28 sierpnia 2011

Gdy muzyka w duszy gra - rozdział 14

Bardzo Wam dziękuję za komentarze. :D

Rozdział sprawdzała Ay. Dziękuję :*

***
Wokalista zamknął drzwi swego pokoju. Popatrzył na kuzyna, jak zbity pies.
- Nie chciałem, żebyś tak się dowiedział.
- W ogóle nie chciałeś wyznać prawdy! Chociaż może za dwadzieścia lat byś to zrobił. W czasach, kiedy z liderem dorobiłbyś się domu, psa i gromadki dzieci. Z tym ostatnim wiem, że przesadziłem, ale w przyszłości kto wie, co wymyślą naukowcy – zboczył na chwilę z tematu. – Kiedy miałeś zamiar się ujawnić?
- Wcześniej nie potrafiłem zdobyć się na to, a jeżeli chodziło o teraźniejszy czas, chciałem to zrobić po zakończeniu kontraktu.
- Mam ochotę rozkwasić ci nos!
- To zrób to. Poczujesz się lepiej – już nie wiedział, czy Aki nie ma nic przeciw jego preferencjom i wścieka się z innego powodu, czy też jest zupełnie inaczej.
Nastolatek podniósł zaciśniętą pięść. Przez moment naprawdę miał ochotę go walnąć, ale zrezygnował z tego. Opuścił rękę.
- Nie mogę. Nie myśl, że nie akceptuję twojej orientacji. Byłbym hipokrytą, jakbym to robił. Po prostu jestem zły, bo gdybym wiedział, ze jesteś gejem, ja sam... - przerwał. Przeszedł się po pokoju i stanął przed chłopakiem.
- Co ty „sam”?
- Ja... - to faktycznie było trudne, aż mu się głupio zrobiło, że napadł na kuzyna - ...jestem gejem – głos mu się załamał.
Hamada przez chwilę milczał, gapiąc się głupio na chłopaka.
- Jesteś pewny? - chwycił nastolatka za dłoń i zaprowadził na łóżko. Usiedli twarzami do siebie.
- Jak tego, że mam dwie ręce i nogi. Myślałem, że oszaleję, jak domyśliłem się, jaki jestem – jego głos był wilgotny, ale nie płakał. – Nie miałem z kim porozmawiać, zwierzyć się. Bałem się, że zostanę sam, bo i ty mnie odtrącisz. Tymczasem ty... Jak mogłeś mi nie zaufać? Co z tego, że jestem gówniarzem?
- Przepraszam, ale ja też mogę powiedzieć to samo. Jak mogłeś mi nie zaufać? – pogłaskał go po dłoni. – Ciocia i wujek wiedzą?
- Tak samo, jak o tobie. Wiem, że trzeba im powiedzieć i nie będę czekał tak długo, jak ty. Powiedz mi, jak to było z tobą? Od kiedy wiesz i czy siebie akceptujesz?
- Najpierw ty mi odpowiedz na twoje drugie pytanie.
- Przyzwyczajam się do tego, ale nie mogę powiedzieć, że to w pełni akceptuję. Może teraz będzie mi łatwiej, wiedząc, że nie jestem sam. Z początku to była dla mnie tragedia. Nie chciałem się zabić – zastrzegł od razu. – Ale nie umiałem przestać myśleć, dlaczego właśnie ja jestem gejem. No i bałem się, ale to sam doskonale znasz. Długo myślałem, że jestem hetero.
- To miałeś gorzej niż ja. Ja wiedziałem od zawsze, że jestem inny. W wieku czternastu lat byłem już pewny, że dziewczyny nie są dla mnie. Podobali mi się chłopcy, ale nigdy do żadnego się nie zbliżyłem. Wiesz, że dawniej byłem wręcz chorobliwie nieśmiały. Zawsze trzymałem się na uboczu i przez to byłem dziwolągiem, a jakby się dowiedzieli o tym, jaki jestem, byłoby gorzej.
- Rozmawiałeś tylko ze mną i moimi rodzicami. Zauważyłem, że teraz i tak bardziej się otwierasz.
- Haha – zaśmiał się. – Nie mam wyboru. Poza tym mieszkam z chłopakami coś około miesiąca, widuję się z fanami. Przyzwyczajam się do ludzi. Przede wszystkim mamy wspólny temat, muzykę.
- A miałeś kogoś, no, poza Keizo? – odchrząknął.
- Zawsze byłem sam, aż do teraz... chociaż Keizo też nie mam.
- To znaczy, że on jest pierwszy?
- Pierwszy. Pierwszy we wszystkim – dodał szybko. – Aki, to trudne tematy.
- Wybacz, ale muszę wiedzieć. Sypiasz z nim, tak?
- Tak.
Aki chwilę patrzył na niego. Dla niego tematy związane z intymnością też były trudne, ale musiał coś wiedzieć.
- Jak to jest być z mężczyzną?
- Masz na myśli kochanie się? - coraz bardziej był zażenowany, ale był gotów odpowiedzieć na wszystkie pytania. Nawet, jakby miał się spalić ze wstydu. – Zapewne to zależy od tego, z kim się kochasz. Mnie z Keizo jest wspaniale. Z nim to jest, jak erupcja wulkanu, groźna, a jednocześnie piękna. Wiesz, że musisz się trzymać od tego z daleka, bo możesz się sparzyć, ale coś cię i tak do tego ciągnie. Zachwyca cię, pobudza zmysły – rozmarzył się. – Wdrapujesz się na szczyt wulkanu i zamiast uciekać, wchodzisz do rozżarzonej lawy, aby się z nią stopić w jedno. A później razem wybuchacie i nie widzisz nic poza serią fajerwerków... - urwał. O tak, bardzo był nieśmiały, gdy przychodziło mówić o Uedzie.
- Wow – zamyślił się ciekawy, jak by to było z Tomim. Spokojnie, jak ocean w słoneczny dzień, czy też, jak wzburzone morze, które uderza falami o brzeg rozbijając się na nim, a w tle słychać odgłosy piorunów?
- I tak, w pełni siebie akceptuję.
- Słucham?
- Pytałeś, czy ja pogodziłem się z tym, kim jestem.
- A tak. Cieszy mnie to.
- Odpłynąłeś. Kto jest tego powodem? - nachylił się ku niemu.
- Co ty? Nie ma żadnego powodu. Kei cię skrzywdził?
Haruki zamilkł na chwilę i zawiesił wzrok gdzieś poza ramieniem chłopaka.
- Bardzo mnie zranił. Po części to moja wina, gdyż sam mu pozwalałem na... wiesz, na co i miałem głupią nadzieję, że z tego będzie coś więcej. Nadal chyba na to liczę – popatrzył mu w oczy. – Wiem, jestem głupi, ale kocham go. Czyż nie mówią, że miłość jest ślepa?
- O sprawiedliwości też tak gadają.
- Też – uśmiechnął się.
- Ale przeprosił cię?
- Jego “przepraszam” sprawiło, że mu wybaczyłem, ale i tak nie do końca. Zaczynałem mu ufać, teraz nie wiem, co mam robić.
- Co zrobisz, jak on ciebie nie pokocha?
- Odejdę. Co prawda, muszę czekać do końca kontraktu, ale potem postaram się żyć bez niego.
Aki wiedział, jak trudno jest żyć bez osoby, którą kochasz. Z tym, że on nie liczył na nic.
- Muszę powiedzieć rodzicom prawdę – wypalił, radykalnie zmieniając temat.
- Ja też.
- Powiem im pierwszy. Zobaczę, jak zareagują.
- Zrobimy to razem. Pojutrze będę u was, to wtedy przekażemy im te wiadomości.
Żołądek piwnookiego skurczył się ze strachu, a jednocześnie dał znać, że jest głodny.
- Pewnie zaraz będzie obiad – Haruki wstał i pociągnął go za rękę.
- Nie wygadaj się przed nimi, że jestem gejem – bardziej chodziło mu o Tomijiego, chociaż po tym, co widział, domyślił się, że nie musiał się go obawiać. Może wtedy byłaby jakaś szansa... Ta, prędzej mu kaktus na ręce wyrośnie, niż on cokolwiek z Tomim...
- Nie martw się. Zamykam usta na kłódkę – wykonał przy ustach znany gest.
- Albo jak coś, to mogą wiedzieć, ale nie mówi im wprost, ok?
- Czyli, jak się domyślą, mam nie zaprzeczać?
- No – podrapał się po głowie. – Tak jakby...

Haruki z pewnym niepokojem schodził na dół. Nie wiedział, jak ma się teraz zachowywać, kiedy oni o nim wiedzą. Jednak w kuchni powitały go uśmiechy i całkiem zwyczajne traktowanie. Było tak, jakby nic się nie zmieniło. Tym razem również menedżer jadł z nimi obiad i tylko marudził, że mają piękny stół w jadalni, a oni wolą nażreć się w kuchni.
- Tamten stół jest dla gości, a w kuchni jest bardziej rodzinnie – powiedział Seiki. – Seiji, podaj mi ryż.
- Sam sobie weź – burknął chłopak.
Seiki wstał, obszedł stół i wziął półmisek z ryżem z przed oczu brata. Keizo tylko ich obserwował z niezadowoleniem.
- Po obiedzie zajmiemy się grafikiem i pomysłami na waszą promocję – przypomniał Ogata. – Musicie zdecydować, czy podoba się wam nowy projekt koszulki z waszymi wizerunkami. Ty, Haru, już na nim jesteś. Musicie tylko wybrać dwa kolory z proponowanych.
- Zielony – odezwał się Keizo, gdy przełknął winogrono.
- Jak jego oczy, co? - perkusista się wyszczerzył, poklepując Hamadę po ramieniu. – To dodajmy jeszcze szary, jak twoje oczy, Kei, i jedna sprawa z głowy.
Haruki w duchu się uśmiechnął. Słysząc to, czuł coraz większa sympatię do Seikiego.

***
Po obiedzie Tomiji odwiózł nastolatka do domu. Przez całą drogę chłopak uśmiechał się, podczas gdy mężczyznę ponownie zaczęły dręczyć niepokojące myśli o nim. Próbował je sobie poukładać, ale za każdym razem łapał się na tym, że Aki jest uroczy, ładny, słodki i ma cudowne serce. Miałby ochotę przebywać tylko z nim. Chciałby te myśli wygonić z głowy. Popatrzył na chłopaka, zanim ponownie wrócił do obserwacji jezdni.
- Dlaczego wciąż o tobie myślę? Muszę przystopować z naszymi spotkaniami. Widywanie ciebie codziennie nie wpływa na mnie dobrze. Dlaczego nigdy nie spotkałem tak uroczej dziewczyny, jakim ty jesteś chłopakiem? Znów to słowo: „uroczy.” – pomyślał, by zaraz odezwać się do Akiego. – Nie powinniśmy się tak często spotykać – nastolatek odwrócił do niego twarz. – To nie wpływa dobrze na mnie. Gubię się.
- W czym się gubisz? – obawiał się, że kiedyś Tomiji nie będzie chciał się już z nim spotykać.
- W tym wszystkim – zakreślił ręką jakiś gest w powietrzu.
- Nie rozumiem. Jeżeli zrobiłem coś, co sprawia, że nie chcesz ciągnąc naszych relacji dalej, to mi powiedz, zmienię to. Lubię cię – coś w jego wnętrzu pękało na wiele odłamków. Czyżby serce?
- Ja zaczynam lubić cię za bardzo, a to kłóci się z moją seksualnością – myślał, a na głos powiedział. – Nie mam już siedemnastu lat, nie powinienem się z tobą umawiać na mecze czy do kina. To dziwnie wygląda. Muszę odetchnąć od tego, co mnie dręczy. Na razie nie przychodź do nas, a jak coś to wtedy, kiedy mnie nie będzie – nie patrzył na niego.
Czuł, jak cios zadany słowami uderza go w sam środek duszy. Spojrzał w boczną szybę. Łzy usiłowały wydostać się na zewnątrz. Jego idol, w którym był po uszy zakochany i zrobił by dla niego wszystko, nie chciał go już widzieć. Wziął głęboki wdech, aby się nie rozkleić, ale i tak mu się to nie udało.
- Zatrzymaj się. Do domu mam już blisko – próbował przełknąć w gardle ciągle rosnącą gulę.
Wiedział, że go zranił. Usilnie chciał, by Kei nie skrzywdził Harukiego, podczas gdy on sam zrobił to Akiemu, tylko z innych powodów. Nie wiedział, że nastolatek tak się do niego przywiązał.
Zatrzymał się na poboczu.
- Aki... - nie dokończył, gdyż chłopak zabrał swój plecak i wypadł z auta. Biegiem popędził w stronę wyłaniającego się zza rogu domu.
Wtedy Tomiji poczuł się tak samo źle, ale tak musi być. To na jakiś czas, gdy uspokoi natrętny, wewnętrzny głos. Potem wszystko się ułoży.
Ruszył z piskiem opon. Zawrócił na wąskiej dróżce i pojechał w drogę powrotną. Podłączył system głośno mówiący jedną ręką i wybrał numer swojej ostatniej kochanki. Po kilku sygnałach odebrał ładny, kobiecy głos.
- To ja. Masz czas dziś wieczorem? - tak będzie lepiej. Spotka się z nią i nie będą mu chodzić niedorzeczne rzeczy po głowie.
I tak o nim nie zapomnisz.”

***
Zatrzasnął drzwi do swego pokoju, pewny, że jakby go teraz mama zobaczyła, to nie uwolniłby się od pytań. Zrezygnowany i przeraźliwie smutny, odrzucił plecak w kąt pokoju, a sam osunął się po drzwiach na czarne panele. Dobrze, że jutro jedzie na wycieczkę z klasą. Wróci późno i nie będzie myślał o Tomijim i o tym, że facet chce mieć wolne od ich przyjaźni. Czy od tego można mieć wolne? Tomi chciał od niego odetchnąć. To była jego wina, mógł mu ciągle nie zawracać głowy. Ale tak bardzo chciał być blisko niego. Teraz wszystko się zepsuło. Nie będzie miał nawet tych spotkań. Dawniej jego życie było łatwiejsze.

***
Haruki leżał w łóżku. Ten dzień był ciężki, ale go przetrwał. Chłopaki naprawdę okazali się być w porządku. Nie zmienili swojej postawy wobec niego. Jedyne co, to Seiki zapytał, czy Kei jest dobry w łóżku, za co oberwał od białowłosego i skapitulował.
I tak by mu na pytanie nie odpowiedział. To zostawił dla siebie, mimo, że po części podzielił się tym z kuzynem.
Zasypiał, gdy poczuł, jak łóżko się ugina, a potem ktoś... nie, nie ktoś, bo wiedział kim jest natręt, który przytulił się do jego pleców i objął go ręką.
- Zostaw – syknął do niego. Na pewno nie pozwoli mu się dotknąć.
- Cii. Nic nie będę robił. Po prostu chcę się przytulić – szepnął Keizo i ułożył się grzecznie, idealnie wpasowując się w ułożenie ciała chłopaka. Wiedział, że na nic nie może liczyć, a zresztą, nawet nie miał na to ochoty po dzisiejszym dniu. Naprawdę chciał się tylko do niego przytulić. Kiedy położył się do swego łóżka, okazało się ono zimne i puste. Nigdy mu to nie przeszkadzało, ale po ostatniej nocy, gdy zasnął u boku chłopaka, to się zmieniło.
Zielonooki już nic nie powiedział, tylko zamknął oczy. Wbrew temu, co się stało, chciał być blisko niego i ten gest lidera trochę zabliźnił sączącą się ranę, zadaną przez niego.

***
Seiki, nie mogąc znieść sytuacji z ciągle podminowanym bratem, umówił się z nim na rozmowę w siłowni. Brat stał przy ścianie z jedną stopą o nią opartą.
- Co się dzieje, braciszku? Wszystko ci we mnie przeszkadza?
- Nie wszystko – przetarł dłonią oczy. Było już późno, a oni musieli poczekać z rozmową, aż pozostali pójdą spać. – Tylko to, że zapomniałeś o naszych rodzicach. Nie interesuje cię, co się z nimi dzieje, a ja o tym myślę prawie bez przerwy. Ostatnio szczególnie. Poza tym, dlaczego rozpowiadasz, że podoba mi się Hanae? Ona jasno dała mi do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, a ty gadasz o tym na prawo i lewo.
- Zacznę od końca. Nie rozpowiadam. Wspomniałem tylko o tym wczoraj. Chciałem, abyś przestał się nią katować. Poza tym skąd wiesz, że ona się tobą nie interesuje?
- Chciałem, by mi wczoraj towarzyszyła, więc do niej zadzwoniłem. Wyśmiała mnie i powiedziała, że gówniarze jej nie interesują.
- To sorki – uciekł wzrokiem. – Ale nie dałeś nic po sobie poznać.
- A co, miałem płakać?! Miałem nadzieję na coś więcej z nią niż jedna przygoda. Nie jestem tobą. Chcę poważnego związku.
- To daj sobie z nią spokój.
- Dałem, ale ty...
- Dobra, ten temat zakończymy. Co do rodziców, to widzieliśmy ich przed galą w jednej z melin. Byli tam i nadal tam są lub wybrali inne miejsce. Chcieliśmy im pomóc, nawet wtedy, ale oni kazali nam, cytuję: „Wpierdalajcie stąd!”. Nie chcę ich znać! - usiadł na ławeczce od atlasu.
- Mnie to gnębi.
- I ja jestem temu winien?! Ja jestem winien, że są alkoholikami?! - czuł, że się zaraz pokłócą i starał się opanować. Jego lustrzane odbicie usiadło na podłodze. – Nie moja wina, że bardziej kochają alkohol niż nas. Sądzisz, że nic nie czuję i nie boję się dnia, w którym policja zapuka do drzwi i powie nam, że nasi rodzice zapili się na śmierć?!
- Ciągle mam w pamięci okres, kiedy mieliśmy po szesnaście lat, a mama po odwyku nie piła trzy miesiące – patrzył gdzieś w przestrzeń. – Przez ten czas mieliśmy dom taki, jak dawniej.
- To wtedy na urodziny dostaliśmy te nieszczęsne piżamy w kaczuszki – skrzywił się, przypominając sobie zdjęcie.
- To był jedyny prezent od niej. Ta piżama stała się twoją ulubioną. Ja swojej nigdy nie założyłem.
- Głupi, a zarazem cenny dar – mruknął Seiki.
- Chciałbym do nich pojechać – wyznał cicho Seiji. – Nie chcę tam jechać sam, a ty masz w głowie pstro.
Perkusista ukląkł przed nim.
- Głupolu, wystarczyło mi powiedzieć.
- Nie słuchałeś! Ile razy mam ci to mówić?! Kiedy ostatnio miałeś czas, żeby ze mną porozmawiać? Uciekasz przed trudniejszymi tematami. Ja chcę wiedzieć, że mam brata, na którym mogę polegać, a nie kogoś, kto ma mnie gdzieś.
- Możesz i zanim coś powiesz, to muszę ci wyznać pewną rzecz. Dlatego ostatnio oddaliłem się od ciebie. Nie chciałem mówić, że jestem taki, jak nasi rodzice. Lubię alkohol. Bardzo lubię.
- Pijesz? Widziałem cię często z piwem, ale inni też piją.
- Jakby ci to opisać... – oparł się plecami o ścianę. – Piwo, wódka, sake, wino i wszytko inne jest dla mnie, jak biała czekolada dla ciebie – spojrzał na niego. Seiji był uzależniony od białej czekolady. Nie znosił gorzkiej i mlecznej, ale nad życie kochał białą, pod każdą postacią.
- Seiji, uzależniłeś się?
- Na szczęście jeszcze do tego nie dotarłem, ale... Będzie to długa noc, lecz muszę ci opowiedzieć wszystko. Wiedz, że każdy dzień jest dla mnie trudny, ale myśl o tobie, jako jedynej rodzinie, którą mogę stracić, skutecznie powstrzymuje mnie przed piciem. Mam tylko ciebie, braciszku – wziął go za rękę i mówił o każdym wypitym łyku, a Seiji słuchał, nie przerywając mu.

***
Zbudził go dochodzący z drugiej strony łóżka ciężki oddech i kaszel. Zaspany, przypomniawszy sobie, gdzie jest, sięgnął ręką do wiszącego na ścianie przy łóżku sznurka i pociągnął go. Światło z kinkietów oświetliło pokój. Odwrócił się do Harukiego.
- Cholera.
Chłopak był cały mokry od potu. Drżał z zimna i ciężko oddychał. Jego usta spierzchły od gorączki trawiącej całe ciało. Keizo przyłożył mu rękę do czoła.
- Trzeba ci było deszczu – mruknął zły. Wziął głęboki oddech i potrząsnął ramieniem zielonookiego. – Haruki, obudź się. Do licha, otwórz oczy! To rozkaz!
Hamada na wpół przytomny podniósł ciężkie, jak ołów, powieki. Jego oczy nienaturalnie błyszczały. Nie umiał się skoncentrować na twarzy białowłosego widzianej, jak przez mgłę. Było mu potwornie zimno, miał wrażenie, że stoi nagi na biegunie północnym. Drapało go w gardle i bolał każdy mięsień. Kei coś do niego mówił, ale on i tak nie rozróżniał słów.
- Trzeba zbić ci tą gorączkę – podniósł się, miał na sobie tylko spodnie od piżamy. Wsunął stopy w kapcie i pospiesznie opuścił pokój. W łazience u siebie zajrzał do apteczki i odnalazł tabletki, które wziął. Musiał jeszcze skoczyć po wodę. Żałował, że zapomniał wziąć na górę jedną butelkę. Czasami w nocy wstawał, gdy poczuł pragnienie i nie chciało mu się iść do kuchni, więc robił sobie mały zapas na noc w sypialni. Zbiegł po schodach. Musiał zadzwonić do lekarza, ale zrobi to, kiedy poda chłopakowi leki.
W kuchni ominął lodówkę i otworzył dolną szafkę. Byłby idiotą, jakby dał mu wody z lodówki. Zabrał ze sobą dwie butelki i pobiegł na górę, przeskakując po dwa schody.
Będąc już przy łóżku chorego i kaszlącego chłopaka, nalał wodę do szklanki, którą postawił na nocnym stoliku i wycisnął z opakowania dwie tabletki. Wdrapał się na łóżko.
- Haruki, otwórz oczy – powiedział łagodnie. – Chcę ci dać tabletki na obniżenie gorączki. Śpisz?
-Nie. Zimno.
Keizo podniósł go trochę, jego skóra była lodowata. Włożył mu do ust leki, po czym podał mu wody.
- Popij. Zaraz przyniosę jakieś koce – dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej? A z drugiej strony, kto mu kazał być cholerną pielęgniarką? Haruki ponownie zaczął kaszleć i Kezio niewiele myśląc, przytulił go, nie bacząc na jego spoconą skórę. – Już dobrze. Jak leki zadziałają, poczujesz się lepiej – położył mu głowę na poduszce.
Okrył go porządnie kołdrą. Jeden koc znalazł u siebie, a drugi w pokoju Tomijiego z zaskoczeniem stwierdzając, że właściciel sypialni był nieobecny. Gdy Haruki był już opatulony, zadzwonił do ich lekarza.
= Słucham?
- Mówi Keizo Ueda.
= Wiem. Stało się coś?
- Mój... kolega jest chory. Ma wysoką temperaturę – cholera, nie zmierzył jej. – No, ogólnie kiepsko wygląda.
= Słuchaj, mam teraz dyżur i ciężki przypadek. Nie wyrwę się do rana. Zaopiekuj się nim. Widzę, że bardzo się przejąłeś. Przede wszystkim musisz zbić mu gorączkę. Z pewnością jest rozpalony. Zrób mu jakiś kompres, przyłóż mokry ręcznik... cokolwiek, żeby go ochłodzić.
- Ale jemu jest zimno – co za durny pomysł z tym ochłodzeniem.
= Domyślam się. Nie każę ci go wsadzać do zimnej wody, ale jeżeli gorączka nie spadnie, a mnie nie będzie, musisz to zrobić. Zbicie temperatury to twój cel. Resztą zajmę się, jak przyjadę. Jak coś, to dzwoń. Gdyby mu się pogorszyło, przywieź go do szpitala.
- Do widzenia, doktorze – popatrzył na Harukiego, który zawiesił na nim wzrok. – Lekarz będzie rano.
- Nic mi nie będzie – wychrypiał. – Nie umrę.
- Nie mów tak – ponownie dotknął jego czoła. – Leki chyba działają. Napijesz się?
- Tak – po chwili przyjemna woda spłynęła mu go gardła, drażniąc je, ale przynosząc ulgę ciału i ustom. - Gorąco mi - niedługo później zasnął niespokojnym snem.
Ueda namoczył ręcznik w zimnej wodzie i przyłożył do czoła śpiącego wokalisty. Odsunął z niego okrycie i delikatnie przemył gorącą już skórę, chłodnym materiałem.
- Nie pozwalam ci chorować. Rozumiesz, idioto? – szeptał.
Przykrył go i nachylił się nad jego twarzą.
- Co ty ze mną robisz? - przesunął kciukiem po szczęce Hamady. – Śpij – złożył na jego czole pocałunek.
Z ulgą stwierdził, że temperatura spadła. Może nie była idealna, ale teraz mógł spokojnie się zdrzemnąć. Zwłaszcza, że dochodziła czwarta rano. Położył się obok i rzucił okiem na spokojną twarz śpiącego.
- Coś ty ze mną zrobił?

21 sierpnia 2011

Gdy muzyka w duszy gra - rozdział 13

Dziś bez większych wstępów zaraz ide na dwór nie mam ochoty siedzieć przed komputerem. Dziękuję moje Słoneczka za komentarze. :D 
Rozdział sprawdzała Ay. Dziękuję :D

***
Obudził go szum deszczu dobiegający zza otwartego okna. A podobno miało być dziś pogodnie. Haruki spał z głową na jego piersi, przez co od razu przypomniał sobie, że razem zasnęli. Tylko czemu, mimo ponurej pogody za oknem, jest tak widno? O czwartej rano przecież było do tego daleko. Haruki przesunął się, tym razem układając głowę tuż przy jego szyi, jednocześnie przerzucając nogę przez jego brzuch.
-Smacznie ci się śpi? No dobra, zobaczmy, którą mamy godzinę – wyciągnął rękę w stronę szafki nocnej, gdzie położył swój telefon. – O kurwa mać – wyrwało się z jego ust, kiedy na ekranie zobaczył, że jest jedenasta trzydzieści. – Ale jak to? Nie słyszałem budzika? Zaraz, przecież go nie ustawiłem.
-Mówienie do siebie nie najlepiej świadczy o stanie psychicznym – zielone oczy wpatrywały się w chłopaka. Obudził go głos jego kochanka.
-Widzę, że wyostrza ci się języczek. Wstawaj, prawie południe. Jak ktoś tu wejdzie, to po nas.
-Nie zabiją nas – odsunął się trochę, żeby się przeciągnąć. Podwinięta kołdra obnażyła mu brzuch.
-Nie zabiją, ale to ma pozostać tajemnicą. Wiesz, co to jest? I jak będziesz wyglądał tak prowokująco, to do jutra nie wstaniemy – mimo słów, podniósł się z łóżka i nagi poszedł w stronę łazienki. - Muszę wziąć prysznic.
Haruki, zamiast wstawać, ułożył się na drugim boku. Dobrze mu tu było. Od dawna nie przespał nocy bez budzenia się. Ponownie zaczął zasypiać, gdy Keizo potrząsnął jego ramieniem.
-Wstawaj.
-Nie mam w co się ubrać.
-Jak to nie masz?
-Pozbyłeś się moich ubrań jeszcze na dole. Mam tylko bieliznę.
-O, cholera. Oni na pewno już wstali i je widzieli, musimy coś wymyślić – znalazł jakieś dresowe spodnie oraz podkoszulek i założył to na siebie. – Tylko nie możesz stąd wyjść nago – podrapał się po głowie. – Dam ci coś swojego. Coś, czego nie skojarzą, że to moje – zaczął grzebać w szafie. Nie wiedział, dlaczego panikował. Może chłopaki jeszcze spali? Znalazł parę jasno niebieskich rurek i białą koszulkę. – Masz, weź prysznic i się ubierz. Jak wpadniemy na kogoś wychodząc z pokoju, powiemy, że przyszedłeś po tekst.
-Ty naprawdę boisz się ujawnić – wziął od niego ubrania.
-Powinieneś to rozumieć. Robię to dla dobra zespołu. Ludzie nie są tolerancyjni.
-Wiem – zniknął za drzwiami łazienki.
W tym czasie Keizo poprawił pościel i przykrył łóżko czarną narzutą. Pukanie do drzwi definitywnie zburzyło jego nadzieje, że wszyscy śpią. Mógłby udać, że go nie ma, ale Seiki'emu nie przeszkodziłoby to we parowaniu tutaj, a pozostali wróciliby ponownie za kilka minut. Obejrzał się jeszcze, czy Hamada nie wyszedł i otworzył drzwi. W progi stał Tomiji z założonymi na piersi rękoma.
-Mogę wejść? Musimy pogadać.
-Może później, jestem teraz zajęty.
Tomi, mimo tego, wszedł do środka. Keizo domyślił się, o czym będzie ta spodziewana konwersacja, ale nie zamierzał jej przeprowadzać, gdy za ścianą znajdował się główny obiekt rozmowy.
-Zawsze mi wszystko mówiłeś. Teraz nawet przede mną masz tajemnice?
-Nie wiem, o co ci chodzi – zaczął zbierać z podłogi porozrzucane ubrania.
-Sypiasz z Harukim. O to mi chodzi.
-Nawet jakby, to co to ciebie obchodzi? – zamknął szafę. – To stało się nagle. Nie spodziewałem się tego.
-Od wieków nikogo nie miałeś. Mogłeś mieć, wystarczyło, żebyś odpowiedział na sygnały innych mężczyzn.
-Żeby któryś wyznał prasie, jaki jestem? Po co ta rozmowa? Do czego ona prowadzi?
-Do tego, że chcę wiedzieć, czy wykorzystujesz Harukiego.
-Słucham? - otworzył szeroko oczy. Zaczynał robić się nerwowy.
-Wiesz, jest na miejscu, pod ręką. Także utrzymuje w sekrecie swoją orientację, więc masz zapewnione, że nie dojdzie to do prasy i...
-Sugerujesz, że sypiam z nim, bo to wygodne? - syknął.
-Może. To dobry chłopak.
-Tak dobry, że nie można się nim bawić? Co powiedziałbyś na idealną zabawkę?
-Bawisz się mną? – Haruki nie wierzył w to, co usłyszał, wychodząc z łazienki. - Jestem twoją zabawką? - czuł silne ukłucie w sercu.
Keizo przełknął ślinę. Nie spodziewał się, że chłopak wyjdzie z łazienki tak szybko.
-Powiedz, bawisz się mną?
-Haruki, ja... - nie wiedział, co miał mu powiedzieć.
-Rozumiem twoje milczenie. Znam już odpowiedź – zburzył ręką wilgotne włosy. Nie spodziewał się, że prawda, której się obawiał, tak zaboli, a nawet okaże się być gorszą od wcześniejszych obaw. Nic nie znaczył dla lidera. – Miałeś mnie pod ręką, tak? A ja łudziłem się, że między nami... bo ja... - szybkim krokiem opuścił pokój.
-Co ty się łudziłeś? Co ty?! – zdenerwował się. Wybiegł za nim. – Odpowiedz! Co masz na myśli? - nie wiedział, dlaczego chce poznać odpowiedź.
-Zostaw mnie – zbiegł na dół. Musiał wyjść z tego domu.
Keizo złapał go u stóp schodów za ramię i odwrócił twarzą do siebie.
-Mów!
-Nie krzycz na mnie – próbował się wyrwać.
-Łudziłeś się, że co?!
-Zapomnij to, co powiedziałem!
-Ty chyba nie... - wolał nie wypowiadać słów „zakochałeś się”. Nie chciał, aby ktoś się w nim zakochiwał. Po co marnować sobie życie na miłostki?
-Zostaw ten temat – ledwie powstrzymywał łzy.
-Ja pierdolę! To miał być tylko seks! Zgodziłeś się na taki układ! Zaczął ci przeszkadzać?! I masz pretensje, że byłeś dla mnie zabawką? A jak cię pieprzyłem, to jakoś nie miałeś nic przeciw tej zabawie! Czy też po prostu mi ulegałeś, tak jak wszystkim innym w swoim marnym życiu, chwilowa gwiazdko?! - krzyczał na niego. Za ich plecami rozległ się odgłos tłuczonego szkła. Zrozumiał, że nie byli sami, ale najmniej go to teraz obchodziło. Zimnym wzrokiem patrzył na Harukiego, który otworzył szeroko oczy w szoku, a który po chwili oddał miejsce bezgranicznemu smutkowi.
Sądził, że między nimi już się jakoś ułożyło. I nie chodziło mu o łóżko, miłość, tylko o zwykłe, międzyludzkie relacje, że Keizo go zaakceptował, w pełni przyjął do zespołu, lecz jednak się mylił.
-Nie martw się, chwilowa gwiazdka wróci do swego marnego życia i na zawsze zejdzie ci z drogi – zieleń oczu przesłoniła niechciana wilgoć, kiedy patrzył wprost w te szare, ale teraz jakby odległe oczy. Wyrwał ramię z jego mocnego uchwytu i wybiegł na dwór, nie zważając na ulewę, a także na słyszane w oddali grzmoty.
Dopiero teraz do Uedy dotarło to, co powiedział. Stał, jak słup soli. Czuł na sobie kilka par zapewne zszokowanych oczu i nie wiedział, co robić. Nie jego wina, że wpadał w nerwy, słysząc, jak ktoś wbrew planowi coś psuł. To był dobry układ. Nie kazał mu się zakochiwać. Lecz czy jemu samemu w jakiś sposób nie zaczynało zależeć na nim?
-Jesteś gejem?
Dobiegł go głos Seikiego, który zbierał z paneli rozbitą szklankę. Rozejrzał się po ich zszokowanych, ale nie zdegustowanych twarzach. Ukrywał to tyle czasu, a teraz, przez własną głupotę, wydał się. Na dworze piorun walnął gdzieś blisko ich domu. Musiał znaleźć Harukiego. Idiota gotów był naprawdę nie wrócić.
Tomiji stał u szczytu schodów. Poczuł się winny całemu zajściu. Zachciało mu się zaspokajać ciekawość. Chociaż nie chodziło o ciekawość, zwyczajnie nie chciał, by ktoś ranił kogokolwiek, a tym bardziej takie istoty, jak Haruki i Aki. Przeniósł spojrzenie na nastolatka, który był bardzo blady i gapił się w miejsce, gdzie stał wcześniej jego kuzyn. Miał ochotę go przytulić. Odgonił głupie myśli.
-Haruki też jest gejem? Ał – Seiki rozciął sobie palec na szkle.
-Głupolu, patrz, co robisz – jego brat pociągnął go za rękę. – Trzeba to opatrzyć. A z nimi to sobie pogadamy.

***
Nie czuł, że moknie, nie słyszał burzy, szedł na oślep w to miejsce, gdzie zaczęły się ich spotkania. W głowie miał słowa „zabawka”, „chwilowa gwiazdka”, ”marne życie”. Kochał go i dlatego to tak bolało. Jedno złe słowo wypowiedziane przez kochaną osobę bardzo mocno rani, a on na dodatek zrobił sobie nadzieję na coś więcej między nimi.
Usiadł na ławce i objął rękoma nogi. Ukrył twarz w kolanach i gorzko zapłakał. Nie chciał, by zrobił się z niego mazgaj, ale nic nie mógł na to w tej chwili poradzić. Szloch, który w nim rósł, musiał wydostać się na zewnątrz. Ależ był głupi, zakochując się. Do tego oddawał mu się bez oporów. Jak zwykła suka. Zaczął się tego wstydzić. Sam z siebie zrobił zabawkę. Był na każde jego zawołanie, a wszystko przez to, że sam miał ogromne potrzeby seksualne. I tylko jego nieśmiałość uchroniła jego dziewictwo do tej pory. Od pierwszego dotyku lidera chciał się z nim kochać przez cały czas. Jego głupota nie zna granic. I jakby tego wszystkiego było mało, Kei domyślił się, jakie uczucia nim targają. Dla niego to było za dużo. Chętnie cofnąłby czas i nie przyjął oferty menedżera. Żyłby sobie spokojnie razem ze swoją rodziną.
-Chcesz dostać zapalenia płuc?
Wstrzymał oddech. Oto kolejny przykład jego głupoty. Przyszedł w miejsce, w którym Keizo najpierw by go szukał. A może on chciał zostać znaleziony? Nie, na pewno nie przez niego.
-Słyszysz mnie czy ogłuchłeś?!
Nie wytrzymał tego lodowatego głosu. Poderwał się z ławki i podszedł do równie, co on, zmokniętego chłopaka.
-Słyszę. Każde twoje słowo słyszałem od naszego pierwszego spotkania w studio, nie tego na ulicy. Od początku nie chciałeś mnie w zespole. Usilnie starałem się zdobyć twoją sympatię. Chciałem, żebyś patrzył na mnie tak samo, jak na nich. Zacząłeś patrzeć, ale inaczej, jak na kochanka, z którego pewnie po kryjomu się śmiałeś. Fajnie było się mną bawić? - popchnął go. W środku cały wrzał od złości, bólu i zawodu.
-To nie była zabawa, już nie, a nawet wcześniej nią nie była. Tomi mnie wnerwił i dlatego wyparowałem z tą zabawką. Uwierz mi – co miał zrobić, żeby chłopak mu uwierzył?
-Trudno jest ci wierzyć – łzy mieszały się z deszczem i gdyby nie załamany głos chłopaka oraz czerwone, opuchnięte oczy, nie byłoby widać, że cały czas łka.
-Nie cierpiałbyś, gdybyś... Cholera, prosiłem cię, żebyś się we mnie nie zakochiwał!
-Czy ja miałem na to jakiś wpływ?! Nie chciałem, ale nie martw się, niczego od ciebie nie chcę. Odejdę z zespołu, już mnie nie zobaczysz.
-Odejdziesz z zespołu?! – prychnął. – Ty czasami naprawdę nie myślisz.
-Nie mów tak – szepnął. – Wygodnie ci jest mnie obrażać?
-Posłuchaj, twój singiel sprzedaje się, jak świeże bułeczki, ale nie zarobiłeś jeszcze tyle kasy, aby być w stanie zapłacić karę za zerwanie kontraktu. Więc siłą rzeczy jesteśmy na siebie skazani jeszcze przez pięć długich miesięcy! – chciał brzmieć łagodnie, ale i tak mu się to nie udało.
-Chwilowa gwiazdka musi przedłużyć swoją egzystencję tutaj? – spuścił wzrok na swoje stopy. Pociągnął nosem. Kurczę, chciał zostać sam.
-Haruki, nie chciałem tego powiedzieć. Nie jesteś chwilową gwiazdką – chciał go przytulić. Nie był bez serca, chyba.
-Zostaw mnie samego.
-Haruki – wyciągnął rękę, aby go dotknąć, ale chłopak ją odtrącił.
-Nie zbliżaj się do mnie. Nigdy więcej mnie nie dotykaj! Twój dotyk jest obrzydliwy - chciałby stąd zniknąć.
Nie mógł powiedzieć, że te słowa go nie zabolały, ale nie przejął się tym. Chłopak się tylko bronił, jak umiał.
-Nie pierdol – złapał go w ramiona i mocno przytulił, nie zważając na to, że ten się wyrywa i uderza pięściami w jego tors.
-Puść, zostaw, nie zbliżaj się do mnie!
-Wiem, że cię zraniłem. Nie wiem, dlaczego wpadam w złość, kiedy ktoś wyznaje mi miłość – szeptał mu do ucha. - Możliwe, że boję się obowiązków związanych ze związkiem, a poza tym ludzie wmawiają innym to uczucie, aby coś osiągnąć. W moim wypadku miłość to same kłamstwa.
-Ja taki nie jestem. Nic ci nie wyznawałem i niczego nie oczekuję – przestał się wyrywać. Zabrakło mu już sił.
-Wiem – objął go jeszcze mocniej i pocałował w skroń. – Przepraszam.
-Mówisz tak, bo nie chcesz stracić kochanka. Ja przecież wiem, kim dla ciebie jestem – broda zaczęła mu drżeć.
-Nieprawda. Nie wmawiaj sobie tego. Naprawdę cię przepraszam – wsunął nos w jego mokre włosy.
Haruki ponownie się rozpłakał.
-Zachowuję się, jak baba. Wybacz, to silniejsze ode mnie.
-Płacz, chłopaki też mogą to robić – chciał powiedzieć: „Ty możesz zawsze przy mnie płakać, chociaż wolałbym, żebyś się śmiał.”
Zielonooki objął go z wielkim wahaniem i wtulił twarz w jego ramię. Zawsze za szybko wybaczał, co z nim było nie tak?

***
-Może usiądź – Tomi podszedł do piwnookiego. – Jesteś strasznie blady.
-Mój kuzyn jest gejem? Mam ochotę go zabić.
-Aki, to nic złego być innym.
-Nie o to chodzi – po minionym szoku w nastolatku wzrosła złość. Jak Haruki mógł nie powiedzieć mu prawdy? Dobrze, on też miał swój sekret, ale odkrył to w sobie niedawno, a Haruki zapewne od lat znał swoje pragnienia. Do tego sypiał z Uedą? Keizo też jest homoseksualistą? Dlaczego nie jest nim Tomi? Ominął zielonowłosego i usiadł na jednym z krzeseł w jadalnej części salonu.
Ikeda zrozumiał, że chłopak chce zostać sam, więc postanowił się mu nie narzucać. Chociaż najchętniej zamknąłby go w swoich ramionach, tak jak nocą.
Z łazienki wyszli bliźniacy. Seiki miał zabandażowany kciuk u lewej ręki. Po jego minie było widać, że o czymś intensywnie myśli.
-Ty wiedziałeś! – skoczył do wokalisty. – Nie byłeś zaskoczony ich małym przedstawieniem.
-Pamiętaj, że znam Keizo od dziecka.
-Dlaczego, kurde, nam nic nie powiedział?!
-Seiki, postaw się na jego miejscu.
-Nie pieprz o nietolerancji! Musi nam wszystko wyjaśnić. Obaj będą musieli to zrobić, ale Kei szczególnie – klapnął w fotelu, cały nabuzowany. – Okłamywał nas. Teraz rozumiem, dlaczego nie spotykał się z dziewczynami. Właściwie z facetami też – podparł głowę na nadgarstku. – Przez to te tajemnice. Małe i wielkie sekrety, żeby tylko nikt nie dowiedział się, że jest pedałem!
-Gejem – poprawił go brat. Może bardziej wychowała ich ulica niż rodzice, ale dane im było spotkać ludzi, którzy nauczyli ich, co to akceptowanie drugiej osoby i że nie liczy się wygląd, status majątkowy, tylko to, jakie kto ma serce.
-Masz rację, gejem. Mógł nam powiedzieć. Zna nas.
-Najtrudniej jest wyznać prawdę bliskim.
Odwrócili głowy w stronę lidera. Dwóch młodych mężczyzn stało przy schodach, byli przemoknięci.
Haruki ze wstydu, że oni o nim wiedzą, starał się nie patrzeć na nich. Zerknął tylko na kuzyna, który patrzył na niego wrogo.
-Jesteś nam winien wyjaśnienia – warknął Seiki. Bardzo go bolało to, że Kei im nie ufał.
-Musimy się przebrać. Zaraz do was wrócimy.
Złapał Haru za nadgarstek i pociągnął na górę. Inaczej chłopak stałby tam, po uszy zawstydzony. Wiedział, że Haruki nabrał do niego dystansu. Nie odzywał się do niego od czasu ich uścisku.
-Haruki, posłuchaj, oni są wściekli, zwłaszcza Seiki, więc jak coś, ja będę mówić.
Chłopak tylko przytaknął z pewną ulgą. Jakoś nie zamierzał się tłumaczyć z tego, kim jest. I tak czekała go trudna rozmowa z Akim.
-Zabawka idzie się przebrać - wyrwał rękę z dłoni lidera i zniknął w swoim pokoju.
-Nie jesteś moją zabawką! - usłyszał podniesiony głos lidera.
-To kim dla ciebie jestem? - zapytał, ale po cichu. Tak, żeby Kei tego nie usłyszał.

Dziesięć minut później wrócili do salonu. Zajęli wyznaczone dla nich miejsca na sofie, czując, jakby znaleźli się w sądzie na ławie oskarżonych.
W międzyczasie do domu wrócił Isao, któremu zdano krótką relację z ostatniej godziny.
-Nie ufałeś nam? - Seiki przerwał milczenie.
-To nie tak, chroniłem was.
-Nas?! Może siebie.
-Możliwe, że i tak było. Zrozum... Wszyscy zrozumcie...
-Najpierw odpowiedz na zadane wcześniej pytanie. Jesteś gejem?
-Głupi jesteś, Seiki – Seiji przewrócił oczami. – A kim jest, żabą?
-Tak, jestem homoseksualistą i ukrywałem to przez ostatnie lata.
-Dlaczego? – Isao oparł łokcie na oparciu fotela, na którym siedział starszy z bliźniaków.
-Nie chciałem burzy wokół zespołu. I tego, żeby was nie kojarzyli z tym, że jeden z wokalistów jest ciotą. I tak, Seiki, uprzedzając twoje pytanie, sam też obawiałem się paść ofiarą uprzedzeń. Poza tym, najbardziej obawiałem się waszej reakcji – przesunął wzrokiem po twarzach wszystkich. – Wiem, że jesteście tolerancyjnymi osobami, ale czasem tak tylko ludzie mówią, a kiedy przychodzi do takich chwil, to gdzieś znika cała ta miła otoczka. Bałem się, że jak zrozumiecie, z kim mieszkacie, zażądacie mojego odejścia z zespołu – źle się czuł z tym, że się tak otwierał przed nimi.
-Ale my przecież byśmy tego nie zrobili – Seiji przechylił głowę. – Dlaczego tak myślałeś?
-Czy kiedyś daliście po sobie poznać, jaki macie stosunek do innych orientacji? Nie. Nieraz coś deklarowaliście, ale kiedy chciałem głębiej wejść w temat, to nagle pokój okazywał się pusty. Wasz zimny lider cholernie się bał, a potem postanowił milczeć.
-Pierdolisz – perkusista ponownie przemówił. – Ty się niczego nie boisz. Tym bardziej nas. Gdy podskakujemy, potrafisz dać nam po łbie. I się nas nie bój, na pewno mnie. Ty też – zwrócił się do ciągle zakłopotanego Hamady. – Może jestem zespołowym błaznem, ale nie jestem głupi. Kei, zrezygnowałeś z prywatnego, no, uczuciowego życia dla naszego wspólnego dobra, ale nie próbuj tego więcej robić. Też masz być szczęśliwy. Mnie nie przeszkadza to, że lubicie facetów – przygryzł kciuk. – I to, że sypiacie ze sobą.
Haruki poczerwieniał, miał ochotę zapaść się pod ziemię, wskoczyć do czarnej dziury, byleby tylko stąd zniknąć. Widział, że jego kuzyn nadal siedzi przy stole i podpiera głowę rękami. Słuchał, co mówią, ale i tak był w swoim świecie. Musiał z nim porozmawiać. Obawiał się, że Aki nie przyjął tego zbyt dobrze. Wstał, a Kei złapał go za nadgarstek, co stawało się powoli denerwujące.
-Przepraszam, ale chcę pogadać z kuzynem.
-Nie zamierzasz znów uciekać? Nie będę drugi raz szukał cię w takim deszczu.
-Przestało padać – wtrącił Seiki, po czym zatkał sobie usta dłonią, kiedy spoczął na nim lodowaty wzrok lidera.
-Nie zamierzam uciekać.
-W porządku – puścił go. I tak by za nim poszedł, gdyby zaszła taka potrzeba, jednak do tego nie musi się przyznawać. Odetchnął, że nikt nie zamierza go potraktować, jak śmiecia, a oni nie byli wściekli. Chociaż można powiedzieć, że jeden z nich był, przez to, że kłamał.
-Jesteście razem? - padło pytanie od basisty, zanim Haruki opuścił pokój.
-Nie – odpowiedzieli jednocześnie. Z tymże tylko jeden poczuł z tego powodu głęboki żal.
-Szkoda, tworzylibyście piękną parę. To co, Isao, głodny jestem, kiedy obiad? – Seiki powrócił do swojej codziennej postawy.
-Dopiero wróciłem.
-To powinieneś być głodny po tym, jak cię Mineko wymęczyła. To ja coś zrobię.
-Ani mi się waż zbliżać do kuchenki, mikrofali, tostera i co tam jeszcze mamy niebezpiecznego.
-Ojejku, dobrze. Raz człowiek... a mniejsza z tym – machnął ręką w powietrzu. – Liderze, od teraz, jak nas okłamiesz w tak ważnych sprawach, to masz przechlapane.
-Zapamiętam – popatrzył na milczącego przyjaciela i wstał.– On nie jest moją zabawką - szepnął mu na ucho.
-To dobrze – również szepnął, ale w danej chwili myślał o pięknych piwnych oczach, w które miał ochotę patrzeć. Czuł się taki zagubiony.
-Idę na siłownię. Pójdziesz ze mną? - Kei zapytał już na głos.
-Chętnie. Mam coś do przemyślenia. Nie pytaj – zastrzegł, gdy przyjaciel już otwierał usta.
-Nie ma żadnej siłowni – do salonu wkroczył menedżer. W prawej ręce trzymał torbę na laptopa. – Musimy omówić grafik na następne pięć miesięcy i nową promocję. Nowe gadżety są jednym z pomysłów.
-A wolne? - doczepił się perkusista.
-Co wolne?
-Urlop oznacza przerwę w pracy, a my go od dziś mamy.
-To nie zajmie dużo czasu.
-Tak mówisz. Ostatnio siedzieliśmy nad tym kilka godzin – podparł się pod boki.
-A kto był temu winien? - Ogata wyjął laptopa. – Ty, bo nie podobały ci się plany. Siadaj i nie marudź! Gdzie Haruki?
-Ma ważną rozmowę i jak mu przeszkodzisz, to pożałujesz – zagroził Keizo. – Najpierw, zanim przejdziemy do obowiązków, musisz o czymś wiedzieć. Choć znasz mnie od liceum, to jest coś, czego o mnie nie wiesz. Siadaj i słuchaj – stanowczy głos zmusił Natsuo do uległości.
-O, zanim zaczniecie, to pewnie należy go Harusia – perkusista pokazał mu leżące na krześle w rogu spodnie z marynarką. – Leżały na środku pokoju, kiedy wróciliśmy. Zgubił je wczoraj? - puścił mu oczko i uśmiechnął się przyjaźnie.
-O co tu chodzi? - Ogata przypomniał o sobie.
-Jestem gejem.
-Podobam ci się? - podniósł brwi.
-Przystojny jesteś, ale nie. Zresztą, kiedy mnie uczyłeś, wiele razy byliśmy razem i nic...
-Nie kończ. Liczę, że fani nie poznają prawdy.
-Nie zamierzam tego ogłaszać – włączył laptopa.
-To mój komputer.
-Mój zespół. A tak na marginesie, Haruki też jest gejem.
-I kto jeszcze?
-Nikt więcej. Pokaż ten grafik. Omówimy go w czasie obiadu – zmienił temat. Myślami i tak był przy zielonookim. Miał nadzieję, że Aki jest mądrym chłopakiem.

15 sierpnia 2011

Gdy muzyka w duszy gra - rozdział 12

Dziękuję, dziękuję, dziękuję za komentarze i za to, że jesteście ze mną. :*
Pragnę poinformować, że wyniosłam się z Onetu. I blog Niemożliwa miłość ma już nowy adres: Niemożliwa...

Betowała Ay, dziękuję ślicznie. :*

***
Wyjrzał na widownię. Hala koncertowa była pełna po brzegi, a on nie siedział tam, tylko był tutaj, gdzie wszystko się działo. Swoje miejsce oddał siostrze Mary, kiedy Haruki, a później także Tomiji, zaprosili go za kulisy. Był szczęśliwy, że będzie przez cały czas obserwował koncert z zielonowłosym, który przez ostatnie dwa tygodnie stał mu się bardzo bliski, tak samo, jak i on jemu. Nie tak, jak on by chciał, bo spotykali się wyłącznie jako przyjaciele. Mógł tak to nazwać, no bo to było coś więcej niż zwykłe kumplowanie się. Ciężko mu było przyjaźnić się z kimś, w kim się definitywnie zakochał, lecz możliwość częstego widywania chłopaka, mimo jako przyjaciela, i tak lała miód na jego bolące serce.
-Przyszło multum fanów.
Podskoczył, kiedy głos jego cichej miłości wyrwał go z zamyślenia.
-Na wasze koncerty zawsze przychodzi dużo ludzi.
-Po raz pierwszy nie stanę na scenie – westchnął.
-Przestań chrzanić. Teraz nie staniesz, ale za pięć miesięcy będziesz mógł śpiewać. Nie wolno ci się poddawać. Nie pozwolę na to – położył mu przyjacielsko rękę na ramieniu. Chwile, kiedy mógł chociaż tak go dotknąć, były wyjątkowe.
Tomiji wpatrzył się błyszczące, piwne oczy. Ten dzieciak był niesamowity. Wzbudzał w nim masę ciepłych uczuć. Miał potrzebę, by przebywać z tym chłopakiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Uwielbiał jego osobowość, dźwięczny śmiech, który tak często irytował go u dziewczyn i to, jaki potrafi być w stosunku do przyjaciół, z którymi się wykłócał, ale akceptował ich takimi, jacy są. Do tego wiele razy podnosił go na duchu, kiedy miał gorsze chwile, widząc swą przyszłość w czarnych kolorach. Aki spędzał więcej czasu z nim niż ze swoim kuzynem, który ostatnio wyglądał, jakby chodził z głową w chmurach.
-Chodź, pójdziemy do chłopaków. Powinni już być gotowi na swój show – powiedział wokalista, jednocześnie kładąc rękę na plecach nastolatka i w ten sposób prowadząc go obok siebie.
Aki odgarnął niesforne kosmyki za ucho i ponownie skarcił siebie za zachowywanie się, jak zakochana nastolatka.

***
Wszystko mu leciało z rąk. Od rana bolał go żołądek. W gardle mu zaschło. Miał wrażenie, że nie pamięta słowa żadnej z piosenek, a wszytko przez bardzo okazałe nerwy. Zaraz miał wyjść na scenę po raz pierwszy w życiu i śpiewać do wielotysięcznego tłumu. Już wolał stanąć twarzą w twarz ze swoim byłym szefem z drukarni. Poczuł dotyk na ramieniu. Spojrzał w górę, gdyż siedział na krześle.
-Chodź – rzucił Keizo i wyszedł pierwszy.
Chłopak zaprowadził go do pustego pokoju przeznaczonego na składzik rzeczy do sprzątania. Tam od razu pocałował go szybko i mocno.
-Uspokój się, bo inaczej wyzioniesz ducha – poradził lider kojącym nerwy głosem.
-To nie ty pierwszy raz staniesz przed takim tłumem – Haruki stał się bardziej śmiały i rozmowny, kiedy był sam na sam z Keizo. Nie mogło być przecież inaczej, kiedy kochali się ze sobą prawie co noc, a czasami tylko pieścili w ich raju. Tak zaczął myśleć o wiśniowym zakątku. Z tym, że on marzył, aby mogli się kochać w łóżku z aksamitną pościelą, a nie ciągle leżeć na trawie. Chociaż nie narzekał, bo za nic w świecie nie oddałby tych cudownych chwil. Kochał je tak samo, jak i chłopaka stojącego teraz przed nim. Tak, kochał go. Prawdopodobnie zalążek uczucia zaczął się już podczas występu w telewizji, gdy pierwszy raz śpiewał. Dlatego tak łatwo pierwszej nocy uległ liderowi. Drugiej też, kiedy wtedy przyszedł, Kei już na niego czekał. A trzeciej... Wszelkie uczucia zachowywał dla siebie, gdyż nadal nie wiedział, co czuje białowłosy. Jego miłość narodziła się szybko, to znaczy sądził, że to uczucie ogarnia całe jego ciało, kiedy byli razem nocami, przez tą jedną godzinę lub dwie, czy za dnia udając, że nie łączy ich nic poza zwykłymi stosunkami między domownikami. Tęsknił za nim w chwili, kiedy Ueda pojechał na dwa dni do rodziców. I domyślił się, że to wcale nie chodziło o seks, tylko o najpiękniejsze i najwartościowsze z uczuć. Bał się, że dla lidera jest tylko obiektem do zaspokojenia, ale dopóki nie miał dowodów na to, był spokojny. Zwłaszcza, że chłopak zaczął traktować go dobrze.
-Sam też byłem na twoim miejscu, wiem, jakie to uczucie. Dałem sobie radę i ty też dasz – nie rozumiał sam siebie, czemu był taki miły dla niego. Przecież jeszcze ponad trzy tygodnie temu, nie chciał go widzieć w zespole, a teraz pragnął, by Haruki się odprężył. Oczywiście mogło chodzić mu o to, żeby chłopak nie zawalił tak ważnego koncertu. To, że nie łączyły ich zwyczajne stosunki, nie miało znaczenia. To, że uważał młodszego chłopaka za niezwykłego, też nie miało znaczenia. Po prostu czasami zdarzało mu się być miłym.
-Przecież wiesz, że zawsze się staram. Zresztą będziesz obok, to dam radę – jego głos był cichy. Przed wyjściem zawahał się, ale cmoknął jeszcze Uedę w policzek. Takie gesty jeszcze go onieśmielały, nie wiedział na czym stoi i na ile może sobie pozwolić. Nie miały one przecież związku z pożądaniem, raczej z czymś czułym i słodkim, a Kei lubił słodycze tylko w postaci ciastek.

***
-Chłopaki, od jutra wytwórnia zgodziła się dać wam dwa tygodnie urlopu pod warunkiem, że dzisiejszy koncert przejdzie do historii, jako jeden z najlepszych, więc dajcie z siebie to, co macie najlepszego – mówił Natsuo, kiedy Tomi i Aki dołączyli do chłopaków.
-Damy takiego czadu, że szczęki będą musieli zbierać z ziemi – Seiki poprawił włosy. – A ty, Natsu, ciągle się powtarzasz. Naprawdę mógłbyś już zmienić płytę.
-A gdzie Keizo i Haruki? – Natsuo dopiero teraz zauważył nieobecność dwóch wokalistów.
-Jesteśmy – Keizo wsunął się do garderoby, a za nim Haruki, który nalał sobie niegazowanej wody do szklanki.
-Wasz menedżer powiedział, że od jutra macie urlop – Aki zbliżył się do kuzyna. – To może w końcu odwiedzisz stare śmieci, co? Mama tęskni za tobą.
-Na pewno was odwiedzę.
-Najbardziej to mnie cieszy dzisiejsza imprezka w klubie – Seiki aż zacierał rączki. – Będzie masa dziewczyn.
-Może którąś wyrwiesz – powiedział Isao z nadzieją, że będzie jego dziewczyna. Tęsknił za nią.
-Ma się rozumieć.
-Nie pieprzcie, tylko na scenę! - krzykną lider.
-Co ty możesz wiedzieć o pieprzeniu – mruknął starszy z bliźniaków.
-Ostatnio więcej niż ty – wyrwało się białowłosemu.
Słysząc to, Haruki opluł kuzyna wodą,
-Ej.
-Przepraszam – zawiesił wzrok na Keizo.
Tomi zauważył wymianę spojrzeń między wokalistami. Podniósł brwi do góry.
-Czyżby? – myślał.I nie powiedziałeś mi? - popatrzył z wyrzutem na przyjaciela, który rozpoznał ten wzrok i już wiedział, że zielonowłosy domyślił się paru nowych rzeczy z jego aktualnego życia.Kei, potrafisz dochować tajemnicy, nawet przede mną.
-Hej, Tomi, znów odleciałeś. I uśmiechnij się – Aki podniósł mu palcami kąciki warg. – O tak, teraz lepiej. Chodźmy, bo chłopaki pobiegli na scenę.
-Uroczy. Czy ja właśnie pomyślałem że Aki jest uroczy? Źle ze mną – potrząsnął głową.Jak chłopak może być uroczy? Może, bo to Aki -odezwał się jakby drugi głos w nim.Nie słucham cię. Tak, chodźmy, nie chcę, byś stracił koncert, siedząc za kulisami – powiedział na głos.
Stanęli z boku sceny, skąd wszystko widzieli, ale nikt z widowni nie widział ich.*  Widowisko, które rozgrywało się na ich oczach, można by nazwać nieziemskim. Po scenie przesuwały się setki kolorowych świateł. Lasery migały w takt muzyki i wystrzeliwały długimi promieniami w widzów. Z góry padał deszcz srebrnego konfetti, a z tyłu sceny na dużym ekranie przewijały się różnego rodzaju wizualizacje. Fani byli zachwyceni występem przeplatanym piosenkami lirycznymi z rockowymi. Blue ponownie podbili ich serca, a wspólny śpiew starych, ale nadal uwielbianych piosenek, był kulminacją wieczoru.
Haruki radził sobie znakomicie. Patrząc na niego miało się wrażenie, że dla niego to kolejny już koncert w życiu. Z początku był lekko spięty, ale rozkręcił się i dawał sobie radę, z czego Aki był szalenie dumny. Coś przeczuwał, że kuzyn w końcu pokona swoją nieśmiałość. Chciałby tego oraz jeszcze tego, aby Tomi był jego.

***
Klub, w którym odbywało się przyjęcie, pękał w szwach od zaproszonych gości, wśród których były znane zespoły, przedstawiciele różnych wytwórni, producenci, sponsorzy, a także ci, którzy ciężko pracowali nad organizacją koncertu. Dla reporterów wstęp był wzbroniony, aby wszyscy mogli w spokoju się zabawić.
BlueRiver siedzieli razem przy stoliku blisko sceny, na której tańczyły dwie dziewczyny w skąpych strojach, a trzecia śpiewała piosenkę z karaoke. Nie była może mistrzynią w śpiewie, ale przynajmniej nie fałszowała, jak jej poprzednik.
Haruki siedział obok Keizo, który położył rękę na oparciu kanapy tuż za chłopakiem, przez co włosy Harukiego łaskotały go po gołej skórze, z czego białowłosy nie robił problemu. Do tego siłą rzeczy, przez mały ścisk przy stoliku, zmuszeni byli siedzieć bardzo blisko siebie z łatwością czując dotyk i ciepło drugiego ciała.
Zielonooki chciałby tak z nim siedzieć otwarcie, jak z partnerem. Ostatnio coraz częściej żałował, że nie powiedział w domu, jakiej jest orientacji. Czym dłużej zwlekał, tym trudniej było wyjść z ukrycia. Teraz tym bardziej był to zły moment, kiedy był członkiem zespołu, a strach stał się jeszcze większy. Strach przed publicznymi wyzwiskami, które cięły, jak ostrze noża. Łatwiej by było, gdyby Keizo był otwarty i sam się nie ukrywał. Byliby wtedy podporą dla siebie i razem... O czym on myśli, przecież Kei by go zabił za chęć ujawnienia się, a poza tym nie byli razem. Nie wiedział, czy mógłby liczyć na niego w takiej sytuacji. Popatrzył na Uedę. Po chwili lider odwzajemnił spojrzenie, podnosząc przy tym prawą brew do góry.
Po raz kolejny nie widzieli przyglądającego im się zielonowłosego, który mimo, był zajęty rozmową z Akim, jakoś nie umiał przestać o nich myśleć. Musiał porozmawiać z przyjacielem, nie chciał, aby ten skrzywdził Hamadę. Bał się, że wykorzystuje chłopaka, bo ma go pod ręką. Chociaż Kei nie był taki. Ale dlaczego nic mu o nich nie powiedział?

Tymczasem Keizo rozmyślał o tym, jak by to się wyrwać z przyjęcia, z którego tylko Seiki czerpał przyjemność, obtańcowując co rusz inną dziewczynę. Chętnie zabrałby ze sobą Hamadę do domu. Chciałby w końcu kochać się z nim w łóżku. Zaczął mu przeszkadzać zagajnik, mimo, iż noce były już ciepłe. Mimo tego, że w ogrodzie nie ukrywały ich cztery ściany, tylko drzewa, bardziej bał się kochać z nim w domu. Nocą już nikt nie chodził po ogrodzie, zwłaszcza po jego drugim końcu, a w domu każdy z chłopaków bez zaproszenia mógł wtargnąć to do jednej czy też drugiej sypialni. W swojej nadal nie naprawił zamka w drzwiach, a do tego zaśnięcie w łóżku było bardziej prawdopodobne niż na trawie. Nie należał do osób, co leżą na tym zielonym dywanie i lubują gapić się w gwiazdy, aby potem smacznie usnąć. On wolał spać w wygodnym łóżku. Dlatego musiał wyciągnąć stąd Hamadę. Przez najbliższe godziny dom będzie tylko ich.
Dlatego, gdy napotkał te grzeszące głębokim kolorem oczy, wiedział już, co ma robić. Nachylił się do ucha Harukiego i szepnął:
-Zabieram cię do domu. Udawaj śpiącego – wyprostował się i wychylił do chłopaków. – Haruki jest senny, ja też jestem zmęczony, więc wy się bawcie, a ja zawiozę go do domu.
-Coś ty taki miły? Nigdy nas do domu nie zawoziłeś – Isao pociągnął łyk piwa. Przy jego boku siedziała jego dziewczyna.
-Nie jestem miły, tylko co ma tu siedzieć, jak ja też jadę – podniósł się. – Haruki, zbieraj się.
-Nie tłumacz się tak – Tomiji puścił mu oczko.
Hamada wyszedł ostrożnie od stolika i zatrzymał się przed Tomijim.
-Tomi, uważaj na niego – wskazał głową nastolatka, który przewrócił oczami na te słowa. Najchętniej by go zabrał ze sobą, ale wiedział, że Keizo by był zły, a chłopakowi też nie chciał psuć zabawy.
-Spokojna głowa. Idź... - zawiesił głos na moment - ...spać.
-Dobrze, że nocuję u was – nastolatek założył nogę na nogę. – Mama nie będzie się pieklić, że całą noc imprezowałem.
-Ciocia nie jest taka zła.
-A wracać o dziesiątej mi każe.
-No, chodź już – irytował się Keizo, już by przecież za ten czas doszli do samochodu. Dobrze, że nic nie pił, bo musiał by wzywać taksówkę, a na to nie miał chęci, mając w pamięci incydent, kiedy był zmuszony jechać w zasyfionym i śmierdzącym samochodzie. Nie rozumiał, jak można było dopuścić auto do takiego stanu.
Zziajany Seiki po ostatnim tańcu uwiesił się wychodzącym chłopakom na ramionach.
-Już idziecie? Impra dopiero się rozkręca. Doprawdy, dziwni jesteście.
-Jesteśmy zmęczeni – dyskretnie powąchał go w obawie, że poczuje zapach alkoholu, ale na szczęście chłopak nic nie pił.
-Starzejecie się. To spadajcie, dziadkowie – oparł się dłońmi o stół. – Braciszku, co tak siedzisz? Zaproś jakąś do tańca. Wiem, że Hanae nie przyszła, ale rybek w morzu jest o wiele więcej, nie tylko ta jedna.
-Co z Hanae? - podłapała Mineko.
-Zamknij się, Seiki – syknął młodszy z bliźniaków. – Ciągle tylko gadasz i chlapiesz nieprzeznaczonymi dla innych uszu informacjami na prawo i lewo.
-O niczym nie rozpowiadam, powiedziałem tylko, żebyś zaszalał. Nie bądź taki poważny. Naprawdę ostatnio coś z tobą nie tak. Nie złość się. Co ci we mnie nie pasuje?
-Nic cię nie obchodzi, tylko chcesz... szaleć. Mam swoje powody być podenerwowanym. Powiedziałbym, o co chodzi, ale ty ostatnio nie słuchasz tego, co mam ci do powiedzenia, tylko uciekasz.
-Jak to nie słucham?
-Chłopaki, spokój – wtrącił Isao. – Wyjaśnijcie sobie wszystko w domu. Nigdy się nie kłóciliście, nie wiem, o co teraz wam chodzi, ale ja nie muszę wiedzieć. To wy znajdźcie dla siebie czas i porozmawiajcie na spokojnie, nie robiąc przedstawienia.
Seiki ostatni raz zerknął na brata i zniknął w tłumie tańczących osób.

Do Tomijiego nawet ta mała sprzeczka nie dotarła, kiedy patrzył za wychodzącym przyjacielem i jego... kochankiem, chłopakiem? Kim był dla niego Haruki?
Dlaczego wcześniej tego nie zauważył i od jak dawna to trwa? W sumie nie mógł nic widzieć, bo był zajęty Akim. Na stopie przyjacielskiej, oczywiście.

***
W domu, na piętrze, w sypialni Keizo, dwudziestoletni chłopak zaciskał palce na pościeli, wtulając twarz w poduszkę, z której wyczuwał zapach swego kochanka. Kochanka, który w tej właśni chwili, poruszając się w nim leniwie, całując i gładząc jego plecy, dawał mu rozkosz. Kochali się długo i namiętnie, bez pośpiechu. Lider zacisnął palce u nasady jego penisa, tym samym nie pozwalając mu dojść, podczas, gdy sam krzyczał z ekstazy. Haruki zawarczał ze złości.
-Pozwól mi.
-Cierpliwości, piękny – sapnął i pocałował go w kark. Wyszedł z niego i odwrócił go na plecy, od razu układając się między jego udami i po raz pierwszy w ich bliskich kontaktach, bez żadnych subtelności, pochłonął jego członka do ust. Nie za głęboko, gdyż wyszedł z wprawy, a wokalista był dość dobrze obdarowany przez naturę.
-Aach, Kei – widok, który mu się ukazał, kiedy otworzył oczy, był niesamowity. Marzył o tym, ale bał się poprosić, nie będąc pewnym reakcji chłopaka. Mógł go samemu rozbierać, ale to... Sam też nie wiedział, jak zabrać się za sprawienie kochankowi takiej przyjemności. Wczepił palce w jego włosy, sam już nie wiedząc, czy rozsunąć uda bardziej, czy też zacisnąć je wokół głowy chłopaka. Czuł drażniący go język i silne ssanie. Wypchnął biodra w górę. Był tak rozpalony, że na orgazm nie musiał długo czekać.
Keizo nie odsunął się, kiedy ten zaczął dochodzić mu w ustach, tylko przełknął wszystko, co zostało mu dane i patrzył urzeczony, jak Haruki wygina się w głęboki łuk i drży, a skóra błyszczy się od potu.
-Piękny - stawał się wprost uzależniony od reakcji chłopaka. Mógłby widzieć go takiego i doprowadzać do szczytowania dwadzieścia cztery godziny na dobę. Possał jego członek jeszcze chwilę, po czym wypuścił go z ust i składając drobne pocałunki po tym kuszącym ciele, przesuwał się w górę, aż dotarł do ust.
Haruki z ochotą pozwolił się pocałować, smakując siebie. Dotarło do niego, co się stało, że doszedł w jego ustach i poczerwieniał. Te usta i język, z którym teraz splatał się jego, doprowadziły go do jednego z najsilniejszych orgazmów.
-Przepraszam – wydukał, kiedy odessali się od siebie.
-Za co? - polizał go po szyi.
-Ja... nie zdążyłem cię uprzedzić – popatrzył zakłopotany na twarz chłopaka.
-Nie przepraszaj. Zdążyłbym się odsunąć. Po prostu chciałem cię posmakować.
-Przepraszam, że ja jeszcze... tobie nie... no wiesz.
-Nie zmuszam cię do niczego. Jak widzisz, ja sam dopiero dzisiaj... Jeżeli zechcesz, to wiedz, że zawsze możesz mi sprawić taką przyjemność – patrzył mu w oczy, polegując na nim połową ciała i bawiąc się jego włosami. – Jeżeli nie będziesz miał ochoty, to nie musisz. Nie znoszę zmuszania partnera w łóżku do robienia rzeczy, których on nie chce robić.
Haruki, słysząc to, uśmiechnął się. Jego powieki zaczęły opadać, gdy ciało się uspokoiło.
-Jesteś zmęczony – stwierdził Keizo i położył się obok na boku.
-Wykończyłeś mnie i jest późno.
-Ja ciebie wykończyłem? Dokąd idziesz? – zapytał, gdy Haruki zaczął wstawać.
-Do siebie.
-Zostań.
-Co?
-Jeszcze zgubisz się po ciemku i nie trafisz do swego łóżka. Bezpieczniej będzie, jak tu zostaniesz. No kładź się – nie potrafił go stąd wypuścić. Chciał zasnąć u jego boku.
-A jak chłopaki wrócą i nas nakryją? - mimo pytania, położył się zwrócony do niego twarzą.
-Wrócą pewnie nad ranem. Nastawię budzik na czwartą, to wrócisz do siebie.
-A prysznic?
-Nie zawracaj sobie tym głowy. Śpij – wtulił się policzkiem w poduszkę.
-Ok – po raz pierwszy zasypiał przy nim i było to dla niego bardzo ważne. Prawie natychmiast zasnął.
-Dobrze mi z tobą -pomyślał Keizo.Nawet stałem się bardziej przyjazny dla innych. To niedobrze, bo mi wejdą na głowę, ale zaradzimy temu. Na razie nie chcę już myśleć o niczym poza tym, że miał to być tylko seks, a teraz sam siebie nie rozumiem. Mięknę przy tobie, Haruki. Coś we mnie obudziłeś – podniósł rękę, aby odgarnąć mu włosy z twarzy, ale powstrzymał się. Leżał i patrzył na tą spokojną twarz, dopóki sam nie zapadł w głęboki sen.


***
Nad ranem bliźniacy wraz z Tomijim i Akim wrócili do domu. Wokalista zagnał rodzeństwo Nakada spać, a sam zaprowadził piwnookiego do pokoju gościnnego, który przygotowali z pomieszczenia przeznaczonego na schowek dla starych mebli.
-Doskonale się bawiłem – powiedział Aki, kiedy stanęli pod drzwiami pokoju. - Nawet nie śmiałem marzyć o czymś takim. Tomi, jesteś ekstra – rzucił mu się na szyję, co zaskoczyło wokalistę i podniosło mu tętno. Aki nie zrobiłby tego, gdyby nie był pod wpływem kilku piw, ale nie był pijany, żeby nie wiedzieć, co robi. Chciał chociaż tylko raz objąć swego idola w chwili, gdy miał do tego odwagę. Świadomość tego, że Tomi nie jest i nigdy nie będzie jego, uderzyła w niego z całą swoją siłą. Nigdy nie poczuje jego dotyku na swym ciele, nie usłyszy czułych słów, nawet nie skosztuje po raz drugi smaku jego warg. W oczach pojawiły się łzy, więc zamrugał szybko, aby je odpędzić. Mógłby wyznać mu, co czuje, ale zniszczyłby to, co jest teraz. Tomi nie zechciałby go już widzieć.
-Ty też jesteś ekstra – położył mu rękę na plecach i pogłaskał go po nich. Wyczuwał, że coś jest nie tak. – Akiś, stało się coś?
-Nie. Pójdę już spać – odsunął się, ale nie patrzył na niego, chcąc ukryć swój stan. – To dobranoc, a może dzień dobry, który niedługo wstanie – starał się uśmiechnąć.
-Dobranoc.
Aki wszedł do pokoju i zamknął drzwi. Od razu rzucił się na łóżko. Nie umiał dłużej powstrzymać przeźroczystych kropel wypływających z piwnych oczu.
-Kocham cię, Tomi. Okłamywałem siebie. Nie potrafię być twoim przyjacielem, ale ty o tym się nie dowiesz. Nigdy nie poznasz moich uczuć. Co mam robić? Nie chcę przestać cię widywać.
Płakał długo i cicho, by nikt go nie usłyszał. Uspokoił się dopiero, gdy za oknem pojawił się pierwszy brzask nowego dnia.

***
Nie mógł zasnąć i przewracał się w pościeli z boku na bok. Co się z nim, do licha, działo? Dlaczego, kiedy chłopak go objął, o mało nie dostał palpitacji serca? To było takie inne od tego, kiedy Kei go obejmował. Wtedy nie czuł niezwykłego podekscytowania, w tamtej chwili mógłby... nie, nie mógłby. Owszem, nastolatek był niezwykły, ale to chłopak. Cichy głosik w nim pytał:
I co z tego?”
-Jak co z tego? Nie jestem gejem. Nie podobają mi się faceci – uderzył ręką w poduszkę.
Faceci nie, ale ten chłopak tak, jest wspaniały. Uwielbiasz jego charakter” - mówił głos wewnątrz niego. - „Może to on ma wyzwolić w tobie dodatkową naturę?”
-Zamknij się.
Pozwól dojść mi do głosu. Uświadomię ci, kim jesteś.
-Zwariowałem. Mam dwie osobowości – położył się na plecach i wpatrzył w sufit. Musiał odegnać te myśli. Lubił chłopaka, ale nic więcej. To wszystko przez to, że ciągle przebywa z chłopakami. Dawno nie był z dziewczyną. Musi sobie znaleźć jakąś, bo mu odbija. Miał telefony do kilku stałych kochanek. Jutro do którejś zadzwoni i umówi się na randkę.
I tak będziesz o nim myślał.