21 czerwca 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 5

Daję Wam kolejną porcję muzyki i od razu przepraszam, że na następną notkę tutaj będziecie musiały/musieli poczekać około dwóch tygodni, może ciut więcej, mniej. Sprawy rodzinne będą uniemożliwiały mi pisanie, a i sobie może dzięki temu odpocznę. Co do drugiego bloga, to tam notki będą się ukazywać, bo mam trochę nadrobione do przodu, więc czas na wstawienie rozdziału znajdę.

Ten rozdział rodził się w bólach. Sami oceńcie, jak wyszedł. :D

Betowała Ay, której bardzo dziękuję.  :*

***
Denerwował się. Kierowca wiózł go zakorkowanymi ulicami na drugą część Tokio. Czas spotkania z zespołem, mimo kilku postojów, zbliżał się w zastraszającym tempie.
Czekało go pół roku mieszkania w obcym domu i na dodatek z obcymi chłopakami. Nagle serce podeszło mu do gardła. Przetarł dłonią czoło. Dlaczego o tym wcześniej nie pomyślał? Co będzie, jak dowiedzą się, że jest gejem? Zacisnął dłoń na udzie i wziął głęboki oddech. Nie, nie było się czym denerwować. Musi tylko zachowywać się, jak zawsze. Przecież nie widać po nim, jaką ma orientację.
-Już dojeżdżamy, proszę pana – odezwał się kierowca.
Przez prawą boczną szybę widział, jak wjeżdżają w jakiś zjazd z drogi głównej otoczony starymi cedrami japońskimi, które zaprowadziły ich do parku, w środku którego wznosił się olbrzymi dom otoczony wysokim murem. Szeroka brama otworzyła się niemal natychmiast, zapraszając ich do wjazdu. Kierowca zatrzymał się na środku wyłożonego brukiem podjazdu i Haruki powoli wysiadł, rozglądając się wokół.
Miał na sobie białą, prawie przeźroczystą tunikę z szerokimi do łokcia rękawami oraz jasnozielone spodnie z bardzo cienkiego materiału, które swobodnie układały się na wąskich biodrach. Całość dopełniały lekkie buty i srebrna bransoletka na prawym nadgarstku.
Patrzył, jak kierowca wyciąga jego bagaże i miał wrażenie, że zaraz umrze z nerwów.
-Zaraz ktoś po pana wyjdzie – poinformował go.
Wtedy, jak na zawołanie, drzwi willi się otworzyły i wyszedł Natsuo wraz z uśmiechniętym Isao. Zeszli ze schodów i od razu gitarzysta uścisnął go.
-Witaj w domu – powiedział i wziął jedną walizkę. Drugą zajął się menedżer.
-Nie musicie ich dźwigać. Sam to zrobię – poczuł wstyd, że nie uprzedził ich.
-Sami to zrobimy. Chodź do środka – Natsuo przez chwilę położył mu rękę na plecach. – I rozluźnij się. Nikt cię tu nie zje.
W środku od razu rzuciły mu się w oczy szerokie schody i olbrzymi salon, który był otwarty na jadalnię. Mężczyźni postawili bagaże przy schodach i poprowadzili go przez salon na taras, gdzie czekali na nich pozostali chłopcy i jedna kobieta.
Taras był pięknie przystrojony kwiatami, a na środku stał długi stół, na którym czekał poczęstunek.
-Już nie mogli się ciebie doczekać – szepnął mu do ucha Isao.
Seiki podszedł do Hamady i tak samo, jak starszy kolega, uścisnął go.
-Dobrze, że już jesteś z nami.
-To dom wariatów, ale mam nadzieję, że będziesz się tu dobrze czuł – Tomiji podał mu rękę, a potem zaśmiał się i przyciągnął go do uścisku.
-Jakich wariatów? - od razu zaczął protestować Seiki.
-Haruki, oto Seiki, nasz główny wariat w dobrym znaczeniu tego słowa. Przy nim nie będziesz się nudził – Tomiji pokazał język starszemu z bliźniaków.
-Ej, to ja miałem was zaprezentować – Seiki stanął obok Isao. – Haruki, z pewnością już coś nie coś o nas wiesz, ale nie czytaj tego, co piszą w gazetach. To same plotki. Tak naprawdę wcale nie jesteśmy niedostępnymi, zimnymi facetami, tylko przybyszami z kosmosu. To jest kosmita numer jeden, czyli Isao Akechi, dobry przyjaciel, który chętnie cię wysłucha i mistrz kuchni. Zakochasz się w jego jedzeniu. Następny kosmita to mój nudny brat... Ałć – jęknął, kiedy Seiji pacnął go w głowę. – No dobra, nie jest nudny, ale na pewno mój brat, on... poznasz go, to sam zobaczysz, wolę już nie oberwać – podszedł do Keizo, który stał oparty o barierkę oddzielającą taras od reszty ogrodu. – Kosmita numer trzy. Keizo Ueda, nasz lider - popatrzył na niego i wyciągnął ręce do jego twarzy. Palcami uniósł mu kąciki ust ku górze. – Uśmiechnij się i nie strasz nowego kolegi – nie zraził się gromiącymi go oczyma. – Fajny z niego gość, ale udaje złego – kontynuował Nakada. - Jest do obłaskawienia. Może uda ci się to zrobić, bo ja się nie nadaję na jego trenera. W ogóle mnie nie słucha.
Haruki rozluźnił się i nawet miał ochotę zaśmiać się z tego, co robi Seiki. Chłopak przedstawiał każdego po kolei, wymieniając szczególne cechy każdego z nich, aż dotarł do kobiety.
-Reiko, nasza mistrzyni stylizacji. Oddaj się w jej ręce, a zrobi z ciebie gwiazdę.

***
Keizo przewrócił oczami, widząc to całe przedstawienie, jakim obdarzył ich Seiki. Chęć jego uduszenia przeszła mu, jak chłopak się od niego odsunął. Kosmita. Jak coś takiego temu diabełkowi wpadło do głowy? Chociaż po nim można się było tego spodziewać. I kto miał go obłaskawić? Jednak z całą pewnością mógł stwierdzić, że cała ta „przemowa” Seiki'ego podziałała na Nowego. Chłopak zdecydowanie już nie wyglądał na spiętego. Ach, tylko czekał na pierwsze publiczne wystąpienie i to, jak ten zielonooki sobie poradzi. Nieśmiałość Hamady może być plusem, jak i minusem. Już nie mógł się doczekać jutrzejszej konferencji. Miał tylko nadzieję, że chłopak się nie zbłaźni przed wszystkimi. On na pewno nie będzie mu pomagał. Niech sobie wybiją to z głowy.
Dzisiejszy wieczór był mu nie w smak. Wolałby popracować nad nową piosenką niż zabawiać Nowego. Dobrze, że chociaż on nie musiał brać większego udziału w tym cyrku. Wystarczyło, że był obecny przez chwilę. I tak planował szybko się stąd zmyć.
-Wyglądasz, jakbyś zjadł cytrynę – Tomiji oparł się obok niego.
-Kto wymyślił to małe przyjęcie?
-My wszyscy. Chcieliśmy, żeby Haruki się z nami zapoznał. Ładny z niego chłopak, prawda?
-Skąd ty możesz to wiedzieć? – przeniósł wzrok na Hamadę. Rzeczywiście, chłopak był ładny i to bardzo.
-Mam oczy. Myślisz, że tylko gej potrafi zobaczyć urodę innego faceta?
-Phi.
-Pogadałbyś z Harukim, a nie udawał, że cię nie ma.
-Zaraz stąd spływam. Mam dość. Ledwie przekroczył próg, a już jest w centrum uwagi.
-Jesteś zazdrosny.
-O czym ty mówisz? - odwrócił się do niego.
-Ty nie jesteś w centrum uwagi. Biedny Keizo – pstryknął go w nos i oddalił się.
Pomasował sobie nos i poszedł w stronę salonu. Nie dotarł tam jednak, ponieważ został zatrzymany przez Ogatę.
-Dokąd się wybierasz? Siadaj przy stole. Musimy obgadać jutrzejszy dzień. I mam kilka spraw dla ciebie.
Z ociąganiem usiadł przy stole naprzeciw Haruki'ego. Dobrze, będzie mógł mu się bliżej przyjrzeć.

***
Te szare oczy ponownie go rozpraszały, ale starał się nie zwracać na nie uwagi. Odpowiadał na pytania zadawane przez resztę zespołu. Spróbował też potraw i mógłby zamruczeć z zadowoleniem, smakując smaki. Złapał się na tym, że zastanawia się, co robi teraz jego rodzina i czy Aki czeka na telefon od niego. Chciałby zapytać, czy kuzyn może ich odwiedzić, ale postanowił, że zrobi to później.
-Dobrze, chłopcy. Koniec przyjemności – odezwał się Natsuo. – Ja zaraz jadę do siebie, ale wpierw musimy omówić jutrzejsze oświadczenie i przygotować to, co powiemy na konferencji. Haruki, jutro pokażemy cię światu i nie denerwuj się. Jak czegoś nie będziesz wiedział, to Keizo ci pomoże – położył dłoń na ramieniu białowłosego, który omal nie udławił się kawałkiem ciasta. – Uważaj. Nie jedz tak szybko.
-Dlaczego ja mam mu pomagać?
-Nie wiesz? Ty masz go nauczyć wszystkiego.
-Co? - prawie pisnął. Jak to? Miał go uczyć?
-Z kim Haruki miałby ćwiczyć, jak nie z tobą? Przecież razem będziecie śpiewać. Poza tym, prawie wszystkie piosenki ty napisałeś. Wiesz o nich wszystko. Wybierz mu piosenkę na singiel.
Haruki przypatrywał się dwóm mężczyznom w czasie ich wymiany zdań. Sam nie był chętny do nauki przez tego Uedę. Chłopak nie darzył go sympatią, więc jak będzie mógł mu w czymś pomóc? Chyba tylko zdenerwować.
-Powiedziałem coś i zdania nie zmienię. Omówimy teraz przebieg konferencji i możecie pokazać Haruki'emu jego pokój i dom.
Na samo słowo “konferencja” dostawał palpitacji serca, ale postanowił, że da sobie radę i nikogo nie zawiedzie. Uważnie słuchał czegoś, co mógłby nazwać wykładem menedżera.

***
Toż go Natsuo wrobił. Miał pomagać Nowemu? Może dobrze. Przekaże mu parę zasad panujących w tym domu. Zasad, które on nałożył i niech go ręka Boska broni przed ich zmianą. Wstał od stołu i kiwnął głową na Hamadę.
-Chodź, pokażę ci twój pokój.
Ruszył przodem, nie czekając na chłopaka. Jeszcze by tego brakowało, żeby musiał to robić. Oczywiście za nimi polazł też Seiki i jego nieodłączny braciszek. Przynajmniej nie będzie musiał dźwigać bagaży.
Weszli na pierwsze i jedyne piętro, kierując się na koniec korytarza.
-Tutaj mamy łazienki i sypialnie – mówił. – Staram się utrzymać wszędzie porządek i radzę, żebyś się tego trzymał. Nie chcę tu syfu – stanął obok drzwi do swojego pokoju. – Tu jest mój pokój, bez zaproszenia tam nie wchodź, bo pożałujesz. To moje prywatne królestwo i nie radzę zakłócać mi spokoju. Rozumiesz? – Haruki przytaknął.
-A jak wejdzie, to co mu zrobisz? - Seiki jak zawsze go zaczepiał.
-Dla każdego znajdzie się odpowiedni rodzaj kary – szepnął groźnie, nie spuszczając twardego wzroku z zielonookiego. – Tak, więc zapamiętaj mój pokój. Zakaz wchodzenia to jedno, porządek to drugie i, oczywiście, ciężka praca na próbach to trzecia najważniejsza sprawa. Twój pokój jest na przeciwko mojego – wskazał ręką na białe drzwi. – Tam rób, co chcesz, nie muszę tego oglądać. I jeszcze jedno, jutro konferencja, nie zbłaźnij się, bo będę bardzo niemiły. Za godzinę czekam na ciebie w piwnicach domu. Muszę sprawdzić, co umiesz – to mówiąc, zniknął w swoim pokoju.

***
Wiedział już, że trudno będzie przekonać do siebie lidera. Nie rozumiał, dlaczego tyle zimna wypływa z całej postawy tego chłopaka. Nawet jego oczy wydają się być, jak sopel lodu, a przecież są takie piękne. Bliźniacy zaprowadzili go do jego pokoju, który okazał się trzy razy większy od tego w domu wujostwa.
-Masz tu wszystko, czego ci potrzeba, a jakby czegoś zabrakło, to mów – powiedział Seiji. Wydawał się być o wiele spokojniejszy niż jego brat. Haruki miał nadzieję, że nie będzie ich mylił. Teraz rozpoznawał ich po ubiorze, ale co będzie jutro? Nigdy nie miał do czynienia z bliźniakami, zwłaszcza tak identycznymi.
-Haruki – Seiki objął jego ramiona jedną ręką. – Wiemy, że jesteś trochę nieśmiały, ale bez obaw, przy nas się tego wyzbędziesz. To na razie cię zostawimy. Możesz się rozpakować, czy coś. Zobaczymy się za godzinę, pokażemy ci piwnice. Spoko, nie są to normalne piwnice. Tam ćwiczymy, a po próbie pokażę ci resztę domu.
Gdy został sam, rozejrzał się po pokoju. Duże łóżko znajdowało się w samym centrum pomieszczenia, a obok niego było olbrzymie okno osłonięte firanką przetkaną srebrnymi nićmi. Zasłony upięte ozdobnymi klamrami wisiały po jego obu stronach. Widok przez nie roztaczał się na basen i kort tenisowy. Uśmiechnął się. Lubił pływać. W szkole nie raz zostawał po lekcjach, aby przez godzinę rozkoszować się wodą.
Obejrzał szafy, w których mogło zmieścić się o wiele więcej ubrań niż wziął ze sobą. Biurko stało tuż obok niej, a trzyosobowa kanapa, dwa fotele i mały stoliczek znalazły spokojne miejsce po drugiej stronie pokoju. Całość utrzymana była w kolorach soczystej moreli. Czuło się bijące od ścian ciepło i optymizm.
Natomiast łazienka pomalowana była w kolorach wrzosu i beżu. Wbrew pozorom można było w niej odpocząć, relaksując się w szklanej wannie lub ustawionej obok niej kabinie prysznicowej. Czyste, puszyste ręczniki leżały na jednej z półek umocowanej na ścianie, a lustro i umywalka znajdowały się obok. Miał wrażenie, że spędzi tu mnóstwo wolnego czasu, o ile takowy się znajdzie.
W ostatniej chwili, przed wyjściem z pokoju, przypomniał sobie o kuzynie. Szybko napisał do niego smsa, że zadzwoni wieczorem i na czas zszedł na dół. Miał nadzieję, że ktoś będzie w salonie, bo za Chiny nie wiedział, jak dojść do tych piwnic. Jego obawy szybko zostały rozwiane, gdyż Seiki uwiesił mu się na ramieniu. Nie irytowało go to, ponieważ przypominał mu swym zachowaniem Akiego.
-Chodź na dół. Keizo już tam jest.

***
Białowłosy chłopak przygryzał końcówkę ołówka, od czasu do czasu coś poprawiając w tekście. Nadal nie rozumiał, dlaczego on musi się zajmować Nowym. W czym miałby mu niby pomagać? Kątem oka zobaczył resztę swojego zespołu wchodzącego do studia. Jak zawsze, sporo hałasowali, ale wiedział, że zaraz zajmą się pracą. Rzucił ołówek na blat stolika, przy którym siedział i wziął kartkę w rękę.
-Trzymaj – podał ją Hamadzie. – To tłumaczenie tekstu z koreańskiego na japoński, żebyś w przyszłości wiedział, o czym śpiewasz. Zobaczymy, czy będziesz umiał śpiewać w języku, którego nie znasz. Ze mną nie będziesz miał forów i albo nauczysz się tego, albo wylatujesz. Bez względu na to, co mówi menedżer. Ty nie możesz zerwać kontraktu, ale ja cię mogę wyrzucić z zespołu, kiedy się nie spiszesz.
-Nie każesz mu chyba śpiewać czegoś, czego nie zna – Tomiji zaczął bronić Haruki'ego.
-Jak inaczej nauczy się piosenki, którą ma nagrać jako singiel? To co? Wskakujesz na głęboką wodę? – zwrócił się do zielonookiego. – Czy tchórzysz?
-Nie jestem tchórzem.
-Nie myśl, że cokolwiek ci ułatwię. Nie jestem matką Teresą i spieprz coś, a pożałujesz – zbliżył swoją twarz do jego twarzy. – Nie lubię, gdy ktoś niszczy coś, co sam stworzyłem. Przeczytaj to i zrozum, o czym ona jest, a potem zapoznasz się z koreańską wersją. I jeszcze jedno. Masz zaśpiewać to tak, jakbym ja to zrobił – odsunął się od niego. – Nad twoją wersją na singiel popracujemy w swoim czasie.
-Oszalałeś? Ma to teraz zaśpiewać? To tak, jakbyś mi powiedział, żebym zaśpiewał coś po niemiecku! - oburzył się Isao.
-Jest nowy, ma umieć zaśpiewać to, co mu każę. Inaczej niczego go nie nauczę. Nie każę mu dziś tego robić. Na dziś będę miał inne plany – uśmiechnął się chytrze. – Zobaczymy, jak poradzisz sobie z “Don't u ever stop”* – dał mu kolejny tekst. – I naucz się na pamięć naszych piosenek. Nie zamierzasz chyba na koncercie śpiewać z kartki. Do roboty, chłopaki - zwrócił się do reszty zespołu. - Nie zamierzam tu spędzić nocy – rzucił jeszcze ostre spojrzenie Hamadzie i zajął miejsce przed mikrofonem. – Zamierzasz tam stać? Drugi mikrofon jest samotny.

***
Co ten dupek sobie myślał? Od tak na pewno nie da się wyrzucić z zespołu. Spełni swe marzenia. Teraz tego był pewien. Temu białowłosemu jeszcze pokaże, co umie. Tylko niech się ten tak na niego nie patrzy. Jest, jaki jest, ale na pewno nie da sobą pomiatać. Piosenek się na pewno nauczy. Ma do tego dar i nawet inny język mu w tym nie przeszkodzi. Nikt mu nie zabroni uczyć się również koreańskiego.
Stanął przed mikrofonem i wyobraził sobie, że jest sam. Nic nie było go w stanie powstrzymać przed zaśpiewaniem. A już zwłaszcza czegoś, co dobrze znał. Tylko nigdy nie umiał tego skojarzyć z konkretnym zespołem. Aki nawet mu w nocy tłumaczył, co oni śpiewają, ale zasnął w połowie jakiejś piosenki i nie dotarł do tej, którą on miał teraz śpiewać.

***
W tym czasie Aki siedział na stronie internetowej BlueRiver i czytał, że zespół ma na jutro coś ważnego do przekazania fanom. Nie mógł się już doczekać, aż będzie mógł pokazać kolegom, a zwłaszcza Mary, swego kuzyna. Najchętniej już by o tym powiedział, ale obiecał milczeć na ten temat. Spojrzał na zegarek. Dochodziła dziewiętnasta.
-Chcę, żeby już było jutro - cierpliwość nie była jego mocną stroną. Co jakiś czas sprawdzał telefon. – Dzwoń. Błagam, dzwoń.
Do pokoju ktoś zapukał. Wstał i otworzył drzwi.
-Odrobiłeś lekcje? - zapytała mama.
-Właśnie się uczę – skłamał.
-Już ci wierzę. Masz jakieś rzeczy do prania?
Wrócił się do pokoju i pozbierał kilka koszulek i parę spodni. Podał matce.
-To wszystko.
-Dzwonił Haruki?
-Czekam na telefon. Powiedział, że zrobi to wieczorem. Mamo, on jest teraz z całym zespołem. Czyż to nie cudowne?
Kobieta tylko pokiwała głową. Jej syn był niemożliwy. Podniecał się zespołami, jakby one miały mu dać wszystko to, czego potrzebuje. On się cieszył, a ona się martwiła, jak jej drogi siostrzeniec daje sobie radę. Wiedziała, że potrafił zadbać o swoje sprawy, ale i tak ona nie osiągnie spokoju, póki chłopak nie zadzwoni. Krótki sms po przyjeździe niczego nie wyjaśnił.
-Zawiadomię cię, jak zadzwoni.
-Nie zapomnij.
Zamknął drzwi i usiał przed komputerem. Czekał na nowe wiadomości. Ten, kto prowadził stronę, musiał mieć je z pierwszej ręki, bo zawsze pojawiały się szybko i były prawdziwe.

***
Po zakończeniu kolejnej piosenki był trochę zmęczony, ale zadowolony. Widział to też w oczach nowych kolegów. Lider podszedł do niego i z początku wyglądał tak, jakby słowa, które miał wypowiedzieć, nie mogły przejść mu przez usta.
-Dobra robota – rzekł w końcu i wyszedł.
Pochwalił go, czy też może się przesłyszał? Zaraz jednak otrzymał te same słowa od pozostałych chłopaków.
-Poradziłeś sobie znakomicie – Seiji poklepał go po ramieniu. – Widziałeś Keizo i jego minę? Z trudem mu przeszły przez usta słowa pochwały.
-Zapamiętaj to dobrze, bo naprawdę rzadko to robi – Isao odłożył swoją gitarę na stojak.
Haruki uśmiechnął się. Chyba będzie dobrze się tu czuł.
-Teraz jesteś już wolny. Możemy zwiedzić dom, jeżeli masz ochotę – Seiki stanął obok niego.
-Chętnie. Chciałbym jeszcze zadzwonić do kuzyna. I miałbym prośbę. Czy on mógłby tu czasem wpaść?
-Pewnie. Czym nas więcej, tym lepiej – starszy z bliźniaków uwielbiał towarzystwo. – To ten, co wpadł z tobą do studia?
-Tak, ten.
-Super. Rodzina zawsze ma tu wstęp. To dzwoń i zabieram cię na przegląd domu, a w tym czasie Isao przygotuje kolację – Seiki uśmiechnął się słodko do mężczyzny. – Tylko chodź na górę, tu nie będziesz miał zasięgu.

***
Ueda wyjął z lodówki półlitrową butelkę wody i po odkręceniu nakrętki wypił połowę. Nowy świetnie sobie poradził. I nawet równo z nim śpiewał, jakby robił to całe życie. Faktycznie, był doskonale wyszkolony i czuł muzykę. Rzadko ktoś taki się zdarzał. Musiał go pochwalić, ale niech ten chłopak nie myśli, że jeszcze w przyszłości to zrobi.
Isao wszedł do kuchni i uśmiechnął się do niego.
-Próba wypadła dobrze i nie musisz zbytnio się męczyć z nauką Haruki'ego – zagadał.
-Zobaczymy.
-Chcesz go zgnębić, aby mieć pretekst do wywalenia go z zespołu?
-Nie chcę go zgnębić, tylko sprawić, żeby nie sprowadził nas na dno.
-Nie zrobi tego.
-To się okaże jutro – puścił mu oczko i opuścił kuchnię z butelką w dłoni. – Zobaczę, jak sobie poradzisz w ferworze pytań, panie Hamada.
Widział, jak Nowy wraz z Seiki'm idzie na drugą część domu, gdzie mieściła się siłownia i kryty basen. Zlustrował wzrokiem Hamadę i zatrzymał oczy na jego pośladkach.
-Wydają się bardzo jędrne – zaraz skarcił siebie za tę myśl. Każdy z chłopaków, z którymi mieszkał, miał piękne ciało. Najlepiej zbudowany był Isao, ale spędzał dużo czasu na ćwiczeniach. Bliźniacy byli bardziej delikatni i szczupli, ale mieli się czym pochwalić. Tomiji był smukły, a przy tym miał długie nogi. Mieć ich obok dwadzieścia cztery godziny na dobę nie było proste, ale w życiu nie zbliżyłby się do żadnego z nich. Zniszczyłby zespół i przyjaźń. Tym bardziej nie myślał mieć nic wspólnego z tym zielonookim chłopakiem.

14 czerwca 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 4

Dziękuję za komentarze i zapraszam do komentowania również tego rozdziału. Nie chce mi się pisać następnego i potrzebuję motywacji. :D
Nie wiem, kiedy będzie następny  rozdział.

Betowała Ay. Jeszcze raz dzięki, kochana. :*

***

Siedział w swoim pokoju i gapił się na komórkę. Obok leżała wizytówka, którą otrzymał od Natsuo. Musiał zadzwonić do tego menedżera i dać odpowiedź. Znał ją, ale jeszcze się wahał. Nawet nie rozmawiał o tym w domu, bo ciocia i wujek ciągle byli w pracy. Bolało go to, że musieli tak ciężko pracować, aby godnie móc żyć i ich wykształcić. Będąc w zespole zarabiałby i mógłby im we wszystkim pomóc. Tylko jak przyjmą wiadomość o jego wyprowadzce? W domu przydałby się również remont. Dziś, kiedy brał prysznic, odpadł kolejny kafelek w łazience. Ponadto w warsztacie okazało się, że samochód najwcześniej będzie za trzy tygodnie z powodu części, którą muszą sprowadzić z zagranicy. Trzy tygodnie bez pracy? To nie dla niego. Na to nie mógł sobie pozwolić. Wziął wizytówkę i odczytał numer, który po chwili wprowadził do telefonu. Przymknął oczy, uspokajając nerwy i wcisnął zielony przycisk. Nie musiał długo czekać, aby usłyszeć głos Ogaty.
=Słucham?
-Mówi Haruki Hamada.
=Aaa, Haruki. I jaką dasz nam odpowiedź?
-Nie ukrywam, że trochę się boję. Dobra, boję się, jak cholera, ale zgadzam się.
=I to jest dobra decyzja. Naprawdę nie masz się czego bać. Chłopaki są spoko. Pomogą ci we wszystkim.
-No, ten z białymi włosami nie będzie skory do pomocy.
=Nim się nie przejmuj. Keizo potrafi być upierdliwy, ale jak go bliżej poznasz, nie będą ci przeszkadzać jego humorki. To spotkamy się jutro. Omówimy szczegóły i postaram się szybko załatwić kontrakt dla ciebie. Jutro po południu będziesz mógł się wprowadzić do willi.
-Jeszcze nie rozmawiałem o tym z moimi opiekunami. Nie wiem, jak zniosą moją przeprowadzkę – podszedł do okna, gdy usłyszał warkot silnika samochodu wujka. Na dworze, mimo wieczornych godzin, było jeszcze widno.
=Jesteś dorosły. Zrozumieją, jaką otrzymałeś szansę. To do zobaczenia jutro, Haruki.
-Do widzenia – rozłączył się, po czym zbiegł na dół. – Co was tak długo nie było?
Ciocia z wujkiem wnosili do domu torby z zakupami.
-W drodze do domu wstąpiliśmy jeszcze do supermarketu – odpowiedziała ciocia.
Zielonooki odebrał od niej dwie duże torby i zaniósł do kuchni. Zabrał się za rozpakowywanie ich.
-Kochanie, w tej drugiej są lody – ciocia pojawiła się z jeszcze jedną torbą. – Schowaj je szybciutko do zamrażalki.
Wyjął z drugiego worka duże opakowanie lodów waniliowych z sosem porzeczkowym. Bardzo je lubił. Ogólnie lubił wszystko, co słodkie, ale lody były jego przysmakiem.
-Po kolacji pokroję owoce i zrobimy sobie deser, ciociu. Będę chciał też z wami porozmawiać o czymś bardzo ważnym.
Kobieta zatrzymała się w drodze do lodówki, trzymając w ręku masło.
-Stało się coś?
-Nie, nie. Wszystko jest dobrze.
Jeszcze chwilę patrzyła na niego, zauważając jego zmieszanie, ale nie pytała więcej.
-Gdzie jest Aki?
-Uczy się – zamknął pokrywę zamrażarki.
-Mój syn się uczy? - wujek wszedł do kuchni i od razu skierował swe kroki w stronę stojącego ekspresu do kawy. – Zapłacił mu ktoś, żeby to robił? - sięgnął po kubek.
-Obiecał mi – chłopak oparł się o szafkę.
-Nie wolno ci pić kawy – wyjęła mu z dłoni kubek.
-Tylko jedna.
-Piłeś rano. Musisz uważać na ciśnienie.
-To częściej musisz wymuszać na nim obietnice – mężczyzna zwrócił się do przybranego syna.
Haruki uśmiechnął się. Kochał ich i będzie mu brakowało tej dwójki na co dzień. Wychowywali go od czasu, kiedy jego mama postanowiła, że musi oddać pięcioletniego syna, który przeszkadzał jej w swobodnym życiu wolnej kobiety. Zostawiła go razem z listem w czasie którejś z wizyt u siostry, mówiąc, że niedługo wróci. Nie wróciła. Raz tylko przysłała pocztówkę z pozdrowieniami z drugiego końca kraju. Czasami zastanawiał się, gdzie jest jego mama i czy go jeszcze pamięta. Nie zamierzał jednak jej szukać. Zostawiła go, to nie będzie jej zmuszał do znoszenia jego towarzystwa. Ojca nie znał. Prawdopodobnie był to któryś z jej jednonocnych kochanków. Wątpił, czy ona sama wie, który. Przyjrzał się uważnie osobom, które się nim zaopiekowały. Ciocia miała trzydzieści osiem lat i często powtarzała, że nie czuje się na tyle. Sama sobie dałaby góra trzydzieści. Zawsze pełna energii, rozdawała wokół uśmiechy. Dziś miała na sobie zwiewną, kolorową sukienkę na krótki rękaw, a pół długie włosy uczesała na lewą stronę i spięła spinkami. To dodawało jej młodzieńczego wyglądu. Była od niego niższa, a od męża nawet sporo niższa. Pracowała jako kasjerka w jednym z hipermarketów, ale nigdy na to nie narzekała. Powtarzała, że mogła trafić gorzej.
Wujek, mężczyzna o lekko pociągłej twarzy, piwnych oczach i szczupłej, wręcz chuderlawej sylwetce, był od niej o dwa lata starszy, ale wyglądał na bardziej zmęczonego. Miał problemy z ciśnieniem, a praca w hurtowni owoców nie raz wymagała od niego dźwigania ciężkich skrzyń, pomimo pomagających im maszyn.
-O czym tak myślisz, skarbie? - zapytała kobieta.
-O was, o mamie.
-Nadal nie mogę zrozumieć jej zachowania. Minęło piętnaście lat, ale nawet teraz mam ochotę ją rozerwać na strzępy. O czym ona myślała, zostawiając swoje dziecko? - wytarła umyte dłonie w ścierkę i zabrała się za krajanie papryki.
-Jestem wam bardzo wdzięczny, że nie oddaliście mnie do domu dziecka, tylko wystąpiliście o opiekę nade mną.
-Nie moglibyśmy cię porzucić. Mimo, że Aki był bardzo malutki, kiedy to się stało i szczególnie potrzebował opieki, ponieważ często chorował. Dziś postąpilibyśmy tak samo – powiedział wujek.
Chłopak uśmiechną się do niego.
-Nie martwcie się – pomyślał. – Odwdzięczę się wam za wasze dobre serce. Pomogę w przygotowaniu kolacji – zaproponował już na głos.
-Pokrój marchewkę.

***
Seiki odbił rakietką piłeczkę i posłał ją w stronę swego przeciwnika. Jego brat odebrał podanie z trudem. Starszy z bliźniaków tym razem nie miał szans przy tym odbiciu i został pokonany w ostatnim secie.
-Następnym razem nie przegram – powiedział Seiki, kiedy z bratem podali sobie ręce i zeszli z kortu.
-Następnym razem wygram wszystkie sety – uśmiechnął się Seiji.
-To się okaże, braciszku – westchnął. - Wolne, jak jak kocham takie dni. Musimy się dziś zabawić.
-Już się boję. Twoja ostatnia zabawa prawie skończyła się pożarem – weszli do domu, gdzie odgłos lecącego filmu z telewizora zagłuszał ich rozmowę. – Ogląda to ktoś?! - zero odzewu, więc wyłączył LCD.
-To nie była moja wina – powrócił do tematu Seiki. Zdjął przepoconą koszulkę i miał zamiar rzucić ją na pobliski fotel, ale czynność ta została przerwana przez Keizo.
-Jak ta koszulka tam wyląduje, to będziesz szorował podłogi przez cały tydzień.
-Ty znowu swoje.
-Nie cierpię bałaganu i brudu, więc wynieś to do brudów. Przy okazji, dzwonił menedżer i ten nowy zgodził się wstąpić do zespołu. Kto mi wyłączył telewizor? – dodał, kiedy położył się na kanapie.
-Super. Wiedziałem, że się zgodzi – ucieszył się starszy z bliźniaków. – Kiedy się do nas wprowadza?
-Jak posprzątasz ten pokój na końcu korytarza – zerknął na niego Keizo. Wiedział, czego starszy Nakada nienawidził.
-Posprz... Ej, ja nienawidzę sprzątać. Chciałeś mnie wrobić. Pożałujesz – wskoczył na niego, odbierając białowłosemu oddech.
-Seiki, złaź, bo pożałujesz.
-Nie – znał jego słabe punkty i usadowiwszy się wygodniej na jego udach, zabrał się za łaskotanie starszego kolegi z zespołu.
Keizo nie wytrzymał i zaczął się śmiać, usiłując jednocześnie zrzucić z siebie chłopaka. Ta mała gnida, mimo swej delikatnej budowy, była bardzo silna. W końcu zaczęli się siłować i obaj spadli z kanapy na miękki, długowłosy kremowy dywan.
Seiji patrzył na nich kręcąc z niedowierzaniem głową. Kiedy upadli na podłogę, nie wyrobił i zaczął się śmiać na cały głos.
-O kurwa, moje plecy. Jesteś idiotą, Seiki – Ueda położył się na plecach. Nie miał zamiaru się ruszać.
-Ty...
-Zamknij się – popatrzył na niego ostrzegawczo. – Powiesz słówko, a będzie po tobie.
-Słówko – szepnął i zerwał się z dywanu z szybkością błyskawicy, chcąc uniknąć ciosu z łokcia.
Keizo wyciągnął się, żeby go złapać, ale nie zdążył.
-Dzieciak. Dorośnij! Dom wariatów. I ja z nimi mieszkam. Ratujcie mnie – wrócił do, jak sądził, najwygodniejszej pozycji leżenia na plecach.
-Nie udawaj, kochasz ten dom i nas – roześmiał się ponownie Seiji. Po chwili już go nie było.
Lider podniósł kąciki ust. Tak, uwielbiał ich. Gdyby tylko mniej bałaganili, byłoby jak w raju. Zaraz jego myśli pobiegły do nowego w ich domu. Skrzywił się na to, ale nie miał wyjścia, musiał go przyjąć. Miał tylko nadzieję, że ten Hamada nie będzie wchodził mu w drogę, inaczej już on sobie z nim porozmawia. Kątem oka zobaczył, jak Tomiji wychodzi do ogrodu. Uniósł się z trudem, rozmasowując ramię. Chciał z nim chwilę pobyć sam na sam. Tomiji wiedział o nim wszystko ze wzajemnością. I teraz Keizo cieszył się, że przyjaciel nie musi się wyprowadzać. Komu wtedy by się zwierzał? Wyszedł za nim i dołączył do milczącego spaceru. Czasami nie musieli nic mówić, wystarczyła im obecność tego drugiego i uczucie, że mogą zawsze na siebie liczyć.

***
Tymczasem Seiki wpadł do kuchni po ucieczce od Keizo. Usiadł na blacie szafki i z zainteresowaniem patrzył, jak Isao sieka warzywa. Nóż w palcach mężczyzny ruszał się z zawrotną prędkością. Po pomieszczeniu rozchodził się zapach smażonych warzyw, mięsa i przypraw. Na kolację zapowiadała się mała uczta.
-Pomóc ci? – zapytał.
Ręka Isao nawet nie drgnęła, kiedy z jego ust wypłynęły słowa:
-Prędzej bym został kobietą, niż pozwolił tobie dotknąć się do kuchni. Pamiętam aż za dobrze niejeden spalony garnek i pożar wywołany przez tosty, których zapomniałeś wyjąć z tostera. Ty potrafisz spalić nawet wodę na herbatę.
-Za zadanie miałem tylko je zrobić. Nikt nie mówił o tym, że mam je wyjąć i podać – wzruszył ramionami. – Ile będziecie mi to wypominać?
Akechi wziął do ręki deskę i leżące na niej warzywa. Wrzucił je na patelnię do rozgrzanego tłuszczu. Od razu zaskwierczały przyjemnym dla ucha dźwiękiem. Dopiero, kiedy je zamieszał, spojrzał na kolegę.
-Widzę, że ci bardzo gorąco.
Seiki obejrzał się. Nadal był w krótkich szortach i bez koszulki.
-Grałem w tenisa i miałem zamiar wziąć prysznic, ale Keizo znów mnie zaczepił, że rzucam koszulkę nie tam, gdzie trzeba. Mogę skosztować? – wręcz pożerał wzrokiem przygotowywaną potrawę. Był okropnie głodny.
-To stąd te śmiechy – wziął widelec i nabił kawałek wołowiny na niego. Przytknął chłopakowi do warg.
-Sam mogę jeść – obruszył się. Nie był małym dzieckiem, żeby go karmiono.
-Masz brudne ręce. Jesz czy nie?
Otworzył usta i poczuł na języku słodko-ostry smak. Przymknął oczy. Uwielbiał jedzenie przygotowane przez Isao. Miało w sobie coś takiego urzekającego i rozkosznego, że mógłby je jeść ciągle i nadal by mu było mało. Gdy przełknął, zapytał:
-Jak twoja dziewczyna?
-Przyjedzie w piątek. Już się nie mogę doczekać. Nie widziałem jej od miesiąca – zdjął warzywa z ognia i wyłożył na duży półmisek. – Zostanie u nas na weekend.
-Ile to już razem ze sobą jesteście? - porwał z talerzyka jeden kawałek pokrojonego pomidora, za co dostał po łapach. – No, co głodny jestem.
-Cztery lata – odpowiedział na pytanie. - Idź pod ten prysznic i zawołaj chłopaków na kolację. Nie myślę później odgrzewać potraw.
Aż się uśmiechną na myśl o dziewczynie. Dobrze mu było z nią, choć widywali się rzadko.
-Aa – Seiki zatrzymał się w drzwiach. – Keizo mówił, że ten... no... nowy.
-Haruki? Mógłbyś w końcu zapamiętać to imię.
-O, właśnie. Haruki zgodził się i jutro tu się wprowadzi. Fajnie będzie, co? - zniknął za drzwiami, zanim dostał ścierką. – Wszyscy ostatnio chcą mnie bić, a ze mnie taki słodki aniołek.
-Mówienie do siebie nie oznacza niczego dobrego, diable – usłyszał kobiecy głos.
Odwrócił się i ujrzał wysoką, szczupłą, długonogą brunetkę.
-Reiko, jesteś nareszcie – rzucił się na nią i mocno przytulił.
-Tak, bardzo się stęskniłeś? - poklepała go po plecach i odsunęła od siebie.
-Pewnie. Tylko ty potrafisz dobrać mi strój. Twoja asystentka jest koszmarna.
Reiko Shibata była ich stylistką. Dzięki niej chłopcy wiedzieli, jak się uczesać, ubrać, umalować na koncerty i nie tylko, oraz poruszać, aby roztaczać wokół siebie czar i tajemniczość. Jedyna ważna kobieta w najbliższym otoczeniu zespołu, poza liczną rzeszą wiernych fanek. Była dla nich, jak przyjaciółka i matka w jednym, chociaż nie była od nich dużo starsza.
-Dziewczyna dopiero się uczy – odparła.
-Chodź, chłopaki się ucieszą. Jak wizyta u rodzinki?
Pociągnął ją za rękę. Co tam prysznic, weźmie później.

***
Ciocia z wujkiem zaniemówili. Tylko Aki szczerzył się jak głupi do sera. Haruki nabrał na łyżeczkę lodów i wsunął ją do ust. Nie wiedział, co miał jeszcze powiedzieć. Wyjaśnił im wszystko z najmniejszymi szczegółami. Sam w to jeszcze nie wierzył, lecz wiedział, że to się niedługo zmieni.
-Jesteś pewny, że tego chcesz? - spytała zaniepokojona kobieta. Przecież jej siostrzeniec był taki cichy i spokojny. Jak on sobie poradzi w takim zespole?
-Zawsze marzyłem, aby móc śpiewać. Przecież wiecie.
-Tak, ale nie podoba mi się ta przeprowadzka.
-Ciociu, nadal będziemy się widywać. Nie ma innej opcji.
-Będę mógł cię odwiedzać? – Aki ledwie z tej radości mógł usiedzieć. Jego kuzyn w BlueRiver. Och, to było coś.
-Nie wiem. Oni podobno nie lubią obcych w domu.
-Jestem twoją rodziną. Nie jestem obcy.
-Wiem – zmierzwił mu ręką fryzurkę. – Zobaczę, co da się zrobić, ale najpierw sam będę musiał przywyknąć do nowego miejsca.
Miał wielką nadzieję, że jego nieśmiałość nie będzie problemem dla chłopaków. W domu, przy bliskich lub wtedy, kiedy grał, wyzbywał się tego, ale na przykład jeszcze w szkole mało mówił i stronił od innych, często niemiłych osób. Niejednokrotnie wyśmiewano się z niego i nazywano milczkiem. Faktycznie, nie umiał rozmawiać z rówieśnikami. Mieli tak inne zainteresowania, że nie miał z nimi o czym mówić. Nie interesowały go gry, o których gadano na każdym kroku, tylko muzyka i rysowanie. Kolejny jego talent, który lubił, ale był na drugim miejscu.
-Skarbie – mówiła ciocia. – Twoja artystyczna dusza nie zaznałaby spokoju, gdyby nie spróbowała wykorzystać tego, co dał jej los. Pamiętaj tylko, że będziemy za tobą cholernie tęsknić, gdy nie będziemy mogli widywać cię codziennie – chwyciła go przez stół za rękę.
-Też będę za wami tęsknił.
-A co z umowami, czy jak to się tam nazywa? – wujek zawsze myślał o innych aspektach życia.
-Wszystko jutro rano uzgodnię z ich agentem.
-Mój kuzyn w BlueRiver. Niech się tylko Mary dowie.
-Uuu, na razie nic jej nie mów do czasu, aż zespół nie wyda oficjalnego oświadczenia.
Ramiona kuzyna opadły.
-Dobra, ale później załatwisz mi ich autografy?
-Jedz te lody, bo już ci się prawie roztopiły.
Cieszył się, że rozmowa wypadła dobrze. Nie spodziewał się, że się zgodzą. Może i był dorosły, ale nie umiał nie liczyć się ze zdaniem innych. Zawsze je szanował, chociaż i tak często postępował po swojemu.

***
Haruki pojawił się w wytwórni punktualnie i teraz od podpisania przygotowanego półrocznego kontraktu dzieliły go jedynie minuty. W gabinecie Ogaty, poza nim obecni byli członkowie zespołu, adwokaci i ktoś z samego szczytu mający piecze nad kontraktem. Finansowo chłopak mógł stwierdzić, że wyjdzie na swoje. Plus do tego miały spływać pieniądze z singla, o który się Natsuo upominał.
Cały czas czuł na sobie wzrok białowłosego. Wiedział, że lider nie był zadowolony z jego przyjęcia. Chciałby jakoś się z nim dogadać. Z pewnością mieszkając razem będą mieli mnóstwo okazji do tego. Przecież nie muszą się lubić, ale mała akceptacja drugiej osoby jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Nie chciał patrzeć w jego stronę, bo wtedy spinał się pod palącym spojrzeniem szarych oczu. Musiał stwierdzić, że Ueda był przystojny. Miał piękny głos i umiał się poruszać. Z tymże mógłby zmienić swój charakter, być milszy. Dla innych może był miły, ale jaki będzie dla niego?

***
Ueda oparł się wygodnie o oparcie krzesła i założył nogę na nogę. Między długimi, prostymi palcami przerzucał długopis, którym zaraz miał się podpisać, jako jeden z założycieli zespołu. Obserwował „nowego”, jak go zaczął nazywać. Nowy nie próbował nawet na niego popatrzeć.
-Czyżbym był aż tak straszny? Boi się mnie? Wstydzi?
Zlustrował wygląd Hamady. Reiko będzie musiała nauczyć chłopaczka paru rzeczy, lecz nie namęczy się, gdyż Haruki potrafił dobierać rzeczy tak, by do siebie pasowały i miał też idealną fryzurę. Co mógł pochwalić? To, że chłopak dbał o siebie. Zastanawiał się, jak będzie wyglądał w makijażu. Oby tylko nowy nie miał co do tego oporów.
Tomiji nachylił się ku niemu i szepnął na ucho:
-Nie gap się tak na niego. Mógłbym pomyśleć, że ci się podoba.
Natychmiast spiorunował go wzrokiem. To, że był gejem i jego przyjaciel o tym wiedział, nie znaczyło, że musiał mówić mu, iż każdy chłopak, na którego się gapi, zaraz mu się podoba. Poza tym, dlaczego mówi o tym w takim miejscu? Ktoś mógłby go usłyszeć. Dawno pogodził się z tym, kim jest, ale to była jego wielka tajemnica. Przez to nie miał szans mieć chłopaka, ale wolał to niż wywołać skandal swoją orientacją i zawieść zakochane w nim fanki. Nie raz na bankietach czy wielkich przyjęciach, w których uczestniczyły gwiazdy filmu i muzyki, widział powłóczyste spojrzenia mężczyzn, ale trzymał się od nich z daleka. Bał się, że gdyby jego homoseksualizm wyszedł na światło dzienne, zespół dużo by na tym stracił. Na to nie mógł pozwolić. Co prawda mógł wywołać pewne podejrzenia nie spotykając się z kobietami, ale zawsze ucinał temat, mówiąc, że na to ma jeszcze czas i to muzyka jest jego kochanką. Poza tym, obawiał się reakcji pozostałych chłopaków. Wiedział, że nie mają problemu z „innością” ale co innego jest „to” akceptować na odległość, a co innego mieć z kimś do czynienia osobiście.
Były noce, gdy brakowało mu drugiego ciała obok siebie, ale sam dawał sobie z tym radę, chociaż było ciężko. W przeszłości miał kochanka. Syn przyjaciółki matki, który teraz ma żonę i dziecko, był jak dotąd jego pierwszym i jedynym chłopakiem. Ich krótki, acz namiętny związek, ukrywali przez rok do czasu, kiedy Kaz zerwał. Później tamten się ożenił, bo „tak trzeba”. Od tamtej pory się nie widzieli. Dzięki temu, że Kaz sam ukrywa swą orientację, jego tajemnica była bezpieczna.
-No, panowie, pozostaje nam podpisanie kontraktu i możemy świętować – Ogata był zadowolony z końca negocjacji.
Keizo wziął do ręki plik dokumentów, który menedżer mu podawał i podpisał się na oryginale. Rzucił okiem na Hamadę i podsunął mu kontrakt.
-Podpisz się tuż pode mną – wyciągnął rękę z długopisem.

***
Ujrzał w jego oczach błysk, jakby wyzwania. Spodziewał się pewnie, że Haruki stchórzy i zrezygnuje. Nie ma mowy. Chwycił długopis, który był ciepły od palców białowłosego i złożył podpis w wyznaczonym miejscu.
-Brawo. To został jeszcze Tomi i możemy powiedzieć, że witamy cię w zespole – uśmiechnął się Isao.
Odniósł dziwne wrażenie, że coś się zmieniło w jego życiu. Wkroczył w nieznany mu świat, o którym czytał tylko w gazetach. Jawiła się przed nim nieznana przyszłość, ale czy będzie dobra, to się okaże.
Chłopcy namawiali go, żeby został i wypił z nimi szampana, ale on musiał zrobić coś, na co by się w innej sytuacji nie zdecydował. Umówili się, że przyjedzie po niego kierowca, kiedy się spakuje i zawiezie go do ich domu.
Sam zaś udał się do pizzerii i zwolnił z pracy. Szefowa była zawiedziona, ale rozumiała, że nie mógł czekać tyle czasu i znalazł coś nowego. Zapewniła jednak, że jak będzie chciał wrócić i będzie wolne miejsce, to go ponownie przyjmie. Ulga, którą odczuło jego serce, była niewyobrażalna. Niestety w drukarni, kiedy powiedział szefowi, że odchodzi, nie spotkało go nic miłego.
-Przychodzisz do mnie – warczał szef – i mówisz, że odchodzisz?! Tak z dnia na dzień porzucasz pracę?!
-Przepraszam, ja... znalazłem coś innego.
-Jutro sam mam rozwieźć prasę, dzieciaku?! Jesteś nic nie wartym gówniarzem! Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz?! - Haruki opuścił spojrzenie na swoje buty. Czuł się podle. – Dałem ci szansę, a ty ją zmarnowałeś! Wynoś się i nie wracaj!
Odwrócił się na pięcie i szybko opuścił mały gabinet nie lubianego, na szczęście już byłego, szefa. Nieważne, że facet mu nie zapłacił za ostatnie przepracowane dni. Na pewno tam nie wróci.
Wiedział, że opuszczanie pracy w taki sposób nie jest czymś dobrym, ale co miał zrobić? Już widział, jak białowłosy go strofuje, że członek BlueRiver nie powinien bawić się w gazeciarza. Teraz pozostało mu spakowanie się i zamieszkanie z pięcioma chłopakami. Zaczynał nowy rozdział swego życia i był ciekawy, jak ono się potoczy.

6 czerwca 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 3

Dziękuję Ay za zbetowanie rozdziału i zapraszam wszystkich na czytanie i komentowanie. Za komentarze serdecznie dziękuję. :* Nie wiem, kiedy następny rozdział. Może w przyszłym tygodniu, jak się wyrobię ze wszystkim. :D


Natsuo Ogata był najlepszym, co ich spotkało. To on robił wszystko, żeby utrzymać chłopaków wysoko na listach przebojów. Reklamował zespół w każdy możliwy sposób i przysparzał im fanów. Zanim zaczął z nimi współpracę, był zwyczajnym, bardzo młodym nauczycielem muzyki w liceum, do którego uczęszczał Keizo. To on wychwycił w chłopaku niezwykły talent. Uczył go, często wieczorami, po wiele godzin, za darmo. Dla samej satysfakcji, że ktoś rozumie to, co pragnął przekazać w muzyce. Ich drogi rozeszły się po kilku miesiącach, kiedy Ueda skończył ostatnią klasę, a później przez rok podróżował z Tomijim po kraju. To wtedy wpadli na pomysł założenia zespołu i całkowity przypadek sprawił, że Natsuo z nimi pracuje. Pewnego dnia wpadł na Uedę w dziale muzycznym w jakimś hipermarkecie. Już wtedy BlueRiver brali udział w programie szukającym talentów. Obaj wymienili się nowymi numerami telefonów i jakiś miesiąc później Keizo zaproponował mu współpracę, wiedząc, że praca nauczyciela siedzącego w jednym miejscu to nie to, czego pragnął Ogata. Owszem, Natsuo chciał innych nauczyć miłości do muzyki, ale pracować z kimś, kto doceniał każdą nutę i widział w niej piękno, było zbyt cenne, aby odrzucić propozycję. Uczniowie raczej nie traktowali jego przedmiotu poważnie i praca nauczyciela nie przynosiła mu takiej satysfakcji, jakiej potrzebował. Pomagał chłopakom w każdy możliwy sposób i wszyscy byli zadowolenie ze współpracy.
Teraz, po omówieniu głównych punktów dotyczących najbliższej przyszłości chłopaków, Ogata mógł spokojnie usiąść i napić się wody.
-Dodam jeszcze, że nie chcę żadnych opóźnień w rozpoczęciu nagrywania nowej płyty. Teraz głównie to ma zaprzątać wasze umysły. Wiem, że obiecałem wam tydzień wolnego, więc tylko jutro spotkamy się w studiu i chciałbym posłuchać nowych piosenek. Wolne nie oznacza zaprzestanie prób, pamiętajcie. To na dziś koniec...
-Jeszcze ja muszę wam coś wyznać – przerwał mu zasmucony Tomiji. Zielone włosy miał upięte nad karkiem i tylko kilka długich kosmyków okalało mu twarz. Piwne tęczówki patrzyły gdzieś nad ramieniem menedżera. – Sytuacja z koncertu w Yokohamie, kiedy zabrakło mi głosu i na wielu próbach od których wymówiłem się bólem gardła, bo nie mogłem wydobyć z siebie dźwięków, stała się powodem pójścia do lekarza. Usłyszałem to, czego się obawiałem od pewnego czasu – mówił z trudem. Teraz, albo nigdy. Nie będzie czekał na swojego lekarza, który tylko potwierdzi diagnozę – Nie mogę już śpiewać.
-Co?! - wykrzyknęli chłopcy.
-Moje struny głosowe i krtań są w opłakanym stanie. Wiecie, jak bardzo kocham śpiewać i być z wami, ale znajdźcie sobie innego wokalistę, ja muszę odejść – wyznał zrezygnowany.
-Żartujesz, prawda? - zapytał Isao Akechi.
-On mówi prawdę – odpowiedział Keizo. – Mógłby pośpiewać jeszcze jakiś czas, ale wtedy prawdopodobnie całkowicie straciłby głos.
-Nie można tego leczyć? - Seiji podciągnął nogi pod siebie. Kurcze, nie chciał, żeby Tomiji odszedł.
-Można, ale leczenie trwa pół roku, ale to i tak nie ma sensu, ponieważ może się nie udać. Poza tym, wy nie możecie tyle na mnie czekać. Macie zobowiązania, których musicie się trzymać. Wolę więc odejść teraz niż zniszczyć to, co stworzyliśmy.
-Nie zgadzam się! - krzyknął Seiki. – Nie możesz odejść jak ktoś, kto nic dla nas nie znaczy. To ty przyjąłeś mnie i Seiji'ego do zespołu. Ty pokazałeś, że możemy się wyrwać z nieciekawej dzielnicy, a teraz masz nas tak zostawić? Ty powiedziałeś, że trzeba walczyć i nie poddawać się. Weź się w garść, bo mimo, że widzisz teraz wszystko na czarno to kurcze wiedz, że świat jest również biały, szary, czerwony – rozpędzał się – i trudności da się pokonać. Nie pozwolę ci odejść. Jak to zrobisz, to lepiej się tu nie pokazuj! - założył słuchawki od ipoda i wsłuchał się w kolejną lekcję angielskiego.
-Emocje zawsze były jego słabą stroną – mruknął Keizo.
-On ma rację – zabrał głos Natsuo. – Tomiji, nie ma mowy, abym pozwolił ci odejść. Rozumiem, że nie możesz śpiewać, ale nadal możesz należeć do zespołu – podejrzewał, że dzieje się coś złego, kiedy chłopak nie jeden raz milknął w czasie utworu.
-W jaki sposób, menedżerze? Nie umiem grać na niczym poza tą pieprzoną harmonijką. Chcę śpiewać i tylko to umiem robić.
-Umiesz, jesteś dobry w wielu innych rzeczach. Kto zrobił aranżację do kilku piosenek? Kto w czasie nagrywania poprzedniej płyty zaprojektował okładkę i pomógł mi w promocji? Możesz wiele robić i leczyć się. Będziesz za kulisami, ale pozostaniesz z nami. Pół roku minie szybko i wrócisz na swoje miejsce. Tymczasem przyjmiemy innego wokalistę, który zostanie z nami przez ten czas.
-A później wyrzucimy chłopaka? - zapytał rozdrażniony Tomiji. – Takie to dla ciebie łatwe?
-Nie, damy mu wybór, odejście od muzyki, kariera solowa, którą się zajmę, lub pozostanie z nami. Przecież wiesz, że nikogo nie zostawiam.
-Poradzę sobie – zimny niczym lód głos wyszedł z ładnie wykrojonych ust lidera. – Sam będę śpiewał. Chłopaki też umieją to robić. Nie potrzeba nam kogoś nowego.
-Wiem, że dałbyś sobie radę, ale zespół zawsze miał dwóch głównych wokalistów i w wielu piosenkach naprawdę zabrakłoby drugiego głosu.
-Poradzę sobie.
-Nie, Keizo! - syknął.
-Chcesz wprowadzić do zespołu nową osobę bez mojej zgody?! To mój zespół! Ja podejmuję wszystkie decyzje związane z nim! - zerwał się z kanapy i podszedł bliżej Ogaty.
-A ja mam na oku waszą dalszą karierę! - również wstał - Dla fanów zawsze było dwóch głównych wokalistów – powtórzył. - Mogliście się z Tomijim uzupełniać. Gdy jeden śpiewał, drugi mógł nabrać tchu w czasie dwugodzinnego pobytu na scenie! Nie dasz rady!
-Dopiero mówiłeś, że dam!
-To teraz zmieniam zdanie!
Patrzyli sobie wojowniczo w oczy. Natsuo wiedział, że zły Ueda to nic dobrego. Trudno go było uspokoić, ale zawsze jakoś sobie z nim radził. Najczęściej dalej kłócąc się z nim, dopóki złość nie wyparowywała z białowłosego. Jednakże w tej chwili musiał mu przemówić do rozsądku na spokojnie.
-Pomyśl, Keizo, że chcę dla was dobrze. Naprawdę, przyjęcie nowego wokalisty to dobre posunięcie. Niech cię nie zaślepi przyjaźń. Liczy się ogół. Patrz na to. Poza tym, odsunięcie się Tomiji'ego z pewnością nadwyręży zespół, a fani nie lubią, gdy ich ulubieńcy odchodzą. Boją się wtedy, że grupa wkrótce się rozpadnie. Nowa osoba może was wspomóc. To będzie oznaka, że nic złego się nie dzieje. Za tydzień macie rozpocząć pracę nad płytą i teraz pewnie wszystko się przesunie.
-Nie zgadzam się! Nikt nie zastąpi Tomiji'ego – wyrzucił z siebie lider.
Tomiji podniósł głowę, którą opuścił w czasie ich kłótni.
-Keizo, przestań. Sam wiesz, że tak musi być. Natsuo, jak w tydzień kogoś znajdziesz? - zwrócił się do starszego mężczyzny.
-Tomi...
-Cicho i siadaj Ueda! - warknął zielonowłosy.
Keizo rzadko kiedy słyszał podniesiony głos przyjaciela, a do tego nigdy nie mówił mu po nazwisku. Przyjrzał mu się uważnie i zrozumiał, że Ikeda nie ma nic przeciw przyjęciu nowego członka do zespołu. Niech robią, co chcą. I tak go nikt nie zmusi do polubienia nowego chłopaka. Chociaż odsuwając swoje emocje na bok i patrząc na wszystko z boku, musiał przyznać, że to dobre posunięcie. Nie na darmo przyjął Ogatę na ich agenta. Facet zawsze wiedział, co robić.

***
Następnego dnia. Haruki wraz z kuzynem stanęli przed drzwiami studia w którym nagrywali BlueRiver. Miał tremę, ale obecność Aki'ego go uspokajała. Otworzyli szerokie szklane drzwi i weszli do środka. Od razu podszedł do nich ochroniarz i zapytał dość ostro, czego szukają.
-Jj... - jąkał się Haruki. Facet patrzył na niego nieprzychylnie i chłopak poczuł się nagle bardzo mały. Miał ochotę stąd wyjść lub kopnąć samego siebie za swoją nieśmiałość.
-Przepraszam bardzo – usłyszał głos kuzyna. – Proszę nie traktować nas jak złodziei lub szpiegów. Mój kuzyn, Haruki Hamada, jest umówiony na spotkanie z panem Natsuo Ogatą. I bardzo bym prosił, żeby zawiadomiono o tym pana Ogatę.
-Zaraz to sprawdzę – powiedział ochroniarz i podszedł do telefonu. Po krótkiej rozmowie wrócił i wskazał dłonią wejście na górę. – Proszę poczekać przy studiu B3. Pan Ogata się trochę spóźni.
Weszli po schodach i znaleźli się w szerokim korytarzu, którego ściany ozdabiały plakaty różnych zespołów i repliki platynowych płyt. Wiele drzwi było otwartych i gdy szukali odpowiedniego studia, Aki nie omieszkał sprawdzić, co dzieje się w pozostałych pomieszczeniach. Niestety, wbrew jego oczekiwaniom, były puste lub siedziały w nim pojedyncze osoby.
-Myślisz, że tu są? - zapytał podekscytowany.
-Aki, nie czytam w twoich myślach. Kto tu jest?
-Jakieś zespoły.
-Nie wiem. O, to chyba to studio – wskazał ruchem głowy, patrząc na tabliczkę na ciemnoorzechowych drzwiach.
Drzwi były zamknięte, więc Aki sięgnął dłonią do klamki z zamiarem zajrzenia do środka, tym bardziej, że usłyszał stłumione dźwięki gitary. Nie obchodziły go protesty kuzyna.
-Mamy tu poczekać, a nie wchodzić.
-No i co? Grają, mogę posłuchać. I nie wejdę, tylko uchylę te magiczne wrota. Haruki, rozluźnij się.
-Aki, bo nas stąd przegonią.
-Nic się nie bój – nacisnął klamkę i drzwi się uchyliły. W uszy uderzyły ich dźwięki refrenu z pewnością nowej piosenki, ponieważ Aki jeszcze tego nie słyszał.  *
Haruki zadrżał, gdy poczuł rytm, nutę, każdą komórką swojego ciała. Muzyka wypełniała go całego. Przemawiała do serca. Co innego było słyszeć utwór z płyty, a co innego na żywo. Teraz mógł sobie wyobrazić, jak czuje się człowiek mogący słyszeć to wszystko na co dzień. Nawet nie zauważył, kiedy piosenka się skończyła i zaczęła następna. **
-Mówiłem ci, że tu będą – szepnął kuzyn – O, to też nowe. Ale mam szczęście. Jutro masz zapewnione śniadanie do łóżka w nagrodę za wzięcie mnie tutaj.
-Coraz bardziej się boję, że to był zły pomysł.
-No co ty. Co chcesz jutro zjeść?
-Wstaniesz o piątej?
Aki pomyślał chwilę i zaprzeczył.
-Sam widzisz. Jutro muszę być wyjątkowo wcześnie w drukarni. Mam rozwieźć dodatkowy nakład.
-Ciekawe czemu Tomiji nie śpiewa. On najczęściej wykonuje liryczne piosenki, ale w tych ostrzejszych też jest świetny – chłopak od razu zmienił temat.
-Brawo, chłopcy – dobiegł ich głos po zakończeniu piosenki, który Haruki rozpoznał natychmiast. Należał on do pana Ogaty. – Obyście się tak postarali podczas pierwszych nagrań.
-Natsuo, jesteś pewny, że znajdziesz kogoś, kto stanie obok nas na równi i zaśpiewa za Tomiji'ego? - tego głosu Hamada nie znał.
-Mówiłem, że jak nie znajdę, to zrezygnujemy z określonych piosenek. Dziś ogłosimy, że poszukujemy piosenkarza do zespołu i wyjaśnimy, dlaczego. Ważne, żeby na koncert ktoś już został zaangażowany.
Aki'emu zaczęły po głowie krążyć różne chaotyczne myśli, które na końcu składały się w jedną całość. Chwycił kuzyna za rękę i pociągnął go do studia.
-Nie musicie nikogo szukać, mój kuzyn umie śpiewać – krzyknął, wpadając do pokoju.
-Co ty robisz? – syknął do niego Hamada i poczuł, jak na jego policzki wpływa rumieniec. Widział na twarzach całego zespołu, że są zszokowani nagłym wtargnięciem. Tylko białowłosy chłopak patrzył ze złością.
Aki szybko rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie był to jeden z typowych pokoi, w którym robi się nagrania. Ten raczej przypominał małą salę koncertową. Trochę krzeseł, stół, na którym leżały jakieś kartki, jak podejrzewał z nutami i tekstem. Instrumenty, przy których stali chłopcy, znajdowały się naprzeciw wejściowych drzwi. Pomyślał, że fajnie tu mają.

***

Keizo myślał, że go zaraz coś trafi. Jak ktoś mógł tu wejść? Co za debile. Zignorowali czerwone światło nad drzwiami. Opuścił swoje miejsce za mikrofonem i podszedł do intruzów. Od razu rozpoznał rozwoziciela pizzy z wczoraj.
-Co wy tu, kurwa, robicie?! Kto was prosił o wejście?! Wynosić mi się stąd!
-Mój kuzyn przyszedł na spotkanie. Ma prawo tu być.
-Nie obchodzi mnie to! Wypad – nienawidził takiego zachowania. Do tego ten bezczelny gówniarz będzie mówił, że drugi chłopak ma prawo tu być.
-Chwileczkę – Natsuo położył rękę na ramieniu Uedy. – Pan Hamada rzeczywiście był ze mną umówiony – uśmiechnął się do zawstydzonego Harukiego.
-Prze... przepraszam za mojego kuzyna. Nie chciałem tu wchodzić – ciepły uśmiech mężczyzny sprawił, że uspokoił trochę nerwy. – Ale on jest czasem nieobliczalny.
-To po jakie licho go tu brałeś?! - ponownie zabrał głos Keizo. – Jeżeli któremuś z was wypsnie się słowo o naszych nowych utworach, które są niespodzianką dla fanów, to osobiście zrobię wam coś złego!
-Jestem waszym fanem i spokojnie potrafię dotrzymać tajemnicy. Wszedłem tu, bo usłyszałem, jak mówicie o nowym wokaliście. Mój kuzyn potrafi śpiewać.
-Aki, co ty robisz? - miał ochotę zakneblować kuzyna.
-To twoja szansa. Ja wiem, że nie powinno mnie tu być, ale zmusiłem go, żeby mnie wziął ze sobą. Przesłuchajcie go, on naprawdę dobrze śpiewa.
-Aki, nie.
-No co “nie”?
Isao stał z boku i przypatrywał się całej scenie. Widział jak starszy chłopak wstydzi się za swego kuzyna. Wiedział, że złość Keizo jest uzasadniona, już nie raz skradziono im piosenki, ale nic się nie stanie, jak zrobią niespodziewanym gościom przysługę i pozwolą zaśpiewać jeden utwór.
-Keizo, powiedziałeś, że każdemu trzeba dać szansę, więc ją daj. My z chłopakami zagramy, a ty, Haruki, powiedz, co chcesz zaśpiewać.
Keizo popatrzył na Isao jak na wariata, ale po chwili stwierdził, że to może być wspaniała zabawa. Potrzebował rozrywki. Widział wiele osób, które uparcie twierdziły, że umieją śpiewać, po czym okazywało się to nieprawdą i robili z siebie głupka przed wszystkimi.
-Dobrze. To co chcesz śpiewać? - zapytał.
-Ja nie chcę śpiewać.
-Pewnie, że nie chcesz, bo nie umiesz – Keizo usiadł na wysokim stole.
-Umiem – nie pozwoli mówić temu draniowi, że nie umie.
-To proszę. Moi chłopcy zagrają wszystko.
-Proponuję coś z waszego repertuaru – Natsuo wziął ze stołu teksty piosenek – Nie wiem, czy je znasz, ale wybierz coś. Te są po japońsku i angielsku – podał mu kartki. – Znasz angielski?
-Ze szkoły.
-To wystarczy.
Serce Haruki'ego waliło w szybkim tempie. Jak tak dalej pójdzie, to dostanie zawału. Wiedział jednak, że wszystko się uspokoi, jak usłyszy pierwsze nuty. Przejrzał piosenki i jedną z nich znał dość dobrze. Podał tytuł i podszedł do mikrofonu.
Seiki uśmiechnął się nieznacznie do niego. Nadal siedział za perkusją.
-Chłopcy, potraktujcie go, jakby to śpiewał Tomiji – Natsuo oparł się ramieniem o ścianę.
-Jak umie śpiewać – prychnął Ueda, ale został uciszony gromiącym go wzrokiem menedżera, – Ok, zamykam się już.
W pomieszczeniu rozbrzmiały spokojne takty “My Angel, You are Angel”. ***
Do pokoju wszedł Tomiji i zaskoczony tym, że grają jego piosenkę, rozejrzał się zdezorientowany wokół. Przysiadł obok przyjaciela zaintrygowany tym, co się działo.
Haruki zaczął śpiewać. I z zadowoleniem stwierdził, że ściśnięte dotąd gardło rozluźniło się. Chłopcy z zespołu dołączali do niego w odpowiednich momentach. Czuł się, jakby jego nogi zamiast stać twardo na ziemi, oderwały się od niej i mógł latać. Nigdy nie wierzył, że coś takiego go spotka. Zaśpiewa w profesjonalnym studiu chociaż tą jedną piosenkę i zapamięta tę chwilę na zawsze.
Keizo słuchał tego głosu z niedowierzaniem. Prosty chłopak z ulicy bez żadnego warsztatu nie mógł tak czysto śpiewać.
-Jest niewiarygodny, co? - zapytał Natsuo. – Chłopak ma talent. Świetnie zgrywa się z chłopakami.
-Haruki ukończył najlepszą szkołę muzyczną, umie śpiewać, grać na pianinie i skrzypcach – reklamował Haruki'ego kuzyn. - To spokojny chłopak i nieśmiały, ale, jak sami widzicie, potrafi się rozkręcić. Jest w stanie zaśpiewać prawie wszystko.
-Zna koreański? - zapytał Keizo.
-Nie, ale ma fotograficzną pamięć. Zobaczy tekst i nawet zaśpiewa w innym języku. Tylko by musiał poćwiczyć.
-Dobry jesteś w roli agenta. – stwierdził Tomiji – Twój kuzyn może na ciebie liczyć.
-Zawsze i wszędzie.
Zamilkli, wsłuchując się w końcówkę piosenki.
-Chłopcze – odezwał się Natsuo do Akiego, kiedy utwór dobiegł końca. – Twój kuzyn został nam chyba zesłany przez wyższe siły.
-Może. Gdyby nie ta stłuczka, nigdy by tu nie trafił - wyszczerzył się Aki. – Haruki, byłeś boski.
-Przestań – podszedł do nich i oddał menedżerowi kartkę za słowami. - Panie Ogata, możemy załatwić sprawę ubezpieczenia?
-Tak, ale najpierw zaczekajcie na korytarzu i nie podsłuchujcie.
Gdy kuzyni wyszli, Seiji przygryzł dolną wargę i zapytał menedżera:
-Chcesz go przyjąć?
-Słyszeliście, że umie śpiewać.
-Jedną piosenkę – lider podniósł palec do góry.
-Jak ktoś umie jedną, to i reszcie da radę. Śpiewa w tej samej tonacji, co Tomi – mówił Isao. – Założę się, że mógłby również śmiało zaśpiewać piosenki, które ty wykonujesz – popatrzył na białowłosego. – I nie prychaj mi tu. Czuję to. Chłopak ma w sobie siłę. Taką samą. jak ty. Ja bym dał mu szansę.
-Ja też – Seiki odłożył pałeczki i wstał. – Doskonale zgrał się z nami, a my z nim. Pierwszy raz stanął przed mikrofonem i potrafił wykonać utwór, który, wbrew pozorom, nie jest łatwy. Jak trochę poćwiczy, będzie idealny. Nie znajdziemy na zastępstwo nikogo innego. Nie w takim czasie. Co, przeprowadzimy casting? I kto się zgłosi? Pamiętajcie, jak było, kiedy powstawaliśmy. Jak długo szukaliśmy Isao. Ten Haruki, czy jak mu tam, spadł nam z nieba i jeżeli pozwolimy mu odejść, to jesteśmy imbecylami.
-Popieram chłopaków – głos zabrał Tomiji. – Wiem, co myślisz, Keizo, ale możemy go jeszcze sprawdzić.
-Chłopak jest zbyt nieśmiały, aby dać sobie radę z tremą, z publicznością – lider jak zawsze miał jakieś “ale to, ale tamto”.
Ogata pokręcił głową.
-Jak zwykle szukasz dziury w całym. Widziałeś, że dał sobie radę. Rozluźnił się i pozwolił pochłonąć. Jestem tego samego zdania, co Isao. W Haruki'm coś jest i musimy dać mu szansę.
-Musimy czy chcemy? – Ueda podniósł brwi i zeskoczył ze stołu.
-Chcemy. Rozumiem, że ty. Seiji. też jesteś za tym?
-Ma ładny głos. Nada się.
-Róbcie, co chcecie, ale jak coś spieprzy, ja nie biorę za to odpowiedzialności – warknął Keizo.

***
-Jak sądzisz, co zrobią? - spytał Aki i przestąpił z nogi na nogę.
-Co mają zrobić?
-To jasne, że debatują nad przyjęciem cię do zespołu.
-Przestań – machnął ręką. – Mnie?
-Ciebie. Szukają kogoś, a ty pokazałeś im, co umiesz. Swoją drogą, zastanawiam się, dlaczego chcą zastąpić zielonowłosego – podrapał się po głowie.
-Takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach. Załatwimy to, po co przyszliśmy i wychodzimy stąd.
Po tych słowach drzwi się otworzyły i zostali poproszeni o wejście. W imieniu zespołu głos zabrał menedżer.
-Wiem, Haruki, że to może być dla ciebie szok, ale wspólnie zgodziliśmy się, że chcemy cię widzieć w zespole.
Hamada otworzył szeroko oczy. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Może to sen. Chciał, żeby go ktoś uszczypnął.
-Jjj... Jak to?
-Tomiji ze względów zdrowotnych przez pół roku nie może śpiewać. Miejmy nadzieję, że po leczeniu będzie mógł do nas wrócić. Postanowiliśmy zatrudnić kogoś, kto dałby radę go zastąpić i ty doskonale się do tego nadajesz. Oczywiście, jeszcze musimy cię przesłuchać w kilku innych piosenkach, ale wierzymy, że podołasz zadaniu. O ile się zgodzisz.
-To brzmi jak w bajce – wyszeptał Aki. – Zwyczajny chłopak nagle otrzymuje nagrodę życia i spełnia się jego marzenie. Haruki, chyba się zgodzisz – chwycił go za ramię.
Nie wiedział, co powiedzieć. Marzył o tym, ale przecież nie mógł ot tak zostawić obu swoich prac. Co będzie, jak się nie sprawdzi i wywalą go z zespołu? Kto go potem przyjmie do jakiejś pracy? Z trudem znalazł obecne.
-Jeszcze jedna sprawa – kontynuował Natsuo. – Członkowie zespołu, poza mną, mieszkają razem. To jeden z warunków, które trzeba spełnić. Przenieść się do ich domu.
Hamada pobladł. Miałby zostawić wujostwo i wyprowadzić się. Przecież jedyny dom, jaki znał, to ten, w którym mieszkał obecnie. Pierwszego nie pamiętał dokładnie.
-Drugi warunek – tym razem przemówił Keizo – to trzymanie języka za zębami o sobie i o nas. Ludzie nie muszą znać naszych sekretów, a ja jestem szczególnie na to uczulony, więc będę cię obserwował.
Do tego miałby zamieszkać z tym chłopakiem? Każdego dnia czułby się przy nim, jak niepotrzebna rzecz. Spojrzał w oczy kuzyna. Wyczytał w nich prośbę. Tym razem nie zamierzał ulec. To była wyłącznie jego decyzja.
-Muszę się zastanowić – powiedział. Wiedział, że dla niego to wielka szansa, ale czy da radę tak nagle odmienić swoje życie? To stało się tak szybko.
-Masz czas do popołudnia. Jak się zgodzisz, to podpiszemy umowę i poinformujemy opinię publiczną o tobie. Będziesz musiał też nagrać singiel promujący ciebie, aby dać ludziom szansę poznania cię – wyjaśnił Natsuo. - Teraz chodź, załatwimy sprawę z tym ubezpieczeniem.
Z ulgą usłyszał te słowa i powitał wyjście z pomieszczenia. Mimo tego, jego głowy nie opuszczały pytania. Co miał zrobić? Wykorzystać daną szansę? Jeżeli tego nie zrobi, to czy będzie mu drugi raz to dane. A jak zrobi, to czy podoła?