Kochani, dzisiaj chcę Wam dać do poczytania i oceny pierwszy rozdział opowiadania pod tytułem Młody. Napisała go moja koleżanka Lady-Makbet, dla której jest to pierwsza próba pisania opowiadania yaoi.
Obie prosimy o szczere opinie na temat tego rozdziału, porady, konstruktywną krytykę i... no sami wiecie co. :D
Opowiadanie nie było betowane.
Opowiadanie nie było betowane.
I przypominam, że wczoraj wstawiłam 5 rozdział Spontanicznej decyzji.
****
Lady-Makbet
Młody
Młody,
nastoletni chłopiec szedł szybko ulicą. Chciało mu się płakać.
A nawet wyć z rozpaczy. Jego świat już się zawalił, ale nie mógł
tego pokazać. Niecałe dwa tygodnie temu, jego rodzice zginęli w
wypadku. Szczęściem było to, że akurat jego siostry nie pojechały
z nimi do znajomych. W takim wypadku zostałby sam na świecie. A
tego nie chciał, za nic w świecie. Jednak teraz jego największym
problemem, było to, że według prawa, nie był pełnoletni, więc
nie mógł opiekować się swoimi siostrami. Także nie mając
żadnych zarobków. A nikt nie chciał mu dać pracy. Ich prawo
zabraniało tego do ukończenia pełnoletności. Pierwsze
osiemnaście lat jest uważane za dzieciństwo, później dopiero kto
chciał mógł iść do pracy na pół etatu. Dopiero po ukończeniu
dwudziestego pierwszego roku można było pracować na cały etat. A
to było aktualnie jego największym problemem. Nie mógł mieć
żadnej pracy, a w przyszłym roku dopiero na pół etatu. Przez
najbliższe cztery lata nie utrzyma sióstr z małej części
odszkodowania o ile w ogóle im je przyznają. Zanim to nastąpi,
dużo czasu minie, a jeszcze musi spłacać kredyty mieszkaniowy. A
nie ma takich pieniędzy. Jeżeli by dostał odszkodowanie mógłby
je spłacić w całości, ale wtedy nie wyżyje z siostrami. Gdy
doszedł do parku rzucił się wręcz na ławkę i zapłakał. Nie
wiedział jak to rozwiązać. Nie potrafił sobie tym poradzić.
Fakt, rodzice przygotowywali go na różne ewentualności życiowe i
jak ma sobie w nich radzić, do jakich urzędów iść i co wykonać.
Jednak teraz przytłoczył go ten ogrom nieszczęść. Jeszcze musiał
odebrać siostry ze szkoły. Ze swojej tymczasowo zrezygnował. A i
tak najprawdopodobniej pójdzie do szkoły wieczorowej. Albo w ogóle
z niej zrezygnuje. Po chwili płaczu uspokoił się i wrócił na
właściwą drogę, którą szedł. Po chwili jednak stwierdził, że
skróci sobie drogę przechodząc prze kilka ulic, których za bardzo
nie znał, ale wiedział w jakim kierunku się udać. A to było w
sumie najważniejsze. Gdy minął czwartą z kolei uliczkę, kątem
oka zauważył duży neon, aktualnie nie dający światła
zapraszający do nocnego klubu. W tym momencie młodzieniec
stwierdził, że musi zajrzeć tam wieczorem jak dziewczynki pójdą
spać. Był już gotowy na wszystko byle by je utrzymać. Nie chciał
ich stracić. Mimo iż ubiegał się o usamodzielnienie, które było
równe z prawem do pracy. A to teraz było mu bardzo potrzebne.
~*~*~*~
Wieczorem,
gdy dziewczynki już zasnęły, po wieczornym płaczu za rodzicami,
młody chłopak odetchnął spokojnie. Miał chwilę czasu by
pomyśleć co jeszcze trzeba zrobić. Jutro musiał iść do jeszcze
dwóch urzędów, a za trzy dni musiał iść na rozprawę do sądu.
Jeszcze ten adwokat… Na szczęście nie żądał od niego wielkich
pieniędzy. Mimo wszystko miesięczna wypłata ojca i matki razem
wziętych, dla niego… Było to dużo. A on i tak był jednym z
najtańszych. Ale pieniądze brał po wygranej sprawie. Jeżeli
przegra bierze z tego połowę. Przynajmniej tyle miał szczęścia.
Chociaż wolałby, żeby człowiek, któremu sowicie płaci, wygrał.
Chłopak podliczył wszystkie koszty. Kremacja, wspólna płyta
nagrobna, spłata mieszkania, adwokat, sprawa w sądzie o
usamodzielnienie, jedzenie, opłaty. A pieniądze bardzo szybko
wychodzą. Jego rodzice mieli dość spore oszczędności na czarną
godzinę. Ale to co się teraz działo, przerastało
siedemnastolatka. Nie jednego dorosłego by to przeraziło, a co
dopiero jego. Wiedział, że przez najbliższe miesiące nie będzie
spał spokojnie. To on musiał zidentyfikować zwłoki. Dziadkowie
nie żyją. Może to i dobrze, że nie dożyli śmierci własnych
dzieci. Rodzice byli jedynakami, a ich kuzynowie i wujkowie się nimi
nie interesowali. Jego byli opiekunowie mieli przyjaciół, ale ci
nie mogli im pomóc. Sami ledwo ciągnęli koniec z końcem,
wychowując czwórkę dzieci. Chociaż przyjaciółka jego matki
podrzucała mu co mogła i pomagała kiedy tylko miała chwilę
czasu. Nie chciał ich obciążać. Po chwili stwierdził, że nie
potrzebują domu, w którym jest tyle wspomnieć. Gdy go sprzedać,
akurat powinno mu starczyć na małe dwupokojowe mieszkanko. Bardzo
małe. Ale wolał mieć małe mieszkanie, którego nie musiał by
spłacać niż duży dom, z wieloma wspomnieniami, który by im
odebrali i wylądowali by w trójkę na bruku. Dlatego właśnie w
przypływie impulsu odwagi, ubrał się i wyszedł do nocnego klubu,
który dzisiaj widział. Po piętnastu minutach wszedł do środka.
Był delikatnie mówiąc zszokowany. Po pierwsze nocny klub to
zmyłka. Była to po prostu „agencja” męskich prostytutek. Po
drugie był to klub/agencja GEJOWSKA. On to miał szczęście. Miał
jakiegoś pierdolonego pecha, który go nie chciał opuścić od
jakiegoś czasu. Nie potrafił się co pięć minut zbierać z
podłogi, bo los mu co chwilę złośliwie podcina nogi. Był gejem.
I co z tego? Już chyba wolałby obsługiwać kobiety, niż obleśnych
typów, z wielkimi brzuchami i pocących się jak nie wiadomo co.
Chociaż kobiety pewnie też się takie trafiają. Tylko to raczej
one dbają o czystość ciała, a nie mężczyźni.
- Hej mały. Jak tu
wszedłeś? Nie jesteś za młody by przebywać w takim miejscu?
Dokumenty pełnoletniości poproszę. – Przed nim jak spod ziemi
wyrósł ochroniarz. Wiedział, że nie może okazać nerwów.
- Chciałbym się spotkać
z pańskim szefem. Jeżeli byłaby taka możliwość. Nawet w tym
momencie. Zajmę mu góra pięć minut.
Ochroniarz zmierzył go
wzrokiem. Widział tu różnych typków. Chcieli zrobić na nowe
ciuchy, bo tysiące od tatusiów im nie wystarczały. Chcieli zrobić
na złość rodzicom, spotykając w takich miejscach z ich znajomych.
Chcieli więcej niż mieli. O wiele więcej. Jednak coś w spojrzeniu
tego dzieciaka powiedziało mu, że taki nie jest. Kazał mu poczekać
i sam poszedł do szefa. Wiedział, że może nie powinien go tam
zostawiać, ale podświadomie wiedział, że chłopak nie ruszy się
z miejsca. Zapukał kulturalnie do drzwi gabinetu szefa, po czym bez
zaproszenia je otworzył. Mężczyzna wykrzywiał z rozkoszy twarz, a
wystające gołe stopy, spod biurka aż za bardzo dawały znać, co
ktoś mu robi pod stołem. I nawet przypuszczał kto.
- Kurwa Araliel nie
tee...- po gabinecie rozszedł się przeciągły jęk. Niczym nie
skrępowany chłopak krzyknął także siedząc nadal pod biurkiem, a
z dziury na nogi można było zobaczyć wychylające się prawie
nagie pośladki z wibratorem w chętnej dziurce, który przed
wypadnięciem powstrzymywały tylko cienkie springi. Mężczyzna
poklepał swojego pupila po głowie, dał mu jego marżę po czym
kulturalnie kazał mu wyjść. Czasem lubił także sam wykorzystywać
swoje dziwki. – Araliel nie mogłeś lepszego momentu wybrać. –
Jego szef miał skrzywioną minę.
- Diego. Jest sprawa.
Poważna. Przyszedł tu pewien nastolatek. Prawdopodobnie nie jest
pełnolet… - nim mężczyzna skończył mówić, jego przyjaciel
spojrzał na niego gdy ten zaczął mówić „nie jest” i zaraz mu
przerwał następne słowo.
- Odpada. Dobrze wiesz,
że bierzemy tylko pełnoletnich. – Jednak coś w spojrzeniu
Araliego kazało mu zapytać o co chodzi.
- Ma inne oczy niż
wszyscy ci tutaj. On jest… zdesperowany. To chyba dobre określenie.
Ma smutne spojrzenie. A to mi się nie podoba. Pogadaj z nim chociaż,
co?
Diego wiedział, że jego
przyjaciel nie zaprzątał by mu głowy niepełnoletnim chłopakiem,
gdy nie uważał tego za ważne. A ta sytuacja wyraźnie oznaczała,
że było to bardzo ważne. Araliel rzadko go o cokolwiek prosił. Po
chwili stanął przed nim młody chłopaczek. Dawał mu góra
szesnaście lat.
- Jak się nazywasz i ile
masz lat? I czego szukasz w takim miejscu i u mnie? – Diego
przybrał maskę zimnego drania. Jednak bardzo uważnie obserwował
chłopaka, tak samo jak jego przyjaciel stojący za jego plecami.
Chłopak skulił ramiona. Wiedział, że i tak nie ma szans.
- Nazywam się Farid. Mam
siedemnaście lat. Niedawno je skończyłem. – Chłopak ponownie
miał ochotę się rozpłakać. Jego rodzice zginęli dzień przed
jego urodzinami. Już nigdy nie będzie ich obchodził. Będą mu się
źle kojarzyć. Po powiedzeniu ostatniego słowa, szybko zamrugał
oczami, by osuszyć oczy, co nie uszło uwadze dwóch mężczyzn. –
Chciałbym u pana, znaleźć pracę. Wie pan, że można pracować
dopiero od osiemnastego roku życia… A mnie na to nie stać. Nie
mogę iść tak późno do pracy. Bo stracę już wszystkich, których
kocham. – Ostatnie zdanie wyszeptał. Jednak mimo to mężczyźni
usłyszeli to. Nie byli chamami, bez uczuć, którzy żerują na
ludziach sprzedając ich ciała. Pozwolili po prostu tym co chcieli,
robić to w legalny sposób. Nie oddawali swoich chłopców byle
komu, bez sprawdzenia danego człowieka. A także mieli dość
pokaźne wpisowe, przez co mogli z góry pozbyć się biednych,
chcących zniszczyć takich młodych chłopców. Jednak każdy
chłopak miał możliwość odmówienia danego zlecenia, jeżeli nie
preferował takich zabaw. Zresztą mieli katalog swoich chłopców,
który co z nich lubił. Były tam zamieszczone także ich zdjęcia.
Dlatego rzadko kiedy zdarzały się przykre sytuacje. Mężczyźni
spojrzeli po sobie, jednak to Araliel odezwał się pierwszy.
- Co się stało mały?
Czemu miałbyś wszystkich stracić? – Chłopak przełknął ślinę.
Wolał postawić wszystko na jedną kartę.
- Trochę ponad dwa
tygodnie temu, moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Nie mam
żadnej rodziny, prócz dwóch sióstr, bliźniaczek
dziesięcioletnich, a nie chcę ich stracić. Są moimi jednymi
krewnymi na tym świecie. Rodzice mieli przyjaciół ale oni sami
ledwo wiążą koniec z końcem. Do osiemnastki nie mogę dostać
pracy, a później i tak nie utrzymam naszej trójki z połowy etatu.
Po za tym nie wiadomo czy wypłacą nam ubezpieczenie, jeśli tak, to
nie wiadomo kiedy. A za coś musimy żyć. Oszczędności rodziców
poszły na pogrzeb, trzy miesięczną spłatę kredytu
mieszkaniowego, żeby miał czas znaleźć pracę, na opłacenie
prawnika , żebym mógł się usamodzielnić i znaleźć pracę oraz
na życie. Zaczyna mi brakować. A chcę zapewnić dziewczynkom
bezpieczny dom i przyszłość. – Farid mówiąc to wszystko, nie
podnosił oczu na mężczyzn. Czuł się głupio, że im to
powiedział. Ale może dzięki temu, go przyjmą. Mężczyźni
popatrzyli na siebie. Araliel pokazał Diego pewną liczbę na
palcach po czym ponownie spojrzał na chłopaka. Teraz to do jego
przyjaciela, ale i szefa należała decyzja.
- Mogę dać ci dwa i pół
tysiąca na miesiąc. Ale na razie nie będziesz u mnie pracował.
Przyjmuję tylko osoby pełnoletnie. Jak już będziesz pełnoletni,
bądź sądownie zostaniesz usamodzielniony będziesz musiał to
odpracować. Jeżeli zaczniesz u mnie pracę, będziesz zarabiał
siedem tysięcy miesięcznie minus to co ci pożyczę do tego czasu.
Czyli co miesiąc będziesz miał mniej o dwa i pół tysiąca, do
czasu spłaty. Oprócz tego będziesz miał premię od klientów,
bądź prezenty. Ale to od nich zależy i od ciebie. Jeżeli jesteś
zdecydowany, przyjdź tu za dwa dni o dwudziestej pierwszej. Podpiszę
z tobą dokumenty.
- Tak. Jestem pewny.
Dziękuję za pana dobre serce i chęć pomocy. Jednak… - Chłopiec
zaczął lekko panikować jak oczy mężczyzny się zmrużyły
niebezpiecznie. A Diego zaczęło chodzić po głowie, czy chłopak
czegoś nie udaje, nie będzie go chciał jeszcze bardziej
wykorzystać. Zastanawiało go czego jeszcze chce, skoro i tak
patrząc obiektywnie dużo mu zaproponował. – Czy mógłbym
przyjść o dwudziestej drugiej trzydzieści. Siostry od śmierci
rodziców, mają problemy z zasypianiem. Raz zasypianie trwa dziesięć
minut a raz trzy godziny. Nie przeszkadzałoby to panu?
Araliel wiedział jak
uśmiech wpływa na usta jego przyjaciela. Też na początku myślał,
że chłopak będzie chciał więcej. Jednak taka prośba, to było
nic. Wiedział, że Diego da mu swój numer i każe napisać sms-a
wieczorem kiedy przyjdzie. Jak na potwierdzenie swoich myśli, jego
były kochanek wyciągnął swoją wizytówkę.
- Jak uśpisz siostry
napisz mi sms-em o której będziesz. To nie jest taka zwykła
spelunka. Mamy tu swoje wymagania. Będziesz musiał odpowiedzieć na
kilka pytań. Ale to za dwa dni, będziemy musieli cię pomierzyć i
zrobić zdjęcia. Nago. – Chłopiec się zarumienił. – Teraz
jednak zadam najważniejsze pytanie. Jesteś prawiczkiem?
Farid nieśmiało kiwnął
głową. Nigdy nie przypuszczał, że będzie się tak wstydził.
Nigdy nie przypuszczał, że wstydziłby się tego, że jest czysty.
Jednak teraz tak było. Był niedoświadczony, a przez to mogą go
nie przyjąć.
Araliel jakby czytając w
jego myślach powiedział do chłopaka.
- To dobrze. Powiedzmy,
że działa to na twoją korzyść i nie ma się czego wstydzić.
Zobaczymy się za dwa dni. Dobrze?
Nastolatek jeszcze tylko
kiwnął głową, pożegnał się po czym pędem ruszył do domu.
Mimo wszystko czuł się upokorzony. Nigdy by nawet nie przypuszczał,
że sprzeda swoje ciało, czy tym bardziej swój pierwszy raz. Miał
go zrobić z osobą, którą kocha. Jednak los zgotował mu niemiłą
niespodziankę.
~*~*~*~
Diego
został sam z Aralielem w gabinecie. Zastanawiał się czy to co
zrobił nie było szaleństwem. Według niego było. Naprawdę dużym
szaleństwem. Mimo tego, uważał, że zrobił dobrze. Pomógł
chłopakowi i jego siostrom przeżyć. A to, mimo prowadzenia burdeli
i tego, że z czasem sprzeda ciało chłopaka jakimś mężczyznom,
liczyło się jako dobry uczynek. Gdyby tego nie zrobił, młody,
jak zaczął nazywać go w myślach i jego siostry wylądowali by pod
mostem. Nie było ich winą, że rodzice zginęli, czy tym bardziej,
ze posiadali kredyt na dom, w którym żyli. Wolał im pomóc, niż
gdyby mieli wylądować u rodziny, która by ich nie chciała. Albo w
domu zastępczym. W najgorszej z możliwych wersji rozdzielono by
ich, siostry trafiłyby do domu zastępczego, a on do sierocińca,
ponieważ nie wiele czasu brakowało mu do pełnoletniości, a takich
osób się nigdy nie adoptuje, by nie robić sobie kłopotów. Nie
był aż takim egoistą, żeby nie ochronić tych dzieciaków. Jeżeli
miał taką możliwość. Zrobił to. Po chwili, poczuł ciepłą
dłoń na ramieniu. Wzdrygnął się mimowolnie, ponieważ nie
przypuszczał, że jego były kochanek tu jeszcze jest.
- Dobrze postąpiłeś
Diego. Jestem z ciebie wyjątkowo dumny pod tym względem. –
Poczochrał mu ciepłą ręką włosy, na co rok starszy mężczyzna
prychnął. – Ale nie wykorzystuj naszych chłopców do swoich
celów. Bardzo cię proszę. Mimo wszystko, jesteś ich szefem.
Mężczyźni zmierzyli
się wzrokiem. Diego nadal nie wiedział, że Araliel odszedł od
niego przez zdrady, których dokonywał regularnie. Miał go przecież
przy sobie, a i tak ciągle go zdradzał. A on nie chciał być
dodatkiem do seksu z chłopcami. Zresztą nie chciał by Diego ich
wykorzystywał.
- A co mam zrobić,
jeżeli ty mnie nie chcesz? Muszę czasem się jakoś zaspokoić, a
nie chciałbym mieć ciągłego zapalenia mięśni, stawów czy
czegoś tam jeszcze, w ręce. Ale skoro ty nie chcesz mnie znać,
poza kontaktami zawodowymi czy przyjacielskimi, jakoś muszę sobie
radzić.
- Jesteś wielkim
kretynem Diego. Myślałem, że masz w sobie chociaż trochę
inteligencji. Jednak jak widać, myliłem się. Wiesz czemu cię
zostawiłem, a ty nadal robisz cały czas to samo…
- A skąd niby mam
wiedzieć czemu mnie zostawiłeś, skoro nie raczyłeś mi tego
wyjaśnić do kurwy nędzy. I co niby robię?
- Wykorzystujesz ich do
tego, co widziałem pół godziny temu. A przekazałem ci to w
liście, gdy odchodziłem. Zostawiłem go na stole. Napisałem ci tam
dlaczego znikam i na ile.
Starszy z mężczyzn
popatrzył w szoku. Fakt, że nadal od trzech lat byli przyjaciółmi,
ale nigdy nie poznał powodu, dla którego jego kochanek go zostawił.
A teraz dowiedział się o tym liście, którego nie było w domu.
Ale wtedy… Był u niego ten smarkacz po ostatnią wypłatę. Ten…
- Co za spierdolony syn
starej kurwy. Jak go spotkam to mu urwę ten przeklęty łeb przy
samej dupie. Ten bękart diabła, wziął ten list jak przyszedł po
wypłatę, w tym samym czasie, w którym wróciłem do domu. Kurwa.
Zajebie go. Radzę mu się nie pojawiać. – Oparł łokcie na
biurku i wsadził palce między włosy. Teraz wyglądał jakby go
podłączyli pod co najmniej 220V. Każdy kosmyk włosów sterczał
pod innym kątem, tworząc dość interesujący widok. Araliel
zaśmiał się z udręki byłego kochanka. Był mu go odrobinę żal,
ale mimo tego, uważał, że należało mu się. Diego nie dbał o
niczyje uczucia, bawił się nimi, a teraz okazało się, że ktoś
zabawił się nim. Pociągnął za jeden z niesfornych kosmyków
przez co mężczyzna spojrzał na niego. Gdy tylko odwrócił twarz z
pytaniem w oczach, Araliel przycisnął mocno swoje wargi do
karminowych ust przyjaciela. Wiedział, że mają taki kolor zawsze,
gdy mężczyzna jest zdenerwowany. A jest to też powiązane z tym,
że zawsze wtedy przygryza swoje usta, żeby nie wrzeszczeć. Nie
zmuszał, go by otworzył usta do pocałunku, jednak sam Diego tak
długo nie czuł tych ukochanych warg na swoich, że chciał
wykorzystać ten moment jak najbardziej. Od razu uchylił usta, by
język partnera, mógł zbadać to tak znane, ale delikatnie
zapomniane miejsce. Po dość krótkim, ale intensywnym i namiętnym
pocałunku, mężczyźni odsunęli się od siebie. Mimo, że był
młodszy to on w tym związku kontrolował sytuację. Diego był
mężczyzną, który miał w pracy wszystko pod kontrolą, jednak w
domu, wolał odpocząć od tej roli. W domu kontrole mógł mieć
ktoś inny. Jego partner, stały kochanek, miłość. Araliel nadal
pochylony nad mężczyzną, pogłaskał go delikatnie po policzku.
- Teraz kochany dostałeś
przedsmak tego co możesz odzyskać. Do ciebie należy wybór czy
tego chcesz czy nie. Ale tym razem to nie ja będę się starał.
Po tych słowach mrugnął
mu okiem i wyszedł pilnować chłopców. Wiedział, że nie powinni
mieć zamontowanych kamer w pokojach, jednak nagrywali na bieżąco
sytuację, by im chłopcom nic się nie stało. Po wyjściu klienta,
gdy chłopcom nic się nie stało kasowano materiał. Jednak jak to
mówią przezorny zawsze ubezpieczony. Jednemu z chłopców uratowało
to życie. Okazało się, że mężczyzna, który go zamówił jest
fetyszystą. Lubił nakładać na twarz poduszki w trakcie stosunku,
jednak przyjemność zaślepiała mu wszystko i nie widział
gwałtownych ruchów kochanków, gdy chcieli się uwolnić spod
poduszki z powodu braku tlenu. Nigdy więcej nie miał do nich wstępu
mimo sowitej wpłaty pierwszej i regularnego dokładania się do ich
majątku. Jednak nie mogli sobie pozwolić na to, by ich chłopcy
cierpieli jeżeli tego nie chcieli. Chłopiec nie poszedł na
policję, ale nie pracował przez kolejny miesiąc. Mimo to dostał
standardową wypłatę i sporo nadwyżki, za przeżyte szkody i na
pokrycie kosztów leczenia. Araliel wrócił myślą do pocałunku.
Dawno nikogo nie miał, ale podświadomie wiedział, jak postąpi
Diego. Wiedział, że będzie chciał go zdobyć i prawdopodobnie
przestanie wykorzystywać chłopców. Ale mimo tego chyba zamówi na
swój koszt umiejscowienie jeszcze jednej kamery w gabinecie „szefa”,
ale dostęp do widoku będzie miał tylko on i to na swoim laptopie.
To nie jest zła myśl. Nie chciał go kontrolować. Ale chciał mu
całkowicie zaufać, a do tego potrzebuje dowodu. Wiedział, że
Diego cztery razy w miesiącu bierze do siebie, któregoś z ich
chłopców. Teraz będzie wiedział na pewno co się wydarzy. Jednak
miał czasem przeczucia, a dziewięćdziesiąt dziewięć procent z
nich się sprawdzało. Dlatego właśnie wiedział, że odzyska
człowieka, którego kocha.
~*~*~*~
Farida nie było tylko
godzinę w domu, obawiał się jednak, że siostry się obudziły,
mogły się przestraszyć, wezwać ciotkę. Dochodząc do domu,
wiedział, że nic się nie stało. Świadczyły o tym pogaszone
światła d strony ulicy. A to tam zawsze toczyło się całe życie
rodzinne. Prawdopodobnie tak jak w każdym innym domu. Po cichu
przekręcił klucz, wszedł do domu i udał się do łazienki.
Napuścił do wanny gorącej wody, więcej niż zamierzał, jednak
ta, z dodatkiem kropelki olejku lawendowego, dała niesamowity efekt
dla jego ciała. Po zanurzeniu karku rozluźnił się cały. Wolał
nie myśleć o tym co zrobi za dwa dni. Jakby nie było podpiszę z
tymi ludźmi umowę, w której sprzeda swoje ciało. A ono miało dla
niego duże znaczenie. Był delikatnie mówiąc przerażony, dlatego
próbował wyrzucić z głowy te myśli. Jednak zapomniał o jednej
podstawowej zasadzie, im bardziej chcesz o czymś zapomnieć, tym
bardziej o tym myślisz. Dlatego właśnie w tej chwili, gdy był
najbardziej rozluźniony od kilku dni, nagle wszystkie problemy dały
o sobie znać. Przy siostrach nie mógł sobie pozwolić na
okazywanie słabości, dlatego właśnie wyhamowywał wszystkie swoje
reakcje. Nie pozwalał sobie na płacz, złość, rezygnację czy nie
zadowolenie. Nie obarczał dziewczynek problemami. Wszystko spadło
na niego, a jemu nie miał kto pomóc. No może ciotka Sarihi, jednak
wiedząc, że i ona sobie nie radzi z tym, że jej przyjaciele
zginęli, a oprócz tego opiekuje się swoimi dziećmi. Potrzebował
się wypłakać. Potrzebował tego jak nigdy wcześniej. Nie miało
sensu dalsze tłumienie emocji, gdy był sam i mógł sobie na to
pozwolić. Jego ciałem już i tak wstrząsał szloch, dlatego w
ostatnim momencie zdążył jeszcze wziąć ręcznik i zakryć nim
usta by dziewczynki nie usłyszały jego rozdzierającego serce
szlochu. Musiał odreagować ostatnie dwa tygodnie. Znajomi rodziców
dziwili się, gdy nie płakał na ich pogrzebie tylko dzielnie tulił
zapłakane siostry do siebie. Po stypie poprosił by Sarihi wzięła
do siebie dziewczynki na godzinę. Ta nie pytając o nic zrobiła to.
Ona wiedziała dlaczego chłopiec nie płakał, dlaczego sobie na to
nie pozwalał. Potwierdziła swoją teorię, gdy po półtorej
godzinie przyprowadziła dziewczynki i zobaczyła jego spojrzenie.
Może po oczach nie było widać, że płakał. Być może
dziewczynki tego nie zauważyły. Ale ona widziała ten przejmujący
smutek w jego oczach i świadomość odpowiedzialności oraz ciężaru
jaki na niego spłynął. Miał tylko siedemnaście lat, ale właśnie
w tym momencie zachowywał się jakby miał ich co najmniej
trzydzieści. I było to dla niej przerażające jak z dnia na dzień
wszystko może się zmienić. Wystarczy sekunda. No może
dwadzieścia, gdy ktoś puka do drzwi, ty biegniesz ucieszony do
drzwi, że twoi bliscy wracają, otwierasz drzwi i widzisz
policjantów z wiadomością „ Pan Farid Jang? Bardzo nam przykro,
pańscy rodzice nie żyją. Mieli wypadek.” I nagle cały twój
świat sypie się, bez możliwości poskładania go. Ze skał, które
miały przetrwać tysiące lat, jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki, zostaje pył. Ulotność życia. Po pół godzinie
przeraźliwego płaczu, który wstrząsał jego ciałem niczym fale
statkiem, w końcu mógł się szybko umyć i położyć do łóżka.
Po wyjściu dziewczynek do szkoły musiał uporządkować rzeczy
rodziców do końca. Wszystkie dokumenty odnalazł od razu, ponieważ
rodzice od zawsze pokazywali mu gdzie co może znaleźć. Teraz
czekało go uporządkowanie ubrań, pamiątek rodzinnych. A to była
najgorsza część ze wszystkich. Wiedział, że dziewczynki mają
pod poduszkami ubrania rodziców. Nie zabronił im tego. Miał
świadomość, że dzięki tym rzeczą czują się bezpieczniejsze. A
to było dla niego najważniejsze. Nie wiedział co jednak zrobić z
rzeczami. Czy oddać je komuś, komu się mogą przydać, czy
zapakować je szczelnie w pudła. Przypuszczał, że posiadanie ich w
pudłach na strychu będzie go podnosić na duchu. Będzie to jego
ostatnia pamiątka po rodzicach. Dowód na to, że istnieli i że
żyją w jego sercu. Po położeniu się do łóżka wtulił twarz w
poduszkę. Lekarz przepisał mu leki na sen. Ale nie mógł ich
zażyć, gdyby dziewczynkom coś się stało, gdy on spałby pod
wpływem tabletki… Nie wybaczyłby sobie tego. Wiedział, że jest
to mało prawdopodobne. Jednak od śmierci rodziców miały często
koszmary, budziły się z płaczem, a wtedy musiał je przytulać i
pocieszać do czasu ponownego zaśnięcia. Czytał im bajki by
szybciej usnęły. Mimo tego, że jego ciało potrzebowało snu, mózg
nie potrafił przyjąć tego do świadomości. Od kilku dni spał
tylko po dwie, może trzy godziny. Wiedział, że długo tak nie
pociągnie, ale nie potrafił się zmusić do sny, a też nic nie
skutkowało. Tabletki zbyt długo działały, a dziewczynkom też ich
nie może podać. Dlatego właśnie czuwał większą część nocy i
zasypiał dopiero nad ranem, gdy musiał po niewielkiej ilości snu
wstać i przygotować dziewczynkom śniadanie do szkoły po czym je
do niej odprowadzić. Przed śmiercią rodziców chodziły same,
teraz same go prosiły by szedł z nimi. A on nie potrafił im
odmówić. Oprócz tego za trzy dni musi iść z nimi do psychologa
na kolejną wizytę. Potarł zmęczone oczy. Musiał się tylu rzeczy
nauczyć, opanować od podstaw w tempie bardziej niż przyspieszonym.
Jutro musiał także iść do swojej szkoły wypisać się z niej.
Nie poradzi sobie z tym wszystkim ucząc się dziennie przez osiem
godzin później zajmując się dziewczynkami, pomagając im w nauce
i jeszcze z pracą w nocy. Po tych dwóch tygodniach czuł, że jego
organizm przyzwyczaił się, do intensywnego trybu dnia i że czuł
się co raz mniej zmęczony po dwóch czy trzech godzinach spania.
Jednak nie zapanuje nad wszystkim w tak krótkim czasie. Skończy
szkołę zaocznie, jak tylko będzie miał taką możliwość. Ale to
za kilka lat. A takie miał plany… Czemu los pozbawił życia jego
rodziców? Tak bardzo chciałby się teraz przytulić do mamy…
Wtulił głowę w poduszkę i gorzko zapłakał. Nie wiedział nawet
kiedy zasnął. A jego ostatnią myślą tego dnia było „Mamo,
brakuje mi was. Czemu nas opuściliście…”
~*~*~*~
Dwa dni minęły Faridowi
bardzo szybko. Dyrektor nie dziwił się, że chce zrezygnować ze
szkoły i nie utrudniał mu tego. Załatwienie wszystkiego poszło
nad wyraz szybko. Poukładał kolejną część rzeczy rodziców. Nie
był w stanie zrobić tego w całości. Rozklejał się przy
drobnostkach znalezionych w kieszeniach rodziców, przy pudełku po
butach, w którym znajdowały się wszystkie laurki, liściki z
życzeniami, czy ręcznie zrobione prezenty. Te rzeczy miały bardzo
dużą wartość sentymentalną. Przy każdej z tych rzeczy płakał.
Jego siostry już nigdy nie obdarują mamy stosem rysunków na
urodziny, zrobioną lalką z papieru czy orgiami. Gdy to sobie
uświadomił postanowił, że mimo tego, iż nie zastąpi rodziców,
będzie się starał jak najlepiej wychować siostry i jeżeli będzie
w stanie będzie pomagał im w ich troskach. Miał świadomość, że
to on będzie musiał poinformować siostry o miesiączce czy o tym,
że nie powinny iść z pierwszym lepszym do łóżka. Mimo, że wpoi
im tą zasadę, albo przynajmniej ma taką nadzieję, sam odda ciało
pierwszemu lepszemu, a później kolejnemu i kolejnemu, każdej nocy.
Dzień po dniu. I chyba to go najbardziej przerażało. Będzie
dziwką. Daną do rżnięcia tylko tym najbogatszym. Ale jednak
dziwką. Od razu przypomniał sobie scenę z filmu „Moulin Rouge”.
Będzie jak ta Roxenne. Oddająca się każdemu, pod przykrywką
tańca erotycznego. Kto zapłaci więcej. Pan po prawej czy po
środku. Dzisiaj miał podpisać umowę z diabłem. Diabłem w ciele
człowieka. Wszedł do salonu. Puścił muzykę najgłośniej jak się
dało. Szyby zaczęły się trząść w szybach, a on zaczął
wrzeszczeć. Nie krzyczeć. Wrzeszczeć zdzierają sobie głos,
pozbywając się tego bólu z ciała, tej wielkiej kuli w żołądku,
płucach i gardle. Wrzeszczał aż zabrakło mu sił i tchu. A potem
jeszcze raz i jeszcze raz. Będzie jak ta Roxenne.
EDIT: Opowiadanie Młody można znaleźć pod tym adresem: http://mlody-lady-makbet.blogspot.com/
EDIT: Opowiadanie Młody można znaleźć pod tym adresem: http://mlody-lady-makbet.blogspot.com/