26 maja 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 2

 Na Waszą prośbę daję większą czcionkę.
Rozdział betowała Ay - http://the-same-energy.blog.onet.pl/
Zapraszam na rozdział. Następny może być dopiero w czerwcu. :D

Grał na skrzypcach melodię, która narodziła się w nim dawno temu, kiedy jeszcze mógł tylko marzyć o jakimś instrumencie. Każda nuta zawierała w sobie małą cząstkę jego samego. Muzyka płynęła z głębi serca, a wraz z nią ujawniały się uczucia tęsknoty, nadziei i pragnienia miłości tak wielkiej, jak niezmierzony był wszechświat. Mówiła za niego. Przekazywała światu to, co sam pragnął powiedzieć, ale nie umiał powiedzieć tego słowami, a czasem sam jeszcze nie odkrył w swej podświadomości. Haruki miał artystyczną duszę i dzięki muzyce przekazywał światu to, co skrywało jego wnętrze. Nieśmiałość chłopaka w takich chwilach znikała, jakby sama chciała uwolnić go ze swoich kajdan, dając mu szansę na coś więcej niż grę w czterech ścianach swego pokoju. Niestety, później wracała i czyniła z niego istotę, która chowa w sobie wszystkie pragnienia. Ostatnie nuty, tak ciche, jak kropla spadającego deszczu na płatek kwiatu, zakończyły utwór.
Odłożył skrzypce do futerału. Warto było uczyć się przez pięć lat, aby móc z nich wydobyć to, co chciał. Pogłaskał instrument i zamknął pokrywę etui. Gdy miał czas, lubił rozpocząć dzień od tego, co kochał. Wstał na tyle wcześnie, żeby móc zagrać i zdążyć do pracy. Wujostwo o tej porze już dawno wyjechało do swojej pracy, a Aki, który teraz pewnie z ociąganiem pakował się do szkoły, mu nie przeszkadzał. Kuzyn był jego stałym słuchaczem za każdym razem powtarzając: „marnujesz w tym domu talent”. Nie uważał tak, bo to tutaj zakochał się w muzyce. W tym domu, tuż po przeprowadzce, zaczął czuć ją każdą cząstką swego ciała, kiedy pierwszy raz usłyszał utwór Aria na strunie G, grany przez ich sąsiadkę. Miał wtedy sześć lat. Pamiętał jesienny, wyjątkowo ciepły wieczór, gdy okno jego pokoju było otwarte i doleciały go pierwsze nuty melodii. Osoba, która wykonywała utwór, obudziła w nim coś, co sprawiło, że chciał iść przez życie z muzyką. Usiadł wtedy na parapecie i słuchał. Następnego wieczoru znów grała. Niestety, niedługo później razem z mężem wyjechali za granicę, ale to, co zostało w sercu chłopaka, było dla niego bardzo cenne.
Zszedł do kuchni. Zrobił kilka kanapek dla kuzyna i jedną dla siebie. W chwili, gdy stawiał je na stole, wszedł Aki. Haruki zawsze miał wrażenie, że chłopak pojawiał się wszędzie tam, gdzie wyczuł jedzenie. Miał na sobie wąskie spodnie koloru khaki i zwykłą białą koszulkę z długim rękawem. Chodził do szkoły, gdzie nie obowiązywały mundurki i był z tego szalenie zadowolony. Hamada nalał wody do elektrycznego czajnika i włączył go.
-Siadaj i jedz. Zaraz zrobię ci herbaty.
-Poradzę sobie. Ty nie chcesz? - Aki wyjął kubek i wrzucił do niego torebkę ekspresowej herbaty.
-Wiesz, że nie lubię – nalał sobie soku pomarańczowego – Ja zaraz pędzę do pracy, a ty nie zapomnij zamknąć domu, jak będziesz wychodził.
-Spoko.
-Ja dziś też wrócę późno – umył po sobie naczynia i opuścił kuchnię.
Wiosenne poranki były jeszcze zimne, więc przed wyjściem narzucił na siebie granatową bluzę. Przed domem wciągnął orzeźwiające powietrze i poszedł na nogach do drukarni. Miał spory zapas czasu, więc się nie spieszył. Dzień zapowiadał się przyjemnie.

***
Aki wysiadł z autobusu i od razu zobaczył idącą od strony parku swoją przyjaciółkę. Pomachał do niej z daleka. Mary miała na sobie krótką sukienkę w szmaragdowym kolorze, biały rozpinany sweterek i letnie sandały na nogach. Długie włosy związała w koński ogon. Piwne oczy i różowe usta uśmiechnęły się do niego.
-Hej, brzydalu – odezwała się pierwsza.
-Hej, złośnico – lubili obdarzać się pieszczotliwymi słowami. Znali się od kołyski i uważali, że mogą tak do siebie mówić i nie obrażać się przy tym. Tak naprawdę żadne z tych określeń nie było prawdziwe, gdyż Mary bardzo rzadko wpadała w złość, a Aki był ślicznym chłopakiem.
-Przygotowałeś się do testu, czy masz zamiar go oblać? - zapytała gdy już szli obok siebie.
-Powiedzmy, że liczę na cud.
-Ostatnio wciąż na to liczysz. Widziałeś wczoraj występ BlueRiver?
-Byli boscy. Chciałbym pójść na ich następny koncert.
Przekroczyli drzwi szkoły i od razu wspinali się na pierwsze piętro.
-Ja też. Tym bardziej, że odbędzie się w naszym mieście, tylko jest jedna przeszkoda.
-Jaka? - poprawił spadający z ramienia plecak.
-Kasa.
Skrzywił się.
-No. To zawsze był nasz główny problem. Bez tego nie ma biletów, a bez biletów...
-Wejścia na koncert – dokończyła za niego – W tym względzie na pewno musimy liczyć na cud. Teraz chodź, palancie, bo już po dzwonku.
-Ależ ty mnie kochasz, oślico.
-Taa, pewnie – prychnęła i pociągnęła go za rękę wprost do ich klasy. Zdążyli wejść tuż przed nauczycielem.

***
Haruki zatrzymał samochód i wziął dwie pizze. Wszedł po metalowych schodach na drugie piętro motelu. Sprawdził jeszcze raz numer pokoju i po znalezieniu odpowiednich drzwi zapukał.
-Pizza.
Drzwi otworzyły się i wyjrzał dwudziestokilkuletni, dość przystojny brunet. Miał na sobie tylko ręcznik owinięty wokół bioder. Z mokrych włosów kapała woda, a ładnie wyrzeźbiony nagi tors mężczyzny również pokrywały przezroczyste krople. Od brzucha ciągnął się pasek czarnych włosów i kończył... Haruki wolał już o tym nie myśleć, bo czuł, że się czerwieni.
-Szybko się uwinąłeś. A już myślałem, że nie zdążysz i nie będę musiał płacić – wyjął portfel.
-Kochanie, chodź już – z głębi pokoju dało się słyszeć kobiecy głos.
-Trzymaj. Reszty nie trzeba.
Chłopak wziął pieniądze i ukłonił się. Zbiegł na dół. Nadal czuł gorąco rozlewające się po ciele, które odczuł na widok prawie nagiego faceta. Od czterech lat wiedział, że woli mężczyzn i nie był zaskoczony tym uczuciem, ale rzadko zdarzało mu się roztapiać przy kimś obcym.
Wracał teraz do pizzerii i miał nadzieję na chwilę odpoczynku. Chciał coś zjeść. Żołądek usilnie domagał się tego i zielonooki żałował, że tak mało zjadł w domu. Wsiadł do niewielkiego samochodu z logiem ich pizzerii. Wtedy jego wzrok padł na jeszcze jedno pudełko. Jak mógł o nim zapomnieć? Sprawdził adres, pod który miał jechać i ruszył w drogę. Jego drugie śniadanie musiało poczekać.

***
BlueRiver byli w drodze do domu. Mieszkali wszyscy razem w dużej willi na peryferiach miasta, tak było wygodniej. Próby mogli mieć, kiedy chcieli, nie musieli się umawiać na konkretną godzinę, aż któryś z nich przyjedzie do studia. Pochodzili z różnych miast. Salę do prób mieli w piwnicach swojego domu. Doskonale wyciszonych, żeby żaden dźwięk nie wydostał się na zewnątrz. Wysokie ogrodzenie chroniło ich przed ciekawskimi oczami, a duży, kilkuhektarowy ogród mieścił basen oraz kort tenisowy, pomiędzy którymi znajdowały się stare, potężne drzewa oraz małe sztuczne jezioro. Znalazło się też miejsce na coś w stylu lasu, czy też parku, do którego prowadziła żwirowa ścieżka.
-Jestem uroczy – powiedział zachwycony Seiki Nakada. Wgapiał się w ekran laptopa.
-I wyjątkowo skromny – Isao popatrzył na niego.
-To nie ja tak mówię o sobie, tylko dziewczyny. Zobacz – odwrócił komputer w jego stronę i pokazał zdjęcie, które wczoraj Keizo wrzucił na stronę.
Isao wybuchnął śmiechem.
-Wiedziałem, że z ciebie małe straszydło, ale uroczy?
-Był uroczy, jak miał pięć lat – wtrącił Seiji. – Teraz to mały diabełek.
-Ej, a ty braciszku jesteś... jesteś - szukał słowa, ale nie mógł nic na niego znaleźć.
-Sam widzisz, że jestem idealny.
Keizo przysłuchiwał się temu przez chwilę. Bracia zawsze byli blisko siebie. Spierali się o głupoty, ale jeden za drugiego oddałby życie. On sam był jedynakiem i nie wiedział, jak to jest mieszkać z kimś innym poza rodzicami. Marzył o rodzeństwie, ale teraz, gdy zamieszkał z chłopakami, cieszył się, że przez dwadzieścia lat miał wszystko dla siebie. Był pedantem, więc z trudem znosił bałagan, jaki robili koledzy. Szczególnie denerwowały go nieodłożone na miejsce rzeczy i ubrania porozrzucane po całym domu, które zamiast wisieć w szafie, walały się po kanapach, a nawet podłodze. Najgorzej, że sprzątać musieli sami po ostatnich wydarzeniach, gdzie nowa sprzątaczka w zamian za pieniądze rozniosła światu wiadomość o ich prywatnym życiu. Nie wpuszczali teraz do domu nikogo obcego. Może przez to byli czasami nazywani dziwakami, ale tylko w swoim domu mogli mieć spokój i pełen luz.
Nagle prawie spadł z fotela, gdy ich samochód zahamował gwałtownie. Usłyszał tylko odgłos uderzenia, co wzbudziło w nim czujność.
-Cholera, co się stało?! – krzyknął któryś z chłopaków siedzących za nim.
-Panowie, mieliśmy stłuczkę - odezwał się menedżer siedzący obok kierowcy. - Zostańcie tutaj – zaraz też wysiadł z samochodu.
Keizo wstał i popatrzył przez przednią szybę.

***
Hamada jechał główną drogą i nagle uderzył w niego samochód wyjeżdżający z drogi podporządkowanej. Prawie serce mu stanęło, kiedy siła uderzenia odepchnęła go od dużego auta. Miał wrażenie, że jest już po nim, ale wtedy zrozumiał, że nic mu się nie stało. Wysiadł ostrożnie z pojazdu i przeszedł na jego przód. Prawy reflektor był całkowicie rozbity, zderzak spadł, a maska również nie była w dobrym stanie. Wielkie wgniecenie świadczyło, że również mechaniczne części auta są uszkodzone. I co on teraz zrobi? Nawet to nie jego samochód. Wtedy podbiegł do niego mężczyzna z rozwichrzonymi, półdługimi, brązowymi włosami i o opalonej skórze.
-Przepraszam, to nasza wina. Mój kierowca się zagapił i nie widział, że miał czerwone światło. Nazywam się Natsuo Ogata i chciałbym zapłacić za szkody.
-To jest samochód służbowy. Szefowa mnie zabije za uszkodzenie go – powiedział zdenerwowany. Nadal ciężko mu było uspokoić przyspieszone tętno.
-Wszystko załatwimy. Daj mi numer do szefowej i porozmawiam z nią.
Haruki popatrzył na niego, jakby temu wyrosły dwie głowy, wpierw nie wiedząc, o co chodzi temu facetowi. Był jakiś rozkojarzony. Ostatecznie kiwnął głową i podał mu numer. Gdy mężczyzna dzwonił, w końcu spojrzał na winne stłuczki auto. O ile sam samochód może być winien. Duży bus wydał mu się znajomy, a napis na przedniej części uświadomił mu, skąd go zna. We wczorajszym programie, kiedy puszczali filmik o BlueRiver, było to auto. Przełknął ślinę. To znaczy, że ten facet, który obok niego stoi, to ich menedżer. Przemknęło mu po głowie nazwisko, jakim się przedstawił.
Na drodze, na szczęście mało uczęszczanej, zatrzymało się kilka innych aut. Ktoś zapytał.
-Wszystko w porządku? Może wezwać policję, pomoc?
-Nie, dziękujemy. Poradzimy sobie, to tylko stłuczka – odpowiedział Natsuo, który zakończył rozmowę przez telefon. – Trzeba auto zepchnąć na pobocze, żebyśmy nie tarasowali drogi. Zaraz tu będzie twoja szefowa.
-To jak się da, to ja odjadę – powiedział trzęsącym się głosem. Wsiadł do samochodu, przekręcił kluczyk, raz, drugi, trzeci, ale silnik nie zapalił.
-Nie męcz go. Zaraz chłopaki go zepchną.

***
-Zaraz wszyscy będą wiedzieć, że idole młodzieży mieli wypadek – marudził Ueda. – Ślepy byłeś, Kaneko? - zwrócił się do kierowcy.
-Przepraszam. Słońce mnie oślepiło.
-Daruj sobie tłumaczenia – machnął ręką i usiadł zły na swoim miejscu. Już dawno powinni być w domu.
Drzwi ich samochodu otworzyły się i zajrzał Ogata.
-Trzeba zepchnąć tamten samochód na pobocze, pomóżcie.
-Już się robi, panie menedżerze – wykrzyknął Seiki, za co dostał po głowie od brata – No co?
-Bądź ciszej. Głowa mnie boli.
Wszyscy wysiedli poza Keizo, który przyglądał się całej akcji przez okno. Było ich wystarczająco dużo, żeby sobie poradzić z samochodem. Zatrzymał wzrok na kierowcy tamtego pojazdu. Chłopak wyglądał na mocno poruszonego. Niby wygląda na niewinnego chłopaczka, ale często w takich kryją się osoby, które donoszą dziennikarzom informację o sławnych ludziach. Co będzie, jak zechce sprzedać informacje o stłuczce prasie? Musiał coś z tym zrobić. Wysiadł i podszedł prosto do niego.
-Mam nadzieję, że nie jesteś paplą i łasym na pieniądze idiotą, żeby zaraz popędzić do telewizji, czy gazet, aby nagadać o tym, co zaszło i żądać za to kasy.
-Sss...słucham? – zająknął się Haruki.
-Trzymaj język za zębami.
-Keizo, jak ty się do niego zwracasz? Brak ci uprzejmości. I tak każdy, kto przejeżdżał tędy, może donieść o wszystkim tym sępom – powiedział Natsuo.
Ueda zmierzył mrożącym krew w żyłach wzrokiem zielonookiego i wrócił do samochodu.

***
-Przepraszam za niego – Ogata położył Hamadzie rękę na ramieniu.
-Nasz kolega jest czasami nie do życia – podszedł do nich chłopak z zielonymi włosami.
Haruki'emu przeszło przez myśl, że teraz Aki byłby w siódmym niebie. Chłopcy z zespołu, co do jednego, stali przy nim. Poza jednym, który nie był miły i którego miał nadzieję już nie spotkać.
Podjechał do nich mały, czerwony smart. Wysiadła z niego niska kobieta po trzydziestce. Obejrzała rozbity samochód i zaczęła rozmawiać z menedżerem.
Hamada bał się, co będzie dalej. Mimo, że to nie była jego wina, to i tak nie wierzył w aż tak dobre serce szefowej. W końcu naprawa samochodu będzie trochę kosztowała. Dobrze, że chociaż dostarczył ostatnie zamówienie na czas. Wstrzymał oddech, gdy podeszli do niego.
-Pan Ogata wyjaśnił mi wszystko. Ubezpieczenie pokryje szkody, ale będziesz to musiał jutro załatwić sam.
-Ja?
-Przyjedziesz do nas do studia – Natsuo podał mu wizytówkę. – Jutro około południa. Podasz moje nazwisko i mnie zawołają. Do jutra załatwię wszystko, co trzeba, abyś nie musiał długo czekać.
-Dobrze – opuścił głowę. – A co z tym autem?
-Wezwałem kogo trzeba i zaraz tu będą.
-Haruki, niestety mamy tylko trzy auta i dopóki to nie zostanie naprawione, nie mam dla ciebie pracy – powiedziała kobieta.
-Nawet na zmywaku? - popatrzył na nią prosząco – Nie można czegoś wynająć przez ten czas? - Musiał zarabiać. Czuł się w obowiązku pomagać rodzinie w codziennych wydatkach. Nie umiał nic nie robić.
-Nawet. Znasz sytuację. Auto w mig zostanie naprawione i wracasz do pracy.
-Hej, jestem Seiki – podszedł do niego uśmiechnięty chłopak i podał mu rękę. – Nie martw się. Zawsze mogłoby być gorzej. To co, menedżerze, jedziemy?
-Za chwilę. Chłopcy, wsiadajcie do auta. A ciebie widzę jutro w naszym studiu. Jak się nazywasz?
-Haruki Hamada.
-Miło cię poznać. Szkoda, że w takich okolicznościach. O, już są po twoje auto – podszedł do mężczyzn, którzy przyjechali lawetą.
-Haruki, odwiozę cię do domu – zaproponowała szefowa.
-Dziękuję pani – co on teraz zrobi bez pracy przez tydzień, dwa? Dobrze chociaż, że nadal ją miał. No nie w tej chwili, ale mógł wrócić. To niestety oznaczało mniejszą wypłatę. Teraz jego myśli krążyły wokół tego.

***
Ku wielkiej irytacji Uedy, nadal nie odjeżdżali. Następnym razem pojedzie własnym autem. Obok niego usiał Tomiji.
-Nie denerwuj się tak. To ci w niczym nie pomoże. Nasz samochód nie został uszkodzony. Tylko małe zadrapanie i urwany zderzak.
-Tomi, ten temat i tak nie odciągnie ciebie od wyznania wszystkim prawdy.
-Dzwoniłem do lekarza – szepnął na ucho. – Umówiłem się dziś z nim.
-Sądzisz, że twój lekarz da inną diagnozę? Jak chcesz – spojrzał w boczną szybę po swojej stronie.
-Jak chcesz? Temat zakończony? – chciał przesiąść się na inne siedzenie, ale Keizo go zatrzymał.
-Przecież wiesz, że mi też jest ciężko. Uwielbiam z tobą śpiewać.
Ich rozmowa została przerwana nadejściem pozostałych członków zespołu.
-Zaraz jedziemy – poinformował Isao i zwalił się na fotel za nimi. Już się nie mógł doczekać, kiedy wkroczy do swego królestwa zwanego kuchnią. Gdyby nie mógł grać, to byłby kucharzem.
Trzydzieści minut później podjechali pod swój dom.
Seiki wpadł do salonu wesoły jak skowronek.
-Nareszcie po trzech tygodniach własny kąt. Buziaczki, moje kochane ściany, mój telewizorku...
-Idiota – mruknął Keizo i udał się prosto do swego pokoju. Wszystko w nim miało swoje miejsce. Starannie i alfabetycznie poukładane książki, płyty, z których jedna miała honorowe miejsce. Był to krążek, który dostarczał mu wenę do pisania. Wysprzątane biurko czekało aż napisze przy nim kolejną piosenkę. W pokoju królowała biel łamana beżami. Najpierw w oczy rzucał się komplet wypoczynkowy składający się z kanapy i dwóch foteli. Później duży telewizor, głośniki, odtwarzacze płyt i wspomniane biurko. Łóżko znajdowało się na drugim poziomie, na które prowadziły trzy schody dobrze komponujące się ze stylem pokoju.
Warknął, gdy bez pukania ktoś otworzył drzwi. Nie cierpiał tego i nie lubił też, jak ktoś tu wchodził bez zaproszenia. Szczególnie, jak go nie było w pokoju. To był jego świat i zakłócanie porządku, który tu stworzył, burzyło jego wewnętrzny spokój.
-Czego?
-Natsuo robi zebranie – powiedział Isao.
-Zaraz będę, a następny raz pukaj.
-Co on, jeszcze nie idzie? Natsuo powiedział: „natychmiast“ - Seiki wsunął głowę pod ramię stojącego w drzwiach bruneta.
-Spadać. Zaraz będę! - zniknął w łazience. – Już nawet człowiekowi nie mogą pozwolić być chwilę samemu.

***
Aki podniecony słuchał relacji kuzyna ze stłuczki. Nie wierzył, że Haruki spotkał zespół osobiście i jutro idzie do ich studia nagraniowego. Owszem, cieszył się, że kuzynowi nic się nie stało, ale żałował, że jego samego tam nie było.
-Zabierz mnie tam jutro – padł na kolana i objął jego nogi – Błagam, Haruki. Proszę, weź mnie tam.
-Masz szkołę.
-Chrzanię szkołę, jak mogę poznać BlueRiver. Weź mnie – zamrugał słodko powiekami. – Taka okazja się nie powtórzy. No zabierzesz mnie?
-Pewnie ich tam nawet nie będzie. Mam spotkać się z menedżerem.
-A jak będą? Proszę. Będę ci usługiwał przez tydzień. Przyniosę nawet śniadanie do łóżka. Błagam – złożył ręce jak do modlitwy.
Hamada westchnął zrezygnowany. A miał to być taki dobry dzień. Jutrzejszy pewnie będzie jeszcze gorszy. Musiał załatwić sprawę z tym ubezpieczeniem i odwiedzić warsztat, do którego zawieziono auto. Przeczesał czarne włosy palcami i przeniósł spojrzenie na Akiego. Może jak go weźmie, to będzie mu raźniej iść w nowe miejsca?
-Dobrze, pójdziesz ze mną, ale w szkole masz nadrobić jutrzejszy dzień.
Wdzięczność, która wykwitła w oczach kuzyna i na jego twarzy sprawiła, że podjął słuszną decyzję. Ciekawe, czy tak będzie myślał jutro.

18 maja 2011

Gdy muzyka w duszy gra - Rozdział 1

Otwarcie bloga miało nastąpić na wakacjach, ale moja nie cierpliwość na to nie pozwoliła. Oczywiście duży wpływ na pojawienie się pierwszej notki miała Dream. Zmotywowała mnie do jej napisania. :D
Kolejny rozdział nie mam pojęcia, kiedy się ukarze. A nie chcę się śpieszyć, aby czegoś całkiem nie spieprzyć.
Zastanawiam się nad betą, dobrą betą. Sami osądźcie, czy jej potrzebuję, bo nie za bardzo chcę być uzależniona od bety, nie zawsze inni mają czas na sprawdzanie rozdziałów, a wtedy ich wstawianie też się przesuwa. Dobra to zaczynam. Pierwszy rozdział może być nie za fajny, jak to z początkiem bywa. Muzyka pewnie nie wszystkim przypadnie go gustu, ale jak już będzie tak, że musi się pojawić jakiś utwór to będą naprawdę różne.

***
Biegł. Wiedział, że jest spóźniony. Po raz pierwszy zaspał. Skarcił siebie za to kolejny raz. Szef pewnie obetnie mu z pensji lub zwolni go. Po co mu pracownik, który nie wywiązuje się ze swoich obowiązków na czas. Zachciało mu się oglądać do późna relację z gali rozdania nagród muzycznych. Chciał wiedzieć, który z zespołów zdobędzie główną nagrodę. Wielkie nadzieje pokładano w kilku nowych grupach, ale nie mieli szans przy BlueRiver. Zespół zdobył kilka nagród między innymi dla najlepszego wokalisty i najlepszej piosenki w ciągu ostatnich kilkunastu tygodniach. Spał może ze cztery godziny. Nadal miałby ochotę przyłożyć głowę do poduszki, a tak ma teraz za swoje i zamiast pojawić się w pracy na spokojnie w wyznaczonym czasie to teraz zdyszany wbiegł do budynku drukarni zbudowanego z białych, solidnych płyt. Miał wielką nadzieję, że szef go nie zauważy, a gazety wyda mu któryś z pracowników, jak zawsze. Niestety nadzieje poszły w las, kiedy omal nie zderzył się z pracodawcą. Był to rosły facet po czterdziestce, z małą blizną na lewym policzku i łysiną, którą skrzętnie skrywał pod tupecikiem.
-Hamada o której to się pojawiasz w pracy? - warknął mężczyzna.
-Przepraszam – ukłonił się.
-Co mi po twoich przeprosinach, jak nie będę mógł odpędzić się od telefonów wściekłych klientów, którzy na czas nie dostali swojej gazety.
-Spóźniłem się pierwszy raz. Przepraszam już zabieram się do pracy.
-Jeszcze jedno spóźnienie, a wylatujesz.
Szef przeszedł obok niego i zaczął krzyczeć na jakiegoś innego pracownika. Wyglądało na to, że miał zły dzień, więc lepiej mu było zejść z drogi. Haruki czym prędzej zabrał się do pracy. Jako roznosiciel gazet nie zarabiał wiele, ale wystarczyło na jego drobne wydatki. Później i tak szedł do pizzerii w której pracował jako rozwoziciel. Zrobił nawet prawo jazdy, żeby móc awansować ze zmywaka. Szefowa była spoko i jak obiecała dać mu to miejsce po zdaniu prawka, tak słowa dotrzymała. Lepsze to niż tony garów do mycia.
Musiał się pośpieszyć, bo inaczej spóźni się pizzerii. Zapakował gazety na skuter, który należał do drukarni i ruszył w drogę. Na szczęście przez trzy miesiące poznał już dokładnie adresy pod które miał dostarczyć prasę. Ludzie go chwalili, że wywiązuje się ze swoich obowiązków solidnie. Nie to co inni, kiedy zamiast zostawić gazety tam gdzie było ich przeznaczenie, to rzucali nimi byle gdzie. Niektóre lądowały w kubłach na śmieci, błocie, jeżeli wcześniej padało lub zwyczajnie na trawniku, czy też klatce u sąsiada. Rzadko, kiedy znajdując swego właściciela, gdy dobry sąsiad postanowił sobie przygarnąć za darmo gazetę.
Po godzinie została mu jeszcze ostania gazeta. Zatrzymał się przed małym domkiem i zszedł ze skutera. Wziął pismo w rękę i skierował się do białych drzwi. Wsunął dziennik do przegródki w drzwiach i już miał odejść, kiedy te uchyliły się powoli. Starsza pani wyjrzała ze środka. Zawsze dziękowała mu osobiście. Czasem miał wrażenie, że tylko czeka na jego przyjazd.
-Dziękuję ci chłopcze. Gdyby więcej było takich ludzi jak ty świat byłby lepszy.
Uśmiechnął się ciepło i wrócił do pojazdu. Nie umiał rozmawiać z obcymi, więc cieszył się, że nigdy nie nalegała na jakąś pogawędkę lub gorzej, nie zapraszała go na poranną herbatkę. Spojrzał na zegarek, jak się pośpieszy zdąży do drugiej pracy na czas.

***
Ciemno - niebieski bus z dużym napisem BluRiver wjechał na parking przed luksusowym hotelem. Pisk fanek i nielicznych fanów rozległ się w okolicy.
-Nigdy im się nie znudzi? - zapytał białowłosy chłopak.
-Bez nich by nas nie było – odpowiedział mu Seiki – Marudzisz kochany. Spójrz jak one tylko czekają na choćby nasz spojrzenie.
-Nie mów do mnie kochany. I miałem na myśli to stanie i czekanie na nas po kilka godzin aż się pojawimy.
-Kochają nas – wtrącił chłopak z zielonymi włosami.
-Ciekawe, czy jakbyśmy byli brzydcy i grubi to czy by nas tak kochali – zawsze chciał, żeby ludzie cenili ich za muzykę, nie wygląd.
-Niedowiarek z ciebie Keizo – odezwał się drzemiący obok niego Isao – Pierwsze co ich przy nas trzyma to muzyka. Gdyby nie ona bylibyśmy zwykłymi facetami z ulicy.
Bus zatrzymał się niedaleko bramek oddzielających ich od tłumu.. Ochrona miała jednak trochę roboty, bo niektórzy fani chcieli przeskoczyć przeszkody i pobiec w stronę samochodu. Ludzie zadrżeli w napięciu i podekscytowaniu, kiedy rozsunęły się drzwi i pięciu chłopaków wysiadło z pojazdu. Dało się słyszeć głosy zachwytu, słowa „kocham cię” i gratulacje z powodu zdobytych nagród. Chłopcy mimo zmęczenia podeszli do tłumu i zaczęli rozdawać autografy. Podpisywali zdjęcia, płyty, zwykłe kartki dając im cząstkę radości.
-Kiedy zagracie kolejny koncert? - zapytał jedna z bliżej stojących dziewcząt. Zarumieniła się nieznacznie, gdy Seiki puścił jej oczko i się odezwał.
-Dziś wieczorem mamy występ na żywo w programie Muzyka i Ty. Włącz telewizor i oglądaj – podpisał zdjęcie całego zespołu i oddał dziewczynie.
-Z pewnością będę.
-Miła – Seiki rzucił do brata.
-Dla ciebie wszystkie są miłe.
-Pewnie. Temu co na na nos siadło? - zapytał patrząc na lidera.
-Chyba coś go gnębi.
Keizo dał ostatni autograf. Uśmiechną się nieznacznie i spojrzał na zielonowłosego. Tomiji był od zawsze jego kolegą, nawet mógł go nazywać przyjacielem i martwił się o niego. Zielonowłosy oddał spojrzenie i podniósł brew do góry.
-Odpoczynek? - zapytał.
-Tak Tomi.
Cała piątka ruszyła do wejścia hotelu pozostawiając za sobą rozczarowanych fanów.
-Marzę tylko o odpoczynku – mruknął Isao.
-Odpoczniecie, a wieczorem nie zapomnijcie o programie – odwrócili głowy w stronę głosu. Ich menedżer podszedł do nich – Nie róbcie takich min. Jutro wracacie do domu – weszli do windy i wcisnął przycisk na ostatnie piętro, które zajmowali – Później będziecie mieć z tydzień wolnego i zaczynacie pracę nad kolejnym krążkiem.
Seiki uwiesił się na jego ramieniu.
-Natsuo ty nas wykończysz.
-Ciebie? Ty masz energii za nich wszystkich. Pewnie chętnie byś zrobił teraz imprezę.
-Skąd wiesz?
-Znam cię.
Seiki zaczął się jeszcze sprzeczać z Ogatą, że na pewno do końca go nie zna, ale Keizo ich nie słuchał. Wyszedł z windy i pociągnął za sobą zdumionego przyjaciela. Otworzył drzwi do swego pokoju i posadził zielonowłosego w fotelu.
-Co ty wyprawiasz?
-Tomiji musimy poważnie porozmawiać.
-Nie ma o czym – próbował wstać, ale na nowo został popchnięty na siedzenie.
-Musimy im powiedzieć. Menedżerowi też. Jak długo zamierzasz przed nimi to ukrywać?
-Ten zespół to moje życie – przeczesał włosy palcami – Tak samo jak śpiewanie. Poczekaj do powrotu do domu – popatrzył na niego błagalnie.
-Dziś nie śpiewasz.
-Co?! - wstał momentalnie.
-Powiedziałem, nie śpiewasz.
-Wielki pan i władca rozkazuje?! - wnerwił się.
-Jak chcesz to, to jest rozkaz. Wykonam utwór sam. Teraz wybacz jestem padnięty.
Tomiji opuścił pokój cały wzburzony. Wiedział, że Keizo chce dla niego dobrze, ale jak miał przestać robić to co kochał? Jeżeli wokalista nie może śpiewać to co ma mieć innego do roboty w zespole? Tylko co się stanie jak całkowicie straci głos? Wrócił do pokoju przyjaciela i wszedł do jego sypialni. Keizo właśnie szedł się kąpać.
-Niech ci będzie! Możemy zagrać I will Promise You. Zaśpiewasz ją po koreańsku, a ja wezmę harmonijkę i się włączę, jak za dobrych czasów. Nie myśl jednak, że łatwo mi z tym - po czym zostawił go samego i udał się na odpoczynek. Już w łóżku zmorzył go niespokojny sen przeplatany pytaniem: Dlaczego?

***
Seiji we wspólnym pokoju uruchomił laptopa i wszedł na stronę swego zespołu. Uśmiechnął się widząc ilość nowych komentarzy. Nie wszystkie były pochlebne. Wielu osobom ich muzyka się nie podobała. Trochę go to dziwiło, gdyż nie lubili trzymać się określonego gatunku i tworzyli muzykę z której każdy mógł coś wybrać dla siebie. Ponadto śpiewali w kilku językach począwszy od spokojnych, romantycznych melodii kończąc na ostrych kawałkach. Jednak widać nie wszystkim to pasowało i nie miał nic przeciw. On też nie wszystko lubił.
-Co robisz? - podszedł do niego Isao.
-Czytam sobie komentarze.
-I kogo fani kochają najbardziej?
-Posłuchaj „Keizo kocham cię ponad wszystko. Jesteś moim pragnieniem. Nie mogę spać nocami, bo marzę tylko o twoich szarych oczach. Napalona”. Podobnych jest cała masa. Wątpię, żeby chodziło jej o oczy.
-I wszystkie chcą go zaciągnąć do łóżka?
-Nie tylko jego. Ciebie też. Odkąd uruchomiłem czat to tylko o tym gadają.
-A o muzyce nic?
-O tym też. Jest masa gratulacji i zaproszeń, żebyśmy przyjechali akurat do ich miasta.
-To miłe. Lepiej idź się zdrzemnij – poklepał go po ramieniu – Jak wieczorem nie będziemy wypoczęci to Natsuo nas zabije.
-Posiedzę trochę.
Gdy Akechi zostawił go samego, zrobił wpis na stronce i poinformował od dzisiejszym programie. Menedżerowi nie podobało się to, że on sam prowadzi ich stronę. Uważał, że powinien to zostawić komuś kto masz czas na to, ale on się uparł i nie żałuje. Przynajmniej nie ma tu bzdur na ich temat jak na wielu innych blogach czy też forach.
Zajęty nie zauważył, że jego brat bliźniak stoli w drzwiach i przygląda mu się z łobuzerskim uśmiechem.
Seiki wrócił do pokoju i zalogował się na stronie ze swego telefonu. Już dawno miał tam kilka nicków i wykorzystywał je czasem pytając fanki co sądzą o Seikim Nakada, czyli o nim samym. Teraz jednak miał inny pomysł. Nudziło mu się, więc z niego skorzystał. Napisał wiadomość:
Kocham Seiji'ego. Ma takie piękne uśmiechnięte oczy. Jest niczym światełko we mgle.
Wysłał.
Przez uchylone drzwi obserwował reakcję brata.
Seiji odczytał wiadomość. Dostawał wiele podobnych, ale coś mu nie pasowało w nicku. Niewątpliwie należał do chłopaka. Nie był gejem, ale pochlebiło mu to. Grali nie tylko dla dziewczyn. Niemniej jednak coś było nie tak. Miał wrażenie, że znał ksywkę tej osoby. Znał ją bardzo dobrze ze szkoły.
-Uduszę go zaraz.
Słysząc te słowa Seiki popatrzył jeszcze raz na wiadomość i otworzył usta. Był tak głupi, że zalogował się nie jako Poranna Rosa tylko jako Zakuro. To był jego nick, który każdy znał. Zaraz upewnił się w tym, bo jego brat wpadł do pokoju.
-Zatłukę za tak głupie żarty – udawał, że go dusi.
-Nie podobało ci się braciszku?
-Bez przerwy piszesz takie rzeczy? Wyznania miłości to twoja sprawka?
-Nie wszystkie. Czasem nudzę się. I lubię cię denerwować.
-Idź podenerwuj Keizo.
-Żeby mnie naprawdę zabił? Jeszcze chcę żyć.
-Zemszczę się inaczej na tobie – powiedział Seiji i usiadł przed komputerem.
-Co chcesz zrobić? - zaniepokoił się, bo brat już raz na portalu umieścił jego fotkę z dzieciństwa, gdy był cały umorusany urodzinowym tortem.
-Co powiedział byś na to? - pokazał mu zdjęcie na którym w wieku piętnastu lat Seiki miał długie włosy i wyglądał na nim jak by go piorun walną i miał na sobie piżamę w kaczuszki.
-To było zaraz po wstaniu z łóżka, a piżama to prezent od mamy. Nie możesz tego umieścić.
-Mogę. Tak samo jak ty możesz udawać innych i wyznawać mi miłość.
Seiki patrzył ze zgrozą na myszkę. Jedno klikniecie i wszyscy zobaczą, że nie zawsze wygląda idealnie. Zapał brata za rękę i zaczęli się siłować. Nie obyło się przy tym bez krzyków. Wszystko zakończyło trzaśniecie drzwiami, które rozległo się echem w pomieszczeniu. Obaj popatrzyli w ich stronę.
-O chmura gradowa nadeszła -wymknęło się Seiki'emu.
-Uciszycie się w końcu! - warknął Keizo – Słychać was na całym piętrze! Czy wy dwaj musicie zachowywać się jak dzieci?! Przeszkadzacie innym we śnie! Cała noc na gali was nie zmęczyła?!
-Mamy praktykę staruszku – powiedział Seiki.
-Nie mów do mnie staruszku!
-Kochany teraz ty robisz hałas. Coś taki nerwowy ostatnio? Powinieneś się z kimś umówić, bo samotność ci nie służy. Nie widziałem cię jeszcze z żadną dziewczyną – tylko Seiki był na tyle odważny, żeby poruszać ten temat – Sopel lodu z ciebie. Wyrwał byś jakąś fankę.
Keizo uśmiechną się wrednie i podszedł do komputera. Od razu zorientował się co kłócili się chłopcy i jednym kliknięciem umieścił zdjęcie na stronie.
-Zemsta jest słodka – szepnął i opuścił pokój.
-Nie zrobił tego? Prawda?
-Zrobił.
-Nie. Seiji usuń to - panikował.
-Nie. Masz za swoje. Naucz się trzymać język za zębami – wylogował się i wyłączył laptopa – Nie martw się dziewczyny będą piszczeć na twój widok.
-Pomyślą, że to ty.
-Jest w twojej galerii – puścił mu oczko. Zabrał komputer ze sobą, wychodząc z pokoju.
Seiki przysiadł na brzegu stolika z głupią miną. Wszyscy będą się z niego śmiać. Przecież to nie jego wina, że wtedy włosy stanęły mu na wszystkie strony, a brat pstrykną mu fotkę. Z rana nie każdy wygląda idealnie. Prawda? Tylko ta piżama. Po co ją założył?

***

Haruki wrócił do domu swojej ciotki późnym wieczorem. Dostał wypłatę dzień wcześniej i od razu mógł dać część ciotce, która od lat zajmowała się jego wychowaniem.
-Powinieneś zachować te pieniądze...
-Nie ciociu. Obiecałem, że oddam ci wszystkie opłaty za szkołę muzyczną. Poza tym, jeżeli pracuję mogę dołożyć się na utrzymanie.
-Za ciężko pracujesz. Wujek załatwił by ci pracę w hurtowni.
-Dziękuję. Sam muszę liczyć na siebie. Pójdę do swego pokoju.
Wspiął się po schodach niewielkiego rodzinnego domostwa. Mógł powiedzieć, że był tu szczęśliwy. Gdy przechodził obok pokoju swego kuzyna usłyszał jak ten się śmieje. Zaintrygowany zapukał i po chwili młody szesnastoletni chłopak otworzył mu drzwi.
-Właź. Chcesz chipsów?
-Nie dzięki.
-Siadaj oglądam kabarety. Są naprawdę śmieszne. Nie wiem skąd ci ludzie mają pomysły na gagi.
-Talent?
-Możliwe. Pracowałeś tak długo?
-Tak.
-Siadaj zaraz będzie program Muzyka i Ty. Dziś gośćmi będzie zespół BlueRiver. Mają grać na żywo. Są wspaniali. Keizo Ueda jest ich liderem i wygląda na zimnego faceta.
-Aki odrobiłeś lekcje? - dało się słyszeć wołanie ciotki.
-Mamo zrobię to później – wziął pilot i przełączył na inny kanał – O zaczyna się.
Haruki uśmiechnął się. Jego kuzyn był dziwnym stworzeniem. Zakochany we wszystkich zespołach, namiętnie jedzącym chipsy i nie tyjącym od nich, zawsze radosny i nie przejmujący się niczym. Usiadł obok niego. Chociaż nie znał zespołu za dobrze to kochał muzykę, więc każdy taki program go interesował.

***
Program z udziałem publiczności rozpoczął się. BlueRiver stanęli w wyznaczonych miejscach. Seiki założył mikrofon i usiadł za perkusją. Isao wziął swoją ukochaną gitarę. W ostatniej chwili dowiedzieli się od lidera, ze będą grać coś innego niż było w programie. Seiji uruchomił keyboard, ach kochał grę na klawiszach. Tomiji z harmonijką ustną w dłoni usiadł na wysokim krześle obok niego.
-Proszę państwa – zaczął prowadzący – Dziś mamy przyjemność gościć w naszym programie zespół, który od dwóch lat nie schodzi z pierwszych miejsc list przebojów. Pięciu chłopaków, którzy kochają to co robią, zagra i zaśpiewa dla państwa przed telewizorami i widzów, którzy wygrali wejściówkę do naszego studia. Oto przed państwem BlueRiver! - wskazał ręką na obrotową scenę, która poruszyła się odwracając w stronę publiczności i kamer. Oklaski w jednej chwili wzmogły się, kiedy ludzie zobaczyli zespół ubrany w jasnoniebieskie stroje. Keizo z zamkniętymi oczami stał przy mikrofonie.
-Mała zmiana planów. Zaśpiewam piosenkę z naszych początków. Coś czego wierni fani nie zapomnieli – ogłosił.
Rozległy się pierwsze dźwięki melodii. http://www.youtube.com/watch?v=ogo7T0KT_OA&feature=related


***
Hamada patrzył jak zahipnotyzowany na ekran telewizora. Aki widział jego rozmarzone oczy.
-Podoba ci się któryś? – nie to, żeby uważał kuzyna za geja.
-Chciałbym tak móc śpiewać.
-Przecież masz piękny głos. Słyszałem cię nie jeden raz. Powinieneś się gdzieś pokazać. Coś z tym zrobić.
-Jestem zbyt nieśmiały, aby coś z tym zrobić – powtórzył ostatnie słowa kuzyna - Dobrze mi tak jak jest.
-Jak chcesz, ale szkoda.
-Czemu on śpiewa po koreańsku?
-Lubi to. Zna język, pozostali też go znają. Fajnie im to wychodzi.
Występ nadal trwał ku uciesze publiczności. Wokalista poruszał się jak pantera po niewielkiej scenie. Zdziwiły go jego białe włosy. Musiał je ufarbować.
-Dlaczego on ma takie włosy? - zapytał kuzyna.
-To jego wizytówka. Chłopak za nim ma zielone. Też ufarbowane. Są idealni. To oni założyli zespół. Zaraz będzie wywiad to się wszystkiego dowiesz – powiedział podekscytowany Aki i wepchnął sobie do usta garść chipsów paprykowych.
-To, to niezdrowe jest – Haruki wskazał głową na miskę.
-Ale jakie dobre.

***

Zespół skończył swój występ w ferii oklasków i próśb o bis. Chłopcy na razie nie zamierzali grać i usiedli na przygotowanych kanapach. Dość wygodnych niżby wskazywał zbyt nowoczesny wygląd.
-Przyznam, że zaskoczyliście mnie tą piosenką – powiedział prowadzący program.
-W ostatniej chwili postanowiliśmy przypomnieć słuchaczom od czego to wszystko się zaczęło. Tak nasza mała niespodzianka – odpowiedział Keizo.
-Nasz realizator przygotował krótki materiał o tym jak zaczynaliście.
-To może być ciekawe – rzekł Isao – To jak powrót w przeszłość.
-To obejrzyjmy krótki filmik.
Na dużym ekranie za nimi zobaczyli siebie sprzed dwóch lat. Keizo już wtedy był imponującą postacią. Pierwszy publiczny występ zaliczyli w jednym z programów szukających talentów. Zaśpiewali swoją własną piosenkę i z miejsca podbili serca publiczności. Przechodzili do dalszych etapów z łatwością, a finał okazał się sukcesem. Posypały się propozycje i w chwili, kiedy zaproponowali pracę swojemu obecnemu agentowi ich kariera nabrała tempa. W promowaniu swojej pierwszej płyty zwiedzili Azję i wygrali na tym. Krążek sprzedawał się jak świeże bułeczki zdobył dla nich jedno z pierwszych miejsc na szczycie list przebojów. Druga płyta okazała się sukcesem na skalę światową i otworzyła drogę na europejskie rynki. Filmik zakończył pokaz zdjęć z ostatniej sesji fotograficznej.
-Jesteście ulubieńcami publiczności. Jak się w takiej sytuacji czujecie?
-Z pozoru to trudne pytanie – ponownie głos zabrał Ueda – Z jednej strony fantastycznie jest czuć miłość fanów, z drugiej istnieje obawa, że to może się nagle skończyć. Stanie się coś co ludziom się nie spodoba i nasza kariera ulegnie upadkowi. Po trzecie bycie ulubieńcem oznacza być rozpoznawanym na ulicy. Nie można przejść spokojnie, zrobić zakupów. To bywa miłe, ale bywa też ciężkie, kiedy człowiek potrzebuje wytchnienia i prywatności.
-Liczyliśmy się z tym jednak i cieszymy się, że możemy podzielić się naszą muzyką z innymi – dokończył Tomiji.
-To teraz kilka osób zada wam pytania i na koniec poprosimy o jeszcze jedną piosenkę.
-To słuchamy – Seiki uśmiechnął się do publiczności.
-Wasze marzenie jako zespół. Czego pragniecie? - zapytała młoda krótko ostrzyżona dziewczyna.
-To może ja odpowiem – odezwał się Isao – Naszym największym marzeniem, które chcemy spełnić to trasa po europie. Mamy nadzieję, że uda nam się to zrealizować i połączyć z promocją płyty, którą mamy w planie nagrać.
-A co z miłości?. Jesteście bardzo tajemniczy. Macie kogoś bliskiego sercu? - padło kolejne pytanie od zarumienionej nastolatki.
Chłopcy popatrzyli po sobie. Nie lubili osobistych pytań. Zwłaszcza takich wkraczających w sferę intymną.
-Wy wszystkie jesteście nam bliskie – wybrnął Seiki – Nie potrzebujemy nikogo innego.
Rozległ się pisk dziewczyn.
-Bardzo chronicie swoją prywatność i pewnie na ten temat niczego się nie dowiemy? - zapytał prowadzący.
-Raczej nie – stanowczo odpowiedział Keizo.
-To jeszcze kilka pytań.

Po wywiadzie zespół zebrał się na scenie i zagrał najnowszy utwór. Też należący do grupy spokojnych. Keizo westchnął. Ciężko im będzie bez Tomiji'ego on śpiewał drugą część piosenki. http://www.youtube.com/watch?v=utVozHz0gw8

***
-Mówiłem, że są wspaniali – wykrzyknął niespodziewanie Aki.
-Taa.
-Są z naszego miasta – oczyścił miskę z resztek chipsów – Byłem na ich koncercie z Mary. O bilety było trudno, ale się udało. Na żywo są boscy. Dobra lecę po coś do picia i muszę odrobić lekcje bo matka mnie utłucze. Już i tak średnia mi spadła.
Haruki roześmiał się i ponownie wsłuchał w słowa piosenki Hello Hello. Zaczął śpiewać te słowa razem z wokalistą. Aki jeszcze się obejrzał i pomyślał, że talent kuzyna naprawdę się marnuje. Chłopak niewątpliwie miał dar do muzyki. Tylko był za spokojny, aby podzielić się tym z innymi. On też nie wiedział jak miałby mu pomóc. Jednak czasem każdy dostaje swoją szansę, może i dla Haruki'ego też coś takiego się znajdzie. Oby.