8 grudnia 2014

Nie powiem dobranoc - Rozdział 4



 Dziękuję za komentarze. :)


Prosił ich... nie, on wręcz kazał im zostać na szkolnym korytarzu, ale oczywiście dwójka tych małych diabłów nie posłuchała go i spokojnie rozmawiała z Kieranem, kiedy on przesiadywał na nudnym zebraniu rodzicielskim. Nawet nie chciał wiedzieć, co oni mogli powiedzieć mężczyźnie. Szczególnie interesowała go ta część o jego orientacji. Zwłaszcza, że ta dwójka nie miała z tym problemów. Dla nich to było naturalne i tylko czekali, aż do domu przyprowadzi im szwagra, którego owiną sobie wokół palca. Co prawda zabronił im rozgłaszać prawdy, ale dzieciaki mogły sądzić, że Kieran o nim wie. Przekona się o wszystkim tylko w jeden sposób - podchodząc do nich. Powinien to zrobić już jakiś czas temu, ale nie, nadal stał w drzwiach wyjściowych, przyglądając się rozmawiającej trójce.
– Sądziłam, że pan już poszedł.
Nawet nie musiał patrzeć na właściciela tego głosu. Słuchał go przez ostatnią, zmarnowaną godzinę i widział wlepione w siebie oczy ich właścicielki.
– Już wychodzę.
– Nie wyganiam pana – zaświergotała. – Wyjdziemy razem. Miłego towarzystwa nigdy dosyć – powiedziała i wyszła pierwsza. Siłą rzeczy poszedł za nią. Gdyby był sprawny, już dawno by się żegnał, mijając kobietę i idąc pewnym krokiem do samochodu. Niestety, czekała go perspektywa przejścia kilku metrów o kulach w towarzystwie pani nauczycielki.  Całe szczęście, że Kieran nie zaparkował za ogrodzeniem. Mógłby go za to wycałować, tak samo jak i tych, którzy go stąd jeszcze nie wyrzucili.
– Co się panu stało w nogę? To tak na stałe? Leczy się pan?
– Miałem drobny wypadek – odpowiedział, nadal odczuwając te dziwne, lodowate dreszcze, gdy znajdował się blisko tej kobiety. Do tego zaczynał czuć ból w stopie i zawarczał w duchu na siebie, że nie wziął leków. 
– Cieszę się, że to nic poważnego.
Miał wrażenie, że nauczycielka odetchnęła z ulgą na tę wiadomość. Pewnie kaleki by nie zechciała. Mógł jej powiedzieć, że to na stałe, jednak wolał nie krakać. Kto wie, co by się do niego jeszcze przyplątało? Nie był przesądny, lecz trudno pozbyć się nawyków, jakich nabył od mamy. Nigdy nie przeszłaby pod drabiną, a czarne koty omijała z daleka, co było nie lada wyczynem, gdyż u jej siostry były aż trzy kociaki tegoż koloru.
– Wie pani, ja chyba bardziej się cieszę.
– Tak, z pewnością. Widziałam pana tutaj kilka razy, ale nigdy nie mieliśmy okazji się poznać. – Kobieta zatrzymała się, uważnie na niego spoglądając. Był zbyt uprzejmy, aby tak po prostu zostawić ją w tyle i dołączyć do trójki osób, które zwróciły na nich uwagę. Przypuszczał, że nawet ich słyszą.
– Wybaczy pani, ale czekają na mnie.
– Tak, tak, rodzina najważniejsza. Chciałam tylko zapytać, czy umówiłby się pan ze mną na drinka, ewentualnie kolację? – Wyciągnęła rękę i niewinnie dotknęła jego ramienia, zagryzając wargę.
Tak, najlepiej ze śniadaniem - pomyślał, zdziwiony jej bezpośredniością. Upewnił się przy tym, że nie mylił się w swojej ocenie. Ta kobieta definitywnie na niego leciała, albo raczej próbowała go zdobyć. Źle trafiła, bo nawet gdyby był heteroseksualny, nigdy by się z nią nie umówił. Kiedyś natrafił na artykuł o kobietach-modliszkach. Wyczytał w nim, że na zewnątrz są urodziwe i słodkie, a w środku złe, żądne krwi, nieliczące się z drugą osobą i zdecydowanie nie pragnące bliskości. Dążą do tego, aby oczarować przyszłego partnera, podporządkować go sobie, a w konsekwencji zdominować. Jeśli ofiara w porę się nie zorientuje, to nie ma już ucieczki. Biedni ci faceci, którzy dadzą się na to złapać.
Pani nauczycielka przypominała taki typ kobiety, a raczej wyczuwał to w niej.
– Ja... Ja nie… – Nie miał pojęcia, co powiedzieć. Wystarczyło proste „nie”, ale dziwnie się zaciął i zapomniał słów.
– Braciszku – wołanie siostry obudziło go z osłupienia. – Wracamy już do domu? Czy ty w końcu będziesz odpowiedzialny? Piątka dzieciaczków czeka na tatusia, a ty sobie flirtujesz.
No chyba zaraz ją czymś walnie. Co ona znów wymyśliła? Przecież nie miał dzieci. Z drugiej strony, cokolwiek by to nie było, działało na kobietę. Ta przestąpiła nerwowo z nogi na nogę.
– Ma pan dzieci?
– Ma piątkę uroczych, siusiających, rzygających gdzie popadnie szkrabów. Szukają mamusi. – Do Nancy dołączył Lucas, który nie był gorszy od siostry w opowiadaniu bajeczek. – Poza tym musimy iść do banku... No, wie pani. Tego, który jest otwarty przez całą dobę, bo trzeba jeszcze zapłacić rachunki. Brat wziął kilka kredytów, żeby mieć za co wychować swoje pięcioraczki.
– Pięcioraczki? – pisnęła kobieta i zrobiła krok do tyłu.
Steven widział kątem, że Kieran ledwie powstrzymuje się od śmiechu.
– Nie wiedziała pani? Jestem ciocią małych, puchatych roczniaków.
– Mają rok? – Kobieta spoglądała nerwowo, wręcz ze strachem, na Stevena i na swoich uczniów, jakby zobaczyła kosmitów. W końcu zabrała stanowczy głos:
– Wybaczy pan, ale mam ważne spotkanie.
– Szkoda. Chętnie bym się z panią umówił. – Nie ryzykował już niczym, bo kobieta definitywnie chciała uciec.
– Nie, w sumie mam już kogoś. Pan i tak musi zająć się bachorami… To znaczy dziećmi. Do widzenia. – Odwróciła się i odeszła szybkim krokiem, jakby coś ją goniło.
Steven odetchnął spokojnie i podszedł do rodzeństwa oraz rozbawionego Kierana, który od razu musiał wtrącić swoje trzy grosze, krztusząc się ze śmiechu:
– Co tam, tatuśku?
– Nic, wujaszku. – Zatrzymał chwilę na nim wzrok, by upewnić się, czy mężczyzna wie o nim coś więcej, niż potrzeba, ale swobodna postawa Atkinsona nie wskazywała na to, że bliźniaki wyjawiły sekret. Mógł się wreszcie rozluźnić. – Coście wymyślili? – zapytał rodzeństwa, próbując nie krzywić się z bólu.
– Podziałało? Podziałało, więc nie pytaj, tylko się ciesz – odrzekł Lucas. – Jest dobrą nauczycielką, ale w życiu prywatnym to kawał jędzy. Poluje na bogatych, a pewnie sądziła, że samochód jest twój.
– A ja jestem twoim kierowcą – wtrącił Kieran.
– Teraz jesteś, ale nie dam ci wypłaty.
– Pracuję u pana za darmo. Służę uprzejmie. – Mężczyzna otworzył drzwi od strony pasażera.
– Dziękuję.
– Ej, ja chcę siedzieć z przodu – oburzyła się Nancy.
– Nie fochaj się, tylko ładuj swoje cztery litery na tylne siedzenie.
Koło Kierana siedzi on i nie ma mowy, by ktokolwiek zajął jego miejsce. Zawsze tak było i liczył, że tak zostanie. Wsiadł do środka i syknął z bólu. U rodziców musi wyłudzić jakieś tabletki przeciwbólowe. Ułożył kule tak, by nie zawadzały ani jemu, ani kierowcy, po czym zapiął pasy. Bliźniaki zajęły miejsca na tylnej kanapie, a Kieran sięgnął do schowka tuż przy jego kolanach. Musiał się przy tym trochę nachylić w stronę Stevena, który siedział spokojnie, by nie przeszkadzać przyjacielowi.
– Ej, brachol, to o czym było to zebranie? – zapytał Lucas.
– O szkole wakacyjnej. Pani nauczycielka proponuje, byście chodzili latem do szkoły.
– Że co? Że jak?
Nawet nie wiedział, że Lucas może mieć tak wysoki i cienki głos, gdy jest przerażony. Tak, szkoła letnia to ich najgorszy koszmar. Kieran nadal grzebał w schowku, aby po chwili uniemożliwić przyjacielowi szansę na odpowiedź bratu przez podsunięcie pod nos jakiegoś małego, prostokątnego opakowania, do którego dołączyła półlitrowa butelka z niegazowaną wodą mineralną.
– Co to jest?
– Wiedziałem, że zapomnisz. To twoje tabletki. Widzę, że cię boli, więc połknij to i jedziemy.
Steven wziął opakowanie leków i zerknął na rodzeństwo. Powinni już wymuszać na nim odpowiedź na wcześniej zadane pytanie, ale to, co właśnie zobaczyli, sprawiło, że głos zamarł w ich nigdy niezamykających się ustach. Miny bliźniaków były po prostu bezcenne. Och, tak, już wyobrażali sobie, że Kieran zostaje ich szwagrem. Dlatego Steven wolał odezwać się pierwszy, niż pozwolić na to, by dzieciaki wystrzeliły z czymś nieodpowiednim.
– Przyjaciel pomaga przyjacielowi i tyle – wyjaśnił. – A o budzie porozmawiamy u rodziców. – Dzięki temu ich przetrzyma. Niech się troszkę wystraszą, że będą musieli chodzić do letniej szkoły.
– O co chodzi? – spytał lekko zdezorientowany kierowca. – Co „przyjaciel”?
– O nic. Zwyczajnie uczę ich, że trzeba pomagać innym – odpowiedział wymijająco i otworzył opakowanie leków. Kieran pamiętał o wszystkim. Ten facet myśli o nim jak o przyjacielu, a on go traktuje jak obiekt seksualny. Co prawda, tylko w wyobraźni, jednka i tak poczuł się podle. Do tego go okłamuje, lecz jak miał mu powiedzieć, że jest gejem?

~*~

Zajechali przed niewielki dom z czerwoną dachówką i stiukami kryjącymi ściany. Budynek otaczał mały, biały płotek pozostawiając nieogrodzone miejsce na podjazd, więc mogli od razu wjechać przed garaż, z którego wyszła drobna, szczupła kobieta, niosąc w ręku papierowe torby. Musiała wypakować je ze swego samochodu, gdyż bagażnik był jeszcze otwarty. Bliźniacy wraz z Kieranem pośpieszyli na pomoc, a Steven z trudem wygramolił się z auta. Spodziewał się, że mama zaraz zasypie go milionem pytań, które niewiele będą się różniły od tych, jakie zadawało mu rodzeństwo. Wbrew oczekiwaniom jego rodzicielka nawet go nie zauważyła, ponieważ od razu utonęła pod urokiem dawno niewidzianego gościa. Uznał to za dobrą monetę i właśnie próbował przekraść się do domu, gdy usłyszał:
  Stevenie Aleksandrze Duncan, nie raczysz się ze mną przywitać?
Wypuścił z sykiem powietrze i odwrócił się do mamy. Kobieta podeszła do niego i pokiwała z dezaprobatą głową.
– Dobry wieczór, mamuś. – Pochylił się i pocałował ją w policzek. Nie widział jej od kilku tygodni, prawie wcale się nie zmieniła. Te same rysy owalnej twarzy wyostrzyły się nieco przez pogłębiające się kurze łapki wokół oczu i dwie zmarszczki przy ustach - znak tego, że kobieta często się śmiała. Dzięki temu upewnił sie, że mimo wszystko radziła sobie dobrze i nic nie niszczyło jej humoru. W przeszłości często zdarzało jej się płakać, jak na przykład wtedy, gdy bała się, że zostanie sama z trójką dzieci. Czy jeszcze wcześniej, kiedy on miał sześć lat, a ona musiała pożegnać swoje dziecko. Ta myśl przypomniała mu, że miesiąc temu minęło osiemnaście lat od śmierci Timothy'ego. – Nie pytasz, co mi się stało?
– Nancy dzwoniła i opowiedziała o twoim wypadku.
– Ale ja im nie mówiłem… – Popatrzył na uśmiechającego się głupio Kierana, który trzymał w obu rękach torby z zakupami. Kiedy on je od niej wziął? – Jak długo rozmawialiście, zanim wyszedłem z zebrania?
– Przyszli do mnie, jak tylko wszedłeś do klasy. Pytali, co ci się stało, więc opowiedziałem im ze szczegółami. – Mężczyzna wzruszył ramionami.
– Dobrze, nie stójmy tak na dworze. Te torby są ciężkie, więc po co Kiruś ma je dźwigać? Właźcie do domu. – Zarządziła Lennora Duncan. – Lucas, w samochodzie została jeszcze moja torebka. Przynieś ją – zwróciła się do młodszego syna. – A wy pomożecie mi przy kolacji. Niestety, nie zdążyłam wyrwać się wcześniej z pracy.
– Może tylko ja pomogę, bo on jeszcze przypali wodę, czy coś. – Steven puścił oczko przyjacielowi.
–W gotowaniu jestem lepszy niż ty. Nie otrułeś się moim obiadkiem, tylko zjadłeś go ze smakiem.
– Ty umiesz zrobić tylko spaghetti.
– Oho, to może ja odpocznę, a wy zrobicie kolację? – przerwała Lennora.
– Z przyjemnością, mamo. Należy ci się. Mam pomocnika, który będzie słuchał moich rozkazów.
– Kieran, nie martw się. Steven dostanie cebulę do krojenia. – Roześmiała się kobieta i pierwsza poszła wzdłuż ścieżki wyłożonej kostką brukową, przy której stały okrągłe donice z kwiatami, a pomiędzy nimi w ziemię zostały wbite kolorowe lampy solarne. Do zachodu słońca zostało kilka godzin, więc żadna z nich jeszcze się nie świeciła, jednak nocą dawały przyjemny poblask i oświetlały przejście.
Po chwili wszyscy wchodzili już do wnętrza budynku i od razu przywitał ich odgłos włączonego telewizora dolatujący z salonu oraz szczekanie Rafiego, małego, białego kundelka z brązową łatą na lewym uchu i prawym boku. Psiak radośnie merdał ogonem, obwąchując przybyszów. Szczególnie skupił się na Stevenie, który rok temu wziął go ze schroniska i przywiózł rodzicom tuż po tym, jak odszedł ich spaniel.
– Hej, Mordeczko – przywitał się z nim mężczyzna, a pies zaczął poszczekiwać, robiąc obroty wokół własnej osi, jakby tańczył. – Kto go tego nauczył?
– Nasz tata. Zasługuje na miano super trenera – odpowiedziała Nancy, zakładając kapcie.
– Ojciec? Mówił, że nigdy nie zdoła nauczyć go jakiejkolwiek sztuczki, bo żaden pies nie jest tak mądry jak Rasti.
– Ano. Tata swoje, a Rafi po roku już wszystko umie. Był oporny, jednak nauczył się tańczyć, prawda Malutki? – Dziewczyna ukucnęła przy psie i potarmosiła go za uchem.
– Gdzie mam odstawić te zakupy? – zapytał Kieran.
Steven domyślił się, że nie chodzi o ciężkość zakupów, ale o to, by wygłaskać i pobawić się z czworonogiem. Mężczyzna uwielbiał zwierzęta, a szczególnie psy. Pod tym względem Kieran był dla niego facetem idealnym. Już widział ich razem spacerujących po plaży, a wokół nich biegałby pies.
– Czy ty masz jakieś wady? – wystrzelił z pytaniem.
– Sam wiesz, jakie. Znasz mnie nie od dziś, Stev.
– Kieran, kochanie, wiesz gdzie jest kuchnia. Zostawiam ją pod waszą opieką. Pójdę się przebrać i przy okazji zobaczę, co u twojego ojca. – Lennora uśmiechnęła się uroczo w stronę ich gościa.
– O ile nic się nie zmieniło, to wiem gdzie jest kuchnia.
Nim jednak zdążyli się tam udać, otworzyły się drzwi do salonu obok i na elektrycznym wózku inwalidzkim wyjechał siwowłosy mężczyzna. Miał zmarszczone brwi i zaciśnięte usta. Jego piwne oczy od razu spoczęły na Stevenie, a po chwili skierowały się na Kierana i powróciły do syna.
– Przyprowadziłeś drugiego pedała?
Steven zamarł. Nogi wrosły mu w ziemię, ręce zacisnęły na rączkach od kul, a cały świat zawirował. Andrew Duncan znów miał zły humor i oczywiście musiał wyładować go na nim. W dodatku wybrał najbardziej nieodpowiedni sposób. Mężczyzna już dawno nie poruszał tematu jego orientacji, a jeśli już, to nigdy nie robił tego przy obcych. Co prawda Kieran nie był obcy, ale i ojciec przez tyle lat trzymał buzię zamkniętą na kłódkę. Dziś coś musiało nim nieźle wstrząsnąć, że tak zareagował.
– Andrew, co ty mówisz? To nie jest jego chłopak. Steven jest przecież samotny jak palec. Nie poznajesz Kierana? To szkolny przyjaciel i brat Holly.
Steven miał ochotę ukryć się w mysiej dziurze. Mama zamiast zaprzeczyć o „pedalstwie”, właśnie je potwierdziła. Gdyby wiedział, że ten wieczór tak się skończy, ha, że cały dzień będzie taki, to nigdy, przenigdy nie wybrałby się na plażę!
– Właśnie, tato – wtrącił Lucas, który jakimś cudem nie poszedł do swoich gier. – Poza tym Steven nie jest gejem, wiesz o tym. No nie? – dodał z naciskiem. – Chyba zasnąłeś i coś ci się śniło. Mamo, mówisz tak, jakby mój brat było homo, a nie jest – wyszczerzył się Lucas, który przyniósł torebkę matki.
Steven był wdzięczny bratu za próbę obrony, jednak to i tak nie miało sensu. Kieran patrzył na niego jak na kogoś obcego. Owszem, mógł jeszcze zaprzeczyć, zażartować, ale co by to dało? W tym momencie nic. Patrzył tylko, jak miłość jego życia zostawia na szafce od butów torby pełne produktów i wychodzi bez słowa. To chyba bardziej zabolało, niż jakby go opieprzył. Przełknął gulę w gardle, gdy po chwili usłyszał ryk silnika samochodu przyjaciela. Powinien był go zatrzymać, wytłumaczyć, opowiedzieć jakąś bajeczkę lub uczciwie porozmawiać. Nie zrobił nic, bo ze stresu nie mógł się ruszyć, czy choćby wydobyć z siebie głosu.
– Andrew, po co to zrobiłeś. Na co ci to było? Nie widziałeś syna od kilku tygodni, a witasz go takimi słowami i to jeszcze przy kimś, kto nie wie o jego orientacji?
Miał ochotę powiedzieć mamie, żeby przestała, bo sama to potwierdziła, ale cóż, stało się. Kieran już o nim wiedział, a w ten sposób może też łatwo się domyślić, co Steven do niego czuje. Jakoś inaczej by to wyszło, gdyby sam mu to wyznał. Wtedy mógłby wiele wyjaśnić. Czy jeszcze będzie miał na to szansę?
– Wybacz, mamo, ale straciłem apetyt. Wrócę do domu. – Opuściły go wszystkie siły. W tym momencie miał ochotę zaszyć się w swoim mieszkaniu i uspokoić szalejące serce, myśli oraz zastanowić się, co dalej.
– Jak ty wrócisz do domu? – Kobieta załamała ręce. – Kieranowi przejdzie, a…
– Jeśli mnie nie odwieziesz, to zamówię taksówkę. Zresztą jeżdżą autobusy.
– Kochanie, odwiozę cię, ale nie rozumiem, o co chodzi.
– Mamo, wygadałaś się przed moim przyjacielem, że jestem gejem. Ojciec powiedział obrzydlistwo, lecz z tego dałoby się jakoś wybrnąć. Ty jednak od razu musiałaś się wtrącić! Chciałem, aby dowiedział się tego ode mnie, a nie od kogoś innego. Ale nie, wy oboje zawsze musicie coś spierdolić! – wzburzył się. – Kieran wyszedł, nie mogę z nim porozmawiać na ten temat, nie wiem, co dalej i boli mnie to!
– Tylko spróbuj jeszcze raz na mnie krzyczeć. – Kobieta oparła ręce na biodrach, wyglądając teraz naprawdę groźnie. – Chociaż jesteś dorosły, to tak ci tyłek spiorę, że na zawsze to sobie zapamiętasz, młodzieńcze! Masz zbyt dużo tajemnic związanych z tym, że jesteś gejem! Czas w końcu stawić temu czoła. Co, nie masz telefonu? Nie możesz do niego zadzwonić?! Poza tym, to tylko szok i jutro pewnie znów będzie z tobą rozmawiał! A teraz albo zostajesz na kolacji, albo wsiadasz do samochodu – dokończyła spokojniej. – I powiesz mi wreszcie, co było na tym cholernym zebraniu?!
Nie powinien krzyczeć na mamę. Nie ona była winna, tylko on. Tajemnice naprawdę krzywdzą. Prawda zawsze wychodzi na jaw, więc czasem lepiej od razu wszystko powiedzieć, a nie ukrywać przez bardzo długi czas.
– Mogę pokroić tę cebulę – powiedział. Na jego ustach wykwitł uśmiech, jednak w sercu pozostała obawa przed jutrem. Kieran akceptował homoseksualizm, ale najbliższe dni pokażą, jak daleko sięgała ta jego akceptacja. Dziś już da mu spokój, lecz jutro zadzwoni do niego. Muszą porozmawiać.

~*~

Niestety, przez kolejne dwa dni Kieran nie odbierał od niego telefonów, a on ciągle zastanawiał się, dlaczego. Nie bardzo chciał rozmawiać na ten temat z Holly, ale kiedy siedzieli razem przy obiedzie w pizzerii, ona od razu zauważyła, że coś jest nie tak. W sumie poza nadzorowaniem wszystkiego i krojeniem warzyw nie miał nic więcej do roboty i spokojnie mógł zjeść z nią coś dobrego. Całe szczęście, że podczas siedzenia nie odzywał się ból nogi. Dzięki temu był zadowolony, bo nie musiał skorzystać ze zwolnienia chorobowego. Wówczas siedziałby sam w pustym domu i za dużo by myślał, wbijając sobie do głowy niedorzeczności. Ależ był zmienny. Jeszcze dwa dni temu chętnie przystałby na takie rozwiązanie, w ten sposób wyrzucając Kierana  ze swego życia, lecz dzisiaj nie potrafił znieść myśli, że mężczyzna mógłby odejść.
– No, co jest? – Gdy Holly skończyła jeść, podparła brodę na dłoniach i patrzyła na niego ponaglająco. – Wiesz, że nie odpuszczę. Przez cały obiad wypowiedziałeś tylko dwa słowa.
– Kieran wie, że jestem gejem – szepnął. Siedział sztywno na kanapie, nie potrafiąc się rozluźnić.
– Powiedziałeś mu? To ci nowość.
– Mój tata palnął kilka nieprzyjemnych słów, a na dokładkę mama chciała załagodzić sytuację, ale wyszło tak, że się wygadała. On dodał dwa do dwóch i wyszła cała prawda.
– Zaraz. – Wyprostowała się na kanapie i uniosła dłoń do góry. – Jak to, mama? Tata? Gdzie się z nimi widział?
– Tak w skrócie, to w dniu mojego małego wypadku mama zaprosiła go na kolację. On się zgodził i stało się. Teraz nie odbiera moich telefonów. No, co się tak patrzysz?
– Bo mam ochotę ci wpierdolić. – Ponownie pochyliła się nad stołem, opierając łokcie o blat. – Już dawno mówiłam ci, żebyś nie udawał, nie ukrywał się, ale ty nic. Dziwisz mu się? Zaskoczyło go to. I w dodatku nie dowiedział się tego od ciebie. Jak go znam, to niedługo się odezwie i będzie chciał znać prawdę.
– To się przyznam, lecz na pewno nie do tego, co do niego czuję. – Rozejrzał się wokół, czy aby na pewno nikt ich nie podsłuchuje.
– Reszcie też powinieneś powiedzieć o sobie.
– Po moim trupie. Uwielbiam ich, ale… Ale sama wiesz…
– No dobrze, może i Martin jedzie na gejów, ale skąd wiesz, jak zachowa się wobec ciebie?
– Posłuchaj, to jest moja sprawa. Chcę tylko, aby Kieran…
– Aby mój brat cię nie odtrącił i został przy tobie, przynajmniej jako przyjaciel – dokończyła za niego.
Nie odpowiedział jej. Nie musiał. Po prostu chciał być blisko niego, jak w liceum. Czy to tak wiele? To tylko dwa miesiące męki i potem znów zostanie sam.
– No, ale dobra. Rób jak chcesz. Nie jestem twoją mamusią, by ci rozkazywać. Słuchaj, szykuje się wypad, impreza, czy jak tam wolisz to nazywać. Przewidziany skład to my i kilka innych osób. Niektórych znamy z liceum i uczelni. Co ja ci będę tłumaczyć? Wybierz się z nami w góry. Wiesz, jezioro, domek, namioty, ognisko, śpiewanie durnych piosenek. Będzie świetnie.
– Eee…
– Co tak dukasz? – Sięgnęła po swoją torebkę, a raczej torbę i rozsunęła zamek.
– Moja praca…
– Praca nie zając, nie ucieknie. Szukasz wymówki. Podejmij decyzję do jutra. Chcę wiedzieć, ilu będzie ludzi. – Z miną w stylu: „gdzie ja to posiałam” zaczęła szukać czegoś w torbie.
– Moja noga…
– Kolejna wymówka. Wyjazd będzie za więcej, niż tydzień. Do tej pory może już będziesz chodził normalnie.
Choćby znalazł milion wymówek, nic nie zmieni podejścia Holly. Uparta diablica. Wyciągnie go z miasta, choćby siłą. W sumie wyjazd i odetchnięcie od ciągłego pośpiechu nie byłoby takie złe.
– Kieran też tam będzie?
– Mhm. Niech tylko spróbuje nie być. O, mam. – Wyciągnęła długopis, a po chwili notatnik i ostawiła torbę na wolne krzesło. Otworzyła mały czerwono-czarny kajecik i zaczęła coś w nim zapisywać.
– Co robisz? – Starał się nie myśleć, że Jessica też się może tam pojawić. Był jej ciekaw, lecz bał się tego, co poczuje, widząc ją z Kieranem. Wszystko wróci.
– Przypomniałam sobie, że muszę uzupełnić listę gości na ten wypad. Wpisuję ciebie i nie próbuj się wymigiwać.
– Gdzież bym śmiał. – Założył ręce na piersi jak naburmuszone dziecko. Patrzył na przyjaciółkę, która uśmiechała się pod nosem, jakby miała z tego niezłą zabawę. Jeszcze brakowało, aby zaczęła nucić jakiś stary przebój. Nigdy nie zapomni dnia, kiedy ją poznał.
Rozpoczęcie nowego roku szkolnego przyniosło mu wiele napięcia. Nowa szkoła, nieznani ludzie, nauczyciele... To wszystko wpływało na niego negatywnie. Nie był taki, jak te rozwydrzone panienki w króciutkich spódniczkach i kusych bluzeczkach, co to znają wszystkich. Tym bardziej nie chciał mieć nic wspólnego z chłopcami stojącymi nieopodal i już robiącymi zakłady o to, który z nich poderwie tę w różowym sweterku i czarnych włosach. Trzymał się na uboczu, czekając na apel. Czuł się zagubiony i naprawdę nieszczęśliwy. Nigdy nie był śmiałym dzieckiem, a gdy wszedł w wiek nastoletni też niewiele się zmieniło. Wolał pozostać w cieniu i, miał nadzieję, przetrwać jakoś kolejne lata. Wtedy ktoś uderzył go w plecy tak mocno, że przez chwilę odebrało mu oddech. Obejrzał się, wystraszony, że zaczepił go któryś z dryblasów, jednak tuż za nim stała dziewczyna o ognistych włosach związanych w dwa kucyki. Dopiero po chwili dotarło do niego, że coś mówiła.
– Jejku, wybacz sądziłam, że to mój kolega z wakacji. Jesteś do niego taki podobny! Przepraszam.
– Poproś o wybaczenie moje płuca. To je chciałaś wybić z mojej piersi. – To były pierwsze słowa, które do niej wypowiedział i zrobił to tak swobodne, jak nigdy wcześniej. Od tamtej pory uczepiła się go jak rzep psiego ogona. To dzięki niej wyszedł do ludzi, pokonał nieśmiałość, w czym też pomogło mu kółko teatralne i teraz jest, jaki jest. Ognista dziewczyna naprawdę okazała się świetną osobą, jednak czasami bardzo wkurzającą, bo prawie nigdy nie odpuszczała. Kochał ją. Kochał wszystkich z ich paczki, która przetrwała tyle lat i nie chciał, aby coś się zmieniło. Nie chciał być winien ich rozpadu.
Jego komórka odezwała się cichym pikaniem, zawiadamiając go o nadejściu wiadomości tekstowej. Telefon leżał tuż przy pustym talerzu, więc tylko nacisnął przycisk odebrania smsa.
– To od Kierana. „Dziś u ciebie. Napisz, o której będziesz w domu. Musimy pogadać.”
– Mówiłam, że się odezwie.
Zanim zdążył cokolwiek zrobić, kobieta wzięła jego telefon i wystukała coś na klawiaturze.
– Co robisz?
– Napisałam mu, że będziesz w domu za godzinę.
– Kurwa, mam pracę. – Zdenerwował się i chciał sięgnąć po aparat, ale Holly odsunęła się od stolika.
– Którą za niedługo kończysz. Wiem, że dziś masz być tylko do czternastej. Więc zbieraj swoje szanowne cztery litery, a ja odwiozę cię do domciu. Ha. Wysłane. – Uśmiechnęła się. – No już, na co czekasz?
– Jak tylko będę mógł, to cię uduszę.
– Czemu teraz tego nie zrobisz?
– Bo byś mi uciekła. Jakoś tak się składa, że nie mogę biegać. – Wskazał na kule. Bał się tej rozmowy i tego, co może usłyszeć. Jeszcze bardziej przerażała go myśl, do czego będzie się musiał przyznać. Teraz, kiedy miało dojść do rozmowy, marzył o jej przełożeniu, a wcześniej sam chciał ją zaproponować. Był naprawdę popieprzony.

~*~

Posprzątał trochę w mieszkaniu i otworzył okna. O kulach poruszał się już dość sprawnie, więc zrobił wszytko bez problemów, a teraz nastawił wodę na kawę. Sam nie wiedział, jak udało mu się zrobić niektóre czynności przy tak trzęsących się dłoniach. Zachowywał się, jakby konfrontacja miała mieć wpływ na całe jego życie. Nie miała. Ot, chodziło tylko o zwykłe przyznanie się, czy raczej potwierdzenie tego, co Kieran już wiedział.
Dzwonek do drzwi sprawił, że podskoczył, omal nie strącając kubków z szafki. Jeszcze nie zalewał kawy, ponieważ nie wiedział na jak długo przyjaciel zamierza u niego posiedzieć i czy w ogóle będzie chciał zostać.
Otworzył drzwi i napotkał wściekłe spojrzenie Kierana. Nim zareagował, mężczyzna nie zważając na jego tymczasową niepełnosprawność, popchnął go tak mocno, że jedna z kul wypadła mu z rąk, uderzając z łoskotem o panele, a on sam ledwie utrzymał równowagę. Drzwi trzasnęły, odgradzając ich obu od świata zewnętrznego. Na szczęście blok, w którym mieszkał Steven, miał grube ściany, więc mężczyzna liczył na to, że sąsiedzi nie będą świadkami przyszłych wydarzeń, cokolwiek miało nastąpić.
– Okłamałeś mnie, ty pojebańcu jeden! Ile lat kłamałeś?! Jesteś gejem?! Czy może źle zrozumiałem twoją mamę?! I masz mi powiedzieć prawdę, albo tak ci przypierdolę, że na długo to sobie zapamiętasz! – wybuchnął rozjuszony Kieran.
Mężczyzna wyglądał jak drapieżnik gotowy skoczyć na ofiarę. Wskazywały na to napięte jak do ataku mięśnie i wyprostowane ciało. Najgorzej, że Steven wyobraził sobie, jak ten facet, taki wściekły, przypiera go z całą siłą do ściany, całuje namiętnie i dotyka.
– Od jak dawna się ukrywasz? W dodatku, kurwa, przede mną?!
– Uspokój się. – Schylił się po leżącą kulę. – Tak, jestem gejem – potwierdził, kiedy stał już pewniej. – Wiem o tym od… od zawsze.
– To czemu mi nie powiedziałeś?!
– Sądzisz, że takie coś łatwo się mówi?! Hej, Kieran, mój przyjacielu, lubię facetów. Fajnie nie? Nadal możemy się przyjaźnić? – Popatrzył na niego twardo.
– Wiesz, że akceptuję homoseksualizm, a mimo tego mi nie zaufałeś! Tylko kłamałeś! W czym mnie jeszcze okłamujesz, co?!
W tym, co naprawdę do ciebie czuję – pomyślał, jednak na głos powiedział:
– W niczym.
– Zrozumiałbym, gdyby to było na początku naszej znajomości, kiedy mnie nie znałeś, ale potem? Czego się bałeś?
Steven przymknął na chwilę oczy, gdy ból głowy uderzył w niego z całą mocą. Czego się bał? Tego też nie mógł powiedzieć.
– Nie mów o tym nikomu – poprosił słabo.
– Czy ty sądzisz, że zaraz rozpowiem wszystkim o tobie? Że jestem jak inni? – Rozjuszony Kieran zaczął nerwowo krążyć po pokoju. – Dobra, okej, z początku na pewno bałeś się przyznać, ale potem? Holly jakoś wie, tak samo Zack.
– Holly się domyśliła. Zack wie, bo mu powiedziała.
– Tylko mnie nikt nie powiedział. Dziękuję!
– O co masz pretensje?
– O to, że masz mnie gdzieś, okłamujesz i nie potrafisz zaufać!
– Wyjechałeś, cholera wie, dokąd i chcesz bym ci się zwierzał?! Co ty, mój facet jesteś?
– To ty się odsunąłeś! – Kieran podszedł do niego. Wyglądał tak, jakby znów chciał go popchnąć, ale się powstrzymał.
– Wiem. – Wycofał się, zgaszony i usiadł na kanapie, przeczesując włosy dłonią.
– Gówno mnie obchodzi, że jesteś gejem. Jesteś, byłeś i będziesz moim przyjacielem i zapamiętaj sobie raz na zawsze, że nic mnie od ciebie nie odsunie – powiedział spokojniej Kieran.
– To może napijemy się kawy i pogadamy? O ile masz czas – zaproponował Steven.
– Tylko mnie nie okłamuj. I tak, pogadamy. Chcę wiedzieć, czy masz faceta i jak ci się żyje. I masz mi wiele spraw do wyjaśnienia – warknął przyjaciel.
– Jak jeszcze powiesz, że mi nie odpuścisz, dopóki nie opowiem ci całego życia, to będziesz taki sam, jak twoja siostra. Nigdy nie daje mi forów. – Puścił mu oczko, a ciężka atmosfera od razu się rozluźniła. Odczuł ulgę, że Kieran wie o nim, ale gdzieś głęboko w sercu bał się, co się stanie, gdy pomimo usilnych starań mężczyzna i tak się dowie, w kim Steven ulokował uczucia. Nie wiedział, jak długo jeszcze zdoła utrzymać swój sekret, lecz pewnym było, że musiał się postarać. Jakby tego było mało, zaczął się w nim tlić niepokój spowodowany wypadem w góry.


21 komentarzy:

  1. Bardzo interesujące opowiadanie ;) Czekam na więcej.
    Pozdrawiam
    Lonely boy

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja lista znienawidzonych w opowiadaniach rodzicach właśnie się powiększyła. Ojciec Stevena jest okropny! Jak tak można?! Ugh -.-
    A Kieran... Rozumiem, czemu był zły, ja też bym była, gdyby bliska mi osoba okłamywała mnie przez ileśtam lat. Ale skoro już teraz go prawie przewrócił, to co będzie, jak się dowie o uczuciach Stevena?
    Coś czuję, że coś się stanie na tej wycieczce *^*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę ktoś już mnie uprzedził XD A czekałem specjalnie żeby przeczytać :P
    Naprawdę ciekawe opowiadanie Luano :) Co do języka to nie widzę błędów więc masz świetną betę :D Bardzo zgrabna i wartka fabuła bez zbędnych ciągutek - po prostu świetna robota ;) Aż samemu mi się chce betować żeby tylko wiedzieć szybciej od innych ;)
    Tak więc moim zdaniem naprawdę wciągające i znowu muszę czekać zafajdany tydzień na kolejną dawkę yaoi...Jezu...do tego czasu z tęsknoty za yaoicami to własny napiszę Xd
    Powodzenia i dalszej weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam, że będę pierwsza hahah.
    Nie spodziewałam się że Kieran dowie się o nim w taki sposób. Prędzej podejrzewałam bliźniaków. Dobrze że między nim jest okej. A będzie lepiej coś czuje. Może pan K.A. również ma tajemnice? Ach ta moja wyobraźnia. Ogólnie z niecierpliwością czekałam na ten rozdział ale już siedzę jak na szpilkach czekając na kolejny (znowu tydzień niepewności i rozmyślań czym nas zaskoczysz w kolejnym rozdziale)
    Kobieto jesteś ^$^@^!_@__# nieziemska!!

    OdpowiedzUsuń
  5. No wreszcie Kieran wie :D
    W sumie słusznie, że się tak wpienił
    Uwielbiam Nancy i Lucasa hahah sama mam dwóch braci bliźniaków, też się podobnie zachowują xd, no ale pięcioraczki, serio? huehuehue
    Mam nadzieję, że ojciec Stevena kiedyś tam się ogarnie i go zaakceptuje
    Nie mogę się doczekać wycieczki w góry (Holly mój mistrz) i tego, kiedy Kieran się dowie wiadomo czego. No, ciekawa też jestem Jessici (gupia baba! won od Kierana xd)
    I czy ten pies serio ma na imię Mordeczka? *.*
    Pozdrawiam i weny

    OdpowiedzUsuń
  6. A już myślałam, że te dwa diabełki które Steven ma za rodzeństwo się wygadają. Diabełki jednak zachowały się odpowiednio, a Kieran już wiem. Teraz wyjazd i pijany Steven rzuci się na przyjaciela i wyzna, że go kocha xD Ciekawe, jakby wtedy Kieran zareagował.
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam i dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże nie mogę się doczekac kiedy się dowie prawdy.... wytrzymam do następnego poniedzialku jakoś... nie mogę się doczekac konfrontacji <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czemu ale normalnie nie przepadam za rodzicami Stevena.
    Głównie za ojcem, który w sytuacji, gdy pojawił się Kieran mógł zachować się lepiej.
    Niestety nie da się każdego zmusić do zaakceptowania swojej inności, ale na szczęście
    No i reakcja Kierana była zrozumiała.
    W końcu poczuł się oszukany ale czy Steven powie mu o swoich uczuciach?
    Myślę że nie powinien nic ukrywać.
    aż jestem ciekawa co dalej pokażesz i pozostaje czekać na ciąg dalszy.
    Naprawdę jesteś kochana cudowna i nie muszę Ci tego mówić.
    P.S.
    Coś Twój blog nie aktualizuje mi się w bloggerze i nie wiem czemu.
    Chyba mój panel znowu świruje;/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurde, rozmowa Kierana i Stevena jakoś szubko poszła... za szybko, nie zrozumiałam do końca emocji i ich szybkości przemijania... Ale to pewnie dlatego, że jestem zimną suką... Bliźniaki są genialni <3 A nauczycielka też spoko, babka wie czego chce ^^ Lubię takie postaci xD

    Pozdrawiam Susan

    OdpowiedzUsuń
  10. jeej wreszcie Kieran wie :D strasznie sie cieszę że Steven juz nie musi ukrywać przed nim że jest gejem. tylko ciekawe kiedy Kieran się dowie że Steven jest w nim zakochany i jak zareaguje ;33 i jestem ciekawa wypadu w góry. na pewno coś tam się wydarzy. rozdział jak zwykle cudowny. czekam na kolejny :D wenyy ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. witaj , piękne opowiadanie , czy mogłabyś dawać dwa rozdziały w tygodni, trudno jest czekać siedem dni na następny rozdział
    pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie mogłabym. W końcu zapas by się skończył, a jedno opowiadanie powstaje miesiącami. Uważam, że rozdział co siedem dni to nie jest tak źle, w porównaniu z innymi blogami. :)

      Usuń
  12. Ja pierdzielę, od kilku tygodni mówię sobie, że to ostatni raz, jak wchodzę na tego pieprzonego bloga. Za każdym razem przerywasz w takim momencie, że udusić to mało. Ale za każdym razem wchodzę i tak, bo to jest, cholera, za dobre. Przestań dręczyć biednych ludzi. Wstaw całe i będzie po sprawie, wszyscy będą szczęśliwi! Jeny, jak ja uwielbiam tego bloga, weź napisz książę.

    Paul

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzucenie opowiadania od razu oznaczałoby później miesiące czekania na nowy tekst, bo mimo wszystko jeden tekst powstaje od 3 miesięcy do roku czasu, w zależności jaki jest długi. Równie dobrze można zaczekać, aż ukaże się całość. ^^

      Usuń
  13. Ludzie, ale narzekacie, powinniście być szczęśliwi, że jest tak często rozdział. Na innych blogach nieraz to kilka miesięcy sygnału życia nie ma, a przynajmniej tu jest pewność, że przyjdziemy sobie w poniedziałek do domciu i będzie czekać na nas nowy rozdział :)
    Oczywiście jak zawsze cudownie, ale zastanawiam się bardzo nad tym jak się rozwinie ta relacja. Kieran wygląda mi na takiego bardzo bardzo hetero i myślę, że nie będzie łatwo. Z kolei Steven wydaje mi się uparty i świadomie na pewno się nie wygada. Nie mogę się doczekać poniedziałku ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Fiu, fiu! Ekstra rozdział. Tyle się działo!
    Ciekawa jestem tego wypadu w góry, Holly jest cudowna! Kocham tę kobietę. Swoim zachowaniem mnie powala. Mam tylko pytanko, czy ona czyta yaoi? Tak jakoś mi to do niej pasuje.
    Ale bliźniaki nieźle odpaliły z tymi pięcioraczkami, leżę na ziemi i rechoczę jak chora psychicznie.
    Mam nadzieję na jakieś całuśne scenki w najbliższej przyszłości. :-*
    Btw, przepraszam, że dopiero teraz komentuje, za dużo trzeba do szkoły robić. :-(

    To chyba wszystko. Życzę weny, tchnienia itp.itd. Wierna twojej cudownej twórczości,
    NINJA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, ona nie czyta Yaoi. Nawet nie wie, że coś takiego istnieje. Ona po prostu taka jest. :)

      Usuń
  15. Wielokrotnie pisałam o tym Luanie i napiszę po raz kolejny - to opowiadanie ma to do siebie, że powoli i systematycznie wprowadza w nastrój i nie sposób mu nie ulec. :D Chce się więcej i więcej, więc nikomu się nie dziwię, że chciałby częstszego dodawania rozdziałów, hehe :D

    OdpowiedzUsuń
  16. następny rozdział dopiero jutro..! a ja go przeczytam dopiero późnym wieczorem kurczę no! nie mogę się doczekać tego wyjazdu w góry czuję że będzie się działo ;P i dobrze ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam,
    a było tak miło.... ojciec Stevena przesadził, Kieren wyszedł, ale na szczęście okazało, że potrzebuje chwili i nie ma zamiaru go odrzucać z tego powodu...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)