31 października 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 23

Kochani, przed Wami przedostatni rozdział.
Na Wasze pytania, czy będę coś publikować po zakończeniu tego opowiadania, odpowiadam, że tak, ale nie od razu. Zrobię małą przerwę. Publikować będę na drugim blogu, Tylko Ty 2 od szóstego grudnia. Taki mam plan, ale czy on wyjdzie, okaże się w praniu. :D
Wszystkim serdecznie dziękuję za komentarze. Witam nowe czytelniczki. :D


Rozdział sprawdzała Ay. Dziękuję :*

***


Niewiele osób może powiedzieć, że kocha tak prawdziwie, bezwarunkowo i z pasją, lecz Aki Kaima mógł to zrobić. Nieważne, że miał dopiero siedemnaście lat. Przecież nikt nigdy nie określił granicy wieku, w której rozpoczyna się miłość. Nikt nie powiedział, że można kochać tylko od tego wieku do tego. Czyż mając siedemnaście lat nie można pokochać tej jedynej osoby raz na zawsze? Aki nie wątpił, że kocha, od samego początku, a teraz tym bardziej, mając przy tym nadzieję, że tak już zostanie na zawsze. Różne są koleje losu, wiele rzeczy w ciągu lat może się wydarzyć i nikt nie wie, czy za dziesięć lat on i Tomi będą razem, ale miał taką nadzieję. Jego serce rosło, kiedy Tomi powiedział mu o tym samym. Kochał i był kochany, to dawało mu siłę na pokonanie wszystkich przeszkód.
Wracali do domu. Za szybą taksówki, którą jechali, nad miasto nadciągała noc. Od kilku minut obserwował, jak zmienia się pora dnia, a w oknach wieżowców zapalają światła.
Przedłużyli swój pobyt o jeden dzień, spędzając go głównie na kochaniu się i mimo tak wielu godzin razem, nie mogli się rozstać, więc Tomi poprosił go, by tę noc spędził razem z nim w willi. Chętnie się zgodził. O dziwo, jego mama też. Podejrzewał, że rodzice zrobili sobie swój prywatny weekend w domu. On najcudowniejsze chwile swego życia spędził właśnie w tamtym domu na plaży, do których będzie ciągle wracał, a na inne liczył w przyszłości, ale te dopiero miały zapisać stronnicę ich życia.
- Pogrążyłeś się w myślach – stwierdził Tomiji.
- Żal stamtąd wyjeżdżać – odwrócił wzrok od szyby i popatrzył na niego.
- Jeszcze tam wrócimy. Napisałem smsa do Keizo. Wszyscy będą w domu – poinformował.
- Jesteś pewny, że chcesz im powiedzieć prawdę? - zapytał nastolatek.
- Chcę, by cały świat wiedział, co do ciebie czuję – pocałował go w policzek, nie przejmując się kierowcą. Splótł z nim palce dłoni i już w milczeniu dojechali do domu.
Tomiji zapłacił kierowcy za kurs, który wyjął ich bagaże z bagażnika.
Aki wziął swój podróżny plecak.
- To chodźmy im zrobić niespodziankę – powiedział.
Po wejściu do domu swoje rzeczy zostawili u stóp schodów i wkroczyli w głąb salonu. Byli tam wszyscy, poza menedżerem. Nie spodziewali się tylko Noriko, ale i tak niedługo wszyscy się dowiedzą. Nie będzie ogłaszał światu tego związku, ale wystarczy pojawić się na kilku oficjalnych przyjęciach z Akim u boku, aby każdy zrozumiał, kogo kocha.
- Kei, wiedziałem, że wszystkich zwołasz tutaj i każesz im czekać – Tomi uniósł kąciki ust.
- Zawsze do usług – ukłonił się białowłosy, aby zaraz przysiąść obok swego chłopaka, który z zaciekawieniem lustrował swojego kuzyna.
- O, hej – przywitał się Seiji, który w końcu oderwał wzrok od swojej dziewczyny. Dopiero zauważył Akiego. – Spotkaliście się przed drzwiami?
Poza Harukim i Keizo nikt nie wiedział, że chłopcy wyjechali razem.
- Nie, spędziliśmy wspólnie bardzo przyjemny weekend – poinformował Tomiji.
- Jak to? - Seiki zostawił w spokoju skakanie po kanałach.
- Zawsze wszystko wiesz, a teraz jesteś taki niedomyślny – Keizo popatrzył na perkusistę.
- No co? Jak wyjeżdżali razem, to mogli i nas zabrać.
- Nie mogliśmy – Tomi chwycił swego chłopaka za dłoń i pocałował jej wierzch. Twarz piwnookiego pokryła się purpurą.
- Wy... czekajcie... eee, żartujecie sobie – perkusista próbował coś powiedzieć.
Zielonowłosy przyciągnął Akiego do siebie.
- My jesteśmy razem.
- O kurna – wymknęło się Seikiemu. – Ale jak? Co? Kiedy?
- To się po prostu stało – Ikeda pociągnął swojego chłopaka na wolne miejsca na kanapie.
- Cudownie – zaklaskała Noriko. – Tomi, jesteś gejem czy bi?
- Gejem. Seiki, zamknij buzię, bo ci szczęka całkiem opadnie.
- Aaaa – dziewczyna zerwała się z kolan keyboardzisty i ucałowała z radością policzki nowej pary. – Czym więcej homo, tym lepiej. Tomi, Aki, pasujecie do siebie.
- Wiedzieliście! - Seiki patrzył na lidera i Haru.
- Trzeba było patrzeć, to byście się domyślili – mruknął Keizo.
- Patrzeć, ale jak? Przecież Tomi zawsze kochał laski.
- Seiki, one pojawiały się w moim życiu i znikały. Szukałem czegoś, czego nie znałem, aż w końcu poznałem pewną cudowną i słodką osobę, – ucałował nastolatka w kark – dzięki której dowiedziałem się, czego mi brakowało.
- Zawstydzasz mnie, Tomi.
- Po prostu kocham.
- Ja ciebie też – odetchnął i zwrócił się do innych: - Mamy nadzieję, że nie przeszkadza wam ta sytuacja.
- Żartujesz? Miałaby im przeszkadzać? - Noriko z powrotem siedziała na kolanach Seijiego. – Nie miałabym na imię Noriko, gdyby tak było.
- Co to ma wspólnego z twoim imieniem, maleńka?
-Och, tak mi się powiedziało, misiu.
- Od kiedy wy jesteście razem? - zapytał Tomiji.
- Od wczoraj i tak się ciągle maleńkują i misiaczkują. Tylko ja zostałem sam – perkusista udał smutnego. - Ale jest tyle fanek wokół... - wyszczerzył się.
- Ty to się nigdy nie zmienisz. Ciekawe, na kogo musiałbyś trafić, żeby przestać skakać z kwiatka na kwiatek. – Isao uśmiechnął się do niego, a potem do zielonowłosego i jego partnera. – Gratuluję, chłopaki. Nie spodziewałem się, że o takie coś będzie chodzić, kiedy Kei siłą przyciągnął nas tutaj i zabronił wychodzić.
- Dzięki, liczyliśmy z Akim, że przyjmiecie to dobrze.
- Nie mów, że baliście się naszej reakcji – Seiji oparł się o oparcie fotela.
- Trochę. Nie tak bardzo po tym, jak przyjęliście wiadomość o Haru i Keizo, ale...
- Tomi, zamknij się lepiej i powiedz, jak spędziliście weekend. Te dni i noce... – Seiki puścił im oczko.
- A ten już ma brudne myśli w głowie – jego zrezygnowany brat opuścił ręce. – Tak jest, kiedy nie ma się własnego życia erotycznego.
- Ja nie mam? - oburzył się Seiki.
- Masz, masz. Na przykład co nocne randki ze swoimi dłońmi. Nie są o siebie zazdrosne? - zaśmiała się Noriko.
- Dogadują się całkiem dobrze – odpowiedział jej perkusista.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem włącznie z Seikim.
- Widzisz, przyjęli to nawet z entuzjazmem – Tomi szepnął do ucha nastolatka.
- Aha - Aki napotkał pytający wzrok kuzyna. Przesiadł się do niego.
- Co?
- Nie mówi się „co”, tylko „proszę”. Jak było na wyjeździe? - zapytał Haruki, a Kei udawał, że nie podsłuchuje.
- Orgazmicznie – szepnął z błyszczącymi oczami i wrócił do Ikedy. Więcej opowie mu w przyszłości.
- Mówiłem, że to zrobili – powiedział po cichu lider.
- I było orgazmicznie. W ogóle, co to za słowo, skarbie? - Haruki potarł mu nosem szyję.
- Nieważne. Wiadomo, co oznacza – splótł z nim palce.
- To co? – usłyszeli głos Noriko. – Zrobimy sobie imprezkę czy wyskoczymy do jakiegoś klubu?
- Nie dziś – powiedział białowłosy. – Jutro mamy robotę w studiu przy płycie i spotkanie z dzieciakami z ośrodka.
- Chłopie, starzejesz się – Seiki pokiwał głową w niezadowoleniu. – A gdzie zabawy do białego rana?
- Szwagier, on się nie starzeje. Ustatkował się i woli się bzykać niż iść z nami.
- A jakie to fajne. Mogłabyś spróbować – odgryzł się Ueda.
Aki patrzył na nich, słuchając ich przekomarzanek. Dobrze jest spędzać czas w grupie takich osób. Ludzi, którzy go akceptują nie tylko ze względu na orientację, ale też na wiek. Było mu z nimi dobrze, a mając przy swym boku wpatrzonego w niego mężczyznę, świat wydał mu się wtedy idealny. Nie chciał myśleć, że ma przed sobą jeszcze jedną rozmowę, ze znajomymi, których zdania na temat homoseksualizmu nie znał.
- Coś taki zamyślony?
- Jutro czeka mnie wyznanie swojej tajemnicy chłopakom – odpowiedział nastolatek.
- Boisz się, że nie zrozumieją.
- Lubię ich. Nie chciałbym stracić z nimi kontaktu.
Oparł głowę na jego ramieniu, był zmartwiony. Poczuł, jak Tomi go obejmuje i składa pocałunek na jego czole.
- Idziemy na górę? - spytał wokalista.
- Chcesz odpędzić moje złe myśli? - uśmiechnął się lubieżnie.
- A podziała?
- Z pewnością – nie mógł oderwać od niego swych rąk. Cały czas chciał go dotykać. – To chodźmy do twojego pokoju.
Haruki odprowadził kuzyna wzrokiem zadowolony, że w końcu chłopakowi zaczęło się układać.

***
Następnego dnia, z samego rana, Aki pożegnał się z Tomijim, który odwiózł go do domu. Ikeda miał dziś dzień pełen obowiązków, ponieważ zespół kończył pracę nad płytą i Tomi musiał ją dopieścić. Uśmiechnął się na słowo „dopieścić”. Och, tej nocy na pewno dopieścił jego. To był pierwszy krążek, na którym zabrakło głosu zielonowłosego, ale projekt okładki i aranżacja niektórych utworów były ważną cegiełką, którą Tomi dołożył do tego albumu. Potem mieli to spotkanie w ośrodku. On natomiast w drodze do domu podzwonił do znajomych i umówił się z nimi na boisku. Układał sobie w głowie, co... albo raczej, jak im to powie.
- Mamo, jesteś? - zajrzał do kuchni.
- W spiżarni.
Chłopak wszedł do pomieszczenia połączonego z kuchnią. Rodzicielka układała napełnione dżemem słoiki na półkach. Miała wczoraj i dziś wolne, i wykorzystała to do zrobienia przetworów.
- Mamo, nie potrafisz spokojnie siąść sobie z książką i filiżanką herbaty, aby po prostu odpocząć? W pracy nieźle się przecież naharujesz.
- Odpocznę, jak będę stara. Teraz nie mam na to czasu. Wiesz, że nie lubię siedzieć bezczynnie. Jak było na wyjeździe?
- Fajnie. Mówię ci, było tam przepięknie. Czasami widoki potrafiły zaprzeć dech w piersiach. Wschody i zachody słońca wyglądały magicznie. To było uczucie wprost... - szukał dobrego słowa - ... nieziemskie.
- Nie wątpię – kobieta uśmiechnęła się pod nosem. – Chodźmy do kuchni. Opowiesz mi – poklepała go przyjacielsko po plecach.
- Co tu opowiadać. Sama sobie wyobraź. Piasek, woda, słońce... ja i on... - zajrzał do lodówki. – Nie ma soku pomarańczowego?
- Skończył się. Po południu jadę z tatą na zakupy.
- Aha – wyjął mleko i nalał sobie do szklanki.
- Tomi był dla ciebie dobry? - spryskała płynem do drewna blat stołu i zaczęła go wycierać.
- Był fantastyczny.
- A mieliście jedną czy dwie sypialnie?
Na chwilę go zamurowało. O to jej chodzi.
- Jedną i nie pomyśl sobie, że on na coś naciskał. Sam chciałem.
- Synku, czy ja coś mówię? Chciałam tylko wiedzieć...
- ...czy jestem prawiczkiem – przerwał jej cały czerwony na twarzy. Umył szklankę pod bieżącą wodą. – Nie jestem.
- Chciałam tylko wiedzieć, czy on daje ci szczęście. O resztę nie pytałam – poczuła gorąco na twarzy. Reszty sama się domyśliła.
- A... to sorki. Pójdę się rozpakować. Umówiłem się na później z Ayu i resztą. Chcę im o sobie powiedzieć – popatrzył na nią.
Na twarz matki wstąpiła troska. Podeszła do niego.
- Synku, jakkolwiek by to nie odebrali, to pamiętaj, że tu jestem i kocham cię. Zawsze możesz ze mną na ten temat porozmawiać – przytuliła go.
- Dziękuję, mamuś.
Czasami chciał, żeby jego matka była taka, jak inne. Mniej przyjacielska, bardziej... Nie, taka była idealna. Inna być może wyrzuciłaby go z domu za to, jaki jest, nie próbowałaby zrozumieć... Ucieszył się, że jest taka, jaka jest.
Posiedział jeszcze chwilę z nią, a potem musiał się w końcu wypakować, bo czas, jaki dzielił go od spotkania z chłopakami, szybko zleciał. Założył na siebie jasne, obcisłe jeansy, zwykłą szarą koszulkę z niebieskimi wstawkami koło szyi i na końcu rękawów oraz znoszone już trampki. Po poinformowaniu matki, że wychodzi, opuścił dom.
Przez to, jak szybko upłynęło te kilka godzin, zorientował się, że nie ułożył żadnego planu. Co miał im powiedzieć? I dlaczego boisko jest tak blisko jego domu? Z sercem w gardle przeszedł przez furkę w ogrodzeniu. Na boisku Ayu i Sibut grali jeden na jednego, zapewne zabijając czas czekaniem, a brat Ayu, Ichizo siedział na ławce z książką w ręku.
- Ty zawsze zaczytany. Siemka – przywitał się.
- Cześć – podniósł wzrok. - Książki to moje kochanki. Nie są o siebie zazdrosne – roześmiał się. – Wyglądasz na zdenerwowanego.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Ręce ci się trzęsą.
Aki spojrzał na swoje dłonie, rzeczywiście lekko drżały. Otarł je o spodnie, a po namyśle wsunął je do kieszeni.
- To tylko...
- Czemu się tak denerwujesz?
- Muszę wam coś powiedzieć. Gdzie są dziewczyny?
- Obie się na nas obraziły – powiedział Ichizo. – Powiedziały, że jesteśmy męskimi, szowinistycznymi świniami. Nie pytaj, o co poszło, bo nie wiem, ale w sprawę zamieszany był Ayu.
- To wszystko jasne – odwrócił się do grających jeszcze chłopaków. – Chodźcie tutaj, muszę z wami pogadać – czuł, jak nogi ze strachu przyrastają mu do ziemi, a plecy oblewa zimny pot. Już wolałby obejrzeć horror lub stąd uciec, ale ta rozmowa i tak go nie ominie, więc lepiej mieć ją za sobą. Woli, żeby dowiedzieli się tego od niego, a nie z trzeciej ręki.
- Co tam? - zapytał Sibut, kiedy podeszli do niego. Nadal nie przestawał kozłować piłki, był w tym mistrzem, mógłby to robić cały dzień i do tego z zamkniętymi oczami. – Podobno wyjeżdżałeś.
- Byłem w bardzo fajnym, romantycznym miejscu – odpowiedział Aki.
- Uuuu. Sam czy z kimś? - ciekawski Ayu, który w końcu ostrzygł włosy i nie wyglądał już, jak pudel, usiadł na trawie.
- Z kimś.
- Czyżby nasz Aki miał dziewczynę? Pójdziemy potem na piwo to oblać? Ja stawiam – Sibut przestał bawić się piłką.
- Nie byłem tam z dziewczyną – podrapał się po karku.
- Co ty gadasz? Tylko z dziewczyną wyjeżdża się do romantycznych miejsc, aby nie powiedziała „nie” - rzekł Ichizo i puścił im oczko.
- Nie tylko z dziewczyną można wyjechać – Aki postanowił pozwolić im, aby sami wpadli na trop.
- Nie z dziewczyną, to z kim? - Ayu ugryzł jabłko, które wcześniej wyjął ze swego plecaka. Zawsze miał go przy sobie, a w nim dużo różnych szpargałów, oczywiście bardzo mu potrzebnych.
Sibut popatrzył uważniej na Kaimę. Wyglądał, jakby na coś wpadł, a jak jeszcze wyczytał w piwnych oczach lęk, był już pewien, o czym kumpel mówi.
- Ty tam byłeś z chłopakiem – stwierdził.
Aki wypuścił wstrzymywane zbyt długo powietrze, a Ayu prawie zakrztusił się kawałkiem jabłka i zerwał się na równe nogi.
- Co, kurwa?! – wykrzyknął. – Jakim, kurwa, chłopakiem?!
- Moim chłopakiem.
- Jjj... je... jesteś ciotą?! - zapytał wzburzony Ayu.
- Gejem – Aki po reakcji kolegi zaczął rozumieć, że Ayu nie przyjął tej wiadomości dobrze.
- Nie pierdol. Żartujesz, prawda? - wyrzucił resztę owocu. Co tam, że nie do kosza.
- Nie. Naprawdę mam chłopaka – powiedział słabo piwnooki. – Przeszkadza ci to?
- Owszem – popatrzył na niego z obrzydzeniem. – Nie sądziłem, że mój kumpel lubi kutasy.
- Ayu, uspokój się – brat chłopaka złapał go za ramiona.
- Nie! - wyrwał mu się. – I ja się przy tobie rozbierałem, brałem prysznic. Inni też. Kurwa mać!
- Nigdy nie patrzyłem na ciebie w taki sposób – poinformował go Kaima. To po pozostałych dwóch chłopakach spodziewał się takiej reakcji, a nie po nim.
- Gówno mnie to obchodzi. Nie chcę mieć z tobą, lachociągu, do czynienia. Nie zbliżaj się do mnie. Rozumiesz?
- Ale...
- Nie aleluj mi tu! I skoro masz chłopaka, to pewnie dajesz mu dupy, co? Wyglądasz na takiego. Jeszcze cię ten Tomi nie kopnął w dupę? Tak się z nim kolegujesz. A może nie wie, z kim się zadaje – Ayu coraz bardziej ranił.
- On jest moim chłopakiem – nie spuszczał z niego twardego wzroku, mimo że w środku rozpadał się na małe kawałeczki.
- Dwa pedały! A wy co tak stoicie? - Ayu popatrzył na pozostałych chłopaków.
- Mnie nie przeszkadza, kim jest. To przecież cały czas jest nasz Aki – powiedział Sibut.
- No właśnie – potwierdził Ichizo. Nigdy nie miał nic przeciw gejom. Zresztą, starszy brat jego dziewczyny też nim jest i ma świetnego chłopaka.
- Spadam stąd – Ayu chwycił swój plecak. – Nie chce cię mieć w drużynie! I jak powiedziałem, nie zbliżaj się do mnie – ruszył w stronę wyjścia z boiska.
Kaima stał i patrzył za nim. Spodziewał się po nim wielu rzeczy, ale nie tego. Nagle poczuł się wyczerpany, jakby przeniósł z punktu A do punktu B tony piasku. Przecież Ayu nigdy nie psioczył na homo. Nie dał znaku, że mu przeszkadzają. Nie robił tego, dopóki ten homo nie okazał się jego kumplem.
- Mój brat jest homofobicznym stworem. Gdybym wiedział, co chcesz nam powiedzieć, ostrzegłbym cię przed jego reakcją. Na zewnątrz tego nie okazywał, ale w domu nie raz, jak w telewizji usłyszał „gej”, od razu się zapalał do obrzucania ich bluzgami.
Aki przymknął na chwilę oczy. Musiał się uspokoić. Nie będzie przecież płakał. Wnerwiać się też nie będzie.
- Nadal możesz z nami grać – Sibut położył mu rękę na ramieniu.
- Nie. Nie będę go denerwował. Zejdę mu z drogi. Pewnie i tak teraz o mnie wszystkim rozpowie. Dobrze, że są wakacje, to będę miał na razie spokój.
- Nie rozpowie – Ichizo był tego pewny. – Nie będzie chciał, aby inni wiedzieli, ponieważ będzie się bał, że skoro kumplował się z gejem, to inni też go za takiego będą uważać. Poza tym, w domu mu zwyczajnie przypierdolę.
- Daj spokój – Aki popatrzył na niego z wdzięcznością. – Taki po prostu jest. Wracam do domu. Trzymajcie się – był wyraźnie przygnębiony. To, że dotąd spotykał się tylko z miłymi wyrazami w stosunku do jego seksualności, za bardzo upewniło go w tym, że tak będzie zawsze. Niby spodziewał się, że może być problem, ale nie aż taki.
- Nie idź jeszcze. Skoczymy na piwo – Sibut stanął przed nim. – Nikt się nie chce ze mną napić.
- Mam ochotę wrócić do domu, ale dzięki. Może innym razem. Teraz chcę być sam – ominął go.
- Hej, poczekaj – rudzielec go zatrzymał. – Naprawdę Ikeda jest twoim facetem?
- Jest i bardzo go kocham.
- Złapałeś ekstra gościa. Nie to, żebym był gejem – zaczął bronić się rudzielec. – Po prostu mam oczy. Faceci też widzą, jak inni mężczyźni wyglądają.
- Jest cudny. To, cześć – pożegnał się z nimi.
- Zadzwoń, jakbyś chciał pogadać – krzyknął za nim brat Ayu.
Chłopak podniósł rękę, tym samym dając znak, że słyszał. Przynajmniej ma ich i Mary. Nie licząc całego Blue. Prawie na ślepo wrócił do domu i trzasnął drzwiami.
Z kuchni w fartuszku wybiegła mama, zaalarmowana hałasem.
- Źle poszło? - nie musiała więcej o nic pytać.
- Ayu postanowił, że będę teraz jego wrogiem numer jeden. Idę do siebie, chcę pobyć trochę sam.
- Zrobić ci coś do picia?
- Nie.
W swoim pokoju rzucił się na łóżko, próbując oczyścić umysł z myśli. Nie bardzo mu to jednak wychodziło. Po pięciu minutach leżenia bez ruchu stwierdził, że z jednej strony potrzebował samotności, ale z drugiej bardziej chciał porozmawiać tylko z jedną osobą, tak ważną w jego życiu. Potrzebował Tomijiego. Wyciągnął z kieszeni telefon. Napisał smsa. Nie chciał mu przeszkadzać dzwonieniem.
Powiedziałem im. Ayu nie chce mieć ze mną nic wspólnego, ale pozostali przyjęli to dobrze. Przyjedź do mnie, jeżeli będziesz mógł. Kocham cię.

***
Tomji właśnie kolorował rysunek z siedmioletnim chłopcem, który chorował na zanik mięśni, kiedy sygnał smsa przerwał mu tę czynność.
- Pokoloruj niebo. Zaraz do ciebie wrócę.
- Dobrze.
Wstał i odszedł na bok, chciał w spokoju odczytać informację od swego chłopaka. Specjalnie dla niego ustawił inny sygnał przychodzącego smsa. Starał się zignorować kamerę, która rejestrowała ich wizytę w ośrodku opieki specjalnej. Oni woleli przyjechać tu bez takiej sensacji, ale menedżer był uparty, twierdząc, że to pomoże dzieciakom i w końcu zgodzili się na towarzystwo jednego reportera.
Wyjął telefon i odczytał wiadomość. Zapragnął znaleźć się u boku Akiego. Musiał tu jednak spędzić jeszcze godzinę.
Będę u ciebie za jakieś dwie godziny. Kocham cię i mocniej niż ty mnie.
Odpisał, dołączając do tego masę buziaczków. Wrócił do chłopca. Zanim się odezwał, przyszła kolejna wiadomość.
Ja kocham ciebie mocniej. Najbardziej na świecie.
Roześmiał się.
- Kto to? - zainteresował się dzieciak.
- Ktoś, kogo bardzo kocham. Masz czerwoną kredkę? - powie Akiemu osobiście, co czuje.
- Mam – chłopiec podał mu kredkę.
- Pomalujemy dachy na czerwono. Co ty na to?
- Super.

***
Haru i Keizo bawili się z grupką dzieci w ciuciubabkę. Teraz zielonooki miał zawiązaną na oczach apaszkę i chodził z rękoma przed sobą, szukając swej ofiary. Po kilku minutach złapał za koszulkę kogoś większego niż kilkuletnie dziecko. Osoba nie wyrywała się. Haru przesunął dłonią wzdłuż torsu chłopaka. Znał każdy szczegół tego ciała.
- Zostałeś schwytany, Keizo – zdjął materiał zasłaniający mu widok.
- Dałem się złapać – nie trudno było odgadnąć, że nie mówi tylko o tym.
Nie trudno też było, nawet tym niewtajemniczonym, odgadnąć, co ich łączy. Wystarczyło skierować na nich swe spojrzenie na jedną sekundę, aby w ich relacji wyczytać wszytko.
- Zakochana para, zakochana para – zaczęła dwunastoletnia dziewczynka siedząca na wózku inwalidzkim, a reszta obecnych dzieci poszła w jej ślady.
Haruki roześmiał się pełnym radości śmiechem.
- Widzisz, Kei, jakie dzisiejsze dzieci są mądre.
- Wyjątkowo, kochanie – ucałował go w policzek. Czymś większym wolał nie gorszyć dzieciaków, a tym bardziej być o to oskarżonym przez śledzącą ich kamerę.
- To teraz twoja kolej – zawiązał białowłosemu apaszkę na oczach. – Dzieciaki, teraz zły potwór będzie chciał was pożreć. Nie dajcie się mu złapać.
- Aaaaaaaa – dzieci zaczęły piszczeć.
- Nie strasz ich.
- One tylko udają, że się ciebie boją. Przecież jesteś taki słodki – szepnął mu do ucha.
- A ty coraz bardziej wygadany.
- W stosunku do ciebie. Łap mnie – cofnął się szybko i ręka Uedy natrafiła na pustkę. Od rana ciężko pracowali, więc teraz się całkiem rozluźnili. Nie traktowali tego, jak obowiązku. Dzieciaki były wspaniałe, a oni się świetnie z nimi bawili.
Każde z nich na koncie miało swoją historię, chorobę, która w wielu przypadkach była wyrokiem śmierci, kalectwem, ale teraz wszystkie zapomniały o tym na kilka chwil.
Miały one swoich rodziców, ale oni oddawali tu dzieci na te kilka godzin, by zapewnić im rehabilitację i kontakt z otoczeniem. Tutaj dzieci odżywały, bawiły się i mimo obecności lekarzy, nie myślały o chorobie.
Na to właśnie były potrzebne fundusze. Ośrodek musiał działać i aby nie pobierać opłat od rodziców, został zorganizowany koncert charytatywny, którzy Blue niedługo mieli zagrać. To miejsce musiało istnieć, leczyć i dawać radość dzieciakom.

***
Bliźniaki wraz z Isao dali kilka autografów, a teraz siedzieli w dużej sali na podłodze i bawili się kolejką. Pociąg mknął po torach, a pięcioletnia dziewczynka siedząca obok perkusisty śmiała się z jego min i dziecinnych żartów, jakimi wszystkich obsypywał ten pełen radości chłopak. Ustawiał przy okazji małe plastikowe drzewka tuż u podnóża góry, przez którą miał zaraz przejechać pociąg.
Isao obiecał sobie, że będzie tu częściej przyjeżdżał, już jako osoba prywatna.
Tymczasem Seiji odebrał swoją komórkę, uważnie śledząc wzrokiem ostatni wagon, który wyglądał, jakby miał zaraz odłączyć się od reszty składu.
- Halo.
Brat popatrzył na niego i na to, jak zmienia się mimika jego twarzy. Ich spojrzenia się spotkały.
-Dziękuję za wiadomość. Skontaktuję się z panem – rozłączył się. – Seiki, to był telefon z ośrodka uzależnień. Nasi rodzice zgłosili się wczoraj do nich i poprosili o leczenie.
- Słucham?
- To był ten lekarz, który ostatnio ich leczył. Powiedział, że z takim podejściem, jakie mają tym razem, może im się udać. Musimy tylko zapłacić – nie umiał ukryć radości w głosie.
Seiki odetchnął z ulgą. Może wtedy podczas wizyty u nich powiedział im wiele przykrych słów, ale kochał ich i mimo wszytko nie tracił nadziei.
- Zapłacimy, ile tylko zechcą. Chcę, by nasi rodzice nie pili.
Isao przysłuchiwał się ich rozmowie i też ucieszył się, że bliźniakom się układa w tej sferze ich trudnego życia. On sam w życiu zawodowym i osobistym był szczęśliwy i innym też się to należało.

***
Na koniec tych odwiedzin udzielili jeszcze krótkiego wywiadu reporterowi i obiecali wrócić.
Tomi pożegnał się z dzieciakami oraz poinformował Haru, gdzie będzie i co się stało. Obiecał zająć się jego kuzynem. Zamówił taksówkę, gdyż byli w ośrodku busem, i pojechał do kwiaciarni, gdzie kupił dwa bukiety róż. Jeden białych, a drugi czerwonych kwiatów. A potem podał adres taksówkarzowi.

***
Aki siedział w pokoju dziennym i oglądał telewizję albo może próbował to robić. Nic mu się nie podobało. Nudził się niemiłosiernie. Chciał nie myśleć o Ayu, dlatego wszystkie myśli kierował w stronę swego mężczyzny. Nie widzieli się raptem kilka godzin, a on już za nim tęsknił. Podskoczył, słysząc dzwonek do drzwi. Rzucił pilota na kanapę i wybiegł na przedpokój. Stanął jak wryty na widok swojej uśmiechniętej mamy i bukietu białych kwiatów, który trzymała. Zarumienił się, kiedy Tomi zauważywszy go, podszedł do niego i wręczył mu czerwone róże.
- Tylko nie mów, że go nie przyjmiesz, bo nie jesteś dziewczyną.
- Nie powiem tak, bo przestałbyś mnie rozpieszczać – przyjął róże, powąchał, a potem łapczywie wpił się w usta wokalisty.
Kobieta tylko z zadowoleniem uśmiechnęła się, widząc ich razem, by zaraz pójść po wazony i napełnić je wodą.
- Kocham cię mocniej niż ty mnie – szepnął Tomi, odrywając się od jego ust.
- Ja mocniej – kolejny pocałunek, tym razem szybki i krótki.
- Ja.
- Dobra, pójdźmy na kompromis. Kochamy się równie mocno.
- Zgadzam się. Jak się czujesz? – Tomi go przytulił.
- Teraz, kiedy jesteś ze mną, to czuję się wspaniale. Nie chcę myśleć, że mój kumpel mnie nienawidzi.
- Może Ayu przemyśli sobie wszystko i cię przeprosi. Zabraknie mu ciebie. Zobaczysz.
- Wątpię. Bądź przy mnie, Tomi. Wtedy dam sobie radę ze wszystkim – popatrzył mu prosto w oczy.
- Będę, ponieważ cię kocham – tak niewiele brakowało, by nie było tych chwil.
- Chłopcy, później będziecie się obsypywać słodkimi słowami, a teraz zapraszam na obiad – pani Kaima wyjrzała z kuchni.
- O, obiad z przyjemnością zjem. Nie miałem nic w ustach od rana.
- Nic? – nastolatek podniósł brwi. Doskonale pamiętał ich poranek, kiedy obudzili się z nabrzmiałymi problemami.
- Nic, poza tym – klepnął go w tyłek. – Idziemy jeść.
- Głodomór.
- Żebyś wiedział.
Zniknęli w pomieszczeniu, z którego dochodził zapach pieczonego kurczaka.

***
Nocą, gdy cały dom już zasypiał, Keizo jęknął, czując pocałunki na swoim brzuchu, a po chwili na swoim członku. Uwielbiał, jak Haruki mu obciągał. Chłopak stawał się w tym mistrzem, a jego języczek zniewalał.
- O tak – wczepił palce w jego włosy. – Tak mi rób – poruszył biodrami, czując, że znalazł się głęboko w jego ustach.
Hamada uśmiechnął się. Dziś zamierzał inaczej skończyć ich zabawę. Kei, poza pierwszym razem, zawsze bronił się przed skończeniem mu w ustach. Tym razem nie zamierzał mu na to pozwolić.
Sprawnie poruszał ręką po trzonie, pieścił jądra i pocierał miejsce tuż za nimi. Lizał i ssał jego penisa. Poślinił swój palec i wsunął go powoli w odbyt chłopaka.
Na ten gest Keizo zadrżał i pozwolił się ponieść. Haruki robił mu palcówkę i pieścił oralnie w taki sposób, że powoli zaczynał tracić zmysły, a każdy włosek na ciele stawał na baczność.
- Haruki, przestań, bo ja... O cholera – chciał odepchnąć jego głowę, ale Hamada zassał się mocniej i potarł palcami prostatę. Wtedy Kei już nie miał nic do gadania, mógł tylko krzyczeć, kiedy orgazm zapanował nad jego ciałem.
Haruki jeszcze chwilę popieścił go, by zaraz wysunąć z niego dwa palce, wylizując z wargi resztkę spermy białowłosego.
- Jakiś czas temu lekarz powiedział, bym nawilżał gardło. Nie powiedział, w jaki sposób. Uznałem, że ten będzie najlepszy – na jego ustach błądził wesoły uśmieszek. Zawisł nad nim i otarł się o jego udo. – A teraz proszę zająć się mną, skarbie.
- Kotuś, jesteś cholernie seksownym... - nie dokończył, gdyż przerwały mu słodkie usta. Bardzo chętnie zajął się zadowoleniem swojego chłopaka i nie skończyło się na jednym razie w obu przypadkach.

***
Tygodnie ciężkiej pracy, imprez, oficjalnych przyjęć, koncertów i wszelkich promocji oraz spotkań z fanami mijały szybko. Koncert charytatywny przyniósł ogromne zyski, a Blue często odwiedzali swoich małych fanów. Płyta okazała się wielkim sukcesem, miłość kwitła, a przyjaźń między chłopakami rosła.
Tak minęło lato i przyszła jesień. 
 

24 października 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 22

Uprzedzam Was, że do końca opowiadania zostało dwa rozdziały.

Dziękuję wszystkim za komentarze. :*

Maeva - często wchodziłam na twój blog, ale teraz jest on niedostępny, dlaczego?

Już wrzucam rozdział. Trochę to dziś zeszło. Jak zwykle sprawdzała Ay :*

***
Zapach gorącej zapiekanki, dobiegający z piekarnika, rozniósł się po kuchni. Kolację, jaką przygotowała pani Kaima, można by śmiało nazwać ucztą. Haruki wpatrywał się w stos jedzenia, który przed nim stał. Pamiętał, że ciocia w nerwach potrafiła nagotować tyle jedzenia, że potem wystarczało na tydzień, ale nigdy nie widział tego tak wiele. Naleśniki wręcz królowały wśród innych potraw, do których dołączyła wyjęta zapiekanka.
- Mamo, chyba przesadziłaś – Aki zalał wrzątkiem pomarańczową herbatę.
- Rozdamy sąsiadom. Musiałam się wyładować, a nie będę na was krzyczeć.
- Na mnie też, kochanie? - zapytał jej mąż i nalał sobie zupy.
- Też – rozejrzała się po ich twarzach. – Wybaczcie, ale... sami wiecie.
- Ciociu, ta kobieta i mnie napsuła nerwów – dla niego to nie była matka.
- Złamała ci serce – usiadła przy stole.
- Wiem. Kei, możesz teraz śmiało powiedzieć: „a nie mówiłem” - popatrzył na kochanka, który z zapamiętaniem obżerał się naleśnikami.
- Jeżeli tak powiem, to... przez tydzień nie dopuścisz mnie do siebie – w ostatniej chwili nie powiedział tego zdania na głos. – Będziesz zły.
Hamada i tak szóstym zmysłem wyczuł, co naprawdę chłopak miał na myśli, więc kopnął go pod stołem w kostkę. Jego humor na jedną chwilkę się poprawił.
- Chłopcy, jedyna radosna w tym dniu wiadomość to ta, że wy jesteście razem – powiedziała ciocia.
Jej mąż prawie opluł się herbatą.
- Razem, że jako para? Czemu ja dopiero teraz się o tym dowiaduję?
- Bo dopiero wróciłeś do domu, kochanie - podała mu serwetkę. - A relacja z odwiedzin tej żmii zajęła dłuższy czas. Aki, dlaczego nie jesz, tylko stoisz jak kołek? Podaj tą herbatę.
- Już, już – musiał się zamyślić. Jak miał zapytać rodziców, czy może wyjechać z Tomim na weekend? Przecież to już za kilka dni. Rozdał napój i już miał usiąść, kiedy dzwonek do frontowych drzwi skutecznie mu to uniemożliwił. – Otworzę.
- Jeżeli to kolejny akwizytor, to się go pozbądź – zawołał za nim ojciec. – Ostatnio ciągle nas nachodzą.
Aki zerknął przez szybkę w drzwiach i zaniemówił. Na progu stał Tomiji. Ale przecież mieli spotkać się dopiero jutro. A może coś mu się pomyliło i to dziś miała być ich randka?
- Cześć – uśmiechnął się w chwili otwarcia drzwi.
- Hej. Mogę wejść? – Tomi podniósł brwi, kiedy Aki stał i gapił się na niego jak cielę w malowane wrota.
- Tak, tak, ale co tu robisz? - wpuścił go do środka. - Nie zrozum mnie źle, cieszę się, że cię widzę, ale czy my byliśmy na dziś umówieni?
- Nie, tylko mimo że nie chcesz, to sam chcę zapytać twoich rodziców o to, czy mogę cię porwać – pocałował go lekko. - Chyba, że to nie jest dobry moment. Jak sprawy z twoją ciocią?
- To jest idealny moment, odwróci to uwagę mamy i przestanie nam robić zapasy na cały przyszły rok. Poza tym Haru jest smutny, jego mama... powiem ci później. Chodź – chwycił go za rękę i zaprowadził do kuchni. – Zobaczcie, kogo nam przywiało.
Mama Akiego uśmiechnęła się na widok gościa, po pierwsze dlatego, że jej syn cały promieniał, będąc przy nim, a po drugie chłopak pomoże im to wszystko zjeść.
- Dobry wieczór.
- Witaj. Proszę, siadaj – pani Kaima wstała i poszła zrobić herbaty.
Tomiji usiadł obok swego chłopaka i z zaciekawieniem oraz niemałym zdziwieniem spoglądał na jedzenie. Poczuł się głodny. Odkąd Isao wyjechał, żyli na zamówieniach z restauracji. Przeniósł spojrzenie na Haru oraz wpatrującego się w zielonookiego Keizo. W oczach przyjaciela widział wielką troskę i niemoc.
- Proszę.
Mama Akiego postawiła przed nim napój i talerze.
- Dziękuję.
- Mamo, tato, musimy wam coś powiedzieć – wypalił Aki, nie pozwalając swemu chłopakowi na nawet małą przekąskę.
- Bierzecie ślub? - zapytała kobieta.
- To u nas zalegalizowali już związki partnerskie? - jej mąż, jak zawsze, był zaskoczony. – Najwyższy czas.
- Kochanie, tak tylko powiedziałam. To słucham was.
- Bo my... - zaczął Aki, ale głos uwiązł mu w gardle. Przecież przez taki wyjazd wszyscy od razu pomyślą, po co oni tam jadą. Dwie noce, w czasie których może się wiele stać, na przykład będą się kochać i rodzina będzie o tym wiedzieć. Dlatego niełatwo było mu o tym mówić.
- Chciałbym zabrać Akiego w pewne malownicze miejsce, na weekend – powiedział Tomiji. – I jako, że Akiś nie jest jeszcze dorosły, pragnę zapytać, czy może ze mną wyjechać.
- Jestem dorosły, co ty im mówisz – no jak to nie, był dorosły, no.
- Synku, masz dopiero siedemnaście lat. Twój chłopak wie, co robi – mówiła kobieta, bo jej mężowi zabrakło też głosu. Wiedziała, o czym mężczyzna myśli. Oni też wyjechali na podobny weekend, tylko, że pod namiot, a tam... potrząsnęła głową i wróciła do rzeczywistości.
- Zgadzacie się? - zapytał nieśmiało nastolatek. Co on zrobi, jak się nie zgodzą? Upokorzą go tylko przed jego chłopakiem. Przecież nie był dzieckiem, aby pytać o takie rzeczy. To tylko dwa dni.
- Wierzę, że będziesz w dobrych rękach – kobieta uśmiechnęła się szeroko. – Pamiętajcie tylko o zabezpieczeniu...
- Mamo!
- ...o zabezpieczeniu się na podróż w prowiant. O czym ty, synku, myślałeś? – puściła mu oczko.
Piwnooki poczerwieniał i z wielką chęcią schowałby się pod stół.
- Mamo – pisnął. – Nie jedziemy pod namiot. Tam będzie jedzenie.
- To prawda. Kupimy je na miejscu – dodał Tomiji.
- To jedźcie z naszym błogosławieństwem, prawda, mężu?
- Hm? A tak, tak. Możesz podać mi sól?
Wtedy usłyszeli najczystszy śmiech, jaki rozległ się w kuchni. Wydobył się on z piersi Harukiego.
- Ciociu, kocham cię – powiedział, nie przestając się śmiać. Szczególnie, kiedy widział swego kuzyna czerwonego jak burak. Ta jego niewinność zaskakiwała go coraz bardziej. – Zabezpieczenie... hahaha. Ciociu, ty jednym słowem potrafisz wzniecić wielki wstyd i poprawić humor.
- Miło mi.
- Kei, jestem zmęczony, chodźmy do mego pokoju – zwrócił się do swego chłopaka. – Wybaczcie nam.
- Ależ idźcie – wujek machnął ręką.
Po chwili znaleźli się w niewielkim pokoju Hamady. Uedzie od razu rzucił się w oko rysunek wiszący na ścianie.
- Piękny, rodzinny portret – stwierdził. – Dlaczego ciebie na nim nie ma?
- Rysowałem to – położył się na łóżku na plecach i zamknął oczy.
- Ty? Nie wiedziałem, że umiesz tak rysować.
- Nie umiem. To znaczy, nie robię już tego. Nie mam do tego serca, wolę śpiewać.
Keizo dołączył do chłopaka i podparł się na łokciu. Z uwagą śledził każdy grymas, jaki pojawiał się na twarzy Harukiego.
- Przykro mi, że tak wyszło z twoją mamą.
- Nie twoja wina – popatrzył na niego. – Po prostu znów miałem głupie złudzenia. Jakim trzeba być człowiekiem, aby tak kogoś zranić? Do tego tak się krzywiła na to, że jestem gejem. Nigdy nie dowiem się, kim i jaki jest mój ojciec. Już było tak dobrze – oczy mu się zaszkliły. – Wszystko się ułożyło między nami, chcę, by w pozostałej sferze mego życia było dobrze. Dlaczego ona to spieprzyła? Kei, dlaczego?
Ueda porwał go w ramiona i mocno przytulił.
- Nie wiem, ale wszytko się ułoży. Wrócimy do pracy, będziesz zajęty przez cały czas i zapomnisz.
- Chcę zapomnieć. Proszę, pomóż mi w tym – rozpłakał się. – I wybacz, że znów ryczę. Po co ci taka beksa, jak ja.
- Nie jesteś beksą, kochanie. I jesteś mi potrzebny tak samo, jak ja tobie. Będzie dobrze. Cii.
Pozwolił mu płakać, gdyż wiedział, że ze łzami odejdzie też cierpienie.
- Trzymaj mnie mocno i nigdy nie wypuść z ramion – poprosił Haruki.
- Nie wypuszczę.

Tej nocy długo rozmawiali o marzeniach, planach, relacjach z innymi ludźmi i swojej przeszłości. Tym samym zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej, wiążąc ze sobą przyszłość. Haruki mógł teraz w nią patrzeć z nadzieją, mając przy boku Keizo. Leżąc teraz i patrząc na śpiącego białowłosego, przesuwając palcami jego kosmyki, wspominał ich pierwsze chwile, a także to, jak bardzo się bał, że nigdy nie spotka odpowiedniego chłopaka. Chłopaka, który go zaakceptuje i doda mu odwagi, śmiałości, da miłość. Spotkał takiego i dostał jeszcze więcej niż marzył. Nie tylko od niego, bo w zespole znalazł przyjaciół, ma cudowną rodzinę, śpiewa. Ma powody, by się uśmiechać, a największy z nich spał sobie w najlepsze, a rano będzie narzekał na wymięte ubranie.
Sam nie mogąc zasnąć, wstał i powlókł się po cichu do kuchni. W ciemnym korytarzu, wpadając na szafkę, uderzył o nią bosą stopą. Zapomniał już, jaki był układ mebli w tym domu. Dziś obiecał sobie, że jak tylko więcej zarobi, wyremontuje go w podziękowaniu za trud wychowania go przez wujostwo. Rozmasował bolące miejsce i jego wzrok padł na światło sączące się spod drzwi pokoju Akiego. Czyżby kuzyn jeszcze nie spał? Podszedł do drzwi i zapukał.
- To ja. Mogę wejść?
- Właź.
Aki siedział przed komputerem i przeglądał zdjęcia.
- Co robisz? Późno już.
- Chodź zobacz, to my na urodzinach mojej babci – nastolatek zrobił mu miejsce na krześle.
- Byliśmy jeszcze dzieciakami.
- Miałem jedenaście lat, a ty czternaście. Byliśmy nastolatkami.
- Oczywiście – poczochrał go po głowie. - Tomi długo jeszcze był, po tym, jak zamknąłem się z Keizo w pokoju? - nadal miał na sobie dzienny strój.
- Chwilę. Obżarł się za wszystkie czasy – kliknął na następną fotkę. – Mama wepchała mu sporo jedzenia, jak wyjeżdżał. Dopóki Isao nie wróci, będziecie mieli co jeść. Czemu ty im nie gotujesz? - popatrzył na kuzyna.
- Wolę piec. Robię im za to smaczne kanapki. Aki... słuchaj – podrapał się po nosie. – Ten wasz wyjazd...
- Zabezpieczacie się z Keizo? - przerwał mu.
- Słucham? - spytał zaskoczony.
- Kiedy się kochacie. Używacie prezerwatyw?
Haruki odchrząknął w zakłopotaniu. Kolejne z serii trudnych pytań było zadane prosto z mostu.
- Czasami.
- Nie cały czas?
- Kiedy kochaliśmy się pierwszy raz, nie było czasu myśleć o zabezpieczeniu – ich głupota wtedy była nie do naśladowania. – Na szczęście obaj byliśmy zdrowi, ale to był błąd, bo gdyby któryś z nas w przeszłości miał kogoś chorego...
- Ale ty byłeś prawiczkiem, a on żył w celibacie, więc dlaczego później ich używaliście?
- Aki, znów zadajesz trudne pytania – zaczął bawić się długopisem. – To wygodne, jeżeli nie robi się tego w łóżku, pokoju. Używaliśmy ich w zagajniku. Trudno potem chodzić z mokrym... nie, stop – tym razem jego policzki zabarwiły się na krwistą czerwień. – Tylko z pewnym partnerem, który jest wierny i tą wierność się odwzajemnia, można kochać się bez zabezpieczenia.
- A co, jak już się nasze, że tak powiem, płyny wymieszały, ale obaj jesteśmy zdrowi i z krótkim stażem w związku? - piwnooki udawał zainteresowanie lampką nocną.
- Chcesz z nim to zrobić?
- Tak, nie wiem. Dziś byłem przekonany, że tak, ale teraz, jak tak myślę, to się boję. Boję się, że będzie boleć.
- To twoja decyzja, Aki. Nie będę cię od tego odciągał ani namawiał. Sam poczujesz, czy jesteś na to gotów. Z początku trochę boli, ale potem przyjemność wynagradza wszystko, z czasem to nawet i ból znika, kiedy ciało się już do tego przystosuje. Zależy od osoby.
- A ciebie bolało?
- Trochę, ale później... A co do zabezpieczenia, to już od was zależy.
- A ty lubisz z... czy bez gumki? Obiecuję, że o nic więcej nie zapytam.
To najtrudniejsze z tych pytań, które mu zadał nastolatek. Miał mu powiedzieć, że lubi bez, a to dlatego, gdyż wtedy czuje gorące nasienie swego chłopaka wewnątrz siebie. Mając przez jakiś czas cząstkę swego mężczyzny ma wrażenie, że jest z nim wtedy bardzo blisko.
- Aki...
- No co? Tylko z tobą mogę o tym porozmawiać. Z Tomim mi jeszcze niezręcznie o tym mówić, a z rodzicami... w życiu.
- Lubię bez – szepnął mu do ucha i zaraz go w pokoju nie było.
Aki roześmiał się na głos, chociaż sam był zawstydzony. Już się nie mógł doczekać wyjazdu. Przeczuwał, że będzie udany.

***

Bezludna wyspa okazała się najpiękniejszym miejscem na ziemi, przynajmniej w oczach Akiego. Kryształowa woda, złocisty, gorący piasek, w oddali skaliste wybrzeże i imponujący, jednopiętrowy dom wywołały u nastolatka szybsze bicie serca. A może winny temu był mężczyzna idący wzdłuż alejki, obok niego? Tomi miał na sobie krótkie szorty i kremową koszulę, której guziki były rozpięte, przez co odsłaniały ładnie opalony tors.
- Co to za miejsce? – obejrzał się jeszcze na samochód terenowy, który wynajęli tuż po dopłynięciu do portu i zostawili na parkingu przed plażą. Uśmiechnął się na wspomnienie wielkiego promu. Dobrze, że nie miał choroby morskiej, to nie obrzydził podróży swojemu chłopakowi.
- Prywatna plaża mojego znajomego. Wszędzie wokół nie ma żywej duszy, dopiero w miasteczku, skąd przyjechaliśmy, można spotkać mieszkańców wyspy.
- My naprawdę będziemy tu sami?
- Chyba, że gdzieś w pobliżu czają się dzikie zwierzęta i straszne potwory – chwycił go w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Aj, puść – zawisł głową w dół. – Ty jesteś największym z potworów.
- To jednego już spotkałeś – otworzył drzwi i przeniósł go przez próg. Zaraz postawił na środku salonu wykonanego z mahoniu. Skórzane, białe meble stały pośrodku pokoju, a na przeciw wejścia stał wielki, stylowy kominek zbudowany z białego marmuru, a na nim zegar pamiętający jeszcze osiemnasty wiek. Kawowy dywan o długim włosiu rozjaśniał ciemną podłogę.
- Och, tu jest jak w bajce – powiedział w zachwycie nastolatek.
- Na lewo masz kuchnię, a na prawo korytarzyk, który prowadzi do łazienki i dwóch sypialni.
- Sypialni... dwóch?
- Jedna dla ciebie, druga dla mnie, chyba, że... obaj zajmiemy jedną – spojrzał na niego.
- Przyjechaliśmy tu, by być razem – Aki przygryzł wargę. – To powinniśmy zająć jeden pokój.
Tomiji chwycił jego twarz w swoje dłonie i ucałował usta.
- Uwielbiam to twoje zakłopotanie.
- Tak? – w oczach pojawił się błysk.
- Chodźmy, przyniesiemy nasze rzeczy, a później pójdziemy na długi spacer.

***
Idąc boso wzdłuż plaży, ich nogi obmywały delikatne fale, które dostawały się na piasek. Trzymali się za ręce i patrzyli w odbicie słońca w wodzie. Wiatr od oceanu delikatnie poruszał ich włosami, pieścił skórę niczym kochanek, przynosząc zapach świeżego powietrza do ich nozdrzy. Nieopodal kilka muszli spokojnie leżało zagłębionych w piaszczystym podłożu. Aki schylił się po jedną z nich, zatrzymując się na moment. Swą rozpiętością przypominała wachlarz, a kolory mieniły się w słońcu niczym najczystsze srebro.
- Piękna.
- Rzeczywiście – z tymże Tomiji nie patrzył na przedmiot trzymany przez chłopaka, ale na niego samego. W tych oczach odbijał się całkiem nowy blask.
Aki obejrzał się na niego i zamarł. Te oczy, które przecież od niedawna patrzyły na niego z czułością, miały teraz w sobie mieszankę miłości, pragnienia i czegoś, czego nie potrafił nazwać, ale bardzo mu się to spodobało. Tak bardzo, że jego żołądek miał ochotę robić fikołki, a serce zwiększyło tempo swego bicia. Schował muszlę do kieszeni swych rybaczek i zbliżył się do zielonowłosego.
- Mam wrażenie, że odkryłeś mnie na nowo.
- Pewnie tak jest, bo ja czuję, jakbym zakochał się w tobie po raz drugi w ciągu tych kilku dni – zaznaczył kciukiem kontur jego ust. – Jesteś piękny, Aki.
- Jestem całkiem zwyczajny – speszył się.
- Nieprawda.
- Tomi – rozchylił usta.
Ikeda nie mógł się oprzeć, by ich nie pocałować. Aki zamruczał z aprobatą, oddając pocałunek z pełnym zaangażowaniem.
Tak minął im dzień. Na romantycznych spacerach, pocałunkach, długich rozmowach, a także wiele mówiącym milczeniu. Nie musieli używać słów, by się porozumieć, bo to, co ich łączyło, mogli okazać sobie w dotyku dłoni, otarciu skóry o skórę, po tym, jak na siebie patrzyli. Wiedzieli, że jak wrócą do domu, już nie będzie tak samo. I to nie dlatego, że romantyczna atmosfera ich odmieniła, tylko przez to, że zrozumieli miłość, jaka była w ich sercach. I chcieli ją pokazać światu. Nie robili nic złego, więc dlaczego mieli tego nie okaza? Nie będzie tak samo, ponieważ będzie o wiele lepiej.
Wieczorem, kiedy księżyc już od kilku godzin świecił nad ich głowami, siedzieli na kanapie. A raczej Tomi siedział z głową Akiego na swoich kolanach. Przeczesywał mu delikatne włosy miedzy swoimi palcami. Podjął decyzję.
- Aki, chciałbym, byśmy po powrocie powiedzieli chłopakom o nas.
Nastolatek spojrzał w górę i uśmiechnął się.
- Naprawdę? Chcesz tego? - nie mógł uwierzyć, że Tomi chce oficjalnie z nim być. – Nie boisz się tego, co może się stać? Prasa i tak dalej...
- Nie. Ten dzień dał mi odwagę i sprawił, że nie chcę cię ukrywać. Nie chcę chować naszego uczucia, jak złodziej towaru, który ukradł.
- Tomi – podniósł się z jego kolan i stopił spojrzenie ze swoim chłopakiem. – Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Będę musiał powiedzieć znajomym o sobie. I kit z tym, że może mnie odrzucą. Najważniejsze, że ty i ja – po policzku spłynęła mu łza radości, którą zielonowłosy scałował.
- Ty i ja, Akiś. Ty i ja. Jak pomyślę, że mogłoby nie być tych chwil przez moją ślepotę, to mnie serce boli.
- Musiałeś dojrzeć do tego. Ja poznałem prawdę w jednej chwili i z początku to była dla mnie tragedia, ale teraz cieszę się, że jestem gejem.
- Dlaczego? - zapytał Tomi.
- Bo mogę być z tobą – tym razem to on sam sięgnął po pocałunek.
Był on tak subtelny i delikatny, jak pajęcza nić unosząca się w letnie dni, porywana w lot przez wiatr. Powoli przeradzał się w pocałunek namiętny, rozpalający zmysły. Chcieli, by ten pocałunek trwał wiecznie, a ocierające się języki na zawsze złączyły ze sobą. Jednak, co piękne, trwa krótko i dzwonek telefonu przerwał cudowną chwilę.
- Nie odbieraj – szepnął Aki w jego usta.
- Ok – na powrót zasmakował w słodkich wargach nastolatka, czując prąd przebiegający w dół kręgosłupa. Telefon jednak uparcie dzwonił. – Odbiorę i zaraz wracam do ciebie.
- Pewnie któryś z chłopaków.
Tomi podniósł się z ociąganiem i poszedł w stronę kominka, na którym zostawił aparat. Był zły na samego siebie, że go nie wyłączył. Spojrzał na wyświetlacz i już wiedział, kogo ma w przyszłości udusić.
- Czego?
= Czyżbym w czymś przeszkodził? - zapytał niewinnie Keizo.
- Czego chcesz? - zerknął w stronę kanapy. Aki właśnie przeciągał się jak kocur. – Mów szybko, bo jestem zajęty. Zresztą, mogliśmy już spać.
= Haru i ja ciekawi jesteśmy, jak sobie radzicie.
- Wyjechałem po to, by spędzić bez was sam na sam z Akim trochę czasu, ale widzę, że nawet tutaj nie można się opędzić od waszych trosk. Dobrze sobie radzimy – oparł się łokciem o marmur.
= A to spoko.
- Spoko, spoko – ponownie popatrzył na swego chłopaka i powstrzymał jęk zawodu. Wyglądało na to, że zasnął. Może to i dobrze, bo trochę się bał ich pierwszego razu, a skoro już rozmawia z przyjacielem, to może mu wyznać jedną ze swych obaw. W razie czego, jakby Aki mimo snu coś słyszał, to przeszedł do kuchni. – Jest tam z tobą Haruki?
= Pewnie – słychać było cmoknięcie.
- Później będziesz go całował.
= No dobra. O co chodzi?
- Lepiej by było, gdybyśmy pogadali bez niego, ale co tam. Wiesz, że chciałbym się kochać z Akim?
= Aha.
- Boję się, że zrobię mu krzywdę. Jest taki delikatny, mam na myśli jego ciało.
= Chodzi ci o penetrację? - zapytał wprost.
- Ty zawsze musisz wszystko nazwać po imieniu – usiadł na blacie szafki. – Tak, o to chodzi.
= Jak będziesz uważał i dobrze go przygotujesz, nie skrzywdzisz go.
= Tylko by spróbował – dało się słyszeć Hamadę.
- Powiedz mu, że prędzej bym sobie zrobił krzywdę niż jemu. Nawet nie wiem, czy do czegoś dojdzie. On właśnie zasnął, przez twój telefon. I jeszcze raz zadzwonisz, to nie ręczę za siebie. Dobrej nocy – rozłączył się.
Wrócił do salonu i ponownie rozczulił go widok chłopaka.
- Trzeba cię położyć do łóżka.
Tak, jak wtedy, w domu Akiego, wziął go na ręce i przeniósł do sypialni. Ułożył ostrożnie na beżowej pościeli i nakrył kołdrą. Przez chwilę myślał nad rozebraniem go, ale zrezygnował z tego. Bał się, że chłopak pomyśli sobie, że się dobierał do niego, kiedy ten spał.
Sam wziął prysznic i wsunął się pod kołdrę. Aki poruszył się niespokojnie i otworzył jedno oko.
- Tomi?
- Śpij – pogłaskał go czule po głowie.
- Ale co? - zapytał ledwie przytomnie.
- Zasnąłeś na kanapie. Przyniosłem cię tutaj. Śpij.
- Ale... kąąąpiel – ziewnął.
- Rano się wykąpiesz. Już północ. Miałeś dzień pełen wrażeń. Dobranoc, piękny.
Jednak Aki ostatnich słów już nie słyszał, wciągnięty przez krainę Morfeusza. Tomi tylko ucałował go w skroń i przyciągnął do siebie, również dołączając do niego w krainie snów.

***
- Sądzisz, że prześpią się ze sobą? - Haruki odchylił głowę, dając swobodny dostęp do swej szyi kochankowi.
- Kotku, jesteś w łóżku ze mną czy z nimi?
- Z tobą. Ale jak myślisz?
- Obaj tego chcą, to pewnie tak. Jak wrócą, to się dowiesz.
- Wiesz, Aki to mój jedyny... ach – jęknął, gdy jego prawy sutek został zaatakowany przez mokry język. – I chcę, by był szczęśliwy.
- Wiem, ale przymknij się teraz, bo chcę się z tobą kochać – zawisł nad nim i skutecznie zamknął mu usta, tym samym nakierowując wszystkie myśli Haru na siebie i na to, co robił. Sam natomiast życzył przyjacielowi owocnych dni.

***
Coś łaskotało go po policzku, więc podrapał się po nim. Wtulił twarz w poduszkę, mając nadzieję na jeszcze trochę snu, ale natrętna mucha nie dawała mu spokoju. Ponownie zmienił pozycję we śnie i zamruczał z dezaprobatą.
- Wstawaj – Tomi połaskotał go źdźbłem trawy, która rosła z tyłu domu.
- Mamuś, jeszcze pięć minut. Nie spóźnię się do szkoły.
Zielonowłosy zaśmiał się.
- Już się spóźniłeś, jest dziesiąta.
Nastolatek zerwał się od razu do siadu.
- Co? Jak... - wtedy jego oczy spoczęły na śmiejącym się wokaliście i pamięć szybko wróciła. – Ej, Tomi – opadł na poduszki.
- Wiesz, jaki słodki byłeś?
- Nie wiem, ale skoro tak mówisz. Którą tak naprawdę mamy godzinę?
- Dziesiątą. Mówię prawdę – wskazał na mały budzik stojący na nocnym stoliku.
- Rany. Pozwoliłeś mi tak długo spać?
- Mówiłem, że słodki byłeś. Zrobiłem śniadanie. Jak się odświeżysz, to przyjdź do kuchni.
- Tomi, przepraszam za wczoraj. Za to, że zasnąłem.
- Nie przepraszaj. Właściwie to też byłem zmęczony. Poza tym, wiesz, że jesteśmy tu po to, by pobyć razem, a nie po to, by się od razu kochać. Co nie znaczy, że nie chcę. Nie zrobimy niczego, czego ty...
- Tomi, już mi to mówiłeś – chwycił go za rękę. – Chcę się z tobą kochać – odezwał się jego żołądek. – Jeść też chcę. Wykąpię się i będę za piętnaście minut – zerwał się już rześki z łóżka. Zabrał kilka swoich rzeczy i wbiegł do łazienki.
- Słodki – powiedział sam do siebie Ikeda.

***
Objął go rękoma w pasie i przyciągnął do siebie, a Aki zrobił to samo. Czuli się pełni swobody, tak sami na plaży. Słońce wisiało wysoko na niebie, więc paliło ich żywym ogniem. Po śniadaniu, na które Tomi zrobił kanapki z pomidorem, wybrali się na kolejny długi spacer, by teraz zakończyć go, stojąc po kostki w wodzie i patrząc sobie głęboko w zwierciadła duszy, które odkrywały przed sobą niespełnione pragnienia. Stykali się nagimi i rozgrzanymi klatkami piersiowymi, co bardzo działało na ich zmysł dotyku.
- O czym myślisz? - zapytał nastolatek.
- O wielu rzeczach, a najbardziej o jednej.
- Tak?
-Tej nocy nie pozwolę ci spać – szepnął Ikeda.
- Czy musisz czekać do nocy? - wytrzymał jego intensywne spojrzenie, pod którym się zaczerwienił. – Dopiero południe, a ja chyba nie chcę czekać – pocałował go tuż pod linią szczęki.
- Kusisz.
- Działa?
- I to nawet nie wiesz, jak. Jesteś tego pewny?
- Zabierz mnie do łóżka, Tomi, jestem gotów... - był tego pewny, jak niczego innego. Jego chłopakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać tych słów. Już po chwili oplatał swoimi nogami szczupłe biodra zielonowłosego i był niesiony w stronę domu, a w międzyczasie całowany. Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się w domu, dopóki wokalista nie zatrzasnął drzwi wejściowych nogą.
Wniósł go do sypialni, od razu przewalając się z nim na łóżko. Ich wargi igrały ze sobą, trącając się, podszczypując zębami, zasysając, ale w żaden sposób nie spotykając się w głębszym pocałunku. Ręce błądziły po nagiej skórze, a nogi splotły ze sobą. Pieścili się, ocierali o siebie, przetaczając po łóżku.
- Jesteś taki gorący, Tomi – przejechał paznokciami po jego plecach. – Uwielbiam cię czuć na sobie.
- Mój Aki – mówił, sunąc ustami wzdłuż ramienia chłopaka. Tak ładnie pachniał, wiatrem, słońcem i słodką nutą perfum. Popatrzył na jego twarz. – Tak bardzo pragnę się z tobą kochać, że boję się, aby czegoś nie schrzanić. Przystopuj mnie, jakbym zbyt szybko...
- Kochany, daj się ponieść – sięgnął do jego szortów i zaczął je rozpinać. – I zdejmij to, bo przeszkodzi nam w tym, co chcemy zrobić – nie wiedział, czy jest mu tak gorąco w powodu wstydu, czy dlatego, że rozpala się z każdym pocałunkiem swego chłopaka.
Pociągnął za gumkę spodenek nastolatka, który uniósł biodra, umożliwiając mu zdjęcie z siebie niepotrzebnego materiału. Członek Akiego był już w pełnym wzwodzie. Sam też się rozebrał i już nagi położył się miedzy jego nogami.
- Ach – jęknął Aki, kiedy ich członki spotkały się ze sobą. Tak gorące, twarde. – Och, Tomi – przesunął stopą po jego łydce.
- Podoba mi się między twoimi rozsuniętymi udami – zamruczał wokalista.
- To dobrze. Proszę, dotykaj mnie, kochaj – już więcej nie był w stanie wyartykułować, gdyż zęby na sutku pozwoliły mu tylko na głębokie westchnienia.
Dłoń z pewnością powędrowała do ich męskości, na co Aki nie mógł powstrzymać lekkiego ruchu bioder w przód. Składając wilgotne pocałunki na jego gorącej skórze, wywoływał u chłopaka niekontrolowane ruchy jego ciała. Sam czuł doskonale każdy ruch dłoni nastolatka, które badały jego szyję, plecy, boki. Chciał, by mu było dobrze. Pragnął wywołać jęki i westchnienia z tych słodkich ust. Sam drżał na całym ciele już teraz, a co dopiero, jak wejdzie w niego.
Wziął głębszy oddech, kiedy poczuł dłoń na swoim pośladku, która masowała go, ściskała, a palce, co rusz wsuwały się w szczelinę między dwoma półkulami. W jego usta wsunął się gorący język i zbadał każdy ich zakamarek, zapraszając do wspólnego wirowania drugi narząd. Miał wrażenie, że zaraz odleci i jeżeli tak się czuje teraz, to co będzie później. Jego całe ciało było spragnione, drgało przy każdym lekkim muśnięciu.
- Och, Tomi – krzyknął, kiedy śliski opuszek palca dotknął jego dziurki. Westchnął głośno, bardziej rozsuwając nogi, dając tym samym doskonały dostęp do siebie. Jednak mężczyzna tylko pieścił jego zewnętrzne rejony, sprawiał, że Aki coraz bardziej pragnął, by palec się w nim zagłębił.
Składał pocałunki na jego torsie, szyi, zsuwając się coraz niżej i niżej. Odkrywał przy tym, jak wrażliwy brzuch miał jego partner, bo gdy tylko czubek języka dotknął rejonów pępka, Aki krzyknął po raz kolejny. Pieścił więc to miejsce długo, nie zaprzestając ruchów swego palca tuż przy jego wejściu, które, miał nadzieję, niedługo przyjmie go bez problemów. Trącił nosem trzon penisa i przejechał językiem z dołu do góry. Nie spodziewał się, że tak szybko zdobędzie się na ten gest i mu się to spodoba.
Zaskoczony Aki uniósł się na łokciach, by rozpalonym wzrokiem widzieć, jak jego członek jest pieszczony przez język i wargi zielonowłosego. To było najprzyjemniejsze uczucie, jakiego doświadczał, wiedział, że czeka go o wiele więcej, ale teraz liczyła się tylko ta wilgoć i ciepło, jakiego doznawał w jego ustach. Opadł na poduszki, wzdychając coraz głośniej i ciężej. Chciał pchnąć do przodu biodrami, wsunąć się głębiej, ale mocny uścisk pozwalał tylko na minimalne ruchy. To było takie dobre, przyjemne, że aż pragnął, by się nigdy nie skończyło. Odetchnął głęboko, czując, jak do środka wsuwa się jego palec. Spiął się, ale ssanie na członku zwiększyło swą moc i pozwolił na wtargnięcie w siebie obcego ciała. Zabolało, ale to nieprzyjemne uczucie szybko ustąpiło.
Z pełną delikatnością penetrował wnętrze jego odbytu dużym palcem i powoli wsunął go całego. Przez cały czas jego usta odwracały uwagę Kaimy. Uczucie twardego członka w nich, zapach i smak pobudzał zmysły tak bardzo, że ledwie się powstrzymywał, by po prostu nie wziąć chłopaka. Jak mógł być tak głupi i przez tyle lat kochać się z kobietami? Teraz miał tu pod sobą wijącego się chłopaka i to było to, czego szukał od zawsze. Do drugiego palca dołączył drugi, a kolejne spięcie się mięśni próbowało zablokować mu drogę do środka.
- Spokojnie, kochanie – powiedział ciepłym, uspokajającym głosem.
- Chodź tu do mnie – wyszeptał Aki. – Chcę cię mieć blisko.
Tomi przesunął się wyżej i gorąco go pocałował, tym samym po raz kolejny odwracając jego uwagę od dolnych partii ciała. Rozsunął palce niczym nożyczki, rozciągając wnętrze kochanka. Wiedział, że nie wolno mu się spieszyć.
- Jesteś tam bardzo gorący, Akiś. Taki ciasny – kolejny palec wchodził do środka. – Już nie mogę się doczekać, kiedy znajdę się w tobie – chciał znaleźć ten ważny, dający tyle rozkoszy punkt.
- Tomi... ach - odrzucił głowę do tyłu, usiłując złapać powietrze. Tam w środku coś sprawiło, że zobaczył gwiazdy w oczach. – Zrób to jeszcze raz.
Tomi wykonał polecenie, spijając jego słodkie jęki w swoje usta. Chłopak sam zaczął nabijać się na jego palce, które w nim zginał, rozszerzał i poruszał w przód i w tył.
- Mogę, kochanie?
Aki popatrzył na niego i tylko kiwnął głową. Nie ukrywał, że bał się tego. Członek wokalisty był dosyć szeroki.
- Tylko powoli. Dobrze?
- Cii, będzie powoli. Chcesz z prezerwatywą?
- Wolę bez.
Wyjął z niego palce i uklęknął między nogami. Nasmarował swoją męskość żelem intymnym i położył sobie jego nogi na ramionach. Po zastanowieniu podłożył mu pod biodra poduszkę, unosząc je wyżej. Złapał dłonią jego biodro, przysuwając się bliżej. Pomasował śliskim czubkiem jego wejście, by po chwili zacząć na nie napierać. Obserwował dokładnie twarz kochanka, by w razie bólu lub spięcia móc się zatrzymać i pozwolić na przyzwyczajenie się do nowego odczucia. Naparł do przodu i główka oraz połowa członka przeszła przez zaciskające się kręgi mięśni, wyrywając z ust Akiego bolesny jęk.
- Nie ruszaj się – oddychał szybko. Bolało, mimo przygotowania i nawilżenia bolało jak cholera. Był za bardzo wrażliwy nawet na najmniejszy ból.
- Cii. Rozluźnij się – zaczął całować go po łydce, a dłonią sięgnął do jego mięknącego penisa. – Wiesz, że cię kocham najbardziej na świecie. Cii - w końcu poczuł, iż piwnooki się relaksuje, dał mu chwilę oddechu. - Mogę?
- Tak – spojrzał mu głęboko w oczy.
Wsunął się do końca, na co chłopakowi spłynęła łza z oka, którą szybko starł. Przeszli przez najtrudniejszy etap i sam odetchnął. Oparł dłonie po obu stronach jego głowy i pocałował z czułością.
- Dziękuję, że nie kazałeś mi wyjść.
- Chcę tego tak samo, jak ty. Już nie boli tak bardzo. Tylko mocno mnie rozpycha. Daj mi jeszcze chwilę.
- Tyle, ile zechcesz.
Aki był szczęśliwy, że jego chłopak jest taki wyrozumiały i czuły. Nie chciał myśleć, co by było, jakby trafił na kogoś niecierpliwego i żądnego tylko zaspokojenia samego siebie.
- Jesteś cudowny, Aki – szeptał Ikeda, ciągle pochylając się nad nim. – Taki piękny, wrażliwy. Moje słoneczko.
- Twoje i tylko twoje – poruszył biodrami. – Możesz. Proszę.
Na to tylko czekał. Zaczął się poruszać, kołysząc miarowo w przód i w tył. Jego umysł i ciało rozszalały się w ekstazie. Właśnie kochał się z chłopakiem. Kochał i było bosko. Oplótł się jego nogami w pasie i prawie zginając go w pół, robił płytkie pchnięcia, pieszcząc jego członek dłonią. To dało chłopakowi kolejny impuls do przyjemności, gdyż powoli wszelki ból umknął, a narastała w nim przyjemność. Przyjemność, która rozlała się w jego ciele niczym słodki nektar. Było równie cudowne, a nawet lepiej niż sobie wyobrażał. Obaj wyobrażali. Tomi odnalazł jego usta i zagłębił się w nie wilgotnym językiem. Nadał większe tempo swoim biodrom, kiedy odbyt Akiego w pełni go przyjął i zaakceptował, a jęk rozkoszy stał się oznaką, że obu im jest dobrze. Gładził jego śliskie od potu ciało. Czuł się z nim złączony, byli ze sobą tak blisko, że już bliżej nie można. Kochali się, więc ich skóra ocierała się o siebie. Dodatkowo Tomiji poruszał się swoim członkiem w odbycie Akiego. Byli tylko oni dwaj. Poruszał się w nim zmysłowo. Spletli ze sobą dłonie.
- Mocniej, Tomi..... mmmnnn, o tak – zawisł głową w dół, gdy pchnięcia wokalisty przesunęły go całkiem na łóżku. Był tak blisko orgazmu, który narastał w nim coraz bardziej. Kumulował się w podbrzuszu, a członek ocierał się miedzy ich brzuchami wręcz z bolesną przyjemnością. Jego nogi zaczęły dygotać. – O tak. Jesteś wspaniały. Szybciej, płycej, ale szybcieeeej – i to doprowadziło go na krawędź, z której skoczył, rozlewając się i zaciskając na poruszającym się wewnątrz niego penisie. Długi i silny orgazm, który w nim wstrząsnął, sprawił, że mocno drżał, a ciało z ochotą wygięło się ku tym oszałamiającym pchnięciom, które dostarczały tyle doznań.
Tomi patrzył z zafascynowaniem na niego, ledwie powstrzymując się przed nie podążeniem za nim. Dał mu chwilę na odpoczynek, by wyjść z niego podnieść się i usiąść. Pociągnął go na swoje kolana i nabił na siebie. Aki poddawał się temu ulegle, obejmując go za szyję.
- Sprawię, że dojdziesz jeszcze raz – powiedział łóżkowym głosem Tomiji. Zaczął pieścić jego jeszcze twardy członek. – Poruszaj się na mnie w swoim tempie, kochany.
Aki prawie jęknął, słysząc to. Wtulił twarz w jego szyję i uniósł biodra w górę. Był jeszcze wyczerpany po orgazmie, ale w krótce Tomi pomógł mu się poruszać.
- Zrób sobie dobrze, Aki. Zrób to tak, jak chcesz – szeptał do ucha.
Chłopak odetchnął i jego ruchy bioder nabrały tempa. Dziwił się, że jego członek ciągle jest taki twardy. Może to przez tą przyjemność płynącą z jego wnętrza? Sam odnalazł swoją prostatę i teraz już nie umiał powstrzymywać się przed głośnymi krzykami. Jego ciało było jedną wielką rozedrganą kulą ognia.
Tomi zaplótł palce na jego męskości i zaczął mu szybko obciągać.
- Aki, ja już dłużej nie wytrzymam.
- To chodź ze mną, Tomi. Razem – sam już cały dygotał. Wpił się w jego usta i pierwszy dotarł na szczyt, ciągnąc zielonowłosego za sobą. Czuł, jak Tomi wbija się w niego bardzo głęboko i mocno, dochodząc, a gorące strugi spermy zalewając jego wnętrze. Było jej tak dużo. Poruszał się jeszcze na nim, wyciskając z niego do samego końca wszystkie soki.
Nigdy nie doznał tak oszałamiającego orgazmu, który śmiało mógłby nazwać genialnym. Już w życiu nie chce zamienić Akiego na nikogo innego. Chciał się stopić z nim na zawsze. Słyszał ciężki oddech nastolatka przy swojej szyi. Przytulił go mocno.
- Tomi, chcę to ciągle z tobą robić – sapnął.
- Kiedy tylko zechcesz – uniósł go trochę, kiedy członek wysunął się z piwnookiego i położył na pościeli, która wyglądała tak, jakby przeszło przez nią tornado.
- Jestem wykończony. Nie mogę się ruszyć – zaśmiał się nastolatek. – Do tego cały się lepię.
- Nie przeszkadza mi to. Odpoczniemy i się wykąpiemy – położył się obok i ucałował subtelnie jego wargi, sunąc dłonią wzdłuż jego boku. Przyglądał mu się z zaciekawieniem.
- Nie patrz na mnie – wtulił się w niego. – Wyglądam okropnie.
- Wyglądasz orgazmicznie. Kochanie, przed chwilą kochaliśmy się szaleńczo i nie wstydź się swojego wyglądu. Twój zapach, pot, nawet mokre włosy są oznaką tego, że było cudownie.
- Bo było – odważył się spojrzeć na niego. – Jejku, to był nasz pierwszy raz. Mój, bo... i twój z chłopakiem. Tak bardzo się cieszę, że my razem... - chciał coś powiedzieć, ale sam nie wiedział, co.
- Nic nie mów – wsunął palce pomiędzy jego pośladki.
- Nie rób tak – zarumienił się. Był tam cały mokry i jeszcze jego odbyt pulsował niedawną penetracją.
- Nie wstydź się. Teraz już w pełni jesteś mój.
- Taa, i chcesz to sprawdzić?
- Pewnie – uśmiechnął się czule, ale zabrał rękę i pogłaskał pośladek.
- Spokojny ocean zamienił się w rozszalały sztorm – powiedział Aki.
- Słucham?
- Później ci powiem. Teraz za bardzo chce mi się spać – zamknął oczy. Gdyby go ktoś teraz zmusił do wstania, prędzej by tą osobę przeklął niż ruszył choćby palcem.
- To śpij. Będę tu cały czas.
- Mhm.
Tomi długo leżał i gładził chłopaka, przekazując mu tym samym, że jest kochany i bezpieczny. Tyle zmieniło się w jego życiu od czasu, gdy go poznał. Pamiętał swoje zagubienie, strach i teraz mógł się tylko z tego śmiać. Straciłby tak dużo, nawet wszystko, gdyby odrzucił Akiego. Cieszył się, że jednak spróbował, pokonał opory i teraz może być szczęśliwy, sam to szczęście ofiarując śpiącej obok osobie.