24 września 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 18

Proszę o szczere komentarze i dziękuję za te, które zostawiłyście/zostawiliście (nie wiem, czy jakaś płeć męska odwiedza tego bloga), pod poprzednim rozdziałem. :*

Kolejny ukaże się za tydzień dopiero w poniedziałek, a to z powodu mojego wyjazdu, chyba, że zostanie odwołany. I od przyszłego tygodnia rozdziały będą zawsze w poniedziałek.

Rozdział sprawdzała Ay. :*




***


Piękny, słoneczny dzień chłopcy wykorzystali na odpoczynek na dworze czynnie lub biernie. Seiki szalał z Isao na korcie, pragnąc chociaż zremisować, podczas gdy jego brat wdał się w interesującą rozmowę z Noriko, która została u nich na noc. Nie wiedział, że mają ze sobą tyle wspólnego. Jednym z marzeń ich obojga są podróże na inne kontynenty. Mimo że była szalona, jak jego brat, to nie przeszkadzało mu to. O rodzicach wolał na razie nie myśleć. Nic mu nie zepsuje takiego cudownego dnia.
Tomiji leżał na leżaku, czując pieszczotę słonecznych promieni na swojej skórze. Cieszył się, że lekarz zmienił mu leki, po których nie słabł na słońcu. Powstrzymywał się przed wysłaniem smsa do Akiego. Chłopak był w szkole i nie chciał zawracać mu głowy, chociaż wiedział, że nastolatek bardzo by się ucieszył, a wakacje zbliżały się wielkimi krokami i w szkole panował większy luz. Sam ciągle miał w pamięci filmy i wstępował w niego strach, że jeżeli nie będzie w stanie tego zrobić, kiedy on i Aki... a naprawdę brał to pod uwagę, zawiedzie go. Owszem sceny, na które patrzył, podnieciły go, ale nie do tego stopnia, by nie mógł zasnąć bez zaspokajania swoich potrzeb. Niestety, przejmował się na wyrost, przez co obawy, że zawiedzie piwnookiego intymnie, nie pozwalały mu na spokojnie przystosować się do tego, aby w przyszłości odważyć się go pocałować.
- I jak? - szept przy uchu sprawił, że prawie podskoczył wyrwany ze swych myśli.
- Keizo, nie strasz mnie, człowieku.
- Za bardzo jesteś strachliwy. Ciekawe, o czym to tak intensywne myślałeś – przysiadł na jego leżaku, przez co zielonowłosy musiał podkulić swoje długie nogi.
- Nie twoja sprawa.
- Uuuu, podobały ci się – Kei wyglądał na uradowanego.
- Mogą być – bez pytania wiedział, o co przyjacielowi chodzi.
- Ha, mogą, mogą. Teraz już nie powiesz, że nic nie wiesz na temat kontaktów męsko-męskich. Jak się spało?
- Spadaj.
- Nie jesteś dziś rozmowny. Wiesz może, gdzie jest Haruki?
- W kuchni. Zasłaniasz mi słońce.
- Opalaj się, aby pewna osoba miała na co patrzeć – klepnął go w łydkę.
- Patrzeć, też mi coś.
- Zadzwoń do niego.
- Jest w szkole. Skąd wiesz, że chcę...
Keizo sugestywnie popatrzył na komórkę w ręce przyjaciela.
- Och, Tomi, wpadłeś – roześmiał się i wstał. – Idę zwiedzić kuchnię.
Wszedł do domu, gdzie było przyjemnie chłodno w porównaniu do upału panującego na dworze.

***
Haruki rozwałkował jeden kawałek ciasta na cienki placek. Miał zamiar zrobić te same ciastka, które upiekł dla lidera, aby mu podziękować. Teraz postanowił je zrobić, by sprawić chłopakowi przyjemność, a i inni na tym skorzystają. Wpadł na to z samego rana, kiedy się obudził. Wtedy Keizo już nie było w łóżku, a on mógł mile powspominać te ciepłe chwile nocą.
- Co robisz? - od razu zapytał Ueda, gdy wszedł do kuchni.
Miał na sobie tylko krótkie szorty i japonki. Haruki zapatrzył się na niego.
- Ekhem. Ciastka.
- Czyżby te ciasteczka? - aż mu ślinka pociekła.
- Aha.
- Upiekłeś już jakieś? - Kei przesunął swymi szarymi oczami wokół.
- Nie. Dopiero zacząłem je robić.
- A mogę ci pomóc? – może dzięki temu Haruki pozwoli mu pierwszemu skubnąć choćby mały okruszek już upieczonego wypieku? A poza tym spędzi z nim więcej czasu. I pomyśleć, że na początku ich znajomości nie chciał na niego patrzeć. Nie, patrzeć chciał, ponieważ co by nie mówić, jak był nastawiony do nowego wokalisty, to chłopak przedstawiał dość smakowity kąsek.
Hamada na jego propozycję uśmiechnął się pod nosem. To będzie ciekawe doświadczenie.
- Wykroisz ciastka, a ja skończę wyrabiać drugie ciasto – nim się obejrzał, Keizo już stał obok.
- Pokażesz, jak mam je wykrawać?
Zielonooki popatrzył na niego ze zdziwieniem.
- Żartujesz sobie?
- Nie. No, Haru, wierz mi, że ja nigdy tego nie robiłem.
Chłopak nadal wyglądał, jakby był nieprzekonany, co do prawdziwości jego słów, ale podał mu jedną z foremek.
- To jest foremka. Kładziesz ją na cieście, dociskasz i wykroisz serce lub kółko. Zależy, którą weźmiesz.
- A drzewka też mogę wykroić? - Ueda zapytał jak mały chłopiec.
- Ty sobie żarty stroisz – Haruki zajął się drugim ciastem.
Keizo odwrócił go przodem do siebie.
- Nie wyśmiewam się z ciebie. Z tym drzewkiem to był zwykły, głupi żarcik – pocałował go lekko. - Są tylko foremki okrągłe i w serduszka?
- No... nie mamy innych kształtów.
- To wytnę same serca – stwierdził lider.
Hamada tylko kiwnął głową, ale zauważył, że Kei nic nie robił. Nie wierzył, chłopak znał się na wielu rzeczach, ale na tym nie? Westchnął i wziął jedną z foremek.
- Robisz to tak. Kładziesz na przykład tutaj... – przerwał, gdy Ueda położył swą dłoń na jego dłoni, która trzymała foremkę - ... i wykrawasz. O tak.
Razem wykroili serce, po czym spojrzeli sobie w oczy.
- To serce zamawiam dla siebie – rzekł szeptem białowłosy.
- Wiesz... że... no... Wykrawaj – wysunął dłoń spod jego i powrócił do wyrabiana ciasta. – Moje serce też do ciebie należy – pomyślał o tym, czego nie umiał mu powiedzieć. Podrapał się wierzchem dłoni po nosie. Kiedy sięgnął po kawałki czekolady, Keizo zaczął się śmiać.
- Co znów? - spytał Hamada.
- Masz piękny nosek.
Haruki zmarszczył brwi i podszedł do małego lustra zawieszonego tuż pod dużym prostokątnym zegarem. Mąka na jego nosie wyglądała... dość ciekawie. Wytarł ją i powracając do ciasta, wziął się za rozwałkowanie.
Lider przerwał swoje zajęcie i postanowił się zabawić. A co? Jak Seikiemu wolno, to jemu tym bardziej. Nabrał na palce trochę białego proszku i narysował dwie smugi w stylu indiańskim na policzku chłopaka.
- Teraz wyglądasz jak wojownik. Pozwól, że poprawię drugi policzek.
- Tak się chcesz bawić? - był naprawdę rozluźniony, więc nabrał trochę śmiałości przy tym chłopaku. Zrobił podobne ślady na twarzy lidera z tym, że dołożył je na nosie i czole.
To zaskoczyło białowłosego, nie spodziewał się tego po tym nieśmiałku i aż mu serce mocniej zabiło na myśl, że chłopak przy nim pozwala sobie na coraz więcej rzeczy. Nie omieszkał nie oddać malunku i już chwilę później obaj mieli twarze, szyje, a nawet włosy upaćkane w mące. Keizo dodatkowo miał brudny tors, a Haruki koszulkę.
- Te ciastka... - próbował mówić zielonooki, usiłując odepchnąć rękę, która koniecznie chciała zostawić na nim kolejną porcję mąki - ... nie zostaną zrobione do wieczora. Aj.
Keizo chwycił go mocno, przytrzymując w talii i przyciągając do siebie.
- Zaraz je zrobimy, tylko trzeba je troszkę posłodzić.
- A... ale do... dodałem cukru.
- Nie o taki cukier mi chodziło – sięgnął jego ust. Nie obawiał się zapalenia gardła, gdyż na takie choroby dziwnym trafem był odporny. Czuł, jak chłopakowi uginają się nogi, kiedy trącił językiem jego język, zapraszając go na wspólny taniec. Oba narządy splotły się ze sobą wręcz w idealnej zgodzie. Ueda musiał przyznać sobie nagrodę, bo to on nauczył Harukiego całowania. Chłopak był pojętnym uczniem.
Kochał te usta, ręce błądzące po plecach i całego chłopaka. Włącznie z jego wadami i zaletami. Gdyby tylko Kei pokochał jego...
- Nie wiedziałem, że robienie ciastek na tym polega.
Odskoczyli od siebie, jakby zrobili coś zakazanego, kiedy w ich intymną chwilę wdarł się głos perkusisty.
– Co się tak odsuwacie? Przecież wiem, co i jak. Nie przeszkadzajcie sobie. Kontynuujcie, panowie. Ja tylko wezmę coś do picia i już mnie nie ma. Mam tylko prośbę, nie dodawajcie specjalnego składnika do ciasta – puścił im oczko.
Haruki przez chwilę myślał, o czym mówi Seiki. Gdy w końcu dotarło do niego, co za składnik miał chłopak na myśli, zarumienił się, co i tak było niewidoczne pod białą maską. Poszedł umyć pod kranem ręce.
Kei tylko przetarł twarz dłonią, brudząc ją dotkliwiej. Udawał, że nic nie słyszał.
Seiki wyjął z lodówki dwie litrowe butelki wody cytrynowej niegazowanej i odwrócił się do nich ze swoim firmowym zadziornym uśmieszkiem.
- Mam powiedzieć wszystkim, by przez następną godzinę nikt tu nie wchodził? A może potrzebujecie więcej czasu?
- Zmykaj, zanim coś złego ci zrobię – lider rzucił ostrym spojrzeniem, w którym i tak nie umiał ukryć nuty rozbawienia.
- Kei, ty się dobrze bawisz – stwierdził Seiki. – I do tego potrafisz przebywać w takim bałaganie. Nasz pedancik się zmienia.
Ueda wziął łyżkę do przewracania naleśników i rzucił nią w chłopaka. Niestety, ku jego niezadowoleniu, trafiła w ścianę.
- Za nic nie masz cela – rzekł perkusista. – Mam nadzieję, że kiedy jest potrzeba, to potrafisz wycelować dobrze. Wiesz, co mam na myśli – zmył się od razu po wypowiedzeniu tych słów.
Keizo zawarczał, a Haruki prawie spalił się z zażenowania. Doskonale wiedział, co chłopak miał na myśli. Czy to aż tak było widać, że on był „na dole”?
- Co za chłopak – mruknął Keizo. – Stało się coś? – zapytał, widząc dziwną minę Haru.
- Nie. Seiki jest fajny – zabrał się za wykrawanie ciastek. – Proszę, umyj ręce i pomóż mi.
- Jesteś zdenerwowany. O co chodzi?
- No... bo Seiki mówi takie rzeczy... um... no, jakby to było widoczne, że ja... nieważne. Po prostu się wstydzę, jak on otwarcie mówi o pewnych sprawach. Jak chcesz, to pomóż mi, ale nie słodź więcej ciastek.
- Na ten raz wystarczy – nie pytał, o co chodziło chłopakowi, widząc, że to go krępuje. – Posłodzę kiedy indziej.
Tym razem w spokoju dokończyli ciastka i pół godziny później kończyły się piec. Piekarnik był duży, więc z powodzeniem mieściła się w nim blacha mieszcząca sto ciastek, dzięki czemu szybko się z tym uporali. Kiedy dopiekała się ostatnia porcja, zabrali się za sprzątanie całego bałaganu.
Do kuchni wszedł Tomiji.
- Dlaczego Seiki zabronił nam tu wchodzić?
- Powiedział wam coś takiego? - zapytał Ueda.
- To było coś takiego: „Kuchnia zamknięta, ciastka się robią i niech nikt nie waży się im przeszkadzać, bo inaczej nie przeżyjecie, jak im przeszkodzicie”. Nie wiem tylko, czy miał na myśli wypiek czy was. Jego słowa były dość chaotyczne.
- Sądził, że będziemy tu robić nie tylko ciastka – Ueda przejechał mopem po kafelkach.
- Aaaaa. Szukałeś Harukiego, by zrobić ten bałagan?
- Hm? - Kei podniósł głowę.
- Szukałeś go.
- Mnie? - wtrącił Hamada. – Po co?
- Po co... Czekaj... A, lekarz dziś po południu wpadnie cię zbadać. Dzwonił do mnie.
- Aha.
- Wystygły już te upieczone? - zapytał lider, nie określając do końca, co miał na myśli.
- Ostudzą się, a potem chcę jeszcze zrobić polewę lub lukier – odpowiedział Haruki.
- Wolę lukier – uśmiechnął się... słodko.
Tomi z niedowierzaniem pochylił głowę. Nie poznawał swego przyjaciela.
- Pomóż nam posprzątać, to dostaniesz ciastko – zaproponował Ikedzie białowłosy.
- Nie tykam mopa, a ciastko i tak dostanę. Coście w ogóle robili, że tak narozwalaliście... dobra, nie chcę wiedzieć – podniósł ostrzegawczo dłoń.
- Nic nie robiliśmy. Na pewno nie to, co sobie wyobraziłeś – powiedział lider.
Haruki uśmiechnął się, zerkając na Keizo. Te chwile, które dla niego były takie zwyczajne i miłe, zapamięta na zawsze.

***
Po południu lekarz zbadał Harukiego i był zdziwiony, że chłopak jest prawie zdrowy.
- Moi pacjenci zazwyczaj chorują na anginę przez dwa, a nawet trzy tygodnie, więc albo ten nowy antybiotyk jest taki dobry, albo opieka.
- Pewnie jedno i drugie – ubrał koszulkę.
- Przepiszę ci jeszcze jeden lek i witaminy.
- A co ze śpiewaniem? Muszę uczestniczyć w próbach.
- Nie mam zastrzeżeń, co do tego, ale rób sobie długie przerwy i nawilżaj gardło – doktor uśmiechnął się i podał mu receptę.
- Odprowadzę pana.
- Dziękuję.
Zeszli na dół, po czym Hamada pożegnał się z lekarzem. Wyszedł do ogrodu, gdzie cały zespół siedział wokół stolika i omawiał z menedżerem jutrzejszy program. Zajadali się ciastkami, popijając je kawą. Usiadł obok Uedy i wsłuchał się w rozmowę.
- Mam nadzieję, że nie wystrzelisz ze swoimi nerwami – Natsuo popatrzył na lidera. – W programie będzie potrzebne opanowanie i spokój.
- Jedyne, co chcę, to wyjaśnić wszystkim pewne sprawy, ale jeżeli ten reporter mnie wnerwi i zacznie jakieś gierki, to nie ręczę za siebie.
- Przyłożysz mu? - zapytał Seiki.
- Pewnie, że nie – zaprzeczył.
- Wy, chłopaki, również musicie powiedzieć, jaki macie stosunek do Keizo i Harukiego, a także do tego, co jest między nimi.
- Pewnie, menedżerze, pokażemy im, co znaczy przyjaźń – powiedział perkusista.
Haruki obawiał się tego programu. Nie wiedział, czy będzie w stanie cokolwiek powiedzieć. Wiedział, że głównie chodziło o przyznanie się oficjalnie do swego homoseksualizmu i wyjaśnienie osobom piszącym oszczerstwa paru rzeczy, ale dla niego nie było to łatwe.
- To omówimy teraz wasz grafik po urlopie – Natsuo wziął spis. - Kończycie pracę nad płytą i macie spotkanie w fanami. Autografy, rozmowy... zresztą, wiecie, o co chodzi. W przyszłym miesiącu czeka was kilka koncertów, w tym jeden charytatywny na rzecz niepełnosprawnych dzieci jednego z ośrodków opieki specjalnej. Planujemy, żebyście przed koncertem odwiedzili dzieciaki, które bardzo chcą was spotkać. Z tym, że dyrekcja ośrodka nie chce się na to zgodzić.
- Oczywiście, do zdobycia pieniędzy jesteśmy dobrzy, ale do takich spotkań się nie nadajemy, gdyż wyobrażają sobie nas jako złych i okrutnych – powiedział Seiji. – Według nich skrzywdzimy dzieciaki?
- Nie wiem, co tam sobie wyobrażają, ale na pewno nie chcą im sprawić przyjemności. Tylko kasa ma znaczenie. Przejdźmy dalej...
- Ja muszę spadać, to mnie nie dotyczy – Tomiji wstał. – Mam spotkanie.
Unikał oczu białowłosego, gdyż i tak wiedział, że zobaczy w nich nieograniczoną radość.
Haruki odprowadził wzrokiem zielonowłosego. Miał nadzieję, że pierwsza randka kuzyna będzie udana.

***
Tomiji dokładnie zaplanował cały wieczór. Kolacja, kino, spacer po jednej z najpiękniejszych ulic i obejrzenie laserowej iluminacji, która zostanie wykonana na przygotowanym do tego miejscu. Potem odwiezie chłopaka do domu i... no właśnie, i tu jest pies pogrzebany. Co dalej? Pocałuje go? Tego będzie oczekiwał Aki, ale to chłopak i równie dobrze może sam pocałować jego. Z tym, że randka nie zawsze musi kończyć się pocałunkiem. A może musi... W każdym razie powinna. Pocałować czy nie pocałować, oto jest pytanie. A jak Aki za dużo będzie chciał, a on faktycznie nie będzie w stanie mu tego dać? W kółko o tym myślał. Z drugiej strony, Kaima obiecał dać mu czas. Zaczynał się denerwować, przez co narastała w nim panika. Uspokojenie się było pierwszą rzeczą, którą musiał wykonać, kiedy parkował przed domem nastolatka. Nie mógł zepsuć mu wieczoru. Poza tym, po co zamartwiać się na zapas? Podobno dobrze jest wszystko zostawić naturze.

***
Aki spojrzał ostatni raz w lustro. Oczy mu błyszczały z ekscytacji. Ma randkę ze swoim idolem. Idolem, którego kocha. Ręce pociły mu się z nerwów, a żołądek zawiązał w mały supełek, który zacisnął się na głos podjeżdżającego samochodu. Wziął głęboki oddech i podskoczył na odgłos melodii wygrywanej przez dzwonek. Otworzył drzwi.
- Cześć, Tomi.
- Hej. Gotowy?
- O, panie Ikeda – za plecami piwnookiego ukazała się głowa matki. – Dobry wieczór.
- Dobry wieczór – ukłonił się. – Ja... my...
- Wiem, wiem – machnęła ręką. – Oczy matki wiele widzą. Bawcie się dobrze – wypchnęła syna za drzwi i je zamknęła.
Aki omal nie wpadł na wokalistę, ale utrzymał równowagę.
- Wybacz, ale ona wie. Domyśliła się. Nic jej nie powiedziałem. Nie gniewaj się. Jeżeli nie chcesz już się ze mną spotkać, to zrozumiem – Aki był tak niepewny tego, co łączy go z Tomijim, że w jego wyobraźni każda sytuacja była powodem do zerwania.
- Ej, Akiś, spokojnie. Nie przeszkadza mi, że twoja mama wie. Jedziemy?
- Na pewno?
- Widzę, że nie ma nic przeciw, więc... No chodź.

Tomiji zawiózł go pod luksusowy budynek restauracyjny. Kiedy do niego weszli, zostali zaprowadzeni do prywatnej sali. Pośrodku pokoju stał kwadratowy stół. Został nakryty białym obrusem, na którym leżała beżowa serweta, której rogi zostały wykończone szydełkiem i przypominały bukiet kwiatów. Porcelanowe talerze i srebrne sztućce czekały na podanie dań, a kieliszki zarówno do wina, jak i wody, stały obok nich.
- Prywatna sala? - zapytał Aki, kiedy zostali sami. Czyżby Tomi się go wstydził?
- Tutaj będziemy mieli spokój. Wybacz, ale dawanie autografów w czasie randki nie wygląda dobrze. Proszę, usiądź – wskazał ręką krzesło.
- Wszystko wygląda przepięknie.
Kelner przyszedł minutę po tym, jak zajęli swoje miejsca i podał im menu.
- Zamawiaj, co chcesz, Aki.
- Podać wino?
- Poprosimy wodę – powiedział Tomi. Nie zamierzał rozpijać nastolatka, a sam prowadził. – A ty bierz menu i zastanów się, na co masz ochotę – popatrzył roześmianym wzrokiem na piwnookiego.

Pół godziny później w czasie posiłku rozmawiali o wszystkim i niczym. Aki był szczęśliwy, że za tydzień ma już wakacje.
- Tamtego roku wyjechałem na obóz przetrwania, ale teraz nie zamierzam się nigdzie ruszać. Wolę ten czas spędzić z tobą, o ile jeszcze będziemy razem. To znaczy... - zawiesił głos. – Bo, Tomi, ja cię przepraszam, że tak nagle wtargnąłem w twoje życie z buciorami – kontynuował, nie patrząc na niego, inaczej nie będzie w stanie nic wyznać. – Zburzyłem twój spokój, mówiąc, że cię kocham.
- Aki, jaki spokój? - odłożył sztućce. - Mówiłem ci, że od pewnego czasu nie byłem spokojny. Chyba od czasu pierwszego meczu. Patrzyłem tylko na ciebie. To się chyba wtedy zaczęło. Chyba... za dużo tych chyba – po raz pierwszy poczuł się niezręcznie. – Powiedziałem, że zależy mi na tobie. Inaczej bym nie proponował, żebyśmy byli razem. Dlaczego o tym mówimy? Przeciez wyjaśniliśmy sobie wszystko.
- Ale gdyby nie ja... to nadal żyłbyś normalnie – przesunął widelcem kawałek szparagi. Po co w ogóle to mówi, zamiast cieszyć się z takiego obrotu spraw?
- Nie wiem, czy do tej pory było „normalnie” - mruknął Tomiji.
- Dlaczego nie wiesz?
- A jeżeli się oszukiwałem? Przecież nie zależało mi na żadnej dziewczynie, one były tylko do... no wiesz... a z tobą jest inaczej.
- Pewnie, bo mnie bardzo lubisz, ale nie pragniesz, to nic dziwnego, że jest inaczej – pomyślał piwnooki. – Tomi, ja chciałbym, żebyś nie robił tego, bo...
- Aki, nie robiłbym czegoś, czego nie chcę. Powiedz mi raczej, co będziesz robił w wakacje – chciał zmienić temat, bo nastolatek robił się coraz bardziej smutny i czerwony jak burak.
- Proszę? - podniósł głowę. – Aaaa, wakacje. Jeszcze nie wiem. Chciałbym, by były wyjątkowe – odwrócił wzrok.
- Dobrze wykorzystamy te wakacje – wokalista wyciągnął rękę i dotknął jego dłoni.
Piwnooki zadrżał.
- Ppp... po zakończeniu roku mam mmmecz, przyjdziesz? - zaczął się jąkać. - Jjeżeli nie chcesz, tto powiedz.
- Aki, lubię patrzeć, jak grasz. Wtedy w aucie powiedziałem te rzeczy, aby cię odtrącić. Chcę być na każdym meczu, w którym ty grasz – zabrał rękę i napił się wody. Wykonał ten gest nieświadomie, ale był zadowolony, że to zrobił.
- Fajnie – ucieszył się nastolatek. - Uch, najadłem się. Smaczne jedzenie tu mają.
- Najlepsze. Nie tak dobre, jak robi Isao, ale wystarczające, by być zadowolonym z posiłku. To co, zbieramy się i jedziemy do kina? Za godzinę mamy horror.
- Co? - pisnął. Tylko nie to.
Tomiji roześmiał się, wstając.
- Nabrałem cię. Widzę, że boisz się horrorów, więc spokojnie, to komedia. A potem zabieram cię w jeszcze jedno miejsce.
- A gdzie? - odłożył serwetkę i podniósł się z wygodnego krzesła.
- Spodoba ci się.
- A rachunek?
- Mam tu otwarte konto – otworzył drzwi i przepuścił chłopaka przodem.
- Jak dżentelmen – wymsknęło się piwnookiemu. – Nie jestem dziewczyną.
- Wiem, że nie jesteś – uśmiechnął się do niego. - Tak zostałem wychowany.
- A, to spoko – Aki poczuł, jak policzki pieką go żywym ogniem. Mimo że nie był dziewczyną i po zapewnieniu tego przez zielonowłosego, pochlebiło mu takie zachowanie jego chłopaka. Och, jego chłopaka. Nadal nie mógł w to uwierzyć.

W kinie czas zleciał im szybko. Obaj doskonale odpoczęli przy filmie. Następnym punktem, który był na liście planów wokalisty, była iluminacja. Auto zostawili na strzeżonym parkingu i spacerem podążali w wyznaczone na pokaz miejsce. Aki gadał jak najęty, zacierając tym swoją nerwowość. Miał tylko nadzieję, że nie zanudza zielonowłosego, ale po jego reakcjach i pytaniach, które zadawał, widział, że ciekawiło go to, o czym mówił nastolatek. Piwnooki najchętniej chwyciłby za rękę swojego chłopaka, ale powstrzymywał się przed tym. Obawiał się, że Tomi by się wściekł, a chciał na razie ukrywać ich związek.
Tomi zapłacił za wejście na olbrzymi kilkuhektarowy plac. Przysiedli blisko siebie na wysokiej skarpie, czekając na rozpoczęcie świetlnego przedstawienia. Światła wielkich halogenów pogasły. Wokół zapadła ciemność, a szmer rozmów ucichł, kiedy rozbrzmiały pierwsze akordy instrumentalnej muzyki. Wtedy w górę wzbił się pierwszy snop laserowego błysku i rozszczepił się na kilka innych, a za nim podążyły drugi i trzeci. Promienie zaczęły się ścigać i oplatać wokół siebie jak kochankowie, po czym zniknęły. Na ich miejscu pojawił się olbrzymi smok i przesuwał się po niebie niczym wielki potwór mający połknąć widzów.
Aki, urzeczony widowiskiem, patrzył w niebo. Nigdy nie był na takim pokazie. Podobało mu się, a najbardziej to, z kim je oglądał. Gdyby jeszcze Tomi go objął, to poczułby się jak w bajce. Za dużo by chciał na raz. Ważne, że chłopak siedział obok i że stykali się ramionami.
- Jest pięknie.
- Prawda? - popatrzył na nastolatka.
Chłopak kiwnął głową i odwrócił twarz do Tomijiego. Wpatrzył się w jego oczy. Ikeda prawie zachłysnął się powietrzem, kiedy ich twarze znalazły się blisko siebie. Jego serce przyspieszyło swój bieg, w ustach zaschło. Oczy nastolatka błyszczały niczym dwie iskierki i patrzyły tak... wyczekująco? Delikatny wietrzyk poruszył włosami nastolatka.
To jest idealny moment na pocałunek.”
Odezwał się cichy od wczoraj głos w jego umyśle. Idealny moment?

17 września 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 17

Rozdział miał się ukazać jutro, ale skoro go mam, a do jutra zostało nie całe półtorej godziny, to postanowiłam go Wam dać.

Moje kochane słoneczka, dziękuję Wam za wszystkie komentarze. :D

Sprawdzała Ay, której dziękuję. :* Bez niej każdy rozdział roił by się od dziesiątek błędów.

***
- O, cholera – Tomi odszedł od niego kilka kroków. Przeczesał włosy rękoma. Ostatnio ciągle używał tego gestu, burząc swą fryzurę. Miał mętlik w głowie. – Kiedy to się zaczęło? To przez ten pocałunek?
- Nie – odpowiedział szybko. – Uczucie przyszło z czasem, a pocałunek tylko mi uświadomił, jaki jestem. Ja wiem, że ty wolisz dziewczyny. Nie martw się. Nie będę się do ciebie zbliżał. Wtedy w aucie podałeś głupi powód na zerwanie naszej znajomości, to teraz masz lepszy – czekał na odrzucenie. Przecież niczego innego się nie spodziewał. Spojrzał załzawionymi oczyma na swoje buty.
To nie mogła być prawda. Ten chłopak go kochał? Co miał zrobić?
Wiesz, co robić” - podpowiedział głos. - „Wiesz, czego chcesz.”
Wiedział, ale to było łatwe, kiedy nie znał uczuć Akiego. Zawsze mógł się obronić przed własnymi i tłumaczyć sobie, że chłopak nie jest gejem. Udawać, że jest tak, jak dawniej, ale Aki był gejem i go kochał. Wyminął nastolatka i podszedł do drzwi, na co Akiemu spłynęły łzy po policzkach.
Tomi podniósł dłoń, by chwycić klamkę i zamarł. Miał uciekać przed własnymi uczuciami? Chłopak nie był mu obojętny. Obejrzał się przez ramię i spojrzał na niego.
- Chciałbyś być ze mną?
Piwnooki podniósł głowę i popatrzył na niego. Wyglądał jak kupka nieszczęścia.
- Proszę?
- Chciałbyś... to znaczy, ja... - zawrócił od drzwi. – Nie wiem, czy jestem taki całkiem heteroseksualny. Może jestem bi, może nie, może coś nakierowało mnie na ciebie. Nie jesteś dla mnie jakimś tam chłopakiem. Jesteś kimś więcej. Myślę o tobie prawie bez przerwy. Nie śpię, bo wyobrażam sobie, jakby to było spotykać się z tobą, jako moim chłopakiem. Dlatego chciałem się od ciebie odseparować, bo się pogubiłem. Nie wiedziałem i nadal nie wiem, kim jestem, lecz chcę spróbować... może to dziwnie brzmi, ale niech będzie... - przymknął na chwilę oczy i gdy ponownie je otworzył, jego wzrok wyrażał absolutną pewność. Spojrzał na oszołomionego nastolatka. – Może zaczniemy spotykać się jako para?
- Hę? - No tak, bardzo inteligentnie mu to wyszło.
- Aki, będziesz moim chłopakiem?
- Nie żartuj sobie z moich uczuć.
- Nie żartuję sobie z twoich uczuć – zaprzeczył zielonowłosy.
Stali od siebie w odległości dwóch metrów i żaden nie umiał podejść do tego drugiego.
- Ale ty naprawdę coś do mnie...
- Akiś, nie jesteś mi obojętny. Jesteś dla mnie bardzo ważny.
- Ważny? Ale nie wiesz, czy coś czujesz. Nawet, jak czujesz, to skąd mam wiedzieć, czy za tydzień to się nie zmieni? Mówisz, że nie wiesz, kim jesteś. Może stwierdzisz, że się pomyliłeś – bał się, chociaż chciał z nim być.
- Ja nie wiem, co będzie jutro. Jestem przerażony tym, co proponuję. Zaryzykujesz bycie ze mną?
- ... - cały drżał. - Zaryzykuję i dziękuję za szczerość – wesoły błysk przebił się przez chmury smutku goszczące w piwnych źrenicach. – Chcę choćby przez godzinę poczuć, jak to jest być z tobą niż przez wieczność się nad tym zastanawiać.
- To dlaczego znów płaczesz? – rosła w nim niewytłumaczalna radość.
- Ze szczęścia. Nawet, jakby miało się jutro skończyć – Aki zawahał się, ale podszedł do zielonowłosego i objął go w pasie, kładąc głowę na ramieniu chłopaka. Rozpłakał się. – To naprawdę ze szczęścia.
Tomi drżącymi dłońmi położył swe ręce na jego plecach i pogłaskał je. Nie wierzył. Właśnie poprosił chłopaka o chodzenie. Nigdy nie zapytał o to żadnej dziewczyny. Tylko, co teraz?
Aki w końcu się uspokoił i popatrzył na niego.
- Będę się starał, abyś nie miał powodu...
- Akiś, nie staraj się wbrew sobie. To znaczy, postarajmy się obaj. I daj mi czas na wiele rzeczy.
- To znaczy?
- Choćby na pocałunek. Nie jestem gotów.
- Ok – zgasł trochę i, aby Tomi tego nie widział, z powrotem ukrył twarz tuż obok jego obojczyka.
- To byłby inny pocałunek niż tamten w czasie zabawy. Dla mnie to trudne. Muszę się przyzwyczaić. Proszę, daj mi czas.
- Dam, Tomi, dam – tak bardzo się cieszył, że będzie miał go chociaż przez moment. Ważne, że może się przytulić. Tomi go nie chce pocałować, bo pewnie niedługo powie, że to koniec próby. Ale z drugiej strony, to naprawdę dla niego coś nowego. Całe życie myślał, że jest kimś innym. Musi mu być trudno. Tak, jak było jemu, więc będzie cierpliwy i poczeka na jakiś gest. – To, że mogę cię objąć wiele dla mnie znaczy. Dam ci czas, Tomi – powtórzył. – Poczekam.
Trzymał nastolatka w ramionach i podobało mu się to. Zaskoczyło go to, że nie chciał go z nich wypuszczać.
- Co teraz będzie? - zapytał nieśmiało młodszy chłopak, odsuwając się od niego. Bał się, że Tomi nie chciał go długo tulić.
- To znaczy?
- Pewnie będziesz chciał, żeby nikt o tym nie wiedział. No... tego, że my... - złapał się na tym, że nie wie, jak dokładniej nazwać ich związek. O ile to można nazwać związkiem.
- Nie myślałem o tym. Raczej nie chcę się spieszyć z powiedzeniem im o nas. Keizo wie, że traktuję cię inaczej niż innych chłopaków – patrzył na niego. Aki wyglądał przeuroczo. Kto by wcześniej pomyślał, że ten chłopak potrafi być taki słodki.
- Jeżeli lider wie, to ja chcę powiedzieć o tym Haru, jeszcze dzisiaj. O tym, co do ciebie czuję – popatrzył w bok. Bał się, że wokalista zaraz na niego nakrzyczy.
- I to, że jesteśmy razem?
- Na pewno jesteśmy? - Aki popatrzył na niego niepewnie. Coś czuł, że jeżeli to przetrwa, będzie to tylko przyjacielski związek, a przecież ze swoim chłopakiem chciał się całować. Spodobało mu się to za pierwszym razem i z chęcią by to powtórzył.
- Przecież poprosiłem cię o to – podszedł do niego i wziął go za rękę. – Akiś, to dla mnie nowość, ale bądź pewny, że nie zrobiłem tego dla żartu. Może nie będziemy od razu zachowywać się jak para, ale pozwól mi się do tego przyzwyczaić.
- Po prostu się boję.
- To się nie bój – Ikeda przytulił go. To mógł dać mu już teraz. Aki był taki ciepły, a on lubił ciepełko. – Przyjadę po ciebie jutro o dziewiętnastej. Pójdziemy na kolację i do kina.
- Randka? - spojrzał mu w oczy.
- Randka.
- Będę czekał – uśmiechnął się i z wielką ostrożnością stanął na palcach i pocałował zielonowłosego w policzek, który Tomi odebrał jako coś miłego. – Muszę wracać do Haru – miał tylko nadzieję, że nie będzie widać po nim jego wcześniejszego stanu. Cóż, po drodze wstąpi do łazienki i przemyje twarz. Podszedł z ociąganiem do drzwi.
- Poczekaj, a jak rodzice przyjęli fakt, że jesteś gejem? Domyślam się, że dziś i o tobie się dowiedzieli.
- Zadziwiająco dobrze. Nie wiedziałem, że mam tak fajnych staruszków.
- Cieszę się – nadal czuł na policzku ten mały całus, którym został obdarowany.

***
Ciocia była wzburzona wszystkimi informacjami dostarczonymi przez jej siostrzeńca.
- Co za niewychowani ludzie! Jak oni mogą pisać takie rzeczy? Szkalowanie innych powinno być karane. Jakbym takiego złapała w swoje ręce...
- Ciociu – wolał nie wiedzieć, co by im zrobiła. Bardzo obrazowo potrafiła przedstawiać swoje pomysły. – Oni zwyczajnie boją się tego, czego nie znają.
- Masz za dobre serce, Haruki. Bronisz ludzi, którzy piszą o tobie takie brednie.
- Kochanie, uspokój się – mężczyzna wziął żonę za rękę. – Może ten program coś da.
- Oby. Kiedy on będzie?
- Któregoś wieczoru – odpowiedział zielonooki. – Dzisiaj menedżer ma nam dać znać.
- To jak już będziesz wiedział, zadzwoń lub napisz smsa. Mam nadzieję, że wtedy będę mieć wolne. Jak pójdę do pracy, to mi, mężu, nagrasz program. Masz teraz poranne zmiany.
Do pokoju wrócił Aki. Haruki od razu zwrócił uwagę na jego promieniejącą twarz i oczy, w których czaiło się coś w rodzaju obawy.
- Chciałbym chwilę z tobą porozmawiać – powiedział chłopak, zajmując swoje miejsce i patrząc znacząco na kuzyna. – Na osobności.
- Pewnie. Ciociu, wujku, Isao przygotował obiad i zapraszał was, także zaprowadzę was na dół.
- Podobno to znakomity kucharz.
- Tak, ciociu. Sama się przekonasz.
- To zaprowadź ich i wróć – poprosił nastolatek.
Haruki kiwnął głową i wyszedł z wujostwem.
Piwnooki został sam. Miał ochotę skakać z radości, ale coś go przed tym powstrzymywało. Domyślał się, że Tomiji do końca go nie akceptuje, a to bolało. Nie będzie go jednak naciskał na głębszy kontakt między nimi i pozwoli mu się przyzwyczaić do niego. Może jutrzejsza randka coś zmieni. Randka. Pójdzie na pierwszą randkę. Tak się zamyślił, że spostrzegł, że nie jest sam dopiero, kiedy kuzyn pomachał mu dłonią przed nosem.
- Odleciałeś. Ciocia i Isao rozmawiają o nowych potrawach. Mamy więc czas, aby porozmawiać. To o co chodzi?
- Kocham kogoś – Aki uznał, że najlepiej będzie powiedzieć wszystko prosto z mostu i nie kluczyć między półsłówkami. – Kocham Tomijiego Ikedę.
- Tomij... ale, Aki, on lubi dziewczyny – to niemożliwe. Jego kuzyn nie mógł nieszczęśliwie się zakochać. To bardziej beznadziejna sprawa niż między nim, a Keizo.
- Lubi, nie lubi. Mówi, że mnie lubi, bardzo.
- Co?
- Wyznał mi, że nie jestem mu obojętny. Nie traktuje mnie jak kolegi. Właściwie to poprosił, żebym był jego chłopakiem – na policzki piwnookiego wkradł się lekki rumieniec.
- ...
- Dlaczego milczysz?
- On nie jest gejem. Czyżbym się mylił? - Haruki podrapał się po brodzie.
- On sam nie wie, kim jest.
- Od jak dawna coś do niego czujesz?
- Od jakiegoś czasu – odpowiedział Aki. – Nie sądziłem, że moje marzenie się spełni.
Haruki martwił się, bo jeżeli Tomi nie wie, kim jest, to może tylko wykorzystuje Akiego, żeby sprawdzić swoje preferencje. Nie chciał jednak mówić o tym kuzynowi i miał nadzieję, że się myli. Tomiji jest przecież spokojnym i dobrym chłopakiem, w przeciwieństwie do Uedy. Nie wykorzystałby Akiego.
- Haru, ja chcę z nim spróbować. Boję się, ale nie mów mi, że może pakuję się w coś, co nie ma szans.
- Aki, ja sam ulokowałem uczucia w chłopaku, który jest gejem, ale nie jestem go pewien. Także nie będę tobie mówił, kogo masz kochać, czy też z kim masz się spotykać. Może trafiłeś z uczuciami lepiej niż ja. Mam wrażenie, że Tomi nie zrobiłby czegoś, gdyby nie traktował tego poważnie.
- Wiesz, chciałbym, żeby to przetrwało – uśmiechnął się do kuzyna szeroko. Robił sobie wielkie nadzieje, co do ich przyszłości. – Ale, jeżeli nie przetrwa, to będę się cieszył z tych kilku godzin lub dni razem – rozstanie również brał pod uwagę. Wolał przygotować się na wszystko.
Haruki przez długą chwilę patrzył na kuzyna. Stwierdził, że chłopak w ciągu paru tygodni dorósł. Oby tylko nie zawiódł się na Tomijim, bo wiedział, że Aki jest wrażliwym chłopakiem.

***
- Coś ty, u diabła, zrobił?! - Keizo wrzasnął na przyjaciela, gapiąc się na niego. Siedział za dużym stołem w studiu otoczony kartkami z nutami, dwoma komputerami i gitarą obok.
- To, co ci powiedziałem. Od dziś Aki jest moim chłopakiem.
- O rety. Nawet ja nie byłbym taki głupi i nie wiązał się z chłopakiem, jeżeli nie byłbym pewien, kim jestem! Ty wiesz, co to oznacza? Jesteś na to gotów? Pomyślałeś o nim, zanim wyparowałeś z tą propozycją? - pokręcił głową. Wstał i podszedł do niego.
- O co ci chodzi?
- Tomi, jakie masz plany względem niego? Chcesz sprawdzić swoją orientację?
- Nie zaproponowałem mu tego, aby się sprawdzić – Ikeda oparł się o ścianę.
- To coś poważnego? Jeżeli tak, to jesteś gotów na coś więcej niż trzymanie się za rączki? Kochany, związek nie polega tylko na tym. A ty sam się nie znasz, to znaczy... nie znasz swoich pragnień. Jesteś gotowy na seks, na ujawnienie się? Bo jeżeli nie, to nie rób mu nadziei i skończ z tym już teraz – wiedział, że sam nie jest idealny, ale jeżeli Aki będzie cierpiał, jego kuzyn razem z nim, a tego nie chciał. Tomi otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale Ueda ciągnął dalej: – Pomyślałeś o nim? Jest gejem, co mnie zaskoczyło wielce pozytywnie, i będzie chciał od swojego partnera więcej. Dasz mu pocałunki, dotyk? Poza jego osobowością, za którą szalejesz, akceptujesz jego ciało? Podoba ci się ono? Jeżeli posuniecie się dalej i będziecie się pieścić, a on spuści się na ciebie, to co zrobisz? Pokażesz mu, jak cię to obrzydza?! Poczujesz wstręt i go odrzucisz?! - mógł krzyczeć, bo drzwi były zamknięte, a wyciszone pomieszczenie nie przepuszczało żadnych dźwięków. – Zranisz go? Pocałowałeś go dziś? Po twojej minie widzę, że nie. Jak nie jesteś gotów na miłość cielesną, która następuje po tej duchowej, to nie mów, że chcesz z nim być!
- Pewnie, bo dla ciebie tylko seks się liczy! Ekspert się znalazł!
- Nie, jest ważny, ale nie najważniejszy. Chcę ci tylko uświadomić, że prędzej czy później Aki zechce czegoś więcej. Może nawet będzie chciał się kochać i co wtedy? - patrzył na niego zimno.
- Sądzisz, że nie myślę o tym wszystkim? Myślę o jego uczuciach, o tym, czego będzie pragnął. W przeciwieństwie do ciebie nie jestem zimnym draniem, który wpierw wyżywa się na chłopaku za to, że ten go pokochał, a dopiero potem myśli! - Tomiji podniósł głos. – Powiedziałem mu, co czuję i poprosiłem o czas. Powiedziałem, że nie wiem, co będzie jutro i on mimo tego zgodził się, byśmy spróbowali być razem! Wiem, co oznacza związek i że wkracza w niego intymność. Akurat nic nie wiem na temat kontaktów męsko-męskich i muszę mieć czas do przyzwyczajenia się do tego i zapoznania... Ech! Może ja zacznę od uczucia, a skończę na seksie, który będzie lepszy niż twój, bo połączy się z miłością! - był coraz bardziej zły. – Nie ucz mnie czegoś, o czym tak naprawdę sam nie masz pojęcia! Twoje życie intymne jest puste. Nie ma w nim zaangażowania. Skupiasz się tylko na sobie, mając Harukiego za obiekt do zaspokojenia. Po moich obserwacjach sądziłem, że go kochasz, ale ty tego nie potrafisz, bo wyznałbyś mu to! Nie pokazuj, że martwisz się o któregoś z nich, bo tak naprawdę żaden cię nie obchodzi. Wiesz, dlaczego?! Bo ty nie potrafisz kochać! Ty chcesz mieć tylko kogoś do zaspokajania swych potrzeb! Aż dziw bierze, że wytrzymałeś tyle czasu bez faceta! – krzyczał, intensywnie przy tym gestykulując rękoma i nie zwracając uwagi na przyjaciela. – Twoje miłe słówka, ciepły wzrok i opieka nad chorym Harukim! Masz nadzieję, że sprawią, aby chłopak nadal pozwolił ci się dotykać?! Nie pozwala, prawda?! Sam spieprzyłeś szansę na wspaniały związek, zraniłeś Hamadę i chcesz mi wmówić, żebym zostawił Akiego?! Znawca się znalazł. Gówno wiesz o miłości! Rodzice byli i nadal są tak zajęci pracą, że mieli cię gdzieś. Jedynie kogo miałeś, to babcię i dziadka, którzy naprawdę się tobą interesowali, ale odeszli i nie miałeś jak nauczyć się prawdziwie kochać! Miłość to nie tylko seks. Wiem, że Aki zechce czegoś więcej! I z czasem będę gotów mu to dać. Po twoich słowach już jestem pewny, że go chcę. Nie zostawię go! A ty na co jesteś gotów? Umiesz wypełnić swoje puste serce uczuciami i... – przerwał, widząc po raz pierwszy w życiu w oczach Keizo łzy. – Chyba przesadziłem. Wybacz.
Ueda wziął głęboki oddech. Nie będzie udawał, że nie został zraniony.
- Jesteśmy przyjaciółmi od wielu lat – odezwał się Kei wilgotnym głosem – A tu okazuje się, że mnie nie znasz. Może nie umiem od tak rzucić się w wir miłości, ale sądziłem, że wiesz, że potrafię kochać. Jak możesz w takiej furii wspominać ludzi, którym wiele zawdzięczam?! To babcia i dziadek dali mi muzykę. Sprawili, że kocham ją całym sercem. Skąd wiesz, że nie potrafię kochać? Może ja tylko nie umiem o tym mówić? Może nie umiem też okazać, albo boję się uczuć? Jest wiele sztucznych uczuć. Ludzie mówią, że kochają podczas, gdy prawda jest inna. Nie mów, że nie mam serca. Mam je, tylko ono boi się cierpieć i nie chce, by je ktoś kochał i żeby ono... - zamknął powieki, żeby nie wypuścić słonych kropli, ale te i tak umknęły jak dwie złodziejki zza krat. Odwrócił się szybko i otarł je dłońmi. – Przedstawienie roku. Keizo Ueda potrafi płakać. Zdecydowanie staję się za miękki. Z Harukim to był najpierw seks, potem coś więcej, a teraz jest dla mnie ważny. Potrzebuję go do życia jak powietrza, którym oddycham.
- Tak, jak Aki dla mnie. Uświadomienie sobie tego jest cholernie trudne. Tylko ty masz prościej, Kei. Ja muszę się przestawić, przyzwyczaić, ale się postaram. Ty też to zrób.
- Staram się!
- Nie chciałem doprowadzić cię... - jeżeli powie, że do łez, Keizo go zabije. – Po prostu poniosło mnie.
- Przyjdź do mnie wieczorem, dam ci coś. A teraz wybacz. Chcę zostać sam.
- Nie obrażaj się na mnie.
- Za co? Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele mówią sobie prawdę prosto w oczy. Trochę zabolało, ale dało mi do myślenia. Naprawdę robię się miękki – zaśmiał się prawie panicznie.
- Nie, bo zawsze taki byłeś, tylko odgrodziłeś się wielkim murem od pozytywnych uczuć. Został on zburzony i założę się, że przez chłopaka o intensywnie zielonych tęczówkach. Zamiast zostać sam, chodź na obiad. Będzie Aki z rodzicami – powiedział Tomiji.
- Uuu, racja, teściowie na obiedzie. To idę. Chcę was zobaczyć razem.
- Głupiś – lekko dał mu kuksańca w bok.
- Ty też – roześmiał się. Nie umiał być na niego długo zły. Nie powiedział mu, że pewne słowa, jakie wykrzyczał Tomi, wryły mu się w pamięć. Na co był gotów dla Haru? Od pewnego czasu na wszystko. – Mam nadzieję, że wam się uda.
- Dzięki.

***
W chwilach, gdy wracali do swojej starej okolicy i domu, powracały przeróżne wspomnienia. Każdy dzień dzieciństwa opierał się najpierw na wesołych chwilach, kiedy rodzice nie nadużywali alkoholu, wręcz w ogóle nie pili. Jednak z czasem w te spokojne momenty dziecięcego życia, wypełnione spacerami i uśmiechami wkradały się samotność i strach, kiedy wracali z podstawówki do domu. Wpierw to był delikatny zapach piwa codziennie wyczuwany od ojca, potem od mamy. Zaczęły się kłótnie o pieniądze, które były potrzebne na alkohol, a pan Nakada zarabiał niewiele jako nocny stróż.
W końcu w wieku trzynastu lat bliźniacy znali, jak własną kieszeń, każdą melinę w okolicy i bary. Nie raz wyciągali stamtąd rodziców i prowadzili do domu, z czasem spędzając w nim coraz mniej czasu. Łatwiej było znieść chorobę rodziców włócząc się po ulicach i spotykając różnych ludzi, których życiowe historie były przeróżne, a wszystkie zaprowadziły ich na ulicę. Pewnego dnia spotkali grupę młodych ludzi z różnych środowisk społecznych, bogatych, biednych, nie bezdomnych jak większość przebywających w ich dzielnicy, ale tak samo uciekających z domu od problemów choćby na kilka godzin. Dzięki nim poznali emerytowanego nauczyciela, magistra muzyki na uniwersytecie, który po zwolnieniu z pracy trafił na ulicę i mieszkał w szarym kartonie. Ten człowiek nauczył ich wszystkiego, co sam kochał i cenił. To on, widząc, że interesuje ich muzyka, przekazał swoją wiedzę dotyczącą tej pięknej dziedziny, jak i nauczył szacunku i tolerancji do wszystkich istot żyjących. Wkrótce on i pozostali młodzi ludzie stali się ich drugą rodziną. Spotykali się w starym, opuszczonym budynku i uczyli się grać. Do dyspozycji mieli niewiele. Tylko jakąś zniszczoną perkusję i kilka ledwie zipiących keyboardów, dopóki jeden ze starszych chłopaków nie wysępił od bogatego ojczulka nowych sprzętów. Bliźniacy włożyli wiele serca w naukę, nareszcie mogli spełniać się w tym, na czym im zależy i bardzo szybko nauczyli się grać. Seiji szczególnie w nauce uwzględniał nuty, podczas gdy Seiki grał ze słuchu. Trzy lata grania na ulicy, szarpania się z rodzicami, podczas których przez parę miesięcy był spokój. Kiedy zainteresowana nimi opieka społeczna pierwszy i jedyny raz zagroziła zabraniem dzieci, mama podjęła leczenie. Dało to chłopakom szansę na spotkanie Keizo i Tomijiego. Na tej ulicy, na której teraz stali, zostali przez nich usłyszani i dostali od nich szansę, którą wykorzystali. To tu, tracąc jeden dom, zyskali drugi, wraz ze sławą.
Ostatnio wracając tu, już nie mogli spotykać się ze swoim nauczycielem. Niedługo po tym, jak wstąpili do nowego zespołu, dowiedzieli się, że mężczyzna zmarł na atak serca. Bardzo to przeżyli, gdyż ten człowiek stał się dla nich ojcem zastępczym, wujkiem i dziadkiem w jednym. Poza rodzicami nie mieli innej rodziny i dlatego też sami byli ze sobą silnie związani.
Tym bardziej pragnęli nakłonić rodziców na leczenie, nie chcąc ich stracić, ale ich prośby zawsze trafiały w nicość.
Weszli na czwarte piętro świeżo odmalowanego budynku i stanęli przed drzwiami swojego dawnego mieszkania.
Seiki nacisnął klamkę, która ustąpiła.
- Pewnie są w domu – stwierdził. – Zobaczę, może śpią.
Wszedł pierwszy, a za nim Noriko i Seiji. Dziewczyna rozejrzała się po mieszkaniu, w którym panował okropny zaduch.
- Gdyby je odremontować, byłoby dość ładne i przytulne – otworzyła brudne okno. – Przydałoby się je umyć.
- Przydałoby się tu wiele zrobić. Ale naszą mamusię i tatusia interesuje jedno. Nie wiem, czy coś jedzą – mówił Seiji. – Ostatnio kupiliśmy im jedzenie, to je sprzedali. Następnym razem wyrzucili nas – przesunął palcem po zakurzonym blacie stolika, który jeszcze jakimś cudem nie został sprzedany. – Pewnie dlatego, że przyszliśmy do nich z pustymi rękami. Sami płacimy za to mieszkanie, inaczej wylądowaliby na ulicy.
Seiki wrócił z pokoju, niosąc w ręce dwie puste butelki po sake.
- Śpią. Napili się i zasnęli. Mama wygląda strasznie. Koniecznie musimy ich namówić na odwyk, ale zastrzegam, że to ostatni raz – popatrzył na brata.
- Chłopaki, ja nie wiedziałam, że macie takie problemy. Może tu posprzątamy, co? Poza tym, jeżeli wasi starzy sami nie zechcą przestać pić, to namowa nic nie da.
Do mieszkania wszedł ochroniarz, wnosząc zakupy, po które go posłali.
- Dzięki, Hideki – keyboardzista odebrał papierowe torby. – Umiesz gotować?
- Nie. Pójdę do samochodu. Kei by się wściekł, jakby ktoś uszkodził jego skarb.
- Ok, dzięki – Seiki zamknął za nim drzwi.
- Ja umiem gotować, ale tylko włoskie dania – powiedziała Noriko. – Wpierw jednak posprzątajmy tu. Gdzie będą jakieś miski i woda?
- Chodź, zaprowadzę cię do łazienki. Nie przestrasz się.
- Spoko, Seiji. Już mówiłam, że nie takie rzeczy widziałam – lubiła tego chłopaka i bardzo jej się podobał.

***
Isao po raz pierwszy od dłuższego czasu podał obiad w jadalni.
Tomi usiadł obok Akiego, czując przez cały czas na sobie wzrok dwóch par oczu. Gdy nastolatek poprosił go o podanie ziemniaków, ten ochoczo spełnił prośbę.
Haruki, mimo obaw, uśmiechnął się widząc, w jaki sposób zielonowłosy traktuje jego kuzyna. Może i była szansa, że im się uda, ale za wcześnie było cokolwiek wyrokować.
- Panie Akechi – usłyszał głos cioci. – To jedzenie jest wyśmienite. Poproszę o przepisy, o ile to nie tajemnica.
- Wystarczy mi mówić Isao. I dziękuję. Przepisy spiszę i podam przez Akeigo lub Haru.
Hamada miał ochotę się roześmiać. Tych dwoje by się dogadało. Przeniósł wzrok na Keizo, który skończył swój posiłek w ekspresowym tempie.
- No co? Głodny byłem – mruknął Kei. – Zjadłeś leki?
- Zapomniałem – skrzywił się. – Czuję się dobrze. Nawet mnie gardło nie boli. Zawsze szybko zdrowiałem.
- Nie boli, ponieważ jesz leki. Angina tak szybko nie przechodzi. Zaraz je przyniosę.
Ueda wstał i wyszedł. Haruki, widząc pytające oczy wujostwa, wzruszył tylko ramionami. Po chwili Kei wrócił z tabletkami.
- Proszę.
- Jaki opiekuńczy – pani Kaima nie wytrzymała długo w milczeniu. – Dobrze, że jest ktoś, kto cię pilnuje, Haruś. Dobry partner to połowa sukcesu – mrugnęła do niego.
Nie uszło to uwadze białowłosego, który już standardowo podniósł prawą brew.
Haruki udał, że bardzo go interesuje kawałek mięsa na jego talerzu. Ciocia przesadziła. Nie chciał, by Kei pomyślał sobie, że jest do czegoś zmuszany. “Partner” było pewnie słowem, od którego lider uciekał. Musiał coś powiedzieć, aby zetrzeć wrażenie, że ta kobieta, która go wychowała, chce ich... zeswatać?
- Ciociu, mówiłem ci, że Kei i ja nie jesteśmy razem. Wiesz, jako para.
- Szczegół, który można zmienić. Widać, że troszczy się o ciebie. W ogóle już zachowuje się jak dobry chłopak.
- Mamo, czy mirin* jest typowo japońską przyprawą?
Aki wiedział, że teraz wpakował się w mały wykład o przyprawach, ale przynajmniej tak odwrócił jej uwagę od Haru.
- Mirin...
Haruki w duchu podziękował kuzynowi za interwencję.
Tomi spojrzał na swego chłopaka, który zsunął się na krześle w dół, jakby chcąc schować się pod stołem przed matką. Ten chłopak naprawdę był uroczy.
Godzinę później obiad dobiegł końca i państwo Kaima wybierali się do domu, dziękując za serdeczną gościnę.
Aki oczywiście nie chciał jechać, mając zamiar zostać jeszcze trochę z Tomijim, ale matka powiedziała, że muszą jeszcze jechać do babci, była to mama jego taty.
- To do jutra, Tomi – oczy mu błyszczały. Najchętniej przytuliłby się teraz do niego.
- Przyjadę o dziewiętnastej.
- Pamiętam – przygryzł wargę i potarł szyję, co było u niego oznaką zakłopotania, jak i niewiedzy, co ma dalej robić.
Mama nastolatka zmarszczyła brwi i uważniej mu się przyjrzała. Nigdy nie widziała go takiego. Zachowywał się jak dziewczyna przed swoją pierwszą randką. Randką? Przeniosła wzrok na zielonowłosego chłopaka, który często bywał u nich w domu. Jej synek niewątpliwie dorastał i znalazł sobie kogoś?
Gdy byli już w samochodzie, kobieta odwróciła się do syna.
- Ten Tomiji to ładny chłopak. Starszy od ciebie, ale może za to mądrzejszy niż niektórzy chłopcy w twoim wieku.
- Co masz na myśli? - zapytał piwnooki.
- Synku, wyznałeś mi kilka godzin temu, że jesteś gejem i teraz wiem, na co patrzeć. Nie jestem ślepa. Patrzyłeś na tego chłopaka z uwielbieniem.
- Kochanie, o czym ty mówisz? - odezwał się pan Kaima zza kierownicy.
- Wiedziałbyś, gdybyś przyjrzał się swojemu synowi – rzekła kobieta, po czym ponownie zwróciła się do Akiego. – Mam wielką nadzieję, że cię nie skrzywdzi, bo inaczej pozna gniew matki.
- Mamo, nie waż się kiedykolwiek wtrącić – zacietrzewił się. - Nieważne, czy mnie skrzywdzi czy nie. Obiecaj.
- Obiecuję.
- No – wcisnął się w siedzenie.
- Ja nadal nic nie rozumiem – mężczyzna skręcił w lewo.
- Kochanie, twój syn idzie jutro na randkę z tym chłopakiem o zielonych włosach.
- Słucham? - zamiast na hamulec nacisnął na gaz i prawie przejechaliby na czerwonym świetle, przez co zmuszony był w ostatniej chwili gwałtownie zahamować. Jego żona i syn polecieli do przodu.
- Tato, uważaj!
- Uważam, tylko mnie zaskoczyliście.
- Och, kochanie, twój syn pewnie jeszcze nie raz cię czymś zaskoczy.
- Możliwe. Dzień pełen wrażeń.
- Wierzcie mi – powiedział nastolatek. – Ja od paru tygodni mam takie dni. Dziś szczególnie – nie wiedział, że jego rodzice są tacy otwarci w wielu sprawach. Nigdy dotąd tego nie okazywali. Ma się cieszyć czy płakać z tego powodu? Dobrze, że mama nie chce rozmawiać o seksie dwóch mężczyzn. Nie będzie musiał spalać się ze wstydu. On ma już z kim na te tematy porozmawiać, gdy zajdzie potrzeba. Tylko, czy zajdzie? Zobaczy, jak przebiegnie jutrzejsza randka.

***
Rodzice bliźniaków nie bardzo słuchali tego, co ich dzieci mają im do powiedzenia. Matka faktycznie wyglądała źle. Podkrążone oczy, poszarzała lub nawet pożółkła cera, wychudzone ciało, trzęsące się ręce. Zresztą ich tata nie wyglądał lepiej. Od razu było po nich widać wyniszczenie organizmu alkoholem. Seiji tracił siły na przekonywaniu ich do jedzenia, które zrobił z Noriko i do odwyku. Nie rozumieli, że są chorzy i muszą się leczyć. Pamiętał, że ich mama była piękną kobietą, teraz wyglądała jak wrak.
- Nic nam nie jest – mówiła pani Nakada. – Po co tu przyszliście? Dalibyście człowiekowi się czegoś napić. Ale nie tej herbacianej brei.
- Mamo, życie nie polega na piciu! - Seiki nie wytrzymał. – My chcemy wam pomóc, a wy to odrzucacie. Macie... Zawsze mieliście nas gdzieś! Po co w ogóle nas rodziłaś?! Mogę się zgodzić z tym, że jak byliśmy mali, chciałaś nas, ale wszystko się zmieniło, kiedy sięgnęliście po to gówno, po które ja też zacząłem sięgać! Jednak mam rozum i staram się nie wypić nawet kropli! Myślę o swoim bracie, o was i nie chcę nikogo stracić. Tylko, że was to gówno obchodzi! Nic do was nie dociera! Macie tak tępe umysły?!
- Nie obrażaj nas, gówniarzu! - wykrzyknął ojciec.
- Obrażać? A jest co obrażać?! - zaśmiał się perkusista. – Zgodziłem się tu przyjechać mimo ostatniego miłego pożegnania w waszym wykonaniu, ale to był ostatni raz! Nie mam zamiaru was oglądać! Albo zgodzicie się na leczenie, albo nie jestem waszym dzieckiem! Mam dość tego strachu o was, czy aby nie zdechliście z przepicia w jakimś rowie! Mam dość was, tego mieszkania! Chcę żyć w spokoju! Proszę, idźcie się nachlać, bo tylko na tym wam zależy! Nie macie za co? To wam dam – wyciągnął portfel, a z niego banknot. Rzucił go na stół. – Wystarczy na kilka butelek! Uchlejcie się na mój koszt! Wielcy rodzice!
- Będzie na siedem butelek – powiedział ojciec.
- Spierdalam stąd – Seiki był załamany ich postawą. Sądził, że wybiorą ich. Wyszedł, trzaskając drzwiami.
Noriko widziała, jak Seiji się miota. W końcu wstał z obdrapanego krzesła i powiedział:
- Mamo, tato, kocham was, ale ja też dłużej tak nie mogę. Jak postanowicie się leczyć, to zadzwońcie, inaczej nie chcę mieć z wami do czynienia. Noriko, wracamy.
Przyjeżdżając tu, wyobrażał sobie wszystko inaczej. Na korytarzu oparł się ciężko o ścianę zrozpaczony.
- Ja tylko chciałem im pomóc. To moi rodzice.
Noriko podeszła do niego i oplotła go ramionami. Chłopak przyjął to z ulgą.
- Może przemyślą sobie wszystko – powiedziała. – Dopóki jest czas, jest i nadzieja.
- Ja już jej nie mam – odsunął się. – Wracajmy do auta.
W samochodzie Seiki nadal był wściekły, ale widać było w jego oczach smutek. Ten zawsze wesoły chłopak pokazał teraz, jak bardzo był zawiedziony zachowaniem rodziców.
- Wybacz, że cię tu wyciągnąłem – przeprosił go Seiji.
- Wiem teraz, na czym stoję. Hideki, do domu.
Ochroniarz kiwnął głową i zapalił silnik.

***
Późnym wieczorem Tomiji przyszedł do sypialni Keizo, ciekawy, co też przyjaciel chce mu dać. Musiał chwilę poczekać, gdyż Ueda rozmawiał przez telefon z menedżerem.
- Idealnie. To dziękuję, Natsuo. Na razie – rozłączył się. – Pojutrze jest program. Będziesz z nami? - spojrzał na przyjaciela.
- Będę. Masz coś dla mnie?
- Ach, tak – chwilę stał i patrzył na niego. Może z tą pomocą trochę się pospieszył, ale miał nadzieję, że to pomoże chłopakowi. Podszedł do komody stojącej w rogu pokoju i sięgnął do tylnej kieszeni po mały kluczyk. Otworzył nim górną szufladę.
- Co tam trzymasz, skarb?
- Moje sekrety, Tomi – odsunął masywną szufladę. W jej wnętrzu starannie poukładane były nienoszone już sceniczne stroje lidera.
- Zostawiłeś je sobie na pamiątkę? - zapytał ciekawy Ikeda.
- Poniekąd. Ukrywają to, co jest niedostępne dla wielu oczu – podniósł jedną z koszul i wyjął kilka filmów, na których okładkach byli całujący się lub trzymający za rękę mężczyźni.
- Eee... porno gejowskie?
- Tomiś, to nie porno. Tego w necie masz pełno. No, może ta płyta, to tak – pokazał jedną. – Ale zacznę od tych dwóch. Trzymaj – wcisnął mu je. – To są zwykłe erotyczne filmy opowiadające o miłości dwóch mężczyzn. Typowe romanse przeplatane scenami dość dobrze pokazanymi, wywołujące ciekawość, co i jak. Wiesz, dotyk, pocałunki, seks, ale nie widać narządów płciowych. Sądzę, że cię zainteresują. Dla kogoś takiego, jak ty, nieobeznanego z tematem będą zaproszeniem do tego – pokazał mu trzymającą w ręku płytę. – Jak mówiłeś, porno, ale delikatne. Mężczyźni na nim nie robią tego bezosobowo. Ma menu. Wśród filmików jest też trochę technik, co i jak. Wiesz, taka gejowska Kamasutra. Obejrzyj, może ci się na przyszłość przyda – podał mu pudełko.
- Oszalałeś?
- Nie, tylko ci pomagam.
- Ile tego masz? - próbował sięgnąć do szuflady.
- Zostaw. Trzeba było sobie jakoś radzić – zamknął szufladę i schował kluczyk.
- Dlatego tak pilnowałeś swego pokoju? - nie czekając na odpowiedź, zapytał: - Co mam z tym zrobić? - wgapił się na okładkę jednej z płyt.
- To coś się ogląda. Dwa pierwsze filmy opowiadają historię chłopaków podobnych do ciebie. Nie wiedzą, jacy są, dopóki nie spotykają tego jedynego. Teraz wybacz. Muszę popracować. Zanim wsunę się do łóżka Haru.
Będąc już w pokoju, Tomiji położył płyty na biurku i usiadł z dala od nich. Godzinne gapienie się na nie, nie sprawiło, że zniknęły, tylko go przyciągały, aby poznać historie. Włożył pierwszą płytę do laptopa i czekał na rozpoczęcie projekcji.
Na ekranie ukazała się twarz młodego bruneta, który wyjechał na wieś do swego przyjaciela z dzieciństwa. Tam poznał jego przyrodniego brata, który szybko pomógł mu odkryć siebie. Pierwsze pocałunki wzbudziły w Tomijim nieznane dreszcze, nigdy nie widział dwóch całujących się mężczyzn, a kolejne sceny między obydwoma panami coraz bardziej zbliżającymi się do siebie i prowadzącymi do tej głównej sceny, sprawiły, że po kręgosłupie chłopaka przeszło coś w rodzaju prądu. Widząc po raz pierwszy dwóch dotykających się mężczyzn, nie myślał, że tak się będzie czuł. Podobało mu się to. Zawsze wyobrażał sobie takie kontakty seksualne jako zwykłe, bezosobowe stosunki. Wiedział, że często tak jest, ale film, który coraz bardziej go wciągał, pokazywał co innego. To, co działo się na ekranie w trakcie miłosnej sceny, było pełne uczucia i troski o partnera.
- Jakby to było z Akim? Wtedy, kiedy pocałowałem go podczas głupiej zabawy, nic nie czułem. Ale to było co innego. A jak nic nie poczuję? Zawiodę go. Moje obawy powstrzymują mnie od zbliżenia się do niego fizycznie.
Film dobiegł końca, a szczęśliwe zakończenie podniosło na duchu wokalistę. Brunet z filmu pokonał swoje wątpliwości, pozwolił się pokochać.
Nad obejrzeniem drugiej płyty nawet się nie zastanawiał. Tym razem akcja filmu działa się w wielkiej metropolii, w środowisku prawników. Problemy jednego z bohaterów były lustrzanymi odbiciami problemów Ikedy.
- Wiedziałeś, co mi dajesz, Kei.
Po obejrzeniu połowy tego filmu aż nie mógł uwierzyć, że minęły trzy godziny. Jego wzrok popłynął do trzeciej płyty.
- Mam obejrzeć? Erotyki nie pokazują tego, co tu zobaczę.
Wyjął obejrzany krążek i włożył go do pustego pudełka. Kieszeń w komputerze zapełnił ewidentnie filmem porno. Z menu wszedł od razu na scenki. Ciekawość była silniejsza od zapoznania się z techniką gejowskiego seksu.
Przed jego oczami dwóch mężczyzn całowało się i pieściło po kroczach...
...obaj opadli zaspokojeni, a scena skończyła się ich pocałunkiem.
Tomiji siedział z wypiekami na twarzy. Był wpół twardy, a może i bardziej, niż zdawał sobie z tego sprawę. Usiłował sobie wmówić, że to nie z powodu tego, co widział.
Nie z tego powodu, to z jakiego, baranie?” - odezwał się milczący dotąd głos w jego głowie.
- Dokończę może ten drugi film, tak będzie lepiej. Tą płytę zostawię sobie na... a może obejrzę? Uch, to będzie długa noc.

***
Świecące na niebiesko cyferki elektronicznego zegara wskazywały północ, kiedy zmęczony Keizo wsunął się do nagrzanego łóżka. Oczy go bolały od wielogodzinnego patrzenia w monitor. Za to miał gotowy utwór. Będą jeszcze potrzebne poprawki, ale to już zrobi wspólnie z zespołem.
- Przyszedłeś – usłyszał zaspany głos Harukiego.
- Nie chciałem cię obudzić.
- Nie obudziłeś – odwrócił się na bok twarzą do niego. – Tylko drzemałem.
- Czekałeś?
- Przyzwyczaiłem się... no, do spania z tobą. Zastanawiałem się, czy przyjdziesz, czy może...
- “Może” co? - Keizo także odwrócił się do niego twarzą i przysunął.
Na dworze była pełnia, więc mogli w ciemności dojrzeć swoje twarze.
- Po tym, co powiedziała moja ciocia... że jesteś dobrym partnerem...
- Bałeś się, że to mnie wystraszyło i będę spał u siebie? Jakbym nie przychodził, to zawsze możesz przyjść do mojego łóżka – po raz kolejny się przysunął, ale tym razem tak, że ich oddechy zlały się w jeden.
- Um... wróć na swoją połowę.
- Kiedy na tej mi dobrze.
- Kei, proszę.
- O co prosisz? - jego głos stał się uwodzicielski, a ręką sięgnął do pleców zielonookiego. Jakże lubił to, że chłopak nie spał w koszulkach.
- Zostaw.
- Cii. Nic przecież nie robię.
- Robisz.
- Tylko drapię cię po plecach. Przecież to lubisz.
Haruki wpatrzył się w te piękne oczy, chociaż słabo je teraz widział przy księżycowym świetle. Tak bardzo chciał mu zaufać.
- Kei... ja... – westchnął. - Podobno wiesz o Tomijim i Akim – radykalnie zmienił temat i powstrzymał się przed mruczeniem, kiedy paznokcie Uedy odnalazły czuły punkt pod łopatką.
- Mrucz, kochanie, mrucz – nie zdawał sobie sprawy, że słowo „kochanie” wypowiedział na głos. Hamada wstrzymał na chwilę oddech, słysząc je. – Nie martw się, Tomiji nie skrzywdzi twojego kuzyna.
- No, ale on przecież lubi dziewczyny – nie pytał go, o co chodziło mu z tym „kochanie”.
- Wszystko się jeszcze okaże – uśmiechnął się tajemniczo lider. – Mógłbyś też...
- Co mógłbym?
- Podrapać mnie?
Haruki udał, że się zastanawia, ale ułożył się tak, że jego głowa spoczęła tuż pod podbródkiem białowłosego i bez problemów sięgnął do pleców starszego chłopaka. Uwielbiał bliskość Keizo. Chciałby odważyć się i szczerze wyznać mu, czego się obawia z jego strony i co czuje. I to, jak bardzo chciał być przez niego kochany.

* mirin - słodka płynna przyprawa o zawartości alkoholu 14%, uzyskiwana w wyniku zmieszania ryżu lekko sfermetnowanego przy pomocy pleśni ryżowej Aspergillus oryzae z wódką ryżową shochu.