał mu w
głowie? Wstał i uchylił jedno skrzydło okna. Rześkie powietrze deszczowego dnia
wleciało do środka. Oparł czoło o chłodną szybę i przymknął powieki. Nie
wiedział, co miał robić. Jak zachowa się po pobudce Kierana? Nie mógł, ot tak,
wyjść z mieszkania, jakby uciekał.
– Hej.
Podskoczył,
przy okazji uderzając czołem w szybę, gdy niespodziewanie usłyszał zaspany głos
przyjaciela. Odwrócił się. Kieran stał w przejściu z rękoma w kieszeniach. Jego
włosy były zmierzwione i odstawały w różne strony. On pewnie też lepiej nie
wyglądał. Musiał się umyć i przebrać.
– Hej –
przywitał się. – Zrobić ci coś do picia? – Zmieszał się pod jego bacznym
spojrzeniem. Ciekaw był, czy przyjaciel pamięta o tym, co miało miejsce kilka
godzin temu.
– Chętnie.
Mogę skorzystać z łazienki? Chciałbym się trochę odświeżyć. Przynajmniej
oddech. Czuję się tak, jakby coś mi w ustach zdechło.
– Nie ma
problemu. Zapasowa szczoteczka jest w górnej szufladzie szafki przy wejściu do
łazienki. Podam ci jeszcze czysty ręcznik. – Obszedł stół i stanął przed
Kieranem. – Przepuścisz mnie?
Mężczyzna
spuścił wzrok i odsunął się.
Pamiętał! Ten sukinsyn wszystko pamiętał!, dotarło do Stevena. Momentalnie napiął
wszystkie mięśnie. Nie był gotów na rozmowę z nim. To wszystko stało się przez
alkohol i nic nie znaczyło. Kieran chciał sobie tylko i wyłącznie
poeksperymentować! Z tłumioną złością i nutą rozgoryczenia podał mu szczoteczkę
i ręcznik.
– Nie
krępuj się. Ja zrobię ci herbaty. Zjesz coś? – zapytał, czując, że powinien to
zaproponować gościowi.
– Mój
żołądek raczej nie przyjmie niczego, co nie jest płynne.
Steven
wrócił do kuchni i wstawił wodę na herbatę oraz wyjął jakieś tabletki przeciw
kacowi, uprzednio sprawdzając datę ważności. Wycisnął je do wysokiej szklanki z
przegotowaną wodą, robiąc cytrynowy napój. Przygotowując wszystko przypomniał
sobie, że Kieran miał poplamiony podkoszulek. Przecież nie wypuści go stąd jak
flejtucha. Wyciągnął z szafy jedną ze swoich koszulek i dodał do tego spodnie
od dresu oraz bluzę z kapturem, na wypadek gdyby przyjaciel chciał założyć coś
dodatkowo na górę. To mu powinno wystarczyć na powrót do domu. Podszedł do
drzwi łazienki i zapukał.
– Tutaj, na
szafce, kładę ci czyste ubrania – zawołał.
– Drzęki.
Żaraż wychorzę, myje żeby.
– Spoko,
nie śpiesz się. – Steven nie miał nic przeciwko temu, aby Kieran został jeszcze
na chwilę. Zostało mu trochę czasu przed pójściem do pracy i miał nadzieję, że
zdąży porozmawiać z Holly. Wrócił do kuchni i zalał herbatę gotującą się wodą.
Postawił ją na stole wraz z anty kacem. Przysiadł na parapecie, czując chłód
dostający się z dworu. Zdecydowanie wolał gorące dni, ale takie też były
potrzebne. Chwilę później wrócił odświeżony Kieran ubrany w jego rzeczy. Nosili
podobny rozmiar, więc wszystko dobrze na nim leżało.
– Dzięki za
ubranie. Tamto jednak trochę śmierdziało.
– Dam ci
jakąś reklamówkę na brudne rzeczy, gdy będziesz wychodził.
– Wyganiasz
mnie? – Usiadł przy stole.
– Nie,
tylko mam coś do załatwienia, a potem idę na dwunastą do pracy. Wypij to żółte
coś – dodał, widząc, jak przyjaciel skrzywił się, gdy tylko lekko poruszył
obolałą głową.
– Nie wiem,
czy to coś pomoże.
– Na sobie
nie próbowałem. Podobno działa. Holly to kupiła. Nie wiem, po co.
– Cała ona.
Przezorny zawsze ubezpieczony. – Wypił duszkiem całą szklankę.
– Ta.
Nastała
dość nieprzyjemna i ciężka cisza, przerywana tylko stukaniem łyżeczki o
szklankę i szumem deszczu za oknem. Steven jeszcze nigdy nie chciał tak bardzo
skądś uciec, jak teraz. Rozmowa o tamtym wisiała
nad nim jak kat. Odchrząknął.
– Słuchaj,
Kieran…
– Musimy
pogadać – przerwał przyjaciel.
– Nie wiem,
czy jest o czym. Ponadto śpieszę się i…
– I mam
sobie iść, tak? – Patrzył na niego z wyrzutem.
– Nie o to
mi chodzi. Po prostu byłeś pijany, wściekły. Chciałeś spróbować czegoś nowego,
tylko szkoda, że zabawiłeś się właśnie moim kosztem, jakbym był jakąś gumową
lalką, a nie kimś... kto cię kocha. –
Nie dopowiedział ostatnich słów. Znów zaczął się denerwować. Zacisnął place na
parapecie.
– Nie, to
nie tak. – Poderwał się z krzesła i chciał do niego podejść, ale Steven
wyciągnął rękę do przodu, dając mu znak, by tego nie robił.
– To jak?
Nigdy, przenigdy nie dałeś mi żadnego znaku, że chciałbyś spróbować. Nad
jeziorem jasno określiłeś nasze relacje, a wczoraj… Wybacz, że jestem trochę
skołowany. Nie wiem, co mam myśleć, jak to odebrać. Mózg mi podpowiada jedno,
serce drugie. Już ci wczoraj powiedziałem, jak to odbieram.
– Pamiętam.
Wszystko pamiętam. Dlatego muszę ci o czymś powiedzieć, jednak nie jestem
przekonany, czy to rozmowa na teraz. – Podrapał się po szyi.
– Teraz, to
ja idę wziąć prysznic i chcę iść na spotkanie. – Zawahał się przez chwilę, ale
dodał: – Kończę o dwudziestej. Jeśli nie masz niczego innego w planach i ci to
nie przeszkadza, to możesz wpaść godzinę później, to porozmawiamy.
– Spoko.
Raczej nie jestem umówiony na żadną randkę. Dopiję herbatę i sobie pójdę.
Jeszcze tylko zabiorę rzeczy z łazienki. Dasz mi jakiś worek?
Pokiwał
głową, z niejaką ulgą przyjmując odroczenie tej rozmowy.
~*~
Perfumeria,
w której pracowała Holly, mieściła się w jednej z galerii handlowych w centrum
miasta. Było to rozległe, dobrze oświetlone pomieszczenie z mnóstwem małych i
większych buteleczek ustawionych na licznych półkach zawierających wonności dla
kobiet i mężczyzn. W powietrzu roznosił się aromat głównie tych perfum, które
wypróbowywały na sobie klientki. Steven skrzywił się od razu po wejściu do
środka. Nie mógłby pracować w czymś takim. Pochorowałby się. Od dziecka był
wrażliwy na zapachy. Nawet różne odświeżacze powietrza, szczególnie te
wydzielające woń przez cały czas, nie mogły być przy nim często stosowane. Od
razu go mdliło, miał zawroty głowy, a żołądek chciał wypuścić jedzenie tą samą
drogą, którą weszło.
Za ladą stała młoda dziewczyna
doradzająca klientce wybór najlepszego zapachu. Rozejrzał się, ale nigdzie nie
widział Holly. Poczekał, aż sprzedawczyni obsłuży kobietę i dopiero wtedy
zapytał o przyjaciółkę. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i zerknęła na
zaplecze. Niemal w tej samej chwili w przejściu pojawiła się Holly, trzymając w
ręku torebkę. Gdy zauważyła przyjaciela, podeszła do niego i pocałowała w
policzek.
– To co
masz mi takiego ważnego do powiedzenia?
– Najpierw
wyjdźmy stąd, bo mi niedobrze.
– Ach, to
twoje uczulenie na nadmierną ilość zapachów. Katy, wrócę niedługo –
poinformowała koleżankę. – Chodź. Domyślam się, że chcesz prywatności, więc
usiądziemy przy palmiarni. Jeszcze nie jest użytkowana, więc nikt się tam nie
kręci.
Usiedli na
ławce przy potężnym pawilonie, którego otwarcie przewidywano za tydzień. Przez
wielką szybę widać było umieszczoną na środku fontannę, a wszędzie wokół rosły
palmy. Wykorzystano dla nich ziemię z podłoża i dowożono nowej, korzystając z
tego, że znajdują się na parterze. Steven nie miał wątpliwości, że i na piętrze
znalazłby się sposób na coś takiego, acz mogłoby to być niebezpieczne ze
względu na ciężar ziemi.
– No to, co
się dzieje? – zapytała przyjaciółka.
Zwlekał z
odpowiedzią, już nie będąc pewnym, czy ta rozmowa to dobry pomysł. Holly wzięła
go za rękę. Ten gest czyniła zawsze, kiedy chciała dodać mu otuchy i powiedzieć
„jestem”. Nie odzywała się, tylko czekała. Zaś on czuł się tak, jakby znów miał
osiemnaście lat i wypłakiwał się na jej ramieniu. Co prawda, teraz nie zbierało
mu się na łzy, ale miał adekwatny do tego humor.
– Wczoraj
przyszedł do mnie Kieran. Był pod wpływem alkoholu. Nie wiem, czy wiesz, że
Jessica…
– Wiem.
Dzwoniła do mnie i błagała, żebym pomogła jej w ugłaskaniu go. Nie ma mowy.
Zdradziła mojego brata. Miałam ją za fajną kobietę, trochę głupiutką, z którą
Kieran mógłby spędzić życie. Jestem na nią strasznie wściekła i uwierz, że
gdybyśmy nie byli w publicznym miejscu, leciałyby tu różne cholery i kurwy –
rozgadała się. – Niech nie myśli, że po zdradzie ma jakiekolwiek szanse powrotu
do niego. Nie pomoże nawet to, że podobała się ojcu, bo właśnie taką żonę
wymarzył sobie dla syna. Mnie też by chętnie życie układał. Ech.
– Chyba
wielu rodziców tak ma.
– Chyba
tak. No, ale paplę i paplę. Mów, co dalej?
– O jejku.
– Ukrył twarz w dłoniach, ale mu je odsunęła. – Zaczęliśmy rozmawiać i tak
jakoś, ni stąd ni zowąd, on się do mnie przytulił. Niby w porządku, bo Kieran
jest dotykalski, czasami za bardzo, ale później… Pocałował mnie. – Widział, jak
Holly wstrzymuje oddech. W ogóle ciekawy był jej reakcji. W sumie to, że jej
brat hetero całuje się z facetem, powinno być dla niej dziwne. Sam na jej
miejscu byłby zaskoczony, a ona zaczęła się zwyczajnie śmiać i to tak bardzo,
że z jej oczu wypłynęły łzy. – Odbiło ci?
– I to jest
ten problem? Ciesz się, człowieku. – Wyjęła z torebki chusteczkę, by obetrzeć
łzy, starając się nie naruszyć nienagannego makijażu.
– Nie
zaskoczyło cię to?
– On mnie
już niczym nie zaskoczy. Może tym, że chciałby zostać kosmonautą. Mówię ci,
ciesz się. – Zamknęła torebkę na zatrzask i wyrzuciła chusteczkę do metalowego
kosza ustawionego tuż obok ławki.
– Jak mam
się cieszyć? Przecież on nie jest nawet Bi. Zresztą to dziwne, nie uważasz? Po
co to zrobił?
– Bo
chciał? On robi tylko to, czego chce.
– Tak,
poeksperymentować sobie, kurwa, chciał. – Zaczął bawić się paskiem od jej
torebki.
– Nie
wkurzaj się. – Poklepała go po kolanie i przyjrzała mu się uważniej. – Zabolało
cię to.
Nie
odpowiedział. Niech się sama postawi w jego sytuacji. Niby tak, powinien się
cieszyć, lecz nie chciał być zabawką. Narobić sobie nadziei, pokochać jeszcze
bardziej, a potem nagle koniec. Nie zniósłby tego.
– Nie
skończyło się tylko na pocałunku. Nie rób takich oczu, nie zaszło nic, o czym
teraz myślisz, zboczuchu. Dobierał się do mnie, ale go powstrzymałem. Wolałem,
żeby rano nie przeklinał mnie za to, że zrobiłem z niego zboczeńca. Zależy mi
na przyjaźni z nim. Z resztą sobie poradzę. – W każdym razie starał się sobie radzić.
Ostatnio dobrze mu szło. Zamilknął, kiedy obok nich przechodziła kobieta z
małym dzieckiem. Gdyby nie to, że śpieszyło mu się z tą rozmową, to wolałby
przeprowadzić ją gdzieś indziej. Jakoś nie chciał mieć świadków tego, co mówił,
nawet jeśli byli nimi obcy ludzie.
– Tak jak
radzisz sobie od lat – prychnęła. – W sumie mówisz tak, jakbyś nie znał
Kierana. Wątpię, by po przebudzeniu i świadomości tego, że się kochaliście,
zdecydował się na odrzucenie ciebie.
– Już to
zrobił po pocałunku w jeziorze. Teraz byłoby gorzej – wygadał się. Zresztą, co
mu tam! I tak się czegoś domyślała. Tylko ją w tym upewnił. Opowiedział jej, co
się stało, krążąc wzrokiem wszędzie, byleby na nią nie patrzeć. Wstydził się
tamtego zachowania zasługującego na miano napalonego gówniarza. Ona przez cały
czas gapiła się na niego jak ciele na malowane wrota, wysłuchując do końca.
Kiedy skończył mówić, spojrzał na zegarek. Nie chciał spóźnić się do pracy.
Szef ostatnio sprawdzał ich punktualność.
– Mój brat
jest zagadką – powiedziała w końcu, według Stevena, jakimś takim wesołym
głosem.
– Dla mnie
też. Nie rozumiem jego postępowania. Najpierw mnie odpycha, jakbym był
zakażony, a teraz zaś dobiera się do mnie tak sam z siebie. Nadal zrzucam winę
na alkohol i zdradę – dodał. – Rano chciał o tym pogadać, ale umówiliśmy się na
wieczór. Nie będę jego pocieszycielem. Nie takim. Nie dam się wykorzystać.
– Sądzę, że
nie o to mu chodziło. – Zamyśliła się na chwilę. Założyła nogę na nogę, po czym
kontynuowała: – Ostatnio między nim a Jessicą nie było za dobrze.
– Na ognisku wyglądało na to, że jest im wprost
cudownie.
– To wtedy,
ale następnego dnia, po tym, jak was wywiozłam…
– Za to
powinnaś oberwać. – Dźgnął ją palcem w bok.
– Tak, tak.
No, ale posłuchaj. – Ponownie wzięła
jego rękę w swoją. Z boku mogli wyglądać jak para połączona więzłem miłości, a
nie przyjaźni. – Od tamtej pory był nieobecny duchem. Łaził gdzieś sam. Ciągle
myślał. Stracił ochotę do zabawy. Próbowałam z nim porozmawiać, lecz się nie
dało. Nie wiem, co mu wtedy powiedziałeś, jednak coś się w nim zmieniło.
–
Powiedziałem mu całą prawdę. Tak jakoś wyszło samo z siebie. – Wstał i podszedł
do szyby palmiarni, patrząc na zieleń za nią. Nie chciał myśleć o tym, co
przyszło mu do głowy. To by było niedorzeczne, a nawet niemożliwe, czy głupie.
Po co miał robić sobie nadzieję?
– Sądzę, że
alkohol dodał mu odwagi. – Kobieta stanęła obok niego.
– Jakiej?
– To chyba
tylko on sam może ci powiedzieć, ale ja sądzę…
– Lepiej
zachowaj to dla siebie. – Poczuł jak zimny dreszcz przenika jego ciało, aż nim
wstrząsnęło.
– Po tym,
co ja myślę i co usłyszałam oraz zaobserwowałam mogę zrobić tylko jedno. Dać ci
radę.
Miał ochotę
przewrócić oczami, ale zaraz by go za to uderzyła. Już nie wiedział, czy ta
rozmowa mu pomogła, bo to jeszcze bardziej namieszało mu w głowie, a serce biło
szybciej, niż powinno. Jakby się cieszyło z tego, co przypuszczał. Bał się
swoich myśli.
– Walcz
o mego brata.
Popatrzył na nią, jakby była kosmitką. Jak może mu
coś takiego proponować? To było niedorzeczne!
– Mam walczyć z biuściastymi panienkami? Dziękuję
bardzo, ale nie.
– Boisz się, że przegrasz?
– Mam dość upokorzeń, wzdychania
do kogoś, z kim i tak nie będę i nadziei, że może jednak jest jakaś szansa, a
potem się wszystko zawali. Mówię ci, to przez alkohol…
– Pierdolisz farmazony,
chłoptasiu! – powiedziała to na tyle głośno, że przechodzący niedaleko ludzie
obejrzeli się na nich. – Jesteś facetem? To walcz o swojego faceta.
– On nie jest moim facetem –
powiedział przez zaciśnięte zęby. Nie potrafił ustać w miejscu. Gdyby wysunął
ręce do przodu, oboje zobaczyliby, jak mu się trzęsły.
– To walcz o kogoś, kogo kochasz.
Kieran jest wolny. Nie robi niczego, na co nie ma ochoty, a biorąc pod uwagę ostatnie
zachowanie…
– Dlaczego? Powiedz mi, dlaczego
miałby chcieć być ze mną lub choćby się przespać?
Wzruszyła ramionami. Tak, sam nie
znał na to odpowiedzi. Nie wiedział, czy ma teraz czekać z utęsknieniem na
wieczór, czy bać się tego spotkania. Cokolwiek nadejdzie, może mu się spodobać
lub nie. Czasem życie to jedna wielka loteria. Wygrywasz lub przegrywasz, od
czasu do czasu utrzymując się pośrodku jakimiś siłami. Człowiek nigdy nie wie,
czy podejmuje właściwe decyzje. Wielu zawierza swemu sercu i daje się mu
prowadzić. On wiedział, dokąd podąża jego serce, a głos, że ktoś, kogo kochał
jest wolny, tym bardziej ciągnął go ku tej jednej drodze. Miał zdobyć heteryka,
bo ten go pocałował? Jakim cudem miałoby mu się to udać? Czy heretycy całują
innych mężczyzn? Słyszał, że wielu eksperymentowało. Sam miał propozycje, żeby
komuś obciągnąć, bo on chce zobaczyć, jak robi to facet. Zawsze odrzucał takie
oferty.
– Wybacz, że jeszcze bardziej ci
namieszałam. – Pogłaskała go po przedramieniu.
– Dam sobie radę, Maleńka. – Tym
razem nie oburzyła się na to, jak ją nazwał. Chyba wiedziała, że nie miał sił
na żarty.
Przytulił ją, wtulając nos w
pachnące rumiankiem włosy. Chciał przetrwać ten dzień, a potem, co ma być, to
będzie. Jego życie i tak już nie będzie spokojne. Natknął się na różne
zawirowania i wątpił, czy wyjdzie mu to na dobre.
~*~
Już od
progu dopadła go Elis i pociągnęła za sobą do kantorka, w którym się
przebierali i spędzali przerwy, o ile jakieś mieli.
–
Przebieraj się szybko. Widziałeś, co się dzieje. Ludzi jest pełno. Sypią się
zamówienia na wieczór. Do tego szefuńcio zwołał wszystkich na drugą po południu
i chce coś powiedzieć. Wiesz, że najgorsze rzeczy zawsze mówi publicznie, jakby
każdego z nas chciał upokorzyć.
– A co
mu znów nie pasuje? – Otworzył swoją szafkę i zdjął lekko wilgotną bluzę z
kapturem. Zmókł, zanim dotarł tutaj z parkingu przeznaczonego dla pracowników.
– Nie
wiem, czy nie chodzi o jakieś zwolnienia. Ja na pewno będę na pierwszym
miejscu. Zawsze wywalają tych, co pracują najkrócej – mówiła z paniką.
–
Uspokój się i nie rozgłaszaj czegoś, czego nie jesteś pewna.
– Masz
rację, ale i tak się boję. Mary również. Dobra, wracam do kuchni.
No
pewnie. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko upierdliwego szefa. Nie miał
ochoty na dyskusję z nim. Jak ten coś mu będzie pierdolił, to po prostu
zagrozi, że się zwolni. Nawet właściciel pizzerii wiedział, że wielu klientów
przychodzi właśnie dla tego, kto im gotuje. Odchodząc stąd, zabrałby ze sobą
sporo ludzi, a każda inna pizzeria przyjęłaby go bez problemów. Był tego pewny,
ponieważ już nie raz miał telefony w tej sprawie. On jednak uparcie odmawiał,
kochając miejsce, w którym pracował. Nie powinien tak sentymentalnie do tego
podchodzić, lecz już taki był. To tutaj spędzał czas z Kieranem, zawsze siedząc
obok niego. Wtedy Atkinson, jako młody chłopak, podbierał mu kawałki pizzy,
śmiejąc się z tego niczym dziecko z dobrej zabawy.
Przebrał
się szybko i umył ręce. W kuchni był pełen rozgardiasz, a drugi kucharz ledwie
dawał sobie radę.
– Cześć
wszystkim.
–
Steven, jesteś ratunkiem. – Mary dała mu listę zamówień i poszła do swoich
zajęć.
–
Jestem jak koło ratunkowe. – Odczytał listę i zajął się robieniem ciasta.
Dzięki pracy, wszelkie inne myśli mógł schować głęboko w sobie. Znów czekało go
krojenie, siekanie, zagniatanie i zapachy ziół. Takie aromaty znosił bez
problemów. Dzięki nim minuty mijały jak sekundy.
– Co
miała znaczyć ta akcja z wczoraj? – zapytał David, podchodząc do niego.
– Z
Martinem? W końcu się doigrał. Uwierz, że już dawno miałem ochotę wbić mu
trochę rozumu do głowy, bo mówieniem nic nie zdziałałem.
– On
naprawdę przeleciał kobietę Kierana?
– Ano.
– Rozejrzał się po blacie, przy którym pracował. – Gdzie jest bazylia? Kto ją znów przestawił?
Kumpel
podsunął mu świeże listki.
–
Niezły masz cios.
– Jak
on się czuje?
– Nic
mu nie będzie. Przez jakiś czas pochodzi z kolorową twarzą. Dobrze mu tak.
Następnym razem pomyśli, zanim dobierze się do tego, co nie jego.
– Ta.
–
Dobra, lecę. Muszę zawieźć stos pizz na jakąś imprezę.
– Nie
będziesz na zebraniu? – zapytał Steven.
–
Wrócę. Zresztą, co za debil urządza zebranie w środku nawału pracy?
– Nasz
szef – podrzuciła w dalszym ciągu zdenerwowana Elis.
Z tego,
co zauważył Steven, inni też nie byli pewni swego. W tych czasach każdy się
obawiał o to, że straci pracę. Człowiek żyjący sam jakoś sobie poradzi, ale
ten, który ma na utrzymaniu rodzinę, czy chociażby partnera, bardziej drży o
przyszłość.
Godzinę
później wszyscy siedzieli jak na szpilkach, patrząc się na pracodawcę.
Mężczyzna, wysoki i dobrze zbudowany, miał nieprzeniknioną minę. Zawsze, jak
się na niego patrzyło, to po plecach przebiegały nieprzyjemne ciarki. Za każdym
razem przynosił złe wieści. Ostatnio obciął im pensje, a wcześniej zwolnił
dwoje dobrych pracowników, robiąc to publicznie, bo usłyszał, że rozpowiadają o
nim nieprzychylne wiadomości. Steven był ciekaw, co czeka ich dzisiaj.
– Mam
do przekazania kilka wiadomości – odezwał się szef. – Nie wszystkie są dla
państwa dobre.
– Tak,
jakby kiedyś przyniósł dobre – szepnęła Mary do Stevena.
– Wiem,
że są państwo tutaj jak rodzina. Wiele więzi zawiązuje się przez pracę i tak
dalej…
Kolejne z przemówień tego faceta, pomyślał Steven. Chciał wracać do pracy, a nie bawić się w jakieś
farmazony. Miał wielką ochotę powiedzieć mu, żeby się streszczał, ale właśnie w
tym momencie usłyszał coś, czego tak naprawdę się nie spodziewał.
–
Przykro mi, Mary, ale muszę cię zwolnić – powiedział mężczyzna.
–
Słucham? – spytała kobieta drżącym głosem. – Mam na utrzymaniu córkę. Żyjemy
tylko z mojej pensji. Nie może mnie pan tak po prostu wyrzucić. Za co? –
Kobieta rozpłakała się. Steven objął ją ramieniem.
–
Stawiam na młodych, prężnych pracowników. W pani wieku…
– Co do
tego ma mój wiek? Świetnie sobie radzę, nie jestem stara! – wykrzyknęła
zapłakana kobieta. – Dogaduję się z ludźmi o dwadzieścia lat młodszymi ode
mnie! Co pan sobie wyobraża?! Jest pan zadufanym w sobie pajacem, któremu się
wydaje, że może z ludźmi robić, co zechce! Każdy z was potrafi tylko
wykorzystywać swoich pracowników. Najlepiej, żebyśmy pracowali za darmo, a
jeśli coś się nie spodoba, to bez skrupułów wywala się nas na bruk! Jak można
tak postępować?!
– Za
miesiąc wygaśnie pani umowa, a ja jej nie podpiszę. Proszę sobie szukać nowej
pracy.
– To
śmieszne – głos zabrał Steven. Ten człowiek podniósł mu ciśnienie.
–
Mówiłeś coś, Duncan?
– Tak,
szefie, mówiłem. Dołączam się do słów Mary, a od siebie powiem, że jeśli zwolni
pan ją lub kogokolwiek innego, to ja też odchodzę. – Wiele ryzykował, ale się
nie bał. – Bardzo chętnie podejmę pracę gdzieś indziej. Wielu klientów
przychodzi tutaj ze względu na mnie. Jak pan sądzi, co oni zrobią, gdy się
okaże, że pracuję u konkurencji? – Podniósł brwi, czekając na odpowiedź.
– To
szantaż.
– Jak
zwał, tak zwał. Mary robi tutaj doskonałą robotę. Jest świetnym pracownikiem,
jak każdy z nas. Pizzeria zarabia, więc nie widzę sensu w zwalnianiu
pracownika. Chyba, że chciał pan przyjąć na jej miejsce kogoś z rodziny.
Uprzejmie informuję, że proszę bardzo, ale nie w zamian za kogoś z ekipy. Ja
mogę odejść już teraz. – Widział, jak wzrok mężczyzny twardnieje i gdyby mógł
zabijać, już byłoby po nim. Steven patrzył zdecydowanie na szefa, całą siłą
woli nie odwracając od niego oczu, co sporo go kosztowało. To Kieran był dobry
w długim patrzeniu ludziom w oczy, on tak nie potrafił. Teraz jednak wygrał tę
bitwę.
– Nie
mogę pana zwolnić, bo jest pan za dobry, ale mogę obniżyć pensję. Mary, zostaje
pani na kolejny rok. Również z obniżonymi zarobkami – powiedział i wyszedł.
W
kuchni rozległ się pisk i oklaski. Elis rzuciła się na szyję Stevenowi, a Mary
patrzyła na niego z wdzięcznością.
–
Chłopcze, wiele ryzykowałeś.
– Warto
było, Mary. Tylko niech żadne z was nigdy tego nie robi – zastrzegł. Co tam
pensja. Wiele satysfakcji dawało mu patrzenie na szczęśliwe twarze.
– Nie
powinieneś stawać w mojej obronie.
–
Czułem, że tak muszę zrobić. Ryzykowałem, ale nie tyle, co każdy z was. Nie
martw się, Mary. Nasz szefuńcio nie mógłby zwolnić kury znoszącej złote jajka.
Dobra, ludziska, wracajcie do pracy. Klienci czekają na żarcie. – Czuł, jak
spływa z niego napięcie. Nogi się pod nim ugięły, ale przytrzymał się blatu,
czego inni, na szczęście, nie zauważyli. Narażał się i chyba dopiero teraz
dotarło do niego, jak bardzo. Co by było, gdyby jednak inne pizzerie go nie
przyjęły? Gdyby jednak miał to zrobić drugi raz, zrobiłby, z pełną świadomością
swego czynu. Wrócił do pracy z uśmiechem na ustach. Postąpił dobrze.
~*~
Do domu
dotarł mocno zmęczony, czy wręcz wypompowany dniem oraz nieprzespaną nocą. Do
tego jego samochód nie mógł zapalić i musiał trochę pogrzebać pod maską, więc
doszczętnie przemókł. Trochę żałował, że zgodził się dziś na to spotkanie, lecz
nie chciał go odwoływać. W sumie to nawet dodawało mu ono zastrzyku energii,
ponieważ inaczej już by padł na łóżko. Przebrał się, na szybko wysuszył włosy i
przygotował kanapki, chcąc zdążyć przed przyjściem Kierana. Jedną zjadł, zanim
dokończył ich robienie. Ustawił je w pokoju i ledwie to zrobił, przyjaciel dał
znak, że jest bardzo punktualny. Zanim otworzył drzwi, odetchnął kilka razy,
uspokajając się. Nacisnął klamkę.
–
Cześć.
– Hej,
Steven.
– Właź.
Jak jesteś głodny, to zrobiłem kolację.
– E,
jutro oddam ci rzeczy. Uprałem je, ale nie wyschły.
– Nie
musiałeś…
– Ale
chciałem.
Zmarszczył
brwi. Kieran wyglądał na smutnego, chociaż to bardziej wyglądało to tak, jakby
był napięty do granic możliwości. Co takiego chciał mu powiedzieć, że
zachowywał się, jakby był obcy? W innym przypadku już dawno pałaszowałby
jedzenie. Teraz tylko omiótł kanapki wzrokiem, ale żadnej nie wziął.
– Nadal
męczy cię kac?
– Nawet
nie. Czemu pytasz?
– Nie
jesz. Ty, wieczny żarłok. Odkąd pamiętam lubiłeś jeść.
– Wolę
porozmawiać. Możesz usiąść? – Sam zajął kanapę.
Steven
usiadł po drugiej stronie i wziął butelkę wody do ręki. Ta jednak zaraz została
mu odebrana.
–
Pijesz, bo się denerwujesz, ale chcę, byś mnie wysłuchał.
–
Kieran, słucham cię. Mieliśmy porozmawiać o tym, co zaszło, ale to coś więcej,
prawda? Co ty mi chcesz powiedzieć?
–
Zastanawiałeś się kiedyś, chociaż przez chwilę, czemu zrezygnowałem ze studiów
i wyjechałem?
Znalazł
się pod obstrzałem tych czarnych oczu i poczuł się malutki. Był w stanie tylko
pokiwać głową. Wiele razy zastanawiał się, dlaczego przyjaciel odszedł z
uczelni. Przecież była dobra, więc mógł tam skończyć prawo, na które poszedł głównie
dlatego, że ojciec tak zarządził.
–
Chcesz długiej historii, czy mam opowiedzieć tylko fakty?
– Wolę
fakty i chcę wiedzieć, co to ma wspólnego z tym, że się na mnie rzuciłeś. –
Nagle coś przyszło mu do głowy. Było to przecież niemożliwe, ale może jakaś
szansa istniała. – Jesteś gejem? Ktoś się o tym dowiedział i musiałeś wyjechać?
Śmiech
Kierana rozległ się w całym pokoju.
Jak zwykle cudowne, ale czemu w takim momencie musi być koniec? :(
OdpowiedzUsuńTakie zakończenia są najlepsze. :D
UsuńRaczej okrutne :P
UsuńDokładnie
UsuńRozdział jak zwykle wyszedł Ci świetnie. Nie mogłam się po prostu go doczekać, ale jak, ja się pytam jak mogłaś skończyć w takim momencie?
OdpowiedzUsuńTeraz znowu trzeba czekać tydzień:((
Tydzień szybko minie. :)
UsuńNie no, do cholery niech Kieran nie bedzie zakochany w Stevenie, bo tego nie przezyje. Spodziewalem sie innego obrotu spraw, a nie oklepanego tego samego watku, co np w filmach. Mam nadzieje, ze sie myle. Po prostu ciezko mi oswoic sie z mysla, ze Kieran moze byc gejem i chciec zwiazac sie z Stevenem.
OdpowiedzUsuń,, - Mam walczyć z buiściastymi panienkami? Dziękuję, ale nie." - ,,biuściastymi" i w Twoim ,,przemowieniu" pomylilas sie i napisalas ,,pozdraiwam" :)
Damiann
Dzięki za wypisanie błędów. Człowiek czyta 100 razy i tak ich nie widzi. :)
UsuńNo ej ;-----; Tak się nie robi Q.Q
OdpowiedzUsuńJeśli Kieran okaże się być gejem, to padnę, bo osobiście co najwyżej stawiałam na bi. Przynajmniej na początku.
Uh!
Teraz nie będę mogła wytrzymać do następnego poniedziałku ;;;
Wytrzymasz. ;)
Usuńjak się okaże, iż Kieran zakochał się w Stevenie, to mnie chyba szlag trafi...
OdpowiedzUsuńkurczę, jak Cię Luano cenię za ,,Tylko ty", ,,Szkolnego prześladowcę" czy ,,Połączonych", tak po prostu wręczam sobie odznaczenie masochistki - serio, coś już musi być ze mną nie tak, skoro wciąż czytam tę historię.
Nie obraź się, ale odnoszę wrażenie, iż piszesz na ilość, a nie na jakoś. Kiedyś jedna dziewczyna napisała mi, że ciężko stworzyć coś oryginalnego. Ale Tobie to się udawało! Kiedyś...
Tylko Ty - tę historię przeczytałam naprawdę wiele razy. Była świetna! Ale... Niektóre opowiadania z tego bloga przypominają wręcz drugą wersję opowiadań z drugiego bloga (np. ,,Ibara")...
Ech... Co zrobię? Nic nie zrobię :(
Wciąż będę czytać. Może napiszesz w przyszłości coś, co odbiegnie od schematów... Trzymam za to kciuki.
Wenyy :)
Przepraszam, ale romanse są i będą schematyczne. Każdy jest taki sam. Przykro mi.
UsuńZałożę się, że Steven trafił, a w każdym razie był blisko :D Kolejny raz muszę Ci napisać, że kocham to opowiadanie, jak i twój sposób pisania :)
OdpowiedzUsuńTen szefuncio jeszcze się doigra. Coś czuję, że Steven da mu nieźle popalić, szczególnie jeśli znowu wymyśli coś głupiego :P
Nie mogę się doczekać tego, co powie Kieran. Może na początku odrzucił Stevena, bo nie chciał dopuścić do siebie myśli, że jest gejem? Albo przynajmniej bi :D
Cóż wszystkiego pewnie dowiemy się w kolejnym rozdziale, a tym czasem życzę weny i pozdrawiam <3
PS: Skoro już wiesz ile rozdziałów ma " Nie powiem dobranoc" to skończyłaś pisać, czy takie są plany? A może masz już początek kolejnego, cudnego opowiadania?
Opowiadanie zostało ukończone w 1013 roku. W tej chwili piszę już inne opowiadania.
UsuńUff Luana to Ty stara kobitka jestes xD
UsuńZartuje oczywiscie :P
Nie wiedziałeś, ze jestem aż tak stara? :D Tak, miało być w 2013 roku.
UsuńNiiiiiiiieeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!! Lu, ja cie xamorduje za przerywanie w takim momencie. Jak mam przeżyć cały tydzień bez wiedzy jak przebiegła ta rozmowa? Focham sie ;)
OdpowiedzUsuńPs. Świetny rozdział i kolejna super historia
Ps2. Czy ty to zrobiłaś celowo bym wreszcie skomentowała?
Pozdro
Haha. Oczywiście, że celowo. ;)
UsuńPrzyłączam się kończenie w taki momencie jest nie fer. Może odcini pojawiały by sie trochę częściej to byłoby do przeżycia:-)
UsuńLu jesteś zołzą :P
Usuńczemu w takim momencie ? xD teraz nie wiem czy go wyśmiał czy śmiał się bo Steven zgadł xD i teraz trzeba czekać do poniedziałku ... zwariuję ;p podziwiam Stevena że sie wstawił za Mary bo raczej mało kto by tak postąpił. co do Kierana zastanawiam się czy przypadkiem nie jest bi. to by do niego bardziej pasowało niż bycie gejem moim zdaniem. ciekawa jestem jak to sie dalej potoczy. rozdział jak zwykle świetny i czekam na następny. wenyyy '** ♥
OdpowiedzUsuńSteven to mimo wszystko odważny facet. Jeśli na kimś mu zależy zawsze stanie w obronie tej osoby. :)
UsuńLuano...jak widzisz rzesza Twoich fanów Cię nie opuszcza ;) Spójrz tylko ile osób dodało konetarz przede mną i ile dodało jeszcze tego samego dnia po mnie :) Zazdroszczę Ci Twojego stylu i Twojej pomysłowości w tworzeniu fabuły i...budowania napięcia :D Tak, wiem, że wszyscy czytelnicy mnie zlinczują, ale uwielbiam to, że kończysz właśnie w takich momentach. To wtedy właśnie wiem, dlaczego tak bardzo uwielbiam Twoje utwory i dlaczego warto na nie z takim utęsknieniem czekać :) Rozdział moim zdaniem bez błędów interpunkcyjnych i ortograficznych, stylistycznie znalazłem parę ale wyleciały mi z głowy Xd Przepraszam :/ Może dodam pod swoim komentarzem gdzie one były :) A tymczasem - powodzenia i weny. No i ponieważ jest późno, to...powiem dobranoc ;D
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam kończyć w takich momentach. :)
UsuńWcześniej nie komentowałam, ale teraz muszę to zrobić.Zacznę od tego, że bardzo podoba mi się twój styl pisania. Fajnie opisujesz uczucia, sytuacje, wydarzenia.
OdpowiedzUsuńNiektóre z twoich opowiadań, nie wiem dlaczego, kojarzą mi się z harlequinami(których nie cierpię, lecz dla ciebie robię wyjątek i czytam).
Co do tego opowiadania to gratuluję pomysłu, wyboru postaci i całej fabuły. Liczyłam, że rozdział 8 będzie bardziej melancholijny i smutny, więc byłam lekko zaskoczona takim szybkim obrotem sprawy. Ten rozdział podobał mi się bardziej niż poprzedni, ale mam nadzieję, że Kieran jednak nie okaże się '100% gejem' bo będzie to troszkę banalne. To ty jednak piszesz to opowiadanie(lub już je skończyłaś) i nic na to się nie poradzi.
Zauważyłam, że już formuje się obóz pośród grupy komentujących sprzeciwiające się połączeniu Stevena i Kierana, ale ja jestem na tak dla tej pary, może dlatego, że od początku byłam przygotowana na taki obrót sprawy i nic złego w tym nie widzę (choć co do Kierana mam mieszane uczucia). Jeżeli mnie pamięć nie myli to przy którymś z opowiadań pisałaś, że starasz się aby każda twoja historia kończyła się happy endem, więc mam nadzieję, że tutaj dla Stevena też taki zaplanowałaś. Jestem bardzo ciekawa jak rozwiążesz całą tą sytuację.
"-Jesteś gejem? Ktoś się o tym dowiedział i musiałeś wyjechać?
Śmiech Kierana rozległ się w całym pokoju." <- mam nadzieję, że on tutaj się śmieje dlatego, że to lekko niedorzeczne stwierdzenie, a nie dlatego, że to prawda, przynajmniej nie w 100%.
Pozdrawiam i życzę weny do pisania kolejnych ciekawych opowiadań.
Levi ;)
Staram się, żeby każda historia kończyła się dobrze, bo w życiu jest za dużo złych zakończeń i czasami dobrze poczytać bajkę z happy endem, żeby odciąć się od tego co smutne i złe.
UsuńFormują się dwa obozy i poniekąd rozumiem to. Kieran jest postacią specyficzną, Steven przez niego cierpi i wielu by chciało, żeby bohater spotkał kogoś kto go będzie kochał. Tylko Steven nie jest w stanie nikogo innego pokochać. Próbował. Serce oddał już na całe życie temu jednemu.
A co do końcówki, zobaczysz za tydzień. :)
Hej,
OdpowiedzUsuńJak zwykle ciekawy rozdział, ale muszę przyznać że jeśli Kieran wyjechał ponieważ był zakochany w Stevenie to będę trochę zawiedziona....Czekam z niecierpliwością! Do poniedziałku!
Zobaczysz z czasem czy się rozczarujesz, czy mimo wszystko nie. :)
UsuńWitaj :3
OdpowiedzUsuńTen rozdział był dla mnie bardzo bardzo bardzo dużym zaskoczeniem !
Naprawdę!
Ja w miarę lubie Kierana :3
Chociaż jest bardzo specyficzny , stawiam na to że będzie Bi chociaż homo też może być...
Tylko czemu tak zareagował tam w jeziorze? To pytanie nie daje mi spokoju...
Bardzo lubie to opowiadanie jest takie...inne
Tajemnicze, (przynajmiej dla mnie)
nie daje rady przewidzieć co będzie dalej i niecierpliwie czekam na historię Kierana :3
Pozdrawiam Ash
P.S ja chyba jestem w tym obozie który lubi Kiera :3
Też byłabym z obozie Kierana. Dziwny facet, ale każdemu trzeba dać szansę. :)
UsuńJak? Dlaczego w takim momencie? Boże lubisz nas dręczyć, nas biednych czytelników.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co Kieran powie Stevowi, jaką historię mu opowie.
Cieszę się, że Holly jest taką oddaną przyjaciółką, która zawsze pomoże, nawet jeśli jej pomoc nie jest mile widziana xD
Dobrze, że Stev postawił się szefowi, nie można tak pomiatać pracownikami.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Kocham Was dręczyć. *okrutny śmiech*
UsuńHolly to jedna z tych osób, którą się wyrzuca drzwiami, a wchodzi oknem. Poza tym dla przyjaciół zrobiłaby bardzo dużo. :)
W takim momencie... Chociaż sama robię podobnie :) To buduje takie oczekiwanie na następny rozdział i sprawia, że czytelnik chce wrócić mimo wszystko :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Romans to romans i jest schematyczny. Raczej wolę zakończenia w happy endem, niż takie ze złym. W końcu to opowiadanie, a nie rzeczywistość gdzie dość często nie idzie po naszej myśli :)
Jestem ciekawa co kryło się za śmiechem Kierana... Strasznie polubiłam to opowiadanie, wydaje się być inne niż wszystkie :)
Pozdrawiam i życzę weny w przyszłościowych opowiadaniach :D
Prawda, że cudownie jest pisać zakończenie, które ma trzymać czytelników w napięciu?
UsuńTak, romans to romans. Raz słyszałam, a może czytałam, że kto przeczytał jedną opowieść z serii Harlequin przeczytał ich setki. Tak też jest z takimi opowiadaniami. Bardzo ciężko jest odejść od schematu. Może kiedyś mi się to uda. :)
Jak dla mnie, to śmiech Kierana nie zwiastuje nic dobrego. W każdym razie na tym etapie opowiadania. Kiedy szef zwołał zebranie, to już miałam nadzieję, że zatrudnił nowego pracownika, który będzie zainteresowany Stevenem ... Jednak moje przypuszczenia chyba nie są trafione.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ja też lubię takie zakończenia. :)
Chwilowo Anonimowa
Tu mogę zdradzić, że Twoje przypuszczenia nie są trafione.
UsuńOstatnie zdanie wręcz rozrywa serce, nie z powodu tego, że zakończyłaś rozdział w takim momencie, ale w związku z fabułą. Nie wiem, dla mnie to było troszkę okrutne, że Kieran tak zaczął się śmiać :\\
OdpowiedzUsuńSteven zachował się w pracy bardzo honorowo i wiele zaryzykował :3 Pewnie wkrótce los odpłaci się mu za poświęcenie :))
Okaże się z jakiego powodu się śmieje i czy to jest okrutne, czy po prostu to pytanie go rozbawiło. :)
UsuńI jak ja mam teraz spokojnie przetrwać tydzień? No nieda się.... :P
OdpowiedzUsuńFajny rozdział (jak każdy) i ta końcówka pełna napięcia :)
Da się, da. :)
UsuńNormalnie zabić to za mało.
OdpowiedzUsuńKurczę właśie skończyłam czytać i jest naprawdę niesamowite.
POdobało mi się zachowanie Stevena.
Stanął w obronie starszej koleżanki a ten szef to jakiś despota.
Że też normalnie takie rzeczy się dzieją w życiu.
Ale facet zachował się jak mężcyzna i naprawdę zaimponował mi.
Ciekawa też jestem tajemnicy Kierana.
Cały Boży tydzień normalnie jestem zaintrygowana.
pozdrawiam mocno;*
A już byś zabijała i co potem byś miała? :P
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńagrh co za szef, jak on tak może, ciekawe co chce powiedzieć Kieran, czyżby coś jednak czuł do Stevena dlatego wyjechał, czy może coś się stało tam i dlatego wyjechał...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Szef, myśli, że może wszystko. Niestety.
Usuńszczęście że miałam za dużo pracy i dopiero dziś przeczytałam ten rozdział, krócej czekać poniedziałku ;) ale srly? w takim momencie? aż mnie skręca z ciekawości co tam w twojej genialnej główce wyrosło, dlaczego wyjechał :) dziewczyno jesteś niesamowita, jesteś moim mistrzem! czytałam wiele opowiadań ale twoje są najlepsze 'tylko ty' to istne mistrzostwo obie części i tak samo 'spontaniczna decyzja' i w ogóle wszystkie! czytałam twoje opowiadania po kilka razy i za każdym razem cieszyłam się, śmiałam, płakałam i przeżywałam z bohaterami ich przeżycia. weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą :D
UsuńOpowiadanie które najlepiej wspominam to "W cieniu ludzi" oraz "Połączeni" :D
Luana lubi tak przerywać. xD Przyznaję, że poprawiając rozdziały byłam taka szczęśliwa, że mam szczęście i możliwość czytania ciągiem. ;D
OdpowiedzUsuńSytuacja się rozkręca. Nie martwcie się na zapas, bo jeszcze nie wszystkie karty zostały ukazane. ;)
Ostatnie zdania czytałam z mocno bijącym sercem.. i gdy już miałam przeskoczyć na nową stronę okazało się że nie ma kolejnej strony, aż mi się łezka zakręciła w oku :D
OdpowiedzUsuńDobrze że przeczytałam ten rozdział dzisiaj ponieważ teraz nie muszę tak długo czekać na nowy rozdział. Dziekuje Luano za te emocje gdy przy końcówce rozdziału człowiek krzyczy "Nie!!!" "Dlaczego w takim momencie?!" xD