Już dzisiaj chcę Wam życzyć Wesołych, Zdrowych, Pogodnych, Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia.
Dziękuję za komentarze. :*
W domku zostało ich pięcioro. Piątka
leniwców, jak to określił David, także nie wyruszywszy na „przechadzkę”. Sam
Steven tak tego nie nazywał. Nikt, kto został, nie zamierzał się lenić. Trzeba
było wszystko przygotować na wieczór, więc każdy miał jakieś zajęcie. Dla
Davida, Nicki i Jessiki zostawiono zakupy, a on wraz z Kieranem mieli zająć się
całą resztą. Atkinson właśnie zajmował się rąbaniem drewna, roznosząc po
okolicy odgłos równomiernego stukania siekiery, a on przygotowywał miejsce, by
bezpiecznie rozpalić ognisko. Okolica nie była uboga w kamienie, jakie teraz
ustawiał jeden obok drugiego, żeby zrobić z nich koło. Wszelką ściółkę i inne
łatwopalne rośliny odsunął na bok. Słońce coraz mocniej przygrzewało i jego
biała koszulka przesiąknięta była potem. Nie oszczędzał się, dając się
pochłonąć pracy fizycznej. Położywszy na miejsce ostatni kamień, otrzepał ręce
i podszedł do podłużnego, drewnianego stołu, po którego dłuższych bokach stały
czteroosobowe ławki, a po krótszych krzesła. Złapał butelkę wody i usiadł na
stole, kładąc stopy na jednej z ław. Zanim odkręcił nakrętkę, mocował się z nią
chwilę. Ostatnio miał szczęście do butelek, których nie mógł otworzyć. Po kilku
przekleństwach nakrętka puściła i gdy już miał się napić, uniósł wzrok. To było
wielkim błędem. Zmęczony Kieran właśnie zdejmował swoją koszulkę, aby po chwili
ocierać nią twarz. Jego rozgrzane słońcem ciało lśniło od potu. Mięśnie
mężczyzny pracowały zgodnie, pozwalając ich właścicielowi na nieustający
wysiłek. Kieran był wysoki i smukły, z szerokimi ramionami i wąskimi biodrami.
Idealny. W oczach Stevena pojawiła się tęsknota tak łatwo pozwalająca się
odczytać. W ogóle, jego twarz była w tej chwili otwartą księgą uczuć. Był tak
oczywisty, śliniąc się do przyjaciela, że każdy przejrzałby go na wylot.
Ujrzałby lata tęsknoty za czymś tak ulotnym i tak niemożliwym do spełnienia.
Naprawdę chciał oderwać od niego wzrok, lecz nie potrafił. To tak, jakby ktoś
chciał odciągnąć alkoholika od butelki będącej na wyciągnięcie ręki. Nie chcesz
wypić, ale musisz, bo nie umiesz się powstrzymać, a wręcz nie potrafisz tego
zrobić. Kieran sięgnął po następną kłodę drewna i ustawił na pniu. Uniósł
siekierę w górę i wbił ostrze w sam środek. Steven przyjrzał się plecom
mężczyzny. Zawsze pociągały go męskie plecy i szyja. Mógłby je pieścić ustami,
doprowadzając Kierana do szaleństwa. Mógłby go kochać i dać mu tak wiele, tak
dużo mu pokazać, a nic nie mógł zrobić.
– Jestem
tylko przyjacielem – powtarzał sobie w myślach. – Tak, wielkim przyjacielem gapiącym się na zgrabny tyłek kumpla.
Szlag – wyrwało mu się na głos. Kieran musiał to usłyszeć, gdyż odwrócił się w
jego stronę.
– Mówiłeś coś?
– Przesłyszałeś się. – Steven odwrócił wzrok,
udając zainteresowanie okolicą.
– Sądzisz, że już tego starczy?
– Czego?
– Drewna.
Steven popatrzył na wielki stos ułożony tuż
przy Kieranie.
– Będzie na dwa ogniska. Poza tym, jak ogień
się rozbuja, dołożymy też te większe polana, by szybko nie wygasło.
– To schowam siekierę i możemy to ułożyć. Nie
zamierzam bezczynnie czekać na innych. Będzie stosik, jak się patrzy. –
Wyszczerzył się. – Wieczorkiem można się spodziewać niezłej zabawy. Puścimy
muzyczkę i potańczymy.
– Możemy na tym stosie podpiec Holly? –
zapytał Steven, nieznacznie się rozluźniając. Dobry humor przyjaciela i jemu
się udzielał, a także to, że Kieran nie pytał go o wczorajszą noc.
– Żywcem to się ona nie da. Zanim byśmy coś z
nią zrobili, zagadałaby nas na śmierć. – Otworzył niewielkie drzwiczki do
składziku z narzędziami i tam położył siekierę.
– Ta. Ale nie odpuszczę jej tej porannej
pobudki. – Wstał, biorąc ze sobą półlitrową butelkę coca–coli. – Trzymaj. –
Podał przyjacielowi napój.
– Dzięki. Wiesz, co lubię. – Odkręcił napój i
napił się, pochłaniając żarłocznie połowę płynu. Po chwili spojrzał na niego
spod przymrużonych powiek. – Mogę cię o coś zapytać?
– Nie obiecuję, że odpowiem. – Asekurował się
Steven, przeczuwając, o co może chodzić. Chyba zbyt łatwo osądził, że
wczorajszy temat nie wróci.
– Spoko. Wyjaśnisz mi, co się wczoraj stało?
– Mianowicie, co? – Udał głupiego, przenosząc
ciężar ciała na drugą nogę. Nie wiedział, co zrobić z rękoma, więc ułożył je
wzdłuż ciała.
– Przez chwilę wydawało mi się, że chcesz
mnie… pocałować? – Kieran uniósł brwi do góry.
– Wydawało ci się. Tylko wydawało. Wiesz,
ciemność i takie tam. Wszystko wtedy wydaje się inne. – Odchrząknął i pochylił
się, by zebrać trochę drewna. – Jesteś moim przyjacielem i na pewno nie mam
chęci cię całować – skłamał. – Gdybym nie był gejem, nawet byś tak nie
pomyślał.
– Nie denerwuj się.
– Nie denerwuję. – Wstał, trzymając przy
piersi naręcze drewna.
– Ta. Znaczy, że nie podobam ci się?
– Pacan. – Zaniósł drewno do kręgu z kamieni
i położył je obok. Zanim przyjaciel dołączył do
niego, wziął kilka głębszych oddechów, uspokajając się.
– Jaki pacan? Zwyczajnie pytam. Sądzisz, że
nie podobam się gejom?
– Sądzę, że się podobasz, ale nie mnie. Nie
jesteś w moim typie. Układaj to. – Kieran zawsze był lepszy w układaniu stosu
na ognisko. Robił to tak, że rozpalało się bez problemów i zawsze płonęło żywym
ogniem. Potem tylko dorzucało się po kilka większych szczap.
– Spoko, chciałem się tylko upewnić, czy ty
czasem…
– Nic z tych rzeczy – przerwał mu
natychmiast.
– To dobrze. Jak skończymy, idziemy kąpać się
nad jezioro. – Uklęknął na ziemi.
– Wątpię, by Jessica…
– Ty i ja. Jess nie zamoczy stopy w wodzie,
która nie jest w wannie lub basenie. A w ogóle, jak ona ci się podoba? –
Zawiesił wzrok na twarzy Stevena.
– Urocza, ładna, być może słodka. Zamieniłem
z nią tylko kilka słów, więc nie mam rozbudowanej opinii na jej temat.
– Mimo tego trafnie ją określiłeś. Jest
urocza i słodka.
– Ważne, by tobie odpowiadała. – Miał
nadzieję, że kobieta kocha Kierana i da mu szczęście.
Pół godziny później stos był już gotowy, aby
go rozpalić, a ze sklepu wróciła trójka osób. Zaczęli rozpakowywać zakupy,
pytając wcześniej, gdzie je mają porozkładać.
– Wszystko dajcie do lodówki, poza
przyprawami, oczywiście – poradził Kieran, zakładając koszulkę. – Wybaczcie, że
wam nie pomożemy, ale idziemy ze Stevenem skorzystać z naturalnego zbiornika
wodnego.
– Z czego, kochanie? – zapytała Jessica. Dziś
miała włosy związane w kucyk i wyglądała bardzo dziewczęco. Jej perfumy dość
nieprzyjemnie drażniły nos Stevena.
– Idziemy wykąpać się w jeziorze – Atkinson
wytłumaczył partnerce.
– Miałeś mi pokazać okolicę. – Złożyła usta w
dzióbek, mrugając niewinnie powiekami.
Steven przewrócił oczami na ten widok. Czemu
kobiety musiały robić coś takiego, chcąc zatrzymać przy sobie faceta? Niektóre
nawet posuwały się o wiele dalej. Przecież idą tylko popływać i miał nadzieję,
że Kieran nie ulegnie pokusie spędzenia z nią czasu. Ku jego uldze przyjaciel
odpowiedział:
– Wybacz, kochana, jednak jestem już
umówiony. David dotrzyma wam towarzystwa, a reszta powinna niedługo wrócić. –
Pocałował ją szybko w policzek, a kobieta odsunęła się ze skrzywioną miną.
– Jesteś cały spocony. Cuchniesz. Nie użyłeś
dezodorantu?
– Misia, po co mi dezodorant w takiej pracy,
jaką wykonałem? Zresztą to męski zapach.
Steven nie wiedział czy się śmiać, czy… śmiać
się ze słów kobiety. Jakoś nie lubił, gdy ktoś wylewał na siebie tony perfum i
czuć je było na kilometr. Owszem, antyperspirant i woda po goleniu były jak
najbardziej wskazane, ale bez przesady. Tym bardziej, że dla niego Kieran nie
śmierdział. W przeciwieństwie do niej, chętnie zlizałby sól z jego ciała.
Skarcił siebie za te myśli. Był bardzo zadowolony, że Kieran wybrał jego, więc
nie bacząc na wcześniejszy sceptycyzm względem wspólnej kąpieli, uznał, że nie
może być gorzej, niż było teraz. Poza tym, wolał tutaj nie zostawać, bo
przyjaciółka Jessiki patrzyła na niego jak nauczycielka bliźniaków. Kolejna
chciała go zaliczyć, lecz przynajmniej od niej nie odczuwał odpychającej aury.
Nie zamierzał też udawać, że mogłoby go z nią coś łączyć, byle tylko dać innym
przedstawienie. Nicki wydawała się być miłą dziewczyną, więc nawet nie miał
sumienia dawać jej jakichkolwiek nadziei. Liczył też na to, że zrozumie jego
subtelne aluzje, że nie jest nią zainteresowany. Wolałby nie mówić jej, że jest
gejem. Holly mu nie raz powtarzała, że powinien się ujawnić, jednak on nie był
pewny, czy to dobry krok. Kto wiedział, to wiedział, a jak ktoś zapyta, to nie
zaprzeczy. Tak postanowił i nic nie zamierzał zmieniać. Jak postąpi w
przyszłości? Na razie nie miał pojęcia.
– Steven, chodź, zanim Jessica namówi mnie na
tradycyjny prysznic. – Kieran trącił jego rękę, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
– Poczekaj, przyniosę tylko coś do picia.
– Pijesz jak smok! Nie masz przypadkiem
cukrzycy? – zapytał w troską David.
– Kiedy człowiekowi jest gorąco i się poci,
to musi uzupełniać płyny – odparł. Prawda miała też inną stronę. Zawsze dużo
pił, gdy się denerwował, niepokoił lub żył w napięciu. Ostatnie dni dały mu
popalić i miał przeczucie, że to nie koniec. Może powinien był zamówić tutaj
cysternę wody?
~*~
Szli w milczeniu. Steven uwielbiał las, więc
rozglądał się wokół, czerpiąc energię z drzew. W dzień wszystko wyglądało
inaczej. Nie musiał skupiać się na dotarciu do celu. Mógł zwyczajnie delektować
się widokami. Do tego starał się pozbierać w sobie. Bądź, co bądź i tak miał
Kierana. W innym sensie, niż chciał, ale miał.
– Nie znoszę komarów – oznajmił mężczyzna.
– Wspaniałego Kierana chcą pożreć krwiopijcy?
– A czemu by nie? Wyobraź sobie, mój panie,
że moja szlachetna krew jest najcudowniejsza. Słodka, orzeźwiająca, wprost
wyborna dla tak wyrafinowanych pyszczków. Doskonały ze mnie obiadek.
– Doskonały z ciebie pajac, a na dodatek z
wielką fantazją.
– O, skoro mowa o fantazjach – zaczął Kieran,
ale Steven natychmiast mu przerwał, przeczuwając, o czym będzie mówił
przyjaciel.
– Nie chcę słuchać o twoich.
– Miałem zamiar zapytać o twoje. – Odgarnął
ręką gałązkę sprzed nosa.
– Od moich się odczep. – Popchnął Kierana
lekko. – Chciałeś się kąpać.
– No właśnie, już bym o tym zapomniał. –
Ruszył przodem, zdejmując po drodze koszulkę, którą rzucił na trawę. Potem
zajął się rozpinaniem spodni.
Steven został z tyłu, aby bezwstydnie
poobserwować przyjaciela. Po raz kolejny tego dnia wstrzymał oddech, gdy tym
razem ujrzał nagie pośladki Kierana. On naprawdę chciał się kąpać nago?!
Zwątpił w słuszność tego, że tu przyszedł. Co będzie, jak mu przy nim stanie?
Kontrola czasami bywała zawodna. Tymczasem Kieran wszedł do wody w stroju Adama
i po chwili zniknął pod nią. Przy brzegu nie było na tyle głęboko, by mógł skoczyć.
Steven do dziś pamiętał te cudowne skoki mężczyzny z trampoliny. Przez to
wszystko, tę sytuację, aż przypomniały mu się tamte czasy. Teraz, tak jak i
wtedy, Kieran wyłonił się z wody i odgarnął włosy z czoła. Swoje czarne oczy
zawiesił na nim.
– Wskakuj. Jest zajebiście. Pobawimy się we
wstrzymywanie oddechu pod wodą. Wygram, jak zawsze.
– Jesteś walnięty.
– Chodź
– kusił – nie ma mowy, bym sam się kąpał. Tchórzysz? Zdejmuj ciuszki i
chodź do mnie.
Kieran nawet nie miał pojęcia, co zrobił tym
zdaniem. Jak nieświadomie go prowokował. To było niczym zaproszenie na ucztę.
Doprowadziło Stevena do szaleństwa i musiał odetchnąć kilka razy, by się
uspokoić.
– Nawet nie wiesz, o co prosisz – wyszeptał
do siebie.
– Mówiłeś coś?
– Mówisz tak do geja. Nie boisz się?
– Przecież jesteś moim przyjacielem.
– Tylko
przyjacielem. Zaraz idę.
Pozbył się ubrań, mimo wszystko zostając w
bieliźnie, co spotkało się z dezaprobatą u kumpla. Na buczenie z jego strony,
Steven powiedział:
– Nie mów, że jesteś taki chętny do oglądania
moich rodzinnych klejnotów.
– Chętny nie, ale prawdziwi mężczyźni się nie
wstydzą.
– Prawdziwi mężczyźni tylko ukochanemu
pokazują, co tam mają. No, w twoim wypadku ukochanej.
– Mniejsza z tym. Zdejmuj gacie!
– Nie ma mowy, panie Kieranie. Twoje
niedoczekanie. – Wszedł do wody, z każdym krokiem zatapiając się w jej głębi,
aż po szyję. Dopiero tam pozbył się bielizny, wyrzucając ją na brzeg. Nie
wstydził się swego ciała, jednak nie czuł potrzeby rozbierania się przed nim.
Zanurkował, by przepłynąć kawałek i wypłynąć tuż przed Kieranem.
– Cześć.
– Cześć – odpowiedział Kieran. – Ścigamy się
do wyspy i z powrotem?
– Żebyś potem upajał się zwycięstwem? Nie ma
mowy. – Uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał to, jak oczy Kierana błyszczały
niczym diamenty. Zawsze takie były, kiedy radość przepełniała serce mężczyzny.
– Przyznajesz, że zawsze pływałem lepiej od
ciebie? – Ochlapał go wodą i roześmiał się.
– Co to było?
– A, to. – Kieran ponownie ochlapał go wodą i
odpłynął kawałek od niego.
– Wariat!
– Pozytywnie nastawiony do życia wariat.
Steven nie zamierzał być grzeczny i pozwolić
na wygłupy mężczyzny. Chętnie dołączył do niego i obaj, niczym dzieci, zaczęli
się ochlapywać wodą, przepychać i siłować, trzymając za dłonie. Steven czuł
siłę mężczyzny oraz prężące się mięśnie bicepsów, gdy chwycił go za ramiona,
chcąc odepchnąć od siebie, gdyż Kieran chciał go podtopić. To jednak nie
pomagało. Przyjaciel zdobywał przewagę. Nie mógł na to pozwolić, więc zamiast
odpychać, przyciągnął mężczyznę do siebie i to był jego błąd. Wzrokiem
natychmiast odnalazł jego usta, a mgła pragnień i niespełnionych potrzeb zalała
mu umysł. Ta bliskość, te dwie rozchylone, kuszące wargi pochłonęły go
całkowicie i nie wiedzieć kiedy pochylił się, kładąc dłoń z tyłu głowy Kierana,
aby mu nie uciekł i przycisnął swoje usta do jego. Wpił się w jego wargi,
zaślepiony ich smakiem i tym, do kogo należały. Sunął swoimi ustami po
pokąsanych przez zęby ustach Kierana, chcąc je rozdzielić i wedrzeć się do
środka. Pokazać Kieranowi, co traci, co może zyskać, jeśli tylko zechce. Gdzieś
tam w sobie wiedział, że robi źle. Kieran nie oddawał pocałunku. Całe ciało
mężczyzny było napięte. Jednak Steven, mamiony przez lata swym pożądaniem, nie
zwracał na to wielkiej uwagi. Liczyło się tylko to, że go całuje. Dopiero po
tej chwili, trwającej sekundy, został odepchnięty przez mężczyznę. Zamroczenie
minęło, a rzeczywistość uderzyła w niego z całej siły. Dotarło do niego, co on
najlepszego zrobił. Przerażony, spojrzał na Kierana ocierającego usta ręką,
jakby to, co się stało, było dla niego najobrzydliwszą rzeczą, jaka go
spotkała. „To już koniec wszystkiego” przemknęło mu przez myśl. Pozostała mu
jeszcze próba wytłumaczenia się.
– Ja…
– Nie odzywaj się do mnie! – krzyknął
wściekły Kieran. – Nie zbliżaj się do mnie! Nie patrz na mnie i przede
wszystkim nie dotykaj mnie! Jedno słowo, a ci przypierdolę tak, że w szpitalu
będą ci musieli operacyjnie składać szczękę!
Zjebał na całego. Stracił wszystko. Nie mając
go za przyjaciela, nie miał już nic. Czuł jak serce mu pęka i to on był temu
winien.
– Kier…
– Spierdalaj! No już cię tu nie ma! Nie
sądzisz chyba, że wyjdę z wody nagi, żebyś mógł mnie sobie dowoli pooglądać! –
krzyczał. – Wypierdalaj z mego życia! Nie istniejesz dla mnie!
Czuł nieprzyjemny ucisk w piersi. Zaczynał
się dusić. Od zawsze wiedział, że słowa ranią go bardziej niż czyny. Te były po
tysiąckroć bolesne. Czuł się bezradny, upokorzony i odtrącony. Czego się,
kurwa, spodziewał?! Licho go podkusiło i zrobił nierozsądny krok, za który
właśnie ponosił karę. Za wszystko się płaci i to nie raz tak, że człowiek ma
ochotę zniknąć na zawsze. Oczy zaszły mu łzami i odwrócił się od mężczyzny. Nie
mógł tu zostać. Kieran tego nie chciał. Podpłynął do kładki i trzęsącymi dłońmi
zebrał stamtąd bieliznę. Założył ją pod wodą, coraz mniej widząc zza zasłony
łez. Był smutny i wściekły na siebie tak bardzo, że chciało mu się wyć. Wyszedł
z wody przygarbiony, jakby ciężar minionych lat oraz tego, co zrobił, spadł na
niego i przyduszał do ziemi. Nawet nie potrafił przeklinać siebie. Na mokre
ciało założył spodnie, co nie było łatwą rzeczą, kiedy te przylepiały się do
skóry. Podkoszulek wziął do ręki i poszedł w inną stronę,, niż tą z której
przyszli. Na razie nie zamierzał wracać do reszty. Potrzebował być sam. „Nie
istniejesz dla mnie!” bolało. W tej właśnie chwili świat się dla niego
skończył.
Szedł przed siebie, zapuszczając się głębiej
w las. Robiło się coraz bardziej stromo, a niewydeptany szlak stawał się dość
niebezpieczny. Liczne zarośla i kamienie piętrzyły się przed nim jak
przeszkoda, a on parł naprzód. Nie obchodziło go, że gałązki smagają go po
twarzy, czy nawet to, że się zgubi. Przez jeden, lekkomyślny czyn ponosił teraz
karę. Myśl o tym, że Kieran mógł poznać prawdę o jego uczuciach, jeszcze
bardziej go przytłaczała. Nie potrafił zrozumieć, jak to wszystko się stało.
Przepychali się i on nagle go całował. Co on najlepszego zrobił?!
Nie zważając na to, gdzie i jak stawia stopy,
potknął się i upadł na kolana, w ostatniej chwili podpierając się rękoma. Tego
było już za wiele. Ze złością uderzył pięścią kilka razy w miękką ziemię,
robiąc w niej dołek. Wszystko to, co dusił w sobie przez całe lata, wydostawało
się właśnie na zewnątrz. Rozpłakał się jak dziecko. Tu go nikt nie zobaczy,
nikt nie wyśmieje, że dorosły mężczyzna płacze. Zwinął się do pozycji
embrionalnej, prawie wyjąc z rozpaczy. Łzy czasami przynosiły ulgę. Ból,
wściekłość i bezsilność robiły swoje. Opłakiwał lata niespełnionej miłości i
stratę przyjaciela.
~*~
Kilka godzin później, gdy słońce już
zachodziło, wrócił nad jezioro. Usiadł na brzegu. Podciągnął kolana, opierając
na nich łokcie i wpatrzył się przed siebie, nawet nie mając sił na podziwianie
kolorów, jakie dawał zachód słońca. Próbował zapomnieć o trawiącym go głodzie i
zmęczeniu. Napisał smsa do Holly, w odpowiedzi na jej liczne telefony. Nie
chciał do niej dzwonić. Nie miał ochoty na rozmowy, a co dopiero na tłumaczenie
się. „Nic mi nie jest. Potrzebuję samotności” napisał i wysłał wiadomość. Po
kilku sekundach, jak na zawołanie, zaczęła dzwonić komórka. Przeklinał niedawno
postawiony nadajnik, przez który był tutaj dobry zasięg. Ociągał się z jej
odebraniem, ale Holly nie odpuszczała.
– Hm? – mruknął po odebraniu.
– Gdzie ty, u licha, łazisz?! – zapytała
nerwowym i stanowczym głosem. – Martwimy
się o ciebie.
– Pisałem, że chcę być sam.
– Napisałeś dopiero teraz! Co ty sobie
wyobrażasz?! Kieran wrócił sam, a ciebie nie było!
Zamknął powieki i potarł palcami nasadę nosa.
Nie miał sił na jej krzyki. Rozumiał, że źle zrobił. W końcu był na totalnym
pustkowiu, lecz tego właśnie potrzebował. Przecież go znała, więc czemu się
wściekała?
– Hej, jesteś tam, do skurwysyństwa?
– Chcę być sam – powiedział smutnym głosem.
– Co się stało? – Kobieta zmieniła ton głosu,
a to znaczyło, że będzie teraz bardzo czujna i nie da mu spokoju.
– Po prostu nie mam ochoty integrować się z
ludźmi.
– Dlaczego? Nie ustąpię, więc lepiej powiedz
to już teraz.
– Nic ci nie powiem. – Miał ochotę zapytać o
Kierana. Jak się zachowuje, co robi, ale stchórzył.
– Wróć, porozmawiamy. Za chwilę rozpalamy
ognisko. Czekamy jeszcze na Kierana, bo zniknął gdzieś z Jessicą. Mówię ci,
odkąd wrócił, nie mogą od siebie rąk odlepić.
Odetchnął ciężko. Po co mu to mówiła?
Przecież wiedziała o jego uczuciach. Z drugiej strony pamiętał, co jej
powiedział. Będzie dla niego tylko przyjacielem. Do tego Kieran musiał
załagodzić pocałunek mężczyzny seksem z kobietą. Nie wątpił, że to był powód
ich zniknięcia. Teraz miał ochotę gorzko się roześmiać.
– Wrócę, jak się ściemni.
– Mam nadzieję, że nie spędzisz nocy gdzieś
tam. Właśnie przygotowujemy z Nicky, Davidem i Grace kiełbaski do pieczenia.
– Fajnie. – Na samą myśl o jedzeniu jego
żołądek przypomniał o sobie.
– Prędzej czy później pogadamy.
– Tak, tak. Jutro – zbył ją i rozłączył się,
zanim powiedziała coś jeszcze. Położył się na trawie i wpatrzył w pomarańczowe
niebo. Było czyste, bez żadnej chmurki. W dzieciństwie kładł się w ogrodzie sam
lub z kolegami ze szkoły i odgadywał, jakie kształty przybierały obłoki. Dziś i
tak w każdej widziałby twarz Kierana. Wściekłą twarz. Czy przyjaciel nadal
będzie tak na niego patrzył, jak wróci do domku? Wątpił, by komuś o tym
powiedział i dlatego Steven nie bał się reakcji innych. Po prostu nie chciał
tylko, aby Kieran patrzył na niego jak na coś gorszego, a nawet oślizgłego.
Dlatego zwlekał z powrotem, chcąc dać sobie czas na uspokojenie i jemu też.
„Miłą wyprawę zamieniłem w swoje własne piekło” pomyślał, zanim zamknął
powieki.
Obudziło go głośne dudnienie, które okazało
się melodią, jaką ustawił na dzwonek. Rozespany, usiadł, stwierdzając, że
zrobiło się ciemno. Zanim odebrał, sprawdził, kto dzwoni, gdzieś po cichu
licząc, że to Kieran, który powie „wróć”.
– Gdzie ty, debilu, jesteś?! – przyjaciółka
krzyknęła tak głośno, że musiał odsunąć telefon od ucha. – Zamiast się bawić,
myślę o tobie.
– Już idę, przysnęło mi się – poinformował.
– W porządku. Jak za półgodziny cię nie
będzie…
– Będę.
Podniósł się i rozprostował kości. Już miał
wracać, ale coś go podkusiło i zdjął buty, po czym, będąc w ubraniu, wszedł
wolno do jeziora. Nie miał zamiaru się topić. Przenigdy nie myślał o
samobójstwie. Sam uważał, że samobójcy to egoiści myślący tylko o tym, jak to
im jest źle. Zwyczajnie chciał się orzeźwić i poczuć, że żyje, by stawić czoła
przyszłości i funkcjonować normalnie. Podpłynął na głębszy obszar. Zimno
przesączyło się przez jego ciało. Zanurkował. Po jakimś czasie wypłynął, gdy
zabrakło mu tchu. Nabierając powietrza w płuca, krzyknął z całych sił, a jego
głos niósł się echem w dal i po chwili wracał do jego uszu kilkukrotnie,
odbijając się od drzew i gór. Co będzie, to będzie. Poniosło go i teraz musiał
stawić czoła konsekwencjom.
~*~
Już z oddali widział płonące ognisko i ludzi
wokół niego. Siedzieli, na czym się dało. Wszyscy byli weseli, rozmawiali,
tańczyli przy włączonej muzyce. Ktoś dodatkowo rozpalił dwie pochodnie,
powiększając krąg światła. Dzięki niemu, zobaczył go. Kieran obściskiwał się z
Jessicą. Faktycznie, nie mogli odlepić od siebie rąk. Chciał ukryć się w
ciemności i przejść obok, niezauważony, by się przebrać, ale jedna sekunda
zawahania, zbyt długi czas patrzenia na przytulającą się parę, sprawiło, że
Kieran zauważył go. Mężczyzna powiedział coś do swojej partnerki i zostawiając
ją samą, ruszył w jego stronę. Serce podeszło Stevenowi do gardła. Nie chciał
awantury.
– Wybacz ja… – zaczął, zamierzając
powiedzieć, że nie chciał się gapić.
– Dobrze, że jesteś – słowa wyleciały z ust
Kierana. Przyjaciel przyjrzał mu się uważniej. – Czemu jesteś cały mokry?
– To nic. – Ubranie nieprzyjemnie lepiło się
do jego ciała, z włosów kapała woda i robiło mu się coraz zimniej.
– Przebierz się i dołącz do nas.
Steven otworzył szeroko oczy. Był w innej
rzeczywistości, czy jak? Przecież Kieran kazał mu się do siebie nie zbliżać, a
tymczasem sam do niego podszedł i mimo że w głosie słychać było chłodniejszy
ton, to Steven i tak poczuł się lepiej, pewniej. W takim razie, skoro zastał
coś innego, niż się spodziewał, postanowił kuć żelazo, póki gorące.
– Musimy porozmawiać. To, co się stało…
– Daj spokój. Nic się nie stało. Nawet nie
wiem, o czym mówisz – wycedził zimno. – Dziś się bawimy! – wykrzyknął tak, by
inni go słyszeli. Wokół rozległy się głosy aprobaty. – Przebierz się i przyjdź
– dodał przyjaciel, zanim wrócił do Jessiki.
W domu wytarł się i założył na siebie stare,
poprzecierane, wąskie jeansy i zielony, obcisły podkoszulek, na który włożył
jeszcze koszulę z długimi rękawami. Z torby wyciągnął butelkę whisky, po raz
pierwszy od dawna nie chcąc pozostać o suchym pysku. Przy ognisku znalazł się
chwilę później, unikając Holly, która mierzyła go wściekłym wzrokiem, lecz nie
zbliżała się do niego. Był pewny, że jutro będzie musiał wysłuchać, jaki to on
jest nieodpowiedzialny i głupi. Kto wie, czy jutro jeszcze tutaj będzie?
Przysiadł na ławeczce tuż obok Zacka i pociągnął łyk trunku z butelki.
– Do picia przyda się coś na przegryzkę –
powiedział Zack i wcisnął mu do ręki kij z kiełbasą na końcu. – Upieczona i
smaczna.
– Dzięki, ale...
– Zjadłem już dwie. Holly kazała mi cię
nakarmić, więc bierz i jedz.
– Dzięki. Chcesz? – wyciągnął w jego stronę
alkohol.
– Wolę piwsko. – Wskazał na butelki stojące
obok niego. – David nakupił tego tyle, że starczy na dwa dni.
– Wątpię, patrząc na to ile piją inni. –
Odstawił whisky na ziemię, kładąc ją między swoimi nogami i zabrał za jedzenie.
Pierwszy kęs przypomniał mu, jak bardzo był głodny. Nic nie mogło się równać ze
smakiem kiełbasy upieczonej na ognisku. Nawet lekko przypalona skórka smakowała
jak ambrozja. Popił jedzenie alkoholem i skrzywił się. Mimo wszystko nie był
przyzwyczajony do picia tak mocnych trunków. Widział, jak Kieran tańczy z
Jessicą ocierającą się o niego jak kotka w rui. Jak jego elegancka koszula
opina mu się na ciele, a biodra poruszają w rytm muzyki. Czy nadal będą
przyjaciółmi? Wątpił w to. Może, gdyby wyzbył się uczuć. Skłamał, że to tylko
głupi żart. Zmyślił durną historyjkę. Nie, to nie było dobre wyjście. Nie dla
niego. Nie mógł tak. Nie był w stanie powiedzieć mu od tak, po prostu,
„żegnaj”, „dobranoc”, „bądź tylko kimś, kogo znałem, znam, obcym lub znajomym i
nikim więcej”. Kieran był mężczyzną jego marzeń i to się nie zmieni. Chciał mu
dać serce, duszę, ciało. Przecież tak trudno zrezygnować z uczuć. Gdyby był na
miejscu tej kobiety… Gdyby mógł spędzić z nim jedną noc… I co by zrobił? Nie
zatrzymałby go przy sobie. Będzie musiał się zadowolić tym, co go czeka i tym,
co ma. O ile ma. To, że Kieran pierwszy do niego podszedł, o niczym nie
świadczyło. Możliwe, że alkohol tak na niego podziałał, chociaż nie wyczuł go
od niego. Czy jutro zechce z nim porozmawiać? Wątpił w to. Przeniósł wzrok na
ogień oplatający szczapy drewna i napił się. Przed nim długa noc.
Ten pocałunek... Pomyślałam: ,,wreszcie coś się dzieje! Hurra!".
OdpowiedzUsuńNiestety, muszę czekać siedem dni na ciąg dalszy ;(
Dopiero w tym rozdziale uznałam, iż chyba polubię to opowiadanie - wybacz, ale od trzeciej części ,,W cieniu ludzi" po prostu miałam ochotę zwrócić posiłek na widok każdego kolejnego wpisu na tym blogu... teraz jednak nastąpiła rewolucja! Znów niecierpliwie odliczam czas do publikacji nowego rozdziału!!! (na pewno nie chcesz dać ,,świątecznego" posta...??? :D)
Serdecznie pozdrawiam, życzę weny, szczęśliwego Bożego Narodzenia i Nowego Roku bez kaca ;)
Sarabeth M.
Zajebosty rozdział czekam na next
OdpowiedzUsuńMoja reakcja na scenę pocałunku: shsbshhsjzbsb *,*
OdpowiedzUsuńBiedny Steven, tak bardzo cierpi :( Mam nadzieję, że to się szybko zmieni, bo naprawdę mi go żal. A Kieran... Powinien z nim porozmawiać! Taki przyjaciel, pff -.-
Wesołych świąt!
pękło mi serce kiedy Kieran tak potraktował Stevena... No dobra, może był zdziwiony pocałunkiem. Nawet bardzo. No ale kurde... Tak mi żal Stevena. Mam nadzieje, że w następnych rozdziałach będzie między nimi lepiej i że Kieran zostawi tą Jessicę xd nie lubie jej. Niech Steven się trzyma i niech się nie poddawa. Trzymam kciuki ;33 wenyyy *3*
OdpowiedzUsuńCzemu. Tydzień. Czekać. Znowu.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawska i niecierpliwa, złe połączenie.
I co ja zrobię przez kolejne siedem dni?
Ledwo otwieram oczy...
OdpowiedzUsuńNareszcie Kieran sie dowiedzial no, juz myslalem, ze bedziemy czekac na to w 20 rozdziale :p
Akcja, dramat - wszystko to, co kocham. Az sie poplakalem jak Kieran go obrazal. A ta Jessica? Brak slow. Widac, ze slodka idiotka..
Pozdrawiam
Damiann
Przeczytałam, jak na razie, tylko jeden rozdział tego opowiadania i na tym zaprzestane, aż do jego końca. Nie mam zamiaru tego teraz czytać, bo bym nie wiedziała co ze sobą zrobić i bym ześwirowała. Nie wiem co się dzieje w opowiadaniu i niech tak pozostanie. Jak wytrzymam bez czytania, to będzie raczej cud.
OdpowiedzUsuńO wow, no to brawo... Się porobiło...
OdpowiedzUsuńPopraw mnie jesli sie myle ale zdaje mi sie ze caly rozdzial mozna sobie poogladac w teledysku Steve Grand All-American Boy ? Nie to zebym narzekała lub to wypominala bo naprawde fajnie to wyszlo i jestem ciekawa jak to dalej pociagniesz chociaz jak zawsze licze na happy end :) Pozdrawiam i zycze weny
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć, że tak, bo dzięki temu teledyskowi powstało to opowiadanie. Utwór mnie natchnął, teledysk podsunął pomysł z ogniskiem, pocałunkiem w jeziorze i miłość Stevena do przyjaciela. :)
UsuńHejka:)
OdpowiedzUsuńDzisiaj łyknęłam wszystko od początku i musze przyznać, że dzieje się ciekawie :)
Powiem szczerze że polubiłam wszystkich bohaterów bardzo bardzo :)
Ale powiem szczerze: mimo że polubiłam Kierana to nie wyobrażam sobie go u boku Stevena.
Przydałby się mały dramat z Stevenem w roli głównej, a potem powinien wejść na scene jakiś przystojniak który będzie się nim opiekować i walczyć o jego uczucia.
Niewiem czemu ale ja tak to bym widziała:)
Weny życze
Pozdrawiam
lucynaleg
Ładny obrót sprawy, ale Kieran trochę mnie zawiódł, jak mógł udawać, że do niczego nie doszło? I to jego później zachowanie, które rani Steva. Mam nadzieję, że Kieran porozmawia ze Stevem i dowie się o jego gorącym uczuciu.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
hmm reakcja Kierama wydaje mi się całkowicie na miejscu.
OdpowiedzUsuńW sumie wcale mu się nie dziwie że tak zareagował.
Z pewnością nie spodziewał się wybuchu uczuć ze strony Steva, ale potraktował go w podły sposób.
Przez chwilę bałam się, że coś sobie zrobi, ale na szczęście do tego nie dojdzie.
W ogóle czekałam na takie wydarzenie i nie zawiodłaś mnie ani trochę.
Pozostaje czekac na kolejny rozdział i mam nadzieję że jeszcze w tym roku.
A z mojej strony życzę Ci wszystkiego Najlepszgeo, spełnienia marzeń i w ogóle kochana naj naj;*
A przede wszystkim wesołych świąt i stosu prezentów:*
Oh, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ^^
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Kieranowi się spodobało i boi się tego, dlatego nie może się odczepić od swojej dziewczyny, która tak swoją drogą wydaje się strasznie pusta. Na początku myślałam że bedzie to jakaś Biznes-Woman, ale teraz odnoszę zupełnie inne wrażenie. XDD
Choć w sumie to ułatwi bieg historii, czekam na kolejny rozdział ! :3
WESOŁYCH ŚWIĄT. ^^
Mi również wydaje się, że Kieranowi się spodobał ten pocałunek. ;)
UsuńWesołych Świąt. :)
Witam,
OdpowiedzUsuńa zapowiadało się tak pięknie, to wspólne pływanie w jeziorze jak za dawnych lat, takie zabawy..; a tu nagle Steven pocałował, ech mógł to obrócić w żart... Kiren zachował się to tak jakby to go obrzydziło i te słowa bardzo raniły Stevena, ciekawe co teraz zrobi, ja chyba na jego miejscu chyba bym wyjechała...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia