31 lipca 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 10

Za sprawdzenie rozdziału dziękuję Ay. Wam serdecznie dziękuję za komentarze. Odpowiedzi na Wasze pytania jeżeli są staram się zamieszczać pod Waszymi komentarzami. Teraz zapraszam na kolejny rozdział. Na następny zapraszam za tydzień. :D

***

Tydzień później, w garderobie studia telewizyjnego, BlueRiver przygotowywali się do występu w programie muzycznym.
Haruki przeżywał ogromną tremę. Dziś pierwszy raz miał wystąpić przed publicznością. W studiu miała być ponad setka fanów, a przed telewizorami będzie ich o wiele więcej.
Stylistka wybrała dla nich wąskie, czarne, połyskujące w świetle reflektorów spodnie, a do tego jasnozielone, proste bezrękawniki, z prawej strony długie do pół uda, a z lewej ledwie okrywające biodro. Do tego buty o wysokiej cholewce i z wysokim koturnem dopasowane kolorystycznie do spodni.
-Dobrze, że w tym programie nie ma wywiadów – Seiki kręcił się kółko na obrotowym taborecie. – Ostatnio za dużo tego było.
-Weź przestań, bo mi niedobrze – Seiji wskazał palcem na stołek.
-Za wrażliwy jesteś. Ja się tak mogę kręcić bezustannie i nic mi się nie robi – zatrzymał się w miejscu. – Kiedy wychodzimy?
-Za godzinę – poinformował Isao – Cholerne buty. Węższych cholewek nie było?
-Były, ale nie ubrałbyś ich – stylistka kręciła się po pokoju wraz ze swą asystentką.
-Toż to nawet zamka nie ma.
-Marudzisz, bo Mineko wyjechała – Reiko sprawdziła rozmiar jego obuwia. – No, dobre są, powinieneś dać radę je założyć.
-Wyjechała kilka dni temu. Może i założę, tylko jak to zdejmę? Wiesz, że ja takie buty wolę mieć z zamkiem.
Do garderoby wkroczył menedżer z miną tak radosną, jakby wygrał wycieczkę dookoła świata.
-Posłuchajcie mnie przez chwilę. Ten program w każdym tygodniu gości trzy najlepsze zespoły i za każdym razem ma on milionową oglądalność. Pokażcie fanom, że jesteście razem i tworzycie jedną rodzinę. Niech zrozumieją, że Haruki jest jednym z was.
-To przecież wiadomo – wtrącił Seiki.
-Nie przerywaj mi, jak ja mówię. Fani tego nie wiedzą. Ciągle mają wątpliwości. Od czasu konferencji nie widzieli was razem. Wiecie, jak to jest, gdy w zespole następują zmiany? – pokiwali zgodnie głowami, nie chcąc mu przerywać. – Teraz mogliście się odezwać, ale mniejsza z tym. Pamiętajcie, jedność i braterstwo poprowadzą was na szczyt. Macie wspólny cel i zrealizujcie go. Myślcie o tym, co robicie. Dajcie z siebie wszystko, a fani ponownie wam zaufają i przyjmą Hamadę, jako członka zespołu.
-Szefie, długo potrwa ta przemowa? Muszę się umalować – głos ponownie zabrał starszy z bliźniaków.
-Skończyłem. Chodziło o to, żebyście dali z siebie wszystko.
-Można było tak od początku.
-Natsuo, wszyscy wiedzą, co mają robić – Keizo napił się kawy z plastikowego kubka. – Co to za chłam? Powinni karać ludzi za robienie takich sików. Pamiętajcie, najpierw śpiewamy piosenkę Hamady – popatrzył na zielonookiego. – Nie zawal.
-Dam radę. – Wierzył w to, że jak usłyszy pierwsze akordy gitary szarookiego, to sobie poradzi. Do tego myśl, że jego rodzina siedzi przed telewizorem, aby go obejrzeć, dodawała mu pewności siebie.
-To za czterdzieści pięć minut widzę was na scenie – dodał menedżer, zanim wyszedł.

***
Leżał na łóżku z rękoma pod głową i gapił się smętnie w sufit. Rozmyślał nad tym, że jest gejem. Miał co do tego już stuprocentową pewność. Internet naprawdę był skarbnicą wszystkiego. Samo to, że mógł porównać swoją reakcję na filmy porno hetero i homo, było dla niego dość wygodne. Tak, jak się spodziewał, dwóch mężczyzn wywoływało w nim serię doznań, z których każde uderzało w niego niczym piorun. Zrozumiał też, że dotychczas oglądane filmy z mieszaną parą działały dlatego, że patrzył na faceta. Zawsze też, odkąd pamiętał, zwracał uwagę na chłopaków. To z nimi chciał przebywać, a dziewczyny były zwykłymi koleżankami z klasy. Jednak ta wiedza nie pomagała mu w dojściu do tego, co miał dalej robić. Jak sprawić, aby rodzina go nie wykopała, kiedy powie prawdę o swojej orientacji? Do tego był Tomiji, o którym wciąż myślał. Kiedy w sobotę od nich wyjeżdżał, chłopaki powiedzieli mu, że może ich odwiedzać, kiedy tylko zechce. Nawet poinformowali ochronę, aby go wpuszczała bez problemów. Niestety, jak dotąd nie skorzystał z zaproszenia. Jak by miał patrzeć na zielonowłosego i nie marzyć o jego ustach?
Ciemna zasłona, która oddzielała go od prawdy, została rozsunięta. Teraz tylko musiał znaleźć sposób na poradzenie sobie z samotnością. A może by pozostawić wszystko w tajemnicy i grać? Tak robiło wielu gejów. Żenili się, mieli dzieci. Zaraz jednak w głowie pojawiła się myśl, że tym unieszczęśliwiali siebie oraz swoje dzieci i kobiety, które były ich żonami.
-Synku, Mary przyszła – mama zapukała do drzwi.
-Otwarte – powiedział niezbyt zadowolony z jej wizyty. Lubił dziewczynę, ale ostatnio za dużo miała do niego pytań.
-Cześć, palancie – Mary weszła do jego pokoju.
-Hej – podniósł się, ale nie zszedł z łóżka, tylko oparł plecy o ścianę za sobą, prostując nogi.
-Dobrze się czujesz? Powinieneś odpowiedzieć: „Cześć, idiotko, brzydulo...”
-Nie mam nastroju.
-Od soboty go nie masz – usiadła obok niego. – Nawet telewizora nie włączyłeś – sięgnęła po pilot leżący obok niego i włączyła na odpowiedni kanał muzyczny. Od razu wyłączyła głos. – Za godzinę pierwszy występ Harukiego. Może powiesz mi, o co chodzi? Czy coś się stało, jak byłeś z Blue? - popatrzyła na niego. Wyraz jej twarzy twardo mówił, że tym razem nie odpuści. – Ja wiem, że nakrzyczałam na ciebie za to, że nie powiedziałeś mi o tym, gdzie jedziesz, ale to nie o to chodzi. Prawda? Nie obraziłeś się na mnie za to?
-Moje życie się spieprzyło – zgiął nogi w kolanach i położył na nich łokcie.
-Brzmi poważnie. Słuchaj, jak jesteśmy razem, to ciągle się wygłupiamy, ale naprawdę można ze mną pogadać o poważniejszych sprawach.
-Daj spokój – machnął lekceważąco ręką.
-Nie. Z wesołego chłopaka zrobił się z ciebie jakiś melancholik. Unikasz wszystkich. Gadaj i to już! - usiadła po turecku.
Wiedział, że dziewczyna nie da mu spokoju. Może warto już mieć za sobą odrzucenie? Ukrył twarz w dłoniach i wyszeptał:
-Jestem gejem.
-Czym jesteś? Mów głośniej, wiesz, że mam przytępiony słuch. I zabierz te ręce z twarzy – odciągnęła jego dłonie.
-Gejem. Jestem gejem – westchnął. Ma to już za sobą.
-Serio?
-Serio! Żartowałbym na ten temat?!
-Wspaniale – zaklaskała, jak mała dziewczynka.
-Nie masz nic przeciw? - był zaskoczony tym, co usłyszał.
-Coś ty, głupi? Gadaj, jest ktoś, kto ci się podoba? Jak to odkryłeś? I wiesz, podejrzewałam, że lubisz facetów.
-Jak to?
-Tyle dziewczyn zapraszało cię na randki, a ty ciągle odmawiałeś. Na starszych chłopaków potrafiłeś się zagapić.
-Co? - tym to już zupełnie go zaskoczyła.
-Ty może byłeś ślepy, ja nie. Jak się zaczęło to twoje odkrywanie?
-Tak jakoś wyszło – nie miał zamiaru opowiadać jej o pocałunku.
-I przez to byłeś taki smutny?
-Mam się cieszyć?
-Pewnie. Przecież to żadna tragedia. Gdybym była facetem, byłabym gejem. To nic złego, kochany.
-Co z rodzicami, co będzie w szkole?
-Kto mówi, że musisz to rozgłaszać światu? Rodzice powinni wiedzieć. Masz super starych i na pewno nie wywalą cię z domu, jak to sobie wyobrażałeś.
-No, tak jakoś przyszło mi to do głowy – mruknął.
-Najpierw ty odpowiedz sobie na jedno pytanie: czy to tobie przeszkadza? - jej wzrok wypalał mu dziurę w twarzy.
-Już nie. No trochę. I się boję.
-To się nie bój. Ja jestem z tobą – poklepała go po udzie. – Twoja rodzina też cię nie zostawi. Uwierz w nich.
-Na razie jednak nic im nie powiem.
-Jak chcesz, ale uśmiechnij się. Jutro jest mecz i musisz zagrać. Teraz obejrzyjmy program. Mój przyjacielu geju.
Popatrzył na nią ze zgrozą.
-Jesteś świrnięta.
-Nie, ale zawsze chciałam mieć takiego przyjaciela – jej oczy błyszczały. Włączyła głos w telewizorze.
W końcu i on się uśmiechnął. Miał wspaniałą przyjaciółkę.

***
W asyście oklasków pochodzących od publiczności zajęli swoje miejsca. Haruki, zgodnie z planem, przysiadł na wysokim stołku o metalowej chromowanej ramie. Jedną stopę postawił na dębowej podłodze sceny, a drugą oparł o rurkę łączącą nogi krzesła. W ręku trzymał mikrofon i próbował skupić się na tym, co miał robić.
Tuż obok, na takim samym krześle, usiadł Keizo z gitarą, twarzą zwrócony bardziej do nowego wokalisty. Bardzo rzadko grał publicznie na gitarze, ale ten utwór tego wymagał. Wziął od zielonookiego mikrofon i odchrząknął, chcąc tym uciszyć publiczność:
-Piosenka, którą usłyszycie jako pierwszą, promuje singiel naszego nowego wokalisty, Harukiego Hamady. Chciałbym, żebyście przyjęli go, jako pełnoprawnego członka BlueRiver. Kolejne trzy piosenki będą zapowiedzią tego, co znajdzie się na naszej trzeciej płycie oraz to, co już doskonale znacie i lubicie – oddał mikrofon Harukiemu i dał chłopakom znać, że zaczynają.
Haruki patrzył w oczy liderowi. Dawało mu to spokój i dzięki temu pozbywał się tremy. Usłyszał perkusję i już był gotów. Jong Yong Hwa - song for a fool Zbliżył mikrofon do ust i zaczął śpiewać, całkowicie zapominając o całym świecie.
Keizo był zadowolony. Chłopakowi szło świetnie, nawet lepiej niż wcześniej. Pozostali też grali doskonale. Widział reakcję publiczności, która z zaskoczeniem przyjęła, że nowy wokalista naprawdę umie śpiewać.
-Ciągle myśleliście, że przyjmiemy kogoś, kto nic nie umie? Niedowiarki – pomyślał Keizo. Następnie przeniósł wzrok na zielonookiego. Chłopak wręcz promieniał. Miał wrażenie, że wypływa z niego aura tak emanująca jasnością i miłością, iż niemal sam odczuł to, co czuł chłopak. – On naprawdę, to kocha. Jest, jak anioł. I te jego oczy... pfu, nie myśl o tym.
Radość przepełniała mu serce, gdy śpiewał. Do tego widząc zadowolonego Uedę, który tak jakoś dziwnie na niego patrzył, czuł, że śpiewa wyłącznie dla niego. Jakby na świecie istnieli tylko oni dwaj. Jakaś niewidzialna siła kierowała jego emocjami i to, co poczuł, było tak silne, jak grom, gdy w niego uderzyło. Tylko oni dwaj i nikogo więcej, kto mógłby zakłócić to fantastyczne werbalne połączenie między nimi. Tylko oni dwaj... To go przeraziło i uszczęśliwiło jednocześnie. Było, jak sen, który od jakiegoś czasu nawiedzał go nocą. To, co czuł w tym śnie, znalazło odzwierciedlenie w tej właśnie chwili. Niezwykłe przyciąganie do lidera sprawiło, że na małą sekundę jego serce zadrżało, a dusza chciała wyrwać się do szarookiego. Pobiec w jego ramiona i zatonąć z nich na zawsze, a ciało zapragnęło o wiele więcej.

***
-Haruki jest boski – zapiszczała Mary. – I Kei gra na gitarze. Rozpływam się – trąciła go w ramię. – Podoba ci się któryś z chłopaków?
-Chyba zwariowałaś.
-No przestań się krygować. Nie wierzę, że żaden ci się nie podoba. Ja bym ich wszystkich zamknęła w pokoju i z niego nie wypuszczała.
Owszem, podobał mu się ten, którego tam akurat nie było. Może i dobrze, jeszcze do głowy by mu wpadły męczące myśli i przyjaciółka wyczułaby, co się z nim dzieje.
-Daj spokój. Spędziłeś z nimi trochę czasu, czego zazdroszczę, a wiesz, że ja niczego ludziom nie zazdroszczę, więc chyba nie przeszedłeś obok nich obojętnie.
-Są fajni – jejku, niech ona przestanie go wypytywać. Obudziła się w niej ciekawska dusza.
-Fajni – parsknęła śmiechem. – To tak, jakby powiedzieć o czekoladzie, że jest dobra. Chłopaku, obudź się – wytarmosiła go za ramiona. – Oni są boscy, mniami, a nie fajni.
-Nie podniecaj się tak. Słuchaj, bo będziesz żałować, że nie usłyszałaś nowej piosenki.
-Przecież słyszę. Szkoda, że któryś z nich nie jest gejem. Każdy nadawał by się na twego chłopaka.
-Mary, przestań – zagarnął do dłoni jaśka i próbował się nim udusić, przykładając go do twarzy.
-No co? - popatrzyła na niego bez zrozumienia.
-Chciałabyś mnie zeswatać z którymś z nich?
-Ekstra by było, co nie? Chodziłbyś z gwiazdą. Ciekawe, którego byś chciał – zaczęła myśleć.
Nie odpowiedział, bo jeszcze by mu się wymsknęło, że chciałby Tomijiego. Musiał przed samym sobą przyznać, że choć niewiele rozmawiali, to tęsknił za nim i chciałby go zobaczyć. Do ich uszu doleciał kolejny, bardziej rockowy utwór w wykonaniu lidera. Widział, że Haruki nieznacznie się wycofał i dołączył do niego w chórku wraz z zespołem. Kolejną piosenkę, już po japońsku, wykonali razem, dostając kolejne gromkie brawa, po czym ukłonili się widowni i zniknęli za kulisami. Na scenę wszedł inny zespół.
-Aż jeszcze bardziej marzę o pójściu na koncert. To już niedługo – powiedział dziewczyna, sięgając do szuflady stojącego obok biurka po landrynki. Wyjęła jeden z pudełka. – Uwielbiam te malinowe.
-Wiesz, co do koncertu, to... – wstał i z szafy spod ubrań wyciągnął urodzinowy prezent – ...tym nie musisz się już martwić. – Kogo innego miałby zabrać na koncert, jak nie ją?

***
Za kulisami odetchnął. Jego pierwszy występ się udał. Wśród krzyków publiczności usłyszał nawet swoje imię i stwierdził, że to było bardzo miłe.
-Byłeś znakomity – Seiji pochwalił go, wymachując pałeczkami.
Keizo podszedł do niego i wyciągnął do góry kciuk. Uśmiechnął się szeroko i po raz pierwszy nie było w tym drwiny, tylko szczerość.
-Doskonała robota – powiedział i odwrócił się napięcie, kierując swe kroki do ich tymczasowej garderoby.
-Zaakceptował cię – szepnął Isao i poszedł w ślad za liderem.
Czekał na to od pierwszej chwili. Najbardziej zależało mu na opinii Keizo. Na tym, by mieć jego wsparcie. I dziś doczekał się tego, a nawet czegoś więcej. Czegoś, co pojawiło się w chwili, gdy śpiewał.

***
Następnego dnia od wczesnego ranka pracowali nad nagraniem płyty. Szło im dobrze, ale i tak często wszystko zaczynali od nowa. W końcu około południa postanowili odłożyć nagranie następnego utworu na kolejny dzień. Zwłaszcza, że przyjechał choreograf i miał uczyć Harukiego poruszania się po scenie. Była to już kolejna lekcja chłopaka i podobało mu się to. Mężczyzna, który go uczył, był przystojny i bardzo utalentowany. Każda minuta nad nauką kolejnych kroków mijała, jak sekunda. Do tego miły dla ucha tembr głosu uprzyjemniał lekcje.
Tym razem przyszli na nią, w roli widzów, Keizo wraz z Tomijim. Zaskoczyło go to, ale widocznie chłopak chciał zobaczyć jego postępy. Zwłaszcza, że koncert zbliżał się wielkimi krokami.
-Haruki – mówił choreograf. – Teraz przejdziemy do trudniejszej lekcji. Stań pośrodku i porusz biodrami w rytm, który słyszysz. Poczekaj – stanął za chłopakiem i położył mu ręce na biodrach. – Zrób to tak, jak poprowadzą cię moje dłonie.
Tymczasem w Keizo rozgorzała wściekłość. Dlaczego ten facet go dotyka w taki sposób? I co go to obchodzi? Niech go dotyka. Ale po co to robi? Nie mógłby pokazać tego, stojąc kilka metrów od Nowego? Zazgrzytał zębami.
Tomiji widział, jak przyjaciel zaciska pięści. Od jakiegoś czasu domyślił się, że Haruki nie jest obojętny dla białowłosego. Niby czemu ten bez przerwy o nim mówił, gdy byli sami?
-Spokojnie. Facet jest hetero. Ma żonę – szepnął do niego.
-Nie denerwuję się. Może go dotykać, ile wlezie – odszepnął, warcząc przy tym.
-To czemu wyglądasz, jakbyś miał go zabić?
-Skąd niby mam wiedzieć? - syknął.
Ich krótką wymianę zdań przerwał sygnał dzwoniącej komórki zielonowłosego. Młody mężczyzna odebrał, nie patrząc na wyświetlacz.
-Halo.
=... To ja, Aki – odezwał się cichy głos po drugiej stronie.
-Hej. Co tam? Czemu do nas nie przychodzisz?
=Wiesz, szkoła i tak dalej... Nadal masz ochotę przyjść na mecz?
-Pewnie.
=Tylko nie wiem, czy miałbyś dziś czas – słychać było, że chłopak jest zakłopotany. A słyszał, że Aki jest bardzo radosnym, podobnym trochę charakterem do Seikiego, chłopakiem. Czemu więc jego głos wydawał się wręcz nieśmiały?
-Teraz mam masę czasu. O której?
=O szesnastej.
-Będę. Tylko powiedz dokładnie, gdzie.
=...Przyjedź do mnie do domu, to na boisko się przejdziemy. To pięć minut spacerkiem.
-Ok. Będę.
Białowłosy przysłuchiwał się temu, co mówił Ikeda, ale nie spuszczał wzroku z choreografa, który, na szczęście, już nie obmacywał Hamady.
-Randka? – zapytał, kiedy Tomi się rozłączył
-To był Aki Kaima. Idziemy razem na mecz.
-Jaki mecz?
-I tak cię to nie interesuje. Wywiercisz zaraz facetowi dziurę w brzuchu. Przystopuj, zazdrośniku.
-Kto jest zazdrosny? Na pewno nie ja.
-Gadaj sobie zdrów. Haruki nie jest twój. Chyba, że coś z tym zrobisz. Spadam. Jestem umówiony.
Prychnął. Może i nie jego, ale nie pozwoli, by ktoś tak dotykał Nowego... Harukiego. Go nikt nie dotykał, jak ćwiczył taniec. Czemu ten facet musiał to robić?
-Hamada, zaraz mamy próbę. Kończcie to! – krzyknął.
-Twój kolega jest coś zdenerwowany. Zobaczymy się na następnej lekcji.
-Dzięki, trenerze – ukłonił się i pobiegł pod prysznic. Był cały spocony. Był też zaciekawiony tym, dlaczego Keizo wyglądał na wzburzonego.

***
Cieszył się, jak dziecko z podjętej decyzji. Musiał zobaczyć Tomijiego. Założył na siebie czerwony strój do piłki nożnej. W przedpokoju wsunął na stopy korki i wyszedł przed dom, zamykając drzwi na klucz. Denerwował się bardziej spotkaniem ze swoim idolem niż meczem, który był przecież tylko zabawą. Miał zamiar usiąść na schodach, ale w tym momencie podjechał Tomi. Chłopak nie mógł opanować szerokiego uśmiechu na widok wysiadającego z samochodu wokalisty.
-Cześć – podbiegł do niego.
-Cześć. Moje auto może tak tu stać?
-Taa. Rodzice mają dziś popołudniowe zmiany i nie wrócą wcześniej niż o dwudziestej trzeciej. Idziemy?
Chwilę później przeszli przez ulicę, kierując się w stronę boiska. Tomi miał na sobie zwykłe granatowe jeansy i szary, gładki t-shirt. Czarną bluzę przerzucił przez lewe ramię, trzymając ją dwoma palcami. Aki zerkał na niego, co chwilę. Nie chciał się gapić, aby nie wzbudzić jakichś podejrzeń. Wiedział, że na nic nie może liczyć. Chciał tylko być, chociaż przez chwilę, blisko niego.
-Naprawdę przez szkołę nie odwiedzasz Harukiego?
-Wiesz, muszę się uczyć – głupie kłamstwo, ale najbardziej wiarygodne. – Niedługo wakacje i chcę zdać do następnej klasy. Wy też pewnie ciężko pracujecie.
-No tak. Wbrew pozorom, to, co robimy, to naprawdę kawał ciężkiego chleba.
-Ale macie też z tego frajdę – pokazał swoje białe zęby w promiennym uśmiechu. Ogólnie cały czas miał ochotę się uśmiechać.
-Nie przeczę. I też robimy to, co kochamy – zobaczył duże boisko odgrodzone wysokim ogrodzeniem z siatki od ulicy. Przeszli przez otwartą furtkę. Przy ławkach utworzyło się kilka oddzielnych grup, które żywo ze sobą rozmawiały. Podeszli do jednej z nich.
-Pierdzielisz. Ostatnio był remis – rzucał się niski chłopak o fryzurze podobnej do pudla. – Tamten strzał nie został zaliczony, byłeś na spalonym – dźgnął palcem pierś wyższego od siebie chłopaka w zielonym stroju. – Więc nie pieprz mi tu głupot.
-Wy jak zwykle musicie się kłócić – przerwał mu Aki.
-Ja się nie kłócę. To ten mały szczyl ciągle nie może przeżyć, że ostatnio to my wygraliśmy – głos zabrał chłopak ubrany na zielono.
-Był remis. Nieważne, co ten zapyziały niby sędzia nam ogłosił – machnął rękoma niższy chłopak.
-Ayu, nie było spalonego. Widziałem wszystko. I kilka innych osób też. Nie było spalonego – Aki starał się uspokoić kolegę. – Ale nie martw się, dziś skopiemy im tyłki – uwielbiał tych chłopaków. Tak, jak się spodziewał, dziewczyny skierowały oczy na Tomijiego. Na szczęście były tylko dwie i poczuł ulgę, że w końcu nie gapią się tak na niego. – To jest Tomiji, mój... - zawahał się. Bo kimże on dla niego był? Wiedział tylko, kim chciałby, żeby był. Może to wszystko za szybko się działo, ale zawsze słuchał swego serca. A teraz biło ono, jak szalone, gdy patrzył na swego idola.
-Przyjaciel – dokończył za niego zielonowłosy.
-Ale...aale – jedna z dziewczyn próbowała wydobyć z siebie głos.
-Od kiedy to zaczęłaś się jąkać? – chłopak z farbowanymi na rudo włosami obejrzał się na nią.
-No, bo to jest...
-Jestem Tomiji Ikeda z zespołu BlueRiver. To chciałaś powiedzieć?
-Aha – zaczerwieniła się po same uszy.
-Sorki, ale ja nie interesuję się muzyką – rudzielec podniósł się z ławki. – Także dla mnie jesteś zwykłym kolesiem i kumplem Kaimy.
-Skoro jesteś przyjacielem Akiego, to będziesz nam kibicował – odezwał się chłopak w fryzurze pudla. – Jestem Ayu. Tak naprawdę Yuki, ale oni mnie tak nazwali i się przyjęło. Ten rudy to Sibut*, ma wiele z tego zwierzaka, nasz kapitan. A ten tu... – wskazał na chłopaka z którym się kłócił – ...to kapitan przeciwnej drużyny, a mój prywatny starszy brat, Ichizo. Jesteśmy podobni, co nie?
Tomiji zmierzył obu wzrokiem i stwierdził, że żadnego podobieństwa nie widzi, ale zachował to dla siebie.
-Dobra, koniec gadania. Przyszedł sędzia – Ichizo zaklaskał. – Rozpoczynamy mecz, panowie.
-Sędzia to chłopak z innej drużyny. Zawsze tak się dzielimy – wyjaśnił wokaliście Aki. - Trzymaj za nas kciuki – pobiegł na boisko, gdzie w pełnym składzie stanęły obie drużyny. Chciałby, żeby wszystko się ułożyło. Po rozmowie z Mary czuł się lepiej i miał małą nadzieję, że jeżeli wyjdzie na jaw jego orientacja, to nadal będzie traktowany wśród tych chłopaków tak, jak do tej pory. Wśród tych, na których mu najbardziej zależało, czyli tylko na tych trzech oszołomach.

***
Usiadł na ławce, obok wpatrzonych w niego dziewczyn, które nadal nie potrafiły wydobyć z siebie głosu. Ciągle go dziwiło takie zachowanie. Przecież był zwykłym człowiekiem, który wykonywał swoją pracę.
-Jesteście z klasy Akiego? – zagadał, patrząc na początek meczu.
-N-nie. Chodzimy rok niżej. Mieszkamy obok niego – odpowiedziała jedna.
-Aki jest naszym cudownym chłopcem – dodała druga.
-Jest waszym chłopakiem? - przeniósł wzrok na nie.
-Nie. Nie chodzimy z nim. On nas nie chce – przyjrzał im się. Były dość ładne, ale wyglądały jeszcze bardzo dziecinnie. - Pewnie brak mu czasu na dziewczyny. Zrobisz sobie z nami zdjęcie po meczu?
-Tak.
-Super.
Ponownie spojrzał na Akiego. Nastolatek potrafił bardzo szybko biegać, a jego zwinność zaskoczyła Ikedę. Widział, że chłopak co jakiś czas spogląda na niego i uśmiecha się radośnie. W piętnastej minucie strzelił gola i jego drużyna wyszła na prowadzenie. Nie potrwało to długo, gdyż kapitan przeciwników pod koniec pierwszej połowy wyrównał. Co nie było trudne, gdyż Ayu zapatrzył się na idącą poboczem dziewczynę w miniówce i seksownej bluzeczce. Dostał za to opieprz od Akiego.
-Ma ikrę. Szkoda, że jest chłopakiem – pomyślał, po czym wstał, gdyż rozpoczęła się przerwa i piwnooki podbiegł do niego.
-I jak ci się podoba? - zapytał zdyszany, sięgając po wodę z przygotowanego transportera, na który grupami robili zrzutkę.
-Dobrze się bawię. Pomaga mi to nie myśleć o chorobie – patrzył, jak Aki siłuje się z nakrętką. – Daj.
-Poradzę sobie. Jestem facetem.
-To wiem, ale chcę ci pomóc.
Podał mu butelkę i lekko zawstydzony odgarnął włosy za ucho. Z prawej strony miał je nieco dłuższe. Wokalista bez problemu odkręcił nakrętkę.
-Proszę.
-Dziękuję – napił się. - To ja lecę. Mamy krótsze przerwy.
-Powodzenia.
W drugiej połowie obie drużyny dostały niezłego kopa. Mecz, jak na amatorów, był niezwykle widowiskowy. Niestety, zespół, w którym grał Aki, przegrał dwa do jednego. Zmordowani chłopcy padli na ławki lub trawnik.
-Nie rozumiem, jak mogliśmy przegrać? - marudził Ayu.
-Ja ci powiem, jak – rudzielec z mordem w oczach popatrzył na niego. – Byłby remis, jakbyś idioto, nie wybałuszał gał na laskę.
-Wy mogliście się postarać.
-Jak się zaraz postaram, to podbiję ci oba oczka.
Ayu rzucił się do ucieczki, a Sibut pognał za nim.
Reszta osób wybuchła śmiechem.
-Oni tak ciągle – Aki usiadł obok zielonowłosego. – Zaraz padną i nie ruszą się przynajmniej przez kilka minut. – Co miał dalej robić? Nie chciał się z nim rozstawać. – Może, jak nie masz innych planów, dałbyś się zaprosić do mnie do domu i... zjedlibyśmy pizzę... obejrzeli jakiś film.
-Planów nie mam, a głodny jestem.
-Tak? To wspaniale. To znaczy... - pomasował sobie kark. Kurcze, co się z nim działo? Zachowywał się, jak jakaś zakłopotana, zadurzona panienka - ...To pójdziemy, co?
Tomiji skinął głową. Ubrał bluzę, gdyż robiło się chłodno.
-To ja spadam, chłopaki. Do zobaczenia w szkole – nastolatek krzyknął do ciężko dyszących i nadal sprzeczających się kumpli.
-Cześć – odpowiedzieli razem.
-Aaa, poczekaj. Zrobisz nam zdjęcie – Ikeda stanął obok dziewczyn, które zaraz poczerwieniały i podały telefony piwnookiemu, który szybko cyknął kilka fotek, po czym oboje ruszyli w stronę domu.

* Lis - znalazłam w necie mam nadzieję, że tłumaczenie prawidłowe.

24 lipca 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 9

Bardzo dziękuję za komentarze. :D

Betowała Ay :D

***

Obudził się, słysząc krzątaninę w pokoju. Zza wpół przymkniętych powiek widział, jak kuzyn zbiera rozrzucone fotografie z autografami. Zaraz przypomniał sobie wczorajszy wieczór, a właściwie noc. Jak on spojrzy w oczy Tomijiemu? Podniecił się tamtym pocałunkiem. Na szczęście chłopak tego nie wyczuł, bo mógłby wtedy spalić się ze wstydu. Do tego najprawdopodobniej był gejem. A może tak zareagował, bo to był jego pierwszy pocałunek?
-Nie chciałem cię obudzić – Haruki wpatrywał się w niego.
-Nic się nie stało – ułożył się na boku i podparł głowę na łokciu. – Która godzina?
-Dziewiąta. Zaraz będzie śniadanie.
-Pewnie tylko ja tak długo śpię?
-Nie. Na przykład Seiki chrapie w salonie na podłodze, bo Noriko i Hanae zajęły jego pokój, kiedy wspaniałomyślnie po pijanemu oddał im go na noc. Trzymaj – podał mu zebrane fotografie. – Musiałeś je wczoraj upuścić.
Wziął je i od razu jego wzrok przyciągnął portret uśmiechniętego wokalisty i te jego zielone włosy. Odchrząknął, czując, że zaczyna się czerwienić. Zerwał się z posłania i zniknął w łazience.
-Wszystko w porządku? - kuzyn zapukał do drzwi.
-Tak, musiałem na siku.
-Jak się ubierzesz, to zejdź na dół.
Nic nie odpowiedział, tylko walnął głową w ścianę. Musi się wziąć w garść. Odłożył zdjęcia na półkę przy lustrze, zdjął z siebie wczorajsze ciuchy i wszedł pod prysznic.
***
Z trudem podniósł się z podłogi. Wszystko go bolało. Nawet miejsca, o których przeważnie nie myślał lub nie wiedział, że istnieją. W głowie orkiestra wojskowa urządziła sobie paradę, gardło paliło z pragnienia, o oddechu nie wspominając. W każdym razie mógłby zabić nim każdego. Zarejestrował, że w nocy ktoś musiał przykryć go kocem. Tylko czemu nikt nie postarał się, by zasnął na kanapie? Poczłapał w stronę kuchni, w której hałas przebywających w niej osób okazał się jedną z największych tortur. Od razu porwał z czyjejś ręki szklankę zimnego soku, wlewając go sobie do wysuszonego gardła. Ulga, którą poczuł, okazała się nad wyraz zbawienna. Rozejrzał się wokół siebie. Na sam widok jedzenia zrobiło mu się niedobrze. Jeszcze gorzej się poczuł, gdy natrafił na wściekłego lidera.
-Uch, niedobrze.

***
Gdy poczuł zapach strawionego alkoholu, do tego ktoś wyciągnął mu z ręki jego ulubiony sok, wiedział, kim była ta osoba. Chłopak wyglądał, jak zombie i nie lepiej pachniał.
-Wypiło się za dużo, co? - warknął.
-Impreza... była.
-Jakoś nikt się nie schlał w trupa, poza tobą, mój drogi Seiki – ostatnie słowa wymówił z niezwykłą słodyczą. Słodyczą, która sprawiała, że krew z żyłach potrafiłaby zamarznąć, gdyby była taka możliwość. – Do łazienki marsz – złapał chłopaka za ramię i pociągnął do tej, która mieściła się na parterze. Nie denerwowało go, że ktoś pije, tylko to, ile i jak często to robi, niszcząc swoje zdrowie. A chłopakowi ostatnio coraz częściej zdarzało się sięgać po mocniejsze trunki, a to nie wróżyło dobrze.
W łazience o czekoladowych ścianach i białych kafelkach odkręcił zimną wodę pod prysznicem i prawie wrzucił tam perkusistę, który był w pełni ubrany.
Seiki zadrżał, czując chłód wody.
-Jest zimna.
-Żałuję, że nie lodowata!
-Dlaczego mi to robisz? - chciał wyjść, ale lider mu na to nie pozwolił.
-Chcę Seikiego, a nie jego marną podróbę, którą możesz się stać!
-O co ci chodzi?! - powoli dochodził do siebie. Było mu tak zimno.
Keizo zakręcił wodę i wszedł do kabiny. Złapał go za twarz obiema dłońmi, nie pozwalając mu odwrócić głowy.
-Nie chcę, byś stał się taki, jak twoi rodzice. Rozumiesz? Nie żałuję ci alkoholu, ale ty ostatnio zbyt często po niego sięgasz. Gdzie podziały się butelki wina, które dostaliśmy od szefa wytwórni? Nikt nie pił poza tobą. Lampka do obiadu, dwie do kolacji i na rozbudzenie rano. Sądzisz, że tego nie widzę? Nie zamieniaj się w swoich rodziców. Nie chcę cię stracić. Chłopaki też tego nie chcą i na szczęście jeszcze nie widzą tego, co ja. Jak poczułby się twój brat, wiedząc, że szczególnie lubisz alkohol?
-Co mam zrobić, jak mnie do tego ciągnie? Lepiej się bawię.
-Możesz i bez tego. Przecież to nie alkohol sprawia, że jesteś wesołym chłopakiem. Pomyśl. Rozumiesz, do czego to prowadzi? Przypomnij sobie lata w domu, kiedy zamiast obiadu na stole stały butelki wódki. Przypomnij sobie mamę i tatę, który cię bił, jak zabrakło alkoholu w domu. Chcesz się stać taki sam?
-To co mam zrobić? - zapytał płaczliwie.
-Umiar, a najlepiej abstynencja. Bawić się możesz i bez tego. Nie wszyscy mogą pić.
Seiki dygotał z zimna, ale intensywnie myślał. Nie chciał zostać alkoholikiem. Nie marzył o domu, w którym to on by był przyczyną jego rozpadu. Wiedział, że alkohol za bardzo mu smakuje i że musiał go unikać, nie tłumacząc się, że jedno piwo to nic złego. Dla niego to jedno piwo stawało się kolejnym krokiem ku przepaści. Nie pił często tak, żeby się upijać, ale codziennie potrzebował czegoś mocniejszego, tak jak matka i ojciec, zanim się stoczyli. Najpierw był to mały kieliszek wódki, potem szklanka... Smakował mu alkohol i dotarło do niego, że jak się nie postara, to w przyszłości może dołączyć do swoich starych, którzy teraz pewnie chleją z jakimiś menelami, nie interesując się dziećmi.
-Pozostał mi soczek?
-Bez dodatków. Pomogę ci. Twój brat także. Musisz z nim porozmawiać – przytulił chłopaka na chwilę, po czym szybko się odsunął. – Weź prysznic. Przyniosę ci jakieś rzeczy.
-Keizo.
-Hm?
-Dzięki – uśmiechnął się niewyraźnie. Głowa nadal mu pulsowała tępym bólem. Pomasował sobie skronie. – I jakieś tabletki, co? - zrobił minę niewiniątka.
-Twoja minka na mnie nie działa. Przyniosę ci coś na kaca.
***
Kończył swoje śniadanie, gdy jego kuzyn w końcu raczył się pojawić. Zmarszczył brwi widząc, jak ten smętnie przy nim siada. Wstał i zrobił mu herbaty, którą postawił przed nim w kubku o seledynowym kolorze.
-Jedz.
-Aki, jak się u nas spało? - zapytał Seiji, trzymając w ręku tekst z nutami.
-Zasnąłem natychmiast, jak się położyłem – nałożył sobie dwie kanapki na talerzyk.
-Mam nadzieję, że posmakują ci moje kanapki – Mineko siedziała na kolanach basisty.
-Na pewno – odpowiedział. Dziewczyna była więcej niż ładna. Duże oczy, piersi, zgrabne nogi, do tego ładnie pachniała. A on dopiero dziś zwrócił na nią uwagę i to tylko dzięki temu, że się do niego odezwała. Naprawdę z nim jest coś nie tak. Niestety wiedział, co to takiego. Zasłonił twarz za kubkiem, udając, że ma zamiar się napić.
Haruki przyglądał mu się i nijak nie mógł zrozumieć zachowania nastolatka. Wieczna gaduła, dusza towarzystwa, a teraz siedział cicho, jak mysz pod miotłą. Z drugiej strony, może nawet i Aki czuł się onieśmielony w towarzystwie zespołu?
-Hejka, ludziska – Noriko weszła do kuchni w samym szlafroku. – Macie coś do żarcia?
-Dlaczego ty zawsze jesteś głodna? - spytała jej siostra. Dziewczyna pochłaniała wszystko, na co natrafiła i nadawało się do jedzenia, a kilogramów jej nie przybywało. Ona sama musiała być ciągle na diecie.
-Rosnę, mam dopiero dziewiętnaście lat– przeciągnęła się i ziewnęła. – Hanae, następnym razem nie śpię z tobą. Chrapiesz i kopiesz.
Długowłosa popatrzyła na nią.
-Będę miała więcej miejsca. Pamiętaj, że jesteśmy tu do jutra. Łóżko więc jest moje. Pozostała ci kanapa.
-Phi – wzruszyła ramionami i zabrała się za śniadanie. – Aki, prawda? - zwróciła się do piwnookiego.
-Aha.
-Fajny z ciebie chłopak.
-D..dzięki – podrapał się po karku.
-Nie myśl, że cię podrywam. Tak mówię.
-Ok. Ty też jesteś spoko – rozluźnił się.
-Widzisz, siora, jestem spoko.
-Jesteś. Kochanie, pójdziemy na spacer? - zwróciła się do Isao.
-Tak, kochanie – odpowiedział.
-Rzygać mi się chce – Noriko odłożyła kanapkę. – Idźcie stąd, bo przesadna słodycz grozi mi cukrzycą. Nie zrozumcie mnie źle, lubię słodkości, ale bez przesady. Idzie ktoś na basen?

***
Keizo zapukał do pokoju Tomijiego. Chłopak właśnie wyszedł spod prysznica. Z jego włosów kapała jeszcze woda, gdy otworzył mu drzwi w samym szlafroku.
-Co tam?
-Jestem czegoś ciekaw, ale wczoraj poszedłeś spać, zanim z tobą porozmawiałem.
-Była pierwsza w nocy. Wolne dni, no w miarę wolne, pozwalają mi nie zarywać nocy.
Ueda rozsiadł się wygodnie w fotelu z podejrzanym uśmieszkiem na ustach.
-Jak ci się podobał ten pocałunek?
-Z Noriko czy z Akim?
-O dziewczynę bym nie pytał.
-Był słodki – wytarł włosy ręcznikiem. – Do czego zmierzasz?
-Tak sobie pytam – wziął ze stolika czystą kartkę i zaczął składać z niej serce.
Po jego zachowaniu Ikeda zrozumiał, co miał na myśli przyjaciel.
-To chłopak! O czym ty myślisz? Nie jestem gejem.
-Milutki i ładniutki z niego chłopak. Może za młody...
-To go sobie weź! On przecież też nie jest homo. Zainteresuj się Harukim.
-Robię to i coraz bardziej się przekonuję, że jest gejem. Wczoraj, jak całowałeś młodego, to Nowy się rumienił. I tutaj wpadł, ale nadal nie mam pewności. To jest frustrujące – wstał i podał zielonowłosemu serce z papieru.
-To go o to zapytaj.
-Żartujesz? Przecież mi nie powie. Tak, jak i ja... O cholera, miałem Seiki'emu zanieść ubranie, bo zmoczyłem je pod prysznicem.
-Coś ty robił z nim pod prysznicem?
-Nie to, co myślisz – puścił mu oczko i wyszedł.
Tomi popatrzył na origami trzymane w dłoni i mimowolnie się uśmiechnął. Jego przyjaciel od dawna ich nie robił.
-Co takiego się zmieniło, że nagle to stworzyłeś?
Położył origami na półce tuż przy biurku, wcześniej biorąc z niej plik zeszytów. Nie był głodny, a lekarstwa już wziął, więc mógł trochę w spokoju popracować nad projektem okładki nowej płyty. Nie przejmując się ubieraniem, wziął ołówek i usiadł na sofie.

***
Aki leżał na leżaku, delektując się słońcem i patrząc, jak niektórzy pływają lub grają w tenisa. Jego kuzyn wybrał się na spacer, więc był sam. Już dawno pozbył się koszulki, pozwalając promieniom słonecznym opalić jego skórę. Przyjrzał się uważniej zarówno dziewczynom, jak i chłopakom. Wbrew sobie na płcie męskiej zawieszał wzrok dłużej, dokładnie oglądając ich półnagie ciała. Zrozumiał, że robił to już wcześniej, w szkole, patrząc w szatni na kolegów, jakby bez udziału świadomości. Przetarł twarz dłonią w rozdrażnieniu. Dlaczego on? Czym sobie na to zasłużył?
-Przyjemny dzień, prawda?
Podskoczył, usłyszawszy ten głos. Spotykali się pierwszy raz tego dnia. Chłopak stanął obok niego i zdjął koszulkę. Jasna skóra odbiła światło słoneczne. Zielonowłosy miał bardzo szczupłe, ale nie chude ciało. Krótkie szorty podkreślały długie nogi i wąskie biodra. Płaski, ale nie umięśniony brzuch szczególnie przyciągnął wzrok nastolatka.
-Taak – odpowiedział słabo. Odwrócił głowę udając, że coś go zaciekawiło. Musi się uspokoić, bo zaraz zrobi z siebie pośmiewisko. Zaczął rozmyślać o najbardziej obślizgłych rzeczach, a w szczególności o pani od japońskiego, której zawsze tłuste włosy mogły odebrać ochotę na wszystko. W końcu ponownie zerknął na starszego chłopaka.
Tomi położył się obok na leżaku, nie będąc świadomym skrępowania piwnookiego. Popracował z godzinę nad projektem, dopóki nie poczuł się osłabiony. Jednak nie chcąc przebywać samemu w pokoju, przyszedł tutaj.
-Nie idziesz z nimi pograć albo popływać? - spytał Akiego.
-Nie lubię pływać, a w tenisa nie umiem grać. Ogólnie to wolę piłkę nożną.
-Naprawdę? Ja też. Natomiast chłopaki nie i przeszkadzają mi nawet, kiedy chcę obejrzeć mecz w telewizji. A mogę tylko w takie wolne dni.
-To ja gram z kumplami w drużynie piłkarskiej. Wiesz, takiej amatorskiej, można powiedzieć osiedlowej i często rozgrywamy mecze z inną grupą na boisku tuż obok mojego domu.
-Mogę kiedyś wpaść do was na taki mecz? - zapytał znienacka i popatrzył na niego.
-A nie boisz się, że tłumy cię rozpoznają? Tłumy w cudzysłowu, bo zazwyczaj na widowni jest, o ile można nazwać tak parę ławek, kilka dziewczyn moich kumpli i młodsze rodzeństwo.
-Spoko. Nie jestem taki przeczulony, jak Keizo. Nic się nie stanie, jak ktoś z tego tłumu zrobi mi zdjęcie czy też poprosi o autograf – wyszczerzył się.
-To fajnie – jakieś nieznane ciepło otuliło jego serce. Jego idol przyjdzie na mecz i ponownie się spotkają. – Masz dziewczynę? - dopiero, gdy zadał pytanie zrozumiał, jakie jest idiotyczne. Po co pyta chłopaka o takie rzeczy? Na co mu ta wiedza?
-Nie, nie mam. A ty?
-Też nie. Jeszcze z nikim się nie spotykałem.
Wtedy do Ikedy dotarło, że ich pocałunek był dla chłopaka pierwszym w życiu. Tak nie powinno być. On zawsze uważał, że wszystko, co pierwsze, powinno odbywać się z tą najważniejszą osobą. Owszem, wczoraj chłopak zgodził się na to i sam oddał pocałunek, ale to nie powinno było odbyć się w taki sposób i nie z nim, tylko z jakąś miłą dziewczyną. Miał uczucie, że musi go za to przeprosić.
-Słuchaj, Aki – usiadł i zakręciło mu się w głowie. Zamknął oczy.
-Nic ci nie jest? – Aki również usiadł, zauważając stan wokalisty.
-Spokojnie – podniósł dłoń do góry. – To tylko uboczne działanie pewnego bardzo silnego leku. Leczy struny głosowe, ale ma wadę. Ingeruje w cały organizm, który wariuje. Lekarz zmieni mi go na słabszy za jakieś dwa tygodnie. Teraz jedyna rada, to odpoczynek. Widocznie nie na słońcu, bo kręci mi się w głowie. Pomożesz mi dojść do mojego pokoju? Nie chcę ich martwić. Wkrótce czekają ich ciężkie próby, płyta, koncert. Niech się teraz bawią.
-Dobrze – wstał.
Tomi położył mu rękę na ramieniu, a nastolatek objął go w pasie. Dotyk nagiej, ciepłej skóry wokalisty był oszałamiającym wrażeniem. Weszli do domu.

***
Haruki wolno spacerował po zagajniku z wiśniami. Zapach ich kwiatów potrafiłby upoić każdego człowieka. W jego uszach rozlegał się odgłos wydawany przez pszczoły w trakcie pracy zbierania nektaru. Pośrodku zagajnika stała niewielka fontanna z rzeźbą anioła. Z ust postaci tryskała woda. Zamoczył palce w wodzie, była lodowata. Obok stała drewniana, zielona ławka. Grube, rozłożyste gałęzie wiśni rzucały wokół gęsty cień, dając ochłodę przed upalnym dniem i skrywając jednocześnie każdą przebywającą tu osobę przed wścibskimi oczami. Cisza, spokój przerywany przez ptasi koncert oczyszczał umysł chłopaka, który potrzebował chwili dla siebie w samotności i tu odnalazł miły zakątek. Nie nacieszył się nim długo, gdyż nieproszona osoba miała czelność zakłócić jego spotkanie z naturą.
-Nie wiedziałem, że z ciebie taki miłośnik przyrody – Keizo posłał chłopakowi zadziorny uśmieszek.
-Czy to coś złego lubić naturę? - odpowiedział pytaniem.
-Lub sobie, co chcesz – oparł się bokiem o drzewo, krzyżując ręce na piersi. – Naprawdę mam lodowate oczy? – Och, musiał go trochę pomęczyć. Co miał poradzić na to, że ten chłopak tak na niego działał?
Wtedy Haruki przypomniał sobie list i to, co w nim powypisywał. Przełknął ślinę.
-Zapomnij o tym – odpędził machnięciem dłoni natrętną pszczołę.
-Dlaczego rumieniłeś się na wczorajszy pocałunek miedzy chłopakami? - zapytał prosto z mostu. Takie szukanie między wierszami nie zawsze przynosiło odpowiedzi.
Nie wierzył w to, co usłyszał. Czyżby lider sądził, że pozna odpowiedź na to pytanie? I skąd wiedział? Przeszedł kilka kroków i usiadł. Robił wszystko, aby nie napotkać tego pytającego wzroku, tak czekającego na odpowiedź.
-Nie rumieniłem się z ich powodu. Było gorąco.
-Dziwne, bo klimatyzacja działała – usiadł bardzo blisko niego. Niewiele brakowało, aby dotknęli się udami.
-Pójdę już – chciał wstać, ale gorąca dłoń na nagim kolanie, gdyż miał krótkie spodnie, skutecznie powstrzymała go przed ucieczką.
-Siedź.
-Mógłbyś...
-Co? - udawał, że nie wie, o co chodzi Nowemu.
-Zabrać dłoń? – odchrząknął, zażenowany sytuacją.
Z oporem, ale mając w głowie inny pomysł, zabrał dłoń z jego kolana. Haruki odetchnął, ale nie na długo, gdyż Keizo pochylił się do jego ucha i szepnął, owiewając je gorącym powietrzem, od którego zielonooki dostał gęsiej skórki:
-O czternastej próba. Oczekuję, że dasz z siebie wszystko. Zimno ci? – zapytał, widząc, jak drobne włoski na rękach chłopaka podniosły się. Postanowił go więcej nie męczyć. Już i tak poznał odpowiedź na dręczące go pytanie. Tylko na co mu była ta wiedza? Wstał i odszedł w stronę basenu.
Dopiero, gdy został sam, mógł odetchnąć. Bliskość tego chłopaka podziałała na niego. I to tego chłopaka o pięknych szarych oczach, który ostatnio ciągle za nim łaził. W końcu obiecał go obserwować i pewnie to robi. Tylko po co to robi w taki sposób, że widzi rzeczy, które Haruki chce ukryć?

***
Położył się na łóżku z wyraźną ulgą.
-Chcę znów śpiewać. Tęsknię za tym, jak cholera – nie wiedział, czemu zwierzał się temu chłopaczkowi. Chyba go polubił. – Tylko czasami nie wiem, czy leczenie coś da.
-Będziesz śpiewał. Musisz w to wierzyć – stał przy łóżku, zupełnie nie mając ochoty wychodzić. Opuścił wzrok. Jego idol, od wczoraj senne marzenie, leżał przy nim na pościeli. Nigdy nic go nie zawstydzało, ale ta sytuacja tak.
-Oby. I tak zespół ma przeze mnie kłopoty. Wydawnictwo naciska, żądając postępów w nagraniu nowego krążka. Do tego koncert, dla nas bardzo ważny, gdyż w naszym mieście... Usiądź.
-Będę musiał iść. Wasz kierowca ma mnie odwieźć. Wiesz, przed trzynastą mam być w domu.
-Daj mi swój numer telefonu – powiedział sennie wokalista. – Na biurku jest moja komórka.
-Naprawdę chcesz mój numer? – w jego brzuchu wielkie stado motyli zrobiło sobie przyjęcie.
-Przecież musimy się jakoś umówić na ten mecz. Pokibicuję ci.
-Aaaa, racja – podbiegł do biurka ustawionego przy oknie, a naprzeciw łóżka.
-Wpisz swój numer, a potem zadzwoń na swój telefon, to ci się wyświetli... - ziewnął – ...mój – zapadł w sen.
Aki odłożył komórkę na miejsce i podszedł do łóżka. Zagryzł wargę. Śpiący Tomiji przedstawiał słodki widok. Wziąwszy leżący w nogach chłopaka koc, przykrył go nim. Nie chciał, by zmarzł. Gdy się nad nim nachylał, nie myśląc o tym, co robi, odsunął kosmyk włosów z twarzy wokalisty, który dostawał mu się do ust. Tych ust, które wzbudziły w nim coś ukrytego bardzo głęboko. Ponownie miał ochotę je pocałować. I to właśnie te usta, nie obchodziły go inne. Przeraziła go ta myśl. Skarcił się za nią. Gdyby Tomi wiedział, że chłopak jest gejem, na pewno by go odrzucił. W oczach stanęły mu łzy, a świat zamglił się. Szybko opuścił pokój i oparł się plecami o ścianę w korytarzu. Na szczęście nikogo tam nie było. Musiał ochłonąć. Dobrze, że za godzinę wraca do domu. Jakoś przetrwa kolejną imprezę, a potem w spokoju przemyśli sobie wszystko, bo na razie był przerażony swoimi myślami dotyczącymi śpiącego w sypialni chłopaka. Nie miał nikogo, z kim mógłby porozmawiać. Nie zna żadnego geja. Nic na ten temat nie wie. Bał się przyszłości. Bał się samotności i odrzucenia przez kolegów, przyjaciółkę, a przede wszystkim rodzinę. Nie chciał zostać sam. Następne dni nie rysowały się przed nim optymistycznie.

17 lipca 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 8

Rozdział mi się nie podoba, no niektóre sceny, ale sami osądźcie. Jest dłuższy od innych, bo chciałam skończyć na tym na czym dokończyłam rozdział. Do tego wymęczyłam go. Brak mi chęci na pisanie, dlatego jeżeli to potrwa, to nie obiecuję, że w przyszłym tygodniu coś się pojawi.

Dziękuję za komentarze. :D

Rozdział betowała Ay

***

Założył słuchawki. Stał w pokoju przed mikrofonem za dźwiękoszczelną szybą, przez którą widział siedzących za konsolą realizatorów oraz Tomiji'ego z Keizo. Za nimi o ścianę oparty był ich menedżer.
-Posłuchaj – mówił Tomiji, który nacisnął odpowiedni przycisk, aby chłopak go usłyszał. – W słuchawkach będziesz słyszał muzykę. Nie stresuj się. Podejdź do tego, jak do dobrej zabawy. Wiesz, jak to zaśpiewać. Ćwiczyłeś i było idealnie. Teraz to powtórz. Zaczniemy, jak zobaczysz nad swoją głową czerwone światło.
Haruki skinął głową.
Zielonowłosy oparł się wygodnie o oparcie krzesła. Czuł przez moment zawroty głowy.
-Dobrze się czujesz?
-Tak, Kei. Nagranie – chciał zająć się realizacją tego projektu. Do czegoś się przynajmniej przyda.

Usłyszał w słuchawkach muzykę i zaczął śpiewać. Wiedział, że za pierwszym razem nagranie może nie wyjść i nikt go za to nie zabije. Niestety, w czasie pierwszego razu zaciął się i zdenerwował tym.
-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi. Jeszcze raz – Tomiji uśmiechnął się do niego.
Ponownie zaczął śpiewać i udało się, ale tym razem głos zabrał Keizo.
-Jeszcze raz. Ma być perfekcyjnie. Nie rób amatorszczyzny. Pamiętasz, jak wczoraj to zaśpiewałeś?
-Tak.
-Powtórz to, tylko sto razy lepiej.
-Ok.
Przymknął oczy. Poczuł emocje targające jego sercem. Dał z siebie dwieście procent wszystkiego, na co było go stać. Śpiewał głośno, pewnie, wręcz doskonale. Gdy muzyka ucichła, otworzył oczy i napotkał te szare oczy, patrzące na niego z aprobatą. Potraktował to jako komplement.
Co prawda, musiał jeszcze ze dwa razy zaśpiewać tak samo, ale nie przeszkadzało mu to. Dla niego to była przyjemność.
-To wszystko, Haruki. Chodź do nas – głos Ikedy był cieplejszy niż głos lidera.
Zdjął słuchawki, odkładając je na swoje miejsce i wyszedł z dźwiękoszczelnego pomieszczenia.
-Posłuchaj – Ikeda posadził go na swoim krześle i włączył surowe nagranie. – Będzie potrzebne jeszcze sporo pracy, ale efekt, jaki daje twój głos, jest znakomity.
-To będzie hit – Natsuo poklepał go po plecach. – Fani cię pokochają. Przemyślałem sobie wszystko i wydamy płytę dzień po twoim występie w telewizji i internecie.
-Nie powiedziałeś mi o tym – Keizo się podniósł. – Miało być na odwrót.
-Tak będzie lepiej. Ludzie, gdy usłyszą, że chłopak umie śpiewać, kupią szybciej płytę. Poza tym, ja tu jestem menedżerem, więc decyzje, co do promocji, należą do mnie.
-Ale my musimy się na nie zgodzić. Jednak w tym punkcie przyznam ci rację – Ueda uśmiechnął się krzywo, ale bardziej pokazowo, bo w oczach były iskierki zadowolenia.
***
Po powrocie do domu cała trójka została napadnięta przez Seiki'ego, który był ciekaw, jak poszło nagranie.
-Niestety, coś się stało ze ścieżką dźwiękową, na której była perkusja – Keizo spojrzał mu w oczy z wielką powagą. – Dziś wieczorem musisz jechać do studia i ją nagrać.
Chłopakowi od razu zrzedła mina. Przecież dziś jest impreza.
-...Że jak? Dlaczego? Dziś? - prawie pisnął. – Gdzie Ogata? Musi mi zmienić termin. Nie może mi tego zrob... Ej, co jest? – spytał ich, widząc, że ledwie mogą powstrzymać się od śmiechu.
-Nabrałeś się. To za moją płytę.
-Tylko ją pożyczyłem. Wystraszyłeś mnie. Chciałeś, żebym dostał zawału? - aż odetchnął.
-To cię nie usprawiedliwia.
-Idę się położyć – oświadczył zielonowłosy, nie chcąc po raz kolejny słuchać ich wymiany zdań o płycie.
Keizo popatrzył za nim. Martwił się o przyjaciela. Wyraźnie widział, że ten nie czuł się dobrze. Pytał go o to, ale Tomiji powiedział, że to przez leki i gdy odpocznie, poczuje się lepiej.
-Wymyśliliśmy z Isao i Seiji'm, co damy na prezent twojemu kuzynowi – Seiki zwrócił się do Hamady. – Do tego chcemy kupić takiego olbrzymiego misia – pokazał ręką o jaką wielkość mu chodzi. - Teraz tylko trzeba jechać na zakupy.
-Na mnie nie licz – zastrzegł lider.
-Ciebie nie pytam, ty będziesz kierowcą. To już postanowione. Nie rób takiej miny – poklepał go po policzku. – Też musisz się w to zaangażować.
-Ty naprawdę aż prosisz się o lanie – strącił jego dłoń.
-Dzieci nie wolno bić. Isao, jedziemy! – krzyknął tak głośno, że w uszach obu chłopaków odezwał się dzwonek ostrzegający przed zbyt wysokimi decybelami. – Pojedziemy do największego centrum handlowego i musimy kupić tort. Isao nie umie piec.
-Ja mogę upiec tort – zaproponował Haruki. Keizo na to podniósł brew do góry. – Znam przepis na taki szybki. Będę tylko potrzebował kilku składników.
-To kupimy. Musimy tylko wziąć ciemne okulary i parę rzeczy, aby nas od razu nie rozpoznano - Nakada przyjrzał się Uedzie. – Tobie przyda się peruka. Mam jedną.
-Ruszycie tyłki, czy będziecie tak gadać do jutra? – Isao, który zjawił się przy nich, jak duch, założył świeżą koszulkę. – I tak nas rozpoznają. Seiji z nami nie jedzie, udekoruje salon.
***
Weszli do jednego ze sklepów spożywczych w centrum. Zbierali z półek, co tylko nadawało się do jedzenia. Haruki wziął tylko składniki na ciasto. Keizo chodził z rękoma w kieszeniach i krzywą miną. Kilka osób poprosiło ich o autografy, ale w większości mieli względny spokój. Czasem tylko piski dziewczyn odwracały ich uwagę od towarów na półkach. W końcu z dwoma pełnymi wózkami stanęli przy kasie. Kasjerka zarumieniła się na ich widok. Po zapłaceniu wyszli ze sklepu.
-Zanim pójdziemy po miśka, obowiązkowo musimy kupić alkohol – Seiki był podekscytowany.
-Tylko nie całe litry, jak ostatnio – marudził Ueda.
-Będzie na zapas. No, chodźcie do monopolowego.
-Najpierw zawieziemy to do wana – wskazał palcem stos rzeczy.
-To wy to zróbcie, a ja tymczasem skoczę do... Ał, ał, ał.
Keizo złapał starszego z bliźniaków za ucho.
-Najpierw obowiązek. Powiedziałem, że trzeba to wypakować do auta.
-To boli. Ał.
-Ma boleć – lubił tego chłopaka i dlatego na wiele mu pozwalał, ale denerwowało go to, że Seiki unikał wszystkich obowiązków.
-Hahaha. Ał, ał.
Haruki roześmiał się. Tych dwóch razem było nie do podrobienia.
-Keizo jest dla niego, jak starszy brat – wyjaśnił Akechi. – Bliźniacy mieli nieciekawe dzieciństwo, jeszcze gorszy nastoletni okres, a on wyprowadził ich z tamtego życia. Może kiedyś poznasz ich historię. Chodź, zawieziemy ten wózek, bo i nam lider pourywa uszy.
Później kupili olbrzymiego, brązowego misia. Aki będzie miał się do czego przytulać.

***
Tomiji obudził się wypoczęty. Wszystko przez te tabletki. Na szczęście brał je tylko rano. Wziął prysznic, umył zęby i założył czyste ciuchy. Zbiegł na dół. Przygotowania do przyjęcia kończyły się.
-Ładnie tu – pochwalił Seiji'ego.
-Powiedz mi, kiedy my ostatnio mieliśmy w urodziny tak kameralnie? - przywiązał niebieski balon nitką uwieszoną przy suficie do pozostałych. Stał na wysokiej, rozkładanej drabinie.
Zielonowłosy wiedział, że nie wszedłby tam nawet, gdyby mu dawali za to złoto. Miał lęk wysokości i nie wychodził nawet na balkon.
-Dawno temu? - odpowiedział pytaniem.
-No właśnie. Zazwyczaj na naszych urodzinach jest z tysiąc osób z branży. Seiki mówi, że wtedy można łatwo kogoś poderwać, ale ja bym wolał, żeby na moich urodzinach było tak, jak dziś.
-Ja chyba też – podrapał się po głowie. – Nie spadniesz?
-Spoko. Już skończyłem – zszedł z drabiny. – Słuchaj, jest taka sprawa. Musi ktoś pojechać po Akiego. Kei tego nie zrobi, Haruki kończy tort, mój brat nie ma prawa jazdy, a nie chcemy wysyłać kierowcy.
-Dobra, pojadę. Tylko powiedz, dokąd.
-Tu mam adres – wyciągnął z kieszeni kartkę i mu ją podał. – Wie, że ktoś po niego przyjedzie. A, i jeszcze jedno – podszedł do stołu. – Podpisz to.
-Co to? Zrzeczenie się swoich praw?
-Bardzo śmieszne. Proszę cię o autograf.
Tomiji westchnął i podpisał swoje zdjęcie.

***
Keizo stał oparty o ścianę i małymi łyczkami popijał z butelki wodę niegazowaną. Patrzył na Nowego, który kończył składać tort i właśnie go ozdabiał nutkami z kremu, dbając o najmniejszy szczegół. Na końcu umieścił siedemnaście świeczek. Kto by powiedział, że z niego taki piekarz.
-Pomożesz, czy będziesz tak stał? - wyrósł przed nim Isao, zasłaniając ciekawy widok.
-Sam sobie dajesz radę.
-Kto przebywa w kuchni, ten pomaga – podał mu nóż. – Pokrój, proszę, pomidory do sałatki. Seiki nabrał tyle alkoholu, że muszę przygotować porządne jedzenie, aby się wszyscy nie poupijali. Pomożesz?
-Z radością.
-Świetnie.
Odstawił wodę i zajął się przygotowanymi do krojenia pomidorami.
-Tylko pokrój je w drobną kostkę.
Co on najlepszego robił? Zajmował się kucharzeniem i po co? Po to, żeby móc obserwować Hamadę o zielonych oczach. Odpowiedział sam sobie. Przecież powiedział chłopakowi, że będzie to robił i słowa dotrzymuje.

***
Dawno nie piekł ciast, ale musiał przyznać, że tort mu wyszedł. Niedługo jego kuzyn powinien tu być, a on chciał jeszcze upiec ciastka. Te same, co zrobił dla lidera. Ciasto miał już przygotowane, tylko trzeba je było włożyć do pieca, co też zaraz wykonał. Spojrzał wtedy na lidera. Chłopak był skupiony na swoim zadaniu. Wydawał się taki spokojny. Zaraz przyszły mu do głowy obrazy, kiedy stali blisko siebie w jego pokoju. Ta delikatność... Potrząsnął głową, odsuwając od siebie takie myśli. Będzie lepiej, jak przygotuje polewę na ciastka.

***
Aki nie mógł usiedzieć na miejscu. Czekał niecierpliwie, aż ktoś po niego przyjedzie. Spakował do plecaka kosmetyki, bieliznę i jakąś koszulkę. Cały dzień ciągnął się dla niego, jak wieczność. Zdał historię na trójkę, ale tylko tyle kojarzył z pobytu w szkole. Podniecenie wieczorem zakończyło się uwagami o nieuważaniu na lekcjach i ignorowaniu nauczyciela. Nie przejmował się tym. Poprawi zachowanie później. Przyjaciółki w szkole nie było, więc nie musiał się jej spowiadać. Wszystko opowie jej jutro.
Jeszcze raz przejrzał się w lustrze. Jego misternie ułożona fryzura była idealna. Poprawił tylko jeden włos przy grzywce. Podskoczył, kiedy w głowie zadudnił mu nowy dzwonek do drzwi przypominający kościelne dzwony.
-Mamo, to pewnie do mnie, otworzę. I zmień dzwonek – podbiegł do drzwi. Był pewien, że za nimi zastanie kuzyna. Szczęka mu opadła, gdy ujrzał wyższego od siebie chłopaka w ciemnych okularach.
-Cześć. Jestem Tomiji – zdjął okulary.
-Hej – zagapił się na niego. - Poznaję. Wejdź. Tylko zabiorę swoje rzeczy i możemy jechać.
Kiedy zielonowłosy znalazł się w domu, rozejrzał się. Przedpokój był mały, ale bardzo przytulny. Mógł stwierdzić, że pomimo zwyczajnego wystroju, jakim były jakieś stare zdjęcia, makatki z różnymi napisami czy meble, aura domu miała atmosferę towarzyszącą życzliwej sobie rodzinie.
-To pan przyjechał po mojego syna? - pani Kaima ukłoniła się.
-Tak. Dzień dobry – przywitał się.
-Ładny kolor – wskazała na jego włosy. – Zawsze mi się podobał, ale nigdy nie odważyłam się tak radykalnie zmienić koloru moich. Napijesz się czegoś?
-Mamo, my już musimy jechać – Aki pojawił się z plecakiem na ramieniu.
-Och, szkoda. Pamiętaj, synku, żebyś był w domu przed trzynastą.
Zawstydził się tego przed swoim idolem. Przecież nie był już dzieckiem, a matka nadal go tak traktowała. Dobrze, że nie chciała dać mu całusa na do widzenia.
-Dobrze. Będę. Pa – szybko wyszedł, a za nim zrobił to Ikeda. - To twoje auto? - stanął obok samochodu.
-Tak, wsiadaj.
Chłopak rzucił plecak na tylne siedzenie, po czym usiadł obok wokalisty. O czym miał rozmawiać ze swoją gwiazdą? Z BlueRiver uwielbiał najbardziej jego i Seiji'ego.
-Jak ma się Haruki? - zagadał.
-Dziś nagrał piosenkę – zapalił silnik.
-To fajnie – nie wiedział, że będzie się tak denerwował – Nie mogę uwierzyć, że spędzę z wami wieczór i noc.
-Jesteś naszym wielkim fanem? - zerknął na niego.
-Ogólnie kocham muzykę. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Jestem fanem wielu zespołów, ale was najczęściej słuchałem – obserwował okolicę przez przednią szybę. Starał się nie patrzeć na chłopaka, bo się denerwował. Miał wrażenie, że w tej chwili zachowuje się, jak Haruki. – Kupiłem wszystkie wasze albumy.
- Na razie wydaliśmy dwa.
-Za mało.
-Niedługo zaczniemy pracę nad trzecim. Chodzisz do liceum?
Dalej rozmowa potoczyła się swobodnie, gdy rozmawiali o błahych sprawach, a Aki zrozumiał, że przy Tomiji'm może zachowywać się normalnie.

***
Seiki wpadł do kuchni i krzyknął:
-Przyjechali! Haruki, dawaj tort – ponownie zniknął.
-Jest gorszy niż dziecko – Keizo prychnął.
-Niech się cieszy. Haruki, poradzisz sobie? - Isao zdjął swój fartuch i zabrał miskę surówki.
-Tak.
-Ok – wyszedł z kuchni.
Liderowi jakoś się nie spieszyło.
Hamada zapalił świeczki i odłożywszy zapalniczkę, sięgnął za siebie, aby rozwiązać paski od fartuszka.
-Na co czekasz?
-Chcę to z siebie zdjąć, ale nie mogę.
Białowłosy przewrócił oczami. Zbliżył się do chłopaka i przez chwilę patrzył, jak ten mocuje się z zaciśniętym węzłem. Wreszcie nie wytrzymał.
-Daj to – położył ręce na jego dłoniach, które cofnęły się, jakby zostały czymś oparzone. – Co ty byś beze mnie zrobił?
Znów nie wiedział, co miał powiedzieć. Do tego zachichotał, kiedy Keizo musnął mu skórę na talii.
-Z czego się śmiejesz?
-Łaskoczesz mnie.
Białowłosy podniósł brwi i rzucił okiem na miejsce, którego przypadkiem dotknął. Koszulka podniosła się tam do góry i odsłaniała mały kawałek nagiego ciała. Przyszedł mu do głowy głupi pomysł. Z pełną premedytacją wyciągnął palec i przesunął nim po skórze.
-Ej.
-Co znów?
-Nic. Sam to rozwiążę – poczuł, jak jego policzki zaczynają płonąć.
-Już to zrobiłem – cofnął się o krok.
Chłopak pospiesznie zdjął fartuch i wziął paterę z tortem. Wtedy zobaczył przed sobą przeszkodę.
-Otworzysz mi drzwi?
Miał ochotę powiedzieć, że nie jest jego służącym, ale ugryzł się od środka w policzek i wykonał prośbę Nowego.
-Wszystko przez te ciastka – przebiegło mu przez myśl.
Znaleźli się w salonie w tej samej chwili, w której Aki i Tomiji weszli do domu.

***
Kaima wysiadł z auta. Urzeczony miejscem, wszędzie się rozglądał. Mógłby tu zamieszkać.
-To naprawdę wasz dom?
-Tak – zielonowłosy z zaciekawieniem przyglądał się nastolatkowi. – Wejdźmy do środka.
Gdy weszli do salonu, Aki otworzył szeroko swoje piwne oczy na widok udekorowanego pokoju i chłopaków stojących w rzędzie, wśród których Haruki trzymał tort. Wszyscy zaśpiewali mu “Sto lat”.
-To dla mnie? – ich gest go poruszył. Nie spodziewał się, że Blue urządzą mu urodziny.
-Zdmuchnij świeczki – kuzyn przeszedł do części jadalnej i postawił ciasto na stole wśród innych smakołyków – coraz swobodniej się tu czuł.
-I wypowiedz życzenie – Seiki pojawił się obok piwnookiego.
Zastanowił się nad swoim życzeniem. Tego, czego chciał najpierw i najmocniej właśnie się spełnia, ale była jeszcze jedna rzecz, nad którą czasami myślał, gdy widział zakochane pary.
-Chciałbym się zakochać – pomyślał i zdmuchnął świeczki. – Dziękuję.
-Poczekaj, mamy coś dla ciebie – Seiji wziął siedzącego w fotelu misia-olbrzyma. – To od nas wszystkich. Zobacz, co trzyma w łapce.
Chłopak sięgnął po kopertę A4. Otworzył ją w napięciu. Okazało się, że w środku są ich zdjęcia, a do tego każde było podpisane. Był do nich dołączony karnet dla dwóch osób na wszystkie ich koncerty przez cały rok, gdziekolwiek by nie grali. Nie mógł w to uwierzyć. To najlepszy prezent, jaki dostał.
-Widzicie, podoba mu się. Aż zaniemówił - Seiki wyszczerzył się, gdyż to był jego pomysł, aby dać taki podarunek. Każdy fan marzy o takim czymś.
-Bardzo mi się podoba – zakłopotany i szczęśliwy schował wszystko do koperty i ponownie umieścił w łapce pluszaka.
Seiki otworzył szampana i rozlał go do kieliszków.
-Czyżby ktoś o nas zapomniał? – w pokoju rozległ się kobiecy głos.
Isao wszędzie by go rozpoznał. Odstawił kieliszek i w szybkim tempie znalazł się przy swojej dziewczynie, wpijając się w jej usta. Stęsknił się.
Seiji spojrzał na towarzyszącą jej dziewczynę. Miała na sobie długą, szarą sukienkę przypominająca tunikę, a na nogach zwykłe japonki. Długie, czarne włosy układały się falami wokół owalnej twarzy. Była od niego starsza o trzy lata, ale nie przeszkadzało mu to. Prędzej jej, bo go nie zauważała.
Dziewczyna Isao przywitała się ze wszystkimi, kiedy już uwolniła swoje usta.
-Witajcie. Przywiozłam wam Hanae – wskazała koleżankę. – A za nami wlecze się moja siostra.
-Zaprosiłaś ją? - Isao skrzywił się. – Ona jest...
-Szurnięta? - podpowiedziała mu Mineko.
-Jasny gwint – w drzwiach pojawiła się Noriko. – Spóźniłyśmy się.
Dziewczyna obwieszona była kilogramami srebra, a na chudych nogach miała wąskie do kolan kolorowe legginsy, które, na całe szczęście dla Keizo, przysłaniały to, co niewątpliwie odsłoniłaby króciuteńka sukienka, gdyby dziewczyna się choć troszkę pochyliła.
-O, jedzonko. Jestem głodna, jak wilk – Noriko na bardzo wysokich szpilkach podbiegła do stołu. – Macie tu same specjały.
-Częstuj się – Seiki widział dziewczynę rok temu, ale lubił ją. Nadawali na tych samych falach. Najbardziej lubił jej włosy, które były bardzo podobne do jego oraz oczy, w których zawsze nosiła niebieskie szkła kontaktowe. Nienawidziła okularów i swoich czarnych oczu.
-A gdzie solenizant? - zapytała, gdy przełknęła garść chipsów.
-Właśnie, poznaj Aki'ego.
Brunetka podeszła do nastolatka i uścisnęła go.
-Wszystkiego najlepszego, młody. Kurcze, macie piwo?
***
Godzinę później dołączyła do nich Reiko i impreza zaczęła się rozkręcać. Seiki polewał wszystkim alkohol i opowiadał anegdoty z ich życia. Sam był coraz bardziej wstawiony, co nie podobało się Keizo.
Seiji włączył płytę z jakąś rockową muzyką, a Isao nie odlepiał rąk od swojej dziewczyny. Aki bawił się doskonale, zajadając się chipsami. Wdał się w interesująca rozmowę z Seiji'm, który tak samo, jak on, lubił samochody i podróże.
Haruki z początku czuł się trochę zagubiony, ale w końcu i on się rozluźnił w towarzystwie stylistki i Tomiji'ego.
Perkusista nalał bratu ostatni kieliszek i wgapił się w pustą butelkę.
-Siadać mi w kółeczku! - wręcz rozkazał.
-Głupolu, to zrobiło się już nudne – zaprotestował jego brat.
-Nieeee – Noriko pierwsza usiadła na dywanie. – To zawsze jest ekscytujące.
Poodsuwali na bok przeszkadzające im meble i rozsiedli się w kółku. Nawet Keizo usiadł z nadzieją, że trafi z pytaniem czy też zadaniem na Nowego.
-Tylko żadnych kuchennych zadań, bo zabiję – powiedział groźnie Isao.
-Zaraz wracam. Zapomniałem o czymś – Seiki podniósł się z podłogi. – Czekajcie na mnie.
-Zważywszy na to, że wypił z nas najwięcej, nieźle się trzyma – zauważyła Mineko.
Po minucie perkusista wrócił, stawiając obok siebie słoik z kartkami. W ręce przyniósł dodatkową. Wypisał na niej imię Noriko i wrzucił do naczynia.
-To dla urozmaicenia zabawy. Zamiast wybierać, co kto komu ma zrobić w wyzwaniach, będziemy losować tą osobę. To może ja zacznę. Uprzedzam, że nie planuję grzecznych pytań.
-I tu cię lubię – zaklaskała Noriko. – To kręć.
Zakręcił butelką i ta wskazała na Isao.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie.
-Masz ochotę kochać się z Mineko?
-Głupszego nie mogłeś wymyślić? Wiesz, ile jej nie widziałem. Tak.
Na samym początku zabawa miała wielu przeciwników, ale z czasem i z pytaniami, dość intymnymi, zyskała swoich zwolenników.
-Ok. Keizo – Noriko uśmiechnęła się podstępnie. – Pytanie...
-Wyzwanie – wolał nie ryzykować pytania.
-Dla ciebie coś łatwego, bo cię lubię.
-Tylko bez takich! - zaprotestowała Mineko.
-Daj całusa... – wylosowała kartkę – ...Hanae.
Normalnie to by wolał zapaść się pod ziemię lub zostać pokryty toną kamieni, niżby miał zbliżyć się w taki sposób do dziewczyny, ale teraz nie zamierzał przegrać. Szkoda, że nie wylosowała Hamady. Och, los bywa przekorny. Wstał i podszedł do dziewczyny. Szybki całus w umalowane usta i już po chwili był z powrotem na miejscu.
-Tylko tyle? - Noriko udała smutną.
-Miał być całus. To zobaczmy, kto teraz będzie zdany na mnie – zakręcił butelką, która wskazała Seiki'ego.
-Nawet nie pytaj. Pytanie.
-Jak dawno temu uprawiałeś seks?
-Przed galą. Jedna z dziewczyn pracujących przy oświetleniu. To tak dla zaspokojenia waszej ciekawości – powiedział z dumą. A co, niech wiedzą, że nie żyje, jak asceta. Kolejną osobą, którą wylosował los, jak chłopak to nazywał, był Tomiji. – Tomi, Tomi, Tomi – potarł dłonie o siebie, jakby przygotowywał się do naprawdę ciężkiej pracy – Pocałuj, ale tak naprawdę gorąco, z języczkiem... - tu zawiesił głos, aby wylosować osobę, którą będzie musiał chłopak pocałować. Najgorzej będzie, jak wybierze sam siebie, ale da radę. Wyciągnął kartkę i uśmiechnął się ciepło. – Los wybrał dla ciebie... Aki'ego.
Piwnooki drgnął, słysząc swoje imię. Przeniósł wzrok na zielonowłosego, który siedział obok niego. Ten chłopak miał go pocałować? To będzie jego pierwszy pocałunek. Zawsze myślał, że przeżyje go z dziewczyną. Prawdą było, że jakoś się do tego nie spieszył, ale miał czas.
-No, Tomiś, do dzieła – dziewczyny zaczęły klaskać dopingująco.
Tomi usiadł przodem do Aki'ego.
-Mogę? – zapytał, zbliżając swoją twarz do niego.
-To... tylko zadanie – głos mu zadrżał.
Wokalista położył mu rękę z tyłu głowy i patrząc w piwne oczy, dotknął wargami ciepłych ust Kaimy. Po raz pierwszy był tak blisko innego chłopaka.
-Nie całuj go, jakby był twoja matką! – krzyknęła Noriko.
Aki nic nie robił, tylko siedział sztywno, gdy usta mężczyzny mocniej naparły na jego, a język rozchylił mu wargi, lecz nie wsunął się do środka. Miał wrażenie, że Tomi czeka na zgodę. Co miał zrobić? Jak się zachować? Czuł się dziwnie. Nie było to obrzydliwe, a wręcz przeciwnie. Wargi chłopaka były miękkie i słodkie. Nawet nie myśląc o tym, nieśmiało i niezdarnie oddał pocałunek, przymknąwszy wcześniej oczy. Wtedy język wsunął się do wnętrza jego ust, a do uszu doleciał go gwizd którejś z dziewczyn. Podejrzewał, że należał do Noriko. Zaraz jednak zawirowało mu w głowie, zapomniał o dziewczynie i zrozumiał, że jest mu przyjemnie. To go przeraziło. Nie powinien czuć tego prądu przechodzącego przez kręgosłup, uścisku w podbrzuszu i... o nie... tylko nie to... Dobrze, że miał długą koszulkę, to nie będzie nic widać. Miał ochotę zarzucić mu ręce na szyję i przycisnąć się do niego. Powstrzymał się przed tym. Nie rozumiał, dlaczego tak mu się dzieje. To miał być zwyczajny, mechaniczny pocałunek, bez takich rewelacji ze strony jego ciała. Tomi nadal go całował i mimo, że to trwało tylko kilka sekund, były to bardzo ważne sekundy w jego życiu.
Haruki nie wierzył. Ten chłopak właśnie namiętnie całował się z jego kuzynem. Najbardziej zaskoczyło go to, że Aki oddał pocałunek. Sam cieszył się, że nie został wylosowany w zabawie i mógł spokojnie siedzieć. Ta cała sprawa była dla niego dość wstydliwa, bo tak czy owak, to są dwaj całujący się faceci. Poczuł, że się rumieni.
Ten rumieniec wychwycił Keizo, na którego twarzy wykwitł triumfalny uśmieszek.
-Rumienisz się, patrząc na nich – myślał. – Podoba ci się to? Lubisz dwóch mężczyzn, jak są tak blisko? - przeniósł wzrok na Tomiji'ego, który zakończył pocałunek.
Odsunął się od chłopaka powoli i uśmiechnął się, widząc go czerwonego i zakłopotanego. Nie wiedział, co by miał mu powiedzieć, więc usiadł przodem do kółka i zakręcił butelką.
Aki nie umiał uspokoić wywołanej burzy w sobie. Musiał stąd wyjść. Na szczęście wiedział, gdzie jest łazienka i gdy wstawał, nikt tego nie zauważył.
W pomieszczeniu przemył twarz zimną wodą i spojrzał na siebie w lustrze. Usta miał nabrzmiałe. Dotknął ich palcami. Ten chłopak je całował. Na samą myśl aż serce uderzyło w piersi mocniej, a podniecenie wzrosło.
-Cholera. Muszę się uspokoić. Co się ze mną dzieje? To chłopak i ja też jestem chłopakiem... Czyżbym... był... gejem?
Oparł się o ścianę, po czym zsunął się po niej i usiadł na kafelkach. Jego życie wywracało się do góry nogami.
-Nie mogę być gejem... Nie chcę... - miał ochotę zapłakać.
-Aki, dobrze się czujesz? – usłyszał głos kuzyna.
-Tak. Jestem tylko zmęczony. Pójdę chyba spać, już późno.
-To chodź, zaprowadzę cię do mojego pokoju.
-Ok.
Wyszedł z łazienki i teatralnie ziewnął. Jejku, nie chciał go okłamywać, ale co miał mu powiedzieć? Hej, Haruki, właśnie odkryłem, że prawdopodobnie jestem gejem.
-Marnie wyglądasz.
-Wcześnie wstałem.
Kuzyn zaprowadził go do swego pokoju. Tam czekał na niego prezent i jego rzeczy. Obok łóżka leżał rozłożony materac.
-Możesz spać w łóżku, a ja...
-Nie. Lubię spać na materacu. To ja się położę.
-Dobrze. Ja jeszcze zejdę na dół. Pomogę Seiji'emu posprzątać. Inni już poszli do siebie. Dobranoc.
-Dobranoc.
Został sam i podszedł do maskotki. Wyjął kopertę z jego łapki i usiadł na materacu. Z koperty wyciągnął zdjęcia. Na jednym zatrzymał wzrok.
-Tomiji Ikeda – szepnął.
Położył się głową na poduszce, wgapiając się w zdjęcie. Chłopak był naprawdę ładny. Już wcześniej zwrócił na to uwagę. On i Ueda bardzo wyróżniali się w zespole, ale to Tomi coraz częściej przyciągał jego uwagę.
-Nie – odrzucił zdjęcie. - Nie jestem gejem.
Z tą myślą zasnął, a przed oczami, gdy ulatywał w krainę snów, miał twarz zielonowłosego.